poniedziałek, 28 grudnia 2020

Sanatorium doktora Kramera - Katarzyna Targosz

 

Wydawnictwo eSPe, Moja ocena 5/6
Bardzo ciekawa, dobrze napisana, pomysłowa i relaksująca książka.
Razem z główną bohaterką, niezwykłą siostrą zakonną Krescencją rozwiązujemy zagadkę Sanatorium doktora Kramera i odkrywamy tajemnice jego mieszkańców. Niezwykła zabawa, doskonały relaks.
Wszystko zaczyna się, gdy pensjonariusze ośrodka zaczynają widzieć i słyszeć w nocy dziwne hałasy, światła. Sądzą, że to duchy. Postanawiają rozwiązać zagadkę. Pomaga im w tym, a właściwie przejmuje dowodzenie w tym amatorskim śledztwie siostra Krescencja.
Oj będzie się działo, będzie.
Warto nadmienić, iż 11 pensjonariuszy sanatorium z grupy liczącej 12 osób to chorzy na różne dziwactwa, urojenia, do tego ludzie z niełatwymi charakterami, ekstrawertycy wymieszani z introwertykami, osoby wrażliwe, oschłe. Czyli mamy do czynienia z różnorodną, dziwaczną grupą ludzi. Każdy z nich ma swoje wady, schizy, ale i zalety. Jedni się lubią, inni wręcz przeciwnie. Perypetiom w Sanatorium doktora Kramera nie ma końca.
Do tego dochodzą zatargi z miejscowymi. Dotyczą one potomków doktora Kramera i miejscowych, m.in. Aldony Gwież. Zawirowaniom nie ma końca.
Całość wydarzeń tworzy ciepłą, lekką, choć zmuszającą do myślenia historię, pełną różnorodnych osób, ich wad, zalet, marzeń, smutków i radości. Całość może zdawać się chaotyczna. Jednak taka nie jest.
Jest za to lekka, zmuszająca do uśmiechu, otulająca ciepłem, zdecydowanie poprawiająca nastrój. Czyta się świetnie.
Kataryna Targosz umiejętnie wplotła w fabułę elementy religijne. Zrobiła to jednak w arcyciekawy, lekki sposób. Ja jestem osobą niewierzącą, ale religijne wtręty absolutnie w niczym mi nie przeszkadzały.
Autorce udało się stworzyć dobrą, ponadczasową opowieść, w której istotne elementy odnajdą zarówno ludzie wierzący, jak i ateiści. Gorąco polecam. Idealna książka na zimowy, i nie tylko, czas.


sobota, 26 grudnia 2020

Awers


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4,5/6
Awers to całkiem udany zbiór opowiadań. Autorów jest 12. To czołowi, polscy autorzy kryminałów. Warto wymienić kilka nazwisk, np. Ryszard Ćwirlej, Małgorzata Rogala, Marta Guzowska, Mariusz Zielke, Izabela Janiszewska i wielu innych.
Opowiadania różnią się wszystkim. Każdy autor ma inny styl, każdy inaczej podchodzi do tematy kryminału czy zbrodni. Każdy też co innego wysuwa na pierwszy plan. Jedno ich łączy, zamiłowanie do opisywania zbrodni i dobre ukazanie głębi ludzkiej psychiki. Każdy utwór jest też mroczny, pobudzający wyobraźnię.
Taka różnorodność jest bardzo dobra. Sprawia ona, iż z każdym kolejnym opowiadaniem nasza ciekawość rośnie, co zaserwuje czytelnikowi kolejny autor. Poza tym nie nudzimy się, co bez wątpienia miałoby miejsce, gdyby pisarze tworzyli podobne, zbliżone do siebie opowiadania
Mocnym początkiem jest opowiadanie Adriana Bednarka. Zgodnie ze znanym powiedzeniem, dalej powinno być już lepiej. I z tym bywa różnie. Większość opowiadań jest naprawdę świetnych, na wysokim literackim i "zbrodniczym" poziomie. Tylko 1 opowiadanie nie przypadło mi w ogóle do gustu, i 1 było średnie. Pozostałe są naprawdę dobre i bardzo dobre.
Bez wątpienia opowiadania zaskakują, mają w sobie to coś, sprawiają, iż czyta się je z przyjemnością, zaciekawieniem i kilka razy autorzy porządnie zaskakują.
Opowiadania cieszą się średnim uznaniem. Dla wielu osób taka forma literacka jest za krótka, wolą dłuższe, normalne, pełnowymiarowe książki. Awersowi warto jednak dać szansę. Z pewnością w trakcie lektury nie będziecie się nudzić.
Ja co prawda wszystkich 12 autorów znałam przed rozpoczęciem lektury Awersu. Jednak dla wielu osób tom ten będzie pierwszą okazją do poznania mniej znanych pisarzy, sprawdzenia, czy ich styl odpowiada danemu czytelnikowi, czy warto sięgać po powieści, kryminały danego pisarza.
Awers to bez wątpienia zbiór bardzo różnorodnych i niezwykle ciekawych opowiadań kryminalnych. Polecam.



czwartek, 24 grudnia 2020

Wyraz uczuć u człowieka i zwierząt - Karol Darwin

 


Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Wyraz uczuć u człowieka i zwierząt to jedno z ostatnich i bez wątpienia najlepsze dzieło Darwina. Wydane zostało w 1872 roku. Badacz otwarcie, wprost pisze o ewolucji, jej podstawach oraz tym, że człowiek pochodzi od małpy.
Poza tym Darwin opisuje przynależność, zachowanie, cechy wielu gatunków zwierząt, jak np. psy, koty, konie, małpy i wiele innych.
Opowiada też o tym, jak jedno zwierzę wywodzi się z drugiego, co mają wspólne, co ich łączy, a co dzieli.
Co prawda dla nas, żyjących w 2020 roku, gdy nauka jest na tak wysokim poziomie, wiedza, jaką przekazuje Darwin nie jest nawet w niewielkim stopniu odkrywcza, nowatorska, ale należy docenić czas, gdy ta praca naukowa powstała, okres gdy Darwin głosił swoje teorie i stan nauki z tego czasu.
Bez wątpienia było to dzieło przełomowe, nowatorskie, dla wielu blużniercze i bardzo ważne. Było nie cegiełką, a kamieniem milowym, ba nawet fundamentem, podwaliną nowoczesnej nauki, wiedzy, jaką my obecnie uważamy za normalną.
Ta książka, choć naukowa, nowatorska na owe czasy, nie jest tylko pozycją z ogromem wiedzy. Owszem, informacji jest sporo, ale całość zabarwia niesamowite wprost poczucie humoru, jakim był obdarzony Karol Darwin. Było ono typowo angielskie, ironiczne, sarkastyczne, z przymróżeniem oka. Z humorem Darwin opowiada o swoich odkryciach, ale też (nie oszczędzając nikogo) kpi z kolegów po fachu, wielu innych naukowców, którzy nie dowierzają jego teorią, siedzą w swojej wiedzy niczym w skamielinie, nie szukają niczego nowego, nie dążą do nowych odkryć, nie pożądają innej wiedzy.
Wielkim atutem książki jest jej wydanie. Oficyna MG słynie z pięknych, starannie wydanych pozycji. Do tego dochodzą zdjęcia i rysunki z okresu pierwszego wydania książki, czyli XIX wieku. Razem z treścią i wiedzą, kiedy ta książka powstała, tworzy to niesamowite dzieło.
Pewną barierą w czytaniu może być język. Dobrze, że jest on taki sam, jakim posługiwał się Darwin, że nie został uwspółcześniony. Trochę trudno się w niego wbić, przyzwyczaić do jego brzmienia. Warto jednak zadać sobie ten trud. Wyraz uczuć...to książka ważna dla ludzkości, nauki, dzieło wyjątkowe. Warto je poznać.

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Lunatyczka - Chris Bohjalian

 

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 6/6
Kolejna fantastyczna, dopracowana w każdym calu, nadzwyczajna powieść Chrisa Bohjaliana. Autor napisał w sumie 18 książek. Kilka zostało wydanych w Polsce. Mam nadzieję, iż wydawnictwo pokusi się o przekład i druk wszystkich powieści tego niezwykłego pisarza.
Tym razem autor opowiada fascynującą historię lunatykującej kobiety, Annalee. Ta piękna, zamożna, kochająca i kochana kobieta ma zdawałoby się wszystko. Jedynym minusem, przypadłością, skazą na idealnym obrazie kobiety i jej życia, jest lunatykowanie.
Zdawałoby się, nic takiego. Można temu zaradzić, zaakceptować to. To tylko pozory. Pewnej nocy kobieta nie wraca do łóżka, po prostu znika. Pierwsze co przychodzi na myśl to fakt, iż przydarzyło jej się coś strasznego. Rodzina rozpoczyna poszukiwania.
Mijają dni, tygodnie, miesiące. Kobiety nie ma. Jej rodzina powoli układa sobie życie bez niej. Jednak nie rezygnują z poszukiwań. Krok po kroku odkrywają sekrety życia Annalee. Jak się okaże ta z pozoru idealna kobieta miała mnóstwo sekretów, tajemnic, skaz na idealnej powłoce. Co z tego wyniknie? Tego nie zdradzę. Napiszę tylko, iż w tej książce (jak w każdej pióra tego pisarza) nic nie jest prostym, jak się z pozoru wydaje. Z upływem kolejnych godzin, dni dochodzenia okaże się, iż sprawa coraz bardziej się gmatwa zamiast wyjaśniać, a kolejne poczynania bohaterów są coraz bardziej dziwne, o samej zaginionej nie wspominając.
Fabuła i to co z niej wyniknie to prawdziwy dramat, o który nie podejrzewamy tej książki w momencie rozpoczęcia lektury. Bohjalian snuje bowiem swoją opowieść powoli. Umiejętnie dozuje napięcie, rzuca faktami, zdarzeniami, strzępkami informacji. Początkowo niby nic się z niczym nie wiąże. To, co otrzymujemy od autora zdaje się być garścią niepowiązanych ze sobą faktów. Do czasu.
Po raz kolejny Chris Bohjalian udowodnił, że jest świetnym, doskonale władającym piórem pisarzem, a jego thrillery są na najwyższym poziomie. Czyta się je genialnie, choć nie ukrywam, to książki dla cierpliwych, lubiących delektować się słowami, powoli snutą historią. Gorąco polecam.
Zachęcam też do lektury innych książek Bohjaliana:
Ruiny przeszłości (klik)
Zamki na piasku (klik)


 

piątek, 18 grudnia 2020

Obława. W jaki sposób oddałem w ręce sprawiedliwości seryjnego zabójcę Leviego Bellfielda - Colin Sutton

