sobota, 29 października 2016

Słowik - Kristin Hannah

Wydawnictwo Świat Książki
Być może rzuca się w oczy fakt, iż nie oceniłam Słowika. Powodem jest fakt, iż sama nie wiem, jaką dać ocenę. Mam co do tej książki mieszane uczucia.
Nie ulega wątpliwości, iż to bardzo emocjonalnie napisana opowieść, poruszająca, działająca na wyobraźnię, grająca na uczuciach.
Losy głównych bohaterek tak mnie poruszyły, że niecierpliwie przewracałam kolejne kartki książki. Pod względem gry na emocjach Hannah spisała się na medal.
Autorka opowiada historię dwóch sióstr, które dzieli wszystko łącznie ze sporą różnicą wieku i stylem życia. Gdy wybucha II wojna światowa, każda z sióstr przybiera inną strategię. Jedna chce walczyć za wszelką cenę, a druga za wszelką cenę przetrwać. Los postawi na ich drodze wiele przeszkód. Jak się okaże siostry łączy więcej niż im się wydaje. Mimo, iż pójdą innymi drogami, ich losy będą uderzająco podobne.
Tak jak wspomniałam na początku Kristin Hannah postawiła głównie na emocje, uczucia, nakreślenie okrucieństwa wojny, dzielnych postaw Francuzek, grę na czułym sercu czytelniczek. Niewątpliwie pod tym względem Słowik doskonale zdał egzamin. Książka tak porusza, iż na samym końcu (paradoksalnie tam gdzie opisane są współczesne wydarzenia) popłakałam się.
I niby ok, ale...gdy ochłonęłam trochę po zakończeniu lektury, coś mi nie pasowało, czegoś mi brakowało. Mimo trudnego z pozoru tematu Słowik jest lekką książką, ba rzekłabym nawet- czytadłem. Autorka w opisywanej historii zawarła sporo historycznych elementów, często okrutnych, ale niejako potraktowała je odrobinę po macoszemu, nie zagłębiała się w nich zbytnio. Po wielu wręcz "przeleciała" z prędkością światła. A szkoda. Temat jest tak ważny, iż warto by go przybliżyć rzeszy czytelników. Tym bardziej, iż książka zyskała spory rozgłos i popularność w USA, kraju którego obywatele nie mają tak dużej wiedzy o II wojnie światowej, jak mieszkańcy Europy.
Poza tym niektóre wydarzenia, które opisuje Hannah jawią się niczym z Czterech pancernych i psa lub Stawki większej niż życie. Są one nieomal przygodowe, lekkie, w ciepłych (mimo opisywanej grozy) barwach. Pod tym względem chyba coś nie zagrało autorce. Mimo, iż opowieść grająca na emocjach porusza, to kilka scen sprawia, iż samemu ma się ochotę ruszyć do boju, bynajmniej nie dlatego żeby ukarać Niemców, ale żeby przeżyć fajną przygodę. Dokładnie tak - fajną. Nie przepadam za tym określeniem, ale w tym przypadku idealnie ono pasuje. Nie wiem, jak wam, ale mnie to zgrzyta i to poważnie. Owszem nie oczekiwałam książki historycznej, rozprawy naukowej, ale wiedza historyczna, jaką autorka przekazuje czytelnikom jest na poziomie filmu przygodowego i to niezbyt ambitnego. Wszystko ma swoje granice. Gdyby Hannah inaczej to rozegrała Słowik byłby doskonałą, wartościową lekturą. Niestety, ale jest tylko emocjonalnym choć doskonale zabijającym czas czytadłem.
Jak więc widać książka ma plusy, ale i minusy. 

Niewątpliwie warto po nią sięgnąć, warto przeczytać. Nie żałuję czasu poświęconego Słowikowi. Jestem pewna, iż poruszy was historia sióstr i ich najbliższych i mimo trudnej tematyki miło spędzicie czas. 
Jednak mała przestroga - nie oczekujcie jakiejś głębszej analizy historycznej, szerszego potraktowania tematyki np. wywózki Żydów z Francji, czy pobytów w obozach koncentracyjnych. Hannah o tych wydarzeniach wspomina mniej niż lakonicznie, poświęca im zaledwie kilka zdań skupiając się na heroicznej postawie obu głównych bohaterek. Szkoda, iż pisarka poszła na łatwiznę. Przy pomocy Isabelle i Vianne mogła sensownie pokazać fragment trudnej i bolesnej historii.

 

piątek, 28 października 2016

Leona - Jenny Rogneby

Wydawnictwo Marginesy, Ocena 2/6
Recenzja mojego męża.

Leona. Kości zostały rzucone, to debiut szwedzkiej kryminolog i byłej policjantki. Radziłbym żeby autorka na tej jednej pozycji poprzestała.
Pomysł miała niezły, niestandardowy, zaczęła dobrze, nawet bardzo dobrze. Jednak z biegiem czasu było już gorzej.
Nie będę pisać o fabule, nie ma to sensu w kontekście uchybień, jakie moim zdaniem popełniła Szwedka.
Przede wszystkim w trakcie lektury miałem wrażenie, iż Rogneby nie potrafi się zdecydować czy to powieść kierowana bardziej do męźczyzn, kobiet, czy może uniwersalna. Efekt jest taki, iż książka momentami maksymalnie infantylna, nie trafia do nikogo, jest po prostu nijaka.
Autorka w jednym momencie skupia się na drobiazgach w innym z kolei prześlizguje po kwestiach naprawdę istotnych, takich, którym należałoby poświęcić całkiem sporo uwagi. Nadmierne skupienie się na w sumie nieistotnych dla fabuły detali vs potraktowanie po macoszemu kwestii kryminalnych. W tym zakresie proporcje wyraźnie zostały zachwiane, co położyło się cieniem na całej książce.
Przedstawiona niejako od kuchni praca policji, z reguły mało wiarygodna,naciągana.
Fabuła nakreślona bardzo schematycznie, tworzy jakby szkielet, pomiędzy którym zabrakło kleju, materiału, który by całość uczynił jednolitą i zjadliwą dla czytelnika.
Brak napięcia, brak sensownej akcji, brak ciekawych bohaterów, brak czegokolwiek, co sprawiłoby, iż uznałbym, że warto po książkę sięgnąć i poświęcić jej kilka godzin. Zdecydowanie nie warto. Nie warto nawet nic więcej o Leonie pisać, szkoda czasu.Odradzam lekturę. Jest tyle innych, ciekawszych, lepszych książek.
W sieci znalazłem zdanie, iż Leona...to książka dla ludzi o mocnych nerwach. Fakt. Gorszej pozycji w tym roku nie czytałem. Trzeba mieć zdrowe, bardzo zdrowe nerwy żeby przez całą książkę przebrnąć. 

Za egzemplarz dziękuję Księgarni Internetowej Platon24 (klik)  
https://platon24.pl/ksiazki/kosci-zostaly-rzucone-leona-tom-1-99866/



 

środa, 26 października 2016

Żywi i umarli w Winsford - Hakan Nesser

Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 5,5/6
Nesser mimo, iż tym razem niekryminalny, jak najbardziej w wysokiej formie.
Po raz kolejny pisarz pokazał, iż życie nigdy nie jest takim jakim nam się zdaje i genialnie oddał psychologiczną głębię i wymowę powieści.
Bohaterką jest samotna Szwedka, Maria, która pewnego ponurego dnia wraz z psem przyjeżdża na dłuższy, kilkumiesięczny pobyt do tytułowego Winsford. Wynajmuje niewielki domek w angielskiej mieścinie i próbuje dojść do siebie po tajemniczych (tkwiących gdzieś w podtekście) wydarzeniach, uporać się z nadmiarem uczuć i demonami, które ją nawiedzają. Głównie oddaje się długim spacerom po okolicznych terenach, obcuje z psem, rzadko kiedy towarzystwa dotrzymuje jej człowiek. Jedyną poza spacerami aktywnością Marii są wizyty w miejscowym pubie.
Nesser mistrzowsko oddał zarówno atmosferę miasteczka, jak i poczynania oraz wewnętrzne rozterki kobiety będącej po tragicznych przejściach, znajdującej się na rozdrożu życia.
Maria, choć na pierwszy rzut oka wydaje się być typową choć niesłychanie spokojną samotną kobietą, wcale taką nie jest. Jej przemyślenia, zachowanie są dalekie od tradycyjnego schematu. Po początkowym zdziwieniu w czytelniku budzi się zdziwienie postępowaniem Marii. Ciekawość potęgują dwie zagadki kryminalne, których rozwiązanie na równi zaszokuje i zdziwi. Jednak do razu ostrzegam, mimo tego, iż jak wspomniałam w tekście mamy zagadki kryminalne, książka nie jest kryminałem. Jeżeli ktoś takowej szuka, nie ten tytuł.
Najważniejsze w Żywych i umarłych... są: Maria, jej wewnętrzne rozterki oraz wspaniałe opisy wrzosowisk, które otaczają miasteczko.
Czyta się doskonale, jak zwykle w przypadku Nessera. Jednak zdaję sobie sprawę, iż nie wszystkim ta historia przypadnie do gustu. Akcja toczy się leniwie, ba nawet bardzo, bardzo powoli, brak spektakularnych zwrotów akcji, brak emocji, strzelaniny. Jest za to sporo tajemnic, niedomówień, genialnie nakreślona sylwetka Marii i okolicy. Polecam.
 

wtorek, 25 października 2016

Terror - Ferdinand von Schirach

Wydawnictwo WAB, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.

