wtorek, 31 stycznia 2012

Panna młoda w śniegu - Jan Seghers

Wydawnictwo Czarne, Okładka miękka,420 s., Moja ocena 5,5/6
Nudę codziennej podróży do pracy urozmaicają Nikolasowi Schäferowi intrygujące obrazki w oknie pewnego mijanego domu. Każdego dnia mężczyzna czeka, aż pociąg zatrzyma się na stacji, by obserwować młodą kobietę i przyglądać się jej zwykłym porannym czynnościom. Aż do pewnego marcowego ranka, który przynosi ostatni tej zimy śnieg i złowrogo ciemne okno w mieszkaniu kobiety. Tylko przypadkiem Nikolas dostrzega ciemny kształt na śniegu. Przekonany, że stało się coś złego, natychmiast po dotarciu do Frankfurtu zawiadamia policję...
Komisarz Robert Marthaler wraz z zespołem próbuje rozwikłać zagadkę przerażającej zbrodni. Niestety, śledztwo nie posuwa się naprzód, a co gorsza do grupy dochodzeniowej dołącza młody policjant, z którym Marthaler od dawna ma na pieńku. Komisarz stara się zdyscyplinować współpracowników, a jednoczenie nie ulec naciskom żądnego sukcesów szefa wydziału zabójstw, który chciałby szybkiego zakończenia śledztwa. Konflikt w wydziale narasta, a zabójca pozostaje nieuchwytny.
Bardzo lubię Seghersa, za szybką akcję, misterną intrygę, trzymanie w napięciu do ostatniej strony książki i za ogromne podobieństwo w stylu pisania i przedstawiania bohaterów do mojego ukochanego Mankella. Jego komisarz Marthaler bardzo przypomina mi Kurta Wallandera. Ten sam kryzys wieku średniego, kiepsko układające się życie osobiste, walka z nadwagą etc. Kto czyta Mankella zrozumie od razu o co mi chodzi. 
Ogromnym plusem kryminałów Seghersa jest sama fabuła, które jest bardzo starannie zaplanowana i konsekwentnie realizowana, nie ma żadnych wpadek, które bardzo często odbierają całą przyjemność lekturze. Sylwetki bohaterów u Seghersa są bardzo wyraziście odmalowane, ze wszystkimi szczegółami tak charakterystycznymi także dla Mankella.Poza tym autor często opisuje samo społeczeństwo niemieckie, co także jest ciekawe. Po prostu lubię takie ala mankellowskie kryminały.
Reasumując- od czasów ostatniego tomu przygód komisarza Wallandera nie czytałam tak wciągającego i doskonale napisanego kryminału. A samo zakończenie to majstersztyk. Mimo, ze podejrzewałam podobne zakończenie, to jednak autor bardzo mnie zaskoczył.
Gorąco polecam Pannę młodą w śniegu. Na pewno sięgnę po kolejne kryminały autorstwa Jana Seghersa.
Jan Seghers właściwie nazywa się Matthias Altenburg.  Ur.  się w Fuldzie w 1958 r. Jest pisarzem, dziennikarzem, krytykiem i eseistą. Pod pseudonimem pisze powieści kryminalne. W 1998 r. został uhonorowany Marburger Literaturpreis, w 2008 r. otrzymał Offenbacher Literaturpreis oraz Burgdorfer Krimipreis. Mieszka we Frankfurcie nad Menem.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Perfect Women














Agnieszka zaprosiła mnie do tej zabawy, za co gorąco dziękuję:) 

O co w tym wszystkim chodzi?
Zasady:

1. Wybierz idealne, Twoim zdaniem, kobiety w trzech kategoriach:
- perfekcyjna w swoim zawodzie,
- ideał urody,
- perfekcyjny styl, elegancja.
Jeśli chcesz, dodaj zdjęcia i uzasadnij swój wybór.
2. Umieść na swoim blogu obrazek z tagiem Perfect Women.
3. Podaj informację, kto Cię otagował.
 4. Przekaż zabawę kilku innym bloggerom.
To teraz moje typy:)
  • Perfekcyjna w swoim zawodzie dla mnie to od dawna (tu może być zdziwienie) Maria Curie Skłodowska, za ogromną wiedzę, upór w dążeniu do celu i pokonanie wielu przeszkód, jakie współczesny jej świat stawiał jej na drodze.
  • Ideał urody no tu to już ciężko niesamowicie, wiele kobiet jest ładnych, zadbanych, ba nawet pięknych, ale o ten ideał urody na razie się nie pokuszę, nie potrafię wybrać tej naj. Jak zmienię zdanie, dopiszę.
  •  Perfekcyjny styl, elegancja  dla mnie to 2 kobiety: Grażyna Torbicka i Beata Tyszkiewicz. po długim namyśle wybrałam p. Beatę za ponadczasowy styl, elegancję, klasę i bycie damą w pełnym tego słowa znaczeniu zawsze i wszędzie od wielu lat.  
  •  Do zabawy zapraszam:
  • Manięczytania
  • Markietankę
  • Viv
  • Kasię eire 
 _______________________________________
Uzupełnienie:)
Tak myślałam wczoraj o Ideale urody z zabawy i wyszło mi, że to ponownie wg. mnie p. Beata Tyszkiewicz. Jak była młoda była przepiękną kobietą, a obecnie też zachwyca.




