niedziela, 30 listopada 2014

Inwazja

Wydawnictwo Albatros, Moja ocena 5,5/6
C. J. Sansom jest autorem serii pięciu powieści historyczno-detektywistycznych. Ich akcja rozgrywa się w XVI-wiecznej Anglii w okresie tak panowania tak popularnej u nas dynastii Tudorów, a konkretnie króla Henryka VIII. Oprócz miejsca i czasu rozgrywania się akcji wszystkich książek, łączy je dodatkowo osoba Matthew Shardlaka, 40-letniego londyńskiego adwokata, obrońcy uciśnionych, biednych, gnębionych przez bogaczy.Matthew ma za sobą prowadzenie wielu sądowych spraw i równie wielu śledztw, w które za każdym razem zostawał wplątany mimochodem, siłą rozpędu, jak moglibyśmy to nazwać. Nigdy nie domówił rozwiązania danej sprawy, czy poprowadzenia beznadziejnego przypadku. Zawsze spieszył z pomocą biednym, uciśnionym. Nie inaczej jest i w tym tomie jego przygód. 
Mamy rok 1545. Anglia jest w samym środku krwiożerczej, wyniszczającej kraj, pustoszącej skarbiec wojny z Francją. Armia potrzebuje coraz więcej wszystkiego - pieniędzy, broni, żołnierzy, żywności, dosłownie wszystkiego. Zdaniem Matthew wojna zdaje się nie mieć ani sensu, ani końca. Pewnego dnia Matthew zostaje wezwany do królewskiego pałacu przez ostatnia żonę króla, Katarzynę Parr. Sprawa, którą powierza mu do poprowadzenia i rozwiązania królowa, jest banalnie prosta. Matthew zdaje sobie jednak sprawę, iż pozory często mylą, a proste na pierwszy rzut oka sprawy lubią niespodziewanie się komplikować. Królowej jednak się nie odmawia.
W ten sposób prawnik zostaje rzucony w sam środek terenu, gdzie wróg czyha dosłownie za płotem, a lada dzień rozpocznie się potężna bitwa, która zadecyduje o dalszym losie wojny.
I faktycznie, prosta z pozoru sprawa ograbionego i gnębionego sieroty, komplikuje się tak jak to tylko jest możliwe. Matthew na swojej drodze spotyka każdego kogo nie chciałby spotkać- oszusta, zabójcę, przekupnych urzędników, lichwiarzy, żebraków, oszukańczych prawników, pazernych klechów, nawiedzonych samozwańczych proroków, dosłownie wszystkie, najobrzydliwsze i chyba najbardziej charakterystyczne dla tamtych czasów jednostki. 
Inwazja jest doskonale, arcywybornie napisana. Cechą charakterystyczną tej oraz innych przygód Matthew Shardlaka jest niezwykle dokładne oddanie realiów historycznych. W trakcie lektury za każdym razem mam wrażenie przeniesienia się w czasie do Anglii połowy XVI wieku, kraju, który Henryk VIII doprowadził na skraj zagłady, kraju brudnych, głodnych i na ogół nic nierozumiejących ludzi, kraju, w którym żyło się źle, a władcę nie obchodził nikt poza nim samym. Poza tym Sansom nie szczędzi nam intryg i to niezwykle inteligentnych, niespodziewanych zwrotów akcji, dramatycznych wydarzeń, jak chociażby wielu zabójstw, dialogów, które przyprawiają częstokroć o salwy śmiechu. To wszystko w połączeniu ze wspaniałymi opisami tła historycznego oraz zręcznym piórem autora, sprawiły, że od lektury trudno było mi się oderwać. Ale to nic dziwnego. To 5. przeczytana przeze mnie książka tego autora i zdążyłam się już przyzwyczaić do faktu, iż C. J. Sansom jest świetnym psiarzem.
Gorąco was zachęcam do lektury Inwazji i pozostałych tomów przygód XVI-wiecznego prawnika-detektywa Matthew Shardlaka. 
Opis wcześniejszych tomów znajdziecie tutaj (klik) na stronie wydawnictwa.


Polscy terroryści

Wydawnictwo Znak, ocena 5/6
Recenzja mojego męża.

Książkę czyta się szybko i z niezwykłym zainteresowaniem, a dodatkowo często z uśmiechem na ustach i z otworzonymi ze zdziwienia oczyma.
Wojciech Lada snuje niezwykle ciekawą opowieść o tym, jak powstawał polski terroryzm, który działali w Polsce pod rosyjskim zaborem, a jego celem była walka z caratem. Jak nieszkoleni przez nikogo ludzie, sami z siebie działali, organizowali zamachy na życie rosyjskich przywódców, napadali na banki, pociągi i urzędy. Książka napisana rzetelnie, choć lekkim językiem, aż skrzy się od faktów, anegdot, ciekawostek. Ponieważ jak wspomniałem, tytułowych terrorystów nikt nie szkolił, dochodzili do wszystkiego metodą prób i błędów, czasami kuriozalnych pomysłów, a potrzeba była matką ich wynalazków. Na porządku dziennym było przemycanie materiałów wybuchowych w bieliźnie, np. w majtkach, gorsetach, tworzenie terrorystycznych narzędzi np. w toalecie czy na tyłach zakładu usługowego, albo konstruowanie bomb w zwyczajnych mieszkaniach, napadanie na banki, pociągi, a nawet sklepy monopolowe i wiele innych. Apropos napadów na sklepy z alkoholami, to kuriozalna ciekawostka - obrabowanym właścicielom pozostawiano..pokwitowania zarekwirowania gotówki:). Normą były także działania  terrorystek w spódnicach, które posuwały się do wielu kuriozalnych, ale i niebezpiecznych akcji, kursowały one nawet na trasach zagranicznych nie bacząc na niebezpieczeństwo. 
Mimo zniewolenia przez zaborcę, a może właśnie za jego sprawą, polski terroryzm rozwijał się doskonale, szczytową formę osiągając na początku XX wieku. Wtedy niezadowolenie z ustroju,z  niewoli osiągnęły maksymalny pułap, czego wyrazem może być np. całkiem pokaźna ilość 1245 zamachów, jakie przedsięwzięto w 1906 roku. Proszę to podzielić przez ilość dni w roku. Wychodzi kilka aktów terrorystycznych każdego dnia. Dowodzi to, jak pracowitą, zdeterminowaną i doskonale zorganizowaną grupą byli ówcześni polscy terroryści, w których szeregach działali tacy znani ludzie jak, Józef Piłsudski, czy Ignacy Mościcki. Biorąc pod uwagę działalnosac współczesnych terrorystów, warto się zastanowić, co by się stało z w/w panami, gdyby "nie poszli" w polityklę? Czy staliby się pierwowzorami dzisiejszych terrorystów-zamachowców-samobójców, takich, którzy detonują na sobie ładunki wybuchowe? A może wymyśliliby coś zupełnie innego?
Trzeba autorowi przyznać, iż włożył sporo pracy, żeby wyszukać pokaźną ilość historycznych materiałów, a z nich samych wyłuskać co smakowitsze kąski. 
Efekty i metody działania polskich grup terrorystycznych częstokroć były dyskusyjne, a niejednokrotnie nie zwykle groźne. Niby cel był ważny, chwalebny. Ale nie należy ukrywać, iż wiele z opisanych w książce czynów, to były zwyczajne akty bandytyzmu, a często także zbrodnie. 
Gorąco zachęcam do lektury. Niezwykle ciekawa, porywająco napisana książka.