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Obława to bardzo ciekawie napisana, dobrze się czytająca opowieść o śledzeniu, tropieniu i ujęciu seryjnego zabójcy Leviego Bellfielda. Był to jeden z najsłynniejszych, najbardziej okrutnych brytyjskich morderców ostatnich 50 lat. Bellfield został skazany na podwójne dożywocie.
Sporym atutem książki jest gawędziarski, co nie znaczy infantylny czy tabloidowy styl autora. Książka jest dobrze, ciekawie napisana, choć moim zdaniem w kilku miejscach można by treść inaczej potraktować.
W każdym bądż razie to ciekawa, dobra dla zabicia kilku godzin lektura. Przy tym inteligentna, nie obrażająca czytelnika, czego się początkowo obawiałam. Bałam się, że będzie to tandetne, tabloidowe czytadło ukazujące dobrego mężczyznę ścigającego tego złego, prezentujące dokonania człowieka z wybujałym ja. Tak nie jest.
Plusem jest całokształt opowieści, to, jak Sutton potraktował historię. Krok po kroku prowadzi nas przez etapy dochodzenia, pokazuje jak zbierał ślady, gromadził dowody, prezentuje jak etap po etapie toczyło się długie i żmudne śledztwo.
Uznanie budzi ogrom pracy, trud, jaki musiał zadać sobie Sutton wraz z zespołem śledczych. Ich praca była wręcz mrówcza, drobiazgowa. W wielu okresach prowadzenia śledztwa tkwili w miejscu, a nawet cofali się. Wiele tropów okazywało się fałszywymi. Czasami w ich szeregi wkradało się zniechęcenie. Jednak zawsze przyświecał im cel, żeby nie było ani jednej ofiary więcej, żeby ująć sprawcę, żeby dobro i sprawiedliwość wygrały.
Ciekawe jest też, jak ten jeden, jedyny drobiazg przechylił szalę na ich korzyść i zaważył na całej sprawie, na końcowym sądowym wyroku.
Dobra, ciekawie napisana książka, fascynujący obraz zła. Doceniam ogrom trudu śledczych, rozumiem powody napisania tej książki. Literacko nie jest to arcydzieło. Ot dobra książka dokumentalno-reporterska, tak bym ją określiła. Choć jej lektura nie wzniesie was na literackie wyżyny, to zapewni ciekawie spędzone kilka godzin. Mogę ją ze szczerym sumieniem polecić, tym bardziej, iż jest oparta na faktach. To jej największa wartość.

wtorek, 15 grudnia 2020

Silva rerum - Krisitna Sabaliauskaitė

 

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Mistrzowska powieść historyczna, której akcja rozpoczyna się w 1659 roku, 90 lat po podpisaniu Unii Lubelskiej, co ma spore znaczenie dla rozwoju książkowych wydarzeń. Czytałam tę książkę 4 lata temu. Ponieważ w przyszłym roku ma się ukazać III tom serii, z chęcią wróciłam do części 1. I choć jest to powieść z typu tych, o których się nie zapomina, które na zawsze zostają w pamięci, czytałam ją tak jakbym to robiła po raz pierwszy. Lektura ponownie była wielką przyjemnością.
Nie będę opisywać treści książki, bo raz, że tego strasznie nie lubię, a dwa z różnych względów byłoby to trudne. Nadmienię tylko, iż autorka przedstawia losy rodziny Narwojszów ze Żmudzi. Głową rodu jest Jan Maciej Narwojsz, oczytany szlachcic, człowiek wielu talentów, wszechstronnie wykształcony. Poznajemy historię jego rodziny, śledzimy poczynania dzieci, zmiany jakie zachodzą w ich otoczeniu i to, jak przekładają się one na na ich rodzinę.
Autorka niezwykle zręcznie opowiada historię rodziny ukazaną na tle ważnych wydarzeń XVII wieku. Co istotne, owe opisywane, wplecione w fabułę wydarzenia dotyczą na równi Litwy, jak i Polski. To czyni książkę jeszcze bardziej pasjonującą lekturą.
Ogromnym plusem powieści jest mistrzowskie wręcz oddanie realiów historycznych i społecznych epoki. Autorka, która jest doktorem historii sztuki bardzo skrupulatnie odrobiła prace domową w zakresie realiów historycznych. Przełożyło się to na niesamowity klimat książki.
Taką wisienką na torcie są opisy ówczesnego Wilna, miasta, które obecnie nazwalibyśmy multi-kulti. Istniały w nim obok siebie takie narodowości, jak: polska, litewska, żydowska, ormiańska, rosyjska, niemiecka i wiele innych. Ich współistnienie, wielokrotne przenikanie się obyczajów, kultur także zostało wspaniale w książce ukazane.
Książkę czyta się dobrze, ale..dopiero po tym, gdy czytelnik przyzwyczai się do stylu pisarskiego Kristiny Sabaliauskaitė, dla której charakterystyczne są długie, często określane mianem barokowych zdania i całkowity brak dialogów. Gdy zaakceptuje się taki sposób pisania, dalsza lektura jest wielka, przeogromna przyjemnością.
Nie dziwię się, iż Silva rerum została litewską książką roku w 2009 roku i jedną z książek dekady na Litwie.
Polecam.

piątek, 11 grudnia 2020

Kraina umarłych - Jean-Christophe Grangé

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 6/6
Całkowicie zwalająca z nóg, jeszcze mroczniejsza od poprzednich książka Grange'a, jednego z najbardziej przeze mnie ubóstwianych autorów.
Już na pierwszych stronach wiemy kto, dlaczego. Otrzymujemy sprawcę, zabójcę podanego pod przysłowiowy nos. I niby nie ma po co czytać. Niby jest to proste. Owszem, ale nie u tego pisarza. Wiadomo, iż Grange wiele chowa w zanadrzu, wiele ma dla nas przygotowane. Zawsze warto czytać dalej, warto brnąć, wejść w jego dziwny, pokręcony świat.
Mamy doskonałego, tylko na pozór zwyczajnego policjanta, komisarza Corso. Mamy porządne zbrodnie, seryjne zabójstwa striptizerek, mamy doskonale prowadzone dochodzenie i mamy wyjątkowo brudny paskudny, wynaturzony świat BDSM, świat o którym większość z nas nie słyszała, większość nie myśli, a do którego za sprawą francuskiego pisarza schodzimy, zanurzamy się w nim.
Mamy tu mega zbrodnię, maksymalnego świra i wynaturzenia, jakie (tu gwarantuję) nawet nie przyjdą wam do głowy.
Nie jest to lekka książka. Jest trudna, wymagająca, oblepiająca niczym najbrudniejszy szlam, pochłaniająca i wciągająca niczym mega nałóg. Czyta się ją świetnie, niecierpliwie przewracając kolejne kartki. Na końcu finał zaskakuje i ma się wielki żal do autora, że to już koniec.
Grange jak zwykle zabiera w wynaturzony, pokręcony świat, zmusza nas do zejścia na dno piekła, zajrzenia w najokropniejsze zakamarki ludzkiego umysłu i bytu. Mam nieodparte uczucie, iż każda kolejna książka tego pisarza jest mroczniejsza, okrutniejsza, bardziej pokręcona i jeszcze bardziej fascynująca, bardziej genialna niż poprzednie.
Z pewnością nie jest to lektura dla każdego. Jest to pozycja dla maniakalnych fanów Grange'a, takich jak ja, dla tych, którzy lubią niespodziewane, nieoczywiste i doceniają niezwykłą, inteligentną i fascynująca lekturę.
Polecam. Zdecydowanie polecam.

środa, 9 grudnia 2020

Tyrmand. Pisarz o białych oczach - Marcel Woźniak

 

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6
Leopold Tyrmand należy do najbardziej przeze mnie nie tylko cenionych, ale wręcz uwielbianych pisarzy. Jego twórczość to jedno. Ważna dla mnie jest też sylwetka tego pisarza, postać, jego poglądy, bezkompromisowość, idee, postępowanie.
Bez wątpienia był jednym z najwybitniejszych prozaików XX wieku, jednym z najniezwyklejszych ludzi. Bywalec warszawskich salonów, przyjaciel najbardziej znanych osób. Niski wzrostem był wielki osobowością. Doświadczony przez życie, dwukrotnie nieomal zabity przez system, autor, którego książki znikały z półek w godzinę. Postać wyjątkowa, trudna do zrozumienia, fascynująca.
A jednocześnie to osoba, którą ktoś nie wdrożony w tyrmandowski temat może określić mianem klauna w kolorowych skarpetkach, życiowego pajaca.
Rok 2020 jest Rokiem Tyrmanda.Nie dziwi więc kolejna książka dot. tego pisarza.
Marcel Woźniak od dawna uparcie drąży temat i życie Tyrmanda,. Jego najnowsza książka, Tyrmand. Pisarz o białych oczach jest kwintesencją Tyrmanda, efektem wieloletniej, mrówczej wręcz pracy. Jest to ze wszech miar niezwykła i godna polecenia pozycja.
Książka ta to niezwykły, dogłębny portret Tyrmanda, ukazanie jego życia, podejścia do wielu spraw, tego, jaki efekt wywierał jego charakter na jego twórczość, życie, takie, a nie inne wybory. Z drugiej strony to świetny obraz tyrmandowskich czasów, portret epoki i Warszawy w której pisarz żył. Do tego kalifornijskie bezdroża, nowojorski zgiełk i moskiewskie mrozy..
Krok po kroku z wielka przyjemnością podążamy śladami Tyrmanda, poznajemy jego świat, znajomych, niewielkie grono przyjaciół, jego życie, dzień powszedni, rozmyślania i decyzje, które dla wielu były zaskakujące, niezrozumiałe. dowiadujemy się jak żył, jak obchodził się z nim system PRLu, kiedy hołubił, a kiedy przestał być dla ówczesnej władzy wygodny.
Tyrmand. Pisarz o białych oczach to świetna, doskonale opracowana, reporterska i biograficzna książka, którą czyta się z wielką przyjemnością, ba rozkoszą. To genialna podróż śladami Leopolda Tyrmanda, porywająca, taka, która na długo zawładnie wyobrażnią i pamięcią czytelnika. Polecam, gorąco polecam.

