piątek, 31 stycznia 2014

Puder i pył, czyli Korzeniec 2...

Wydawnictwo MG,Okładka miękka, 282 s., Moja ocena 5,5/6
Puder i pył to doskonała, arcywyborna kontynuacja Korzeńca (recenzowałam tutaj), którym autor ustawił sobie (w moich oczach) bardzo wysoko poprzeczkę. Miałam obawy, czy Puder i pył sprostają moim oczekiwaniom. Już na początku lektury okazało się, iż są to obawy bezzasadne. Zbigniew Białas i jego bohaterowie po raz kolejny mnie zachwycili.
Akcja książki rozgrywa się ponownie w Sosnowcu (bo jakże by inaczej), ale też w Petersburgu, w Warszawie i w górski kurorcie hen w Alpach. A wszystko to ma miejsce tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, czyli w latach 1918-19. 
Wydarzenia w Korzeńcu 2 (jak nazywam Puder i pył) są kontynuacją tych z Korzeńca. Jednak jeżeli nie znacie części 1. przygód mieszkańców Sosnowca, po Puder i pył możecie śmiało sięgać. Licznymi nawiązaniami autor bardzo szybko nieznających meandrów fabuły wyprowadza na właściwą drogę. 
Nadal kontynuowane jest śledztwo w sprawie zamordowania pana Alojzego Korzeńca. Dochodzenie zostało na moment, dosłownie moment przerwane, co spowodowane było wybuchem I wojny światowej. Teraz, w okresie pokoju i wolności, można je kontynuować. Godnie czyni to redaktor naczelny Iskier, Walerian Monsiorski.
Jednak istotą powieści nie jest śledztwo, nie samo w sobie. Ponownie Białas oczarowuje całą paleta postaci, wśród których nie ma nikogo bezbarwnego, płaskiego. Każdy wykreowany przez niego bohater wręcz iskrzy od charakteru i niebanalnego zachowania.    To chyba jeden z wielu plusów powieści Białasa, ta mnogość niezwykle fascynujących postaci, postaci tak barwnych, że wiele razy aż otwierałam oczy ze zdziwienia.  
Obok bohaterów fikcyjnych w książce mamy także osobę jak najbardziej realną, taką, która w owym czasie królowała na polskich i nie ukrywajmy światowych salonach. Jest to  Apolonia Chałupiec, lepiej znana jako hollywoodzka gwiazda Pola Negri. 
Kolejnym plusem jest tak umiejętne prowadzenie akcji, że mimo naprawdę sporej ilości wątków, nic nam się nie myli, nie się nagle nie urywa, wszystko jest sprawnie doprowadzone do końca. 
I ów wielonarodowościowy tygiel, który Białas po raz kolejny po mistrzowsku portretuje. Mieszanka, którą nam ukazuje jest iście wybuchowa. Do czego doprowadzi? Nie zdradzę. 
Wspaniale ukazane jest także kształtowanie i swoiste oswajanie przez bohaterów świeżo odzyskanej przez Polskę niepodległości. Po tylu latach zaborów nie była to rzecz łatwa. Jak z tym i wieloma innymi zadaniami poradzą sobie bohaterowie Pudru i pyłu? Jak Zbigniew Białas poradził sobie z niebagatelnym zadaniem dorównania Korzeńcowi? A może przebił 1. tom przygód swoich bohaterów i napisał jeszcze lepszą powieść? Tego dowiecie się z lektury książki. Do czego gorąco, bardzo gorąco zachęcam. 
Strasznie trudno jest zachwalać 2. tom serii. Zawsze mam obawy, iż nieznającym 1. tomu zdradzę zbyt dużo. Napiszę więc tylko, iż Puder i pył to doskonała powieść, świetnie oddająca polskie smaki i smaczki, ukazująca w mistrzowski sposób polskie piekiełko i tak iskrząca humorem, ciętym językiem autora, że aż strach się bać co będzie w 3. tomie. A 3. tom musi powstać, nie dopuszczam innej myśli. 

czwartek, 30 stycznia 2014

Intuicja - Patricia Cornwell

Wydawnictwo Albatros, Okładka miękka, 464 s., Moja ocena 5/6
Patricia Cornwell, to autorka, której książki czytam od wielu lat. Główną bohaterką całkiem sporej serii kryminało-thrillerów jest patolog sądowy doktor Kay Scarpetta. Poprzez kolejne tomy śledziłam różnorodne i częstokroć bardzo zawiłe, trudne koleje losu bohaterki. Polubiłam Kay. To kobieta inteligentna, mocna, silna, mająca własne zdanie, którego nie boi się bronić. Jeżeli chodzi o cechy charakteru, to u Scarpetty na pierwszy plan wysuwa się swoiste dziedzictwo w postaci włoskich korzeni. Rodzice naszej patolog do USA przywędrowali z Werony, stąd u Kay silny charakter. Co istotne, Cornwell uczyniła swoja bohaterkę niezwykle ludzką. Nie szczędzi jej pewnych wad i dramatów życiowych, które spotykają każdego z nas.
Miejscem, w którym rozgrywa się akcja większości tomów serii jest Kanada. Tym razem dr Scarpetta przywędrowała jednak do Nowego Jorku. Rozpoczyna ona śledztwo w sprawie zwłok, które zostały znalezione w Central Parku. Ofiarą jest młoda, niespełna 30-letnia biegaczka Toni Darien. Zabójstwo i jego okoliczności od samego początku wydaja się patolog dziwne i takie jakieś nienormalne. Niby na pierwszy rzut oka wszystko jest ok, ale intuicja podpowiada Kay, że coś jest nie tak. To przeświadczenie wzmacnia się jeszcze po wizycie w kostnicy matki ofiary oraz po oględzinach mieszkania Toni. Wiele szczegółów wskazuje na to, iż nic nie jest takim, jakie się wydaje, a ktoś celowo zadał sobie wiele trudu, żeby policję i patologa wprowadzić w błąd. Dlaczego? Co takiego może kryć się za zabójstwem pracownicy nowojorskiej restauracji?
W tym samym czasie, Lucy, siostrzenica Kay, znany komputerowy geniusz i równie zaradna kobieta, jak jej ciotka, prowadzi inne śledztwo. Chodzi o tajemnicze zaginięcie bogatej finansistki Hannah Starr, która dosłownie rozpłynęła się w powietrzu po opuszczeniu restauracji w Greenwich Village, a która to kobieta jest winna Lucy całkiem spora sumę pieniędzy. Czy z pomocą Lucy policji uda się odnaleźć Hannah żywą? Śledztwo idzie wiec dwutorowo, a właściwie trzytorowo, bo należy uwzględnić dochodzenie w cyberprzestrzeni, jakie prowadzi Lucy.
Czy coś poza miastem,w  którym dokonano zbrodni i restauracją łączy obie kobiety (nieżyjącą Toni i być może nadal żywą Hannah)? Zdradzę wam tylko, że tak, jak najbardziej. A punkt wspólny przyprawia o lekką gęsią skórkę, tak jest realistyczny. Trzeba Cornwell przyznać, iż idzie z postępem, z duchem czasu. Zagrożenia, jakim sprostać musi jej Kay Scarpetta ewoluują. Nic dziwnego. Wszak 1. książka z cyklu (czyli Post mortem) powstała w 1990 roku. Od tego czasu zarówno świat wokół nas, jak i zagrożenia zmieniły się.
Jednak prowadzone przez Kay i Lucy śledztwa to nie jedyne wątki książki.  Do gry wchodzi także równie męski, co tajemniczy mąż Kay, znany psycholog  Benton Wesley, który kiedyś też tajemniczo zaginął i to na niebagatelne 6 lat. Co się wtedy z nim działo? Jaki ma to związek z w/w ofiarami i listami od szalonej, byłej pacjentki? Tego dowiecie się z lektury, do której gorąco zachęcam. 
Mimo, iż jest to 17. tom serii, jeżeli nie znacie poprzednich części nie zrażajcie się, Cornwell zadbała o liczne nawiązania do wcześniejszych, istotnych dla sprawy wydarzeń z życia Kay i Bentona. Trzeba pisarce przyznać, iż jest jak dobre wino- parafrazując...im więcej książek pisze, tym czyni to lepiej. Seria o dr Kay Scarpecie to książki, po lekturze których niecierpliwie czeka się na kolejne tomy. Dla mnie niewątpliwym plusem jest bardzo realistyczne oddanie szczegółów pracy amerykańskiego i kanadyjskiego patologa (Kay pracowała w obu krajach) oraz prowadzenie czytelnika przez tajniki pracy policji, które poznajemy wraz z prowadzącym kolejne śledztwa zaufanym śledczym Marino.
Cykl o dr Scarpecie mogę polecić każdemu kto lubi dobrze napisane, trzymające w napięciu, rzetelne kryminało-thrillery, ja samoistnie nazwałam ten typ książek. Ostrzegam jednak, nie są to książki dla osób ceniących dynamiczną akcję, w stylu zabili go i uciekł. Każdy kto jednak lubi dopracowane w każdym calu, niezwykle szczegółowe i trzymające poziom kryminały, będzie z lektury Intuicji (i pozostałych części cyklu) zadowolony. 

