środa, 29 kwietnia 2020

Doggerland. Podstęp - Marii Adolfsson

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5,5/6
Uwielbiam skandynawską literaturę. Kocham ten mrok, styl pisania, analizę bohaterów. Nic więc dziwnego, iż sięgnęłam po Doggerland.
Wiele sobie obiecywałam po tej książce i nie zawiodłam się. Marii Adolfsson potwierdziła moją teorię, iż większość skandynawskich autorów potrafi świetnie pisać i tworzy mroczne, wciągające, przeszywające wszechobecnym skandynawskim chłodem książki.
Akcja rozgrywa się na nieistniejących Wyspach Doggerlandzkich.
Jest to w zasadzie archipelag wysp, który rozciąga się między Wielką Brytanią a Skandynawią. 
Surowy klimat, mroczne choć niesamowicie porywające i piękne krajobrazy i odpowiedni do tego ludzie. To kwintesencja tego dziwnego, choć uwodzącego swoistą magią miejsca.  
Pewnego dnia na wyspie Heimo, jednej z wysp archipelagu ma miejsce okrutne morderstwo. Rzecz na tych wyspach całkowicie unikalna. Wszystko tym bardziej zdumiewa, iż ofiara to Susanne Smeed, była żona naczelnika wydziału kryminalnego Jounasa Smeeda. Gdy zagłębimy się w relacje tej pary, nie będziemy się dziwić, iż doszło do rozwodu. Jounas to najbardziej szowinistyczny, tępy i prymitywny prostak. Dawno takiego w literaturze nie spotkałam.
Dochodzenie zaczyna prowadzić 49-letnia policjantka Karen Eiken Hornby. Pomijając okoliczności, swoistą mentalność mieszkańców wyspy, Karen ma dodatkowo utrudnione zadanie poprzez to, iż Jounas jest jej szefem.  To jednak tylko wierzchołek góry powodów, dla których to śledztwo od początku nie będzie należeć ani do łatwych, ani przyjemnych.
Mam wrażenie, iż z każdym kolejnym oddechem Karen sprawa coraz bardziej się komplikuje. 
Dodatkowo brak tropów, ba jakiegokolwiek, najmniejszego nawet punktu zaczepienia. Sprawa wydaje się beznadziejna, zabójstwo zdaje się nie mieć przyczyn, a ofiara skaz. 
Jak to bywa w skandynawskich kryminałach, śledcza będzie musiała dokładnie przeczesać miejscową ludność, wniknąć pod powierzchnie masek, które przywdziewają przesłuchiwani, oddzielić prawdę od fałszu, poznać głęboko skrywane sekrety i mocno zagłębić się w przeszłość. Całość będzie mroczna, frustrująca, zaskakująca, a przedstawienie mieszkańców wyspy i samej śledczej będzie ocierać się wręcz o wiwisekcję.
Przedstawienie postaci, ukazanie ich wnętrza, sekretów, doskonale zaprezentowana klaustrofobiczna społeczność, mrok, zimno wyspy, nastrój na niej panujący są mistrzowsko nakreślone. Adolfsson stanęła na wysokości zadania. Stworzyła klasyczny, skandynawski kryminał. 
Także fabuła jest ciekawa, pełna zaskakujących wątków, ciekawych postaci i dobrze prowadzonego śledztwa.
Zakończenie mocne, dobre.
Niecierpliwie czekam na kolejny tom serii.
 

