sobota, 29 lutego 2020

Burza - James Ellroy

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 1/6
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jamesa Ellroya i niestety, ale ostatnie. Książka wyjątkowo nie przypadła mi do gustu.
Nie wiem, czy to wina tego, iż to drugi tom serii L.A. Quartet, a tomu wcześniejszego nie znam. 
Może to wina tego, iż książka jest bardzo brutalna. Mnóstwo w niej ostrych, przedstawionych w migawkowym skrócie scen, mocnych, bezkompromisowych, brutalnych, często budzących odrazę.  
A może przyczyną jest bardzo specyficzna konstrukcja książki. Nie spotkałam się z takim stylem pisarskim, takim przedstawieniem fabuły. 
Już na samym początku, już od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w wir akcji. Brak w książce jakiegokolwiek wstępu, brak prologu, brak rozwinięcia i niestety brak też zakończenia. Jest sam środek akcji, który ciągnie się przez całą książkę. 
Z tego też powodu ciężko wczuć się w fabułę, ciężko zrozumieć akcję, trudno za całością nadążyć. 
Poza tym nawał słów, zdań, akcji, wydarzeń, bohaterów. Takie literackie ADHD. W trakcie lektury byłam po prostu wszystkimi aspektami przytłoczona. Zamiast wczuć się w lekturę próbowałam całość jakoś ogarnąć. Niestety, ale do końca to mi się nie udało.
Trudno mi też napisać, o czym tak naprawdę jest Burza. Akcja książki rozpoczyna się w 1941 roku w sylwestra, tuż po ataku Japończyków na Pearl Harbour. Los Angeles, w którym przez większą część czasu rozgrywa się akcja, także zostaje ogarniętej wojenną gorączką. Nic dziwnego. USA ogłaszają przystąpienie do II wojny światowej. Tymczasem w miejscowym parku zostają odnalezione zwłoki.
Rozpoczyna się śledztwo. Najdziwniejsze, najbardziej kuriozalne i najnudniejsze wg. mnie śledztwo. Doprawdy nie wiem, jakim cudem doczytałam tę książkę do końca. Dawno nie czytałam czegoś, co tak mnie irytowało, co tak trudno było mi ogarnąć, co niestety, ale muszę to napisać, dla mnie nie miało sensu. 
Dlaczego nie odłożyłam książki na półkę? Sama nie wiem. Może liczyłam, że coś się zmieni. Może czekałam, że doznam jakiegoś objawienia. Wszak pisarstwo Ellroya ma wielu piejących z zachwytu fanów. Ja jednak do tej grupy nie dołączę.

środa, 26 lutego 2020

Podróż na okręcie „Beagle” - Karol Darwin

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6
Doskonały, pasjonujący dziennik niesamowitej, jak na tamte czasy, a mówimy o I połowie XIX wieku, wyprawy. Śmiało można powiedzieć, iż ta wyprawa zmieniła świat, spojrzenie ludzi na większość spraw.
Wyprawa rozpoczęła się pod koniec grudnia 1831 roku. Wtedy to angielski okręt Beagle, którym dowodził kapitan Robert Fitzroy wypłynął z portu w Plymouth w Anglii. Był to początek podróży, wyprawy, ale i zmian w dziejach ludzi. 
Udział w tej wyprawie brał młody przyrodnik Karol Darwin. Jego zadanie było proste, jak się wtedy zdawało. Miał on przywieźć z wyprawy nieznane dotąd okazy roślin i zwierząt. Nic prostszego powiecie. No cóż...jeżeli tak sądzicie koniecznie musicie poznać, przeczytać tę książkę. 
Jeżeli sądzicie inaczej.... też powinniście po tę lekturę sięgnąć. pozycja obowiązkowa dla każdego żądnego wiedzy, informacji, pasjonującej lektury człowieka. 
Statek zawitał do tak odległych miejsc, jak: Wyspy Zielonego Przylądka, Patagonia, Galapagos, Chile, Peru, Tahiti, Nowa Zelandia i Australia. Dla wielu z nas nawet teraz w XXI wieku miejsca te są odległe, egzotyczne. A co dopiero mówić o podróżnikach sprzed 200 lat. 
Książkę czyta się doskonale, z zapartym tchem. Czułam się, jakbym cofnęła się o kilka dekad, znowu była dzieckiem i odkrywała książki Julesa Vernea tylko tym razem w wersji dla dorosłych.. 
Opowieści z podróży, z kolejnych dni mieszają się ze wspaniałymi opisami odkrywanej przez Darwina flory i fauny oraz sporą porcją przemyśleń niesamowitego człowieka, jakim bez wątpienia był badacz. Chylę czoło przed jego umysłem, inteligencją, dociekliwością, żądzą poznania świata. W końcu to on, Karol Darwin jest twórcą teorii ewolucji, zgodnie z którą wszystkie gatunki pochodzą od wcześniejszych form. To on odkrył świat, stanął w szranki z ciemnotą, bigoterią, zakłamaniem, niewiedzą. I chwała mu za to.
Wspaniała, pouczająca lektura. Polecam. Jestem zachwycona i oczarowana.

niedziela, 23 lutego 2020

Ktoś, kogo znamy - Shari Lapena

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Niezły miks kryminału i thrillera w jednym.
Akcja rozgrywa się w sielskim miasteczku Aylesford. Ktoś włamuje się do domów mieszkańców, ale nie po to żeby kraść...chociaż, w sumie...kradnie, ale wiadomości, informacje, które znajduje w komputerach mieszkańców. 
Jak się okaże dla wielu może to być początek końca. Dla niektórych dosłownie. Jedna z mieszkanek okolicznych domów zostaje zamordowana. 
W związku z obydwoma rodzajami przestępstw rozpoczyna się dobrze prowadzone śledztwo. W jego trakcie na jaw wychodzą głęboko dotychczas skrywane sekrety. Część z nich poznał włamywacz przeszukując okoliczne komputery, część jest nowa, drastyczna, szokująca, drażliwa i uruchamiająca lawinę nieoczekiwanych wydarzeń.
Pojawia się cała paleta podejrzanych. Cy ktoś z nich jest sprawcą zabójstwa i włamań? Czy to w ogóle ten sam sprawca?
Atmosfera gęstnieje. Ludzie patrzą na siebie coraz bardziej wrogo. Jedni oskarżają drugich.  Pojawiają się kolejne tropy, zagadki, ślepe zaułki. Coraz więcej niewiadomych. Co będzie dalej?
Autorce doskonale udało się nakreślić atmosferę niewielkiej osady, wręcz klaustrofobicznego skupiska ludzi mniej lub bardziej ze sobą powiązanych.
Do tego dobrze prowadzone dochodzenie oraz mnóstwo sekretów i tajemnicy. Miałam wrażenie, że jest ich tyle, iż wychodzą z  ukrycia przy każdym kolejnym ruszeniu kartką książki.
Lapena stopniowo prezentuje nam fakty, pokazuje tropy, nic wcześniej nie zdradza, no może trochę (ale naprawdę niewiele) sugeruje. Nieomal do końca nie wiemy kto jest sprawcą. 
Drobny minus daję za zakończenie, Inaczej bym je poprowadziła. 
Poza tym to niezła książka, przy której można spędzić kilka godzin. Wciąga, intryguje, sprawia, iż lektura nie jest straconym czasem.