sobota, 29 listopada 2014

Złota skóra

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 4,5/6
To było moje trzecie spotkanie z prozą Carli Montero i muszę szczerze przyznać, iż najbardziej udane. Poprzednie dwie książki (Wiedeńska krew, Szmaragdowa tablica) krytykowałam. Miały w sobie coś, co wbrew zachwytom większości moli książkowych sprawiało, że ja zachwycać się nimi nie potrafiłam. I nie ukrywam, po Złota skórę sięgnęłam z pewną dozą nieufności, obaw. Zupełnie niepotrzebnie. To dobry, dopracowany kryminał, którego osią są brutalne zabójstwa modelek znanego malarza. 
Akcja rozgrywa się w Wiedniu w 1904 roku. Miasto jest wspaniałe, tętni życiem, nadal panuje cesarz Franciszek Józef, w kulturze sztuce aż wrze. W malarstwie dominuje nowy prąd zwany secesją. Jej najbardziej charakterystyczną postacią jest malarz Gustav Klimt - autor wspaniałych obrazów. Chociaż pisarka nie wymienia wprost nazwiska malarza, któremu pozują mordowane kobiety, wszystko wskazuje właśnie na Klimta. Gdy kolejna z kobiet pada ofiarą zwyrodniałego zabójcy, rozpoczyna się śledztwo, które nawet dla doświadczonego detektywa, jakim jest Karl Sehlackman jest niezwykle trudne. A zabójca nie spoczywa na laurach. Trup się ściele gęsto, a śledztwo komplikuje z każdą chwilą.
Tło wydarzeń, okres w jakim  akcja się rozgrywa, sposób prowadzenia śledztwa do złudzenia przypominają mi serie powieści obyczajowo-krymianlnych Franka Tallisa autora świetnego, dopracowanego w każdym calu cyklu Zapiski Liebermanna.
Warstwa kryminalna w nowej powieści Montero jest całkiem niezła, momentami bardzo dobra. Paradoksalnie brak tajemnic, które były bazą dwóch wcześniejszych książek, wyszedł moim zdaniem prozie hiszpańskiej autorki na dobre. Zamiast tajemnic mamy w Złotej skórze całkiem porządny kryminał i dobrze prowadzone śledztwo, bez żadnych udziwnień. 
Ciekawie ukazani są bohaterowie, którzy bardzo różni, ze zdecydowanie odmiennymi charakterami sprawiają, iż śledztwo za ich sprawą dostaje trochę pieprzyku i wigoru. 
Ale...bo jednak jest jedno ale. Mam do autorki jeden zarzut. A mianowicie w książce jest za mało Wiednia, za mało atmosfery tamtego okresu, za mało opisów budowli, życia, atmosfery tamtych wspaniałych lat.
Mimo jednak tego drobnego braku książkę czytałam z przyjemnością i bardzo szybko. Zachęcam was do lektury Złotej skóry. Naprawdę niezła książka, czyta się ją szybko, lekko.Śmiało mogę polecić ją jako lekturę na jesienne i zimowe dni.

piątek, 28 listopada 2014

Wojny Wikingów i Słowian. Pod pogańskim sztandarem. Dzieje tysiąca wojen Słowian połabskich od VII do XII wieku

Instytut Wydawniczy Erica, Ocena 6/6
Pod pogańskim sztandarem, to 2. tom świetnej, dopracowanej w każdym calu serii Wojny Wikingów i Słowian, której tom 1. omawiał mój mąż o tutaj (klik). 
Przyznam się szczerze, że książka ta przybyła do nas specjalnie dla mojego męża. Chociaż pasjonuje mnie historia jako taka, to jednak nie cała. Wydarzenia militarne, bitwy, wyprawy wojenne, to jednak krąg zainteresowań mojego małżonka. W związku z tym byłam przekonana, iż po Pod pogańskim sztandarem nie sięgnę. Gdy mąż skończył lekturę mówi - przeczytaj, spodoba ci się. Zabrałam się za książkę, jak przysłowiowa żaba za jeża. I wielkie zaskoczenie. Pozytywne oczywiście. Ale po kolei.
Podobnie, jak w poprzedniej części autor snuje opowieść o wiekach średnich, o pasjonujących wątkach historii okresu, gdy na naszych ziemiach panowali Mieszko I i jego następcy. Jednak tym razem serwuje nam coś zupełnie innego. Ale absolutnie nie oznacza to, że gorszego. Powiedziałabym nawet, że wręcz przeciwnie.
Snując swoją opowieść postępuje bowiem jak rasowy archeolog, a nie tylko historyk. Jest to opowieść oparta nie na suchych faktach historycznych, a na interpretacji archeologicznych artefaktów i źródeł pisanych. Na podstawie wysnutych z nich wniosków Szrejter niezwykle ciekawie i konkretnie przybliża nam historię Słowian połabskich, ich genezę, rozwój, ramy chronologiczne dot. konkretnych plemion, kulturę materialną, sylwetki plemiennych władców, kontakty z innymi ludami, trudno dostępne grody, najważniejsze dla tych plemion miejsca, podboje (a było walk i podbojów bez liku). Tym samym odgrywa rolę badacza, detektywa, ale i cierpliwego nauczyciela, który pozwala czytelnikowi pomyśleć i dojść samodzielnie do niektórych wniosków. Także jestem archeologiem z wykształcenia (chociaż w zawodzie nie pracowałam) i pamiętam jaką przyjemność i satysfakcję sprawia tego typu postępowanie i praca. Autor językiem lekkim, zrozumiałym nawet dla historycznego laika prezentuje nam dzieje plemion, o których przypominamy sobie tylko w chwili omawiania ich na lekcjach historii. Bo któż z nas na co dzień pamięta o plemionach wieleckich, serbskich, łużyckich i wielu, wielu innych. Gdzieś tam coś w pamięci kołacze, ale zdawkowo i nie u wszystkich. Szrejter ową pamięć wskrzesza i zdecydowanie rozszerza naszą wiedzę wypełniając jej wielkie luki.
Książka mimo naukowej treści, napisana jest językiem niezwykle przystępnym. Jednak nie ukrywam, iż odmienność tomu 2. od 1. może odrobinę zniechęcać potencjalnych czytelników. Zupełnie niepotrzebnie. Mimo naukowego podejścia do tematu, jest to pozycja porywająca, wciągająca i serwująca wiele informacji oraz ciekawostek. Sprawia to, iż 360 stron czyta się w mgnieniu oka. Ja ją wręcz połknęłam mimo, że treść przedstawiona jest w kontekście podbojów, walk, bitew, które jak wspomniałam na początku, nie są moją wielką pasją. Fakt, iż od lektury nie mogłam się oderwać świadczy najlepiej o tym, jak dobrze autor wykonał swoją pracę, której była niesamowita wprost ilość. Już od pierwszej strony rzuca się w oczy, że tematyka zawarta w książce jest jego pasją. Wspaniałym jest, gdy ową pasję, gromadzone latami materiały można przekuć na coś bardziej wymiernego, jak np. doskonale opracowana książka. 
Wspomniałam o ciekawostkach. Umieszczone są one w specjalnych ramkach. Dowiemy się z nich wielu nietypowych informacji dot. plemiona Słowian połabskich. Sprawią one, iż nawet osoby z dystansem podchodzące do słowiańskiej tematyki, zainteresują się nią. 
Całość uzupełniona jest wieloma aneksami, tablicami genealogicznymi, kilkoma mapkami, umieszczonymi u dołu strony liczne przypisy (ogromny plus, nienawidzę zaglądania do przypisów umieszczonych na końcu książki) oraz bibliografią pozwalającą osobom wyjątkowo zainteresowanym tematyką sięgnąć po kolejne pozycje. Jak ja lubię czytać tego typu książki:). 
Powtórzę za autorem: (...) Historia to nie tylko dzieje zmieniających oblicze świata podbojów, wynalazków, cywilizacyjnych przełomów i odkryć geograficznych. Obok tej Wielkiej Historii istnieje też inna - "mniejsza", słabo znana, o której nie naucza się w szkołach. (...)  
Zachwycamy się historią antycznego Rzymu,  Anglii Tudorów, Francji Ludwików etc. A jak się okazuje słowiańskie dzieje są nie mniej pasjonujące, a do tego nasze.
Po tak wspaniałej lekturze pozostaje nam obojgu (mnie i mężowi) czekać na kolejny tom. 
Warto także wspomnieć o dopracowanej w każdym calu stronie edytorskiej. Książka jest wydana na doskonałym papierze, okładka idealnie oddaje treść pozycji, a dodatkowo jest twarda i lakierowana. Pięknie oba tomy wyglądają na półce.


