wtorek, 29 września 2020

Pod kluczem - Ruth Ware



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4/6

Niezła, ciekawie napisana książka, którą czyta się w kilka godzin.
Główną bohaterką jest odsiadująca wyrok za zabicie dziecka Rowan. Wszystko, nawet to co powinno zapewnić jej alibi, świadczy przeciwko niej. Nikt jej nie wierzy. W desperacji kobieta kontaktuje się z pewną sławą krajowej palestry. Jest to prawnik, który podobno czyni cuda. Czy on jej uwierzy? Czy wyborni Rowan? A jaka w ogóle jest prawda?
Jak to w życiu bywa, to nie tak miało być. Nic nie zapowiadało, iż los Rowan tak się potoczy. Dostała upragnioną pracę opiekunki do dzieci Wszystko zdawało się iść po jej myśli. Niestety. Mimo optymistycznego początku szybko okazało się, iż nie wszystko układa się tak, jak powinno. Wychodzi na jaw, iż wszystkie poprzednie opiekunki rezygnowały z tej zdawałoby się lukratywnej posady po kilku - kilkunastu dniach pracy. Dlaczego?! Co się za tym kryje? Czy to wyśniona praca, czy koszmar na jawie? Co wydarzyło się w tym domu, iż Rowan znalazła się w więzieniu?
Pod kluczem jest ciekawie pomyślaną, nieźle napisaną książką. Nie jest to może literackie arcydzieło, ale lektura nie będzie czasem straconym. Można przy niej miło spędzić kilka godzin.
Pod kluczem aspiruje do miana powieści gotyckiej. Owszem, w książce można odnależć pewne elementy tego typu literatury. Ale bez przesady. Jeżeli ktoś liczy na klasyczną powieść grozy, gotycką rozczaruje się. Bardziej przypomina mi to thriller z elementami powieści grozy i lekkim suspensem na końcu.
Na spory plus zasługują ciekawie nakreślone postaci zarówno Rowan, jak i samych dzieci, którymi ma się opiekować. Dzieci są inne, okrutne, niebanalne, genialnie manipulują dorosłymi, wręcz grają na tym, co starszych przeraża, wprawia w zakłopotanie, co psuje ich mur, którym się otaczają.
Jednak oprócz plusów książka ma także minus.
Typowym elementem powieści gotyckiej jest mroczny dom. Ware próbowała coś takiego stworzyć w swojej książce. Połączyła stare, wiktoriańskie domostwo z nowinkami technicznymi. Wyszło hmmm nie najlepiej, momentami wręcz kuriozalnie, groteskowo. Autorka przedobrzyła.
Mimo drobnej wady książkę czyta się dobrze, lektura wciąga. Idealna książka, która zrelaksuje, zapewni ciekawe godziny w niedzielne popołudnie. Szkoda tylko, iż autorka bardziej nie poszła w grozę, a historia choć zaciekawiła, nie przestraszyła mnie ani trochę.