piątek, 21 lutego 2020

Nie patrz - Marcel Moss

Wydawnictwo Filia, Moja ocena 3,5/6
Nie patrz to drugi tom serii. Pierwszym było Nie odpisuj
Pierwszy tom bardzo mi się spodobał. Byłam ciekawa, czy tajemniczy autor, jakim jest Marcel Moss utrzyma wysoki poziom. Pierwszym tomem poprzeczkę zawiesił sobie bardzo wysoko.
Hmmm...wyszło trochę inaczej niż w pierwszej części serii.
Przede wszystkim autor za bardzo wczuł się w nieszczęścia bohaterów. Nagromadzenie złych wydarzeń, pechów, nieszczęść jest tak ogromne, że momentami sprawia kuriozalne wrażenie. Ja rozumiem, iż ilość pechów przypadająca na człowieka nie jest nigdzie określona, ale wszystko ma swoje granice.
W trakcie lektury czułam się wręcz przygnieciona ilością książkowego nieszczęścia. Przebijanie się przez pogmatwane ludzkie losy, ich zawiłość, rozsupływanie pęków ludzkich niedoli, chorych urojeń może być nużące, ale i jednocześnie ciekawe. Ot taka dwoistość opisywanych historii. 
Książka, jej fabuła wzbudza różnorodne odczucia, emocje, nie zawsze pozytywne, ale też nie wyłącznie negatywne.
Poza tym pierwszy tom był bardziej, jak to określić...oryginalny. W niektórych momentach wręcz zwalał z nóg, przynajmniej mnie. 
Historia opisana w Nie patrz nie powala oryginalnością. Jest sztampowa, choć muszę przyznać, nie nudna. W trakcie lektury ma się wrażenie, iż gdzieś się tę historię już czytało, słyszało. Ot taki wtórnik, w wielu miejscach nieźle wykorzystany, ale zero oryginalności, którą znam z pierwszego tomu.
Zdecydowanie trudno uniknąć porównań z Nie odpisuj. Pierwszym tomem serii autor wysoko ustawił poprzeczkę. Niestety, ale mam wrażenie, iż przy Nie odpisuj trochę się wyeksploatował i brakło odrobinę weny, energii na kolejną książkę. Aż się trochę boję co będzie w kolejnej części. Bo seria się jeszcze nie skończyła.
Na plus zasługuje fakt, iż nadal tę książkę nieźle się czyta. Mimo, iż nie powala na kolana oryginalnością, to dobrze nakreślone czytadło. Ot taki zabijacz kilku godzin wolnego czasu.
Z tym, że od razu napiszę, trudno mi tę pozycję polecać, trudno odradzać jej lekturę. 
Z pewnością jest wiele bardziej wartościowych, lepiej napisanych książek. Chociaż historia psychoterapeutki będącej w opałach, walczącej z wieloma problemami w tym z depresją i mającej mroczne sekrety może wciągnąć.
Czy sięgać po Nie patrz? Sami musicie podjąć tę decyzję. Jeżeli jesteście odporni na pewną ilość (sporą) obrzydliwych, szokujących opisów, a szukacie czegoś, przy czym lekko, bez uruchamiania szarych komórek spędzicie kilka godzin, sięgnijcie po Nie patrz.

Jeżeli z kolei szukacie czegoś ambitniejszego, darujcie sobie tę pozycję. Wybór należy do was.

środa, 19 lutego 2020

Nadzy mężczyźni - Alicia Giménez-Bartlett

Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6
Ta książka to dowód na to, iż Alicia Giménez-Bartlett potrafi świetnie pisać. Do tej pory znana była z kryminałów. Na marginesie, bardzo dobrych kryminałów. Tym razem mamy do czynienia z inną książką.
Nadzy męźczyźni to mocna, doskonała, poruszająca powieść społeczno-obyczajowa. 
Hiszpania w samym sercu kryzysu i Javier, nauczyciel literatury w jednej z miejscowych szkół, który traci prace. W ogólnym rozrachunku sytuacja dramatyczna. 
Javier jest bezrobotnym, bez żadnych realnych szans na jakąkolwiek pracę. I sam zdaje sobie z tego sprawę. Stres, frustracja narastają z każdą chwilą. 
Javier po wielu perypetiach znajduje wreszcie pracę. Jest to jednak posada...tancerza erotycznego. Ta praca powoduje kolejne perturbacje w jego życiu, piętrzy frustrację, ukazuje mu jego własną bezsilność wobec losu, sytuacji. Atmosfera beznadziejności narasta lawinowo. Co robić?
Do czego jesteśmy zdolni, gdy całe nasze dotychczasowe życie rozsypuje się na kawałki?
Na widnokręgu pojawia się coś nowego, coś co doprowadzi do tragicznego w skutkach końca. Nic więcej nie zdradzę. Nie chcę wam odbierać wielkiej przyjemności odkrywania fabuły i niezwykłego talentu Giménez-Bartlett. Bo niewątpliwie jest to niezwykle utalentowana pisarka. Udało jej się świetnie odmalować obraz kraju, miasta pogrążonego w beznadziejnej sytuacji kryzysu. W to wplotła losy przeciętnego człowieka będącego w koszmarnym położeniu. Javier jest tak przeciętnym człowiekiem, że w jego sytuacji mogłaby się znaleźć większość jego rodaków. Ba, sytuacja kryzysu jest tak doskonale nakreślona, iż można ją przypisać do różnych krajów, nie tylko do Hiszpanii.
Na wielkie brawa zasługują niuanse, którymi skrzy się ta książka. Są to przede wszystkim mistrzowsko nakreślone sytuacje beznadziejności i frustracji spowodowanych nie tylko powiększającym się kryzysem, ale tym czymś więcej, co autorka bardzo mocno akcentuje. 
Do tego walka głównego bohatera żeby się nie poddać. I nie chodzi tu tylko o beznadzieję i kryzys. Mowa o czymś zdecydowanie więcej. Walka z apatią, frustracją, samym sobą, otoczeniem, ale i pokusami prowadzącymi do złego.
Wspaniałe, liczne obrazy kraju, miasta, otoczenia, wnętrza Javiera. Majstersztyk. 
Poza tym motyw pokusy, bardzo istotny obok wszechobecnego motywu walki. I kwestia winy, kary, pokuty. Poruszające, mocne, uniwersalne. Polecam.

poniedziałek, 17 lutego 2020

Międzynarodowy Dzień Kota:). Koty w literaturze.

