sobota, 31 grudnia 2011

Szczęśliwego Nowego Roku...

Kochane mole książkowe (i nie tylko), życzę wszystkim udanego, super fajnego Sylwestra, doskonałej zabawy, a w nadchodzącym Nowym Roku samych udanych chwil i bestselerów książkowych do czytania, niech spełnią sie wszystkie Wasze książkowe (i nie tylko) marzenia, a Wasze biblioteczki niech się uginają od ilości nowych książek.
W 2012 Roku życzę Wam:
12 miesięcy zdrowia
53 tygodni szczęścia
8760 godzin wytrwałości
525600 minut pogody ducha
i 31536000 sekund miłości!

Do siego Roku 2012.
________________________________________________________
Św. Sylwester.
Warto pamiętać, że  31 grudnia jest poświęcony świętemu Sylwestrowi. Urodził się w miejscowości Belliac, w prowincji Owernia, położonej w w południowo-centralnej Francji.Uznawany za najwybitniejszego matematyka X w., rozpowszechnił w chrześcijańskiej Europie cyfry arabskieoraz system dziesiętny.Jako jeden z pierwszych uczonych europejskich zajmował się logiką formalną. Skonstruował abak Gerberta, a także pierwszy zegar mechaniczny i kilka instrumentów astronomicznych. Skonstruował również kilka instrumentów muzycznych, w tym organy. Jest autorem traktatu De rationali et de ratione uti, w którym rozważa m.in. kwestię klasyfikacji nauk. Był też słynnym kolekcjonerem manuskryptów.
Zginął w Rzymie, w tajemniczych okolicznościach, co stało się podstawą dla różnych legend o jego śmierci. Miał być według nich porwany przez diabły.
Został pochowany w Bazylice św. Jana na Lateranie.
Z jego postacią wiąże się niezwykła legenda. Ponoć późniejszy święty uwięził w lochach Watykanu potwora o imieniu Lewiatan. Zgodnie z przepowiednią potwór ziejący ogniem miał spędzić  w lochach kilkaset lat, a wydostać  się mógł z nich w chwili, gdy rozpocznie się rok 1000. Miał wówczas spalić świat swym oddechem. Nie można się dziwić ,że ludzi ogarniała coraz większa trwoga. Tysiąclecie się kończyło. Na wszystkich padł blady strach. Na dodatek w 999 r. na stolicy Piotrowej  zasiadł nowy papież Sylwester II. Był doskonałym matematykiem , alchemikiem i mechanikiem . Niezwykłe jak na tamte czasy i duchownego, ale to przecież Gerbert d`AAurillac , papież z czasów Ottona III i Bolesława Chrobrego. Sylwester skonstruował pierwszy na świecie zegar mechaniczny , zegar z wahadłem , rozpowszechnił cyfry arabskie i …wprowadził zero. Jego fascynacją były  różne przyrządy astronomiczne . Ze względu na swe zainteresowania i wiedzę uważano go za czarnoksiężnika. Nawet posądzano go o konszachty z diabłem!
Tym bardziej się obawiano ,że przepowiednia się spełni, i tak jak Sylwester I uwięził Lewiatana, tak Sylwester II doprowadzi do jego uwolnienia , a tym samym końca świata. Tak się jednak nie stało. Gdy minęła północ i zaczął się rok 1000,a świat nadal istniał, ludzie wybiegli na ulice tańcząc z radości.
Tym sposobem, zgodnie z legendą, narodziła się tradycja świętowania Sylwestra.Nasi przodkowie spędzali ten dzień raczej spokojnie , wypatrując znaków , które mogły być wróżbą na nadchodzący rok. Bawili się dopiero w karnawale.Początkowo obchodzono je w bogatszych warstwach społeczeństwa, stopniowo przedostał się do życia uboższych ludzi. Na początku XX wieku pojawiły się lokalne zwyczaje przeżywania nocy sylwestrowych, na przykład w Danii zeskakiwano z krzesła o północy, a w Hiszpanii od 1909r.  wraz z każdym uderzeniem zegara zjada się jedno winogrono. 
Ponieważ kocham kulturę antyczną, muszę napisać, jak to te ok. 2000 lat temu było...
W starożytnym Rzymie pierwszy miesiąc roku poświęcony był bogowi Marsowi i rozpoczynał się 1 marca. Miesiące miały na przemian 30 i 31 dni. Pewne zamieszanie wprowadził cesarz Oktawian August. Nazwał swym imieniem szósty miesiąc następujący po miesiącu poświęconemu Juliuszowi Cezarowi (pierwotne, wywodzące się z łaciny nazwy miesięcy pozostały w językach romańskich i germańskich). Nie chciał być gorszy, więc wydłużył "swój" miesiąc do 31 dni. Odbiło się to na długości ostatniego miesiąca – lutego, który do tej pory i tak miał 30 dni tylko w lata przestępne. Teraz pozostało w nim 28-29 dni.Z datą 1 stycznia wiązało się natomiast w starożytnym Rzymie od II w p.n.e. jedno ważne wydarzenie – wówczas obejmowali władzę konsulowie, najważniejsi urzędnicy republiki. I chociaż generalnie czas liczono od roku założenia Rzymu, to urzędowe dokumenty datowano zwykle kadencjami poszczególnych konsulów (np. "w trzecim roku konsulatu Caiusa Juliusa"). 1 stycznia jako początek kadencji miał więc spore znaczenie praktyczne.

piątek, 30 grudnia 2011

Purpura i czerń- J. P. Gallagher

Tytuł oryginalny The Scarlet and the Black. The True Story of Monsignor Hugh O'Flaherty, Hero of the Vatican Uderground. Wydawnictwo PROMIC, Okładka miękka ze skrzydełkami, 248 s. Moja ocena 6/6
Ta opowieść zawiera wszystkie elementy bestsellerowej literatury sensacyjnej: wątki szpiegowskie, spiski i fortele, tajne akcje przeprowadzane pod osłoną nocy, zmagania ze złem… Tylko że to historia prawdziwa. Purpura i czerń przedstawia zdumiewające i heroiczne losy monsiniora Hugh O’Flaherty’ego, człowieka nazwanego „Szkarłatnym Kwiatem Watykanu”. 
 O’Flaherty zapisał się w  dziejach II wojny światowej,  jako bohater watykańskiego podziemia i człowiek, który uratował od śmierci ponad 4.000 żołnierzy alianckich, Żydów i zwykłych obywateli.
Na zdjęciu po prawo- Monsignor O'Flaherty, a na dole widać Go w Watykanie. Już z twarzy widać, ze to postać niezwykła, dobra i mądra.
 
