niedziela, 30 kwietnia 2023

Szara dama - Elizabeth Gaskell

 




Wydawnictwo MG, Moja ocena 5/6
Lubię powieści angielskie, literaturę z XIX wieku, lubię prozę Elizabeth Gaskell. Szarej damy nie znałam wcześniej, Z chęcią sięgnęłam po tę niewielką objętościowo opowieść.
Jest to krótkie, liczące 90 stron, opowiadanie z zaskakującymi elementami grozy.
Kolejny raz autorka zabrała mnie w magiczną podróż do XIX-wiecznej Anglii i kolejny raz udowodniła, że nie ilość, a jakość ma znaczenie.
W Szarej damie mamy wszystko to co blisko 200 lat temu straszyło, przerażało, wzbudzało grozę oraz ciekawość. Na pierwszy plan wysuwają się: stare, tajemniczą budowlę, mroczną i wyjątkowo ponurą, tajemniczy mężczyzna, o którym tak naprawdę do końca niewiele wiadomo, tajemnicza, odrobinę nieporadna, ale piękna bohaterka i dziwne zdarzenia, jakie są z nią związane. Do tego elementy grozy, otulające od pierwszej strony mrok i groza, wiele niewiadomych i wyczuwane pod skórą (tak wiem, ale takie rzeczy wyczuwa się podskórnie) strach, zaskoczenie, groza. Mamy tez tajemnicze, doczytywane teksty. Szkoda tylko, iż autorka swoich postaci nie obdarzyła komentowaniem czytanych tekstów. Nadałoby to dodatkowego kolorytu całej opowieści.
Co istotne, w książce Gaskell umieściła coś na kształt przesłania, protestu, informacji dot. sytuacji kobiet pod koniec XVIII wieku. To bardzo wyrażny protestbook. Jak na tamte lata, II połowę XIX wieku gdy książka powstała, to coś niezwykłego. Brawa dla autorki.
Niewielka objętość może czynić lekki zawód, ale w momencie gdy poznamy treść, gdy się w nią zagłębimy, od razu będziemy wiedzieć, że forma, treść mają największe zdarzenie. Czyta się doskonale, szybko. A finał zaskakuje i sprawia, iż cała historia na długo pozostanie w pamięci. Szara dama to opowieść pełna smaków i smaczków, pozycja dla tych, którym się nie spieszy, którzy potrafią docenić piękna literaturę dla osób nie oczekujących akcji w stylu – zabili go i uciekł.
Gorąco zachęcam was do lektury. Jestem pewna, że dacie się oczarować stylowi pisarskiemu Elizabeth Gaskell, ja dałam się porwać i z niecierpliwością oczekuję wydań kolejnych jej powieści.

 

piątek, 28 kwietnia 2023

Altruiści - Andrew Ridker

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 4,5/6
Altruiści to debiutancka powieść Andrew Ridkera. I jak na debiut jest naprawdę niezła. Trudno jednoznacznie napisać o czym są Altruiści. Z pewnością i o jego różnorodnych aspektach. Wiem, można to różnie i szeroko rozumieć.
Ale są takie książki, w przypadku których trudno jednoznacznie określić o czym są.
Bohaterami są członkowie pewnej amerykańskiej rodziny, którzy stają przed podjęciem trudnych decyzji i muszą zmierzyć się z takimi, a nie innymi ich konsekwencjami. To także opowieść o szeroko pojętym spadku i wszystkim co z nim związane.
Mamy rodzinę, z pozoru banalną. Dorosłe dzieci, ich ojciec, profesor w collegu, ich zmarła matka i cienie wszystkiego co przeżyli i o czym decydowali. Do tego próba scalenia rodziny, utworzenia na nowo normalnych, serdecznych, pełnych wsparcia i zrozumienia kontaktów. I wychodzi to jak wychodzi...kuriozalnie momentami. Niby żyją razem, ale tak naprawdę osobno. Różnica pokoleń jest wyjątkowo widoczna, jeszcze bardziej niż ma to miejsce zazwyczaj. Przychodzi jednak moment gdy pokolenia muszą się zjednoczyć, dogadać, porozumieć.
Niby banalna historia. Jednak w takich banalnych i z pozoru zwyczajnych tematycznie historiach tkwi siła. Z książkową rodziną wielu będzie mogło się utożsamić. Z ich problemami, próbami zjednoczenia, zrozumienia wielu się zidentyfikuje. Rozłam rodziny z każdym rokiem jest coraz większy. Ilu z nas przeżyło coś podobnego? Obawiam się, że zbyt wielu. Niestety, ale kwestie poruszane przez autora są ponadczasowe i dotyczą wielu rodzin, niezależnie od tego kiedy i gdzie żyją.
Pozornie zwyczajna książka, bez szybkiego tempa akcji, bez zagadki, bez napięcia, bez nagłych zwrotów akcji. Jednak przykuwa i to niesamowicie. Dodatkowo mocno porusza. Jestem przekonana, że niektórych czytelników bez małą rozjedzie emocjonalnie. Banalna, ale przy tym niezwykłą. Polecam.Z pewnością zmusi was do wielu refleksji.

środa, 26 kwietnia 2023

Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze - Żaneta Pawlik

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Bardzo dobra i bardzo poruszająca opowieść, w której autorka, Żaneta Pawlik porusza trudne, niewygodne, uwierające i bardzo bolesne tematy.
Trudne relacje na linii matka - córka, nałogi, traumy z dzieciństwa, próby samobójcze, choroby psychiczne, te lżejsze i te bardzo mocne, pobyt na oddziale psychiatrycznym, powrocie z zagranicy i rozpoczynaniu wszystkiego innego oraz wiele, wiele innych kwestii. Jestem przekonana, że w większym lub mniejszym stopniu wiele z nas czytelniczek odnajdzie w treści Tamarynda swoją historię lub jej fragmenty. Życie niestety na ogół nie jest bajką.
Bez wątpienia Tamarynd porusza bolesne sprawy, odczarowuje tabu, sprawia, iż czytelnik czyta tę historię na jednym wdechu i jest niesamowicie poruszany oraz czuje się jak rozjechany emocjonalnie. Żaneta Pawlik potrafi pisać o trudnych sprawach, potrafi wyjątkowo działać na czytelnika.
Bohaterowie książki są trudni, przeczołgani przez los, mocno doświadczeni. Takich postaci w literaturze jest sporo. Wszystko zależy od tego, jak się ich przedstawi, banalnie czy w sposób niezwykły. Pawlik poszła na szczęście tą druga drogą. Dzięki temu mamy do czynienia z naprawdę niezwykłą historią, do lektury której gorąco zachęcam.
To wyjątkowo trudna opowieść o Żanecie, która wraca i postanawia rozpocząć wszystko od nowa, zawalczyć o siebie, o swoje szczęście, o życie, o normalność. A ma ona niewyobrażalnie trudno, wyjątkowo pod górę. Czy jej się to uda?
Takich Żanet jest wiele. Może nią być prawie każda z nas. Większość z nas w ten lub inny sposób chociaż raz zaczynała wszystko od nowa. Ja też byłam, jestem taką Żanetą.
Nie ukrywam, bardzo poruszyła mnie ta historia. Ze 2x otarłam łzę wzruszenia i długo będę pamiętać o tym, co przeczytałam i o czym w trakcie lektury myślałam. Polecam.



