niedziela, 17 marca 2024

Spirala zła (Cykl: Martin Servaz (tom 8) ) - Bernard Minier

 


Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Kolejna bardzo dobra, mocna i przemawiająca do wyobrażni historia pióra Miniera. Przeczytałam wszystkie wydane u nas książki tego autora. I choć żadna nie dorównała genialnemu moim zdaniem Bielszemu odcieniowi bieli, to Minier nadal trzyma wysoki poziom i zapewnia kilka godzin dobrej, mocnej rozrywki. Szczerze zachęcam do lektury.
Spirala zła to już 8 cześć cyklu z Martinem Servazem. Jest to świetny, bardzo przeze mnie lubiany bohater, który trudne, bardzo nieoczywiste zagadki, zbrodnie rozwiązuje w inteligentny sposób.
Tym razem akcja rozpoczyna się w Tuluzie. W tamtejszym Zakładzie Psychiatrycznym znalezione zostają zwłoki, które mają mnóstwo ran.Mężczyzna zmarł jednak nie od tych ran, a od użądlenia pszczół, które znajdowały się...w jego gardle. Sprawa od początku jest dziwna, zagadkowa, taka jakie lubi Servaz.
Kolejny wątek przenosi nas w Pireneje, gdzie mieszka znany reżyser horrorów Morbus Delacroix. Jest on osoba skrytą, tajemniczą, żyjąca w wyjątkowym odosobnieniu. Pewnego dnia zaproszenie do jego samotni dostaje młoda doktorantka Judith. Co połączy tych dwoje? Jaką zagadkę skrywają? Czy będzie zbrodnia? Co ma do tego śmierć w Tuluzie? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedż w trakcie lektury tej bardzo dobrze napisanej książki.
Już od pierwszej strony nasuwa się pytanie dokąd tym razem Servaza zaprowadzi to śledztwo? A gdy będziecie przekonani, iż wiecie, co i jak, szybko okaże się, że autor umiejętnie wodzi czytelnika za nos i tak naprawdę nie wiecie nic. Bardzo dobra, przerażająco realna książka, która od pierwszej strony chwyta w swoje macki i obezwładnia niepokojem, ale i mocno zaciekawia. Do tego ponura, mroczna, oblepiająca niczym smoła, gęsta atmosfera, tak charakterystyczna dla tego francuskiego pisarza.
Dochodzi do tego, iż w pewnym momencie sama zagadka kryminalna, prowadzone przez Servaza śledztwo są tylko tłem do zaprezentowania przemian zachodzących we francuskim społeczeństwie, zmian w ludziach i ukazania ich wynaturzonych poczynań. Trudno jednoznacznie określić czy Spirala zła to kryminał, czy bardziej powieść społeczno-obyczajowo-polityczna. Z pewnością to lektura mocna, aktualna, szokująca. Polecam.

piątek, 15 marca 2024

Kobiety, które śpiewały Młynarskiego - Joanna Nojszewska

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5/6
Bardzo ciekawy i bardzo dobry portret człowieka, artysty, którego znają wszyscy i który odcisnął ślad na życiu wielu osób, a jego utwory są słuchane, cytowane, śpiewane do dziś, mimo iż Jego już z nami nie ma.
Jest to zbiór wypowiedzi, wspomnień, anegdot, licznych dygresji, z których wszystkie toczą się wokół mistrza Młynarskiego i kobiet, którego śpiewały jego utwory, były w jego życiu ciągle obecne. Czyta się z wielką przyjemnością, tym bardziej jeżeli czytelnik (jak ja) choćby częściowo żył w tych samych latach.
Skarbem tej książki są wspomnienia, jakie wywołuje, uśmiech nostalgii i choćby chwile w innym świecie.
Świat Młynarskiego widziany oczyma kobiet jest ciekawy, wielowymiarowy, uśmiechnięty, choć nie pozbawiony nutki goryczy, nostalgiczny i taki, w którym większość z nas chciałaby się znaleźć, choćby przez chwilę.
Kobiety w życiu Wojciecha Młynarskiego to nie tylko te, które go otaczały, te żywe, namacalne. To także liczne bohaterki jego utworów, jak choćby te najsłynniejsze, jak np. panna Krysia czy prześliczna wiolonczelistka.
Książkę podczytywałam we fragmentach, a w tle brzmiały kolejne utwory bohatera. Przyznam, iż niejedna łza mi się w oku zakręciła. Cóż, to był inny świat, inne czasy. Wspomnienia, tęsknota jednak mają wielką moc.
Kobiety....czyta się fantastycznie. To świetna wyprawa w przeszłość, tę dalszą i bliższą, podróż do arcyciekawego świata. Joannie Nojszewskiej udało się zdobyć wyjątkowe wspomnienia, cudowne anegdoty, zanalizować teksty piosenek, a na dodatek wspaniale, zręcznie pobawić się słowem. Polecam. 


