poniedziałek, 30 czerwca 2014

Krwawiąca granica - Marian Zacharski

Wydawnictwo Zysk i S-ka
Recenzja mojego męża.

Krwawiąca granica, to czwarta książka autorstwa Mariana Zacharskiego, którą miałem okazję czytać. Jest to też kolejna książka, która odsłania sekrety wywiadu II RP i obala większość narosłych wokół tej tematyki mitów. Jako naród mamy bowiem swoje wyobrażenie historii, przez lata ugruntowane przez propagandy. Owe wyobraźenia częstokroć nijak się mają do rzeczywistości, do faktów historycznych. Zacharski nie boi się i obala w kolejnych książkach wiele polskich mitów historycznych.
Tym razem zajmuje się kilkoma sprawami kontrwywiadu polskiego, które rozgrywały się wokół tytułowej krwawiącej granicy. Może zastanawiać to określenie. Skąd się ono wzięło. Po zakończeniu I wojny światowej, na mocy porozumienia podpisanego w Wersalu zostały ustalone europejskie granice, m.in. granica polsko-niemiecka. Żadne ze stron jej przebieg nie odpowiadał. My uważaliśmy, że tereny zajmowane przez Polskę powinny być większe, Niemcy wręcz odwrotnie. Wraz z powstaniem II RP w Niemczech ruszyła zakrojona na wielką skalę antypolska propaganda. Wszystko co złe w Niemczech było winą Polaków, także głód, bezrobocie, choroby. Jednym ratunkiem wg. sporej grupy Niemców, była likwidacja państwa polskiego. Wierzono, iż likwidacja naszej ojczyzny przywróci w Niemczech ład, porządek i dobrobyt. Nic więc dziwnego, iż najsilniejsze działania anty- toczyły się po obu stronach granicy polsko-niemieckiej. Były one zakrojone na taką skalę, częstokroć tak krwawe, iż granicę tą nazwano krwawiącą. Po obu jej stronach działali szpiedzy, których niektóre, najbardziej spektakularne akcje opisuje w niniejszej książce Marian Zacharski. Książka poświęcona jest tylko akcjom prowadzonym przez oddział II Sztabu Głównego przy udziale Straży Granicznej. Do ich głównych zadań należało przede wszystkim rozpracowanie przeciwnika, a nade wszystko tajnej niemieckiej policji i kontrwywiadu Niemiec. Jak to czyniono, na ile to się udało, tego dowiecie się z niniejszej książki.
Wspominałem, iż Zacharski nie boi się obalać mitów narosłych na przestrzeni lat wokół poszczególnych wydarzeń historycznych. Tym razem wielokrotnie dostaje się od niego polskim oficerom kontrwywiadu, których różnorodne niedopełnienia obowiązków, czy zadziwiająco niefrasobliwe zachowania doprowadziły do kilku groźnych wydarzeń, unicestwiły kilka akcji.
Zacharski, jak to ma w zwyczaju, pisze barwnie, akcja toczy się wartko, niczym w najlepszych thrillerach. Całość ozdobiona jest zdjęciami postaci związanych z opisywanymi wydarzeniami i istotnych dokumentów.W związku z  tym książkę, mimo sporych rozmiarów czyta się niezwykle szybko.
Krwawiąca granica ma tylko jeden zasadniczy minus (ale moim zdaniem niezwykle istotny), a mianowicie brak bibliografii, źródłoznawstwa, które to braki czynią z książki popularne czytadło, podczas gdy zasługuje ona na wiele więcej. Mimo tego drobnego felera, gorąco zachęcam do lektury. Jest to jak zwykle u generała Mariana Zacharskiego, pozycja porywająca, wciągająca i zapewniająca wiele godzin  świetnej lektury oraz sporą dozę zdziwnia dot. tego co działo się po obu stronach granicy w okresie międzywojennym.


Jeszcze jeden dzień

Wydawnictwo Znak, Moja ocena 5/6
Mitch Albom to pisarz znany głównie z książek odrobinę moralizatorskich, a na pewno leczących duszę i dających życiowe wskazówki. Literaturę, jaką tworzy można nazwać..swoistą sesją terapeutyczną, a na pewno dziełami trzymającymi za serce. Nie inaczej jest z książką Jeszcze jeden dzień.
Tym razem pisarz opowiada historię męźczyzny w średnim wieku, który pod każdym względem znajduje się na rozdrożu, nie wiedząc co począć, będąc pewnym, iż nic dobrego go już nie czeka. Rozwód, utrata pracy, alkohol, samotność, to wszystko i wiele więcej jest jego udziałem. Będąc na granicy upojeni, rzeczywistości, marzeń spotyka swoja zmarłą kilka lat wcześniej matkę, z którą odbywa podróż wstecz. Męźczyzna otrzymuje od życia, od losu jeszcze jedną szansę, jedną jedyną, żeby wszystko zmienić, żeby ten jeden dzień, ta chwila, która kiedyś (gdy patrzy teraz z perspektywy czasu) zadecydowała o wszystkim, w której zrobił coś nie tak, a  właściwie nie zrobił tego co potrzeba, żeby można było ją zmienić, naprawić.
Jeszcze jeden dzień, choć niewielki rozmiarowo, jest wielki treścią. Po raz kolejny Mitch Albom sprawił, że jego książkę czytałam ze wzruszeniem, a w trakcie lektury uroniłam kilka łez. Nikt tak jak on nie potrafi pisać prosto o sprawach, które dotyczą każdego z nas, które uznajemy za oczywiste, a które takimi pewnymi wcale nie są. Jedną z takich kwestii jest matczyna miłość, o której wyjątkowo poruszająco pisze w Jeszcze jednym dniu.
Książka ta sprawia, że po jej lekturze zastanawiamy się nad sobą, nad tym co robimy, a także ( a może przede wszystkim) czego nie robimy, a czego za x lat możemy bardzo żałować. To także książka o czasie, który przecieka nam przez palce, a który każdy z nas może, powinien wykorzystać dużo lepiej, zanim będzie za póżno.
Nie chcę więcej pisać o treści, o wrażeniach po lekturze. Sądzę, iż jest to jedna z tych pozycji, którą każdy powinien odkryć na własną rękę. Gorąco do tego zachęcam.

niedziela, 29 czerwca 2014

Bestia - Piotr Rozmus

Wydawnictwo Videograf, Moja ocena 4-/6
Głównym bohaterem jest policjant ze Szczecina Robert Donovan. Męźczyzna po przejściach, które załamałyby najtwardszego postanawia po ponad 20 latach służby odejść na zasłużoną emeryturę. Przenosi się ze Szczecina do niewielkiego szczecinka, gdzie czeka na niego stęskniona siostra wraz z rodziną. Robert jest przekonany, że odpocznie w spokoju z dala od krwawych zbrodni i różnorodnych zwyrodnialców, z którymi dotychczas miał do czynienia. Bo cóż za zbrodniarz może kryć się w miłym, acz prowincjonalnym Szczecinku?! Robert nawet przez moment nie przeczuwa w jak wielkim jest błędzie. raz z jego przybyciem do miasteczka, rozpoczyna się seria makabrycznych, tajemniczych zbrodni. Pewnego mroźnego dnia znalezione zostają zwłoki dwóch bestialsko zamordowanych kobiet, dwoje dzieci zostaje porwanych, a  jeden męźczyzna oskalpowany. Zbrodnie te rozgrywają się w niewielkim miasteczku w ciągu zaledwie kilku tygodni. Początkowo nikt ich ze sobą nie łączy. Do czasu. Chcąc nie chcąc Robert włącza się w akcję, nie zdając sobie sprawy z tego, iż jednocześnie przyjdzie mu się zmierzyć z dwoma równie groźnymi przeciwnikami i tajemnicą sięgającą kilkudziesięciu lat wstecz. 
Bestia jest debiutancką książką Piotra Rozmusa. Na niewątpliwy plus zasługuje sama fabuła, mroczna, krwawa, okrutna, tajemnicza. Autor wymyślił niebagatelną intrygę. Książka jest w sumie dobra, jednak gdyby wyeliminować z niej pewne rzeczy byłaby jeszcze lepsza, bardziej porywająca. Przede wszystkim raziły mnie długie rozmowy bohaterów, czy to dziennikarki z policjantem prowadzącym śledztwo, czy to Roberta z siostrą. Ja rozumiem, ze bohaterowie musza rozmawiać. Jednak w  tym wypadku ilość i długość rozmów zmniejszyłabym o mniej więcej 1/3.
Po drugie wycięłabym z 1-2 elementy zła. Już wyjaśniam o co mi chodzi, co jest o tyle trudne, że nie chcę zdradzać fabuły. Na pewno zostawiłabym świra nr. 1, czyli tytułową zabijającą bestię. Chociaż jak się tak dobrze zastanowić, bestii jest więcej niż 1, ale to tak na marginesie. Na pewno zrezygnowałabym z  satanistów. Bo i bestia-morderca i mafioso po latach szukający zemsty i sataniści i ...(tego nie zdradzę). To trochę za dużo. Bestia-morderca i mafioso to w zupełności wystarczyłoby do skonstruowania niezłej akcji i intrygi. 
Aha i odsłodziłabym trochę Martę, siostrę Roberta, policjanta emeryta. Jest taka słodka, taka cukierkowata, że momentami aż mnie zęby bolały. Nie lubię takich kobiet, ani w rzeczywistości, ani w książkach. Nic na to nie poradzę.
Sporo w książce brutalnych, krwawych, wręcz jatkowatych (moje własne określenie) scen. Ale to poczytuję autorowi za plus. W końcu to ma być krwawy thriller z elementami kryminału i horroru, a nie bajka dla dzieci na dobranoc. 
Generalnie książka nie jest zła, momentami nawet bardzo dobra. Pomimo kilku w/w drobiazgów (które innym czytelnikom mogą wcale nie przeszkadzać) czyta się ją nieżle. Bestia wciąga, intryguje, raz opisy przyprawiły mnie o lekkie mdłości. Bez wątpienia Piotr Rozmus ma potencjał i wierzę, że kolejna książka będzie lepsza. Oby tak dalej. 
Zachęcam do lektury Bestii i pamiętania, iż jest to książkowy debiut autora.


