Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Liczba stron: 496
Moja ocena 6/6
Saga rodzinna kilku pokoleń kobiet, które dzięki sile i darowi dziedziczonemu z pokolenia na pokolenie budują swe życie wbrew przeciwnościom losu.
„Matki, żony, czarownice” to historia mądrych i zaradnych kobiet, które powinny odnosić w życiu same sukcesy, a bywały skazane na porażkę jedynie dlatego, że kochały. To książka o miłości i zdradzie, ale przede wszystkim o wielkiej tajemnicy.
Kiedy głównej bohaterce, 40-letniej szczęśliwej (jak sądziła Asia...) mężatce, wali się na głowę jej cały uporządkowany świat, los otwiera przed nią kolejne drzwi. Asia buduje życie od nowa, a dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności poznaje przeszłość swojej rodziny i własne korzenie, staje się też kobietą bogatą, której życie w ciągu zaledwie kilku dni zmienia się diametralnie. Zwyczajne życie współczesnej kobiety (małżeńska zdrada, wychowanie dziecka, utrata pracy, wiązanie końca z końcem) zmienia poznanie tajemnicy, która skrywała zaskakujące losy wielu pokoleń kobiet z jej rodu. Odnaleziony po latach testament Laverny, prababki głównej bohaterki, to prawdziwy majątek rodzinny, choć nie pieniądze są jego wartością.
Jest to tez saga o kobietach, które kochały, o kobietach, dla których miłość była jednocześnie największym darem, ale i przekleństwem. Kobiety z rodu Asi kochały tak mocno, że w imię miłości nie wahały się utracić wszystko nawet własne życie.
Przyznam się, ze do przeczytania książki zachęciły mnie dziewczyny z gazetowego forum Mole Książkowe. Książkę zamówiłam, bo akurat w Wydawnictwie Prószyński była jakaś promocja i...książka przeleżała kilka ładnych dni u mnie na półce mimo, iż czytałam o niej coraz lepsze opinie. Książka leżała na samym wierzchu stosiku "do przeczytania teraz", można powiedzieć, że patrzyła na mnie, ale ja ciągle nie mogłam zabrać się za jej czytanie. Nawet sama się zastanawiałam, co jest tego powodem- najprawdopodobniej ogromny zalew na naszym rynku literackim pseudo sag i pseudo opowieści z cyklu sielsko anielskich. W tym zalewie pozycji, trudno jest wybrać coś na prawdę ciekawego, co przypadnie do gustu osobie czytającej (przynajmniej tak jest w moim przypadku). Już tyle razy rozczarowałam się reklamowanymi sagami, powieściami o zmianie życie głównej bohaterki i przenosinach na wieś itd., że po prostu nie mam już czasami siły przedzierać się przez kolejna tego typu pozycję. I być może przez to dużo tracę. Na pewno bardzo dużo bym straciła, gdybym w końcu nie sięgnęła po książkę Joanny Miszczuk. Książka ta ma w sobie to "coś", co całkowicie mnie uwiodło i na czas lektury całkowicie mną zawładnęło.
Jest to pozycja, przede wszystkim dobrze napisana, ale także bardzo ciekawa, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, pełna ciepła, trafnych morałów.
Oprócz tego, że książka ta rozlużniła mnie, miło przy jej czytaniu spędziłam czas, to także skłoniła mnie do zastanowienia się nad moja własną rodziną, która rozsiana jest po prawie całej Europie. Po głębszym zastanowieniu się stwierdziłam, że prawie w ogóle nie znam dziejów własnej rodziny, tzn. znam te dzieje z okresu powojennego, a co z historią rodziny sprzed tego okresu? Nigdy przecież nie wiemy dokładnie, co kryje się w naszym drzewie genealogicznym, jaka niespodziankę niesie za sobą nasze nazwisko. Postanowiłam, że w najbliższym czasie przy pomocy mamy i licznych ciotek i wujków, spróbuje odtworzyć wcześniejsze dzieje naszej rodziny. Mogę natrafić na wiele niespodzianek.
Jednym zdaniem- jest to książka idealna na jesienno-zimowe wieczory (ale nie tylko na ten okres), do czytania pod kocem z kubkiem dobrej herbaty w ręku. Gorąco polecam.
Czytałam na temat tej książki skrajnie różne opinie. Jedni wieszają psy, nazywając gniotem, inni dają jej szanse, twierdząc, że to całkiem sympatyczna lektura. Cenię sobie opinie p. Bernadetty Darskiej, ona ma wyważone osądy, nie paple bez potrzeby:
OdpowiedzUsuńhttp://bernadettadarska.blog.onet.pl/
Pisała właśnie o Miszczuk. Ja lubię porównywać własne zdanie z innymi, ale dopiero po przeczytaniu książki:)
No właśnie, jak napisałam w recenzji- te skrajne opinie (ale większość jednak bardzo pozytywnych) i moje smutne wcześniejsze doświadczenia z pseudo kobiecą literaturą, bardzo sceptycznie nastawiły mnie do tej książki, ale na prawdę bardzo, bardzo miło sie rozczarowałam. W zalewie Rozlewisk i różnych Domków, Zakątków etc bardzo pozytywna pozycja. Na pewno nie jest to dzieło na miarę Dostojewskiego czy innych klasyków, ale nie o to przecież w takiej literaturze chodzi.
OdpowiedzUsuń