A to dedykacja autora dla mojego męża:). Hmmm, tak sobie myślę...skoro ja też czytałam książkę, to powinnam także dostać dedykację:).
Gorąco zachęcam was do lektury.

czwartek, 27 listopada 2014

Stanisław Mikulski nie żyje:(

Miał 85 lat, zmarł dzisiaj nad ranem. Rozumiem, że każdy umiera, ale żal zostaje. To aktor mojego dzieciństwa. Genialna rola w Kanale, kultowa rola Klossa (melodię z serialu mam ustawioną w telefonie, jako dzwonek), czy Pana Samochodzika lub w serialu Dziewczyna i chłopak. A jak wspaniale prezentował się w mundurze Klossa...marzenie.
aleseriale.pl

A do tego aktor pochodził z Łodzi, jak ja.
Kurcze czuję się jakby mi ktoś kawałek dzieciństwa zabrał. Jak ja zawsze chciałam przeżywać takie przygody, jak Kloss. Oba kierunki studiów skończyłam pod wpływem (no powiedzmy częściowym) Pana Samochodzika...
Smutno.

Kiedyś się kręciło świetne filmy, w okresie tej paskudnej komuny. Nie to co poniektóre filmy/seriale teraz, nie wiadomo czy śmiać się w ich trakcie czy płakać.

Zabij, jeśli potrafisz!

Wydawnictwo Imprint
Powiem wam, a raczej napiszę, że lektura tej książki to była droga przez mękę, przynajmniej dla mnie. Rozpoczęłam ją prawie 3 tygodnie temu i tak podczytywałam fragmentami. Zmęczyłam się niemiłosiernie. Ale po kolei.
Mischke zbierająca ochy i achy na różnych niemieckich, austriackich forach, blogach, opowiada w sumie ciekawą historię zaginięcia małej Lucie. Dziewczynka zniknęła wraz z wózkiem, gdy jej matka dosłownie na chwilę odwróciła wzrok płacąc na targowisku za zakupy. Był to ułamek sekundy, a zaważył na kolejnych latach życia Tinki Hansson i jej męża. Prowadzone przez policję śledztwo nie daje pozytywnych rezultatów. Dziewczynka zniknęła, nikt nie wysunął żądania okupu. Wszystko sprawia bardzo dziwne wrażenie, jakby dziecko z wózkiem rozpłynęło się w powietrzu.
Mijają 4 lata. Komisarz Gregor Forsberg postanawia wznowić śledztwo, tym bardziej, iż jego nowa współpracownica wpada na ciekawe pomysły, a jedną z podejrzanych staje się matka Lucie. Czy słusznie? Do tego momentu książkę czytało mi się ok. Bez rewelacji, ale w porządku. Jednak oprócz wątku porwanej Lucie wprowadzone zostaje kilka innych, m.in. zabójstwo bogacza i porwania innej dziewczynki. No i koniec czytania. W trakcie dalszej lektury miałam wrażenie jakby ktoś całą akcję niepotrzebnie wydłużał, wprowadził paletę maksymalnie denerwujących bohaterów, a dialogi...to już osobna sprawa, maksymalnie sztywne, jakby wzięte z innej książki. Przeczytałam jeszcze ok 30 stron męcząc się, jak przy żadnej książce dotychczas (ciekawił mnie wątek Lucie, dlatego trwałam), ale w końcu, mając za sobą 1/3 książki odpuściłam.
Jednak książkę miałam ze sobą w pracy. Wyjęłam ją na biurko. A ponieważ okładki polskiego i niemieckojęzycznego wydania są identyczne, moja koleżanka z biurka obok (ta od świec Yankee) aż zapiała z zachwytu. Jaka to wspaniała książka, jak ją wciągnęła, nie mogła oderwać się od lektury. Popatrzyłam na nią dziwnie i opowiedziałam jej o moich wrażeniach. Wtedy powiedziała, że pożyczy mi swój niemiecki egzemplarz. Przyniosła kilka dni póżniej i rozpoczęłam lekturę.
W międzyczasie kontaktowałam się z nieocenioną Agnieszką
której książka w niemieckiej wersji także przypadła do gustu. 
Moje wrażenia po lekturze...niemiecka wersja, czyli oryginalna jest zdecydowanie przystępniejsza niż polska. Chociaż przyznam się i i tak nie była to łatwa lektura. Mnogość wątków, jeszcze większe nagromadzenie bohaterów,odrobinę drętwe dialogi sprawiły, że doprawdy nie rozumiem, czym wiele osób tak się zachwyca. Wątków i postaci jest tyle, że w pewnym momencie miałam ochotę sporządzić jakąś tabelkę, wykres. Chociaż trzeba autorce przyznać, iż wszystko jest dopracowane, doprowadzone do końca, żaden wątek nie urywa się nagle, jak to ma miejsce w niektórych książkach, wszystkie z pozoru nie mające ze sobą nic wspólnego sprawy zostają pięknie połączone. Uznanie dla pisarki, że sama się nie pogubiła i potrafiła wszystko zgrabnie spleść w zaskakujące zakończenie.
Nie wiem w czym tkwi problem w polskojęzycznej wersji książki, iż nie potrafiłam przez nią przebrnąć. Długo się nad tym zastanawiałam, czy to wina tłumaczenia, czy może książka w ogóle do mnie nie przemówiła. Nie wiem. I chyba już nie chcę wiedzieć.
Nie zniechęcam was do lektury. Być może wam, podobnie, jak Agnieszce i mojej koleżance z pracy Zabij, jeśli potrafisz! także przypadnie do gustu. Nie wykluczam tego. Wszak ile osób tyle gustów. Sięgnijcie po książkę. jestem ciekawa waszych wrażeń.