sobota, 28 czerwca 2014

Pielgrzym - Terry Hayes

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 6-/6
Książka rewelacyjna, tak śmiało mogę napisać. Zabierałam się za nią z wielkimi, wielgaśnymi oporami. No bo rozmiar - 800 stron, imponujące. poza tym okładka, która absolutnie niczego nie mówi o treści. W sumie nie wiadomo, czego się po takim tomiszczu spodziewać. I dobrze. Sami zapewne niejednokrotnie zawiedliście się na opisach czynionych przez wydawcę, pięknych okładkach mamiących urokiem i obietnicą..podczas gdy treść nijak się do nich miała. Po Pielgrzymie nie wiedziałam czego się spodziewać, poza zapewnieniami markietanki, że to super książka.
Książka jest świetna. Wydaje mi się, że oba zawody, jakimi para się autor, Terry Hayes nie pozostały bez wpływu na jakość książki. Hayes jest bowiem od lat zarówno dziennikarzem śledczym, jak i scenarzystą filmowym.
Główny i tytułowy bohater Pielgrzyma, to człowiek widmo, człowiek o wielu twarzach, zawodach, imionach i nazwiskach, człowiek, który jest najtajniejszym i najsprytniejszym z tajnych i sprytnych agentów świata. Jest to człowiek, którego nie ma, a jednocześnie jest i może wszystko. Nasz as wszelakich służb para się tym, z czym inni - jak dotąd najlepsi z najlepszych nie potrafią sobie poradzić, rozwiązuje sprawy nie do rozwiązania, na miejscach zbrodni wyczyszczonych idealnie odnajduje ślady niezauważalne dla innych.Chociaż pielgrzym kamufluje się, jak może, w zasadzie nie istnieje żaden związek z jego przeszłością, jednak pewnego dnia ktoś z przeszłości odnajduje go i prosi o pomoc. Jednocześnie pielgrzym musi pomóc policji odnaleźć grożnego i niesłychanie sprytnego zabójcę, musi zapobiec groźnemu atakowi bioterrorystycznemu. Czyli ma dużo na głowie, a czas ucieka. 
Wydarzenia w książce pędza od samego początku jak szalone, podobnie jak pędzi nasze obecne życie. Nic już nie jest takie jak 20-30 lat temu. Zmienia się i zwiększa także zagrożenie terrorystyczne. Na świecie dzieje się tyle rzeczy, o których w 99% przypadków nie mamy pojęcia. Chyba na całe szczęście. Książka Hayesa jest fikcją literacką. Ale czy na pewno? To co opisuje autor jest niesamowicie realne, aż (jak w tym powiedzeniu) strach się bać. Przerażające, do czego mogą się posunąć ludzie, jak daleko może sięgać ludzka wyobraźnia. W trakcie lektury, dosłownie włos jeży się na głowie, zarówno z podziwu nad stylem debiutanckiej powieści, jak i faktem, iż to wszystko o czym właśnie czytamy lada moment może stać się rzeczywistością, tym bardziej, iż wszystko jest jakby żywcem przeniesione z naszego otoczenia. Wszak nie tylko pisarze, ale i terroryści czerpią z dnia codziennego i świata, w którym żyjemy. Strach w jakim świecie przyszło nam żyć i uznanie dla Terry'ego Hayesa za doskonały debiut. Mistrzowska, niesamowicie wciągająca książka.

piątek, 27 czerwca 2014

Wytłumaczcie mi coś...

Kwestia ginących przesyłek z książkami. Oczywiście giną tzw. przesyłki nieewidencjonowane, czyli po ludzku- wysyłane listem zwykłym.Są 2 wydawnictwa, które z uporem godnym na prawdę lepszej sprawy, wysyłają książki listem zwykłym. Mniej więcej od początku roku giną te książki, tzn. nie docierają do mnie. Nie wiem, czy kradnie je ktoś u nas na poczcie, czy w rozdzielni na nasze miasto (bo zakładam, że coś takiego, jak rozdzielnia istnieje...chyba...) liczy się efekt końcowy, czyli brak książek. Mimo reklamacji na poczcie, nic się nie zmieniło. Kierownik poczty wzrusza ramionami - brak dowodu nadania książki, czyli co on ma zrobić. W sumie fakt. Przyjść i upominać się o przesyłkę nieewidencjonowaną może każdy. Nie ma dowodu, że takowa przesyłka została faktycznie nadana.
I teraz sedno sprawy. 
1. czy coś z tym wg. waszej wiedzy można zrobić? Nie wiem, jakieś pismo wyżej niż na pocztę rejonową da pozytywny efekt? Może ktoś miał podobną historię?
2. starłam się właśnie kolejny raz z panią z marketingu z jednego z wydawnictw. Tłumaczę po raz enty, że przesyłki wysyłane listem zwykłym nie dochodzą do mnie, pani tak, tak rozumiem, po czym po kilkunastu dniach, gdy kolejna książka do mnie nie dociera, wysyłam emaila, pani zdziwiona, bo przecież wszyscy dostali. Przypominam naszą korespondencję, a pani, że oni tak ciągle!! nie mogą mi wysyłać książek, ja ciągle!!! twierdzę, że nie dostaję, a to dla nich koszty. Na delikatną sugestię, że ciągle:) proszę o wysyłkę listem poleconym (chyba to nie jest tak duży wydatek), pani reaguje odpowiedzią, że ich na to nie stać, że tylko ja nie otrzymuję ksiażek. Skoro tylko ja nie otrzymuję i tylko do mnie raz na powiedzmy miesiąc-półtora miesiąca mieliby wysłać list polecony, to chyba nie byłby tak duży wydatek?! Chyba, że się mylę. Poza tym, skoro wydawnictwo x czy y od kilku miesięcy narażone jest przeze mnie na straty, bo nie otrzymuję książek, więc nie ma recenzji= strata dla wydawnictwa, to prościej, taniej, logiczniej byłoby zacząć wysyłać poleconym. No chyba, że się mylę.


Żywe srebro - Neal Stephenson

Wydawnictwo MAG, ocena 6-/6
Recenzja mojego męża.

Żywe srebro, to I tom trzytomowego Cyklu Barokowego. Akcja trylogii rozgrywa się na przestrzeni 60 lat (1655-1714) niemal na całej kuli ziemskiej. Moim zdaniem, jest to najlepsza z książek Stephensona, jaką miałem okazję czytać. Autor przenosi nas do Londynu przełomu XVII i XVIII wieku, ale tak na prawdę miejscem akcji jest cały znany ówczesnym ludziom świat. Tłem powieści są wydarzenia polityczne od wybuchu wojny domowej w Anglii poprzez objęcie przez Cromwella funkcji lorda protektora. Autor przedstawia ówczesną historię, która sama w sobie była dosyć skomplikowana. Wojny, potyczki, odkrywanie nowego świata, tworzenie nauki i faktów, które obecnie uznajemy za oczywiste. Dodatkowo Stephenson w te wydarzenia wplata bójki, wyprawy religijne, całą garść wątków politycznych, filozoficznych i społecznych. Książka jest doskonała, a jednocześnie tak skonstruowana, że nie da się jej streścić. 
Bohaterami książki autor uczynił większość ważniejszych postaci XVII i XVIII wiecznej historii. Są nimi osoby znane nam z lekcji chociażby historii, jak np. Newton i Leibniz, ale także mniej znane, np. John Locke, Robert Hooke, Robert Boyle, Christiaan Huygens, Czarnobrody, cała cały bez mała ówczesny poczet królów i książąt, a nawet kilkuletni przyszły prezydent Ben Franklin. Obok tych autentycznych postaci, karty powieści zaludniają osoby całkowicie fikcyjne.  Stephensonowi udało się je jednak tak odmalować, tak wpleść w treść książki, tak umiejscowić pośród postaci prawdziwych, iż pod koniec lektury zdumienie nas ogarnia, iż X czy Y to bohaterowie fikcyjni.Celowo nie piszę, o których bohaterów chodzi. Musicie sami szczerze się zdziwić.
Ciekawy jest fakt przenoszenia czytelnika w czasie, czy to do przodu, czy też wstecz. Co kilka - kilkanaście storn znajdujemy się w innym miejscu, w innym czasie. Zabieg ciekawy, niezwykle ubarwiający całość, ale nie przeczę, niektórym może sprawiać pewne kłopoty, wymaga bowiem poświęcenia czasu i skupienia.
Mimo sporej ilości bohaterów, ogromnego zakresu niełatwej historii, wielu wątków i zagadnień ze wszystkich chyba dziedzin ówczesnego życia, książkę czyta się (biorąc pod uwagę jej objętość) błyskawicznie, tak bardzo wciąga. Mnie wręcz zafascynowała. Niecierpliwie czekam na II tom trylogii. Mam nadzieję, iż wam także Żywe srebro przypadnie do gustu, chociaż nie ukrywam, nie jest to książka dla wszystkich. Jednak czas poświęcony na jej przeczytanie oraz początkowy trud w złapaniu wszystkich wątków, zostaną nagrodzone fantastyczną lekturą i doskonałym, wręcz mistrzowskim potraktowaniem faktów.

