czwartek, 31 marca 2022

Żywe morze snów na jawie - Richard Flanagan


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Mocnym akcentem kończę czytelniczy marzec. 

Kolejna, rewelacyjna i chyba najlepsza powieść australijskiego pisarza i moim skromnym zdaniem najlepsza w jego dorobku. Tak wiem, tak piszę o każdej powieści Australijczyka :).
Flanagan to wybitny i chyba najbardziej znany pisarz australijski. W 2014 r. otrzymał Nagrodę Bookera. Jest to najbardziej prestiżowa nagrodę literacka dla anglojęzycznych twórców. Nagroda w pełni zasłużona, co pisarz potwierdza każdą kolejną książką.
Miałam szczęście przeczytać wszystkie wydane w Polsce jego dzieła. Każda z książek jest inna, choć w sumie główna myśl, idea, oś narracji są bardzo do siebie zbliżone. Każda z powieści jest tez godna polecenia. Lektura dla szukających czegoś więcej niż zabijacza czasu.
Linki do moich recenzji powieści Flanagana znajdziecie u dołu posta.
Trudno jednoznacznie napisać, o czym są jego książki. Z pewnością o szeroko rozumianym życiu, o ludziach, o tym co my głupi ludzie ze swoim życiem, ale i planetą ziemią robimy i o tym, jak mniejsze i większe ludzkie, ale i światowe katastrofy zmieniają otoczenia i nas samych. Jestem przekonana, że większość czytelników w okruchach życia bohaterów odnajdzie fragmenty własnych losów.
Żywe morze snów na jawie to najnowsza powieść Australijczyka. Pisarz długo kazał na tę pozycję czekać. Jednak gwarantuję, było warto. Tym razem autor opowiada o trójce rodzeństwa, Tommym, Annie i Terzo, którzy usiłują utrzymać przy życiu 86-letnią matkę, za wszelką cenę, wbrew wszystkiemu i pomimo wszystko. Niby to zrozumiałe, matka jest najważniejsza. Zawsze pragniemy aby bliscy jak najdłużej z nami pozostali, ale.... jak to u Flanagana jest też drugie, ale i trzecie oraz czwarte :) dno. Nie będę wam zdradzać o co chodzi. Nadmienię tylko, iż w trakcie lektury nie wiadomo kiedy wszystko ewoluuje, zmienia się, powstają nowe odnogi głównego wątku i całość poruszanych kwestii zaczyna nas błyskawicznie otaczać. Sam motyw więzi z matką i wszystkiego co z tym związane, jest tylko pretekstem do ukazania czegoś innego, czegoś więcej.
Książka, treść otacza, ale nie osacza. Pisarz ma wielki dar i tak wszystko prowadzi, że jest to klarowne, jasne i zrozumiałe. Nic mu się nie gubi, nic nie plącze czy nie ucieka.
Liczne i niezwykle aktualne są także nawiązania do współczesnych konfliktów zbrojnych w tym do tego najbardziej aktualnego, do wojny w Ukrainie. Tak, dobrze czytacie. Jak to pisarz zrobił, dlaczego i co z tego wynikło dla nas ludzi? Tego dowiecie się z tej niezwykłej, bardzo poruszającej i niesamowicie zmuszającej do wielu przemyśleń książki.
Losy rodziny, kilku bliskich sobie osób nierozerwalnie związane, splecione są z otoczeniem, z eksploatacją paliw kopalnych, niszczeniem natury, dążeniem do zagłady i pędem, bez refleksji, zastanowienia się, opamiętania. Wszystko łączy się ze sobą i niestety, ale mknie niczym torpeda ku....zagładzie...a to już od nas samych zależy.
Bardzo mocno zaakcentowane są też międzyludzkie relacje, głównie między dziećmi, a rodzicami. Bardzo poruszająco jest to opisane. Jestem przekonana, iż większością czytelników to wstrząśnie.
Gdybym miała jednym słowem określić temat przewodni, główną oś książki, byłby to kryzys i to bardzo szeroko rozumiany. Kryzys miedzy ludżmi, w rodzinie, w okolicy, kryzys w kraju, na kontynencie, na świecie, a wreszcie kryzys po prostu w sposobie życia, myślenia. Mocna, poruszająca i na bardzo długo pozostająca w czytelniku opowieść. Gorąco polecam, podobnie, jak i inne książki autora.

Recenzje książek Richarda Flanagana:
Nieznana terrorystka (klik)
Śmierć przewodnika rzecznego (klik)
Pragnienie (klik)
Księga ryb Williama Goulda (klik)
Ścieżki północy (klik)

poniedziałek, 28 marca 2022

Kobieta, którą byłam

 


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5/6
Dobra, dająca sporo materiału do przemyśleń, zapadająca w pamięć książka.
Kerry Fisher po raz kolejny napisała z pozoru zwyczajną książkę, która przeczołguje emocjonalnie czytelnika i na bardzo długo pozostaje w pamięci.
Wielu z nas odnajdzie się w tej historii. Większość z nas, mając na karku dużo, dużo lat i jakiś bagaż doświadczeń, zdaje sobie sprawę, że życie układa różne scenariusze i niestety rzadko zgadzają się one z naszymi oczekiwaniami, planami czy marzeniami z młodości.
Tak samo jest z główną bohaterką książki, Kate, która miała prowadzić spokojne, sielskie, rodzinne, dostatnie życie pośród wspaniałych, oddanych przyjaciół i cudownej rodziny. Niestety pomiędzy jej marzeniami, a tym co przyszykował dla niej los, jest wielka przepaść. Życie, jego koleje sprawiły, iż Kate wraz z córką musiały w ciągu jednej chwili spakować cały dobytek i uciekać.
Równocześnie poznajemy inną kobietę, Sally, której życie, osobowość jest zupełnym przeciwieństwem Kate. Sally to kobieta odważna, pełna siebie, spełniona zawodowo, rodzinnie, zamożna, mieszkająca na strzeżonym, pięknym osiedlu.Sally prezentuje swoje życie, każdy jego element w sieci. Kate wręcz skrywa się po kątach.
Sally i Kate to dwie różne, całkowicie do siebie niepodobne osoby. Co je połączy? Jak potoczą się ich losy? Które życie jest tak naprawdę realne, które prawdziwe. A co jest kłamstwem i ułudą? Tego dowiecie się z lektury tej naprawdę niezwykłej i bardzo ciekawie napisanej książki.
Do tego mamy jeszcze jedną postać, mocną, silną. Jak potoczą się losy tej trójki?
Autorka pod pozorem zwyczajnej historii kreśli przed nami świat z pozoru idealny, który ludzie, w sumie z niewiadomych dla mnie przyczyn, prezentują na FB, IG, w sieci. Pokazują wszystko, każdą minutę, każdą czynność, zero intymności, nic dla siebie. Wszystko jest idealne, jakby sztuczne, polukrowane. Wielu zazdrości, wielu w to wierzy. Wzorzec niedoścignionego życia, o jakim marzy wielu z nas.
Wiele osób uważa, że to prawda. Jak pokazuje w swojej książce Kerru Fisher prawda, często brutalna, bolesna jest zupełnie inna. Do czego doprowadzi spotkanie tak różnych kobiet? Co spowoduje odkrycie prawdy? Zderzenie ułudy z rzeczywistością może być bardzo bolesne i dramatyczne w skutkach.
Książka wciąga i to bardzo. Gdy jesteśmy pewni, że wiemy już wszystko, znamy losy postaci, wiemy, jak się one dalej potoczą, autorka otwiera kolejną szufladkę, snuje swoją opowieść dalej, podsuwa nowe aspekty, tropy, zwodzi na manowce i bardzo, bardzo mocno przykuwa uwagę czytelnika. Trudno się od tej lektury oderwać.
Kobieta, którą byłam to kolejna niezwykle poruszająca książka autorstwa Kerry Fisher. Wcześniej czytałam Posłuszną żonę i Sekretne dziecko. Tamte pozycje także wywarły na mnie ogromne wrażenie i na długo zapadły w pamięć. Polecam wszystkie książki. Idealna lektura nie tylko na wiosnę. 

niedziela, 27 marca 2022

Telepata - Adrian Ksycki

 


Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 5/6
Bardzo udany, elektryzujący i trzymający w napięciu miks kryminału z mrocznym thrillerem. Czyta się doskonale.
To także mieszanina zdrowego rozsądku i wiary w jasnowidzów, w telepatię. To zderzenie racjonalnej rzeczywistości z tą zupełnie jej przeciwną, coś nowego w polskiej literaturze kryminalnej.
Jak taki miks się sprawdzi w momencie, gdy będzie trzeba trzymając się prawa i procedur odnależć sprawcę brutalnych porwań dzieci? Tego dowiecie się z lektury tej naprawdę dobrej i zaskakującej książki.
Głównych bohaterów jest dwoje. To przede wszystkim nasza podświadomość i walka, jaka się w niej bez ustanku toczy. Ale nie tylko.
Drugim, bardziej namacalnym bohaterem jest tytułowy telepata, Michał Pakulski, który od lat współpracuje z policją i pomaga odnależć zaginionych ludzi. Na swoim koncie ma dziesiątki odnalezionych osób. Niestety, ale większość zaginionych w momencie odnalezienia była martwa.
Mimo sukcesów, współpracy z organami ścigania, Pakulski cały czas spotyka się z ostracyzmem zarówno ze strony społeczeństwa, jak i policji. W pewnym momencie doprowadza to nawet do jego wycofania się ze współpracy z policją.
W pewnym momencie powrót telepaty do współpracy ze śledczymi staje się niezbędny. Dochodzi do kolejnych porwań dzieci. Porywacz jest bezwzględny i bardzo przebiegły. Trzeba autorowi przyznać, iż na drodze spokojnego, niebywale inteligentnego, jakby z innego świata telepaty postawił równie nieszablonowego, inteligentnego złego, przeciwnika.
Ksycki stworzył dwie wybitne, równe sobie i bardzo zaskakujące w swoich poczynaniach postaci. Wszystko, cała gra, jaka się między nimi toczy, zmierza do nieuniknionej konfrontacji. Jej finał wbija w fotel i jest wisienką na torcie.
Zaskakuje także cała fabuła i jej przebieg. Nieszablonowa gra autora, bohaterów z naszą podświadomością, mylne, celowo podsuwane błędne tropy, urywane wątki, do których autor wraca dopiero po jakimś czasie i złudzenie, ze już, już wiemy, o co tak naprawdę chodzi. To wszystko zaciekawia, intryguje, przykuwa uwagę i tworzy niepowtarzalny klimat.
Wierzcie mi, trudno się od tej lektury oderwać.
A wszystko to dzieje się na zdawałoby się spokojnych poznańskich Jeżycach. Polecam.

piątek, 25 marca 2022

I będę cię kochać aż do śmierci

 



Wydawnictwo Jaguar, Moja ocena 4,5/6
Dająca odprężenie, ale i sporo materiału do przemyśleń opowieść o Ricie, która od początku ma pod górkę. Początkowo wydaje się, że wszystko ok. Rita i jej ówczesny partner, Tomasz, mają wspaniałe plany, kochają się, mają wziąć ślub. Wszystko układa się idealnie, ale pewnego dnia Tomasz trafia do więzienia.
Rita odchodzi, wyjeżdża, szuka szczęścia gdzie indziej. Dociera na Mazury, sielskie, nieomal anielskie, gdzie poznaje kolejnego, z pozoru idealnego mężczyznę. Początkowo wszystko układa się cudownie, ale....znacie to z poprzedniego związku Rity. Ta powtarzalność zdarzeń, traum, ciosów jest zadziwiająca. Wszystko idzie dobrze, może pozornie dobrze, aż do pewnego dnia, który jest punktem zwrotnym w kolejnej fazie życia bohaterki.
Młoda, inteligentna, piękna, wrażliwa kobieta ma po prostu pecha, i to jakiego. A może to nie pech. Może to coś innego... Niektóre osoby mają tendencję do wchodzenia w dziwne, od początku skazane na niepowodzenie, łzy, dramat układy. Niektóre kobiety nie potrafią odnależć się w innych niż powielane toksyczne związki.
Każda relacja takich osób kończy się tragicznie, ale każda także, dla patrzącego z boku, od początku żle rokuje. Czy Z naszą bohaterką też tak jest? W trakcie lektury wiele razy zastanawiałam się, co ta dziewczyna ma w sobie, co się z nią dzieje, że na partnerów wybiera takich mężczyzn, których każda kobieta, z odrobiną instynktu samozachowawczego omijałaby wielkim łukiem. Co w niej siedzi, że z uporem godnym lepszej sprawy ciągle i ciągle ładuje się w życiowe bagno, traci grunt pod nogami, musi zaczynać od nowa.
Bohaterka, Rita, ciekawie nakreślona, postać z ewidentnymi brakami, może nawet dysfunkcjami, a z pewnością wieloma problemami z własnym wnętrzem. W Ricie, jej uczuciach, tym co ją spotkało, wiele czytelniczek dojrzy siebie, okruchy własnego życia. Wiele osób utożsami się z Ritą. To największa siła książki.
Poza tym to nieźle napisana, życiowa, opowieść, po którą warto sięgnąć. Jednocześnie to książka, o której dosyć szybko się zapomni. Z pewnością nie jest to literatura na miarę Pulitzera, ale Annie Kasiuk o to nie chodzi. Mam wrażenie, iż autorka chciała ukazać pewne procesy, wskazać drogę, dać pokrzepienie, siłę, zmusić do przemyśleń. I to jej się udało. Czyta się ją szybko. Polecam ku odprężeniu.

środa, 23 marca 2022

Przełęcz - Krzysztof Domaradzki

 

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Naprawdę mocna, doskonale napisana książka, którą czytałam z wielką przyjemnością. Starałam się oddzielić wydarzenia geopolityczne Rosję tę co teraz mają miejsce i wojnę od treści książki i tamtej Rosji.
Sięgając po Przełęcz wiedziałam, że czeka mnie niezwykła, doskonale opracowana i napisana książka. Kilka miesięcy temu czytałam Sprzedawcę, świetną książkę tego autora oraz niezwykłą, niebanalną łódzką trylogię kryminalną. Były to dobre, mocne, silne, wręcz nabuzowane energią lektury. Mniej więcej tego samego spodziewałam się po Przełęczy. I to dostałam.
Domaradzki ma doskonałą tendencję do przedstawiania wydarzeń ostro, bez lukrowania, bez upiększania. Czasami czyni to bezkompromisowo, czasami odrobinę wulgarnie. Zawsze niesamowicie przez to działa na czytelnika. Nie inaczej jest z Przełęczą.
To pierwsza polska powieść inspirowana słynną tragedią na Przełęczy Diatłowa, która do dziś pobudza wyobraźnię. I wciąż rodzi strach. Chodzi o wydarzenie, które miało miejsce prawdopodobnie w nocy z 1 na 2 lutego 1959 roku, na wschodnim stoku góry Chołatczachl na Uralu. Dziewięcioro uczestników studenckiej wyprawy w góry Uralu poniosło śmierć w niewyjaśnionych ostatecznie do dziś okolicznościach. Z uwagi na brak świadków wydarzenia, ustalenie przebiegu tragedii było możliwe tylko na podstawie indukcji i oglądu miejsca tragedii. Dokładna data ani godzina wydarzeń nie jest znana. W toku śledztwa nie udało się precyzyjnie wyjaśnić, co i dlaczego ofiary robiły przed śmiercią.
Bazując na tych skąpych informacjach Domaradzki stworzył naprawdę doskonałą i poruszającą na równi wyobrażnię, jak i uczucia czytelnika książkę. Jedna z największych zagadek kryminalnych ZSRR nadal wywołuje ogromne emocje. Co cenne, autorowi udało się uniknąć egzaltacji, epatowania cierpieniem, smutku. Opisał wszystko po kolei, niby na chłodno, a jednak trafia prosto w wyobrażnię i serce czytelnika.
Opowieść o prywatnym detektywie Żeni Kowalczuku i prawniczce Annie „Uzi” Gamowej od początku chwyta w swoje objęcia. Dostali oni zadanie odtworzenia przebiegu wyprawy i odkrycia winnych śmierci turystów. Presja, jaka jest na nich wywierana jest niewyobrażalna. Do tego sam fakt, iż zleceniodawcą jest bardzo wysoko postawiony kremlowski urzędnik oraz fakt, iż wszystko dzieje się współcześnie,w Rosji, kraju, który wiemy jaki jest. Wisienką na torcie jest bardzo, ale to bardzo zaskakujący finał.
Do tego liczne nawiązania do ZSRR, okresu kiedy wydarzyła się tragedia, ostre, krótkie zdania, mocne i doskonałe pióro autora, mrok, tajemnica i mamy rewelacyjną opowieść.
Czyta się wszystko nieomal z wypiekami na twarzy, a na pewno niecierpliwie odwracając kolejne kartki książki. Szczerze polecam. Domaradzki po raz kolejny udowodnił, że świetnie pisze, ma wielki talent i po jego książki można sięgać w ciemno.