niedziela, 29 stycznia 2012

Byli, są. Czy będą. - Teresa Siedlar - Kołyszko

Wydawnictwo Impuls Okładka twarda, 
460 s., Moja ocena 6/6
Biorąc do ręki tą książkę, spodziewałam się zupełnie innej lektury i jestem bardzo mile zaskoczona. Książka ta to efekt podróży, jakie autorka odbyła  w latach 2001-2006 po dawnych Kresach Wschodnich. Autorka od wielu lat podróżuje po wschodnich terenach dawnej Rzeczypospolitej, odwiedzając skupiska Polaków. Odwiedza m.in. Litwę, Białoruś, Ukrainę, dociera nawet do Mołdawii. Odszukuje również miejsca, w których dziś trudno już znaleźć ślady polskości. Książka jest zbiorem reportaży, wywiadów przeprowadzonych z tamtejszą ludnością. Każdy rozdział jest osobną opowieścią o innym miejscu, jego historii, ludziach, którzy tam zamieszkują, o ich problemach, ale i radościach. Ale jednocześnie rozdziały łączą się ze sobą, łączą je bohaterowie, Polacy i ich potomkowie, zesłani dawno temu, wygnani z ukochanej do dziś ojczyzny. Co najbardziej mnie poruszyło i zafascynowało to fakt, że ludzie ci prawie nigdy nie tracą pogody ducha i kochają tą swoją wymarzoną Polskę, jak szaleni. Kochają ojczyznę, której my często nie doceniamy.  
Dom Elizy Orzeszkowej Grodno
Przewodnikami autorki byli miejscowi Polacy oraz księża polscy. Dzięki duchownym możemy oprócz zwykłych ludzi poznać także wiele zabytków nierozerwalnie związanych z naszą historią, literaturą i religią. Takie "zwiedzanie" ułatwiają i umilają liczne zdjęcia, które zamieściła autorka. Zwiedzamy np. cmentarz, na którym pochowano muzę Adama Mickiewicza- Marylę Wereszczakównę. Zwiedzamy także przepiękną Bazylikę w Budsławiu. Sanktuarium to znajduje się pod opieką oo. Bernardynów. Razem z autorką udajemy się także w odwiedziny do Elizy Orzeszkowej, zwiedzamy jej dom w Grodnie. Autorka została zaproszona na herbatę do Domu Orzeszkowej. Gospodynią była Maria Ejsmont, której wieloletnim staraniom zawdzięczamy powstanie tego miejsca pamięci. 
Jesteśmy także raczeni opowieściami i zabawnymi anegdotami, które opowiadają tatarski imam i polski ksiądz pełniący posługę w tej samej miejscowości - w Iwiu. 
Palma wileńska.
Mamy także okazję odwiedzić królową palm wileńskich- p. Olgę Kunicką. Jak palmy wileńskie są ważne i popularne w życiu mieszkańców wileńszczyzny, świadczyć może powstanie muzeum palm. Stolicą palm są Krawczuny- niewielka, czysto polska wieś, która obecnie powoli wymiera.
Autorka darzy Kresy wyjątkową miłością, która przebija przez każdy z kolejnych reportaży zamieszczonych w książce. Swoje uczucia do Kresów tłumaczy m.in. słowami:  To tu, w obcym dziś kraju, zdajemy sobie szczególnie sprawę z wielkości Rzeczypospolitej, czujemy się autentycznie Polakami związanymi z naszą przeszłością, naszą historią i naszą kulturą, która te wszystkie cuda przez wieki Tam budowała. 
W reportażach Teresy Siedlar - Kołyszko widać ogromny sentyment do przeszłości - zarówno tej najbliższej - przedwojennej, jak i do czasów, jak to sama określa - królewskiej Rzeczypospolitej.  
Warto sobie także uzmysłowić, iż tytuł książki Byli, są. Czy będą. nie jest przypadkowy. Wyraża on ogromną troskę autorki o Polaków żyjących na dawnych Kresach. Historie tych rodzin to ciągłe powstania, wojny ,wywózki na Sybir i do Kazachstanu - i zawsze, za wszelką cenę, powroty do domu. Często księża, z którymi spotyka się autorka przyznają, że w najgorszej kondycji jest pokolenie średnie - to które samo nie pamięta przedwojennych, polskich czasów, a wychowywało się już w sowieckiej rzeczywistości. Szansą są młodzi, którzy mogą już swobodnie mówić po polsku, często mają możliwość uczęszczania do polskiej szkoły, dającej szanse na studia w Polsce. Ciągle jednak brakuje funduszy na odbudowę szkół, brakuje nauczycieli języka polskiego i historii. W wielu miejscach problemem jest również nadal nieprzyjazna postawa lokalnych władz.
Za autorką powinniśmy wszyscy się choć przez chwilę zastanowić, co dalej z Polonią na kresach. Większość z nich nie opuściła ojczyzny z własnej woli, została do tego zmuszona. Bardzo wielu z nich to strażnicy naszych narodowych pamiątek, to oni dbają o domy pamięci, tablice, cmentarze, pomniki. Dbają o miejsca, które my odwiedzamy 1x w życiu, a i to nie wszyscy. O te miejsca, o polskość dbają od dawna. Byli Polakami nawet wtedy, gdy za polska mowę, za polską gazetę, książeczkę do nabożeństwa, wywożono na Kołymę lub od razu rozstrzeliwano. Wielu z nich od dawna odmawia się wsparcia. A oni, jak pisze sama autorka- przetrwali wszystko. Wywozili ich do Kazachstanu, na Kołymę i Sybir. Wracali ciągle na ziemie przodków, do ojczyzny. Byli niszczeni, mordowani, ci którzy przeżyli byli wynaradawiani, jednak odradzali się, jak silne drzewo - od korzeni.

Głosowanie na ksiażkę roku.

 19 stycznia 2012 rozpoczęło się głosowanie Internautów w kolejnej edycji konkursu i plebiscytu "Najlepsze książki roku". Wśród wszystkich głosujących rozlosujemy zestawy atrakcyjnych książek. Głosy oddawać można dwukrotnie - w okresie 19-31 stycznia 2012 oraz 2-16 lutego 2012. Zwycięzców poznamy 17 lutego 2012! Ja właśnie oddałam moje głosy:)
Tutaj można zagłosować
Celem konkursu jest wyłonienie i nagrodzenie najlepszych książek 2011 roku w następujących kategoriach: 
•       kryminał, sensacja, thriller, 
•       powieści obyczajowe, romanse, 
•       książki do słuchania, 
•       horrory, romanse paranormalne,
•       książki dla dzieci, 
•       książki dla młodzieży, 
•       książki dla rodziców (ze szczególnym uwzględnieniem poradników, publikacji dotyczących wychowania), 
•       science fiction, fantasy, 
•       perły z lamusa – albumy, publikacje historyczne, biografie,
•       proza polska, 
•       proza obca.