czwartek, 26 czerwca 2014

Aptekarz - Tomasz Stężała

Instytut Wydawniczy Erica, Moja ocena 5/6
Akcja Aptekarza (podobnie, jak innych książek Tomasza Stężały) rozgrywa się w okresie II wojny światowej w Elblągu. Mamy dokładnie styczeń 1945 roku, lada moment miejsce będzie miała okrutna, decydująca o wszystkim bitwa. Edmund i Horst Boehmerowie prowadzą w tym mieście aptekę. Wiodą monotonne, momentami nudne (acz bezpieczne jak na ten okres) życie. Pewnej nocy owa nuda zostaje zupełnie niespodziewanie przerwana. Do ich apteki przybywa ranny człowiek, który opowiada im zgoła fantastyczną historię o bezcennych księgach pozostawionych w samochodzie na autostradzie. Bohmerowie niezwłocznie wyprawiają się na poszukiwanie skarbów. Księgi zostają odnalezione, a w nich ukryte tajemnicze pergaminy. Nic nie wskazuje na to, że księga wraz z owymi pergaminami będzie obiektem walk wielu ludzi. Jakie tajemnice kryją w sobie niepozorne karty sprzed wielu lat? Jak to ma się do historii Elbląga? Jak przejęte księgi zaważą na historii Bohmerów i ich znajomych oraz wrogów?
Tomasz Stężała jest mieszkańcem Elbląga, oraz miłośnikiem historii tego dla większości Polaków mało znanego miasta. Miłość do historii rodzinnego miasta, od razu rzuca się w oczy. Tym, co najbardziej przypadło mi do gustu w trakcie lektury Aptekarza jest nie wątek kryminalny (choć ten jest arcywyborny, tak to dobre określenie), lecz magiczna podróż w czasie do Elbląga sprzed kilkudziesięciu lat oraz tego wcześniejszego. Gdyby nie lektura kolejnych książek pisarza, o historii Elbląga wiedziałabym tyle, co przeciętny Polak, czyli (nie czarujmy się) niewiele, bardzo niewiele. Swoista misja edukacyjna w zakresie historii i tajemnic tego położonego na Warmii i Mazurach miasta, to doskonały pomysł, który Stężale wyszedł po mistrzowsku. 
Aptekarz, to jednak znacznie więcej, niż lekcja elbląskiej historii XX wieku. To także doskonałe połączenie kryminału z powieścią historyczną, wojenną, obyczajową. Książka ukazuje miasto pod koniec wojny, tuż przed decydującym starciem zbrojnym. Śledzimy losy wielu ludzi, nie tylko dwojga aptekarzy. Poznajemy ludzkie słabości, tęsknoty, żądze, zachowanie wobec nagłych, trudnych wydarzeń. Wymieszanie wielu gatunków literackich było doskonałym pomysłem. Autor dodał do tego niesamowite tempo, elementy tajemnicze, momentami mistyczne i wyprawę w stylu Indiany Jonesa. W efekcie dało to książkę, od lektury której trudno się oderwać. Aptekarza się wręcz połyka, niecierpliwie przewracając kolejne kartki. Moim zdaniem jest to najlepsza z książek Tomasza Stężały. Niecierpliwie czekam na kolejne. 

środa, 25 czerwca 2014

Troje

Wydawnictwo Akurat/Muza
Moja ocena, w zasadzie brak oceny. Ale po kolei.
Książka o tematyce wręcz zwyczajnej, banalnej. Bo katastrofy samolotowe zdarzają się, choć może nie na taką skalę. Mamy cztery katastrofy, do których doszło równocześnie w czterech różnych miejscach na świecie.  Rejsowe samoloty spadają do oceanów. Nie wiadomo co jest tego przyczyną. Mamy zaledwie, albo aż czworo ocalałych. Jedna z ocalałych, to kobieta, Pamela May Donald. Jakby przeczuwając bliski koniec nagrywa na komórkę wiadomość, która wstrząśnie światem. Potem umiera. Zostały trzy ocalałe osoby, tytułowe troje. Trojgu dzieci, które jakimś cudem ocalały o dziwo nic nie dolega, są praktycznie niezranione. Zaczynają interesować się nimi wszyscy, od zwykłych obywateli, poprzez polityków, możnych, aż po religijnych świrów wszelkiej maści. I to jest osią książki, ale nie tylko. 
Troje to typowa, wręcz szablonowa, a jednocześnie unikalna pozycja.
Typowa, bo katastrofa, ofiary, rozpacz ich bliskich, dochodzenie, tajemnica etc. Nietypowa, a jednocześnie typowa, ponieważ jest to swoiste połączenie SF, kryminału, thrillera i niezłej powieści psychologicznej ukazującej ludzi szalonych w najróżniejszym stopniu i fazie, tego co nimi kieruje oraz prezentującej ludzi, którzy tworzą iluzję dla milionów. Zadziwiające, w jaki prosty, a jednocześnie genialny sposób można manipulować rzeszą ludzi na całym świecie.
Ale zupełnie nietypowa jest forma książki. Cała opowieść to wywiady, relacje, aluzje, podteksty, delikatne sugestie, które sprawiają, że mimo, iż wiemy, że cała historia jest fikcją, to wiele razy w trakcie lektury przechodzi nam przez myśl...a może to jednak prawda..Książkę czyta się jak powieść, a jednocześnie jakby śledziło się prasową relację, oglądało wycinki z gazet, stop klatki z  relacji dokumentalisty. Wszystko zaserwowane czytelnikowi w niezwykle realistyczny sposób. Za to autorce należy się ogromny plus.
I wszystko byłoby ok, gdyby nie akcja marketingowa. Tzn. zapowiedź 1. tajemniczego rozdziału, wysłanie go w  czarnej kopercie, oczekiwanie na kolejne rozdziały. To wszystko było doskonale zorganizowane, podkręcało oczekiwanie, podsycało niecierpliwość czytelnika. Ale..(przynajmniej w moich oczach) ta akcja marketingowa zdecydowanie podniosła poprzeczkę, której niestety autorka w kolejnych rozdziałach nie sprostała. Tzn. całość opowieści jest dobra, momentami nawet bardzo dobra. Jednak po takim preludium oczekiwałam książki co najmniej tak dobrej, jak 1. rozdział, jeżeli nie lepszej. Liczyłam, iż z każdym kolejnym rozdziałem akcja, atmosfera, napięcie będą jeszcze bardziej podkręcone. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Od 2. rozdziału akcja i cała historia oscylują moim zdaniem w granicach oceny 4-4,5/6. Niby nieźle, ale...Oczekiwałam czegoś trzymającego wyższy poziom, zarówno pod względem napięcia, akcji, jak i wartości literackiej. Bo choć Troje przeczytałam z przyjemnością, to pod względem literackim nie jest to pozycja najwyższych lotów. Jednak tego typu książki mają to do siebie, iż mimo niedociągnięć wciągają. Tak było i w moim przypadku. Niejednokrotnie w trakcie lektury denerwowałam się, otwierałam szeroko oczy ze zdumienia, wstrzymywałam oddech. Jednak cała książka nie wprawiła mnie w taką euforię, jak 1. rozdział.
Mimo wszystko, gorąco zachęcam do lektury debiutanckiej książki autorki z RPA. Z pewnością jest to debiut niezwykły, niebanalny, z którym warto się zapoznać. 


