sobota, 29 września 2012

Wrześniowe dziewczynki - Maureen Lee

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 472 s., Moja ocena 5/6
To moje drugie potkanie z twórczością Maureen Lee. Wcześniej recenzowałam Matkę Pearl, recenzja tutaj.
Tym razem akcja rozpoczyna się na nabrzeżu portowym w Liverpoolu, w roku 1920. W strugach deszczu poznajemy przemoczoną do suchej nitki rodzinę- Brenne, która za kilka godzin urodzi córkę Carę, jej męża Colma i dwóch synów. Czekają na brata Colma, który ma ich zabrać do siebie i pomóc znaleźć pracę. Czekają już kilka godzin, są coraz bardziej przemarznięci i głodni, a Paddy nie przychodzi. Zrozpaczeni, nie mając w zasadzie przysłowiowego grosza przy duszy, postanawiają udać się na pieszo pod podany im wcześniej przez krewnego adres i odnaleźć go. Droga jest daleka, a na dodatek Brenna zaczyna rodzić. Pomocy i gościny udziela im Nancy, gospodyni w bogatym domu, na schodach którego zaczyna rodzić Brenna. Zaskakującym zrządzeniem losu Eleanor, bogata właścicielka tegoż domu, także jest w trakcie porodu. Obie kobiety w tym samym czasie rodzą dwie zdrowe dziewczynki- Brenna Carę, a Eleanor Sybil. Od tej pory obie rodziny, zarówno ta biedna, jak i bogata staną się nierozłączne i za sprawą przekornego losu ich życie będzie zależne od siebie nawzajem. Obie rodziny pozornie wszystko dzieli - pochodzenie, pozycja społeczna, wykształcenie, podejście do życia. Ale bolesne doświadczenia i codzienne zmagania szybko zbliżają wszystkich członków obu rodzin.
Po dziewiętnastu latach, kiedy wybucha II wojna światowa, ich córki, Cara i Sybil, razem zaciągają się do wojska i stacjonują na Malcie. Wojenna zawierucha na zawsze zmieni ich życie - przyniesie miłość, macierzyństwo, radość, ból, rozpacz i nadzieję.
Matki tytułowych wrześniowych dziewczynek - Eleanor i Brenna są swoim zupełnym przeciwieństwem. Brenna, pracująca od dziecka uboga, niewykształcona Irlandka i Eleaonor, która ma wszystko o czym kobieta może marzyć- bogactwo, piękny dom, wspaniałe stroje, służbę, nie ma tylko jednego...miłości, którą ma za to Brenna. I te kobiety o dziwo zostaną przyjaciółkami, a wszystko to za sprawą przewrotnego losu. Za sprawą tego samego losu w okresie 25 lat, które opisuje nam Lee, wydarzy się wiele zaskakujących rzeczy.
Książka jest cudowna. Mimo sporej objętości czytało mi się ją bardzo szybko, wręcz ją pochłaniałam. Temat wydaje się banalny i mega wyeksploatowany w innych książkach, ale jego ujęcie przez Maureen Lee sprawia, że książka z banalnej stała się wyjątkowa. 

We Wrześniowych dziewczynkach znalazłam wszystko, czego można sobie zamarzyć szukając relaksującej, acz wciągającej lektury- frapujące koleje losu dwóch diametralnie różnych rodzin, niebezpieczeństwo, akcję, ciekawych bohaterów, miłość..
Bardzo lubię lektury, które opowiadają spory fragment dziejów jakiejś rodziny. Tutaj mamy ukazane 25 lat smutków i radości obu rodzin. Lee bardzo umiejętnie przedstawiła koleje losu tych dwóch rodzin, na tle wydarzeń – okresu kryzysu i II wojny światowej. Pokazała, jak wyglądało życie angielskich obywateli, w jednym z najokrutniejszych momentów historii XX w. Autorka udowadnia także, że własnego losu nie da się ani przewidzieć, ani zaplanować oraz, ze jeden zwyczajny z pozoru krok może zmienić nasze całe życie.
Książka jest bardzo sprawnie napisana, pełna ciekawych i wyrazistych bohaterów oraz szybkiej akcji i zadziwiających jej zwrotów. Polecam lekturę Wrześniowych dziewczynek.
Maureen Lee jest autorką niemal 20 książek i liczę, że wydawnictwo stopniowo będzie nam je wszystkie prezentować. Pisarka urodziła się i wychowywała w okolicach Liverpoolu dlatego też miejscem, w którym rozgrywa się akcja jej książek jest właśnie to miasto. Jako dziecko pisarka przeżyła wojnę. Pisała od zawsze - rozpoczynała od krótkich historii, które później stały się kanwą dla pisanych z rozmachem powieści, które mamy teraz okazję poznać.

Cieszę się,  że przede mną jeszcze 2 książki tej autorki - Wędrówka Marty oraz  nowość, która ukaże się nakładem Wydawnictwa Świat Książki 10 pażdziernika br.Nic nie trwa wiecznie.      

A teraz schodzę na hotelowe śniadanie i o 8.00 do pracy na 12 godzin:). Pozdrawiam z Wiednia:):)

czwartek, 27 września 2012

Książki rozdaję z okazji 50,000 odwiedzin:)

Recenzja tutaj.

Wielkimi krokami zbliża się wiekopomny moment, gdy na liczniku odwiedzin ukaże się 50,000. Jestem bardzo z tego dumna i wdzięczna wam, bo blog istnieje dopiero od 03 grudnia 2011r., wiec niespełna rok i już tyle razy mnie odwiedziliście:).
W związku z tym postanowiłam podziękować wam rozdając dwie książki (mam podwójne egzemplarze), których okładki i linki do recenzji zamieszczam. Jeżeli macie na którąś ochotę do dn. 02.10.2012r. do godz. 23.59 wpisujcie się pod tym postem, napiszcie tylko o którą książkę chodzi i dlaczego właśnie ją chcecie otrzymać.


Recenzja tutaj.

W dn. 03.10.2012 ogłoszę dwójkę zwycięzców.
Książki zostaną wysłane na adresy w Polsce listem poleconym w ciągu 10 dni od przysłania przez was adresów.
Jeżeli są chętni, zapraszam do wpisów:) coś sensacyjno-szpiegowskiego i romantycznego czeka:)

Moje październikowe marzenia książkowe:)

To planuję posiąść w październiku, plany planami, jak wyjdzie w rzeczywistości, zobaczymy...
Wydawnictwo Rebis, premiera 16.10
Gdy przed z górą dwustu milionami lat potężne siły geologiczne rozdarły lądy naszej planety, w dwóch odizolowanych od siebie częściach świata zaczęły się rozwijać odrębne ekosystemy pełne roślin i zwierząt nieznanych na przeciwległej półkuli. Z chwilą, kiedy Krzysztof Kolumb postawił stopę na Hispanioli, ta izolacja skończyła się jak mieczem uciął. Przez ocean wraz z coraz liczniej żeglującymi między Nowym i Starym Światem statkami podróżowały – za wiedzą żeglarzy lub przypadkowo – tysiące biologicznych gatunków. To zjawisko, nazwane przez naukowców wymianą kolumbiańską, radykalnie zmieniło życie i krajobraz całego globu, co niosło czasem bardzo dramatyczne konsekwencje…
Osiemdziesiąt lat po Kolumbie doszedł do tego inny aspekt. Hiszpański konkwistador Miguel Lopez de Legazpi pożeglował dalej na zachód i nawiązał regularną wymianę handlową z Chinami. W założonej przezeń faktorii na Filipinach po raz pierwszy w dziejach towary i ludzie ze wszystkich zakątków świata spotkali się w jednym miejscu i czasie, co stworzyło zupełnie nową rzeczywistość ekonomiczną...


Wydawnictwo Erica, premiera 16.10 to gratka głównie dla mojego kochającego II wojnę światową męża,
Jugosławia 1944. Rozkaz: zabić Tito! Wiosna 1944 roku. Kocioł bałkański nie stygnie ani na chwilę. Gdy Josef Broz – Tito, dowódca jugosłowiańskiej narodowo–wyzwoleńczej armii, rozpoczyna współpracę militarną z Sowiecką Rosją, Adolf Hitler nakazuje definitywne rozwiązanie kwestii partyzantki na Bałkanach. Grupa sztabowców z generałem Renfuličem, tworzy specjalną grupę bojową, która ma schwytać albo zabić ambitnego przywódcę partyzantów, czyli Titę. Jednak w trudnym, górzystym terenie pogranicza Bośni i Czarnogóry poradzić może sobie tylko wyspecjalizowana jednostka bojowa. Do akcji musi ponownie wkroczyć pułkownik Stürmer i jego grupa szturmowa "Edelweiss". Czy krwawa operacja doprowadzi do zagłady sztabu partyzanckiego? Ocalą tylko nieliczni. A Tito...?

