wtorek, 30 czerwca 2015

KONKURS rozwiązany

500,000 wejść na blog za nami:) Dziękuję wam za polowanie.
Dwa screeny z równiutkimi 500,000 o tej samej godzinie, czyli o 20.52 przysłały dwie osoby i to one są zwyciężczyniami.
Są to gabolek000 i Klaudia Skiedrzyńska.

Gratuluję. 
Wybierzcie sobie proszę po 2 książki, a  co tam:) tak na początek wakacji. I tytuły obu prześlijcie na email anetapzn@gazeta.pl. Lista książek, gdzieś tam hula po blogu we wcześniejszym poście. Podajcie też proszę adresy do wysyłki w Polsce. Wysyłka w ciągu 7-8 dni od otrzymania przeze mnie adresu, listem poleconym.

Jeszcze raz gratuluję. I rozpoczynamy polowanie na 550,000...wiem, wiem daleka droga, ale przyszykować się można....



poniedziałek, 29 czerwca 2015

Broadchurch - Erin Kelly

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5/6
Doskonały kryminał oparty na fabule bijącego rekordy popularności i wyróżnionego Nagrodą BAFTA brytyjskiego serialu. 
Tytułowe Broadchurch to małe, nadmorskie miasteczko, z typu tych, gdzie często drzwi domów się nawet nie zamyka, a większość mieszkańców zna się od lat. Kto by pomyślał, że pewnego dnia dojdzie tam do okrutnej, odrażającej zbrodni. A doszło do zabójstwa 11-letniego chłopca. Jego zwłoki zostały znalezione na miejscowej plaży. Okazuje się, że jest to Danny Latimer, syn przyjaciółki miejscowej policjantki. Pozornie wygląda to na tragiczny wypadek, upadek z wysokich klifów. Jednak przeprowadzona sekcja zwłok stwierdza coś zupełnie odmiennego - śmierć przez uduszenie. Kto mógł dokonać takiej zbrodni? Kto mógł zabić niewinne dziecko, które znał każdy w miasteczku? Rozpoczyna się śledztwo. Sprawą kieruje komisarz Alec Hardy, nowa postać w miejscowej policji. Pomagać ma mu sierżant Ellie Miller, która z Hardym ma od początku na pieńku. 
W trakcie prowadzonego dochodzenia szybko okazuje się, że nic nie jest takim jakim się z pozoru wydaje, sielskie miasteczko nie jest takim sielskim, rodzina wcale nie jest idealna etc. Na jaw wychodzą kolejne skrywane sekrety, tworzą się kolejne animozje. Do tego dochodzi konflikt między dwójką policjantów i tajemnica, którą skrywa Alec Hardy. 
Policja długo krąży po omacku, jakby kręcąc się w koło. Kolejne tropy są ślepymi zaułkami. A zagadki mnożą się i mnożą. Do tego dochodzi coraz bardziej nerwowa, gęstniejąca wręcz atmosfera nadmorskiej, bez mała stającej się klaustrofobiczną mieściny.
Bardzo ciekawa jest narracja. Jest to zapewne wynikiem faktu, że książka powstała na bazie scenariusza popularnego serialu. Zazwyczaj jest odwrotnie. Ta zmiana dała jednak całkiem ciekawy efekt. Co prawda do odrobinę specyficznej narracji trzeba się przyzwyczaić, ale warto. 
Genialnie oddane są rysy psychologiczne i charakterystyka każdego z bohaterów.Ich przeszłość, teraźniejszość, rozterki, stresy, radości, tajemnice, to wszystko Erin Kelly bardzo ciekawie przedstawia. Dzięki prowadzonemu śledztwu mamy okazję zajrzeć bez mala w głąb duszy bohaterów. A nie zawsze są to dusze kryształowo czyste, radosne...
Bardzo dobrze odmalowana jest też atmosfera w miasteczku. W pierwszym rozdziale mamy ukazane sielskiej, nadmorskie miasteczko. Wraz ze znalezieniem zwłok nastolatka atmosfera robi się coraz bardziej ponura, a w kolejnych rozdziałach, gdy śledztwo powoli postępuje, staje się jeszcze bardziej mroczniejsza, zagadkowa, momentami bardzo niebezpieczna. 
Broadchurch to doskonały kryminał, jeden z lepszych, jakie ostatnio czytałam. Gorąco polecam. 

niedziela, 28 czerwca 2015

Góra bezprawia - John Grisham

Wydawnictwo Albatros, Ocena 3/6
Recenzja mojego męża.