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Droga Pani Bird

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Mamy Londyn w 1941 roku. Trwa II wojna światowa. Pośród bomb spadających na miasto żyje pełna marzeń Emmeline Lake, młodziutka dziewczyna, która marzy o karierze dzielnej korespondentki wojennej. Los płata jednak psikusy i Emmeline zostaje zatrudniona w redakcji Przyjaciółki Kobiety jako maszynistka. Do redakcji przychodzi mnóstwo listów od zrozpaczonych, osamotnionych przez wojenne zawirowania kobiet. Szefowa Emmeline nie interesuje się tymi listami, nie zamierza na nie odpowiadać. Robi to za nią sama Lake, jej podwładna, która nie potrafi przejść obojętnie obok setek pełnych cierpienia, rozpaczy listów.
Bardzo poruszająca, pełna ciepła, uczucia i oparta na faktach książka. Czyta się znakomicie. Nie ukrywam jednak, iż książka zaskoczyła mnie. Oczekiwałam czegoś bardziej suchego, bardziej naznaczonego wojennym cierpieniem. Dostałam powieść ujmującą, sprawiająca, iż inaczej spojrzy się na kilka spraw, życiową i przede wszystkim mądrą.
Owszem, kwestie II wojny światowej, cierpienia i perturbacji z nią związanych są w książce widoczne, są stale obecne. Jednak są one tłem, pretekstem do pokazania czegoś więcej.
Bardzo ciekawie i ciepło, choć też nie bez nuty goryczy, ukazane są relacje między Anglikami, wzajemny stosunek do siebie, to jak radzono sobie z trudami wojny, jak postępowano, jak się wtedy żyło.
Na plus zasługują także doskonale nakreślone sylwetki mocnych, silnych, mądrych, ale i wrażliwych kobiet. To one są siłą, motorem napędowym całej historii.
Jednak wbrew wojennym trudom, książka Pearce jest ciepła, miła, wzbudza takie świąteczne uczucia, co jest także zasługą świetnej okładki. Drogą Panią Bird czyta się z uśmiechem na twarzy, błogością w sercu, ciekawością i entuzjazmem. Mimo wojennej zawieruchy ma się ochotę przenieść w opisywanej realia, towarzyszyć wyjątkowym kobietom, iść za nimi krok w krok.
Mimo wojennych dramatów, mimo racjonowania żywności, mimo kolejnych śmierci, mimo spadających na Londyn bomb książka jest rewelacyjna i szczerze ją polecam. Lektura sprawi wam dużą przyjemność, podniesie na duchu i zmusi do zastanowienia się nad kilkoma ważnymi sprawami.

niedziela, 6 grudnia 2020

Na święta przytul psa - Lizzie Shane


Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Przecudowna, doskonale poprawiająca nastrój opowieść, którą czyta się z wielką przyjemnością i uśmiechem na ustach.
Nie będę streszczać fabuły. Nie zrobiłabym tego tak dobrze, jak wydawca. Te kilka zdań poniżej opowiada wszystko....
Ally Gilmore przyjeżdża z Nowego Jorku do Pine Hollow. To urocze miasteczko ma wszystko, czego Ally potrzebuje w ten świąteczny czas, nawet łagodnie prószący śnieg. Niestety jakiś Grinch postanowił wstrzymać finansowanie schroniska dla psów, które prowadzą jej dziadkowie. Ally nie może pozostać obojętna…
Ben West opiekuje się swoją dziesięcioletnią siostrzenicą Astrid, której rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Nadmiar obowiązków w radzie miasta i niekończące się problemy jego mieszkańców sprawiają, że nie ma czasu dla siebie. Mimo wszystko postanawia pomóc Ally.

Książka jest lekka, pogodna, przezabawna, przecudowna i bardzo mądra. Chociaż autorka opowiada historię z pozoru banalną, lekką, to jednak pod jej płaszczykiem uczy nas, prezentuje nam coś zdecydowanie innego. Historia Ally i Bena jest pretekstem do ukazania czegoś więcej, czegoś co tak naprawdę się liczy i stanowi o naszym człowieczeństwie.
Morał, głębsza wymowa tej historii to nie wszystko.
Autorka snuje także opowieść o z pozoru niewielkiej i klaustrofobicznej osadzie, jaką jest Pine Hollow, urocze miasteczko nie pozbawione plotek, dąsów, dogryzania i obgadywania. Żyje się tam na równi wspaniale, co trudno. Mala społeczność, każdy zna każdego, plotki na porządku dziennym. Jednak w momencie prawdziwej potrzeby, w chwili kryzysu mieszkańcy udowadniają, że potrafią się zjednoczyć i ruszyć na pomoc.
Do tego ogromna rzesza wspaniale opisanych i scharakteryzowanych czworonogów. Ich opisy, słowa jakich używa Shane do ich scharakteryzowania są po prostu cudowne, komiczne, trafne, doskonale poprawiające nastrój.
Brawa dla tłumacza Macieja Szymańskiego za genialną zabawę słowami. Gdyby nie jego praca ta książka wiele by straciła.
Wbrew pozorom książka nie jest ckliwa, infantylna czy słodko-cukierkowa. Jest lekka, zabawna, rozczulająca, ale i mądra, wyciskająca kilka łez i dająca nadzieję, że nie cały świat jest zły.
Gorąco zachęcam was do lektury. Wspaniała książka, idealna w specyficznym i trudnym roku, genialna na zimowe smutki i chandry Ot taki książkowy balsam na duszę.

sobota, 5 grudnia 2020

Chleba, edukacji, wolności - Petros Markaris

Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Chleba, edukacji, wolności to ostatni tom bardzo dobrej trylogii. Trudno jednoznacznie zaklasyfikować te książki. Z jednej strony w każdym tomie mamy zbrodnię, śledztwo i to bardzo porządnie prowadzone. Z drugiej strony wymieszane jest to z obecnymi realiami greckimi, kryzysem, problemami zwyczajnych ludzi, tym co gnębi przeciętnego Greka, korupcją na szczycie władz i wieloma innymi greckimi problemami.
Poza tym każda z książek to swoisty przewodnik po ulicach, placach, zaułkach Aten. Warto się po nich z bohaterami powłóczyć.
Obie kwestie, kryminalna i społeczno-obyczajowa w zasadzie są w symbiozie, jest pomiędzy nimi równowaga. Jednak są chwile, gdy na plan pierwszy wysuwają się jednak kwestie społeczno-obyczajowe. Trylogia to jakby taki obraz, lustro, ale i przestroga dla Greków i innych nacji.
Z pewnością trylogia ta nie jest stricte kryminałem. Nie jest też powieścią obyczajową. Ot taki, bardzo dobry miks, który od środka prezentuje problemy, sedno współczesnej Grecji. Nie bez kozery trylogia ta określana jest trylogią kryzysu.
W każdym bądż razie czyta się doskonale i gorąco zachęcam do lektury całej trylogii.
W tym tomie Markaris zabiera nas do alternatywnej Grecji. 01 stycznia 2014 roku ma miejsce coś, co określiłabym mianem grexitu. Kraj porzuca euro i wraca do drachmy. Zamrożone zostają pensje, emerytury, wstrzymane świadczenia. Ateny pogrążają się w chaosie. Ceny rosną, pensje zostają wstrzymane, a ludzie wychodzą na ulice. Niby wizja alternatywna, ale czy tak naprawdę? Czy w kontekście tego, co od dłuższego czasu dzieje się w Grecji, a na co niezbyt my Polacy zwracamy uwagę, naprawdę takie działania, grexit lub chociażby tylko anarchia w Atenach, są nierealne?
W książkowych Atenach dzieje się oj dzieje. Do tego dochodzi szereg zabójstw, które mają swoje korzenie w wydarzeniach z lat 70. XX wieku. Rusza doskonale prowadzone dochodzenie komisarza Kostasa Charitosa. Po raz trzeci mamy okazję śledzić tego świetnego policjanta w akcji. Charitos będzie musiał zmierzyć się z nie lada problemami i przeszkodami. Czy w tak trudnej społecznie sytuacji uda mu się doprowadzić śledztwo do końca?
W tym tomie najbardziej mam wrażenie, że na pierwszy plan wysuwają się problemy społeczne, gospodarcze Grecji, na drugim są zabójstwa i dochodzenie.
Markaris niczym wyrocznia delficka niby nie wprost, a jednak wyrażnie ostrzega przed radykalizowaniem, skrętem na prawo, tym co dzieje się w Grecji, ale i często, zbyt często także w pozostałej części Europy. Ostrzega, przestrzega i woła - patrzcie, co może się wydarzyć.
Bardzo dobra, oby nie prorocza książka. Cała trylogia taka jest. Warto przeczytać.

środa, 2 grudnia 2020

Histeria - Izabela Janiszewska

Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
Kontynuacja szokująco doskonałego debiutu, a przy tym mistrzowski wręcz kryminał. Przyznam, czegoś takiego się nie spodziewałam. Większość polskich kryminałów jest delikatnie to ujmując...średnia. Janiszewska zdecydowanie zawyża poziom.
Kolejna mocna, bolesna, wręcz traumatyczna, ale i niezwykle potrzebna powieść, która na długo pozostanie w pamięci.
Histeria to 2. książka autorki. Debiutanckim Wrzaskiem Janiszewska bardzo wysoko zawiesiła sobie poprzeczkę. Histerią podbiła ją jeszcze wyżej.
Histeria jest jeszcze okrutniejsza, bardziej bolesna niż Wrzask i głębiej wnika w otchłań bólu, cierpienia. Tym razem sprawa jest o tyle trudniejsza, bardziej bolesna, iż dotyczy nieletnich, dzieci.
Mocna fabuła. Ktoś krzywdzi, ba można powiedzieć, że karze matki. Karą jest zabójstwo. Zawsze obok matki, pokrzywdzonej, ofiary jest jej dziecko. Ale czy na pewno to matka jest ofiarą? Czy to ona tak faktycznie doznała krzywdy? Co się za tym kryje? Na te i wiele innych pytań będą musieli znależć odpowiedż prowadzący śledztwo, m.in. komisarz Bruno Wilczyński, który popada w obsesję. Policjant nie może pogodzić się z tym, że wciąż nie udało mu się wsadzić za kratki psychopatycznego mordercy.
Histeria to mocna, okrutna, bo poruszająca tak dramatyczne, istniejące obok nas problemy książka. To opowieść z przesłaniem, mottem, uczulająca, otwierająca nam oczy i zdecydowanie zabierająca czytelnika z jego maleńkiej bańki komfortu. krzywda dzieci, okrucieństwo wobec nich maja miejsce tuż obok nas, za ścianą, w sąsiednim mieszkaniu, u przyjaciół. Musimy być czujni, zwracać na wszystko uwagę. Nie możemy pozostać obojętni.
Histeria jest pełna ciekawych postaci, różnych wątków. Wszystko to znajduje swoje miejsce i uzasadnienie w treści. Każdy wątek zostaje doprowadzony do końca, nic nie umyka, nie zostaje zapomniane.
Autorka porusza trudne, okrutne tematy, których z reguły nie porusza się ani w literaturze, ani w wiadomościach, reportażach. Mocna, krzycząca bólem i rozpaczą powieść obyczajowo-społeczna z wątkiem kryminalnym.
Bardzo dobre zakończenie, które jeszcze bardziej pobudza apetyt na kolejna książkę Izabeli Janiszewskiej. Polecam.