środa, 26 listopada 2014

Wyrok śmierci

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5-/6
Sandra Brown to znana i niezwykle płodna pisarka.  Jej utwory, współczesne romanse z wątkiem kryminalnym, regularnie pojawiają się na prestiżowych listach bestsellerów na całym świecie. Łączny nakład jej książek w 25 językach świata przekroczył 50 milionów egzemplarzy.
Lubię od czasu do czasu sięgnąć po którąś z książek Brown. Niezależnie do tytułu i treści, pisarka zawsze gwarantuje doskonałą rozrywkę i relaks. Nie inaczej było i w tym przypadku.
W Wyroku śmierci autorka opowiada z pozoru błahą historię, która po pierwszych kilkunastu stronach zamienia się w niezły, trzymający w napięciu thriller. Główną osią opowieści są pieniądze i władza, a co za tym idzie -  korupcja, zdrada, morderstwa, namiętności.
Opowieść zaczyna się niemal sielsko. Pewnego popołudnia, w trakcie dekorowania urodzinowych babeczek, Emily, czteroletnia córeczka Honor Gillette, mówi, że na podjeździe przed ich domem leży chory mężczyzna. Honor z początku nie przywiązująca wagi do słów córki, nagle staje się niespokojna. Podchodzi do męźczyzny i szybko okazuje się, iż ciekawość nie popłaca. Okazuje się bowiem, iż mężczyzna to Lee Coburn, który zgodnie z komunikatami w radio i tv zamordował w pobliskim magazynie 7 osób, a po dokonaniu tego czynu zbiegł. Jest on poszukiwany przez FBI i policję. Męźczyzna jest ranny i uzbrojony. Terroryzując Honor ukrywa się w jej domu i obiecuje, że nie zrobi nic ani kobiecie, ani jej córce, dopóki będą wykonywać jego polecenia. Chodzi mu o jedną jedyną rzecz, w której posiadaniu był zmarły maż Honor, miejscowy policjant, a która to rzecz może ocalić jego życie i udowodnić, iż jest niewinny, że to nie on zabił te 7 osób. Problem polega na tym, iż nie wiadomo dokładnie czego należy szukać. Coburn wierzy, iż gdy na to trafi będzie wiedział, że to jest to. Rozpoczyna sie walka z czasem i z wielkim zagrożeniem. W ciągu kilku następnych godzin sytuacja ulega zmianie. Okazuje się, iż to nie przetrzymujący Honor i jej córeczkę męźczyzna jest dla nich prawdziwym zagrożeniem. Na cała trójkę zaczynają czychać  zabójca wynajęty przez mafię, a także osoby, które Honor uważała za najbliższych przyjaciół. Szybko okazuje się, iż w otoczeniu Honor, wśród ludzi, za których kilka godzin wcześniej mogła ręczyć, nikt nie jest tym za kogo się podaje, a ufać nie można nikomu bowiem ci, którzy powinni pomagać i chronić są najniebezpieczniejsi. Co tak na prawdę ukrywał zmarły maż Honor? Kim w rzeczywistości jest Lee Coburn? I o co w całej historii na prawdę chodzi, poza ogromnymi pieniędzmi oczywiście? 
Początkowo miałam ocenić książkę odrobinę niżej. Ale po namyśle uznałam, że nie ma powodu. Książka jest doskonale napisana, błyskawicznie się ją czyta, daleko jej do sztampowego romansidła, jakich pełno na rynku. Sandrze Brown po raz kolejny udało się stworzyć lekki choć niesamowicie wciągający thriller z lekkim wątkiem romansowym w tle (ale bardzo, bardzo lekkim) i niezłym suspensem. 
Trochę landrynkowy (jeżeli mogę tak określić) jest sam początek. Sterroryzowanie Honor przez rannego męźczyznę, poszukiwania nieznanego przedmiotu, odrobinę trąci takim trochę holywoodzkim thrillero-romansidłem. Ale to tylko sam początek. Póżniej akcja momentalnie przyspiesza, treść zaczyna nadspodziewanie się komplikować i historia trzyma w napięciu aż do samego końca. Wyrok śmierci, to doskonała lektura dla osób, które szukają odpoczynku, relaksu, kilku godzin zapomnienia. A jestem przekonana, że tego typu lektury, odskoczni od czasu do czasu potrzebuje każdy. Sandra Brown po raz kolejny mnie nie zawiodła.

wtorek, 25 listopada 2014

Apokalipsa Koby

Wydawnictwo Magnum, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Apokalipsę Koby podczytywałem od kilku tygodni, fragmentami. Wczoraj wieczorem skończyłem. Jest to lektura ..ciężka, tak bym to określił. Chodzi mi zarówno jej gabaryty - 860 stron+ twarda okładka, jak i może nie tyle tematykę, co ogrom materiału i to co sobą reprezentuje. Ale po kolei.
Tytułowym Kobą jest Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili, nazywany też Soso, Koba, czyli po prostu Stalin, największy zbrodniarz w dziejach ludzkości.
Autorem książki jest zręczny, doskonale piszący rosyjski pisarz i historyk - Edward Radziński, który stworzył opowieść o życiu Stalina. Ale od razu zaznaczam, nie jest to biografia Stalina. Czym więc jest Apokalipsa Koby? I tu możecie być zaskoczeni. Jest to bowiem powieść, tak powieść o Stalinie. Bazując na pamiętniku najlepszego przyjaciela Stalina, tajemniczego człowieka o pseudonimie Fudżi, człowieka, który jak nikt inny znał Stalina już wtedy, gdy obaj byli dziećmi. Radziński opowiada nam o drodze Stalina od samego początku, poprzez pierwsze sukcesy, sposób w jaki z nikomu w zasadzie nieznanego człowiekowi stał się przywódcą wielkiego państwa, zbrodniarzem stuleci i mordercą milionów, który eliminował wszystkich stających mu na drodze.
A już same początki były krwawe, o czym może świadczyć ten o to krótki fragment:
(...) Carycyn okazał się ośrodkiem wszystkich prądów które zrodziła rewolucja-eserowców, anarchistów, monarchistów…. Było więc kogo rozstrzeliwać. Koba nie próżnował, rozstrzeliwał całymi grupami. Trupy pakowaliśmy w worki i przysypywaliśmy ziemią. (...)
Co cenne, Radziński nie poprzestaje na opisywaniu historii tytułowego bohatera. Poprzez pryzmat jego życia oraz burzliwych wydarzeń historycznych, śledzimy losy współpracowników Koby, agentów radzieckich, osób, które odgrywały kluczową rolę w ukształtowaniu osoby i pozycji Stalina, pozwoliły na funkcjonowanie aparatu, który niszczył kolejne jednostki. Na ich tle ukazuje także losy zwyczajnych ludzi - uczonych, lekarzy, artystów. A wszystko to splecione klamrą historii, opowieścią o najważniejszych XX-wiecznych wydarzeniach, o tragediach, sukcesach, strachu, walce, przewrotach i płynącej wszędzie krwi.
Wielokrotnie na łamach książki przewija się osoba Fudźiego, przyjaciela Koby, narratora opowieści, którego bliskie relacje z radzieckim wodzem nie uchroniły od strachu, biedy i pięciu lat łagru. Sposób w jaki obu męźczyzn i łączące ich relacje przedstawia Radziński, zasługuje na wielkie uznanie.
Radziński w swojej książce rozwiązuje także wiele tajemnic XX wieku, jak chociażby kwestie śmierci Stalina, czy zwłok Hitlera. To tylko dwa przykłady, bo zagadek rozwikłanych przez pisarza jest dużo więcej. Na ile ich rozwiązanie jest prawdziwe? Tego nie wiem. Potrzeba dużo wiedzy historycznej, sprawnego badacza, żeby to zweryfikować.  
Józef Stalin, Koba to człowiek-mit, potwór, który jeszcze przez wiele lat będzie budził zainteresowanie, może nawet niezdrową fascynację. 
Gorąco zachęcam do lektury Apokalipsy Koby. Książka jest doskonale napisana, zręcznym piórem, rzetelnie, czyta się ją z fascynacją i przyjemnością, chociaż nie ukrywam, iż w moim przypadku była to lektura w odcinkach trwająca w sumie kilka tygodni. Apokalipsę Koby przerywałem bowiem lekturą innych, lżejszych pozycji. 

O jarmarku, braku czasu i czytaniu 2-3 książek równocześnie...

W miniony weekend otworzono Jarmark Bożonarodzeniowy przed znajdującym się blisko naszego mieszkania Pałacem Schönbrunn. Poszliśmy tam w niedzielę na chwilę dosłownie, czasu brak. W najbliższy weekend mam nadzieję, że uda nam się iść na dłużej. A może odwiedzimy jarmarki w innych miejscach w mieście...Uwielbiam atmosferę świątecznych jarmarków, te stragany, muzykę, zapachy, możliwość bezkarnego (no powiedzmy, abstrahując od tego co powie konto bankowe..) kupowania różnych świątecznych bzdur i durnostrojek.
Mimo, iż byliśmy tam krótko nie obeszło się bez grzanego wina, które sprzedawane jest w takich kubeczkach jak widzicie na zdjęciu. Za kubeczek płaci się kaucję. po wypiciu wina kubek można oddać i kaucja jest zwracana lub zabrać do domu, jak ja to uczyniłam.