środa, 29 stycznia 2014

Mankell walczy z rakiem...

Pewnie część z was widziała już tę informację w sieci. Szczegóły tutaj.
Mnie podesłała ją zaprzyjażniona blogerka. Strasznie mi przykro, bo jestem od lat wielką wielbicielką talentu Mankella i Kurta Wallandera.
Lektura artykułów w sieci uprzytomniła mi, jak to w życiu nie można być niczego pewnym, w jednej chwili jest się zdrowym, szczęśliwym, a za moment...bęc..
Trzeba się cieszyć chwilą i doceniać co się ma.
Mnie ostatnio zebrało się na narzekanie, że mogłoby być tu lepiej, tamto by mogło być. I dobrze, że dwie osoby potrząsnęły mną; na odległość, ale zawsze i kazały cieszyć się tym co mam. Czego i wam życzę:)
Miłego wieczoru:)

wtorek, 28 stycznia 2014

Serce nie do pary. O księdzu Janie Twardowskim i jego wierszach

Instytut Wydawniczy Erica, Okładka twarda, Moja ocena 5,5/6
Księdza Twardowskiego zna chyba większość osób. Niezwykle mądry, skromny, a przy tym dobry człowiek. Jednym z jego przyjaciół, jednym z tych, którzy księdza-poetę znali najlepiej jest autor niniejszej książki Waldemar Smaszcz. Dzięki wieloletniej znajomości z księdzem, bliskiej przyjażni, udało się Smaszczowi napisać książkę wyjątkową. Przede wszystkim jest to lektura pełna ciepła, serca, przyjaźni, ukazująca mądrość i spojrzenie na świat jej bohatera.
Z opowieści autora wyłania się obraz osoby, która już jako dziecko nie znosiła długich, nudnych, napuszonych kazań, tak typowych dla dużej części duchownych. Mały Janek z utęsknieniem czekał na koniec codziennych lekcji, żeby móc dokazywać z kolegami i na wakacje w trakcie których mógł nic nie robić, tylko pisać ukochane wiersze.Dlaczego pisał je tylko w okresie wakacyjnym? A dlatego, iż uważał je za swoja wielką słabość, której może oddawać się tylko, gdy nie ma innych obowiązków.
W trakcie lektury w oczy rzucają się trzy kwestie: skromność, wprost niewyobrażalna skromność bohatera, uczucie sympatii, przyjażni i podziwu jakim księdza Twardowskiego darzył Smaszcz i ogrom pracy, jaką musiał wykonać autor, żeby powstała tak ciepła, wyjątkowa książką. Przypomina ona bardziej puzzle poskładane z wielu fragmentów, które są wycinkami życia księdza - poety. Część opowieści to anegdoty z życia księdza, część opisy jego dnia codziennego, a kolejna część to wiersze będące przez całe niemal życie jego integralna częścią. Poezja zajmuje ok. 1/3 całej książki.
Co jednak najbardziej przypadło mi do serca, to fakt, iż co ważniejsze epizody z życia księdza Twardowskiego, Smaszcz puentuje odpowiednim fragmentem jego wiersza. Dzięki temu poezja księdza nabiera jeszcze bardziej osobistego charaktery, a cała książka jest wyjątkowo ciepła, momentami wręcz intymna,a  na pewno inna od większości biografii. 
Ogromnego uroku książce dodaje całkiem spora ilość fotografii. Jedynym minusem jest papier, na którym pozycja została wydana. Zdecydowanie mógłby być lepszej jakości.
Gorąco zachęcam do lektury tej wyjątkowej opowieści o niezwykle skromnym i ciepłym człowieku. Był wybitnym poetą, wyjątkowym kaznodzieją, wszak nie bez kozery na celebrowanych przez niego mszach gromadziły się tłumy. Był także zwyczajnym ciepłym, mądrym, z poczuciem humoru człowiekiem, posiadaczem siedmiu kotów (w tym sześciu całkowicie czarnych). Był człowiekiem kochającym życie. To on powiedział (...) Bo w życiu najważniejsze jest samo życie. A zaraz potem miłość. Naprawdę chodzi o miłość. Pragniemy jej od urodzin po śmierć. Niezależnie, czy jesteśmy młodzieńcami czy ludźmi starszymi, niezależnie od wieku chcemy być kochani i dawać miłość.(...)
Napisał ponad 50 książek. Mnie zawsze będzie się kojarzył z kotami i tym  znanym chyba większości osób wersem...Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Czarna lista - Frederick Forsyth

Wydawnictwo Albatros, Okładka miękka, 432 s., Ocena 5-/6
Recenzja mojego męża. Dla mnie książka zbyt polityczna, o tak bym to ujęła. Forsythe'a lubię, ale wybiórczo. Niektóre pozycje bardzo mi się podobają inne wręcz odwrotnie. W związku z  tym zrecenzowanie Czarnej listy zostawiłam mężowi, któremu książka przypadła do gustu.

Nowa książka ulubionego autora to zawsze dreszczyk oczekiwania i niepewności, jaka ona będzie. Forsyth niewątpliwie należy do najpopularniejszych pisarzy świata. Dorobek ma imponujący. Przyzwyczaił jednak swoich czytelników, iż jest pisarzem bardzo nierównym jeżeli chodzi o poziom książek  Z jednej strony nazwisko autora gwarantuje (no, powiedzmy powinno gwarantować) sukces i świetną, na najwyższym poziomie lekturę. Biorąc jednak pod uwagę ilość napisanych przez Forsythe'a książek, czytelnik zastanawia się, czy pisarz nadal utrzyma poziom, czy może już się odrobinę wyeksploatował.
W Czarnej liście mamy wszystko, czego potrzeba, żeby lektura była niesamowitą, pełną wrażeń przygodą. Autor nie oszczędza, jeżeli chodzi o wątki i bohaterów, a przy tym idzie jak najbardziej z duchem czasu. W książce mamy więc: somalijskich piratów, nawiedzonych kamikadze obłożonych ładunkami wybuchowymi, terrorystów, mega zagrożenie dla całego nieislamskiego świata, genialnego nastoletniego hakera i akcję, która po przebrnięciu przez ok. 100 pierwsze stron książki nabiera ogromnego tempa. Mamy także (jak to u Forsythe'a) dzielnego super bohatera walczącego ze złem. Tym razem (idąc ze wspomnianym duchem czasu) ma on zlikwidować Kaznodzieję. Ów Kaznodzieja o nieznanej tożsamości to obecnie nr. 1 na tytułowej Czarnej liście światowych służb specjalnych. Lista ta jest niestety otwarta i cały czas się powiększa. Mimo starań służb specjalnych, wygrywają ci źli, czyli bohaterowie listy. Czy Kaznodzieję (którego działania wierzcie mi są niewyobrażalnym zagrożeniem) uda się zlikwidować? Tego dowiecie się w trakcie lektury.
Po lekturze książki śmiało mogę napisać, iż Forsyth nadal trzyma wysoki poziom. Niektórzy mogą mu zarzucać, iż fabuła jest oklepana, nie ma w niej nic nowatorskiego. Zgadzam się z tym, ale istotnym jest to jak jest ona przedstawiona. Tempo akcji jest zawrotne, a dbałość o szczegóły imponująca. Zarówno pierwsze 100 stron, jak i nagromadzenie szczegółów mogą początkowo męczyć, ale wszystkie opisy (jak się szybko okazuje) mają swoje głębokie uzasadnienie. 
Dużym atutem jest zarysowana w tle dodatkowa fabuła, która dodaje swoistego smaczku lekturze. Dzięki niej Czarna lista to nie tylko strzelanina, podkładanie ładunków i gonitwa za nawiedzonym, psychopatycznym terrorystą, to zdecydowanie coś więcej, co dla wielu osób będzie niespodzianką.
Czarnej liście daleko do Psów wojny, Igły, czy Dnia Szakala. Jednak nic w tym dziwnego. Od wydania tych książek minęło wiele lat. Przez ten czas wszystko uległo zmianie, także zło, terrorysta i zagrożenie, jakie sobą reprezentują. Forsythowi udało się za owymi zmianami nadążyć i zaserwować nam w swojej najnowszej książce to co jest niezwykle realne, co może stać się w każdej chwili w każdym zakątku świata i co (nie ukrywajmy tego) przeraża większość z nas.

