sobota, 27 lutego 2021

Matka - Maksym Gorki

 

Wydawnictwo MG, Moja ocena 5/6
Książka pięknie wydana, jak każda z Wydawnictwa MG.
Poza tym to porywająca, ale i irytująca lektura. Wydana została w 1906 roku.
To pierwszy w pełni socrealistyczny utwór, obrazujący narodziny ruchu robotniczego. Napisana ciekawym, choć początkowo trudnym językiem.
Porywająca, bo Gorki niezłym pisarzem był, za to był przede wszystkim wielkim piewcą socjalizmu. Poza tym na kartach tej niezbyt grubej książki prezentowany jest świat miniony, ciekawy, który porywa i jednocześnie maksymalnie irytuje. Z pewnością w trakcie lektury oddycha się z ulgą, że te czasy, tamto życie już minęły. Dodatkowo porywa fakt zapału z jakim autor opisuje socjalizm. Niezwykle ciekawe, szczególnie teraz po ponad 100 latach.
Jak wspomniałam Gorki napisał książkę w 1906 roku czyli tuż po rewolucji, która miała miejsce rok wcześniej. Był to okres, w którym jak sądzę socjalizm, idee nowego ustroju były w apogeum, były żywe, wdrażane w czyn. Gorki był wielkim zwolennikiem socjalizmu, jego piewcą, orędownikiem. To wyrażnie widać w treści Matki. Przewijają się tam wzniosłe hasła, idee i plany stworzenia nowego ładu, równości, dobrobytu dla wszystkich. Słowem jest to obraz świata idealnego, który z samego założenia nie może się ziścić.
Zapał Gorkiego, wręcz naiwny, dziecięcy, taki, przy którym ręce opadają kontrastuje z póżniejszymi, nam znanymi czynami socjalistycznych przywódców m.in. ze zbrodniami na ludzkości.
To wszystko, naiwny zapał godny lepszej sprawy, póniejsze wydarzenia jest w niesamowitym kontraście. Ów kontrast może z jednej strony odstręczać od lektury, a z drugiej wręcz porywać. Mnie porwał. Mimo, iż fabuła Matki nie wciąga, intryguje, pociąga to, jak jest ta opowieść napisana. Czytałam z wielkim zaciekawieniem, ale i niedowierzaniem, że ludzie mogli być tak naiwni.
Główna bohaterka to kwintesencja ówczesnej kobiety, Własowa, wdowa po robotniku, matka synom. Życie miała trudne, bardzo trudne. Nędza, alkohol, przemoc, beznadzieja, brak jakichkolwiek perspektyw. Zresztą o jakich perspektywach mówimy w uciemiężonej Rosji, na początku XX wieku w przypadku zwykłej, prostej kobiety. Mąż umiera, kobieta oddycha z ulgą. Pieczę nad nią przejmuje syn, również robotnik, który walczy za sprawę, ma usta pełne ideologii, chce działać.
Matka, kobieta prosta, nie rozumie o co chodzi. Jednak wydarzenia zmieniają ją. Staje się kobietą walczącą o sprawę.
Przyznacie sami, naiwne, aż zęby bolą. I sama treść, tak jak wspomniałam, nie porywa. Porywa sposób jej przekazania. Walka dwóch światów, dwóch rodzajów bohaterów i zwycięstwo ideologiczne jedynej słusznej sprawy. Nic dziwnego, iż bolszewicy przez lata wykorzystywali Matkę, jako narzędzie propagandowe. Do tego dochodzi dziecięca wręcz naiwność w to, iż świat może być lepszy, że ludzie mogą być równi etc. Jestem przekonana, iż Gorki w to wierzył. Bo czyż nie jest tak, że wszyscy w to wierzymy, że wszyscy pragnęlibyśmy, by już nie było więcej nędzy, głodu, poniżenia. By niesprawiedliwość zniknęła z naszego świata.Mimo, iż jest to niemożliwe, gdzieś w głębi serca każdy z nas o tym marzy.
Niewątpliwie warto Matkę przeczytać. Należy jednak nastawić się na odbiór nie arcydzieła literackiego, a niezłego studium prania mózgu sprzed 115 lat i obrazu jak wtedy myślano, pojmowano świat, w co wierzono. Ciekawe i warte przeczytania.