sobota, 28 stycznia 2012

O modlitwie. Listy do Malkolma. - Clive Staples Lewis

Wydawnictwo Esprite 200 s.
Okładka miękka ze skrzydełkami,
Moja ocena 5/6
Gdybym miała w jednym zdaniu podsumować, zrecenzować książkę, napisałabym, że jest to książka niełatwa w odbiorze, ale fascynująca i nie dająca się zapomnieć. Jest to moje drugie zetkniecie z autorem, pierwsze to (jak chyba u większości osób) było przy okazji lektury Opowieści z Narnii.
Książka O modlitwie była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Gdy zaczęłam ją czytać pomyślałam w pierwszym momencie- jak ja dam radę przez nią przebrnąć, dosłownie. Ale moje obawy były zupełnie bezpodstawne.  
Książka została wydana w roku  1964, czyli już po śmierci autora. Jest to zbiór dwudziestu dwóch listów. Ich adresatem autor uczynił wymyślonego przyjaciela- Malkolma. Listy, które pisze autor są długie, ale  napisane przystępnym językiem. Czyta się je szybko, choć poruszają temat dosyć ważny temat - sens i formę modlitwy.  Zdaniem autora modlitwa, czyli dialog z Bogiem, nie może, nie powinien być klepaniem ciągle tych samych formułek, próśb. Modlitwa powinna być szczerą, płynącą prosto z serca rozmową z Bogiem. Czy potrafimy się na taką zdobyć? Listy są długie i każdy z nich stanowi odrębną całość, a zarazem wszystkie są ze sobą połączone, wiążą się jeden z drugim, przede wszystkim tematycznie. Często też miałam wrażenie, że jeden list przechodzi w kolejny, że każdy następny jest kontynuacją poprzedniego. Co ciekawe i jednocześnie fascynujące, autor pisał książkę w latach 60. XX w., ale większość poruszanych przez niego problemów nadal jest aktualna, jak chociażby wspomniane przeze mnie klepanie modlitw, czy sztampowe, często nudne nabożeństwa, czyli to co wiele osób zniechęca do praktykowania religii. Odebrałam to tak, jakby autor przewidział, że pewne sprawy będą cały czas ważne i nie ulegną zmianie. Listów do Malkolma nie da się wg. mnie zrecenzować, tak jak nie da się zrecenzować cudzych myśli, przeżyć. Pozycję tą trzeba po prostu przeczytać, przeanalizować i być może wyciągnąć z niej, jakieś wnioski.
Dla mnie C.S. Lewis to pisarz po prostu niesamowity, pisarz przez duże "P". Bez względu na rodzaj literatury, który tworzył, każda forma, każda książka jest fantastyczna i nie do zapomnienia. I takie też są Listy do Malkolma. Na pewno nie prędko je zapomnę. Jest to pozycja, która zmusza do myślenia, zastanowienia się i przystanięcia choćby na chwilę.
Clive Staples Lewis  ur. się 29 listopada 1898 r. w Belfaście w Irlandii. Pochodził z rodziny anglikańskiej, lecz później stał się ateistą. W Oksfordzie C.S. Lewis związał się z kręgiem Inklingów, do którego należeli też m.in. J. R. R. Tolkien, Charles Williams– nieformalną grupą, zajmującą się głównie dyskusjami o roli i kształcie literatury. Jej członkowie wspierali się wzajemnie w swoich literackich zamierzeniach, najbardziej głośny jest wzajemny wpływ Tolkiena i Lewisa. Pod wpływem tych dyskusji rozpoczął się też proces powrotu Lewisa do chrześcijaństwa i Kościoła Anglikańskiego. Nawrócenie Lewisa wywarło bardzo duży wpływ na jego twórczość, której znaczącą częścią jest literatura chrześcijańska. Po II wojnie światowej Lewis stał się powszechnie szanowanym autorytetem w Kościele anglikańskim i wśród innych chrześcijan.