poniedziałek, 30 listopada 2020

Potwory - Anna Potyra

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6
W warszawskim lasku znalezione zostają zwłoki zadżganej nożem kobiety. Ofiary nie można zidentyfikować, niemniej śledczy przystępują do pracy. Błyskawicznie rozpoczyna się dochodzenie, które z pełną energią prowadzą Mateusz Corsetti i profilerka Iza Rawska.
Im głębiej w las, im dalej idzie dochodzenie tym więcej potworów wychodzi na jaw. Owe tytułowe potwory to nie tylko ludzie, ale także, a może przede wszystkim to, co w nich drzemie. Potyra niezwykle umiejętnie sportretowała śledczych, przesłuchiwanych przez nich świadków, podejrzanych, zabójcę, ale i ofiarę. W każdym z nich w mniejszym lub większym stopniu drzemie potwór. Bohaterowie w różnym stopniu zdają sobie z tego sprawę, różnie na swoje demony reagują, w różnym stopniu pozwalają im się uaktywnić. Nikt jednak nie jest bez potworów, nikt nie jest czysty. Smutny, acz moim zdaniem niezwykle prawdziwy obraz społeczeństwa.
Potyra kładzie także nacisk na to, jak doznania z dzieciństwa, okresu dorastania, doznane wtedy smutki, radości, krzywdy wywierają wpływ na nasze póżniejsze życie, na to kim będziemy gdy dorośniemy, jakie będą nasze relacje z innymi ludżmi.
W jednym i drugim przypadku bardzo ciekawe studium konkretnych postaci, ich wnętrz, tego jak postępują, na co się decydują, ale także ogółu społeczeństwa. Brawo.
Z tego też powodu dla mnie Potwory to bardziej mocna książka psychologiczno-obyczajowa z wątkiem kryminalnym niż sam kryminał. Niemniej to dobra, warta przeczytania, zmuszająca do chwili refleksji lektura.
Wartym zaznaczenia jest także środowisko w jakim rozgrywa się akcja, w jakim żyła, działała ofiara. To świat opery. Dosyć nietypowe, rzadko będące miejscem akcji środowisko.
To druga książka autorki. Pierwszą była Pchła. Nie miałam okazji jeszcze jej przeczytać, ale po bardzo udanej lekturze Potworów szybko sięgnę po Pchłę.
Gorąco zachęcam do sięgnięcia po Potwory. Mocna, dobrze napisana, poruszająca ważne tematy lektura. Gwarantuję udane spędzenie czasu.

sobota, 28 listopada 2020

Niezbity dowód - Małgorzata Rogala

Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 3-/6
Wielka tajemnica, zabójstwo, antyki i lampy Tiffany'ego w tle., tropy prowadzace do Bazylei.
Niby wszystko jest żeby powstał dobry kryminał, ale czegoś brak. Książka nie jest zła. Jest po prostu przeciętna, bardzo przeciętna. Jeżeli ktoś zna wcześniejsze książki Małgorzaty Rogali, czyta z żalem za tymi dobrymi, przykuwającymi uwagę, z mocnym wątkiem kryminalnym, przesłaniem, poruszającymi ważny problem społeczny.
Tym, co naprawdę mnie zainteresowało w Niezbitym dowodzie były opisy pracy, eksponatów z pracowni Tiffany'ego. Ciekawe. jednak chyba nie to powinno zaciekawiać, intrygować w rasowym kryminale. Brak z kolei tego, co jest osią, sercem dobrego, porządnie nakreślonego kryminału. Bo do takiego miana pretenduje Niezbity dowód. Niestety, nic z tego. Tej książki nie można nazwać kryminałem. Ot bardzo, ale to bardzo przeciętna powieść z lekkim wątkiem kryminalnym i nieudolnie prowadzonym śledztwem. To wszystko.
Zaskakują mnie opinie w sieci, że to najlepsza książka autorki. Przeczytałam wszystkie i śmiało mogę napisać, iż to najgorsza, najsłabsza powieść Rogali. Pisarka ma w dorobku zdecydowanie lepsze książki, mocniejsze, ważniejsze, potrzebne.
Brak emocji, brak sensownie prowadzonego śledztwa, brak intrygi i napięcia. Jest nuda, wodolejstwo urozmaicane w/w opisami. Do tego te sztuczne dialogi. Mam takie odczucie, jakby ktoś inny, nie Rogala pisał tę książkę.
Jestem bardzo rozczarowana tą pozycją. Wiem, że autorkę stać na dużo więcej.
Nie zachęcam was do lektury. Chyba, ze absolutnie nie macie nic innego do czytania.



czwartek, 26 listopada 2020

Spica - Tomasz Białkowski


Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6

Kolejna świetna książka Tomasza Białkowskiego, którą miałam okazję przeczytać.
Główną bohaterką jest niezwykle mocno doświadczona przez życie Iga Spica. Za namową przyjaciółki postanawia ona coś zmienić w swoim życiu, wyrwać się z kokonu traumy. Przyjmuje wyjazdowe zlecenie tłumaczenia negocjacji handlowych. Sprawa z pozoru banalna. Niby tak. Każdy doświadczony tłumacz sobie z tym poradzi.
Jednak Iga Spica nie jest zwyczajną kobietą, nie jest zwyczajną, normalnie podchodzącą do życia i swojej pracy tłumaczką. Niezwykle mocno doświadczona przez los poprzez zabójstwo nastoletniego syna, cierpiąca w każdy możliwy sposób Spica robi wszystko żeby przetrwać, ale jednocześnie żeby zatracić siebie, ukarać siebie za to, że żyje.
Tutaj należą się ogromne brawa dla autora za stworzenie tak poruszającej bohaterki. Jej losy mogliśmy śledzić w poprzednim tomie serii - Powróz. Jeżeli jednak nie znacie tego tomu (choć zachęcam do jego lektury), nic to. Autor licznymi nawiązaniami zręcznie wprowadza czytelnika w losy bohaterki.
W ogóle Białkowski świetnie pisze, genialnie łączy ze sobą wątki (a tych w Spicy jest kilka), nic mu nie umyka, nic się nie urywa, co niestety jest częste u innych pisarzy.
Do losów Spicy dołączył bardzo ciekawy, niezwykle tajemniczy wątek znalezienia w wiejskim kościele kłębowiska nagich, kobiecych ciał, a wśród nich małego chłopczyka, syna miejscowego policjanta. Co to oznacza? Z czym to się wiąże? Czy ma to związek z samą Igą Spicą? Co wspólnego z Igą, wydarzeniami ma pewien tajemniczy obraz? Pytania się mnożą. Do tego dochodzą mroczne znaleziska na terenie wyspy, związek jej mieszkańców z zabójstwem syna Igi i wiele, wiele innych.
Im dalej w tekst, fabułę, tym jest ich więcej. Duszna, mroczna, podszyta niepewnością i lękiem atmosfera oraz mnóstwo zagadek.
Udziałem Igi, ale i wspomnianego miejscowego policjanta stanie się wiele niesamowitych wydarzeń. Klimat tej powieści od samego początku jest mroczny, duszny, oblepiający. Miałam wrażenie, iż mrok, groza, niewyjaśnione przenikają każdą komórkę mojego ciała. Takie uczucie, nasilone zakończeniem, pozostaje z czytelnikiem do końca lektury. Czyta się genialnie.
Do tego klaustrofobiczna atmosfera małej społeczności. Brrr. Nie daj Boże w takiej utknąć na dłużej.
Wielkim atutem jest fakt, iż wiele miejsc, w których rozgrywa się akcja książki można z łatwością zidentyfikować. Znajdują się one w rodzinnej okolicy autora, Olsztynie i sąsiedztwie miasta.
Spica to kolejny dowód na to, iż Tomasz Białkowski kładzie nacisk na jakość, a nie na ilość. I to się sprawdza. Nie idzie wzorem niektórych autorów, co miesiąc książka. Ubolewam, iż na kolejne pozycje tego autora trzeba długo czekać. Wiem jednak, iż warto.
Gorąco zachęcam was do lektury Spicy, ale i innych książek Tomasza Białkowskiego. Mimo sporego dorobku to nadal wg. mnie za mało znany polski autor. Warto dać mu szansę.



wtorek, 24 listopada 2020

Mój Michael - Amos Oz


Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Kolejna doskonała powieść Oza. Brak szybkiej akcji, brak zapierających dech w piersiach zwrotów fabuły.A jednak czyta się tak, iż trudno się oderwać.
Powieść stagnacyjna, spokojna. Czasami, w wielu nawet momentach ma się ochotę ruszyć jakąś korbką, przycisnąć przycisk byle coś się zmieniło, byle miało miejsce jakieś nagłe wydarzenie. Nic takiego się nie dzieje. Fabuła nadal toczy się spokojnie. A i tak książka porywa. Oz ma po prostu niebywały talent.
Fabuły nie da się streścić. Ba, nie da się jej nawet naszkicować. Są takie książki. Jest ich niewiele, ale są. I Mój Michael do nich właśnie należy.
No, ale spróbuję choćby w dwóch zdaniach napisać, że to książka o spotkaniu dwojga ludzi, ich ślubie, wspólnym życiu i pustce oraz marzeniach i niespełnieniu mimo pozornego szczęścia i spełnienia. Akcja toczy się w Jerozolimie w latach 50. XX wieku. W tle echa wojny izraelsko-arabskiej. A w domu i życiu bohaterów...To genialne studium związku, zmian w życiu, powiązania tych zmian z otoczeniem i czegoś zdecydowanie więcej.
No i wyszło nie tak jak chciałam. Napisane powyżej zdania o treści Mojego Michaela nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje treści, sensu, magii książki. Ehhh...
Książka daje niesamowite możliwości interpretacji. Mimo braku nagłych zwrotów akcji. Mimo stagnacyjnej fabuły wiele się w niej dzieje. Te wydarzenia, treść każdy bez mała czytelnik może odebrać w inny sposób. Można różnie interpretować książkę. Jestem ciekawa, jak wy ją odbierzecie, jakie wrażenie na was wywrze.
Powieść została uznaną przez krytykę za izraelską Panią Bovary. Przetłumaczono ją na kilkadziesiąt języków, na jej podstawie powstał amerykańsko-izraelski film Michael Sheli. Polecam.