 

wtorek, 24 czerwca 2014

W labiryncie ulubionych miejsc - Susan Hill

Wydawnictwo Amber, Moja ocena 5/6
Doskonały kryminał, który mogę polecić z ręką na sercu. Po skończeniu lektury jestem niepomiernie zdziwiona, że to tak dobra książka. A nic tego nie zapowiadało.
Miejscem akcji jest niewielkie, prowincjonalne w każdym tego słowa znaczeniu miasteczko o wdzięcznej nazwie Lafferton. Pewnego dnia zaczynają ginąć w nim kolejni mieszkańcy. Pierwszym zaginięciem, nie czarujmy się, miejscowa policja niezbyt się przejęła. Ot 50-letnia kobieta zaginęła. A może gdzieś pojechała? Może chciała odrobinę odetchnąć od miłego, acz klaustrofobicznego otoczenia? Z pewnością się znajdzie, trzeba poczekać.
Jednak gdy w błyskawicznym niemal tempie giną: rowerzysta, nastolatka i wiekowa staruszka, policjanci zauważają, że chyba coś jest na rzeczy. Jednak nawet wtedy nie rozpoczynają porządnego śledztwa. Dopiero przybyła do miasteczka policjantka, Freya Graffham sprawia, iż rozpoczyna się śledztwo, a sprawa potraktowana zostaje z należytą powagą. Nowa bierze się ostro do pracy.
Śledztwo poznajemy krok po kroku. Co ciekawe, dochodzenie śledzimy z perspektywy różnych osób. Kolejne etapy śledztwa przeplatane są zapiskami z notatnika sprawcy zaginięć. Mimo ich lektury i tak nie jesteśmy w stanie wydedukować kto i dlaczego popełnia kolejne zbrodnie. Tzn. od razu sprostuję. Z pewnością w trakcie lektury będziecie pewni, iż wiecie kto jest mordercą i jakie pobudki nim kierują. Od razu wyprowadzę was z krainy ułudy, nic nie zgadniecie. Hill jest mistrzynią, tak skonstruowała cała opowieść, tak nas prowadzi, ba wodzi za nos, iż zakończenie wybucha niczym bomba. Ja byłam nim całkowicie zaskoczona. 
Książka wciąga, trzyma w napięciu i genialnie ukazuje zarówno atmosferę małego, angielskiego miasteczka, jak i zawiłości ludzkiej psychiki. Jeżeli wspominam już o ukazaniu ludzkiej psychiki, to nie chodzi mi tylko o zbrodniarza, sprawce zaginięć. Każdy z bohaterów, którego kreśli Hill, jest mistrzowsko przedstawiony, wraz ze swoimi dobrymi oraz złymi cechami charakteru, wzajemnymi powiązaniami z innymi mieszkańcami. Mistrzostwo w każdym calu.
Gorąco zachęcam do sięgnięcia po W labiryncie... A ja już szukam kolejnych kryminałów autorstwa Susan Hill. 


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Ogłoszenie wyników Letniego konkursu:)

Ogłaszam, iż książka Piękny dzień + książkowa niespodzianka wędrują do..Kasi Roszczenko.Gratuluję.
Kasiu, adres mam, podaj jeszcze proszę w emailu nr. tel. dla pana od paczek:)

Szczęśliwa ulica

Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 5,5/6
Szczęśliwa ulica, to  kolejny 10. tom przygód dziennikarki śledczej Anniki Bengtzon. Tym razem sprawa, którą ma rozwiązać Annika, sięga kręgów najwyższej szwedzkiej polityki, ale także przeszłości, o której zbyt często myśli się, że bezpiecznie odeszła w niebyt.
Pewnego dnia konserwatywny parlamentarzysta i znany biznesmen,
Ingemar Lerberg, zostaje znaleziony zmasakrowany w swoim domu w ekskluzywnej dzielnicy. Sprawa jest o tyle bulwersująca, iż rzecz wydarzyła siew  ostoi bogactwa, luksusu, bezpieczeństwa i szczęścia, czyli najbardziej ekskluzywnej ze sztokholmskich dzielnic. Po przewiezieniu do szpitala polityk walczy o życie. Jednocześnie znikają jego żona i dzieci. Co się stało w tym ekskluzywnym domu? Czym i komu naraził się Lerberg tak, że poddano go wyjątkowo wymyślnym torturom charakterystycznym dla oprawców z Azji i Afryki?Jednocześnie znalezione zostają zwłoki miejscowego włóczęgi, który zginął w ten sam bestialski sposób. Co łączy tych dwóch jakże różnych od siebie męźczyzn? Obie te sprawy dostaje do rozwiązania Annika.

W tym samym czasie anonimowy hejter zaczyna na jednym z internetowych blogów atakować redaktora naczelnego gazety, w której pracuje Annika. Co się za tym kryje? 
Równolegle śledzimy tok dochodzenia w sprawie zabójstwa bezdomnego, zniknięcia rodziny polityka oraz mniej lub bardziej nieudolne miotania się naczelnego Kvallspressen. W to wszystko Marklund bardzo umiejętnie wplata wątki z życia prywatnego Anniki, jej nowego partnera oraz ich dzieci. A sytuacja na domowym froncie do idealnych nie należy. Przypomina raczej bombę, która może w każdej chwili wybuchnąć. Do tego dochodzą knowania Thomasa, byłego męża Anniki oraz jego coraz bardziej pogłębiająca się psychoza. 
Marklund bardzo zręcznie i ciekawie ukazuje wiele drażliwych kwestii dot. szwedzkiego społeczeństwa, pracy różnorodnych służb i różnorakich "chorób", które od wewnątrz toczą zdawałoby się idealne szwedzkie społeczeństwo. 
Akcji i wątków mamy więc co niemiara. Trzeba jednak autorce przyznać, iż wszystko prowadzone jest niezwykle sprawnie. Każdy z wątków jest logiczny, żaden nie urywa się nagle. A przy zakończeniu książki, pozostają one nadal w dużej części otwarte, co pozwala mieć nadzieję na bardzo ciekawy 11. tom serii. 

niedziela, 22 czerwca 2014

Głosowanie w sprawie wyzwania - Czytamy kryminały.

Mnie obecnie nie ma przy komputerze, post ustawiony, więc wasze odpowiedzi zamieszczę dopiero pod koniec tego weekendu, ale wpisujcie się proszę.
Dobiega końca kolejny etap wyzwania - Czytamy kryminały. Bardzo dziękuję wszystkim za udział. proszę także o dodawanie do końca miesiąca linków z tego etapu.
Przypominam, czytamy:
kryminały niemieckie/austriackie i kryminały w których śledztwo prowadzi kobieta.

A teraz wasze zadanie: wytypujcie proszę, jakie kryminały będziemy czytać w lipcu i sierpniu:
  1. rosyjskie 2
  2. hiszpańskie i portugalskie (wbrew pozorom znajdzie się kilku autorów, których książki przetłumaczono na jęz. polski) 1
  3. węgierskie, czeskie, słowackie, bułgarskie (j.w.) 0
  4. włoskie 3
Nie ma zmiłuj się:) Wiem, ciężki wybór. Ale głosujcie, nie ma lekko.
Wpisujcie swoje typy tutaj pod tym postem w komentarzach. 1 osoba= 1 głos. Tylko 1 raz można zmienić głos. Głosują tylko osoby biorące udział w wyzwaniu, aczkolwiek nowych uczestników zapraszamy do zabawy:)
Pozdrawiam, wracam jutro :)