Nie obyło się też bez przegryzki -dzieci jadły kasztany, ja ziemniaki.

źródło schoenbrunn.at
Muszę zabrać z domu aparat, nie tylko komórkę i zrobić porządne zdjęcie, pałac i choinka i jarmark o zmroku, coś takiego jak powyżej. Pięknie wygląda:)
W kubku powyżej wina brak, jest za to niezła kawa z mlekiem:), a obok wczoraj rozpoczęta lektura.
Apropos lektury. Wczoraj wieczorem rozpoczęłam czytanie nowej powieści sandry Brown (jak widać na 1. zdjęciu). W weekend rozpoczęłam lekturę Dziejów Żydów, pokazywałam wam książkę na zdjęciu. A dodatkowo przeglądam Wielką Encyklopedię Zwierząt, o której lada dzień napisze kilka słów.
Też tak macie, że czytacie, podczytujecie 2-3 książki równolegle, czy może skupiacie się twardo tylko na 1?

poniedziałek, 24 listopada 2014

Kiedyś byliśmy braćmi

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5,5/6
Akcja rozpoczyna się pewnego dnia we wrześniu 2004 roku w Chicago, gdy nieznany nikomu starszy męźczyzna Ben Solomon oskarża znanego na cały stan milionera i filantropa Elliota Rosenzweiga, o to, iż ten w przeszłości nosił nazwisko Otto Piatek i był oficerem SS, znanym jako Rzeźnik z Zamościa. Oskarżenie poważne. Być może udałoby się je jakoś zatuszować, zamieść (jak to się mówi) pod dywan, gdyby nie fakt, iż incydent miał miejsce na poważnej gali dobroczynnej, na której było mnóstwo znanych osób, kamer telewizyjnych, a oskarżony Rosenzweig był gościem honorowym. Co kierowało niezamożnym, nikomu nieznanym starszym panem, że oskarżył o coś tak potwornego znanego polityka i dobroczyńcę? Ben Solomon ku zdziwieniu praktycznie wszystkich, idzie o krok dalej - zatrudnia adwokatkę Catherine Lockhart, żeby udowodniła Rosenzweigowi winę przed sądem. Prawniczka nie chce się początkowo mieszać w sprawę. Pracując w znanej kancelarii adwokackiej, musi mieć na względzie zdanie jej udziałowców, a ci są przeciwni prowadzeniu sprawy Solomona i oskarżaniu milionera. Z biegiem czasu Lockhart, początkowo traktująca Solomona, jako staruszka z urojeniami, wierzy, iż oskarżenia nie są wyssane z palca i wbrew wszystkim decyduje się prowadzić sprawę, oskarżyć milionera o zbrodnię ludobójstwa na polskich Żydach. Przeciwko niej stają najpotężniejsi adwokaci w stanie. Dodatkowo Rosenzweig nie szczędzi środków na zdyskredytowanie Solomona i podważenie jego słów oraz poczytalności.
Działania obu stron przeplatane są niezwykle poruszającymi fragmentami opowieści z życia Bena Solomona i Otto Piatka. W ich trakcie cofamy się w czasie i przenosimy do Zamościa połowy lat 30. XX wieku. Poznajemy rodzinę Solomonów, historię Otto Piatka, który będąc synem Niemki został prawie adoptowany przez rodzinę żydowską (bo jego własna rodzina go porzuciła), a także to, jak wstępując do SS ten sam Piatek zapewniał Solomonów, że ich nie opuści, będzie im pomagał, a w rzeczywistości skazał ich oraz tysiące innych Żydów i Polaków na śmierć. Nie bez kozery nazwano go rzeźnikiem z Zamościa.
W trakcie lektury nasuwają się trzy pytania. Przede wszystkim to, czy Ben Solomon oskarżył właściwego człowieka oraz jak ludzie mogli znieść tak wiele? Jednak tym co najbardziej mnie nurtowało było i jest pytanie - jak człowiek pod wpływem pewnych okoliczności z normalnej, empatycznej, roześmianej osoby może zmienić się w zaciekłego wroga, kata, rzeźnika? Jakim cudem za garść srebrników (bo tak należy oceniać zaprzedanie siebie SS) można sprzedać najbliższych? I nie chodzi tu o fakt, iż Otto Piatek nie miał wyboru. On akurat miał wybór. I to jest w tym wszystkim chyba najgorsze.
O holokauście czytałam wiele, zapewne jeszcze wiele przeczytam. Za każdym razem jestem wstrząśnięta. W okresie II wojny światowej ludzie przeżyli dramat. Każda opowieść mimo, iż bardzo zbliżona do poprzednich, traktowana jest przeze mnie indywidualnie, jako losy kolejnego człowieka, kolejnej rodziny. Nie inaczej jest z historią Solomonów. Jej siłą jest przede wszystkim realizm historyczny. Autorowi udało się napisać historię niezwykle realistycznie, umieścić ją w dokładnym kontekście historycznym, bazując na wspomnieniach osób, które przeżyły Holokaust oraz na materiałach historycznych.
Po zakończeniu lektury długo zastanawiałam się o co tak na prawdę Benowi Solomonowi chodziło. Bo przecież nie o zemstę. Trudno mścić się po upływie 60 lat. Sprawiedliwość, kara? Też nie. Bo jaka może być sprawiedliwość czy kara za to, iż przyjaciel, prawie brat odwrócił się i zamordował na naszych oczach najbliższe nam osoby.
Zostało jedno - prawda. I to jest chyba to. Prawda jest najważniejsza, czasami warta najwyższej ofiary. 
Książka napisana jest doskonale i od jej lektury trudno się oderwać. Mimo, iż jest to historia fikcyjna, to jej umiejscowienie w historycznych realiach, doskonałe oddanie klimatu, palety uczuć, sprawiają, iż czyni to całość niezwykle prawdziwą, realistyczną.
Gorąco zachęcam do lektury i czekam niecierpliwie na kolejną książkę Ronalda H. Balsona. Kiedyś byliśmy braćmi, to rewelacyjny debiut chicagowskiego adwokata. Oby tak dalej.

