piątek, 30 października 2020

Dolina - Bernard Minier

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6

Kolejne spotkanie z komisarzem Servazem, który obecnie jest zawieszony i to zawieszenie niesłychanie komplikuje mu życie..
Kawał porządnego, dokładnie w stylu Miniera kryminału z niezwykle realistyczną fabułą.
Tym razem do serii makabrycznych morderstw dochodzi w odciętej od świata dolinie w Pirenejach.
Zawieszony Servaz znajduje się w tym miejscu z zupełnie innego powodu niż seria zabójstw. Jednak, gdy już się znalazł w okolicy, musi, po prostu musi dołączyć do dochodzenia. No i zaczyna się.....
Minier po raz kolejny napisał dobry, mocny, trzymający w napięciu kryminał. Dodatkowo nieomal przez całą książkę wodzi czytelnika za przysłowiowy nos Robi to umiejętnie, irytując, wkurzając i sprawiając, iż zła, że znowu się dałam nabrać, miałam ochotę rzucić książką w kąt.
Dolina jest samodzielną całością mimo, iż wiele w niej nawiązań do wcześniejszych książek z Servazem w roli głównej. Sporo w fabule postaci znanych z innych książek Miniera, jak np. bardzo realistyczny duch Hirtmanna , dwie wyjątkowe kobiety - Marianne, Irène Ziegler oraz wiele innych postaci. Jednak autor nie bazuje tylko na reliktach przeszłości, na znanych nam postaciach. Do fabuły wprowadza kilkoro bardzo ciekawych bohaterów.
Razem postaci tworzą iście wybuchową mieszankę.
Okropne, zrytualizowane zabójstwa, doskonale nakreśleni bohaterowie, wodzenie za przysłowiowy nos. Do tego kilka bardzo ciekawych acz fałszywych tropów i umiejętnie podkręcana fabuła zostały przez Miniera doskonale okraszone wyjątkowymi, majestatycznymi i niezwykle plastycznymi, działającymi na wyobrażnię opisami górskich scenerii. Do tego garstka opisów ukrytego w górskiej scenerii, ponurego klasztoru i wszechogarniający mrok, który zdaje się oblepiać czytelnika.
Całość zręcznie wymieszana tworzy lekturę, od której trudno się oderwać. Minier po raz kolejny mnie nie zawiódł. Dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam - świetną, mistrzowsko napisaną książkę.

wtorek, 27 października 2020

Antonia. Na Podlasiu - Agnieszka Panasiuk

Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 4/6
Antonia to 1. tom cyklu Na Podlasiu. Kolejne tomy serii ukażą się w przyszłym roku. Będą to losy innych bohaterek, Cecylii i Aleksandry.
Jest rok 1869. Główna bohaterka książki, tytułowa Antonia Gillard traci posadę nauczycielki na pensji dla dziewcząt. Los i uwarunkowania zmuszają ją do opuszczenia Warszawy. Kobita podejmuje pracę guwernantki w domu rosyjskiego urzędnika w Białej na Podlasiu.
Antonia szybko przyzwyczaja się do nowego otoczenia, cieszy ją nowa praca. Jednak los znowu nie jest dla niej łaskawy. Na skutek intryg traci prace. Znajduje kolejną posadę. Mieści się ona we Franopolu. Antonia
zostaje damą do towarzystwa hrabiny Stefanii.
Tak rozpoczyna się przygoda bohaterki, wstęp młodej kobiety na wielkie salony, podróże, bywanie wśród ludzi, do których normalnie nie miała dostępu, poznanie innego środowiska niż jej własne.
Antonia podróżuje jako dama do towarzystwa swojej pani. Za sprawą tych podróży dziewczyna poznaje ludzi, obyczaje, zamki, pałace, wsie i miasteczka. Śledzimy jej podróże, wnikamy w ten świat, poznajemy go i niejednokrotnie bardzo się dziwimy.
Autorka ciekawie opisuje życie bohaterki, zmiany jakie w nim zachodzą, przenikanie się tak różnych światów, wnioski jakie wysnuwa z tego młoda kobieta. Wszystko to okraszone jest licznymi opisami zwyczajów, religijnych obrzędów, kuchni, guseł i zabobonów z terenów Podlasia. Opisy te, wydarzenia które stają się dniem powszednim Antoni, zdecydowanie ubarwiają lekturę, są ciekawe, dla wielu czytelników będą spora nowością. Od razu rzuca się w oczy, iż autorka musiała zadać sobie sporo trudu żeby zgromadzić tak duży materiał kulturowy, obyczajowy, etnograficzny.
Dodatkiem, który zaciekawia jest tajemnica i kilka niezłych wątków historycznych.
Warto zwrócić też uwagę na swoisty wątek edukacyjny, na rolę edukacji, patriotyzmu, na to co niesie ze sobą pomiędzy wierszami Antonia.
Całość jest ciekawie prowadzona, dobrze napisana. lektura zapewnia kilka godzin dobrej rozrywki. Chociaż nie ukrywam, Antonia nie jest książką, która na długo zapada w pamięć. Ot ciekawe, dobrze skonstruowane, zapewniające miłą rozrywkę czytadło, o którym zapomni się w kilka dni po jego przeczytaniu. Warto jednak po tę książkę sięgnąć. Jeżeli szukacie lekkiej, dobrze skrojonej lektury, inteligentnej lektury będziecie zadowoleni.

