niedziela, 30 czerwca 2013

Bogowie i generałowie - Jeff Shaara

Wydawnictwo Dolnośląskie, Okładka miękka, 616 s., Moja ocena 5/6
Bogowie i generałowie, to I tom trylogii o wojnie secesyjnej. II tom to Gettysburg, a III - Żywi Polegli. 
W połowie lat 40. XIX w. miały miejsce w historii dzisiejszych USA dwa ważne wydarzenia - wojna z Meksykiem i ukończenie przez kilkoro niesłychanie zdolnych kadetów Akademii Wojskowej w West Point. Konflikt meksykański pozwolił absolwentom akademii wykazać się na polu bitwy i za jej kulisami, udowodnić swój talent. To m.in. o nich opowiada Jeff Shaara.

Robert Edward Lee
I tom trylogii to historia konfliktu, który miał miejsce w latach 1861-1865 w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Przebieg walk i losy uczestniczących w nim osób ukazane są na przykładzie czwórki bohaterów. Są nimi: Robert Lee, Thomas „Stonewall” Jackson, Winfield Hancock i Joshua Chamberlain. 
Robert Edward Lee ur. w 1807r. ukończył West Point w wieku 22 lat z wyróżnieniem. Poślubia Mary Anne Randolph Custis i ma z nią siedmioro dzieci. Niestety służba wojskowa nie pozwala mu w pełni cieszyć się szczęściem rodzinnym. Poznajemy go, gdy powiadomiony o śmierci teścia musi wrócić do domu i zająć się rodziną oraz majątkiem, a w tle słychać pomroki nadchodzącej wojny.
Winifield Scott Hancock
Winfield Scott Hancock ur. się w 1824r. West Point kończy w 1844r. Po wojnie z Meksykiem poślubia Almirę Russell, najlepsza partię w St. Louis. Mają dwoje dzieci. Hancock ma nieszczęście bycia niezastąpionym we wszystkich waźnych misjach oraz prozaicznych zadaniach. Poznajemy go gdy zostaje mianowany kwatermistrzem Południowej Kalifornii i rozpoczyna służbę w Los Angeles. Praca nie sprawia mu jednak satysfakcji. Hancock tęskni bowiem za prawdziwym, polowym, żołnierskim życiem.


Thomas Jonathan Jackson
Thomas Jonathan Jackson ur. się w 1824r. Kiedy dostaje się do West Point jest biednym, zachudzonym, zakompleksionym chłopcem ze wsi. W przeciwieństwie do swoich elokwentnych zamożnych kolegów, musi wszystko osiągać ciężką pracą. Akademie kończy w 1846r. będąc jednym z najlepszych studentów na roku. W trakcie wojny w Meksyku szybko udowadnia, iż jest doskonałym żołnierzem. Po wojnie zostaje wykładowcą w Virginia Military Institute w Lexington. W 1851r. opuszcza armie, rozpoczyna pracę dydaktyczną. W 1854r. żeni się z Eleanora Junkin, córką rektora Uniwersytetu Waszyngtona. Żona jednak w  rok póżniej umiera w trakcie porodu. Jackson jst pogrążony w rozpaczy. Na dodatek zaczynają go trapić problemy zdrowotne. 


Joshua Lawrence Chamberlain ur. w 1828r. Kończy kolejne szkoły, ma opinię geniusza, jest w stanie błyskawicznie przyswoić każdą wiedzę. Zapisuje się do seminarium duchownego, rozważa możliwość zostania duszpasterzem. Nie czuje jednak powołania, zostaje profesorem religii naturalnych i objawionych i włada biegle siedmioma językami. Poznaje Harriet Beecher Stowe, która pracuje nad książką Chata wuja Toma. Pod wpływem jej tekstu, Chamberlain zaczyna interesować się sprawami kraju, polityką, problemami społecznymi. Skupia się na wzbierającym w kraju konflikcie, który szybko przemieni się w wojnę.

To najwięksi bohaterowie książki, a jednocześnie wojny secesyjnej. 
Co ciekawe, dwóch z nich było dowódcami wojsk Południa, a dwóch - Północy. Daje to frapujący obraz konfliktu widziany oczyma obu stron, przez co książka jest na tyle obiektywna i dokładna, na ile to jest możliwe. Śledzimy ich życie od ukończenia prestiżowej akademii West Point, poznajemy rodziny, kłopoty, radości, aż po wybuch wojny. Od 1861r. towarzyszymy im w kolejnych bitwach, opiekujemy się ich rodzinami, podejmujemy kluczowe decyzje i bierzemy udział w kolejnych starciach. 
Jednak nie samą wojenką i bitwami ta opowieść stoi. Równie ważnymi uczynił Shaara inne walki, nie tylko te na polu bitwy. Bardzo dużo miejsca poświęca bowiem wewnętrznym rozterkom czwórki bohaterów, ich prywatnym problemom, częstokroć niemożności pogodzenia bycia dobrym żołnierzem oraz dobrym ojcem i mężem. Męźczyźni stają przed wieloma rozterkami i trudnymi wyborami, w których zawsze ktoś ucierpi - albo honor i ojczyzna, albo rodzina.
Ogromnym plusem jest wiernie odmalowane tło historyczne i przebieg wydarzeń zgodny z ustaleniami historyków. Do książki dołączone są także liczne mapki obrazujące przebieg wojny i poszczególnych bitew. 
Warto wspomnieć o niezwykle plastycznych relacjach z bitew, jakie toczą nasi bohaterowie oraz o szczegółowych opisach ich życia prywatnego i wojskowego. W tym zakresie autora Bogów i generałów można śmiało przyrównać do książek Bernarda Cornwella. Myślę, że to doskonała zachęta do sięgnięcia po I tom trylogii. 
Z lektury Bogów i generałów będą zadowoleni zarówno wielbiciele doskonałej, opartej na faktach prozy historycznej, jak i miłośnicy pogmatwanych losów ludzkich i ciekawie zarysowanych postaci.
Książkę mimo sporej objętości i zdawałoby się trudnej tematyki czyta się wyśmienicie i niezwykle szybko. Przypisać to należy sprawnemu pióru autora i uczynieniu przezeń bohaterami czwórki niezwykłych męźczyzn. 
Zachęcam do lektury, a ja na pewno sięgnę po kolejne dwa tomy.

Książka przeczytana w ramach wyzwania - Czytamy książki historyczne 


sobota, 29 czerwca 2013

Pozaświatowcy - Zarzewie buntu - Brandon Mull

Wydawnictwo MAG, Okładka miękka, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża, który przez ostatnie kilka dni, jak sam mówi, relaksował się przy tej lekturze.
Zarzewie buntu to II tom trylogii Pozaświatowcy Brandona Mulla. Bohaterem jest znany z I tomu amerykański nastolatek Brandon, któremu udało się wrócić do domu z równoległego świata, jakim jest Lyrian. Chłopak musi jednak wrócić do Lyrianu, tam została przecież Rachel. Udaje mu się tego dokonać. Jednak, gdy tylko przybywa do równoległego świata, popada w nie lada kłopoty. Jest tam bardzo niemile widziany, zna przecież bardzo mocno skrywaną tajemnicę Maldora. 
Jak poradzi sobie para nastolatków w Lyrian? Czy uda im się ocalić strażników, których po kolei likwiduje Maldor? Czy wszczęcie buntu przez mieszkańców powiedzie się?
Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w książce. Oba tomy mogą się wydawać lekturą dla młodzieży. Zapewne tak jest, ale każdy miłośnik fantastyki znajdzie w nich coś dla siebie. Autor po raz kolejny doskonale się spisał, pokazał, że jego wyobrażnia i zręczne pióro nie mają granic. Świat, który udało się stworzyć pisarzowi jest porywający. Plusem są niezwykle dokładne opisy, które sprawiają wrażenie trójwymiarowych. Dzięki nim w trakcie lektury mamy wrażenie przebywania w Lyrian razem z nastolatkami. Ciekawym jest obserwowanie, jak zmieniają się główni bohaterowie. Szczególnie widoczne jest to u Rachel, która w II tomie przechodzi prawdziwą przemianę.
Obawiałem się trochę, że II część (jak to często bywa) będzie zdecydowanie gorsza od swojej poprzedniczki. Jednak jest wręcz odwrotnie. Mam wrażenie, że Mull z każdym kolejnym tomem rozwija się, nabiera większego rozpędu, a jego pomysłowość wręcz eksploduje. Fabuła jest wyjątkowo nieszablonowa, a treść, konstrukcja i umiejętnie budowane napięcie zainteresują wszystkich miłośników fantastyki w wieku od 13 do 113 lat.
Zmianą w stosunku do I tomu jest fakt, iż Zarzewie buntu jest zdecydowanie bardziej okrutne od Świata bez bohaterów. 
Zachęcam do lektury. Obie części Pozaświatowców to wyśmienite pozycje na lato i nie tylko. Gwarantuję, że ich lektura, spotkanie z Jasonem i Rachel dostarczą wam, miłośnikom fantastyki, wiele przyjemności. 