czwartek, 26 stycznia 2012

Nieznany książę Poniatowski - Marian Brandys

Wydawnictwo MG Oprawa twarda lakierowana, 
160 s, Moja ocena 6/6, gdybym mogła dałabym więcej.
Nieznany książę Poniatowski  autorstwa niezrównanego Mariana Brandysa to fascynująca opowieść. Autor w niesamowity wprost sposób opowiada nam o bardzo ciekawej, wręcz fascynującej postaci polskich dziejów, postaci, z którą  historia i potomni rozprawili się wyjątkowo niesprawiedliwie. Do tej pory jego imię i nazwisko  jest pomijane "na salonach" (tak było też za jego życia), a w wielu podręcznikach do nauki historii książę po prostu nie występuje, albo wzmianka o nim jest niesamowicie lakoniczna- nieproporcjonalna wprost do jego dokonań, tych politycznych, ale także tych niezwykle barwnych prywatnych. Kiedy słyszymy o księciu Poniatowskim, odruchowo, wręcz automatycznie na myśl przychodzi nam słynny Józef Poniatowski, który na swoim wiernym rumaku wg. legendy skoczył do Elstery, a dziś jego pomnik znajduje się przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Ale nasz ostatni władca- Stanisław August Poniatowski miał jeszcze jednego bratanka - Stanisława i to o nim właśnie opowiada nam w swojej książce Marian Brandys. A robi to w sposób wprost niesamowity, arcyciekawy. Dowiadujemy się o praktycznie całym życiu Stanisława Poniatowskiego, o jego dokonaniach (mniej lub bardziej chwalebnych) w polityce i w życiu prywatnym. A, ze był to człowiek nad wyraz kochliwy i wrażliwy na wdzięki niewieście, autor ma o czym opowiadać. Dowiadujemy się m.in. o błyskotliwej karierze księcia. To w jego osobie Stanisław August Poniatowski widział przyszłego króla Polski. To za panowania stryja Stanisław dostawał najwyższe odznaczenia, godności, administrował niewyobrażalnymi wręcz majątkami ziemskimi w Polsce, reprezentował Polskę na salonach i dworach królewskich za granicą, a także jako oficjalny przedstawiciel Polski w kwestiach politycznych.Do końca był wierny swojemu stryjowi i z tego powodu został znienawidzony przez szlachtę. Musiał opuścić Polskę i w niesławie wyemigrować. Osiadł w Rzymie. Po drodze miał jeszcze wiele barwnych przygód, które Marian Brandys wspaniale opisuje. Opisuje także jego liczne rzymskie podboje. A kobiet w życiu księcia było sporo- jedne władały jego sercem przez krótki okres czasu inne przez lata. Aż do momentu, gdy książę w wieku ponad 50 lat zakochuje się, po raz pierwszy w życiu, zakochuje się miłością niesamowitą. To było dla współczesnych mu do przyjęcia, nawet całkiem normalne, ale to w kim się zakochuje...to już postawiło księcia poza nawiasem jego środowiska. I być może dlatego też historia obeszła się z księciem tak niełaskawie. A w kim się nasz bohater zakochał, to już musicie sami odkryć czytając książkę Mariana Brandysa. Co ważne Marian Brandys nie napisał peanów pochwalnych na temat księcia i jego dokonań, przedstawił nam osobę z krwi i kości ze wszystkimi zasługami, wadami i zaletami.
Książę Stanisław Poniatowski
Jest to na prawdę fascynująca pozycja. Historia pasjonuje mnie od wielu lat i od wielu lat słyszę od różnych osób, że historia jest nudna, flaki z olejem etc. Nic bardziej błędnego. Historia jest wspaniała, pasjonująca, ale musi być przedstawiona w odpowiedni sposób, tak jak to zrobił niezrównany Marian Brandys. Postąpił, jak największy kucharz historyczny- z kilku faktów, listów, pamiętników, opowieści przyrządził nam wyśmienite danie historyczne, które ani przez moment lektury nie nudzi- wręcz przeciwnie, uczy, bawi, momentami rozśmiesza do łez. To ogromna sztuka tak zaserwować opowieść historyczną. Autorowi się to udało. Książka wciągnęła mnie od 1. strony i do końca trzymała w swoich okowach.
Nieznany książę Poniatowski fascynująca opowieść o niebanalnym człowieku, opowieść pełna humoru i anegdot, rzeczowa, prawdziwa merytorycznie i niesamowicie wprost wciągająca. Co ważne, książę nie jest ukazany w oderwaniu od historii , dodatkowo marginesie opowieści o głównym bohaterze pojawia się wiele faktów z historii kraju - faktów raczej rzadko prezentowanych podczas lekcji historii.
Gorąco polecam, zarówno wielbicielom historii, jak i tym, którzy twierdzą, że historia jest (o zgrozo) nudna. Zakochacie się w autorze  i jego książkach, gwarantuję wam to.
Żałuję tylko, ze autor nie żyje już 14 lat i więcej  nie napisze żadnej książki. Pociesza mnie fakt, że kilka pozycji jego autorstwa mam jeszcze do czytania. A przy najbliższym pobycie w Rzymie i Florencji, mam zamiar udać się na spacery po tych miastach śladami księcia Stanisława Poniatowskiego z książką Mariana Brandysa w ręce.
Serdecznie podziękowania dla p. Doroty z wydawnictwa MG za egzemplarz recenzencki i możliwość zapoznania się z tą niezwykła pozycją. 
A tak na marginesie, wczoraj minęła 100. rocznica urodzin Mariana Brandysa. 
Marian Brandys
Autor ur. się 25.01.1912 r., był wybitnym eseista i pisarzem. Nie bez kozery nazwany był mistrzem reportażu historycznego.Był uczestnikiem kampanii wrześniowej, jeńcem oflagów. Największą popularność zdobyły jego powieści historyczne - Koniec świata szwoleżerów oraz Kozietulski i inni, opisujące losy bohaterów epoki napoleońskiej i Królestwa Kongresowego. Cykl ten został wyróżniony przez Polski PEN Club i uznany przez Radio Wolna Europa za najlepszą książkę 1973 roku. Rozgłos przyniosły mu kolejne książki utrzymane w stylistyce reportażu historycznego, jak Nieznany książę Poniatowski, Oficer największych nadziei, czy Kłopoty z panią Walewską. Pisał też powieści dla młodzieży, między innymi, Śladami Stasia i Nel oraz Z panem Biegankiem w Abisynii. W 1945 r. Marian Brandys jako korespondent wojenny uczestniczył w zdobyciu Berlina. Wraz z Edmundem Osmańczykiem, byli pierwszymi Polakami, którzy weszli do Kancelarii Rzeszy w Berlinie. Relacja spisana przez Brandysa na urzędowym papierze Adolfa Hitlera stała się jego reporterskim debiutem. Pisarz był laureatem nagrody Fundacji im. Jurzykowskiego, nagrody paryskiej "Kultury" im. Hertza, a w 1989 r. - otrzymał nagrodę kulturalną "Solidarności". Marian Brandys zmarł 20.11.1998 r. w Warszawie. Został pochowany na Cmentarzu Leśnym w Laskach.
 Maria Janion po śmierci Brandysa wspominała: W swoich słynnych cyklach książek historycznych, takich jak przede wszystkim +Kozietulski i inni+ czy +Koniec świata szwoleżerów+, Marian Brandys stworzył zupełnie nowy sposób polskiego pisania o przeszłości. (...) Nie był +brązownikiem+, ale nie był też +antybrązownikiem+. Nie pisał +ku pokrzepieniu serc+ (w tradycyjnym rozumieniu) ani też, by "rozdzierać rany". Sam się najlepiej pośrednio scharakteryzował przez metaforę kogoś, kto pracuje przy centryfudze czasu, w której się scedza świadomość historyczna narodu". Ryszard Kapuściński, który Brandysa zaliczał do swoich mistrzów zauważył, że podczas lektury powieści historycznych Brandysa w sposobie zbierania materiału, w sposobie pisania, czuć zawsze pulsujący nerw reportera, jego niezaspokojoną ciekawość, jego uporczywą dociekliwość, jego wspaniałą sztukę dziwienia się, nieukrywaną radość odkrycia.
 Odsadziłeś się na 150 lat od współczesności, a i tak cię dopadnie - powiedział podobno Marianowi Brandysowi Melchior Wańkowicz. 