piątek, 25 września 2020

Sfora - Przemysław Piotrowski


Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 5,5/6

Po genialnym dla mnie Piętnie (recenzja tutaj - klik) Przemysław Piotrowski ponownie przeraża, zachwyca, zdumiewa i zmusza do przemyślenia kilku spraw.
Akcja ponownie rozgrywa się w Zielonej Górze.
Sfora od samego początku przeraża. Już sama okładka daje sporo do myślenia, zapowiada coś strasznego, szokującego, mrocznego.
I tak jest w rzeczywistości. Okładka idealnie współgra z treścią.
Wszystko rozpoczyna się, gdy w lesie nieopodal Zielonej Góry odnaleziona zostaje ręka. Wstępne oględziny wskazują, że została ona… odgryziona przez człowieka. Atmosfera lęku, wręcz przerażenia w mieście narasta. W mediach pojawiają się pogłoski o grasującym w okolicach wilkołaku. Śledczy natrafiają na zmasakrowane r=zwłoki, ale także na samotną rękę w lesie, a to dopiero początek.
Sfora jest 2. tomem serii o Igorze Brudnym i trudno mi cokolwiek pisać o jej treści bez spojlerowania części 1. Napiszę tyle, iż bohater dochodzi do siebie. To co go spotkało w Piętnie, to czego się dowiedział, doświadczył było straszne i wywarło na niego ogromny wpływ. Igor próbuje wrócić do normalnego życia, jakoś je poukładać. Jednak po przeżyciach z Piętna, po tym czego się dowiedział o traumatycznym dzieciństwie, nie będzie to proste.
Dodatkowo zło, które pojawiło się w Piętnie nie zniknęło. Może przycichło na moment, ale nie zniknęło. W Sforze pojawia się ponownie. Co wyjątkowo dramatyczne, Brudny będzie musiał ponownie stanąć w szranki ze złem, traumą i walczyć w fizycznym, ale i emocjonalnym znaczeniu tego słowa.
Ponownie Piotrowski bazując na wyjątkowo paskudnym, toksycznym dzieciństwie, na nieprzepracowanych traumach, zatruwających umysł wspomnieniach , na tym, co następuje póżniej, na złu, które jak się dobrze zastanowić wręcz wielu z nas oblepia, konstruuje bardzo zręczny i dobrze prowadzony kryminał z mocnym wątkiem psychologiczno-społecznym. Czyta się wyśmienicie.
Muszę napisać, iż autor zarówno w warstwie psychologiczno-społecznej, jak i kryminalnej zdał egzamin na wysoką ocenę. Stworzył książkę w której porusza ważne kwestie, a jednocześnie snuje porywająca zagadkę kryminalna, prowadzi doskonale skonstruowane śledztwo,
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Na to, jak niebanalne są pomysły Piotrowskiego. To, co umieścił na kartach książki z pewnością was zaskoczy. Fabuła porywa już od pierwszej strony i dalej (zgodnie ze znanym powiedzeniem) jest tylko lepiej.
Straszna, hipnotyzująca, poruszająca książka, w której jest zło, a brak nadziei, ale czy tak do końca jej brak?
Piętno i Sfora to świetne, genialnie napisane, mistrzowsko prowadzone i przykuwające uwagę książki. Wszystko w nich jest dopracowane, na najwyższym poziomie, poczynając od okładek, poprzez głównych bohaterów, intrygi, śledztwo, na finałach kończąc. Mogę was tylko gorąco zachęcać do lektury obu części. Szkoda, iż Piętno i Sfora są tak mało reklamowane. Zasługują na dużo większą liczbę czytelników.

wtorek, 22 września 2020

Kuzynka Marie - Agnieszka Janiszewska

Wydawnictwo Nova Res, Moja ocena 5/6
Agnieszka Janiszewska, a właściwie książki jej autorstwa, to moje wielkie odkrycie. Dwutomowa powieść Szepty i tajemnice nie tylko totalnie mnie zaskoczyła, ale i porwała w swoje objęcia na kilka dni.
Podobnie było z kolejnymi książkami autorki - Aleja starych topoli czy Podróżą do Carcassone.
Akcja Kuzynki Marie rozpoczyna się zimą 1914 roku. Wtedy Marie Boratyńska postanawia odwiedzić po raz pierwszy Korbielowo – posiadłość, w której urodził się i wychował jej nieżyjący już ojciec. Marie wychowała się w skromnym francuskim mieszkaniu, natomiast jej
kuzynka Emila w bogatym dworze, gdzie służba spełniała wszystkie jej kaprysy.
Ich życie było różne, toczyło się daleko od siebie, każda z młodych kobiet wyszła z innego domu, miała inną mentalność, inne zasady, odmienne oczekiwania względem życia. Mimo, iż ich ojcowie byli braćmi, kobiety niewiele łączyło. Dlaczego tak potoczyło się ich życie? Nadmienię tylko tyle, iż los, uwarunkowania społeczne, ówczesna mentalność i zasady rodziny sprawiły, iż bracia poszli odmiennymi drogami. Jeden z nich kierował się sercem, uczuciami, drugi czymś diametralnie odmiennym, rozumem. Który z braci to ten uczuciowy, a który pragmatyczny? Tego wam nie zdradzę. Zachęcam za to do śledzenia losów bohaterów
Wizyta Marie w Korbielowie to dopiero początek fascynującej i wciągającej opowieści o losach rodziny, z którą los i inni ludzie obeszli się bardzo okrutnie.
W książce mamy mnóstwo tajemnic rodzinnych, sekretów głęboko skrywanych, zawirowań pokoleniowych, smutków i radości. W to wszystko niezwykle umiejętnie wpleciona jest ta duża historia, dzieje będącej pod zaborami i odzyskującej wolność Polski i otaczającej kraj Europy, historia okrutnej wojny.
Tom I jest bardziej stagnacyjny, odrobinę spokojniejszy, choć w nim także nie brak wzruszeń, walk, smutków i radości oraz elementów zaskoczenia. Tom II za to funduje nam prawdziwą kolejkę górską jeżeli chodzi o wydarzenia i galopadę uczuć oraz myśli. Autorka bardzo mnie zaskoczyła, na plus oczywiście.
Cała opowieść jest wielowątkowa, a wszystkie jej elementy bardzo zręcznie przeplatają się ze sobą. Kolejny raz pisarka stworzyła monumentalną konstrukcję fabularną i poumieszczała w niej wielu bohaterów i dodatkowo okraszając to uczuciami, wewnętrznymi przeżyciami oraz historycznymi wydarzeniami.
Książkę czyta się doskonale, jak wszystkie pozycje napisane przez Janiszewską. Na wielki plus po raz kolejny zasługuje fakt, iż autorka używa pięknej polszczyzny i ponownie przywodzi mi na myśl pozytywistyczne dzieła polskich pisarzy.
Mogę was tylko zachęcić do lektury Kuzynki Marie, ale i innych książek Agnieszki Janiszewskiej.
Tutaj recenzje pozostałych książek Agnieszki Janiszewskiej:
Szepty i tajemnice tom 1 (klik)
Szepty i tajemnice tom 2 (klik)
Aleja starych topoli (klik)
Pamiętam (klik)
Podróż do Carcassone (klik)