Do zobaczenia w zaświatach

Wydawnictwo Albatros, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Do zobaczenia w zaświatach, to 3. książka francuskiego pisarza, którą miałem okazję przeczytać. Dwie poprzednie (Alex, Ofiara) były kryminałami. Do zobaczenia..od chodzi od kryminalnej konwencji na rzecz doskonałej, mocno ironicznej,szczerej powieści.
Jest to bardzo niejedznoznaczna powieść. Bo niby o I wojnie światowej, ale nie w takim kontekście, jak sobie to wyobrażacie. Broń Boże nie jest to hołd złożony walczącym, poległym, czy komu tam chcecie. Nic z tych rzeczy. Niby jest to książka o ludziach i ich postępowaniu, oczekiwaniach ale czy na pewno?!
Nie ma w tej opowieści dużej liczby bohaterów. Jak na liczące 540 stron dzieło jest ich zadziwiająco mało. Po raz kolejny jednak potwierdza się teza, iż to nie ilość, a jakość ma znaczenie.
Najgłówniejsi z bohaterów to dwaj byli żołnierze - Albert (dawny kasjer bankowy)) i Edward (niespełniony artysta, syn dawnego bogacza). I wojna światowa dobiega końca. Dwaj towarzysze bron i odchodzą do rezerwy. Oczekują może nie życia w puchu i glorii sławy, ale chociażby minimalnej troski ze strony kraju, o który walczyli. W tempie iście błyskawicznym zostają pozbawieni złudzeń. Jako weteranom skrzywdzonym, okaleczonym nic w zasadzie im się nie należy. Okazuje się, iż niepotrzebnie ocaleli, łatwiej byłoby (dla ojczyzny) gdyby zginęli. Są zdziwieni, rozżaleni, rozczarowani. Po raz kolejny postanawiają walczyć, ale także zemścić się- na kraju-rządzie, który doprowadził ich do obecnego stanu i nie ukrywajmy ma za przeproszeniem w nosie i na całym społeczeństwie. Zarówno zemsta, jak i walka będą niesamowicie przebiegłe, niebanalne. Nie da się tego po prostu opisać. Poza tym szkoda chociażby nadmieniać o tym co w/w dwójka wymyśli. Ich pomysłowość nie zna granic.
Genialnie napisana powieść wywołująca z jednej strony uśmiech na twarzy, a z  drugiej smutek, ze do czegoś takiego musiało dojść.
Książka ma same plusy-świetnie odmalowanych bohaterów, doskonale zobrazowane klimaty tuż po I wojnie światowej, genialna charakterystykę ludzkich cech charaktery, nawet tych najpodlejszych, najnikczemniejszych. Poza tym, sprawne pióro, wartka akcja, nieoczekiwane zwroty akcji, nieszablonowe dialogi. Nic dziwnego, iż Do zobaczenia... zdobywa coraz większą popularność i kolejne nagrody.
Książka napisana jest w iście mistrzowski sposób. Niektóre sceny przywodzą na myśl najbardziej klasyczne łobuzerskie, dawne filmy, a niektóre klasykę literackiego gatunku, jak chociażby powieści Remarque'a. Trudno coś więcej o tej pozycji napisać. Jest to jedna z tych książek, w przypadku których zbyt szczegółowy opis psuje całą przyjemność z lektury. Mogę tylko zachęcać do sięgnięcia po Do zobaczenia w zaświatach. Gwarantuje, że tego nie pożałujecie.

niedziela, 23 listopada 2014

Seksbomby PRL-u

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5/6
Jest to książka, którą podczytywałam i oglądałam fragmentami od kilku tygodni.
Jest to kolażowy zestaw opowieści o ak­tor­kach, o których w dobie siermiężnego PRL-u śnił, marzył chyba każdy Polak płci męskiej, a i nie jedna Polka chciała chociaż w części upodobnić się do bohaterek niniejszej książki.
W Polsce już okres 20-lecia międzywojennego wytworzył wizerunek aktorki-wampa, ikony piękna i stylu. Jednak dopiero okres po II wojnie światowej wykreował typową seksbombę. Ojczyzną filmowych seksbomb były Francja i Włochy. To tam na firmamencie filmowym pojawiły się Gina Lollobrigida, Brigitte Bardot, Jane Mansfield i inne. To one były znane, wielbione na całym świecie, to one nadawały ton ówczesnej modzie, trendom. 
W tym okresie polska rzeczywistość nie bazowała tylko na tym co przychodziło do nas z Zachodu, ale wytworzyła panteon własnych gwiazd - seksbomb.
Autor książki opowiada o 6 wybranych gwiazdach, z których pierwszą jest najbardziej przeze mnie lubiana Kalina Jędrusik, a ostatnią Katarzyna Figura. Nie są to jednak życiorysy, czy przebiegi karier aktorek. Książka ta, to raczej kilak szkiców, krótkich esejów o aktorkach, ale autor nie poprzestaje tylko na tym. Snując swoją opowieść zaprasza nas w swoista podróż w czasie, w  trakcie której smakujemy prlowski klimat, śledzimy rozwój polskiego kina, takiego z odrobina pieprzyku, a także zmiany jakie zachodziły w ówczesnym kinie oraz w mentalności ludzi i samym ustroju PRL-u.
Ogromnym atutem książki są liczne ilu­stracje, przedruki starych magazynów o filmie i do­ku­men­ty, które doskonale ukazują epokę. Dodają one także lekturze specyficznego smaku podobnie jak taki trochę..siermiężny papier, na którym książka została wydana.
Materiał zamieszczony w książce opiera się na wywiadach, artykułach, filmach. Odrobinę żałuję, iż Krzysztof Tomasik nie pokusił się o przeprowadzenie wywiadu z żadną z bohaterek. Ale być może będzie to doskonały punkt wyjścia do kolejnej książki.  
Zachęcam do lektury. Dla niektórych może to być podróż w czasie, wyprawa szlakiem wspomnień, dla innych okazja do poznania czegoś nowego.

Piąty smak...





SŁONY TO SMAK KULTURY!

mówi Łukasz Modelski i zaprasza na filmową wędrówkę 
po pięciu smakach.


Jeśli jeszcze go nie zgłębiłeś, poznaj Piąty smak! Redaktor i smakosz, Łukasz Modelski, wraz ze swoimi rozmówcami oprowadza nas po świecie smaków.

 Restauratorka i szef kuchni, Agnieszka Kręglicka opowiada o gorzkim, który podbija smak słodyczy. Światowej sławy sommelier, Tomasz Kolecki-Majewicz mówi o emocjach i doznaniach, które stają się naszym udziałem dzięki kwasowości wina. Łukasz Modelski przedstawia smak kultury – słony, a twórczyni serwisu Gastronauci.pl, Ola Lazar  mówi o słodkim – smaku natury. Jest i ten najbardziej zagadkowy, bliski doskonałości piąty smak, czyli umami, który kochają wszyscy, również Grzegorz Łapanowski.
 A to tylko zapowiedź niezwykłej podróży kulinarnej, opowieści o kulturze
biesiadowania, miłości i pasji, którą Łukasz Modelski snuje wraz ze
swoimi rozmówcami w książce Piąty smak. Rozmowy przy jedzeniu. Trzynaście rozmów przy jedzeniu. Trzynaście sposobów smakowania trunków, potraw i życia.

sobota, 22 listopada 2014

Rozpoczęłam lekturę..

Rozpoczęłam dzisiaj lekturę tej o to książki. Biorąc po uwagę jej tematykę, naukowy charakter (w tym spora ilość przypisów), ilość stron - lektura zajmie mi trochę czasu. Ale z tego co się zorientowałam,szykuje się wspaniała przygoda.
To jedna z tych książek, które podczytuje się fragmentami, przerywając czytanie lżejszymi pozycjami.

Do sprzedania...ew. na wymianę.

