niedziela, 30 września 2018

Rozstanie - Katie Kitamura

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Bardzo dobra, ciekawie napisana książka. Wydawałoby się, że o rozstaniu, które jest tytułem i sednem książki, napisano już w zasadzie wszystko i nic ciekawego, nowatorskiego nie da się w w tym zakresie wymyślić.
Kitamura udowadnia, iż jest inaczej.
Autorka stworzyła opowieść o związku, który teoretycznie już nie istniej, para rozstała się definitywnie jakiś czas temu. Ale to tylko pozory. Miedzy nimi istniej coś, co jeszcze n6ei uległo zniszczeniu, coś z czym poradzić musi sobie pod względem emocjonalnym główna bohaterka.
Rozstanie to nie jest powieść akcji. To opowieść bardzo statyczna. Wiele w niej rozmyślań, analiz, mało szybkiej akcji. Kitamura skupia się na tym co było, co doprowadziło do rozstania, teraźniejszych uczuciach bohaterki, tym co teraz czuje, jak to wpływa na jej poczynania. Poprzez pryzmat poszukiwań Jego, Ona analizuje każdy aspekt życia z Nim i tego co czuje teraz. To Ona jest narratorką i główną bohaterką, a On do końca książki pozostaje niemy, istniejący tylko w rozmyślaniach, dywagacjach.
Ważny element opowieści to rozstania i żałoba. Ma to podwójne znaczenie. 
Pierwsze to fakt, iż On pisze od lat kolejne, cieszące się wielką popularnością książki i stracie, o żałobie, o pochówkach,
Drugie to sam fakt rozstania tych dwojga i związanej z tym żałoby, pogrzebu, złudzeń, nadziei, marzeń.
Bardzo dobra książka, która zmusza do refleksji nad tym, jak ulotne jest życie i to co bierzemy za pewnik co teraz, dzisiaj jest naszym szczęściem. Świetnie ukazany jest także fakt, iż w naszym życiu nic nie jest jednoznaczne, białe lub czarne, że nasze decyzje i zachowania są bardzo złożone i mają większy wpływ na przyszłość niż nam samym się wydaje.
Gorąco zachęcam do lektury. Świetna, dająca do myślenia książka, w której grecka prowincja będąca tylko tłem rozmyślań, jest doskonale nakreślonym dodatkiem.

 

sobota, 29 września 2018

Torfowisko - Susanne Jansson

Wydawnictwo Marginesy, Ocena 4,5/5
Recenzja mojego męża.

Akcja rozgrywa się w Mossmarkenm krainie lasów i mokradeł, miejscu odludnym, ponurym, depresyjnym. Idealne miejsce żeby je uczynić scenerią do rozgrywającego się na kartach książki thrillera pomieszanego z powieścią obyczajową z elementami sporej tajemnicy z przeszłości. 

Odnalezione na bagnach ciało z epoki brązu to jedna z ciekawostek i elementów lekkiej grozy. Do tego dochodzą całkiem współczesne zaginięcia wokół których toczy się akcja.W Mossmarkenm mieszka niewielka grupa osób, bardzo zamkniętych, co najmniej dziwnych, stroniących od obcych. W związku ze zniknięciem kolejnych osób policja ma do rozwiązania trudną zagadkę, a na współpracę miejscowych nie ma co liczyć.
Jako thriller książka jest powiedzmy na 4-. Natomiast tym co ją ubarwia jest bez wątpienia (i tu pewnie sporo osób zaskoczę) bardzo ciekawie podana duża porcja wiedzy dot.  torfowisk, bagien, mokradeł, fauny i flory i wszystkiego co z tym ekosystemem związane. Debiutująca autorka bardzo zręcznie wplotła tę wiedze w fabułę. 
Do tego dodała narastający nastrój grozy poprzeplatany mrocznymi wierzeniami, pełnymi grozy opowieściami. Trzeba przyznać, iż nastrój tej książki jest obok porcji wiedzy o mokradłach jest jej najmocniejszą stroną. Jednak przyznam się, że niezwykle trudno mi zaklasyfikować Torfowisko do jakiegoś konkretnego gatunku literackiego. Trochę thrillera, kryminału, garść grozy, psychologii, socjologii, botaniki i paludologi, czyli nauki o bagnach. 
Czyta się dobrze, z ciekawością, choć nie oczekujcie stricte kryminału z niesamowitym tempem akcji. Torfowisko jest spokojną, nawet często statyczną powieścią..
Z czystym sumieniem polecam tę książkę. Dobry, ciekawy debiut Susanne Jansson.

czwartek, 27 września 2018

Dziewczyna, którą byłam - Mary Torjussen

Wydawnictwo Amber, Moja ocena 4,5/6
Gemma ma wspaniałe, idealne życie. Dobrze zarabia, prowadzi świetnie prosperującą agencję nieruchomości, ma udane małżeństwo, uroczego synka, Czego można chcieć więcej?! Jak się szybko okaże, w idealnym świecie także drzemią demony z przeszłości, które nie dają kobiecie spokoju.
Dodatkowo jeden wyjazd, jedno szkolenie, jedno odstępstwo od zasad  może zmienić wszystko, a jeden błahy z pozoru wieczór, będzie miał monstrualne konsekwencje. Rozpoczyna się coś w rodzaju stalkingu. Gemma dostaje się w potrzask. Nie ma pojęcia dlaczego tak się dzieje. Strach, to co ją spotyka są coraz dotkliwsze. Przed prześladowaniem nie można się ukryć. Co z tego wyniknie? Czy wydarzenia z przeszłości mają coś wspólnego z tymi z teraźniejszości? Czy przeszłość dopadła Gemmę po latach? A może chodzi o coś zupełnie innego? Czy uda jej się ochronić jej życie i rodzinę?
Dziewczyna, którą byłam to bardziej powieść psychologiczna niż kryminał.
Najciekawszymi elementami książki są świetnie nakreślone postaci oraz narastające wokół zagrożenie, paraliżujący strach, które zdają się oblepiać bohaterkę. Dodatkowo w pewnym momencie dochodzi wręcz do konfrontacji na linii Gemma vs największe koszmary jej życia. Kto zwycięży?
Drugim elementem, który wiedzie prym w książce jest ukazanie mechanizmów stalkingu i bardzo sprytnej manipulacji. Manipulowanie urasta w tej opowieści do rangi sztuki. Jestem przekonana, iż większość z nas będąc na miejscu Gemmy uległaby elementom manipulacji, tym bardziej, iż jak udowadnia autorka, często świat wokół nas zależy od tego, jak go postrzegamy, a ów ogląd może być bardzo zwodniczy. 
Dziewczyna, która byłam to ciekawie napisana, trzymająca w napięciu opowieść z dobrą, poruszająca warstwą psychologiczną. Czyta się dobrze, książka trzyma w napięciu. Polecam.