piątek, 18 września 2020

Zośka. Dopóki biło serce - Anna Stryjewska


Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 5/6
Bardzo dobra, ba zadziwiająco dobra, oparta na faktach książka. Czyta się błyskawicznie.
Czasami człowiek musi, z różnych przyczyn, po prostu zmienić swoje życie. czasem odrobinę, kiedy indziej diametralnie, ale musi. Na takim etapie jest główna bohaterka, tytułowa Zośka. Decyzja zmiany życia, przed którą stanęła jest trudna, może nawet bolesna. Długi się do niej zbierała, długo wahała. W końcu to zrobiła. W podjęciu decyzji pomagają jej przypadkowe spotkania z niezwykłymi osobami oraz doping ciotki i nauczycielki pomagają jej zrozumieć, że nie pasuje do tego otaczającego ją świata.
Akcja rozgrywa się w latach 60. w niewielkiej społeczności wiejskiej, w Polsce zaściankowej,

zapyziałej, hermetycznej, dusznej, takiej, jaka wtedy była codziennością.
Gdy czytałam opisy ludzi otaczających bohaterkę, opisy świata, w którym przyszło jej żyć, atmosfery w domu, byłam wręcz przerażona. To obraz wszystkiego, co wg. mnie najgorsze. W trakcie lektury miałam wrażenie, że się duszę. Aż strach, że kiedyś tak wiele kobiet w ten sposób i w takim środowisku żyło. Tym wierniej kibicowałam Zośce. Szczerze polubiłam tę niezwykłą, cudowną kobietę.
Czy Zosi uda się spełnić marzenia? Czy uda się jej wyrwać z zaściankowego środowiska? Tego dowiecie się z tej bardzo dobrze napisanej, poruszającej książki.
Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Wiernie kibicowałam bohaterce, złościłam się na to, co stało się udziałem jej i tak wielu innych kobiet, cieszyłam się gdy Zośce udawało się powoli iść na przód.
Zośka. Dopóki biło serce, to 1. tom świetnie zapowiadającej się trylogii. Autorka w fabułę wplotła realia polskiej wsi sprzed kilku dekad, ukazała losy kobiet, ale i pokazała, że pewne aspekty są ponadczasowe, iż każdy w Zośce odnajdzie odrobinę siebie, swoich problemów, rozterek, smutków i radości.
Cieszę się, że w przygotowaniu jest drugi tom serii - Zośka. Przepustka do szczęścia. I gorąco zachęcam do lektury.