środa, 25 stycznia 2012

Claude i Camille - Stephanie Cowell

Wydawnictwo Bukowy Las, Okładka miękka, 384 s., 
Moja ocena 5,5/6
W połowie XIX w. młody Claude Monet postanowił, że woli cierpieć niewygody związane z życiem malarza aniżeli przejąć rodzinny interes w Hawrze. Wbrew woli ojca, uzbrojony jedynie w marzenie, by stworzyć w sztuce nowy styl - wyrusza do Paryża. Poznaje wielu przyjaciół, których nazwiska znamy z historii sztuki- Pissara, Renoira i innych. Poznaje także kobietę, która będzie jego miłością i muzą- Camille Doncieux. Razem tworzą wspaniały, pełen miłości, ale także kłótni, cierpienia związek. Mimo sprzeciwu obu rodzin, biedy, momentami wręcz nędzy, którą razem klepią, wielu rozstań - bardzo się kochają i ciągle są razem. Obrazów Moneta nikt nie chce kupować, kolejne wystawy nie dochodzą do skutku, a potencjalni kupcy uważają obrazy za kiepskie, niedokończone. Jaka byłam wtedy na tych pseudo znawców sztuki zła, nie kupować tak wspaniałych obrazów, gdybym dziś mogła pozwolić sobie finansowo na najmniejszy choćby obraz Moneta, byłabym bardzo szczęśliwa. A współcześni Monetowi mogli je kupować za kilka nędznych franków. Camille nie opuściła Moneta i nie zwątpiła w jego wielkość. Muza, najlepszy przyjaciel, namiętna kochanka i matka dwojga jego dzieci -  mimo niedostatku ciągle jest z Claudem. Dzięki jej pięknej postaci i historii ich tragicznego związku powieść Stephanie Cowell to nie tylko żywy portret artysty i narodzin impresjonizmu, ale przede wszystkim romans najwyższych lotów.
Oprócz wielkiej miłości Clauda i Camille, bardzo poruszyła mnie przyjażń z tak bliskimi sercu Moneta przyjaciółmi- Renoirem, Pissaro, Manetem. Ich wzajemne kontakty cechuje ogromna przyjażń, poświecenie, zasada - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, dzielenie się przysłowiową ostatnią kromką chleba. Artyści mogą liczyć na lojalne wsparcie, dzięki czemu udaje im się przetrwać w okrutnym paryskim światku artystycznym w bardzo trudnych dla nich czasach, gdy nie maja co jeść, mieszkają w rozwalających się chatkach na Montmartrze, w izbach (bo trudno to nazwać pokojami- maja szczury, pleśń a zimą lód). .
Claude Monet to idealny przykład człowieka, który na rzecz realizowania swoich marzeń i największych, najwspanialszych pragnień często musiał rezygnować z wielu innych spraw Nie należy się poddawać, bo jeżeli jest rzecz, na której bardzo człowiekowi zależy, każda przeszkoda możliwa jest do pokonania. Nawet, jeżeli wydaje się, że wszystko spowija mgła i nie ma już szans na to, aby było lepiej – jeżeli tylko ma się osoby, które są w stanie wprowadzić światło w życie danego człowieka, żadne demony nie są mu straszne.
Autorka włożyła wiele sił w to, aby napisać tę książkę. Korzystała z wielu źródeł, szukała inspiracji w wielu obrazach po to, aby przedstawić czytelnikowi niezwykłą historię miłości Moneta i Camille oraz jego pogoń za marzeniami. Cowell sama przyznaje, że pisząc książkę przeczytała niezliczoną wprost ilość pozycji o Monecie, a pomysł na książkę pojawił się u autorki w 1995r. po zwiedzeniu wystawy impresjonistów w Metropolitan Museum w Nowym Jorku. Niektóre wydarzenia, fakty z życia malarza, czy jego muzy- Camille zostały odrobinkę zmienione, ale to w końcu powieść biograficzna, a nie biografia.
Stephanie Cowell stworzyła książkę wspaniałą, pełną ciepła, miłości, a jednocześnie cierpienia. Zawiera w sobie morał, że nie warto się nigdy poddawać, warto wierzyć, walczyć i dążyć do celu. Powieść jest wspaniała, można śmiało powiedzieć, że świetlista jak pejzaże Moneta, ukazuje nam świat widziany oczyma wielkiego artysty i maluje oszałamiający obraz namiętnego młodego mężczyzny walczącego o to, by stać się tym, za kogo go dziś uważamy: genialnego malarza impresjonistycznego.Polecam gorąco powieść Stephanie Cowell, wszystkim  lubiącym impresjonistów i dobrą powieść biograficzną oraz wielka miłość:)
Monet w wieku 25 lat
Camille- portret pędzla Renoira

Oryginalna okładka

Stephanie Cowell

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Zapowiedzi kryminalne. Kryminały skandynawskie.

Kryminalne nowości 2012r.
Ukaże się m.in. brakujący tom sagi o Wallanderze, koncentrujący się na postaci jego córki, Lindy, która postanawia wstąpić do policji, ukaże się wreszcie w Polsce. Powieść zatytułowana Nim nadejdzie mróz trafi na półki w księgarniach 18 kwietnia. Bardzo sie z tego cieszę. Uwielbiam Mankella i skoro Kurt Wallander na emeryturze, to lepszy rydz niż nic, dobra i Linda:)


Anne Holt i jej brat Even, są autorami szwedzkiego thrillera medycznego, który nawiązuje do klasycznych, kryminalnych korzeni gatunku. 7 lutego, nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukaże się Arytmia.  Kocham thrillery medyczne, zobaczymy, jaki im się uda nowa książka.










Już w lutym tego roku, za sprawą wydawnictwa Czarna Owca, zawita do nas Umierający detektyw. Będzie to nowa powieść Leifa GW Perssona






 Druga powieść Larsa Keplera, zatytułowana Kontrakt Paganiniego już wkrótce w sprzedaży. Pewnej letniej nocy stary rybak dostrzega dryfujący po zatoce Jungfrufjärden uszkodzony jacht. Na pokładzie znajduje ciało dziewczyny. Jej płuca pełne morskiej wody, ale ubranie, skóra i włosy pozostały suche. Policja szybko ustala, że zmarła była młodszą siostrą Penolope Fernandez, szwedzkiej aktywistki na rzecz pokoju, która wraz ze swoim chłopakiem, właścicielem jachtu, zapadła się pod ziemię. 
  Poza tym z moich ulubionych skandynawskich kryminałów ukażą się:
Jens Høvsgaard Martwe księżniczki nie śnią
 Hans Rosenfeldt i Michael Hjorth - druga (po Ciemnych sekretach) książka duetu pt. Uczeń 
 Camilla Läckberg - w maju ukaże się wyczekiwana ósma część sagi o Fjällbacka pt. Fabrykantka aniołków
Åke Edwardson - trzy kolejne części serii o Eriku Winterze Niech to się nigdy nie kończy, i, Kamienny żagiel, Pokój nr 10 
 Liza Marklund - Dożywocie i Miejsce w słońcu– kolejne odsłony przygód dziennikarki
śledczej Anniki Bengtzon
 Håkan Nesser - Samotni – ostatnia część serii o komisarzu Barbarottim
i nowy cykl o inspektorze Van Vetterenie: Nieszczelna sieć i Punkt Borkmana
 Johan Theorin - Smuga krwi ukaże się w marcu. Smuga krwi to trzecia część olandzkiej trylogii Johana Theorina.
I nowość Albatrosa.

5. rocznica śmierci Ryszarda Kapuścińskiego

Ryszard Kapuściński (ur. 04.03.1932r. - zm. 23.01.2007r.) – byl najsłynniejszym polskim reportażysta, publicystą, poeta, pisarzem, fotografem; nazywany był cesarzem reportażu.