 

wtorek, 25 września 2018

Córka kucharki - Weronika Wierzchowska

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5/6
Ciekawa opowieść o Lucynie Ćwierczakiewiczowej – matce, kucharce, autorce bestsellerowych książek kucharskich i pierwszej kulinarnej celebrytce w drugiej połowie XIX wieku.

Ta książka to opowieść o Ćwierczakiewiczowej, ale i o tym czego często mimo dostatku i powodzenia, brakuje. Chodzi tu o dziecko, którego Lucynie brakowało, ale nie tylko. Także (a może przede wszystkim) o miłość, wzajemny szacunek, ciepło, przyjaźń, ludzkie odruchy wobec drugiego człowieka.
O co dokładnie chodzi, tego nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury tej ciekawiej, dobrze napisanej książki.
Córka kucharki wciąga od pierwszego rozdziału. Największy atut książki to doskonale nakreślone postaci Ćwierczakiewiczowej i małej sieroty Tosi, konflikt między nimi, postawa obu. Bardzo ciekawie ukazana jest sama Ćwierczakiewiczowa, jej ego, osobowość, zasady, dominująca postawa, poglądy i ich co najmniej dyskusyjny sposób oznajmiania wszem i wobec.
Do tego dochodzi gro innych, drugoplanowych bohaterów, których autorka także doskonale ukazała. 
Wierzchowskiej udało się tak dobrze sportretować bohaterki, iż jedną lubimy, ba kochamy od razu, drugiej szczerze nie znosimy.  Te uczucia nie zmieniają się przez cały czas lektury, chociaż dla samej Ćwierczakiewiczowej seniorki miałam z biegiem czasu sporo zrozumienia.
Dodatkowym atutem jest drobiazgowe oddanie XIX-wiecznej rzeczywistości, tego jak się żyło, jak myślano, jakie były obyczaje, dni codzienne. 
Książkową rzeczywistość poznajemy z punktu widzenia sieroty Tosi, w jej wspomnieniach. Tosia będąc dorosłą, sędziwą kobietą, żyjąc już w XX wieku cofa się kilka dekad do wieku XIX i prezentuje nam świat mieszczan, niekiedy blichtru, patos, zakłamania, radości, ale i okrucieństwa.  
Wisienką na torcie są kulinarne opisy, których autorka sporo zamieściła w książce. Trudno zresztą inaczej, gdy jedną z bohaterek jest najsłynniejsza kucharka XIX wieku. Opisy, smaki, aromaty, krzątanina, atmosfera kuchni i salonu, a także targu w trakcie zakupów...sprawiają, iż wielokrotnie w trakcie lektury ślinka płynie do ust, a nos nieomal sam wyczuwa wszelkie zapachy. 
Gorąco zachęcam do lektury. Dobra, dopracowana obyczajowa powieść z elementami historycznymi i humorystycznymi. 



niedziela, 23 września 2018

Tańczący trumniarz - Jeffery Deaver

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.
Jeffery Deaver ma bardzo ciekawy styl pisarski, dobre, mocne piór i sięgając po jego książki wiem, że mnie nie zawiedzie. Nie inaczej było w przypadku Tańczącego trumniarza. To dobry, mocny, realny thriller wymieszany z doskonałym kryminałem. 
Tytułowy tańczący trumniarz to seryjny zabójca, który dostaje zadanie zlikwidowania trójki świadków. Trumniarz jest nieprzewidywalny, inteligentny, jest jak duch, po którym można spodziewać się najgorsze. Powstrzymać go i zlikwidować może równie groźny przeciwnik Jest nim genialny Lincoln Rhyme.Ma na to 48 godz. Jak łatwo przewidzieć wszystko mu się uda, ale perypetii i nagłych zwrotów akcji będzie co niemiara. Smaczku dodaje swoisty pojedynek pomiędzy Lincolnem a Trumniarzem. Jest to pojedynek na to, kto kogo przechytrzy, kto jest bardziej inteligentny, pomysłowy, sprytny, cwany, bardziej bezwzględny. Tę walkę możemy obserwować przez całą książkę. Bardzo ciekawy zabieg. 
Po raz kolejny Deaver mnie nie zawiódł. Zaserwował mi prawdziwą ucztę thrillerowo-kryminalną, kilka godzin wspaniałej, pełnej napięcia lektury i lekturę od której wierzcie mi, trudno się oderwać.Dużo akcji, bardzo dobre tempo, inteligentna rozgrywka między dobrem, a złem i niespodziewany zwrot pod sam koniec książki. To jest to, co u Deavera lubię najbardziej. Autor ponownie napisał świetną książkę. I fakt, iż nieomal od początku znamy tożsamość zabójcy, w niczym nie przeszkadza. Książkę czyta się i tak doskonale. Polecam.

sobota, 22 września 2018

Czarownice z Manningtree - Beth Underdown

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Czarownice z Manningtree to opowieść o czarach, wielkiej księdze, czarownicach i ich brutalnym tropicielu oraz Anglii rodem z XVII wieku z całym brudem, waśniami rodzinnymi i wojnami. Te elementy wymieszane razem dają dosyć upiorny, ale bardzo ciekawy efekt. 