czwartek, 17 września 2020

Mistral - Justyna Mietlicka

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocen 3/6
Nie ukrywam, iż liczyłam na więcej. Owszem, książkę da się przeczytać, ale zdecydowanie daleko jej do, jak to określa wydawca - fascynującej gry psychologicznej.
Główni bohaterowie, Hubert i Rita są małżeństwem od kilkunastu lat. Hubert zarządza firmą założoną przez teścia, a Rita zajmuje się tym, co najbardziej kocha – sztuką. Tym, co najbardziej razi jest sztampowe do bólu podejście do obojga bohaterów. Zarówno wizerunek Huberta, jak i Rity mogłyby być wręcz wzorcami rasisty zajmującego się interesami, jak i przekonanej o swojej wyższości artystki.
Szczególnie raziła mnie postać Rity. Autorka uczyniła z niej postać humorzastą, zaborczą, zdeterminowaną, a do tego przekonaną o swojej wyższości na zasadzie - ja artystka mogę wszystko, wszystko postrzegam inaczej, lepiej, a inni to.... Nie polubiłam tej postaci. I to taki typ niechęci, który pojawia się już na pierwszej stronie książki i trwa aż do końca lektury. Zresztą jego, Huberta, pracoholika, ksenofoba o poglądach ocierających się nieomal o faszyzm, też trudno lubić.
Rita wyrusza wraz z mężem do Marsylii. Zapracowany Hubert wybiera się tam w interesach. Hubert chce rozstać się z Ritą. Uważa, że nadszedł na to czas. Ona, zaborcza, zdeterminowana, bezkompromisowa oczywiście jest temu przeciwna. Co z tego wyniknie?!
Typ narracji, początek fabuły sprawił, iż czekałam na jakąś pikanterię, energię ze strony małżonków, na podkładanie sobie przysłowiowych świń, na zachowania poniżej pasa, na to,

że coś w końcu będzie się działo.
Niestety nie doczekałam się. Fabuła, pomysł na nią miały naprawdę potencjał, zadatek na mocną, dramatyczną, psychologiczną powieść. Niestety. Brak akcji, brak, dramatu, brak poczynań, o które całość aż się prosi. Miałam wrażenie jakby dwoje wypranych z emocji ludzi pojechało w podróż. Owszem, emocje jakieś są, ale w myślach nie w czynach.
Do akcji wkracza także dawny znajomy Rity, Marcel. I tu mamy już więcej akcji, dramatyzmu, ikry. Uczucia, energia pojawiają się podczas zwiedzania Marsylii, którą Rita jest zachwycona. Ale to wszystko. To zdecydowanie za mało na powieść. Pozostało mnóstwo niewykorzystanych okazji, szans, możliwości, jakie daje przyjęta fabuła. Szkoda. Mogla z tego wyjść naprawdę dobra, mocna powieść psychologiczna. Mamy dobry pomysł i masę niedomówień, z którymi nie wiadomo co zrobić.
Pozostał niedosyt i żal.

środa, 16 września 2020

Zapowiedź...

 


Komisarz Martin Servaz powraca w Pireneje!

Już 29 września trafi do księgarń Dolina, najnowsza powieść Bernarda Miniera, autora m.in. bestsellerowego Bielszego odcienia śmierci. 

W jednej z pirenejskich dolin dochodzi do serii straszliwych morderstw. Podejrzewa się, że jakąś rolę w sprawie odgrywa pobliskie opactwo kryjące wiele sekretów. Miasteczko ogarnia chaos, mieszkańcy postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce.  Do akcji wkracza Martin Servaz, były komisarz policji w Tuluzie, którego przeszłość przywiodła do tego odciętego od świata miejsca. Nie wie, że przyjdzie mu się zmierzyć z niewyobrażalnym złem, gorszym niż najstraszliwszy koszmar…

„Myślę, że ktoś tutaj zachowuje się tak, jakby uważał się za Boga…”

Bernard Minier, którego niesłychanie popularne książki tłumaczone są dziś na dwadzieścia języków, jest jednym z najsłynniejszych autorów thrillerów we Francji. Serial zatytułowany Lód nakręcony na podstawie jego pierwszej książki Bielszy odcień śmierci (REBIS 2012) jest wyświetlany na całym świecie. Kolejnymi powieściami – Kręgiem (REBIS 2013), Nie gaś światła (REBIS 2014), Paskudną historią (REBIS 2015), Nocą (REBIS 2018), Siostrami (REBIS 2018) i Na krawędzi otchłani (REBIS 2019) – wypracował sobie niekwestionowaną pozycję na scenie francuskiego kryminału. Dolina to jego najnowsza powieść.

