środa, 31 października 2012

Historia polskiego smaku - Maja i Jan Łozińscy

Wydawnictwo Naukowe PWN, Okładka twarda, 295 s., Moja ocena 6/6
Państwo Łozińscy to od lat niezrównani badacze i tropiciele wszystkiego co pasjonujące w naszym życiu i historii, a do tego osoby umiejące zgromadzone przez siebie informacje połączyć i stworzyć z nich książki, które czyta się z wypiekami na twarzy. 

Taką też pozycją jest Historia polskiego smaku. Osoby nie lubiące historii, nie krzywić się, nie krzywić. Ostatnie, co można o tej książce powiedzieć, to to, iż jest nudna i przypomina szkolne lekcje historii. Gdyby nauczyciele historii umieli tak zaciekawić, jak Łozińscy...
Książka opowiada o ponad tysiącletniej historii polskiej nie tylko kuchni, jak i obyczajowości i wszystkim, co z jedzeniem było i jest związane. Rozwój tej części naszej historii śledzimy wraz z autorami od okresu panowania pierwszych Piastów. Dowiadujemy się jaki był związek między pogańskimi wierzeniami naszych pra, pra, pra dziadów, a tym, co jedli. A związek ten był bardzo silny i dodatkowo w ówczesnej Polsce było bardzo dostatnio, jeżeli chodzi o pożywienie i cudzoziemcom wczesno piastowska Polska (jak podają autorzy) wydawała się krainą przysłowiowym mlekiem i miodem płynącą. Za najcenniejsze w owym czasie uchodziło zboże, które niczym złoto i srebro pieczołowicie przechowywano.
Bardzo dużo dowiadujemy się także o rolnictwie i produkcji żywności, jakie warzywa, w którym okresie naszych dziejów należały do najpopularniejszych, które uznawane przez nas za nasze rdzenne przybyły z innych krajów.
Treścią książki są także bajeczne wręcz opisy obyczajów w okresie doskonałej propserity Polski, opisy uczt za panowania Sasów, zasad dobrego wychowania. Autorzy bardzo ciekawie przedstawili także informacje związane z przygotowaniem jedzenia, konsumpcją, nakryciem stołu.
Niezwykle ciekawym dodatkiem jest imponujący (ilustrowany) przegląd sprzętów kuchennych, na widok niektórych uśmiechniemy się z sentymentem, a przy innych mocno zdziwimy.
Kulinarną historię Polski, poznajemy dzięki dokumentom z przeszłości: relacjom zagranicznych poselstw, wypisom z inwentarzy i rachunków dworskich, jak również przeglądowi poradników i kalendarzy gospodarskich, relacjom z podróży możnych, ale także dziełom sztuki, jak np. obrazy

Autorzy opowieści przeplatają cytatami pochodzącymi ze wspomnień i listów, które opisują słynne uczty, bale, polowania.
Wszystko to okraszone jest zabawnymi anegdotami. Dzięki nim poznajemy wiele zabawnych historycznych wydarzeń oraz wielkich (dosłownie i w przenośni) smakoszy i słynnych obżartuchów.
Niezwykłą opowieść zamykają czasy PRL-u, czyli okres, kiedy w  sklepach był tylko ocet. Ale nie samym octem ówczesny Polak żył. Wraz z autorami wpadniemy na setę i galaretę do baru za rogiem lub na obiad do „placówki zbiorowego żywienia". Młodzież, która nie wie, co to placówka zbiorowego żywienia:), odpowiedź znajdzie w książce. 

Mnie kilkakrotnie przysłowiowa łezka się zakręciła, gdy np. zobaczyłam na zdjęciu z 1967r. dzieci stojące w kolejce przy saturatorze...nic nigdy mi tak nie smakowała, jak woda z sokiem z saturatora..albo ucznia w tym okropnym stylonowym fartuszku z białym kołnierzykiem jedzącego obiad w szkolnej stołówce.... 
Znamiennym odnośnie możliwości zarówno finansowych, zaopatrzeniowych, jak i kulinarnych  znajdziemy także w wielu książkach z tego okresu. Autorzy przytaczają m.in. cytat z popularnej wiele lat temu powieści dla młodzieży I ty zostaniesz Indianinem Wiktora Woroszylskiego. 
Przy śniadaniu mama powiedziała:
- Chodzi o to, żebyśmy go odpowiednio przyjęli. Jak się zjawił bez uprzedzenia, nie miałam go czym poczęstować, nawet kawy nie było w domu. eraz trzeba się będzie postawić.
-Ale co taki Amerykanin lubi? - zaniepokoiła się Małgosia.
-Parówki z sosem pomidorowym - mruknął tatuś - i tort.
-Zrujnujemy się! - jęknęła mama. 
Kilka anegdot opowiedziałam moim dzieciom (są w wieku 15, 10, 5) a mój średni syn na to...to wtedy nie było McDonalda? To jak wy żyliście?
Moje pociechy muszą zdecydowanie uzupełnić swoja wiedzę.
Z tego też powodu (żeby nie być ignorantem, miło na lekturze spędzić czas i dowiedzieć się czegoś nowego, fascynującego o naszej historii) zachęcam do sięgnięcia po książkę. Jest to doskonała i wciągająca lektura dla każdego, lektura do której bez wątpienia będziemy wracać wiele razy.
Niezwykła podróż w czasie zainspiruje, a na pewno zachwyci każdego miłośnika kulinariów, historii i wspomnień.
Tadeusz Pióro, smakosz i kucharz domowy, felietonista kulinarny, wykładowca literatury amerykańskiej na Uniwersytecie Warszawskim zdążył już zachwycić się lekturą:
Historia polskiego smaku to nie tylko dzieje kultury materialnej, lecz naszych odczuć, wierzeń i przesądów na temat tego, co utrzymuje nas przy życiu, czyli jedzenia. Zdobywanie pożywienia, przyrządzanie potraw, przedstawianie ich w książkach kucharskich i utworach literackich, powstawanie kulinarnych mód i snobizmów – wszystkie te sprawy Maja i Jan Łozińscy opisują w sposób przystępny i zarazem rzetelny.
Dodatkowym, plusem oprócz doskonalej warstwy merytorycznej są: część edytorska oraz liczne ilustracje. Bardzo cenna jest także zamieszczona w książce bibliografia. 

Jakie macie plany na długi weekend???

Odwiozłam najmłodsze dziecię do przedszkola, starsze  same się poodwoziły do szkół (na wagary chyba nie za bardzo aura, więc liczę, że dotarli, bo z moimi chłopakami nigdy nic nie wiadomo, ale mają dzisiaj w szkołach jakieś imprezy, więc chyba dotarli...).
Mąż też już w pracy, a ja w domku, hurrrra:)
Jadąc z przedszkola zatrzymałam się w piekarni po chleb, ludzi tyle, jakby miało być jakieś oblężenie miasta przez miesiąc. Wczoraj byłam w Biedronce, to przejść się nie dało, takie tłumy, koszyki wyładowane po brzegi. 
Przed każdym długim weekendem jest to samo i od lat niepomiernie mnie to zaskakuje - przecież to tylko 1 dzień wolny, w piątek sklepy będą otwarte...
Nie wiem, czy to tylko w  Łodzi tak jest, czy w całym kraju przed 1-2 dniami wolnymi ludzie robią zakupy, jak na nadejście tornada...
Idę dziś do przedszkola na...Halloweenparty...i jakieś przedstawienie z tej okazji, moje dziecię gra ducha-upiora:). Upiekłam ciasto i rano zawiozłam, bo to takie składkowe party, każdy rodzic coś przynosi.
Na cmentarzu byłam z dziećmi już wczoraj, więc nadchodzący wielkimi krokami długi weekend spędzamy w domu.
Mam w planach napalenie w kominku i spędzenie przy nim trochę czasu z książką w ręku. Oczywiście palić będą ręce męża:), mnie ta czynność nie wychodzi, mimo wielu prób.
Na pewno gdzieś pojedziemy na 1 dzień, ale gdzie to będzie zależało głównie od aury.
Mąż wspominał o wyjściu do kina na nowego Bonda, dzieci chcą na basen, zobaczymy. 
Plany czytelnicze.... przygotowałam niewielką porcyjkę lektur na te kilka dni, które pozycje uda mi się przeczytać, nie mam pojęcia. Generalnie stawiam na polskich autorów... 
A jak wy spędzacie ten weekend? 
Także z książką w ręku, a może wyjeżdżacie?



wtorek, 30 października 2012

Wywiad z Tomaszem Białkowskim...zbieramy pytania!!!