poniedziałek, 26 października 2020

Wszystko będzie dobrze - Ewa Maja Maćkowiak


Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 5/6
Pełna ciepła, świetnie napisana książka. Idealna lektura na jesienne, zimowe popołudnie. Autorka zręcznie kreśli swoje bohaterki, Honoratę, która z oddaniem pracuje w ośrodku pomocy społecznej i Arletę, która jest pewna, iż poślubia księcia z bajki i teraz już wszystko będzie cudownie.
Jak niedaleka przyszłość i Nowy Rok pokażą, nic nie jest w życiu pewne, nic nie jest takim, jakim się wydaje być, a to co do tej pory mniej ważne wysuwa się na plan pierwszy. Realizuje się także to o czym obie przyjaciółki były pewne, iż jest niemożliwe.
Honorata i Arleta znają się z domu dziecka. Czy pobyt w potocznie zwanym bidulem miejscu zahartował je na całe życie? Czy ich przyjażń z tego miejsca rzeczywiście jest tak silna?
Nowy Rok, w który obie bohaterki wchodzą z uśmiechem, pewnością dobrych zmian. Skatowana przez męża Arleta trafia do szpitala. Rany na ciele się goją, rany na duszy wręcz przeciwnie. Na szczęście na jej drodze stają mądre, pomocne kobiety i ktoś jeszcze...
Z kolei Honorata pragnąca jak niczego bliskości, dobrego słowa, ciepła rodzinnego domu, pomocną dłoń znajduje w osobie swojej podopiecznej. Znajomość i przyjażń ze starszą panią jest jej potrzebna niczym tlen, jest dla niej swoistym psychicznym zbawieniem.
Autorka bardzo ciekawie opowiada rok z życia przyjaciółek, ukazuje to co było przedtem, co je ukształtowało na takie, a nie inne osoby.
Fabuła realna, prawdziwa, można by sądzić, iż oparta na faktach. Nawet jeżeli bohaterki są fikcyjne, to jest mnóstwo takich Arlet, ofiar damskich bokserów i Honorat, samotnych, poświęconych pracy, marzących o rodzinie. Jestem pewna, iż wiele z nas, czytelniczek tej książki odnajdzie w fabule ułamki lub większa całość swoich losów, a w postaciach bohaterek zobaczy siebie lub kogoś bliskiego.
Ta książka to taki balsam na duszę. Pięknie ukazuje zmienne koleje losu, to, iż wszystko może się zmienić w mgnieniu oka, że nic ani szczęście ani nieszczęście nie są nam dane raz na zawsze.
Wspaniale ukazana jest potęga nadziei, kobiecej przyjaźni, moc dobra. Polecam.


niedziela, 25 października 2020

Nikt nie wie, że tu jesteś - Nicoletta Giampietro

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 4/6
Środek II wojny światowej, 1942 rok. 12-letni Lorenzo zostaje wysłany do Sieny do swojej ciotki. Ma u niej mieszkać do zakończenia wojny. Tajemnicze miasto kusi chłopca. Uwielbienie dla sieneńskich zaułków miesza się w nastolatku z uwielbieniem dla Mussoliniego. Pewnego dnia Lorenzo poznaje Franca, miejscowego chłopca, który myśli tak jak on, równie jak on wielbi duce i wszystko co z nim związane. Oczywiście obaj nastolatkowie wierzą w zwycięstwo Włoch. Łączy ich także pogarda dla wszystkiego, co żydowskie.
Ich bezgraniczne oddanie dla sprawy zaczyna się kruszyć, gdy spotykają Daniele, żydowskiego chłopca. Wtedy okazuje się, iż sprawy uważane za pewnik, wzór, ideał, drogowskaz w życiu wcale takimi nie są, a ci uważani za złych są zupełnie inni.
To początek całej fabuły. Pewnego dnia Niemcy zajmują Sienę i zaczynają deportować Żydów. Co stanie się z Daniele? Co zrobią chłopcy? Czy obaj coś zrobią? A może jeden z nich okaże się tym dobrym, a drugi złym?
Świetna fabuła, bardzo ciekawa, poruszająca. Gdyby była odpowiednio pociągnięta byłaby rewelacyjną książką. Nie twierdzę, że jest to zła lektura. Jest po prostu przeciętna, bardzo przeciętna. Mimo poruszającego tematu, chwytliwych i ponadczasowych kwestii, Giampietro napisała książkę bardzo przeciętną, niczym się nie wyróżniającą.
Owszem, Nikt nie wie.... wciąga w trakcie lektury, czyta się ją z przyjemnością. Jednak to także pozycja, o której, tuż po odłożeniu na półkę, bardzo szybko się zapomni. Po prostu kolejne, niezłe, wciągające czytadło.
Niby nic w tym złego, ale od książek o II wojnie światowej, holokauście, a dodatkowo poruszającej kwestie etyczne oczekuję czegoś więcej. Takie książki mają swoista misję, z której autorka niezbyt się wywiązała. Zmarnowany potencjał, szkoda.
Niemniej nie odradzam wam tej lektury. Ciekawa, niezła. Można przy niej spędzić kilka miłych godzin. Po prostu nie oczekujcie po tej książce zbyt wiele.