środa, 24 lutego 2021

Stewardesa - Chris Bohjalian

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Kolejna bardzo dobra, mocna książka tego autora.
Recenzja Lunatyczki tutaj - klik
Ruiny przeszłości (klik)
Zamki na piasku (klik)
Każda książka tego autora jest inna, każda równie fascynująca, niebanalna, momentami nawet niezwykła. Stewardesa jest tego kolejnym dowodem. Różni się od wcześniejszych książek Bohjaliana, a jednocześnie jest bardzo podobna do Ruin przeszłości i Lunatyczki.
Tym razem pisarz opowiada historię dojrzałej kobiety, stewardesy, która żyje jakbyśmy to ujęli...pełnią życia. Czerpie z niego pełnymi garściami. nie stroni od alkoholu, innych używek, przygód z przypadkowymi mężczyznami, seksu na jedna noc.
Pewnego dnia, gdy Casandra znajduje się w Dubaju, po kolejnej upojnej nocy budzi się obok martwego meżczyzny. Problemem w tym, iż kobieta nic nie pamięta. Nie wie kim jest denat, jak się znalazła w jego łóżku, czy to ona zabiła...nie wie nic.
Nie wie także, iż jej kłopoty dopiero się zaczynają.
Nic nie wiemy poza tym, iż jest trup i Casandra od samego początku kłamie. Dlaczego? Co z tego wyniknie? Dlaczego brnie w kolejne kłamstwa z uporem maniaka? O co tak naprawdę chodzi? Odpowiedż na te i wiele innych pytań, które mnożą się w trakcie lektury, znajdziecie, ale po sporym wysiłku umysłowym.
Nie jest to bowiem lekka, łatwa książka. Bohjalian jak zwykle wiele wymaga od swoich czytelników, ale i wiele im daje.
Przede wszystkim niesamowitą, inteligentną rozrywkę, niebanalna lekturę i sporą porcję zaskoczenia.
Poza tym mistrzowski portret bohaterki, świetne studium jednostki zaplątanej we wszystko, co tylko możliwe, a najbardziej we własne sidła.
Stewardesę, podobnie jak inne książki autora, czyta się z zaskoczeniem, ale i wielką przyjemnością. Nie jest to lektura dla szukających lekkiego czytadła.
To powieść dla ceniących inteligentną, wyrafinowaną lekturę. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę i inne książki autora. Satysfakcja i dobra rozrywka gwarantowane.

niedziela, 21 lutego 2021

Winni jesteśmy wszyscy - Bartosz Szczygielski


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6

Kolejna bardzo dobra książka Bartosza Szczygielskiego.
Miałam okazje czytać inne, wcześniejsze książki autora i ta jest inna od poprzednich. Ma mocne cechy sensacyjne, kryminalne i zdecydowanie odcina się od dotychczasowego dorobku pisarza. Nie mniej warto sięgnąć po Winni jesteśmy wszyscy, ale i np. Krok trzeci, Serce, Aorta i inne. Każda jest zdecydowanie warta lektury.
To, co wyróżnia i od początku charakteryzuje Winni jesteśmy wszyscy to mocna bijąca z książki energia, czasowy podział akcji i dynamika. Fabula tętni energią, działaniem, życiem, ale i śmiercią.
Wszystkie energetyczne wręcz elementy nawarstwiają się powoli aż do momentu gdy jest apogeum, gdy od energii, działania jest aż gęsto.
Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy w piątkowe popołudnie, kiedy wszyscy myśleli już o weekendzie, nadal będący w firmie Konrad Łazar staje się świadkiem niesamowitych wydarzeń. Jeszcze chwilę wcześniej, ten mający dotąd wszystko pod kontrolą człowiek, nigdy by nie przypuszczał, że coś takiego może się wydarzyć. Konrad nie potrafi zrozumieć, jak doszło do tego, że była kochanka wykrwawia się na jego oczach, on sam tamuje krew ze swojej rany i, co ważniejsze, dlaczego nie udało mu się tego przewidzieć. Do tej pory wszystko kontrolował, wszystko przewidywał. I nagle coś takiego.
Konrad nie przypuszcza także, iż to wydarzenie to dopiero początek. W tym momencie zmienia się wszystko i wszystko się zaczyna. Zmieni się całe jego dotąd uporządkowane i przewidywalne życie. A w jego otoczeniu nikt nie będzie bezpieczny.
O co tak naprawdę chodzi? Kto, co się za tymi wydarzeniami kryje?
Do końca nie potrafimy znależć odpowiedzi na te i wiele innych pytań. Szczygielski misternie konstruuje powieść, fabułę. Z jednej akcji wyłania się kolejna, z jednej tajemnicy, zagadki wiele nowych. To bardzo pomysłowa, zagadkowa i inteligentna oraz misternie skonstruowana powieść.
Mocny wątek sensacyjny zmiksowany z kryminalnym. Do tego garść elementów obyczajowych i psychologicznych. Całość umiejętnie dozowana z genialnie budowanym napięciem tworzy mieszankę wybuchową i przykuwa aż do finału, który należy pochwalić, jest doskonały.
Całość okraszona świetnym, czarnym humorem, pełna niedopowiedzeń, zagadek.
Wiedziałam, że Szczygielski doskonale pisze. W tej książce znalazłam jego nowe oblicze, nowy typ powieści, który jest równie doskonały, jak we wcześniejszym dorobku pisarza. Mogę tylko zachęcać do lektury tej i wcześniejszych książek Bartosza Szczygielskiego. Warto. Mocna, zaskakująca, inteligentna i zagadkowa proza.