Toskania i Umbria przewodnik subiektywny - Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindenberg

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Okładka miękka, Moja ocena 6/6
Drugi raz jestem zakochana w tej książce. Poprzednie wydanie miało miejsce w 2010r. Jednak ani objętością, ani zawartymi w treści informacjami pierwsza edycja nie dorównuje obecnej. 
Przewodnik, którym rozkoszuję się od kilku dni, to prawdziwe edytorskie i smakowe cacuszko, starannie wydane, na pięknym papierze, ozdobione pięknymi zdjęciami, które kuszą wspaniałościami czekającymi na nas w Umbrii i Toskanii. 
Toskania...region marzenie, cel podróży większości zaglądających do Włoch turystów. Dużo mniej osób zagląda do sąsiedniej Umbrii. A szkoda. Wg. mnie to region o wiele bardziej magiczny niż zapełniona turystami Toskania. Niezależnie jednak od tego, który region bardziej przypadnie wam do gustu, w każdym znajdziecie coś dla siebie. To niezwykle różnorodne tereny, które pokochali podróżnicy Anna Maria Goławska i Grzegorz Lindenberg, czyli autorzy niniejszego przewodnika. Swoje spostrzeżenia, notatki, zdjęcia, uwagi, rady i przestrogi zawarli w niniejszej książce. Możecie sobie pomyśleć, ot kolejny przewodnik, cóż w nim takiego wyjątkowego? A to, iż jest to przewodnik zawierający same sprawdzone informacje i to takie, które każdemu turyście mogą się przydać. Dowiemy się m.in. co i gdzie warto zjeść, których lokali i hoteli unikać, co zobaczyć w większych miastach, ale i małych mieścinach i całkiem na ogół pomijanych przez turystów wioskach, gdzie zrobić dobre zdjęcia etc. Poznamy także lokalne zwyczaje, święta, ceny biletów wstępu i inne potrzebne szczegóły, które zdecydowanie ułatwią podróżowanie.
Cechą charakterystyczną przewodnika, która wyróżnia go spośród innych tego typu pozycji jest właśnie jego subiektywność. Daje nam ona obraz obu regionów taki prosto od serca, z głębi duszy.
Całość podzielona jest na dwie części. W pierwszej znajdziemy ogólną charakterystykę obu regionów oraz praktyczne informacje, które mogą być przydatne zwłaszcza tym, którzy w tych miejscach znajdą się po raz pierwszy. 
Druga część, to zaproszenie do wędrówek po Umbrii i Toskanii z opisami miast, miasteczek i atrakcji turystycznych włącznie. 
Książka ta to swoiste połączenie klasycznego przewodnika z reportażami z życia turysty wziętymi i swoistego pamiętnika globtrotera. Ozdobą całości są przepiękne, nastrojowe i niezwykle klimatyczne zdjęcia autorstwa Grzegorza Lindenberga. 
Gorąco zachęcam do lektury przewodnika subiektywnego. Jeżeli nawet nie skorzystacie z rad w nim zawartych w tym roku, to chociaż porozkoszujecie się treścią, smakami, aromatami i nastrojem, które wyzierają z każdej strony.
Wspaniała pozycja:)

piątek, 28 czerwca 2013

Gdzie pracujecie? Co robicie zawodowo? - malutka sonda

Tak mnie dzisiaj naszło....wiele osób od ponad 1,5 roku odwiedza mnie regularnie, więc traktuję was już jak rodzinę, prawie domowników:) 
Dlatego chciałabym coś więcej się o was dowiedzieć, poza nickami. Jestem ciekawa, co robicie zawodowo? A może jeszcze studiujecie, lub jesteście na zasłużonej emeryturze?
Jeżeli pracujecie to w wyuczonym zawodzie?
Nie proszę o podanie miejsca pracy w sensie adresu, ani miasta, ot tylko o branżę, profesję.
Ja skończyłam Historię i Archeologię Śródziemnomorską, zajmuję się tłumaczeniami, więc wykształcenie z pracą wykonywaną nie ma nic wspólnego.
Viv, to wiem, że kończy prawo.
Anna pracuje w dziale marketingu.
Agnieszka  jest tłumaczem jęz. niemieckiego. A pozostali? Wiem, wścibska jestem, ale po prostu lubię was i jestem ciekawa.

Ludzie interesu w przedwojennej Polsce - Maria Barbasiewicz

Wydawnictwo Naukowe PWN, Okładka twarda, Moja ocena 6/6
Książkę skończyłam podczytywać w ub. tygodniu.Tylko za recenzję nie mogłam się zabrać.
Kolejna wspaniała pozycja PWN-u. Autorką jest Maria Barbasiewicz, historyk, który w swoim dorobku ma liczne opracowania. Zabiera nas do Polski okresu międzywojennego, do magicznego dwudziestolecia między I i II wojną światową. Był to okres zarówno magiczny, jak i niezwykle trudny. Trudny przede wszystkim dla odradzającego się państwa polskiego. Pierwsze lata nowo powstającego państwa wymagały wielu niecierpiących zwłoki prac naprawczych, rozwiązania wielu problemów. A jaki był to okres dla biznesu, dla przedsiębiorców? Przekonajcie się sami w trakcie fascynującej wyprawy. Rozpoczynając lekturę książki Marii Barbasiewicz zasiadamy w wehikule czasu, który cofa nas o ponad 80 lat wstecz, wybieramy się w magiczną podróż, podążamy śladami mniejszych i większych przedsiębiorstw, poznajemy przyczyny ich sukcesu i upadku, dowiemy się jak radzili sobie oni z najrozmaitszymi przeciwnościami losu. A problemów było bez liku - od niesamowicie rozbudowanej biurokracji, poprzez kryzys gospodarczy, walkę z konkurencją, strajki pracowników, pożary firm, kradzieże etc. 
Poznamy losy przedsiębiorców, którzy mniej lub bardziej prężnie działali na naszej scenie biznesowej. 
Antoni Jaroszewicz był np. właścicielem pierwszego letniska w Gdyni, współwłaścicielem uzdrowiska w niezwykle modnych w owym czasie Druskiennikach. Działał także w wielu mniejszych firmach, a w warszawskiej kamienicy utworzył wspaniałe centrum kulturalno-rozrywkowe. Ogromny majątek zbił jeszcze w okresie rozbiorów, gdy dostarczał różnorodne towary dla carskiej armii. Wraz ze swoim wspól­ni­kiem uru­cho­mił fa­bry­kę pod­ków, ha­ce­li, gwoź­dzi pod­ko­wia­nych i drutu kol­cza­ste­go pro­du­ko­wa­ne­go na po­trze­by woj­ska. Han­dlo­wał też solą, cu­krem, naftą i zbo­żem. Miał głowę do interesów. W okresie po I wojnie światowej, majątek wielokrotnie pomnożył.  An­to­ni Ja­ro­sze­wicz był też me­lo­ma­nem, uzdol­nio­nym śpie­wa­kiem, który ra­czył gości swoim te­no­rem. Wy­stą­pił rów­nież na praw­dzi­wej sce­nie, war­szaw­skie­go te­atru Rex, któ­re­go był wła­ści­cie­lem. Do wy­stę­pu na­mó­wił go przyjaciel, aktor Adolf Dym­sza.
Antoni Jaroszewicz