Na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału we Wrocławiu w 2019 roku Bernard Minier otrzymał HONOROWĄ NAGRODĘ WIELKIEGO KALIBRU!

wtorek, 15 września 2020

Uprowadzone życie Ewa Grocholska

 

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 4,5/6
Jest grudzień 1981 roku, zaledwie kilka dni po ogłoszeniu stanu wojennego. Trudne warunki pogodowe, zima stulecia, prawie niemożliwe normalne życie w stanie wojennym. Młode małżeństwo wraca autem od przyjaciół, by zdążyć do domu przed godziną milicyjną. W śnieżnej zamieci dochodzi do tragicznego zderzenia na przejeździe kolejowym. Sprawę badają funkcjonariusze milicji. Robią to źle, zdawkowo, na odczep się. Nic z tego śledztwa nie wynika. Sprawa nie zostaje wyjaśniona.
Szesnaście lat później, w podobnie śnieżną noc, Ewelina, artystka malarka, spotyka tajemniczą kobietę błąkającą się po tych samych torach. Kobieta wygląda jakby kogoś szukała. A potem znika nagle pośród zimy stulecia.
Tak rozpoczyna się tajemnicza sprawa, która łączy przeszłość z teraźniejszością. Czy sprawa z połowy lat 90. ma coś wspólnego z tą z 1981 roku? Kim jest tajemnicza kobieta? Pytań w trakcie lektury nasuwa się dużo więcej. W zasadzie mnożą się one jedno za drugim. Na szczęście książka jest dobrze napisana i wszystkie zagadki znajdą w niej swoje rozwiązanie, choć być może nie takie, jak byśmy sobie tego życzyli.
Akcja toczy się początkowo powoli, ale szybko przyspiesza, nabiera rozpędu. Fabula, kolejne wydarzenia porywają nas w swoje objęcia. Czyta się dobrze, z zaciekawieniem, co będzie dalej.
Ogromnym plusem jest świetne oddanie dwóch planów czasowych. Nieomal czujemy siarczysty mróz 1981 roku i grozę orz beznadzieję stanu wojennego. Doskonale także nakreślone są wydarzenia z połowy lat 90. Grocholska musiała sporo pogrzebać we wspomnieniach, zapiskach, żeby tak dokładnie, plastycznie oddać atmosferę tamtych dni.
Uprowadzone życie nie jest jakimś arcydziełem kryminalnym, ale bez wątpienia książkę czyta się dobrze, jest nieźle napisana, ciekawa i bardziej jest to powieść społeczno-obyczajowa z elementami kryminalnymi niż stricte kryminał. Jeżeli szukacie lekkiej, ciekawej, dopracowanej powieści zachęcam do lektury. Kilka mile spędzonych, z pewnością niestraconych godzin gwarantowane.

sobota, 12 września 2020

Królowa pszczół - Nina Nirali

 


Wydawnictwo Novae Res, Moja ocena 3-/6
Główna bohaterka Skylar, to znana pisarka, autorka doskonale sprzedających się, niezwykle popularnych powieści. Stoi ona na życiowym rozdrożu. Szuka weny, natchnienia, zmiany, czegoś innego. Wielu z nas było lub jest w takim punkcie życia. Skylar postanawia wyjechać, zmienić całe swoje życie. Opuszcza rodzinną Anglię i przyjeżdża do Indii. Tam poznaje męźczyznę. I to jest początek historii.
Początek czyta się nieźle, choć nie ukrywam, jest trochę zbyt idylicznie, zbyt bajkowo, zbyt kolorowo. Urzeka początek, wręcz zachwyca. póżniej im dalej w przysłowiowy las tym bardziej słodko i mniej zachęcająco do dalszej lektury.
Nie znam kultury hinduskiej, ale podejrzewam, że niewiele opisanych wydarzeń mogłoby naprawdę mieć miejsce. I na tym plus na przesłodzeniu fabuły, jej cukierkowatości polega cały problem. Jest za słodko, zbyt nierealnie, momentami, szczególnie pod koniec, niestrawnie. Ie słodyczy może przyjąć przeciętny czytelnik?! Ja mam ograniczony apetyt na tego typu lekturę.