 


poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Małe przyjemności - Clare Chambers

 




Wydawnictwo Znak JednymSłowem, Moja ocena 5/6
Naprawdę dobra i jakże życiowa opowieść o 40-letniej singielce, która prowadzi nudne życie, mieszka z matką w Londynie, pracuje w redakcji gazety i nic ciekawego się w jej życiu nie dzieje. Ba, nic zmian nie zapowiada.
Jednak pewnego dnia coś się zmienia. Do redakcji gazety, w której pracuje Jean, nasza bohaterka, przychodzi list od Gretchen Tilbury. Nieznana nikomu kobieta twierdzi, że jej córka przyszła na świat w wyniku dzieworództwa. W redakcji poruszenie, a Jean dostaje za zadanie zbadanie sprawy. Kobieta nawet przez moment nie przypuszcza, jak to zmieni jej życie.
Z początku spokojna zdawałoby się nudna niczym życie Jean, opowieść, szybko staje się intrygującą, wciągającą i chwytającą w swoje objęcia opowieścią o tym, co w życiu najważniejsze.
Z kilku zdawałoby się błahych elementów autorka zbudowała dobrą, życiową, mocno i na długo zapadająca w pamięć książkę.
Na uwagę zasługują też bardzo ciekawie nakreślone postaci. Odrobinę nieporadna życiowo, skromna, cicha Jean, jej schorowana, zrzędliwa matka, bardzo wrażliwa Gretchen i jej córka. Świetne, niejednoznaczne, wiele skrywające bohaterki i bardzo skomplikowane relacje jakie są pomiędzy nimi.
Cennym dodatkiem jest świetnie oddany klimat końca lat 60. XX wieku. Akcja książki toczy się w Anglii w 1957 roku. Duch minionej epoki unosi się nad całą historią i jest świetnie nakreślony. Bardzo klimatyczna opowieść.
Ważne tematy życiowe, wręcz niektóre o znaczeniu egzystencjalnym, problemy w których spora grupa czytelników odnajdzie własne oraz zręczne pióro pisarki i bardzo ciekawe zakończenie. Gwarantuję, że będziecie zaskoczeni. Ja byłam. Zupełnie nie spodziewałam się takiej książki i takiego obrotu sprawy. Sięgając po Małe przyjemności byłam pewna, że będzie to kolejna opowieść rozluźniająca, trochę o życiu, trochę o błahostkach. Ot kolejne relaksujące czytadło. Na szczęście tak się nie stało.
Polecam jeżeli szukacie ciekawej, dobrze napisanej, zaskakującej książki.


sobota, 22 kwietnia 2023

Pani March - Virginia Feito

 



Wydawnictwo Echa, Moja ocena 5,5/6
Doskonała, ponadczasowa, ironiczna, przykuwająca uwagę powieść, ni to thriller, ni to czarny humor, ni to powieść społeczno-obyczajowa. Taki miks który wyśmienicie wyszedł autorce.
Książka z pozoru bardzo banalna, zdarty schemat, zwyczajne otoczenie, ale..
Tytułowa pani March to żona pisarza Georga Marcha, który od dawna chce być bardzo sławny. Oboje mieszkają w bogatej dzielnicy Nowego Jorku, są ludżmi zamożnymi, uprzywilejowanymi. Pewnego dnia życzenie Georga się spełnia. Jego nowa książka odnosi niesamowity sukces.
Dla ukochanej żony to powinien być powód do radości, do świętowania. Jednak tak nie jest. Okazuje się, i autor swoją główną postać wzorował na własnej żonie. I niby wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, iż bohaterka to odrażająca, okropna, wynaturzona...dziwka :) No i zaczyna się.
Okazuje się, że w życiu małżeństwa March nic nie jest takim jakim zdaje się być, a ich codzienna pozorna sielanka to gra pozorów, teatr. Nawet dla nich samych wszystko to zdaje się być zaskoczeniem. Odkrycie, iż coś jest nie tak, staje się szokiem. A to dopiero początek.
Szybko okaże się, iż każde z nich ma swojego przysłowiowego trupa w szafie. A tytułowa pani March jest osoba...której potrzebna jest porządna terapia, uczciwość i mocny specyfik na rozlużnienie. Wieloletnie wypieranie, gra pozorów, zapominanie o sobie, zamiatanie problemów pod dywan brak szczerości to wszystko doprowadza ją na skraj nieszczęścia. W pewnym momencie pani March dochodzi na skraj załamania i przestaje kontrolować sama siebie. A to jeszcze nie wszystko.
Brawa dla autorki za zbudowanie tak genialnej postaci. Pani March jest trudna, niejednoznaczna, bardzo skomplikowana i ma wiele twarzy i warstw. Jestem przekonana, iż spora grupa czytelników dojrzy w niej część siebie, niestety.
Na początku napisałam, iż to zdarty do bólu szkielet powieści. I tak jest. Ktoś z traumami, problemami, zapominanie o sobie etc. To było i będzie w wielu książkach. Sęk w tym, jak to zostało sprzedane.
Feito stworzyła genialnych bohaterów i umieściła ich w mistrzowskiej książce. Każda kolejna strona sprawia, iż otwieramy oczy ze zdziwienia i nigdy nie jesteśmy pewni, co jest prawdą, a co fałszem, grą pozorów. Świetna, jakże realistyczna powieść. Polecam.


piątek, 21 kwietnia 2023

Kilka dni z życia Alice - Liane Moriarty

 