Terror to dramat i to w pełnym tego słowa znaczeniu. Dramat zarówno jeżeli chodzi o gatunek literacki, jak i wymowę, przeżycia bohatera.
Wszystko zaczyna się gdy terrorysta porywa samolot pasażerski i obiera kurs na stadion wypełniony ludźmi. By uniknąć gigantycznej katastrofy, pilot myśliwca zestrzeliwuje ów samolot. Tym samym sprzeciwia się rozkazom dowództwa. 

Pilot zestrzelił samolot, który terrorysta chciał rozbić na stadionie, na którym trwał właśnie mecz obserwowany przez 70 tysięcy widzów.
Ocalił kilkadziesiąt tysięcy ludzi będących na stadionie, czy zabił 164 osoby siedzące w feralnym samolocie? Czy miał prawdo postąpić samowolnie, zignorować rozkaz? Czy postępek pilota można zakwalifikować jako morderstwo, jak chce tego oskarżenie?
Teraz sąd ma zdecydować, czy pilot jest winny, czy niewinny.
W trakcie lektury uczestniczymy w procesie, poznajemy fakty, sucho przedstawione, odczłowieczone, słuchamy argumentów oskarżyciela i obrony, słuchamy tego co ma do powiedzenia oskarżony. Trudno jest czytelnikowi zająć jednoznaczne stanowisko. Każda ze stron ma swoją rację. Pilot, niezależnie do tego, jaką by podjął decyzję, byłby winny śmierci ludzi, mniejszej lub większej grupy, ale zawsze by był winny.
Czy sztywne trzymanie się rozkazów, ich bezwzględne wykonywanie, posłuszeństwo decyzjom przełożonych jest wystarczającym argumentem do zabicia kilkudziesięciu osób? Czy można poświęcić życie ponad stu osób w imię ocalenia większej grupy?
Śledzimy krok po kroku prawdziwy dramat, który śmiało można przyrównać do wielkich, antycznych dramatów. Wymowa procesu, zarówno ta prawna, jak im moralna, dają wiele do myślenia i na długo pozostaną w czytelniku.
Książka diametralnie różna od epickich lektur, z którymi większość z nas ma do czynienia. Jednak warto zadać sobie trochę trudu i przeczytać Terror. To ważna, aktualna, dająca do myślenia lektura, która roztrząsa wiele istotnych zagadnień, jak np. wpływ jednej osoby, jej decyzji na życie (dosłownie i w przenośni) kilkuset osób.
Warto także zastanowić się, co tak naprawdę jest tytułowym terrorem. Czy jest nim prosto rozumiany terroryzm, porwanie samolotu? Czy może chodzi o terror posłuszeństwa i litery prawa? Jestem przekonany, iż każdy inaczej odbierze zarówno treść książki, rozterki z nią związane, jak i wymowę tytułu.
Doskonała pozycja. Polecam.

poniedziałek, 24 października 2016

Korekty - Jonathan Franzen

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 6/6
To moje 2. spotkanie z prozą Franzena i po raz kolejny jestem zachwycona.
Moja opinia o wcześniej czytanej książce autora, Bez skazy tutaj (klik).
Korekty to wspaniała choć nie ukrywam, bardzo gorzka powieść, taki obraz antyrodziny i świata, które wymagają nomen omen..korekty i to porządnej.
Bohaterami są członkowie rodziny i społeczeństwa z fikcyjnego, średniego miasteczka znajdującego się na środkowym zachodzie USA. Miasteczko beznadziejne, nie oferujące nic poza modlitwą do swojego patrona, którym jest św. Juda, patron spraw beznadziejnych. Niesamowicie wymowne i adekwatne.
Akcja rozgrywa się kilka i kilkanaście lat temu (liczne retrospekcje), w okresie gdy Stanami Zjednoczonymi rządził Bill Clinton, każdy kupował dom na kredyt, a zarabianie pieniędzy było genialnie proste. Autor ze szczegółami opowiada o życiu w dusznym miasteczku tamtych lat, o dniu codziennym, ale i o zderzeniu z rzeczywistością, jaką był krach na giełdzie.
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, z których każdy opowiada o innym członku rodziny.
Jednak Korekty to nie tylko obraz rodziny jej wad, zalet (tych ostatnich jest bardzo mało) oraz reakcji na katastrofę. To także obraz współczesnej Ameryki, wizerunek nadmiernej euforii i podejmowanego w związku z tym ryzyka, obraz braku umiejętności logicznego myślenia i wyciągania wniosków, nadmiernych ingerencji człowieka w naturę, w żywność, szpikowania chemia i elektroniką wszystkiego, co się da, zachwytu internetową ogólnie dostępną pornografią oraz dostępnymi dla wszystkich lekami na wszystko, toksyczne związki, zawiedzione nadzieje, depresje. Wszechobecne są leki, które Amerykanie z Korekt (a co za tym idzie także realni mieszkańcy nie tylko USA) łykają niczym dropsy, mają zastąpić.. wszystko, tak prawie wszystko. Przede wszystkim szczęście i spokój. Mają one także uciszyć gdzieś tam w głębi umysłu odzywającego się sumienia i intuicji podpowiadającej, że coś jest nie tak ze światem wokół nas. Bohaterowie książki mają materialnie bez małą wszystko (do pewnego momentu), ale emocjonalnie, psychicznie są niewiarygodnie ubodzy.
Franzen ukazuje smutny, całkowicie wywrócony do góry nogami świat, w którym każdy żyje nie tak, a co ciekawsze na ogół inaczej niż sam by chciał. Zwykli ludzie, ich porażki, życie na opak, brak pomysłu na to co zrobić inaczej, lepiej, jak żyć.
Ogromnym plusem książki są wspaniale skonstruowani bohaterowie, niesamowicie realni, momentami aż do bólu. W wielu z nich, w wielu ich zachowaniach, reakcjach odnajdziemy wiele okruchów z nas samych, z naszego życia. Będzie to dosyć brutalne zderzenie się z wizerunkiem nas samych.
Genialna panorama amerykańskiego społeczeństwa, które niewiele różni się od naszego. Warto, ba trzeba przeczytać. Mistrzowskie połączenie wielkiej powieści z groteską i morałem.
Polecam.

sobota, 22 października 2016

Królowa - Elżbieta Cherezińska

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 6/6
Królowa, to mistrzowska kontynuacja Hardej. W poprzedniej książce coś się skończyło, w tej coś się zaczyna.
Przejście z jednej książki do drugiej jest niezwykle płynne, wręcz mistrzowskie. Bowiem Królowa zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończyła się Harda. Gdyby połączyć obie książki w jeden potężny tom, nikt nie zauważyłby granicy pomiędzy obydwiema częściami.
Królowa podzielona jest na 3 części, które odpowiadają trzem etapom życia głównej bohaterki.
Świętosława, Sigrida, Gunhilda. Nie wiadomo nawet na 100%, czy kobieta faktycznie istniała. Co prawda źródła skandynawskie odrobinę przybliżają postać tytułowej Hardej, ale i tak czynią to w stopniu bardzo niewielkim.
Ponieważ o bohaterce wiadomo tak niewiele. Cherezińska ponownie posłużyła się tymi skąpymi informacjami, które są dostępne i bazując na zarysie głównej bohaterki stworzyła wspaniałą historię. Trzeba przyznać, iż dzięki ograniczonej ilości informacji o bohaterce pisarka mogła folgować sobie do woli w zakresie jej poczynań. Musiała tylko trzymać się realiów historycznych. Wyszło jej to doskonale. Królową czyta się dosłownie z wypiekami na twarzy, niecierpliwie odwracając kolejne strony. Jestem ciekawa na ile dokonane za xxx lat odkrycia historyczne, archeologiczne potwierdzą opowieść Cherezińskiej.
Nacisk pisarka położyła na przedstawienie sylwetki Świętosławy, ukazanie jej niezwykłego charakteru i perypetii jej życia.
Dodatkowym atutem także tej części cyklu o Hardej, jest doskonałe oddanie realiów epoki. Opisy strojów, budowli, bitew, uczt, a nawet sceny erotyczne, to wszystko wprowadza w klimat średniowiecza.
Na plus w porównaniu do wcześniejszego tomu, poczytuję pisarce fakt, iż. w Królowej położyła spory nacisk na kwestię polityki zagranicznej ówczesnej Polski. Zdecydowanie ożywia to i tak niebanalną fabułę. Bolesław Chrobry nakreślony przez Cherezińską jest człowiekiem bardzo ciekawym, mądrym, decydującym o wszystkim, kierującym polityką nie tylko krajową.