 



poniedziałek, 11 marca 2024

Asymetria Cykl: Alicja Mort (tom 1) - Bartosz Szczygielski

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
Szczygielski po raz kolejny na równi zaskoczył jak i zachwycił. Różne są, nieraz skrajne, opinie o twórczości Szczygielskiego. Mnie niezmiennie satysfakcjonuje, zadziwia, a w wielu miejscach zachwyca. Doskonały, niejednoznaczny pisarz.
Każdą kolejną książką autor udowadnia, iż warto sięgnąć po Winni jesteśmy wszyscy, Nie chcesz wiedzieć, ale i np. Krok trzeci, Serce, Aorta. Każda książka Szczygielskiego jest zdecydowanie warta lektury, każda jest inna od poprzedniczek. Bartosz Szczygielski to zaskakujący i doskonale rokujący pisarz, którzy nie powiedział jeszcze ostatniego zdania.
Nie inaczej jest z Asymetrią. Autor lubuje się w bardzo ciekawych, nieszablonowych, zapadających w pamięć bohaterach. Na kartach Asymetrii pojawia się nowa bohaterka, Alicja Mort, która potrafi „czytać ludzi”. Co to oznacza? Alicja czyta z ludzi, ich mimiki, tonu głosu, gestów, nawet z mrugnięć okiem, wie kiedy ktoś mówi prawdę, a kiedy kłamie. Jak spożytkuje swoje niezwykłe zdolności? Dokąd ją to zaprowadzi? Gwarantuję wam, że będzie się działo i będzie zaskakująco, jak to u Szczygielskiego.
Narracja toczy się dwutorowo. Możemy naprzemiennie śledzić wydarzenia rozgrywające się w teraźniejszości oraz fakty z przeszłości. Pozwala to dopasować do siebie elementy, które same w sobie, osobno niewiele znaczą. Poprawia to dynamizm fabuły, zwiększa nasza wiedze, ale w żaden sposób nie ułatwia rozwikłania zagadki. To byłoby za proste.
Fabuły wam nie streszczę. Nie ma to sensu. Akcja, przebieg wydarzeń a zbyt skomplikowane z jednej strony, a z drugiej szkoda o nich pisać zdradzając w ten sposób najciekawsze. Nadmienię tylko, iż Asymetria to z jednej strony bardzo ciekawy kryminał i powieść obyczajowa w jednym, a z drugiej strony niezwykłe studium postaci, ludzi, ich zachowań i tego do czego są zdolni.
Wydarzenia ręcznie prowadzone przez autora nie czynią czytelnika bezwolnym czytaczem, a wręcz zmuszają do uruchomienia szarych komórek, do zadania sobie sporej porcji trudu, żeby zrozumieć. Czytelnik czuje się wręcz uczestnikiem wydarzeń, a z pewnością inteligentnym, równoprawnym pisarzowi i bohaterom uczestnikiem wydarzeń.
W treści znajdziemy także sporo elementów, które po dłuższej chwili okażą się fałszywymi. To może zirytować, bo w pewnym momencie jesteśmy pewni, że już, już wiemy, że to tak powinno być...a tu zdziwienie. Autor z nas jakby kpił, podsunął fałszywe tropy. I czytelnik się irytuje. Jak się okaże, wszystko to było czynione w jednym konkretnym celu. Czytelnik musi się wysilić, mocno napracować i wszystko jest konsekwentnie, bez udziwnień, bez pogubienia wątków, logicznie i zaskakująco doprowadzone do końca. A wtedy wielkie zaskoczenie i okaże się, że wszystko jest tak, jak powinno być, wszystko ma swój sens.
Mocna, doskonale napisana, niejednoznaczna książka, miks kryminału ( bo w końcu i trup i śledztwo są) z powieścią psychologiczną, obyczajową. Trudno jednoznacznie określić, co jest dominujące. Sami się przekonajcie. Warto.
To świetna, na każdej kolejnej stronie mocno zaskakująca i bardzo inteligentna powieść. Polecam i czekam niecierpliwie na kolejną książkę Bartosza Szczygielskiego.