piątek, 24 kwietnia 2020

M. Syn Stulecia - Antonio Scurati

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 6/6
M. Syn stulecia to wstrząsająca, lecz prawdziwa opowieść o dojściu Mussoliniego do władzy.
To doskonała książka, którą trudno jednoznacznie zaklasyfikować. W sumie nie wiadomo, czy to powieść biograficzna, czy historyczna, czy beletrystyka. 
Z pewnością jest to książka o Mussolinim.
Podzielona jest na pięć części. Treść dzielą lata 1919-1924, każdy kolejny rok to nowa część.
Niewątpliwie jest to niezwykła, fenomenalnie dopracowana książka, świetnie napisana, wciągająca, zadziwiająca i dająca obraz na równi przyszłego duce, jak i społeczeństwa włoskiego tamtych lat.
Imponuje zarówno rozmach, z jakim książka została napisana, jak i ilość przebadanego przez autora materiału źródłowego. Scurati odwalił kawał porządnej roboty. Na licznie w tekście przytaczany materiał źródłowy składają się listy, zdjęcia, pamiętniki, artykuły, notatki i wiele innych. Książka posiada także liczne biogramy prawdziwych bohaterów, którzy ożywają na kartach historii.
Szkielet książki to wydarzenia i postaci autentyczne, uzupełnione w większości przypadków postaciami fikcyjnymi. Wypełnienie tego szkieletu to fikcja, którą tworząc pisarz bazował na tym co bardzo prawdopodobne, co z dużą dozą prawdopodobieństwa mogło się wydarzyć pomiędzy prawdziwymi zdarzeniami, jak mogły przebiegać dane czynności czy rozmowy.
Całość wygląda bardzo wiarygodnie.
Wspaniale jest ukazana nie tylko cała plejada postaci z Mussolinim na czele, ale ówczesna atmosfera Italii, wielka niestabilność historyczna, polityczna, gospodarcza, jaką charakteryzował się ten okres, pierwsze działania faszystów, okres biedy, głodu, nędzy. Całość ocierała się bez mała o wojnę domową. To wszystko Scurati świetnie przedstawia na kartach książki. Autor rozprawia się z nim w każdym calu.
Bardzo dobrze i drobiazgowo ukazane jest także dochodzenie faszystów do władzy, to jak zmieniały się ich poglądy, jak przejmowali kraj, jak na tym tle ewoluował sam Mussolini.
Autor nie oszczędza nikogo i niczego, nie gloryfikuje, niczego nie zataja. Bez pardonu rozprawia się z każdym, kto na to zasługuje. Najwięcej dostaje się samemu Mussoliniemu. Nie jest to postać, którą można by polubić, nie jest to bohater do zaakceptowania. Wręcz przeciwnie.
Wszystko to sprawia, iż M. Syn Stulecia to wciągająca, niezwykła, wręcz porywająca powieść, którą czyta się niecierpliwie przewracając kolejne karty, Serdecznie zachęcam do lektury nie tylko wielbicieli historii, ale przede wszystkim doskonałej, dobrze udokumentowanej i dopracowanej lektury. 
Co ważne, książka ma także przesłanie. Przez cały czas lektury z tyłu głowy kołatała mi myśl, iż w dzisiejszych czasach, gdy do władzy dochodzą populiści, coś takiego może się powtórzyć, jest niebezpieczeństwo. Polecam lekturę. 

czwartek, 23 kwietnia 2020

Światowy Dzień Książki

Obchodzimy dzisiaj Światowy Dzień Książki! Jak co roku w tym dniu chcemy celebrować z Wami niesamowitą przygodę, jaką dla nas, pracowników Wydawnictwa Literackiego, stanowi literatura. Wierzymy, że okres pandemii, oprócz arcytrudnych wyzwań, jakie ze sobą niesie, jest również szansą, by zwolnić i odnaleźć przyjemność w rzeczach, na które do tej pory brakowało nam czasu. W związku z tym zaglądajcie do naszych mediów społecznościowych i na stronę, by: 

  • Spotkać się on-line z naszą autorką Romą Ligocką. Pisarka mówić będzie o swojej ostatniej książce Jeden dobry dzień, o tym nad czym aktualnie pracuje, po jakie tytuły sięga prywatnie, ale też, oczywiście, o nadziei i pogodzie ducha. Zapraszamy na naszą stronę facebookową o 11:00.
  • Usłyszeć zapowiedź książki, na którą z pewnością czeka wielu z Was… A może domyślacie się już, o jakiego autora lub autorkę chodzi? My już nie możemy doczekać się, by podzielić się z Wami tą wiadomością! 
  • Zdobyć książki, które zawsze chcieliście przeczytać, ale do tej pory nie było okazji! Tylko dziś w naszej księgarni internetowej na całą ofertę obowiązuje aż 40% rabatu z kodem SDK2020, który należy wpisać w koszyku.
  • Zakończyć dzień w atmosferze podróżowania. Od godziny 21.00 na naszym Facebooku Piotr Trybalski przeniesie nas w górskie zakątki, czytając na żywo fragmenty swoich książek: Wszystko za K2, Gdyby to nie był Everest oraz Ja, pustelnik.
Światowy Dzień Książki z WL – postaramy się, aby był to dzień dobrych wiadomości! Nie zabraknie ich także jutro. Zajrzyjcie do nas, by dowiedzieć się, co przygotowaliśmy dla Was w kolejnej odsłonie #wtrybieczytania. Wszystkie promocje znajdziecie TUTAJ.
Z serdecznymi pozdrowieniami,
Zespół Wydawnictwa Literackiego

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Ślady miasta. Ewald i Maj - Lars Saabye Christensen