 Wydawnictwo Rebis, premiera 16.10
Po dramatycznych przeżyciach związanych z poprzednim śledztwem Maria Kallio odeszła z komendy policji w Espoo. Próbuje odnaleźć spokój, pracując nad rządowym programem opieki nad ofiarami przemocy w rodzinie. Podczas jednej z wizyt u przyjaciółki Maria poznaje Juttę Särkikoski, dziennikarkę sportową, która ujawniła fakt korzystania ze środków dopingujących przez dwóch fińskich miotaczy. Jutcie kilkakrotnie grożono śmiercią i rychło okazuje się, że nie były to słowa rzucane na wiatr i że nie tylko ona jest w niebezpieczeństwie. W Marii szybko budzi się instynkt detektywa i mimo początkowego oporu wraca do pracy w policji. Zaczyna się pościg za mordercą…

Wydawnictwo Erica, premiera 09.10
Wypędzony to opowieść o świecie w epoce wielkiej przemiany, o śmierci niemieckiego Breslau i narodzinach polskiego Wrocławia. Po wojnie oba narody stanęły w obliczu historycznej katastrofy, zmuszone do opuszczenia swych „małych ojczyzn” – Polacy Kresów, Niemcy Dolnego Śląska. Miliony ludzi zostały wypędzone z własnej ziemi. Powieść nie boi się trudnych pytań, podważa stereotypowe wizerunki Polaków i Niemców, opowiada o ludziach uwikłanych w dramat tamtych czasów. Początek czerwca 1945 roku. Do zniszczonego, dopiero co zdobytego Wrocławia przybywa Jan Korzycki, uciekający przed UB porucznik Armii Krajowej. Zacierając za sobą ślady, pod przybranym nazwiskiem wstępuje do milicji. Otrzymuje zadanie wytropienia „komendanta Festung Breslau”, jak każe się tytułować przywódca konspiracyjnego niemieckiego Werwolfu. Korzycki usiłuje przeżyć w obcym, pogrążonym w chaosie i bezprawiu mieście, broniąc jego mieszkańców przed szabrownikami i niedobitkami nazistów.

 Wydawnictwo Świat Książki, premiera 24.10
 Rowan Tripp, co roku latem walcząc z pożarami lasów w Montanie, czuje, że jest tam, gdzie powinna. Jako członek elitarnej grupy strażaków spadochroniarzy spełnia się w tym, co robi, i nie szuka mniej ryzykownego pomysłu na życie. Nie zmienia tego nawet śmierć przyjaciela podczas jednej z akcji. Ale to dopiero początek tragicznych wydarzeń. Teraz skoczkowie muszą stawić czoło mordercy. Kim jest? Dlaczego zabija? Kto będzie następny? Policja długo nie znajduje odpowiedzi, a podejrzanych i ofiar przybywa. Tymczasem Rowan w obliczu niebezpieczeństwa zaczyna odkrywać, że oprócz pracy szczęście dać jej może także miłość. 


 Wydawnictwo Świat Książki, premiera 03.10
Ślady na piasku to saga kresowej rodziny, lecz również historia wielu rodzin dotkniętych tym samym losem. Autorka, urodzona tuż przed wojną we Lwowie, przeplata wydarzenia widziane oczami dziecka ze wspomnieniami dorosłych. Znajdzie więc czytelnik w tej książce szkice z życia w austro-węgierskiej Galicji i w przedwojennym Lwowie oraz bogatą galerię typów tarnopolskich i lwowskich. Usłyszy wojenną historię rodziny, która we wrześniu 1939 roku zostaje rozdzielona. Ojciec autorki ginie w Katyniu, matka zostaje wywieziona do obozu pracy w Kazachstanie. Dzięki układowi Sikorski-Majski dołącza w 1941 roku do formującej się armii polskiej. Przemierza Bliski Wschód, piaski Iraku i Palestyny, osiągając coraz wyższe stopnie wojskowe, by na koniec dotrzeć do Londynu. A tymczasem w Polsce pod okupacją sowiecką pozostaje ciągle jej jedyne dziecko, które straciła z oczu, gdy miało 18 miesięcy... Ewa Krystyna Hoffman-Jędruch urodziła się w 1938 roku we Lwowie. Wojnę przeżyła w Polsce. Od 1946 roku mieszka za granicą: początkowo w Anglii, następnie w Argentynie, gdzie ukończyła inżynierię chemiczną, a obecnie w USA. Po przejściu na emeryturę wstąpiła ponownie na uniwersytet i w 2010 roku obroniła pracę doktorską z historii średniowiecza.

Wydawnictwo Świat Książki, premiera 10.10
Szczęśliwe niegdyś małżeństwo Brodie rozpada się, a ona przenosi się do domu dzieciństwa - starej willi z ogrodem. Aby się utrzymać, postanawia wynająć kilka pokoi. Jej lokatorkami zostają: Diana, dla której nie ma już miejsca w domu, gdzie mieszkała razem z młodszymi braćmi, Vanessa, nieszczęśliwa trzydziestolatka z ogromną nadwagą, porzucona przez narzeczonego w dniu ślubu, i piętnastoletnia Rachel z malutką córeczką, ukrywająca się przed ludźmi, którzy nieletniej matce chcą odebrać dziecko. W ciągu kilku letnich miesięcy między kobietami rodzi się głęboka przyjaźń. Jednak niespodziewana tragedia zmienia ich życie. Nic bowiem nie trwa wiecznie...

 Wydawnictwo MG,premiera 17.10
Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca walczącego w wojnie secesyjnej, opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich matka, Marmee.
Marmee wyraźnie wyprzedza swoją epokę, wpajając dziewczynkom ideały wolności i namawiając je, by znalazły własną drogę w życiu.
Córki pani March – stateczna Meg, żywa jak iskra Jo, nieśmiała, uzdolniona muzycznie Beth i nieco przemądrzała Amy – starają się, jak mogą, by urozmaicić swoje naznaczone ciągłym brakiem pieniędzy życie, chociaż boleśnie odczuwają nieobecność ojca. Bez względu na to, czy układają plan zabawy czy zawiązują tajne stowarzyszenie, dosłownie wszystkich zarażają swoim entuzjazmem. Poddaje mu się nawet Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu, oraz jego tajemniczy, bogaty dziadek.
Dziewiętnastowieczna autorka Louisa May Alcott napisała „Małe kobietki” na podstawie własnych doświadczeń. Ten klasyczny już utwór doczekał się licznych adaptacji filmowych i cieszy się nieprzemijającym powodzeniem wśród kolejnych pokoleń.


Wydawnictwo Sonia Draga, premiera 17.10
Długo wyczekiwany ósmy tom przygód najsłynniejszej antropolog sądowej świata.
Temperance Brennan zostaje wezwana do Montrealu, gdzie znaleziono zwłoki ortodoksyjnego Żyda. Ma zbadać, czy ofiara popełniła samobójstwo, czy też została zamordowana. Podczas oględzin miejsca zwłok nieznajomy wsuwa do kieszeni pani antropolog tajemnicze zdjęcie szkieletu, sugerując, że to ono stanowi klucz do rozwiązania zagadki.Tempe szybko odkrywa, że widoczne na fotografii kości zostały odkryte podczas wykopalisk archeologicznych. Dowiaduje się też, że zmarły mężczyzna pod przykrywką firmy importowej prowadził nielegalne interesy na czarnym rynku antyków. W towarzystwie detektywa Andrew Ryana oraz Jake’a Druma, specjalisty w dziedzinie archeologii biblijnej, Tempe wyrusza do Izraela, by odkryć pochodzenie tajemniczych szczątków i zbadać starożytną kryptę, w której zostały znalezione.


Wydawnictwo Prószyński Media, premiera 04.10
Jest 4 kwietnia 1997 roku, pół roku po zmianie rządu w Norwegii. Pani premier Birgitte Volter zostaje znaleziona martwa w swoim gabinecie z raną postrzałową głowy. Ale kogo właściwie zastrzelono? Norweską premier czy Birgitte, osobę prywatną? Norwegia jest wstrząśnięta. Oprócz funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, do sprawy zostaje przydzielonych dwustu policjantów z Komendy Okręgowej Policji w Oslo. Śledztwo prowadzą Billy T. i prokurator Håkon Sand. Obaj tęsknią za Hanne Wilhelmsen, która wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Czy Hanne wróci, by zaangażować się w tak poważną sprawę w kraju?


Wydawnictwo Buchmann, premiera 03.10
Mój mąż, wielbiciel Kotowskiego, będzie zachwycony:)
Długo oczekiwana kontynuacja dziejów Kapłana. Krzysztof Lorent – były ksiądz, obdarzony niezwykłym darem „absolutnej pamięci wstecznej” oraz Haiku – była zawodowa zabójczyni, niegdyś na usługach liczącego ponad 1600 lat bractwa Aurelitów, ratują życie tajemniczemu chłopcu - Yovicie. Uciekając przed potężnymi wrogami starającymi się za wszelką cenę unicestwić Yovitę, zostają zwabieni na tajemniczą Wyspę Sentinelczyków na morzu Andamańskim; jedyne miejsce na Ziemi, gdzie nigdy nie pojawił się człowiek. Dla wrogów chłopca Yovita stanowi potężne zagrożenie, z czego nie tylko nie zdaje sobie sprawy Lorent i Haiku, ale także on sam. Gdy znani z poprzednich części trylogii doktor Aleksandra Sambierska i profesor Bogdan Wilecki próbują odnaleźć zaginionych przyjaciół, okazuje się, że z chwilą pojawienia się na Wyspie Sentinelczyków Lorent, Haiku, Yovita i towarzyszący im wówczas naukowiec zniknęli bez śladu. Gdy profesor dociera do legendarnej Błękitnej Księgi ukrywanej przez setki lat przez Aurelitów, w której znajduje dowód, że na wyspie istnieje wybudowane miliony lat temu przez nieznanych przybyszy przejście do innego wymiaru czasu, w jego wnioski nikt nie chce uwierzyć. Czy coś co wydaje się niemal nieprawdopodobne, może się rzeczywistością? Wilecki dociera do kolejnych dowodów przybliżających poszukiwaczy do przerażającej prawdy - w jaki sposób zaginęli Krzysztof Lorent, Haiku i naukowiec, a przede wszystkim – kim naprawdę jest Yovita? 