Recenzje innych książek autora:
Sprzedawca
Reset


 


poniedziałek, 21 marca 2022

Czerwone jezioro - Julia Łapińska

 


Wydawnictwo Agora, Moja ocena 5,5/6

Debiut literacki, bardzo dobry debiut, i dobra, mocna, dająca do myślenia powieść, kryminał, thriller....bo Czerwone jezioro ma elementy każdego z tych gatunków. Przy tym, co ma spore znaczenie, powieść bardzo aktualna ponieważ traktująca o ludziach i o rosyjskiej duszy, tej szeroko, bardzo szeroko rozumianej duszy.
Nic dziwnego, że Czerwone jezioro wygrało konkurs Wydawnictwa Agora na najlepszą powieść sensacyjną.
Początek jest mocny, a dalej, z każdą kolejną stroną jest coraz lepiej.
Mamy wszystko czego potrzeba, żeby zachwycić się lekturą. Są spore tajemnice i niedopowiedzenia. Jest ekskluzywne przyjęcie z okrutnymi zbrodniami, które zostały popełniane wiele lat temu w radzieckim garnizonie. Jest mnóstwo niedomówień i fałszywych tropów.
Jest też on, Kuba Krall, najlepszy polski fotoreporter, autor szokujących zdjęć ze wszystkich wojen ostatnich lat. Dostaje proste z pozoru zlecenie zrobienia zdjęć na ekskluzywnej imprezie dla bogatych i jeszcze bogatszych. Jak szybko się okaże, nic w tym miejscu nie jest takim jakim się wydaje być.
Dodatkowo jego zdjęcia, z pozoru zwyczajne, szybko okażą się niezwykłymi, kryjącymi niejedną, dotąd ukryta w mroku tajemnicę.
Mamy wspaniale przedstawione otoczenie, doskonały sekret wyłaniający się krok po kroku.
Sekrety przeszłości, dotąd skrzętnie skrywane, mieszają się z wydarzeniami teraźniejszymi.
Tajemnice radzieckiego garnizonu splecione z życiem obecnej ludności, biednej, skrytej, zupełnie inaczej patrzącej na świat. Do tego grono bogaczy, ich świat i przekonanie, że mogą wszystko, nawet zmieniać, dopasowywać do siebie przeszłość.
Do tego kwestia najważniejszych chyba uczuć, miłości i przyjażni, które zostają wystawione na naprawdę ciężką próbę.
Jednak tym, co naprawdę mnie zachwyciło była konstrukcja głównego bohatera, Kuby Kralla. Trudno do czegoś, kogoś go przyrównać. Takich steranych życiem, mocno doświadczonych postaci jest w literaturze sporo. Jednak Kuba, doświadczony, przeczołgany, znajdujący się na dnie, zdaje się tkwić w jakiejś niewoli, kajdanach. To tylko przenośnia, ale od początku lektury miałam wrażenie, że tego człowieka coś trzyma, gnębi, osacza. Świetnie nakreślona postać, która na długo zapadnie w pamięć.
Tak naprawdę, obok sylwetki Kuby każda z postaci jest świetnie przedstawiona, drobiazgowo, z dbałością o szczegóły i wymowę. Przykładem może być pewien stary, żyjący wspomnieniami Rosjanin. Z jednej strony sprawia, iż jesteśmy trochę zniecierpliwieni, a z drugiej rozczula, ale i wskazuje ważne, istotne kwestie.
Taką sylwetkową wisienką na torcie jest para, która rozpoczyna książkę. Chodzi o rosyjskiego bogacza i piękną, młodą dziewczynę. Z pozoru to układ oczywisty- on starszy bogaty, ona młoda, której zależy tylko na jego pieniądzach. Ale czy tak jest naprawdę? Autorka dosyć szybko udowadnia, iż w jej książce nic nie jest tak oczywistym, jakim zdaje się być i wszystko ma ukryte drugie dno. Nieoczywista jest także sama książka. Lekturę rozpoczyna się z pewnością, iż to kryminał, no może thriller. W trakcie czytania to przekonanie kilkakrotnie ewoluuje. A pod koniec, już niczego nie jesteśmy pewni.
A czym jest tytułowe jezioro? Tego nie zdradzę. Napiszę tylko, iż to nic oczywistego, taka metafora, w której każdy może zobaczyć coś innego. Polecam. Bardzo mocno polecam.


niedziela, 20 marca 2022

Trzeci głos - Cilla Börjlind, Rolf Börjlind

 


Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 2,5/6
Kolejna część przygód Olivii Rönning i Toma Stiltona.
Z książkami należącymi do jakiejś serii bywa różnie. Niektóre można czytać w dowolnej kolejności. W każdym tomie są liczne nawiązania do wcześniejszych wydarzeń, opisy zdarzeń, elementów z życia bohaterów.
Inne serie wymagają czytania po kolei. I tak jest z Trzecim głosem. Niewątpliwie przed jego lekturą należy, ba trzeba, przeczytać Przypływ. Inaczej będziemy w Trzecim głosie mocno zagubieni.
Bardzo lubię skandynawską literaturę. Po nową książkę, niezależnie czy to kryminał czy powieść obyczajowa, sięgam z ciekawością. Podobnie było z Przypływem. Lektura nie była czasem straconym, ale też nie uważam tej książki za wybitne dzieło literatury kryminalnej. Ot niezła, ciekawie napisana, ale z drobnymi mankamentami opowieść kryminalno-obyczajowo-społeczna. Byłam ciekawa, jaki będzie kolejny tom serii.
I tutaj mamy problem. Gdy piszę o kolejnym tomie jakiejkolwiek serii, nie wiem co napisać żeby nie spojlerować. Napiszę więc tylko kilka zdań. Akcja 2 tomu rozgrywa się rok po wydarzeniach z Przypływu. Ponownie mamy kilka niezależnie od siebie prowadzonych dochodzeń, które w pewnym momencie okażą się zaskakująco zbieżne.
Jak to w literaturze skandynawskiej bywa, nacisk i to mocny na sprawy społeczne. M.in. wątek nadużyć w domach pomocy społecznej, problem bezdomności i kilka innych spraw. To na plus.
Zaletą jest także fakt, iż bohaterowie nadal są ciekawi. I to koniec atutów Trzeciego głosu.
Niestety, ale więcej jest minusów niż plusów. Np. wątek kryminalny, który jest bardzo, bardzo średni, żeby nie napisać zbyt słaby. Nie jest to najlepsze dochodzenie z jakim się spotkałam w literaturze kryminalnej. Ba, pozostawia ono zbyt wiele do życzenia, a w wielu momentach jest po prostu kiepskie.
Dodatkowo, nie wiem doprawdy w jakim celu, autorzy zastosowali ogromną porcję zbiegów okoliczności, jakie w normalnym, realnym życiu nigdy się nie zdarzają. Nie wiem, co pisarzami kierowało. W pewnym momencie czułam się po prostu zażenowana i miałam wrażenie, że ktoś robi ze mnie idiotkę roku.
Rozumiem, autorzy to twórcy scenariuszy filmowych. W filmach mogą sobie pozwolić na więcej. Jednak książki, kryminały rządzą się swoimi prawami, które, jak widać para autorów całkowicie zlekceważyła.
Niestety, ale z żalem muszę napisać, że Pr
zypływ, tom 1. serii, wart jest lektury. Natomiast na Trzeci głos szkoda czasu. To obraza dla skandynawskich kryminałów i obraza dla logicznie myślącego czytelnika. Odradzam.

