Książkę zaczęłam czytać i skończyłam jeszcze w październiku, tylko jakoś nie mogłam zebrać się za napisanie recenzji, a już kilkakrotnie obiecywałam Agnieszce, że podeślę. Aga, kajam się:)
Dlaczego tak kiepsko mi szło z recenzją? A dlatego, że sama nie wiedziałam co o książce napisać i pozwolę sobie powtórzyć to co powiedziała (napisała) Kasiek , że o dobrych książkach ciężko się pisze. No właśnie. Ale niniejszym nadrabiam zaległości i zabieram sie za pisanie recenzji i opis samego Dachau.
Konzentrationslager Dachau. |
Od 1938r. swego rodzaju "ośrodek szkoleniowy" dla zarządców i wachmanów innych późniejszych obozów tego rodzaju.
Dachau pełnił funkcję głównego obozu dla duchownych z Kościołów chrześcijańskich (katolickich, protestanckich i prawosławnych).
Podczas wojny w obozie znalazło się wiele ludzi z krajów okupowanych: przede wszystkim z Polski (m.in. grupa 43 naukowców z Uniwersystetu Jagielońskiego). W maju 1940r. zesłana tu została ok. pięćset osobowa grupa łódzkiej młodzieży, zatrzymana podczas dużej akcji łódzkiego gestapo. Wśród nich byli m.in. dyrygent – Henryk Debich i aktor Włodzimierz Skoczylas. Wielu więźniów było kierowanych do KL Dachau z innych obozów. Wówczas więźniowie z Niemiec stali się mniejszością, a największą grupę stanowili więźniowie z Polski. Liczba więźniów i ofiar nie jest dokładnie znana. Wg dokumentacji obozowej w okresie 1933-45 przez obóz przewinęło się 206 206 więźniów, z czego zmarło 31 591. Liczby te jednak nie uwzględniają osób poddanych Sonderbehandlug (skierowanych do obozu przez Gestapo celem wykonania egzekucji), jeńców radzieckich zabijanych w ramach Kommissar-Erlaß oraz zmarłych w czasie ewakuacji obozu. Według niektórych danych, ogólną liczbę więźniów szacuje się na ok. 250.000 osób, a liczbę ofiar nawet na 148.000 (wliczając zgładzonych w podobozach).
Istotą funkcjonowania obozu był drakoński regulamin obozu opracowany przez komendanta Theodora Eickego. Przed wojną praca więźniów polegała na wykonywaniu robót na rzecz obozu w komandach roboczych, dla jego utrzymania i rozwoju. Podczas wojny więźniowie pracowali niewolniczo w przemyśle wojennym. W szczególności w ostatnich dwóch latach wojny, gdy Niemcy zdecydowali się umieścić strategiczne produkcje zbrojeniowe pod ziemią, więźniowie musieli pracować w morderczych warunkach. Najsłynniejszymi i najtrudniejszymi placówkami podziemnymi, były podobozy Kaufering i Mühldorf. Najcięższą pracę wykonywali na ogół Żydzi z Polski, Litwy i Węgier.W obozie stosowano 8, 14, 21 oraz 42 - dniowy areszt w bunkrze. Podczas odbywania kary więzień otrzymywał wodę i chleb a raz na cztery dni ciepły posiłek. Zdarzały się przypadki kiedy osadzeni przebywali w celi kilka miesięcy.
Bardzo popularną metodą torturowania była tzw: kara słupka, wielokrotnie po jej odbyciu więzień nie odzyskiwał władzy w rękach. Codziennością było również polewanie zimną wodą na kilkunastostopniowym mrozie co prowadziło do wychłodzenia organizmu a w konsekwencji do zgonu, wkładanie gumowego węża do przełyku, odkręcanie wody (więzień poddany takiej torturze topił się bądź ulegał poważnym obrażeniom narządów wewnętrznych).
Osadzeni najczęściej ginęli w wyniku niedożywienia, chorób, tortur, samobójstw, rozstrzelania oraz eksperymentów pseudomedycznych. Strażnicy wyznaczali kary za najdrobniejsze przewinienia m.in. źle pościelone łóżko czy trzymanie rąk w kieszeniach. W obozie "sławę" zyskała trupiarnia, w której dokonywano sekcji zwłok. Ściągano tam martwym więźniom skórę z pleców, którą następnie przygotowywano do dalszej obróbki. Wykonywano z niej rękawiczki, bryczesy, siodła, pantofle oraz torebki damskie dla SS. Szukano zazwyczaj zdrowej skóry. Lubowano się w skórze wytatuowanej.