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Ewald i Maj to 1. tom trylogii świetnego, znanego mi z innych książek norweskiego prozaika. Wiedziałam, że Christensen świetnie pisze. Nie bez kozery jest on od lat wymieniany w gronie najważniejszych norweskich kandydatów do Nagrody Nobla.
Ślady miasta, podobnie, jak wcześniej czytane książki Norwega, nie tylko mnie nie rozczarowały, ale wręcz zachwyciły.  
Akcja rozgrywa się w Oslo w 1947 roku. Ewald pracuje w agencji reklamowej, Maj zajmuje się domem i pomaga w pracach Czerwonego Krzyża. Próbują jakoś odnaleźć się w powojennej rzeczywistości, na nowo ułożyć sobie życie. 
W książce mamy troje bohaterów, Ewalda, Maj i właśnie OSlo. Ulice, place, konkretne budynki są bohaterami na równi z żywymi, ale i martwymi ludźmi. W ogóle w książce znajdziemy mnóstwo niezwykle ważnych bohaterów. Część z nich to postaci pierwszoplanowe, jak w/w. Część osoby z planu dalszego. Każdy z nich wspaniale naszkicowany, każdy niezwykle ważny dla całości narracji.
Szczególnym bohaterem jest Jasper, syn Ewalda i Maj. To dziwne, wręcz przedziwne dziecko. Gdy czytałam opisy jego zachowania miałam wrażenie, iż to nie tyle ciche, wycofane dziecko, co wręcz autystyczne, po prostu niezdiagnozowane. Trudno zresztą o diagnozę w tamtych czasach. To Jasper w swoim własnym stylu pokazuje nam dom rodzinny, szkołę, wszystkie ważne dla niego miejsca i osoby.
Trudno jednoznacznie napisać o czym jest ta książka. Bez wątpienia o chyba typowej dla tamtych czasów norweskiej rodzinie. To powoli snuta opowieść o ich życiu, próbach radzenia sobie z problemami, nielicznych radościach. To także historia powojennego miasta, konkretnych budowli, ulic, zaułków.
Pisarz na równi doskonale rozumie zwyczajnych ludzi, jak i miasto, w którym mieszkają. 
Sporo w książce wtrącanych mimochodem opisów, sporo uwag topograficznych, sporo świadectw, iż autor bardzo przyłożył się do swojej pracy i darzy Oslo wielką miłością.
Ślady miasta to niespiesznie snuta opowieść, która zachwyca językiem, narracją, zawartymi w tekście drobiazgami skrzącymi się niczym szlachetne kamienie.
Lektura zachwyca, porywa. Polecam i niecierpliwie czekam na kolejny tom.

piątek, 17 kwietnia 2020

Harmonia zbrodni - Aleksandra Marinina

Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
To już 20. tom serii o przygodach major moskiewskiej milicji. Jednak bez obaw, nawet nie znając poprzednich części serii, możecie spokojnie czytać Harmonię zbrodni.
W eksplozji samochodu ginie właścicielka biura podróży, Elena Dudariewa. Kamieńska rozpoczyna śledztwo i bardzo szybko staje przed dylematem i zostaje zmuszona do podjęcia trudnej decyzji. Zabójstwo Dudariewy zostaje zaklasyfikowane, jak morderstwo na tle obyczajowym. Dlaczego podjęto taką decyzję? Czy słusznie?
Harmonia zbrodni to kolejny dobrze napisany, bardzo dobrze opracowany kryminał rosyjskiej pisarki. 
Tym, co cechuje każdy tom serii są dwa elementy. po pierwsze to doskonale prowadzone, rzetelne milicyjne śledztwo. Poza tym intryga w książce jest doskonale skonstruowana, świetnie prowadzona.
Drugim elementem jest świetnie nakreślone, niezwykle przemawiające do czytelnika ukazanie szczegółów życia w Moskwie, ale i jej okolicach. Czytając zarówno wcześniejsze, jak i ten tomy wiele razy dziwiłam się, otwierałam szeroko oczy, uśmiechałam pod nosem.
Rosja to jednak dziwny kraj.
W równie ciekawy, wręcz pasjonujący sposób ukazani są bohaterowie oraz sprawy, problemy, z którymi żyjąc w Rosji muszą się każdego dnia mierzyć. Część z tych problemów jest kuriozalna i mega absurdalna. No cóż, taki kraj.
Jednym z najciekawszy bohaterów jest sama Kamieńska, major moskiewskiej milicji, zwyczajna kobieta, jakich wiele i z którą wiele osób spokojnie może się identyfikować. Wiele problemów, które stają się jej udziałem zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym jest podobnych lub nawet identycznych do tych, z którymi my się borykamy. To sprawia, iż każdy kolejny tom serii czyta się z wielkim zainteresowaniem.
Marinina ma rzadki dar. Mimo, iż to już 20. tom serii nadal potrafi ona pisac bardzo dobrze, ciekawie, z pazurem, potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika, a przy tym relaksować, bawić. 
Harmonia zbrodni została napisana i wydana w Rosji w 1998 roku. Mimo tego, iż liczy 22 lata, nadal pozostaje aktualna w każdej ze swoich kwestii. pewne aspekty, sprawy życia ludzkiego są ponadczasowe. Polecam.