Czyta się doskonale. Polecam.

 

piątek, 21 października 2016

Jesień - Karl Ove Knausgard

Wydawnictwo Literackie, Ocena 4-/6
Recenzja mojego męża.

Moja walka wyjątkowo nie przypadła mi do gustu. Bylem ciekaw, co Knausgard zaserwuje w Jesieni.
Jak na tego autora to niezbyt obszerna książka. Jesień liczy bowiem zaledwie 240 stron. Norweg zawarł na nich krótkie teksty (można je określić mianem miniatur) pisane do swojej nienarodzonej jeszcze córki. O czym pisze? Najkrócej można to określić dwoma słowami - o wszystkim.
Jak sam pisze....
Chcę pokazać Ci nasz świat takim, jaki jest: drzwi, podłogę, kran i zlew, fotel ogrodowy tuż przy murze pod oknem kuchennym, słońce, wodę i drzewa. Będziesz mu się przyglądać po swojemu, będziesz doświadczać go po swojemu, gromadzić własne doświadczenia i wieść własne życie, więc to oczywiste, że przede wszystkim robię to dla siebie: pokazując Ci świat, moja maleńka, przekonuję się, że warto żyć.
Jak to u Knausgarda to bardzo nierówna książka. Niektóre teksty są trywialne, momentami nie do przyjęcia, jak np. tekst o..sikaniu. Jak można coś tak głupiego napisać?!. Inne z kolei są całkiem znośne, a dwa nawet na dosyć wysokim poziomie.
Niektóre wkurzają, inne rozczulają czy śmieszą. Jedno jest pewne, żaden tekst nie pozostawi czytelnika obojętnym, najwyżej zirytuje w maksymalnym stopniu.
Teksty są pogrupowane tematycznie.
Jesień podobnie, jak Moja walka jest wyjątkowo ekshibicjonistycznym tworem. W trakcie lektury miałem wrażenie grzebania w osobistych rzeczach autora, szperania w jego mieszkaniu, zaglądania do najintymniejszych kątów.
Trudno jednoznacznie ocenić te książkę. Mimo jej wad czytało mi się ją lepiej niż Moją walkę. Być może sprawił to fakt, iż autor mniej uwagi poświęca samemu sobie (chociaż nie rezygnuje z opisu własnych uczuć) a więcej ukazaniu niezmienności (w ogólnym pojęciu tego słowa) i intensywności życia i świata, który go otacza.
Polecam i chętnie sięgnę po kolejny tom, po Zimę. Ciekawe co tym razem Knausgard zaserwuje czytelnikom.

Zapowiedź - saga historyczna...




Książka ukaże się nakładem Wydawnictwa Kobiecego 17 listopada br.

Zapowiada się doskonała i długa lektura. Książka liczy bowiem 872 strony.

Napisana z rozmachem epicka saga o dwóch lekarkach szukających swego miejsca w świecie, w którym reguły gry ustalają jedynie mężczyzni.

Dwie kuzynki – Anna i Sophie Savard – nigdy nie żyły w konwencjonalny, tradycjonalistyczny sposób. Osierocone w dzieciństwie, były wychowywane przez owdowiałą ciotkę Quinlan w ich ukochanym Waverley Place w centrum Manhattanu. Mimo że bardzo się od siebie różnią – Anna jest odważna i wygadana, ma jasną karnację i ciemne włosy, Sophie zaś to spokojna i pełna wdzięku młoda kobieta, o ciemno-miodowym kolorze skóry oraz kasztanowych włosach – obie łączy ta sama historia, więzy krwi oraz dążność do przełamywania norm i konwencji.
Anna jest chirurgiem, Sophie zaś – położną. To jednak niełatwy czas dla kobiet lekarek. Jest rok 1883, Nowy Jork. Oszałamiające bogactwo współistnieje z niewyobrażalnym ubóstwem, a społeczeństwo przechodzi ogromne zmiany. Z jednej strony miasto rozwija się w zawrotnie szybkim tempie, z drugiej – wpływy zyskują obrońcy wiktoriańskiej moralności. Na drodze kobiet staje Anthony Comstock – niebezpieczny człowiek, który celem swojego życia uczynił zwalczanie wszelkich przejawów nieprzyzwoitości, zwłaszcza aborcję. Mimo tych przeciwności losu Anna i Sophie kochają swoją pracę. Robią wszystko, by zwalczać nierówności społeczne i pomagać uciśnionym kobietom.

Czy jednak odwaga i miłość wystarczą, by kobiety odniosły w tej walce słuszne zwycięstwo?

„Sprawnie napisana, (…) intrygująca saga historyczna, która wlewa życie w ducha emocjonującej przeszłości”.
Booklist

„Niezwykle klimatyczna i wciągająca”.
Kirkus Reviews

czwartek, 20 października 2016

Dodatkowy rabat przy zakupie książek tylko jeszcze dzisiaj!

https://platon24.pl/
Kliknij w powyższy baner, a przeniesiesz się na stronę księgarni.
Przy zakupach wpisz kod JESIEN, a uzyskasz 8% dodatkowego rabatu przy i tak niskich cenach.
Oferta ważna tylko do końca dzisiejszego dnia, do 21.10.16r.
Udanych zakupów.

środa, 19 października 2016

Carnivia - Rozgrzeszenie - Jonathan Holt

Wydawnictwo Muza, Moja ocena 5,5/6
Carnivia - Rozgrzeszenie, to trzecia część doskonałej trylogii. Niecierpliwie czekałam na finałowy tom. Poprzednie dwie części trylogii bardzo przypadły mi do gustu z co najmniej dwóch powodów. 

Po pierwsze były to świetnie napisane książki, których lektura wciągała od pierwszej strony, a po drugie - uwielbiam Wenecję, a w obu tomach opisy miasta są niezwykle ważnym elementem fabuły.
Akcja tego (ku mojemu ubolewaniu) ostatniego tomu ponownie toczy się równolegle w dwóch Wenecjach: rzeczywistej i wirtualnej. 

Carnivia.com to wirtualny świat, który jest wierną kopią rzeczywistego miasta na wodzie. Co ciekawe obie Wenecje istnieją równolegle, w obu można znaleźć się w każdej chwili.
Tym razem śledztwa prowadzi równolegle trójka głównych bohaterów - wenecka oficer carabinieri, twórca carnivia.com i amerykańska oficer wojskowa. Na pierwszy rzut oka nie mają one ze sobą nic wspólnego, ale to tylko pozory