17 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kota:). Te piękne zwierzęta są uwielbiane przez część ludzkości i darzone niechęcią - a co najmniej trzymane na dystans przez resztę świata. Kot nie pozostawia nikogo obojętnym. I zawsze gra pierwsze skrzypce. Nic dziwnego, że koty inspirują twórców i towarzyszą wielkim tego świata, także pisarzom.
Miłośnicy kotów podkreślają, że to nie człowiek jest „właścicielem" (ani tym bardziej „panem") zwierzaka, a wręcz przeciwnie. To kot wybiera sobie człowieka i łaskawie pozwala się obsługiwać. Nie bez kozery mamy powiedzenie, że psy mają właścicieli, a koty służbę:).  Nic dziwnego, że na przestrzeni wieków gatunek ten był uznawany z jednej strony za święty, a z drugiej za mający tajemnicze konszachty z „siłą nieczystą".
Rozczuliło mnie znalezione w wikipedii poniżej zamieszczone zdjęcie:) Coś pięknego i niesamowitego jeżeli chodzi o kolorystykę:)
Historia, również współczesna obfituje w kocie osobistości - wspomnijmy chociażby Socksa, kota Billa Clintona (który doczekał się tytułu „najpotężniejszego kota świata", własnej gry komputerowej i komiksu), Humprey'a - „etatowego" mieszkańca Downing Street 10, pełniącego funkcje „doradcze" wobec Margaret Tatcher, Johna Majora oraz Tony'ego Blaira i noszączego dumny tytuł „The Chief Mouser to the Cabinet Office of the United Kingdom of Great Britain and Northern Ireland" (Głównego Myszołapa Kanceralii Rządu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii oraz Irlandii Północnej), czy Alika, towarzyszącego przez długie lata Jarosławowi Kaczyńskiemu. Oczywiście koci charakter, niezależność i nieodparty urok są od zawsze kuszące dla twórców. Malarze, rzeźbiarze, ale także literaci i filmowcy chętnie sięgają po „kocie motywy". Jednak robiąc to, muszą liczyć się z jednym zastrzeżeniem. Nawet, gdy pisarz czy reżyser chce uczynić z kota postać drugoplanową, prędzej czy później bohater ten wymyka się spod kontroli i dołącza do grona głównych bohaterów (także wtedy, gdy długość roli całkowicie na to nie wskazuje). Jeśli twórca pogodzi się z tym, powstają postaci niezwykle interesujące. Tak jest chociażby w przypadku Behemota - bodaj najsłynniejszego kociego bohatera. W powieści Mistrz i Małgorzata Michaił Bułhakow umieścił demona - pazia przyjmującego postać czarnego kota w świcie Wolanda, który przybywa do Moskwy. Behemot doskonale odnajduje się w radzieckiej rzeczywistości, pije wódkę i zagryza marynowanymi grzybkami, gra w szachy, samodzielnie jeździ tramwajem uwielbia specyficzne żarty i psoty, nie zapominając przy tym, że „kot jest istotą starożytną i nietykalną". Pełen wdzięku kot stworzony przez Bułhakowa do dziś jest ulubioną postacią wielu czytelników. Pisarz „przemycił" w postaci czarnego futrzastego pomocnika Wolanda wiele kocich cech, sprytnie wplatając je w charakterystykę postaci, obdarzonej imieniem biblijnego potwora. Nic dziwnego, że Behemot tak bardzo podoba się „kociarzom", a jego imię nosi wiele kotów.
Kot w roli tytułowej - to pomysł na całkiem sporo różnych książek - zabawnych, wzruszających a czasem specyficznie „poradnikowych". Warto tu wspomnieć takie pozycje jak Kot w stanie czystym Terry'ego Pratchetta (pozycja obowiązkowa w biblioteczce „zakoconych"), oparta na faktach Odyseja kota imieniem Hooper Gwen Cooper, czy polską zabawną powieść Wszyscy mężczyźni mojego kota Karoliny Macios. 
Koty stały się także wdzięcznymi (i stałymi oraz - oczywiście - pierwszoplanowymi, nawet jeśli reżyser myślał inaczej) bohaterami filmów. Wyjątkowym bohaterem - komiksowo-filmowym jest Garfield - rudy despota, leniwy, uwielbiający latanię, oglądanie telewizji i swoją wyjątkową domową pozycję.
Polska najsłynniejsza „kocia" seria „Przygody kota Filemona" do dziś cieszy się popularnością. Specyficzne pary stworzyli kocur Tom i mysz Jerry oraz kot Sylwester i ptaszek Tweetie. Koty (nieco większe) grają główne role w jednej z najpiękniejszych opowieści ze studia Disney'a „Król Lew". Kilka lat temu do plejady kocich gwiazd z głośnym mruczeniem dołączył Kot w butach. Ach to jego spojrzenie...:) (zdjęcie w nagłówku posta:). Do miana „kultowych" bohaterów dołączył też kot Simone'a - stanowiący kwintesencję „kotowatości" bohater animacji Simona Tofielda.Koty nie występują jedynie w kreskówkach. Warto przypomnieć tu „Elzę z afrykańskiego buszu", która pół wieku temu poruszała serca widzów na całym świecie, czy kota Rademenesa z polskiego serialu "Siedem życzeń". Z bliższych obecnym czasom kocich postaci mamy choćby uzdolnionego kota z filmu „Poznaj mojego tatę", który samodzielnie korzysta z „ludzkiej" toalety, a swoją niezależnością mocno utrudnia życie głównemu bohaterowi. To doskonały przykład tego jak „kocia" rola w zamierzeniu epizodyczna urosła do rangi głównej.
Oczywiście koty nie zawsze pozytywnymi bohaterami. Ale dziś nie będziemy wspominać licznych horrorów, w których zwierzęta te były nośnikami „siły nieczystej" czy innych filmów, w których zostały obdarzone paskudnym charakterem i złymi zamiarami. W końcu mamy dziś kocie święto.
Obcując z kotem człowiek ryzykuje jedynie to, że stanie się wewnętrznie bogatszy - mawiała Colette. Pamiętajmy o tym, nie tylko dzisiaj. 
Także wielu znanych pisarzy było miłośnikami kotów. Załączam zdjęcie Ernesta Hemingwaya i jego futrzaka.