piątek, 8 marca 2024

Podziemia - Don DeLillo

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6
Potężna zarówno jeżeli chodzi o ilość stron (920), jak i treść i uczucia, które kłębią się w czytelniku, książka.
Ogrom stron może przerażać, ale znałam twórczość Dona De Lillo i wiedziałam, że to świetny pisarz, który mistrzowsko włada piórem i jest fantastycznym gawędziarzem, inteligentnym, zmuszającym do uwagi, przykuwającym.
Można napisać, iż De Lillo to wręcz ikona amerykańskiej literatury,ikona- symbol całej Ameryki. Bo osią, sensem książek tego pisarza jest właśnie Ameryka, różna, daleka od tej reklamowanej w familijnych filmach, czasami, ba często, okrutna, brudna, porażająca. Warto książki DeLillo poznać choćby dla tej obdartej z lukru krainy. Ale nie tylko. DeLillo to po prostu świetny, genialny pisarz. Każda jego książka to niesamowita przygoda czytelnicza.
Podziemia to najbardziej monumentalna z książek tego pisarza. Akcja, treść rozpoczyna się od od meczu baseballowego z 1951 roku, a kończy na latach 90. Przy czym fabuła, chronologia ułożone są w innym porządku, są nieoczywiste, zadziwiają i zmuszają do pełni uwagi.
Trudno napisać o czym jest ta książka. To zbyt trudne, wielowątkowe, skomplikowane. Bez wątpienia to bardzo liczna w bohaterów opowieść. Postaci jest całe mnóstwo. Bohaterem jest Ameryka, ale są i ludzie, brudni, często odstraszający, nieoczywisty. Jedna postać przechodzi w drugą. Czynność oczywista, jak np. mecz baseballowy w próby atomowe. Wydaje się wam to bez sensu? Takim może być, do czasu gdy nie zagłębicie się w lekturę, nie poświęcicie jej 100% uwagi.
Nie ukrywam, to trudna książka, porywająca, ale trudna, wymagająca. Jednak mimo skomplikowania i nieoczywistości Podziemia zapierają dech w piersiach i zabierają na trudną, ale i wspaniałą przejażdżkę przez Amerykę, jej cudowności, brudy, przez miejsca naznaczone ludżmi, ich pragnieniami, zagubieniami. Polecam. Uznanie dla tłumacza Michała Kłobukowskiego, dokonał wg. mnie cudu translatorskiego.

sobota, 2 marca 2024

Kolczaste łzy - S.A. Cosby

 