Nie będę nakreślać fabuły, nawet w zarysie. Nie ma to po prostu sensu. Śledztwa są skomplikowane, drobiazgowo opisane i w trakcie lektury należy im poświęcić sporo uwagi. Co zatem mogłabym o nich napisać w takiej notatce? Niewiele. W związku z  tym postanowiłam fabuły nie nakreślać w ogóle. Chciałabym was tylko zachęcić do lektury całej trylogii. Naprawdę warto.
Muszę przyznać, iż finałowy tom trylogii jest najbardziej spektakularny jeżeli chodzi o literackie efekty specjalne, pomysłowość autora, ale także wymaga największej uwagi jeżeli chodzi o prowadzone dochodzenie. Sam finał, w którym autor przedstawia misterną, wielce skomplikowaną fikcyjną intrygę jest świetny, doskonale nakreślony i niebywale realistyczny. Jestem przekonana, iż większość czytelników po zakończeniu lektury tego tomu porządnie się zastanowi ile w intrydze i dowodach zebranych w trakcie śledztw jest prawdy, a ile fikcji.
Jonathan Holt po raz kolejny mnie porwał. Przede wszystkim zachwyca mnie doskonale oddany klimat Wenecji, miasta które uwielbiam i przynajmniej raz w roku staram się odwiedzić. Poza tym ciekawie skonstruowane śledztwa, niesamowita intryga, szybka akcja i wielokrotne zwroty fabuły. I oczywiście bohaterowie, ciekawi, niejednoznaczni, bardzo barwni.
Szkoda, że to już koniec przygód z Carnivią. Chociaż może to i dobrze... Gdyby autor kontynuował serię, w pewnym momencie istniałoby ryzyko znudzenia albo wręcz przekombinowania, pójścia na ilość nie na jakość. A tak Holt zostawił po sobie doskonałe wrażenie. Czekam niecierpliwie na nowe książki Jonathana Holta. Mam też nadzieję, że ktoś pokusi się o filmową adaptację wszystkich trzech tomów. Przy dobrym scenarzyście i reżyserze wyszedłby świetny film, ew. serial.

wtorek, 18 października 2016

Najgorsze dopiero nadejdzie - Robert Małecki

Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4,5/6
Blisko miesiąc czekała ta książka na to, aż ją przeczytam. Nie ukrywam, mam dosyć sceptyczny stosunek do początkujących pisarzy, twórców kryminałów dodatkowo okrzykniętych gwiazdami tego gatunku. Zbyt dużo razy magia reklamy nie przełożyła się na faktyczną zawartość książki. W przypadku Roberta Małeckiego jest inaczej.
Gwiazdą kryminałów jeszcze bym autora nie nazwała, ale niewątpliwie Najgorsze dopiero nadejdzie to dobry, zaskakujący kryminał + thriller w jednym.
Tym co naprawdę rzuca się w oczy w tej książce to przede wszystkim doskonały język, jakim autor się posługuje (lekki, obrazowy, idealnie współgrający z treścią i postacią bohatera) oraz sylwetka głównego bohatera. Jest nim Marek Bener, mniej więcej ok. 40-letni toruński dziennikarz, któremu kilka lat temu zaginęła żona. Ten wątek jak sądzę będzie rozwijał się przez kolejne dwa tomy, ponieważ z założenia cykl z Benerem ma być trylogią. W Najgorsze... zagadka zaginięcia Agaty (żony Benera) nie została wyjaśniona. A była ona jednym z głównych wątków książki.
Drugim wątkiem jest zagadka porwania byłej narzeczonej dziennikarza, która pojawia się w jego życiu po 10 latach i wszystko co pojawia się wokół tej kwestii w trakcie rozwijania się fabuły. .
Początkowo nic nie zapowiadało tak dobrej książki. 1/3 powieści to normalna obyczajówka, której akcja toczy się leniwie, momentami bardzo leniwie. Czyta się nieźle,  całość okraszona ciętymi, celnymi komentarzami, ale bez euforii. W pewnym momencie coś się zmienia. Odniosłam wrażenie, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki fabuła i tempo akcji diametralnie się zmieniły. Dalej było coraz lepiej. Chociaż nie ukrywam, iż kilka zwrotów akcji zrobiło na mnie wrażenie odrobinę przerysowanych. Ale mimo to czyta się doskonale. 

No i ta niezwykle umiejętnie i obrazowo nakreślona mroczna strona Torunia. Doskonała, klimatyczna, momentami z lekkim przymróżeniem oka.
A sam koniec, wielkie uznanie. Intryga niesamowita, chociaż na początku nic tego nie zapowiadało.
Mimo obyczajowego, spokojnego w sumie początku, lekkiego miksu kryminału z sensacją i powieścią obyczajową, kilku lekkich przerysowań polecam Najgorsze dopiero nadejdzie.
To dobra powieść, tym bardziej jeżeli weźmie się pod uwagę, iż to debiut pisarza. Bardzo udany debiut. Oby takich więcej. Jestem przekonana, iż kolejne tomy trylogii będą jeszcze lepsze.
 

poniedziałek, 17 października 2016

Jesienna promocja na czytanie....

https://platon24.pl/



Kliknij w powyższy baner, a przeniesiesz się na stronę księgarni.
Przy zakupach wpisz kod JESIEN, a uzyskasz 8% dodatkowego rabatu przy i tak niskich cenach.
Oferta ważna tylko do 21.10.16r.
Udanych zakupów.

Granat poproszę! - Olga Rudnicka

Wydawnictwo Prószyński i Spółka, Moja ocena 5/6
Kolejna relaksująca, wywołująca salwy śmiechu książka Olgi Rudnickiej.
Po skończonej wczoraj bardzo wymagającej i absorbującej lekturze Księgi ryb, potrzebowałam książki, która wprawi mnie w dobry nastrój, zrelaksuje, nie będzie wymagała zbytniego wysiłku.
Wiedziałam, że "nowa Rudnicka" sprawdzi się idealnie.
Fabuła nie należy do skomplikowanych. Znowu mamy trupa, który nie ukrywam pojawia się dosyć póżno, gdy już czytelnik traci nadzieję, że w ogóle będzie trup. I nagle jest. Ulga. Bo jak to? Rudnicka bez trupa? Jakoś mi to nie pasuje.
Jednak trup swoją drogą. Najważniejsi są bohaterowie pochodzący z różnych pokoleń. W przypadku tej książki, majstersztyk. Idealnie odmalowani, momentami przerysowani, niebanalni, wywołujący wiele wręcz skrajnych emocji.
Do tego trzeba dodać wspaniale ukazane ich wzajemne powiązania, stosunki, odnoszenie się jednej osoby do drugiej :) To wszystko świetnie nakreślone, z pazurem, dosadnie, ale i z poczuciem humoru.
Wspomniałam o zabójstwie. Ale to nie jedyne przestępstwo w książce. Poza tym mamy kilka machlojek różnego formatu, jakiś drobny przekręcik, kilka kłamstewek plus garść uczynków kwalifikujących się, jako przemoc..no powiedzmy:).
To wszystko udało się autorce niezwykle zręcznie wymieszać i posklejać. Całość imponująca, relaksująca, poprawiająca nastrój. Czyli książka dokładnie taka, jakiej oczekiwałam.
Jednak to nie wszystko. Granat poproszę to także morał, a w zasadzie dobra rada. Autorka między wierszami zachęca nas do jak najczęstszych rozmów z bliskimi, do poprawy relacji z nimi, do bycia razem, a nie tylko do święta.
Książkę polecam wszystkim lubiącym dobrą literaturę, ceniących lektury z przymróżeniem oka, momentami odrobinę wyolbrzymionymi sytuacjami, czasami nawet bardzo nieprawdopodobnymi.Jestem przekonana, iż pokochacie Emilię Przecinek, ale także Jadwigę, Aldonę (które muszą dorwać tego łajdaka jednego) i wiele innych postaci :)

Książkę polecam także fanom "starej, dobrej, nieodżałowanej Chmielewskiej". Za każdym razem mam uczucie, jakbym sięgnęła po książkę "starej" dobrej (nieodżałowanej ) Joanny Chmielewskiej. Wielbiciele prozy tej niezapomnianej pisarki (jej wcześniejszych książek) wiedzą o co mi chodzi. Takie porównanie, to dla książek Olgi Rudnickiej doskonała rekomendacja. 

niedziela, 16 października 2016

Księga ryb Williama Goulda - Richard Flanagan

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Księga ryb Williama Goulda to 3. książka australijskiego pisarza Richarda Flanagana, którą miałam okazję przeczytać i po raz 3. jestem zachwycona. Książka niezwykła, bardzo niezwykła, tak jak niezwykłe są losy wielu z nas ludzi i niezwykła jest historia Australii, Tasmanii i okolicznych wysepek.
Książka i opowiadana w niej historia są niezwykłe same w sobie. Niezwykłość potęguje fakt, iż ktoś taki jak główny bohater tej historii, istniał naprawdę i faktycznie sporządził on w latach 20. XIX wieku album, w którym zamieścił przykłady szerzej wtedy nieznanej fauny wód, które otaczały wtedy Ziemię Van Diemena, miejsce znane dzisiaj jako Tasmania.
Ów człowiek, a zarazem jeden z głównych bohaterów, to William Buelow Gould. Został on skazany na dożywocie w najstraszniejszej kolonii karnej Imperium Brytyjskiego. Mieści się ona nawet nie na wyspie, a na niewielkiej wysepce Sary, która znajduje się gdzieś na końcu świata i jest zapomniana przez Boga. To miejsce wraz z więzieniem o zaostrzonym rygorze staje się dla męźczyzny całym światem. Samo zesłanie w takie miejsce jest wystarczającą karą, wręcz gehenną. jednak to nie koniec. Na więźniów, którzy tam trafią czeka dodatkowa kara...
Jego historię poznajemy przez zupełny przypadek, który jak wiemy z historii, stał się matką wielu odkryć i wynalazków. Szczegółów nie zdradzę. Poznacie je w trakcie lektury. 