czwartek, 18 lutego 2021

W jednej chwili - Suzanne Redfearn

 

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Zaskakująco dobra książka, świetnie nakreślone tło, mistrzowskie portrety psychologiczne. Całkowite zaskoczenie. Czytając opis, patrząc na okładkę nigdy bym się nie domyśliła, że to tak dobra lektura.
To świetnie opowiedziana historia o tym, jak kruche jest życie i jak bardzo należy się nim cieszyć, bo nie wiadomo co stanie się za moment.
Niby wszyscy o tym wiedzą, to banał. Jednak tak na co dzień rzadko kto o tym pamięta.
Bohaterowie książki także o tym zapominają, cieszą się życiem, ale tak naprawdę nie bardzo je doceniają. Pewnego dnia wydarza się tragedia. W okamgnieniu kończy się życie szesnastoletniej Finn, gdy samochód jej rodziny wypada z ośnieżonej drogi i stacza się po zboczu góry. Bohaterowie walczą o przetrwanie w ekstremalnie trudnych warunkach.
Czyli Finn, jej rodzina znajdują się w sytuacji, w jakiej może znależć się dosłownie każdy z nas. Dzięki temu lektura jest jeszcze bardziej emocjonalna. Bardzo łatwo jest nam czytelnikom utożsamić się z bohaterami, wczuć się w wydarzenia.
Na emocjonalny odbiór całej historii ma także wpływ narracja w pierwszej osobie. Dzięki temu Finn relacjonuje nam życie przed wypadkiem, podróż, dramatyczne zdarzenia, a póżniej....gdy jest duchem opowiada o tym, co robią i myślą jej najblżsi, chce im pomóc, krzyczy, podpowiada, ale oni jej nie słyszą. Po wypadku, gdy staje się duchem nastolatka ciągle nie potrafi się rozstać z bliskimi. Za wszelką cenę chce z nim i być i im pomagać.

Wiem, brzmi to może dziwnie, ale to naprawdę doskonała powieść, którą trudno jednoznacznie streścić. Tak, jak napisałam na początku, to powieść o cieszeniu się życiem, ale nie tylko. To także historia o tym, że tak naprawdę do końca nie znamy ani naszych bliskich, ani nawet samych siebie.
W przypadku bliskich Finn chodzi o walkę o przetrwanie, ale także o słowa, które padną, czyny, które będą miały miejsce oraz ich następstwa. Pewnych rzeczy nie da się odrobić, a słów cofnąć. Czy ekstremalna sytuacja tłumaczy wszystko, absolutnie wszystko?
W jednej chwili to zadziwiająco mądra, mocna i prawdziwa historia. Historia porusza, działa na wyobrażnie,w wielu osobach uruchomi nutkę wstydu, przypomni to co same zrobiły w danym, konkretnym momencie, jak się zachowały.
Przede wszystkim to jednak bardzo emocjonalna książka, która porusza czytelnika i to niesamowicie.
Zachwycają portrety psychologiczne, ukazane emocje, głębia uczuć. Przeraża dramatyzm i realizm jego zaprezentowania. To niezwykła, poruszająca, zmuszająca do przemyślenia kilku spraw powieść. Gorąco ją polecam.


środa, 17 lutego 2021

Międzynarodowy Dzień Kota:). Koty w literaturze.