środa, 26 września 2012

Długa droga do domu. - Kim Yong

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 240 s., Moja ocena 5,5/6
Korea Północna, wiemy co nieco o tym kraju, a jednocześnie nie wiemy nic.  Nieliczne relacje osób takich, jak Kim Yong naświetlają nam sytuację, a jednocześnie wprawiają w przerażenie.
Korea jest państwem pełnym wzlotów i upadków, państwem niesamowitych dysproporcji i wyjątkowo widocznych sprzeczności. W XX w. kraj ten przeszedł długą drogę od ruinujących gospodarkę rządów kolonialnych Japonii (1910-45) poprzez okrutne wojny koreańskie (1950-53), aż do jeszcze gorszych rządów komunistycznych i kultu jednostki. Kapitulacja Japonii w 1945r. otworzyła przed Koreą możliwość stania sie państwem niepodległym. Wtedy właśnie następuje podział na Koreę Północną i Południową. Odpowiedzialne za to są diametralnie różne stanowiska w sprawie przyszłości i kierunku rozwoju kraju. Po prawej stronie nowo powstałej granicy dzielącej kraj, znalazła się większość Koreańczyków zamożnych i wykształconych. Sprzeciwiali się oni radykalnym zmianom społecznym, im przecież było bardzo dobrze i dostatnio. Z drugiej strony była grupa o bardzo zróżnicowanym statusie społecznym - studenci, chłopi, robotnicy. Popierali oni redystrybucję majątku narodowego i komunistyczną władzę. W tym momencie następuje podział Korei na Północną i Południową, linią graniczną jest słynny 38. równoleżnik. Taki podział dokonał się jednak wbrew woli dużej części Koreańczyków. 
Jak zauważył były dyplomata USA Gregory Henderson Żaden podział państwa w dziejach nowożytnych nie miał tak zaskakującej genezy, jak podział Korei. Żaden nie był też tak oderwany od realiów kraju i panujących w nim nastrojów, żaden nie był tak niezrozumiały.
W 1948r. po każdej ze stron przeprowadzono wybory i powołano odrębne rządy. Oba kraje starły się ze sobą w okrutnej wojnie domowej w 1953r. Pochłonęła ona miliony ofiar po każdej ze stron. 
Korea Północna.
Korea nocą, u góry Północna, na dole Południowa.

Władze tego kraju oficjalnie zapewniają, że panuje w nim ład, dostatek i ogólne szczęście. Jednak nieliczne relacje osób, którym cudem uda się wyrwać z tego piekła na ziemi, zaprzeczają temu. Ludzie uciekają z tego rzekomego nieba na ziemi, ponieważ życia w Korei Północnej nie można nawet nazwać wegetacją, to biologiczna degradacja. Mimo, tak typowych dla tej kultury silnych więzi rodzinnych, Koreańczycy z północy boja się głośno wyrażać swoje myśli i odczucia nawet w gronie rodzinnym, z obawy przed denuncjacją za garstkę kukurydzy. Głód, którego nawet nie potrafimy sobie wyobrazić oraz maksymalne upodlenie człowieka, potrafią z najtwardszego, najbardziej oddanego rodzinie człowieka zrobić szpicla, konfidenta, mordercę.
Główny bohater i poniekąd autor książki, Kim Yong urodził się w 1950r. Jego ojciec na początku lat 50. w wyniku zawirowań politycznych znalazł się po niewłaściwej stronie granicy dzielącej oba państwa. Pracował, jako informator wojsk amerykańskich oraz armii południowokoreańskiej. W związku z tym na północy był wrogiem nr. 1. Kara była śmierć, a piętno w takim wypadku miało się ciągnąć za jego potomkami przez następne 4 pokolenia. 
Matka Kim Yonga zostaje aresztowana, a on sam oddany na wychowanie do państwowego sierocińca. Z opisów wyłania się obraz nawet pogodnego dzieciństwa w państwowym sierocińcu. Wydaje się, że poza rodzicami dzieciom niczego nie brakowało i aż do klęski głodu w latach 90. dzieci otaczano w Korei Północnej miłością i troską. Kim Yong zostaje adoptowany przez prominentną rodzinę, zdobywa dobre wykształcenie, dostaje doskonałą pracę i wszystko idzie dobrze, aż do pewnego dnia, gdy przypadkiem wychodzi na jaw czyim jest synem - najgorszego z możliwych wrogów. Błyskawicznie zostaje aresztowany i zesłany na dożywocie do obozu pracy. Biorąc pod uwagę okrutne metody karania i głodowe racje strawy (bo trudno to nazwać żywnością) nie miało to trwać długo, śmierć była bliżej niż można sobie wyobrazić. Porażająca opowieść o obozowej strukturze, warunkach życia w obozie i w całej Korei Północnej, o zabójstwach, kanibalizmie, torturach.
Największym wrogiem był głód. Zjeść tyle, by przeżyć – była to walka, która podejmował każdy. Więźniowie cały czas z niedożywienia. Górnicy potrzebowali godziny na wykonanie pracy, która normalnie człowiekowi zajmowała dziesięć minut. Głód była tak dotkliwy, że nawet szczury niemal zupełnie znikały z obozu. Były one całkiem spore i uważano je za przysmak oraz źródło protein. Strażnicy zabraniali polowań na szczury, ponieważ uważali, że zwierzęta te informują o zawałach w szybach kopalnianych. Pewnego dnia, kiedy niosłem tarcice do podparcia sufitu chodnika, dostrzegłem dużego szczura. Uderzyłem go kamieniem i natychmiast zjadłem – od głowy do ogona, na surowo, nie obdarłszy go ze skóry. Mięso smakowało jak miód.
Kim Yongowi udało się przeżyć w tych warunkach 6 lat 
Obozy pracy zajmują w Korei Północnej miejsce specjalne. Ulokowane są zawsze w miejscach niezwykle ustronnych. W każdym z nich znajduje się od 5.000 do 50,000 więźniów. Obozy te maja przede wszystkim funkcję wychowawczą i wskazującą ew. przeciwnikom systemu, co ich czeka. Ludność północnokoreańska zdaje sobie sprawę, że każdy do kogo choć raz przylgnie etykieta  kontrrewolucjonisty, zostanie zesłany do takiego miejsca, bez żadnego procesu sądowego, bez możliwości opuszczenia obozu po odbyciu kary. Opowieść Kim Yonga ukazuje nam, jak wygląda życie więźniów w takim miejscu. Jest on jedyną osobą, która dotąd żywa wyszła z obozu nr. 14 i której udało się uciec z obozu nr. 18. Bo po latach udaje mu się istnym cudem uciec z obozu i po wielu trudach uciec z Korei Północnej. Przedostaje się na Zachód i tam opowiada swoja historię. O ironio to właśnie głód pomógł mu w ucieczce. Jak, tego nie zdradzę, sami musicie się przekonać w trakcie lektury. Zachęcam gorąco.
Książkę czyta się błyskawicznie, wręcz pochłania. Napisana jest w 1. osobie, przy niewielkiej ingerencji edytorskiej, co jest niezwykle ważne i cenne. Na bieżąco śledzimy odczucia Kim Yonga, jego cierpienie, ból, głód, którego nie potrafimy sobie wyobrazić. Jesteśmy także świadkami jego maksymalnego upodlenia, spotkania po latach z matką, jej śmierci. 
Po lekturze tej książki, każdy z nas powinien docenić miejsce, w którym żyje, niezależnie, czy jest to Polska czy inny kraj. Mamy wystarczającą ilość wody, jedzenia, możemy robić co nam się podoba, możemy przytulić naszych najbliższych, spacerować, czytać, rozmawiać i to jest niezwykle cenne, a często nie potrafimy tego docenić.
Dlatego uważam, że książka Kim Yonga ma przede wszystkim pokazać światu prawdziwy obraz życia w Korei Północnej, ale także uświadomić nam, jakimi jesteśmy szczęściarzami, bo jesteśmy, wierzcie mi.

