Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5,5/6
Chris Chibnall, znany przede wszystkim jako twórca kultowego serialu Broadchurch, po raz kolejny udowadnia, że potrafi jak nikt inny budować napięcie i tworzyć fascynujące historie. Śmierć Pod Białym Jeleniem to kryminał z najwyższej półki – klimatyczny, misternie skonstruowany i pełen zaskoczeń.
Już od pierwszych stron autor wrzuca nas w sam środek niezwykle sugestywnej, dusznej atmosfery małej angielskiej wioski. Fleetcombe – miejsce jak z pocztówki – okazuje się być czymś zupełnie innym, niż się wydaje. Cicha, spokojna okolica z przytulnym pubem i miłymi mieszkańcami. Taaa, pozory. Od razu wyczuwamy, że za tym sielksim obrazkiem czai się coś niepokojącego. To coś szybko wychodzi na powierzchnię, gdy właściciel pubu Pod Białym Jeleniem, Jim Tiernan, zostaje znaleziony martwy.
Już sama sceneria zbrodni (któej wam nie zdradzę) wywołuje dreszcze i natychmiast daje do zrozumienia, że to nie będzie zwykłe śledztwo. Na miejsce przybywa Nicola Bridge, była policjantka z Liverpoolu. Zamiast spokoju w rodzinnej miejscowości, czeka ją pełne zagadek i nieufności śledztwo, w którym nic nie jest takie, jak się wydaje.
To, co szczególnie wyróżnia tę książkę, to napięcie psychologiczne. Chibnall mistrzowsko gra emocjami czytelnika. Mamy tu wszystko, co kochamy w dobrych kryminałach: powolne odkrywanie prawdy, narastające podejrzenia, mylne tropy i duszną atmosferę, która wciąga jak mgła znad wrzosowisk. Każdy mieszkaniec wioski wydaje się mieć coś do ukrycia.
Nicola Bridge to kolejny mocny punkt powieści. To świetnie nakreślona prawdziwa kobieta z przeszłością, wątpliwościami i wewnętrzną siłą. Jej powrót do miejsca dzieciństwa staje się także podróżą w głąb siebie i swoich traum.
To, co najbardziej mnie zachwyciło, to atmosfera. Duszna, pełna napięcia, momentami wręcz klaustrofobiczna. Wszyscy mają coś do ukrycia. Wszyscy mówią tylko półprawdy. Słowa, spojrzenia, drobne gesty – każde z nich może być wskazówką albo... pułapką.
Fabuła trzyma w napięciu do ostatnich stron. Zakończenie zaskakuje – i to nie raz. Każdy rozdział przynosi nowe elementy układanki, ale prawda okazuje się dużo bardziej złożona, niż można było przypuszczać. Chibnall nie idzie na skróty – historia rozwija się w tempie, które pozwala czytelnikowi zanurzyć się w świat bohaterów, ale nigdy nie nudzi. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.