środa, 15 kwietnia 2020

Pionierki internetu - Claire L. Evans

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Moja ocena 5/6
Z komputera, internetu korzysta praktycznie każdy z nas. Niezależnie od wieku, rasy, miejsca zamieszkiwania, zamożności. Internet to okno na świat, łącze z otoczeniem, coś bez czego nie wyobrażamy sobie obecnie życia.
Założę się, że nikt z korzystających z internetu ani przez moment nie zaprząta sobie głowy myślami, jak to było, kto dał początek internetowi, jak się to wszystko potoczyło.
Książka Evans jest doskonale napisana i daje możliwość nie tylko do poznania historii internetu, informatyki, ale także zastanowienia się nad kilkoma sprawami.
Pionierki internetu są świetnie napisane. Autorka uwodzi ogromem informacji oraz tym, w jaki sposób są one prezentowane czytelnikowi.
Porwały mnie opowieści o niesamowitych kobietach, historie ich życia oraz koleje dokonań. 
Autorka postępując przez kolejne dekady snuje opowieść o wielu kobietach od wiktoriańskiej arystokratki Ady Lovelace poczynając, poprzez autorki pierwszego programu komputerowego, aż do zainspirowanych cyberpunkiem programistek webowych w latach 90. XX wieku.
Czyta się to z wielką ciekawością, ale i niedowierzaniem. Tym, co najbardziej mi się w książce podobało to fakt, iż autorka za równie ważne dla rozwoju internetu, informatyki uważa wielkie badaczki, jak i twórczynie najprostszych gier komputerowych. Każda z opisywanych kobiet jest dla nie równie ważna, każda ukazana tak, że należy chylić czoła przed ich dokonaniami i doceniać wkład w rozwój informatyki.
Pionierki internetu to nie jakaś tam nudna książka będąca zbiorem rysów biograficznych i notatką o dokonaniach kolejnych postaci. To bardzo ciekawa, dobrze napisana opowieść o trudnych czasach, o fascynujących kobietach, o ich odwadze, inteligencji, uporze.
Evans w porywający sposób opowiada o kobietach, dzięki którym możemy dziś korzystać z internetu nie zastanawiając się skąd, jakim cudem, kto. Warto poznać te postaci, warto docenić ich trud.  Polecam.

wtorek, 14 kwietnia 2020

Księga papieży - Kazimierz Dopierała

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 6/6
Doskonale napisana, imponująca nie tylko rozmiarami (1112 str.), ale przede wszystkim opracowaniem i dopracowaniem tematu pozycja. Poza tym po prostu ciesząca oko, bo pięknie wydana.
Jest to mistrzowsko i z niebywałym wprost rozmachem nakreślona historia  papiestwa i Kościoła Katolickiego. Autorem jest znany i ceniony profesor historii Kazimierz Dopierała.
Jest to drugie wydanie tej książki. Pierwsze miało miejsce w 1996 roku.
Obecne wydanie zostało uzupełnione historią dwóch ostatnich papieży, czyli Franciszka i Benedykta XVI.
Osią Księgi... są historie wszystkich papieży z okresu dwóch minionych tysiącleci, poczynając od Św. Piotra, a na Franciszku kończąc.
Głowa Kościoła Katolickiego, najważniejsza w nim osoba, tworząca historię. Nic dziwnego, iż Księga... opowiadająca o piastujących to stanowisko automatycznie opowiada historię Kościoła i chrześcijaństwa.
Sylwetki bohaterów pokazane są w kontekście historyczno-politycznym, ale także, jako wpływające na wszelkie sfery ludzkiego życia. 
Na początku Księgi... umieszczono listę papieży w porządku alfabetyczno-chronologicznym. Bardzo to ułatwia odnalezienie postaci, która nas interesuje.
Ciekawym jest także zamieszczenie biogramów antypapieży, 
Cennym jest nie tylko drobiazgowe, niezwykle dokładne ukazanie sylwetek kolejnych papieży, ale także różnych ciekawostek z nimi związanych, ich stylów sprawowania władzy i tego, jakie piętno odcisnęli na Kościele Katolickim, na wierze, religii i samych wiernych.
Jest to niezwykle obszerna pozycja. Liczy 1112 stron. 
Niemożliwym i niezwykle męczącym byłaby nawet próba przeczytania całej tej pozycji. Ja skupiłam się na kilku sylwetkach papieży, którzy z różnych względów najbardziej mnie interesują. Już taka pobieżna, cząstkowa lektura dała mi obraz tego, jak doskonałym dziełem jest Księga papieży
Dzieje papieży liczą ponad 2000 lat, wkroczyły jakiś czas temu w XXI wiek. Warto je poznać. Szczerze polecam.