sobota, 24 października 2020

Ostatni wyrok - Bartosz Lech Grykowski

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5/6

Dobry, mocny kryminał. Polecam. Akcja współczesna i bardzo realna.
Warszawa 2016 rok. W toalecie sądu okręgowego zostaje znalezione ciało zamordowanej sędzi Anety Kowalczyk. Sprawę dostaje do prowadzenia prokuratorski karierowicz Tomasz Wilczur. Dla niego liczą się tylko statystyki i szybkie skazanie winnego, anie rzetelnie prowadzone dochodzenie.
Wilczur bardzo szybko, wręcz błyskawicznie znajduje sprawcę, oskarża go i nie zważając na nic doprowadza do procesu. Wydaje mu się, ba jest przekonany, iż to będzie kolejna wygrana sprawa w jego karierze.
Na jego nieszczęście obrony oskarżonego podejmuje się świetny prawnik Artur Wieloszewski. Zapowiada się walka. Będzie ona miała miejsce nie tylko pomiędzy prokuratorem, a obrońcą, ale także obrońcą, a oskarżonym. Bowiem oskarżony uparcie milczy. Nie chce nic powiedzieć, odmawia składania wyjaśnień. Cop nim powoduje?
Bardzo szybko okazuje się, że sprawa wcale nie jest taka prosta, a trop prowadzi do niezwykle ważnych osób. Uparty obrońca dociera do brudnych urzędniczych interesów i spraw, o których niejedna rodzina wolałaby milczeć. A to dopiero początek. Intryga zatacza bowiem coraz szersze koła.
Tak, jak napisałam, bardzo realny, świetnie napisany kryminał. Grykowski zręcznie utkał całą intrygę, konsekwentnie ją prowadzi krok po kroku prezentując kolejne jej fragmenty.
Bazując na urywkach otaczającej nas rzeczywistości stworzył książkę, która porywa już od pierwszych stron i zapewnia bardzo ciekawą i inteligentną lekturę.
Co istotne, mimo sporej ilości wątków pobocznych, skomplikowanych powiązań i uwarunkowań, autor wszystko dobrze i konsekwentnie prowadzi do końca, wyjaśnia, nic mu się nie gubi, nie umyka, co niestety jest cechą zbyt wielu autorów.
Ludzkie dramaty z urzędniczymi machlojkami, miliardowymi interesami, sprawami, o których co jakiś czas słyszymy w tv plus garść dodatkowych wątków, to przepis na dobrą lekturę. Polecam. Ostatni wyrok zdecydowanie warto przeczytać.

czwartek, 22 października 2020

Latawce - Romain Gary

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 6/6
Romain Gary, pisarz ze wszech miar wyjątkowy w Latawcach zaskakuje. Opowiada nam historię wyjątkową, z niezwykle poruszającą fabułą, wielowątkową, jak na czasy kiedy powstała- unikalną.
To wspaniale opowiedziana historia wyjątkowej miłości Ludo i Lili. Znajdujemy się w Normandii. On pochodzi z nizin społecznych, a jego ukochana jest polską arystokratką. Dzieli ich wszystko. Połączy miłość silniejsza niż cokolwiek innego. Związek bardzo młodych ludzi był w zasadzie niemożliwy. Wiele przeszkód stanęło na ich drodze. Min. ta największa, wybuch II wojny światowej. Każde z bohaterów rozpoczyna swoją wojenną walkę. Ludo i Lili zostają rozdzielni. On żyje marzeniami o ponownym spotkaniu z ukochaną. To dopiero początek tej wspaniałej historii, która, jestem tego przekonana, porwie i zaskoczy każdego.
Gary, pisarz ze wszech miar wyjątkowy, stworzył wspaniałą, szkatułkową, dopracowaną w każdym calu opowieść, w której miłość dwojga ludzi jest pretekstem do ukazania czegoś więcej.
Tym, co wysuwa się na plan pierwszy są wspaniale nakreślone sylwetki bohaterów. I chodzi nie tylko o dwójkę głównych bohaterów. Każda z postaci, nawet ta drugoplanowa, czy pojawiająca się w opowieści przez moment, jest bardzo starannie, wręcz drobiazgowo opracowana, świetnie nakreślona, genialnie wpleciona w całą historię.
Drugą rzucająca się w oczy kwestią jest postawienie kolejnych bohaterów przed dramatycznymi wyborami, w ekstremalnych sytuacjach i ukazanie ich rozterek, walki ze sobą, światem, trudnych wyborów. Autor wspaniale prezentuje decyzje jednostek na tle wielkiej historii, w niezwykle trudnych okolicznościach. Nie wszystkie decyzje przypadną czytelnikowi do gustu, nie każda będzie zrozumiała. Jednak od lektury nie będzie można się oderwać.
To bardzo emocjonalna powieść. Mnóstwo w niej najrozmaitszych uczuć. Począwszy od miłości, nadziei, przyjażni, radości poprzez smutek, gorycz, niewiarę. Sporo w niej także gorzkich, życiowych refleksji.
Na uwagę zasługuje także ciekawie zastosowana narracja w 1 osobie.
Wciągająca, poruszająca, chwytająca za serce, a dodatkowo ponadczasowa i niezwykle mądra opowieść. Zachęcam do lektury.
Pisarz nazywany kameleonem literatury stworzył kolejną wyjątkową powieść.