Inną ciekawą postacią sfery biznesu w przedwojennej Polsce był Jan Wedel. 
Jan Wedel

Po rodzicach odziedziczył doskonale prosperującą firmę, gdzie wytwarzano i sprzedawano najrozmaitsze łakocie, np. torty i ciastka, kakao i czekoladę, cukierki we wszystkich odmianach, wyroby marcepanowe. Jan rozbudował rodzinną firmę, stworzył wiele nowych miejsc pracy, dbał o pracowników. Przy swoich zakładach pracy stworzył: gabinet lekarski, łaźnię, stołówkę, klub sportowy, źłobek, przedszkole.
Innym ciekawym przedsiębiorcą był Stanisław Wilczak, który razem z siostrą zaszczepił na polskim gruncie i upowszechnił hodowlę jedwabników. W Milanówku rodzeństwo założyło Centralną Doświadczalną Stację Jedwabniczą i zakład wytwarzający jedwab.
Jan Albin Goetz-Okocimski był z kolei twórcą potężnego browaru Okocim. Na piwie zbił ogromna fortunę, której część lokował w nowych przedsięwzięciach, a pozostałe fundusze przeznaczał na cele charytatywne.
Ciekawa jest także historia Adama Pia­sec­kie­go. Był on niezwykle znanym cu­kier­ni­kiem. W Kra­ko­wie za­ło­żył pierw­szą w mie­ście fa­bry­kę cze­ko­la­dy. W za­wo­dzie prak­ty­ko­wał od dwu­na­ste­go roku życia, z cza­sem osią­gnął wiel­ki suk­ces fi­nan­so­wy, a w śro­do­wi­sku cie­szył się dużym sza­cun­kiem. Co ciekawe, naj­star­szy, wręcz kultowy dziś pro­dukt firmy Wawel - ba­to­nik Da­nu­sia - Adam Pia­sec­ki wy­my­ślił będąc szaleńczo zakochanym w jednej ze swo­ich dużo młod­szych pra­cow­nic. 
Od lewej: Adam Piasecki twórca zakładów Wawel i Józef Jan Wedel, właściciel zakładów Wedel

Podobnych osób, prężnie działających w różnych sferach biznesu, rekinów przedwojennego biznesu, a przy tym fascynujących, niebanalnych ludzi poznamy na kartach niniejszej książki bardzo wiele. Ich kariery, rzutkość i wizjonerstwo w biznesie, a przy tym częstokroć udane życie prywatne robią ogromne wrażenie. Wszystkie informacje podane są w sposób przystępny, okraszony wieloma anegdotami i ciekawostkami. Ogromną ozdobą są także liczne zdjęcia przedstawiające zarówno samych rekinów przedwojennego biznesu, jak i ich firmy.
Na końcu książki znajduje się bardzo bogata bibliografia.
Zachęcam do sięgnięcia po tę fascynującą pozycję.


czwartek, 27 czerwca 2013

Statek śmierci - Yrsa Sigurdardottir

Wydawnictwo Muza, Okładka miękka, 336 s., Moja ocena 5/6
Doskonała pozycja, chociaż nie ukrywam, liczyłam, że bardziej się przestraszę. Ale ja w ogóle mało strachliwa jestem:)
Tytułowy statek śmierci, to super luksusowy jacht o wdzięcznej nazwie Lady K. Jeden z pracowników firmy ubezpieczeniowej, dostał polecenie przyprowadzenia jachtu z Lizbony do Reykiaviku. Postanowił połączyć pracę z przyjemnością i w podróż zabrać żonę oraz dwie córeczki. Gdyby tylko wiedział, co ich wszystkich czeka.  
Statek zgodnie z planem przybija do islandzkiego portu, ale szybko okazuje się, że na pokładzie nie ma nikogo. Zniknęła czteroosobowa rodzina i trzyosobowa załoga. Co się z nimi stało? Czy żyją? A jeżeli tak, to gdzie są? Co wydarzyło się na Lady K, że statek przypłynął do portu na autopilocie?
Na te i wiele innych pytań muszą odpowiedzieć zarówno policja, jak i przedstawiciele firmy ubezpieczeniowej, której własnością był jacht.
Do Thory Gudmundsdottir, prawniczki będącej główną bohaterką serii thrillerów islandzkiej pisarki, zwraca się rodzina pasażerów statku z prośba o pomoc w rozwiązaniu zagadki.Poza tym starsi państwo potrzebują pomocy, mają na wychowaniu malutką wnuczkę (jedyną osobę z rodziny syna, która nie płynęła przeklętym statkiem), potrzebują pieniędzy z ubezpieczenia, a sami nie potrafią dać sobie rady z zawiłościami prawnymi. Thora przyjmuje zlecenie. Krok po kroku odkrywa okrutną prawdę. Na jaw wychodzą obrzydliwe sprawki byłych właścicieli jachtu. Odnajdywane są kolejne zwłoki uczestników nieszczęsnego rejsu, ale także coś jeszcze.... Czy wszystko uda się odkryć? Co stało się z dwójką dzieci? 
Statek śmierci, to kolejna część przygód Thory. Ci, którzy nie znają poprzednich tomów, spokojnie mogą zacząć lekturę od tej pozycji. Autorka często nawiązuje licznymi dygresjami do wcześniejszych wydarzeń z życia prawniczki. Thora, to kobieta mądra, samodzielna, uparta i bardzo wytrwała w dążeniu do celu. Stawia sobie także za punkt honoru ukaranie zła. Czy tym razem także osiągnie ten cel?
Książka ma wolniejsze tempo niż poprzednie, ale nadrabia to wielką tajemnicą, którą stopniowo odkrywamy i niesamowitą aurą strachu oraz osaczenia. Wyobraźcie sobie, jesteście na wielkim jachcie, gdzieś na środku oceanu, z 2-3 osobami z  rodziny, nieznaną załogą i wiecie, że na statku grasuje morderca-szaleniec. Jakbyście się czuli w tej sytuacji? Autorce udało się po mistrzowsku nakreślić atmosferę narastającego osaczenia i zagrożenia, aż do tragicznego finału.
Ciekawym zabiegiem jest naprzemienne zastosowanie narracji Thory i jednego z członków rodziny znajdującej się na jachcie. Dzięki temu poznajemy relację z dwóch źródeł w tym retrospektywne wydarzenia na Lady K. Atmosfera strachu narasta z każdym rozdziałem. 
Zachęcam do lektury. Statek śmierci, to obowiązkowa pozycja tego lata, to kryminał grozy, w którym nic nie jest takim, jakim się wydaje.