Nie jestem wielbicielem prozy Grishama, ale od czasu do czasu lubię sięgnąć po książki tego autora.  Góra bezprawia, najnowsze dziecko mistrza thrillera prawniczego, jak nazywany bywa Grisham, chyba jest jakimś podrzutkiem. Dlaczego? Otóż dlatego, iż książkę tę można uznać za wszystko tylko nie za thriller prawniczy. Książce zarówno pod względem słodko-nudnej fabuły, jak i maksymalnie powolnego tempa akcji, bliżej do harlequina, czy średniej jakości powieści romantyczno-obyczajowej niż pełnokrwistego thriller, obojętnie czy prawniczego czy nie.
Bohaterką jest niespełna 30-letnia prawniczka Samantha Kofer, która zostaje wyrzucona z dnia na dzień z pracy w prestiżowej kancelarii. Jedynym miejscem, gdzie udaje jej się znaleźć bezpłatną posadę (a raczej wolontariat) jest zapomniane przez Boga i większość ludzi miasteczko w Appalachach. Dla zachowania ubezpieczenia społecznego podejmuje bezpłatną pracę w Górskiej Klinice Pomocy Prawnej, gdzie służy pomocą prawną biednym mieszkańcom. Kobieta stara się jak może, ale moim zdaniem średnio jej to wychodzi (mimo to klienci są jej niezmiernie wdzięczni, co samo w sobie jest kuriozalne). 
Przyzwyczajona do korporacyjnego światka NY, Samantha nie potrafi się odnaleźć na górskiej prowincji. Całe szczęście na jej drodze staje inteligentny, przystojny, walczący ze złem męźczyzna. I zaczyna się. Napisałem na całe szczęście dla Samanthy, ale muszę dodać, iż na całe nieszczęście dla czytelnika. Gdyby nie ten naciągany pseudo miłosny wątek, być może z książki po drobnych przeróbkach dałoby się zrobić zręczną powieść, nie najgorszy thriller. Niestety, Grisham poszedł na łatwiznę, brak akcji, sensownej fabuły starał się nadrobić infantylną i zupełnie bezsensowna ckliwością, wzdychaniem, wahaniami rozdartej wewnętrznie prawniczki. Dało to efekt kuriozalny i żenujący. Co prawda oboje szykują się do wielkiego procesu w obronie miejscowych górników, do starcia ze złym potentatem. Ale ich starania i dalsze czynności są hmm..jak to ładnie ująć..żenujące, żeby nie powiedzieć żałosne.  
Aż dziwne, jak zręczny pisarz mając do dyspozycji niezły temat jest w stanie zepsuć książkę.
Książce należy się dużo niższa ocena niż dałem. Jedynym plusem Góry bezprawia są ciekawe, momentami porywające opisy gór, otoczenia, miejscowych zwyczajów. Tylko Appalachy są sensownym bohaterem najnowszej powieści Johna Grishama.
Jeżeli sięgniecie po Górę bezprawia, zrobicie to na własną odpowiedzialność. Moim zdaniem są ciekawsze lektury.  