Więcej zdjęć sławnych pisarzy i ich kotów znajdziecie tutaj.
Informacje z internetu i ze strony pasje.senior.pl

niedziela, 16 lutego 2020

Koniec gry - Daniel Cole

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5/6
3. tom serii, której bohaterem jest śledczy William Fawkes, człowiek specyficzny, mocno stargany przez życie, po przejściach. 
Jest to też zwieńczenie tej doskonałej trylogii kryminalnej. Warto znać wszystkie tomy. Jednak tak szczerze wam napiszę, że spokojnie można przeczytać tylko 3. tom. Osoby nie znające wcześniejszych książek i tak odnajdą się w treści.
Tym razem perypetie toczą się wokół znalezionych w zamkniętym pokoju zwłok Finlaya Shawa, emerytowanego policjanta. Jego śmierć zostaje uznana za samobójstwo, ale  detektyw William Fawkes uważa, że to błędna kwalifikacja śmierci. Rozpoczyna on dochodzenie, które szybko przybiera nieoczekiwany bieg.
Czy zmarły funkcjonariusz rzeczywiście był tak niewinny, jak się wszystkim wydawało? Nasuwają się też inne pytania, mnożą zagadki. 
Największymi plusami książki są: niespodziewanie piętrzące się zagadki oraz bardzo dynamiczna akcja, które skręca, mataczy, mami czytelnika. Koniec gry zaczyna się mocno, efektownie i taki pozostaje do końca. Całość jest niezmiernie ciekawie podkręcana przez autora, co sprawia, iż kolejne kartki odwraca się z niecierpliwością czekając, co będzie dalej.
Poza tym doskonale nakreślone śledztwo. Głównego bohatera, detektywa Fawkesa można lubić albo nie. To dosyć ciekawa, momentami kontrowersyjna postać. Jednak jednego mu nie można odmówić. Chodzi o to, iż wykonuje kawał porządnej policyjnej roboty. Dochodzenie, które prowadzi jest takim klasycznym, rodem z dawnych, mistrzowskich kryminałów. I chociażby z tego powodu szczerze zachęcam was do lektury. Osoby lubiące dobre kryminały nie będą się nudzić.
Gorąco zachęcam do lektury wszystkich trzech tomów. Książki Szmaciana lalka, Przynęta także trzymają dobry, wysoki poziom. 

 

piątek, 14 lutego 2020

Walentynki w literaturze, mój subiektywny ranking...

Dzisiaj Walentynki, święto komercyjne, ale miłość rzecz piękna. W większości książek znajdziemy jakiś wątek miłosny. Długo się zastanawiałam, która książka dla mnie jest tą naj jeżeli chodzi o miłość. Wybór był trudny, bo i: Love story, Dama kameliowa, Anna Karenina, Kochanek Lady Chatterley, Wichrowe wzgórza, Lalka, Noce i dnie, Potop, Ogniem i mieczem, powieści Charlesa Martina i Nicolasa Sparksa i wiele innych pozycji.
Jednak po namyśle w moim rankingu zdecydowanie wygrywa...Przeminęło z wiatrem. Margaret Mitchell, pisząc swoją powieść (unieruchomiona po wypadku samochodowym) nie przypuszczała, że tworzy jedno z najbardziej znanych dzieł XX wieku.
Książkę dostałam lata świetlne temu, bo na 15. urodziny:), ale od tej pory jest to moja ulubiona lektura, do której wracałam już kilkakrotnie, a prawie całość znam na pamięć.
Autorka została nagrodzona Nagrodą Pulitzera. Dzięki powieści stała się sławna, ale była autorką 1. dzieła, nic więcej nie napisała. Ale w jej przypadku ilość przełożyła się na jakość. Pisarka ur. się 8 listopada 1900 r. w Atlancie, gdzie przebywała aż do swojej śmierci. Dwukrotna mężatka, kobieta wykształcona. Pisarstwem zajęła się, gdy choroba przykuła ją do łóżka. Jej najsławniejsza powieść Przeminęło z wiatrem powstawała w ciągu dziesięciu lat, a wydana została w roku 1936. W tym samym roku pisarka sprzedała prawa do sfilmowania swojego dzieła za 50 000 dolarów. W późniejszych latach zajmowała się głównie akcjami charytatywnymi, zaangażowała się w ruch afro-amerykański na rzecz praw czarnych w Atlancie, pomagała podczas II wojny światowej w różnych szpitalach. Zginęła 11 sierpnia 1949 r., potrącona przez pijanego taksówkarza. Bardzo żałuję, że autorka tak młodo zmarła. Gdyby żyła dłużej, mogła by stworzyć kolejne, równie wciągające i cudowne powieści.
Tutaj znajdziecie link do Domu Margaret Mitchell, gdzie znajduje się jej muzeum. Dla mnie głównym atutem książki są jej bohaterowie. Scarlett O’Harę poznajemy na samym wstępie i jesteśmy świadkami, tego co dzieje się z bohaterką w ciągu całej powieści. Początkowo jest pannicą pusta, ale i bardzo inteligentna, o wielkim temperamencie; jej życiową dewizą są słowa Pomyślę o tym jutro; juro będę się tym martwić. Scarlett to zdecydowanie moja ulubiona literacka bohaterka, jedna z tych, które na bardzo długo, a często i na zawsze, zostają w pamięci. Mimo ogromu wad polubiłam ją niesamowicie, z całym dobrodziejstwem jej charakteru.
No, a Rhett Butler, od kilkunastu lat to mój ideał mężczyzny. Charakter wspaniały (mimo, że to notoryczny podrywacz, handlarz, przemytnik), męski i jak on kochał Scarlett...Całkowite przeciwieństwo mdłego Ashleya.
Ekranizacja powieści też jest doskonała, z tym, że bardzo żałuję, iż pominięto kilka ważnych wg. mnie wątków. No ale Clark Gable w roli Rhetta...marzenie:)