środa, 26 czerwca 2013

Wiedeń Hitlera - Brigitte Hamann

Wydawnictwo Rebis, Okładka twarda z obwolutą, 592 s., Moja ocena 6-/6
Chciałam wam zaprezentować książkę, której wersję oryginalną (czyli niemiecką) zdobyłam po ciężkich bojach kilka lat temu w jednym z  wiedeńskich antykwariatów. Nikomu tej książki w domu nie pozwoliłam dotknąć. Powodem nie jest miłość do tego pana z wąsikiem, ale do Wiednia. Uwielbiam stolicę Austrii, większość osób zaglądających tutaj wie o tym. Kocham Wiedeń za historię, zabytki, atmosferę i to nieuchwytne coś, co trudno zdefiniować. Wielokrotnie prezentowałam wam na blogu zdjęcia i opowieści z wiedeńskich wojaży. 
Zrozumiałe więc, że z ogromną radością przyjęłam, zapowiedź wydania po polsku książki autorstwa Brigitte Hamann. Książka stoi na honorowym miejscu w mojej biblioteczce obok jej oryginalnej siostry:).
Doskonała pozycja, którą polecam wszystkim wielbicielom historii, Austrii, Wiednia, zabytków, czy po prostu dopracowanych w każdym calu książek historycznych. 
Od razu zaznaczam, nie jest to stricte biografia Hitlera, a raczej próba (zresztą bardzo udana) ukazania wiedeńskiej atmosfery, zakamarków i budowli w latach 1907-13 i w powiązaniu z przyszłym twórcą III Rzeszy. Oczywiście, Hamann niezwykle dużo miejsca poświęca Hitlerowi, ale ukazuje jego młodzieńcze lata, gdy przyjeżdża z prowincji do kwitnącego, tętniącego Wiednia. Autorka ukazuje, jak atmosfera i uwarunkowania historyczne, a szczególnie panujący w owym czasie w Wiedniu antysemityzm, mogły wpłynąć na kształtujący się światopogląd Hitlera.
W książce znajdziemy niezwykle szczegółowy i barwny, pełen smaków i smaczków opis kulturowego, politycznego i społecznego tygla jakim był Wiedeń na początku XX w. Opowieść doprowadzona jest przez autorkę do momentu, gdy nie osiągnąwszy oczekiwanego sukcesu, Hitler opuszcza Wiedeń i udaje się do Monachium. 
Co ciekawe, autorka ukazuje Wiedeń nie tylko ten, w którym kwitła idea Freuda, twórczość Mahlera, muzyka Straussa, ale także (a może przede wszystkim) Wiedeń maluczkich, miasto, do którego trafiają podobni Hitlerowi, ludzie z prowincji o wielkich aspiracjach, a niewielkich możliwościach. Hitler przybywając do Wiednia plany miał wielkie, jednak nic w zasadzie nie ułożyło się tak jak tego oczekiwał. Wyjeżdżając do Monachium, szczerze nienawidził stolicy Austrii, czemu dał wyraz kilka lat później w trakcie Anschlussu Austrii. Sami wiedeńczycy do dzisiaj twierdzą, że gdyby przyjęto go wtedy na Akademię Sztuk Pięknych, być może nie wybuchłaby II wojna światowa i ocalono by miliony osób (Hitler dwukrotnie oblał egzaminy wstępne). Tak to już bywa w historii. 
Hamann ukazuje także miasto ludzi ubogich, a nawet momentami nędzarzy, nocujących w przytułkach, pod mostami, głodujących, gdy obok nieliczni bawią się przy suto zastawionych stołach i dźwiękach walców. 
Hamann udało się coś niezwykłego. Nie dość, że pokazała chyba wszystkie możliwe oblicza światowej metropolii, jaką był Wiedeń na początku XX w.,  plastycznie opisała wszystkie jego wady i zalety niczego nie wybielając, to dodatkowo pokazała, jak rodził się potwór, jakim niewątpliwie po wyjeździe z Wiednia stał się Hitler. Jest to o tyle fascynujące połączenie, że unikalne. Brak jest bowiem źródeł traktujących o życiu Hitlera przez przybyciem do stolicy Bawarii. Hitler po objęciu w 1933 r. władzy w Niemczech nie lubił rozmawiać o swojej przeszłości. Tak naprawdę jego biografia (wg. niego samego) zaczynała się w 1923 r., gdy trafił do więzienia po nieudanym puczu w Monachium. Autorka podjęła się arcytrudnego zadania, podczas, gdy o samym Wiedniu początku XX w., materiałów jest sporo, to o Hitlerze wręcz przeciwnie. Gdy tylko doszedł do władczy zacierał starannie wszystkie ślady swojej nędznej, wiedeńskiej egzystencji, rekwirował najdrobniejsze dokumenty, które mogły świadczyć o tym kim był i jak wtedy żył. 
Hamann z drobiazgów, malutkich puzzle stworzyła fascynującą opowieść, zabrała nas do mrocznych zaułków, ale i wspaniałych pałaców c.k. Wiednia. 
Polskie wydanie tylko przekartkowałam, wystarczająco dobrze znam wersję niemiecką, ale z pełną odpowiedzialnością zapraszam was na arcyciekawą wyprawę do stolicy Austrii, w trakcie której będą nam towarzyszyć liczne zdjęcia.
Młody Adolf Hitler (fot. Bifab/PAP/dpa) 


Kolejka na Kahlenberg 1907r. (fot. www.wien.gv.at)


Serce Wiednia 1910r. (fot. www.wien.gv.at)
Minus daję tylko za umieszczenie przypisów na końcu książki. Dla osób nie znajacych Wiednia i języka niemieckiego, może być to uciążliwe. 
Brigitte Hamann jest doktorem nauk historycznych. Studiowała m.in. historię w Wiedniu. Jest jednym z najbardziej cenionych ekspertów w zakresie dziejów Austrii i Wiednia końca XIX w. Jest autorką wielu bestselerowych książek z tego okresu, m.in. biografii cesarzowej Elżbiety (Sisi), Winifred Wagner (założycielki NSDAP), leksykonu o Habsburgach, biografii cesarza Franciszka Józefa, zbioru listów Franciszka Józefa do Kathariny Schratt (kolejna moja perełka książkowa, hołubiona:)), biografii arcyksięcia Rudolfa,  i wielu innych. Liczę, ze wydawnictwo pokusi się o stopniowe przybliżenie polskim czytelnikom kolejnych książek autorstwa Brigitte Hamann.

3 razy tak - Janusz Rudnicki

Wydawnictwo WAB, Okładka twarda, 207 s., Moja ocena 5,5/6
To moje pierwsze spotkanie z prozą Janusza Rudnickiego, ale z pewnością nie ostatnie. Lektura 3 razy tak, okazała się doskonałym lekarstwem na moją wczorajszą chandrę.
Książka ta, to swoisty zbiór...w sumie nie wiem, czy felietonów, czy reportaży, czy lużnych rozważań autora o życiu.... Całość podzielona jest na trzy części, z których każda jest inna, ale łączy je jedno, ogromny talent Rudnickiego do ukazywania życiowych absurdów i wywoływania w czytelniku paroksyzmów śmiechu. Bohaterem opowiadań (niech będzie, że to opowiadania) jest sam autor, który podróżuje po Europie. Pisze o sobie, ale i o tym co zobaczył, co przeżył. Wraca do dzieciństwa, ale przede wszystkim skupia się na terażniejszości. Autor drwi z otoczenia, z jego przywar, absurdów rzeczywistości, ale drwi także z siebie, nikogo nie oszczędza. Opisuje zdarzenia, jakby żywcem wyjęte z angielskiej komedii. 
Podam jeden przykład, gdy główny bohater kradnie złodziejom swój wcześniej przez nich ukradziony samochód i po ucieczce ląduje w jednej z transportowanych trumien. Warto dodać, że trumny posiadają w swoim wnętrzu właściwą zawartość.... Trochę zimno, nie ma o kogo się ogrzać. Ani do kogo gęby otworzyć -twierdzi. 
Za moment, nasz bohater udaje się do Gdyni, żeby odebrać nagrodę.I tam dopiero się dzieje, bo Rudnicki już ma mowę dziękczynną przygotowaną, już wstaje po odbiór nagrody, a tu...
Taka właśnie jest proza Janusza Rudnickiego, takie są trzy opowiadania + suplement.
Zwariowane perypetie bohatera, który co chwila przenosi się z kraju do kraju, z  kontynentu na kontynent w połączeniu z celnym okiem, obrazkami rodem z PRL-u, czy Misia Barei i niezwykle ciętym językiem, dały doskonałą, rzadko spotykaną lekturę. Słyszałam, że ta pozycja jest odrobinę słabsza od poprzednich. Jeżeli tak jest istotnie, to koniecznie muszę przeczytać wcześniejsze książki Rudnickiego.
Zachęcam do sięgnięcia po tę niepozorną książeczkę. Może i wam przypadnie do gustu.
Janusz Rudnicki urodził się w 1956 roku w Kędzierzynie-Koźlu. W 1983 wyjechał do Hamburga, studiował tam slawistykę i germanistykę. Opublikował tomy prozy „Można żyć” (1992, Nagroda im. St. Piętaka za debiut), „Cholerny świat” (1994), „Tam i z powrotem po tęczy” (1997), „Męka kartoflana” (wyd. I: 2000). W 2004 roku w Wydawnictwie W.A.B. ukazał się „Mój Wehrmacht”, w 2007 – „Chodźcie, idziemy”, nominowane do nagrody NIKE i Europejskiej Nagrody Literackiej. Tom „Śmierć czeskiego psa” (W.A.B. 2009) znalazł się w finale nagrody NIKE, był także nominowany do nagrody GDYNIA, „Gwarancji Kultury” TVP Kultura i Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS.




wtorek, 25 czerwca 2013

Król Tyru - Tomasz Białkowski + wynik konkursu

Wydawnictwo Szara Godzina, Okładka, 240 s., Moja ocena 5/6
Dzisiejsza chandra mi służy, skończyłam książkę czytać.  