poniedziałek, 19 października 2020

Cuda są możliwe - Emilia Litwinko



Wydawnictwo eSPe, Moja ocena 5,5/6
Rewelacyjna, zadziwiająco rewelacyjna powieść, która poruszy chyba każde serce.
W trakcie lektury wielokrotnie dziękowałam opatrzności, iż mam zdrowe dzieci, nie jestem i nigdy nie byłam na miejscu bohaterki.
Cuda są możliwe to niezwykle emocjonalna i wielobarwna opowieść. Młoda, w miarę beztrosko dotąd żyjąca kobieta, szczęśliwa matka jednego dziecka, oczekuje przyjścia na świat drugiego dziecka.Mimo, iż nie ma koło niej męża, wszystko zapowiada się dobrze.
Jednak tuż po porodzie okazuje się, że nic nie jest takim, jakim miało być. Malutki, nowo narodzony chłopczyk jest w ciężkim stanie, ledwo żyje.
Choroba drugiego dziecka, pojawiające się problemy ze starszym dzieckiem, brak wsparcia męża, brak wsparcia rodziców czy innej rodziny. Kobieta zostawiona w pustce z piętrzącymi się w tempie lawinowym problemami. Jednak opatrzność, los, dobre duchy czuwają nad bohaterką. Na jej drodze staną ludzie, którzy jej pomogą. Nadal nic nie będzie idealnie proste, ale dużo łatwiejsze.
Autorka w niezwykle ciekawy i poruszający sposób połączyła w jednej historii wiele ludzkich dramatów. Niektórym może się to wydawać przesadzone. Ot zbytnie skumulowanie dramatów. Jednak ja tak nie uważam. Często bywa tak, iż na jednego człowieka spada dużo, bardzo dużo nieszczęść, mniejszych i większych dramatów. Tak czasami jest, iż jeden człowiek jest bardzo doświadczonych przez los.
Ta historia porusza, autorka zręcznie gra na emocjach. Są momenty, które niczym emocjonalny walec wręcz rozjeżdżają czytelnika.
Cuda są możliwe nie tylko ukazują los doświadczonej przez nieszczęścia kobiety, ale innym, czytelniczkom uświadamiają, jak wiele zła może spaść na człowieka w jednej chwili, że nic co dobre nie jest nam dane na zawsze, i że warto, ba trzeba cieszyć się nawet najdrobniejszymi okruchami szczęścia.
Gorąco zachęcam do lektury. Jestem przekonana, iż ta książka bardzo was poruszy i zmusi do przemyślenia kilku kwestii.

sobota, 17 października 2020

Porachunki osobiste - Leopold Tyrmand


Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Leopold Tyrmand, jeden z moich najukochańszych, najbardziej lubianych polskich pisarzy. Człowiek legenda, postać wyjątkowa, nonkonformista, pisarz, którego nadal warto czytać, cytować, rozumieć.
Porachunki osobiste to niesamowity zbiór tekstów, które na przestrzeni lat 50.-80. ukazały się na łamach wielu pism krajowych oraz tych na emigracji. Przez ten okres czasu zmieniał się Tyrmand, zmieniały się jego miejsca pobytu, zmieniały się miejsca publikacji. Część tekstów powstała w Polsce, część na emigracji w USA.
Jedno pozostało niezmienne, jego niechęć, pogarda dla władzy komunistycznej i zdecydowany sprzeciw przeciw niej i jej represjom we wszelkiej formie.
Jak sam pisze, ta książką to są moje porachunki osobiste z komunizmem i z ludźmi w komunizmie.(...)
Niektóre teksty są tragikomiczne, inne wręcz przeciwnie smutne, nostalgiczne. Jedne uczą, inne bawią. Ale bez wątpienia każdy z nich jest niesamowicie celny, inteligentny, dający obraz życia w komunistycznym kraju przez pryzmat celnego oka jakie miał Tyrmand.
Najciekawszym, najcelniej obrazującym trudy, bez sens, głupotę życia w komunistycznej Polsce obrazują spisane z niesamowitym poczuciem humoru, sarkazmem boje Tyrmanda z ustrojem. Walka toczyła się o jedną, ale jakże ważną rzecz, paszport, który dawał wolność. Czyta się rewelacyjnie. Zresztą nie tylko ten tekst. Wszystkie są wyjątkowe, inteligentne, celne, smutno- zabawne, takie...tyrmandowskie.
Nie jest to lektura łatwa. Jednak dla osoby lubiącej doskonałe teksty, inteligentną, sarkastyczną narrację, szukającej powrotu do przeszłości jest to lektura ważna, potrzebna, wręcz obowiązkowa.
Tyrmand, jak zawsze zawładnął mną. Jego twórczość przesiąknięta niebanalną osobowością zawsze mnie pochłania na 100%. Porachunki osobiste, podobnie, jak inne dzieła tego autora nie są lekturą rozlużniającą...chociaż nie, na swój tyrmandowski sposób autor bawi, relaksuje. Z pewnością zmusza do myślenia i na zawsze pozostaje w pamięci.
Gorąco polecam.