niedziela, 26 stycznia 2014

Wołanie kukułki

Wydawnictwo Dolnośląskie, Okładka miękka, Moja ocena 4,5/6
Szczerze, jestem rozczarowana. Tyle szumu, tyle zachwytów, że nastawiłam się na nie wiem jakie arcydzieło literackie. Otrzymałam niezwykle sprawnie napisaną (to fakt), ale równie sprawnie przegadaną książkę. Gdyby 20% dialogów wyciąć, byłoby zdecydowanie lepiej. Tym bardziej, iż część z nich nic odkrywczego do treści książki nie wnosi.
Nie twierdzę, że to zła pozycja. Wręcz przeciwnie, Wołanie... jest dobrą książką, momentami bardzo dobrą, ale przereklamowaną, co paradoksalnie dobrze jej nie zrobiło.
Fabuła do bólu banalna, choć z ciekawie ukazanym londyńskim światkiem mody, celebrytów i różnymi półświatkami.
Akcja zaczyna się niezwykle brawurowo. Z okna apartamentowca wypada olśniewająca top modelka. Wiadomo, trup na miejscu. Cały dowcip (jak to zwykle bywa) polega na odkryciu, kto, kiedy, jak i dlaczego. I tu na arenę wchodzą dwie osoby, które ratują książkę od bycia jeszcze jednym czytadłem - detektyw Cormoran Strike i jego asystentka Robin Ellacort. Para o tyle niebanalna, co skuteczna. On z przeszłością, po przejściach, wojenny inwalida na życiowym zakręcie, nie mający niczego oprócz długów. Ona młoda, szczęśliwie zakochana, szukająca swojego zawodowego miejsca na ziemi. Przypadek w postaci agencji zleceń tymczasowych styka ich ze sobą i obojgu (oraz śledztwu) wychodzi to na dobre. Rozpoczynają dochodzenie w sprawie śmierci pięknej modelki. Szukają zabójcy, a ich zleceniodawca szuka także sprawiedliwości. Czy oba cele okażą się tymi samymi? 
Powinnam teraz napisać, iż śledztwo toczy się sprawnie i gładko...Ale nie napiszę, ponieważ jest długie i momentami zbyt nudne, a na pewno przegadane. Mogą się teraz posypać na mnie gromy wielbicieli autorki, ale tak właśnie uważam. Ciekawe są pomysły Robin na odkrycie interesujących Cormorana faktów. Ma dziewczyna inwencję, to jej trzeba przyznać. W ogóle Robin jest fajną, ciepłą, niebanalną kobietą. Wiele wnosi do powieści. Cormoran też jest interesującą postacią, ale z innego punktu widzenia.
Sama intryga i mroczna historia rodzinna, którą Cormoran i Robin odkrywają jest ciekawa i doskonale zarysowana. Autorka (bo wszyscy wiedzą kto kryje się pod pseudonimem) po mistrzowsku ukazała londyński światek celebrytów i dysfunkcyjną rodzinę.
Kolejny atut książki to bohaterowie. O dwójce prowadzącej śledztwo wspomniałam. Ale na nich moje zachwyty się nie kończą. Co ciekawe, w Wołaniu... brak postaci mdłych, nieciekawych. każdy z bohaterów jest wspaniale odmalowany, każdy ważny dla sprawy i śledztwa.
Czyli jak widać, co do książki mam mieszane uczucia i chyba jestem jedyną osobą, która się nią nie zachwyca. Owszem podobała mi się, ale bez euforii. Może gdyby nie była tak...zbyt aktywnie (żeby nie napisać nachalnie) reklamowana, lepiej bym ją odebrała. Jednak zachęcam do sięgnięcia po Wołanie kukułki. To dobra (momentami bardzo dobra) powieść, acz (delikatnie to ujmując) średni kryminał. I wybaczcie, ale porównywanie autorki do Agaty Christie jest jak dla mnie profanacją. A z takim porównaniem kilkakrotnie w sieci się spotkałam.
Ps. oświećcie mnie czy Szczęśliwy traf Rowling jest równie przegadany? Pytam, bo do lektury zabieram się i zabieram, ale po Wołaniu kukułki...książka chyba jeszcze poczeka na swoja kolej.

sobota, 25 stycznia 2014

Jak zachwyca skoro nie zachwyca?

Nie wiem, jak wy, ale ja mam w swoim dorobku mola książkowego lekturę takich pozycji, które innych zachwycały, ba wielu twierdziło, że powinny zachwycać bo..coś tam, a mnie nie porwały, a nawet tak znudziły, że rzuciłam je w kąt nie doczytawszy do końca.
Pierwszą jest Buszujący w zbożu Nie dałam rady zmęczyć, mimo, iż wszyscy moi znajomi się zachwycali. Próbowałam czytać na początku studiów, próbowałam ponownie po kilku latach i efekt taki sam - rozpacz:) Arogancja, nadęcie i wieczne bycie na nie głównego bohatera doprowadziły mnie do szału. Poza tym wg. niego jego pomysł na życie, wizja porządku świata były jednymi słusznymi.

Tu chyba wielu zaskoczę, Dostatek, wielbiona, hołubiona nie tylko przez blogerów powieść z akcją rozgrywającą się na Nowej Fundlandii. Nastawiłam się (zgodnie z opisami na blogach) na sagę. Może to i jest saga, ale ja do polowy książki nawet nie dotrwałam,więc się o tym nie przekonałam. Język tak dla mnie dziwny, że nie byłam w stanie czytać. Książkę sprezentowałam przyjaciółce (tej, która czyta wszystko). Jestem ciekawa jej zdania.


Samotność w sieci. Bardzo chyba adekwatna do tego co się z kontaktami międzyludzkimi dzieje. Jednak mnie nie porwała, mimo, iż jej autor dostał nagrodę za książkę, została nawet sfilmowana, a większość osób piała nad nią z zachwytu. Ja nie piałam. Idea wysyłania emaili do mnie nie przemówiła, ale doczytałam do końca. Jednak zakończenie dopiero mi dołożyło, niestety.  

Jest jeszcze cały cykl książek pewnej niezwykle popularnej polskiej autorki. Ale pominę je milczeniem:).  

Też macie takie książki, które innych, ba większość zachwyciły, a was wręcz przeciwnie?



piątek, 24 stycznia 2014

Jest 250,000!!!!

I to 3 osoby przysłały równiutko o 10.44 screeny 250,000. Ale polowanie dziewczyny:) Jesteście niesamowite.
Są to:Agnieszka, której screen zamieszczam powyżej, Sardegna i Małgorzata Gołko. 
Ale niespodzianka. Byłam w sklepie, wracam,a  tu takie emaile z niespodzianką.
Przyszło jeszcze 5 innych emailii, ale póżniej (czasowo) niż w/w.
Wszystkim, którzy polowali dziękuję za wytrwałość. Szczerze, to liczyłam na jutrzejszy ranek dopiero, że wtedy padnie 250,000.
Zwyciężczynie zapraszam do wybrania sobie po 1 książce z prezentowanych o tutaj 
Drugą książkę, jaką otrzymacie wybieram co prawda ja, ale delikatnie możecie zasugerować jaka wam się podoba. Duże prawdopodobieństwo, iż zostanie sugestia wzięta pod uwagę.
Uwaga, ponieważ jest kilka zwyciężczyń, gdyby zdarzyło się, że na daną książkę jest więcej niż 1 chętna, będzie losowanie. Ta osoba, do której dana książka nie trafi będzie mogła wybrać inną, ale mam nadzieje, że tak się nie zdarzy....
Adresy do wysyłki (w kraju) + tytuły wybranych książek proszę przesłać na email: anetapzn@gazeta.pl. Książki będzie wysyłać listem poleconym moja mama w ciągu 10 dni od otrzymania adresu.
Szczerze, to na takie polowanie i utratę 6 książek nie liczyłam:)

Następne polowanko za niecałe 50,000 wejść, czyli przy stanie licznika 300,000. Już zapraszam i zbieram książki na nagrody.