wtorek, 25 września 2012

Oszustwo znad Morza Martwego - Adam Blake

Wydawnictwo Hachette, Okładka miękka, 540 s., Moja ocena 4/6
W nocy przez katar, kaszel jak u grużlika i bolące zatoki nie mogłam spać, zresztą zdrzemnęłam się po południu, więc noc bezsenna. A co może robić mol książkowy, gdy nie może spać? Tylko czytać. 
Oszustwo znad Morza Martwego zaczęłam czytać wczoraj wieczorem i przez noc skończyłam, czyta się błyskawicznie. Teraz napisze recenzję, poczekam aż wszyscy wyjdą z domu i idę...spać:). Musze noc odespać.
Jest to thriller, w którym akcja jest błyskawiczna i ma trzy wątki, które w pewnym momencie łączą się ze sobą.
Jeden wątek zaczyna się już w prologu i jest wyjątkowo katastroficzny. Szeryf małego miasteczka w USA, Webster Gayle dostaje zawiadomienie o katastrofie samolotu pasażerskiego. Gdy dociera na miejsce zdarzenia, zastyga w bezruchu. To co zobaczył przeraziło go i zszokowało – cała autostrada na odcinku kilkuset metrów usłana była ciałami ofiar. Po oczyszczeniu terenu z ciał ofiar rozpoczyna się żmudne śledztwo.
Kolejny wątek dot. Leo Tillmana. Jest on byłym najemnikiem. Jeszcze kilka lat wcześniej był normalnie zarabiającym na życie, na utrzymanie rodziny przedsiębiorcą. Miał żonę i cudowne dzieci. Pewnego dnia po powrocie do domu nie zastaje rodziny, zastaje za to kartkę z jednym zdaniem nie szukaj nas. Kartka napisana jest pismem jego żony, ale Leo wie, że ona nigdy by tak nie postąpiła, nie uciekłaby zostawiając go, nie zabrała by dzieci. Jest pewien, że ktoś musiał ją do tego czynu zmusić. Po kilku miesiącach policja umarza śledztwo nie dopatrując się znamion przestępstwa, ale Leo wie swoje. Zwalnia się ze swojej dotychczasowej pracy i zostaje najemnikiem, najbardziej okrutnym i skutecznym płatnym zabójcą w historii. Jednak nie o zabijanie mu chodzi, wszystko co robi robi z myślą o rodzinie, którą postanowił za wszelką cenę odnaleźć.
Trzeci wątek dot. morderstwa popełnionego na jednym z profesorów londyńskiego uniwersytetu. Początkowo wszyscy sądzili, że był to nieszczęśliwy wypadek, ot starszy profesor poślizgnął się i spadł z kamiennych schodów. Jednak prowadząca sprawę sierżant Heather Kennedy bardzo szybko odkrywa, że to morderstwo i to niezwykle perfidne. W tym samym czasie ginie dwoje wykładowców z innego uniwersytetu. Na pozór nic tych spraw ze sobą nie łączy, ale tylko na pozór. Uparta sierżant Kennedy bardzo szybko odkrywa, że cała trójka naukowców zajmowała się paleografią, a konkretnie kodeksem runowym. tutaj plus dla autora, za bardzo ciekawe, ale nie nudne przedstawienie kwestii kodeksu runowego, jego historii i problemów z nim związanych.
Wydawałoby się, że te trzy wątki są ze sobą w ogóle nie powiązane, ot toczą się obok siebie równolegle. Ale nic bardziej mylnego. W połowie książki akcja, która dotychczas i tak toczyła się bardzo szybko, zdecydowanie przyspiesza i autor ukazuje nam związki łączące katastrofę samolotową z porwaniem rodziny Leo Tillmana i zabójstwem trójki paleografów. A związki te są zadziwiające, trzeba przyznać, że autor ma fantazję:).
Jednocześnie Tillmanowi i Kennedy (którzy współpracują razem) zaczyna zagrażać śmiertelne niebezpieczeństwo. Im bliżej docierają do prawdy, do tajemniczej śmiertelnej prawdy, tym większe grozi im niebezpieczeństwo. Ich tropem podąża grupa upadłych aniołów, uważająca się za potomków Judasza. Każdy, gdy to usłyszy prawdopodobnie zacznie się śmiać, ale uciekającej przed brutalnymi zabójcami parze policjantki i byłego najemnika, wcale nie jest do śmiechu.
Finał całej historii i koniec książki jest zaskakujący, chociaż przyznam się, że w trakcie lektury byłam pewna, że znam zakończenie. Bardzo się myliłam.
Napisałam chwilę wcześniej o potomkach Judasza...no cóż, tu autor trochę za bardzo poszedł ścieżką ala Dan Brown. Puścił wodze fantazji. Ale z drugiej strony, jakby sie tak zastanowić to wątek pseudo potomków Judasza w zasadzie jest ok. Mało to na świecie dziwnych ludzi (czytaj świrów) wierzących, że są obrońcami, albo potomkami czego/kogo tylko sobie można wymarzyć...pewna cecha , którą charakteryzują się w/w potomkowie Judasza może śmieszyć (mnie śmieszyła, z tym, że ja z tych nie wierzących w UFO, reinkarnacje, parapsychologię etc), ale to jedyny minus, chociaż w zasadzie trudno nawet mówić w tym wypadku o minusie.
Poza tym książce nie można niczego zarzucić. 

Gdy przymkniemy lekko oko na fantazję autora, książkę czyta się doskonale zważywszy na niesamowite wprost tempo akcji i pozostałe wątki, które są jak najbardziej prawdziwe.
Rozpoczynając lekturę obawiałam się trochę tematyki – kwestia zwojów, tajemnicy znad Morza Martwego, śmierci Jezusa etc jest wałkowana na różne sposoby w literaturze i filmach od kilkunastu lat, bałam się, żeby to nie była kolejna książkowa sieczka. Ale nic z tych rzeczy. Wątek Kennedy, w tym wtrącenia dot. jej życia prywatnego (koszmarnie notabene nieudanego, każdy z was się podbuduje, że ma lepsze) i wątek Tillmana są naprawdę wciągające. Akcja toczy się błyskawicznie. Co kilka stron pojawiają się nowe wątki, nowe postacie, bardzo istotne dla całej akcji. Co ważne, mimo mnogości wydarzeń i bohaterów, którzy nam pączkują, niczym drożdże, wszystko jest klarowne, nic nam się nie  myli, a całość jest tak zręcznie prowadzona przez autora, że lektura jest przyjemnością.
A jako nagroda czeka na nas rozwikłanie wszystkich tajemnic, w tym zaginięcia kobiety i trójki dzieci.
Gorąco zachęcam do lektury, dobra książka na bezsenną noc i nie tylko. A teraz dawka antybiotyku, lekkie śniadanko i spać.

poniedziałek, 24 września 2012

Szkatułki Newerlego - Jan Zieliński

Wydawnictwo WAB, Okładka twarda z obwoluta, 380 s., Moja ocena 5-/6
Igor Newerly należy od kilku lat do grupy najbardziej przeze mnie cenionych polskich pisarzy XX w. A seria Wydawnictwa WAB Fortuna i Fatum, to najbardziej przeze mnie ceniona i lubiana seria książek biograficznych. Gdy więc zobaczyłam zapowiedź biografii Igora Newerlego, decyzja była jedna – czytam.
Jan Zieliński napisał wspaniałą biografię Igora Newerlego, którą czyta się niczym pasjonującą powieść. Życie pisarza to materiał na kilka książek i filmów.
Igor Newerly, właściwie Igor Abramow-Newerly ur. 24.03.1903r. w Zwierzyńcu , zm 19.10.1987r. w Warszawie. Był polskim pisarzem i pedagogiem. Urodzony w rodzinie rosyjsko-polskiej, syn Mikołaja Abramowa  i Wiery Teresy. Jego dziadek Józef Newerly, Czech, był wielkim łowczym cara Mikołaja II. Ojca stracił w wieku 12 lat, na początku I wojny światowej traci także nogę i zamiast niej ma protezę. 