Inne recenzje książek Oza:

Dla fanatyków. Trzy refleksje 

Poznać kobietę 

Opowieść o miłości i mroku

Wśród swoich 

poniedziałek, 23 listopada 2020

Szlak Srebrnych Mgieł - Joanna Tekieli

Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 5,5/6
Szlak Srebrnych Mgieł miał być wyprawą życia dla Beaty i Witka, w 10. rocznicę ich ślubu. Oboje kochali się nad życie. Byli dla siebie największymi przyjaciółmi, polówkami tego samego jabłka. Byli dla siebie wszystkim.
Jednak los zakpił z nich obojga w najokrutniejszy sposób. Witek ginie w wypadku samochodowym. Beacie pozostają wspomnienia, ból, rozpacz, pustka. Bez Witka Beata nie potrafi poradzić sobie z życiem, z tym, co ją spotkało.
W końcu Beata postanawia samotnie przejść Szlak Srebrnych Mgieł. Decyduje się na to w kolejną rocznicę śmierci męża. Czy to jej się uda? Czy da radę się podżwignąć? Czy podejmie wyzwanie, zrealizuje plan ich obojga, czy zdobędzie Szlak Srebrnych Mgieł? Czy znajdzie w sobie tyle siły żeby walczyć?
Niesamowicie cudowna książka, przenosząca nas w inny świat, pozwalająca na zatopienie się w problemach, smutach, ale i radościach Beaty. Jednocześnie dzięki tej historii inaczej patrzymy na swoje własne problemy, inaczej wartościujemy każdy dzień, sprawy codzienne wyglądają zdecydowanie inaczej.
Szlak Srebrnych Mgieł przenosi nas w inną rzeczywistość, niezwykle odległą, ale jednocześnie taką bliską, na wyciągnięcie ręki. Historia jest bardzo emocjonalna. Autorka niezwykle zręcznie gra na uczuciach czytelnika.
To opowieść o ludziach, o szczęściu, jakim jest spotkanie drugiej połówki, co patrząc realnie, niewielu jest dane. To także historia wielkiej straty, niewyobrażalnego cierpienia, ale także czegoś zdecydowanie więcej.
Ta historia porusza, zmusza do przemyślenia kilku spraw, do zatrzymania się choć na moment. W trakcie lektury wielokrotnie kręci się łza w oku. Gorąco zachęcam was do sięgnięcia po tę niepozorną książkę. Będziecie oczarowani i bardzo zaskoczeni.

niedziela, 22 listopada 2020

Epizody z życia mojej mamy - Iwona Małgorzata Żytkowiak


Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 5,5/6
Zaskakująco dobra książką. Twórczość autorki znam z innych książek. Mogłam więc oczekiwać dobrej literatury. Jednak tytuł, Epizody z życia mojej mamy, nie zapowiada jakiejś wielkiej literatury, poruszającej lektury. A tu pełne zaskoczenie.
Epizody.... to 12 wspaniale napisanych, niezwykle poruszających historii, 12 portretów i jedna bohaterka - mama. Tuz po 40. urodziła ona piąte dziecko, synka, Ksawerego. Ale dzieci to nie jedyny jej cel w życiu. Bohaterka pracuje, dokształca się, jest mądra, zadbana, ma marzenia, do czegoś dąży. Jest także pełna rozterek, chce być najlepsza z matek, ale nie chce rezygnować z siebie samej.
Ta książka to 12 wspaniałych obrazów jednej kobiety, jej życia codziennego, miłości do dziecka, poświęcenia, ale nie tylko. To wizerunek jej świata, jej życia wymieszany z tym, co widzi i jak to odbiera dziecko, ale i człowiek dorosły.
Opowieści są różnorodne. Prezentują całą gamę uczuć, od smutku, wręcz rozpaczy, poprzez lekki uśmiech, aż do wybuchu śmiechu. Takie są portrety matki, takie jest życie.
Autorka posiada dar, o sprawach poważnych, nawet smutnych, o kwestiach życiowych pisze lekko, co nie znaczy, że infantylnie Ot bez zbędnego moralizatorstwa ukazuje różnorodne aspekty życia, pokazuje wiele scen,w których jestem o tym przekonana, odnajdzie się spora rzesza czytelniczek. Czyta się doskonale. Do tego genialne moim zdaniem i całkowicie zaskakujące zakończenie. Myślałam, ze będzie ono inne, inny finał, inna sytuacja. Jednak no cóż, takie jest życie.
Brawa za treść, za niezwykle potrzebne historie i za to, jak bardzo są one życiowe.Iwona Małgorzata Żytkowiak dopuszcza czytelnika do bez mala intymnego świata nie tylko matki, kobiety, ale i dziecka. Polecam. Ważna, potrzebna pozycja.

piątek, 20 listopada 2020

Jedwab - Alessandro Barrico

 


Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Jedwab to kolejna powieść dowodząca, że nie ilość, a jakość ma znaczenie. Ta niewielka, bo licząca 120 stron książka jest ze wszech miar wyjątkowa.
To pięknie odmalowana poetycka, lekka niczym tytułowy jedwab opowieść. Bohaterem jest młody kupiec handlujący jedwabiem i jedwabnikami, Hervé Joncour. Gdy światowemu handlowi tym drogocennym surowcem zagraża niebezpieczeństwo, Herve postanawia opuścić kochającą żonę i przytulny dom w małej wiosce, by przemierzyć Syberię i dotrzeć na sam kraj świata – do egzotycznej Japonii. Nawet nie przypuszcza, co go tam czeka, jak ta podróż zmieni jego życie, dosłownie i w przenośni.
Nie zdradzę wam, co spotkało Joncoura. Nie chce spojlerować. Gwarantuję, że będziecie zdziwieni. Autor snuje wręcz bajkową opowieść w dużej mierze o miłości, ale innej niż ta znana nam w XXI wieku w Europie. Poza tym to nie tylko opowieść o miłości, a o czymś zdecydowanie więcej.
Nie jest to lektura dla szukających erotycznych, mocnych wrażeń. Jedwab jest oparty na miłości, uczuciu, nie tylko ludzi między sobą. Poza miłością osią historii jest symbolika, poetyckość, ułuda i coś, co trudno jednoznacznie zdefiniować. To opowieść o miłości prawdziwej, niezwykle trudnej, wręcz nierealnej, takiej o której się marzy, a która na zawsze dla większości pozostaje w sferze marzeń.
Mistrzowsko napisana historia pełna niedomówień i niedopowiedzianych emocji. Krótka powieść udowadniająca, iż można stworzyć coś, co nie idzie na jakość, nie powala ilością słów, za to rozkłada całkowicie jeżeli chodzi o jakość tekstu, jego wymowę. Polecam.120 stron wyjątkowej prozy.

Miasto Iluzji. Róże - Konrad Grześlak

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Dwie śmierci. Jedna dziewczyna. Jeden dziwny przedmiot. Medalion przedstawiający pistolety i róże.
II tom wieńczący historię niedokończonego scenariusza sprzed lat...i doskonałe zakończenie serii.
Początki, lektura pierwszego tomu (klik) były trudne.
Tym razem, przy II tomie było o wiele lepiej. Znałam sposób, styl pisania autora, to jak pokazuje fabułę, rzeczywistość. Choć narracja nadal przypominała puzzle złożone z niepasujących do siebie wielu, zbyt wielu elementów, to wiedziałam, iż lada moment wszystko będzie do siebie pasować, poskłada się.
Na początku lektury II tomu nic nie jest oczywiste. Ta wspomniana przeze mnie "puzzlowatość", wielowątkowość, wręcz wyskakujący z kartek książki nadmiar wrażeń.
Do tego garść sensacji, doskonale skrojonej, szczypta erotyki, ze smakiem wplecionej w całą historię. Plus tajemnicza walka, tajemnicze zło i ona, kobieta Alicja, walcząca o przerwanie, o niejakie wyswobodzenie.
Atutem są doskonale nakreśleni, wiarygodni, różnorodni bohaterowie. Ich światy, sprawy przenikają się, tworzą zaskakujące zwrot akcji, niesamowitą atmosferę.
Wiem, brzmi to niejasno, ale trudno o kolejnym tomie cokolwiek napisać bez spojlerowania. Poza tym w przypadku prozy Grześlaka trudno także streścić fabułę. Nie da się. Jest, jak wspomniałam wielowątkowa, odrobinę jakby z innego świata. Ale czyta się znakomicie. Fabuła wciąga i zanim się spostrzeżemy mamy koniec książki.
Grześlak sporo serwuje, ale jak się szybko okazuje wszystko ma sens, swoje miejsce, jest dopasowane do innych elementów układanki.Całość doskonale dopasowana, przemyślana, świetnie napisana i realna.
Do tego całkowicie zaskakujący finał.
Miasto iluzji to dobrze napisana, bardzo ciekawa i wiarygodna historia. Polecam. Zadziwiające, iż to debiut autora. Diament w ogromnej fali nieomal jednakowych kryminałów z przeczołganymi przez życie i los detektywami.

czwartek, 19 listopada 2020

Szklane skrzydła motyla - Katrine Engberg


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6

Niezły, choć pasjonującym (jak wydawca) bym tego thrillera nie nazwała. Nie nudziłam się w trakcie lektury. Ale też nie wciągnął mnie na tyle żebym nie mogła się oderwać od lektury.
Niezła zagadka, dobrze prowadzone dochodzenie, ciekawe zakończenie, niezłe tło psychologiczne, to niewątpliwe atuty tej książki.
Zarys fabuły ciekawy, intrygujący. Pewnego dnia w jednej z fontann na rynku w Kopenhadze zostają znalezione nagie zwłoki kobiety. Następnego dnia sytuacja powtarza się z tym, że ofiara jest mężczyzna. Pikanterii i zagadkowości całej sprawie dodaje fakt, iż morderca upuścił krwi ofiarom poprzez ponacinanie większości żył. A to dopiero początek odnajdywanych zwłok. Kolejne dni oznaczają kolejne zwłoki. Policja rozpoczyna dochodzenie, które prowadzi doświadczony policjant Jeppe Kørner.
Kto będzie następną ofiarą? Kto zabija i dlaczego?
Na początku wspomniałam, iż atutem książki jest niezłe tło psychologiczne. Szklane skrzydła motyla, podobnie jak inne skandynawskie książki, mocno, dosadnie traktuje o pewnych aspektach życia społecznego, kładzie nacisk na to, co zdaniem autora jest niedoskonałe, co budzi emocje, złość, sprzeciw, co jest przez państwo traktowane po macoszemu, a co zdecydowanie i szybko wymaga naprawy.
Mniej tu nacisku położonego na postać śledczego, choć jest ona ciekawie nakreślona. Jednak autorka nie rozkłada jej na czynniki pierwsze tak jak ma to miejsce w innych skandynawskich kryminałach. Tu mocny nacisk kładziony jest właśnie na problemy społeczne, ich podłoże i konsekwencje. Mocne. Warte przeczytania choćby ze względu na poruszane kwestie społeczne, które znajdują odbicie także w polskiej rzeczywistości.
Szklane skrzydła motyla nie są może arcydziełem literackim, nie są wybitnym kryminałem, ale są niewątpliwie ważną, potrzebną, ciekawie poruszająca pewne kwestie, wciągającą lekturą. Bez euforii, ale i bez poczucia straconego czasu. Warto przeczytać. polecam.