Wydawnictwo Znak Literanova, Moja ocena 5/6
Liane Moriarty po raz kolejny udowadnia, iż jest specjalistką od rodzinnych sekretów. Autorka jak nikt, wokół zdawałoby się banalnego zdarzenia, potrafi zbudować mocne napięcie i niezwykle zręcznie połączyć kolejne fakty doprowadzając do bardzo zaskakującego finału.
Wokół każdego z nas wiele się dzieje. Każde wydarzenie osobno na ogół niczym specjalnym nie skutkuje. Jednak często połączone w jedną, większą całość sprawiają, iż wszystko wygląda inaczej, świat się wali i w ogóle okazuje się, że nie jest tak, jak sobie to wyobrażaliśmy. Czasami dochodzimy do ściany, do sytuacji jakby granicznej, do naszego progu wytrzymałości, pojawia się impuls, czynnik będący zapalnikiem i...wszystko wywraca się do góry nogami.
Nie inaczej jest w Kilku dniach... Główna bohaterka Alice od jakiegoś czasu cierpi na amnezję. Kobieta próbuje odzyskać pamięć. Niewiele to daje. Dopiero konfrontacja z pewnymi faktami i zdarzeniami uruchamia lawinę.
Świetnie, wielowymiarowo, niejednoznacznie ukazana postać głównej bohaterki. Z jednej jej mega infantylna postawa w wieku ok 30 lat. Z drugiej strony współczucie, jakie ta postać wzbudza obecnie. Kontrast, jaki między postawą Alice zaszedł na przestrzeni kilku lat, jest po prostu niewyobrażalny. Byłam w szoku. Tej Alice jaką była kiedyś, przed dekadą, po prostu nie cierpiałam. Koszmarna osoba. Alice z terażniejszości to ktoś zupełnie inny. Do tego stopniowo pokazywane pewne sytuacje, prezentowane ułamki faktów, dozowane napięcie.
Powieść ma budowę, jak to wiele osób określa, szkatułkową. Miałam wrażenie otwierania kolejnych malutkich szufladek i znajdowania w każdej z nich kolejnego sekretu, listy niewiadomych, zaskakujących tropów. Szufladkom nie ma końca i szybko wszystkie elementy, zagadki, tropy zaczynają przypominać wielką wieżę, która tylko krok chroni od katastrofy.
Owszem, elementów, tropów jest sporo. Co cenne, autorce nic się nie gubi, nic nie umyka. Wręcz przeciwnie. Wszystko jest w klarowny sposób doprowadzonego do naprawdę zaskakującego finału.
To wszystko sprawia, iż od lektury trudno się oderwać. Polecam. Naprawdę dobra książka.

 



czwartek, 20 kwietnia 2023

Cudowne kuracje doktora Popotama

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6

Cudowne bajki, a może nie bajki, dla dzieci, ale jednak nie do końca. Trudno jednoznacznie zdefiniować, określić Cudowne kuracje doktora Popotama. Autor, były lekarzem w czasie I wojny światowej, opowiada nam przedziwne historie. Są one zaskakująco, ale i genialnie skonstruowane. W jednej chwili pękamy ze śmiechu po to, żeby za kilka sekund patrzeć w koło z przerażeniem.
Autor opowiada, snuje fantastyczne historie, zaciekawia porywa i gra na naszych emocjach i to bardzo.
Do tego niepohamowana wyobrażnia autora, który wprawiał się pisząc bajki dla swoich dzieci i jego niezwykłe, niebanalne rysunki ilustrujące opowiadania. Wspaniałe, zaskakujące, nieszablonowe połączenie. Moim dzieciom bardzo przypadło do gustu.
Bohaterami są zwierzęta np. tapir, który, połknięty przez węża boa, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a także malutka foczka, która nade wszystko szuka przyjaciół i za wszelką cenę chce się zaprzyjaźnić z niedźwiedziem polarnym. Każde ze zwierzęcych bohaterów jest cudowne, magiczne, przezabawne, ironiczne, często wręcz absurdalne, a przygody, które stają się udziałem kolejnych zwierzątek wywołują salwy śmiechu, przerażają, wszak to małe zwierzątka, ale i wiele uczą.
To bardzo mądre bajki z przesłaniem i morałem, które każdemu, małemu i dużemu, przypadną do gustu. Jestem tego pewna.
Cennym dodatkiem jest piękna twarda okładka, która wytrzyma atak małych, wszędobylskich dziecięcych rączek. Okładka obiecuje cudowną przygodę, przyciąga wzrok, wręcz hipnotyzuje, jest piękniejsza niż na zdjęciu.

Leopold Chauveau to autor dotychczas nieznany w Polsce, a bez wątpienia wart poznania i zapamiętania. Polecam.

środa, 19 kwietnia 2023

Złota dziewczynka z Jassów - Cătălin Mihuleac

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Nie ukrywam, długo nie mogłam się w tej książce odnależć. 2 razy odkładałam ja na półkę. W końcu stwierdziłam, że muszę przeczytać, że Oficyna Noir sur Blanc wydaje tylko wartościowe książki, ze warto zmierzyć się z tą lekturą. I naprawdę było warto.
Akcja tej niezwykłej książki rozgrywa się na dwóch pozornie rozbieżnych planach. Pierwszy, zlokalizowany w międzywojennej Rumunii, to historia rodziny Oxenbergów, w którą wplecione są fakty znane z dokumentów i tajnych archiwów. Drugi plan jest zbudowany wokół żydowskiej rodziny Bernsteinów, która mieszka w Ameryce na przełomie XX i XXI wieku.
Zdawałoby się, że tych bohaterów, tych rodzin nic nie łączy. Patrząc na to kto, gdzie, kiedy wydaje się, że postaci nie mogą bardziej się od siebie różnić.
Niby tak, ale finalnie okazuje się, że obie rodziny mocno się ze sobą łączą, a wydarzenia i miejsca bardzo intensywnie się przenikają.
Płaszczyzna rumuńska, że tak ja nazwę, ukazuje niczym w soczewce Europę Wschodnią, postkomunistyczny, powojenny ład i chaos w jednym, rzeczywistość, której większość nie zna, lub o niej zapomniała.
Rzeczywistość XXI wieku, płaszczyzna druga, to hmmm uosobienie tego, co złego robiliśmy, robimy i nie ukrywajmy, będziemy robić nadal. Ludzie są koszmarnym tworem matki natury. Historia niczego nas nie uczy, nie wyciągamy z niej żadnych wniosków. Nadal czynimy to samo zło, popełniamy te same błędy.
Zdawałoby się, że książka poruszająca tego typu kwestie będzie ponura, moralizatorska, będzie grzmieć. Złota dziewczynka... taka nie jest. Rumuński autor balansuje miedzy powagą języka i sytuacji oraz opisywanych kwestii, wszak to pogrom, zagłada, a nieomal groteską, większość tekstu i opowieści zabarwiając czarnym humorem.
Polecam i zachęcam do lektury. Świetna, zaskakująca porównaniami oraz sposobem ukazania pewnych kwestii książka. Lektura wymagająca, nie ukrywam tego, ale i otwierająca czytelnikowi oczy na wiele spraw, których do tej pory nie zauważaliśmy
Ogromne brawa dla tłumacza Kazimierza Jurczaka, który spolszczył w genialny sposób, to czego z pozoru spolszczyć się nie da. Dodatkowo zrobił to niezwykle inteligentnie.  Mistrzostwo translatorskie.