Był najczęściej, obok Stanisława Lema, tłumaczonym za granicą polskim autorem.Kapuściński przez wiele lat publikował w Czytelniku, pod koniec życia w Znaku. Przed jego śmiercią ukazało się wiele wartościowych, wspaniałych dzieł, wymienię tylko te, które czytałam, w nawiasie rok wydania : Busz po polsku (1962r.), Czarne gwiazdy (1962r.), Kirgiz schodzi z konia (1968r.), Gdyby cała Afryka (1969r.), Dlaczego zginął Karl von Spreti (1970r.), Chrystus z karabinem na ramieniu (1975r.), Jeszcze dzień z życia (1976r.), Wojna futbolowa (1978r.), Cesarz ( 1978r.), Szachinszach (1982r.), Lapidarium (1990r.), Heban (1998r.), Autoportret reportera (2003r.), Podróże z Herodotem (2004r.).
Czytałam także wspaniałe Podróże z Ryszardem Kapuścińskim. Jest to zbiór osobistych opowieści o Ryszardzie Kapuscińskim, przedstawionych przez trzynastu tłumaczy jego utworów. Miał to być prezent dla Kapuścińskiego na 75. urodziny, pisarz zmarł jednak tuż przed wydaniem książki.
  • Dedykacja R. Kapuścińskiego w ostatniej wydanej za życia książce.

    Grób Ryszarda Kapuścińskiego na Powązkach

    Poniżej reportaż zmontowany już po śmierci R. Kapuścińskiego w 2008r.
    oraz wczorajszy reportaż o Cesarzu.
___________________________________________________________________
W poniedziałek 23.01.2012r. podczas uroczystego wieczoru na Uniwersytecie Warszawskim odbędzie się m.in. prezentacja wydanej właśnie książki Marka Millera "Pisanie" o warsztacie reporterskim autora "Cesarza.  Dotąd książki tak wnikliwie przyglądającej się warsztatowi Ryszarda Kapuścińskiego nie było. Z nagrań i wywiadów przeprowadzanych przez 30 lat znajomości przez Marka Millera, wypowiedzi wyłuskanych z innych wywiadów i z zapisków Ryszarda Kapuścińskiego powstała książka traktująca o tym, czym jest reportaż, jak powstaje i czy pisania reportażu można się nauczyć.
PAMIĘCI REPORTERA . Wieczór poświęcony Ryszardowi Kapuścińskiemu w piątą rocznicę śmierci odbędzie w poniedziałek 23 stycznia o godz. 18. w Pałacu Tyszkiewiczów - Potockich (Uniwersytet Warszawski, ul. Krakowskie Przedmieście 32). W programie m.in. wręczenie przez Alicję Kapuścińską, żonę autora „Cesarza”, pierwszego stypendium fundacji Herodot dla młodego dziennikarza; prezentacja wydanej właśnie książki „Pisanie. Z Ryszardem Kapuścińskim rozmawia Marek Miller” (SW Czytelnik) Rozmowa tutaj; pokaz fragmentu filmu dokumentalnego z 1987 roku „Ryszard Kapuściński” w reż. Jacka Talczewskiego wg pomysłu Marka Millera). Wstęp wolny.

niedziela, 22 stycznia 2012

Rzym mroczny, ponury i krawy - Rupert Matthews

Wydawnictwo Bellona, Okładka miękka, 223 s., Moja ocena 6/6
Antyczny Rzym- makieta rekonstrukcyjna.
Przez niemal cały czas istnienia starożytny Rzym miał swoje inne, krwawe i okrutne, oblicze. Warto je poznać. Na arenach, ku uciesze cezara i ludu, walczyli na śmierć i życie gladiatorzy, zabijano jeńców i przestępców. Te makabryczne imprezy szybko stały się potężną bronią polityczną: ukontentowane rzesze ubogiego plebsu chętnie głosowały na organizatorów igrzysk. Podobną rolę odgrywały wyścigi rydwanów, w których zwalczające się stronnictwa ówczesnych kibiców wybijały się wzajemnie. Okrutny charakter miały też uroczyste triumfy zwycięskich wodzów, kiedy to pojmanych wrogów składano w ofierze Jowiszowi. Rzymskie uczty i orgie słynęły z przepychu i rozpasania. Umiejętnie sterowana czerń wyrażała swoje niezadowolenie podczas krwawych zamieszek, kiedy niepopularnych polityków i urzędników dosłownie rozszarpywano na strzępy. Wraz z autorem poznajmy Rzym mroczny, ponury i krwawy, zupełnie innych od tego, który prezentowano nam na lekcjach historii i który do tej pory jest przedstawiany, jako najwspanialsza cywilizacja europejska okresu antyku. Faktem jest, że Rzym był najwspanialszym miastem antycznego świata i władał ówczesnym światem. Miasto było zamieszkiwane przez milion ludzi, którzy żyli zarówno pośród marmurowych pałaców (zdecydowana mniejszość), jak i wąskich, brudnych, śmierdzących uliczek, np. w dzielnicy biedy Subura (zdecydowana większość). W Rzymie mieszkali przedstawiciele wszystkich narodów i wszystkich zawodów świata. 
Nad tym wszystkim królowała zasada życia rzymskiego- chleba i igrzysk- po łac. panem et circenses. Postulaty te były realizowane, między innymi poprzez igrzysk gladiatorów, podczas których rzucano w tłum monety, czy organizowanie publicznych uczt dla tysięcy osób. Bywało też, że rozdawano chleb, zboże czy pieniądze pojedynczym osobom (w okresie cesarstwa przeznaczano w ten sposób na jedną osobę stałą kwotę; w I w. wynosiła ona 75 denarów).
Circus Maximus