 


 


sobota, 19 marca 2022

Przypływ - Cilla Börjlind, Rolf Börjlind

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 4-/6
Bardzo lubię skandynawską literaturę. Po nowa książkę, niezależnie czy to kryminał czy powieść obyczajowa, sięgam z ciekawością. Nie inaczej było z Przypływem.
Nie ukrywam, to dosyć oryginalny kryminał, z każdą stroną bardziej oryginalny, nietuzinkowy, acz wymykający się skandynawskim stereotypom. Książka oprócz dosyć ciekawie i zręcznie prowadzonego śledztwa porusza także i mocno akcentuje wątek społeczno-obyczajowy. To, jak we wszystkich skandynawskich książkach jest mocno zaakcentowane.
Jednak tym, co odróżnia Przypływ od klasycznych skandynawskich kryminałów jest brak tak charakterystycznego uczucia duchoty, oblepiania czytelnika mrokiem, złem. W Przypływie tego nie ma. Jest za to pewna świeżość, inność.
Książka rozpoczyna się bardzo mocnym akcentem. Na plaży zostaje żywcem zakopana i przez fale przypływu utopiona ciężarna kobieta. Przez 20 lat nikomu nie udało się ustalić ani tożsamości zabójcy, ani ofiary. Po owych dwóch dekadach, studentka Wyższej Szkoły Policyjnej - Oliwia Rönning, postanawia odgrzebać starą sprawę i doprowadzić do jej rozwiązania. brzmi doskonale. Z każdym kolejnym rozdziałem akcja zagęszcza się, a śledztwo jest coraz bardziej intensywnie prowadzone. Trwa to jednak tylko do mniej więcej połowy książki. Póżniej zagadka kryminalna schodzi na dalszy plan, a na prowadzenie wysuwa się wątek społeczno-obyczajowy. Czy to dobrze? Zależy, jak na to spojrzycie i na co bardziej liczycie, na kryminał czy powieść obyczajową.
Niby jestem przyzwyczajona, że w szwedzkich kryminałach wątek społeczny, psychologiczny, dokładnie opowiedziane tło odgrywają, bardzo to lubię, ale tym razem trochę zbyt dużo mamy tła społecznego, a za mało akcji i samego śledztwa. Plusem jest, że tło, tak jak wcześniej napisałam, sprawy społeczne są dużo lżej zaprezentowane niż w klasycznych kryminałach. Brak tak charakterystycznego dla literatury skandynawskiej tonu umoralniającego i kilku innych elementów,
Minusem niewątpliwie jest zbyt duża ilość bohaterów, z których część niewiele wnosi do akcji i samej fabuły.
Jeżeli chodzi o wykreowane postaci, książka ma jeden niezaprzeczalny plus, bardzo ciekawą główną bohaterkę, Oliwię. Niezmiernie ją polubiłam.To jej, jej charakterowi i uporowi zawdzięczam fakt, że to była dosyć dobra lektura. To za sprawą Oliwii dam autorom jeszcze jedna szansę. Być może w II tomie, który lada moment będę czytać, pójdzie im lepiej, a dochodzenie będzie główną osią historii.
Mimo drobnych minusów uważam, że to niezła książka, aczkolwiek nie oczekujcie klasycznego skandynawskiego kryminału.

czwartek, 17 marca 2022

Ogień i pył. Ostatnia wiosna Mordechaja Anielewicza

 

Wydawnictwo MG, Moja ocena 5,5/6
Cóż to za doskonała lektura. Nie wiedziałam czego się po tej książce spodziewać. Z pewnością nie tego, co dostałam. Bardziej skłaniałam się ku powieści historycznej niż dobrze udokumentowanej opowieści z wielką historią w tle.
Pokrótce, to świetnie napisana, bardzo poruszająca i niezwykle epicka opowieść o kilku, ostatnich dniach powstania w warszawskim getcie.
Jest wrzesień 1942 roku, Warszawa, czasy wyjątkowo okrutne, nawet jak na trwającą od kilku lat wojnę. Trwa likwidacja getta w Warszawie. Likwidacja czyli mordowanie i wywożenie Żydów do obozów koncentracyjnych. Jak podają dane wywieziono wtedy ponad 250tys. Żydów.
Przy życiu pozostawiono jedynie zatrudnionych w miejscowych warsztatach. Jednak to nie t=ratunek. To tylko odroczenie nieuniknionego. Nikt już nie wierzy w przeżycie, nikt nie ma nadziei na ratunek.
Wtedy do akcji wchodzi Mordechaj Anielewicz, młody człowiek, który zmieni wszystko. Był to polski działacz młodzieżowy i konspiracyjny pochodzenia żydowskiego, dowódca Żydowskiej Organizacji Bojowej i przyszłym przywódca powstania w getcie warszawskim. Przekraczając wraz z przewodnikami mur getta, co i rusz bywa na aryjskiej stronie. Wielu zna, wiele może, ma mnóstwo energii i potrafi poruszyć innych Żydów. Rozpoczynają się przygotowania do zbrojnego powstania, a getto staje się jedną wielką siatka oporu.
Nie będę wam wszystkiego opisywać. Nie ma to najmniejszego sensu. Napisze tylko, iż trwają zakrojone na szeroką skalę żydowskie przygotowania do powstania. Mamy 19 kwietnia 1943 roku. Jest to przeddzień żydowskiego święta. Do getta wkraczają oddziały niemieckie. Jest ich wyjątkowo dużo. Niemcy są doskonale uzbrojeni, dobrze odżywieni, pewni siebie.
Naprzeciwko nich staje kilkuset wychudzonych, niedożywionych, często chorych i nieuzbrojonych Żydów. Co było dalej wiemy z lekcji historii. Możecie w związku z tym zastanawiać się, skoro znamy dalsze losy powstania z lekcji historii, po co czytać Ogień i pył.
Powodów jest kilka. Przede wszystkim żeby pamiętać o tym niezwykle heroicznym czynie, o poświęceniu własnego życia w imię wolności, nadziei. To było z góry skazane na porażkę, niezwykle bohaterskie i wyjątkowe powstanie. Trzeba o nim pamiętać. To nasz obowiązek.
Poza tym to po prostu bardzo dobra książka. Wyjątkowe, autentyczne, ożywające na kartach książki postaci. Do tego świetna narracja. W trakcie lektury miałam wrażenie znajdowania się w centrum wydarzeń. Z jednej strony to wspaniałe, a z drugiej, nie ukrywam przerażające. To o czym czytałam zadziwia, ale i przeraża.
Oczywiście na plan pierwszy wysuwa się Mordechaj Anielewicz. Ale inne postaci także są wspaniale nakreślone.
Książka nie jest ani biografią ani książką historyczną. Trudno ja jednoznacznie zaklasyfikować. Autor, Robert Żółtek wybrał wg. mnie formę pośrednią. I świetnie mu ona wyszła. Czyta się doskonale.
Ogień i pył to nie apoteoza skazanej na porażkę walki i śmierci. To przede wszystkim ukazanie ludzi, żywych postaci, które zaskoczyły wszystkich rozmiarami i energią żydowskiego oporu.
To także zaprezentowanie czytelnikom wielu szczegółów, drobiazgów, tego co było przed zrywem wolnościowym, przed powstaniem. O tym, skupiając się na samym powstaniu, zbyt często zapominamy.
Cała książka zasługuje na uwagę, podobnie jak pomysł na nią. Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie dwie symboliczne sceny, wysadzenie wielkiej synagogi oraz wyjście z kanału ocalałej grupy Żydów. Obie sceny niezwykle działające na wyobrażnię, obie bardzo symboliczne. Zapadają na długo w pamięć. Polecam. Doskonała, ponadczasowa lektura, zaskakująco dobra.