Tak jak obiecywałam, zapowiadam kolejny wywiad, tym razem w listopadzie przepytamy wspólnie męskiego rodzynka...Tomasza Białkowskiego, autora m.in. recenzowanego ostatnio przeze mnie Drzewa morwowego, recenzja (kto nie czytał) tutaj.
Tutaj blog autora.
13 listopada br. ukaże się II tom werensowej trylogii, więc okazja do wywiadu, jak znalazł. 
Pytania zbieramy do 14 listopada 2012r. do godz. 23.59:)
Kto ma jakieś pytanie, proszę wpisujcie pod tym postem w komentarzach. 
Aha prośba, nie numerujcie pytań, tylko oddzielajcie je podwójnym odstępem (jeżeli będziecie mieć więcej niż 1 pytanie), to ze względu technicznego taka prośba.
I tak, jak przy okazji poprzednich wywiadów, autor wybierze pytanie, które najbardziej przypadło mu do gustu i ta osoba dostanie książkową niespodziankę. 
Niespodzianka zostanie wysłana w ciągu 14 dni od otrzymania przez mnie adresu do wysyłki (na terenie Polski, plizzz:)).
To do pracy rodacy:):):)
Ps. w listopadzie (ok. połowy miesiąca) będzie jeszcze jeden wywiad...

poniedziałek, 29 października 2012

Przysięga Gertrudy - Ram Oren

Wydawnictwo PWN, Okładka miękka, 304 s., Moja ocena 5,5/6
Pochodząca spod Gdańska Gertruda Babilińska przed II wojną światową znalazła zatrudnienie u bardzo bogatej żydowskiej rodziny Stołowickich W Warszawie. Pracowała u nich jako opiekunka do dziecka. Ale po kolei. Gertruda była mądrą, lubianą nauczycielką, którą przed ołtarzem zostawił narzeczony. Nie mogąc znieść hańby, jaka ją spotkała ze strony ukochanego mężczyzny (pamiętajmy to lata 30. XX w., małe miasteczko...), postanawia rzucić pracę w szkole i wyjechać do stolicy za chlebem i żeby zapomnieć, zmienić środowisko. Trafia do bardzo bogatej żydowskiej rodziny i zostaje zatrudniona jako niania. Gertruda, jako zagorzała katoliczka a dodatkowo wiedziona na swoistej w tym okresie fali antysemityzmu odmawia przyjęcia intratnej posady u Stołowickich,  zmaga się z dylematami, czy jej - katoliczce, wolno pracować u Żydów? Postanawia udać się po radę do zaprzyjaźnionego księdza. Duchowny mówi jej, że najważniejsze, aby jej pracodawcy byli dobrymi ludźmi. Gertruda, czując, że Stołowiccy są bardzo dobrymi, kochającymi się ludźmi, przyjmuje posadę i zajmuje się ich dwuletnim synem Michałem Troszczy się o niego jak o własne dziecko. Wszystko układa się doskonale, lepiej niż mogla to sobie wymarzyć. Do czasu jednak. Wszystko co dobre, kiedyś się kończy.
Wybucha II wojna światowa i wszystko nagle wali się w gruzy, cały ich bezpieczny z pozoru świat. W tym momencie pozwolę sobie na małą uwagę dot. zachowania Jakuba Stołowickiego (ojca Michała), wszystkie znaki na niebie i ziemi (mordowanie Żydów w Niemczech, zamknięcie przez nazistów jego własnej firmy w Berlinie, postępujący antysemityzm w Polsce, przestrogi umierającego ojca) dające jeden sygnał – uciekać, nie skłoniły człowieka, który tak kochał rodzinę i tak się o nią martwił, żeby wywieźć ich z Warszawy przed wybuchem wojny. Mając taki majątek, jaki miała rodzina Stołowickich, mogli udać się wszędzie i ocaleć. Co innego setki tysięcy biednych lub niezamożnych ludzi. A on zamiast ratować rodzinę jedzie do Berlina ratować firmę. Rany boskie!!! Tak się zastanawiałam, czy ten człowiek nie miał za grosz instynktu samozachowawczego?!
No nic, wracam do treści książki. Wybuch wojny zastał Stołowickiego we Francji. Jego żona Lidia, która z synem Michałem i Gertrudą próbowała przedostać się do męża, dotarła jedynie do Wilna. Tam Lidia rozchorowała się i zmarła. Przed śmiercią powierza Gertrudzie opiekę nad synem, prosząc, błagając wręcz opiekunkę, by po wojnie zawiozła go do Palestyny. Gertruda zaczyna walczyć przede wszystkim o to, by nikt się nie dowiedział, że chłopiec, który z nią mieszka, jest Żydem. Wychodzi przy tym cało z wielu opresji. Pomaga jej m.in. Karl Rink, oficer SS, którego żona i córka były Żydówkami. Gertruda walczy o każdą najmniejszą kromkę chleba, o zgniłe warzywa, o leki dla chorego Michała, walczy o przetrwanie. Jest katowana przez gestapowców, napastowana przez okrutnego Litwina (cudem unika gwałtu), ale cały czas chroni chłopca i kocha go, jakby był jej dzieckiem. Jej doskonała znajomość języka niemieckiego bardzo się przydaje. Osobom starającym się o załatwienie jakiejś sprawy urzędowej proponuje swoje usługi, jako tłumacza i pomaga pisać podania, wypełniać niemieckie wnioski. Na swojej drodze spotyka  ponownie (znanego z Warszawy) żydowskiego lekarza, pomagają sobie nawzajem.  

Okładka książki w jęz. hebrajskim.
Gertruda, która  ledwo wytrzymuje wojnę, ledwo udaje jej się ukryć Michała, pomaga innym, m.in. Żydom z wileńskiego getta, ryzykując tym samym życie swoje i Michała. Jednak miłość do tego w sumie obcego dziecka, była silniejsza niż strach. I to mnie w książce najbardziej ujęło.
Gertruda do końca wypełniła wolę Lidii Stołowickiej, ten swoisty testament, mimo wielu nawet powojennych przeciwności, oboje z Michałem płyną do Palestyny i zamieszkują w Izraelu, tam pozostała do końca swoich dni.
Za to wszystko co uczyniła, w 1963 r. Instytut Jad Waszem przyznał Gertrudzie Babilińskiej medal "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". W 1997 r. Barbra Streisand wyprodukowała film fabularny poświęcony jej życiu, "Rescuers: Stories of Courage: Two Women", reżyserem jest Peter Bogdanovich, a Gertrudę zagrała Elizabeth Perkins.
Gertruda Babilińska zmarła w 1995 r. Miała 93 lata.  Gdy Michał się ożenił, przeprowadziła się do domu spokojnej starości dla Sprawiedliwych w Naharii. Została pochowana w Tel Awiwie, na cmentarzu Kiriat Szaul. Z powodu pewnych okoliczności jej pogrzeb odbył się dwa razy - żyła podwójnie i pochowano ją dwa razy - przeczytamy na okładce książki. Uratowany przez Babilińską Michał Stołowicki mieszka obecnie w Nowym Jorku.
Ogromnie poruszyła i niesamowicie wciągnęła, wręcz zafascynowała mnie ta książka. Wiedziałam, że będzie opowiadać niezwykłą, opartą na faktach historię, ale szczerze – w najmniejszym nawet stopniu nie spodziewałam się takiej lektury. Wczoraj 9 godz. wracaliśmy z mężem z Wiednia i przez cały ten czas dosłownie pochłonęłam książkę. Całe szczęście, że mój maż jest z tych, którzy uważają, że najlepiej prowadzą swoje autko, więc mogłam oddać się całkowicie lekturze.
Historia opisana przez izraelskiego pisarza Rama Orena wydaje się banalna (na tle II wojny światowej), wydaje się być jedną z wielu. I tak zapewne jest. Nie każdy był taki jak Gertruda, ale ona też nie była jedyną tak dzielną kobietą. Na czym polega więc wyjątkowość tej książki? Zapewne na wspaniałym ujęciu całej historii przez Orena, na prostym, trafiającym w serce języku, na prostym (bez epatowania holokaustem i poświęceniem) przekazie.