Moje "Tyrmandy" :)


 

czwartek, 15 października 2020

Alfabet Tyrmanda - Opracowanie Dariusz Pachocki

Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Leopold Tyrmand należy do najbardziej przeze mnie nie tylko cenionych, ale wręcz uwielbianych pisarzy. Jego twórczość to jedno. Ważna dla mnie jest też sylwetka tego pisarza, postać, jego poglądy, bezkompromisowość, idee, postępowanie. Bez wątpienia był jednym z najwybitniejszych prozaików XX wieku, jednym z najniezwyklejszych ludzi.
Rok 2020 jest Rokiem Tyrmanda. Wydawnictwo MG, które niestrudzenie od kilku lat propaguje, wydaje kolejne dzieła Tyrmanda przygotowało dla czytelników kilka książek tego autora. Jedną z nich jest Alfabet Tyrmanda, który krok po kroku poznawałam stopniowo w ciągu ostatnich kilku tygodni.
Jest to kolejny dwuportret. Z jednej strony to wizerunek pisarza, jego sylwetka, poglądy, dążenia. Z drugiej strony to kolejny genialny portret epoki, okresu komuny, który autor świetnie przedstawia.
Dariusz Pachocki stworzył świetny zbiór oparty na ogromnej ilości notatek, wywiadów, artykułów, zapisków, rozmów, a nawet podsłuchów telefonicznych. Powstawały one w latach 1954-1981 i mamy teraz wyjątkową okazję je poznać.
Zgodnie z nazwą tomu wszystkie teksty są ułożone w porządku alfabetycznym. Bardzo przydatne, gdy szuka się czegoś konkretnego o Tyrmandzie.
Na końcu książki znajduje się indeks nazwisk postaci występującej w książce.
Dalej znajdziemy przebogata bibliografię i źródloznawstwo, z którego korzystał Pachocki.
Autor zrobił kawal doskonałej, mrówczej wręcz pracy. Dodatkowo fanom pisarza przygotował wielką niespodziankę. Ta książka, pojawiające się w niej zagadnienia, informacje o Tyrmandzie to taka bombonierka, z której wyjmuje się kolejne cudownie smaczne czekoladki i ciągle ma się ochotę na więcej.
Niewątpliwie warto sięgnąć po Alfabet Tyrmanda. Pozycja dopracowana w każdym calu, świetnie opracowana. Książka obowiązkowa dla wielbicielu tego twórcy i jego życia oraz poglądów.

środa, 14 października 2020

Bezpieczna odległość Samanta Schweblin

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Zadziwiająco dobra, ba bardzo dobra powieść psychologiczna z elementami horroru, thrillera w tle. Jestem zaskoczona, iż to tak dobra lektura. Przyznam się, iż gdy brałam książkę do ręki nic tego nie zapowiadało. Blurb nijak się ma do treści tej książki.
Tym co towarzyszy nam od pierwszej strony i od początku lektury jest wszechogarniający niepokój. Autorka tak umiejętnie snuje swoją opowieść, iż ten niepokój jest jakby namacalny, wszechobecny.
Trudno nawet napisać o czym jest ta książka. Jest jakby surrealistyczna. Z pewnością jest trudna do zdefiniowania, niepokojąca.
Cala narracja to dialog pomiędzy dwoma osobami. Jedną osoba jest matka umierającej Niny, a drugą Dawid, tajemniczy jakby nierealny chłopiec, który nawet nie wiadomo czy jest prawdziwy czy może jest wytworem wyobraźni.
Amanda, umiera w wiejskim szpitalu. Przy jej łóżku czuwa chłopiec o imieniu Dawid. Nie jest jej synem, a ona nie jest jego matką.To dopiero początek długiej listy pytań, które nasuwają nam się w trakcie lektury.
Zagadki, pytania, niewiadome mnożą się. Niepokój narasta. Ciekawość jest umiejętnie pobudzana przez autorkę. Całość niepokoi i nie pozwala odłożyć tej niezbyt grubej (136 stron), ale fascynującej książki na półkę.
Autorka udowodniła, iż nie rozmiar, objętość książki ma znaczenie, a jej treść.
Książka niezwykle emocjonalna, z jednej strony opowiadająca o ułudnych, trudnych do zdefiniowania postaciach, wydarzeniach. Z drugiej strony to opowieść o współczesnej Argentynie i jej bolączkach, o trudnym życiu w tym kraju, o tym co czują i czego doświadczają mieszkańcy tego kraju. To także historia tego, co tak naprawdę się liczy i czy warto rozprawić się z lękami, które nas często obezwładniają i jak to zrobić.
Polecam. Gwarantuję, iż będziecie zaskoczeni.