Trochę pikanterii, goryczy dodaje przedstawiona w książce skrajna bieda Indii, slamsy, biedni, nędzarze, bezdomne dzieci, niesprawiedliwość społeczna. Takie są Indie, ale autorka nie potrafiła tego jakoś sensownie połączyć ze sobą, cukierkowaty obraz jednej części książki zupełnie nie łączy się z gorzką porcją drugiej części. Sprawia to wrażenie czytania dwóch różnych od siebie powieści.
Rozumiem, co chciała ukazać autorka. Jednak do mnie sposób, w jaki to uczyniła zupełnie nie przemawia. Zrobione nie tak, umieszczone w fabule na siłę.
Poza tym przewidywalność treści. Mniej więcej po lekturze 1/3 książki wiedziałam, co dalej się wydarzy. A zakończenie do przewidzenia w 100%.
Dwoje dorosłych, uczucie i dziewczynka plus kolorowe z jednej strony i bezduszne z drugiej Indie. Przepis na dobrą, mocną książkę, może nawet z przesłaniem. Szkoda, że autorka nie wykorzystała tego.
Wiem, że książka zbiera bardzo wysokie oceny w sieci. No cóż, gusta są różne. Do was należy decyzja, czytać czy dać sobie spokój.

czwartek, 10 września 2020

Dawne kłamstwa - Muna Shehadi

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 4,5/6

Dawne kłamstwa to pierwsza część trylogii o rodzinnych sekretach, romansach i odkrywaniu samej siebie.
Po tragicznej śmierci Jillian Croft, olśniewającej gwiazdy filmowej, świat jej trzech córek, Olivii, Rosalind i Eve, kompletnie się wali. Wraz ze śmiercią matki znika wszystko to co było ostoją, pewnością, dawało siłę. Siostry nie mają jednak pojęcia, ze to dopiero początek. Będą bowiem musiały zmierzyć się z prawdą o wiele trudniejszą niż problemy psychiczne matki i udar ojca. Porządkując po latach rodzinny dom, odkrywają dokumentację medyczną, zgodnie z którą Jillian nie mogła urodzić żadnej z nich. Czy to prawda? Jeżeli tak, to jak do tego doszło, że stały się siostrami, córkami sławnej aktorki. Prawda okaże się bardziej zdumiewająca, zaskakująca, a i niebezpieczna, niż można by przypuszczać.
Historia ciekawa, zaskakująca w wielu momentach, nieźle napisana. Bardzo łatwo można się w tę książkę wczytać. Historia trzech sióstr i sławnej aktorki możne nie przykuwa do lektury, ale z pewnością jest tak napisana, iż miło z tą książką spędza się czas. Co prawda kilkakrotnie byłam w stanie przewidzieć, co się wydarzy, ale poza tym nie mam do autorki i opowiedzianej przez nią historii żadnych zastrzeżeń.
Dodatkowo zakończenie Dawnych kłamstw zaciekawia, intryguje na tyle, iż chętnie sięgnęłabym od razu po kolejny tom trylogii. Bardzo żałuję, że wydawnictwo zdecydowało się na wydanie na razie tylko 1. tomu serii. Z biegiem czasu, gdy sięgnę (a zrobię to na pewno) po kolejny tom historii, emocje związane z lekturą Dawnych kłamstw zostaną przyćmione, oczekiwanie, emocje i ciekawość nie będą już tak duże, jak teraz.
Dawne kłamstwa nie są arcydziełem literackim. Jest to jednak nieźle napisana opowieść na tyle dobra, iż warto poświęcić kilka godzin na jej poznanie. Jestem przekonana, iż książka was zaintryguje, sprawi wam przyjemność. Mogę polecić i zachęcić do lektury. Całkiem udany początek trylogii.

wtorek, 8 września 2020

Znamię - Olgierd Hurka

              