Gorąco zachęcam do lektury.

Czy pracujecie w piątek 02.11?

Wiem, wiem pytanie nawet nie okołoksiążkowe...ale mam dylemat czy otwierać firmę w piątek czy nie. Ale raczej przychylam się ku opcji - nie.
A jak u was? Pracujecie w ten piątek czy macie wolne?
A jeżeli macie wolne to dostaliście je od pracodawcy, czy firma pracuje a wy bierzecie urlop na ten dzień?
Wiem, wścibska strasznie jestem, ale chciałabym wiedzieć (z grubsza), jak to mniej więcej się przedstawia, znajoma zarzuciła mi dzisiaj, że na ogół nikt w piątek nie pracuje...(pomińmy sklepy spożywcze, piekarnie, produkcje etc).

niedziela, 28 października 2012

Drzewo morwowe- Tomasz Białkowski

Wydawnictwo Szara Godzina, Okładka miękka, 304 s., Moja ocena 5-/6
To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Tomasza Białkowskiego, ale bardzo obiecujące. Agatą Christie autor jeszcze nie jest, ale ma ogromny potencjał, potrafi zaskakiwać i trzymać w napięciu.
Akcja książki rozpoczyna się w Olsztynie w 2004r. Do miasta przyjeżdża młody warszawski dziennikarz, Paweł Werens. Ma przeprowadzić śledztwo dziennikarskie w sprawie serii makabrycznych, acz jeszcze nie wyjaśnionych morderstw,  których ofiarami są starsi mężczyźni. Każdy z nich ginie w zadziwiających, wręcz absurdalnych okolicznościach, a w ustach ofiar zostają znalezione motyle, jak się z  biegiem czasu okaże – jedwabniki morwowe.
W tym momencie rozpoczynają się równoległe wątki – zabójstw oraz wręcz traumatycznego powrotu do korzeni Werensa. Olsztyn jest jego miastem rodzinnym, z którego w bardzo nieciekawych okolicznościach wyjechał kilka lat wcześniej. Powrót w rodzinne strony jest dla niego swoistą drogą przez mękę (taką psychiczną, jak i fizyczną, bo Werens mimo, iż mężczyzna niegłupi, zaradny to wplątuje się co i rusz w jakieś dziwne koszałki opałki). Na początku denerwował mnie niesamowicie, ot taki z lekka niedorobiony mi się wydawał, ale gdy z biegiem czasu (a właściwie lektury) poznawałam powody takiego, a nie innego jego zachowania, zaczynałam go coraz lepiej rozumieć, akceptować, a nawet polubiłam. Trochę przeszkadzała mi jego nad aktywność seksualna, no ale cóż....
Dziennikarz z wielką niechęcią przyjeżdża do rodzinnego Olsztyna, zamiast u ojca zatrzymuje się u wuja, byłego księdza, który niespodziewanie bardzo pomoże mu w prowadzonym śledztwie. Sięgną razem w głąb historii PRL-u, do Biblii i do różnych miejsc, o których istnieniu sami nie wiedzieli.Trochę dużo w książce jest odniesień religijnych, biblijnych, ale można się przyzwyczaić, tym bardziej, że ma to swoje uzasadnienie w treści. 

Ogromny plus należy się autorowi za świetną moim zdaniem, sylwetkę wuja, byłego księdza. Bardzo ciekawie odmalowana postać i bardzo pomocna w śledztwie, bowiem do kilku ważnych wniosków dojdzie Paweł Werens tylko dzięki pomocy wuja.
Plusem jest także bardzo umiejętnie budowana atmosfera narastającego zła, które korzenie ma hen hen. 
Jaki jednak związek mają współczesne brutalne morderstwa z męczeńską śmiercią pierwszych chrześcijan? Czy dziennikarskie śledztwo prowadzone przez Werensa pozwoli na rozwiązanie zagadki i powstrzymanie przestępcy przed ukończeniem szaleńczego planu, czy też zadziała jak katalizator, pociągając za sobą kolejne ofiary? I co oznaczają motyle znalezione w ustach zabitych?
Mamy w książce aż 3 wątki: prywatny połączony ze wszelkimi możliwymi schizami i przeszłością rodziny Werensów, kryminalno-historyczny związany z przeszłością ofiar zadziwiającego mordercy i współczesno-kryminalno-sadystyczny związany z morderstwami. I wszystkie te wątki są klarownie i konsekwentnie prowadzone i trzymane dosyć silną ręką autora, żaden wątek nie staje się ważniejszy niż inne, żaden się nie plącze, ale jest jedno ale...mam po lekturze takie wrażenia, jakby czegoś na końcu brakowało książce. W związku z tym cieszę się, że autor pociągnie wątek dalej. Drzewo morwowe to zapowiedź cyklu trzyczęściowego.
13 listopada ma mieć premierę część druga, czyli Kłamca. To już informacja potwierdzona. Trzecia zaś będzie nosiła tytuł Król Tyru.
Jak pisze autor na swoim blogu, W Kłamcy znany, ale i kontrowersyjny warszawski dziennikarz Paweł Werens musi stawić czoła zbrodniom, które dotykają go bezpośrednio, ofiarami są bowiem jego najbliżsi. W spektakularny sposób zostaje zamordowany jego stryj Mariusz Werens wraz z żoną. Na plecach starszego mężczyzny oprawca zostawia tajemnicze słowo: szadrak. Niebawem giną kolejne osoby. Rozpoczyna się śledztwo, które ujawnia zaskakujące fakty z przeszłości. Dotyczą one tajemniczych wydarzeń z ostatnich dni drugiej wojny światowej na Dolnym Śląsku. Mnożą się pytania, a czasu jest coraz mniej… Czy za wszystkim stoi dawny, śmiertelny wróg? Czy uda się rozwikłać misterną i skomplikowaną intrygę, zanim morderca ponownie zaatakuje? 

Jestem niezwykle ciekawa II części tryptyku werensowego:). Mam nadzieję, że pan dziennikarz trochę się w sobie ogarnie (o takie wewnętrzne ogarnięcie mi chodzi). Jeżeli chodzi o sferę kryminalną, to Drzewem morwowym ustawił sobie autor niezwykle wysoko poprzeczkę, ciekawe, jak będzie w II części. 

A tutaj moja recenzja na blogu autora:). 

sobota, 27 października 2012

Zmiana czasu, pamiętacie?