Monsignor urodził się 28 lutego 1898r. w Lisrobin, a  zmarł w wieku 65 lat  30 października 1963r. Był najstarszym dzieckiem Margaret i Jamesa O'Flaherty, miał dwóch braci i jedną siostrę. Wszyscy chłopcy uczęszczali do szkoły przyklasztornej w mieście Killarney.  (Na mapce po prawo widać usytuowanie Killarney na mapie Irlandii) Był bardzo inteligentny, doskonale się uczył i już od małego pragnął zostać kapłanem. W celu kontynuowania nauki otrzymał królewskie stypendium. Studiował filozofię i teologię w seminarium duchowym w Killarney. Bardzo lubił uprawiać sport, a jego pasja stał się szybko golf, którego grę kontynuował także, gdy objął stanowisko w Watykanie, co miało miejsce w 1935r., tuż po święceniach kapłańskich. Na zdjęciu widać Monsiniora uprawiającego swoja ulubioną dyscyplinę sportu.
Po święceniach został zatrudniony jako urzędnik w Watykanie. Pracował jako watykański dyplomata w wielu miejscach na świecie. W 1934r. został prałatem.
W pierwszych latach II wojny światowej prałat O'Flaherty odwiedzał obozy jenieckie na terenie Włoch, dopytując się o więźniów. O ile to było możliwe, informował rodziny o ich losie na antenie Radia Watykańskiego. Gdy w 1943 Włochy przeszły na stronę aliantów, tysiące brytyjskich jeńców wojennych opuściło obozy. Ci, którzy pamiętali wizyty O'Flaherty'ego, próbowali odnaleźć go w Rzymie, by uzyskać jakąś pomoc. Również szukający wsparcia w przedstawicielstwie irlandzkim, jedynym angielskojęzycznym działającym na terenie Włoch w tym czasie, przez żonę ambasadora trafiali ostatecznie do prałata O'Flaherty'ego. Ten organizował pomoc, nie czekając na zgodę swoich przełożonych. W tę działalność byli zaangażowani dwaj nowozelandzcy księża i John Flanagan, a nawet komuniści. Za strukturę operacyjną i bezpieczeństwo akcji pomocowej odpowiadał brytyjski płk. Derry wraz z innymi brytyjskimi oficerami, byłymi jeńcami Furmanem i Simpsonem oraz kanadyjskim kpt. Byrnesem. O'Flaherty utrzymywał kontakty z brytyjskim ambasadorem w Watykanie, sir Osbornem. Grupa O'Flaherty'ego ukryła 4000 uciekinierów – żołnierzy i Żydów – w prywatnych mieszkaniach, w gospodarstwach rolnych i w domach zakonnych. Jedna z pierwszych kryjówek zlokalizowana była w pobliżu rzymskiej siedziby SS- w myśl zasady, że pod latarnią najciemniej. Głównymi koordynatorami przedsięwzięcia byli O'Flaherty i Derry. Gdy prałat opuszczał Watykan, dla niepoznaki przebierał się w świeckie stroje. Władze niemieckie chciały uniemożliwić prowadzenie działalności pomocowej. Gdy zorientowały się, iż mózgiem całej akcji jest ksiądz z Watykanu, próbowały go zabić. Chociaż znały jego tożsamość, bez złamania prawa nie mogły go aresztować, dopóki pozostawał na terenie watykańskim. Gdy ambasador niemiecki poinformował ks. O'Flaherty'ego, że władze okupacyjne są świadome jego działalności, prałat zaczął spotykać się z członkami organizacji na schodach Bazyliki Św. Piotra, na terenie Watykanu. Z prałatem O'Flaherty współpracowali w tajemnicy księża, zakonnicy i świeccy, ukrywając uciekinierów we własnych domach w Rzymie i okolicy. Mussoliniemu nigdy nie udało się przekonać do siebie całego włoskiego społeczeństwa, część ludzi, w tym znaczna liczba arystokratów, sprzeciwiała się regułom faszyzmu i otwarcie, z narażeniem życia to głosiła. Ci właśnie ludzie pomagali O'Flaherty'emu, czy to oferując swoje domu, mieszkania, pałace, jako lokum dla uciekinierów, czy też często oddając swoje majątki na ten cel. W dość krótkim czasie naszemu bohaterowi udało się stworzyć aktywnie działającą grupę ludzi, dla których najważniejsze było niesienie pomocy Żydom oraz alianckim jeńcom z obozów. Wszystkim potrzebującym udzielano schronienia, karmiono ich i leczono, załatwiano im fałszywe dokumenty. Na zdjęciu widać fałszywą przepustkę na teren Państwa Kościelnego.
Bardzo zaangażowana w organizację pomocy i ukrywanie jeńców i Żydów, była urodzona na Malcie wdowa Chetta Chevalier. Chevalier, która nie zważając na grożące jej niebezpieczeństwo,  ukrywała ich we własnym domu, razem z jej własnymi dziećmi. Jej działalność nie została wykryta Żydowskie nabożeństwa były odprawiane w Bazylice Św. Klemensa, pod obrazem Tobiasza. Świątynia ta była pod jurysdykcją rządu irlandzkiego. Herbert Kappler, szef Gestapo w Rzymie, dowiedziawszy się o działalności watykańskiego purpurata, nakazał namalować białą linię na granicy pomiędzy Watykanem a Włochami. Gdyby O'Flaherty ją przekroczył, należało go natychmiast zastrzelić. Ludwig Koch, przywódca neofaszystowskiej policji włoskiej w Rzymie, miał kilkakrotnie wyrażać chęć długiego torturowania księdza przed egzekucją, jednak O'Flaherty nigdy nie został zatrzymany. Na zdjęciach poniżej- niemieccy żołnierze przy granicznej linii na Placu Św. Piotra oraz Monsignor i Sam Derry (Jego wierny "współpracownik").
Gdy siły alianckie dotarły w czerwcu 1944r. do Rzymu, 6425 uchodźców wciąż pozostawało przy życiu. Kościół katolicki, m.in. dzięki działalności ks. O'Flaherty'ego, pomógł w schronieniu 3000 w Castel Gandolfo, 200 do 400 wśród „członków” Gwardii Palatyńskiej, około 1500 w klasztorach, konwentach i kolegiach katolickich. Pozostałych 3700 ukrywało się w prywatnych domach.  
Prałat Hugh O'Flaherty został uhonorowany Orderem Imperium Brytyjskiego, amerykańskim medalem Wolności, izraelskim medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata odznaczeniami rządu Kanady i Australii. O'Flaherty nie przyjął przyznanej mu przez rząd włoski dożywotniej renty. Wszystkie okrutne działania największego wroga O'Flaherty'ego- Kapplera, zakończyły się skazaniem go na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Prałat O'Flaherty regularnie odwiedzał w więzieniu swojego dawnego nieprzyjaciela, ppłk. Herberta Kapplera. Czynił to miesiąc po miesiącu, będąc jedynym odwiedzającym. W 1959 Kappler przeszedł na katolicyzm i został ochrzczony przez O'Flaherty'ego
W 1960 Hugh O'Flaherty doznał poważnego udaru mózgu w czasie sprawowania mszy św. i został zmuszony do powrotu do Irlandii. Po powrocie do ojczyzny O'Flaherty zamieszkał ze swoją siostrą Bride Sheehan w Caherciveen.
Killarney National Park w Irlandii na jego cześć zasadzono drzewa, nazwane Hugh O'Flaherty Trees.
W 1983 powstał film telewizyjny Purpura i Czerń ( The Scarlet and the Black) z Gregorym Peckiem w roli głównej, w którym zostały przedstawione losy O'Flaherty'ego od zajęcia Rzymu przez Niemców aż do wyzwolenia miasta przez wojska alianckie. Peck wystąpił też w roli O'Flaherty'ego w powstałym w 2006 słuchowisku BBC Radio 4  o losach Herberta Kapplera, proszącego o azyl na terenie Państwa Watykańskiego. Poniżej trailer z filmu z Gregory Peckiem.