Wydawnictwo Harper Collins Polska, Moja ocena 5/6

Zaskakująco dobra, ba momentami bardzo dobra powieść społeczno-obyczajowa z elementami psychologicznymi i wątkiem kryminalnym. Książka jest zadziwiająco dobra, bo to debiut literacki autora. Czytając Znamię w wielu momentach nie mogłam uwierzyć, iż to debiutancka książka Hurka. Oby tak dalej. A wierzę, że każda kolejna książka w dorobku tego autora będzie jeszcze lepsza.
Zaskakująca historia znanego warszawskiego prawnika, który zostaje wplątany w niebezpieczną sytuację, bardzo ciekawa konstrukcja, konsekwentne snucie opowieści, intrygowanie szczegółami, dbanie o detale, niespieszna, dopracowana opowieść. Krok po kroku poznajemy krętactwa, wykroczenia przeciwko prawu, ale i etyce mecenasa, śledzimy jego wzbudzające nasze niezbyt pochlebne opinie poczynania, ale także powoli, stopniowo, z pietyzmem dowiadujemy się coraz więcej o nim samym, ale i o jego współpracownicy, która w całej historii odegra niebagatelną rolę. Jej zaginięcie będzie bardzo istotnym elementem, jedną z osi toczącej się historii.
Oprócz tego mamy dobre, konsekwentnie prowadzone dochodzenie, ciekawą śledczą oraz przemiany jakim podlega stosunek głównego bohatera, mecenasa Michała do śledczej Agnieszki. I nie, nie potoczy się to tak, jak sobie właśnie to większość z was wyobraża. Autor zaskakuje na każdym kroku. Nie inaczej jest w tej kwestii.
Całość ubarwiają liczne retrospekcje.
Opowieść jest konsekwentnie prowadzona, składa się z drobnych, przypominających pieczołowicie układany obraz elementów. Czyta się z dużą przyjemnością.
Znamię to nie tylko ciekawa, inteligentna opowieść. To także historia z pewnym morałem, przesłaniem, taka, która zmusza do chwili zastanowienia się, refleksji, przemyślenia pewnych kwestii.
Dobra, warta przeczytania książka, ale uwaga, to powieść dla tych, którzy lubią drobiazgową, powolną narrację. Zdecydowanie nie jest to lektura dla osób szukających szybkiej, dynamicznej akcji. Polecam.

sobota, 5 września 2020

Kocham cię mimo wszystko - Małgorzata Lis

Wydawnictwo eSPe, Moja ocena 5/6
Dobra, ciekawie napisana książka o spełnianiu marzeń i o tym, jak niespodziewana i zadziwiająca bywa ich realizacja.
Jest to książka z serii Opowieści z wiary. Przyznam się, iż sięgałam po nią z lekką obawą. Bałam się nadmiaru religii, nawiązań do wiary, może jakiś biblijnych cytatów. Nic z tych rzeczy. Tzn owszem, religia, wiara jest dosyć istotnym elementem opowieści, ale autorce udało się tak wszystko wypośrodkować, iż nawet osoby jak ja nie będące religijne przeczytają tę książkę z przyjemnością.
Dwoje diametralnie różnych od siebie bohaterów. Ona mocno wierząca Ania tęskni za prawdziwą miłością, on ateista Marcin tęskni za świętym spokojem. Pozornie przypadkowe spotkanie wywraca ich życie do góry nogami. Spotykają się w ważnym dla siebie momencie. Ona religijna, widząca w spotkaniu ich obojga rękę Boga, on wręcz przeciwnie. Religia jest dosyć istotnym elementem w życiu każdego człowieka. Podejście do niej może zaważyć na całym związku, stanowić być albo nie być dla dwojga ludzi. Czy tak różnym ludziom uda się być razem? Czy pokonają liczne przeszkody jakie spotkają na swojej drodze?
Małgorzacie Lis udało się stworzyć dobrą, ponadczasową opowieść, w której istotne elementy odnajdą zarówno ludzie wierzący, jak i ateiści. Jest to po prostu historia niespodziewanego spotkania, wielkiej miłości i borykania się z przeciwnościami losu. To także opowieść o tym, że warto, ba trzeba szanować drugiego człowieka, liczyć się z jego uczuciami, pragnieniami, marzeniami, że jeden styl życia nie jest lepszy od innych, że warto po prostu rozmawiać.
Bardzo ciekawie zostało ukazane rodzące się uczucie między nimi, walka z przeciwnościami losu, jak i relacje pomiędzy tymi dwojgiem, żarliwie wierzącą Anią i całkowitym ateistą Marcinem. Autorka ukazała to wszystko ciekawie, w wyważony sposób, inteligentnie, bez nakłaniania, namawiania do wiary w Boga, bez ukazania wyższości jednego sposobu życia nad drugim. Ot poruszająca historia dwojga ludzi i ich rozprawiania się z trudnościami, problemami dnia codziennego. Te ostatnie są niezwykle bolesne, trudne, często przytłaczające. Jak nasi bohaterowie dadzą sobie z nimi radę? Sami się tego dowiedzcie sięgając po tę naprawdę dobrze i ciekawie, bez zadęcia czy infantylizmu napisaną książkę.
I chociaż lektura Kocham cię mimo wszystko nie zmieniła mojego podejścia do religii, to nie żałuję spędzonego na czytaniu czasu. Wręcz przeciwnie. Po odłożeniu książki na półkę czuję się zrelaksowana, zastanawiam się nad piękną historią, którą opowiedziała autorka, myślę nad pewnymi sprawami. To co zostało w książce opowiedziane to jedno. Istotne też jest, jak to zrobiono. Polecam.