Ja zupełnie zapomniałam, dobrze, że koleżanka przysłała mi smsa i przypomniała. Ale czas biegnie.
Dzisiaj w nocy (z 27 na 28 października 2012) przestawiamy zegarki o godzinę do tyłu w związku ze zmianą czasu z letniego na zimowy. 
Czas zimowy to nic innego, jak przesunięcie do tyłu wskazówek zegara 28 października z godziny 3 na 2 w nocy, która będzie jednocześnie godziną początkową czasu zimowego środkowoeuropejskiego. 
Czas zimowy obowiązywać będzie do ostatniego weekendu marca, czyli do nocy z 30 na  31 marca, kiedy to przesuniemy wskazówki zegarów o godzinę do przodu i tym samym wrócimy do czasu letniego. 
Plus dla nas, bo idziemy dzisiaj na małą imprezę, pośpimy wobec tego jutro dłużej:) Na wiosnę to jest ból... brrrr:)
Zmianę czasu - na letni lub zimowy - stosuje się w około 70 krajach na całym świecie. Obowiązuje on we wszystkich krajach europejskich (z wyjątkiem Islandii) i wielu innych, m.in. w USA, Kanadzie, Meksyku, Australii i Nowej Zelandii. Jedynym wysoko uprzemysłowionym państwem, które nie wprowadziło czasu letniego, jest Japonia.
Jako pierwszy o potrzebie stosowania czasu letniego pisał Benjamin Franklin. Jednakże humorystyczna wymowa tego artykułu sprawiła, że nie zaczęto się do niej stosować (Franklin postulował, by ludzie wstawali i kładli się spać wcześniej). 
Poważnie temat zmiany czasu opisał Brytyjczyk William Willett w broszurce "Waste of Daylight", wydanej w 1907 r. Jednak pomimo znacznego lobby w rządzie brytyjskim, nie udało mu się przeforsować tego pomysłu. 
A rzeczywista historia zmiany czasu liczy prawie 100 lat...Niemcy już 30 kwietnia 1916 r. próbowały zmieniać czas, wtedy pojawił się czas letni właśnie po zachodniej stronie Polski. 
Jak podają historycy, związana jest z tym pewna anegdota...Kiedy później przez nasze zachodnie ziemie szły wojska polskie, umówiono się na dokładną datę i godzinę kapitulacji. I rzeczywiście wojska polskie o określonej godzinie weszły... padł strzał z broni niemieckiej. Zginął Gerard Pająkowski. Okazało się, że zegarki niemieckie wskazywały godzinę wcześniejszą... Pająkowski został pochowany na toruńskim cmentarzu. 
Wkrótce Anglicy zaadaptowali to w swoim kraju. 19 marca 1918r. Kongres Stanów Zjednoczonych ustalił podział na strefy czasowe w USA i wprowadził na czas trwania wojny obowiązek stosowania czasu letniego w celu oszczędności paliwa służącego do produkcji energii elektrycznej. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w czasie okupacji hitlerowskiej, następnie w latach 1946-1949, 1957-1964 i nieprzerwanie od 1977 r. 
Do 1995r. czas letni w Polsce był odwoływany w ostatnią niedzielę września (a wprowadzany w ostatnią niedzielę marca tak jak teraz). Wcześniej daty zmiany czasu były ogłaszane w Monitorze Polskim i tak np. w 1964r. zmiana czasu na letni nastąpiła dopiero 31 maja, a na strefowy 27 września.
Strefy czasowe w niezmienionym kształcie obowiązują na morzach i oceanach. Na lądach ich kształt został zmodyfikowany tak, by małe i średnie państwa znalazły się w obrębie jednej strefy czasowej, czyli obowiązywał w nich jeden czas. Większe państwa, takie jak Stany Zjednoczone, Kanada, Brazylia, Rosja czy Australia, znajdują się w kilku strefach czasowych. Największym krajem na świecie, w którym na całym terytorium obowiązuje ta sama strefa czasowa są Chiny pomimo, iż różnice w czasie słonecznym między wschodnimi i zachodnimi prowincjami wynoszą ponad 3 godziny.

piątek, 26 października 2012

Zaradna - Beata Kępińska

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Okładka miękka, 400 s., Moja ocena 5,5/6
Martę, główną bohaterkę, poznajemy, kiedy leży na stole operacyjnym. Autorka nie podaje dokładnie ile Marta ma lat, ale na moje oko, a liczyłam kilkakrotnie w trakcie lektury, wyszło mi, że  ma ok. 62-65 lat.
Marta x lat wstecz była bardzo atrakcyjną kobietą, przywiązaną do swoich atrybutów kobiecości, którymi, mówiąc w sposób dosłowny, torowała sobie drogę w życiu. Obecnie choruje na raka piersi i musi poddać się mastektomii i chemioterapii.  Operacja i pobyt w szpitalu budzą w niej potrzebę wspomnień i refleksji. Od tego momentu akcja powieści biegnie dwutorowo.
Miałam obawy, czy dwutorowa akcja nic mi nie pomiesza, nie pomyli w trakcie lektury. Ale nic z tych rzeczy. Beata Kępińska bardzo umiejętnie naprzemiennie prowadzi oba wątki.
Marta przywołuje obrazy najistotniejszych momentów ze swojego burzliwego życia przypadającego na szare lata PRL-u oraz na walkę z chorobą i stawianymi jej przez los nowymi wyzwaniami. A ma co wspominać. Opowieść o swoim życiu rozpoczyna, od okresu gdy chodziła do liceum, opowiada o Jurku pierwszej miłości, o odrzuceniu, o radach matki, które miały niebagatelny, a w zasadzie decydujący wpływ na całe życie Marty, na to, jaką stała się osobą.
To za sprawą matki Marta stała się tytułową zaradną. To dzięki jej radom osiągnęła sukces finansowy (i to nie mały), zdobyła pracę w centrali handlu zagranicznego, wyjeżdżała na zgniły Zachód podpisywać wielkie kontrakty i zarabiała na tym ogromne sumy. Stać ją było na najlepszych fryzjerów, zakupy w Modzie Polskiej i Pewexie. To także za sprawą matki Marta została uwikłana w konszachty z SB, pisała raporty z wyjazdów, donosiła.
Także za sprawą matki, jej rad i otrzymanego od niej nr telefonu do partyjnego dostojnika, Marta traci dziewictwo na kanapie w gabinecie KC. To wydarzenie uruchamia lawinę następujących po sobie wydarzeń, które niby śnieżna kula pozornie prowadzą do dobrobytu, życiu w luksusie, bez trosk, jakie były udziałem milionów szaraczków w PRL-u. Jak się jednak w  trakcie lektury okazuje – nie wszystko złoto, co się świeci. Życie, jakie prowadzi przez lata Marta, doprowadza do pasma nieszczęść. Za namiastkę peerelowskiego dobrobytu trzeba bardzo drogo zapłacić, w życiu wszystko ma swoją cenę.
Gdy poznajemy Martę, jest zwykłą (nie waham się użyć tego słowa) zimną, wyrachowaną, nienawidzącą ludzi suką. Fascynujące było śledzenie przemian, jakie z każdym dniem w niej zachodzą. Kilkakrotnie przyłapywałam się na tym, że zastanawiam się, co było bodźcem, impulsem do zmian, które w tej kobiecie zaszły. I w sumie nie wiem. 

Nie wiem, czy to choroba? A może poznana w szpitalu 35-letnia Halinka, kobieta okrutnie doświadczona przez los, ale bez ustanku uśmiechnięta?
Co sprawia, że osoba, która w ludziach widzi wszystko co najgorsze, zmienia się diametralnie, zaczyna ludzi lubić, pomagać im zupełnie bezinteresownie, a na końcu odnajduje prawdziwą miłość? Bo takie przemiany zachodzące w Marcie śledzimy w trakcie lektury.
Zaradna, Beaty Kępińskiej to jedna z tych książek, które są niepozorne, nie rzucają się w oczy, ich lekturę zaczyna się z lekką obawą, może nawet niechęcią, a po kilku stronach nie można się od nich oderwać. Właściwie nie wiem, czym Beata Kępińska tak mnie zaczarowała, zafascynowała. Co sprawiło, że z niecierpliwością przewracałam kolejne strony Zaradnej?
Może sprawił to doskonały język, jakiego pisarka używa? 

Może bardzo wiernie oddane realia PRL-u? Może powracające pytanie - czy chęć życia w dobrobycie tłumaczy maksymalny oportunizm?
A może fakt, iż jest to po prostu świetna książka o ludziach, o ich psychice o umiejętności dostosowania się do istniejących realiów i o zmianach zachodzących w ludzkiej duszy i charakterze?
O czym wiec jest ta fascynująca powieść ? Czy o ludzkiej bezwzględności, uwikłaniu, samotności czy też o zaradności i umiejętności przystosowania?
Wydaje mi się, że o wszystkim po trochu, a najbardziej o życiu i jego meandrach.
Gorąco zachęcam do lektury. Jestem pewna, że Zaradna całkowicie was pochłonie.
Dawno nie czytałam tak dobrej powieści polskiego autora.
A teraz idę poszukać pierwszej książki pisarki – Sielsko i diabelsko.
BEATA KĘPIŃSKA urodziła się w Łodzi w 1951 r.
O sobie mówi tak: Ukończyłam w 1975 r. filologię polską na Uniwersytecie Łódzkim. Potem chwytałam się różnych zajęć, broniąc się przed wykonywaniem zawodu nauczycielki, do którego nie czułam powołania. Byłam bibliotekarką, wyliczałam faktury w fabryce gwoździ i drutu, pracowałam w gazecie zakładowej fabryki mebli, pisałam barwne reportaże z pegeerowskich pól na Mazurach, prowadziłam własny gabinet kosmetyczny, a nawet piekłam pączki na sprzedaż i niańczyłam niemowlęta jako tzw. day mother. Wielokrotnie się przeprowadzałam, długo nie mogąc znaleźć swego miejsca na ziemi.
Na początku lat dziewięćdziesiątych wyjechałam wraz z mężem lekarzem i trójką dzieci do RPA. Tam po raz pierwszy w przykościelnej szkółce spróbowałam nauczać języka ojczystego dzieci Polaków zamieszkałych w Johannesburgu i okolicach. Na obczyźnie także powstały moje pierwsze scenariusze teatralne uatrakcyjniające dzieciom naukę. Po powrocie do kraju szukałam już zatrudnienia w szkole, aby do końca swej kariery zawodowej poświęcić się nauczaniu. Gdy wieje zachodni wiatr, zdrowie nie pozwala mi na pisanie epiki, która unieruchamia człowieka na dłuższy czas przy komputerze, wtedy piszę wiersze?.