W 2008 irlandzkojęzyczna telewizja TG4 nadała 51-minutowy film dokumentalny o Hughu O'Flahertym.
Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, rzadko można było spotkać na kartach historii Watykanu takie osoby jak ksiądz O'Flaherty. Oczywiście ze względu na to, że teren Państwa Kościelnego był chroniony przed Niemcami, księdzu było o wiele łatwiej działać, ale Watykan to nie tylko jeden duchowny, były ich setki, ale O'Flaherty miał na tyle serca, odwagi i pomysłowości, żeby rozkręcić taką akcję i koordynować ją tak długo z narażeniem własnego życia. Bez względu na sytuację O'Flaherty potrafił wypełnić swoje powołanie i zadanie, jako osoba duchowna. Autor pokazał nam w swojej książce osobę o wielkim sercu, osobę niezwykle odważną, mądrą i dobrą. 
Książka jest połączeniem biografii i powieści sensacyjnej, napisana jest konkretnie, językiem prostym, bez natłoku faktów, dat i wydarzeń. O okupacji Rzymu i II wojnie światowej autor wspomina tyle na ile dot. to działań głównego bohatera.  
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Promic za umożliwienie przeczytania książki, po którą najprawdopodobniej sama bym nie sięgnęła, a bardzo dużo bym przez to straciła. Nie znałam wcześniej postaci ojca O'Flaherty. Dzięki lekturze poznałam niezwykłego bohatera, który zasługuje na podziw i uznanie jako człowiek i kapłan.
Chętnie sięgnę po kolejne pozycje wydawnictwa Promic z serii losy. 

Wyprzedaż w Gandalfie.

www.gandalf.com.pl/k/super-okazje/
Jak to pod koniec roku-księgarnie internetowe nas rozpieszczają. W Gandalfie jest wyprzedaż- pozycje (i to niektóre ciekawe) do 60% taniej. Warto zajrzeć.

czwartek, 29 grudnia 2011

Ścigany- Simon Kernick

Tytuł oryginalny Relentless,  Wydawnictwo Albatros, Okładka miękka,  352 s., Moja ocena 6/6 (głównie za tempo akcji)
O tej właśnie powieści Harlan Coben napisał: ;Kernick pisze z nogą przyciśniętą do pedału gazu. Trzymaj się mocno! Jeden telefon od przyjaciela powoduje, że spokojne popołudnie Toma Mertona, sprzedawcy oprogramowania i przykładnego ojca rodziny, zamienia się w surrealistyczny koszmar. Jack Calley, prawnik, z którym nie miał kontaktu od lat, przerażony błaga go o pomoc. Zanim rozmowa zostanie przerwana, Tom słyszy w słuchawce, jak nieznani prześladowcy mordują jego przyjaciela. Słyszy też coś jeszcze, co zmusza go do ucieczki. Jack podaje im jego adres. W jakim celu? Kogo może interesować miejsce zamieszkania człowieka, który prowadzi tak bezbarwne, bezkonfliktowe życie? To dopiero początek, mnożą się kolejne zagadki. Ktoś tropi Toma z wyjątkową bezwzględnością, jego żona Kathy, pracownica uniwersytetu, dosłownie rozpływa się w powietrzu, zostaje wrobiony w morderstwo... 
A to dopiero początek. Dałam książce ocenę najwyższą, jak napisałam- za tempo akcji, bo akcja u Kernicka na prawdę pędzi, jak kolejka górska. Dodatkowym plusem wg. mnie  jest fakt, że niemal cała akcja książki rozgrywa się w ciągu zaledwie dwóch dni, a miałam wrażenie, że trwa dłużej. Schemat powieści jest bardzo podobny do książek autorstwa Harlana Cobena, ale na tym podobieństwo się kończy. Wiem, wiem, wielbiciele Cobena zaraz mnie zakrzyczą, ale moim zdaniem Kernick jest o wiele lepszy niż Coben. Poniżej - wywiad z Kernickiem na temat jego książki- Ścigany.
Simon Kernick


To pierwsza książka Kernicka,którą przeczytałam, ale po następne na pewno sięgnę (tym bardziej, że mój prywatny mikołaj mnie obdarował czterema:)), a poza tym styl pisarski autora bardzo przypadł mi do gustu. Autor potrafi czytelnika zaskoczyć i obudzić w nim napięcie.
Okładka oryginalnego  wydania.