Jeżeli szukacie miłości, ale wolicie spędzać czas z książką, niż chodzić na dyskoteki, to wreszcie wymyślono coś specjalnie dla was – literackie Walentynki w bibliotece.   Pracownicy Biblioteki Publicznej w Vancouver wpadli na niecodzienny pomysł, który powinien spodobać się wszystkim miłośnikom literatury spragnionym odnalezienia swojej drugiej połówki. Wieczorem, na dzień przez zbliżającymi się Walentynkami, w piwnicy biblioteki wszystkie stoły zostają przykryte obrusami, a w tle gra nastrojowa muzyka. Zainteresowani przychodzą na salę z książką, taką, która najlepiej powie coś o nich samych, chodzą od stolika do stolika, szukając literackiego pokrewieństwa, co w najlepszym razie może przerodzić się w prawdziwą miłość. Aby chronić prywatność, a przy okazji nadać dodatkowy wymiar zabawie, każdy singiel używa książkowego pseudonimu.   Kanadyjska biblioteka już wcześniej skorzystała z pomysłu, robiąc dwie inne imprezy (jedną dla osób heteroseksualnych w wieku od 19 do 35 lat, drugą dla LGBT). Obie cieszyły się ogromną popularnością, dlatego naturalnym krokiem wydało się zorganizowanie w ten sposób Walentynek. Tym razem impreza organizowana jest dla dwóch grup wiekowych – od 35 do 55 lat oraz druga, powyżej 55.

Wspomniałam o Przeminęło z wiatrem...ale są inne piękne dzieła literackie opiewające miłość...
BIBLIA Nie wiem, czy w historii są piękniejsze słowa na opisanie miłości: 
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.   Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.  Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. 

Miłość w Nowym Testamencie związana z wiarą i nadzieją:    Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość - nauczał św. Paweł. 
Odyseja - Homer przedstawia Penelopę - żonę Odysa, króla Itaki, jako wzór, ideał i odwieczny symbol najtrwalszej małżeńskiej miłości oraz bezwzględnej wierności. 
Sztuka kochania - Owidiusz w swym zbiorze wierszy i poematów miłosnych zawiera między innymi żartobliwy podręcznik technik uwodzenia.
Sonety do Laury - Petrarka opisuje nieszczęśliwą miłość do Laury. Zobaczył ją w kościele w Awinionie, kiedy była młodziutką kobietą i przez wiele lat poświęcał jej pełne miłości sonety, idealizował postać wybranki, drobiazgowo analizował przeżycia zakochanego mężczyzny oraz rozważał samą istotę miłości. Pisał o rozdarciu, sprzecznych uczuciach - bólu i radości, cierpieniu i szczęściu przynoszonym przez miłość.
Dzieje Tristana i Izoldy to średniowieczny romans rycerski. Tematem utworu jest niezwykle silna miłość, pełna zarówno w wymiarze duchowym, jak i fizycznym. Miłość Tristana – średniowiecznego rycerza i Izoldy łamie wszystkie bariery. Nie może jej przeszkodzić różna pozycja społeczna kochanków, zasady moralne, obyczajowe, nakazy religijne, nawet rozłączenie, oddalenie kobiety od mężczyzny. Ta miłość to potężna ludzka namiętność, której Tristan i Izolda doświadczają początkowo wbrew swej woli. Nie może się nigdy wypalić, ostatecznie spełnić, trwa wiecznie - nawet po śmierci, o czym świadczy drzewo wyrosłe na wspólnym grobie kochanków. 
Heloiza i Abelard - autentyczna historia miłości francuskiego filozofa i teologa oraz urodziwej Heloizy. Spotkanie ich było naprawdę wyjątkowe. Jeżeli istniały kiedy istoty wzajemnie dla siebie stworzone, to właśnie Heloiza i Abelard. Abelard – 34-letni profesor zakochuje się w swej małoletniej uczennicy Heloizie i potajemnie bierze z nią ślub. W akcie zemsty jej wuj nakazuje wykastrować jej ukochanego. Heloiza udaje się do klasztoru, zaś Abelard zostaje zakonnikiem. Ich miłość trwa jednak nadal, o czym świadczą częściowo zachowane listy. Trumny sławnej pary spoczywały obok siebie do czasów Rewolucji Francuskiej w klasztorze Parakleta. W 1811 r. spoczęły we wspólnym grobie na cmentarzu Pére Lachaise w Paryżu.

 
Romeo i Julia W. Szekspir stworzył najsławniejszą parę kochanków wszech czasów.
Cierpienia młodego Wertera - J.W. Goethe opisuje losy młodego, nadwrażliwego bohatera, nieszczęśliwie zakochanego w narzeczonej swojego przyjaciela, Alberta. Zrozpaczony, znajdując się w sytuacji bez wyjścia popełnia samobójstwo.
Konrad Wallenrod - Adam Mickiewicz opisuje historię  Litwina, który podstępem przeniknął do Zakonu Krzyżackiego, by stanąć na jego czele. Bohater poświęca własne szczęście i miłość do kobiety, by bronić ojczyzny. Wzajemna miłość Konrada i Aldony sprawia, że gdy Wallenrod popełnia samobójstwo, jego kochanka ginie w wieży wydając ostatni krzyk.
Pan Tadeusz - Adam Mickiewicz wspomina życiową tragedię Jacka Soplicy - miłość do córki  Horeszki, Ewy, której ręki ojciec-magnat odmówił pewnemu siebie szlachcicowi, podając mu czarną polewkę. Jacek zabił Stolnika i opuścił kraj. Nigdy nie pokochał innej kobiety, został zakonnikiem oddanym sprawie narodowej. Przykładem szczęśliwej miłości jest związek Tadeusza i Zosi. 
Lalka - Bolesław Prus stworzył jeden z największych w polskiej literaturze romansów, opisując nieszczęśliwą miłość Stanisława Wokulskiego do Izabeli Łęckiej. Kocham zarówno książkę, jak i film. Jak ja nie znoszę Izabeli...
Noce i dnie, Barbara całe życie wspomina niespełnioną, romantyczną miłość do hrabiego Tolibowskiego. Jednak jej życiowym partnerem, na dobre i złe, zostaje Bogumił Niechcic.  Nad Niemnem - Eliza Orzeszkowa przedstawia idealną miłość. Różnice stanowe nie stanowią przeszkody w zawarciu małżeństwa.  
Trylogia - Henryka Sienkiewicz, aż kipi od miłości (i tej do ojczyzny i do płci przeciwnej:)) w każdej z powieści umieścił wątek miłosny, pomiędzy rycerzem, a szlachcianką. W „Ogniem i mieczem” Jan Skrzetuski pojął pannę Helenę Kurcewiczównę, w „Potopie” parą zakochanych są Andrzej Kmicic i Oleńka Billewiczówna, zaś w „Panu Wołodyjowskim” - Michał Wołodyjowski i „Hajduczek” – Barbara Jeziorkowska. Ostatni ze związków skończył się tragicznie, ponieważ pan Michał wysadził Kamieniec w powietrze, poświęcając swoje życie.
Ludzie bezdomni - Stefan Żeromski przedstawia doktora Judyma, który świadomie rezygnuje z miłości. Uważa, że nie może sam być szczęśliwy, gdy dookoła widać ludzką nędzę, egoizm i obojętność.
Niezapomniane i ponadczasowe Wichrowe wzgórza.