niedziela, 16 kwietnia 2023

Segretario - Maciej Hen

 


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Mistrzowska, mocna, idealnie wpisująca się w czas książka, świetna literatura. No i ten wyjątkowy język. Maciej Hen po raz kolejny udowodnił, że pisze równie doskonale, jak jego słynny ojciec, Józef Hen. Talent bywa dziedziczny :)
Maciej Hen po raz kolejny zachwyca.
Segretario to świetna powieść o tolerancji wobec innych niż nasz wzorzec, o przekraczaniu barier, i miłości, o byciu w zgodzie z samym sobą i ogólnie o tym, co tak naprawdę się w życiu liczy. Piękna, potrzebna, ponadczasowa powieść, którą idealnie można dopasować do nas, do polskiego piekiełka, ale nie tylko.
Mimo, iż akcja toczy się w Krakowie końca XV wieku. Pewne sprawy są dla ludzi najważniejsze, niezależnie od tego kiedy i gdzie żyją.
Do w/w Krakowa w jego złotym okresie, przybywa przybywa Gredechin Specht z Heidelbergu, która za wszelką cenę chce studiować. Oczywiście, jak kobieta nie może tego zrobić. Musi więc zakamuflować swoją płeć, przebrać się i "stać się" mężczyzną. Nie będzie to łatwe. Jednak gdy czegoś tak bardzo się pragnie, wszystko jest możliwe. Gredechin przemienia się w Georga, zaprzyjażnia się z autentyczną postacią, doradcą królów, Filipem Kalimachem i wiedzie życie w ówczesnym Krakowie.
Opowieść, którą snuje Hen obejmuje nie tylko historię Gredechin zmienionej w Georga, ale także, a może przede wszystkim, 30 lat życia Kalimacha, postaci barwnej, niebanalnej, autentycznej.
Oba portrety, Gredechin vel Georga i włoskiego intelektualisty Filipa Kalimacha są wybitne, genialnie nakreślone i na bardzo, bardzo długo zapadające w pamięć. Maciej Hen stworzył niezwykle barwne, pełne życia postaci, o których po prostu nie da się zapomnieć.
W licznych retrospekcjach ukazana jest na równi historia, atmosfera grodu Kraka, jak i dzieje obu postaci. Kraków, ówczesne Włochy, wszystko co pomiędzy nimi, ukazane jest jako oaza kultury, nauki, świeży oddech po wiekach ciemnych średniowiecza. Genialnie, drobiazgowo przedstawiona, wręcz namacalna atmosfera, drobiazgi, życie.
Samo Segretario ma bardzo ciekawą, epistolarną formę. Listów jest 12. Wysłała je Gredechin w okresie od czerwca do listopada 1496 roku z Krakowa do Heidelbergu, gdzie mieszkała jej przyjaciółka.
W listach wszystko jest drobiazgowo opisane, odrobinę szelmowsko, po łotrzykowsku, z przymróżeniem oka, ale nie dowcipnie czy infantylnie.
Bardzo dużo uwago poświęcone jest ówczesnym stosunkom polsko-żydowskim. Koniec wieku XV to czas gdy mają miejsce napięte stosunki a sami Żydzi w 1494 roku zostają wyrzuceni, przesiedleni, jak ktoś woli, poza mury miejskie Krakowa do nowo powstającego Kazimierza. Ma to miejsce na mocy dekretu królewskiego. Do tego należy dodać wystąpienia antysemickie, pogromy, rzezie, podpalenia.
To wszystko drobiazgowo jest opisane i niezwykle zręcznie wplecione w fabułę, treść listów.
Genialna, ponadczasowa, jakże aktualna opowieść, którą każdy powinien przeczytać. Ja rozkoszowałam się jej językiem wymową, sposobem napisania przez kilka tygodni. Polecam.

 




sobota, 15 kwietnia 2023

Dolina straconych złudzeń - Anna Górna

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
Po świetnym ubiegłorocznym debiucie w postaci książki Kraina złotych kłamstw, Anna Górna wysoko ustawiła sobie poprzeczkę. Byłam bardzo ciekawa, jaka jest jej nowa książka. Miałam wobec niej spore oczekiwania. I muszę przyznać, zostały one w 100% spełnione.
Bohaterem jest ponownie Piotr Sauer, były policjant, człowiek wielu talentów, na stałe mieszkający w Szwajcarii.
W szwajcarskim, z pozoru spokojnym miasteczku Niederwalden u stóp alpejskiego szczytu Eiger grasuje seryjny zabójca. Brutalnie morduje on kolejne osoby i pozostawia je teatralnie ułożone w dziwnych pozach.
Miejscowa policja nie potrafi sobie z zabójca poradzić. Mistrz zbrodni wszystkich wodzi za nos.
Do wspomnianego już naszego rodaka, Piotra Sauera zgłasza się ciotka zamordowanego nastolatka i prosi polskiego detektywa o pomoc. Śledztwo tandemu Piotr & Mia, jego asystentka, mozolnie idzie na przód, śledczy odkrywają nowe tropy, sięgają do przeszłości. Jednak z każdą kolejna poszlaką pojawia się wiele nowych niewiadomych. Wszystko zdaje się coraz bardziej gmatwać. A czas ucieka, kolejne ofiary przybywają. Dodatkowo przyjezdni detektywi maja utrudnione zadanie. Powodem jest ksenofobia i zdecydowana niechęć mieszkańców, którzy nie chcą im niczego ułatwiać, nie chcą zdradzać żadnych sekretów. To co było skrywane przez lata ma takim samym pozostać. Czy Sauerowi uda się rozwiązać zagadkę i powstrzymać zwyrodniałego zabójcę?
Dolina straconych złudzeń to naprawdę świetny kryminał i dobra, pouczająca książka socjologiczno-obyczajowo-turystyczna o szwajcarskim piekiełku i małym miasteczku.
Górnej udało się w doskonale prowadzoną fabułę wpleść wiele elementów, bardzo ciekawie, co istotne - logicznie i konsekwentnie całość połączyć, wszystkie wątki, a jest ich kilka, wyjaśnić, niczego nie zgubić i nie zrobić z czytelników idiotów. Szczególnie to ostatnie nie jest oczywiste w przypadku wielu innych pisarzy.
Świetne tempo akcji, inteligentne, ale i zabawne dialogi, bardzo ciekawi bohaterowie. Mieszkańcy szwajcarskiego miasteczka sami w sobie są niezwykle interesujący. Do tego dochodzi niezwykła para Piotr i Mia. Każde z nich inne, każde zapadające w pamięć, obydwu polubiłam i wiernie im kibicuję.
Warto sięgnąć po Dolinę straconych złudzeń. Warto przeczytać też debiutancką książkę autorki Krainę złotych kłamstw.
Polecam. To bardzo dobre, niezwykle ciekawie napisane książki. Niecierpliwie czekam na kolejną.