wtorek, 15 marca 2022

Profesor - Charlotte Brontë

Wydawnictwo MG, Moja ocena 5/6
Dzięki Wydawnictwu MG mam możliwość po latach powrócić do bardzo przeze mnie lubianej xxx lat temu powieści Profesor. Byłam ciekawa, jak po upływie ponad dekady odbiorę tę książkę, jakie będą moje odczucia.
Jest to pierwsza napisana przez Charlotte powieść. I mimo przebijającego przez nią ogromnego talentu autorki, dają o sobie znać pewne, niewielkie, ale zawsze, niedociągnięcia, rysy. Są to drobiazgi, które w ogólnym rozrachunku nie wpływają na odbiór książki, ale jednak dają się odczuć.
Mimo, iż jak wspomniałam, to pierwsza książka Charlotte, wydana została dopiero po jej śmierci. Dlaczego tak się stało? Niektórzy uważają, że pisarka umieściła w niej zbyt dużo szczegółów ze swojego życia, bała się, że zbyt mocno się odsłoniła.
Powieść jest niezwykle silnie osadzona w życiu autorki. W fabule znajdziemy mnóstwo wątków biograficznych. Charlotte Brontë, podobnie jak jej bohater William, uczyła angielskiego w szkole w Brukseli. I podobnie jak on doświadczała miłości. Ale to nie jedyne nawiązanie do życia Charlotte.
Więcej jednak nie zdradzę. Nie chcę wam psuć elementu zaskoczenia i przyjemności odkrywania fragmentów życia autorki. Jest ich w książce naprawdę sporo. Może nawet jest ich zbyt dużo.
Jest to nowatorska jak na owe czasy powieść, która traktuje z wyjątkową jak na XIX wiek dosadnością o uczuciach i o stosunkach, kontaktach damsko- męskich. Rzecz niebywała w tak mocnej wymowie w tamtym okresie.
Smaczku dodaje fakt, iż to jedyna książka najstarszej z sióstr Brontë, w której narratorem jest mężczyzna.
Ów narrator to tytułowy mężczyzna, który nieomal od urodzenia miał pod górę. Los chyba sprzysiągł się żeby mu robić na złość, rzucać kłody pod nogi, zmuszać do niesamowitego wysiłku. Bohater zaszedł daleko, wiele osiągnął. Musiał wykonać nieomal katorżniczą pracę, wiele poświęcić, wiele pokonać. Wszystko co osiągnął zawdzięcza samemu sobie, nie koneksjom rodzinnym. Udało się. Jest kimś innym niż była jego rodzina, niż był on sam jeszcze kilka lat temu. Bez wątpienia osiągnął sukces. Jednak te osiągnięcia zawisną na włosku. Nastąpi coś co sprawi, iż nasz bohater stanie przed wyborem, który zadecyduje o jego dalszym życiu. Nic nie zdradzę. Poznajcie tę historię sami.
Niektórzy czytając o pracy, dokonaniach bohatera lekko się uśmiechną. Nie czarujmy się, to odrobinę idealistyczna, wysunięta na piedestał, może trochę śmieszna postać, która ulega ogromnej przemianie. Jedyny taki bohater w dorobku Charlotte. Jednak jak na owe czasy postępowanie profesora, jego czyny były czymś wyjątkowym, zupełnie odmiennym od utartych schematów.
Tym, co zwraca największą uwagę w Profesorze to kwestie społeczne, obyczajowe i kulturowe z XIX wieku. Profesor to istna kopalnia wiedzy z zakresu życia i obyczajów Anglii i Belgii w XIX wieku. Mnóstwo smaków, smaczków, których próżno szukać w większości historycznych opracowań.
Postać samego profesora, wątek miłosny rozterki są odrobinę niedojrzałe, może ciut infantylne. Równie infantylne jest uczucie między bohaterem, a Frances Evans Henri, klasyczną postacią XIX wieku, skromną i wrażliwą uczennicą. Uczucie pomiędzy tą dwójką jest nawet nie letnie, jest mdłe, nijakie, bez porywów, drżących motyli w brzuchu, namiętności.. Nie ukrywajmy, nawet najmniejszy ogień by się od niego nie zapalił.
W trakcie lektury zastanawiałam się, czy ówczesne panie, panny rzeczywiście tak odbierały rzeczywistość. Są jeszcze inne sprawy, które mogą nas w XXI wieku śmieszyć. Ale pamiętajmy, że to pierwsza powieść zakochanej, cierpiącej XIX-wiecznej Charlotte. Bądżmy wyrozumiali.
Podobne kwestie autorka poruszyła w napisanej wiele lat póżniej książce Villete. Jednak Villete to przede wszystkim powieść dopracowana, dojrzała, wspaniałe ukazanie wnętrza kobiety, studium samotności, smutku. Profesor to książka ciekawa z kulturowego i obyczajowego punktu widzenia. Warto ją przeczytać, ale jest też na poły pierwszym literackim szlifem autorki, jak i (ja to przynajmniej tak odbieram) swoistą próbą terapii po wielkiej miłości.
Powieść obowiązkowa dla fanów twórczości najstarszej z sióstr i wiktoriańskiej literatury.

Recenzje innych książek autorki:
Dziwne Losy Jane Eyre (klik)
Villette (klik)

niedziela, 13 marca 2022

Anarchia - William Dalrymple

 


Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6

Z czytaniem od ponad 2 tygodni mam ogromny problem. Czytam niekoniecznie to co bym chciała. Z jednej strony chciałabym sięgnąć po coś odrobinę ambitniejszego. Z drugiej strony wydarzenia geopolityczne, wojna, to co się dzieje sprawiają, że nie jestem w stanie skupić się zbytnio na lekturze. Ratują mnie lekkie powieści obyczajowe, nie wymagające myślenia lekkie kryminały. Ehhh...
Anarchię czytałam przez ostatnie 3 miesiące, po trochu, po kawałku. Raz, że nie byłam w stanie się skupić, a dwa- Dalrymle w Anarchii, podobnie jak w poprzednich książkach, to wymagający skupienia, pełni uwagi autor. Warto jednak było zadać sobie ten trud i przeczytać tę książkę.
To kolejne moje spotkanie z prozą Williama Dalrymple'a, szkockiego pisarza i historyka. To także kolejny stworzony przez niego magiczny obraz Indii. Tym razem autor wspaniale, dogłębnie, ale i szokująco prezentuje działania Kompanii Wschodnioindyjskiej, która była takim prekursorem dzisiejszych korporacji, ogólnoświatowych firm, w najgorszym tego słowa znaczeniu. Kompanię założono w 1600 roku. Działała ona do 1858 roku. Zrzeszała ona bogatych angielskich inwestorów. Przedmiotem jej działalności była wyłączność handlu z Indiami Wschodnimi. Taki przywilej Kompanii nadała angielska królowa Elżbieta I.
Ta książka to nie tylko wyjątkowa podróż w przeszłość, ale i bardzo poruszający obraz przyszłości, tego co nas najprawdopodobniej czeka, o ile my ludzie się nie zmienimy.
Tym, co przede wszystkim rzuca się w oczy jest ogrom pracy, jaką musiał wykonać pisarz. Mieszkając wiele lat w Indiach, Dalrymple miał dostęp do unikalnych materiałów dot. poruszanego okresu i regionu, ale także do materiałów dot. samej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Przedzierając się przez gąszcze dokumentów, szkocki pisarz stworzył pozycję wyjątkową, która ukazuje obraz XVIII-wiecznych Indii, walkę o tron, kraj słaby pod każdym względem, także gospodarczym, politycznym i militarnym. Na tym tle, w ogromie chaosu ostały się dwie potężne firmy. To dwie kompanie handlowe - brytyjska i francuska. To w tym czasie i miejscu należy szukać ich korzeni. Krok po kroku poznajemy ich genezę, rozszerzanie zasięgu działania, to w jaki sposób włączały się do indyjskiej polityki XVIII wieku i jak stawały się prawdziwymi gigantami oraz to, jak i dlaczego jedna z tych kompanii została wyeliminowana przez drugą. Fascynująca lektura. Nigdy bym nie pomyślała, że tego typu opowieść tak mnie porwie. Jest to przede wszystkim zasługa świetnego pióra Williama Dalrymple.
Doskonale opracowana, niezwykle barwna i plastyczna, zaskakująco poruszająca historia.
William Dalrymple przedstawił losy Kompanii Wschodnioindyjskiej, jak jeszcze nigdy nikt wcześniej tego nie zrobił Fascynujący obraz rozwoju i bezwzględności potężnej korporacji. Dodatkowo to potężna przestroga dla nas ludzi XXI wieku. Zachęcam do lektury. Warto.


piątek, 11 marca 2022

Biały ląd - Łukasz Błaszczyk, Paweł Sajewicz i Marek Wełna

 