Anna Karenina - Lew Tołstoj ukazuje destrukcyjną miłość Anny do Aleksego Wrońskiego. Zakochana opuszcza męża by połączyć się z ukochanym. Ich miłość nie jest jednak spełniona. I jakże tragiczny finał... 
Granica - Zofii Nałkowskiej ukazuje miłość Zenona i Elżbiety, która najprawdopodobniej  byłaby uczuciem wyjątkowym, gdyby nie romans Zenona i Justyny.
To moja subiektywna lista. Jeżeli uważacie, że jakiś tytuł należy dodać, wpisujcie proszę w komentarzach:) 

czwartek, 13 lutego 2020

Między pragnieniami - Anna Bednarska

Wydawnictwo Novares, Moja ocena 4/6
Troje współlokatorów, Natalia, Nina i Remigiusz, którzy zamieszkali ze sobą w trakcie studiów. Siedem lat póżniej nadal razem mieszkają. Każde z nich zajęte swoimi sprawami, marzeniami, swoim życiem, własnymi celami. Razem mieszkają, ale są dla siebie obcy. Tak, po siedmiu latach współzamieszkiwania bardzo niewiele o sobie wiedzą. 
Pewnego dnia dołącza do nich ten czwarty. Osoba z zewnątrz, która zmieni wszystko. Tylko czy to wszystkim wyjdzie na zdrowie? Co okaże się prawdą? Czy naprawdę tak niewiele ich łączy?
Czy starczy im odwagi, by stanąć twarzą w twarz z przeszłością?
Bednarska napisała niezłą, wciągającą powieść.
Nie ukrywam jednak. Pierwsze ok. 100 stron było trudne. W początkowej części autorka ma spory chaos. Stara się bowiem zaprezentować losy, obraz wszystkich członków tej swoistej grupy współzamieszkiwaczy, ukazać ich perypetie, losy, marzenia, opinie. Zamiast zrobić to stopniowo, konsekwentnie, bohater po bohaterze, wprowadza misz masz, chaos, chęć ukazania wszystkie od razu. Tak się nie da. 
W dalszej części książki wszystko się wygładza, porządkuje i lektura jest sporą przyjemnością.
Ciekawie ukazane są relacje pomiędzy współlokatorami. Razem mieszkają od siedmiu lat. To dosyć długo. Wspólne zamieszkiwanie wymusza pewną, choćby szczątkową bliskość. Jak to możliwe, że oni  praktycznie nic o sobie nie wiedzą, wręcz przemykają obok siebie. Sporadycznie i w niewielkim  stopniu któreś z nich otwiera się przed pozostałymi.
Poza tym króluje samotność, wyobcowanie, pęd za swoimi sprawami. Każde żyje we własnym świecie, każde otoczone jest swoimi lękami, niewielkimi radościami.
Obraz tej trójki osób jest dla mnie kwintesencją tego, co dzieje się z naszym społeczeństwem. Rzadko gdzie ma miejsce bliskość, znajomość, serdeczność, życie, jakie było normą 20-30-40 lat temu. Ludzie się zmienili, rzeczywistość się zmieniła. Ale czy tak da się żyć na dłuższą metę?
Poza tym autorka porusza wiele innych, ważnych tematów, tych które gnębią przede wszystkim młodych ludzi, ale nie tylko. Kilka kwestii mocno zaakcentowanych w treści jest ponadczasowych.
Mimo początkowego chaosu polecam wam tę książkę. Kawał niezłej, mocno ukierunkowanej na ludzi i otaczający nas świat prozy. Gdy przebrniecie przez początkowy chaos będzie się dobrze, ba momentami nawet bardzo dobrze czytało. Polecam.
 

wtorek, 11 lutego 2020

Zadra - Robert Małecki

Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
Lubię książki Roberta Małeckiego. Zapewniają kilka godzin dobrej, inteligentnej, ciekawej rozrywki.
Ponownie mamy do czynienia z bardzo dobrym kryminałem i powieścią społeczno-obyczajową w jednym.  Głównym bohaterem jest policjant z wieloletnim stażem, Bernard Gross, który żyje i pracuje zgodnie ze stwierdzeniem...Psem nie zostajesz wtedy, gdy zakładasz mundur. Psem zostajesz, nasiąkając złością na wyrządzone zło, gdy w dobrym człowieku wyczuwasz skazę.
Gross ma wyjątkowy talent, dar, nawet jak na policjanta. Do tego jest pracowity i bezkompromisowy. W pracy odnosi kolejne sukcesy, a w życiu prywatnym kolejne porażki.  Małeckiemu udało się bardzo dobrze sportretować steranego życiem gliniarza, po przejściach, z wielkim bagażem porażek i trudów do udźwignięcia.
Tym razem Gross bada sprawę tajemniczego zaginięcia pary studentów. Policjant krok po kroku bada sprawę, wnika w fakty, relacje dotyczące rodzin obojga młodych ludzi. 
Im głębiej i dokładniej będzie szukał, wnikał, tym więcej bólu, cierpienia, ran, traumatycznych zdarzeń odnajdzie. Jednak czy mają one coś wspólnego z zaginięciem studentów? Czy prawda o skłóconych członkach obu rodzin naprowadzi śledczego na właściwy trop?

Zadra to 3. tom z serii o komisarzu Grossie, ale też najlepszy i najbardziej mroczny ze wszystkich. Wszystko co znajdziecie w poprzednich tomach, w tym jest skumulowane i podniesione do entej potęgi. 
Ta atmosfera, zagadka i sam Gross, który jest niezwykle ciekawą postacią, wciągają już od pierwszej strony. Całość przykuwa tym bardziej, iż to co zostanie przez policjanta odkryte nie pozostanie bez wpływu na jego własne życie.
Zadra to bardzo dobry, klimatyczny, obezwładniający mroczną atmosferą kryminał  Do tego jest to doskonałe studium ludzkich charakterów, zachowań. Ciekawe, pouczające, zmuszające do kilku przemyśleń. 
W książce nie ma żadnej masakry ala amerykański thriller, nie ma rozlewu krwi, strzelaniny, błyskawicznej akcji. Jest za to doskonale ukazane dochodzenie, które krok po kroku prowadzi nas do finału i jest portret porządnego człowieka, który ma wyjątkowo pod górę i do którego co i rusz wracają demony.
Czyta się doskonale. Gorąco polecam i niecierpliwie czekam na kolejny tom przygód Bernarda Grossa.

poniedziałek, 10 lutego 2020

Spotkanie z Anną Rosłoniec...