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Miasto niedźwiedzia - Fredrik Backman

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Kawał porządnej, dobrze się czytającej książki. To 1. tom cyklu. Cieszę się i liczę, że kolejne części serii będą równie dobre.
Akcja toczy się w Szwecji. Głównym bohaterem jest miasteczko.  Björnstad to niewielka osada na Północy, można użyć określenia - dziura. W tej osadzie zamknięta i jakby kisząca się we własnym sosie maleńka społeczność. Brak perspektyw, brak pracy, smutne, klaustrofobiczne realia. W tle ponure północne życie i realia, wszechobecna przyroda, ponury las, który powoli zabiera ludziom przestrzeń do życia. 
Tym, co daje chwilę oddechu, oderwania się od ponurego życia jest miejscowe lodowisko i toczące się na nim treningi oraz rozgrywki hokeja. Tak, hokej ożywia miejscowych, sprawia, iż chce im się cokolwiek robić, inwestować, snuć marzenia. Lodowisko to miejscowe centrum życia, miejsce, które skupia ludność, jest wręcz miejscem kultu. 
Lodowisko i miejscowa drużyna hokeja są dotowane przez sypiących groszem sponsorów, uwielbiane przez miejscowych. Treningi i rozgrywki hokeja są śledzone z wielką uwagą.
Pewnego dnia okazuje się, iż jeden z czczonych miejscowych zawodników dopuścił się czegoś, czego z pewnością nie powinien. Tylko, czy patrząc na okoliczności, na całą otoczkę zdarzenia jest ono rzeczywiście tak naganne? Takie same dylematy ma społeczność osady. To, co się stało podzieliło ich diametralnie. Mieszkańcy Björnstad mają różne oceny zdarzenia. Do głosu dochodzą skrajne emocje, padają słowa, które nigdy nie powinny wybrzmieć. Miasteczko wrze. Zniszczeniu ulega, to co latami pieczołowicie budowano. Straszny czyn kładzie się cieniem na społeczności miasteczka i dzieli ją na zawsze. Jak to się wszystko potoczy dalej?
Miasto niedźwiedzia to bardzo dobrze, drobiazgowo i poruszającą nakreślony obraz małej, hermetycznej, zamieszkującej trudną dla człowieka Północ grupy społecznej. 
Top także pasjonujące studium przeobrażania się człowieka, zmian, jakie w jednostce zachodzą pod wpływem nieoczekiwanych, trudnych wydarzeń. 
Backamn genialnie nakreślił zarówno miasteczko, zamieszkujących w nim ludzi, jak i atmosferę przed, jak i po zdarzeniu. Doskonale odmalowane miasteczko, mistrzowsko nakreśleni bohaterowie, pełnokrwiści, pełni różnorodnych odcieni, niejednoznaczni, nasyceni wadami i zaletami. Książka wciąga, zmusza do myślenia. Już cieszę się na kolejny tom serii. Gorąco zachęcam do lektury.

 