wtorek, 27 grudnia 2011

Niebieski ptak- Piotr Wojasz

Wydawnictwo Videograf Oprawa miękka, 414 s., Moja ocena 6/6

Pełna pikanterii i siarczystego poczucia humoru opowieść o życiu ludzi "z miasta". Osadzone w realiach lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wspomnienia "cinkciarza" i "spekulanta" po mistrzowsku oddają absurdy peerelowskiej rzeczywistości. Niepozbawiona sentymentu podróż w lata młodości autora przesycona jest gęstą atmosferą hotelowych barów, podejrzanych biznesów prowadzonych na obrzeżach prawa, szybko nawiązywanych romansów. Pełna pikantnych opisów miłosnych podbojów i nocnego życia w najbardziej luksusowych kurortach tamtych lat, powieść nawiązuje klimatem do kultowych filmów współczesnego polskiego kina, jak Wielki Szu czy Sztos.
Książka jest napisana, jako biografia, a raczej autobiografia. Opisuje życie jednego z tzw. niebieskich ptaków, cinkciarzy, którzy rozwinęli skrzydła w okresie PRLu. Bohatera poznajemy w latach 50. gdy chodzi do szkoły, póżniej "idziemy" z nim do wojska i rozpoczynamy bardzo obiecującą i prężnie rozwijającą się karierę tytułowego niebieskiego ptaka. 
Młodość bohatera to okres wszystkich możliwych do wyobrażenia sobie w tamtym okresie  przyjemności, wręcz rozkoszy. Tuż po zakończeniu służby w Marynarce Wojennej, cinkciarska kariera  bohatera nabiera tempa. Posiadając niezbędne kontakty , dostaje się do elity. Na przekór krajowemu kryzysowi, jego interesy kwitną. Nasz niebieski ptak szpanuje (jakbyśmy to nazwali) na terenie różnych uzdrowisk. Drogie hotele, nocne przygody, przekręty, piękne kobiety będące jednocześnie przedstawicielkami najstarszego zawodu świata- wszystko to należy do codziennego życia naszego bohatera."Niebieski ptak, to taka swoista sentymentalna podróż, zaglądamy do życia człowieka, który się nie bal, człowieka, który potrafił z życia czerpać pełnymi wprost garściami. Książka jest napisana łatwym i prostym językiem, okraszona wieloma anegdotami i wręcz niewyobrażalnymi przykładami absurdu, które w ówczesnej Polsce były na porządku dziennym. 
Książkę czytałam ze wzruszeniem, ponieważ część akcji działa się w okresie mojego dzieciństwa i doskonale pamiętam panów stojących przed PEWEXem i po cichu rzucane hasło "change money".
Ponieważ lata 70. to okres mojej edukacji przedszkolnej, nie wszystko dobrze pamiętam (ale kartki, bony i cinkciarzy pamiętam:) ) wiele faktów mogłam sobie przypomnieć. Kilkakrotnie w czasie lektury dzwoniłam do rodziców z pytaniem, czy tak rzeczywiście było. 
Niebieski ptak to również swoiste żródło informacji, dla osób, które nie pamiętają bądż nie znają tamtego okresu, lub znają go z zupełnie innej strony. Gorąco polecam książkę Piotra Wojasza. 
Czytałam kilka recenzji omawianej książki i spotkałam się z zarzutami, że jest wulgarna, że język nie taki... Trzeba pamiętać, ze to biografia cinkciarza, czyli osoby z półświatka, a nie dzieło wybitnego noblisty. Życie cinkciarza, niebieskiego ptaka nie było życiem pensjonariuszki z pensji dla uzdolnionych panien, tylko było takie, jak opisuje je autor. A, że opisuje je bardzo realistycznie, to wydaje mi się, że jest ogromna zaleta książki.
Bardzo ciekawa jest okładka, tu gorące brawa należą się grafikom. 
Aha- książkę polecam dorosłym -część opisów jest bardzo szczera i dosadna.


poniedziałek, 26 grudnia 2011

Mój kochany Mikołaj...

Przyniósł mi trochę książek, ponieważ nie mam możliwości sfotografowania, załączam listę, a stopniowo, jak będę czytać, będę tez załączać recenzje:

Steve'a Sem-Sandberga Biedni ludzie z miasta Łodzi, bardzo, ale to bardzo chciałam to mieć;
4 ksiażki Kernicka (Ścigany, Osaczony, Termin, Cel), 
Dzienniki kołymskie Badera, 
Podróż po Syberii Colin Thubron 
i biografię Coco Chanel. Kochany Mikołaj, widocznie grzeczna byłam cały rok:)

niedziela, 25 grudnia 2011

Wigilijna opowieść- Karol Dickens

Tytuł oryginalny A Christmas carol, Wydawnictwo Media Rodzina, Oprawa twarda, 128 s. Moja ocena 6/6  Do książki dołączona jest płyta CD - tekst w interpretacji Zbigniewa Zapasiewicza

Czytam zawsze w grudniu, najlepiej tuż przed Świętami, albo w Wigilię!!! Powieść w świątecznym klimacie, przywołuje obraz XIX-wiecznej Anglii obecnej w całej twórczości Dickensa.Każdy powinien znać tą historię, to klasyka. Jest to wiecznie żywa historia chciwego, samotnego, zgorzkniałego kupca-Scrooge'a, którego czekają kolejne samotne Święta.Nie martwi go to jednak wcale. Od lat jest bowiem niezdolny do odczuwania radości, miłości. Ale tym razem będzie inaczej. Wizyta niespodziewanych gości odmieni jego życie. W wigilijną noc doświadcza niesamowitej wizji - ukazuje mu się Duch Świąt - głos jego sumienia, który pokazuje mu obrazy szczęśliwej przeszłości, zniszczone jego pychą i chciwością.  Ta wizyta ma uchronić Scrooge'a przed podobnym losem. Początkowo nieufny, Ebenezer zmienia zdanie pod wpływem wizyt kolejnych duchów: Ducha Dawnych Świąt, Ducha Bożego Narodzenia, Ducha Obecnych Świąt, Ducha Świat Przyszłych... Pokazują one bohaterowi sceny z jego życia przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Przerażony wizją samotnej śmierci, Scrooge pojmuje beznadziejność takiego trybu życia i nastawienia do innych ludzi, staje się z powrotem szczodrym, serdecznym człowiekiem, jakim był za młodu, przed śmiercią siostry, jedynej jak się zdawało osoby, która kiedykolwiek się o niego troszczyła.Na zdjęciu poniżej- Scrooge odwiedzany przez ducha Marleya, Ilustracja z pierwszego wydania Opowieści wigilijnej autorstwa Johna Leecha

Piękna opowieść o magii i potędze świąt. To powieść dla miłośników powieści wiktoriańskiej, powieść dla dzieci i dorosłych, będąca alegorycznym obrazem duchowej przemiany człowieka. Uzmysławia ona, że dobro zawsze zwycięża, ale droga do poznania dobra nie zawsze jest łatwa i oczywista. 

Opowieść wigilijna była niespodziewanym sukcesem Karola Dickensa. Napisał on ją przede wszystkim z zamiarem spłacenia swoich długów. Książka ukazała się po raz pierwszy w grudniu 1843 r., z ilustracjami Johna Leecha.Pierwsza edycja Ksiażki ukazała się w 6,000 egzemplarzy. Niesamowity sukces, jaki odniosła, zmusiłwydawcę do dodruku 2,000 egzemplarzy.

1. strona 1. wydania książki.
1. oryginalne wydanie z 1843r. Przechowywane na Uniwersytecie w Glasgow.

A poniżej, kilka oryginalnych ilustracji z 1. wydania, wykonane przez Johna Leecha. Cudowne.

Nakręcono również wiele adaptacji Wigilijnej opowieści.

Poświąteczna wyprzedaż w Selkarze.

Wielka poświąteczna wyprzedaż!