czwartek, 23 stycznia 2014

Kochanka Freuda

Wydawnictwo Znak, Okładka miękka, Moja ocena 5,5/6
Przyznam się, iż po książkę sięgnęłam z dwóch powodów i żadnym z nich nie było zainteresowanie osobą Zygmunta Freuda. Ku lekturze pchnęło mnie umiejscowienie akcji książki w moim ukochanym Wiedniu pod koniec XIX wieku i osoba tytułowej bohaterki. Bardzo lubię i cenię książki opowiadające o inteligentnych, silnych i niebanalnych kobietach. A Minna, szwagierka Freuda, bez wątpienia taką osobą była. Cały czas należy pamiętać, kiedy rozgrywa się akcja książki. Koniec XIX wieku w Wiedniu, mieście o tyle wspaniałym, co niesamowicie sztywnym, pełnym konwenansów, nie był dla niezamężnej kobiety miejscem łatwym do życia. Minna traci pracę damy do towarzystwa u zamożnej arystokratki. Ma trzy wyjścia: wrócić do rodzinnego domu i zamieszkać z matką, z którą stosunki od zawsze były delikatnie to ujmując chłodne; znaleźć sobie kogoś kogo teraz nazywamy sponsorem. Ze zrozumiałych względów oba te rozwiązania nie wchodziły w grę. Ostatnią szansą na w miarę samodzielne życie i pozostanie w Wiedniu jest dla Minny przeprowadzka do siostry i jej szwagra, którym jest Freud. I tak właśnie czyni. Wprowadza się do domu przy Berggasse 19.
Dom Freudów, do którego przybyła Minna
Trzeba autorkom książki przyznać, iż genialnie wprost odmalowały zarówno infantylną, zupełnie nie pasującą do wybitnego naukowca żonę Marthę, jak i sztuczną, napuszoną atmosferę ich domu. W trakcie lektury wręcz czułam, jak duszę się wraz z Minną w domu, w którym światło zasłaniają pluszowe zasłony, okien nie otwiera się bo zarazki, a świeże powietrze to pewna śmierć. Jeżeli do tego dodamy szóstkę średnio udanych, rozwydrzonych, ale i zakompleksionych dzieci i panią domu, która choćby nie wiem, jak się starała (a dobre chęci ma) i tak zawsze palnie gafę, zachowa się nie tak jak trzeba, mamy obraz domostwa, w którym za żadne skarby nie chciałabym żyć. Nic dziwnego, że Freud ucieka w pracę, a pojawienie się w domu inteligentnej, z ciętym językiem i seksownej szwagierki jest dla niego niczym ożywczy powiew wiatru. 

Minna i Zygmunt zaczynają chodzić na spacery, prowadzić długie rozmowy, ona przychodzi na jego wykłady, on coraz częściej szuka jej towarzystwa. Niby wszystko ma z początku podtekst towarzysko-intelektualny, ale od wieków wiadomo, iż inteligencja, wiedza, charyzma, które słynny psychoanalityk posiadał, mogą być niezwykłym afrodyzjakiem. Podobno twórca psychoanalizy był kłótliwy, narcystyczny, egocentryczny, ale musiał mieć w sobie to coś, co uwiodło niebanalną, inteligentną kobietę. Jak potoczyła się dalej ta coraz bardziej zacieśniająca się znajomość? Tego nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury książki.Czyta się ją doskonale, niezwykle szybko, niczym najlepszą książkę przygodowo-psychologiczną. Genialnie oddana atmosfera k.u.k. Wiednia i narastające w Minny emocje czynią ją niezwykłą lekturą. 
Jednak należy pamiętać, iż to tylko książka. Co prawda oparta na wielu faktach, ale nadal w dużej mierze fikcja literacka, nie literatura faktu. Na 100% nie udało się bowiem badaczom potwierdzić, czy romans fizyczny miał miejsce, czy znajomość została skonsumowana, czy tylko poprzestano na spacerach, rozmowach etc. Takiej informacji udzielono mi w Muzeum Freuda. Zaintrygowana książką udałam się tam i podpytałam przemiłą panią. Szczegóły, ramy czasowe, charakter bohaterów, topografia Wiednia, wygląd poszczególnych budowli i wiele innych detali zgadzają się ze stanem faktycznym. Ale reszta to fikcja literacka, acz świetnie napisana i jak najbardziej prawdopodobna. Przypuszczalnie nie bez kozery Freud nazywał szwagierkę swoją najwierniejszą przyjaciółką i powiernicą. To mi do złudzenia przypomina romans-nieromans cesarza Franciszka Józefa z Kathariną Schratt. Nawet miejsce i czasokres ten sam.
Zachęcam do lektury tej doskonałej powieści.
A przy okazji bytności w stolicy Austrii do odwiedzin Muzeum Freuda, strona Muzeum o tutaj.

Pilnie poszukiwany...

...przepis na domowy wypiek takowego razowego chlebka z ziarenkami. Ktoś wypieka sam w domu, albo ktoś z waszych bliskich?! Użyczycie sprawdzonego!!!, prostego przepisu. Bardzo będę wdzięczna. Mam dosyć biegania do piekarni po chleb, a u nas idą koszmarne ilości pieczywa. A poza tym (poprawcie mnie jeżeli się mylę) chleb wypiekany w domu jest chyba tańszy niż kupiony w piekarni. Zaznaczam w piekarni nie dmuchany w markecie. 
Pracuję w domu, więc mam czas wypiekać, tylko przepisu pożądam:)
A może macie sprawdzony przepis na bułki, albo inne pieczywo. Też mile widziany.

środa, 22 stycznia 2014

Stosik wiedeński (1/2014)

Przybył do mnie taki oto stosik, którym się chwalę:) Same perełeczki:) Zofia Andrejewna nie była idealną partnerką dla geniusza - miała niezależne zdanie, chciała mieć własne życie, nie rozumiała duchowych rozterek Tołstoja, była zazdrosna o jego przeszłość i uwagę poświęcaną innym, potrafiła zatruwać mu życie histerią i wiecznymi pretensjami, ale trwała przy nim niezłomnie i do końca życia wielokrotnie przepisywała jego utwory na maszynie. Żyli obok siebie prawie 50 lat, w samotności, niezrozumieniu, wzajemnych pretensjach. On, oskarżający Zofię o przyziemność i interesowność, ona - rozgoryczona jego oderwaniem od życia, zaniedbywaniem rodziny i żądzą sławy. Bywało, że porozumiewali się tylko podsuwając sobie własne wpisy w pamiętnikach, bo słowa nie przechodziły im już przez usta. Tymczasem, jak napisała w pamiętnikach, lubiła spokój w duszy, dzieci (miała ich aż trzynaścioro), zabawę, święta, blask, piękno, las, jasność, prostotę. 

Kiedy inteligentna i niepokorna Minna nagle traci pracę, ma tylko jedno wyjście: zamieszkać z siostrą i jej mężem Zygmuntem Freudem. Wkrótce odkrywa, że rozmowy z kontrowersyjnym psychoanalitykiem są nie tylko fascynującą intelektualną przygodą, ale też budzą w niej pożądanie i namiętność, jakich dotąd nie zaznała.





Kiedy pewnego dnia sławna pisarka Lillemor Troj zmusza się, by przeczytać maszynopis powieści o swoim własnym życiu, ziemia zaczyna usuwać jej się spod nóg. Powieść została napisana przez kobietę, którą dobrze zna i która chce stać się uznaną pisarką. Nigdy nie były przyjaciółkami, ale przez dziesięciolecia stały się głęboko od siebie uzależnione. Teraz ta druga kobieta grozi zniszczeniem czarującej i mądrej osoby, za jaką czytelnicy uważają Lillemor Troj.




"Mówisz czasem, że w Twoim życiu nie dzieje się nic szczególnego? Mylisz się. Życie przepełnione jest codziennymi czarami - magią codzienności. Przekona się o tym bohaterka Prowincji pełnej czarów. Bez dalekich podróży, wyjazdów i wielkich wydarzeń jej życie dostarczy wielu niespodzianek. Bo ciekawe historie drzemią nieodkryte tuż za miedzą. Na tle mazurskiego krajobrazu rozgrywają się dalsze losy Ludmiły, jej córeczki Zosi i pozostałych członków ich patchworkowej rodziny. We wsi pod Mrągowem pojawia się tajemnicza kobieta. Sąsiedzi zaczynają szeptać o tajemnicach z przeszłości . Ludmiła natomiast dostrzega, że kobieta za każdym razem wygląda inaczej, jakby jej wygląd zmieniał się w zależności od sytuacji. W opowiadaną przez Autorkę opowieść wplatają się historie dwóch kobiet-legend z historii Prus wschodnich. Obie nosiły imię Barbara; jedna była dzieciobójczynią, druga oszalała po porzuceniu jej przez kochanka. Czy obie Barbary mają coś wspólnego z tajemniczą kobietą spod Mrągowa? Ludmiła pracuje nad kolejną powieścią, ale wplątuje się w pewną tajemniczą historię. Pytanie tylko czy to wplątanie jest całkiem przypadkowe. Wszystko wydaje się wskazywać, że nie, jakby historia zaplatała się zgodnie z ułożonym wcześniej planem. Jakby ktoś pochylał się nad Prowincją i szeptał swoje czary"

Pierwszy tom bestsellerowej szwedzkiej trylogii Oblicza Victorii Bergman, która wyszła spod pióra elektropunkowego muzyka i jego producenta. Debiut, który stał się natychmiastowym sukcesem na skalę światową, wyróżniony tegoroczną nagrodą specjalną przez Szwedzką Akademię Twórców Literatury Kryminalnej! Policja znajduje w Sztokholmie zwłoki kilku chłopców. Noszą one ślady ciężkiego pobicia, są na nich dziwne znaki, jakby nakłuwano je igłami, a we krwi ofiar odkryto obecność środków odurzających. Do tego dwóm chłopcom sprawca obciął przed śmiercią genitalia, jednemu wydłubał oczy, obciął wargi i nos, a także powyrywał włosy z głowy. Śledztwo w sprawie zabójstw prowadzi komisarz policji, Jeanette Kihlberg. Ponieważ awansowała na to stanowisko niedawno, bardzo chce się wykazać. Jednak dochodzenie idzie jak po grudzie, bo sprawca nie zostawił żadnych śladów. Pani komisarz zdołała jedynie ustalić, że jeden z chłopców pochodził z Białorusi, a jeden z Afryki. Wiele wskazuje na to, że mogli paść ofiarą pedofila albo gangu przemycającego dzieci z Europy Wschodniej lub Afryki... Z Chin przybywa nielegalny imigrant. Ma kilkanaście lat i nazywa się Gao Lin. W Szwecji ma się skontaktować z kimś, kto się nim zaopiekuje. Jednak po drodze na umówione spotkanie poznaje kobietę, która prowadzi go do swojego mieszkania...