poniedziałek, 12 października 2020

Uściski - Aurelia Blancard

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4/6
Uściski to debiut autorki. Jako debiut jest to niezła książka. Z przyjemnością się ją czyta. Intryga jest dobrze i sensownie prowadzona, zakończenie w porządku.
Jednocześnie to książka, o której zapomni się tuż po odłożeniu na półkę. Ot czytadło, zabijacz czasu jakich wiele.
Bohaterką jest tłumaczka Lidia, która mieszka we Francji. Pewnego dnia dostaje kolejne, z pozoru zwyczajne zlecenie. Do przetłumaczenia ma list samobójczyni. Im bardziej Lidia zagłębia się w treść listu tym wyraźniej rozumie, iż nie jest to pożegnanie samobójczyni, a coś zdecydowanie innego.
Co właściwie jest w tym liście, iż Lidia z każdym momentem jest bardziej zaniepokojona, a w końcu przerażona?
Lidia zaczyna szukać wyjaśnienia dziwnej treści listu. Śledzi najbliższych autorki listu, dowiaduje się coraz więcej o niej samej. Lidia wplątuje się się w niebywałą sieć intryg i kłamstw.
Co z tego wyniknie? Odpowiedź na to i wiele innych pytań znajdziecie w tej nieźle napisanej, ciekawej książce.
Jak napisałam, jest to ciekawa lektura, ale dla osób, które lubią powoli rozkręcającą się fabułę. W początkowej części książki dzieje się bardzo niewiele. Owszem, poznajemy samą Lidię, jej życie, najbliższych, naszkicowane zostaje tło wydarzeń. I to wszystko.
Akcja zagęszcza się, staje się coraz bardziej intrygująca po kilkudziesięciu stronach. Można śmiało napisać, iż nabiera rozpędu. Zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Thriller powinien się charakteryzować grozą, narastającym napięciem, umiejętnie podkręcaną fabułą. Tu tego brak. Jest za to ciekawie nakreślone tło społeczno-obyczajowe, nieźle naszkicowani bohaterowie i interesujące tło społeczno-obyczajowe. Co prawda autorka próbowała wprowadzić napięcie, dozować je, ale zdecydowanie jej to nie wyszło. Jeżeli potraktujecie Uściski, jako powieść społeczno-obyczajową będzie ok. Jeżeli uznacie, iż oczekujecie thrillera, nie będziecie z lektury zadowoleni.
Na plus zasługuje zakończenie. Zaskakująco dobre.Mimo drobnych niedociągnięć zachęcam do lektury. Nie będzie to czas stracony, o ile nie będziecie od książki oczekiwać czegoś więcej niż nieźle napisany zapełniacz czasu.

sobota, 10 października 2020

Zapowiedź...

 



14 października nakładem Wydawnictwa Sonia Draga ukaże się kolejna książka bardzo przeze mnie lubianego, francuskiego pisarza.

Kiedy komendant Corso rozpoczynał śledztwo w sprawie serii zabójstw striptizerek, był przekonany, że to klasyczna sprawa kryminalna. Pomylił się: to był zaciekły pojedynek. W walce na śmierć i życie głównym podejrzanym okazał się Philipp Sobieski – malarz, zwyrodnialec, morderca.

Ten pojedynek to jednak także wędrówka po labiryncie pornografii, BDSM i wszelkiego rodzaju perwersjach. Mroczna kraina, w której zagubi się także Corso, będzie dla niego drogą lekcją. Komendant odkryje, że rzeczywistość postrzegana okiem policjanta i budowana przez niego z dowodów może runąć jak domek z kart, a za jednym mordercą kryje się inny Zwłaszcza gdy wszystko rozgrywa się w świecie, w którym źródłem rozkoszy jest… Zło.