Smutno mi, na prawdę mi smutno. To już ostatni (wg. autora) tom przygód Pawła Werensa. Mam nadzieję, że Tomasz Białkowski zmieni zdanie. Bo ja na ostatni tom nie wyrażam zgody. Polubiłam bystrego dziennikarza, bo lubię ludzi zaradnych, inteligentnych i dostrzegających co w życiu jest  istotne.
Ale po kolei.
I tom, Drzewo morwowe, recenzowałam tutaj.
II tom, Kłamcę, recenzowałam tutaj.
Bohaterem całej trylogii jest dziennikarz Paweł Werens. Na początku przyznam, nie wzbudzał mojej sympatii, ot taki pseudo dziennikarski celebryta używający życia ile wlezie, ze schizami z przeszłości. Rozumiałam, że życie go nie rozpieszczało i miałam nadzieję, że z biegiem czasu Paweł zmieni się. I tak się stało. Zmiany następują już w II tomie. W kolejnej części (Król Tyru), to zupełnie inny człowiek. Jego życie zatacza koło. Paweł wraca do rodzinnego miasta, podejmuje się niezwykle trudnej opieki nad cierpiącym na Alzheimera ojcem, odcina się od wcześniejszego życia. Nie zdaje sobie sprawy, że życie ma wobec niego zupełnie inne plany. Jego drogi krzyżują się z parą bohaterów, których poznaliśmy w Kłamcy.
Adam Dera, sprytny i dociekliwy policjant zostaje zdegradowany i wysłany na swoistą banicję na Mazury. Myśląc, że będzie to okres spokojnej służby połączony z dużą ilością wolnego czasu na wędkowanie, Dera nie wiedział jak bardzo się myli.
Piękna i inteligentna doktor Lena Lipska znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie. Ujawni nam także swoja wielką, skrywaną tajemnicę, która jest ogromnym dramatem jej życia.
Cała trójka spotyka się ponownie. Tym co ich połączy będą spalone zwłoki, które zostaną odnalezione w zamurowanej piramidzie oraz kilkoro psychopatów (w męskim i żeńskim wydaniu, a jak, mamy w końcu równouprawnienie), których będą ścigać nasi bohaterowie (przez nich też będą ścigani, nie ma taryfy ulgowej). 
Król Tyru aż kipi od dynamicznej akcji. Co prawda w oczy bije schemat ala Dan Brown, ale mnie to zupełnie nie przeszkadza. Jeżeli schemat się sprawdza, to dlaczego z niego nie korzystać? Konia z rzędem temu, kto jest w stanie wymyślić w zakresie kryminałów coś nowatorskiego. 
Tomasz Białkowski z każdym rozdziałem podkręca tempo akcji, mnoży tajemnice, a gdy myślimy, że wiemy jakie jest rozwiązanie, szybko okazuje się, że jesteśmy w wielkim błędzie. 
Zakończenie podzieliłabym na dwie części - jedna dot. pewnej hmm niezbyt zrównoważonej psychicznie kobiety, a druga pewnego okrutnego drania i jego kilkuletniej córeczki. Jeżeli chodzi o kwestię Cecylii G. zakończenie jest takie jakie powinno być. Jeżeli zaś chodzi o pewnego czarującego z pozoru psychopatę nie podoba mi się takie zakończenie, nie zgadzam się na nie, zło nie może zwyciężać. Jednocześnie liczę, że zostawiając tę kwestię w pewien sposób otwartą (jak i kilka innych), Tomasz Białkowski w niedługim czasie powróci do opowieści o przygodach Pawła Werensa.
Zachęcam do lektury wszystkich trzech tomów. Werensowa trylogia to doskonała lektura na wakacje, ale nie tylko.  
Blog autora znajdziecie tutaj. 

  • W niedzielę zakończył się konkurs, w którym można było wygrać Króla Tyru z autografem autora. Książkę otrzymuje kwiatusia1. Proszę o podanie adresu do wysyłki na email: anetapzn@gazeta.pl
  • Poprawne odpowiedzi to: 
    1. Jak nazywa się pies, który pojawił się w pierwszej części i towarzyszy Werensowi przez wszystkie jego śledztwa? Kort
    2. Gdzie znajduje się grobowiec rodu Fahrenheitów, w którym znaleziono martwe ciało bez głowy? W Rapach.

    3. Kto jest autorem książki "Krwawa setka", która stanowi zbiór najważniejszych kryminałów w historii gatunku? Mariusz CzubajWojciech Józef Burszta


Książka przeczytana w ramach wyzwania - Czytamy polskie kryminały

Jakie są wasze sposoby na chandrę....

Chyba każdy od czasu do czasu ma chandrę, najzwyczajniejszą w świecie. Mnie dzisiaj dopadła. Nic nie pomaga. Zjadłam pączka, myślę może mi się poprawi po czymś słodkim. A gdzie tam, teraz mam podwójną chandrę, bo kalorie pewnie w biodra pójdą:(
Dodatkowo jeszcze głowa mnie boli, pogoda za oknem paskudna, z pracą kiepsko...ehhh szkoda pisać.
Miewacie chandry? Jak sobie z nimi radzicie?
Ps. chandra to przez ch czy h się pisze? Znalazłam obie wersje w sieci... 

Ps 2. Przypominam, że do końca tygodnia zbieram pytania do wywiadu z Wojciechem Chmielarzem. Kurcze, nikt nie chce książki (świetnego kryminału) tego autora? Wpisywać proszę pytania (kliknąć wystarczy w zdjęcie autora na marginesie).

poniedziałek, 24 czerwca 2013

KONKURS - Oddam Piastów w dobre ręce;)

Kochani:) dzięki Wydawnictwu Bellona mam dodatkowy egzemplarz Piastów, Sławomira Kopra.
Tak, jak napisałam tutaj w recenzji, (...) nie jest to pozycja naukowa, raczej zbeletryzowana forma części naszej historii, osoby zajmujące/interesujące się historią znajdą w niej niewiele nowych informacji, ale dla osób, które historię obchodzą wielkim łukiem, dla osób chcących w dzieciach zaszczepić chociażby sympatię do historii Polski, chęć poznawania naszych dziejów, jest to doskonała pozycja. Miejsca ukazane i opisane przez Sławomira Kopra mogą być doskonałym pomysłem wakacyjnych wypraw rodzinnych. 

Żeby jednak nie było za łatwo, na książkę trzeba zasłużyć, należy odpowiedzieć na pytanie - który władca z dynastii Piastów budzi twoja sympatię (lub antypatię) i dlaczego:)?!

Odpowiedzi na pytanie wpisujcie tutaj w komentarzach. Każdy może wybrać tylko 1 Piasta:) Może to być kobieta lub męźczyzna, mamy równouprawnienie. A, że drzewo genealogiczne dynastii jest spore, jest też w kim wybierać.
Na odpowiedzi macie czas do końca czerwca 2013r. do godz. 23.59.
Zwycięzcę podam w ciągu 7 dni, czyli do 07 lipca 2013r. Zostanie on wyłoniony na drodze losowania przez Sierotka, którym najprawdopodobniej będzie któreś moje dziecko.