Wydawnictwo Agora, Moja ocena 6/6
Powieść została wydana w USA trzy lata temu. Potwierdziła ona istniejąca już opinię, że S. A. Cosby to świetny pisarz.
Kolczaste łzy są specyficzne, bez subtelności, walące prosto z mostu, ostre, bezkompromisowe. Fabuła z dwoma bohaterami, białym i czarnoskórym, na różnych etapach życia, których połączy los. Jeden z nich, bo to dwóch męźczyzn, to lekkoduch, nie lubiący pracy, żyjący chwilą, obecnie żyjący w przyczepie i spędzający dzień na piciu. Drugi z bohaterów jest jego przeciwieństwem, dorobił się majątku, pozycji i twardej skóry, której nic, nawet najgorsze rasistowskie obelgi, nie rusza. Różnice nie do zatarcia, tak może się wydawać. Jednak to tylko pozory. Połączy ich śmierć młodego małżeństwa, dwóch wspaniałych młodych mężczyzn, którzy się kochali i zostali zabici bo byli homoseksualistami. To wydarzenie, ta tragedia zmieniają wszystko w ich życiu.
Niby znane, zdarte do bólu, ale wszystko zależy od tego, jak banał jest potraktowany, jak opisany. Autor świetnie włada piórem, napisał naprawdę mocną, przemawiająca do czytelnika historię.
Ike i Buddy, ludzie starej, konserwatywnej daty, nie rozumiejący, nie akceptujący zmian w świecie wokół nich, zderzają się z niewyobrażalna tragedią. Na największe brawa zasługują genialnie nakreśleni bohaterowie. Cosby stworzył mistrzowskie postaci, które na bardzo długo zapadną w pamięć czytelnika.
Cała historia będzie toczyć się wokół rozpaczy, dramatu i zemsty, oraz tego, że tak naprawdę niewiele nas dzieli. Zemsta w pewnym momencie wysuwa się na plan pierwszy. Ma być ostra, bezlitosna, ma być odegranie się na tym, na tych, którzy zabrali bohaterom, to co najważniejsze. Co z tego wyniknie? Tego nie zdradzę, Zachęcam za to do lektury. Wspaniała opowieść.
Kolczaste łzy udowadniają, iż nie istotne, jak banalny jest scenariusz. Faktycznie liczy się tylko wykonanie. Polecam. Wspaniała, chwytająca za gardło, serce, poruszająca historia z wątkiem moralizatorskim i przesłaniem do świata.



wtorek, 27 lutego 2024

Czarownica z Bostonu - Chris Bohjalian

 



Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5/6
Każda książka tego autora jest inna, każda równie fascynująca, niebanalna, momentami nawet niezwykła. Nigdy nie wiadomo czego się po autorze spodziewać. Czarownica z Bostonu jest tego kolejnym dowodem.
Jest to książka różniąca się od poprzednich chociażby dlatego, że jej akcja rozgrywa się w I połowie XVII wieku. Jest to niezwykle poruszająca historia Mary, która chciała tylko prawa do decydowania o swoim losie, m.in prawa do rozwodu z okrutnym, brutalnym alkoholikiem. W XVII wieku było to nie do pomyślenia. Za to, za odwagę wyjścia z narzuconych ram, za bycie mądra kobietą Mary stanęła przed sądem. Ponieważ była młoda, piękna, waleczna i mądra, dużo mądrzejsza od oskarżających ją mężczyzn, został postawiony jej zarzut bycia czarownicą. Dla nas, żyjących w XXI wieku, to śmieszne. Mary z pewnością do śmiechu nie było. Jej walka o wolność i samostanowienie, szczęście szybko okazała się heroiczną walką o życie. Bardzo mocno jej kibicowałam.
Historia z pozoru banalna, jakich wiele. To fakt. Wielu autorów bazuje na znanych schematach, wydarzeniach, które ktoś inny opisał. Wszystko jednak zależy od tego w jaki sposób znana historia zostanie opisana, jaki autor to uczyni. Bohjalian jest wyjątkowym pisarzem. Jest świetnym, doskonale władającym piórem pisarzem, a jego książki są na najwyższym poziomie i zabierają czytelnika w niesamowitą podróż. Czyta się je genialnie, choć nie ukrywam, to książki dla cierpliwych, lubiących delektować się słowami, powoli snutą historią. W Czarownicy z Bostonu nie ma grama pospiechu, jakiegokolwiek elementu sensacji np. ala Dan Brown. To zupełnie inny rodzaj literatury.
Nie jest to lekka, łatwa książka, chociaż z pozoru taką może się wydawać. Bohjalian jak zwykle wiele wymaga od swoich czytelników, ale i wiele im daje. Przede wszystkim niesamowitą, inteligentną rozrywkę, niebanalną lekturę i sporą porcję zaskoczenia. Polecam. Gwarantuje czytelniczą satysfakcję i zaskoczenie.