Nadmienię tylko, iż historia Goulda, człowieka który za wszelką cenę chce przetrwać, jest wymieszana z historią wyspy i otaczających Tasmanie miejsc z opisami dnia codziennego w karnej kolonii, opisami flory i fauny, pełna niedomówień, grozy, momentami sprawiająca wrażenie iluzji.
W tej książce piękno miesza się z horrorem, a lektura pochłania od pierwszej strony, choć być może ogólny zarys fabuły - historia więźnia, który tworzy atlas fauny i flory, nie jest sam w sobie porywający. Książkę zaczęłam czytać z przekonaniem, iż czeka mnie niesamowita uczta, znałam już wcześniej wydane książki Flanagana. I nie pomyliłam się.
Księga ryb..to zdecydowanie więcej, dużo więcej niż opowieść o więźniu, który w koszmarze tworzy piękno, czy jego gehennie fizycznej i psychicznej oraz opowieść o tworzeniu atlasu żywych organizmów Tasmanii. To wspaniała, choć trudna, nie dająca odprężenia opowieść o człowieku, człowieczeństwie, tym co ważne, o tym, jak przetrwać.
Księga ryb Williama Goulda to wspaniała, cudownie napisana, posiadająca wiele znaczeń, wielowątkową wymowę opowieść. Nie wszystkim przypadnie ona do gustu. To powieść bez szybkiej, brawurowej akcji, zmuszająca do myślenia, nie dająca odprężenia, ba wręcz przeczołgująca czytelnika psychicznie. Nie każdy lubi tego typu książki. Jeżeli jednak cenicie prozę na najwyższym poziomie, lubicie pełną niedomówień, wymagającą sporego wysiłku literaturę, ciekawi was dawna Tasmania i proza australijska, Księga ryb Williama Goulda jest lekturą dla was. Jestem przekonana, iż się nie zawiedziecie.



 

sobota, 15 października 2016

Rój - Laline Paull

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 4-/6
Recenzja mojego męża.

Kolejna książka o systemie totalitarnym, życiu w nim i zagrożeniach, jakie z takiego ustroju płyną, kalka Folwarku zwierzęcego czy Nowego wspaniałego świata?! Tak i nie.
Pszczoły, które całe swoje życie poświęcają pracy dla dobra wspólnego, idealnie nadawały się do ukazania totalitarnego systemu, jego zależności, podporządkowania jednostki naczelnym.
Autorka dobrze ukazuje jednostkę w systemie. Jest nią Flora 717, która do pewnego momentu wykonuje bez szemrania narzuconą jej pracę. Jednak pewnego dnia odkrywa coś nowego, co sprawia, iż w pewien sposób zaczyna wyłamywać się z systemu,w którym tkwiła. Doprowadza to do sporych zmian w życiu Flory 717. Czy bunt Flory 717, jej negacja wszystkiego na coś się zdadzą? Czy uda jej się coś zdziałać? Czy będzie to początek zmian? A może Flora 717 zostanie stłamszona, pokonana przez biurokratyczną i totalitarną machinę?
Sam schemat nie porywa ponieważ jest kalką wcześniejszych, znanych tego typu powieści, jak chociażby kultowy wręcz Folwark zwierzęcy czy Wodnikowe wzgórze.
Jednak to co wyróżnia Rój to fantazja autorki i pomysł na przełożenie pszczelich zachowań i obyczajów na funkcjonowanie ludzi w państwie totalitarnym. Życie w ulu, podział na kasty i wewnętrzne przeżycia poddanego totalitarnego państwa ukazane na przykładzie pszczoły Flory 717 przykuwają uwagę. 

Bardzo ciekawie naszkicowana została główna bohaterka, zaprezentowane zostały jej rozterki, walka wrodzonego, wręcz zakodowanego w psychice poczucia obowiązku z nowymi możliwościami, chęcią buntu, osiągnięcia czegoś innego.
Mimo, iż pomysł jest niezły, to Paull nie udało się uniknąć pewnej przesady. W książce umieściła zbyt dużo przykładów z życia pszczół, podobieństw do życia w ludzkim społeczeństwie. Przypomina to trochę zupę ze zbyt dużą ilością składników w garnku. Niektóre aspekty mogła sobie po prostu darować, jak chociażby...porno pszczele...Tak, dobrze czytacie. Jednak nie tylko o ten aspekt chodzi. Autorka zbyt dużo zawarła na zbyt małej ilości stron. Takie nagromadzenie analogii wymaga dużo większego kunsztu pisarskiego oraz większej objętości książki. Dzięki temu opowieść byłaby bardziej przejrzysta. Nie oznacza to, iż jest mętna, nieczytelna. Mogłaby po prostu być lepsza, dużo lepsza. Potencjał był, brakło tylko umiejętności i doświadczenia. Biorę przy tym pod uwagę fakt, iż Rój jest literackim debiutem autorki. Jednak czy to wszystko usprawiedliwia?!

Nową biblią antyutopijną Rój się nie stanie, ale bez wątpienia warto po tę książkę sięgnąć. Jednak nie ukrywam, w kilku momentach książka wzbudza ambiwalentne uczucia..
Paull opiera się na najbardziej znanych dziełach. Sporo w książce nawiązań do różnorodnych pozycji opowiadających o totalitarnym życiu, ale także nawiązań do innych klasyków.
Rój jak i inne powieści z tego rodzaju, pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami. Jednym z głównych jest - co jest ważniejsze, w miarę wygodne życie, czy walka o własną niezależność, samostanowienie?! Pytanie to szczególnie w obecnej sytuacji polityczno-społecznej w Polsce i Europie jest wyjątkowo na miejscu.


 

Nowy Harry Potter w promocji - 33%!

https://platon24.pl/ksiazki/harry-potter-i-przeklete-dziecko-106769/


W Księgarni Platon24 nowy Harry Potter (premiera 22.10) jest w promocji - 33%
Kliknij w okładkę książki, przeniesiesz się na stronę księgarni...

Ósma historia. Dziewiętnaście lat później. Harry Potter i Przeklęte Dziecko, nowa opowieść autorstwa J.K. Rowling, Jacka Thorne'a i Johna Tiffany'ego i nowa sztuka Jacka Thorne'a, to ósma historia w serii i pierwszy autoryzowany spektakl teatralny ze świata Harry'ego Pottera. Światowa premiera spektaklu odbędzie się na londyńskim West Endzie 30 lipca 2016. Harry Potter nigdy nie miał łatwego życia, a tym bardziej teraz, gdy jest przepracowanym urzędnikiem Ministerstwa Magii, mężem oraz ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym. Podczas gdy Harry zmaga się z natrętnie powracającymi widmami przeszłości, jego najmłodszy syn Albus musi zmierzyć się z rodzinnym dziedzictwem, które nigdy nie było jego własnym wyborem. Gdy przyszłość zaczyna złowróżbnie przypominać przeszłość, ojciec i syn muszą stawić czoło niewygodnej prawdzie: że ciemność nadchodzi czasem z zupełnie niespodziewanej strony.

Zapowiedź - nowy Nesser...



Książka ukaże się pod koniec listopada.