Bez opłaty rozdawano prawie wszystko, nawet...języczki skowronków i pawie móżdżki. Darmowe rozrywki udostępniano w jeszcze większym wyborze. Trzeba było jakoś trzymać w ryzach milion obywateli, a jak stwierdził Tyberiusz- nic tak nie obłaskawi tłumu, jak chleb i igrzyska. Rozrywka w antycznym Rzymie musiała być: krwawa, zajadła i musiało ginąć na arenie mnóstwo osób. Nigdy na przestrzeni dziejów rozrywki nie były tak okrutne i krwawe, jak w  Rzymie. Ku uciesze ludu służyły najwspanialsze budowle miasta. Koloseum było najwspanialszym budynkiem tamtego okres, podobnie Circus Maximus. 
Rzym był miastem wspaniały- pełnym niesamowitych wprost budowli, ale jednocześnie pełnym okrucieństwa, rzezi, śmiechu, brudu. 
Autor bardzo dokładnie, ale w przystępny sposób opisuje Rzym antyczny. Skupia się zarówno na rozdawnictwie chleba, igrzyskach, wyścigach rydwanów, jak tryumfach, rozpuście, egzekucjach i wielu, wielu innych aspektach. Czytając książkę mamy wrażenie przeniesienia się do Rzymu sprzed 2000 lat. Autor zadał sobie ogromnie dużo trudu, żeby zgromadzić tak szczegółowy materiał. Chwała mu za to, że nie napisał kolejnego pochwalnego peanu na cześć rzymskiej cywilizacji, tylko ukazał ją taką, jaka była w rzeczywistości. Aczkolwiek nie neguje on ogromu dokonać cywilizacyjnych Rzymian. 
Książkę na prawdę warto przeczytać. Wspaniałą, unikalna pozycja. Gorąco polecam.
Rupert Matthews
A to okładka oryginalnego wydania.











sobota, 21 stycznia 2012

Świnia w Prowansji - Georgeanne Brennan

Wydawnictwo Czarne, Seria: Dolce Vita, Okładka miękka, 240 s., Moja ocena 5/6
Georgeanne Brennan
Choroba sprzyja jednak czytaniu:) A książka idealna na czas choroby i nie tylko. Leczy poprzez śmiech i bardzo opisowe przedstawienie problemów Amerykanów w Prowansji. Przed czterdziestu laty, główna bohaterka i autorka książki-  Georgeanne Brennan, zdobywczyni nagrody Jamesa Bearda, pisarka i miłośniczka kuchni, postanowiła zrealizować swoje marzenie o spokojnym, wiejskim życiu w Prowansji i razem z mężem i malutką córką wyruszyła na słoneczne południe Francji. Kupiła domek ze skrawkiem ziemi, kilka kóz i tytułową świnię i rozpoczęła swą przygodę z celebrowaniem przyjemności życia. Swoje przeżycia, doświadczenia i przezabawne perypetie opisała w książce Świnia w Prowansji, do której lektury gorąco zachęcam. Wspomnienia autorki, a co za tym cała książka, są żywe pełne smakowitych przepisów i lokalnego kolorytu, tak charakterystycznego dla Prowansji i w ogóle całej Francji. Autorka doskonale ukazała przeogromne  bogactwo prowansalskiej kuchni i tradycji. Razem z autorką zaglądamy do garnków, ogrodów, lasów i winnic, zbieramy grzyby, robimy sery i gotujemy najprawdziwsze prowansalskie potrawy, potrawy, które na początku nie wychodzą tak, jak powinny, ale z czasem...przy pomocy sąsiadów i dużej dawce miłości do gotowania.... przezabawne są opisy autorki, gdy próbuje hodować kozy, owce, warzy jej się ser etc.To wspaniała książka o prostym życiu, prostym jedzeniu, wspaniałych ludziach i o tym, jak niewiele czasami potrzebujemy do szczęścia, tylko sami o tym nie wiemy. To opowieść, od której na prawdę cieknie ślinka (odradzam lekturę na głodnego), idealna dla smakoszy, miłośników Francji i wszystkich tych, których choć raz marzyli o tym, by spakować walizki i kupić bilet do pięknego życia.Świnia w Prowansji, to nie tylko książką kucharska, chociaż autorka zamieściła w niej wiele ciekawych przepisów.
Autorka zamieszcza m.in. przepis na Sałatkę z koziego sera z grzankami:
(...)Na początek smażymy jedną lub dwie kromki bagietki w niewielkiej ilości oliwy.Czekamy,aż pieczywo przybierze złocistą barwę, odwracając je raz i dodając odrobinę zmielonego czosnku.Nalewamy do salaterki tyle oliwy, by pokryła dno cienką warstwą.Dodajemy czerwony ocet winny, który pokrywa około jednej trzeciej oliwy, posypujemy to dwiema lub trzema szczyptami gruboziarnistej soli morskiej, do której dorzucamy odrobinę świeżo zmielonego czarnego pieprzu.Mieszamy wszystko widelcem.
Jest to książka o miłości do życia. I podręcznik uczący, jak realizować marzenia. Nawet gdy wydają się nie do osiągnięcia. Następnie dodajemy trochę pokruszonych liści cykorii,sałaty karbowanej,rukoli lub jakiejkolwiek zieleniny, którą kupiliśmy tego ranka na targu lub zebraliśmy w ogrodzie. Kiedy robię tę sałatkę dla siebie, wrzucam dwie duże garście,jeżeli to ma być danie główne - trzy. Na koniec kładziemy na grillu pół średnio dojrzałego koziego sera - mniej więcej dziesięciodniowego - przeciętego wzdłuż. Zdejmujemy ser, kiedy zaczyna się topić na brzegach.Po wymieszaniu sałatki nakładamy ją na talerz i posypujemy sproszkowanym czosnkiem.Układamy przysmażone kromki bagietki na sałatce; jeżeli trwa właśnie lato lub wczesna jesień,dorzucamy gruby plaster pomidora, a na wierzchu kładziemy ciepły ser.
Książka może być także doskonałym przygotowaniem do czekającej nas podróży, gdy wybieramy się na wakacje do Prowansji. Warto wtedy poznać ciekawą książkę, której autor ze szczegółami opowie nam o wadach, zaletach i specyficznych smaczkach danego miejsca.  Świnię w Prowansji śmiało możemy zaliczyć do takich "instruktażowych" książek- przewodników kulinarno- obyczajowych.
Autorka - Georgeanne Brennan jest wielokrotnie nagradzaną autorką książek o kuchni i ogrodnictwie. Mieszka w północnej Kalifornii i w Prowansji, gdzie prowadzi szkołę kucharską.Prowadzi ona dwie szkoły gotowania: jedną w rodzinnej Kalifornii, a drugą w Prowansji. Od ponad czterdziestu lat mieszka na przemian raz tu, raz tu. Pisze książki, za które zbiera zasłużone nagrody, hoduje kozy i świnie, produkuje sery, urządza świniobicia, organizuje grzybobrania. A wszystko zgodnie ze starą prowansalską tradycją, której się nauczyła od sąsiadów.
A to fragment książki, żeby wszystkich smakoszy- moli książkowych zachęcić do lektury:
(...) W Prowansji nauczyłam się, że jedzenie to znacznie więcej niż zaspokajanie głodu. Zrozumiałam, że zbieranie, polowanie i uprawianie to część życia wciąż naznaczonego rytmem pór roku, życia, które wiąże ludzi z ziemią i ze sobą nawzajem.(…)
Zamieszkałam w Prowansji, gdy zbliżałam się do trzydziestki. Wyrabiając i sprzedając kozi ser, hodując świnie (a wśród nich ulubienicę o imieniu Lukretia) i gotując z moimi przyjaciółmi, pojęłam, że jedzenie jest centralną częścią naszego życia nie dlatego, że daje nam siłę i dostarcza przyjemności, lecz przez to, że łączy nas ze wszystkimi, którzy byli tu wcześniej. Jedzenie tworzy więź z ziemią, z przyjaciółmi i krewnymi zgromadzonymi wokół stołu, z przyszłymi pokoleniami. W kruchym, niestabilnym świecie jedzenie jest wartością stałą. (...)
Nic tylko pakować walizkę i jechać do Prowansji:)
Link do strony autorki tutaj