Beata Kępińska zadebiutowała w 2011 r. bestsellerową powieścią Sielsko i diabelsko. Zaradna jest jej drugą powieścią, a w planach ma co najmniej pięć następnych. Jej wszechstronność na pewno jeszcze nie raz nas zaskoczy!

środa, 24 października 2012

Kilka zapowiedzi książkowych:)

Poniżej kilka zapowiedzi książkowych, na które mamy chrapkę...

Instytut Wydawniczy Erica
Mój mąż oczywiście zachwycony...maniak wszystkiego co dot. I i II wojny światowej:)
Achtung Panzer! to najważniejsza praca teoretyczna poświęcona broni pancernej. Jest to książka napisana na rozkaz przez Heinza Guderiana – wschodzącą gwiazdę niemieckiej armii, jaką niewątpliwie był on w drugiej połowie lat 30. XX wieku. Guderianowi powierzono zadanie spisania rodzącej się wówczas teorii wojny pancernej. Wywiązał się z tej roli znakomicie, nie ograniczył się bowiem do prostego opisu, lecz zawarł w Achtung Panzer! własne przemyślenia. Wychodząc z analizy pierwszowojennych bitew, opisu współczesnej mu techniki i organizacji armii, Guderian stworzył własny syntetyczny obraz zasad użycia broni pancernej i jej organizacji. Jego poglądy na przyszłą wojnę wywarły ogromny wpływ na kształt Panzerwaffe, a sama książka stała się bestsellerem – autor mógł sobie kupić dzięki niej swój pierwszy samochód.
Achtung Panzer to dzieło, bez którego historia rozwoju wojsk pancernych i przebiegu kampanii wojennych od II wojny światowej na Iraku kończąc, wymykałoby się pełnemu zrozumieniu. Napisana jasnym i prostym językiem Achtung Panzer! jest na tyle ważna i na tyle znana, że nie może obejść się bez niej żaden poważny badacz historii II wojny światowej. 



Instytut Wydawniczy Erica
Wspomnienia najstarszego z braci Starzyńskich – Romana, Cztery lata wojny w służbie Komendanta. Przeżycia wojenne 1914–1918, to książka wspaniała. Opowiada o młodym człowieku, idealiście oddanym idei niepodległościowej idącemu na wojnę wbrew swojemu słabemu zdrowiu. Poznajemy go od lat jego wczesnej młodości w zaborze rosyjskim, śledzimy jego losy w Krakowie, a potem na froncie. Obserwujemy jak dojrzewa intelektualnie i politycznie. Widzimy jaki wpływ wywiera na niego postać Komendanta – Józefa Piłsudskiego. Cztery lata wojny w służbie Komendanta jest nie tylko świetnie napisana (autor był polonistą z żyłką dziennikarską), ale też skrzy się nazwiskami, które wpływały na polską politykę i społeczeństwo przez następne kilkadziesiąt lat, np. jednym z jego nauczycieli był młody student – Marian Falski (późniejszy twórca najsłynniejszego polskiego elementarza), o Szefie Sztabu Generalnego (Stachiewicz) czy Komendancie Policji Państwowej (Zamorski) nie wspominając. Można zaryzykować stwierdzenie, że właśnie w Legionach tworzyły się przyszłe elity Drugiej Rzeczpospolitej. Jasne i ciemne strony życia w legionach Piłsudskiego Narodziny elit II Rzeczpospolitej Patriotyzm stosowany, a nie teoretyczny.

Wydawnictwo Świat Książki, to już lektura dla mnie:)
 Autorki co prawda jeszcze nie miałam okazji poznać, ale tak zachęcałyście, że na wyprzedaży Weltbild kupiłam 3 jej tytuły.
 Dziesięcioletnia Floriana jest zachwycona pięknem wspaniałej willi w Toskanii, stojącej nad morzem, tuż za małą wioską, w której mieszka. Lubi zaglądać do otaczającego willę ogrodu przez rozpadający się mur i wyobrażać sobie, że pewnego dnia umknie przed swoją nieciekawą, ubogą egzystencją i zamieszka w luksusie. I nieoczekiwanie jej marzenie częściowo się spełnia - Dante, syn bogatego przemysłowca, właściciela willi, zaprasza ją do siebie. Od tej chwili Floriana mocno wierzy, że jej przeznaczeniem jest życie w willi, w cudownych ogrodach, u boku Dantego. Jednak gdy oboje dorastają, przekraczają niewidzialną linię, narażając na niebezpieczeństwo to, co wydaje im się rzeczą najdroższą na świecie...

Wydawnictwo Świat Książki.
Jeżeli nie znacie tej autorki, gorąco polecam.
Obfitująca w wydarzenia, świetnie osadzona w realiach dawnej Brazylii opowieść o miłości, honorze, marzeniu o lepszym życiu i wielkiej tajemnicy. Lua, młoda niewolnica, która jednak umie czytać i pisać, spisuje wspomnienia Imaculady – z pozoru zdziwaczałej staruszki, ale kobiety o bogatej przeszłości, przywiezionej do Bahii z Afryki. Stara niewolnica opowiada jej o rzeczach, które będą miały zaskakujący wpływ na życie Lui. Czy Imaculada pomoże jej połączyć się z ukochanym Ze, marzącym o założeniu w puszczy osady zbiegłych niewolników, sprzedanym na inną plantację?

Wydawnictwo Świat Książki. Lubię Sandrę Brown:)
Dodge jest prywatnym detektywem, pracującym dla kancelarii prawniczej, człowiekiem samotnym, którego jedynymi bliskimi są... jego pracodawcy. Ale jest jeszcze ktoś, ktoś ważny, choć nieznany, ktoś, kto właśnie teraz bardzo potrzebuje jego pomocy - jego dorosła już córka. Od blisko roku jest prześladowana przez kolegę z pracy. Dodge wyrusza do Teksasu, by ją ratować. Napaść, próba zabójstwa, zranienie jej kochanka, seria morderstw. Sprawa jest poważna, ale na szczęście udaje się schwytać psychopatę. Dla Dodge'a to podwójny sukces. Odzyskuje zaufanie i miłość kobiety, którą stracił wiele lat temu i dobiegając sześćdziesiątki ma szansę poznać smak ojcostwa.


Wydawnictwo Świat Książki. Autorki nie znam, ale sądząc po streszczeniu zapowiada się ciekawa lektura.
Debbie i Don Winter są rodzicami dwóch córek: starszej piętnastoletniej Emily i trzynastoletniej Sary. Jak co roku podczas wakacji zawożą dziewczynki do swoich przyjaciół Alexa i Kate, którzy mieszkają na południu kraju i prowadzą hodowlę psów. Sara jest kapryśnym, humorzastym dzieckiem, zupełnym przeciwieństwem Emily. Manipuluje rodzicami, twierdzi, że miewa napady lęku, które zajada bez opamiętania. Emily widzi, że z siostrą dzieje się coś niedobrego, ale rodzice jakby tego nie zauważali...