W obozie "sławę" zyskała trupiarnia, w której dokonywano sekcji zwłok. Ściągano tam martwym więźniom skórę z pleców, którą następnie przygotowywano do dalszej obróbki. Wykonywano z niej rękawiczki, bryczesy, siodła, pantofle oraz torebki damskie dla SS. Szukano zazwyczaj zdrowej skóry. Lubowano się w skórze wytatuowanej.
Doświadczenia pseudomedyczne Dachau można podzielić na: malaryczne (Klaus Schilling stosował 69 odmian malarii. Odmianę najsilniejszą Madagaskar więźniom wstrzykiwano domięśniowo lub dożylnie), lotnicze (w kabinie ciśnieniowej zamykano od 5 do 15 więźniów, gdzie następnie zagęszczano lub rozrzedzano powietrze. Przy obniżaniu ciśnienia więźniowie wpadali w szał, rwali sobie włosy z głowy, tłukli głową o ściany. Po eksperymencie dokonywano sekcji zwłok a narządy zamykano w naczyniach. Większość więźniów po tych eksperymentach umierała lub dostawała porażeń w skutek krwotoków wewnątrz-czaszkowych, chorowali na choroby psychiczne) nad ropowicą (dr Wolter wstrzykiwał więźniom ciekłą ropę wyciąganą z ran innych chorych lub zwłok. Więźniowie tracili kończyny lub dostawali posocznicy. W większości wypadków umierali i ta śmierć była dla nich prawdziwym wybawieniem). Spośród ok. 6000 więźniów poddawanych tym eksperymentom, nie przeżyło ich 2073.
Obóz został zajęty przez wojska VII Armii amerykańskiej. W tym momencie znajdowało się w nim ponad 31 000 więźniów. Krótko potem wszyscy napotkani w obozie esesmani zostali rozstrzelani.
Bezpośrednio po wojnie obóz był używany jako centrum dla osób powracających do swych krajów.
15 listopada 1945 r. w zabudowaniach KL Dachau rozpoczęła się seria procesów przeciwko zbrodniarzom hitlerowskim.
Pierwszym był proces przeciwko komendantowi obozu M. Weissowi oraz 33 ocalałych członków załogi. Od 1945r. do 1948 r. przed amerykańskim trybunałem wojskowym w Dachau osądzono 1672 osób, głównie członków załóg obozów koncentracyjnych oraz lekarzy prowadzących eksperymenty pseudomedyczne. Świat ciągle pamięta Norymbergę, gdzie nazistowscy dygnitarze zostali pociągnięci do odpowiedzialności, ale prawie zapomniał o procesach w Dachau, gdzie setki strażników, oficerów i lekarzy stanęły przed sądem za osobisty udział w torturowaniu i mordowaniu więźniów w obozach koncentracyjnych Dachau, Mauthausen, Flossenbürg i Buchenwald.
Jeżeli doczytaliście dotąd, to teraz już o książce będzie...
Joshua M. Greene opowiada w swojej książce dramatyczną historię Williama Densona, młodego prawnika z Alabamy, wykładowcy prawa w West Point, którego wysłano do Niemiec, by pokierował zespołem oskarżenia w największej serii procesów nazistowskich zbrodniarzy w dziejach. Młody prawnik stal się głównym prokuratorem koszmarnych procesów nazistów w Dachau. Wśród oskarżonych znajdował się doktor Klaus Schilling, Edwin Katzen-Ellenbogen, psycholog z Harvardu, który został później konfidentem Gestapo, i jedna z najsłynniejszych zbrodniarek wojennych w historii, Ilse Koch, „Wiedźma z Buchenwaldu”, której upodobanie do lamp z tatuowanych ludzkich skór opisywały gazety na całym świecie.