Świetnie napisana powieść, pełna charakterystycznego dla Nessera inteligentnego humoru.
Arne Murberg, wskutek wypadku w dzieciństwie, ma poważne trudności z koncentracją i kojarzeniem bardziej złożonych faktów. Mimo to jest bardzo obowiązkowym i serdecznym człowiekiem. Kiedy umiera mu ojciec, postanawia wypełnić jego ostatnią wolę i odnaleźć matkę, która żyje i mieszka w Berlinie. W trakcie podróży spotyka stukniętego profesora, kobietę na wózku i... staje się świadkiem polowania na czarownice. Czy Arne odnajdzie matkę i przekaże jej tajemniczą szkatułkę?

piątek, 14 października 2016

Tajemnica Black Rabbit Hall - Eve Chase

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 3,5/6
Tajemnica Black Rabbit Hall to powieść, do której idealnie dobrano okładkę. Obie są tajemnicze, mroczne i skrywają zagadkę. I na tym koniec tajemnicy. Ale po kolei.
Tytułowa budowla, to ponure, zaniedbane, ale nie pozbawione swoistego uroku gmaszysko, pałac, który mieści się w Kornwalii.
To tam pragnie współcześnie wyprawić swoje wesele jedna z dwóch głównych bohaterek, Lorna. Wybór takiego miejsca jest w pełni zrozumiały dla każdego, kto lubi filmy typu Downton Abbey. Krótki pobyt w rezydencji będzie dla Lorny początkiem zupełnie nowego etapu w życiu.
Napisałam, iż jest to jedna z dwóch głównych bohaterek, ponieważ drugą jest Amber, nastolatka żyjąca w latach 60. XX wieku, która wraz z rodziną wyjeżdża na urlop do rezydencji. Gdyby wiedziała, czym to się skończy... Dla niej także pobyt w kornwalijskim domostwie okaże się początkiem nowego życia.
Mimo, iż dzieli je 30 lat, mianownikiem, który łączy jest rezydencja Black Rabbit Hall, która skrywa ogromną tajemnicę.
Nie ukrywam, ta tajemnica, typowa angielska rezydencja, klimat Kornwalii bardzo mnie zaciekawiły. Wiele sobie obiecywałam po tej lekturze. Może zbyt wiele.
Książka generalnie jest niezła, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę, iż jest to debiut Eve Chase. Gdyby to nie był debiut autorki, nie ukrywam, oceniłabym książkę bardziej surowo.
Fabuła (a w zasadzie jej zarys) jest ciekawa, tworzą ją dwa przeplatające się wątki rozgrywające się na dwóch płaszczyznach czasowych.
Niewinne wydarzenia, które zapoczątkowały tragedię w 1968 roku są umiejętnie przedstawione, napięcie doskonale dozowane. Wydarzenia rozgrywające się w współcześnie także są dobrze nakreślone. Opisy budowli i całej związanej z nią otoczki są bardzo dobre, mroczne, klimatyczne. Choć nie zgodzę się z wieloma opiniami, iż są one gotyckie. Do gotyckich bardzo dużo im jeszcze brakuje. Równie dużo brakuje całej historii do powieści grozy. Ktoś, kto tak określił Tajemnicę Black Rabbit Hall chyba nigdy nie czytał powieści grozy.
Na plus zasługują ciekawe kreacje bohaterów, szczególnie tych z lat 60. XX wieku. Ukazując ich portrety psychologiczne, oddając drobiazgowo szczegóły z roku 1968 autorka stanęła na wysokości zadania.
Generalnie książkę czyta się dobrze, jest ona niezła, o ile oczekuje się jedynie lekkiego, wciągającego czytadła ze sporą porcją klimatu epoki w tle.
Jeżeli jednak chodzi o element zaskoczenia, o coś nowego, to tego brak. Konstrukcja książki to zdarty do bólu schemat, kalka wielu innych książek. Gdyby autorka zaskoczyła choć jednym elementem, inaczej poprowadziła jeden wątek... Niestety, próżno na to czekać. Przebieg fabuły i zakończenie są tak przewidywalne, tak schematyczne, że w sumie szkoda czasu na lekturę ostatnich 30-40 stron. Zakończenie rozczarowuje i to bardzo. Niestety. Nawet nie napiszę o co dokładnie mi chodzi. Nie chcę psuć wam elementu zaskoczenia.
Tajemnica Black Rabbit Hall to klasyczny przykład książki, dobrze (choć nie doskonale) szło, ale zdechło.
Mimo wszystko zachęcam do lektury. Książka zbiera bardzo pozytywne recenzje. Być może wy także będziecie w grupie zachwyconych czytelników. Czego wam szczerze życzę.

Zapowiedź...nowy historyczny Mróz :)




Książka ukaże się na początku listopada br.

Odważysz się wejść w przestępczy świat przedwojennej Warszawy?
Były pięściarz, Ernest Wilmański, to człowiek bez przeszłości. Stracił wszystko, co miał do stracenia. W poszukiwaniu nowego życia wyjechał do stolicy, jednak znalazł się w złym czasie i w złym miejscu. Zanim zaczął rozglądać się za pracą, praca znalazła jego i… nie miała nic wspólnego z uczciwym zarobkiem.
Wilmański wbrew swojej woli został wciągnięty w świat Banników, grupy przestępczej, która swą nazwę zawdzięcza temu, że z przeciwnikami rozprawia się tak, jak robił to słowiański demon – topiąc ich w baniach.
Ernest wspina się po gangsterskiej drabinie, nie spodziewając się, że jedna kobieta może pokrzyżować wszystkie jego plany. Ani że zjawy z przeszłości dopomną się o uwagę…

czwartek, 13 października 2016

Lampiony Katarzyny Bondy z rabatem 40%

https://platon24.pl/ksiazki/lampiony-cztery-zywioly-saszy-zaluskiej-tom-3-111875/



Kliknij w baner powyżej :).
"Lampiony" Katarzyny Bondy z rabatem 40% w Księgarni Internetowej Platon24.

Widzialam, jak zamordowano moją siostrę

Wydawnictwo Świat Książki 
Dzieci i kobiety od zawsze są najczęstszymi ofiarami brutalnych zbrodni, czy to w rodzinie czy poza nią.
Nourig Apfeld swoja książką złamała niepisany zakaz opowiadania o zbrodniach wśród najbliższych, o katowaniu i mordowaniu kobiet, dziewczynek, o tzw. honorowych zabójstwach.
ONZ wg. ostatnich badań podaje, iż rocznie na świecie dokonywane jest ok. 5 tys. tzw. honorowych zabójstw. Mają one miejsce na całym świecie.
Nourig sprzeciwiła się niewyobrażalnemu dla nas prawy męźczyzn do traktowania kobiet, jako swojej własności, do decydowania o ich zdrowiu, życiu, losie.
Decydując się na opowiedzenie tej historii, Nourig podjęła niesłychanie odważną decyzję (nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, jak odważną), a tym samym wydała na siebie wyrok.
Kobieta niczego nie upiększa, nie koloryzuje, za to bez emocji, zdawałoby się na zimno opowiada krok po kroku o tym co działo się przed zamordowaniem jej młodszej siostry, o zwyczajach w rodzinie, w jej kulturze, o adaptacji w Niemczech, o tym jak ją i jej rodzinę traktowano w nowej ojczyźnie, o tym co było w Syrii i wreszcie o tym co jej zdaniem doprowadziło do zbrodni i co było po niej.
Gdy dziewczynki wraz z matką przybywają do Niemiec, autorka książki ma zaledwie 7 lat, jej siostra kilka więcej. Mija niedługi czas, Waffa (starsza siostra Nourig) zaczyna się buntować przeciwko islamskiemu prawu, zasadom muzułmańskiej diaspory w Niemczech, twardym obyczajom w domu. Tego co dzieje się póżniej nie będę wam opowiadać, sami musicie przeczytać. Szok.
Trudno mi ocenić tę książkę. Nie ukrywam, pod względem literackim z pewnością nie jest to arcydzieło. Momentami miałam wrażenie, że czytam tabloid i to nie najlepszego gatunku.
Strona literacka, język, styl nie są najmocniejszą stroną tej pozycji.
Jednak treść porusza i to bardzo, aż wbija w fotel, tym bardziej, iż wszystko o czym pisze autorka jest prawdą.
To kolejna książka o zabójstwach honorowych, obyczajach w muzułmańskim kręgu kulturowym, którą miałam okazję przeczytać. Mimo, iż za mną jest kilka tysięcy przeczytanych stron, to nadal ta tematyka porusza mnie, szokuje, sprawia, iż trudno mi sobie wyobrazić, jak można tak żyć, jak można być tak...no sama nie wiem co napisać..nieludzkim, takim potworem, takim fanatykiem.
Polecam.
 