W dniach 25-30 grudnia wybrane produkty będzie można nabyć nawet o 50% taniej. Z promocji można skorzystać zarówno na stronie selkar.pl, jak i w księgarni stacjonarnej w Białymstoku (Dworzec PKP, parter: lok. 5).

sobota, 24 grudnia 2011

Rodzinnych, ciepłych świąt- Magda Parus

Wydawnictwo Muza, 184 s., Okładka miękka, Moja ocena 5/6
Jest to współczesna powieść obyczajowa, która w nietypowy sposób ukazuje życie, z pozoru szczęśliwej, rodziny. Mamy okazję śledzić losy bohaterów w ciągu siedmiu kolejnych lat, jednak w każdym roku jest świadkiem wydarzeń tylko przez jeden dzień - zawsze 24 grudnia. Poznajemy typowe problemy, a na końcu książki mamy zaskakujące zakończenie. Książka opowiada o młodym małżeństwie, z dwojgiem dzieci, czyli taki klasyczny polski model 2+2. Spędzają oni Święta w wymarzonym domu. Są szczęśliwi, dobrze im się powodzi, mają wielu przyjaciół. W sielankowe życie powoli i niepostrzeżenie wkrada się zaborcza teściowa. Syn nie potrafi wyzwolić się spod jej wpływu, powoli odsuwa się od żony i córek. Widzimy jak z roku na rok, rozpada się ich małżeństwo, każde święta stają się coraz bardziej trudne i bolesne.Wigilia jest dla głównej bohaterki-Leny trudnym momentem, ponieważ musi się użerać z teściową, której głównym zajęciem jest krytykowanie wszystkiego i wszystkich. Z roku na rok atmosfera robi się gorsza. Grzegorz, mąż Leny jest pod ogromnym wpływem toksycznej mamuśki, która stopniowo i nieustająco sączy jad, aż w pewnym momencie dochodzi do dramatu, po kilku latach małżeństwo staje się fikcją. To nie stało się z dnia na dzień, cały proces trwał dosyć długo, ale Grzegorz był zbyt podatny na truciznę mamuśki, a Lena nie potrafiła się sprzeciwić, wyrzucić ukochaną teściową z ich życia, tłumaczyła wszystko (w tym brak swojej reakcji)...dobrem dzieci, ale czy dzieci wychowujące się w takim domu maja na prawe dobrze? akie polskie piekiełko. Smutna, ale jakże prawdziwa opowieść. Mimo, iż taka smutna, polecam, dlatego, że prawdziwa-ku przestrodze...

Gość miesiąca grudnia

Czas na gościa miesiąca, a może nim być tylko... Św. Mikołaj. Czas ku temu właściwy-dzisiaj Wigilia i wierze, że do wszystkich z nas zawita z prezentami.
Według legend i bajek w okresie świąt Bożego Narodzenia rozwozi dzieciom prezenty saniami ciągniętymi przez zaprzęg reniferów. Według różnych wersji zamieszkuje wraz z grupą elfów Laponię lub Biegun Północny.
Obecnie powszechna forma tej postaci wywodzi się z kultury brytyjskiej i amerykańskiej, gdzie jest jedną z atrakcji bożonarodzeniowych.. Dzięki sprawnej promocji praktycznie zastąpił on w powszechnej świadomości tradycyjny wizerunek świętego Mikołaja biskupa.
Mikołaj z Miry, Święty Mikołaj Cudotwórca, ur.  się ok. 270 r.  w Patarze w Azji Mniejszej  zm. ok. 345 r. był biskupem Miry w dzisiejszej Turcji. Jest Świętym kościoła katolickiego i prawosławnego  gdzie tytułowany jest mianem św. Mikołaja Cudotwórcy. Zasłynął jako cudotwórca, ratując żeglarzy i miasto od głodu. Odwagą i sprawiedliwością wykazał się ratując od śmierci niesłusznie skazanych urzędników cesarskich. Na zdjęciu po lewo ikona przedstawiająca św. Mikołaja. Inaczej zdecydowanie wygląda, niż ten, który dziś do nas zawita z prezentami. 
Biskupowi z Miry przypisywane są liczne cuda, dobre uczynki i legendy. Jedna z legend głosi, że pewien człowiek, który popadł w nędzę, postanowił sprzedać swoje trzy córki do domu publicznego. Gdy biskup dowiedział się o tym, nocą wrzucił przez komin trzy sakiewki z pieniędzmi. Wpadły one do pończoch i trzewiczków, które owe córki umieściły przy kominku dla wysuszenia. Stąd w krajach, gdzie w powszechnym użyciu były kominki, powstał zwyczaj wystawiania przy nich bucików lub skarpet na prezenty. Tam, gdzie kominków nie używano, mikołaj po cichutku wsuwa prezenty pod poduszkę śpiącego dziecka
Święty Mikołaj, biskup Miry, ze względu na przypisywane mu legendą uczynki (m.in. cały majątek rozdał biednym), został pierwowzorem postaci rozdającej prezenty dzieciom. Przedstawiany jako starzec z okazałą brodą, często w infule i pastorałem, z workiem prezentów i pękiem rózg w ręce. 6 grudnia (w rocznicę śmierci świętego) grzecznym dzieciom przynosi prezenty (zwykle słodycze), a niegrzecznym (na ostrzeżenie) rózgę.
Święty Mikołaj zmarł w starości. Jego ciało, które zaczęło wydzielać leczniczą mirrę, pochowano w Mirze Licyjskiej. W 1087 roku relikwie przeniesiono do włoskiego miasta Bari, gdzie znajdują się do dnia dzisiejszego w specjalnie zbudowanym ku jego czci soborze. Po prawo na zdjęciu XII wieczne cyborium w Bazylice Św. Mikołaja w Bari, gdzie złożone są relikwie świętego.
Pomimo niewielu wiadomości na temat życia świętego, jego postać jest jedną z najbardziej barwnych. Do dziś utrzymuje się zwyczaj składania podarunków, choć obecnie zwyczaj ten jest często łączony z baśniową postacią Świętego Mikołaja.
Mimo, iż Mikołaj obecnie jest jeden, to w wielu regionach jest on inaczej przedstawiany.
W Rosji św. Mikołaj był również otoczony kultem jako patron uciśnionych i skrzywdzonych, ale przejętą z zachodu postać rozdającą dzieciom prezenty nazwano Dziadkiem Mrozem ( Дед Мороз), ze względu na podobieństwo do bajkowej postaci nazywanej Moroz Krasnyj Nos. Zgodnie z tradycją, rozdaje on prezenty wraz ze Śnieżynką ( Снегурочка).
W tradycji bizantyjskiej jego odpowiednikiem jest Św. Bazyli który obdarowuje prezentami dzieci w dniu 01.01.
W Wielkopolsce, na Kujawach, Kaszubach i na Pomorzu Zachodnim prezenty na Boże Narodzenie tradycyjnie przynosi Gwiazdor, Mikołaj przynosi prezenty 6 grudnia.
W Małopolsce prezenty pod choinką zostawia Aniołek, natomiast w nocy z 5 na 6 grudnia prezenty przynosi mikołaj.
Na Górnym Śląsku prezenty na Boże Narodzenie przynosi Dzieciątko utożsamiane z postacią Jezusa Chrystusa. 6 grudnia prezenty przynosi mikołaj.
W Hiszpanii prezenty przynoszą Trzej Królowie 6-tego stycznia. Dzieci nie znajdują żadnego prezentu pod choinką.
Obecny wizerunek – czerwony płaszcz i czapka – został spopularyzowany w 1930r. przez koncern Coca-Cola dzięki reklamie napoju stworzonej przez amerykańskiego  artystę,Freda Mizena . 
Listy z życzeniami do Świętego Mikołaja mali i duzi mogą wysyłać na adresy trzech urzędów pocztowych, na zdjęciu poniżej - Oficjalny urząd pocztowy Świętego Mikołaja w mieście Drøbak, na południu Norwegii.
A oficjalna strona Św. Mikołaja, to  www.santaclauslive.com
Adresy urzędów pocztowych, dokąd można wysyłać listy do Św. Mikołaja.
  • do Drøbak w południowej Norwegii 
    Julenissen’s Postkontor, Torget 4,
    1440 Drøbak, Norwegia
  • do Rovaniemi  w Finlandii
    Santa Claus, Arctic Circle,
    96930 Rovaniemi, Finlandia
  • do Kanady:
    Santa Claus, North Pole,
    Canada, H0H 0H0