 

17 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kota:). Te piękne zwierzęta są uwielbiane przez część ludzkości i darzone niechęcią - a co najmniej trzymane na dystans przez resztę świata. Kot nie pozostawia nikogo obojętnym. I zawsze gra pierwsze skrzypce. Nic dziwnego, że koty inspirują twórców i towarzyszą wielkim tego świata, także pisarzom.
Miłośnicy kotów podkreślają, że to nie człowiek jest „właścicielem" (ani tym bardziej „panem") zwierzaka, a wręcz przeciwnie. To kot wybiera sobie człowieka i łaskawie pozwala się obsługiwać. Nie bez kozery mamy powiedzenie, że psy mają właścicieli, a koty służbę:).  Nic dziwnego, że na przestrzeni wieków gatunek ten był uznawany z jednej strony za święty, a z drugiej za mający tajemnicze konszachty z „siłą nieczystą".
Rozczuliło mnie znalezione w wikipedii poniżej zamieszczone zdjęcie:) Coś pięknego i niesamowitego jeżeli chodzi o kolorystykę:)
Historia, również współczesna obfituje w kocie osobistości - wspomnijmy chociażby Socksa, kota Billa Clintona (który doczekał się tytułu „najpotężniejszego kota świata", własnej gry komputerowej i komiksu), Humprey'a - „etatowego" mieszkańca Downing Street 10, pełniącego funkcje „doradcze" wobec Margaret Tatcher, Johna Majora oraz Tony'ego Blaira i noszączego dumny tytuł „The Chief Mouser to the Cabinet Office of the United Kingdom of Great Britain and Northern Ireland" (Głównego Myszołapa Kanceralii Rządu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii oraz Irlandii Północnej), czy Alika, towarzyszącego przez długie lata Jarosławowi Kaczyńskiemu. Oczywiście koci charakter, niezależność i nieodparty urok są od zawsze kuszące dla twórców. Malarze, rzeźbiarze, ale także literaci i filmowcy chętnie sięgają po „kocie motywy". Jednak robiąc to, muszą liczyć się z jednym zastrzeżeniem. Nawet, gdy pisarz czy reżyser chce uczynić z kota postać drugoplanową, prędzej czy później bohater ten wymyka się spod kontroli i dołącza do grona głównych bohaterów (także wtedy, gdy długość roli całkowicie na to nie wskazuje). Jeśli twórca pogodzi się z tym, powstają postaci niezwykle interesujące. Tak jest chociażby w przypadku Behemota - bodaj najsłynniejszego kociego bohatera. W powieści Mistrz i Małgorzata Michaił Bułhakow umieścił demona - pazia przyjmującego postać czarnego kota w świcie Wolanda, który przybywa do Moskwy. Behemot doskonale odnajduje się w radzieckiej rzeczywistości, pije wódkę i zagryza marynowanymi grzybkami, gra w szachy, samodzielnie jeździ tramwajem uwielbia specyficzne żarty i psoty, nie zapominając przy tym, że „kot jest istotą starożytną i nietykalną". Pełen wdzięku kot stworzony przez Bułhakowa do dziś jest ulubioną postacią wielu czytelników. Pisarz „przemycił" w postaci czarnego futrzastego pomocnika Wolanda wiele kocich cech, sprytnie wplatając je w charakterystykę postaci, obdarzonej imieniem biblijnego potwora. Nic dziwnego, że Behemot tak bardzo podoba się „kociarzom", a jego imię nosi wiele kotów.
Kot w roli tytułowej - to pomysł na całkiem sporo różnych książek - zabawnych, wzruszających a czasem specyficznie „poradnikowych". Warto tu wspomnieć takie pozycje jak Kot w stanie czystym Terry'ego Pratchetta (pozycja obowiązkowa w biblioteczce „zakoconych"), oparta na faktach Odyseja kota imieniem Hooper Gwen Cooper, czy polską zabawną powieść Wszyscy mężczyźni mojego kota Karoliny Macios. 
Koty stały się także wdzięcznymi (i stałymi oraz - oczywiście - pierwszoplanowymi, nawet jeśli reżyser myślał inaczej) bohaterami filmów. Wyjątkowym bohaterem - komiksowo-filmowym jest Garfield - rudy despota, leniwy, uwielbiający latanię, oglądanie telewizji i swoją wyjątkową domową pozycję.
Polska najsłynniejsza „kocia" seria „Przygody kota Filemona" do dziś cieszy się popularnością. Specyficzne pary stworzyli kocur Tom i mysz Jerry oraz kot Sylwester i ptaszek Tweetie. Koty (nieco większe) grają główne role w jednej z najpiękniejszych opowieści ze studia Disney'a „Król Lew". Kilka lat temu do plejady kocich gwiazd z głośnym mruczeniem dołączył Kot w butach. Ach to jego spojrzenie...:) (zdjęcie w nagłówku posta:). Do miana „kultowych" bohaterów dołączył też kot Simone'a - stanowiący kwintesencję „kotowatości" bohater animacji Simona Tofielda.Koty nie występują jedynie w kreskówkach. Warto przypomnieć tu „Elzę z afrykańskiego buszu", która pół wieku temu poruszała serca widzów na całym świecie, czy kota Rademenesa z polskiego serialu "Siedem życzeń". Z bliższych obecnym czasom kocich postaci mamy choćby uzdolnionego kota z filmu „Poznaj mojego tatę", który samodzielnie korzysta z „ludzkiej" toalety, a swoją niezależnością mocno utrudnia życie głównemu bohaterowi. To doskonały przykład tego jak „kocia" rola w zamierzeniu epizodyczna urosła do rangi głównej.
Oczywiście koty nie zawsze pozytywnymi bohaterami. Ale dziś nie będziemy wspominać licznych horrorów, w których zwierzęta te były nośnikami „siły nieczystej" czy innych filmów, w których zostały obdarzone paskudnym charakterem i złymi zamiarami. W końcu mamy dziś kocie święto.
Obcując z kotem człowiek ryzykuje jedynie to, że stanie się wewnętrznie bogatszy - mawiała Colette. Pamiętajmy o tym, nie tylko dzisiaj. 
Także wielu znanych pisarzy było miłośnikami kotów. Załączam zdjęcie Ernesta Hemingwaya i jego futrzaka.