 

wtorek, 11 października 2016

Dziennik z podróży do Rosji - John Steinbeck

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Wszystko zaczyna się w 1947 roku, gdy dwaj panowie - John Steinbeck i Robert Capa wpadają na pomysł udania się na niebanalną wyprawę. Celem ma być... dawna Rosja, czyli ZSRR rządzony przez Stalina.
Mimo tego, iż wszystko i wszyscy sprzysięgło się przeciwko nim (znajomi oskarżali ich nawet o zdradę, o to, że wysługują się Stalinowi), oni wyjeżdżają. Udają się do kraju kuriozalnego, nieznanego, w sumie strasznego, z widmem uwięzienia w lochach Łubianki lub w Łagrze za Kołymą.
Ich wyprawa była szalona, odważna niezwykła. Chcieli trzymać się, jak najdalej od polityki (o co niezwykle trudno w tamtych realiach i w tamtym kraju) a jak najbliżej zwykłego człowieka. Czy im się to udało? Tego dowiecie się w trakcie lektury książki. Gorąco do tego zachęcam.
Ich podróż była długa, trasa wyboista (od dzisiejszej Ukrainy i Moskwy poprzez kolejne miasta aż do Gruzji, dłużej zabawili w dwóch kołchozach) i niezwykła. Bardziej przypominała kuriozalne safari dwóch szaleńców niż podróż.
Jeden z panów pisał, drugi fotografował. Niniejsza książka to zlepek pracy obu szalonych podróżników. Pisarz miał zdecydowanie łatwiej, bowiem fotografowi co chwila zabraniano robić zdjęcia - tajne budynki, super tajni ludzie etc.
Książka ta to nie tylko zapis podróży, opis rzeczywistości zastanej, ale także relacja ze zderzenia ludzi z Zachodu z ludźmi z kraju co najmniej dzikiego, bo inaczej ówczesnej Rosji nie można określić. Nie udało się oczywiście uniknąć komicznych sytuacji, które wynikały z różnicy dot. w zasadzie wszystkiego.
Swoje wrażenia Steinbeck opisał bardzo szczegółowo. Niektóre zapiski są żywiołowe, powstały pod wpływem chwili, inne są wyważone, przemyślane.
Gorąco polecam Steinbecka, zawsze i wszędzie. Tym razem dodatkowym powodem do polecenia książki (oprócz świetnej prozy) jest unikalny obraz ZSRR z okresu tuż po II wojnie światowej, gdy żelazna kurtyna opada, a w odwiedzanym kraju nie wiadomo czy bardziej jest dziwno, czy śmieszno. Zderzenie dwóch rzeczywistości wspaniale opisane i zobrazowane.
Doskonała lektura.

 

poniedziałek, 10 października 2016

Cicha fala - Gianrico Carofiglio

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5,5/6
Sednem, osią książki jest przede wszystkim wypalony, dojrzały policjant, który kilka miesięcy po traumatycznych przeżyciach dochodzi do siebie. 2 razy w tygodniu odwiedza psychoanalityka, zmniejsza dawki leków, powoli zaczyna cieszyć się prostymi rzeczami. W takim momencie poznajemy Roberta, oficera carabinieri.
Krok po kroku śledzimy wydarzenia, które doprowadziły męźczyznę  na skraj załamania, poznajemy jego życie z okresu przed punktem zero, czyli swoistym zapalnikiem, który wywołał traumę, śledzimy to co się z bohaterem dzieje teraz. 

Krok po kroku śledzimy także wydarzenia, za przyczyną których Robert wplątuje się w przedziwną, ale i groźną historię. Do tego dochodzi tajemnicza, intrygująca kobieta z reklam i 12-letni chłopiec, którego sny są niesamowicie realne, ale i groźne. Co tę trójkę łączy? Czy w ogóle coś ich łączy?
Prawdziwie mroczna, w stylu noir historia. Z tym, że od razu zaznaczam, nie jest to kryminał. 

No przynajmniej nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Owszem wątek kryminalny, zbrodnia występują, ale nie w taki sposób, jak to sobie wyobraża przeciętny czytelnik. 
Osią tej książki jest postać Roberta, doświadczonego carabinieri, człowieka po traumie, na rozdrożu. To na nim bazuje autor, a cała dalsza opowieść jest tylko dodatkiem (choć nie ukrywam, niezwykle zręcznym) do zaprezentowania podżwigania się człowieka z nieomal dna, wychodzenia z mroku na prostą.
Czyli cała akcja rozgrywa się wokół człowieka, którego pewnego dnia kolega policjant znajduje siedzącego przy biurku z pistoletem w ustach. Policjant opowiada, iż zastanawiał się wtedy, czy jeżeli strzeli sobie w głowę z bliska, naprawdę nie poczuje bólu, czy wtedy wszystko się skończy?! Czy gdy go znajdą, będzie leżał we własnych odchodach, jak zwłoki zamordowanych, które widział tyle razy. Czy instynktowny i nagły lęk przed śmiercią okazałby się wolniejszy niż nabój Parabellum kalibru dziewięć milimetrów, który miałby przeszyć jego mózg i roztrzaskać czaszkę.
Carofiglio ma dar oddawania mrocznej atmosfery, stopniowania napięcia, pokazywania dramatu jednostki. W tej książce stanął pod tym względem na wysokości zadania.
Brak w Cichej fali szybkiej akcji, brak pościgów, strzelanin. Jeżeli tego szukacie, to nie jest z pewnością książka dla was. Jest za to opowiedziana krótkimi rozdziałami (niczym migawkami filmu) sylwetka człowieka, jego praca w zasadzie u podstaw o odzyskanie życia i chęci do czegokolwiek, jest przemiana i walka z własnym wnętrzem i tym co dzieje się w koło.

Jeżeli lubicie dobrą, zaskakującą prozę, cenicie mocne rysy postaci, lubicie gdy nieomal osnuwa was niczym całunem mroczne napięcie, Cicha fala z pewnością przypadnie wam do gustu.  Tematyka mocno psychologiczna, momentami nawet filozoficzna z wątkiem kryminalnym w tle.
Książka do kupienia w doskonałej cenie w Księgarni Internetowej Platon24 (klik)  

Zapowiedź...




Na skandynawskich listach bestsellerów walczy o pierwsze miejsca z Jo Nesbø!
Zwany „duńskim dynamitem” Michael Katz Krefeld
określa powieści kolegów po fachu jako „latte”,
sam pisze „kryminały espresso”
– mocne, stawiające na nogi, bez zbędnych opisów, z minimalną ilością wody.

Wykreowanego przez niego bohatera, byłego policjanta, brutalnie doświadczonego przez życie prywatnego detektywa, Thomasa „Ravna” Ravnsholdta zdążyli już pokochać także polscy czytelnicy. 
W Wykolejonym ratował Maszę z rąk słowiańskiej mafii i szwedzkich stręczycieli.
W Zaginionym podążał śladem oskarżonego o kradzież księgowego Mogensa aż do Berlina, by odkryć, że Stasi wciąż działa. 
W Sekcie (premiera 3 listopada) przyjdzie mu się zmierzyć
z bezwzględnym przywódcą Wybrańców Boga…

Moja recenzja Wykolejonego tutaj (klik)
 
Brak przegadania, którym grzeszyli nawet Nesbø
i Larsson, dosadny język i zręczność w równoległym prowadzeniu wątków - to czyni z powieści Krefelda naprawdę mocną lekturę.

Juliusz Kurkiewicz, „Gazeta Wyborcza”


Wykolejony ma wszystko, co powinien mieć dobry kryminał: wyrazistego bohatera, czarne charaktery
i skomplikowaną, mroczną intrygę.
 
Jerzy Zawisak, onet.pl


Za każdym razem, gdy widziałam, że przenosimy się do Berlina ’89 czułam dreszcze. To, co tam się działo; Stasi, prześladowanie, obsesja… Po prostu majstersztyk.
 
mocnosubiektywna.blog.pl


Wykolejony był świetnym kryminałem, Zaginiony podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej.
 
Mg Ca, opetaniczytaniem.pl

Bardzo dobry kryminał, z intrygą rozwijającą się ze strony na stronę. Chłodno, wyrafinowanie i wciągająco o okrucieństwie, kompleksach i dramatach ludzkich.
 