Do sprzedania mam m.in. takie książki, jak wdać poniżej  
(pozostałe tytuły i wszystkie szczegóły tutaj-klik)



Okładka książki Pod ziemią w Villette

Okładka książki Nauczycielka z Villette



Ewentualnie mogę je wymienić tylko na takie pozycje:

Grobowiec z ciszy

Wydawnictwo Akurat, Moja ocena 4,5/6
To moje pierwsze spotkanie z prozą Tove Asterdal. Po poprzednią książkę tej autorki (Kobiety na plaży) nie miałam okazji sięgnąć. W zalewie skandynawskich kryminałów, duża ich część to średnio udane lub w ogóle nie udane pozycje. Byłam ciekawa, jak na tym tle wypadnie szwedzka pisarka.
Napiszę tak, na rynku skandynawskim proza Asterdal wywołała podobno euforię. Ja aż w taki zachwyt po lekturze nie wpadłam, ale jest lepiej niż sądziłam, że będzie. 
Przyznam się, że odrobinę zmęczył mnie początek książki. Wstęp jest długi, momentami wlecze się. Ale warto przez niego przebrnąć. W kolejnych rozdziałach akcja nie pędzi może nie wiadomo, jak szybko, ale jej tempo zdecydowanie się jednak poprawia, a fabuła się zagęszcza.
Wielkim atutem książki jest niesamowity klimat. Jak dla mnie jest to kwintesencja skandynawskiej prozy klimatycznej oddana oszczędnym stylem pisarskim. Szczególnie porwała mnie atmosfera zagubionego w śniegach, położonego przy granicy z Finlandią Kivikangas.
Fabuła oscyluje wokół tajemnic i tajemnic od tajemnic, które ujawnia przybywająca po latach do rodzinnego domu Katrine. Wraca żeby zaopiekować się chorą na demencję matką. Niespodziewanie wraz z bratem trafiają na wiele sekretów, o których matka nigdy im nie wspominała, a które sprawią, iz wyruszą w niebezpieczną podróż, żeby poznać siebie, swoje dziedzictwo i prawdę. Sekrety w tej książce zdają się mnożyć niczym drożdźe i na pierwszy rzut oka całość może wydawać się niesamowicie szablonowa, momentami nudna, a nawet infantylna. Tego typu książek na rynku jest mnóstwo. Ile można pisać/czytać o tajemnicach rodzinnych, morderstwach, odludnych krainach etc?! Ale to tylko pozory. Gdy zagłębimy się w treść odkryjemy zupełnie inną powieść, zupełnie inną tajemnicę. Z tym, że uczulam osoby szukające czystego kryminału. Grobowiec z ciszy to raczej dobra powieść społeczno-obyczajowa z elementami kryminału, a momentami nawet sagi rodzinnej niż czysty, rasowy kryminał. Co prawda w książce mamy całkiem porządne śledztwo dot. zabójstwa, ale nie ono jest tu najważniejsze. Mnie to nie przeszkadzało, lubię dobra powieść skandynawską, w trakcie której lektury zagłębiamy się w przeszłość, rozkładamy na czynniki pierwsze kolejnych bohaterów.

piątek, 21 listopada 2014

Najnowszy stosik







Trupiarz - Ian WeirOczywiście chodzi o książki znajdujące się na 1. planie zdjęcia, kilka dni temu przyjechały do nas wraz ze znajomymi.

Thriller porównywany do książek Zafona. Trupiarz to trzymająca w napięciu, pełna czarnego humoru powieść o miłości i odkupieniu, o śmierci i zmartwychwstaniu. Po zakończeniu wojen napoleońskich Will Starling, który porzucił Londyn jako dziewiętnastoletni chłopak, powraca do miasta. Przez ostatnich pięć lat był asystentem chirurga wojskowego, teraz zamierza pomóc swojemu mentorowi w prowadzeniu prywatnej praktyki medycznej. A to oznacza nawiązanie bliskich kontaktów z Trupiarzami, rabusiami grobów zaopatrującymi londyńskich chirurgów i anatomów w materiały do badań. Podczas jednej z prób kradzieży ginie lichwiarz, a pod zarzutem morderstwa zostaje aresztowana młoda kobieta, Meg Nancarrow. Zapada wyrok - sąd skazuje Meg na śmierć przez powieszenie. Jednak Will jest przekonany, że dziewczyna padła ofiarą niegodziwego spisku. Aby wyjaśnić sprawę, zagłębi się w obskurne i mroczne rejony miasta, pełne wstydliwych tajemnic. I pozna wstrząsającą prawdę - także o sobie samym...

Wybór Ireny - Remigiusz GrzelaKsiążka - składająca się z trzech części - opowieści o trzech tożsamościach Ireny Gelblum vel Waniewicz vel Conti di Mauro, w gruncie rzeczy o trzech różnych kobietach, które miały wspólne imię (chociaż były jedną), to opowieść o tajemnicy, mistyfikacji, potrzebie kamuflażu, ale przede wszystkim to opowieść o fascynującej kobiecie, która miała odwagę dokonywać bohaterskich czynów ale i która miała odwagę - paradoksalnie - się od tej kobiety odciąć. Mogła zostać bohaterką, jak Edelman, jak Ratajzer. Wybrała inną drogę. Całe życie dokonywała wyborów, które były z racjonalnego punktu widzenia niezrozumiałe i prowadziły do autodestrukcji, do całkowitego unicestwienia prawdy o sobie.

Kłamstwo - Hesh Kestin Dahlia Barr nie znosi głupoty w równym stopniu jak własnego rządu, z którym przeważnie się nie zgadza. Kontrowersyjna, przebiegła, bezczelna i równie twarda, jak piękna izraelska pani prawnik specjalizuje się w obronie Palestyńczyków oskarżonych o terroryzm. Oprócz tego jest oddaną matką, prawie rozwódką i kochanką amerykańskiego korespondenta telewizyjnego. Ku własnemu zdziwieniu, pewnego dnia otrzymuje od izraelskich służb bezpieczeństwa kuszącą propozycję: Wstąp do nas i bądź sędzią, które przypadki wymagają najbardziej surowych metod przesłuchań. Jednak niektórzy nazwali by je torturami... Propozycja niezwykle intrygująca, ale Dahlia nie ma najmniejszych intencji nikogo torturować. Ale może uda jej się zmienić system od wewnątrz?
Tuż po przyjęciu propozycji, jej dwudziestojednoletni syn Ari, porucznik Sił Obronnych Izraela zostaje porwany przez Hezbollah i przewieziony przez granicę do Libanu. Jedyny mężczyzna, dzięki któremu możliwe byłoby odbicie Ari'ego uwięziony jest w celi kwatery głównej policji... Kłamstwo to trzymający w napięciu thriller ukazujący portret izraelskiego systemu bezpieczeństwa. To zapadająca w pamięci historia ludzi stojących po obu stronach działalności terrorystycznej, którzy mają ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać.


Miłość pisana na maszynie - Alison AtleeW wiktoriańskiej Anglii młoda niezamężna kobieta walczy o niezależność i szuka swojej życiowej drogi. Miłość pisana na maszynie, debiut początkującej amerykańskiej pisarki, to pasjonująca opowieść o rezolutnej dziewczynie, która przenosi się z Londynu do nadmorskiego kurortu i znajduje tam zarówno pracę, jak i uczucie. Bycie maszynistką nie jest spełnieniem zawodowych marzeń Elizabeth Dobson, ale jej dalsza kariera staje pod znakiem zapytania. A wszystkiemu winien jest romans Betsey z rozwiązłym kolegą. Bohaterka ląduje na bruku bez referencji, bez pieniędzy i perspektyw. Jednak bierze sprawy w swoje ręce i wyrusza na wybrzeże, mając mglistą nadzieję na otrzymanie tam pracy i rozpoczęcie nowego życia. Szczęśliwym trafem John Jones, pracujący dla kurortu walijski inżynier, zatrudnia ją jako organizatorkę wyjazdów turystycznych. Bystra i sprytna Elizabeth doskonale radzi sobie z obowiązkami, a pomiędzy nią a Johnem nawiązuje się nić porozumienia. Gdy dziewczynie wydaje się, że wreszcie odnalazła swoje miejsce na ziemi, przeszłość powraca, by ją prześladować. Betsey będzie musiała walczyć, by nie utracić tego, co z takim trudem zdobyła. Albo zaryzykować wszystko...

Bellagrand - Paullina SimonsPoświęcili wszystko, by być razem, lecz miłość była jedynie początkiem ich wspólnej podróży przez życie... Bellagrand to kolejny po Dzieciach wolności tom opowiadający o losach rodziców Aleksandra - bohatera bestsellerowej trylogii Jeździec miedziany. Akcja powieści obejmuje cztery dekady, rozgrywa się na dwóch kontynentach. Paulina Simons prowadzi czytelników od nękanych strajkami uliczek Lawrence w stanie Massachusetts po wykładane marmurem sale i sekretne drzwi tajemniczej rezydencji o nazwie Bellagrand.