Więcej zdjęć sławnych pisarzy i ich kotów znajdziecie tutaj.
Informacje z internetu i ze strony pasje.senior.pl

niedziela, 14 lutego 2021

Belgravia - Julian Fellowes

 

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Belgravia to kolejna ksiązka Juliana Fellowes, która miałam okazje przeczytać.
Recenzja Snobów tego autora tutaj - klik.
Po raz kolejny Fellowes zabiera nas do wiktoriańskiego Londynu i cudownie opisuje świat istniejący od dawna, który tylko w niewielu aspektach, bardzo niechętnie przeobraża się zgodnie ze zmianami stylu życia ludzi na zewnątrz.
Ów świat należy do książąt, księżnych, markizów, pokojówek i służących i jest żywym filmem historycznym. W tym świecie żyje także sam Fellowes, który pochodzi z angielskiej arystokracji.
Wiedząc jak ten świat wygląda i funkcjonuje od wewnątrz, mając lekkie piór, niesamowite poczucie humoru, cięty język stworzył doskonałą książkę.
Opowieść, którą snuje jest pełna najdrobniejszych nawet szczegółów, pikantnych anegdotek, opowieści, które u innych autorów po prostu znudziłyby czytelnika. Dodatkowo w fabule absurd goni absurd, a autor wspaniale tym wszystkim kieruje dodając sporą garść obserwacji ludzkich charakterów i smutną refleksję na temat ludzi i ich postępowania.
Autor porusza kwestie, tajemnice, ukazuje życie nie tylko bogatych. W kręgu jego zainteresowań znajdują się też biedni, będący służącymi, zależnymi od bogatych. Co może z tego wyjść gdy dodatkowo biednych i bogatych łączy tajemnica? Dla jednych jest ona bardziej kłopotliwa niż dla drugich. Jednym bardziej niż drugim zależy żeby sekret nie wyszedł na jaw. Oj dzieje się w Belgravii, dzieje.
Akcja rozpoczyna się w 1815 roku tuż przed słynną bitwą o wszystko, bitwą pod pod Waterloo. Wtedy ma miejsce słynny bal na cześć księcia Wellingtona, który był dowódcą brytyjskich wojsk. Goście bawią się, przekomarzają, piją, tańczą, nie przeczuwają, że za moment wszystko....ach, nie będę zdradzać. Napiszę tylko, iż nie o samą bitwę chodzi. Nie tylko ona zmieni życie wielu rodzin, wielu osób.
Wspaniale nakreślona historia, ostry język, celne oko, świetna opowieść pełna zagadek, tajemnic i emocji. Polecam nie tylko na zimowe wieczory. Zabawna, ciekawa i pouczająca lektura.