Aneta Kwaśniewska, ksiazkiweterze.pl

 

W sobotę 29 października o godz. 11
Michael Katz Krefeld
będzie podpisywał
przedpremierowe egzemplarze Sekty,
Zaginionego i Wykolejonego
na Targach Książki w Krakowie
(stoisko D15).

niedziela, 9 października 2016

Liliowe dziewczyny - Martha Hall Kelly

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Ta książka opowiada o trzech kobietach, których z pozoru nic nie łączy, nic poza wojennymi doznaniami i piekłem kobiecego obozu Ravensbrück. Tylko tyle, albo aż tyle.
Caroline Ferriday bywalczyni nowojorskich salonów, nastoletnia Kasia Kuśmierczyk działaczka polskiego podziemia, która trafia do KL Ravensbrück w charakterze więźnia i ambitna lekarka Herta Oberheuser, która trafia do KL Ravensbrück w zupełnie innym niż Kasia charakterze.
Tematyka losów więźniów (ale i katów) obozów koncentracyjnych porusza mnie zawsze, niezależnie do tego ile książek bym przeczytała. Nie inaczej było w tym przypadku. Poruszyła mnie ta lektura i to bardzo. Obok takiej książki nie da się przejść obojętnie.
Nawet nie wiem co o niej napisać. Obojętnie co bym nie napisała i tak nie odda tego co czuję.
Okrucieństwo, strach, ból , niedowierzanie, cierpienie to wszystko wypełnia karty książki już od pierwszej strony. Ale jest coś jeszcze. To umiejętność wybaczenia i życia po oraz wielu rozważań mniej lub bardziej luźno dot. tego tematu. O co dokładnie chodzi nie zdradzę. Gorąco za to zachęcam do lektury.
Pierwszym co rzuca się w oczy jest doskonałe przygotowanie merytoryczne autorki. Jej książka to nie tylko opis losów trzech kobiet. To zdecydowanie coś więcej.
Przede wszystkim doskonale oddane tło społeczno-obyczajowe tuż przed wybuchem II wojny światowej, gdy życie biegnie w miarę beztrosko i tuż po wybuchu konfliktu, gdy wszystko nagle ulega zmianie. Okrucieństwo obozu koncentracyjnego i bestialstwo do jakiego tam dochodziło. Poza tym ogromny atut - doskonale nakreślone sylwetki bohaterek, które były tak różne od siebie, zmiana ich zachowania, wszystkie towarzyszące im uczucia, te w okresie wojny, jak i po jej zakończeniu.
To wszystko tworzy mieszankę iście wybuchową, która porusza już od pierwszej strony.
Co prawda tzw. literatury obozowej (strasznie nie lubię tego określenia) powstało dużo 

(i zapewne powstanie jeszcze więcej), jednak książka Liliowe dziewczyny zdecydowanie wyróżnia się na tym tle. Powodem jest fakt, iż życie w obozie koncentracyjnym, koszmar tego miejsca poznajemy z punktu widzenia dwóch jakże różnych od siebie kobiet- więźniarki i lekarki. Zderzenie obu kobiet z obozową rzeczywistością, próby dostosowania się do niej, kontrast przysięgi lekarskiej zderzonej z rzeczywistością, koszmar bycia więźniarką.
Swoisty szok czytelnika pogłębia fakt, iż dwie bohaterki - lekarka Herta i amerykańska wolontariuszka Caroline, to postaci autentyczne. Herta Oberhauser była sądzona w procesie norymberskim II stopnia, w procesie lekarzy. Carroline Ferriday była autentyczną wolontariuszką niosącą pomoc po wyzwoleniu. Zrobiła ona bardzo wiele dobrego, a jest wręcz zapomniana. Warto poznać jej  sylwetkę. Kasia, trzecia bohaterka, jest fikcyjna, ale jestem przekonana, iż takich Kaś było mnóstwo. Tym bardziej, iż autorka w pewien sposób opiera się na wspomnieniach obozowej więźniarki Niny Niwińskiej.

Bardzo ciekawa jest narracja. Książka podzielona jest na trzy części. Każda część opowiada historię z punktu widzenia innej bohaterki. Każda część napisana jest innym stylem.
Najbardziej jednak szokuje fakt, iż wydarzenia opisane przez autorkę oraz wiele innych, często dużo okrutniejszych, faktycznie miały miejsce, a niewyobrażalne cierpienie, kaźń zgotowały jednym istotom inne. Niech powstaje, jak najwięcej takich książek. Nigdy nie wolno o tych wydarzeniach zapomnieć. To szczególnie ważne 70 lat od zakończenia wojny, gdy do głosu w Europie (i nie tylko) dochodzą nacjonalistyczne, profaszystowskie ruchy. 
 
Kelly napisała powieść opartą na faktach, bardzo dobrą powieść. Polecam.

piątek, 7 października 2016

W cieniu - Diane Chamberlain

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 3/6
Kolejna książka Diane Chamberlain, którą miałam okazję przeczytać.
Autorka ponownie porusza temat, którego analogie można znaleźć w życiu sporej grupy ciężko doświadczonych przez los  osób. 

W fabule książki, podobnie, jak w życiu przeciętnego człowieka, znaleźć można wiele trudności poprzetykanych radościami, wiele problemów, życiowych zakrętów oraz nadzieję, że za którymś z nich kryje się szczęście, czeka miłość.
Pisarka po raz kolejny omawia problemy związane z ciężarną bohaterką, stawia bohaterów na rozdrożu, przed trudnymi wyborami. 
To stały motyw jej prozy. Owszem, mogłoby się wydawać, iż wyeksploatowany do maksimum. Jednak Chamberlain ma dar tworzenia wokół znanej, momentami banalnej historii niezwykle zręcznej otoczki fabuły, która wciąga od pierwszej strony. 
Podobnie, jak w innych książkach pisarki mimo, iż główna część akcji rozgrywa się współcześnie, kilkakrotnie cofamy się do 1967 i 1937 roku. Co mają ze sobą wspólnego te retrospekcje? Jak zwykle okaże się, iż bardzo wiele, a przedarcie się z bohaterami przez wydarzenia z przeszłości okaże się ciekawe i pouczające. I co istotne, nie domyślimy się o co tak naprawdę chodzi.
Chamberlain serwuje nam ponownie wielki dramat ciężarnej kobiety, bliskich jej ludzi, poczucie winy, rozterki, emocje, które aż kipią. W trakcie lektury kilkakrotnie stawiałam się w roli głównych bohaterów, próbowałam sobie wyobrazić siebie na ich miejscu, zdecydować, jaką podjęłabym decyzję. Obym nigdy nie znalazła się realnie w takiej sytuacji.
Czyli wzruszenia, rozterki, dramatyczne wybory....stałe elementy pisarstwa amerykańskiej autorki.
Sięgając po tę pozycję wiedziałam na co się decyduję. Jednak mimo, iż wszystko W cieniu przebiega wg. utartego, tak dobrze mi znanego schematu, wg. zasady, którą w pisarstwie Chamberlain cenię, mimo, to jednak w trakcie lektury miałam wrażenie, iż jest to najsłabsza pozycja w dorobku pisarki, jaką do tej pory miałam okazję przeczytać. Czegoś jej moim zdaniem brakowało.
Początkowo nie wiedziałam z czego to wynika. Dopiero, gdy zaczęłam szukać informacji o tym tytule uświadomiłam sobie, iż jest to jedna z pierwszych książek w dorobku autorki.
Chamberlain ma na swoim koncie 18 książek. Przez cały czas doskonali swój warsztat pisarski. Nic więc dziwnego, że książki napisane na początku kariery są słabsze. 

Jednak absolutnie nie oznacza to, iż W cieniu to zła lektura. To nienajgorsza książka, którą bez wątpienia warto przeczytać. Należy jednak pamiętać, iż nie jest ona tak doskonała, tak dopracowana jak chociażby Milcząca siostra i w niektórych momentach czuć odrobinę infantylizm, brak obycia w tworzeniu pewnego rodzaju przesłania, wskazówek dla czytelniczek. Te wskazówki, swoiste morały, poczucie, iż my czytelniczki możemy wszystko, są niejako znakiem rozpoznawczym twórczości tej autorki. W tej książce owszem występują, ale w tak śladowych ilościach, są tak niedopracowane, że w zasadzie lepiej gdyby ich nie było, bo tylko szkodzą. .
Nie ukrywam, gdybym nie znała póżniejszej twórczości autorki W cieniu bardziej przypadłoby mi do gustu. Ja jednak wiem, iż pisarkę stać na więcej, dużo więcej i trudno jest mi się zadowolić tak bardzo przeciętną książką.
Mimo wszystko polecam. Warto jeżeli szukacie po prostu czytadła.Z pewnością na kilka godzin przeniesiecie się do innego świata i uronicie kilka łez. 
Jeżeli jednak poszukujecie książki podobnej do wcześniej u nas wydanych dzieł Diane Chamberlain, bądźcie ostrożni.