sobota, 27 czerwca 2015

Wakacje - Nina Majewska-Brown

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 4/6
Wakacje to klasyczne, letnie czytadło. Oczekiwałam odprężenia, lekkiej lektury. I w sumie prawie to dostałam. Prawie robi jednak wielką różnicę.  
Autorka opowiada historie czteroosobowej rodziny (klasyczne 2+2), która spędza wymarzony urlop w magicznej Barcelonie. Niezły hotel, pyszne jedzenie, zwiedzanie przeplatane kąpielami w morzu. Sielanka wakacyjna. czego chcieć więcej... Prawdopodobnie niczego. A na pewno nie wizyty o poranku znienawidzonych teściów, którzy przez blisko 20 lat małżeństwa nie zaakceptowali bohaterki, ani wnuków. Kolejne kilka dni w stolicy Katalonii przebiega w umiarkowanie pozytywnej atmosferze. Teściowie wyjeżdżają, rodzina przez kilka kolejnych dni cieszy się spokojem, aż do ostatniej godziny przed odlotem, godziny, która zmienia absolutnie wszystko.
Nasza bohaterka niespodziewanie traci prawie wszystko i musi uporać się z bolesną rzeczywistością i na nowo uporządkować swoje życie. Jakby było tego mało. Okazuje się, że los ma dla niej kolejne trudne wyzwanie.  Nina musi bowiem uporać się z tajemnicami i skrywanymi dotąd faktami.
Książka podzielona jest na dwie wyraźnie różniące się części. Cezurą są dramatyczne wydarzenia w Barcelonie. Pierwszą część czytało mi się nieźle, chociaż w niektórych momentach odrobinę przyspieszyłabym tempo. Ale generalnie nie było żle.Niewątpliwym plusem są opisy Barcelony, zamawianego w restauracjach jedzenia, zwiedzanych zabytków. Bardzo podobały mi się także opisy poranków, które bohaterka celebruje (podobnie jak ja) z książką i kubkiem pachnącej, świeżo zaparzonej kawy. Plus należy się także za opisy jakże życiowych potyczek z teściami. Jestem pewna, iż wiele z czytelniczek odnajdzie w nich wydarzenia ze swojego życia.
Natomiast druga część, jest zdecydowanie przerysowana, naznaczona niesamowitą wręcz ilością tragedii (którymi można by obdzielić spokojnie ze 3-4 osoby). Akcja jest zbyt powolna, spokojnie można by wyciąć ok. 1/4 fabuły, co wyszłoby drugiej części książki na dobre. 
Biorę pod uwagę, iż Wakacje są literackim debiutem Niny Majewskiej-Brown i jako takie zasługują na dodatkowy plus, który przyznaję licząc, iż każda kolejna powieść będzie jeszcze lepsza. 
Reasumując, zachęcam do lektury. Warto sięgnąć po Wakacje, które mimo kilku niedociągnięć są ciekawie napisane. Pamiętajcie jednak, nie liczcie tylko na słoneczną, odprężającą lekturę. Okładka książki zwodzi:)

piątek, 26 czerwca 2015

Rozkaz: Trzaskać! Zapomniane akcje polskiego podziemia - Remigiusz Piotrowski

Dom Wydawniczy PWN, Moja ocena 5,5/6
Rozkaz trzaskać!, to kolejna książka autorstwa Remigiusza Piotrowskiego, którą miałam okazję przeczytać i kolejny raz autor mnie zachwycił, zarówno tematyką, sposobem jej zaserwowania czytelnikowi, jak przekształceniem aspektów historii w porywającą opowieść.
W piętnastu rozdziałach autor opisał piętnaście różnych historii. Każda z nich dotyczy innych bohaterów. Łączy je za to okres, gdy maja one miejsce (II wojna światowa), oraz fakt, kto je przeprowadzał (polskie podziemie). Akcje te miały miejsce w okupowanej przez Niemców Warszawie, Łodzi, Poznaniu i Krakowie, a także na ziemiach zagarniętych po 1939 roku przez ZSRR.  
Mimo, iż jak wspomniałam tematyka dotyczy akcji polskiego podziemia, to jednak jest ona niezwykle różnorodna. Autor wybrał najciekawsze z podziemnych sabotaży, zamachów, akcji likwidacyjnych, akcji odbicia więźniów, napadów na konwoje czy magazyny z odzieżą, bronią, żywnością. Bohaterami są osoby walczące o wolność, ale także te, które zapisały się na kartach naszej historii mniej chwalebnymi zgłoskami. Przykładem o.że być np. wielkopolski rzezimieszek, taki lokalny mafioso o wdzięcznej ksywie Ślepy Antek.
Niektóre z opisanych akcji są nieznane, wielokrotnie omawiane w różnych książkach czy periodykach historycznych. Inne z kolei wręcz odwrotnie, choć równie fascynujące, są zupełnie nieznane zwykłym czytelnikom, miłośnikom historii. 
Obojętnie, którą z historii byśmy przeczytali, obojętnie jakiego bohatera czy jakiej akcji by dotyczyła, jedno jest pewne, każda z nich to gotowy scenariusz na wspaniały film akcji, który może stać się hitem światowego nawet kina.  
Piotrowski pisze doskonale, ma też niesamowite wyczucie, wręcz instynkt do wyszukiwania ciekawych, wręcz porywających historii. Udowodnił to już w swojej poprzedniej książce- Ślepy Maks. Wykorzystując owe historii potrafi je zaprezentować czytelnikowi w sposób niezwykle przystępny nie czyniąc jednak z nich tandetnych opowiadań sensacyjno-historycznych, co niestety jest zbyt częstą cechą niektórych pisarzy usiłujących być historycznymi detektywami. Piotrowski opowiada rzetelnie, ciekawie, posiłkuje się bogatym źródłoznawstwem i zachwyca z każdą kolejną kartką.
Wspaniała książka, którą szczerze polecam. Drobny  minus daję tylko za brak ilustracji. Chociaż kilak z nich zdecydowanie uczyniłoby lekturę jeszcze bardziej porywającą, nadałoby jej i opisanym w niej zdarzeniem, bardziej ludzki charakter. Ale i tak jest to doskonałą książka. Zachęcam do lektury.