czwartek, 11 lutego 2021

Wyznanie - Jessie Burton


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Trzy kobiety, trzy historie, trzy przeżycia...a jak się ma do tego tytułowe wyznanie?
Akcja rozpoczyna się zimą 1980 roku, w Londynie. Wtedy Elise Morceau daje się namówić na randkę w ciemno. Niby nic takiego, rzecz banalna, ale co z tego wyniknie...
To spotkanie w parku, do którego dojdzie, a które samo w sobie będzie zaskoczeniem, przerodzi się w gorący romans, a ten...
Kolejna scena, 2017 rok, 30-letnia Rose Simmons powinna spełnić oczekiwania bliskich i w ogóle otoczenia i usamodzielnić się i to we wszystkich możliwych aspektach życia. Rose nie ma męża, domu, dzieci, nie ma nawet hobby. Jest jakaś taka...nijaka, stłamszona, odurzona nicością, bylejakością. Co prawda ma chłopaka, ale ich związek jest taki jakby go w ogóle nie było.
Pustkę po sobie w życiu Rose pozostawia praktycznie każdy. Największa zostawiła matka kobiety. Co się z nią stało? Rose postanawia się tego dowiedzieć. Co z tego wyniknie?
Dwie płaszczyzny czasowe, trzy różne bohaterki, wydarzenia z pozoru nijak się ze sobą nie wiążące. Czy to się uda, czy Burton potrafiła jakoś to połączyć?
Odpowiedż brzmi - tak, i to jak. Wyznania to świetna, mistrzowsko napisana książka.
Różny narrator, raz w pierwszej osobie, raz w trzeciej. Różnorodna perspektywa spojrzeń na daną historię. Masa przemyśleń. I fabuła, która porywa od pierwszej strony.
Nie ukrywam, początek choć porywający to jednak jest spokojny. Akcja toczy się powoli choć konsekwentnie. Całość rozkręca się stopniowo, żeby w pewnym momencie po prostu przykuć do siebie czytelnika.
Wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej gdyby autorką, autorem był ktoś inny. Owszem, pomysł na fabułę, którego w sumie nie zdradziłam, a który ma wiele tajemnic, jest ciekawy, choć nie porywający. Porywa za to sposób w jaki Burton nakreśliła historię trzech kobiet, jak ukazała ich losy, sposób przenikania się wydarzeń. Coś wspaniałego.
Fabuła może kojarzyć się z thrillerem, może nawet psychologicznym. W niektórych momentach to książka obyczajowa z wątkiem psychologicznym i kryminalnym. Trudno jednoznacznie zaklasyfikować Wyznania. Burton polączyła w jedno wiele elementów, wiele cech, różne gatunki literackie.
Jedno jest pewne, tę książkę warto, a nawet trzeba przeczytać. Polecam.

niedziela, 7 lutego 2021

Sekret mojego męża - Liane Moriarty

 