O polskiej V Dywizji Syberyjskiej wiadomo niewiele. Utworzona we wschodniej Rosji, która w 1918 roku była areną zmagań militarnych bolszewików, wojsk białych, oddziałów czeskich, polskich... zgromadziła 11 tysięcy żołnierzy. Tytułowy ochotnik ? Stanisław Bohdanowicz daje wyjątkowo cenne świadectwo działalności tej formacji. Autor, choć jako szeregowiec nie mógł wnikliwie obserwować działań dowództwa, przekazał prawdziwy obraz warunków, w jakich powstawała Dywizja, losy żołnierzy, a także czas, kiedy w Rosji rodził się bolszewizm. To nietuszowana, poruszająca relacja kilkunastoletniego żołnierza, który niesiony romantyczną powinnością wobec Ojczyzny trafił na szlak bojowy pełen okrucieństwa. Bolesne doświadczenia uczyniły go mężczyzną, ale zostawiły wyraźny ślad na całe życie.

Osobista opowieść autorki, pochodzącej z bronowickiej chłopskiej rodziny - o  dzieciństwie i młodości w Bronowicach Małych,  o Krakowie w czasie okupacji i latach powojennych, naznaczonych terrorem stalinowskim, o edukacji, przyjaźniach i życiu codziennym.  
Bardzo ciekawe są rozdziały o bronowickich Żydach, o życiu w czasie wojny i po wojnie w sławnej Rydlówce, o służbie w Armii Krajowej. W książce przewija się mnóstwo znanych postaci, w tym postaci kobiet - Anny Rydlówny (pielęgniarki i pedagoga, siostry poety Lucjana Rydla), Teresy Kulczyńskiej (krakowianki, córki profesora UJ, pielęgniarki i społecznicy, autorki podręczników) i Pepy Singer (córki bronowickiego karczmarza, będącej pierwowzorem Racheli z Wesela Wyspiańskiego).  Te trzy sylwetki kobiet z różnych środowisk społecznych dobrze ukazują zarówno bronowicką, jak i krakowską przeszłość,  autorka zaś, pochodząca z ciekawie opisanej chłopskiej rodziny, jak gdyby jednoczy swoją opowieścią te trzy sfery, dzisiaj już słabo rozpoznawalne. Książka barwna, pełna ciekawych anegdot o ludziach zamieszkujących przedwojenne Bronowice, wieś obrosłą literacką legendą, bogato ilustrowana fotografiami z prywatnego archiwum autorki.

 Jest rok 2014. Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią wstrząsa seria na pozór przypadkowych morderstw. Łączy je jednak wspólny mianownik - zabójcy to nawróceni na fanatyczny dżihad młodzi muzułmanie, których zainspirowały zamieszczane w Internecie kazania wzywające do walki z niewiernymi. Nie udaje się ustalić tożsamości namawiającego do zamachów mężczyzny. Zostaje nazwany Kaznodzieją i trafia na ściśle tajną listę, na której znaleźli się najgroźniejsi dla USA terroryści, ludzie tak niebezpieczni, że postanowiono ich zgładzić bez stawiania przed sądem i cywilizowanego procesu. Sprawa zostaje powierzona specjalnej jednostce "łowców głów", której najlepszym agentem jest niejaki Tropiciel - były podpułkownik marines. Ma on osobisty powód, by odnaleźć Kaznodzieję..

 Doktor Kay Scarpetta przeprowadza sekcję Toni Darien, młodej biegaczki, którą znaleziono martwą w Central Parku. Policja uważa, że ofiara została zgwałcona i zamordowana krótko przed znaleźnym ciała. Scarpetta ma wiele wątpliwości, bo znamiona śmierci świadczą, że kobieta zmarła co najmniej trzydzieści sześć godzin wcześniej. Scarpetta i jej mąż, Benton Weseley, psychiatra sądowy, dostają kartkę świąteczną z nieprzyzwoitymi pozdrowieniami od byłej pacjentki Bentona, Dodie Hodge. Kay bierze udział w programie telewizyjnym o tematyce kryminalistycznej. W trakcie programu otrzymuje telefon od Dodie, która zadzwoniła do studia. Gospodyni programu Carley Crispin łamie umowę i próbuje rozmawiać z nią o aktualnie prowadzonej sprawie i o zniknięciu bogatej finansistki Hannah Starr. Po powrocie do domu Scarpetta odbiera paczkę, która może zawierać bombę. Carley kradnie jej komórkę i przekazuje ją Warnerowi Ageemu, psychiatrze sądowemu, który w przeszłości przyczynił się do tego, że Benton przez sześć lat musiał się ukrywać, a potem odejść z pracy w FBI. W prowadzeniu śledztwa bierze udział siostrzenica Kay, Lucy, zastępca prokuratora okręgowego Jamie Berger i Pete Marino, detektyw z prokuratury. Lucy jest osobiście zainteresowana rozwiązaniem zagadki tajemniczego zniknięcia Hannah, ponieważ została przez nią oszukana i straciła dużo pieniędzy. Wkrótce dochodzą do wniosku, że sprawy Toni Darien i Hannah Starr mogą być powiązane, a nadto mieć znacznie większy zasięg, wiązać się z przestępczą rodziną Chandonne'ów, wrogów z przeszłości Bentona.  


Korfu, lato 2010 roku. Spokój Jannisa Kassalisa mąci pojawienie się tajemniczej, młodej Polki. Dziewczyna ma podstawy podejrzewać, że jest jego córką... Choć obojgu trudno odnaleźć się w nowej sytuacji, po przełamaniu początkowej nieufności nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Jannis stopniowo wyjawia Ninie swą przeszłość i kolejne rodzinne tajemnice. Co wyniknie z tego niezwykłego spotkania? Przeznaczenie bywa przewrotne i wiedzą o tym zwłaszcza Grecy...

Dom - Toni Morrison

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 144 s.
Wiecie, nie mam pojęcia, czy ta książka mi się podobała czy nie. Wiem jedno, że nie mam pojęcia, jaką dać ocenę.
Toni Morrison, to pisarka znana, uznana, doceniona.
Ur. się w 1931 roku. Jako pisarka zadebiutowała powieścią The Bluest Eye (1970), opisującą osamotnienie czarnoskórego dziecka w społeczeństwie o rasistowskich uprzedzeniach.  Kolejne utwory Morrison to: Sula (1973); Pieśń Salomonowa (1977) – saga ubogiej czarnoskórej rodziny w miasteczku amerykańskim, Książka Roku w Stanach Zjednoczonych; Tar Baby (1983); Umiłowana (1987), wyróżniona Nagrodą Pulitzera - Jazz (1992) oraz zbiór esejów Grając w ciemnościach (1992), Raj (1999). W 1993 roku otrzymała Nagrodę Nobla. W uzasadnieniu decyzji o przyznaniu pisarce Nagrody Szwedzka Akademia napisała: W powieściach charakteryzujących się siłą wizji literackiej i poetyckich wartości Morrison przedstawia najważniejsze problemy amerykańskiej rzeczywistości. 
Dom, to moje drugie spotkanie z twórczością noblistki. Wcześniej czytałam Umiłowaną, która co prawda także nie była łatwą lekturą, ale podobała  mi się. Z Domem, jak wspomniałam mam problem. Po raz kolejny pisarka porusza tematy niezwykle trudne, bolesne i kontrowersyjne. Na niewielkiej ilości stron opowiada koszmarną historię rodziny Money, ukazuje piętno jakie pojedyncze wydarzenia odciskają na każdym z nas. Jednak najsilniej ukazane są traumy męźczyzny, który będąc psychicznym wrakiem wrócił z wojny w Korei. Bohaterką jest także czarna pracownica mająca za szefa białego kata. Męźczyzna i kobieta po przejściach wracają do rodzinnego miasteczka w stanie Georgia. Czy powrót nomen omen do domu będzie dla nich ratunkiem?
Trudna, bolesna książka, tym bardziej, iż część z opisanych w niej wydarzeń nie miałaby miejsca, gdyby nie ciemny kolor skóry ofiary, za sprawą którego dana osoba z góry skazana jest na gorszy, często okrutny los. Z kolei biali zajmują wyższe, lepiej płatne stanowiska, wiele mogą, wiele też uchodzi im płazem. Morrison bez owijania w przysłowiową bawełnę ukazuje nam konflikt rasowy i jego następstwa, nie szczędzi opisów okrucieństwa. Rozumiem, jaka miała być wymowa tej książki, ale jak dla mnie jest ona zbyt brutalna, zbyt ostra. Obrazy obrońców czystości rasy, ich ofiary, strach osób z ciemniejszą skórą, upodlenie, śmierć, trauma, zło jest wszędzie, nawet wśród z pozoru beztroskich dzieci. Jak dla mnie na 144 stronach to trochę zbyt dużo. 
Trudno mi coś więcej napisać o tej książce i jednoznacznie ją ocenić. Wiem, że po prozę Toni Morrison na pewno jeszcze sięgnę, ale na razie zrobię sobie przerwę.
 