Proces w Dachau. |
Proces w Dachau |
Prokurator William Denson |
Proces Wiedźmy z Buchenwaldu - Ilse Koch |
Ilse Koch zeznaje |
Świadek, polski ksiądz T. Korcz, czyta wyniki eksperymentów medycznych |
Zanim w sierpniu 1948r. Procesy dobiegły końca, główny ich bohater, i bohater książki – Denson osądził więcej nazistów niż jakikolwiek inny prawnik w całym okresie powojennym- 177 strażników i funkcjonariuszy. Wyobraźcie sobie, jak wyczerpujące psychicznie było to zadanie. Wszyscy sądzeni uznani zostali za winnych. 97 skazano na śmierć, 54 na dożywotnie wiezienie (tu bym dyskutowała, bo to za łagodna moim zdaniem kara) resztę skazano na ciężkie roboty.
Procesy o mal nie doprowadziły do śmierci Densona. Dlaczego? Tego dowiecie się z książki.
W momencie, gdy podjął się prowadzenia procesów przeciwko nazistom, jego życie zmieniło się o 180 stopni. Z sielskiego niemal świata w Alabamie, z rodzinnego domu, przeniósł się na 21 miesięcy w samo serce piekła. Ten kontrast doskonale ukazany przez Greena, porusza bardzo, podobnie, jak zbrodnie popełnione przez nazistów. Denson ścigał i oskarżał w sprawie zbrodni i wynaturzeń tak okrutnych i niewyobrażalnych, że nadal wydają mi się one nieprawdopodobne.
Denson przeniesiony z Alabamy niepozorny prawnik, stał się jednym z najbardziej obserwowanych prawników w tym momencie i musiał zmierzyć się z czymś, o czego istnieniu świat nie wiedział i w co nie chciał uwierzyć, z czym nie spotkały się dotąd żadne cywilizowane narody ani sądy. I jak miał z tym dać sobie radę prowincjonalny w sumie, spokojny prawnik?!
W tamtym okresie niewielu doceniło jego pracę i to co zrobił, co musiał zrobić. Na pierwszych stronach gazet był przecież proces w Norymberdze, gdzie potężny Międzynarodowy Trybunał Wojskowy sądził kilkunastu najwyższych nazistowskich dygnitarzy. Pomyślcie przez chwilę - procesach norymberskich słyszał chyba każdy (no prawie), chociażby na lekcjach historii, a o procesach w Dachau? Założę się, że niewiele osób. Tak było i w tamtym okresie.
Sceną szeroko obserwowanego przez opinię publiczną procesu w Norymberdze był majestatyczny Pałac Sprawiedliwości, a udział w nim brało 12 dziennikarzy z całego świata.
Tymczasem 100 km dalej, Denson musiał praktycznie sam przedzierać się przez tony akt, notatek, przesłuchań, ogarnąć to jakoś i dać sobie z tym radę psychicznie, krótko mówiąc – nie zwariować. Jednak moim zdaniem to, czego dokonał Denson jest nieporównywalne z tym czego dokonano w Norymberdze. Tzn. oba procesy były niezwykle ważne, ale te Densona bez porównania bardziej heroiczne. W Norymberdze sądzono twórców zagłady milionów ludzi, a w Dachau wykonawców tej zbrodni. Denson sądził istoty (bo trudno nazwać ich ludźmi) za to, że własnymi rękoma dopuścili się niewyobrażalnych wprost okrucieństw i zbrodni, kierowali się zaś własnym wynaturzeniem i tym, co w istocie ludzkiej najgorsze.
Denson musiał obcować z tymi istotami, wysłuchiwać ich, obalać ich argumenty i na rozkaz armii USA uzyskać wyroki skazujące, które byłyby sprawiedliwe. Ale czy za popełnione przez nazistów zbrodnie jest właściwa kara? Na to i wiele innych pytań próbuje odpowiedzieć w niniejszej książce prokurator Denson. Zadał sobie niewyobrażalną ilość trudu, żeby obalić argumenty przeciwników procesów, którzy uważali, że nazistów należy rozstrzelać bez sądu, żeby przygotować się do procesu, żeby to wszystko wytrzymać, bo zrozumieć się nie dało. Praca się przeciągała, oskarżeni twierdzili, że zostali zmuszeni do podpisania zeznań, nie przyznawali się do winy.