https://soniadraga.pl/produkt/kraina-umarlych

czwartek, 8 października 2020

Kobiety z Vardø - Kiran Millwood Hargrave



Wydawnictwo Znak, Moja ocena 5,5/6
Kobiety z Vardø to niezwykle poruszająca, wręcz szokująca, oparta na faktach historia kobiet z maleńkiej wyspy na północy Norwegii. To tam 91 osób zostało spalonych na stosie za czary i obcowanie z szatanem. To tam męźczyźni urządzili piekło kobietom, tam na nie polowali, tam je mordowali.
Miało to miejsce zimą w 1617 roku. Niby dawno. Jednak w trakcie lektury miałam wrażenie, jakby wydarzenia miały miejsce kilka, kilkanaście tygodni, miesięcy temu.
Niezmiernie poruszyły mnie te zdarzenia, zszokowała ciemnota i prymitywizm męźczyzn z tej wspólnoty, przeraziły ich sposób myślenia i działania. To wszystko zaserwowane w obłokach ciemnogrodu sprzed 4 stuleci. Dodatkowo mrok wyspy, atmosfera grozy związana z surowością przyrody, otoczeniem, groza morskich odmętów, trudy życia codziennego.
Vardø to miejsce trudne do życia, odosobnione, przerażające. I w takim miejscu, w takiej atmosferze miały miejsce przerażające, trudne dla nas do wyobrażenia wydarzenia.
Mocą tej książki jest doskonale nakreślona historia, świetnie naszkicowani bohaterowie, wspaniale przedstawiona narastająca atmosfera gniewu, strachu, ciemnoty, nienawiści, bezradności. Jednak najważniejsza w tej opowieści jest jest ponadczasowa wymowa.
Książka porusza, szokuje, napełnia na równi złością i smutkiem. Czułam radość, że te czasy minęły. Jednak gdy się zastanowiłam doszłam do wniosku, że zalążki tamtych poczynań sprzed wieków nadal egzystują w naszym społeczeństwie. Dla wielu inny znaczy zły, taki, którego należy usunąć ze społeczeństwa. FB, który wielu zapewnia anonimowość, pełen jest nawoływań do rozprawienia się z taką czy inną grupą społeczną, wyznaniową, o innym kolorze skóry czy orientacji seksualnej. Przerażające. Nienawiść, głupota, prymitywizm, radość ze swoich poczynań, zło. To wszystko nie zniknęło wraz z wiekami minionymi. Nadal jest. Od nas tylko zależy, czy wydarzenia z maleńkiej norweskiej wysepki kiedyś odżyją, czy nie. Gorąco zachęcam do lektury. To doskonała powieść o ciemnocie, prymitywiźmie, ale i miłości oraz desperacji.

poniedziałek, 5 października 2020

Po nowe życie - Weronika Wierzchowska

Wydawnictwo Szara Godzin, Moja ocena 5/6
Po nowe życie to ciekawa, bardzo dobrze napisana opowieść o tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne.
Wierzchowska opowiada historię trzech młodych kobiet z 1. Samodzielnego Batalionu Kobiecego, które bezpośrednio po zakończeniu wojny przenoszą się na Ziemie Odzyskane, na Dolny Śląsk. Postanawiają tam osiąść, znaleźć dom, pracę, rozpocząć nowe życie. Jednak nowa rzeczywistość okaże się dużo trudniejsza niż mogły przypuszczać.
Zdawałoby się, że historia banalna, wyeksploatowana. Ot losy dziewczyn po wojennych dramatach. Z jednej strony tak. Jednak z drugiej strony autorce udało się to bardzo ciekawie opowiedzieć, stworzyć z tego wręcz porywająca historię, niezwykłą, niebanalną, wciągającą.
Losy bohaterek wplecione są w dramaty końca wojny i początku okresu powojennego, niestabilność odradzającego się państwa, smutne dokonania grasujących band szabrowników. W okolicach, do której przybywają kobiety przebywają także pozostali w Polsce Niemcy. Oni także stanowią ogromne zagrożenie dla miejscowych. Trudno mówić nie tylko o współpracy osiadłych Niemców z nowo przybywającymi zza Buga, ale nawet o jakiejkolwiek pokojowej, normalnej koegzystencji. Przy tym żadna z grup nie czuje się naprawdę u siebie. A na Ziemie Odzyskane napływają kolejni osadnicy z Kresów. Oni także szukają nowego miejsca do zamieszkania. Jak ułoży się sąsiedzkie życie? Jak będą żyli zasiedzieli miejscowi z nowo napływającymi obcymi? Jak będzie na nowych ziemiach naszym bohaterkom?
Tego wszystkiego dowiecie się z tej ciekawie napisanej, opartej na faktach książki.
Wierzchowska opowiada historie rodem z Dzikiego Zachodu. Bo tak też należy traktować nasze Ziemie Odzyskane zaraz po zakończeniu wojny. Realia Polski powojennej zostały opisane z dbałością o szczegóły historyczne i tło obyczajowe. W to wszystko zostały doskonale wplecione losy bohaterek. Czyta się znakomicie.
Gorąco zachęcam do lektury tej ciekawej, opartej na historycznych realiach, napisanej z niezwykłą dbałością o szczegóły, momentami wzruszającej opowieści o trzech niebanalnych kobietach i ich losach.