środa, 24 czerwca 2015

Napoleon Wielki - Andrew Roberts

Wydawnictwo Magnum, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.

Różne są opinie o bohaterze niniejszej książki.Napoleon, jego życie, działania, decyzje wzbudzały u jednych zachwyt, a u innych nienawiść, krytykę. Jednak nie ulega wątpliwości, że nikogo nie pozostawiał obojętnym, a jego działania wykonane na przestrzeni dwudziestu lat panowania, na zawsze zmieniły oblicze zarówno Francji, jak i bez mała całej Europy, dały wiele podwalin pod póżniejsze wydarzenia. 
Po przejęciu władzy zdecydowanie zmienił Francję i to bez mała w każdej dziedzinie. Był niesłychanie skuteczny na każdym polu. Wprowadził wiele wspaniałych reform, ale jednocześnie w kraju panowała cenzura brak było wolności w wielu innych dziedzinach życia. Potrafił być dobry, a za moment skazywał na śmierć, był bezwzględny, ale i wielkoduszny. Żeby osiągnąć cel nie cofał się przed niczym.   
Można go było nie lubić, ale trudno było mu odmówić skuteczności i konsekwencji w działaniu. Przyznawali to nawet jego najbardziej zagorzali wrogowie. 
Do wszystkiego doszedł sam, dzięki talentowi i ciężkiej pracy. Starał się być perfekcyjny, dużą wagę przywiązywał do szczegółów. Wygrał wiele bitew, miał 22 kochanki, pod jego dowództwem zginęło od 4 do 6 milionów żołnierzy (dane historyków są różne). Był bez wątpienia zbrodniarzem wojennym- jego żołnierze dopuszczali się haniebnych czynów, które usprawiedliwiał wielkością sprawy, o jaka walczył. Dostał się na sam szczyt władzy i spadł z niego z wielkim hukiem kończąc życie na wyspie Św. Heleny.
Najciekawszym zapisem jego działań, przemyśleń, rozterek są wspomnienia, które dyktował swojemu sekretarzowi. Emmanuelowi de las Cases, gdy obaj przebywali na Św. Helenie.
Trudno więcej napisać o Napoleonie w krótkiej, blogowej notce.Andrew Roberts, autor omawianej książki, w celu scharakteryzowania swojego bohatera, opisania najważniejszych wydarzeń z jego życia, najtrafniejszych oraz najmniej udanych przedsięwzięć, zasług i porażek poświecił ponad 1000 stron. To dużo i mało jednocześnie. O postaciach takich jak Napoleon niezależnie od tego, jakie ma się o nich zdanie, można pisać bez końca.
Roberts korzystając przede wszystkim ze wspomnianych pamiętników Napoleona, jego ogromnej liczącej 33 tysiące listów korespondencji, wspomnień ludzi, którzy z Napoleonem mieli do czynienia stworzył wspaniała, wielką (dosłownie i w przenośni), dopracowaną w każdym calu, wielopłaszczyznową książkę, którą czyta się z wielką przyjemnością. Uzupełnieniem są notatki, refleksje z wizyt autora w miejscach związanych z Napoleonem. Roberts odwiedził m.in. 53 pola bitew m.in. w Rosji, na Białorusi, w Izraelu, Belgii, Włoszech, Czechach, Austrii, Niemczech i Francji, był również na Wyspie Świętej Heleny.
Dzięki takiemu przygotowaniu merytorycznemu, udało mu się ukazać Napoleona Bonaparte, jako człowieka pełnego sprzeczności, skomplikowanego, wielkiego, ale i momentami małego, człowieka pełnego energii, kipiącego pomysłami, wielkiego dowódcę, hojnego mecenasa sztuki, uwielbianego przez kobiety kochanka, człowieka z pewnością niebanalnego.
Zachęcam do lektury tej niezwyklej książki.