Niewątpliwym atutem jest fakt, iż tworząc swoją książkę autorka bazowała na sporej porcji autentycznych dokumentów, które pochodzą z XVII-wiecznej Anglii. Suche fakty udało jej się przekuć w fascynująca opowieść, którą czyta się z wypiekami na twarzy.
Książka ma formę dziennika. Narratorką i autorką jest młoda
Alice Hopkins, która po powrocie do rodzinnego miasteczka w 1645 roku została uwięziona. Szybko okazało się, iż jej dawny dom rodzinny przestał być bezpiecznym miejscem, a ukochany brat stał się kimś obcym, okrutnym, przerażającym. Mathew Hopkins stał się bowiem człowiekiem owładniętym jedną obsesją - tropieniem czarownic. Swój pamiętnik Alice  pisze właśnie w niewoli, w której ma do czynienia z tym co najokrutniejsze ze strony drugiego człowieka, najbardziej prymitywnym, upokarzającym, nie dającym nadziei.
Czarownice z Manningtree to poruszająca, a w wielu momentach nawet wstrząsająca lektura. Ukazane w książce okrucieństwo wobec drugiego człowieka, ciemnota, zabobon, a dodatkowo też zwyczajna ludzka głupota w połączeniu z mrokami XVII-wiecznej Anglii tworzą niesamowity klimat. Smaczku dodaje fakt oparcia książki na autentycznych wydarzeniach. Groza przejmuje w trakcie lektury. W wielu momentach wydaje się niewiarygodnym, iż coś takiego mogło się wydarzyć.
Dodatkową grozę wzbudza fakt, jak zręcznie można było przed wiekami manipulować ludźmi, jak sprawnie i szybko zarażać ich obawami, lekami, nienawiścią, chorymi urojeniami, jak sprytnie i sprawnie szerzyło się zło. 
Z drugiej strony mamy ofiary, bezbronne, słabe, samotne, zniewalane, często powoli lądujące w okowach niewoli, czy to fizycznej czy mentalnej.
Jest to książka, w której próżno szukać akcji, szybkich zwrotów fabuły. W wielu miejscach to lektura powolna, ba nawet statyczna. Jednak doskonałym piórem i opracowaniem tematu autorka udowadnia, iż szybka ala amerykańska akcja nie jest potrzebna do tego, żeby czytelnika wciągnąć w głąb lektury i bez mała osaczyć. 
Napięcie, groza wzrastają z każdą stroną. Do tego dochodzi mrok i czające się w tle nieoznaczone złe siły. Wszystko jest umiejętnie dozowane i podkręcane przez autorkę aż do bez mała eksplodującego finału. Idealna gra na podszytej lękiem wyobraźni, która jest częścią składową każdego człowieka. 
Bardzo dobry obraz XVII-wiecznej Anglii, ówczesnej ciemnoty, obyczajów, absurdu i męskiego szaleństwa ukazany w kobiecym dzienniku. Jednak zapiski Alice Hopkins to nie jedyny wątek, który jest główną osią książki. Underdown serwuje nam dużo więcej.
Zdecydowanie warto po tę książkę sięgnąć. Czyta się wyśmienicie, a ciekawe doznania i mroczne, przepełnione grozą wrażenia gwarantowane. 


 

czwartek, 20 września 2018

Dziewczyny z Wołynia. Prawdziwe historie - Anna Herbich

Wydawnictwo Znak, Moja ocena 6/6
Pogrom wołyński, jedno z najstraszniejszych wydarzeń w naszej historii. Bohaterki niniejszej książki były jeszcze dziećmi, gdy pogrom miał miejsce. Były one świadkami rzezi, ludobójstwa i choć przeżyły także ofiarami. Każda z nich w pogromie straciła kogoś bliskiego, czy to z rodziny, czy spośród przyjaciół, sąsiadów. 

Anna Herbich w swojej kolejnej książce ( po Dziewczynach z Powstania, Dziewczynach z Syberii, Dziewczynach z Solidarności) podejmuje ponownie bardzo trudny temat. Tym razem to chyba najtrudniejsza pod względem emocjonalnym książka. 
Dziewczyny z Wołynia. Prawdziwe historie to książka zawierająca niezwykle poruszające historie. Bohaterki opowiadają o rzezi tak, jak to wydarzenie zapamiętały, widziały, tak jak go doświadczyły. Opowiadają co widziały, jak zawalił im się cały świat, jakie piętno to wywarło na ich dalszym życiu. 
Nam, czytelnikom żyjącym bezpiecznie w XXI wieku nawet trudno sobie wyobrazić, co te kobiety przeżyły. 
Nie będę wam tego przybliżać. Nie dałabym rady, a poza tym nie ma to najmniejszego sensu. Sens ma jedynie przeczytanie tej wspaniałej książki. 
Herbich żeby zebrać tak obszerny materiał do swojej książki, musiała przeprowadzić wiele rozmów. W trakcie lektury zastanawiałam się, jak bardzo bolesny dla bohaterek książki musiał być powrót do tamtych wydarzeń, opowieść o tych wydarzeniach. Opowiadanie o rzezi, śmierci najbliższych to traumatyczne doświadczenie niezależnie od tego ile czasu od tych dni minęło. Jestem pełna podziwu, że się na to zdobyły.
Dziewczyny z Wołynia... nie są książką, którą można przeczytać w ciągu 1-2 dni. Ogrom tragedii, bólu, jaki zgromadzony jest na kartach książki sprawia, iż opowieści trzeba sobie dozować. To bolesna i bardzo emocjonalna lektura. Przygotujcie się na szok, niedowierzanie i na to, że w trakcie lektury niejeden raz będą wam się cisnąć łzy do oczu. 
Gorąco polecam - ważny temat, kolejna książka Anny Herbich na liście z napisem bestsellery.





środa, 19 września 2018

Małgośka - Anna Nejman

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Małgośka to historia dwóch kobiet, które bardzo różnią się od siebie, a które los połączył w zadziwiający sposób. 

To także opowieść o kobiecie, którą los rzuca na przysłowiową głęboką wodę i o tym jak dziwne bywają koleje losu. Często my sobie zaplanujemy jedno, a okazuje się, że los przygotował dla nas coś zupełnie innego. Takie koleje losu są udziałem tytułowej bohaterki książki.
Akcja powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Teraźniejszość przeplatana jest retrospekcjami.Wydarzenia z obu okresów są równie ciekawie nakreślone.
Głównym mottem powieści jest to zdanie...Wszystko może się, wydarzyć, jeśli odważysz się zaryzykować.
I w Małgośce dzieje się praktycznie wszystko. Co istotne, z głównymi bohaterkami (a szczególnie z tytułową Małgośką) będzie mogło utożsamić się wiele czytelniczek...może komuś jej odwaga zaimponuje, może kogoś zmusi do działania, do porzucenia marazmu, stanu zawieszenia.. 
Przecież wiele z nas lub naszych bliskich wyemigrowało czy to z powodów materialnych, czy rodzinnych. Miejscem emigracji często jest UE, ale bez mała równie często (tak jak ma to miejsce w książce) USA. Wielu z nas zostało do tego niejako zmuszonych, czy to przeciwnościami losu, czy możliwościami, które są nam oferowane.
Ale Małgośka to nie tylko opowieść o dwóch kobietach i emigracji. To także lektura o życiu, o braniu go za bary, o daniu losowi szansy, o odwadze, przyjaźni i tym co tak naprawdę się liczy, a także czy to co się wydarza w naszym życiu to przypadek czy zapisany gdzieś los.
Książka jest bardzo dobrze napisana, ciekawie, wciąga, a bohaterki trudno nie polubić. 
Małgośka napisana jest lekko, ale nie infantylnie. Na szczęście pisarce udało się uniknąć czegoś co sprawia, iż z wielu powieści zamiast sensownej literatury tworzą się lukrowane, nie dające się czytać opowiastki.  
Przy Małgośce nie tylko miło spędzimy czas, ale także wielokrotnie zadumamy się nad życiem i nad tym co ono ze sobą niesie. Polecam.



wtorek, 18 września 2018

Skrzydła dla motyla - Ntailan Lolkoki

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Książka w stylu Kwiatu pustyni autorstwa Waris Dirie.
Skrzydła dla motyla poruszają i to bardzo. Do tego szokują, wzbudzają złość, chęć niesienia pomocy, a nawet pomszczenia. 