 

czwartek, 13 kwietnia 2023

Dziwne Losy Jane Eyre - Charlotte Brontë

 

Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Dziwne losy Jane Eyre to niesamowicie sugestywny i poruszający portret epoki wiktoriańskiej, brytyjskiego społeczeństwa oraz obraz portret bardzo silnej (szczególnie, jak na tamte czasy) kobiety. Dla mnie to jedna z pierwszych książek feministycznych, o których w XIX wieku nikt nawet nie myślał.
Należy pamiętać, iż Charlotte Brontë wydała Jane Eyre w1847 roku.
Główna bohaterka, to bardzo przeciętna z urody osoba, która nigdy, nawet w dzieciństwie nie miała szczęścia. Osierocona w młodym wieku została oddana na wychowanie surowej żonie zmarłego wuja. Oprócz Jane w domu krewnej jest także kilkoro innych dzieci. Wszyscy, cała rodzina solidarnie nienawidzą Jane i robią wszystko żeby uprzykrzyć jej życie i pozbyć się ich z ich domu.
Z biegiem czasu udaje im się to. Jane zostaje oddana na wychowanie i naukę do prywatnej, bardzo surowej szkoły z internatem. Te wszystkie wydarzenia kształtują Jane, budują jej charakter, decydują o tym, jaką będzie kobietą i tworzą postać wyjątkową, szczególnie jak na realia XIX wieku.
Co dalej dzieje się z bohaterką? Jak potoczą się losy Jane? Co będzie czuć ta wyjątkowa postać? Tego wszystkiego dowiecie się z lektury tej niezwykłej i ponadczasowej powieści. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po Dziwne losy Jane Eyre. Nie pożałujecie.
Losy bohaterki, żyjącej w trudnych realiach XIX-wiecznej Anglii, nawet jak na tamte czasy są niezwykle, trudne, wyjątkowe. Wiele osób, ba śmiem napisać, że większość, będąc na miejscu bohaterki załamałaby się, poddała losowi. Nie Jane. Autorce udało się stworzyć niezwykłą postać, jedną z tych, które na zawsze zapadają w pamięć czytelnika.
Jednak nie tylko Jane jest wspaniale nakreślona, doskonale przedstawiona. Każda z postaci, niezależnie od tego, czy grających główne czy poboczne role, jest plastyczna, wyrazista, zmusza do zastanowienia się dlaczego tak, a nie inaczej postępuje, co nią powoduje.
Rzadko spotyka się powieści, w których każdy bohater porusza, zmusza do myślenia, ba nawet przeczołguje czytelnika emocjonalne.
Ta książka ma w sobie wszystko, genialnych bohaterów, mistrzowsko oddane realia Anglii XIX wieku, walkę z demonami w życiu realnym, ale i psychice, trud, przemyślenia, ponadczasowe przesłanie, mroczną nieomal gotycką powieść i do tego romans, zawierający się na równi w porozumieniu dusz, jak i pociągu fizycznym. Poza tym całość napisana wspaniałym, mistrzowskim językiem. Nic tylko czytać i wracać do tej książki co kilka lat. Za każdym razem w Dziwnych losach Jane Eyre odnajdziemy coś innego. Polecam.

wtorek, 11 kwietnia 2023

Królewska guwernantka - Wendy Holden

 



Wydawnictwo HarperCollins Polska, Moja ocena 3,5/6

Bardzo ciekawy tytuł, wiele obiecujący. Doskonały i wzbudzający ciekawość blurb.
Przyszła znikąd i... wychowała królową.
Dramat abdykacji, przepych koronacji, trauma drugiej wojny światowej – Marion Crawford, pieszczotliwie nazywana Crawfie, przez cały ten czas stała u boku rodziny królewskiej.
W 1933 roku młoda postępowa nauczycielka została guwernantką małych księżniczek Elżbiety i
Małgorzaty. Chcąc im zapewnić normalne, radosne dzieciństwo, jeździła z nimi autobusami, zabierała je na publiczny basen i świąteczne zakupy do Woolworths.
To tylko fragment blurbu. Ale sami przyznacie, wzbudza zaciekawienie, wiele obiecuje. Liczyłam na barwną, ciekawą, frapującą opowieść. Liczyłam i przeliczyłam się.
Owszem, rodzina królewska, jej dzień, styl życia, problemy z jakimi się boryka, smutki i radości zostały ukazane, w wielu miejscach drobiazgowo, może nazbyt szczegółowo. Całość oparta na na wspomnieniach prawdziwej postaci, Marion Crawford. Nasza bohaterka przez 17 lat służyła rodzinie królewskiej Jej wiedza dot. pewnych aspektów życia Rodziny była wielka. Ale czy na pewno... W książce ukazane jest życie obu księżniczek, które miały bardzo różne charaktery. Gdyby to miała być książka na kształt relacji w tabloidzie, byłoby to ok, wystarczyłoby to w zupełności.
Jednak nie ukrywam, oczekiwałam czegoś więcej, czegoś trochę mniej miałkiego, wypełnionego wartościową treścią. Chodziło mi o treść odrobinę odmienną od sensacyjnych newsów z kuchni, pokoju, nieomal alkowy. Lekki styl, ploteczki, opowieść niczym usłyszana u dobrej przyjaciółki, to dla mnie trochę za mało. Bez wątpienia książka miała potencjał. Jednak wg. mnie nie został on w pełni wykorzystany. Autorka poszła na łatwiznę.
Królewska guwernantka nie jest złą książką. Jeżeli odrzucimy wygórowane oczekiwania, nastawimy się na lekką, niezobowiązującą lekturę, od której należy wymagać tylko kilkugodzinnej rozrywki, będzie wszystko ok.
Nie odradzam wam sięgania po tę lekturę. Z pewnością warto zmierzyć się z tą pozycją, warto dać jej szansę. Należy jednak mieć trochę inne oczekiwania niż moje.

poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Jutro, jutro i znów jutro - Gabrielle Zevin