niedziela, 4 października 2020

Geneza - Robin Cook


Wydawnictwo Rebis, Moja ocen 4/6

Tym razem legenda thrillera medycznego razem łączy genetykę z patologią.
Na stół sekcyjny w nowojorskim Inspektoracie Medycyny Sądowej trafia ciało 28-letniej Kery Jacobsen. Najprawdopodobniej zmarła na skutek przedawkowania narkotyków. Podczas sekcji na jaw wychodzi, iż ofiara była w ciąży. Nie wiadomo, kto był ojcem dziecka. W ogóle o Kery niewiele wiadomo.
Szybko okazuje się, iż śmierć kobiety nie jest wcale tak oczywista. Dodatkowo zaczynają dziać się dziwne rzeczy, ktoś robi wszystko żeby młoda rezydentka Aria Nicholas nie odkryła prawdy. Dlaczego?
Książkę czytało mi się bardzo dobrze, mimo, że ze starego dobrego Cokka (tego od Roku interny i Śpiączki) pozostało na prawdę niewiele.
Mimo wielu zmian w stosunku do thrillerów medycznych sprzed 5-10-15 lat, Geneza jest dobrą powieścią, jednak nie trzyma w napięciu tak bardzo, jak wcześniejsze książki Cooka. Czegoś w Genezie brak.
Na pewno nie jest to kwestia samego pisarza. Cook w przeciwieństwie do wielu jego kolegów po fachu, z biegiem czasu nic a nic nie wyeksploatował się pisarsko, nadal trzyma poziom. Może więc ta delikatna zmiana, którą wyczuje każdy wierny czytelnik książek Robina Cooka, polega na postępie z jakim idzie w niebywale szybkim tempie medycyna?
Dodatkowo Geneza to bardziej kryminał z elementami thrillera medycznego niż stricte sam thriller medyczny. Chociaż nie ukrywam, elementy medyczne są nadal niezwykle mocną częścią książki.
Ciekawym zabiegiem jest nawiązanie do historii, a w zasadzie wplecenie w fabułę wątków historycznych. Nie zdradzę wam o co chodzi. Nie chcę psuć elementów zaskoczenia.
Napięcie jest umiejętnie dozowane i podkręcane, ale fabuła w niektórych miejscach trochę się ciągnie. Brak także odpowiedzi na niektóre pytania. Tak jakby autor nagle o nich zapomniał.
Geneza nie jest najlepszą książką Cooka, nie jest też najgorszą. Plasuje się mniej więcej pośrodku. Czyta się ją dobrze, z ciekawością. Chociaż nie ukrywam, po odłożeniu na półkę szybko o tej pozycji zapomnicie. Liczący blisko 50 lat Rok interny czy nieomal równie wiekowa Coma tego autora nadal po latach tkwią w mojej pamięci. Z Genezą z pewnością tak nie będzie.
Mimo drobnych wad zachęcam do lektury. Ciekawa książka, niezła intryga.

czwartek, 1 października 2020

Żałobnica - Robert Małecki

Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5/6
Kolejna dobra, wciągająca książka Roberta Małeckiego.
Mogę śmiało napisać, iż jest to książka lepsza, bardziej mroczna, wręcz otulająca, oblepiająca mrokiem, duszna, zatykająca dech w piersiach.
Gdyby to był idealny związek, Anna jeszcze długo nie wyszłaby z żałoby po wypadku męża i pasierbicy. Ale to nie było idealne życie. Ani idealne małżeństwo. W miarę lektury ma się wrażenie, iż w tej rodzinie,

a raczej grupie trzech osób, nic nie było normalne.
Anna na pogrzebie nie płakała, nie rozpaczała, ba nie uroniła ani jednej łzy. Dlaczego? Czy mąż był jej obojętny? A może był potworem? Co kryło się w tym małżeństwie? Czy po śmierci męża Anna wyzna komuś sekrety ich związku, czy może zostały one pochowane wraz ze zmarłym?

Kim naprawdę był jej mąż? Kim i jaka jest Anna? Jakie było tak naprawdę ich małżeństwo?
Kto i dlaczego zaczyna kobieta manipulować, porusza różne struny w jej umyśle, grzebie w jej życiu? A może nikt  nim, w niej n ie grzebie tylko tak nam się wydaje?
Czy wdowa poradzi sobie z tym? Czy będzie umiała walczyć z demonami? Czy słusznie się obawia? A może to jej należy się bać? Czy uda nam się poznać prawdę?
Tym, co od pierwszych stron rzuca się w oczy jest mroczna, duszna atmosfera i niezwykle umiejętnie budowana atmosfera strachu, nękania. Miałam wrażenie, jakby prześladowca, ten, o którym nic nie wiadomo, jakby jakieś zło dyszało mi prosto w plecy. Dziwne, ale zarazem fascynujące uczucie.
Małecki przyzwyczaił nas do thrillerów, powieści obyczajowych z mocnym wątkiem kryminalnym. Żałobnica w pewien sposób jest thrillerem. Ale przede wszystkim jest przejmującą powieścią o lęku, demonach przeszłości, samotności i tym, kim tak naprawdę jesteśmy, jacy jesteśmy. Małecki stworzył niezwykle ciekawych, wyrazistych bohaterów. Dał im przeszłość, demony. Otoczył ich niepokojem. Dodatkowo genialnie manipuluje czytelnikiem.
Lektura niesamowicie mnie wciągnęła i przypadła do gustu. Polecam.