Główną bohaterką jest Masajka Ntailan Lolkoki, która opisuje swoje dzieciństwo w Kenii. Z założenia powinno ono upłynąć w nieomal sielskiej atmosferze. Rodzina dziewczyny należała bowiem do średnio zamożnej, z pozoru normalnej rodziny.
Jednak i w dobrze sytuowanej rodzinie tradycja to rzecz święta, nie ważne są cierpienia młodej dziewczyny liczy się tradycja.  
To co spotkało 12-letnią Ntailan było koszmarem, które skutki ciążą na jej ciele i psychice do dziś, mimo iż jest dorosłą kobietą. 
Mimo, iż historia opisana w książce jest okropna, to jestem zadowolona, iż taka pozycja powstała. O tym barbarzyństwie (a także innych, które dzieją się na całym świecie w imię tradycji) powinno się mówić głośno, jak najwięcej, z najdrobniejszymi szczegółami opisując koszmar, jakiego doświadczają dziewczynki.
Autorka bardzo szczerze opowiada o Kenii, o obyczajach nadal istniejących w tym kraju, o tym, jak się odbyło jej obrzezanie, o skutkach tego barbarzyństwa i o swoim życiu po. 
Opowiada także o operacji o której dowiedziała się od Waris Dirie. Poddała się możliwości  operacji rekonstrukcyjnej dla ofiar okaleczenia żeńskich narządów płciowych (FGM) i ze szczegółami opowiada także o tym co dał jej ten zabieg.
Jako 12-letnia dziewczynka Ntailan Lolkoki została okaleczona i przez długie lata milczała. Jako dorosła kobieta otrzymała szansę, by cofnąć to, co się stało i żyć normalnie.
Gorąco zachęcam do lektury. 

poniedziałek, 17 września 2018

Obywatel Coke. Kapitalizm według Coca Coli - Bartow Elmore

Wydawnictwo Rebis, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Ciekawa, bardzo dobrze napisana książka opowiadająca o jednym z najbardziej znanych, najbardziej rozpoznawalnych produktów na świecie. Coca cola to także kultowa marka, produkt w dawnym bloku komunistycznym uosabiający inny, lepszy świat. Coca cola to dla wielu po prostu wszystko. 

Elmore w swojej książce opowiada nam o coca coli, jako produkcie, ale także o wszystkim co z nią związane. Czytamy więc o samym pomyśle, składzie, koncernie, reklamach, prawdach i mitach, które przez kolejne dekady narosły wokół tego napoju i jego loga. 
W książce znajdziemy także wiele anegdot i ciekawostek.
Jako jedną z ciekawostek podam fakt, iż Coca cola była pionierem w dziedzinie outsourcingu, czyli wszystkie działania zlecała firmom zewnętrznym. Nie produkowała, nie działała sama, tylko zlecała. Teraz jest to rzecz w zasadzie normalna, a przynajmniej bardzo często spotykana. Xxxx lat temu była to nowość. 
Sporo miejsca autor poświęca także obaleniu mitu coca coli, który sukcesywnie narastał na całym świecie przez minione kilka dekad. Elmore rozprawia się z nim bez skrupułów. 
Gro miejsca poświęcone jest także analizie wpływu marki coca cola na ludzi w kolejnych pokoleniach, na gospodarkę, na środowisko, na pojmowanie rzeczywistości. Całość poparta bardzo ciekawymi przykładami i analizami. Przyznam się, ze gro tego co opisuje autor jest oczywiste, ale bez tej książki, bez wspomnienia o tym nie zwróciłbym na wiele aspektów uwagi. 
Sporo miejsca poświęca także arcy sprytnym strategiom, a nawet można śmiało rzec cwaniactwu coca coli. Na czym one polegały? Tego dowiecie się z lektury niniejszej książki.
Bartow Elmore, profesor historii gospodarczej z Uniwersytetu Stanowego w Ohio, napisał dobrą, bardzo ciekawą książkę, którą bez wątpienia warto przeczytać. A czyta się ją doskonale. Polecam.
Obywatel Coke. Kapitalizm według Coca Coli to książka dla każdego, kto jest ciekawy świata i zachodzących w nim przemian.




niedziela, 16 września 2018

Królowa cukru - Natalie Baszile

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5/6
Królowa cukru to książka, która bazuje na starym, znanym większości czytelników schemacie. Ona dostaje spadek, udaje się w nowe środowisko, mierzy się z zupełnie odmiennym życiem, jest także wykluczenie ze społeczności, zawzięta walka o to co się w spadku dostało, przeciwności losu, bardzo skomplikowane relacje rodzinne i międzyludzkie tak w ogóle.
Czy młoda dziewczyna z wielkiego miasta zdoła poprowadzić z sukcesem wielkie gospodarstwo? Czy w ogóle doceni spadek? Czy w zaściankowej społeczności Południa USA da sobie radę, znajdzie bliskich, albo choćby sojuszników?
Powiecie schemat mocno wyeksploatowany.  Niby tak, ale wszystko zależy od tego jak się ten schemat wykorzysta, co do niego doda. 
Autorka uczyniła z Królowej cukru opowieść bardzo ciekawą, momentami wręcz fascynująca, magicznie wciągającą w klimat Południa USA i w tamtejsze życie oraz miejscowe piekiełko. 
Królowa cukru to powieść składająca się jakby z dwóch części, które autorka bardzo umiejętnie wymieszała. Jedna część to otrzymanie spadku i walka o odziedziczoną plantację. Druga część to świetnie ukazane relacje międzyludzkie. Dotyczy to zarówno kontaktów z otoczeniem, jak i relacji rodzinnych głównej bohaterki.Pisarka porusza nawet tak ważne tematy, jak uprzedzenia i podziały rasowe, których Południe USA nie wyzbyło się do dzisiaj mimo, iż mamy XXI wiek. Całość wymieszana z zadawnionymi urazami, krzywdami i stylem życia oraz traktowania ludzi w stanie Luizjana. 
Jednak na wyjątkową uwagę zasługują bardzo ciekawie nakreślone postaci bohaterów, obu płci. Baszile jednak tymi silniejszymi uczyniła w swojej książce kobiety. Jej bohaterki to postaci wyjątkowo silne, twarde, często bezkompromisowe i mimo trudów dążące do celu.
Polecam, czyta się doskonale.

sobota, 15 września 2018

Mama kłamie - Michel Bussi

Wydawnictwo Świat Książki Moja ocena 4-/6
Lubię książki Bussiego, chętnie po nie sięgam, na ogół wiem czego się po nich spodziewać. Niestety, ale nie tym razem. 