Spotkanie odbędzie się 13.02.2020 r. o godz. 18.00 w salonie EMPIK JUNIOR 
(Marszałkowska 116/122, 00-017 Warszawa).

Styczeń 1939 roku. Zorza, agentka polskiego wywiadu, legendarnej „Dwójki”, dostaje zadanie przetransportowania wraz z partnerem ściśle tajnej, śmiercionośnej broni chemicznej o kryptonimie S-10 w bezpieczne miejsce. Akcja przybiera niespodziewany obrót, a Zorza i walizka z bronią giną bez śladu. Wszystko wskazuje na to, że wykradła broń dla Sowietów.
Styczeń 2017 roku. Historyk, Piotr Wilczyński, zbiera materiały do książki na temat „Dwójki”. Trafia na ślady świadczące o tym, że największa zdrada w historii polskiego wywiadu nie była tym, czym sądzono.  
Co tak naprawdę wydarzyło się w styczniu 1939 roku? Co stało się z S-10? Czy Wilczyńskiemu uda się odpowiedzieć na te pytania? Czy uda mu się odnaleźć zaginioną broń? Czy może ubiegnie go w tym Patria - radykalna organizacja marząca o zamachu, który wstrząsnąłby polskim społeczeństwem?



niedziela, 9 lutego 2020

Dopóki śmierć nas nie rozłączy - JoAnn Chaney

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 3-/6
Zapowiadała się niezła, wciągająca i ciekawie skonstruowana lektura. 
Naprzemiennie prowadzona, tocząca się na dwóch płaszczyznach czasowych narracja.
Jeden wątek toczy się w 1995 roku, drugi współcześnie.
W pierwszym okresie mamy Matta i jego pierwszą żonę. Para ma poważne problemy, które kończą się dramatem. 
W drugim wątku ponownie spotykamy Matta. Męźczyzna ma już drugą żonę, a w zasadzie miał, bo jest podejrzany o jej zabójstwo.
Historie opowiedziane są z trzech perspektyw: męża, detektywów i żony. Dzięki temu historie możemy zobaczyć z różnych perspektyw. każda z postaci ma swój punkt widzenia, wysnuwa swoje wnioski, podejmuje ciekawe decyzje. Oba wątki toczą się równolegle, są dobrze prowadzone. 
I wszystko byłoby ok. Wyszłaby z tego może nie rewelacyjna, ale niezła lektura. Z tym, że autorka uparła się żeby z całości zrobić kryminał. I to był poważny błąd.
Książkę czytało mi się dosyć dobrze do momentu (który nastąpił mniej więcej w jej połowie), gdy zgadłam kto zabił. Sami przyznacie, że w kryminałach nie ma nic gorsze. Spalone zakończenie, zero elementu zaskoczenia. Dramat po prostu.
Do tego doszły lekkie, ale zawsze sugestie autorki odnośnie zakończenia. 
Doczytałam książkę do końca. I rzeczywiście, zakończenie dokładnie takiej, jak to od początku podpowiada pisarka.  
Na minus zasługują także starania autorki odnośnie wykreowania psychopatycznych sylwetek niektórych bohaterów. Zupełnie jej to nie wyszło. Im bardziej stara się dodać postaci wynaturzonych cech, tym większe kuriozum jej wychodzi.
Pomysł na fabułę, na jej prowadzenie był bardzo dobry, ciekawy. Gdyby autorka nie uparła się, żeby czytelnikowi wskazać za dużo. Ehhh szkoda potencjału. Bo obie historie spięte jedną, ciekawą klamrą, miały naprawdę spory potencjał. Szkoda, że tak wyszło. 
Ja wiem, że gusta są różne i zgodnie ze starym powiedzeniem o nich się nie dyskutuje. Jednak niezmiernie mnie dziwią wysokie noty dotyczące tej książki. Czy czytelnikom naprawdę nie przeszkadza zdradzenie jednego z najważniejszych w kryminałach elementów, brak zakończenia? Jestem zdumiona.
Nie zachęcam was do tej lektury, ani jej wam nie odradzam. Sami musicie podjąć decyzję.

piątek, 7 lutego 2020

Nieostrożna miłość - Peter Robinson

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 3/6
Nieostrożna miłość to 25. tom przygód inspektora Banksa.
Ale bez obaw, każdy tom można czytać niezależnie od siebie. I chociaż w kolejnych częściach oprócz zagadki kryminalnej śledzimy także prywatne perypetie bohatera, to i tak bez znajomości wcześniejszych części cyklu dacie sobie radę. Autor licznymi nawiązaniami do przeszłości daje szansę na komfortową lekturę każdemu czytelnikowi.

Wcześniej czytane tomy oceniałam wysoko. Każdy z nich trzymał doskonały poziom. Z Nieostrożną miłością jest jednak inaczej. 
To zdecydowanie najsłabszy tom całej serii. 
Samo założenie jest dobre. Mocna intryga, trup ściele się gęsto. 
Fabuła (zarówno wątki główne, jak i poboczne) jest misternie skonstruowana.
Na zdecydowany plus zasługują liczne opisy życia angielskiego miasta i miasteczka. Są one sporym atutem książki.

W tym tomie dochodzą także różnorodne, często melancholijne dywagacje inspektora Banksa dot. otaczającej go rzeczywistości i życia tak w ogóle. Jak nic nasz główny bohater przechodzi kryzys wieku średniego. Trochę to irytuje, ale z drugiej strony niektóre rozmyślania i wnioski są ciekawe. 
Ilością nakreślonych szczegółów, dosyć powolnym tempem akcji, klasycznie prowadzonym dochodzeniem Robinson nawiązuje do najlepszych, klasycznych, angielskich kryminałów. 