czwartek, 9 kwietnia 2020

Mord na Zimnych Wodach - Małgorzata Grosman

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 3,5/6
Bydgoszcz retro, okres międzywojenny, 1926 rok. To tam toczy się akcja Mordu...
Tytułowe Zimne wody to niewielka wysepka. Pewnego dnia znalezione na niej zostają zwłoki bestialsko zamordowanej kobiety. Jak się szybko okaże, jedne z wielu. Gina kolejne kobiety.  
Od razu rozpoczyna się śledztwo, które poprowadzą policjanci Sosnowski i Kostecki razem z aspirantem Fąferkiem.
Krok po kroku, z wykorzystaniem najnowszych ówczesnych technik śledczych, policjanci odkrywają mroczną historię seryjnego mordercy, która odciska się na życiu wielu mieszkańców miasta.
Największym plusem książki jest ukazanie Bydgoszczy z okres międzywojennego. Ciekawie oddany klimat miasta, ukazane zwyczaje, obyczaje, zachowania ludzi, ówczesne nazewnictwo ulic i miejsc. To wszystko buduje ciekawy klimat książki.
Drugim atutem są nieźle nakreślone sylwetki bohaterów. szczególnie w/w policjanci zasługują na szczególną uwagę czytelnika.
Zarówno w zakresie ukazania miasta, jak i sylwetek postaci tym, co rzuca się w oczy w trakcie lektury jest ogromna dbałość o szczegóły. Widać, iż autorka bardzo przyłożyła się do tej części książki, zadała sobie sporo trudu wyszukując informacje o mieście z okresu międzywojennego o policjantach, o zwykłych ludziach. 
Do tego bydgoska gwara, której używają bohaterowie. Coś wspaniałego. Nadaje ona warstwie historyczno-obyczajowej końcowego szlifu. Świetna sprawa.
I gdyby Grosman na tym poprzestała powstałaby naprawdę dobra powieść obyczajowa z wątkiem historycznym. Niestety, ale autorka uparła się żeby brnąc w kryminał.
Od razu rzuca się w oczy, iż kryminał nie jest najmocniejszą stroną Małgorzaty Grosman. Śledztwo jest nawet nie nędzne, ono jest po prostu żałosne. Aż przykro, gdy czyta się o tych próbach prowadzenia dochodzenia. 
Intryga także kiepściutka, szyta przysłowiowymi grubymi nićmi. 
Wątki są nieumiejętnie prowadzone. Poza tym brak całkowity pomysłu na zakończenie i czegoś, co choć na chwilę w warstwie, która ma być kryminalną przykułoby uwagę czytelnika. 
Szkoda, że autorka nie poprzestała na książce historyczno-społeczno-obyczajowej. W tym zakresie ma naprawdę spory talent. Gdyby nie dodawać do treści wątku kryminalnego, byłaby to dobra, porządnie opracowana, skrząca się świetną atmosfera i szczegółami powieść. 
Jeżeli interesuje was część obyczajowo-historyczno-socjologiczna zachęcam do lektury Mordu na Zimnych Wodach. Jeżeli szukacie tylko kryminału, lekturę odradzam.


wtorek, 7 kwietnia 2020

Trzy kobiety - Lisa Taddeo

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Nie ukrywam, zaskoczyła mnie ta książka i to bardzo. Taddeo, pisarka do tej pory mi nieznana, dwukrotna laureatka Pushcart Prize za zbiór opowiadań 42 stworzyła książkę...hmmm jak ją określić, jakiego słowa użyć... chyba monumentalną będzie najwłaściwszym i imponującą.
Trzy kobiety zaskakują, porywają, powalają i w owym zaskoczeniu pozostawiają do samego końca.
Blurb sugeruje, że to książka erotyczna. Ja bym Trzy kobiety nazwała około erotyczną literaturą. Z pewnością nie jest to coś na miarę Greya czy innych podobnych książek.
Czym wobec tego są Trzy kobiety?
Tytułowe trzy kobiety to Maggie, Lina i Sloane. Zgodziły się one opowiedzieć Taddeo swoje życie, zdradziły nawet najintymniejsze jego szczegóły, pozwoliły autorce wejść do wnętrza ich domu, do ich umysłów bez mała.
Ta książka to nie powieść, to rodzaj doskonałego reportażu o trzech niebanalnych kobietach i ich życiu ujętym całościowo.
Każda z bohaterek jest inna, każda na innym etapie życia. Różnią się, a jednocześnie są do siebie niezwykle podobne. Każda czegoś szuka, każda stara się realizować swoje marzenia, pragnienia, każda czerpie z życia, a że szukają czasami czegoś innego....to już odmienna sprawa.
Maggie jest zakochana w żonatym nauczycielu, a jednocześnie walczy w sądzie ze swoim byłym kochankiem. Lina jest po rozwodzie, na początku nowego życia, w którym rozpoczyna romans ze szkolnych czasów. Z kolei trzecia bohaterka Sloane i jej mąż są swingersami. Pytanie, czy bohaterki są szczęśliwe? Czy się spełniają? Czy drogi, które wybrały, decyzje, które podjęły są tymi właściwymi? Tego dowiecie się w trakcie lektury tej niezwykłej, wciągającej książki.
Plusem książki jest ukazanie zewnętrznej warstwy, powszechnie dostępnego, ze tak to określę, wizerunku trzech bohaterek, ale także ich wnętrza. Tym, co je determinuje jest walka. O co walczą? Dosłownie o wszystko. O siebie, o swoje ja, o prawo do podejmowania decyzji, do bycia samodzielną, spełnioną jednostką. Walczą także o swoją seksualność i to jest bardzo mocno w książce zaakcentowane.
Całość napisana doskonałym piórem, naznaczona reporterskim spojrzeniem, sporą porcją empatii i zrozumienia trzech bohaterek oraz ich motywacji.
Czyta się doskonale, w zdumieniu, ale i zachwycie nad podejściem do sprawy, ukazaniem postaci, zaprezentowaniem po prostu człowieka i jego wnętrza. Dawno nie czytałam tak dobrej, dopracowanej i nie wulgarnej książki o kobietach, ich wnętrzu i seksualności. Polecam.