Mama kłamie to zdecydowanie najsłabsza książka tego francuskiego pisarza. Osobom, które dopiero rozpoczynają przygodę z prozą Francuza może się spodobać. Ja, która mam za sobą lekturę wszystkich jego książek, oceniam ją właśnie jako najsłabszą. Da sie przeczytać. Nie jest to jakaś grafomania, ale wiem, ze autora stać zdecydowanie na więcej.
Mama kłamie napisana jest w charakterystycznym dla Bussiego stylu, ale niestety tym razem w kilku momentach autor zbyt przekombinował.
Każda historia, która opisuje Bussi jest dziwna, na końcu okazuje się wyjątkowo niesamowitą i zadziwiająca. Ta z omawianej książki jest w wielu momentach kuriozalna, a nie tylko dziwna i jak napisałam wcześniej...mocno przekombinowana.  
Sama intryga nadal jest doskonała, tylko Bussi mógł coś takiego wymyślić, ale kombinując poszedł w złą stronę i nie wyszło to wg. mnie książce na dobre...niepotrzebnie wkładał do treści tyle bajkowych historii. Przedobrzył i tyle. Zbyt dużo wrzucił do jednej książki. Ale mimo to uważam, iż warto sięgnąć po tę pozycję.
Nie zrozumcie mnie źle Mama kłamie to nadal niezła książka, ale do nijak się ma do wcześniejszych dzieł tego autora, które są po prostu mistrzowskie.  
Jedno jest pewne, książce już od samego początku należy poświęcić 100% uwagi. Pisarstwo Bussiego ma to do siebie, że angażuje bez reszty i wymaga od czytelnika uruchomienia 100% szarych komórek, inaczej można się zagubić. Mnogość wątków, postaci, ich rozedrganie, bez małą rozdwojenie, ogromna ilość wątków ocierających się o pogranicze fantastyki z bajką, mitem, bardzo zaburzona chronologia, to wszystko sprawia, iż najnowszy Bussi wymaga uwagi, skupienia i nie ukrywam..sporo samozaparcia. 
Mimo mojego zastrzeżenia zachęcam do lektury, choć jeżeli ktoś dopiero zaczyna swoją znajomość z prozą tego psiarza, proponuje na początek inne tytuły.


czwartek, 13 września 2018

Wzloty i upadki młodej Jane Young - Gabrielle Zevin

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 4/6
Jeżeli mam być szczera, to nie wiem, czy książka podobała mi się, czy nie.

Fabuła banalna do bólu. Ona, młoda 25-letnia stażystka ma romans z dużo starszym żonatym kongresmenem. Romans jest wyjątkowo toksyczny. Banalne do bólu. 
Sprawę widzimy z różnych stron. Z jednej strony mamy zranioną, oszukaną, ale czy na pewno niewinnie skrzywdzoną?! kobietę, z drugiej strony zdrajcę, żonę, która stoi obok i głosi frazesy, iż trzeba zapomnieć o trudnych dniach i iść dalej, razem bla bla bla. 
Z kolejnej strony jest ogromna ingerencja, wręcz hejt mediów, ale i blog stażystki o wdzięcznej i wszystko mówiącej nazwie „Blog stażystki i kongresmena”.
Z jednej strony to opowieść o zdradzie i oszustwie rozpatrywanym z różnych stron i różnych punktów widzenia, a z drugiej strony to opowieść o wieloetapowym i obserwowanym z  różnych stron niszczeniu ludzkiego życia...ale szczegółów wam już nie zdradzę żeby nie psuć elementu zaskoczenia.
Nie jest to wybitna powieść, ale czyta się ją dobrze, lekko z zaciekawieniem i z pewnością warto po nią sięgnąć. Sporo w niej niespodziewanych zwrotów akcji, sporo ciekawie nakreślonych bohaterów, sporo też odniesień do świata, który nas współcześnie otacza. 
W treści znajdziecie też kilka kwestii, które zmuszą was do chwili refleksji.
Choć jak wspomniałam nie jest to zła książka i czyta się ją szybko, to jednak pozycja z typu tych, o których w kilka dni po lekturze zapomnicie. To co najbardziej mi w niej przeszkadzało to sztampowość, nieomal kalka wielu wydarzeń, które miały miejsce i które zapewne wydarzą się za xxx czasu. Czytając w wielu miejscach łatwo się domyślić co będzie dalej. 
I to najbardziej mi przeszkadzało. Aha i jeszcze główna bohaterka, Aviva...po prostu nie przypadła mi do gustu.




środa, 12 września 2018

Samotność zabieganych kobiet - Julie Printzac

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 3,5/6
Trochę mnie ta książka rozczarowała. Niby nie jest zła, ale ja po prostu liczyłam na coś innego, na porcję porządnej, zmuszającej do myślenia powieści obyczajowej o kobietach, o trudach życia, o zmianach...no sami wiecie. 