wtorek, 21 stycznia 2014

Operacja mamba

Wydawnictwo Novae Res, Okładka miękka, 272 s., Moja ocena 4,5/6
Niezły kryminał, z wielce zaskakującymi zwrotami akcji. Czytałam książkę z prawdziwą przyjemnością, dwojakiego sortu przyjemnością. Raz z powodu sprawności pióra autora i niebanalnego pomysłu na fabułę, a dwa, ponieważ cały czas zastanawiałam się do czego ja byłabym zdolna w ramach zemsty...
Jestem pewna, iż takie pytanie będzie się nasuwać większości czytelników niniejszej pozycji. 
Miejscem akcji jest Kraków. Miasto skądinąd wspaniałe, lecz mimo sielskiego otoczenia zabytków szerzy się w nim przestępczość. Pewnego dnia zamordowany zostaje młody student. Wśród mieszkańców Krakowa następuje poruszenie. Śmierć młodego chłopaka była przysłowiową kroplą, która przelała kielich. Policja i politycy także grzmią o konieczności wszczęcia śledztwa, zaostrzenia prawa, zwiększenia liczby patroli etc. Tylko jeden człowiek przechodzi od słów do czynów. Rozpoczyna najnormalniejsze w świecie polowanie na sprawców śmierci studenta. Robi to tak skutecznie i konsekwentnie, iż oprócz mieszkańców Krakowa po cichu kibicują mu sami policjanci. Wiem, że może śmiesznie to zabrzmi, ale ręka jego sprawiedliwości sięga wszędzie. Po kolei giną lub są sprowadzani do roli warzywa kolejni przestępcy. Jak i dlaczego to robi? Tego nie ujawnię. Gwarantuję, że w trakcie lektury wiele razy się zdziwicie, a numer z tytułową mambą mnie...zaskoczył i to niesamowicie.
Trochę (ale tylko trochę) zbyt ckliwe wydało mi się samo zakończenie i za to daję minus autorowi. Poza tym książce niczego nie mogę zarzucić. Pomysł na fabułę jest o tyle niebanalny co niezwykle życiowy. Autor nie naciąga akcji, wszystko toczy się błyskawicznie, a od lektury wierzcie mi, trudno się oderwać. Dodatkowym atutem są wplecione w sensacyjna fabułę rodzinne historie bohaterów, a także wycinki z historii Krakowa i Polski. 
Marcin Sobecki bez wątpienia ma talent. Napisał niebanalny, życiowy i co istotne pozbawiony jak ja to nazywam mordobicia, wulgaryzmów i nadmiernej ilości seksu kryminał, który wciąga. Mam nadzieję, iż na kolejną książkę autora nie będzie trzeba zbyt długo czekać. 
Książka przeczytana w ramach wyzwania - Czytanie miejskie 
Książka przeczytana w ramach wyzwania - Polacy nie gęsi 


poniedziałek, 20 stycznia 2014

Taniec szczęśliwych cieni, Przyjaciółka z młodości, czyli podwójne spotkanie z noblistką Alice Munro

Wydawnictwo Literackie, Okładka miękka, Moja ocena 5,5/6
Kolejne 2 tomy opowiadań wybitnej kanadyjskiej pisarki.Opowiadania te podczytywałam od jakiegoś czasu. W końcu uznałam, iż czas najwyższy kilka słów o nich napisać. Wiem, opowiadania nie należą do najbardziej lubianych form literackich, ale tym, które stworzyła Munro zdecydowanie warto dać szansę.
Zbiór Taniec szczęśliwych cieni powstał w 1968 roku i był debiutanckim w dorobku pisarki. W trakcie lektury nie mogłam uwierzyć, iż jest to debiut, tak dojrzałe stylistycznie i uczuciowo są to opowiadania.
Taniec... to 15 historii zwyczajnych ludzi, takich jak każdy z nas. 
Poznajemy ich życie codzienne na kanadyjskiej prowincji, radości,
smutki. Życie każdego z nich toczy się swoim rytmem w okresie po
zakończeniu II wojny światowej. Brak w opowiadaniach jakiś wielkich, wiekopomnych wydarzeń, dramatów, euforycznych radości. Ot jakieś przyjecie, egzamin, zakupy, rodzinne spotkanie. Czyli zwyczajne, najzwyczajniejsze w świecie sprawy, takie, jakie znależć można w życiu każdego z nas. Ot okruchy dnia codziennego wymieszane. Ta mieszanina to zbiór rewelacyjnych opowiadań, które czyta się z prawdziwą przyjemnością i podziwem dla kunsztu ubiegłorocznej laureatki Nagrody Nobla. Munro, jak nikt inny w tak krótkiej formie, jaką jest opowiadanie potrafi tak wiele ukazać.
Przyjaciółka z młodości, to kolejny zbiór opowiadań Munro. Powstał on w 1990 roku i mimo, iż wspomniałam, że Taniec... jest doskonały, to Przyjaciółka... jeszcze go przebija. Już od 1. opowiadania rzuca się w  oczy, iż styl pisarski Munro przez okres czasu pomiędzy wydaniem obu książek zdecydowanie ewoluował, stal się doskonalszy, bardziej dojrzały. Tym razem kanadyjska pisarka serwuje nam 10 opowiadań. Nadal ich główną tematyką są sprawy dnia codziennego zwykłych ludzi, dominują jednak sprawy damsko-męskie i ich ocena przez przedstawicielki płci pięknej po latach. Która z nas mając za sobą x lat, pewien bagaż życiowych doświadczeń, kontaktów damsko-męskich (na różnych płaszczyznach) nie robiła (lub nie zrobi) takich podsumowań?! Warto przeczytać opowiadania Munro i poznać punkt widzenia i problemy kanadyjskich kobiet. Jedna z nich kilkakrotnie ryzykowała uczucie do męźczyzny w efekcie zostając z niczym (bez uczucia, bez pieniędzy), inna bierze udział w dziwacznej rozgrywce między trojgiem ludzi, kolejna rozpamiętuje zerwanie najważniejszego związku w jej życiu, jakim była przyjażń.
Niestety, ale większość bohaterek tych 10 opowiadań dochodzi do smutnego wniosku - nie warto było, gdybym zrobiła wtedy inaczej. Która z nas może z ręką na sercu powiedzieć, że choć raz w życiu nie pomyślała tak samo?!
Tych, którzy nie mieli jeszcze okazji sięgnąć po opowiadania Alice Munro, gorąco, przegorąco zachęcam do lektury. Nie bójcie się opowiadań.