Książkę wyślę na adres w Polsce w ciągu 7 dni od otrzymania adresu.


Przypominam o innym konkursie, o tutaj
zbieramy pytania do wywiadu z Wojciechem Chmielarzem, autorem doskonałych  kryminałów. Do wygrania kryminał autora. 

Sześć miesięcy w 1945 - Michael Dobbs

Wydawnictwo Magnum, Okładka miękka, 393 s., Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża, pasjonata historii XX wieku. W końcu poganiany  napisał o książce kilka słów, a ja przepisuję.

Niewiele jest w dziejach ludzkości sześciu miesięcy, które byłyby tak ważne dla ówczesnego świata i tak brzemienne w skutki, jak okres od lutego do sierpnia 1945r. Były to miesiące, które rozpoczęło niezwykle ważne wydarzenie, jakim była konferencja w Jałcie, a zamknął nuklearny atak na Hiroszimę i Nagasaki.
Konferencja w Jałcie miała miejsce w dniach od 04 do 11 lutego. Brała w niej udział tzw. Wielka Trójka, czyli trzech najważniejszych, najpotężniejszych przywódców ówczesnej Europy - Józef Stalin, przywódca ZSRR, Winston Churchill, premier Wielkiej Brytanii i Franklin Delano Roosevelt, prezydent Stanów Zjednoczonych. Na konferencji zajęto się przede wszystkim  sprawą dogorywających Niemiec. Zgodnie z pomysłem Stalina Niemcy zostały podzielone na strefy: amerykańską, radziecką, angielską i francuską. Także Berlin miał być podzielony na sektory amerykański, radziecki, francuski i angielski. A nad okupowanymi terenami pieczę miała sprawować Sojusznicza Rada Kontroli. Uzgodniono także wspólne stanowisko w sprawie rozbrojenia Niemiec, zniszczenia niemieckich urządzeń wojskowych, poddania kontroli niemieckiego przemysłu oraz szybszego osądzenia zbrodniarzy wojennych i wyegzekwowania odszkodowań. Zaplanowano delegalizację partii nazistowskiej Hitlera i wszystkich organizacji wspierający reżim. Poruszono także kwestię polską i wiele innych zagadnień o kluczowej dla póżniejszej europejskiej historii wadze.  
Z kolei atak atomowy na Hiroszimę i Nagasaki, to jedno z najtragiczniejszych wydarzeń w dziejach ludzkości, zbrodnia na niewyobrażalną skalę. Były to jedyne w historii dwa przypadki użycia broni atomowej do działań zbrojnych. Miały one miejsce 06 sierpnia 1945r. w Hiroszimie i trzy dni póżniej w Nagasaki. W chwili ataku w Hiroszimie mieszkało 275,000 ludzi, oprócz tego stacjonował tam 40-tysięczny garnizon wojskowy. Bombę zrzucono na centrum miasta (celem był most Aioi – najbardziej charakterystyczny punkt w mieście, w który załodze bombowca było łatwiej celować). Ocena skutków ataków jądrowych na Hiroszimę i Nagasaki nie jest wg. naukowców możliwa do dokładnego oszacowania. Wg. szacunków niektórych badaczy, w ciągu kolejnych 6 lat na chorobę popromienną umarło 60,000 osób. Inni zwiększają liczbę ofiar o 10,00-30,000. Jezuici mający swoją misję w Hiroszimie podawali liczbę co najmniej 100.000 ofiar. Z biegiem czasu liczba ta rosła, co było efektem choroby popromiennej.
Książka Dobbsa opowiada o półrocznym okresie między jednym, a drugim wydarzeniem. Był to czas niezwykłych, na ogół dramatycznych, a na pewno o historycznym znaczeniu wydarzeń. Kończy się II wojna światowa, umiera Hitler, Japonia kapituluje, mają miejsce liczne zamachy, kataklizmy, duża część Europy po 5 latach wojny jest ruiną.
Konferencja w Jałcie to w zasadzie początek końca II wojny światowej. Atak nuklearny na japońskie miasta, to z kolei początek Zimnej Wojny.
Dobbs w niezwykle zajmujący sposób opowiada o tych kilku miesiącach, o kształtowaniu się ówczesnego świata, o swoistym przeciąganiu liny między głównymi przywódcami europejskich mocarstw. Co istotne, Roosevelt, Stalin, Churchill i Truman (bo o nich tu głównie mowa) ukazani są nie tylko, jako przywódcy swoich państwa, ale także (a może przede wszystkim), jako zwykli ludzie. Dzięki temu możemy śledzić ich losy na tle europejskiej historii, poznać ich słabości, marzenia, żądze, wśród których nie czarujmy się, dominowały przede wszystkim chciwość i cynizm oraz nieliczenie się ze zwykłymi ludźmi.
Co ważne, Dobbs sporo miejsca poświęca naszej ojczyźnie. Ówczesna historia europejska nie byłaby całością bez silnego wątku polskiego i autor książki o tym pamięta.
Sześć miesięcy... czyta się doskonale, niczym niezwykle wciągający thriller historyczno-polityczny. W trakcie lektury zapomina się, że to historia, fakty, które miały miejsce zaledwie kilkadziesiąt lat temu.
Gorąco zachęcam do lektury. Bez poznania tak nieodległej przeszłości, trudno rozumieć terażniejszość. 

Chińskie igraszki - Sylwia Mallon-Schulze

Wydawnictwo Novae Res, Okładka miękka, Moja ocena 4/6
Spać nie mogę, skończyłam czytać Chińskie igraszki i napiszę kilka słów o książce. 
O podróży do Chin marzy większość osób. Niestety nie wszyscy z różnych względów mogą to marzenie zrealizować. W takim wypadku dobrze jest o Chinach chociażby poczytać. W zalewie mniej lub bardziej reklamowanych książek, albumów, trudno trafić na pozycje ciekawe, wartościowe zawierające więcej informacji niż standardowe przewodniki. Chińskie igraszki należą niewątpliwie do lektur, na które warto zwrócić uwagę. 
Sylwia Mallon-Schulze miała okazję w Chinach przebywać przez dłuższy czas. Towarzyszyła mężowi w wyjeździe służbowym. Poznała więc ten kraj niejako od środka, chociaż na pewno nie w  stopniu wystarczającym, bo chyba nigdy nie uda się Państwa Środka poznać cudzoziemcowi wystarczająco, nasycić się nim. Opowiada o życiu na chińskiej prowincji i w dużych miastach, o odrębności kulturowej i mentalności Chińczyków, która różni się od naszej w sposób niewyobrażalny. 
Wspomina o kulturowym, językowym i klimatycznym szoku, jaki przeżyła, gdy przybyła do Chin. Do kraju tego wyjechała bowiem w zasadzie bez żadnego przygotowania. Ot życie zmusiło do tego ją i jej męża. Cóż, czasami tak bywa. Jak sobie poradziła, gdy została rzucona na przysłowiową głęboka wodę? Czy odnalazła się w Chinach? Czy w końcu została tam zaakceptowana (w takim stopniu, w jakim Chińczycy są w stanie zaakceptować cudzoziemca)? Na czym polega dziwna z naszego punktu widzenia chińska asertywność? Czy w Chinach warto się targować? Czy da się oswoić szok kulturowy, który przeżywa każdy pierwszy raz przybywający do Chin?
Odpowiedź na te i wiele innych pytań znajdziecie w książce, do lektury, której gorąco zachęcam. Całość podzielona jest na 31 rozdziałów, z których każdy porusza inną tematykę. Ciekawym uzupełnieniem są zdjęcia, jakie wykonała autorka. Chociaż przyznam, że jak dla mnie tych zdjęć jest zbyt mało. 
Książka napisana jest w bardzo ciekawy sposób, z taką jakbym to nazwała ikrą, prosto od serca. Od razu rzuca się w oczy zafascynowanie autorki Chinami. Ale czy w stopniu pozytywnym, czy wręcz przeciwnie, tego nie zdradzę. Nasz przewodniczka spędziła w Chinach kilka lat. Z aparatem i notatnikiem w ręku przemierzyła dużą część tego niezwykłego miejsca. Efektem tej podróży i pasji poznania jest ta niebanalna książka. Zapiski Sylwii Mallon-Schulze to swoisty dziennik zręcznie utkany ze wspomnień i obserwacji chińskiego życia i życia w Chinach.
Gorąco zachęcam do lektury.