wtorek, 23 czerwca 2015

Góra w Tybecie. Pielgrzymka na święty szczyt - Colin Thubron

Wydawnictwo Czarne, Moja ocena 5,5/6
Colin Thubron to doświadczony podróżnik, a przy tym wspaniały pisarz i gawędziarz oraz odkrywca. 
Tym razem Thubron zabiera nas na pasjonującą wyprawę, której celem jest Kajlas będąca najświętszą ze wszystkich gór świata. Jest ona czczona przez jedną piątą ludzkości, a  wznosi się za wałem centralnych Himalajów. Magii i tajemniczości oprócz wątków religijnych dodaje fakt, iż dla większości osób jest ona  niedostępna, a przez to otoczona nimbem nierealności. Ponieważ w tak niebezpieczną wyprawę nie można udać się samemu, Thubron dołącza do sporej grupy pielgrzymów. Razem z nimi pokonuje kolejne przeszkody, kolejne kilometry wędrując z Nepalu poprzez wyżyny Tybetu aż do magicznych jezior u podnóży świętej góry. W trakcie pielgrzymki trafia do zupełnie innego świata, na poły realnego, na poły mistycznego. Zagląda do  odciętych od świata wiosek, rozpadających się klasztorów, zakątków olśniewających pięknem nieujarzmionej przyrody. 
Góra w Tybecie to nie sucha relacja z wyprawy, opis umartwiającej autora pielgrzymki. Nic z tych rzeczy. Jest to zapis fascynującej, oczyszczającej duszę i umysł (od naporu otaczającego nas na co dzień świata) przygody, zetknięcia zachodniego życia z zupełnie innym stylem życia, innymi wartościami. Wspaniale opisy, celne refleksje, fantastyczne, skrzące się dowcipem anegdoty i język, który zawsze zachwyca mnie w prozie Thubrona.
Do tego opisy miejscowych ludzi, obyczajów, z których większość jeżeli nawet nie jest kuriozalnymi, dla nas mieszkańców Europy, to na pewno dziwnymi, innymi. Przykładem, który porusza i zachwyca są np. podniebne pogrzeby, które autor książki genialnie opisuje. 
Góra w Tybecie. Pielgrzymka na święty szczyt, to wyjątkowa, fantastyczna lektura, która porwie was w swoje objęcia na kilka godzin. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę.
Za książkę dziękuję księgarni internetowej Platon (klik) 


poniedziałek, 22 czerwca 2015

Obiad w restuaracji dla samotnych

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5/6
Główna bohaterka książki Pearl Tull zbliża się do kresu życia, co sprzyja jego podsumowaniu. A nie było to łatwe życie. Pewnej niedzielnej nocy w 1944 roku, po 15 latach małżeństwa  mąż zostawił ją samą z trójką dzieci.Pearl stara sie jakoś wiązać koniec z końcem, wychowywać dzieci, zapewnić im godne życie i żyć, tak jakby jej maż, a ich ojciec nigdy nie istniał. Ale czy tak się da? Czy uda się zapomnieć, wymazać go z życia? Czy po  latach niegodny miana męża i ojca nie odezwie się ponownie?
Od początku tej fascynującej lektury śledzimy losy całej rodziny Tull widziane oczyma Pearl i jej dorosłych już dzieci. 
Śledzimy koleje ich losu rok po roku, dekada po dekadzie.razem z nimi przeżywamy ciężkie, trudne chwile, których jak to w życiu nie upiększonym przez amerykański film jest znacznie więcej.Historie rodziny Tull francuska pisarka opisuje rzetelnie, momentami ostro, bez owijania w bawełnę. W trakcie lektury odnosiłam wrażenie, jakby poprzez ową sagę Tyler buntowała się przeciwko wizerunkowi narzuconemu nam przez media, przeciwko przesłodzonym, wiecznie szczęśliwym rodzinom, które tak na prawdę nie istnieją, a a które stawiają nam za wzór wszyscy w koło, nawet często najbliżsi. Ileż to razy wielu z nas słyszało czy to w tv, czy od najbliższych sąsiadów - żeby się tylko nie wydało, co ludzie powiedzą.
Ale te wspomnienia, które układają się w fascynującą opowieść, to nie jedyna zaleta książki. Jej kwintesencją jak dla mnie są rozterki jakie przeżywa Pearl. W związku z nimi w trakcie lektury nasunęło mi się wiele pytań, wątpliwości. Chyba na żadne z owych pytań (które mogą dręczyć wiele osób) nikt nigdy nie znajdzie odpowiedzi. Owe wątpliwości, pytania, to przede wszystkim to, czy wszystko da się wybaczyć, czy warto wybaczać zawsze i za każdą cenę, czy czas faktycznie leczy rany, co ważniejsze prawda i honor, czy choćby chwila samozadowolenia. 
Anne Tyler udało się stworzyć niezwykłą, przejmująco piękną rodzinną historię.  Jej wielka wartością są moralne przemyślenia bohaterów i wspaniale nakreślone postaci.   
Obiad w restauracji dla samotnych to także mądra opowieść, która na długo pozostaje w pamięci.