Kolonia trędowatych w Rumunii.

Wczoraj recenzowałam Wyspę Victori Hislop i poruszałam temat chorych na trąd. Szukając materiałów w sieci, natknęłam się na informację, że w Rumunii jeszcze w 2008r. znajdowała się kolonia trędowatych (nie udało mi się znależć informacji, jak to obecnie wygląda).
Do położonej w dolinie osady Tichile ti (czyt. Tikileszt) nie prowadzą żadne drogowskazy. Kolonia powstała w XIX wieku, a w czasach komunizmu jej nazwę władze Rumunii usunęły z map. Trąd trzeba było wówczas ukryć jako chorobę wstydliwą, potęgowaną przez biedę.
Nawet teraz do otoczonej winnicami wioski na wschodzie kraju, oddalonej 35 km od miasta Tulcza, dociera tylko jedna wąska droga. Do słynnego czarnomorskiego kurortu Konstanca jedzie się stąd ponad dwie godziny samochodem. Na pierwszy rzut oka osada wygląda na całkiem zwyczajną. O tym, że jest inaczej, przypomina wybudowany w jej centrum piec do palenia opatrunków. Do końca komunizmu wszyscy rumuńscy chorzy, u których wykryto trąd, byli w wiosce zamykani na obowiązkową czteroletnią kurację. Później dożywotnio wymagali stałej opieki. Przede wszystkim codziennej zmiany opatrunków. Do 1954 roku trędowaci nie mogli opuszczać kolonii Tichile ti, a później było to możliwe wyłącznie za zgodą lekarza.Większość z ostatnich na naszym kontynencie 24 trędowatych mieszka skromnie w białych, podłużnych pawilonach. Mają osobne wejścia do swoich pokojów, w których poza łóżkiem niewiele się mieści. Pielęgniarki dbają, by pacjenci mieli czystą pościel i wszystko, czego im potrzeba.Na szczęście bieda, która panowała w wiosce w czasach komunizmu, to już przeszłość. Niedawno za pieniądze z Unii Europejskiej odremontowano ambulatorium, gdzie zmienia się opatrunki, i wyposażono świetlicę, w której jest telewizja satelitarna i klimatyzacja.Teraz trędowatym najbardziej brakuje rodzinnego ciepła. Dla części z nich, np. 42-letniego Grigore Grigorova, który trafił do kolonii jako 13-latek, leprozorium było wygnaniem i zrujnowało dawne, normalne życie. Niektórzy odnaleźli tu jednak nie tylko dom, ale i miłość. Kiedyś w leprozorium w delcie Dunaju przebywało ponad 200 trędowatych. Chorobę, uznawaną w średniowieczu za karę za grzechy, przynieśli na terytorium dzisiejszej Rumunii prawosławni starowiercy, którzy uciekli tu przed represjami z carskiej Rosji. Schronienie znaleźli dopiero wśród mokradeł ogromnej rzeki.

W czasie I wojny światowej wszyscy chorzy zostali jednak zabici. Wioska ponownie stała się miejscem odosobnienia w latach 20. XX wieku.
Gdy odejdą ci, którzy dziś tu mieszkają, trąd zniknie z Europy. W dolinie ma wówczas powstać dom spokojnej starości. Pierwsi seniorzy już się sprowadzili do pawilonu położonego na obrzeżach wioski.