wtorek, 17 listopada 2020

Panny z "Wesela". Siostry Mikołajczykówny i ich świat - Monika Śliwińska

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Monika Śliwińska to autorka doskonałej, wręcz mistrzowskiej biografii Wyspiańskiego. Nic dziwnego, iż kolejna jej książka jest tak silnie z Wyspiańskim związana.
Tym razem autorka opowiada nam fascynująca historię o Annie, Jadwidze i Marii Mikołajczykównach, bronowickich rodzinach, bronowickich kobietach, obyczajach, dniu codziennym i odświętnym.
Panny z "Wesela"... to nie tylko obraz wsi, jej obyczajów, stosunków międzyludzkich, portret epoki, ale także genialny wizerunek kobiet, które zgodnie z obyczajami tamtej epoki od samego nieomal urodzenia były przygotowywane do służenia innym, głównie przyszłemu mężowi i dzieciom oraz całkowitej rezygnacji z siebie. To taki manifest i chęć uświadomienia nam, jak obecnie mamy dobrze, choć nie idealnie i jak wiele my kobiety zyskałyśmy,.
Przy czym, co niezwykle ciekawe i rzucające się w oczy w trakcie lektury, to fakt, iż owe uczone podległości dziewczynki, póżniej kobiety, żony, miały jednak wpływ na życie rodziny, na swoich mężów, na ich poczynania. W niewielkim zakresie i inaczej niż my to rozumiemy teraz, ale jednak miały. Były przy tym doskonałymi partnerkami swoich mężów. Tak po prostu wtedy żyto.
Panny z "Wesela" ... są mistrzowsko napisane, wspaniale skonstruowane. Książkę czyta się z wielkim zaciekawieniem, niecierpliwie odwracając kolejne kartki.
Tworząc tę wyjątkową książkę, kronikę, studium socjologiczno-historyczno-obyczajowe Śliwińska bazowała na bogatym, choć niekiedy trudno dostępnym źródłoznawstwie. Głównie były to listy, dokumenty głównie kościelne, pamiętniki, zapiski oraz niepublikowane wcześniej materiały z prywatnych archiwów i licznych anegdotach. Źródła ze zbiorów potomków Włodzimierza Tetmajera i Lucjana Rydla były osią i niezwykle pomocnym materiałem. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak wiele pracy, trudu musiała sobie zadać autorka żeby dotrzeć do wszystkich materiałów, szczególnie tych dotąd nieznanych. Chylę czoło przed taką pracą i zapałem. Widać, iż Śliwińska w stworzenie książki włożyła całe serce i duszę.
Panny z "Wesela"... to także świetnie nakreślony portret kilku epok. Akcja rozpoczyna się w 1890 roku, a kończy w 1954 roku. 2 wojny, odzyskanie niepodległości, początki PRL-u i wiele innych wydarzeń. W to wpisujące się losy trzech kobiet, ich najbliższych, przyjaciół, potomków. Wyjątkowa książka.
Wesele jest dla mnie wyjątkowym dziełem, arcydziełem, mega dramatem, pozycją obowiązkową dla wszystkich inteligentnych ludzi i czymś całkowicie unikalnym w naszej literaturze. Książka Moniki Śliwińskiej jest kontynuacją i niezbędną lekturą dla każdego czytelnika Wesela.
Polecam, polecam, polecam. Zachęcam też do sięgnięcia po innej książki Moniki Śliwińskiej, Wyspiański. Dopóki starczy życia i Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich.

piątek, 13 listopada 2020

Czwarta powieść - Agnieszka Janiszewska

Wydawnictwo Nova Res, Moja ocena 4,5/6
Agnieszka Janiszewska, a właściwie książki jej autorstwa, to moje wielkie odkrycie. Dwutomowa powieść Szepty i tajemnice nie tylko totalnie mnie zaskoczyła, ale i porwała w swoje objęcia na kilka dni.
Podobnie było z kolejnymi książkami autorki - Aleja starych topoli czy Podróżą do Carcassone, czy Kuzynką Marie.
Czwarta powieść to kolejna pozycja w dorobku autorki. Powieść dobrze napisana, ale mam takie wrażenie jakby była trochę mniej porywająca od wcześniejszych książek. Ale nadal była to dobra, warta przeczytania lektura.
Tym razem akcja toczy się współcześnie, co jest pewną nowością w powieściach Janiszewskiej. Tylko pewne wzmianki dotyczą wydarzeń sprzed xxx lat, historii.
Bohaterką jest Regina, absolwentka bibliotekoznawstwa, marzycielka, pasjonatka literatury i chcąca poświęcić się pisaniu książek. Częściowo już zrealizowała swoje plany, ponieważ ma w dorobku 3 wydane powieści. Pewnego dnia kontaktuje się z nią jedna z jej czytelniczek. Prosi ona Reginę o przeczytanie rękopisu przedwojennej książki i dokończenie jej. Regina podejmuje się tego zadania.
Tym, co najbardziej zadziwia nasza bohaterkę jest fakt, iż ta niedokończona książka to swoista kronika jej rodziny. Umieszczone w fabule postaci to jej krewni. Czytając rozpoczętą powieść poznaje rodzinne sekrety, śledzi namiętności przodków, rozszyfrowuje zagadki i niedopowiedzenia. Przeszłość w zadziwiający sposób miesza się z terażniejszością. Lektura wciąga zarówno Reginę, jak i rzeczywistą czytelniczkę Czwartej powieści, czyli mnie.
Regina próbuje rozwikłać rodzinne zagadki sprzed kilku dekad, wyjaśnić narosłe, skrywane dotąd nieporozumienia, poznać nieznanych członków rodziny. Czy to wszystko jej się uda? Czy zaprowadzi ład w rodzinie? Czy pozna wszystkie jej tajemnice? Czy dokończy powieść?
Książkę czyta się dobrze, momentami nawet bardzo dobrze. Janiszewska potrafi pisać. Chociaż tak, jak wspomniałam, Czwarta powieść nie przykuwa aż tak, jak np. genialne dla mnie Szepty i tajemnice. Mimo to jest to dobra, dopracowana, warta polecenia lektura. Z pewnością nie będziecie się nudzić w trakcie jej lektury.


Tutaj recenzje pozostałych książek Agnieszki Janiszewskiej:
Szepty i tajemnice tom 1 (klik)
Szepty i tajemnice tom 2 (klik)
Aleja starych topoli (klik)
Pamiętam (klik)
Podróż do Carcassone (klik)

Kuzynka Marie 

czwartek, 12 listopada 2020

Nowość...

 


Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się ta fantastyczna książka.

Jak pocieszyć przyjaciółkę po stracie narzeczonego?
Czy pomiędzy nalotami niemieckich bombowców można kochać, śmiać się i tańczyć fokstrota?
Wojna oczami brytyjskich dziewczyn i kobiet
Nominacja do British Book Awards

Pełna ciepła i humoru, podnosząca na duchu opowieść o zwykłych Brytyjkach stawiających czoło wojennej nawałnicy jest debiutem A.J. Pearce. Autorka inspirowała się prawdziwymi listami wysyłanymi przez czytelniczki do gazet podczas II wojny światowej. Na podstawie książki powstaje serial telewizyjny. W przygotowaniu także sequel powieści.

Pomysł na Drogą Panią Bird narodził się, kiedy wpadł mi w ręce egzemplarz magazynu dla pań z 1939 roku. To było cudowne odkrycie, dające wgląd w ówczesną epokę i świat — można w nim było znaleźć wszystko: od przepisu na duszony móżdżek jagnięcy po wskazówki, jak wydziergać na drutach kostium kąpielowy.

A.J. Pearce - studiowała amerykanistykę na Uniwersytecie Sussex, pracowała jako dziennikarka, zajmowała się marketingiem. Mieszka na południu Anglii. Droga pani Bird, pełna ciepła i humoru opowieść o zwykłych Brytyjkach stawiającym czoło niemieckim nalotom na Londyn, jest jej debiutem. Autorka inspirowała się prawdziwymi listami wysyłanymi przez czytelniczki do gazet podczas II wojny światowej. Na podstawie książki powstaje serial telewizyjny. W przygotowaniu także sequel powieści.
Tym, co mnie szczególnie zachwyciło, był kącik porad. Wśród setek listów, które przeczytałam, zbierając materiały do powieści, wiele wywołało mój uśmiech — na przykład pytania, jak sobie poradzić z piegami albo co zrobić, kiedy ludzie wpychają się do kolejki. Przede wszystkim jednak uderzyła mnie ogromna liczba listów od kobiet, którym w niezwykle ciężkich czasach przyszło stawić czoło niewyobrażalnym trudnościom.

Niektóre czytelniczki były samotne, nie widziały swoich ukochanych latami albo wiedziały, że nie zobaczą ich już nigdy. Inne związały się z kimś nieodpowiednim czy też „straciły głowę”, wpadły w kłopoty i nie miały do kogo zwrócić się o pomoc. Część doświadczała trudności, które zdarzają się także nam, tylko że w warunkach, jakie — mam nadzieję — nigdy się już nie powtórzą. Wiele prosiło o radę przy podejmowaniu decyzji, które miały zaważyć na całym ich życiu.

Wyraźnie widać, że pisma kobiece z czasów wojny zapewniały czytelniczkom znacznie więcej niż tylko porady, jak przetrwać w trudnych warunkach, najlepiej wykorzystać racje żywnościowe, robić na drutach czy szyć, choć to wszystko były sprawy bardzo istotne.

Odpowiedzi, których udzielały redaktorki, również mnie zaskoczyły. Nie ograniczały się bynajmniej do komunałów o tym, że należy zachować spokój i się nie poddawać. W większości wyrażały współczucie, dawały wsparcie i niosły praktyczną pomoc.

Powoli pisma z tego okresu stały się pomostem do świata, o którym chciałam napisać, inspiracją dla postaci, które chciały przemówić, i przygód, które chciały przeżyć.

Za każdym razem, gdy pokazywałam swój zbiór czasopism osobom, z którymi rozmawiałam o książce, z zachwytem patrzyłam, jak w ciągu kilku chwil pochłaniało je życie brytyjskich kobiet w czasie wojny.

Choć żyjemy w epoce cyfrowej, nadal wielu z nas zna, czyta i uwielbia kolorowe magazyny — wydaje się, że ich lektura pozwala cofnąć się w czasie. Gdy biorę do ręki czasopismo liczące niemal osiemdziesiąt lat, zawsze się zastanawiam, gdzie czytano je po raz pierwszy: czy w kuchni, tak jak ja czytam je teraz? A może pierwsza czytelniczka zerkała na nie ukradkiem podczas lunchu? Albo siedziała pochłonięta lekturą w autobusie, mijając zbombardowane ulice? Niewykluczone, że czytała na głos przyjaciółkom w schronie, żeby je czymś zająć podczas nalotu. Oczywiście nigdy się tego nie dowiem, ale w myślach czasami unoszę kubek z herbatą, pijąc jej zdrowie, i mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończyło.