piątek, 20 czerwca 2014

Nić - Victoria Hislop

Wydawnictwo Albatros, Moja ocena 6-/6
Moje kolejne spotkanie z Vicotrią Hislop i kolejny zachwyt. Ponownie akcja książki rozgrywa się w mojej ukochanej Grecji. Wcześniej czytałam Wyspę tej autorki. Tam akcja miała miejsce na Krecie i na Spinalondze. W Nici miejscem akcji są przepiękne Saloniki. Moi teściowie mieszkają niedaleko Salonik, więc miasto to znam dosyć dobrze. W trakcie lektury czułam wszystkie klimaty miasta, widziałam zabytki, zaułki, kawiarenki, place, promenadę nadmorską, mury obronne, które istnieją i zachwycają do dziś.
Autorka opowiada dzieje Salonik, najbardziej europejskiego z greckich miast, którego korzenie sięgają początku IV wieku p.n.e. Swoją opowieść Hislop rozpoczyna w 1917 roku. Miały wtedy miejsce tragiczne w skutkach wydarzenia. M.in. największa w historii wymiana ludności. Pod koniec I wojny światowej i tuż po jej zakończeniu ludność grecką przewożono z Turcji do Grecji, a turecką w odwrotnym kierunku. Domy potraciło wtedy ponad 2 miliony osób (po stronie greckiej). Wydarzenia te poznajemy w momencie ataku tureckiego na grecką wyspę Smyrna, śledzimy losy greckiej rodziny, która na skutek niesprzyjających okoliczności zostaje rozdzielona. Wtedy to, mała 5-cio letnia Katerina, oddzielona od matki i siostrzyczki, przypływa statkiem do Salonik. To jedno wydarzenie zmieni całe jej życie. Po kilku miesiącach w mieście wybucha straszny pożar. Wydarzył się on zupełnie przypadkowo i strawił przede wszystkim dzielnice zamieszkiwane przez ludność żydowską, czyniąc bezdomnymi znacznie ponad 50 tysięcy ich mieszkańców. W ciągu kilkunastu miesięcy dużą część miasta odbudowano, ale pożar rozpoczął eksodus rodzin żydowskich do Palestyny. Jak podają różnorodne dane, tuż przed pożarem Saloniki zamieszkiwało 157889 osób, z czego 61439 Żydów, 45889 Muzułmanów, 39956 wiernych kościoła greckiego, 6263 wiernych kościoła bułgarskiego, 2721 Cyganów, 1621 osób innych narodowości lub wyznań. Było to więc miasto na wskroś wielokulturowe i niezwykle tolerancyjne. Hislop udało się doskonale ukazać ową wielokulturowość, tolerancję, a czasami także przyjaźń między ludźmi różnych wyznań. Opisuje także współżycie obok siebie tych osób. Wybuch pożaru większość tych rzeczy niszczy. Na tle tych strasznych wydarzeń i zmian, śledzimy losy Kateriny, jej nowej rodziny, Dimitrisa i jego rodziców oraz wielu, wielu innych postaci. Niektórych z nich darzymy wielką sympatią, niektórych wręcz nie znosimy. Jesteśmy świadkami kolejnych strasznych zdarzeń, które dotknęły Saloniki w połowie XX wieku. Są nimi m.in. wymordowanie przez Niemców ok. 97% społeczności żydowskiej miasta, działanie greckiej partyzantki, która przez lata ukrywała się w niedostępnych górach, powojenne losy partyzantów, juntę pułkowników, która zmusiła do wjazdu z Grecji wiele greckich rodzin (tak na marginesie - także moją teściową). Ukazana w ten sposób historia uświadamia sporej ilości osób, iż grecka historia, to nie tylko ta z okresu antycznego, nie tylko Akropol, wojny ze Spartą, igrzyska olimpijskie etc. 
Hislop udało się połączyć wielką, dramatyczną historię XX-wiecznej Grecji z fascynującymi dziejami kilku greckich, żydowskich i tureckich rodzin. W pozornie zwyczajną opowieść wplotła wydarzenia, które uczyniły z Nici książkę od lektury, której trudno się oderwać. Faktów i wydarzeń historycznych autorka umieściła w książce sporo, ale uczyniła to tak umiejętnie, iż jestem przekonana, że nie znudzą one nawet przeciwników historii. Dodatkowym plusem są opisy Salonik - tych współczesnych, jak i tych z początku i połowy XX wieku. To jest do dziś na prawdę niesłychanie fascynujące miasto o wielu obliczach.
Taką wisienką na torcie są wspaniale opisane święta, tradycje, kulinaria zarówno greckie, jak i tureckie, czy innych nacji zamieszkujących miasto.
Victorii Hislop udało się stworzyć porywającą opowieść, a także dokonać to, czego w jednej z książek niestety nie udało się Hannie Cygler, a co tak mnie raziło. Hislop ukazała Grecję i Greków, jako naród znacznie bogatszy duchowo, mentalnie niż wiele osób sądzi, a greckie obyczaje daleko wykraczające poza stukanie się czerwonym jajkiem w okresie Wielkanocy. 
Co prawda w książce Hislop dwukrotnie przestawiona jest kolejność pewnych wydarzeń historycznych, ale nie ma to wpływu na przyjemność czytelniczą, oraz doskonałe oddanie historii. Wszystkie fakty historyczne są bowiem zgodne z prawdą, choć większość postaci jest fikcyjna.
Gorąco zachęcam do lektury.

czwartek, 19 czerwca 2014

Czas zapłaty - John Grisham

Wydawnictwo Albatros, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Czas zapłaty, to kontynuacja Czasu zabijania, który w 1996 roku został w mistrzowski sposób przeniesiony na ekran przez Joela Schumachera. Zarówno film, jak i książka od lat nie tracą na popularności. Jako wielki fan pióra Grishama, byłem ciekawy, jak pisarz poradzi sobie z kontynuacją, nawet gdy jest ona bardzo luźno nawiązującą do wcześniejszej książki. 
Czas zabijania toczył się wokół procesu Carla Lee Hayleya, oskarżonego o zabójstwo dwóch mężczyzn, którzy zgwałcili i skatowali jego dziesięcioletnią córkę. Miał on być początkiem wielkiej kariery adwokata Hayleya - Jakea Brigancea. Czy tak się istotnie stało?
Czas zapłaty to spotkanie z Brigancem i niezwykle tajemniczą, trudną i drogą (dosłownie i w przenośni) sprawą. Seth Hubbart, tajemniczy milioner, który z nikim nie utrzymywał kontaktów umiera, a dokładniej - popełnia samobójstwo. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ludzie umierają bez przerwy, wielu z nich samodzielnie odbiera sobie życie. Jednak Hubbart pozostawił po sobie bardzo specyficzny testament, w którym jedyną spadkobierczynią czyni czarną służącą. Testament jest inny także jeżeli chodzi o jego formę. O co dokładnie chodzi, tego nie zdradzę. Zgodnie z wolą zmarłego, wykonawcą testamenty zostaje znany nam już prawnik - Jake Brigance. Przeciwko testamentowi, prawnikowi, spadkobierczyni staje cały sztab prawników, przeogromna rodzina zmarłego (i to tak wielka, że zapewne Hubbart sam się z góry dziwił, iż ma tylu krewnych) i tabun innych osób, mniej lub bardziej związanych ze zmarłym. Chcą oni za wszelką cenę udowodnić, iż zmarły nie był przy zdrowych zmysłach. Skoro nie da się podważyć autentyczności testamentu, trzeba próbować innej drogi. Sprawa jest o tyle drażliwa, ciekawa (jak zwał, tak zwał), że rozgrywa się w Missisipi, czyli stanie, który może poszczycić się wyjątkowo haniebną historią jeżeli chodzi o niewolnictwo. Przypomnijmy, iż spadkobierczynią jest czarna służąca. Następuje proces o tyleż gwałtowny, głośny, co angażujący niewyobrażalną rzeszę osób, i to po obu stronach. I dopiero wtedy się zaczyna.
Czas zapłaty, to doskonała powieść, pełna uczuć wszelkiego kalibru, zawiłości amerykańskiego prawa i ludzkiej duszy oraz pogmatwanych charakterów.
Grisham po raz kolejny potwierdził swoją klasę i to dlaczego jest jednym z najpopularniejszych pisarzy świata. Nic dziwnego, że jego książki, przetłumaczone zostały dotąd na czterdzieści języków i sprzedane na całym świecie w nakładzie ponad 275 milionów egzemplarzy. Dziewięć z nich zostało zekranizowanych. 
Gorąco zachęcam do lektury najnowszej książki Grishama, majstersztyk sam w sobie, chociaż nie przeczę - dla rozmiłowanych w prawie i zawiłościach oraz cudach USA.

środa, 18 czerwca 2014

Wyścig ze śmiercią - Erica Spindler

Wydawnictwo Harlequin/Mira, Moja ocena 4,5/6
Kolejny dobry, choć nie ukrywam odrobinę sztampowy thriller poczytnej autorki Erici Spindler. Książki tej pisarki mają w sobie coś takiego, co sprawia, iż mimo, że wiele faktów, spraw konsekwentnie powtarza się w nich, to jednak czyta się je z zapartym tchem. Nie inaczej jest w przypadku Wyścigu ze śmiercią.
Tym razem bohaterką jest Liz Ames, która postanawia przeprowadzić się  na wyspę Key West, gdzie pastorem aż do czasu tajemniczego zaginięcia była jej siostra Rachel.Liz po umorzeniu śledztwa przez miejscową policję, postanawia sama dojść prawdy. Sprzymierzeńca znajduje w emerytowanym policjancie Ricku Wellsie. W trakcie prywatnego dochodzenia, jak było do przewidzenia, miedzy tą dwójką rodzi się uczucie. W tym zakresie Spindler była przewidywalna aż do bólu. Ale nic to. Jeżeli na ten drobny szczegół przymknie się oko, lektura książki będzie przyjemnością. Sam pomysł na intrygę kryminalną jest całkiem niezły i bardzo na czasie. Mamy upartą panią pastor, mamy odrobinę odizolowaną wyspę skrywającą tajemnice, mamy seryjnego mordercę oraz tak ważny w dzisiejszych czasach problem sekt i ich wpływu na ludzi. Ciekawym jest też zestawienie ze sobą dwóch sprzeczności, wyspy sielsko-anielskiej będącej takim modelowym przykładem raju dla turystów z tajemnicą, grozą i wielkim niebezpieczeństwem.
Erica Spindler i jej Wyścig ze śmiercią na pewno mnie nie zaskoczyli, ale książka dała mi kilka chwil relaksu i spełniła swoje zadanie - zabrana do samolotu na kilkugodzinny lot sprawiła, że mniej się podróżą denerwowałam. Polecam książkę wszystkim fanom autorki. Znajdziecie w niej elementy, tak charakterystyczne dla pisarstwa Spindler. Także dla osób szukających trzymającej w napięciu, choć lekkiej lektury, książka ta będzie doskonałym wyborem. 