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Osada - Camilla Sten

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 1,5/6
Historia zapowiadała się ciekawie. 
Sześćdziesiąt lat temu prawie dziewięciuset mieszkańców – cała populacja małej górniczej osady Silvertjärn – zniknęło bez śladu. Do tej pory nikt nie wie, co się wtedy wydarzyło: tajemniczy kataklizm, zbiorowe szaleństwo czy masowe samobójstwo.
Młoda dokumentalistka Alice postanawia na własną rękę rozwiązać zagadkę zniknięcia mieszkańców osady. 
No niestety. Wyszło wyjątkowo nędznie, tragicznie wręcz. 
Szkielet, czyli pomysł, zarys fabuły ok. Może nie jest to porywający  szkic fabuły, ale przy dobrze poprowadzonej narracji, ciekawie nakreślonych bohaterach, zręcznym piórze  mogła wyjść może nie porywająca, ale z pewnością ciekawa, warta poświęcenia kilku godzin historia.
Niestety, ale w tej książce tego wszystkiego zabrakło. Pomysł dobry tylko wykonanie padło. Autorce brak talentu, a także dobrego warsztatu.
Przede wszystkim miał to być horror. Tak zapowiada to w blurbie wydawca. Niestety, nawet przez najmniejszy moment w trakcie lektury nie bałam się, niczego. Owszem, towarzyszyły mi różne uczucia, ale z pewnością nie strach. Głównie były to - wielkie znudzenie i złość, ze czytam dalej, bo szkoda czasu, jest tyle innych książek. 
Brak atmosfery horroru. Ba, brak jakiejkolwiek atmosfery. Całość przypomina trochę jałową, nieprzyprawioną, bezbarwną zupę. Takie porównanie mi się nasunęło.
Brak też jakichkolwiek nadprzyrodzonych wątków, choćby najmniejszych. Określenie Osady powieścią w stylu Stephena Kinga jest wręcz profanacją.
Dodatkowo płascy, nijacy, nie wzbudzający żadnych poza litością i niechęcią uczuć bohaterowie. Nie da się ich lubić albo nie. Są nudni, bezbarwni, wzbudzają litość.
Nawet z założenia czarne charaktery nie mają w sobie nic z tej grozy, czerni.
Poza tym nadmiar wątków. Część z nich jakoś się rozmywa, nie zostają doprowadzone do końca. Kolejna część jest po prostu nielogiczna. To najdelikatniejsze określenie, jakie mi przychodzi na myśl 
Do tego tragiczne zakończenie. Nie będę zdradzać o co chodzi. Napisze tylko, że w trakcie lektury nie myślałam, że cokolwiek może być gorszego niż treść, którą czytam. Otóż może, zakończenie. 
Rozumiem, gusta są różne, ale nie potrafię pojąć skąd tyle euforycznych recenzji w sieci. Nawet nie chce mi się nic więcej pisać. Jestem zniechęcona, zła na siebie, że zmarnowałam tyle czasu i zniesmaczona. Zdecydowanie odradzam lekturę.
 