Źródło: Gazeta Wyborcza

piątek, 23 grudnia 2011

Wyspa- Victoria Hislop

Wydawnictwo Albatros, oprawa miękka, tytuł oryginalny The Island, 432 s.
Moja ocena 6/6 (chociaż gdybym mogła dałabym 10/6).
Książka, która całkowicie mną zawładnęła, urzekła mnie i zauroczyła.
Angielka Alexis Fielding ma dwadzieścia pięć lat, jest archeologiem i pracuje w muzeum. Właśnie wybiera się ze swoim chłopakiem na wakacyjny urlop do Grecji. Kraj ten fascynuje ją nie tylko ze względu na starożytne zabytki, ale również dlatego, że właśnie stamtąd pochodzi jej matka Sofia. Sofia Fielding nigdy nie mówiła o swojej przeszłości, wspominała jedynie, że przed przyjazdem do Londynu w wieku 18 lat, wychowywała się w małej wiosce na Krecie. Gdy jej córka Alexis, stojąca przed poważną decyzją życiową, postanawia poznać rodzinne sekrety, matka daje jej list do starej przyjaciółki Fotini, obiecując, iż wszystkiego dowie się od niej. Alexis ma nadzieję, że ta podróż pozwoli jej poznać rodzinną historię. Do tej pory matka nie chciała opowiadać o swoich rodzicach i dzieciństwie. Mówiła tylko, że urodziła się i wychowała na Krecie, a jej opiekunami byli ciotka Maria i wuj Nikolaos.
Po przyjeździe do Grecji Alexis ze zdumieniem odkrywa, że Plaka (miejscowość, gdzie wychowała się jej matka) leży o rzut kamieniem od dawnej kolonii trędowatych - osady na niewielkiej, kamienistej wysepce Spinaloga. Co wiąże obie kobiety z tym smutnym, zapomnianym przez Boga miejscem? Krok po kroku Alexis odkrywa historię swojej rodziny, a także wielki sekret, który od lat łączy kolejne pokolenia kobiet z niegościnną Spinalogą.  Swoją opowieść Greczynka rozpoczyna od opisu wyspy Spinalonga, która w latach 1903-1957 była miejscem zsyłki dla trędowatych. Razem z Alexis dzięki barwnej opowieści cofamy się o kilkadziesiąt lat wstecz. 
Autorce w niesamowity wprost sposób udało się opisać wyspę, ludzi, targające zarówno zdrowymi, jak i chorymi emocje, a do tego bez żadnych zakłamań, opowiadania się po czyjejkolwiek stronie opisała całą sytuację trędowatych, traktowanie ich przez zdrowych ludzi, którzy wiedzieli tyle o trądzie- że to...no właśnie co? Większość współczesnych Greków wiedziała tylko tyle, że trąd jest chorobą śmiertelną, a chorych trzeba izolować. Wielu zapewne ta choroba kojarzyła się ze średniowiecznymi chorymi, którzy chodzili kołacząc (żeby ich z daleka było słychać) i wołając "nieczysty".
Trzeba sobie od razu uświadomić, ze akcja powieści rozgrywa się w Grecji, kraju, który do dziś mimo (a może właśnie dzięki temu...), że jest kolebką europejskiej cywilizacji, jest bardzo, ale to bardzo specyficzny. Grecję można pokochać od razu, bezwarunkowo, wsiąknąć w ten kraj i jego atmosferę, kulturę (ja tak mam), albo nie akceptować Grecji. Na pewno na Grecję nie można pozostać obojętnym. A sami Grecy...no cóż, są narodem bardzo specyficznym. Grecy wierzą w moc fatum. Uważają, że los każdego człowieka jest przesądzony przez jego przodków. Z takim poglądem trudno zaakceptować fakt, że nie wszyscy krewni, czy bohaterowie powieści byli kryształowi.
Akcja powieści dzieje się w dwóch miejscach- w Place, malutkiej portowej osadzie, skąd wypływali trędowaci do miejsca swojego zesłania i na Spinalondze-wyspie, która była przeznaczeniem chorych. 
Wyspa powstała podczas trzęsienia ziemi, odłączając się od półwyspu o tej samej nazwie ok. 1500 r. p.n.e. Przez wiele wieków przechodziła różne koleje losu- W 1957 r. roku Wenecjanie zbudowali na wyspie fortecę na miejscu starego akropolu i zamienili wysepkę w twierdzę. Wyposażona 35 dział okazała się nie do zdobycia. Dopiero na mocy traktatu politycznego, przeszła w ręce tureckie w 1715 r. W XIX wieku, podczas powstań przeciwko Imperium Osmanskiemu, na jej terenie chroniły sie rodziny tureckie.
W 1903 roku, władze Republiki Krety, umieściły na terenie wyspy osoby zarażone trądem. 400 osobowa kolonia, pracowała w miejscowych warsztatach, tawernach i sklepach. Chodzili na nabożeństwa do dwóch miejscowych kościołów, oglądali przedstawienia teatralne. Zdrowe dzieci, były zabierane z wyspy. Trwało to do roku 1957. Do 1957 r. na wyspie znajdowało się  ostatnie leprozorium [od łac. lepra, czyli trąd] w Europie. Trafniejsze było by napisanie, że cała Spinalonga była leprozorium, ponieważ na wyspie mieszkali tylko chorzy na trąd. W 1957r. przeniesiono osoby chore do szpitali. Obecnie wyspa jest niezamieszkana a ostatni jej mieszkaniec, ksiądz prawosławny opuścił wyspę w 1962 r.
Wyspa Spinalonga
Spinalonga jest jedną z głównych atrakcji turystycznych dla osób wypoczywających na Krecie. Głównymi atrakcjami wyspy są wenecki fort, budynki leprozorium oraz prawosławna  kaplica. Połączenie z wyspą gwarantują łodzie motorowe odpływające z miast Elounda oraz Ag. Nikolaos.
Victoria Hislop w urzekający sposób opisuje dzieje rodziny Sofii i Alexis, sięgając aż do ich pra, prababek. Autorka czyni to w sposób cudowny, barwny, czytając książkę ma się wrażenie, ze siedzi się w kafenionie w Place i patrzy na Spinalongę, a czas cofnął się o 70 lat. Wspaniale i niesamowicie plastyczne są także opisy krajobrazu, domów, codziennych przedmiotów- istny majstersztyk.
Powieść Hislop jest historią wyjątkowego miejsca oraz wyjątkowej rodziny. 
To pierwsza przeczytana przeze mnie książka Victori Hislop, ale kolejne zamówiłam już sobie u św. Mikołaja, mam nadzieje, ze znajdę je jutro pod choinką:)
Nowa książka Victorii Hislop
Nowa książka Victori Hislop The Tread (okładka po prawo) dzieje się również w Grecji, ale tym razem w Salonikach. Świeżutka, bo wydana w pażdzierniku 2011r., na razie niestety nie została przetłumaczona na język polski, ale liczę, ze wkrótce...Premiera książki miała miejsce 25.102011r. w Greckim Centrum w Londynie (obok zdjęcie autorki na promocji).
Więcej o autorce i jej książkach znajdziecie na stronie www.victoriahislop.com
Poniżej okładka greckiego wydania Wyspy.
Okładka greckiego wydania Wyspy
Wyspa przyczyniła się do zwiększenia liczby turystów w Grecji. 

Grecki kanał tv MEGA od pażdziernika 2010r. nadawał serial na podstawie książki. Obok po lewo - plakacik informujący o tym, trailer z serialu i wspaniała piosenka przewodnia...

10-minutowy filmik o Spinalondze w 1968r. nakręcił także Werner Herzog, załączam poniżej.