Dostałam książkę o kobietach, dla kobiet, ale jakąś taką bez wyrazu, bez ikry, bez energii bym nawet powiedziała. Czegoś jej po prostu brak. Mam wrażenie, jakby z autorki, ale i z głównej bohaterki wyparowała cała energia, chęć do bycia, odgrywania swoich ról.
W kilku miejscach książka jest też przegadana. Gdyby ją może odchudzić odrobinę, być może sama bohaterka też okazałaby się bardziej energiczna. Przegadanie i brak energii skutkują także tym, iż w wielu miejscach Samotność zabieganych kobiet sprawiała wrażenie bardzo smutnej, statycznej, a nawet rozwlekłej książki.
Główna bohaterka mieszka wraz z dzieckiem w Paryżu, rozwodzi się. Po tym traumatycznym doświadczeniu zauważa, iż Paryż, jej Paryż jest zupełnie innym miejscem niż wcześniej. Jedyne miejsce, w którym kobieta dobrze się czuje to Nanteuil, miasteczko dzieciństwa. Postanawia się tam przenieść. 
Czy rzeczywiście Nanteuil okaże się idealnym, tym miejscem na ziemi, lekiem na całe zło, idealnym miejscem do wychowywania dziecka?
Wspomniałam o minusach książki, o braku energii, przegadaniu. 
Teraz chciałabym napisać kilka słów o plusach. Do zalet książki niewątpliwie należą ciekawie ukazane - francuska prowincja, ale i sam Paryż. Poza tym solidarność kobiet, głównej bohaterki i jej przyjaciółek, a także innych kobiecych postaci, które Printzac ukazała na kartach książki. Gdy zachodzi taka potrzeba (a w tej książce zachodzi wyjątkowo często) kobiety wspierają się nie patrząc na problemy, trudności, wspierają się zawsze i wszędzie. 
To taki balsamik na duszę (jak ja to nazywam) w naszym pędzącym, nastawionym na mieć, a nie być świecie. 
Mimo drobnych wad warto przeczytać tę książkę. Jednak pamiętajcie, na nic się nie nastawiajcie, wtedy być może lepiej książkę odbierzecie niż ja.


wtorek, 11 września 2018

Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski: zapomniani bohaterowie II wojny światowej - Lynne Olson, Stanley Cloud

Wydawnictwo Marginesy, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Wychowałem się na kultowym dla mnie Dywizjonie 303 Arkadego Fiedlera, przeczytałem wiele innych książek o tej tematyce, w związku z tym część faktów, które zamieszczone są w omawianej książce znalem, wiedziałem o nim. Nie przeszkadzało mi to jednak z zadowoleniem czytać książki. To naprawdę świetna lektura. 

To książka doskonale napisana, pełna ciekawych faktów, wspaniałych, niezwykłych postaci. Co najważniejsze zarówno postaci, jak i wydarzenia, jakie znajdziemy na kartach książki, są autentyczne. 
Autorzy w ciekawy sposób opowiadają historię polskich pilotów, ludzi dzięki których odwadze i męstwu udało się uratować Anglię w 1940 roku.
Osoby nie lubiące historii, ew. II wojny światowej mogą się skrzywić. Bez obaw, dajcie książce szansę. Co prawda zawiera ona sporą dawkę historii, ale zaserwowana jest ona w arcyciekawy, niezwykły sposób. Jestem przekonany, iż o bohaterach Dywizjonu 303 dowiecie się z tej lektury więcej niż z lekcji historii. 
Na osobną uwagę zasługują wspaniałe portrety pięciu wojennych bohaterów, naszych polskich pilotów, których męstwo, profesjonalizm, poświęcenie sprawiły, że Anglia ocalała, a my możemy, ba powinniśmy być z nich dumni. Warto tych ludzi poznać i nigdy o nich nie zapominać.
Obecny rząd zamiast karania, drogich plakatów, patetycznych mów lepiej by zrobił wręczając anglojęzyczne egzemplarze książki tym co dobrze, a przede wszystkim co źle mówią o Polsce i Polakach w czasie II wojny światowej. Treść Sprawy honoru powie wszystko.
Książka prezentuje kawał porządnie opracowanej historii, ukazuje sylwetki niezwykłych ludzi. Trzeba ją przeczytać. To jedna z tych książek, których treść sprawia, iż nie tylko do niej wrócimy, ale jesteśmy z niej i jej bohaterów dumni.
Z założenia miała być to pozycja przygodowa z elementami historii, przeznaczona dla czytelnika spoza Polski. Mimochodem książka stała się czymś wyjątkowym, wspaniały. Gorąco zachęcam do lektury.

poniedziałek, 10 września 2018

Książka wędruje do....




...Kamilli...gratuluję.
Poproszę o adres do wysyłki na email anetapzn@gazeta.pl

Biblia diabła - Leszek Herman

Wydawnictwo Muza, Moja ocena 5,5/6
Biblia diabła to 3. tom świetnej serii Sedinum, której autorem jest Leszek Herman. Cykl zachwycił mnie już od 1. tomu i ten zachwyt nadal trwa.

Biblia diabła to bardzo dobra książka.Tym większe jest moje pozytywne zaskoczenie, iż nie ukrywam, spodziewałam się ostro naciąganej historyjki i zastanawiałam się, jak daleko autor popłynie na sporej skądinąd ilości stron. 
Tom 1. i 2. serii były mistrzowskie, ale co można wymyślić, jak utrzymać poziom w tomie 3.? Sami przyznacie, iż dla większości pisarzy to sztuka wręcz nie do osiągnięcia. Stąd moja obawa o poziom i ew. naciąganie 3. tomu. Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły. I w tej książce od lektury trudno się oderwać (nie ma w tym stwierdzeniu ani grama przesady) to dodatkowo niecierpliwie odwraca się kolejne kartki i zanim się czytelnik obejrzy..już jest koniec....niestety.
Właściwie nie wiem co napisać o treści, fabule. W książce tyle się dzieje (i to już od 1. rozdziału), że trudno to nawet w skrócie opisać. Nadmienię tylko, iż ponownie chodzi o wielką historyczną tajemnicę, czarownice (tak, takie autentyczne) i czarny marsz (tak, ten współczesny sprzed kilku miesięcy). Dodatkowo mamy ogromna porcję historycznych zagadek i morderstwa z poćwiartowanymi zwłokami zatopionymi w kanale Odry, ot tak w pakiecie :). 

Akcja, jak to u Hermana, prowadzona jest błyskawicznie, arcyciekawe wątki przeplatają się ze sobą, wstawki historyczne wplecione w fabułę są świetne, a całość lepsza niż u Dana Browna.  
Pędu opowieści dodają krótkie rozdziały oraz sceny tak opisane, iż zdają się rozgrywać przed oczyma czytelnika. 
Gorąco zachęcam do lektury całego cyklu. Świetne, dopracowane, trzymające w napięciu książki. Liczę, iż na tom 4. nie trzeba będzie długo czekać. 
 

piątek, 7 września 2018

Oddam książkę w dobre ręce...