 


piątek, 23 lutego 2024

Cywilizacja komunizmu - Leopold Tyrmand

 


Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6

Powrót po kilku latach do dzieł ubóstwianego przeze mnie bezkrytycznie (tak, przyznaję to) Leopolda Tyrmanda i ciągle odnajduję w jego dziełach coś nowego.
Tyrmand tak pisał w swojej książce (...) Życie w komunizmie jest piekłem, ale nie dla wszystkich. Jest piekłem dla ludzi dobrej woli. Dla uczciwych. Dla rozsądnych. Dla chcących pracować z pożytkiem dla siebie i dla innych. Dla przedsiębiorczych. Dla tych, którzy chcą coś zrobić lepiej, wydajniej, ładniej. Dla tych, którzy chcą rozwijać, wzbogacać, pomnażać. Dla wrażliwych. Dla prostolinijnych i skromnych. Natomiast dobrze prosperują w komunizmie głupcy niedostrzegający własnej marności i śmieszności. (...)
To tylko fragment Cywilizacji komunizmu, ale dokładnie obrazuje on, co autor sądził o komuniżmie i życiu w tym ustroju.
Losy wojenne rodziny Tyrmanda były dramatyczne - ojca zamordowano na Majdanku, matka przeżyła i po wojnie wyemigrowała do Izraela. Z rodziny ojca ocalała czwórka rodzeństwa. Cała rodzina matki zginęła w warszawskim getcie. Po powrocie do kraju (1946) Tyrmand pracował najpierw jako dziennikarz w Expresie Wieczornym i Słowie Powszechnym. Co i w jakich warunkach tworzyli wtedy dziennikarze, możemy się tylko domyślać. Daleko im było do wolności słowa. A, że Tyrmand był przede wszystkim nonkonformistą i to przez duże N, było mu wyjątkowo trudno.
Podejście pisarza do komunizmu, do życia w nim wynika z jego nastawienia i życiowych doświadczeń. Bunt na ile mógł wyrażała słowem pisanym, ale i ubiorem, stylem bycia. Współcześni mu różnie go traktowali. Dla niektórych był nikim, człowiekiem przegranym, któremu powinęła się noga, wariatem, co nie chce zrozumieć dziejowej konieczności i nie bierze udziału w realizacji postulatów socrealizmu. Dla niektórych był barwną postacią Warszawki, cynicznym bikiniarzem w kolorowych skarpetkach, arbitrem elegancji, propagatorem zachodnich nowinek. Dla niektórych był wzorem postawy niezłomnej, człowiekiem, który niedostatek i brak możliwości publikowania przedłożył nad ewentualną karierę i zaszczyty – z lojalności dla swoich przekonań.
Przez wielu uważany był jednak za człowieka o niezłomnej postawie. Dlaczego? Z wielu powodów, ale wg. mnie najbardziej jaskrawym tego przykładem może być powód, dla którego stracił pracę w Tygodniku Powszechnym - wraz z całą redakcją – odmówił druku nekrologu Stalina w wersji podyktowanej przez władze. Został wtedy, podobnie jak inni pracownicy Tygodnika obłożony nieoficjalnym zakazem druku. Utrzymywał się z przypadkowych zajęć: korepetycji, pisania reklam i sprzedaży własnych opowiadań na scenariusze filmowe. Tyrmand był człowiekiem z twardym karkiem i twardym charakterem, w żadnym wypadku nie był chorągiewką wiejącą zgodnie z wiatrem komunistycznym.
Zastanówmy się - ilu z nas potrafiłoby się w tamtych czasach, w tamtej rzeczywistości nie ugiąć się, wytrwać w swoich poglądach? A Tyrmand wytrwał. Przy tym był postacią niezwykle barwną - wielbicielem jazzu, kolorów, wolności i życia po prostu.
Trudno jednoznacznie ocenić, zaklasyfikować Cywilizację komunizmu. Nawet sam autor tego nie robi. Twierdzi za to, że książka ta (...) nie ma absolutnie pretensji naukowych, ani publicystycznych, ani dziennikarskich. Ma pretensje literackie. Mimo to nie jest ani beletrystyką, ani literackim esejem. Jest ona pamfletem na komunizm, zamierzonym przejaskrawieniem istniejącej rzeczywistości. (...)
Wg. mnie to niesłychane, kolejne, zdecydowanie warte poznania dzieło Leopolda Tyrmanda, człowieka wyjątkowego, niezwykłego, wartego zapamiętania. Polecam ze względu na wspaniały język, warsztat i celne oko autora.
Tych, którzy znają i jak ja uwielbiają dzieła autora, do lektury zachęcać nie trzeba.
Pozostałym pozostaje tylko sięgnąć po którekolwiek z dzieł Leopolda Tyrmanda i poznać tego niezwykłego człowieka, którego dzieła są niejako przedłużeniem i zwierciadłem jego życia. Leopold Tyrmand potrafił żyć tak, jak sam chciał, a nie tak, jak tego od niego oczekiwano. To ogromny dar, a wolność, którą wybrał jest najważniejsza. Każdy z nas ma wielkie plany, marzenia, ale niewielu ma możliwość i odwagę je realizować i żyć po swojemu. Tyrmand potrafił. I chwała mu za to.