Studiował prawo na Uniwersytecie Kijowskim (skąd został relegowany za poglądy) i pedagogikę na Wydziale Nauk Społecznych w Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie.
W 1920r. Zostaje aresztowany w Kijowie za poglądy, przewieziony do więzienia w Odessie.
Gdy Newerly dowiaduje się, że grozi mu zesłanie do łagru postanawia podstępem (wykorzystując posiadanie protezy) wrócić do Kijowa, tam udać się do polskiego konsulatu, dzięki pomocy którego oraz krewnego z Polski przyjeżdża do Warszawy. Był ścigany przez NKWD, któremu uciekł. Jego urzędnicy zlekceważyli zdolności ruchowe i spryt osoby z protezą. W Warszawie obejmuje prace sekretarza Janusza Korczaka. Po latach stał się głównym depozytariuszem pamięci o Doktorze. Łączył obowiązki sekretarza z pracą wychowawcy w Domu Sierot na Krochmalnej i współredagowaniem, a od września 1930r. redagowaniem Małego Przeglądu.
Pomagał ukrywającym się Żydom i - jako Sprawiedliwy wśród Narodów Świata - ma swoje drzewko w Yad Vashem. Aresztowany w końcu przez Gestapo był więźniem czterech obozów koncentracyjnych.
Jako pisarz zadebiutował dopiero po II wojnie światowej, mając już 45-lat. Był to wspaniały debiut, wejście na rynek literacki w mocnym, doskonałym stylu.  Tym debiutem były osobiste wspomnienia z pobytu na Majdanku - Chłopiec z Salskich Stepów. W kolejnej powieści Zostało z uczty bogów, opisuje swoje i swojej rodziny doświadczenia z okresu rewolucji październikowej, rodzina znalazła się w Związku Radzieckim. Aresztowany przez NKWD zbiegł z transportu z matką i ojczymem w drodze na zesłanie.
Przedwojenna praca u Korczaka naznaczyła go czymś szczególnym na całe życie. Staremu Doktorowi poświęcił Żywe wiązania i Rozmowę w sadzie 5 sierpnia.
W 1986r. Pisze Wzgórze Błękitnego Snu.
Pisał niewiele, niewiele publikował, jedna książkę raz na kilka lat, ale były to książki wspaniałe i niezwykle ważne. Newerly postawił na jakość, a nie na ilość.
W przerwach między publikowaniem książek imał się różnych zajęć, był m.in. stolarzem, stenografem, wychowawcą. Pomagał tym, którzy na to zasługiwali, zatrudnił m.in. bezrobotnego Jacka Kuronia. Całkowitym zaskoczeniem był dla mnie fakt, kto był sekretarzem Newerlego, gdy pisarz pracował nad Wzgórzem Błękitnego Snu...ale tego już nie zdradzę:).
Łączne nakłady książek pisarza – jak sam obliczył – wyniosły za jego życia w Polsce 2 miliony 200 tysięcy egzemplarzy, do tego dwa miliony w przekładach.
Bardzo skrótowo przedstawiłam wam życiorys tego niezwykłego człowieka. Nie chciałam opisywać zbyt wiele, chciałam tylko zachęcić do sięgnięcia po Szkatułki Newerlego.
Książka jest bardzo dobra, autor zręczny z niezwykłym talentem krasomówczym (wcześniej czytałam tego autora biografię Słowackiego- Szat Anioł), ale...jest jedno malutkie ale...zbyt lakoniczne moim zdaniem potraktowanie lat młodzieńczych, przed przybyciem do Polski. Dlatego doskonałym uzupełnieniem będzie powieść autobiograficzna Newerlego, Zostało z uczty bogów.
To tylko jeden minus, bardzo zresztą drobny. Można to potraktować dwojako, czepiamy się tej lakoniczności i nie zwracamy uwagi na doskonałą opowieść o pozostałej części życia Newerlego, albo przymykamy oko i rozkoszujemy się lekturą. Ja wybrałam to drugie rozwiązanie i wam także to doradzam.
Szkatułki Newerlego są doskonale napisane, wciągają i trzymają w szkatułkowych objęciach już od pierwszej strony. Dzięki Janowi Zielińskiemu mamy okazję poznać niezwykłe życie mądrego, dzielnego i bohaterskiego człowieka, jakim bez wątpienia był Igor Newerly. Co mnie ujęło to fakt, iż Zieliński bardziej skupia się na życiu Newerlego niż na jego książkach, bardziej obchodzi go Newerly człowiek, a nie pisarz. W Szkatułkach....nie natrafimy więc na epatowanie wspaniałością prozy Newerlego, ani na twierdzenia, że musimy ją czytać. Ale mamy doskonałą okazję sięgnąć po jego książki, które mam wrażenie w ostatnich latach zostały trochę zapomniane, a szkoda.

Paskudne przeziębienie mnie dopada....

W czwartek wieczorem zmogło mojego najmłodszego syna, dziś w nocy mnie. Tak się kotłowało we mnie, kotłowało, lekki zapobiegawcze niestety nie pomogły... Ledwo żyję:(. Ubieram się i idę do lekarza, trzymajcie za mnie kciuki, żebym nie czekała w kolejce nie wiadomo, jak długo. 
Dobrze, że pozostała część rodzinki zdrowa, bo zaszczepiona...ja niestety tego nie zrobiłam.
A wy się szczepiacie?

Właśnie wróciłam od lekarza, położyłam się do łóżka, grypa i zwolnienie do końca tygodnia.  Syn dochodzący już do siebie leży razem ze mną, fajnie się choruje z 5-cio latkiem w jednym łóżku, buzia mu się nie zamyka, a mnie głowa pęka:). U lekarza spędziłam prawie 1,5 godz. i skończyłam czytać fantastyczną biografię Igora Newerlego. Jeżeli później poczuję się lepiej, napisze recenzję.

niedziela, 23 września 2012

Przyjaciółki - Lisa Verge Higgins

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 336 s., Moja ocena 5/6
Lisa Verge Higgins to amerykańska pisarka, która swój talent do pisania odkryła całkiem przypadkowo. Do tej pory wydała kilkanaście powieści, które zostały przetłumaczone na wiele języków. Jest zdobywczynią kilku nominacji i nagrody literackiej, Golden Leaf Award. Pisarka z każdym miesiącem i z każdą kolejną książką zdobywa nowych fanów. Mam nadzieję, że zostaną w Polsce wydane kolejne książki jej autorstwa.
Bohaterkami książki są tytułowe 4 przyjaciółki: Kate, pełnoetatowa kura domowa, czuje się jedynie żoną Paula, matką ich trójki dzieci, a chce być kochanką. Życiem Joe, wiceprezesa wielkiej firmy reklamowej, rządzi sukces i praca 24 godz. na dobę. Nie ma w nim miejsca na macierzyństwo… do czasu, gdy na jej drodze pojawia się Grace. Sarah, wspaniała poświęcająca się dla innych pielęgniarka, kocha afrykańską dżunglę i mężczyznę, o którym wspomnienia i ułudę pielęgnuje od 15 lat. Tęskniąc za tym, co minęło nie widzi miłości stojącej tuż przed nią. I jest jeszcze Rachel, a raczej była. Bo Rachel nie żyje, zmarła na nowotwór do końca nie przyznając się przyjaciółkom jak bardzo jest chora. 

Kobiety (teraz już blisko 40-letnie) przyjażniły się od czasów szkolnych. Razem przeżywały wszystkie radości i smutki, pierwsze miłości, udane i nieudane randki, zdane i oblane egzaminy i chociaż z biegiem czasu porozjeżdżały się po całym świecie, zawsze wiedziały, że mogą na siebie w każdej chwili liczyć, że gdy jedna z nich będzie potrzebować pomocy, wsparcia, pozostałe rzucą wszystko i będą z nią. 
Umierająca Rachel zostawiła im w testamencie listy. Nie są to zwykłe listy, są to zalecenia i żądania. Każda z kobiet ma wykonać jakieś z pozoru niewinne zadanie. Zadania te wydają się tylko trochę szalone, ale kobiety nawet przez moment nie przypuszczają, jak diametralnie zmienia one wszystko, co dotychczas było sensem ich życia.
Kate, matka dzieciom, ma skoczyć ze spadochronem, Sarah ma odnaleźć swoją dawną miłość, Joe ma zaopiekować się córeczką Rachel. Niby proste, ale żadna z nich nie zdaje się sprawy, jak te zadania zmienia ich życie i spojrzenie na świat, na jego wartości, na to, co ma sens, a co jest bzdurą i niepotrzebną ułudą. W książce pada jedno niezwykle mądre zdanie – czasami trzeba skoczyć ze spadochronem, żeby zobaczyć swoje życie z właściwej perspektywy.
Nie będę opowiadać treści książki, mogłabym to zrobić, owszem, ale wtedy odebrałabym wam przyjemność z lektury. Cała rozkosz czytanie Przyjaciółek polega na niespodziewanym, które nas czeka w następnym rozdziale. Przygody Kate, Joe i Sarah wielokrotnie mnie zaskakiwały, często poruszały, często miałam też ochotę każdą z nich porządnie potrząsnąć. Przyznam wam się szczerze, że gdy rozpoczynałam lekturę książki byłam niepomiernie zdziwiona nad zachwytami, jakie czytałam na jej temat w wielu recenzjach. Przez pierwsze 4 rozdziały zastanawiałam się czym tu tak się ekscytować? O co to wielkie halo? Teraz już wiem. A wy musicie dowiedzieć się tego sami, czytając książkę. Mimo, iż temat może wydawać się wyeksploatowany w innych pozycjach, aż do bólu, to po Przyjaciółki jednak warto sięgnąć.
Przyjaciółki relaksują, bawią,wciągają, ale przede wszystkim uczą, co w życiu jest ważne, jak spojrzeć na własne życie, czym nie należy się przejmować.
Przyjaciółki to bardzo ciepła, wzruszająca, życiowo mądra i optymistyczna książka. Opowiada o wspaniałej przyjaźni, która jest jak niezwykle wartościowy klejnot, o tym, że każdy potrafi nawet, gdy jest bardzo źle znaleźć się na właściwym życiowym torze. Książka także bawi i umacnia wiarę w bezinteresowne uczucie, o które w dzisiejszym świecie trzeba walczyć i dbać każdego dnia..
A ja sobie popłakałam kilka razy w trakcie lektury. Książka wzbudza takie emocje, że aż trudno to opisać. Gorąco zachęcam do lektury.