Jeżeli macie ochotę przeczytać Miasteczko Surrender musicie:
  1. polubić na FB stronę mojego bloga
  2. dodac się do obserwatorów i google folowers na blogu
  3. dodać przynajmniej 1 komentarz pod którymś z moich tegorocznych postów na blogu
  4. wpisać tutaj, pod tym postem w komentarzach, że chcecie książkę przygarnąć
  5. mieć trochę szczęścia w losowaniu....mam tylko 1 egz. książki i rozlosuję go wśród tych, którzy spełnią w/w warunki w najbliższy poniedziałek 10.09.2018r....wyniki ogłoszę na blogu dzień pózniej. Wysyłka książki listem poleconym, ew. paczką pocztową na terenie Polski w ciągu 7 dni od ogłoszenia kto wygrał...powodzenia.


czwartek, 6 września 2018

Stroicielka dusz - Aldona Bognar

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5/6
To moje kolejne spotkanie z prozą autorstwa Aldony Bognar. W 2016 roku czytałam inną książkę tej autorki, Pięć kilometrów do świtu. Bardzo dobrze ją wspominam. Recenzja tutaj (klik). 

Także i tym razem autorce udało się stworzyć dobrą, z przesłaniem, mądrą powieść, z której bohaterkami może się utożsamiać większość czytelniczek. 
Bohaterki to cztery bardzo różne kobiety. Różnią się wszystkim, stylem życia, wiekiem, bagażem doświadczeń, miejscem zamieszkania, sposobem na życie.  Łączy je jedno, mają zdecydowanie pod górę. Jedna jest wdową z dwoma cierpiącymi po stracie ojca córkami, druga zbyt wcześnie dojrzałą starszą siostrą, trzecia ma ogólnie problemy, a czwarta...nawet nie będę wam wspominać, sami się przekonacie.
Jak wspomniałam, każda z nich ma pod górę, każdą los boleśnie doświadczył, lub właśnie doświadcza. Każda z nich boryka się z trudami, prawdą. Czy będą miały siłę na coś jeszcze?
Te cztery kobiety zdaje się dzielić wszystko. Jak się okaże połączy je pewne ogłoszenie na lokalnym forum....o....dostrajaniu dusz. Tak, dobrze czytacie. 
Pomyślicie, bzdura, infantylna opowiastka, jakich wiele. Zdecydowanie nie. Autorce udało się napisać mądrą, wartościową powieść, z której wieloma elementami może się utożsamiać większość czytelniczek. Jednocześnie udało się uniknąć nakreślenia słodkiej, lukrowanej, infantylnej opowiastki, jakich na rynku wydawniczym niestety zbyt wiele.
Julita, Łucja, Dagmara i Eliza to postaci, które muszą, ale i chcą zmierzyć się z życiem, poznać prawdę, rozgryźć własne problemy i wszystko zrobić tak, żeby żyło się inaczej, lepiej. Z pewnością będzie to niełatwe, a momentami bardzo bolesne. Czy to im się w ogóle uda?
Gorąco zachęcam was do lektury. Stroicielka dusz to mądra, ciepła, z przesłaniem, zmuszająca do myślenia powieść. Pod płaszczykiem słodkiej, lekkiej okładki, lekkiego, może nawet odrobinę infantylnego tytułu, kryje się dużo więcej. Tym co skrywają kartki książki jest przede wszystkim mądrość, taka życiowa, ale też o nas samych, o nas kobietach, naszym życiu, marzeniach, mierzeniu się z troskami, o lękach i nadziejach, które drzemią w każdej z nas, niezależnie od tego, jak bardzo byśmy je wypierały. Polecam.

środa, 5 września 2018

Miasteczko Surrender - Caleb Carr

Wydawnictwo Rebis
Recenzja mojego męża.
Książka autora kultowego Alienisty. Niestety, ale Miasteczko... jest zdecydowanie słabsze od Alienisty.
Początek niezły, a dalej wg. zasady im głębiej w las tym gorzej.
Zagadka kryminalna z każdą kolejną stroną mniej zagmatwana (a chyba powinno być odwrotnie). Mniej więcej pod koniec pierwszej połowy wiedziałem kto, jak i dlaczego. Nie ma nic gorszego w kryminale. Pozostała część książki to nudy i to koszmarne. 

Poza tym absolutny brak klimatu. Alienista rozgrywał się w XIX wieku, Carr świetnie oddał w nim ówczesne realia, klimat dusznych, brudnych uliczek, brukowane trotuary, stroje, mentalność ludzi. 
W Miasteczku Surrender akcja rozgrywa się w prowincjonalnym miasteczku i na początku zdaje się, iż klimat będzie równie doskonale oddany, jak w Alieniście. Ale to tylko początkowe pozory. W kreślonej małomiasteczkowej atmosferze brak tego czegoś co sprawiłoby, iż w trakcie lektury czytelnik wręcz zanurza się w tamtejszych realiach, czuje oblepiającą duchotę małej społeczności. 
Poza tym dialogi, jakieś takie nadęte, nie pasujące zupełnie do fabuły. Do tego spora ilość przekleństw. Nie mam nic do wulgaryzmów w książkach o ile są one uzasadnione fabułą. Tu tego związku brak.
Niestety, ale nie dałem rady doczytać do końca. Zmęczyłem (tak, to dobre określenie) mniej więcej 3/4 książki i uznałem, iż wystarczy. Nic nie wróżyło, że w pozostałej części cokolwiek ulegnie zmianie. Ponieważ oceniam tylko w całości przeczytane książki, tym razem ocenę sobie daruję.


wtorek, 4 września 2018

Noc ósma - Sebastian Fitzek

Wydawnictwo Amber, Moja ocena 5/6
Klasyczny, dobry, trzymający w napięciu Fitzek. Tym razem autor mocno wciąga nas w głąb XXI wieku i świata najnowszych technologii.
Tym co dodatkowo prezentuje pisarz jest mroczna strona ludzkiego umysłu i duszy. 
Wyobraźcie sobie, że bezkarnie możecie wytypować jedną osobę, która tej nocy umrze. Możecie także zabić ją bezkarnie. Przez całą noc człowiek ten będzie wyjęty spod prawa. Możecie z nim zrobić co wam przyjdzie do głowy. Kusi was nie tylko możliwość sprawstwa, ale także możliwość otrzymania nagrody w wysokości niebagatelnej.... 10 milionów euro. Kto (ale tak szczerze) potrafiłby się oprzeć takiej pokusie.... Podejrzewam, że nikt, choć większość będzie teraz się zaklinać, że oni nigdy etc.
Jest to masowy eksperyment psychologiczny, który (jak to bywa, gdy kusi się los) wymknął się spod kontroli. Co teraz...? A co jeżeli to ty będziesz wylosowanym nie losującym, zaszczutą ofiarą, a nie katem, który zgarnie fortunę? Jak się poczujesz?
Do czego zdolny jest kat? Do czego zdolna jest ofiara? Do czego w ogóle zdolne są ludzki umysł i psychika? 
Fitzek to wszystko sumuje w jednej książce, dodaje do tego nieprawdopodobne wprost tempo akcji, zwroty fabuły, wszystko doprawia porządną porcją thrillera i konstruuje doskonałą, trzymającą w napięciu książkę, którą czyta się błyskawicznie bez odkładania na półkę, która szokuje i zmusza do przemyślenia pewnych spraw...bo książka ma drugie dno i swoja wymowę. Gorąco polecam. 