niedziela, 23 czerwca 2013

Nano - Robin Cook

Wydawnictwo Rebis, Okładka miękka, 472 s., Moja ocena 4,5/6
Kolejny thriller medyczny bardzo lubianego przeze mnie autora. Chociaż, zastanawiam się, na ile jest on jeszcze medyczny, a na ile związany z ultra nowoczesną techniką. Ale po kolei.
Po raz kolejny bohaterką powieści Cooka jest piękna absolwentka medycyny, Pia Gazdrani. Wspominałam o niej przy okazji recenzowania Polisy śmierci tutaj.
Tym razem Pię spotykamy po upływie kilku miesięcy od zakończenia wydarzeń z Polisy śmierci. dziewczyna, chcąc zmienić otoczenie, decyduje się na przyjęcie pracy w super nowoczesnym i niezwykle tajnym ośrodku badawczym u podnóża Gór Skalistych.Ponieważ ośrodek o nazwie Nano jest niezwykle nowoczesny i bardzo szczodrze finansowany przez tajemniczych darczyńców, prowadzone w nim prace badawcze nad użyciem nanotechnologii w medycynie idą pełną parą. Każdy z pracowników ośrodka odpowiada za swój odcinek badań i nie wie jakie prace są udziałem kolegów. Pia jest zadowolona z miejsca pracy. Nowoczesne laboratorium i niewtrącanie się innych w jej badania, są tym czego jej potrzeba, co cieszy ja najbardziej. Wydaje się, że wszystko co złe już jest poza nią. Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia. Pia w trakcie joggingu znajduje poza ośrodkiem Japończyka w stroju firmowym z Nano. Męźczyzna nie mówi po angielsku, ale widać, że jest w bardzo złym stanie. Pia decyduje się na wezwanie karetki, która zabiera biegacza do pobliskiego szpitala. Ta decyzja okaże się brzemienna w skutki, a Pia ponownie znajdzie się w oku cyklonu, w centrum bardzo groźnych wydarzeń.
Co takiego jej grozi? Co ukrywa szefostwo Nano? W jakim rzeczywiście celu prowadzone są badania nad nanotechnologią? Prawda okaże się bardziej przerażająca niż jakiekolwiek wcześniejsze przypuszczenia.
Książkę czytało mi się bardzo dobrze, mimo, że ze starego dobrego Cokka (tego od Roku interny i Śpiączki) pozostało na prawdę niewiele. Mimo wielu zmian w stosunku do thrillerów medycznych sprzed 5-10-15 lat, Nano jest doskonałą powieścią, jednak nie trzyma w napięciu tak bardzo, jak wcześniejsze książki Cooka. Czegoś w Nano brak. Na pewno nie jest to kwestia samego pisarza. Cook w przeciwieństwie do wielu jego kolegów po fachu, z biegiem czasu nic a nic nie wyeksploatował się pisarsko, nadal trzyma wysoki poziom. Może więc ta delikatna zmiana, którą wyczuje każdy wierny czytelnik książek Robina Cooka, polega na postępie z jakim idzie w niebywale szybkim tempie medycyna? Świat w Nano, to już nie ten sam, jaki znamy chociażby z Zabawy w Boga. Jest to świat ultranowoczesny, niebywale szybki, oderwany od zwykłego człowieka. Tutaj główny bohater (nieistotne, czy zły czy dobry) nie biega po laboratorium czy szpitalu ze strzykawką w ręku i nie rozsiewa tajemniczych zarazków. Teraz akcja rozgrywa się w świecie niewyobrażalnej technologii. Wszystko idzie z postępem, nawet thrillery medyczne. Tylko jedno nie ulega zmianie, ogromne pieniądze, które od wielu dziesiątków lat stoją za wszystkimi wydarzeniami i ludzie, którzy nimi kierują i dzięki, którym świat bohaterów Robina Cooka wychodzi z opresji.
Zachęcam do lektury.


Będę złośliwa, ale...z życia bloga wzięte tym razem...

Witam niedzielnie:) kilka spraw porządkowych.
Wiem, że może będę złośliwa i wredna, z góry przepraszam jeżeli kogoś urażę, chociaż nie - trolli i nie trolli wykłócających się tutaj nie przepraszam.
Wprowadzam z powrotem moderacje komentarzy. Przez jakiś czas była ona wprowadzona, póżniej usunęłam ja bo jednak jest to to uciążliwe, ale po ostatnich komentarzach do kilku recenzji o książkach, poście dot. z życia wzięte etc. mam dosyć usuwania obrażliwych i kłótliwych komentarzy.
Ja rozumiem, każdy może mieć swoje zdanie, spierać się z moimi opiniami, ale wszystko ma swoje granice. Chcesz pluć jadem, krytykować mój gust literacki i nie tylko, załóż sobie swój blog.
Gdybym chciała zniżyć się do poziomu osób, o których myślę powinnam podać ich nicki, adresy do bloga 2 osób (z 4 które się tu ostatnio wrednie uaktywniły) i napisać co sądzę o tych ich raczkujących blogach, a sądzę, że poziom kiepściutki.
Chcesz obrazić pisarza załóż bloga, tam go skrytykuj, napisz do pisarza miej cywilną odwagę.
Nie dotyczy to oczywiście stałych bywalców na moim blogu, komentarzy przez nich zostawianych etc. Za wszystkie bardzo dziękuję. Nie macie pojęcia jak cieszą mnie wszystkie wpisy. Krytyka jak najmilej jest tu widziana, ale mądra i konstruktywna, a nie poziomem z magla.
Mój blog jest jaki jest, piszę, jak piszę, jestem jaka jestem i szczerze nikomu nic do tego.Komu nie pasuje, proszę omijać mój blog z daleka.
Jeszcze raz napiszę, nie pasuje, nie wchodź tutaj, nie czytaj, nie komentuj, wyżyj się na swoim blogu, jeżeli jesteś w stanie prowadzić go, bo co do 2 osób mam wielkie wątpliwości.
Komentarze pieniaczy sprzed kilku dni są usunięte, kolejne jeżeli się pojawią będą z nickami tych osób zamieszczone na moim blogu.
To tyle niedzielnie.
Ps. jeżeli znajdziecie literówkę w tym poście, przepraszam, ale krew mnie zalewa na takie anonimowe blogowe chamstwo, bo inaczej tego nazwać nie można.


sobota, 22 czerwca 2013

Konkursy dwa, do wygrania książki...

Od dzisiaj rozpoczynamy zbieranie pytań do kolejnego wywiadu, tym razem z Wojciechem Chmielarzem, autorem Podpalacza  moja recenzja tutaj i Farmy lalek  moja recenzja tutaj.
Pytania zbieramy do 30 czerwca do godz. 23.59.
Pytania wpisujcie tutaj w komentarzach.
Dla osoby, która zdaniem autora zada najciekawsze pytanie, jest tradycyjnie nagroda, tym razem do wyboru do koloru - albo Podpalacz, albo Farma lalek.

Przypominam też o konkursie, w którym można wygrać inny kryminał, Król Tyru Tomasza Białkowksiego. Szczegóły znajdziecie tutaj, zapraszam.