sobota, 22 września 2012

Podręcznik przygody rowerowej - Anna i Robert Robb Maciąg

Wydawnictwo Bezdroża, Okładka miękka, 304 s., Moja ocena 5/6
Książkę w sierpniu przeczytałam ja, ostatnio skończył lekturę mój mąż.  Obojgu nam pozycja ta bardzo przypadła do gustu. Ale od razu przyznaję się, ja pominęłam część dot. wyposażenia roweru, skupiłam się na opisach wypraw, proponowanych trasach etc, mój mąż przeczytał całą książkę. 
Ale wracajmy do treści. Co w książce takiego niezwykłego? 
Co nowego można jeszcze odkryć w świecie, który już dawno został dokładnie zbadany? Kogo można spotkać na drogach, po których codziennie poruszają się tysiące ludzi? Czym mogą nas zaskoczyć te spotkania albo ci ludzie? No i jak dobrze przygotować się do nich, jeśli wybiera się rower jako środek transportu? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w Podręczniku przygody rowerowej
Nazwa może się wydawać dziwna i taka jakaś....hmmm...banalna, jak dla dzieci. Ale nic bardziej mylnego.
Autorzy książki Anna i Robert Maciąg to doświadczeni i zapaleni podróżnicy. W 2006 r. wyjechali w długą drogę do Indii na złożonych samodzielnie (i to całkiem dobrze) rowerach. Podróż zajęła im piętnaście miesięcy i zmieniła ich życie tak bardzo, że po powrocie nie umieli usiedzieć w domu i znów ruszyli w drogę. Nie była to byle jaka droga, a legendarny Jedwabny Szlak. Przez te wspólne lata przejechali razem ponad 22 tysiące kilometrów i odwiedzili ponad dwadzieścia krajów. Swoje doświadczenia przekazują właśnie w książce. Współautorami są także ich przyjaciele, także zapaleni podróżnicy i cykliści. Co ważne są to ludzie obu płci, w różnym wieku, różnych zawodów i z różnym doświadczeniem w zakresie turystyki rowerowej.  Dzięki ich niezwykle barwnym opowieściom dowiemy się, jak bezpiecznie i zgodnie z przeznaczeniem jeździć na rowerze, jak go wyposażyć, gdy zechcemy udać się w dalekie trasy. Jak to jest wybrać się w podróż poślubną do Maroka na...rowerach.
Jak się podróżuje na rowerze po Gruzji, Tybecie, Mongolii i wielu innych zakątkach świata.  

W książce oprócz porad techniczno – praktycznych, relacji z podróży znajdziemy także: propozycje wielu bardzo ciekawych tras, po których można, a nawet należy pojeździć rowerem. Bo (jak udowadniają autorzy) świat z perspektywy rowerowego siodełka jest zupełnie inny niż widziany przez okienko samochodowe, czy z wnętrza wycieczkowego autokaru. Autorzy wskazują także wiele miejsc, do których dotrzemy tylko rowerem, a które to miejsca są magiczne i znajdują się na wyciągniecie ręki od nas, trzeba tylko zboczyć z utartych zwyczajowo szlaków i zmienić środek lokomocji.
Autorzy przestrzegają także przed potencjalnymi niebezpieczeństwami i niedogodnościami, a także informują, jak skutecznie ich unikać.
Co moim zdaniem niezwykle ważne, mimo iż książka uczy, a w tytule ma znienawidzone przez wielu słowo podręcznik jest ona pozbawiona moralizatorskiego, szkolnego tonu, nudnej teorii. Autorzy uczą, tak jak sami chcieliby być uczeni, skupiają się wyłącznie na praktycznych aspektach życia długodystansowego rowerzysty. Najważniejsze jest jednak to, że niezwykle skutecznie zachęcają do rowerowych wypraw. Na własnym przykładzie pokazują, że każda podróż jest możliwa.
Ogromnym plusem jest także piękne wydanie, chociaż skromna okładka nie zapowiada tego nawet w najmniejszym stopniu. Tym większe jest zaskoczenie, gdy zaczynamy przeglądać książkę – doskonale wydanie + fascynująca treść + piękne zdjęcia. Czego chcieć więcej? Tylko czasu na lekturę i planowanie najbliższych tras rowerowych.
Książkę można czytać od razu całą lub „w odcinkach” delektując się Podręcznikiem...przez dłuższy czas(ja tak robiłam). Każda opowieść to odrębna całość.
Anna i Robert Maciąg od 2011 r. mieszkają w Krainie Wygasłych Wulkanów w Górach Kaczawskich. Na co dzień prowadzą warsztaty o świecie dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. W wolnych chwilach snują kolejne plany podróżnicze, piszą artykuły do prasy rowerowej oraz książki.
Jak sami autorzy twierdzą: Oddajemy Wam do rąk książkę, dzięki której uwierzycie, że każda podróż jest w zasięgu ręki, że wszystko w zasadzie jest możliwe.
Zdjęcia i relacje z innych podróży autorów książki znajdziecie tutaj.

piątek, 21 września 2012

Ukryty człowiek, czyli mega zaległa recenzja...

Wydawnictwo Enigma, Okładka miękka, 346 s., Moja ocena 5,5/6
To moje drugie spotkanie z książką Charlesa Cumminga. Wcześniej miałam okazję przeczytać fantastyczna powieść Tajfun. Recenzja tutaj.
Książkę przeczytałam na urlopie, ale przyznam się bez bicia, że zapomniałam na śmierć zamieścić recenzję, za co was i Wydawnictwo Enigma gorąco przepraszam.Na wakacyjne leniuchowanie zabrałam (o ile pamiętacie) spory stosik książek i póżniej miałam po powrocie problemy z nadrobieniem zaległości recenzenckich i w zamieszaniu zapomniałam zupełnie o Ukrytym człowieku.  Ale lepiej póżno niż wcale i zaległości nadrabiam teraz.
Ukryty człowiek rozpoczyna się podobnie jak Tajfun mocno, bardzo mocno. Pewnego niczym nie wyróżniającego się zimowego poranka od jednego strzału ginie we własnym domu Christopher Keen. Zostać zamordowanym we własnym domu, który miał być ostoją i zapewniać schronienie?! Paskudna sprawa. Kto i dlaczego strzelał do z pozoru nikomu nie wadzącemu mężczyzny? Tego dowiemy się dopiero na końcu książki. Zanim to jednak nastąpi poznamy historię życia ofiary, zdarzenia, które do takiego epilogu doprowadziły i wiele innych szczegółów.
Dowiadujemy się m.in., że Christopher nie był wcale tak spokojnym człowiekiem, jakby się wydawało. Wiele lat temu porzucił rodzinę, zostawił dwóch synów Bena i Marka, którzy przez ostatnie 25 lat nie widzieli ojca, który po latach zjawia się i ni z tego ni z owego postanawia pogodzić się z synami i wynagrodzić im lata rozłąki. Mężczyźni podchodzą do tego bardzo sceptycznie, jednak swoista podświadoma tęsknota za ojcem robi swoje. Powoli przekonują się do pogodzenia z ojcem, gdy ten nagle zostaje zamordowany. Po raz kolejny tracą go, ale dowiadują się, co się z nim przez te lata działo.
A działo, działo (jak to u Cumminga), tym bardziej, że w całość wydarzeń wplątani są zarówno rosyjscy agenci, jak i CIA, którzy zaczynają interesować się braćmi. Ben i Mark wpadają w niezłe bagno. Swoisty spadek, jaki im zostawił ojciec jest dla nich nie lada kłopotem.
Co z tego wyniknie nie napiszę. Warto żebyście sięgnęli po książkę.
Ukrytego człowieka czytało mi się bardzo dobrze, chociaż niełatwo, taka już specyfika prozy Cumminga. Muszę jednak przyznać, że Tajfun bardziej mi się spodobał. Ukryty człowiek jest świetną książką, ale Tajfun ma w sobie to coś. Obie książki czytał także mój mąż (który jest wielkim fanem powieści szpiegowskich) i on z kolei twierdzi, że Ukryty człowiek jest o wiele lepszy niż Tajfun. No cóż....ile osób tyle opinii.
Na pewno Ukryty człowiek jest wolny od czytadłowo-szpiegowskiej manii tworzenia powieści ala James Bond, czyli jest po prostu prawdziwy i naprawdę dobry. W tej książce, podobnie, jak w Tajfunie (czyli generalnie to cecha charakterystyczna prozy Cumminga) nie liczy się tandetny efekt, ale tajemnica i niezwykle pracochłonne i wciągające jej rozwikływanie.
Co jeszcze cenię w Cummingu, a właściwie to w jego twórczości,  to fakt, iż jego świat nie jest kolorowy - landrynkowy, ani li tylko czarno biały, ma natomiast wiele odcieni. Pisarz uwiódł mnie przede wszystkim tym, iż jego agenci specjalni (obojętnie, której strony i frakcji) nie są dzielnymi bojownikami ala Bond, czy Rambo, tylko są ludźmi z krwi i kości. Są chciwi, pazerni, omylni i po prostu ludzcy. Widać to wyrażnie zarówno w Tajfunie, jak i Ukrytym człowieku. I jak to w porządnej pozycji szpiegowskiej na końcu dopiero się okazuje, że nikt nie jest tym, za kogo go bierzemy.
Bardzo ciekawie autor ukazuje także charaktery głównych bohaterów, w tym przypadku obu braci, którzy zdecydowanie różnią się od siebie, a których bardzo polubiłam. 

Czyli mamy niebanalną fabułę, akcję porywającą od 1. strony, wspaniale zarysowanych i niezwykle kontrastowych bohaterów oraz umiejętnie budowane napięcie, a to w efekcie daje świetną lekturę, doskonałą na nadchodzące jesienne i zimowe wieczory. Charles Cumming jest chyba jeszcze stosunkowo mało znanym u nas autorem, a szkoda, warto zainteresować się jego książkami.
Zachęcam do lektury osoby lubiące powieść szpiegowską, thrillery i pozycje niestandardowe, czyli po prostu lubiących dobrą książkę. Na pewno się nie zawiedziecie.

czwartek, 20 września 2012

Na ziemi obiecanej - Erich Maria Remarque

Wydawnictwo Bellona, Okładka miękka, 534 s., Moja ocena 6/6
Książka, dla której zarwałam dwie noce, ale było warto:).
Jest to ostatnia, nigdy niepublikowana powieść wybitnego pisarza. Erich Maria Remarque, klasyk literatury niemieckiej i światowej, autor głośnej i wielokrotnie wznawianej w Polsce powieści Na Zachodzie bez zmian.
Na ziemi obiecanej Remarque zaczął pisać na rok przed śmiercią. Pisarz pracował nad książką do samej śmierci we wrześniu 1970r. Powieść w wyjątkowo przejmujący i emocjonalny sposób opowiada o  losach uchodźców niemieckich, głównie Żydów, ale nie tylko. 