Wydawnictwo Bellona
Jest to opowieść o ludziach, którym z różnych powodów nadano etykietę zdrajców. Autor stara się rozwikłać zagadki sprzed lat, poznać motywy działania i przebieg wydarzeń. Zaskakiwać może dobór tematów; wśród bohaterów książki znalazł się również biskup Stanisław ze Szczepanowa. Dwa wieki po swojej śmierci został kanonizowany, a następnie uznany za patrona kraju. Historycy do dzisiaj spierają się o jego ocenę, a grób biskupa w katedrze wawelskiej uznawany jest za jedną z największych relikwii kraju. Fakty przytaczane przez autora mogą czasami zaskakiwać, tak bardzo są odległe od stereotypów. Koper podkreśla, że historię z reguły pisali zwycięzcy. W obiegowej opinii Bolesław Krzywousty był dobrym monarchą, natomiast synonimem zdrady pozostał jego starszy brat Zbigniew. I nie miało znaczenia, że tak naprawdę, to Bolesław się zbuntował przeciwko bratu i pozbawił go władzy, a następnie życia. W czasach średniowiecza zresztą granica pomiędzy zdradą o lojalnością była płynna. Czy człowiek nielegalnie pozbawiony stanowiska, który zbrojnie dochodził swoich praw był zdrajcą? Nawet jak naprowadził na rodzinny kraj armię wroga? Niemal każde pokolenie Piastów toczyło wojny domowe wykorzystując armię państw ościennych. Ale takie były w tych czasach obyczaje i nikt się temu nie dziwił, ani specjalnie nie potępiał. Natomiast bunty możnowładców zasługują już zupełnie na inną ocenę. Ale autor stara się dociec ich przyczyn, a czasami związków osobistych. 

Wydawnictwo Świat Książki
Za kilka dni napiszę recenzję, mam już gorący przedpremierowy egzemplarz, w który wgryza się mój mąż. Recenzja po mojej lekturze:). A książka zapowiada się świetnie i jest pięknie wydana.
Debiut literacki Corbana Addison, który prowadzi do obskurnych podziemi Bombaju, próbuje otworzyć oczy czytelnikowi na to co dzieje się w ciemnych zakamarkach Indii - m.in. koszmar dwóch osieroconych dziewcząt, wtargnie do międzynarodowego handlu usługami seksualnymi. Ta powieść zaczyna się tragedią tsunami, potem napięcie już tylko rośnie... Straszna fala u brzegów Indii zabija całą rodzinę siedemnastoletniej Ahalyi i młodszej Sity. Uciekające siostry trafiają w ręce handlarzy żywym towarem i stają się więźniarkami burdelu w Bombaju. Wkrótce zostają rozdzielone... Thomas Clarke, prawnik działający w CASE, organizacji zajmującej się ratowaniem nieletnich prostytutek, odnajduje jedną z sióstr i obiecuje, że znajdzie drugą. Czy dziewczyny znów się spotkają? Szybkie tempo, wstrząsające szczegóły z życia porywanych nastolatek i trudnej pracy CASE, ale też poruszająca opowieść o miłości. 


Wydawnictwo Magnum
Wydane w wielu krajach niezwykłe wspomnienia, pisane z perspektywy żydowskiej dziewczynki, która w chwili wybuchu wojny miała dziewięć lat. Jej szczęśliwe dzieciństwo skończyło się jesienią 1939 roku, gdy po ucieczce z rodzinnego Kalisza znalazła się z rodzicami w okupowanej Warszawie. Przemycona z warszawskiego getta na ?drugą stronę?, ukrywała się u zaprzyjaźnionej rodziny, a potem w katolickim klasztorze i w sierocińcu. Skrawek nieba jest pierwszym polskim wydaniem książki Janiny David.
Znowu lektura typowo dla mojego męża:)
Egzystencja Jakuba Wędrowycza toczy się spokojnym codziennym trybem. Jakub w towarzystwie wiernego druha Semena cieszy się życiem tj. głównie pędzi i konsumuje samogon. Niestety liczne złe moce nieustanie zakłócają jego spokój. Na łąkach straszy widmo hrabiego. Woda w kranie zamienia się w oranżadę. Sztuczna szczęka przyjaciela zostaje podmieniona na pudełko kredek. Belfer sadysta gnębi wnuka. Do zapasów gorzałki dobierają się zombiaki. Jakby tego było mało ambitny diabeł proponuje partyjkę pokera. A jak powszechnie wiadomo „kto Jakuba nachodzi sam sobie szkodzi”.


Wydawnictwo Rebis
Właśnie kilka dni temu mój mąż skończył zagłębiać się w liczącą prawie 900 str. biografię Chruszczowa, a i na tą pozycję ma chętkę...
Historyk i analityk wojskowy Wiktor Suworow w swojej najnowszej książce odtwarza wydarzenia z przełomu lat 50. i 60.,  na skutek konfrontacji ZSRR i USA ludzkość znalazła się wtedy na progu trzeciej wojny światowej i o mało nie została unicestwiona w globalnej katastrofie atomowej.
Łącząc znane i mało znane fakty w jedną całość, autor ukazuje kulisy rządów Nikity Chruszczowa w latach 1953?1964. Przedstawia rzeczywisty obraz radzieckiej kosmonautyki, wraz z legendarnym lotem Jurija Gagarina, oraz prawdziwe przyczyny kryzysu berlińskiego i kubańskiego, przemilczane przez oficjalną propagandę, polityków i historyków. Opisuje też starcie służb szpiegowskich obu mocarstw i sprawę pułkownika Olega Pieńkowskiego, który dostarczał tajne informacje wywiadowi zachodniemu i prawdopodobnie ocalił nasz świat przed zagładą.

Wydawnictwo Albatros
Czytaliście fantastyczną Ofiarę 44? To kolejna książka tego samego autora.
Sowiecka Rosja, rok 1956, początek odwilży. Stalin nie żyje. Dawny reżim zaczyna chwiać się w posadach. Katalizatorem wydarzeń jest tajny referat, wygłoszony przez Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR. Ktoś dostarcza potępiający zbrodnie stalinowskie dokument ludziom związanym przez lata z aparatem ucisku. Na byłych agentów i współtwórców reżimu pada blady strach - wszyscy boją się ujawnienia ich ponurej przeszłości...
Lew Demidow żyje w ciągłym poczuciu winy. Kilka lat wcześniej był agentem MGB. Ma na sumieniu aresztowanie i zsyłkę setek ludzi. Teraz, chcąc naprawić błędy, prowadzi niezależny, apolityczny wydział zabójstw. Wraz z żoną Raisą adoptowali dwie córki, których rodziny zostały zamordowane przez bezpiekę, jednak starsza z nich, Zoja, nigdy nie wybaczyła przybranym rodzicom... Kiedy wychodzi na jaw, że za rozsyłaniem referatu stoi Frajerka, żona Lazara, pierwszej ofiary Demidowa, sprawy zaczynają się komplikować. Złakniona zemsty, pozbawiona skrupułów kobieta porywa Zoję i domaga się od Lwa, by ten uwolnił Lazara z gułagu. Jednak nawet wyprawa do obozu i ocalenie skazańca nie naprawią błędów przeszłości...


Wydawnictwo Literackie.
Niedługo recenzja, egzemplarz przedpremierowy już leży obok mojego łóżka.
Kontynuacja bestsellerowej Autobiografii na czterech łapach!
Dom pełen kochających się ludzi i ocalonych zwierząt. Miejsce, w którym rodzą się wspaniałe pomysły na książki, na życie i na to, jak poprawić świat. Dorota Sumińska opowiada o swoich pasjach, podróżach, o nowo poznanych ludziach i zwierzętach...
Wymarzone siedlisko pod lasem, gdzie mieszka Autorka, ma swoje legendy i dobre duchy, które strzegą ludzi i zwierzęta. Domownicy maja swoje rytuały i tajemnice. Tu się żyje, pracuje, podróżuje i powraca. Tu powstają projekty ochrony przyrody, ginących gatunków, akcje społeczne na rzecz zwierząt i wyjątkowy pomysł resocjalizacji więźniów przez opiekę nad bezdomnymi psami. Drugim domem Doroty Sumińskiej jest Indonezja. Zabiera tam w podróż swoich najbliższych. Okazuje się, że nawet na końcu świata dzikie zwierzęta wychodzą z dżungli na spotkanie i przytulanie do pani doktor Sumińskiej. Z polskiej puszczy przychodzi łoś, a zdarza się też, że lisek nocuje na werandzie.
Książka mądra, wzruszająca i pełna pozytywnej energii.
Wciąga od pierwszego zdania, kiedy dowiadujemy się, o tym, jak po trzech nieudanych małżeństwach, autorka spotkała swoją licealną miłość, Tomasza, który stał się jej towarzyszem życia. 