sobota, 20 czerwca 2015

Zapach kwiatu muszkatołowego - Laila el Omari

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 4,5/6
To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Laili el Omari, ale z pewnością nie ostatnie. Przypadł mi do gustu styl pisarski autorki, która niezwykle umiejętnie snuje bardzo ciekawą historię, której akcja rozgrywa się w połowie XVI wieku.
Główną bohaterką jest  Ana, młoda Portugalka wywodząca się z zamożnego i szlacheckiego rodu. Poznajemy ją, gdy od kilku tygodni ukrywa się w ładowni na statku swojego brata. Dlaczego to robi? Dlaczego naraża się na niewygody, brud, niemożność skorzystania z łazienki, zjedzenia porządnego posiłku, dlaczego ryzykuje pogryzienie przez szczury? Powodem jest chęć uniknięcia niechcianego, zorganizowanego przez ojca małżeństwa z wyjątkowo okrutnym człowiekiem.
Ana wie, że gdy jej ucieczka i ukrywanie się na statku wyjdą na jaw, na człowieka który jej pomaga czeka surowa kara. I nie myli się. Jej brat wymierza służącemu 100 batów, karę, której tamten o mało nie przypłacił życiem. Mimo okrutnego zachowania Alessandra, Ana liczy na jego pomoc. Ale brat dla uratowania honoru rodziny grozi jej odesłaniem do domu. Dopiero u celu podróży, na Goa, otrzymuje wsparcie z całkiem nieoczekiwanej strony. Młody Anglik Geoffrey proponuje jej małżeństwo – ale nie bez ukrytych zamiarów. I dopiero wtedy się zaczyna.

Zdaję sobie sprawę, iż powyższe streszczenie odrobinę trąci tandetnym, sztampowym romansem. Przyznam się, iż z takim nastawieniem czytałam pierwsze rozdziały książki. Jednak w pewnym momencie, po lekturze ok. 40 stron, nastrój książki, tempo akcji i fabuła ulegają zmianie. Mamy wtedy do czynienia z niezwykle ciekawą opowieścią, która skrzy się humorem, wspaniałymi opisami egzotycznej scenerii i zwyczajów na egzotycznym Goa. 
Ksiażkę mimo sporej objętości (blisko 600 stron) czyta się doskonale, niezwykle szybko. Dlatego uważam, iż Zapach kwiatu muszkatołowego, to idealna lektura na nadchodzące wielkimi krokami wakacje (ale nie tlyko). To także świetnie napisana opowieść dla osób lubiących przygodę, niezłe tempo akcji i opowieść o barwnych Indiach w okresie ich kolonialnej świetności. 

piątek, 19 czerwca 2015

Koniec konkursu zbliża się wielkimi krokami....

...oczywiście chodzi o 500,000 odwiedzin na moim blogu.
Na lewym marginesie znajduje się licznik.
Waszym zadaniem będzie polować na 500,000, lub liczbę najbardziej do niej zlbiżoną...
Wygrywa ta osoba, która najszybciej przyśle skan w jpg zdjęcie ekranu bloga z 500,000. Generalnie ma to być 500,000 lub liczba najbardziej (w górę) zbliżona do niej np. 500,001.
Jeżeli 2-3 osoby przyślą tę samą liczbę w tym samym czasie, wygrywają wszystkie te osoby.
Liczy się liczba wejść na przysłanym zdjęciu i czas jego nadesłania na mój adres emailowy anetapzn@gazeta.pl.
Nagrodą jest książka z poniższych tytułów, sami ją sobie wybieracie.