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Blurb średnio zachęcał. Ale uległam za sprawą entuzjastycznych opinii. I nie żałuję. Książka w sumie na pierwszy rzut oka...nie wiadomo o czym. Niby jest miłość, jest przyjażń, jest balast z dzieciństwa, są inne ważne sprawy. Ale to nie do końca o to chodzi.
Ku mojemu zaskoczeniu lektura bardzo mnie wciągnęła. Może dlatego, że jestem urodzona w latach 70. XX wieku i należę do pokolenia, które pasjonowało się grami komputerowymi. A te, ich tworzenie, życie z nimi, są ważnym elementem tej historii. Świat przed smartfonem i internetem to moje czasy. Śmiem nawet stwierdzić, że to były lepsze czasy, bardziej normalne, bardziej ludzkie.
Jutro...składa się z wielu bardzo wielu drobnych, elementów, które, każde osobno, nic nie znaczą, ale znaczą bardzo niewiele Z boku większość tych fragmentów historii jest bez sensu. Ale poskładane przez Zevin zlepione razem jej genialnym podejściem do tej historii, stworzyły świetną, ponadczasową powieść, do lektury której bardzo mocno was zachęcam.
Jutro...to opowieść o ważnych sprawach, które są istotne niezależnie od tego, gdzie i kiedy żyjemy. Miłość, szczęście, przyjażń są istotne, bez nich trudno w pełni żyć. Niezależnie ile mamy lat, jaki kolor skóry, to one nadają naszemu życiu sens. Jednak czasami to boli, skorupa chroni, a świat realny poza wirtualnym, czy jak w przypadku książki, poza pikselami gier komputerowych, taki świat przeraża i bywa niezrozumiały.
Historia toczy się na przestrzeni wielu, wielu lat. Mamy szansę dobrze poznać bohaterów. W pewnym momencie orientujemy się, że ich problemy, rozterki są niesamowicie podobne do tego, czego my sami doświadczamy czy doświadczyliśmy. Utożsamiamy się z postaciami, kibicujemy im, a w ich przeżyciach szukamy rady na nasze problemy. Do tego złożoność, wielowymiarowość postaci i zmieniające się z biegiem czasu realia życia. Majstersztyk.
Świetna książka. Warto po nią sięgnąć, warto dać jej szansę. Gwarantuję, że będziecie zdziwieni i zachwyceni.


niedziela, 9 kwietnia 2023

Zdarzyło się nocą - Marc Levy

 



Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Bardzo dobra, świetnie napisana i niesamowicie trzymająca w napięciu historia.
Z jednej strony wydaje się ona nierealna, futurystyczna. Z drugiej strony, jest realna aż do bólu i do tego przeraża. Internet, wirtualna rzeczywistość to coś wspaniałego, coś co daje wielkie możliwości, ale jednocześnie może wyrządzić wiele zła.
Dziewięcioro wirtualnych przyjaciół. Z pozoru znają się na wylot, wiedzą o sobie nieomal wszystko, w kryzysowych sytuacjach stają za sobą murem, razem się śmieją, smucą, razem też karzą złych, chciwych, pomagają sprawiedliwości. Co ciekawe, te dziewięć osób nigdy się nie widziało. Na żywo się nie znają.
Ot dziewiątka niesamowicie zdolnych, bystrych, bardzo inteligentnych hakerów, którzy w imię swojego pojmowania dobra i zła, sprawiedliwości i kary, naprawiają świat, reagują na wszelkie przejawy zła.
Wszystko im się udaje, wszystko idzie jak najlepiej, aż do pewnego momentu, który zmieni wszystko.
Mimo, iż od dawna są poszukiwani, grozi im długoletnie więzienie, może nawet śmierć, jakoś do tej pory udawało im się przetrwać, uciec, zatrzeć za sobą ślady. Jednak pewnego dnia....
Co dalej? Tego już wam nie zdradzę. Nie chcę wam psuć niespodzianki, odbierać przyjemności wynikającej z lektury. Te kilka zdań, które tu nakreśliłam, może niezbyt zachęcać do lektury, ale o pewnych książkach trudno coś więcej napisać.
Pęd, zabójcze tempo, maksymalna dawka adrenaliny, nowoczesne technologie, swoiste poczucie dobra, zła, nowe zdefiniowanie człowieczeństwa, rozterki, które mimo nowoczesnej technologii nadal są aktualne....to wszystko sprawia, iż od lektury nie można się oderwać.
Główni bohaterowie, wspomniana dziewiątka genialnych hakerów do złudzenia przypomina grupę Anonymus, którym wiernie kibicuję. Z jednej strony tak szeroko pojmowany wirtualny świat dla przeciętnego użytkownika internetu jest jakby fikcją, czymś nierealnym. Z drugiej strony internet, wirtualna rzeczywistość wnikają w życie każdego z nas, jest go z każdą chwilą coraz więcej.
To, co opisuje Marc Levy może się wydawać ułudą. Jednak jestem przekonana, iż takie zdarzenia są, mają miejsce, a linia, jaka dzieli nasze życie od wirtualnych możliwości możnych, znających technologię jest...nie, nie jest cienka, jej praktycznie nie ma. Polecam. Nierealna, ale prawdziwa i niesamowicie zasysająca czytelnika opowieść. Współczesna technologia jednak mnie przeraża.

sobota, 8 kwietnia 2023

Filip i Aleksander. Królowie i zdobywcy - Adrian Goldsworthy

 


Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 6/6
Kocham historię antyczną i od lat jestem wielką fanką Aleksandra Macedońskiego i jego ojca Filipa. To z ich powodu skończyłam Archeologie Śródziemnomorską i Historię Sztuki Antycznej. To za ich sprawą od lat fascynuje się antycznym światem.
Liczyłam, że nowa książka Adriana Goldsworthy'ego będzie arcyciekawą lekturą. I nie zawiodłam się.
W historii świata na przestrzeni tysiącleci było wielu wyjątkowych wodzów. Jednak Aleksander Macedoński był z nich najwybitniejszym. To na nim wzorowali się kolejni wodzowie, m.in. Juliusz Cezar.
Aleksander będąc młodym 20-letnim mężczyzną rozpoczął niespotykana wcześniej kampanię i szybko lat podbił imperium Achemenidów, Persów i zatrzymał się dopiero na granicy ówczesnego świata. On po prostu lotem błyskawicy zdobył wszystko, co zdobyć wtedy było można. Aleksander Wielki rozgromił i usunął w cień potęgę niezwyciężonej dotąd Persji, przekroczył Hindukusz i zapanował nad ziemiami należącymi dzisiaj do Pakistanu i Afganistanu. Dla nas to nic takiego. Dla ludzi sprzed 2400 lat to wszystko.
Aleksander był wielki, był genialny, był wyjątkowy. Jednak osobą, która go takim ukształtowała bez wątpienia był jego ojciec, Filip II, który z pasterskiego, zapyziałego polis w kilkanaście lat uczynił światową potęgę.
Ojciec i syn byli geniuszami, wielkimi przywódcami, strategami nie do pokonania.
Adrian Golsworthy, znany historyk i pisarz, stworzył wspaniała, rzetelnie opracowaną i bardzo bogato udokumentowaną książkę. Jego zadanie, opowieść o świecie Filipa II i jego syna Aleksandra była bardzo trudna. Szczątkowe żródłoznawstwo, upływ blisko 2,5 tysiąca lat oraz często sprzeczne ze sobą informacje, to wszystko sprawiło, iż napisanie tej obszernej liczącej 608 stron książki, było nie lada wyczynem. Udało mu się to znakomicie.
Mnóstwo miejsca autor poświęca Filipowi II, bez którego nie byłoby Aleksandra i nie ukrywajmy, nie byłoby kultury którą znamy obecnie w XXI wieku. Obydwaj władcy odegrali niewyobrażalnie wielką rolę w rozwoju, a w zasadzie powstaniu zachodniego świata, krzewieniu greckiej mowy i kultury na olbrzymim obszarze. Większość osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie to odniosło skutki, jaki wpływ wywarło na nas samych, żyjących 2400 lat póżniej. To dzięki ich dokonaniom język i kultura macedońska, hellenistyczne szerzyły się, Nowy Testament spisany jest w grece, kultura dotarła na skraj ówczesnego świata, a greckojęzyczne cesarstwo rzymskie, Bizancjum, przetrwało w Lewancie tysiąc lat od upadku ostatniego cesarza rządzącego w Italii. Dla laika to niby nic. Dla historyka, archeologa, kulturoznawcy to wszystko.
Książka jest rzetelna, obiektywna. W najmniejszym nawet stopniu nie jest to brązowy pomnik, pean któregokolwiek z bohaterów. Nic z tych rzeczy. Autor jest obiektywny, wymienia wielkie zasługi, zalety obu władców, ale też ukazuje ich wady, słabości.
Do tego książka jest świetnie napisana lekkim, ale nie infantylnym językiem.
Drobny minus, drobniutki, daję za przypisy umieszczone na końcu książki. Nie znoszę tego. Wole przypisy u dołu strony. Jest ich bardzo dużo. Obejmują strony 523-587. Pozwalają one na weryfikację źródeł, informacji, rozszerzenie swojej wiedzy. Przypisy w tego typu książkach są po prostu nieocenione.
Bardzo bogato zaprezentowane jest też źródłoznawstwo. Wspaniała sprawa.
Wyjątkowa, genialna książka, którą szczerze polecam.



piątek, 7 kwietnia 2023

Hanna Lachert. Wygoda ważniejsza niż piękno

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Bardzo ciekawa postać, mało znana, a szkoda, bardzo ciekawe życie, świetna książka. Idealna lektura, na początek 2023 roku.
Hanna Lachert była jedną z najwszechstronniejszych i najwybitniejszych polskich projektantek sztuki użytkowe. Mało znana, jako ona sama, osoba choć stworzone przez nią przedmioty, ozdoby zna większość z nas.Ozdoby, meble przez nią stworzone należą do najsłynniejszych w naszym kraju, do klasyki.
Była bardzo zdolna, bardzo pracowita, miała świetne pomysły i w życiu prywatnym była niezwykłą, nietuzinkową osoba. Zbuntowana od dziecka, odważna, mając 14 lat wstąpiła do AK, była sanitariuszką w Powstaniu Warszawskim, zawsze niezależna i mająca własne zdanie.
Po wojnie rozpoczęła studia na wydziale Architektury Wnętrz w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych. Skończyła studia choć w międzyczasie los mocno ją doświadczył. Rozpoczęła prace w zawodzie, ale jako wolny strzelec. W tamtych czasach siermiężnego PRL-u było to coś niespotykanego. Tworzyła budowle, ich części, osiedla mieszkaniowe, meble, wnętrza obiektów, a także biżuterię z bardzo zaskakujących, nieoczywistych materiałów. Była bardzo zdolna, wszechstronna, była nieomal wizjonerką, wiedziała, czuła, co się Polakom spodoba.
Niezwykła zawodowo, niebanalna prywatnie. Dzięki Katarzynie Jasiołek, jej świetnemu pióru i mrówczej wręcz pracy, mamy okazję poznać niebanalna kobietę, wielką projektantkę, osobę, która miała dar i wyprzedzała epokę. Ta książka to nie tylko opowieść o wielkiej kobiecie i niezwykłej projektantce. To także opowieść o historii architektury i zdobnictwa okresu PRL-u, a także historia o Polsce tamtego okresu, o Polsce użytkowej.
Książka ta to przede wszystkim zapiski rozmów z bohaterką, ale nie tylko. Całość uzupełniają listy, artykuły, wspominki znajomych i liczne zdjęcia. Wspaniała, pełna życia, skrząca się pasją i genialnymi pomysłami opowieść o życiu, twórczości, niezwykłości. Polecam. Nieoczywista, zaskakująco pasjonująca historia.

środa, 5 kwietnia 2023

Ludzie z mgły - Izabela Janiszewska

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6

Kolejna zachwycająca, przykuwająca i szokująco realna książka autorstwa Izabeli Janiszewskiej. Od pierwszego tomu słynnej, debiutanckiej trylogii (Wrzask, Histeria, Amok) jestem wierną fanką twórczości Janiszewskiej. Ludzie z mgły tylko potwierdzają wielki talent pisarki.
Zaczyna się mocno, klimatycznie. Wyobraźcie sobie mrok, mgłę, bagna i wszystko co z tym związane. Trudno znależć coś mroczniejszego, bardziej przerażającego. Do tego mamy małą, klaustrofobiczną społeczność, pozory, za które niektórzy oddaliby życie, trupy chowane głęboko, bardzo głęboko (dosłownie i w przenośni) i zaginięcie młodej dziewczyny, którym żyje cała okolica. Dodatkowo okazuje się, że to nie pierwszy przypadek zaginięcia na okolicznych bagnach. Miejscowi mówią, że kto wchodzi na bagna, w mgłę, ten już z nich nigdy nie wychodzi. Przerażające, a szybko okaże się, że coś w tym jest. Całość jeszcze bardziej się gmatwa gdy pewnego dnia z mgły wychodzi mężczyzna z naszyjnikiem zaginionej dziewczyny w ręku.
Nie będę wam opowiadać reszty fabuły, nie zdradzę niczego z zachwycających, zaskakujących i w wielu miejscach szokujących elementów intrygi, akcji. Nie ma to najmniejszego sensu. A poza tym nie chcę wam odbierać wielkiej przyjemności, która stanie się waszym udziałem gdy tylko rozpoczniecie lekturę.
Autorka ponownie stanęła na wysokości zadania. Stworzyła niesamowitą fabułę, która kpi z nas, przeraża, podsuwa nowe elementy i sprawia, że sami nie jesteśmy pewni, co jest prawdą, a co fałszem. Nic nie jest pewne. Nic nie jest oczywiste. A faktyczna prawda...cóż, okaże się o wiele bardziej zaskakująca niż możecie przypuszczać. Przyznam się, że obstawiałam różne rozwiązania, finały. Jednak to co zaserwowała autorka, zaskoczyło mnie i to bardzo. Finał zadziwia i pozostawia w zawieszeniu. Polecam. Kolejna mistrzowska książka Izabeli Janiszewskiej.