USA to dla nich ziemia wolności i spokoju, świat nowych możliwości, ziemia obiecana. 
Na obczyźnie ludzie ci nie są jednak w stanie uwolnić się od wspomnień koszmaru prześladowań i niekończących się ucieczek.
Wzorcowym przykładem takiego uchodźcy jest główny bohater Remarqua, Ludwik Sommer. Udało mu się, uciekł przed reżimem faszystowskim, którego może nie tyle się bał, lecz nim pogardzał. Znajomy fałszerz (który w powieści także odegra niebagatelną rolę) załatwił mu paszport i przeżywając różne niejednokrotnie dramatyczne przygody dotarł do Nowego Jorku, do tytułowej ziemi obiecanej. Owym edenem dla uchodźców takich jak on, jest Ellis Island, gdzie znajduje się obóz przejściowy, takie swoiste miejsce, w którym ważą się losy ludzkie – na jednej szali jest zezwolenie na wjazd do USA, czyli na nowe życie (czy lepsze, to już kwestia dyskusyjna), na drugiej wydalenie z tego kraju, czyli de facto wobec szalejącej w Europie II wojny światowej, skazanie ludzi na pewną śmierć.

Ellis Island


Tak bohater Remarqua opowiada o Ellis Island:  
Ellis Island - najłagodniejszy obóz dla internowanych, jaki znałem. Nie bito w nim i nie torturowano, nie wysyłano ludzi do gazu i nie pozbawiano ich życia nadludzką pracą. Było nawet dobre jedzenie za darmo i łóżka, w których wolno było spać. Wprawdzie wszędzie kręcili się strażnicy, ale zachowywali się niemal po przyjacielsku. W Ellis Island osadzano imigrantów, legitymujących się podejrzanymi albo niekompletnymi dokumentami. W Ameryce nie wystarczała bowiem ważna wiza amerykańskiego konsulatu w Europie - przed wjazdem musiała zostać jeszcze raz sprawdzona i potwierdzona przez urząd imigracyjny w Nowym Jorku. Dopiero wtedy wpuszczano, albo - jeśli zostało się uznanym za osobę niepożądaną - najbliższym statkiem odsyłano z powrotem. Chociaż deportacja już od dawna nie była tak prosta, jak to bywało wcześniej. Przez trzy tygodnie widziałem przed sobą miasto, leżące jakby na innej planecie. Oddalone zaledwie o kilka kilometrów, oddzielone wąskim kanałem, który niemal mógłbym przepłynąć; a jednak dla mnie równie niedosiężne, jakby otoczone armią czołgów. (...) 
Późną nocą zamieniało się w odpychający bielą krajobraz księżycowy z setkami drapaczy chmur - milcząca wieża Babel, wieczorem jednak, w potopie sztucznych świateł, jawiło się na kształt rozjarzonego dywanu zawieszonego na horyzoncie, obce i budzące lęk po ciemnych, wojennych nocach w Europie; często zdarzało się, że śpiący w sypialniach uciekinierzy zrywali się, zbudzeni nagle szlochem, rzężeniem i krzykami innych śpiących, których we śnie wciąż jeszcze goniło gestapo, żandarmi i mordercy z SS. Zbierali się wtedy w małych grupkach przy oknach, mamrocząc pod nosem, albo w milczeniu patrzyli płonącymi oczyma na rozedrganą panoramę świateł tej ziemi obiecanej, Ameryki, zbratani wspólnotą odczuć, jakie zna tylko bieda - nigdy szczęście.(...) 
Ludwik znajduje się w grupie szczęśliwców, którzy dostają zezwolenie na pozostanie w USA. Mężczyzna bardzo szybko zadomawia się w Nowym Jorku, uczy się języka (na początku, jak sam opowiada, jego znajomość angielskiego jest na poziomie 5-cio letniego dziecka), poznaje nowych znajomych (bardzo barwna grupa), nawiązuje kontakty ze środowiskiem emigranckim, a w końcu zupełnie przypadkiem otrzymuje niezłą pracę w antykwariacie. Przydaje mu się doświadczenie w zakresie historii sztuki, które zdobył w trakcie ukrywania się w jednym z belgijskich muzeów (to ukrywanie się w muzeum w Belgii, opisuje ze wszystkimi szczegółami, niezwykle często i emocjonalnie).
Ludwik błyskawicznie odnosi sukces zarówno towarzyski, jak i zawodowy, można rzec, że znajduje swoje miejsce na ziemi, rozkwita. Dostaje się na nowojorskie salony, bywa w domach elity towarzyskiej tamtego okresu, a jednocześnie odnosi coraz większe sukcesy w handlu dziełami sztuki, dla nowojorskiej śmietanki staje się nieoceniony i ze wszech miar pożądany.
Nadchodzi koniec wojny. Początkowo Sommer pragnie wrócić do Europy, ale jak się okazuje nie jest to takie proste. W Ameryce ma nowe życie, uczucie, dom, pieniądze, kusi go wyjazd z przyjaciółką do Hollywood. Co wybierze? Czy wybór w cieniu wojny i ogromu tragedii, jakiego ma dokonać Sommer, jest w ogóle możliwy? Czy można żyć normalnie, zwyczajnie po Holokauście? Czy da się w ogóle zapomnieć, zostawić wszystko za sobą, zacząć żyć na nowo?
Ludwika dręczą coraz częściej takie i inne wątpliwości. Przeżył, ale czy odpowiednia ilość dolarów w kieszeni jest równoznaczna z wartościowym, spokojnym życiem i spokojem sumienia? Są momenty, gdy przeżywa istne katusze wewnętrzne. Mimo, iż znajduje się w miejscu, o którym od tak dawna marzył, osiąga niezły jak na emigranta status społeczny, nie może żyć bez wspomnień, które go od środka zżerają, bez wyrzutów sumienia, że on przeżył. Swoje traumy próbuje zagłuszyć alkoholem i psychotropami. W trakcie wieczorów traumatycznych wspomnień, ustami Sommera pisarz opowiada nam o koszmarze, jaki podobni Ludwikowi uciekinierzy musieli przeżyć, o piekle jakie zgotowali im inni ludzie. Książka ta jest swoistym przesłaniem, kroniką, spowiedzią i ostrzeżeniem dla następnych pokoleń. A wszystko to podane jest czytelnikowi w sposób mistrzowski i przy pomocy wspaniałego języka.
Jak już wspomniałam, Na ziemi obiecanej jest książką niedokończoną, autor zmarł w trakcie jej pisania. Pisarz wiedząc, ze umiera starał się dokończyć pisanie książki, ale niestety nie udało mu się to. Co prawda po śmierci pisarza odnaleziono kilka wstępnych szkiców zakończenia powieści, ale to tylko szkice. W trakcie lektury, widać wyraźnie rozdźwięk między pierwszą, a drugą częścią powieści. W pierwszej części wyróżnia się sprawne, wręcz genialne piór autora, natomiast druga, która jest tą niedokończoną, jest jakby szkicem, rozbudowanym konspektem, trudno to nawet opisać. 

Mimo, iż żal, że autor nie zdążył sam opowiedzieć do końca o losach Ludwika Sommera, lektura Na ziemi obiecanej jest dla miłośników Remarqua i doskonałej prozy, wspaniałą ucztą.
Autor w tak charakterystyczny dla siebie sposób ukazuje psychikę człowieka, który przeżył koszmar wojny, który przeżył Holokaust, którym targają rozterki, emocje i strach.
I to przesłanie na końcu książki, o którym zapewne autor (który przeżył dwie wojny) chciał  żebyśmy pamiętali: Życie nie ma prawa toczyć się dalej, dopóki przeszłość nie zostanie rozliczona. Rozliczona, nie odpokutowana. A wiecie, co będzie najstraszliwsze? To, że gdy wojna minie, wszystko zostanie zapomniane.

Dla mnie książka po prostu genialna, wspaniała i zwyczajnie ludzka. Lektura była niesamowitą przyjemnością, wręcz czytelniczą rozkoszą. Na ziemi obiecanej (tak, jak i pozostałe książki Remarqua) wywarło na mnie ogromne wrażenie, wręcz pochwyciło w swoje książkowe szpony i zapewniło dwie prawie nieprzespane noce i mnóstwo czytelniczej rozkoszy. Mogę napisać tylko jedno - polecam, to literatura największe kalibru, przez duże L. Szkoda, że takich pisarzy, jak Remarque już nie ma. 

Osoba pisarza także jest niezwykle ciekawa....