niedziela, 19 stycznia 2014

Inszallah - Oriana Fallaci

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka twarda, 800 s., Moja ocena 6/6
Książka po prostu niesamowita, taka, którą się wręcz połyka, a jednocześnie taka, która wzbudza strach, momentami wręcz przerażenie, obrzydzenie. 
We wstępie autorka pisze (...)Postaci w tej powieści są wymyślone. Wymyślone są ich historie, wymyślona akcja. Ale wydarzenia, które ją zapoczątkowały, są prawdziwe. Prawdziwy jest krajobraz, prawdziwa wojna, o której opowiada ta książka.
Mimo, iż Fallaci przede wszystkim będąca dziennikarką, krytykowana była wielokrotnie za nadmierne ubarwianie, dodawanie dramatyzmu relacjonowanym przez nią wydarzeniom, jestem w stanie uwierzyć, iż relacja w tej powieści nie jest przesadzona. Przerażenie i szok ogarniają, gdy czyta się takie słowa (...)To była dziewczynka wbita głową w dół, trzy czwarte ciała tkwiło w klozecie. Wraz z kawałkiem niebieskiego materiału w różowe kwiatki widać było tylko dolną część brzucha i nóżkę. Reszta ginęła w klozecie wchłonięta przez odprowadzającą rurę, wbita była jak korek od butelki w szyjkę (…). Szok, że coś takiego dzieje się na świecie. Co istotne, zamiarem autorki nie była gloryfikacja wojny, czy nadmierne epatowanie jej okrucieństwem. Jak sama pisze, przede wszystkim chciała ukazać bezsens różnorodnych konfliktów zbrojnych. To, gdzie mają one miejsce, kto jest po jednej, a kto po drugiej stronie barykady, ma mniejsze znaczenie. I tak każda wojna jest złem i niesie za sobą śmierć, spustoszenie, zagładę. 
Książka jest także genialnym studium ludzkiej psychiki. Ukazuje zarówno tych złych, jak i tych...no może nie dobrych, ale lepszych, to co są oni w stanie zrobić w danej sytuacji, pod wpływem chwili. Doskonałe studium człowieczeństwa lub jego braku. Bo czy zachowanie kilku postaci, które prezentuje włoska dziennikarka to faktycznie człowieczeństwo? Nie napiszę zezwierzęcenie, bo obraziłabym naszych mniejszych braci.
Nie chcę streszczać fabuły z kilku powodów. Głównym jest fakt, iż nie da się tego w odpowiedni sposób zrobić. Obojętnie co by nie napisać o Inszallah, o treści będzie niedomówieniem, nie odda wnętrza powieści. Uważam, iż każdy powinien je odkryć samodzielnie. Nadmienię tylko, iż akcja osadzona jest w Libanie, a konkretnie w Bejrucie w latach 80. XX wieku. Bohaterami są żołnierze z pokojowego kontyngentu, z włoskiej armii oraz z ugrupowań szyickich radykałów.
Książkę czytałam na raty, nie da się jej przeczytać od razu, nawet w ciągu kilku dni. Trzeba sobie lekturę dawkować, przegryzać ją inną książką. Nie chodzi tu tylko o ilość stron, 800 stron to nie mało, fakt. Przede wszystkim chodzi jednak o ogromny ból i dawkę emocji, jakie książka w sobie zawiera, oraz nie ukrywajmy koszmar, którym jest życie we współczesnym świecie. 
Zachęcam do lektury.

sobota, 18 stycznia 2014

8. rocznica śmierci księdza Jana Twardowskiego

Do religii, duchownych można mieć różny stosunek. Jednak każdy musi przyznać, iż ksiądz Jan Twardowski był osobą wyjątkową, niesłychanie mądrą. Dzisiaj przypada 8. rocznica Jego śmierci. Jak ten czas szybko mija.
W przyszłym tygodniu rozpoczynam lekturę wybornie zapowiadającej się biografii księdza Twardowskiego Serce nie do pary. Jej autorem jest
Waldemar Smaszcz, który przez blisko dwadzieścia trzy lata pozostawał w bliskich relacjach z księdzem-poetą. Po latach odwiedził wszystkie miejsca związane z ks. Twardowskim, zwłaszcza z jego dzieciństwa, młodości i lat wojny. To, jak i ich osobiste rozmowy, pomogło naszkicować pełen obraz życia i twórczości ulubionego księdza-poety zawarty w tej książce.

O księdzu Twardowskim krąży wiele anegdot, historii. Mnie jako zagorzałą kociarę najbardziej urzekła znaleziona w sieci informacja, iż tuż przed śmiercią miał On siedem kotów:). Sześć było czarnych, jak smoła. Inna była tylko Skarpetka (kotka czarna z białym żabocikiem i skarpetkami), ulubienica księdza, która Go nie odstępowała w ostatnich tygodniach życia. Jako jedyna przebywała do końca w jego sypialni. Po śmierci swojego opiekuna, koty znalazły dobre domy.
Taka drobna notka, która nasunęła mi się, gdy zorientowałam się, że dzisiaj rocznica śmierci. A za kilka dni recenzja biografii:).


Śmierć w Amazonii - Artur Domosławski

Wydawnictwo Wielka Litera, Okładka miękka, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Jednym zdaniem - dziennikarskie śledztwo odsłaniające szokująca rzeczywistość.
Tematem przewodnim książki jest Amazonia i zabójstwa jakie są w niej co dziennie popełniane.
Domosławski wędrując po Amazonii wzdłuż i wszerz opowiada o tym co zobaczył, czego się dowiedział. Poznajemy historię z różnych krajów Ameryki Pd. - Ekwadoru, Peru, Brazylii. Powodem walk i śmierci jest za każdym razem co innego, inne dobro, inny przedmiot. Jednak de facto  za każdym razem chodzi o to samo - o pieniądze, wielkie pieniądze.  
Walka, którą opisuje Domosławski jest nierówna i niestety z góry skazana na niepowodzenie. Z jednej strony mamy miliardy euro, dolarów amerykańskich i niszczenie przyrody oraz żyjących we względnej symbiozie z nią ludzi. Z drugiej strony jest garstka (spora bo spora, ale zawsze garstka) ludzi, którym los światowych płuc nie jest obojętnym. 
Książka jest doskonale napisana, wciąga i przeraża od pierwszej strony. Domosławski jest pasjonatem Ameryki Łacińskiej od wielu lat. Po jej krajach podróżuje od ponad dekady. Bodżcem do napisania niniejszej książki było przeczytanie przez niego w 2011 roku na jednym z internetowych portali informacji o bestialskim zabójstwie pary ekologów. Domosławski rozpoczął własne, prywatne śledztwo. Odkrył iż pojedyncze, niepowiązane z pozoru ze sobą zabójstwa łączy bardzo wiele, a mianowicie mafia i pieniądze. Prym wiodą trzy gałęzie gospodarki: przede wszystkim biznes drzewny, a dokładnie wycinanie i sprzedaż drogich gatunków drzew, które częstokroć są chronione. Czynione jest to oczywiście nielegalnie i na niewyobrażalną wprost skalę. Drugi biznes to jak pisze autor biznes węglowy. Nielegalnie pozyskiwane drewno spalane jest  na węgiel drzewny i sprzedawane hutom jako paliwo. Trzeci biznes to wielcy (ale na prawdę wielcy) hodowcy bydła, którzy wkraczają na tereny Amazonii ogołocone przez w/w przemysły grabieżcze.Domosławski z wielką dokładnością ukazuje wszystkie w/w mafijne procedery oraz to, jak usuwane są przeszkody, które staja na drodze coraz bardziej bogacącym się jednostkom. Reporter ukazuje także, jak wielka przepaść dzieli 90% społeczeństwa w/w krajów, od niewielkiej grupy bogaczy, który dorobili się niszcząc biednych, wycinając dżunglę i wysiedlając osadników na jej obrzeża oraz wykorzystując ich do niewolniczej wręcz pracy. 
To wszystko i wiele, wiele więcej zaczyna się w Amazonii, a kończy w naszych domach. A tak. My także bierzemy (pośrednio bo pośrednio, ale zawsze) udział w unicestwianiu amazońskiej dżungli i żyjących w niej ludzi oraz tych, którzy walczą z mafią i naszymi sumieniami. O co dokładnie chodzi? Tego dowiecie się z lektury tej fascynującej opowieści. 
Domosławski po raz kolejny potwierdził, iż jest doskonałym, niezwykle inteligentnym i wnikliwym reporterem. Przypomina odrobinę bulteriera - jak złapał trop, to nie popuścił. Umiejętnie przeplata dane gospodarcze, polityczne z historią i tym co zobaczył i czego się dowiedział. Opowiada także o pierwszych obrońcach dżungli, jak Chico Mendes, który był pierwszym, miejscowym przywódcą amazońskich chłopów walczących o swoje domy i swoje miejsce na ziemi.Jego działalność doceniło ONZ przyznając mu nagrodę za obronę lasów Amazonii. Jego sława i nieustępliwość stały się niebezpieczne dla tych, z którymi walczył. Mendes został zamordowany tuż po swoich 44. urodzinach.
Nie był on ani pierwszą, ani ostatnią (jednak na pewno najsłynniejszą) ofiarą lobby zbijającego niewyobrażalne fortuny na niszczeniu Amazonii.
Ludzie nadal giną, dżungla nadal jest niszczona. Szerzy się zło, zniszczenie. Czy wygra? Dużo zależy od nas. Na ile? Tego dowiecie się w dużej części z książki. Pozostałą część musicie wymyślić sami.

piątek, 17 stycznia 2014

194. rocznica urodzin Anne Brontë

Była jedną z trzech sławnych sióstr-pisarek Brontë.
Anne urodziła się w Thornton, w hrabstwie Yorkshire (Anglia) 17 stycznia 1820 roku. Rok później, po przeprowadzce rodziny do Haworth, umarła jej matka. Śmierć ta, jak również zgony czworga z rodzeństwa miały wpływ na dalsze życie Anne. Wraz z siostrami kształciła się na pensji dla niezamożnych panien w Westmoreland. Później pracowała jako guwernantka. Wspólnie z siostrami Charlotte i Emily Janeod wczesnej młodości pisała wiersze i opowiadania. W 1846 r. Charlotte wydała tomik poezji. Wszystkie ukazały się pod męskimi pseudonimami. Anne była Acton Bell.
Tutaj  recenzowałam jej powieść Agnes Grey.
Lubicie twórczość sióstr Brontë? Lubicie powieści rodem z wiktoriańskiej Anglii?