Kiedyś byliśmy braćmi - Ronald H. Balson
 Błyskotliwy debiut literacki adwokata z Chicago. Kiedyś byliśmy braćmi to pełna rozmachu powieść o dwóch chłopcach i rodzinie walczącej o przeżycie w ogarniętej wojną Polsce. To także wzruszająca historia młodzieńczej miłości rozgrywająca się w okrutnych czasach Holocaustu. Elliot Rosenzweig jest szanowanym żydowskim politykiem z Chicago, słynnym filantropem. Podczas przyjęcia dobroczynnego zostaje zaczepiony przez nieznajomego mężczyznę, który wysuwa przeciwko niemu poważne zarzuty. Ben Solomon twierdzi, że Rosenzweig nosił w przeszłości nazwisko Otto Piatek i był oficerem SS nazywanym Rzeźnikiem z Zamościa. Oskarżenia wydają się całkowicie niedorzeczne, jednak przekonany o swojej racji Solomon zatrudnia adwokatkę Catherine Lockhart, żeby udowodniła Rosenzweigowi winę przed sądem. Opowiada prawniczce, że Piatek został porzucony jako dziecko i wychowany przez rodzinę Solomona, którą później zdradził podczas hitlerowskiej okupacji. Ale czy Solomon oskarżył właściwego człowieka? Dwa życia, dwa światy i zadośćuczynienie po sześćdziesięciu latach - Kiedyś byliśmy braćmi to porywająca opowieść o miłości, przetrwaniu i triumfie ludzkiego ducha. 


 Ciało nie jest dla Theo niczym nadzwyczajnym, ponieważ jest lekarzem. A martwe ciało tym bardziej, ponieważ prowadzi on zakład pogrzebowy. Jednak śmierć starszej kobiety, Anny, którą znaleziono zamarzniętą na plaży nad Łabą, budzi jego podejrzenia. Policja zamyka sprawę, a Theo wszczyna prywatne dochodzenie. Odkrywa przy tym straszliwą zbrodnię, sięgającą czasów drugiej wojny światowej – i zbrodniarza, który oficjalnie nie żyje od kilkudziesięciu lat.






Transplantacja 
W ściśle tajnej placówce badawczej na Grenlandii naukowcy próbują wyhodować neutralne immunologicznie organizmy, które będą mogły służyć ludziom jako dawcy organów. Eksperyment jednak wymyka się spod kontroli i może się okazać, że wkrótce człowiek przestanie być gatunkiem zajmującym najwyższą pozycję w łańcuchu pokarmowym.







Wyrok śmierci - Sandra Brown

 Czy możemy ufać swoim najbliższym? W powieści Wyrok śmierci Sandra Brown opowiada trzymającą w napięciu historię o korupcji, zdradzie, morderstwach i desperackiej walce o życie. Emily, czteroletnia córeczka Honor Gillette, mówi matce, że na podjeździe przed ich domem leży chory człowiek. Honor wychodzi udzielić mu pierwszej pomocy. Mężczyzna okazuje się groźnym przestępcą, podejrzewanym o zamordowanie poprzedniej nocy z zimną krwią siedmiu osób. Lee Coburn obiecuje, że nie zrobi nic złego ani kobiecie, ani dziewczynce, dopóki będą wykonywać jego polecenia. Honor nie ma wyboru, musi zgodzić się na żądania uzbrojonego mężczyzny. Wkrótce dokonuje przerażającego odkrycia, które na zawsze odmieni jej życie... Coburn twierdzi, że ukochany zmarły mąż Honor, Eddie, był w posiadaniu czegoś niezwykle cennego, przez co ona i jej córka znalazły się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Honor nie wie, co ukrywał Eddie, ale Coburn przekonuje ją, że trzeba to odnaleźć, zanim będzie za późno. Ich tropem podąża bowiem Buchalter, bezwzględny i okrutny szef organizacji przestępczej, który gotowy jest wykonać na nich wyrok śmierci. Od siedziby FBI w Waszyngtonie po wybrzeże Luizjany - trójka bohaterów ucieka w panice, również przed tymi, którzy zobowiązani są ich chronić. Lee i Honor postawią wszystko na jedną kartę, starając się rozwikłać sieć korupcji, która zagraża nie tylko im samym, ale także całej lokalnej społeczności... 


Dyskretny bohater - Mario Llosa Vargas

Doskonały koktajl tajemnic, namiętności i zemsty, w którym miłość i zdrada noszą jedno imię. Noblista Mario Vargas Llosa perfekcyjnie wodzi czytelnika za nos, snując intrygę, w której wszyscy są podejrzani. Dyskretny bohater to wciagająca fabuła, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Peruwiański biznesmen Felicito Yanaque, zakochany do szaleństwa w uwodzicielskiej Mabel, podejmuje nierówną walkę z bezwzględnym szantażystą. Don Rigoberto i ponętna Lukrecja całe dnie spędzają w łóżku, nie podejrzewając, co im grozi ze strony przyjaciela ich syna. Tymczasem w innej części Peru synowie zamierzają przejąć majątek ojca, ale sędziwy Ismael Carrera płata im szatańskiego figla. Kto z nich okaże się tytułowym dyskretnym bohaterem?

Korzenie totalitaryzmu - Hannah Arendt Książka Hannah Arendt to jedno z najwybitniejszych dzieł XX wieku, a analizy i przemyślenia autorki zachowują nadal niezwykłą aktualność. Jak pisze we wstępie do wydania polskiego Daniel Grinberg, w pojęciu totalitaryzmu "mieści się równie dobrze Związek Radziecki pod rządami Stalina, jak państwo Hitlera. Źródeł nowego stylu rządzenia,
porażającego obserwatorów równie skutecznym co bezwzględnym likwidowaniem społeczeństwa obywatelskiego oraz wszelkich form autonomii jednostek wobec państwa, doszukuje się ona w kondycji człowieka współczesnego".




Stulecie. Tom 3. Krawędź wieczności - Ken Follett Ostatnia część monumentalnej trylogii Kena Folletta Stulecie. Tom Krawędź wieczności opowiada o okresie od wzniesienia muru berlińskiego do zwycięstwa Baracka Obamy w wyborach prezydenckich. Śledzimy losy pięciu rodzin - amerykańskiej, niemieckiej, rosyjskiej, angielskiej i walijskiej - na tle burz historycznych rozgrywających się w drugiej połowie XX wieku i pierwszych latach XXI. Kryzys kubański, zamachy na Martina Luthera Kinga i J.F. Kennedy'ego, złoty wiek rock and rolla, protesty przeciwko wojnie w Wietnamie, afera Watergate, odwilż w Związku Radzieckim - Ken Follett kreśli pełen rozmachu obraz czasów współczesnych.
Nauczycielka Rebecca Hoffman dowiaduje się, że przez lata była śledzona przez Stasi. To odkrycie skłoni ją to do działań, które wpłyną na losy całej jej rodziny. Pochodzący z mieszanego małżeństwa George Jakes trafia w sam środek przełomowych wydarzeń związanych z walką o prawa obywatelskie dla czarnoskórych obywateli USA. A Dimka Dvorkin zostaje doradcą Nikity Chruszczowa w czasach, gdy groźba wojny nuklearnej wydaje się bardzo realna. W świecie, w którym z niespotykaną dotąd determinacją w dążeniu do władzy ścierają się mocarstwa, bohaterowie powieści Krawędź wieczności - każdy na swój sposób - próbują odnaleźć swoje miejsce.