środa, 21 lutego 2024

Wracam do domu - Karin Smirnoff

 



Wydawnictwo Poznańskie, Moja ocena 6/6
3. tom serii Saga Rodziny Kippów. Czy równie mocny, doskonały i poruszający, jak wcześniejsze części? Napisze jedno, Karin Smirnoff we wszystkich tomach umieściła absolutnie wszystkie ludzkie traumy, przywary, cechy negatywne (tych najwięcej) i pozytywne (tych dużo mniej), dała czadu, jak to się kolokwialnie mówi.
Literatura skandynawska słynie z wręcz wiwisekcji ludzkich charakterów, przywar, przeszłości. Jednak w Sadze Rodziny Kippów skumulowało się dosłownie wszystko. Może na tym tez polega siła tej trylogii, każdy, absolutnie każdy czytelnik w historii Jany znajdzie mniej lub więcej własnych przeżyć, uczuć, wahań, traum.
Dzieło, które stworzyła Smirnoff jest naprawdę genialne i koniecznie trzeba je poznać.
Sama Jana, postać dziwna, kuriozalna, ale też na swój sposób bliska czytelnikowi. Bez wątpienia to inna bohaterka niż te znane z wcześniejszej literatury. Pisarka na kartach trylogii powołała do życia niesamowitą kobietę, uosobienie nas samych, kogoś, kto jest dziwnie bliski większości z nas. Jana Kippo zapada w pamięć na bardzo długo, o ile nie na zawsze.
Od początku lektury Wracam do domu zastanawiałam się, czy w tym finałowym tomie Janę spotka coś dobrego, czy to czas na dobre zakończenie, na coś pozytywnego. Nie zdradzę wam, jaki będzie finał. Gorąco za to zachęcam do lektury tej książki i całej trylogii. Nadmienię tylko, iż Wracam do domu to najtrudniejszy ze wszystkich tomów.
Rozpacz, łzy, krzyki, cierpienie wyzierają z każdej kolejnej strony. Tak jest także w poprzednich tomach. Jednak w 3. części ogrom bólu, ale i nadziei jest wprost niewyobrażalny.
Trudno także czyta się ze względu na sposób pisania autorki. Brak interpunkcji to jedno, do tego przyzwyczaiły nas poprzednie tomy. Tutaj doszła przedziwna zabawa narracją. Sami zobaczycie o co chodzi. Polecam. Nastawcie się jednak na bardzo trudną lekturę.