Na dobry, uśmiechnięty początek dnia:)

Na FB profilu Świata Książki znalazłam taki, niezwykle adekwatny do mojej sytuacji obrazek. Nie mogłam się oprzeć i pożyczyłam go:) U nas spadło trochę śniegu, który stopił się w od razu w wielką, paskudną bryję. A ponieważ kończę leczyć się z przeziębienia siedzę w domu. Czytam obecnie Inszallah Oriany Fallaci. Niesamowita lektura. A jaka u was pogoda? Co obecnie czytacie? Jakie plany na weekend? 
Do mnie mama przyjeżdża w gości na kilka dni. Dzień Babci za pasem, dodatkowo najmłodszy syn obchodzi 7. urodziny więc obie okazje razem połączymy, a przy okazji pokażę mamie okolicę i najważniejsze zabytki.

czwartek, 16 stycznia 2014

Niewidzialny strażnik - Dolores Redondo

Wydawnictwo Czarna Owca, Okładka miękka, 408 s., Moja ocena 5-/6
Powiem wam (napiszę), że mam mieszane uczucia, co do tej książki. Ale po kolei.
Niewątpliwie Redondo napisała kryminał inny, ocierający się o mistycyzm, o coś o czym na co dzień mamy mgliste pojęcie, a co fascynuje i przeraża. Bałam się, żeby z ciekawego skądinąd zamierzenia (tak wynikało ze streszczenia na okładce) nie wyszła w końcowym rozrachunku kiepska, naciągana powieść kryminalna, taka sieczko-papka zwyczajna. Nic z tych rzeczy. Niewidzialny strażnik to jednocześnie kryminał, jak i dobra powieść psychologiczno-obyczajowa. Wątek kryminalny skonstruowany jest niezwykle ciekawie, choć sama intryga, śledztwo prowadzone są niczym sinusoida, niesamowicie nierówno. Może nie ma w książce stron w trakcie lektury których ziewa się, ale są takie, które sprawiają, że przygryzamy palce ze zdenerwowania i takie, które powiedzmy można ominąć i niewiele się straci. Książka jest bowiem odrobinę...przegadana. Średnio ok. 1/5 można by wyciąć. Treść i prowadzone śledztwo niewiele by na tym straciły.
Problemem, a jednocześnie zagadką była dla mnie główna bohaterka książki, Amaia Salazar. Jest ona niezwykle bystrą, twardą, ostrą i nieustępliwą niczym bulterier śledczą. Kobieta całkowicie angażuje się w prowadzone śledztwo, które w sposób wyjątkowo brutalny dotyka jej samej, jej przeszłości, jej wnętrza. To służbowo. Prywatnie za to, to jakieś takie wymieszanie ostrej kobiety z infantylną dziewczynką, która bez swojego męźczyzny nic nie potrafi zrobić. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach serii Amaia odrobinę się z tego infantylnego dziewczątka otrząśnie.
Ciekawie prowadzone jest samo śledztwo. Wręcz fascynująco składane są w całość elementy układanki, które śledczym w żaden sposób nie chcą pasować do siebie. To autorce udało się doskonale. Jeszcze ciekawszy i niesamowicie przerażający jest modus operandi zabójcy. Nagie dziewczęta, których łono jest rozszarpywane przez dzikie zwierzęta. Brr...strach się bać.
Niewidzialny strażnik to 1. tom serii na pewno ciekawej, momentami niezwykłej, bo nawiązującej do religii i mistycyzmu Basków. Redondo bardzo ciekawie opisuje krajobrazy Pirenejów oraz zwyczaje i wierzenia tamtejszej ludności. Ciekawa nowość jeżeli chodzi o kryminały. Z pewnością warto tej książce dać szansę, mimo drobnych minusów, o których wspomniałam. Kurując się z przeziębienia niesamowicie miło spędziłam wczorajszy dzień przy tej lekturze. Po kolejne tomy serii na pewno sięgnę.

środa, 15 stycznia 2014

Purpurowe miejsce zgonu - John D. MacDonald

Wydawnictwo Albatros, Okładka miękka, 304 s., Moja ocena 5/6
Doskonały, wyborny kryminał w starym dobrym stylu.
Wielbicielem twórczości Johna MacDonalda jest mój mąż, bardzo ceniący kryminały napisane w latach 60. i 70. XX wieku. Zachęcona jego zachwytami sięgnęłam po najnowszy 3. tom przygód Travisa McGee.
Travis to sztandarowy bohater całej serii kryminałów (lub jak kto woli powieści kryminalnych) nieżyjącego już niestety amerykańskiego pisarza. 
Kim jest Travis McGee? Najlepiej jego profesję obrazuje określenie - człowiek do zadań specjalnych. Travis bowiem wykonuje zlecenia, wobec których oficjalne władze, policja są albo bezsilne, albo lekceważą ew. zagrożenia. Travis na pewno nie jest prywatnym detektywem, nie ma licencji. Jednak taką funkcję także pełni. Musi jednak uważać, żeby nie popaść w konflikt z oficjalną władzą, a  to częstokroć w przypadku Travisa, który ma niewyparzony język, niezwykle trudne.
Tym razem nasz bohater przyjmuje zlecenie od niezwykle atrakcyjnej 35-letniej Mony Yeoman. Kobieta chce, żeby Travis pomógł jej odzyskać należny spadek po ojcu. Majątek ojciec Mony pomnażał wraz ze swoim wspólnikiem Jasperem Yeomanem, który obecnie jest jej mężem. Mona, młodsza o ponad 20 lat od swojego małżonka, poznała jak twierdzi męźczyznę swoich marzeń. Sęk w tym, że poza walorami ciała i ducha, ukochany nie ma przysłowiowego złamanego grosza. Miłość miłością, ale żyć z czegoś trzeba. McGee waha się przed przyjęciem zlecenia, coś mu w nim nie pasuje. Zanim podejmie jednak decyzję, Mona ginie od kuli snajpera. Gdy na miejsce przybywa policja, okazuje się, że ciało kobiety zniknęło. Nie ma także jej samochodu, którym przywiozła z lotniska Travisa.Co gorsza okazuje się, że zaginął także kochanek Mony. Policja niezbyt zainteresowana prowadzeniem śledztwa informuje Travisa, iż para kochanków, czyli zamordowana Mona i jej ukochany wsiedli kilka godzin wcześniej na pokład samolotu i uciekli. Zagadka, której niewiadome zwiększają się z każdą godziną, nie daje McGee spokoju, a oczywiste rozwiązanie jakie się nasuwa, zbyt proste. Travis rozpoczyna własne, zakrojone na wielką skalę śledztwo. Krok po kroku odkrywa warstwy skomplikowanej intrygi i napotyka kolejne trupy. To czego się dowie narazi go na śmiertelne niebezpieczeństwo, a w czytelniku wzbudzi zdziwienie zarówno dla zagmatwanej intrygi, jak i talentu Johna M. MacDonalda. Pisarzowi udało się stworzyć doskonałego bohatera, do którego od pierwszej strony czuje się sympatię i podziw dla jego dociekliwości. Travis jest bowiem niesamowicie inteligentny, sprytny, a przy tym zachowuje się jak bulterier - jak złapie trop to nie popuści. Książka odrobinę trąci myszką, wszak powstała równo pół wieku temu, ale ma przez to ogromny urok.
Okładka 1. wydania z 1964 roku.
Travis musi bowiem wykorzystywać przede wszystkim swoje szare komórki, a nie internet, testy dna etc. Jest więc detektywem z prawdziwego zdarzenia, takim w starym, porządnym stylu.
Intryga, którą uknuł MacDonald jest wyborna, arcywyborna. Daleko jej od współczesnych nam, w których częstokroć wesoła twórczość własna pisarza przyprawia o ból głowy lub śmiech. Szkoda, że takich kryminałów już się nie pisze.
Gorąco zachęcam was do lektury. Jeżeli tylko lubicie Amerykę lat 60. i najwyższego sortu kryminały, seria o Travisie McGee jest dla was. Ja leżąc pod kocem i lecząc przeziębienie, spędziłam wczoraj niesamowicie przyjemne popołudnie i wieczór przenosząc się do Nevady sprzed 50 lat. Teraz czekam na kolejny tom przygód Travisa McGee