środa, 2 września 2020

Powietrze, którym oddychasz - Frances de Pontes Peebles

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Wyjątkowa, niesamowicie poruszająca opowieść o przyjaźni takiej na całe życie, silniejszej niż cokolwiek innego, takiej, która przezwycięży wszystko.
Zaczarowała, uwiodła mnie ta książka i niesamowicie przy tym poruszyła.
Akcja rozpoczyna się na początku XX wieku w upalnej Brazylii. Tam poznajemy dwie młode kobiety, w zasadzie jeszcze dziewczynki, które dzieli dosłownie wszystko. One nawet nie powinny się spotkać, o rozmowie, wspólnym spędzaniu czasu czy przyjaźni nie wspominając. Jedna to Graça córka niesamowicie bogatych właścicieli majątku, druga poniżana od urodzenia przez ludzi i przez los, osierocona przez matkę służąca Dores. Sami przyznajcie, czy przyjaźń, jakakolwiek bliższa relacja tych dwóch, tak różnych kobiet jest możliwa?! A jednak. Ich historia jest dowodem, iż w życiu wszystko jest możliwe, nawet to co z pozoru wydaje się niewiarygodne.
Cała opowieść jest prowadzona z pierwszoosobowej perspektywy Dores, która obecnie jest bogatą starszą panią. Kobieta w ujmujący sposób wspomina lata swojego dzieciństwa, dorosłości, młodości i przemijających kolejnych lat. Towarzyszymy jej w kolejnych etapach życia, śledzimy smutki i radości, wzloty i upadki. Poruszająca, chwytająca za serce i rozgrzewająca niczym brazylijska samba opowieść.
Frances de Pontes Peeblessnuje swoją opowieść w wyjątkowy sposób. Porywa, chwyta za serce już od pierwszej strony. Chociaż od opisywanych wydarzeń minęło kilka, kilkanaście dekad to cała opowieść, jej sens, wymowa, przesłanie, zawarte w niej prawdy pozostają nadal aktualne, ponadczasowe.
Pisarka stworzyła niezwykły klimat Brazylii sprzed kilkudziesięciu lat, w którym z przyjemnością się zanurzyłam. Nakreśliła także genialne postaci, przede wszystkim głównych bohaterek, ale nie tylko. Każda z pojawiających się na kartach książki postaci jest wyjątkowa, cudownie nakreślona, zapada w pamięci na długo i każda wnosi coś istotnego do toczącej się historii.
Powietrze, którym oddychasz to wspaniała historia ludzi, przyjaźni, namiętności, człowieczeństwa i Brazylii. Historia jest poruszająca, autentyczna, taka dla której warto poświęcić kilka godzin żeby przeczytać tę książkę. Gorąco zachęcam do lektury.