Wydawnictwo Axis Mundi, Moja ocena 5,5/6
Czasem wśród nowości wydawniczych trafia się książka, która od pierwszych stron przenosi nas w inny świat. Halszka... czyni to niezwykle intensywnie, tak bardzo, że niemal czujemy zapach świeżo pieczonego chleba w łódzkich piekarniach, słyszymy stukot maszyn w tkalniach i podążamy za bohaterami brukowanymi uliczkami. Dla mnie to tym przyjemniejsza lektura, iż w Łodzi żyłam 40 lat, moje miasto. Autorka przywołuje ducha międzywojennej Łodzi i przypomina o niezwykle ważnej obecności społeczności żydowskiej w historii tego miasta. Halszka... to powieść nastrojowa, poruszająca i pełna niespodzianek, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Autorka zabiera nas do Łodzi lat 20. XX wieku, ukazując miasto tętniące życiem, ale też pełne niesamowitych kontrastów społecznych. To właśnie na tym tle rozwija się historia Chai Madejskiej, ubogiej dziewczyny żydowskiego pochodzenia. Jej los zostaje odmieniony przez pozornie przypadkowe spotkanie z tajemniczym mężczyzną. Nikt nie podejrzewa, że ów nieznajomy to zamożny fabrykant. Sama Chaja dowiaduje się o tym dopiero w momencie, gdy prosi go o pomoc dla swojego dziecka.
To, co uderza od pierwszych stron, to umiejętność Żółtowskiej do budowania napięcia i głębi emocjonalnej bez zbędnego patosu. Mezalians, tajemnice rodzinne, trudne wybory życiowe — wszystkie te elementy są obecne, ale przedstawione z wyczuciem. Historia Chai nie jest bajką o Kopciuszku, lecz opowieścią o kobiecie z krwi i kości — odważnej, kruchej, zdeterminowanej.
Narracja w drugiej części powieści przenosi nas w czasy powojenne, gdzie poznajemy Maksymiliana — syna Chai, który jako nauczyciel trafia do sennego miasteczka - Wiktorowa. To właśnie tam los ponownie splata przeszłość i teraźniejszością. Maksymilian natrafia na tragiczną historię kobiety, która wywołuje w nim lawinę wspomnień i pytań o własne korzenie. Ten motyw odkrywania rodzinnych korzeni i konfrontacji z przeszłością został poprowadzony subtelnie, ale z wielką siłą emocjonalną. To piękne nawiązanie do idei dziedzictwa i pamięci międzypokoleniowej, tak ważnej w żydowskiej tradycji.
Oba watki pisarka bardzo zręcznie połączyła. Żółtowska łączy historię rodzinną z elementami obyczajowymi i psychologicznymi. Autorka nie boi się trudnych tematów, takich jak - wykluczenie, tożsamość czy rozliczenie z przeszłością.
Autorka pisze barwnie, ale lekko, z ogromnym wyczuciem językowym. Na uwagę zasługuje też przedstawienie kultury żydowskiej. Zdecydowanie warte lektury. Żółtowska doskonale oddaje atmosferę wielokulturowej Łodzi, miasta, gdzie Polacy, Żydzi, Niemcy i Rosjanie żyją obok siebie, często w napięciu, ale też we wzajemnych relacjach, które bywają zaskakująco ciepłe i ludzkie. Ta mozaika języków, religii, obyczajów i interesów jest przedstawiona nie tylko z historyczną wiernością, ale też z dużym wyczuciem i szacunkiem. Moja Łódź w powieści żyje. Bez ustanku słychać gwar ulicy Piotrkowskiej, czuć zapach świezych dań, można być świadkiem zmian w fabrykach, nieomal zobaczyć dzieci bawiące się na podwórkach i kobiety niosące kosze z zakupami. Ta autentyczność buduje klimat książki i pozwala czytelnikowi niemal namacalnie poczuć, jak wyglądało codzienne życie w przedwojennej Łodzi.
Łódź w tej książce jest miejscem, które daje nadzieję i jednocześnie odbiera złudzenia. Z jednej strony pozwala marzyć — o pracy, lepszym życiu, awansie społecznym. Z drugiej — bezlitośnie obnaża nierówności społeczne i wystawia bohaterów na próbę. Łódź Żółtowskiej ubarwia, upieksza i tak świetną powieść. Zachęcam do lektury.
Halszka. Na brzegu rzeki to powieść, która chwyta za serce i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. To nie tylko poruszająca historia kobiety, która musiała stawić czoła uprzedzeniom i trudnym wyborom, ale też opowieść o rodzinie, miłości, stracie i sile pamięci.
Aldona Żółtowska stworzyła książkę mądrą, nastrojową, pełną czułości i życiowej prawdy. Polecam.
Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.