Urodził się w 1898r. jako Erich Paul Remark w Osnabrück, jego rodzicami byli Peter Franz Remark i Anna Maria Stallknecht. Od listopada 1922r. używał drugiego imienia Maria, a od 1924r. nazwiska Remarque. Francuską pisownię swojego nazwiska mógł tłumaczyć francuskimi przodkami, którzy z powodu analfabetyzmu nie umieli poprawnie zapisać swojego nazwiska. Edukację zaczął jako sześciolatek w przykościelnej szkole, po pięciu latach nauki przeniósł się do Johannisschule. Zawsze był jednym z najlepszych uczniów. Kontynuował naukę na Uniwersytecie Münster. Swoją karierę pisarską rozpoczął w wieku 16 lat; pisał eseje, wiersze i zaczął pisać swoją pierwszą powieść, którą ukończył i wydał w 1920 r. jako Dom marzeń (Die Traumbude). Okazała się ona niepowodzeniem. 
W wieku 18 lat został wysłany jako żołnierz na front podczas I wojny światowej. Walczył na froncie zachodnim we Flandrii w Belgii. 12 czerwca 1917r. został przeniesiony na front wschodni. 31 lipca 1917 r. w pierwszym dniu bitwy pod Passchendaele odniósł pięć postrzałów (w szyję, nogę oraz prawe ramię). W szpitalu spędził 15 miesięcy i nigdy już nie wrócił na front. Po wojnie przez dwa lata był wiejskim nauczycielem, a potem z powodów finansowych pracował jako: domokrążca, korespondent, organista, dziennikarz i w firmie kamieniarskie. 14 października 1925r. poślubił Juttę Ilsę Zambonę, z którą się rozwiódł w 1930, a następnie znowu poślubił w 1938r., by ułatwić jej wyjazd z Niemiec i uchronić ją przed prześladowaniami ze strony nazistów. W 1927r. w zaledwie 6 tygodni napisał swoją najsłynniejszą powieść, była to Na Zachodzie bez zmian (niem. Im Westen nichts Neues), w której opisał niesamowitą brutalność wojny z punktu widzenia dziewiętnastoletniego żołnierza, który był przedstawicielem straconego pokolenia. Powieść została wydana dopiero w styczniu 1929. Początkowo Na Zachodzie bez zmian ukazało się jako powieść w odcinkach w gazecie. W późniejszych latach napisał kilka podobnych dzieł; prostym językiem realistycznie opisywały one wojnę i czasy powojenne.
29 kwietnia 1930 r. w Stanach Zjednoczonych miała premierę filmowa adaptacja powieści Na Zachodzie bez zmian, wyreżyserowana przez Lewisa Milestone'a. 4 grudnia film ten miał premierę w Niemczech, lecz już tydzień później, na skutek protestów środowisk nazistowskich, został wycofany z dystrybucji przez Film-Oberprüfstelle - niemiecki komitet cenzury kinematograficznej. W następnym roku pisarz, po fiasku protestu przeciwko zakazowi dystrybucji filmu w Niemczech, zakupił dom "Casa Monte Tabor" w Porto Ronco i przeniósł się do Szwajcarii. W tym samym 1931 r. Remarque został zgłoszony, jako kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla.
W 1933r. Niemcy z rozkazu Goebbelsa, ówczesnego ministra propagandy zabronili wydawania dzieł Remarque'a i publicznie spalili jego książki. Nazistowska propaganda zaczęła rozpowszechniać nieprawdziwe informacje jakoby Remarque był potomkiem francuskich Żydów, a jego prawdziwe nazwisko brzmiało: "Kramer" (sugerując, że Remarque to pseudonim, który powstał przez odwrócenie kolejności liter w nazwisku Kramer). Stwierdzili ponadto, cokolwiek mylnie, że Remarque nie służył aktywnie podczas wojny.
W 1943 r. naziści aresztowali jego siostrę, Elfriede Scholz i skazali na śmierć przez zgilotynowanie. Wyrok wykonano 16 grudnia 1943.r Przedtem Roland Freisler  powiedział jej
Ihr Bruder ist uns entwischt, aber Sie werden uns nicht entwischen! (Niestety twój brat zdołał nam uciec, ty, jednakże, nie uciekniesz.)

Erich i jego siostry.
Elfride Scholz - zgilotynowana siostra Remarqua.


Jego następna powieść Trzej towarzysze (Drei Kameraden) opisywała lata od hiperinflacji w 1923r.  do końca istnienia Republiki Weimarskiej czyli do 1933r. Jednym z jego wydanych po wojnie bestsellerów był Łuk Triumfalny (Arch of Triumph), opisujący zmagania i ucieczkę Ravica - głównego bohatera przed wojną we Francji. W 1945 r. wydał ją w języku angielskim i w następnym roku w niemieckim. Książkę zakupiono na całym świecie w liczbie blisko pięciu milionów egzemplarzy.
W 1939r. E. M. Remarque na pokładzie transatlantyku Queen Mary wyemigrował do USA  i został obywatelem Stanów Zjednoczonych. 


W roku 1958 ożenił się z byłą aktorką Paulette Goddard.
W 1948r. wrócił do Szwajcarii. Tam, po prawie 7 letniej przerwie, napisał Iskrę życia (Der Funke Leben), która została wydana zarówno w języku angielskim jak i niemieckim w 1952 roku. W tym czasie pisał również powieść Czas życia i czas śmierci (Zeit zu leben und Zeit zu sterben), którą wydał w 1954 roku. W 1958 roku Douglas Sirk wyreżyserował filmową adaptacje powieści, w której Remarque zagrał rolę profesora. W 1955 r. napisał scenariusz do austriackiego filmu Ostatni akt przedstawiającego ostatnie dni Hitlera bunkrze pod kancelarią Rzeszy w Berlinie na podstawie książki Dziesięć dni do śmierci Michaela Musmanno. W 1956 r. napisał dramat teatralny Pełne koło, który z powodzeniem przedstawiono w Niemczech i na Broadwayu. Jego powieść Nim nadejdzie lato napisana w 1961 r. została zekranizowana przez Sydneya Pollacka w 1977 r., jako Bobby Deerfield. W rolę Bobbiego wcielił się Al Oacino. W 1962 r. wydał książkę Noc w Lizbonie, która była jego ostatnią powieścią; sprzedano ją w około 900 tysiącach sztuk w Niemczech i została bestsellerem za granicą. Zmarł 25 września 1970 r. w Locarno. Został pochowany na cmentarzu w kantonie Ticino.

Jeżeli kogoś szerzej interesuje biografia pisarza, polecam tę oto książkę, fantastycznie ukazuje sylwetkę Remarqua.

Dzieła autorstwa Remarqua:
(1920) Dom marzeń (Die Traumbude)
(1924) Gam (Wydana w 1998 r.)
(1928) Przystanek na horyzoncie (Station am Horizont)
(1929) Na zachodzie bez zmian ( Im Westen nichts Neues)
(1931) Wróg (Der Feind)
(1931) Droga powrotna (Der Weg zurück)
(1936) Trzej towarzysze (Drei Kameraden)
(1939) Kochaj bliźniego (Liebe deinen Nächsten)
(1945) Łuk Triumfalny (Arc de Triomphe)
(1952) Iskra życia (Der Funke Leben)
(1954) Czas życia i czas śmierci (Zeit zu leben und Zeit zu sterben)
(1956) Czarny obelisk (Der schwarze Obelisk)
(1961) Nim nadejdzie lato (Der Himmel kennt keine Günstlinge)
(1961/62) Noc w Lizbonie (Die Nacht von Lissabon)
(1970) Na Ziemi obiecanej (Das gelobte Land)
(1971) Cienie w raju (Schatten im Paradies)
Z książek Remarqua pochodzi wiele niezapomnianych cytatów, przytoczę tylko kilka tych, które mnie się najbardziej wbiły w pamięć:
Biednym jest się dopiero wtedy, kiedy już się niczego więcej nie chce.
Charakter człowieka poznaje się dopiero wtedy, gdy staje się on przełożonym.
Deszcz – najstarsza kołysanka świata.
Nie pytaj o konsekwencje, gdy chcesz coś zrobić, bo nigdy tego nie dokończysz.
W życiu zwycięża tylko głupi; mądry widzi przed sobą zbyt wiele trudności i traci pewność siebie, zanim zacznie działać.
Życie jest jak piłka. Gdzie by nie istniało, zawsze zachowuje równowagę.
Najpiękniejszą rzeczywistością jest pragnienie.
Urodzić się głupcem to nie wstyd. Wstyd tylko głupcem umierać.
Ale kimkolwiek się jest, poetą, półbogiem, czy idiotą, spada się co parę godzin z nieba, żeby oddać mocz.
Miłość to nie staw, w którym można zawsze znaleźć swoje odbicie. Miłość ma przypływy i odpływy. Ma też swoje rozbite okręty, zatopione miasta, ośmiornice, skrzynie złota i pereł. Ale perły leżą głęboko.
To, co jest najmniej prawdopodobne, jest w praktyce najlogiczniejsze.


Zdjęcia pochodzą z Wikipedii.

Powoli kończymy zbieranie pytań do wywiadu z Magdaleną Kordel...

Przypominam, że jeszcze tylko kilka dni zbieram wsze pytania do wywiadu z Magdą Kordel.
Wszystkie szczegóły znajdziecie tutaj:).
Kto jeszcze nie przysłał pytań, zapraszam:).