Oryginalna okładka



A poniżej filmik- szukanie trufli w Prowansji:)

piątek, 20 stycznia 2012

Poczet królowych polskich- Marcin Szczygielski

Wydawnictwo Latarnik  Oprawa twarda, 528 s.  Moja ocena 6/6
To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Marcina Szczygielskiego i bardzo, ale to bardzo duże (w pozytywnym sensie) zaskoczenie. Wczoraj po południu zmogło mnie paskudne choróbsko, kładąc się do łóżka, długo zastanawiałam się, na jaką książkę zdecydować się w ramach lektury ozdrowieńczej i mój wybór padł na Poczet królowych polskich. Absolutnie nie żałuję i z czystym sumieniem mogę polecić tą książkę wszystkim, którzy lubią na prawdę dobrą prozę. Mimo sporej objętości, książkę czyta się szybko ponieważ akcja wciąga niesamowicie.
Powieść to saga rodzinna. Opowiada o czterech pokoleniach kobiet,  mocno osadzonych w polskich realiach, w realiach głównie warszawskich. Akcja toczy się dwutorowo - tory biegną na początku XX i XXI w. Głównymi bohaterkami są pochodzące z różnych pokoleń kobiety o nazwisku Król. Poznajemy życie Iny Marr, a właściwie Ity- przedwojennej gwiazdy filmowej, która za wszelką cenę stara się zmienić tożsamość, uciec od korzeni oraz dzieciństwa na warszawskiej Pradze. Marcin Szczygielski tworząc postać Iny Marr wzorował się na barwnym życiorysie przedwojennej królowej polskiego kina - Iny Benity.  Występowała w teatrach, rewiach, kabaretach a przede wszystkim w filmach w latach 30-stych. Debiutowała w 1931 roku, a do wojny zagrała w 17 filmach i to znaczące role – większość z nich była pierwszoplanowa. Aktorka, przed wojną mega gwiazda polskiego kina,  po wojnie została skazana na zapomnienie za związanie się z oficerem Wehrmachtu. Autor zadał sobie bardzo dużo trudu, żeby zebrać odpowiedni materiał do książki, odnalazł informacje na temat aktorki. Jak sam mówi w jednym z wywiadów (...)Dotarłem do ludzi , którzy ją znali osobiście. Dzięki Stefanii Grodzieńskiej często bywałem  w Skolimowie u jej przyjaciół. Kilkoro z nich znało Inę Benitę osobiście. Dotarłem nawet do pani, która mieszkała z nią w czasie wojny.(...)
Poznajemy także życie Magdy Król, dziewczyny 36-letniej, skłóconej z matką, za przyjaciela mającej tylko geja, z ogromnym kredytem na mikroskopijne mieszkanko i pracą w niezbyt lubianej korporacji. Magda daje się wciągnąć w wyścig korpo-szczurów, nie potrafi inaczej żyć, albo nie wie, że można inaczej, normalniej żyć. Magda jest całkowicie odcięta od korzeni, nagle umiera jej matka i krok po kroku odkrywając kolejne tajemnice uświadamia sobie, jak niewielkie pojęcie ma o historii swojej rodziny. W pewnym momencie losy Iny i Magdy łączą się ze sobą. Magda nie może uwierzyć w to, czego się dowiaduje.
Książka obfituje w wiele ciekawych, barwnych, momentami wzbudzających salwy śmiechu opisów. Jedną z takich bardzo, ale to bardzo barwnych scen, jest opis spotkania 18-letniej Magdy z nigdy nie widzianym ojcem. W tym celu Magda wraz ze swoim przyjacielem udaje się do chylącego się ku upadkowi ZSRR. Kapitalny opis całej wizyty, złotych kurków w toalecie, nowo poznanej rodzinki etc. 
Powieść nie jest niestety wolna także od gorzkich momentów, ale takie jest niestety życie.
Książkę polecam wszystkim lubiącym dobrą powieść, to na prawdę kawał dobrej, doskonale ukazującej nasze społeczeństwo prozy.  Na pewno sięgnę po kolejne książki autora i jeżeli są tak dobre, jak Poczet..., to zostanę wierną fanką Pana Marcina:)
 Marcin Szczygielski- Pisarz, grafik, dziennikarz i projektant wnętrz (ur. 1972r.), dyrektor artystyczny Instytutu Wydawniczego Latarnik, autor okładek wszystkich książek wydawanych przez Latarnika. A okładka też jest mocnym akcentem książki.
Jako pisarz Marcin szczygielski zadebiutował powieścią PL-BOY czyli dziewięć i pół tygodnia z życia pewnej redakcji. Jej sukces zachęcił go do napisania kontynuacji - Wiosna PL-BOYA czyli Życie seksualne oswojonych. Od 2009 r. Marcin Szczygielski pisze również dla dzieci i młodzieży. Jego książki Omega, Za niebieskimi drzwiami oraz Czarny młyn otrzymały wiele nagród w tym GRAND PRIX i I miejsce w kategorii książek dla młodzieży w wieku 10–14 lat w Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren zorganizowanym przez Fundację ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom. W listopadzie 2011 roku ukazał się zbiór jego dramatów zatytułowany FURIE i inne groteski oraz powieść Poczet Królowych polskich