Wiele listów, które pojawiają się w książce, zostało zainspirowanych korespondencją, artykułami i opowieściami opublikowanymi w tych właśnie czasopismach. Ich lektura skłoniła mnie do refleksji, okazała się poruszająca i zapładniająca, sprawiła, że mój podziw dla kobiet żyjących w tamtych czasach nie słabnie. Dla naszych matek, babek, prababek i przyjaciółek — kto wie, może któraś z nich przeczyta i polubi historię Emmy i Bunty. Wielkim zaszczytem było móc zajrzeć do ich świata, żeby przypomnieć sobie, jak niezwykłymi kobietami i dziewczętami były. A.J. Bird

wtorek, 10 listopada 2020

Prosto w serce - Jolanta Kosowska

Wydawnictwo Novae Res, Moja ocena 3-/6

Książka po której oczekiwałam czegoś innego, czegoś więcej, czegoś bardziej prawdziwego.
Hanna, niedoszła panna młoda na kilka dni przed ślubem zostaje porzucona przez narzeczonego. Jako dar od losu, opatrzności kobieta dostaje propozycję ciekawej pracy we Francji. Szukając zapomnienia po tragicznych wydarzeniach, nowego początku, zapomnienia przyjmuje ofertę i wyjeżdża z kraju.
Czy to będzie dobry krok? Czy Francja będzie nowym początkiem? Czy Hanna zapomni o niedoszłym mężu? Czy w końcu znajdzie spokój i ukojenie?
Tym, co najbardziej rzuca się w oczy i jest najmocniej zaakcentowane jest obraz Prowansji. Autorka odmalowała wręcz sielski obraz. Wzgórza lawendy, urocze zakątki w niewielkich miasteczkach, wspaniała atmosfera, piękno krajobrazu i mieszkańcy, którzy żyją beztrosko, nie mają żadnych marzeń. Trochę zbyt idealny obraz, niewiele mający z realiami wizerunek Prowansji i jej mieszkańców.
Choć obraz jest nierealny, to jednak dobrze wpisuje się w całą historię. Jeżeli ktoś szuka lekkiej, odrobinę bajkowej, nierealnej lektury, będzie zadowolony, Ja do takich czytelników nie należę. Owszem, klimaty sielskie lubię, ale odpowiednio dawkowane. Tu mamy ich zdecydowany przesyt.
Do mnie sielski, anielski, nierealny obraz regionu Francji, życia w nim umiarkowanie nie przemówił. Brak realizmu dobry był na początku. Czytając książkę miałam nadzieję, iż autorka jakoś przeobrazi realia Prowansji w bardziej rzeczywiste. Jednak nic z tego. Im dalej w fabułę tym było bardziej nierealnie, wręcz cukierkowo, niezjadliwie.
Łyżką dziegciu na tym idealnym wizerunku życia w Prowansji ma być motyw choroby. Gdyby był dobrze pociągnięty, odpowiednio opisany mógłby się sprawdzić. Tak jednak nie jest.
Temat choroby został potraktowany bardzo lakonicznie, wspomniany w kilku zaledwie zdaniach. Szkoda. Bazując na nim można było napisać ciekawy wątek.
Minus należy się także za bardzo po macoszemu potraktowane sylwetki bohaterów. Szkoda, że autorka nie poświęciła więcej czasu i uwagi dopracowaniu postaci. Być może wtedy byłyby realne, prawdziwe. Obecnie są płaskie, nierealne, pozbawione jakiejkolwiek głębi.
Jestem rozczarowana lekturą. Wiem, że autorkę stać na więcej. Sam temat, porzucona przed ślubem kobieta, trauma z tym związana, wyjazd do nowego kraju, nowe środowisko i kwestia choroby dawały możliwości żeby napisać naprawdę ciekawą książkę, mocną, poruszającą, taką, w której mogłoby odnależć siebie sporo czytelniczek. Autorka jednak nie wykorzystała tej szansy. Szkoda.

niedziela, 8 listopada 2020

Milcząca żona - Karin Slaughter

Wydawnictwo Harper Collins, Moja ocena 3-/6
Gdy widzę książkę, której autorką jest Karin Slaughter wiem, jestem przekonana, iż będzie ostro, mocno i krwawo. Tak myślałam dopóki nie sięgnęłam po Ostatnią wdowę. Niestety, ale ta książka mnie rozczarowała. Może autorka się trochę wyeksploatowała, może powodem jest fakt, iż to już 10. tom serii o Willu Trencie i Sarze Linton..
Serię znam od 1. tomu, lubię ją i tylko dlatego doczytałam tę książkę do końca. Ale wierzcie mi, nie było warto,.
Milcząca żona w porównaniu do innych książek Slaughter jest słaba, mało ostra, mało krwawa, a fabuła ciągnie się niczym przysłowiowe flaki z olejem.Gdyby nie napis na okładce nie uwierzyłabym, iż autorką jest Slaughter. W pewnym momencie miałam odczucie, jakby pisarka zapłaciła jakiemuś mało wyrobionemu pisarczykowi za stworzenie tej książki.
Książka jest przede wszystkim przegadana. Do usunięcia wg. mnie nadaje się ok. 100-120 stron. Gdyby dokonać takiego odchudzenia byłoby dużo lepiej, nie idealnie, ale zdecydowanie lepiej.
Całość sprawia wrażenie jakby autorka zbudowała dobry szkielet, dobry zarys historii, umieściła w tym bardzo dobrze skonstruowanych, pełnokrwistych bohaterów, a pozostałe miejsca wypełniła czym popadło. Niestety. Przez sporą część lektury po prostu się nudziłam. Nieliczne ciekawe, porywające momenty nie zmieniły tego wrażenia.
Bardzo zdziwił mnie taki sposób pisania. Fabuła niezła, ciekawa. Przy odrobinie wysiłku można było z niej zrobić doskonałą, trzymającą w napięciu książkę. Po prostu można było napisać taką książkę, jaką Slaughter tworzyła na początku swojej kariery.
Prowadząc śledztwo w sprawie zabójstwa, do jakiego doszło podczas zamieszek w więzieniu stanowym, śledczy Will Trent otrzymuje niepokojącą informację. Jeden z osadzonych twierdzi, że nie jest winny brutalnego przestępstwa, o które go oskarżono. Uważa, że został wrobiony przez skorumpowanych przedstawicieli organów ścigania, a rzeczywisty sprawca – seryjny zabójca kobiet – nadal jest na wolności. Osadzony stawia warunek: jeśli Will wznowi śledztwo w jego sprawie, on dostarczy GBI informacji koniecznej do rozwikłania sprawy zabójstwa w więzieniu.
Oprócz głównego wątku, w Milczącej żonie pojawia się kilka dodatkowych, pobocznych. Ta wielowątkowość sama w sobie nie jest czymś złym. To taki znak rozpoznawczy Slaughter, Z tym, że we wcześniejszych książkach autorka potrafiła z tego sensownie wybrnąć, dokończyć wątki. W Milczącej żonie jest wręcz odwrotnie.
Niby o gustach się nie dyskutuje, ale jestem niesamowicie zdziwiona gdy czytam pochwalne peany dotyczące Milczącej żony. Chyba czytaliśmy zupełnie inne książki.
Zdecydowanie odradzam.

sobota, 7 listopada 2020

Seryjni mordercy II RP - Kamil Janicki

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 4,5/6
Książka porusza ciekawy, intrygujący, pobudzający wyobraźnię temat. Ale przede wszystkim działa na wyobrażnię. Wampir z Łowicza, fabrykantka aniołków, wampir z Łodzi...sami musicie przyznać, że to zaciekawia, kusi do snucia różnorakich domysłów, pobudza wyobrażnię.
Seryjni mordercy, niekiedy ich zbrodnie były rozdmuchiwane ku uciesze licznego tłumu żądnych wrażeń. Ludzie, niezależnie od kraju pochodzenia, okresu kiedy żyli, wykształcenia byli i są żądni wrażeń, makabrycznych szczegółów. Ludzie żyją zbrodniami na innych, emocjonują się nimi, są ciekawi. II RP w pewien sposób te żądze i oczekiwania zaspokajała.
Zbrodniarze opisani przez Janickiego istnieli naprawdę. Było ich wiele. II RP była burzliwa, niespokojna, a potencjalni mordercy bardzo aktywni. Janicki zdecydował się jednak na opisanie tylko 4 z wielu seryjnych zabójców. Wyszedł z założenia, iż lepiej mniej, a porządnie. Lepiej dogłębnie potraktować temat. I wybrnął z tego założenia bardzo dobrze.
Autorowi udało się sprawnie opisać sylwetki zbrodniarzy, genezę ich działania, ale także wpleść w to opowieści o ówczesnym życiu Polaków, o funkcjonowaniu pewnych grup społecznych, o działalności prasy, o bezprawiu, ale i o próbie wdrażania prawa polskiego, prowadzenia dochodzeń czy procesów.
Dodatkowo autor porusza i omawia zagadnienia z funkcjonowaniem społeczeństwa w tamtym okresie, tego jak działało prawo, policja, sądy, jak funkcjonowała prasa, jak tworzono informację. Ukazane jest także szersze tło spraw związane z tym, jak rodziła się legenda, jak powstawały mrożące krew w żyłach opowieści o seryjnych zabójcach. Warto sprawdzić, czy to, co działo się i funkcjonowało w II RP bardzo różni się od tego, jak powstają newsy, legendy w XXI wieku.
Książka oparta jest na bogatym materiale źródłowym. Od razu rzuca się w oczy, iż autor musiał zadać sobie sporo pracy, żeby zebrać materiały, przewertować je, a całość zgrabnie opisać.
Seryjnych morderców czyta się dobrze, lekko, z ciekawością. Jednak czegoś mi w tej książce brakuje. Może bardziej jeszcze dogłębnego potraktowania tematu. W kilku momentach mam wrażenie, iż Janicki potraktował sprawę po przysłowiowych łebkach trochę zbyt pobieżnie. Kilka kwestii aż prosi się o dogłębniejsze omówienie. Niemniej to ciekawa, dobrze napisana, przykuwająca uwagę lektura. Polecam.

środa, 4 listopada 2020

Kowalska. Ta od Dąbrowskiej - Sylwia Chwedorczuk


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6

Marii Dąbrowskiej nikomu nie trzeba przedstawiać. Wyjątkowa autorka niezapomnianych Nocy i dni.
Druga z bohaterek to Anna Kowalska, niegdyś bardzo ceniona, obecnie praktycznie zapomniana pisarka. Kojarzona głównie jako towarzyszka, ukochana Marii Dąbrowskiej. Urodzona w 1903 roku we Lwowie, znana, lubiana, ceniona w swoich czasach, cytowana, czytana, wynoszona na piedestał np. przez Broniewskiego. Póżniej przyćmiona przez Dąbrowską, a w efekcie zapomniana.
Trzecia bohaterka tej książki to miłość, wyjątkowa, burzliwa, dramatyczna, namiętna, prawdziwa.
Historię miłości obu pań wspaniale opowiada w swojej książce Sylwia Chwedorczuk.
Chwedorczuk bazuje na ogromnym materiale źródłowym. Te źródła to przede wszystkim pamiętniki Kowalskiej i listy, które panie wymieniały ze sobą. Te zapiski, korespondencja to ogrom uczuć wszelakich, od przyjażni, poprzez namiętność, miłość, aż do uczuć wręcz przeciwnych, które od czasu do czasu gościły między tymi dwiema niezwykłymi kobietami. Taka korespondencja nie ma sobie podobnej w polskiej historii, literaturze.
Zarówno Dąbrowska, jak i Kowalska, które poznajemy na łamach książki, to kobiety silne, fascynujące, w których buzuje talent, namiętność, chęć życia, czerpania z niego pełnymi garściami. Dąbrowska zdaje się być dominującą w tym związku. Ale Kowalskiej także nic nie brakuje.
Ten związek od początku był niezwykle trudny. Kowalska miała męża, dziecko. Miłość do Dąbrowskiej była ogromna i równie trudna. Związek był skazany na porażkę, trudny. Co z tego wyszło? Jak się potoczył.
Autorka wspaniale opowiada o całej szerokiej gamie uczuć między pisarkami, o ich związku, życiu codziennym. Pomiędzy fragmenty życia pań wplecione są opisy przedwojennego życia we Lwowie, ówczesnej kultury, dnia codziennego, a także wojennej i tuż powojennej Warszawy.
Wyjątkowe zapiski, obraz uczuć i wyjątkowy portret dwóch wspaniałych miast. Polecam.