 

poniedziałek, 3 września 2018

Dziewczyna z Wenecji - Martin Cruz Smith

Wydawnictwo Albatros, Moja ocena 5,5/6
Po książki, których autorem jest Martin Cruz Smith sięgam w ciemno. Autor kilka lat temu uwiódł mnie słynnym, bez mała kultowym Parkiem Gorkiego i od tego czasu zachwycam się każdą jego nową książką.
Nie inaczej jest z najnowszym dziełem pisarza o tytule Dziewczyna z Wenecji.
Ta książka to takie 2 w 1 dla mnie. ...uwielbiany autor i ukochane miasto. Musze bowiem przyznać wam się, kocham miasto na wodzie bardzo, uwielbiam tam dosłownie wszystko i przynajmniej raz w roku (a nieraz udaje się i 2x) staram się zrobić sobie wenecki weekend jadąc do Wenecji samotnie i włócząc się po uliczkach, fotografując wspaniałe widoki. Ale wracajmy do książki....
Akcja rozgrywa się w 1945 roku, tuż u schyłku II wojny światowej w Wenecji. Miejscowy rybak w trakcie połowu znajduje w wodzie na pozór martwe ciało kobiety. Jak się szybko okazuje znalezisko jest jak najbardziej żywe. Jest nim młodziutka Żydówka Giulia.

Więcej o fabule nie napiszę. Nadmienię tylko, iż wątek znalezienia Giulii to tylko jeden z bardzo ciekawych elementów, z których składa się ta książka.  
Dziewczyna z Wenecji jest na pozór bardzo statyczna, dzieje się w niej i jednocześnie nie dzieje mnóstwo rzeczy. Rodzinne waśnie, zdrady, ukrywanie się Giulii, kiełkujące uczucie, niezabliźnione rany, to wszystko zmiksowane z ówczesną, bardzo trudną polityką i sytuacją wojenną oraz mistrzowskimi opisami miasta i okolic. 
Wszystko pokazane jest bardzo ciekawie, ale jednocześnie subtelnie, bez akcji na zasadzie zabiligoiuciekł mimo, iż niektóre wydarzenia są bardzo dramatyczne. 
Smith bardzo duży nacisk kladzie na pokazanie relacji między ludźmi, kwestii, które jeden gest, jedno słowo mogą naprawić lub pogrzebać. Wszystkie ukazane w książce relacje między bohaterami są bardzo trudne. Do tego dochodzą zawiłości polityki i miejscowe, weneckie obyczaje, które są na równi dziwne i dla nas ludzi z innego kraju, z lądu kuriozalne.
Właśnie, ukazanie Wenecji, miejscowej ludności, jej dnia codziennego, obyczajów, trudnych charakterów miejscowych, to wszystko zdecydowanie ubarwia opowieść i dla osoby, która jak ja uwielbia Wenecję, czyni książkę jeszcze ciekawszą. 
Trudno napisać czym, jest Dziewczyna z Wenecji. Łatwiej określić czym nie jest. Z pewnością nie jest tanim romansidłem (choć uczucie w niej kiełkuje), ani pełnym zwrotów akcji sensacyjnym czytadłem. To dobra, świetnie napisana, pełna emocji, polityki, historii, ludzkich charakterów i trudów powiązanych z przeciwstawianiem się losowi opowieść. 
Czyta się doskonale, choć nie ukrywam, trzeba się skupić i poświęcić lekturze cała uwagę. Polecam, Smith po raz kolejny udowodnił, że pisze świetne książki. Wierzę, że Dziewczyna z Wenecji to będzie bestseller .



niedziela, 2 września 2018

Zapowiedź...



17 października nakładem Wydawnictwa Marginesy ukaże się książka Służące do wszystkiego.
Przejmujące losy „białych niewolnic”, kobiet z najniższego szczebla hierarchii służby domowej. Tych, których w przedwojennej Polsce było najwięcej. Zatrudniane przez mieszczaństwo wiejskie dziewczęta zaczynały służbę mając często 15 lat. Nie miały prawa do urlopu i wypoczynku, pracowały od świtu do nocy za grosze.
Joanna Kuciel-Frydryszak zagląda do ich maleńkich pokoików w eleganckich kamienicach, przypatruje się, co robią, gdy mają wychodne, obserwuje je przy kuchennej pracy, współczuje, gdy muszą oddać swoje często nieślubne dzieci. Ale praca służącej to mimo wszystko awans i dotknięcie lepszego świata. Dla niektórych służba stanie się przygodą życia. Inne w rodzinie chlebodawców znajdą przyjaciół i opiekunów.
W galerii służących pojawiają się zarówno te, które zapisały się w historii: Anna Kaźmierczak, prababcia kanclerz Angeli Merkel, Teosia Pytkówna, żona Stanisława Wyspiańskiego, Aniela „Ciemna”, która wymyśliła końcówkę Ferdydurke, komunistka Etla Bomsztyk, jak i te bezimienne. Zobaczymy je także podczas drugiej wojny światowej, gdy heroicznie będą pomagać swoim chlebodawcom.
Służące do wszystkiego to także opowieść o stosunkach klasowych oraz o potrzebie dominacji lepiej urodzonych nad biedakami. To momentami zabawna, a czasem gorzka lektura. Na pewno zaś ważna.

sobota, 1 września 2018

Zapowiedź...

19 września nakładem Wydawnictwa Marginesy ukaże się książka 
Przemilczane Joanny Ostrowskiej. 
Jest to pierwsza w w Polsce tak obszerna publikacja poświęcona w całości przemocy seksualnej w okresie wojny. Kwestia nazistowskich domów publicznych nadal pozostaje w sferze tabu. Przemilczane jest samo istnienie systemu kontrolowanego nierządu, ale też i jego ofiary. Przemilczany jest i okres powojenny, gdy zmuszane do prostytucji kobiety oskarżano o kolaborację. Dotychczas nie było "odpowiedniego" momentu. Nadal ofiary przemocy seksualnej to "nieistotne wyjątki". Joanna Ostrowska wypełnia tę lukę.