I niby wszystko by było ok, gdyby nie fakt, iż nieomal od samego początku potrafiłam zgadnąć, kto zabił. Nie ma chyba nic gorszego w kryminałach. 
Ok, gdyby to miało jakieś uzasadnienie np. w przedstawieniu tła psychologicznego, genezy zbrodni. Tu nic takiego nie ma. Jest za to spalona część dochodzenia. Jest znany zabójca, co w przypadku kryminału jest po prostu dramatem.
Wszystko poza tym nawiązuje do klasycznych kryminałów, tylko te wszystkie wskazówki podpowiadające kto jest sprawcą. Koszmar.
Jeżeli skupimy się na tej książce, jako na pozycji psychologiczno-obyczajowej z delikatnym wątkiem kryminalnym, lektura będzie sporą przyjemnością.
Jeżeli z kolei podejdziecie do Nieostrożnej miłości jak do kryminału (ja tak zrobiłam), po prostu szkoda czasu na lekturę. Wybór należy do was. Zachęcam dodatkowo do sięgnięcia po wcześniejsze tomy serii. Doskonałe kryminały.

środa, 5 lutego 2020

Lisy. Historia miłości i odrazy - Lucy Jones

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Kolejna dobrze napisana, bardzo ciekawa przyrodnicza książka w ofercie Wydawnictwa Marginesy. 
Lisy zna każdy. Te zwierzęta kojarzą się przede wszystkim z tak charakterystycznymi cechami, jak:  smukła ognista sylwetka, gruba kita z białą końcówką i dzikie, ale przenikliwie inteligentne oczy oraz powiedzeniem, że to chytre zwierze. 
Tym, co dodatkowo wyróżnia lisa jest fakt, iż potrafi on zjeść niemal wszystko (poluje na gryzonie, zające, wydry i ptaki, wyjada jaja z gniazd, nie pogardzi dżdżownicami, padliną ani owadami, a jesienią zdarza mu się przejść na dietę owocową) i zasiedlić niemal każde terytorium – od Afryki aż po krąg polarny.
Przed rozpoczęciem lektury miałam bardzo mgliste, sztampowe, często niesprawiedliwe pojęcie o tym, jakie to zwierzęta, czym się charakteryzują, jaki jest ich tryb życia. 
Lucy Jones swoją opowieścią zdecydowanie zwiększyła moja wiedzę, ale i rozbudziła ciekawość oraz sympatię do tych niebanalnych zwierząt. 
Książa jest skarbnicą wiedzy o lisach, otaczającym ich świecie. Autorka przytacza ogrom informacji (nie tylko tych przyrodniczych, czy naukowych), obala wiele mitów, uczy, tłumaczy, zaciekawia, wręcz porywa. 
Wszystko to zaserwowane w arcyciekawy, momentami porywający sposób. Dzięki temu książkę czyta się z wielką przyjemnością. Przyznam się, iż biorąc pod uwagę język autorki, jej dociekliwość liczę, iż wkrótce zostaną wydane kolejne książki badaczki.
Tym, co od razu rzuca się w oczy jest duża wiedza Jones, sympatia do lisów oraz ogromne zaangażowanie w napisanie książki, zgromadzenie materiału. Musiała przebrnąć przez ogromną porcję wiadomości, materiałów z najróżniejszych dziedzin, zoologii, socjologii i wielu innych. W treści znajdziemy odniesienia nie tylko do zoologii i nauk pokrewnych, ale także np. dawnych wierzeń, obrządków, literatury. Jones potraktowała lisy dogłębnie i kompleksowo.
Książkę polecam wszystkim, bez wyjątku. Jestem przekonana, iż każdy znajdzie w niej coś ciekawego. Nieistotne czy interesujesz się przyrodą, ekologią, wierzeniami, mitami, a nawet prawem, Lisy. Historia miłości i odrazy z pewnością cię wciągną. Ilość i gatunek zagadnień poruszanych przez autorkę jest ogromny, różnorodny i niezwykle ciekawy. 
Warto dać tej niepozornej książce szansę, warto poznać lisy. Niezwykła książka, niezwykłe zwierzęta. 
O tym, jak doskonała jest to książka może świadczyć fakt, iż Lucy Jones otrzymała za nią nagrodę Roger Deakin Society of Authors.
Warto też zajrzeć na blog autorki. Prowadzi ona stronę Wildlife Daily.


sobota, 1 lutego 2020

Boznańska. Non finito - Angelika Kuźniak

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Książki Angeliki Kuźniak znam chociażby z biografii, mistrzowskich tak na marginesie, Papuszy czy Stryjeńskiej.Obie mnie zachwyciły.
Sięgając po biografię Boznańskiej wiedziałam, że będzie to uczta. 
I nie zawiodłam się.
Bohaterka książki, Olga Helena Karolina Boznańska herbu Nowina to  polska malarka, portrecistka, przedstawicielka modernizmu. Przez trzydzieści lat malowała w pracowni przy Boulevard Montparnasse. Tworzyła dzieła unikalne, niezwykłe.
Osoba wyjątkowa. Postać niezwykła. Równie wyjątkowa jest książka o niej.
Pierwszym, co rzuca się w oczy jest wnikliwość z jaką autorka opracowała, prześledziła życie zarówno prywatne, jak i twórczość swojej bohaterki. Ze wszech miar jest to biografia niezwykła, dogłębna, wnikliwa i pasjonująca.  
Jej Boznańska to postać wyjątkowa, wyjątkowa, genialna, złożona i świadoma swojej niezwykłości. To także osoba, która, jak mało kto dla swojej największej pasji, sztuki gotowa była poświęcić absolutnie wszystko.
Tworzone przez nią portrety niepokoją, fascynują, intrygują i obnażają dusze portretowanego. To samo Kuźniak zrobiła z Boznańską. Nadal zachodzę w głowę, jak jej się to udało. Z pewnością przyczyniła się do tego otwartość z jaką pisarka podchodzi do wielu faktów z życia swojej bohaterki. Kuźniak stawia tezy, podsuwa tropy, ale w wielu miejscach rozwiązania brak, domysły, pozostawienie całości w zawieszeniu, pewien niedosyt zmuszający do myślenia, pobudzający dalszą ciekawość, pozostawiający Boznańską jeszcze bardziej intrygującą.
Niezwykłe życie twórczość bohaterki autorka książki ukazała na tle zawirowań (tych mniejszych i większych) ówczesnej historii. A działo się za jej życia, działo. Boznańska urodziła się w 1865 roku, zmarła w 1940. Czas dwóch wojen, rewolucji, bitew, walk, przemian. To wszystko Kuźniak doskonale wplotła w opowieść o niezwykłej artystce.
Dodatkiem są długie fragmenty czasami bardzo osobistej korespondencji.
Całość napisana pięknym językiem. Czyta się wyśmienicie, z wielką przyjemnością. Z żalem odkłada się na półkę. Polecam.