Ogromne poświęcenie z jakim Denson zaangażował się w proces i wyczerpanie psychiczne, doprowadziło do klęski w życiu prywatnym- zachorował fizycznie, był w stanie depresji, do końca procesów schudł ponad 25 kg. Uzyskał jednak 100% wyroków skazujących, ale jakim kosztem?! Jednak sława i nagroda, które na logikę powinien otrzymać, czy chociażby podziękowanie nigdy do niego nie przyszły. Dlaczego? Tego także dowiecie się w trakcie lektury.
W sumie pokonany Denson przez pół wieku milczał na temat procesów w Dachau, dopiero za sprawą Joshui M. Grrene'a ujawnia prawdę. Denson zmarł w 1998r. Jego ostatnią wolą było, żeby prawda o procesach w Dachau ujrzała światło dzienne.
Greene uzyskał dostęp do osobistego archiwum Densona, gdzie znajdowały się stenogramy z procesów, wycinki prasowe oraz stosy fotografii i listów. Dzięki nim udało mu się zrekonstruować procesy w Dachau i nadać swojej relacji atmosferę i napięcie najlepszego prawniczego thrillera. Niech się schowa Grisham ze swoimi thrillerami.
Książkę czyta się błyskawicznie z dwóch powodów: wyjątkowej lekkości pióra i stylu (mimo tak drastycznej tematyki), przy pomocy których została napisana, a także z powodu niedowierzania, że coś takiego było możliwe. Mimo tematyki w książce jest mniej opisów okrucieństw niż sądziłam na początku, ale i tak książka wstrząsa i poraża. Tematem jednak przewodnim są same procesy i osoba prokuratora Densona. Każdy z czterech procesów poprzedzony jest krótkim opisem, co, kto i jak. Procesy są bardzo szczegółowo opisane i pod tym względem, jak i pod względem historycznym jest to prawdziwy majstersztyk.
Uzupełnieniem są zdjęcia ukazujące przebieg procesów oraz prokuratora. Jest tylko jeden minus, na który ja zawsze zwracam uwagę – przypisy znajdują się nie u dołu każdej strony, a skomasowane są na końcu książki. To jedyna wada, nie mam nigdy cierpliwości szukania przypisy na końcu danej pozycji, tym bardziej jeżeli chodzi o tak wciągającą lekturę.
Ale to drobny minus, który nijak ma się do tego co zrobił prokurator Denson i wartości książki, której autorem jest Joshua M. Greene.
Gorąco zachęcam do lektury. Książka pochodzi z fantastycznej serii Sfery Wydawnictwa Świat Książki, która gwarantuje bardzo wysoką jakość merytoryczną. Sprawiedliwość w Dachau to pozycja wręcz obowiązkowa, niezwykle ważna i potrzebna. A Denson oprócz pracy, którą wykonał podbił mnie jeszcze jedną tezą, którą ja w 100% podzielam – ludzie mają w sobie ogromne pokłady zła i tylko od nas zależy, czy damy im dojść do głosu czy nie i czy w przyszłości unikniemy podobnej tragedii, jaką był bez wątpienia Holokaust.
Nie boję się książek o takiej tematyce, wręcz przeciwnie - bardzo mnie interesują. Więc chętnie bym sięgnęła. Jeszcze nie miałam okazji by przeczytać jakąś książkę z tej serii wydawniczej, ale widzę już którąś pozytywną recenzję, podejmowane tematy są intrygujące - muszę się tej serii koniecznie bliżej przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńWiesz, że zgadzam się z Twoją opinią, z każdym Twoim zdaniem... Jak mi było Densona żal...
OdpowiedzUsuńA jak jeszcze do tego przypomnę sobie te kuriozalne wyroki np. dla Ilse Koch i inne to mam ochotę krzyczeć ze złości.
UsuńJa Ciebie rozumiem. Jestem,w trakcie czytania "Łaskawych" Jonathana Littela. Boję się, że nie będę w stanie napisać nic sensownego po jej napisaniu.
OdpowiedzUsuńTo coś bardzo, bardzo dla mnie. Przeczytam na 100%
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Książka, którą powinien przeczytać każdy. Ja na pewno to zrobię.
OdpowiedzUsuńTrudny temat, ale napewno wart przeczytania. Może kiedyś
OdpowiedzUsuń