Wydawnictwo Znak Literanova, Moja ocena 5,5/6
Dobra, wciągająca, świetnie napisana historia.
To zagadkowa historia trzech rodzin, których nic by zapewne nie połączyło, gdyby nie pewne wydarzenie sprzed lat. W trakcie lektury zaskakuje przede wszystkim to, jak z pozoru zwykłe wydarzenie po xx latach staje się przyczynkiem do.... a tego to już nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury tej bardzo ciekawej i zaskakującej książki, która pokaże, jak jeden list, napisany kiedyś przed laty w chwili słabości, może zniszczyć życie wielu osób.
Trzy rodziny, trzy kobiety. Bohaterki różnią się od siebie w każdej kwestii. Są także na różnych etapach życia, w różnym momencie, mają różne oczekiwania względem losu, siebie, innych, różne poglądy na dane kwestie. Różni je praktycznie wszystko, łączy, choć same jeszcze o tym nie wiedzą, tajemnica sprzed lat.
Ich drogi wiele razy się przecinają choć same nie zdają sobie z tego sprawy. Co z tego wyniknie?
Akcja rozgrywa się w przeciągu zaledwie Wielkiego Tygodnia. Napisałam zaledwie ponieważ wydarzeń jest tyle, tyle emocji, zagadek, tajemnic, iż ma się wrażenie, że okres, w którym toczą się wydarzenia jest o wiele dłuższy. Dodatkowo Wielki Tydzień jest ściśle powiązany z wydarzeniami fabuły, z tym, co odczuwają bohaterki i jak postąpią.
Sekret mojego męża to historia pełna zagadek, w której nieomal co strona pojawia się jakiś sekret. Do czego to wszystko doprowadzi? Gwarantuję, iż będziecie zaskoczeni. Finał w wielu książkach bywa kiepski. W Sekretach...jest wręcz przeciwnie. Moriarty zadała sobie wiele trudu żeby zakończenie było taką wisienką na torcie, totalnym zaskoczeniem.
Oprócz szeregu tajemnic, umiejętnie podkręcanego tempa, świetnie dozowanego napięcia, wielkim atutem powieści jest także niezwykłe przedstawienie psychiki bohaterów, tego co czują, jak postępują, co robią. Autorce udało się nieomal wejść do ich myśli, świetnie je zaprezentować, dogłębnie zanalizować.
Do tego świetna intryga, pajęczyna powiązań i zależności pomiędzy kolejnymi postaciami.
Całość bardzo dobrze napisana, przykuwa, wciąga.
Sekrety mojego męża to świetna książka, idealna lektura na zimę, ale nie tylko. Jeżeli szukacie powieści, która zaciekawia od pierwszej strony, wciąga, porywa, to sięgnijcie po książkę Liane Moriarty. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie.

środa, 3 lutego 2021

Monika. Matka św. Augustyna - Anne Bernet

 

Wydawnictwo eSPe, Moja ocena 5,5/6
Nasza bohaterka to urodzona w 331 roku w skromnej wiosce w Numidii niezbyt urodziwa dziewczyna ze średnio zamożnego domu. Podobnie jak jej rówieśnice mogłaby popaść w zapomnienie. Tak się jednak nie stało.
Ona głęboko wierząca, syn hulaka, mąż poganin. Monika wierzyła w Boga i to bardzo. Dla obu swoich mężczyzn wymodliła nawrócenie.
I w tym momencie wielu z was ziewnie i przestanie czytać. Uznacie tę niezbyt grubą, licząca 164 strony książkę za religijne nudziarstwo.
Nic bardziej mylnego. Ja jestem tego najlepszym dowodem. Jestem osobą niewierzącą. Gdyby książka Bernet była tylko teologiczną rozprawką, opowieścią o niezwykłej kobiecie, ale ukazanej pod kątem religijnym, nie czytałabym tej książki.
Nie ukrywam, lekturę rozpoczęłam z pewną obawą. Jednak książka bardzo szybko po prostu mnie pochłonęła.
Monika...pióra Anne Bernet to fascynująca opowieść o początku IV w., o życiu w tym okresie, o smutkach, radościach o tym, jak kształtowała się religia, co było przyczyną, a co skutkiem.
Całość bardziej przypomina porywającą opowieść historyczno-obyczajową, momentami nawet przygodową. Nie znaczy to, ze autorka potraktowała temat lekko. Nic z tych rzeczy.
Bernet, uznana francuska autorka około czterdziestu książek historycznych, podeszła do sprawy bardzo fachowo, merytorycznie. Opowieść snuta na kartach książki pełna jest źródeł historycznych, przypisów u dołu strony (co bardzo cenię), historycznych wstawek, odnośników choćby do dzieł syna Moniki, który z hulaki przemienił się jednego z najznamienitszych teologów w historii i doktora Kościoła. Syn Moniki to słynny św. Augustyn, którego Wyznania...zna chyba każdy, choćby ze słyszenia.
Zarówno Wyznania...św. Augustyna, jak i książka Bernet są doskonałym źródłem wiedzy o tamtych czasach, o początkach chrześcijaństwa, o ludziach, ich życiu codziennym, pokusach, smutkach i radościach.
Pisarka swoją bohaterkę umieściła w szerokim kontekście społeczno-historycznym i zrobiła to doskonale. Jej Monika to kobieta mocno wierząca, walcząca z pokusami, trudami dnia codziennego, nie pozbawiona wątpliwości i namiętności. Czyta się niczym najlepszą powieść historyczną.
Całość opowiedziana barwnym, współczesnym, przystępnym językiem.
Idealna pozycja dla osób interesujących się nie tylko wczesnym chrześcijaństwem, ale historią w ogóle. Polecam.