Wydawnictwo Czarna Owca
Uwielbiam Nessera.
W miejscowości Kaalbringen zamordowany zostaje potentat branży nieruchomości. To już druga ofiara. Inspektor Van Veeteren zostaje wezwany do pomocy. Nie istnieje żaden związek między ofiarami. Dochodzi do kolejnego morderstwa, znów bez widocznego związku z poprzednimi.  Bez śladu znika również współpracowniczka Van  Veeterena.  Być może to jej pierwszej udało się dotrzeć do punktu Borkmanna...Zaczyna się wyścig z czasem.



Wydawnictwo Zysk i S-ka
Aby zajrzeć w duszę Rosjanina, trzeba przejść tą drogą…
Władimirka – droga z kości, wypalona w rosyjskiej ziemi niczym blizna – przez ponad dwieście lat była świadkiem przełomowych wydarzeń w dziejach tego najrozleglejszego imperium na świecie. Jej koleiny znaczyły rozkwit, a potem upadek carskiej Rosji, jej historia została napisana krwią ofiar reżimu. To na niej krzyżowały się głód, bogactwo, cierpienie, miłość i strach. Również dziś, w erze Putina, Władimirka nie przestaje być główną arterią w krwiobiegu tego mocarstwa o wielkim, ale mrocznym sercu.


Wydawnictwo Świat Książki
Nagradzany James Haley bada zapomnianego Jack'a Londona - człowieka tryskającego pomysłami, którego pasja dla sprawiedliwości społeczne rozbrzmiewała aż do jego śmierci. London, autor m.in. Zewu krwi, Wilka Morskiego i Białego kła był prawdopodobnie najbardziej wpływowym autorem swoich czasów. Doctorow nazywał go 'najbardziej poczytnym amerykańskim autorem świata'. Zew krwi sprzedał się w nakładzie 10 tys egzemplarzy w ciągu jednego dnia i nadal jest bestsellerem wśród amerykańskich książek na świecie, przetłumaczono go na 80 języków. Mówi się, że Lenin na łożu śmierci prosił swoja żonę, aby poczytała mu Londona. Życie Londona było sto razy bardziej interesujące niż wszystkie jego książki



 





wtorek, 23 października 2012

Pomoc dla Precelka:(

Kiedy popatrzysz na Precelka z daleka, wyda Ci się zwyczajnym kotem. Kotem, jakich tysiące - zwiniętym w precelek. Ale kiedy przyjrzysz się bliżej, pojmiesz własną bezradność wobec cierpienia tysięcy małych zwierząt, których niemego błagania o pomoc nikt nigdy nie słyszy. Jest zbyt ciche, a może słyszeć go nie chcemy, bo łatwiej odwrócić głowę i iść dalej niż cokolwiek zrobić.
Odgryziony język, połamana szczęka, wylane oko. Obolałe kości, przerażające wspomnienia, poczucie ogromnego osamotnienia - bo małe kotki są często zupełnie same ze swoim bólem. Precelek wtula malutką główkę w rękaw tymczasowego opiekuna, delikatnie drży, próbuje mruczeć, ale szybko opada z sił i zasypia. Żywot dzikich kotów to nie bajka - rodzą się na ulicach, bez niczyjej kontroli. Tu umierają. Biegną przez życie zupełnie same, zdane wyłącznie na siebie - w świecie, w którym ich życie liczy się mniej niż zero. Jeden w prawo, jeden w lewo - żadna różnica. Pośród własnej bezsilności, otoczone ludzką obojętnością dożywają swoich dni. Giną w wypadkach, z głodu. Bywa, ze giną otrute przez ludzi. Czasem dokarmi je starsza Pani z blokowisk, albo najwięksi szczęściarze trafiają pod prywatne skrzydła nowych opiekunów. Reszta żyje tym, co znajdzie, na wiecznej naszej łasce.     
Sterylizacje ciągle są ekskluzywne - tysiące niechcianych, nikomu niepotrzebnych kocich stworzeń co roku przychodzi na świat. I w większości chciane nigdy się nie stają. Nie ma odpowiedzialnych. Są problemem, który trzeba zlikwidować. Precelek stał się symbolem - sobie podobnych, niechcianych, zapomnianych.
Wypadek samochodowy skończył się dla Precelka parę dni temu kalectwem - ale życie dało mu szansę. Szansę tak malutką, jak mały jest Precelek. Mokry nosek Precelka wysuwa się z kocyka, wpatruje się chwilę w obiektyw lewym okiem, ale po chwili je zamyka, a główka opada mu na powrót na kocyk. Jego kocyk, prywatny, pierwszy w życiu. Bo Precelek nie ma w życiu nic więcej, poza swoim skrawkiem koca. Pojawia się myśl, jak to jest. Jak to jest żyć w wielkim świecie, który to świat jest dla Ciebie wszystkim, a któremu Ty jesteś zupełnie obojętny. I kiedy chciałoby się krzyczeć, krzyczeć na cały świat, bezradność wobec wydarzeń i własnego losu z kretesem rozbija resztki nadziei na to, że jutro będzie lepiej. Bo bez natychmiastowej pomocy życie Precelka lada dzień zgaśnie..
Stan kotka na dziś dzień jest bardzo ciężki. Prosto z wypadku trafił do domu tymczasowego pod Toruniem - tam jest zdany na nas, i wyłącznie na nas. Potrzeba funduszy na leczenie Precelka - operacja, rehabilitacja, wizyty u weterynarza bo bez języczka Precelek jest karmiony wyłącznie dożylnie. Szczękę można zdrutować, oko należy usunąć. Dopóki Precelek nie nauczy się jeść bez używania utraconego języka, minie wiele tygodni, może miesięcy. Zawsze już będzie kociakiem specjalnej troski.
Ktoś może powie - nie warto. Ale to właśnie Precelek stanął na naszej drodze. Mógł zginąć w tym wypadku - ale przeżył. Choć z ledwością. Być może ktoś na górze miał w tym jakiś cel, być może nie czas za Tęczowy Most dla niego. Być może kiedy nadejdzie kiedyś jego czas, odejdzie do Kociego Raju, do swoich kocich braci. Może wtedy żal będzie umierać, na kolanach ukochanego Pana, którego nigdy wcześniej nie miał, na skrawku własnego koca, którego los mu wcześniej oszczędził. Będzie wtedy już staruszkiem Precelkiem. Wtuli się pewnego dnia w pluszową zabawkę, swoją ulubioną, muśnie noskiem po raz ostatni rękę swego Pana, podwinie ogonek, cichutko mruknie, zamknie oczka i zaśnie. Na zawsze. On, Precelek, kociak któremu się udało, który musiał stracić wszystko, aby świat go zauważył.
Prosimy Państwa o pomoc, w imieniu małego Precelka, w ramach Kampanii "Kochaj Mądrze", która wspiera bezdomne zwierzęta. Tylko my możemy sfinansować Precelkowi operacje, opiekę i ulżyć w cierpieniu.   

 Link do fundacji zajmującej się Precelkiem

Siedziba:

Fundacja Centaurus
ul. Borelowskiego 53/2
51-678 Wroclaw

Numer konta bankowego
PKO BP 15 1020 5226 0000 6002 0220 0350

Dla wplat z zagranicy:
Swift/Bic code BPKOPLPW
IBANPL15102052260000600202200350

www.psy.centaurus.org.pl
mail: psy@centaurus.org.pl


Nowe informacje o Precelku tutaj:).