Sprawdżcie proszę, czy w wyzwaniu - Czytamy kryminały są wszystkie wasze linki..
 Anetapzn
kryminał małomiasteczkowy
Śmiertelnie poważna sprawa - Ryszard Ćwirlej

Agata P
kryminał małomiasteczkowy
Plac dla dziewczynek - Lena Oskarsson

Ejotek
kryminał małomiasteczkowy
Kot, który lubił Brahmsa - Lilian Jackson Braun

Gosia B
kryminał małomiasteczkowy
Ostre przedmioty - Gillian Flynn
Fabrykantka aniołków- Camilla Läckberg
 
Magda K-ska
kryminał małomiasteczkowy
Krąg - Bernard Minier
Teściową oddam od zaraz - Małgorzata J. Kursa
Zamiast ciebie - Sofie Sarenbrant

Moleslaw
kryminał małomiasteczkowy
Hamish Macbeth i śmierć bezwstydnicy - M.C.Beaton
Hamish Macbeth i śmierć snobki - M.C. Beaton
Hamish Macbeth i śmierć żartownisia - M.C.Beaton

Natanna 
kryminał małomiasteczkowy
W kajdankach namiętności - Piotr Kołodziejczak

Oisai
Zapach nocy - Andrea Camilleri

Skrzat
kryminał włoski
Świadek mimo woli - Gianrico Carofiglio   
Prawda ukryta w oczach - Giorgio Faletti
Z zamkniętymi oczami - Gianrico Carofiglio

Viv
kryminał włoski
Śmierć w La Fenice - Donna Leon
kryminał małomiasteczkowy
Morderstwo na mokradłach - Sasza Hady

Wiki 
kryminał małomiasteczkowy
Detektywi w służbie miłości - Agatha Christie
Morderstwo w klasztorze - Donna Fletcher Crow 

 

Wielbiciel - Charlotte Link

Wydawnictwo Sonia Draga, Okładka miękka, Moja ocena 4,5/6
Moja przygoda z twórczością Link zaczęła się od rewelacyjnego Domu sióstr. I to był błąd. Błąd ponieważ autorce w żadnej innej książce nie udało się powtórzyć, odtworzyć tego czegoś, co ma właśnie Dom sióstr.
Trudno nawet określić o co dokładnie mi chodzi. Ci, którzy czytają książki Link wiedzą dokładnie. Pisarka dosyć płodna jeżeli chodzi o twórczość, sprzedająca się doskonale, także u nas, ale bardzo nierówna jeżeli chodzi o jakość twórczości. Jedne książki są doskonałe, inne średnie, a jeszcze inne..szkoda pisać. O rewelacyjnym Domu sióstr już wspominałam:)
Wielbiciel plasuje się trochę powyżej średniej. Bardzo dobre, wciągające czytadło z tym, że brak w nim pewnej aury tajemniczości. Od samego początku wiemy kto jest tym złym. Wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazują. Nie zauważa tego tylko główna bohaterka, ale wiadomo miłość jest ślepa. Nie zaskoczy nas więc to kim jest sprawca. Zaskakujący jest dopiero sam finał i motywacja złego.
Wielbiciel nie prezentuje sobą niczego odkrywczego, ot powielanie od dawna znanego schematu. Jednak Link ma dar pisania i sprawne piór. Mimo, iż przebieg dużej części akcji jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, to jednak od pierwszej strony książka nas wciąga. I na tym chyba polega magia Link, która sprawia, że z każdym nowym tytułem powiększa się grono jej wielbicieli. 
Mimo pewnej schematyczności, powielania wzorców i fabuły, warto po Wielbiciela sięgnąć, zobaczyć jak funkcjonuje umysł szaleńcza, jak bardzo będąc zakochaną można dać się omotać drugiej osobie, jak można być ślepą. Warto sobie też uświadomić, że szaleńcy są wśród nas, a skrywają się pod maską dobrze ułożonych, czarujących osób.
Zachęcam do lektury. Wielbiciel, którego bardzo szybko się czyta, który trzyma w napięciu, będzie doskonałą lekturą na lato. W książce znajdziecie wszystko co trzeba, żeby miło spędzić czas -niewiernego męża,  psychopatycznego zabójcę, który z każdą chwilą się rozkręca, ślepą zakochaną kobietę, podejrzane samobójstwa, zmasakrowane zwłoki młodej kobiety, ucieczkę przerażonej ofiary i znęcającego się nad nią świra.  

piątek, 21 czerwca 2013

Piastowie - Sławomir Koper

Wydawnictwo Bellona, Okładka miękka, 440 s., Moja ocena 5/6
Siedzę dzisiaj w domu i między obieraniem truskawek, a mieszaniem w wielkim garze marmoladki (dla rodziny robię) mogłam skończyć Piastów. Książkę podczytywałam od kilku dni fragmentami. Można powiedzieć, że podzieliłam ją sobie na etapy podróży:)
Bardzo lubię książki autorstwa Sławomira Kopra. To jeden z przystępniej piszących o naszej historii autorów. Książki te traktuję jako odskocznię, relaks, nie jako pomoc naukową czy źródło wiedzy.
Tym razem autor zabiera czytelnika na wędrówkę po Polsce śladami pierwszych Piastów. Doskonały pomysł. Ile osób tak z ręką na sercu może powiedzieć, że dobrze zna mroczną historię naszej ojczyzny związaną z Piastami?
Ile osób tak na prawdę zna zabytki związane z tą dynastią? 
Podejrzewam, że niewiele. Sławomir Koper postanowił to zmienić. Zaprasza nas na wędrówkę śladami Piastów, a informacje z nimi i ze zwiedzanymi zabytkami związane przedstawił w formie rozmowy ojca z synem.Idealny sposób, na to, żeby historia nawet dla wielkich jej przeciwników stała się czymś ciekawszym niż nudną lekcją. Ojciec z synem wraz ze Sławomirem Koprem zabierają nas we wspaniałą, pełną swoistej magii historię.
W trakcie lektury odwiedzamy Ostrów Lednicki, Gniezno, Poznań, Giecz, Kraków, Niemczę, Brzeg, Legnicę i wiele innych fascynujących miejsc. Posłuchamy śpiewu mnichów benedyktyńskich w Tyńcu i koncertu organowego w Oliwie, zwiedzimy mauzoleum ostatnich Piastów w Legnicy, park archeologiczny w Biskupinie, obejrzymy grobowce królewskie. Wspinamy się na wieżę kościoła w Złotoryi, spacerujemy po cysterskim opactwie w Jędrzejowie, wędrujemy podziemnymi korytarzami Wieliczki. Będziemy śledzić krwawe konflikty, których w średniowieczu było mnóstwo, zarówno tych na zamkach, jak i w klasztorach czy dworach możnych. Poznamy genezę i przebieg wojny, która miała miejsce po śmierci Mieszka I. Dowiemy się, jak wyglądało życie codzienne w epoce średniowiecza, opisy jadłospisu czy ubiorów. Poznamy także liczne zakony, które funkcjonowały na naszych ziemiach, z okrutnymi i cieszącymi się złą sławą krzyżakami na czele. Dowiemy się także jakie były początki naszego państwa i kres dynastii Piastów. 
A to wszystko okraszone anegdotami i ozdobione zdjęciami zwiedzanych obiektów i miejsc. Język użyty w książce jest prosty, trafi z pewnością zarówno do osoby dorosłej, jak i dzieci oraz młodzieży. Niewielka ilość dat czyni książkę jeszcze lżejszą i bardziej przystępną.
Dajcie się zaprosić na wędrówkę śladami dynastii, która władała Polską od 960 do 1370 roku, dała krajowi 6 królów i ponad 800 książąt. Liczba imponująca, podobnie jak dzieje tej dynastii i opowieść Sławomira Kopra.
Po lekturze Piastów będziecie mogli powiedzieć wszystko tylko nie to, że historia jest nudna, albo, że nic nie wiecie o pierwszej polskiej historycznej dynastii. Oczywiście nie jest to pozycja naukowa, raczej zbeletryzowana forma części naszej historii, osoby zajmujące/interesujące się historią znajdą w niej niewiele nowych informacji, ale dla osób, które historię obchodzą wielkim łukiem, dla osób chcących w dzieciach zaszczepić chociażby sympatię do historii Polski, chęć poznawania naszych dziejów, jest to doskonała pozycja. 
Zachęcam do sięgnięcia po Piastów. Miejsca ukazane i opisane przez Sławomira Kopra mogą być doskonałym pomysłem wakacyjnych wypraw rodzinnych.