wtorek, 20 grudnia 2011

Obudzić szczęście- Susan Wiggs

Wydawnictwo Harlequin, Oprawa twarda, 448 s.
Moja ocena 5/6
Główna bohaterka, Sarah Daly jest autorką komiksów. Na pozór jest szczęśliwą kobietą, jednak głęboko skrywa frustrację. Nie ma odwagi mówić o niej głośno, inaczej niż bohaterka jej komiksów Shirl. Shirl, w przeciwieństwie do Sarah, jest bezkompromisowa, mówi i robi to, na co ma ochotę. Sarah na Shirl przerzuca swoje uczucia, rysując swoja bohaterkę kieruje jej zachowaniami, tak jak sama chciałaby w danej sytuacji się zachować, wkłada w jej usta (w komiksowym dymku) słowa, wypowiedzi, które sama by chętnie powiedziała, ale będąc w danej sytuacji brakło jej po prostu odwagi.
Na pierwszy rzut oka Sarah prowadzi bajkowe życie, a w rzeczywistości nie znosi pochmurnego i zimnego Chicago, do którego przybyła na studia i tu znalazła swoją miłość. Nie umie porozumieć się z mężem, w dodatku mimo usilnych starań nadal nie może zajść w upragnioną ciążę.
Pewnego deszczowego dnia Sarah dowiaduje się, że mąż ją zdradza. I to w jaki sposób się dowiaduje? Zapracowanemu mężowi wiezie taką, jak on lubi pizzę i colę i zastaje męża bynajmniej nie przy pracy. Rozgoryczenie Sarah jest tym większe, że kilkanaście ostatnich miesięcy poświeciła całkowicie mężowi, który zmagał się ze śmiertelną chorobą i wygrał, w dużej mierze dzięki poświęceniu i determinacji Sarah.
Rozgoryczona i zraniona rzuca wszystko i jedzie do rodzinnego miasteczka w Kalifornii. Zamiast użalać się nad sobą, powoli nabiera dystansu do swoich problemów. Pragnie rozpocząć wszystko od nowa, poszukać drugiej szansy na szczęście. Odnajduje klimat małego miasteczka, w którym się wychowała, znajomych i miłość z liceum i...ale to już tajemnica. Dodam tylko, że jest to powieść z happy endem i chociażby dlatego warto po nią sięgnąć w pochmurny zimowy dzień. 
Oprócz Sarah i paskudnego męża wiarołomcy, bardzo ważnymi bohaterami są: rodzina Sarah wspierąjca ja w trudnych momentach oraz Will - kiedyś przed laty naśmiewający się z Sarah w szkole, a teraz strażak i oddany ojciec nastoletniej Aurory, dla której poświecił  całe swoje życie, mimo, iż dziewczynka nie jest jego biologicznym dzieckiem.
Powieść Susan Wiggs wciągnęła mnie, jest dokładnie taka, jak okładka- ciepła, słoneczna (nie tylko dlatego, że duża część akcji dzieje się w Kalifornii) pełna humoru (mimo dramatycznych wydarzeń, które spotykają bohaterkę) i dająca nadzieję, że nawet jeżeli w danym momencie świat nam się wali na głowę, wydaje nam się, ze wszystko skończone, to zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji i gdzieś tam za kolejnym zakrętem drogi życia wyjdzie do nas słońce. 
Co ważne autorka umiejętnie połączyła kilka wątków i nie uczyniła z powieści romantycznego, mdłego romansidła o co bardzo łatwo, a do tego posiada bardzo lekki styl, dzięki któremu łatwo odnaleźć się w opisywanych wydarzeniach. Na pewno sięgnę po jej kolejne powieści.






poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wesołych Świąt...


Wesołych Świąt...
...kochane mole książkowe...
wszystkim odwiedzającym mój blog (i nie tylko) życzę przede wszystkim dużo zdrowia, spokoju i jeszcze więcej książek pod choinką, tylko tych pozycji, które sobie wymarzycie + jakiejś cudownej książkowej niespodzianki.  
Mam nadzieję, ze Wasz Mikołaj, aż się ugnie pod ciężarem prezentów dla Was, a biedny Rudolf ledwo będzie miał siłę pociągnąć sanie...


Mam nadzieje, że Święta upłyną Wam na słodkim nicnierobieniu i czytaniu...
A wydawnictwom, z którymi mam przyjemność współpracować, życzę samych hitów wydawniczych w nadchodzącym roku.

Z całego serca życzę ci-Katarzyna Leżeńska, Ewa Millies-Lacroix

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Okładka miękka, 272 s., 
Moja ocena 6/6
To był maj, Warszawa, niedziela. Małgośka zbierała siły, by przetrwać rodzinną uroczystość i przełknąć kolejne kłamstwa męża. Alicja, bogata wdowa z Saskiej Kępy umawiała się na mecz tenisa. Paweł, wzięty kardiolog, wprowadzał się do wynajętego mieszkania, a jego brat Marcin miał regularnego kaca. Ola schodziła właśnie z nocnego dyżuru. Na Okęciu lądował Aleksander Kranach, który...
Co łączy tych ludzi? Niewiele, poza tym, że wszyscy z całego serca marzą o odmianie dotychczasowego życia. W ciągu dwóch wiosennych miesięcy przekonają się, że zmiana bywa wyzwaniem, słodko-gorzką przygodą, a marzenia mogą spełnić się w zaskakujących okolicznościach.
Samotny podróżny, powracający do swojej przeszłości, potrafi odmienić niejedno, nie tylko w swoim życiu. Ale odmianę w życiu bohaterów tej opowieści zapoczątkuje coś o wiele mniejszego. Spowodują ją dwie skórzane jasne torebki, które na razie leżą jeszcze spokojnie na swoich miejscach..
To moje drugie spotkanie z książkami p. Katarzyny Leżeńskiej i po raz drugi bardzo, ale to bardzo miło spędziłam czas. Z całego serca to lektura łatwa, przyjemna i pouczająca, ale bez żadnych moralizatorskich zapędów i nadęcia. Autorka na przykładzie swoich bohaterów pokazuje, jak niewiele z pozoru znaczące wydarzenia, przypadki mogą zmienić czyjeś życie, życie osób, którym pozornie nie powinno nic do szczęścia brakować, a których życie tak na prawdę nie ułożyło się tak jak tego kilka-kilkanaście lat temu oczekiwali i którzy mają wrażenie, że duszą się w swoim idealnym z pozoru życiu i z całego serca marzą o jednym- o zmianach. A któż z nas przechodząc tzw. kryzys wieku średniego, a może chwilę wcześniej lub póżniej, nie ma takiego wrażenia, ze coś mu umknęło, że coś przegapił i, że albo zaraz zacznie krzyczeć, albo coś się w jego życiu zmieni, chociaż sam w możliwość tych zmian nie wierzy. Książka ta pokazuje, że jeżeli jest nam żle, warto zrobić ten pierwszy krok i zaryzykować zmiany, bo życie jest tylko jedno.  
Gorąco polecam tą niepozorną, jakby się wydawało książkę, warto ją przeczytać i zastanowić się choćby przez chwilę nad swoim życiem. To pełna ciepła i mądra lektura.
Powieść Z całego serca trafiła (w kategorii powieści polskiej) na 20. miejsce listy bestsellerów "Rzeczpospolitej" roku 2004, przygotowywanej przez Andrzeja Rostockiego. Wszystkie wydania Z całego serca, potraktowane razem, sprzedały się do końca 2006 roku w miłej liczbie 42 tysięcy egzemplarzy.
Jak już wspomniałam, to moje drugie spotkanie z twórczością p. Katarzyny Leżeńskiej, wcześniej czytałam Ależ Marianno, którą to książkę także polecam. 



Opowieść o tym, jak dwoje ludzi próbuje na nowo poukładać sobie życie.
Na początku 2005 roku przez dwa tygodnie była na 14. miejscu na liście bestsellerów Empiku.
W lutym 2005 roku Dorota Chotecka czytała fragmenty na antenie Radia dla Ciebie. Wszystkie wydania "Ależ Marianno!", potraktowane razem, sprzedały się do końca 2006 roku w 47 tysiącach egzemplarzy.