Wydawnictwo Agora, Moja ocena 5/6
Świetna książka, którą bardzo trudno przypisać do jednego konkretnego gatunku. Ale czyta się doskonale. Ostra, zabawna, bezkompromisowa, śmieszna, momentami groteskowa i z pewnością taka, jakiej dotąd w naszej literaturze nie było. Bardzo dobry pomysł na fabułę, który trzem autorom udało się mistrzowsko poprowadzić. Zgrali się wyśmienicie.
Akcja rozpoczyna się w 1998 roku, gdy w Polsce następują cały czas zmiany. Nasz kraj się zmienia i rozpoczyna negocjacje akcesyjne z Unią Europejską. Wtedy to wiele się dzieje na polu ogólnokrajowym, gospodarczym, jak i w drobnych sprawach. M. in. właśnie w tym momencie, w sercu Afryki zespół fachowców ze Szczecina robi największy biznes w historii III RP. Chodzi o ogromną kopalnię kobaltu w nowo powstałej Republice Konga. Wiadomo, duży, wielki, przeogromny biznes, jeszcze większe pieniądze i mega, naprawdę mega kłopoty.
W środku upalnej, skorumpowanej Afryki mamy napitych do nieprzytomności górników, niewyobrażalną, nawet jak na Polskę tamtych czasów korupcję, walki, tajne służby i jednego człowieka, który z założenia ma sobie z tym poradzić. To Tadeusz Zborowski, który wszędzie, dosłownie wszędzie był, robił i widział w życiu wszystko i jak o nim mówią, z każdej sytuacji potrafi znależć wyjście. Jednak jak się szybko okaże, kłopoty w afrykańskiej kopalni to dopiero początek problemów Zborowskiego i stojących za nim zwierzchników. To także początek niesłychanie rozbudowanej, pędzącej niczym kolejka górska, świetnie prowadzonej akcji.
A sam Zborowski, no cóż...początkowo to odpychający człowieczek, a pod koniec lektury kocha się go miłością wielką :) Niesamowita zmiana uczuć czytelnika. Autorzy stworzyli cudowną, wielowymiarową postać, która bardzo wiele skrywa i której nie da się jednoznacznie ocenić. Niewiele jest takich bohaterów w polskiej literaturze.
W tej książce, jak i w życiu Zborowskiego dzieje się, oj dzieje.
Trudno jednoznacznie napisać o czym jest Biały ląd. Bez wątpienia to świetny pastisz na ówczesne czasy, na koniec lat 90. XX wieku. To także brawurowo poprowadzona sensacyjna opowieść przeplatana niewiarygodnymi...gagami, przypadkami, przygodami...jak zwał tak zwał. Ważne, że ma to sens i czyta się wymienicie.
Nic więcej nie zdradzę. Nie chcę wam odbierać przyjemności wynikającej z lektury i wielkiej frajdy odkrywania kolejnych elementów układanki. Przecudowna, pełna energii i bardzo zaskakująca przygoda. Polecam i niecierpliwie czekam na kolejną część. Błaszczyk, Sajewicz i Wełna spisali się doskonale.

czwartek, 10 marca 2022

Marginesy Klasycznie! Nowe wydanie "Pani Bovary" Gustave'a Flauberta

 

Obejrzyjcie koniecznie z dżwiękiem :)

Marginesy klasycznie...


Jest ciężko, trudny czas, ale wierzę, że literatura może zdziałać cuda. Pozwala oderwać się od zatrważającej rzeczywistości… Pomaga odetchnąć w tych dziwnych, najgorszych czasach. 


Wydawnictwo Marginesy wznawia literaturę klasyczną. Niedawno do księgarń trafiła najgłośniejsza powieść Gustave’a Flauberta Pani Bovary. To najbardziej znana powieść Gustave’a Flauberta. Wstrząsająca opowieść o miłości i upadku.
Tutaj Pani Bovary https://we.tl/t-TsTvuKfAw5
A tu link poglądowy do YT: https://youtu.be/fgRxVRkqyrQ (poleca się słuchać z dźwiękiem).

Kilkanaście dni temu ukazały się w serii Sklepy cynamonowe, Bruno Schulza.

Obie książki są pięknie wydane, warte przeczytania i posiadania na półce.


 
Tutaj (klik) kupisz Panią Bovary w świetnej cenie :)

Tutaj (klik) kupisz Sklepy cynamonowe w świetnej cenie :)

W nowej serii Marginesy Klasycznie oficyna będzie publikować utwory, które wszyscy uważamy za szczególnie aktualne, a często (niesłusznie) zapomniane.

Będą przypominane zarówno arcydzieła światowej klasyki, jak i wybitne polskie powieści czy zbiory opowiadań. Ich dzisiejsza lektura odsłania nowe konteksty interpretacyjne, a zarazem pokazuje, jak niewiele – mimo dzielących nas lat czy różnic technologicznych – zmienili się ludzie, ich emocje i zachowania.

Serię otwiera nowe wydanie Sklepów cynamonowych Brunona Schulza wzbogacone ilustracjami autora. W 2022 roku będzie jeszcze miało miejsce wydanie między innymi opowiadań Tadeusza Borowskiego i Marii Dąbrowskiej, a także powieści znakomitych pisarzy XIX i XX wieku, takich jak Bolesław Prus czy Władysław Reymont. Nasze wydania chcemy przygotować ze szczególną dbałością o szatę edytorską (projekt graficzny: Anna Pol).

środa, 9 marca 2022

Wciąż o tobie śnię - Fannie Flagg

 


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 4,5/6
Kolejna doskonale wpisująca się w znany nam styl Fannie Flagg książka. Czyta się dobrze, ale....
Flagg ma dar, pisze o małych miasteczkach, często zapyziałych, odciętych od świata "dziurach", o miejscach, z których w normalnym świecie większość ludzi ucieka. W powieściach tej autorki jest inaczej. Do tych niewielkich, zagubionych we wszechświecie osad większość ludzi przybywa, a i czytelnik pod koniec lektury kolejnej książki marzy żeby tam zamieszkać.
Nie inaczej jest z Wciąż o tobie śnię.
To obraz pełen ludzi, ludzkich charakterów, ciepła, groteski, ale i uśmiechu oraz (żeby nie było za cukierkowo) sporej garści problemów.
Nie będę streszczać fabuły. Nie ma to sensu. Kto zna twórczość pisarki wie czego może się spodziewać. Jeżeli dla kogoś z was to będzie pierwsze spotkanie z książkami Flagg, tym bardziej. Dajcie się porwać, unieść bez wiedzy, uprzedzeń, oczekiwań.
Tym, co jak to u Flagg, rzuca się w oczy są wspaniale nakreślone sylwetki bohaterów. Jednych się kocha od pierwszej strony, innych prawie do końca nie lubi. Jedno jest pewne, wobec żadnej z tych osób nie pozostaniemy obojętni. Wciąż o tobie śnię to powieść, która obfituje w wyjątkowe, pełnokrwiste, wielowymiarowe postaci. To jej największa siła i atut.
Poza tym genialnie oddana atmosfera niewielkiego, może nawet odrobinę klaustrofobicznego miasteczka. Wszyscy się tam znają i to od lat, a często i od pokoleń. Wszyscy o wszystkim plotkują. To wada, ale jak się okaże może też być atutem i to wielkim. Łatwo dać się porwać, łatwo się zagubić w tak idyllicznym miejscu. Szkoda, że takich miasteczek nie ma w życiu realnym.
Do tego mnóstwo ważnych spraw, w których większość czytelników odnajdzie własne problemy. Po raz kolejny w książce Fannie Flagg wielu z nas przejrzy się niczym w wielkim zwierciadle. Dla wielu to będzie objawienie, dla wielu szok.
I niby wszystko ok, ale to jednak najsłabsza z książek tej pisarki. Owszem, jest ona dobra, momentami bardzo dobra, ale do doskonałych, kultowych Smażonych zielonych pomidorów wiele jej brakuje.
Od początku wiadomo, że cała historia zakończy się happy endem i to jest największa wada tej opowieści. Zero niepokoju, jak to się wszystko skończy.
Nie do końca są wykorzystane możliwości, jakie dają losy poszczególnych bohaterów. Sprawiają wrażenia opisanych, potraktowanych po łebkach, lakonicznie. Szkoda. Można było trochę inaczej, dalej, dogłębniej je potraktować i stworzyć z tej opowieści naprawdę doskonałą książkę.
Mimo tych drobnych wad uważam, że to dobra, warta przeczytania książka. Polecam.


poniedziałek, 7 marca 2022

Zderzacz - Joanna Łopusińska

 




Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5,5/6
O istniejącym pod Genewą Wielkim Zderzaczu Hadronów słyszał chyba każdy. Większość osób ma o tym zdecydowanie mętne pojęcie. Podobnie jest ze mną. Coś tam wiem, ale szczegółów nie znam, nie orientuję się. Jestem typową humanistką i przyznam się, Wielki Zderzacz nie jest moją pasją. No może powiem tak, nie był dopóki nie przeczytałam Zderzacza.
Nic więc dziwnego, że po nową książkę Joanny Łopusińskiej sięgnęłam. W końcu wszyscy zachwalają. Jednak miałam spore obawy, jaka to będzie lektura.
W książce mamy wszystko, co daje kanwę doskonałego thrillera. Jest śmierć genialnego fizyka polskiego pochodzenia, ogromne, pączkujące niczym drożdże sekrety znanego ośrodka naukowego, chyba najbardziej znanego na świecie. W sumie, kto by przypuszczał, że miejsce pełne wspaniałych wynalazków, wielkiej nauki, urządzeń, których nawet nie próbuję zrozumieć, okaże się taką wylęgarnią tajemnic i sekretów. W fabule jest także całkiem dobrze prowadzone dochodzenie i do tego zakrojone na szeroką skalę poszukiwania sekretnego dziennika, w którym mają być zapisane przełomowe dla świata sekrety. Do tego tajemnicze, mrożne, inne od polskiego otoczenie i ta grożba czegoś złego, nieodgadnionego, która cały czas wisi w powietrzu.
Doskonała, całkiem świeża, inna od dotąd znanych fabuła. Niektórzy twierdzą, że Zderzacz to pierwszy polski thriller naukowy. A jak z wykonaniem? Często, zbyt często, zdarza się, że dobry pomysł pada, umiera tragiczną śmiercią, autorowi po prostu nie wychodzi.
W przypadku Zderzacza jest całkiem inaczej. Naprawdę wciągnęła mnie ta książka. Ja, osoba całkowicie stroniąca od nauk ścisłych, nie lubiąca nigdy fizyki, jestem niesamowicie tym zaskoczona.
Czytało się świetnie. Z każdą kolejną stroną lektura była coraz większą przyjemnością. Zadziwiające, jak to jest dobrze napisane.
Co istotne, nawet całkowity laik w dziedzinie naukowej pojmie o co chodzi, zrozumie, pokocha Wielki Zderzacz miłością wielką....przynajmniej na czas lektury. Autorka krok po kroku, przystępnym językiem wyjaśnia wszystko, wprowadza w meandry naukowego świata. Ani się spostrzegłam a tkwiłam w tym po uszy i byłam z tego faktu bardzo zadowolona.
Czyta się doskonale, a CERN stoi przed czytelnikiem otworem. Nigdy bym nie przypuszczała, że takie hermetyczne środowisko naukowców, miejsce gromadzące umysły ścisłe może być taką kopalnią sekretów, tajemnicy, miejscem, w którym tak łatwo się komuś narazić, a nawet umrzeć. Kontakty międzyludzkie w CERN-ie są zaskakujące. Autorka wiedziała o czym pisze. Przez kilka lat wraz z byłym mężem, który jest naukowcem w CERN-ie, obcowała z opisanym w książce środowiskiem, poznała jego sekrety, wtopiła się w tłum badaczy. Dało to rewelacyjne efekty w postaci Zderzacza.
Trzeba przyznać, iż Łopusińska zręcznie wykorzystała fakt, iż ten w sumie bardzo mało znany ośrodek naukowy to kopalnia sekretów, tajemnic, przypuszczeń wymieszanych z fantazją fanów i tych, którzy fizyce są niechętni. Wszystko podkręcił Dan Brown w Aniołach i demonach, chociaż, jak twierdzi sama autorka, CERN wg. Browna nie ma nic wspólnego z tym prawdziwym.
Całość Łopusińska doprawiła garścią ciekawych informacji i sporą porcją zabiegów pisarskich i stworzyła naprawdę świetny, porywający thriller. Gorąco zachęcam do lektury. Nie pożałujecie.
Zderzacz to książka koło której nie można, nie da się przejść obojętnie.
 

Tutaj wcześniejsza, 1. książka Joanny Łopusińskiej Śmierć i Małgorzata (klik).
Widać, iż autorka trzyma poziom.


 

 


pod Genewą Wielkiego Zderzacza Hadronów

Więcej na https://www.fanbook.news/3314/recenzja-ksiazki-zderzacz-lopusinskiej/ | Fanbook Newspo

sobota, 5 marca 2022

Królowa głodu - Wojciech Chmielarz

 


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 2/6
No cóż, Chmielarz po raz kolejny mnie zaskoczył. Niestety nie jest to pozytywne zaskoczenie. Przypomina mi to twórczość Mroza. Panie Wojciechu, nie idż Pan tą drogą. Zdecydowanie lepsze, dużo lepsze w Pana wykonaniu są kryminały i powieści obyczajowe. Proszę się ich trzymać. Żaden z nich mnie nie zawiódł, nie rozczarował.
Fantasy...no way.
Na plus Królowej głodu zasługują bardzo ciekawie wykreowane postaci, nawet te, które wzbudziły we mnie obrzydzenie. Autor ma fantazję. Niezależnie od tego, jaką książkę Chmielarz pisze, jego bohaterowie zawsze są świetnie nakreśleni. Są pełni życia, charakteru, wiele wnoszą do fabuły. Można ich pokochać, lub częściej nie lubić, ale z pewnością nie można wobec nich pozostać obojętnymi. Tak samo jest z postaciami Królowej głodu. Chociaż trudno mówić o ich pokochaniu. Postaci są hmm... kuriozalne. Ja wiem, to jest fantastyka, ale mimo wszystko.
Do tego ciekawy (tak ogólnie) pomysł na fabułę, w części bardzo aktualny z tym, co akurat się obok nas dzieje, co odpukać może się wydarzyć...tyle, że na innej planecie, ale wojna i to co po niej, to wojna, niezależnie od planety. Napisałam, że tak ogólnie pomysł ciekawy. Gdyby autor tak bardzo się nie zagłębiał w ten pomysł, ehh...byłoby dużo lepiej. Tak, niby to sprzeczne ze sobą, ale wierzcie mi autor puścił wodze wyobraźni, fantazji i daje się to odczuć w trakcie lektury...niestety.
Może i jest to nieźle napisane, może się nie znam, ale fantasy tak w ogóle to zdecydowanie nie moja bajka. I to do tego fantasy w takim obrzydliwym wydaniu.
Lubię książki w nurcie postapokaliptycznym. Taka jest też Królowa głodu. Ale dołożenie do tego bardzo dużej porcji fantasy sprawia, iż całość jest dla mnie po prostu niestrawna. Takie dwa grzybki w barszczu. O jednego za dużo. Zdecydowanie lepiej by to wyszło gdyby autor pozostał w formule postapokaliptycznej, tylko i wyłącznie. Biorąc pod uwagę, co dzieje się ze światem, dokąd to wszystko zmierza, byłaby to powieść bardzo na czasie. Szkoda, że Chmielarz na tym nie poprzestał. Dołożenie do tego potworów, mutantów i różnych innych... jak to nazwać...elementów...no to za dużo.
Poza tym opisy, szczegóły...no przykro mi, nie jestem zbyt delikatna, nie brzydzę się byle czym, ale to co zaserwował autor, zdecydowanie za dużo tego. Jednak tak jak wspomniałam na początku, fantazji nie można mu odmówić.
Najgorsze jest to, że w pewien sposób książka nie jest zakończona. Całość sugeruje możliwość kontynuacji. I to mnie przeraża. Wojciechowi Chmielarzowi w tym wydaniu mówię zdecydowane NIE.
Czekam za to niecierpliwie na kolejny kryminał autora.