poniedziałek, 3 kwietnia 2023

Zmory przeszłości - Ann Cleeves

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 3/6
Kolejny miks kryminału z powieścią społeczno-obyczajowo-kulturoznawczą. Tym razem autorka serii szetlandzkiej pisze głównie o przeszłości. Przeszłość jest w każdym z nas, mocniej lub słabiej zakorzeniona. Bez przeszłości nie ma nas. W dużej mierze od nas zależy, jaka ta przeszłość jest, ale nie zawsze. Nieraz spotykają nas sytuacje na które nie mamy najmniejszego wpływu.
Lizzie Bartholomew już od początku miała pod górkę. Jako niemowlę została porzucona przez rodziców, nikt nie wiedział kim oni są, nie wiedziała też sama Lizzie mimo, iż wiele robiła żeby się tego dowiedzieć. Dodatkowo nasza bohaterka nigdy nie zaznała rodzinnego ciepła, miłości i była przenoszona z jednej instytucji opiekuńczej do drugiej. Bardzo trudny start w dorosłe życie.
Będąc już dorosłą Lizzie poznaje mężczyznę, ma z nim krótki romans, którego efektem jest niewielki spadek. Jednak żeby go otrzymać Lizzie musi mocno pogrzebać w swojej przeszłości. Czy warto? Co jej to da? Jakie sekrety wyjdą na jaw?
Na największe brawa zasługuje postać Lizzie, bardzo ciekawej, niejednoznacznej, skomplikowanej kobiety. Z pozoru zdaje się ona być trochę ostra, szorstka. Szybko jednak okazuje się, że to bardzo skomplikowana osoba. Cleeves wspaniale nakreśliła jej portret psychologiczny. Jest to jedna z ciekawszych kryminalnych bohaterek kobiecych.
Jednak na tym co dobre się kończy. Ann Clleves znam ze świetnego szetlandzkiego cyklu, który ma sobie niesamowity magnetyzm i urok. Mniej więcej czegoś podobnego oczekiwałam po Zmorach przeszłości. Niestety, ale tego nie dostałam. I w zasadzie nie wiem co otrzymałam.
Niby mamy wątek kryminalny, ale jakiś taki....nawet trudno to jednoznacznie określić. Jest po prostu niedopracowany, w wielu miejscach przewidywalny, a raz nawet bez sensu. Zagadka jest zagadką dopiero od pewnego momentu. I samo to w sobie nie jest złe. Jednak całość, wątek kryminalny, zagadka są po prostu kiepsko skonstruowane i bardzo banalne. Historia  mogłaby być jednak ciekawą gdyby została porządnie opracowana i dobrze poprowadzona. Niestety, ale wątek wielokrotnie zwalnia, brak w nim napięcia, brak tej charakterystycznej dla kryminałów atmosfery.
Po pisarce pokroju Ann Cleeves spodziewałam się czegoś dużo lepszego. Bardzo przeciętna książka. Można przeczytać, ale czy warto? Raczej nie.
Jest tyle ciekawszych, lepiej opracowanych książek. Zdecydowanie bardziej warta polecenia jest seria szetlandzka. Bardzo dobre, świetnie napisane kryminały.

niedziela, 2 kwietnia 2023

Zaginiony klejnot Ferrary - Greg Krupa

 



Wydawnictwo LeTra, Moja ocena 4,5/6
Uwielbiam Włochy i wszystko co z tym krajem związane. Bardzo lubię też kryminały, thrillery których akcja związana jest z dziełami sztuki. Nic więc dziwnego, że sięgnęłam po Zaginiony klejnot z Ferrary.
Wiele oczekiwałam po tej lekturze. Dostałam trochę mniej. Nie wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione, ale nie jest źle. Ba, momentami jest bardzo dobrze i bardzo włosko.
Krupa serwuje nam młodego dziennikarza o polskim pochodzenie. Nasz bohater bardzo angażuje się w dochodzenie, które jest prowadzone w związku ze śmiercią znanego kolekcjonera sztuki. Z pozoru zwyczajna sprawa, w końcu zgon to zgon, bardzo szybko nabiera zaskującego rozpędu i prowadzi bohatera po tajemniczych, włoskich i pełnych sekretnej historii zaułkach.
Do tego mamy niezłe tempo akcji, zagadki, które mnożą się przez cały nieomal czas, tajemniczą organizację, która jest niezwykle groźna i wpływowa, tajemnicze znaki, porwania, trupy, historia rodziny Borgiów, wspaniałe włoskie zabytki, włoski klimat, który autor świetnie oddaje i cudowne, malownicze miasteczko. Czego więcej chcieć.
Atmosfera, klimat i zabytki Ferrary oplatają nas od pierwszej strony i są osią całej historii. Bez wielowiekowej przeszłości tego miasta, skarbów historii i sztuki nie byłoby wielu sekretów, tajemnic, nie byłoby tej książki. Ferrara wypływa do nas już z pierwszych zdań tej historii i pozostaje aż do zaskakującego, bardzo ciekawie ujętego finału.
Liczę, iż kolejne książki autora będą równie włoskie i równie mocno będą aż kipieć wszystkim co z Italią związane. Dodałabym trochę więcej historii sztuki. Tak, jeszcze więcej. Ferrara aż się o to prosi.
Zachęcam was do lektury jeżeli lubicie opowieści z lekkim przymróżeniem oka, odrobinę, jakby to określić...łotrzykowskie, przepełnione wszystkim co związane z Włochami i historią, mnóstwem wspaniałej historii i sporą porcją bardzo inteligentnej i trzymającej w napięciu intrygi. I chociaż nie jest to przeszywający grozą thriller, to jest to dobra książka, przy której można ciekawie spędzić kilka godzin, wiele się dowiedzieć i wyruszyć w arcyciekawą podróż. Ja jestem lekturą usatysfakcjonowana. Jak na debiut to bardzo dobra pozycja.