niedziela, 5 kwietnia 2020

Song nauczycielki - Vigdis Hjorth

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Uwielbiam skandynawską i około skandynawską literaturę. I to mnie najbardziej zachęciło do sięgnięcia po tę książkę.
Główna bohaterka to Lotte Bøk, wykładowczyni historii teatru w Oslo. Prowadzi wykłady ze studentami. Pracuje, żyje w kraju spokojnym, będącym jakby na granicy wszelakich zawieruch i wydarzeń zmieniających świat. 
Jej życie jest stabilne, przewidywalne, wręcz nudne. Lotte ma pięćdziesiąt siedem lat, piękny dom, wspaniałą karierę naukową, kochającą córkę i wnuki. Jednak pewnego dnia wydarza się coś, co sprawia, iż wszystko staje na głowie.  
Krok po kroku, dzień po dniu, godzina po godzinie śledzimy, poznajemy życie Lotte. Hjorth opisuje wszystko w taki sposób, iż w wielu momentach jesteśmy narażeni na obcowanie z  najbardziej prywatnymi, wręcz intymnymi szczegółami życia Lotte. Decyzja, którą podejmuje Lotte, wpuszczenie do własnego, uporządkowanego życia obcego, pozwolenie mu na tak wiele, zmienia wszystko. 
W życiu kobiety zachodzą zmiany, przemiany dotyczące jej życia, ale i jej samej. Wszystko niezwykle ciekawie, szczegółowo ukazane. Fascynującym jest śledzenie tego, jak nowa sytuacja wpływa na Lotte, jakie novum w niej się dzieje. Pojawia się także coś, co sprawi, iż będzie miała miejsce jakby konfrontacja Lotte z nią samą, z jej wnętrzem, marzeniami, oczekiwaniami, reakcjami. 
Efekt końcowy tych wydarzeń, czegoś, na co zdecydowała się Lotte, to jaką będzie po tym wszystkim kobietą, zaskoczy i to bardzo. 
Przemiany zachodzące w bohaterce to dopiero początek całej historii. W trakcie lektury nieodparcie nasuwają się pytania...Czego boi się Lotte? Jaka bomba tyka pod płaszczykiem spokojnego, poukładanego życia szanowanej nauczycielki? Czy prawda zawsze nas wyzwoli?
Finał całej historii zaskakujący i dający sporo do myślenia.
Książka niezwykle ciekawa, poruszająca, momentami wręcz fascynująca wiwisekcją, jaką Hjorth czyni na Lotte i jej życiu oraz wnętrzu.
Tym, co zasługuje na moje największe brawa jest konstrukcja, portret głównej bohaterki oraz przemiany w niej zachodzące. Prawdziwe mistrzostwo. 
Gorąco zachęcam do lektury. Ciekawa, niejednoznaczna, bardzo dobra powieść.

czwartek, 2 kwietnia 2020

Pszczelarz z Aleppo - Christy Lefteri

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Wojna w Syrii trwa od 2011r. Jest to niewyobrażalny wprost dramat milionów ludzi. Ale nie tylko ludzi, o czym opowiada ta książka.
Pszczelarz z Aleppo to niezwykle poruszająca opowieść o tragedii, miłości, śmierci, poświęceniu, marzeniach i czymś jeszcze. 
Pszczelarz z Aleppo jest debiutem powieściowym Christy Lefteri, córki imigrantów cypryjskich, którzy uciekli do Wielkiej Brytanii w trakcie tureckiej inwazji w 1974 roku. 
Autorka przez lata pracowała, jako wolontariuszka w centrum uchodźców w Atenach. Na przestrzeni lat, spotkań z kolejnymi uchodźcami, słyszała od nich wiele tragicznych, poruszających opowieści. Wiele z tych historii stało się inspiracją do napisania tej książki.
Nuri i Afra mieszkają w Syrii, w Aleppo. Ich dom pachnie jaśminem, miodem i kardamonem, jest ostoją ich rodziny, miejscem miłości i zrozumienia. Przychodzi jednak dzień, gdy wszystko się zmienia, szczęście pryska, a małżonków dotyka niewyobrażalna tragedia. Ich dziecko ginie, a Afra traci wzrok. To nie koniec tego co ich spotyka w Aleppo. Są ludzie, którzy chcą od nich czegoś, co zmusza ich do ucieczki. Nuri i Afra muszą opuścić Syrię. Nocna ucieczka z miasta obstawionego przez snajperów to zaledwie początek długiej i niewyobrażalnie trudnej podróży przez lądy i morza, zamknięte granice, kolczaste druty, bezduszne procedury, nieuczciwość przemytników, własną rozpacz, niepewność.
Książka porusza, chwyta za serce i niewątpliwie zmusza do przemyślenia kilku spraw.
Postaci ożywające na kartach książki są fikcyjne. Jednak w kontekście istniejącej od 9 lat wojny, od kilku lat istniejącego problemu milionów uchodźców, takie osoby, takie losy są bardzo realne i prawdopodobne. 
Nie chce poruszać kwestii uchodźców, rozpoczynać wątku, dyskusji, czy należy im pomagać czy nie i wielu innych rozmów, które bardzo szybko zamieniłyby się w hejt. Pragnę za to zachęcić was do lektury tej książki ze względu na wspaniale opisaną kulturę Syrii, obyczaje, codzienność, smaki, zapachy, przyrodę. To wszystko znajdziemy w początkowej części książki. Dla większości z nas Syria to kraj daleki, zupełnie obcy. Chociażby z powodu tych opisów, wyjątkowej atmosfery tej części powieści, warto Pszczelarza... przeczytać.
Poza tym urzeka miłość, serdeczność, przywiązanie, troska, jakimi Nuri obdarza swoją żonę. To, co jest między nimi zachwyca, w czasach, gdy coraz bardziej obojętniejemy na drugiego człowieka jest takim balsamem. Warto poznać historię bohaterów, warto przeczytać książkę. Polecam.