środa, 14 lutego 2024

Popłynę przed siebie jak rzeka - Shelley Read

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6

Bardzo dobra, mocna i bolesna książka o dorastaniu, podejmowaniu trudnych decyzji, miłości, zyskach, stratach i tym, co tak naprawdę się w życiu liczy.
W to wszystko bardzo zręcznie wplecione są większe i mniejsze, tak naprawdę chyba wszystkie, bolączki XX wieku. Wielu z nas we fragmentach tej bardzo mocno działającej na czytelnika historii, odnajdzie elementy własnego życia.
Większość czytelników będzie solidaryzować się z Victorią, nastolatka, która zbyt szybko musi wejść w dorosłe życie, zajmować się farmą, na której jest jedyną kobieta, usługiwać, doglądać i spełniać wszystkie zachcianki męskiej części rodziny, w tym okrutnego w słowach, okaleczonego na wojnie wujka. Dlaczego Violetta się na to godzi? Po prostu nie zna innego życia. Pamiętajmy, to lata 50. XX wieku, mała, zabita dechami miejscowość gdzieś w USA, kwintesencja prowincji. Gdzie młoda, dorastająca dziewczyna mogła dowiedzieć się, że istnieje inne, normalne życie?
W trakcie całej lektury trzymałam kciuki za Victorię, współczułam jej, a jednocześnie podziwiałam za mocny charakter. Autorce udało się stworzyć niesłychanie ciekawą bohaterkę. Warto ją poznać.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż pewne aspekty, pewne demony z jakimi zmaga się społeczeństwo, są ciągle aktualne. Co prawda akcja książki toczy się w połowie XX wieku w USA, jednak kwestie jakie omawia Read były i są nadal aktualne także dla nas żyjących w Europie. Pewne sprawy, kwestie nigdy nie ulegają przedawnieniu, są zawsze ważne. Polecam. Trzeba przeczytać. Nie dziwię się, że książka najpierw skradła serca czytelników w USA. Po krótkim okresie czasu identycznie było z czytelnikami Europy. Moje serce Shelly Read i jej bohaterka porwały na długo. Intensywność emocji, doznawanych przeżyć, to wszystko z kart książki przenika do naszego umysłu i serca.
Dajcie się porwać historii Violetty, ciągle aktualnej, ponadczasowej.





czwartek, 8 lutego 2024

Dwurnik. Robotnik sztuki - Małgorzata Czyńska



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Dwurnik...to bardzo ciekawy i świetnie skonstruowany, przeprowadzony wywiad - rzeka, który autorka przeprowadziła z artystą między kwietniem a wrześniem 2015 roku, czyli 3 lata przed śmiercią artysty.
Edward Dwurnik, jako rozmówca i artysta to niezwykle ciekawy człowiek, niebanalny, odrobinę nonszalancki, prowokujący, wymykający się jakimkolwiek szablonom i klasyfikacją. Był także ciekawym i bardzo płodnym, pracowitym artystom. Stworzył niewyobrażalną ilość ponad 6 tysięcy obrazów i 20 tysięcy rysunków, akwarel oraz kolaży. Bez wątpienia był, jest jednym z najbardziej znanych, rozpoznawalnych i charakterystycznych polskich artystów.
Wielu osobom jego nazwisko nic nie powie. Jednak gdy zobaczycie choćby jedną z prac Dwurnika, od razu będziecie wiedzieć o kogo chodzi. Dzieła tego artysty to swoista kronika ówczesnej Polski, siermiężności, założeń PRL, życia w tym okresie. Najlepiej o tym świadczą nazwy cykli obrazów, np. Podróże autostopem, Robotnicy, czy (bardzo nieoczywiste w nazwie) Sportowcy. Co ciekawe, Sportowcy nie dotyczą sporty w sensie wysiłku fizycznego, a sportów papierosów, które w tamtym okresie palono w każdym miejscu.
Co prawda w twórczości artysty można wydzielić pewne okresy, etapy, ale jednak twórczość Dwurnika jest jednolita (dla przeciętnego człowieka) i bardzo charakterystyczna. Jego prace są porównywalne w pewnym stopniu z twórczością Nikifora, od którego Dwurnik bardzo wiele przyjął, m.in. realizm i groteskę oraz tak charakterystyczną zabawę kreską i kolorem.
Książka - wywiad to niezwykła opowieść o życiu artysty, szczególnie o młodości, której najlepsze lata przypadły na siermiężny PRL. Ten wywiad to także wspaniała podróż w czasie, niezwykła kronika i barwna przygoda oraz okazja do poznania niebanalnego, ba wręcz niezwykłego człowieka, który zmarł w 2018 roku.
Tę podróż urozmaicają dowcipy, gagi, anegdotki, które opowiadają o chorych latach, odnajdywaniu się w nich, życiu i twórczości niebanalnego człowieka. Cennym uzupełnieniem są też liczne zdjęcia, ilustracje.
Gorąco zachęcam, niezwykła, świetnie poprowadzona rozmowa, wspaniała lektura.