wtorek, 17 czerwca 2014

Klasa

Wydawnictwo Otwarte, Moja ocena 5,5/6
Bardzo byłam ciekawa tej książki. Przed rozpoczęciem lektury planowałam - że koniecznie muszę go obejrzeć. Teraz zbyt szybko tego nie zrobię. Mogłabym przeżyć zbyt duże rozczarowanie. Wiadomo, po lekturze książki, każdy ma jakieś tam wyobrażenie odnośnie jej ekranizacji. Ja mam bardzo wysoko ustawiona poprzeczkę, a to za sprawą niniejszej książki. Klasa (książka) jest świetna i mimo 600 stron objętości, czyta się ją niezwykle szybko. Po zakończeniu lektury pozostaje strach, że to wszystko (choć jest to historia zmyślona) lada moment może stać się rzeczywistością. A, że bardzo podobne rozgrywki mają miejsce w realnej rzeczywistości, tego jestem pewna. Może nie aż na taką skalę, u nas w Polsce, ale na pewno na zbliżoną. A gdy w grę wchodzi władza, ogromne wpływy i miliardy dolarów (ew. euro) litości nie ma, nie ma przyjaźni, nie ma współczucia.
Już sam początek książki jest ekstra mocny, a dalej z każdą stroną jest jeszcze lepiej. Skatowany w Warszawie przez nieznanych sprawców prezes amerykańskiej korporacji Lasota, dzwoni do byłego kolegi z klasy, znanego radiowca Adama Wierzbickiego, który akurat prowadzi audycję na żywo. Odzywa się do niego po kilkudziesięciu latach, żeby powiedzieć na antenie, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo i poprosić o nr. telefonu. Dziennikarz zostaje wplątany w grę, w której stawką jest życie wielu osób i polska racja stanu. Jest  to gra, o której nikt nie chciałby nic wiedzieć. Rozwiązanie zagadki zaszyfrowane jest na bilecie do metra, które Lasota daje koledze w szpitalu. Kto złamie kod? Tylko ktoś z klasy. Dlaczego? Na to wpada tylko nastoletni syn radiowca. Rozpoczyna się wyścig z czasem, dosłownie i w przenośni. Ledwo żywy (dosłownie) Piotr Lasota, przy pomocy kochanki musi wielokrotnie uciekać. Pomaga mu przyjaciel z dawnych lat. Ale przecież przyjaźń tez ma swoją granicę, mimo, iż powiedzenie mówi, że nie rdzewieje. Wierzbicki zostaje kilkakrotnie napadnięty, jego rodzina porwana, żona w obronie swojej i syna jest zmuszona kilkakrotnie zabijać. Do akcji wkracza kilka osób z dawnej klasy maturalnej, do której wszyscy chodzili, a która mimo upływu kilkudziesięciu lat nadal niezwykle silnie ich ze sobą wiąże. Każdy z dawnych kolegów zajmuje teraz eksponowane stanowisko, każdy ma wpływy, władzę, dużo może. Tylko do końca nie wiadomo, kto jest kim, kto jest po czyjej stronie, komu można zaufać, czy w ogóle komukolwiek można jeszcze wierzyć?
Dodatkowo bardzo ciekawie mamy ukazany świat wewnętrzny polskiego kontrwywiadu. Jeden z dawnej klasy jest pułkownikiem służb specjalnych i przydzielony został do sprawy Piotra Lasoty. W pewnym momencie nie byłam pewna, czy Karol jest tym dobrym czy złym z kontrwywiadu, a może to on jest kretem, który sprzedaje wszystkie informacje bandytom. Gdy ginie jego kilkuletnia córeczka, a żona odchodzi do kochanka, wszystko jeszcze bardziej się gmatwa (jeżeli to w ogóle możliwe). 
Wierzcie mi, po lekturze tej książki, bardzo długo na każdego funkcjonariusza policji będzie patrzeć podejrzliwie, a ostatnie na co będziecie mieć ochotę, to spotkanie z dawno nie widzianymi kolegami z klasy maturalnej.  
Świetna, realistyczna, doskonale napisana książka, która dosłownie wbija w fotel, choć jej wątek główny i sama akcja nie są proste i zmuszają czytelnika do sporego wysiłku umysłowego. 


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Cięcie

Wydawnictwo Akurat, Ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża. Mimo zachwytów na innych blogach, mnie książka wyjątkowo nie przypadła do gustu. Nie przeraziła mnie, nie wciągnęła, może tylko w trakcie lektury czułam obrzydzenie, zarówno samym mordercą, jak większością opisanych przedstawicieli ludzkiego gatunku. Nie przeczytałam całej książki, zaledwie ok. 1/3, więc nie będę pisać recenzji. Mojemu mężowi książka spodobała się.Jego opinię możecie przeczytać poniżej.


Niemiecka nadkomisarz Clara Vidalis, patopsycholog, profiler i przede wszystkim świetna detektyw pewnego dnia otrzymuje tajemniczą kopertę. W jej wnętrzu znajduje się płyta CD. Na płycie znajduje się krótki, ale przerażający filmik - zamaskowany mężczyzna podcina gardło młodej dziewczynie. Kiedy udaje się zidentyfikować ofiarę, policja obstawia jej dom i Clara wchodzi do mieszkania. Nie spodziewa się, że dziewczyna nie żyje od przeszło sześciu miesięcy! Jej ciało leży na łóżku, zmumifikowane przez specyficzny gatunek robaka. Tajemniczy i okrutny zabójca, który nadał sobie miano Bezimiennego, ponownie kontaktuje się z Clarą. Dzięki jego kolejnej wskazówce odnalezione zostaje ciało drugiej ofiary. Kontakty Clara- Bezimienny i cała otoczka, jaka się wokół tego tworzy, zaczynają przypominać chorą grę. Znalezione zostaje kolejne ciało. Całe modus operandi jest identyczne jak przy poprzednich zabójstwach, z tym, że ofiarą jest homoseksualista, który zginął prawdopodobnie jeszcze przed pierwszą odnalezioną ofiarą. Jak to się stało, że nikt nie zgłaszał zaginięcia ofiar? 
Równocześnie na scenie pojawia się typowy przedstawiciel naszego ludzkiego gatunku z mocnym parciem na szkło. Jest nim Albert Torino - wizjoner, jak sam chce siebie widzieć, lub pozbawiony skrupułów zboczeniec, jak określają go inni. Rozpoczyna on emisję online wyjątkowo kontrowersyjnego show, będącego połączeniem interaktywnego reality show coś ala milion razy gorsza wersja Top Model ze swoista aukcją towaru, bo inaczej tego określić nie można.  Zwyciężczyni ma otrzymać nagrodę w postaci wiekuistej, światowej sławy i kontraktów, a wylosowani widzowie będą mogli spędzić z królową noc całkowicie na swoich warunkach. Który męźczyzna by się nie skusił?! Ponieważ internet jest kuriozalnym medium, a wiele osób nadal uważa, że są w nim nie do namierzenia, całkowicie anonimowi, show przyciąga miliony zwyczajnych ludzi, ale i nie mniej różnorodnej maści świrów. Jednak w pewnym momencie potencjalna zwycięźczni znika. Znika jednak nie tylko ona.Co się z nimi stało? Czy i co mają oni wspólnego z Bezimiennymi i jego morderstwami? Lecz nie tylko to jest zagadką. Tajemnicą jest także dlaczego morderca wybrał Clarę? Dlaczego to z nią nawiązuje kontakt?
Cięcie, to doskonały kryminał i thriller w jednym, realny, przerażający, namacalnie okrutny. Veit Etzold tym bardziej przeraża, że treść książki niczym lustro odbija część naszej rzeczywistości.  W wielu przypadkach nasze kontakty międzyludzkie sprowadziliśmy do poziomu internetu - chatów, portali społecznościowych, komunikatorów etc. Show (na razie z reguły telewizyjne) przypominają maksymalnie uproszczoną sieczkę dla mózgu. Brak programów o jakiejkolwiek wartości. Zastanówmy sie, czy na prawdę dlugo będziemy musieli czekać, żeby w internecie oglądać show opisane przez Etzolda? Nie sądzę. 
Plusem jest sama akcja, osoba Bezimiennego, mocno zarysowany wątek psychologiczny. Do drobnych minusów można zaliczyć pewną sztampowość pozostałych bohaterów. Ale generalnie jest to dobra, mocna książka.