piątek, 4 marca 2022

Trzy tłumaczki - Krzysztof Umiński

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5/6
Opowieść Krzysztofa Umińskiego to historia trzech znakomitych tłumaczek i tłumaczy tak w ogóle. Bohaterkami są ikony w świecie polskich tłumaczy, Maria Skibniewska, Joanna Guze i Anna Przedpełska-Trzeciakowska.
Tłumacz to na ogół postać pomijana, niedoceniana, spychana w cień. Wielu z nas nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wiele od tłumacza zależy. Rzadko kto zna nazwiska tłumaczy, nawet tych wybitnych, ikonicznych. A szkoda. Ich praca jest bardzo ważna i bardzo niedoceniana.
Bohaterki książki Joanna Guze, Anna Przedpełska-Trzeciakowska i Maria Skibniewska to najsłynniejsze polskie tłumaczki. Każdej z nich autor poświęca po dwa rozdziały książki. Trudno jednoznacznie napisać o tym, co jest treścią książki. Bez wątpienia są to biogramy każdej z pań i lista ich dokonań zawodowych. Jednak, co bardzo ważne, te informacje nie są suchymi danymi, faktami bez polotu. Umińskiemu udało się ożywić te informacje, nadać im sporo polotu, wpleść w nie życie każdej postaci. Wszak tłumacz to też człowiek ze swoimi pasjami, sukcesami, porażkami, smutkami i radościami. To wszystko autor bardzo ciekawie zaprezentował i połączył ze sobą.
Doceniam trud jaki autor sobie zadał. Dwie z trzech bohaterek są mało znane, tajemnicze, skryte. Z pewnością sporo trudu kosztowało autora dotarcie do ich tajemnic, rodzin, do nich samych.
Dysponując często fragmentami zapisków, śladowymi informacjami, pojedynczymi zapiskami Umiński w sporej części zrekonstruował życie i pracę zawodową tłumaczek, ukazał ich dążenia, marzenia, poglądy. Chociaż nie ukrywam, każda z pań nadal pozostaje dla nas czytelników tajemnicą. Są zaprezentowane, ukazane, ale nie do końca.
Duża część książki poświęcona jest zawodowi tłumacza tak w ogóle. Bardzo ciekawa opowieść o blaskach, cieniach, dniu codziennym tej grupy zawodowej.
Każda z bohaterek przełożyła dzieła wybitne. Każda z nich w ten czy inny sposób wpłynęła na to co i jak w literaturze i otaczającym nas świecie postrzegamy. Literatura, jej treść, przekład wpływają na każdego, kto czyta. Warto przeczytać Trzy tłumaczki, warto poznać niezwykłe osoby, mądre, inteligentne, a skryte w cieniu za zasłoną kart książek. Z pewnością nie jest to lektura dla wszystkich. To książka dla osób cierpliwych, ceniących dobre pióro, literaturę faktu, szukających informacji i czegoś więcej niż zwykły zabijacz czasu. Polecam.

czwartek, 3 marca 2022

Reder 44 - Piotr Czarnecki

 


Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Naprawdę dobre, zaskakująco dobre i świetnie się czytało.
Rozpoczynając przygodę z Rederem nie wiedziałam czego się spodziewać. Dostałam pełną energii książkę, coś co nazwałabym historical fiction, czyli powieść, w której mnogość wątków prawdziwych, historycznych jest mistrzowsko pomieszana z wątkami fikcyjnymi. Piotr Czarnecki, autor książki, całość miksu połączył w jedną, naprawdę dobrą powieść, którą, nie wiadomo kiedy, człowiek pochłania do ostatniej kartki.
Tym, co od pierwszej strony rzuca się w oczy jest pasja. Czarnecki aż kipi pasja, zamiłowaniem do historii okresu II wojny światowej i to widać. To debiutancka książka autora. Niektóre debiuty bywają co najmniej średnie, mają sporo niedociągnięć, ale Reder 44 jest ich przeciwieństwem. Treść dopracowana w każdym calu. Do tego świetny język, niesamowite tempo akcji, doskonała narracja. Czyta się w mgnieniu oka.
Dodatkiem, a w sumie i osią opowieści, jest skomplikowana i co ma ogromne znaczenie, niezwykle inteligentna intryga. A wszystko zaczyna się od straceńczej, bez mała skazanej na niepowodzenie misji Polaków będących w oddziale tytułowego Redera. Atak komandosów na Hitlera, sami przyznacie, to nie jest byle co. A to dopiero początek wydarzeń. Dalej, zgodnie ze znanym powiedzeniem Hitchcocka jest jeszcze lepiej.
Nie wypowiadam się czy taka akcja, wydarzenia o których pisze autor, czy one mogłyby się zdarzyć...w sumie...w życiu miały już miejsce dziwniejsze rzeczy. Jeżeli się puści wodze fantazji, to co opisuje autor jest realne. A do tego, jak jest napisane. Brawo. Nie napisze o co chodzi. Nie da się w kilku słowach. Intryga, wydarzenia są liczne, skomplikowane i pączkują niczym drożdże.
Jednak co ważne, całość jest prowadzona mądrze, bez kpienia z inteligencji czytelnika i doprowadzona do końca. Nic autorowi nie ucieka, nic się nie myli, nic nie ginie w odmętach wydarzeń. Sami musicie przyznać, iż to zdarza się niestety coraz mniejszej ilości twórców. Niektórzy mam wrażenie nie pamiętają, co przed chwilą pisali, mylą postaci, wątki. U Czarneckiego tak nie jest. To dopracowana, świetnie napisana i bardzo ciekawa książka, którą szczerze polecam, nie tylko fanom historii. Autor ma bardzo duży potencjał i czekam niecierpliwie na kolejną książkę.



środa, 2 marca 2022

Miecz i korona. Mistrz intryg


 Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Naprawdę dobrze napisana książka, której akcja rozpoczyna się w Tyrolu, w mrożny grudniowy dzień 1137 roku. Wieki średnie, wieki mroczne, czasy z naszego punktu widzenia często niezrozumiałe, a z pewnością okrutne, ponure, posępne i pełne walk o wszystko...o władzę, życie, przetrwanie.
Od walki rozpoczyna się też ta historia. Po nagłej śmierci cesarza Lothara jego spadkobiercy nie oglądając się na nic walczą o schedę po nim, o majątek, o tron, o władzę. Na prowadzenie wysuwa się Henryk Pyszny. To on za życia Lothara został przez niego namaszczony na następcę. Dotychczasowy książę Saksonii i Bawarii ma zostać cesarzem.
W tamtym okresie jedno było pewne, nic nie będzie takim, jak to zaplanowano, na nic wcześniejsze pakty,decyzje, ustalenia. Ci, którzy mają przewagę i tak zrobią co będą chcieli. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Henryk Pyszny zostaje pozbawiony potencjalnego tronu. Stało się tak za sprawą intryg duchowieństwa i innych możnych.Władcą zostaje Konrad Stauf.
Daje to początek serii zaciekłych walk.
Rozpoczyna się wieloletnia wojna i wyrafinowana gra na intrygi, w której udział biorą Welfowie, Askańczycy, Wettyni i wiele innych potężnych niemieckich rodów oraz... kobiety.
To początek całej historii, która jest wielowątkowa, odrobinę (nie ukrywam tego) skomplikowana, ale niezwykle ciekawa, ba porywająca gdy już się w nią wczytamy. Bo wczytać się należy. Należy także lubić historię, interesować się wiekami średnimi i cenić książki, które od czytelnika wymagają uruchomienia szarych komórek. Miecz i korona taką książką jest.
Gdy już przywykniemy do stylu autorki czyta się doskonale. W pewnym momencie łapiemy się na tym, że niecierpliwie przewracamy kolejne kartki, chłonąć, co będzie dalej. A dalej,z każdą kolejna stroną, jest lepiej.
Tym, co przede wszystkim rzuca się w oczy jest doskonałe merytoryczne przygotowanie autorki. Ebert zadała sobie dużo trudu, mnóstwo przeczytała, poznała, a w samej książce przemyca wiele niezwykle drobiazgowych i bardzo ciekawych informacji. Ubarwia to lekturę i czyni czymś zdecydowanie ciekawszym i bardziej wartościowym niż przeciętna powieść historyczna.
Dodatkiem są tablice chronologiczne i drzewa genealogiczne, mimo sporej śmiertelności w możnych rodach tego okresu, bardzo rozgałęzione drzewa genealogiczne.
Tom ten jest I częścią epopei o Fryderyku Barbarossie, zwanym Rudobrodym, który stał się jednym z najpotężniejszym władców średniowiecznej Europy. W Mistrzu i intrydze Fryderyk występuję, ale w niewielkiej ilości scen Jednak ponieważ to dopiero I tom serii, jestem przekonana, iż w kolejnej książce autorka bardziej wykorzysta możliwości Fryderyka i umieści go w większej ilości scen.
Książka dla lubiących dobrą, dopracowaną literaturę historyczną, powieści zmuszające do uwagi i myślenia. Autorka stworzyła imponującą, wstrząsającą i frapującą historyczną panoramę, która opiera się na prawdziwych wydarzeniach. Warto po tę książkę sięgnąć.