Przyjaciele na zawsze - Danielle Steel

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 256 s., Moja ocena 4-/6
Najnowsza powieść Danielle Steele, którą dzisiaj w nocy skończyłam czytać, opisuje losy piątki przyjaciół- Gabby, Izzy, Billy'ego, Seana, Andyego. Wszyscy poznają się w przedszkolu, gdzie od pierwszego dnia uwidaczniają się ich charakter (jedno stoi cicho w koncie, drugie na wszystkich pokrzykuje etc) i tak już zostanie przez wiele, wiele lat.
Cała piątka uczęszcza do elitarnego, prywatnego przedszkola, a póżniej szkoły. Bardzo szybko zaprzyjaźniają się także ich rodzice. Obserwujemy, jak zmieniają się relacje między nimi, jak rozwija się i ewoluuje przyjaźń na przestrzeni lat, śledzimy ich troski, radości, sukcesy, podglądamy ich pierwsze miłości.
Steele ukazuje nam 5 rodzin, rodzin zamożnych, ale przy tym rodzin, których nie omijają codzienne troski. A główni bohaterowie, to ludzie, dla których ważne jest żeby posiadać przy sobie kogoś na kogo mogą liczyć w każdej sytuacji. A oni mogą na siebie zawsze liczyć i to jest w tej opowieści najpiękniejsze. Ale nie jest to historia usłana różami, mlekiem i miodem płynąca. Wręcz przeciwnie. Wspaniałej piątce los także nie szczędzi kłopotów, łez, bólu i upokorzeń.
Autorka ukazuje nam całą paletę barw, jakimi mieni się życie ludzkie. Oprócz standardowych radości i smutków, zdanych i oblanych egzaminów, pierwszych miłości, mamy rozwody rodziców, ich nowe związku, anoreksję jednej z dziewcząt, śmierć najbliższej osoby, czyli wszystko to, czym charakteryzuje się normalne życie.
Tematyka niby banalna, wyeksploatowana do bólu. Zgoda, ale ta opowieść ma w sobie to coś, co sprawiło, że po raz kolejny nie mogłam oderwać się od książki Danielle Steele. I mimo, iż nie jest to najlepsza z książek autorki (a napisała ich ponad 80), mimo iż nie powaliła mnie na kolana, to śmiało mogę ją polecić na ponure jesienno-zimowe wieczory, bezsenną noc, czy chwile zwątpienia, taki lekki balsam na duszę, poprawiacz nastroju, tym bardziej, że książkę (jak to u Steel) czyta się błyskawicznie, a więc poprawa nastroju w błyskawicznym tempie gwarantowana.

Jeżeli szukacie powieści pisarki, które oceniłabym na 5-5,5/6 to polecam zakup na wyprzedaży w Weltbildzie za 9,90zł./1 książka, a czwarta książka tylko 1,00zł. (ostatnie dni promocji, grzech nie kupić). 
Polecam tytuły (kliknij w tytuł-przeniesie cię na stronę promocji): Rytm serca, Wszystko co najlepsze,  Więzy rodzinne,  rewelacyjne Pierścionki, 
doskonałą Miłość silniejsza niż śmierć,  
bardzo dobry i wzruszający Kalejdoskop, 
bardzo dobre W sieci.
W/w pozycje należą do grona najlepszych w dorobku Steel. Z pisarką jest chyba tak, jak np. z Joanną Chmielewską (takie porównanie mi się nasunęło),  odrobinę się już wyeksploatowała, ale mając w dorobku ponad 80 książek, nic dziwnego. Mimo wielu drobnych wad, jakie posiadają jej nowe powieści, i tak będę sięgać po kolejne tytuły, bardzo lubię jej styl pisania, odprężenie i zapomnienie, jakie dają mi jej książki. 
A Przyjaciół na zawsze polecam, mimo odrobiny schematyczności i wyeksploatowania autorki. Książka na prawdę niezła (chociaż gorsza od wczesnych powieści Steel), poprawiająca nastrój i bardzo wciągająca.

poniedziałek, 22 października 2012

27, czyli śmierć tworzy artystę - Alexandra Salmela

Wydawnictwo WAB, Seria z miotłą, Okładka miękka, 364 s.
Wyjątkowo nie oceniam książki w skali 1-6, bo nie wiem, jaką ocenę dać, więcej nie wiem nawet czy książka mi się podobała. Można po lekturze nie wiedzieć, gwarantuję wam.
Ale po kolei.
27, czyli śmierć tworzy artystę, pochodzi z bardzo przeze mnie cenionej serii Wydawnictwa WAB, Serii z miotłą. Zawsze „miotełka” była dla mnie gwarantem doskonałej jakości prozy i wszystkie pozycje kupowałam w ciemno.
Autorka książki, Alexandra Salmela, to ur. w 1980r.,  pisząca po fińsku Słowaczka, autorka licznych opowiadań, wierszy i dramatów. Studiowała dramaturgię w Bratysławie i filologię fińską w Pradze. Mieszka w Finlandii z mężem i dwójką dzieci. 27, czyli śmierć tworzy artystę (2010), to jej debiutancka powieść, uhonorowana nagrodą literacką dziennika „Helsingin Sanomat" oraz nominowana do prestiżowej Finlandia-palkinto i słowackiej nagrody literackiej, Anasoft Litera. Prawa do przekładu kupili wydawcy z Czech, Danii, Słowacji i Włoch.
A o co chodzi w książce? No właśnie nie do końca jestem pewna.
Mamy tzw. Klub 27, do którego należą m.in. Brian Jones, Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, Kurt Cobain,  Amy Winehouse. Znacie ich? Wszyscy ich znają, ale nie tylko to ich łączy. Łączy ich także śmierć w wieku...27 lat. Dlaczego akurat w tym wieku? Czy to jakaś cyfra magiczna, może graniczna? 

Na to i inne pytania próbuje odpowiedzieć główna bohaterka książki – Angie. Dziewczyna niedługo także dobije do magicznej granicy i skończy 27 lat. Jest przekonana, że do czasu swoich urodzin musi stworzyć coś wielkiego, jakieś wiekopomne dzieło. Postanawia stworzyć arcydzieło literackie. Szukając godnego owego dzieła tematu i natchnienia, wybiera się do Finlandii. Zamieszkuje w sąsiedztwie powiedzmy normalnej rodziny i zaczyna tworzyć.
Co z tego wyjdzie nie napiszę.
Nie chcę was zrażać do lektury. Każdy powinien sam na własną rękę odkryć zachwalaną na Zachodzie książkę Salmeli.
Co mnie najbardziej w trakcie lektury irytowało? Wielostronna (chociaż nie wiem, czy to odpowiednie sformułowanie) narracja, 4 narratorów to dla mnie o przynajmniej dwóch za dużo. Ale tu nie chodzi nawet o liczbę narratorów, a o to kim (czym?!) są. Głównym narratorem jest  oczywiście Angie poza tym... Opel Astra, którego właścicielem jest w/w fińska rodzina (do tego ten Opel mówi), kotka Kassandra (i to wg mnie najsensowniejszy, acz tajemniczy narrator) i... Pan Prosiaczek (tak, ten od Kubusia Puchatka, który jest najlepszym przyjacielem Fasolki - najmłodszej latorośli w stadle fińskich sąsiadów Angie, jest też niezwykle miły, taki brat łata). 

Ta narracja jest o tyle ciekawa, że za każdym razem poznajemy inny punkt widzenia.
A co mi się podobało (bo było coś takiego, a tak, żeby nie było, że jestem całkiem na nie), bardzo ciekawie odmalowani bohaterowie. Przede wszystkim sama Angie, poza tym fińska kura domowa Pia, która wydawała mi się z lekka (a może nawet bardziej) sfrustrowana, a jej jedynym sposobem na życie było rodzenie kolejnych dzieci, przy tym była mega nawiedzona ekologicznie i tą ekologiomanię próbuje zaszczepić w Angie, no i jej bardzo niezaradny życiowo mąż.
Nie neguję, że powieść (obsypana peanami i wieloma nagrodami) jest dobra, ba jest doskonała, ale ja jej chyba (bo nie jestem w sumie pewna) nie zrozumiałam właściwie. Wiem, że książki z Serii z miotłą są ambitne, czasami trudne w odbiorze, ale książka Salmeli nie przemówiła do mnie. Może nie zrozumiałam przesłania, które miało podobno obalać stereotypy dot. Finów? Może książka w mojej osobie nie trafiła na swojego czytelnika? Najpewniej wszystko naraz. 

No cóż, sami pewnie wiecie, że czasami tak jest - książka moze być doskonała, podobać się większości czytelników, a wam niezbyt odpowiada, nie przemawia do was...
Np. moja mama i przyjaciółka są nią zachwycone, uważają, że jest nowatorska, ma głębię i wspaniałe poczucie humoru i niezwykle ciekawie ukazuje sceny z życia bohaterów...
Nie odradzam wam tej lektury, nawet do niej zachęcam, jeśli od czasu do czasu lubicie przeczytać coś innego, nietypowego.Ta  książka jest mocno nietypowa, to jedno mogę zagwarantować.  Może czasami warto sięgnąć po coś innego, może akurat wam ta pozycja przypadnie do gustu bardziej niż mnie.