niedziela, 15 czerwca 2014

Za nic - Leszek Celer

Wydawnictwo ProLektura, Moja ocena 4,5/6
Przyznam się, iż lekturę książki rozpoczynałam bez zbytniego przekonania, z nastawieniem na nie. Wiecie jak to obecnie u nas jest - pisarze i pseudopisarze są przekonani, iż książkę napisać może każdy. Fakt. Ale nie ukrywajmy, część osób nie powinna tego robić. Szkoda jest drzew zmarnowanych na papier do takiego pseudodziełka literackiego. Po odłożeniu Za nic na półkę, po skończeniu lektury uważam, że Leszek Celer spokojnie może książki pisać.
Akcja rozgrywa się współcześnie, w trakcie niezwykle upalnego lata. Tak teraz myślę, chyba nie jest w książce nigdzie wyrażnie zaznaczone, iż miejscem akcji jest Warszawa. Jednak z wielu opisów, właśnie to miasto pierwsze mi na myśl przychodzi. Na brzegu rzeki znalezione zostają zwłoki mężczyzny. Zadanie wyjaśnienia jego śmierci powierzono doświadczonemu i odnoszącemu sukcesy kominiarzowi Maziarzowi oraz jego młodemu partnerowi o wdzięcznym nazwisku Kijonka. Swoją drogą, autor ma dar do wymyślania nazwisk. Partnerzy mimo, iż od niedawna ze sobą współpracują, mają na swoim koncie niemałe sukcesy. Właśnie doprowadzają do końca sprawę kilku bardzo nieprzyjemnych panów ze światka przestępczego. Policjanci nawet nie przypuszczają, że rozpoczynając banalne jakby się zdawało śledztwo w sprawie zwłok z rzeki, otwierają przysłowiową puszkę Pandory, która ku mojemu całkowitemu zaskoczeniu eksplodowała na samym końcu. Śledztwo przekracza wszystko z czym Kijonka i doświadczony Maziarz mieli dotychczas do czynienia. Szybko wychodzi na jaw, iż topielec, topielcem wcale nie jest. Jest za to zamordowanym człowiekiem powiązanym z jedną z najpotężniejszych w kraju agencji ochroniarskich. Policjanci zabierają się do pracy. jednak bardzo szybko okazuje się, iż zbrodnia, nad którą pracują, jest tylko początkiem różnych grożnych wydarzeń, których ofiarami za każdym razem są właściciele firm ochroniarskich. Czyżby ktoś chciał zmonopolizować ten rynek i usuwał niewygodną konkurencję? Dwie osoby, które Maziarz typuje, jako potencjalnie zainteresowane wyrugowaniem konkurencyjnych firm z rynku, mają niestety żelazne alibi. Czyżby więc w mieście działał cyngiel (płatny zabójca) wykonujący wyroki? Sprawa tylko z pozoru wydaje się taka prosta. Niespodziewanie (dzięki przenikliwości Maziarza) okazuje się, że sprawa ma nie tylko drugie, ale i trzecie dno, a wszystko co dotychczas uważaliśmy za pewnik, wcale takim nie jest. Śledztwo dotąd prowadzone sprawnie, acz powoli, nagle rusza z kopyta. 
Niestety, ale zakończeniu brak happy endu, chociaż jest ono bardzo zaskakujące. I mimo, że w zasadzie praktycznie od początku wiemy kto zabił, to cały przebieg śledztwa i samo zaskoczenie, kompletnie zaskakują.
Za nic jest doskonałym kryminałem. Co prawda przez ok. 1/3 książki odrobinę raziła mnie zbyt duża ilość opisów w stylu...wszedł do pokoju, w którym po lewo stało krzesło..., ale po pewnym czasie te opisy znikają i wtedy to jest to, co najbardziej mi się w tego typu książkach podoba.  
Za nic to nie tylko kryminał. Jest to także bardzo dobra książka taka o ludziach i ich charakterach. Wyśmienicie nakreślone są dwie postacie- dobry i zły, komisarz Maziarz i zabójca. Chociaż przyznam wam się szczerze, iż w niektórych sytuacjach do końca nie wiadomo, kto jest tym dobry, a kto zły. Za pewne zachowania Maziarza (jeżeli chodzi o jego życie prywatne) z chęcią kopnęłabym nie napiszę w co, ale zapewne domyślacie się. Wyjątkowo szowinistyczny męski okaz. Z kolei zabójcę tak po ludzku odrobinę polubiłam, chociaż to co robił oczywiście potępiam. Dlaczego? Tego nie zdradzę. Jestem bardzo ciekawa waszych odczuć i refleksji po lekturze Za nic.
Ciekawym jest, iż owe refleksje nasunęły mi się dopiero po przeczytaniu ostatniej strony.  
Warto pamiętać, iż książka ta jest literackim debiutem Leszka Celera. Oby takich debiutów więcej na naszym rynku. Czekam na kolejną książkę autora. 

:)

Tak sobie, na poranno-niedzielny uśmiech. Po kilku ostatnich kontaktach z kilkorgiem znanych mi i nieznanych osób, chętnie dołączyłabym się  w błaganiu do tych przemiłych zwierzaków.
Obawiam się, iż gdyby ta prośba (widoczna na obrazku) została spełniona, na ziemi zrobiłoby się zdecydowanie lużniej, żeby nie powiedzieć pustawo:)
Milej niedzieli wam życzę.


sobota, 14 czerwca 2014

Flora i Grace - Maureen Lee

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 4,5/6
Bardzo lubię książki Maureen Lee. Wrześniowe dziewczynki recenzowałam tutaj , Nic nie trwa wiecznie recenzowałam tutaj Matkę Pearl recenzowałam tutaj
Tym razem akcja (podobnie jak w wielu innych książkach pisarki) rozpoczyna się w czasie II wojny światowej. Mamy rok 1944. Główna bohaterka, 17-letnia Brytyjka Flora Knox pobiera nauki i mieszka w prywatnej szkole na szwajcarskiej prowincji. Jest piękna wiosna, prawie lato. Flora rozkoszuje się pięknym porankiem na stacji kolejowej. Wie, że gdzieś tam,w  bliżej nieokreślonej odległości trwa wojna, giną ludzie, miasta ulegają zagładzie, ale jest tak odległe od miejsca w którym przebywa, tak od niego odmienne, że w zasadzie nie myśli o tym. Nagle widzi zbliżający się pociąg, który przed wojną służył do przewożenia bydła. Przerażona słyszy, że dochodzą z niego ludzkie błagania i jęki. Gdy Flora podbiega do wagonów, jedna z pasażerek wypycha przez szparę między deskami brudne zawiniątko, rozpaczliwie szepcząc: Zabierz go. Ma na imię Simon. Flora łapie chłopca, nie zdając sobie sprawy, że ta krótka chwila na zawsze zmieni jej całe życie. Pociąg znika, a nastolatka zostaje na peronie sama z maleńkim chłopcem. Słońce, niebo, stacja - wszystko wokół wygląda tak jak chwilę wcześniej. Jednak dla Flory i leżącego w jej ramionach malutkiego Simona, nic już nie będzie takie samo. Odtąd ich losy są ze sobą nierozerwalnie spleciona mimo, iż na drodze tych dwojga stają różne przeszkody. Nie chcę streszczać książki, żeby nie odbierać wam przyjemności lektury. Napisze tylko, że tuż po zakończeniu wojny, Flora wraz z Simonem udaje się do Londynu, do ciotki, u której po śmierci rodziców tuż przed wojną zamieszkała. Ciotka związana była z pewnym bardzo niebezpiecznym człowiekiem, który dla pieniędzy nie cofnie się przed niczym. Jego powrót z więzienia oznacza dla Flory i Simona konieczność opuszczenia bezpiecznego schronienia i udania się na poszukiwanie szczęścia gdzie indziej. Przed nimi jeszcze wiele problemów, ale i ogromnych radości. Czyli tak, jak to w życiu na ogół bywa - smutki przeplatają się ze śmiechem. Oprócz losów Flory i Simona, śledzimy poczynania amerykańskich milionerów, początkującego pisarza i wielu innych osób. Od samego początku ścieżki ich życia prowadzą tuż obok siebie, po to, żeby w pewnym momencie niespodziewanie się połączyć. 
Maureen Lee po raz kolejny sprawiła, że książkę wspaniale się czytało. Chociaż np. Wrześniowe dziewczynki czy Wędrówka Marty bardziej mnie zachwyciły. Niemnie uważam, iż autorce udało jej się z typowej dla okresu II wojny światowej historii stworzyć opowieść niezwykle ciekawą, wyzwalającą salwy śmiechu, ale i sprawiającą, że niejedna łza w oku się zakręci. Flora i Grace to wspaniała opowieść o wojnie, macierzyństwie i trudnych życiowych wyborach.

piątek, 13 czerwca 2014

Uprowadzeni - Robert Crais

Wydawnictwo Świat Książki, ocena 5/6
Recenzja mojego męża, który jest fanem twórczości Craisa.