niedziela, 1 listopada 2020

Smak dymu - Anna Trojanowska

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Książka, której najmocniejsza stroną są doskonale nakreślone portrety kobiety stojącej u progu nowego świata i właśnie nowego świata, wydarzeń, które przetoczyły się przez całą Europę początku XX wieku.
Warszawa, jest rok 1914. Główna bohaterka Lea jest pewną siebie, energiczną kobietą, matką trójki dzieci. Wyszła za mąż z wielkiej miłości, z której niestety z biegiem czasu niewiele zostało. Pociechę dają jej dzieci i praca. Pracuje w aptece i próbuje wprowadzić do niej zioła z własnego zbioru.
Wszystko jako tako się toczy. Smutki przeplatają z radościami. I tak życie Lei trwa aż do momentu, gdy wybucha I wojna światowa. Jak kobieta obarczona troską o trójkę dzieci, o życie, wpleciona w zawirowania historii sobie poradzi?
Smak dymu to doskonale nakreślony miks wielkiej i tej małej historii, losów kobiety, jej rodziny, jak i milionów innych ludzi. Autorka niezwykle zręcznie miesza wojenne dramaty, gehennę wielkiej wojny z tymi mniejszymi, ale równie dramatycznymi w skutkach zawirowaniami.
Jestem przekonana, iż książka przypadnie do gustu wielu czytelnikom. Autorce udało się wypośrodkować zarówno tematykę, jak i poruszane w niej kwestie. Mamy tu wielką i małą historię, społeczne uwarunkowania, miłość, ale opisaną w sensowny, normalny, daleki od infantylnego sposób, rodzinną tajemnicę, ciekawe opisy przyrody, okolicznych terenów, interesująco poruszane uniwersalne kwestie życiowe i wiele innych spraw. Jestem przekonana, iż spora grupa czytelników najdzie w tej książce coś dla siebie.
Świetnie nakreśleni bohaterowie, doskonale, z niezwykłą precyzją ukazany świat tuż przed wybuchem wojny i w trakcie jej trwania oraz dramatyczne rozterki i zawirowania, których los nie szczędzi bohaterce. To wszystko zręcznie prowadzone, misternie utkane tworzy opowieść, od której trudno się oderwać. Czyta się wyśmienicie. Gorąco polecam na jesienne i zimowe wieczory.

piątek, 30 października 2020

Dolina - Bernard Minier

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6

Kolejne spotkanie z komisarzem Servazem, który obecnie jest zawieszony i to zawieszenie niesłychanie komplikuje mu życie..
Kawał porządnego, dokładnie w stylu Miniera kryminału z niezwykle realistyczną fabułą.
Tym razem do serii makabrycznych morderstw dochodzi w odciętej od świata dolinie w Pirenejach.
Zawieszony Servaz znajduje się w tym miejscu z zupełnie innego powodu niż seria zabójstw. Jednak, gdy już się znalazł w okolicy, musi, po prostu musi dołączyć do dochodzenia. No i zaczyna się.....
Minier po raz kolejny napisał dobry, mocny, trzymający w napięciu kryminał. Dodatkowo nieomal przez całą książkę wodzi czytelnika za przysłowiowy nos Robi to umiejętnie, irytując, wkurzając i sprawiając, iż zła, że znowu się dałam nabrać, miałam ochotę rzucić książką w kąt.
Dolina jest samodzielną całością mimo, iż wiele w niej nawiązań do wcześniejszych książek z Servazem w roli głównej. Sporo w fabule postaci znanych z innych książek Miniera, jak np. bardzo realistyczny duch Hirtmanna , dwie wyjątkowe kobiety - Marianne, Irène Ziegler oraz wiele innych postaci. Jednak autor nie bazuje tylko na reliktach przeszłości, na znanych nam postaciach. Do fabuły wprowadza kilkoro bardzo ciekawych bohaterów.
Razem postaci tworzą iście wybuchową mieszankę.
Okropne, zrytualizowane zabójstwa, doskonale nakreśleni bohaterowie, wodzenie za przysłowiowy nos. Do tego kilka bardzo ciekawych acz fałszywych tropów i umiejętnie podkręcana fabuła zostały przez Miniera doskonale okraszone wyjątkowymi, majestatycznymi i niezwykle plastycznymi, działającymi na wyobrażnię opisami górskich scenerii. Do tego garstka opisów ukrytego w górskiej scenerii, ponurego klasztoru i wszechogarniający mrok, który zdaje się oblepiać czytelnika.
Całość zręcznie wymieszana tworzy lekturę, od której trudno się oderwać. Minier po raz kolejny mnie nie zawiódł. Dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam - świetną, mistrzowsko napisaną książkę.

wtorek, 27 października 2020

Antonia. Na Podlasiu - Agnieszka Panasiuk

Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 4/6
Antonia to 1. tom cyklu Na Podlasiu. Kolejne tomy serii ukażą się w przyszłym roku. Będą to losy innych bohaterek, Cecylii i Aleksandry.
Jest rok 1869. Główna bohaterka książki, tytułowa Antonia Gillard traci posadę nauczycielki na pensji dla dziewcząt. Los i uwarunkowania zmuszają ją do opuszczenia Warszawy. Kobita podejmuje pracę guwernantki w domu rosyjskiego urzędnika w Białej na Podlasiu.
Antonia szybko przyzwyczaja się do nowego otoczenia, cieszy ją nowa praca. Jednak los znowu nie jest dla niej łaskawy. Na skutek intryg traci prace. Znajduje kolejną posadę. Mieści się ona we Franopolu. Antonia
zostaje damą do towarzystwa hrabiny Stefanii.
Tak rozpoczyna się przygoda bohaterki, wstęp młodej kobiety na wielkie salony, podróże, bywanie wśród ludzi, do których normalnie nie miała dostępu, poznanie innego środowiska niż jej własne.
Antonia podróżuje jako dama do towarzystwa swojej pani. Za sprawą tych podróży dziewczyna poznaje ludzi, obyczaje, zamki, pałace, wsie i miasteczka. Śledzimy jej podróże, wnikamy w ten świat, poznajemy go i niejednokrotnie bardzo się dziwimy.
Autorka ciekawie opisuje życie bohaterki, zmiany jakie w nim zachodzą, przenikanie się tak różnych światów, wnioski jakie wysnuwa z tego młoda kobieta. Wszystko to okraszone jest licznymi opisami zwyczajów, religijnych obrzędów, kuchni, guseł i zabobonów z terenów Podlasia. Opisy te, wydarzenia które stają się dniem powszednim Antoni, zdecydowanie ubarwiają lekturę, są ciekawe, dla wielu czytelników będą spora nowością. Od razu rzuca się w oczy, iż autorka musiała zadać sobie sporo trudu żeby zgromadzić tak duży materiał kulturowy, obyczajowy, etnograficzny.
Dodatkiem, który zaciekawia jest tajemnica i kilka niezłych wątków historycznych.
Warto zwrócić też uwagę na swoisty wątek edukacyjny, na rolę edukacji, patriotyzmu, na to co niesie ze sobą pomiędzy wierszami Antonia.
Całość jest ciekawie prowadzona, dobrze napisana. lektura zapewnia kilka godzin dobrej rozrywki. Chociaż nie ukrywam, Antonia nie jest książką, która na długo zapada w pamięć. Ot ciekawe, dobrze skonstruowane, zapewniające miłą rozrywkę czytadło, o którym zapomni się w kilka dni po jego przeczytaniu. Warto jednak po tę książkę sięgnąć. Jeżeli szukacie lekkiej, dobrze skrojonej lektury, inteligentnej lektury będziecie zadowoleni.

poniedziałek, 26 października 2020

Wszystko będzie dobrze - Ewa Maja Maćkowiak


Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 5/6
Pełna ciepła, świetnie napisana książka. Idealna lektura na jesienne, zimowe popołudnie. Autorka zręcznie kreśli swoje bohaterki, Honoratę, która z oddaniem pracuje w ośrodku pomocy społecznej i Arletę, która jest pewna, iż poślubia księcia z bajki i teraz już wszystko będzie cudownie.
Jak niedaleka przyszłość i Nowy Rok pokażą, nic nie jest w życiu pewne, nic nie jest takim, jakim się wydaje być, a to co do tej pory mniej ważne wysuwa się na plan pierwszy. Realizuje się także to o czym obie przyjaciółki były pewne, iż jest niemożliwe.
Honorata i Arleta znają się z domu dziecka. Czy pobyt w potocznie zwanym bidulem miejscu zahartował je na całe życie? Czy ich przyjażń z tego miejsca rzeczywiście jest tak silna?
Nowy Rok, w który obie bohaterki wchodzą z uśmiechem, pewnością dobrych zmian. Skatowana przez męża Arleta trafia do szpitala. Rany na ciele się goją, rany na duszy wręcz przeciwnie. Na szczęście na jej drodze stają mądre, pomocne kobiety i ktoś jeszcze...
Z kolei Honorata pragnąca jak niczego bliskości, dobrego słowa, ciepła rodzinnego domu, pomocną dłoń znajduje w osobie swojej podopiecznej. Znajomość i przyjażń ze starszą panią jest jej potrzebna niczym tlen, jest dla niej swoistym psychicznym zbawieniem.
Autorka bardzo ciekawie opowiada rok z życia przyjaciółek, ukazuje to co było przedtem, co je ukształtowało na takie, a nie inne osoby.
Fabuła realna, prawdziwa, można by sądzić, iż oparta na faktach. Nawet jeżeli bohaterki są fikcyjne, to jest mnóstwo takich Arlet, ofiar damskich bokserów i Honorat, samotnych, poświęconych pracy, marzących o rodzinie. Jestem pewna, iż wiele z nas, czytelniczek tej książki odnajdzie w fabule ułamki lub większa całość swoich losów, a w postaciach bohaterek zobaczy siebie lub kogoś bliskiego.
Ta książka to taki balsam na duszę. Pięknie ukazuje zmienne koleje losu, to, iż wszystko może się zmienić w mgnieniu oka, że nic ani szczęście ani nieszczęście nie są nam dane raz na zawsze.
Wspaniale ukazana jest potęga nadziei, kobiecej przyjaźni, moc dobra. Polecam.