Głównym bohaterem jest znany z innych książek tego autora -niebanalny detektyw z nieszablonowym stylem bycia i niezwykle ironicznym poczuciem humoru, Elvis Cole. Podejmuje się on różnych zadań. Tym razem o pomoc zwróciła się do niego Nita Morales, której córka zaginęła jakiś czas temu. Nita nie chce kontaktować się z policją z prostego powodu, obie z córką są nielegalnymi imigrantkami. Cole przyjmuje zlecenie, jednak nie wie w co się pakuje, z czym, a raczej z kim przyjdzie mu się zmierzyć. Szubko okazuje się, że zwyczajne z pozoru zniknięcie młodej dziewczyny, takim prostym nie jest. Jednocześnie jest to czubek przysłowiowej góry lodowej. Cole odkryje rzeczy i miejsca, o których większość z nas wolałaby nie wiedzieć.
Crais po raz kolejny stworzył świetny kryminał i thriller + powieść obyczajową w jednym. Uprowadzeni są o tyle ciekawi, że napisani w sposób rzadko spotykany, w takim starym, mistrzowskim stylu. Krótkie, jakby migawkowe rozdziały, a dodatkowo w pewnym momencie, wiemy kto, co, czyli znamy zakończenie (no dużą jego część). Jednak nie wiem jak i dlaczego. I to jest oś całej intrygi. Przypomina to dzieła wielkich mistrzów gatunku, zarówno w literaturze, jak i filmach sprzed x lat. Wystarczy tu wspomnieć chociażby Alfreda Hitchcocka. U niego schemat był identyczny, a filmy do dziś trzymają w niesłychanym napięciu. Podobnie jest z książką Craisa. Napięcie i niemoc oderwania się od lektury gwarantowane. Chociaż bardzo lubię i cenię prozę Craisa, wiem, że jego styl pisarski i jego bohaterowie nie wszystkim muszą przypaść do gustu. Jednak gorąco zachęcam do sięgnięcia po Uprowadzonych. To doskonały kryminało-thriller z silnym wątkiem ukazującym krzywdę i los nielegalnych imigrantów, ale nie tylko.

Letni konkurs...książki do wygrania...



Lato zaczyna się lada moment. Trudno tę porę roku wyobrazić sobie bez dobrej lektury (przynajmniej moja wyobraźnia tak daleko nie sięga).  W związku z tym mam dla was letnią, doskonałą ksiażkę gratis + niespodziankę.
Pierwszą z prezentowych książek jest Piękny dzień, który recenzowałam 
o tutaj właśnie. Lektura lekka, przyjemna, typowo letnia.
Druga książka będzie niespodzianką (mam nadzieję, że przyjemną).
I teraz zasady:
  • konkurs organizuje właścicielka niniejszego bloga, czyli ja, czyli Anetapzn;
  • konkurs trwa do 22.06.2014r. do godz. 23.59. Liczy się czas blogowy, ten tutaj;
  • sama wraz z osobą towarzyszącą wyłonię zwycięzcę, a jego nick podam tutaj na blogu w ciągu 5 dni od zakończenia konkursu;
  • reklamacje nie będą rozpatrywane, wynik konkursu będzie zależał od mojej subiektywnej opinii i widzimisia danego dnia:);
  • książki będą wysłane w ciągu 7 dni od otrzymania od zwycięzcy adresu (na terenie Polski) listem poleconym;
  • należy samemu pilnować wyników konkursu; nie przypominam, gdy zwycięzca nie nadeśle w terminie 14 dni od ogłoszenia wyników swojego adresu.
zadania konkursowe:
  • pod recenzją Pięknego dnia tutaj (klik) należy wpisać komentarz, z tym, że odrobinę bardziej wymyślny niż - nie dla mnie; poszukam etc. +
  • w komentarzach pod tym postem konkursowym, odpowiedzieć na pytanie- jaka lektura i dlaczego kojarzy wam się z wakacjami, lub jakie książki w tym czasie czytacie, a może podacie swoich ulubionych "letnich" autorów...
Zapraszam do zabawy:) niech książkowo-letnia moc będzie z wami:)

czwartek, 12 czerwca 2014

Głowa anioła - Hanna Cygler

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 4,5/6
Julia Sarnowska-Cassini, znana zarówno w Ameryce, jak i Europie architekt, po latach przyjeżdża do Polski. Przyjęła zlecenie na renowację zabytkowego pałacyku Hemmerlingów. Nic dziwnego, że po tylu latach nieobecności w kraju, wszystko wydaje się dziwne. Zmienili się też dawni przyjaciele. Mimo ogromnej zażyłości, jaka ich kiedyś łączyła (a tworzyli niezwykle zgraną paczkę) wszystko ich teraz dzieli. Szybko wychodzi na jaw, iż cieniem na ich terażniejszych kontaktach staje się tajemnica i zbrodnia z przeszłości. Julia próbuje uporządkować swoją przeszłość, zapanować nad tajemniczymi wydarzeniami, które się wokół niej dzieją. Jednak nagle wydarza się coś, co sprawia, że teraźniejszość staje się śmiertelnie niebezpieczna. Julia czuje się jak w pułapce, nie wie komu może zaufać, kto jest jej wrogiem, a kto przyjacielem. Czy w ogóle ma jeszcze przyjaciół?
Trzeba autorce przyznać, iż ma ogromny talent do snucia wielowątkowych, rozbudowanych historii. Po raz kolejny w jej opowieści znajdziemy wszystko, co sprawia, iż książkę dosłownie się połyka. Mamy więc tajemnicę z przeszłości, tajemniczy restaurowany dworek, który nie wiadomo co kryje, paczkę dawnych przyjaciół, których łączy zabójczy sekret oraz w tle miłość, która może się okazać o tyleż wspaniałą, co niebezpieczną.
Hanna Cygler zręcznie przeplata elementy obyczajowe z kryminalnymi oraz niewielka dawką romantycznych. Tworzy to mieszankę, z której powstała ciekawa, wciągająca, idealna na nadchodzące lato lektura. 
Na pewno wiele osób zaintryguje tytuł książki. Dla mnie był on także wielka zagadką, której rozwiązanie następuje dopiero pod koniec lektury. Gorąco zachęcam dosięgnięcia po książkę
Za kilka dni ukaże się kontynuacja, tym razem Dwie głowy anioła.  

Julia wraz z mężem postanawia wybrać się na wypoczynek do swojej rodzinnej miejscowości. Oboje nie posiadają się ze zdumienia na widok zmian, jakie tam zaszły. Wakacyjną sielankę przerywa jednak znalezienie zwłok. Urlop staje się aż za bardzo ekscytujący.
Romans, odrobina sensacji i kryminału, zwroty akcji, zresztą jak zwykle w powieściach Cygler, która nie lubi się nudzić w jednym gatunku.

środa, 11 czerwca 2014

Piękny dzień

Wydawnictwo Znak, Moja ocena 4,5/6
Spać nie mogę, to czytam:). Powieść idealna na wieczór, a także na  zbliżające się lato. Główną treścią książki są przygotowania do tytułowego pięknego dnia, czyli ślubu i wesela marzeń Jenny i Stewarta. Wiadomo, każda para, a w szczególności panna młoda, marzy, żeby ten dzień był wyjątkowy, niezapomniany, żeby był spełnieniem marzeń pielęgnowanych częstokroć jeszcze do dzieciństwa. Nie inaczej jest z bohaterami niniejszej książki. Żeby pomóc im zrealizować to marzenie, ich najbliżsi spotykają się w domu na plaży należącym do rodziców Jenny. Śledzimy krok po kroku przygotowania do ślubnej uroczystości, poznajemy członków obu rodzin, ich przyjaciół, sąsiadów.
Ciekawym jest ukazanie przygotowań ślubnych czynionych przez Jenny. Dziewczyna robi je dokładnie wg. wskazówek nieżyjącej matki. Z matczynych rad korzysta czytając zapiski, jakie mama jej zostawiła. W notesie tym matka oprócz rad dla najmłodszej córki zapisała także wspomnienia związane ze swoim ślubem, uczucia do swojego męża, ojca Jenny, który choć ułożył sobie życie z inną kobieta, nadal wspomina zmarłą żonę. 
Jednak nie tylko samymi pozytywnymi relacjami i uczuciami tętni Piękny dzień. Hildebrand niezwykle ciekawie ukazała wzajemne relacje zarówno miedzy członkami obu rodzin, jak i ich przyjaciółmi, sąsiadami. Animozje sprzed lat oraz sprzed kilku godzin, miłość, namiętność, tęsknota, rozterki, którym poddany jest na różnych etapach życia każdy z nas. 
Co mnie najbardziej zaskoczyło to fakt, iż Piękny dzień to nie tylko lekkie czytadło na lato, ale także ciekawy opis ludzkich uczuć i relacji między z pozoru idealnymi przyjaciółmi i członkami rodziny. Jest to książka w ciekawy sposób ukazująca piękne, ale i gorzkie przejawy miłości.Owszem, może razić pewien schematyzm z jakim nakreśleni zostali bohaterowie, ale po tego typu letnim czytadle, trudno oczekiwać jakiś wielkich kreacji. Za to dzięki owej szablonowości, wielu z nas może utożsamiać się z bohaterami i ich problemami.