Wydawnictwo Hachette, Okładka miękka, 471 s., Moja ocena 5,5/6
To moje drugie spotkanie z twórczością Williama Brodricka i z Anselmem, zakonnikiem z opactwa gilbertynów. Ponownie jest to spotkanie niezwykle udane.
Poprzednio przygody zakonnika-detektywa (bo tak można go śmiało określić) opisywałam przy recenzji Dnia kłamstwa (recenzja tutaj)
Od razu zaznaczę, ze obie części tworzą cykl przygód Anselma, ale każdą z części można czytać oddzielnie, nie koniecznie po kolei.Gdyby ktoś jednak chciał pokusić się o chronologiczną lekturę uprzedzam, że pierwsza jest Szósta lamentacja i od niej warto zacząć lekturę.
Do opactwa gilbertynów, gdzie posługę Bogu sprawuje ojciec Anselm, pewnego dnia przybywa Eduard Schwermann, który powołując się na stara kościelną zasadę prosi o schronienie w opactwie. Schronienie otrzymuje i wydaje się, że mężczyzna za murami klasztornymi jest bezpieczny. Jednak zakonnicy nie wiedzą co ich czeka w związku z niespodziewanym gościem.
Bardzo szybko okazuje się, że Schwermann to nie jakiś miły, pogodny staruszek, tylko zatwardziały hitlerowski zbrodniarz, którego w końcu dosięgły- ramię sprawiedliwości i przeszłość. Przez wiele lat od zakończenia II wojny światowej, mężczyzna ukrywał swoją tożsamość, nie ujawniał swojej przeszłości, założył rodzinę, ale nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie z okresu okupacji.
Jak to bywa w takich przypadkach, prawda wyszła na jaw przypadkiem, a póżniej zaczęła żyć swoim własnym życiem. W momencie, gdy o mężczyźnie i ukrywających go zakonnikach zaczyna być głośno, mnisi postanawiają oddalić Schwermanna. Jednak o dziwo sprzeciwia się temu Watykan. Dlaczego? Dlaczego Kościołowi tak zależy na udzieleniu zbrodniarzowi wojennemu schronienia, że aż z Watykanu zostają przysłani wysłannicy papiescy, którzy mają dopilnować, żeby mężczyzna nadal przebywał w opactwie.
Na prośbę swojego bezpośredniego zwierzchnika, ojciec Anselm rozpoczyna śledztwo. Jednak sam nie wie w co się pakuje i co poruszył. Zakonnik próbuje dociec prawdy o wydarzeniach, które rozegrały się w czasach
drugiej wojny światowej w Paryżu. Prawdy, która okazuje się szokująca i bardzo niewygodna, a przez to niebezpieczna.
Tej samej prawdy próbuje dociec także młoda kobieta Lucy, która jest wnuczką umierającej byłej znajomej/ofgiary Schwermanna. Babcia spisuje wspomnienia w kilku cienkich zeszytach i daje je Lucy. Sporo w tych zapiskach zwierzeń, przerażających opowieści o pobycie w obozach koncentracyjnych, o okupacyjnej rzeczywistości, sporo tajemnic rodzinnych, które są szokujące. Ku zaskoczeniu Lucy jej rodzina okaże się zupełnie inna niż sądziła.
Młoda kobieta poznaje przez przypadek (a może jednak to nie był przypadek) wnuka Schwermanna, z którym razem zaczynają dochodzić prawdy.
To co odkryją oni i co odkryje ojciec Anselm będzie szokujące, podobnie jak samo zakończenie. Gwarantuję wam, że będziecie mocno zaskoczeni.
Szósta
lamentacja to doskonała pozycja, pełna trzymającej w napięciu intrygi kryminalnej, która odsłania
zaskakujące tajemnice przeszłości, w które wplątany jest także Kościół. Z
jednej strony jest to pozycja sensacyjna z bogatym i bardzo ciekawie skonstruowanym wątkiem kryminalnym, z drugiej strony jest to historyczno-obyczajowa pozycja, a
z trzeciej świetny thriller, od lektury którego nie sposób się oderwać.
Do tego warto dodać bardzo ciekawie skonstruowanych bohaterów. Wśród nich prym wiedzie ojciec Anselm, niezwykle mądry, doskonale wykształcony człowiek, samorodny detektyw, który uparcie, krok po kroku dochodzi do prawdy robi to jednak z ogromnym wyczuciem, co szczególnie widać było w przypadku Dnia kłamstwa.
Jednak Anselm to nie jedyny ciekawy bohater. W obu powieściach autor stworzył całą plejadę bardzo wyrazistych i niebanalnych postaci, które zdecydowanie ubarwiają i tak świetne książki.
Plusem jest także bogate tło historyczne, w które wpleciona jest każda ze spraw, jakie Anselm ma rozwikłać. Przeciwników historii jako takiej od razu uspokoję, historia, a właściwie jej meandry są tylko tłem do opowieści innych, niezwykle ważnych faktów. Historia nie jest sensem książek sama w sobie, więc nie musicie się jej obawiać. Sensem obu powieści Brodricka są ludzie, ich czyny, wybory oraz ich konsekwencje.
Gorąco zachęcam do lektury zarówno Szóstej lamentacji, jak i Dnia kłamstwa. Jeżeli szukacie dobrej, wartościowej, a jednocześnie wciągającej lektury, przy której trzeba uruchomić szare komórki, książki Williama Brodricka są dla was.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zgadzam się z każdym Twoim słowem :) Książka jest fantastyczna i godna polecenia szerszemu gronu czytelników :)
OdpowiedzUsuńKryminały to nie moja bajka, choć tak barwni bohaterowie kuszą.
OdpowiedzUsuńSama jestem ciekawa tych sekretów Watykanu, jakimi być może szantażował go nazista.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to zwyczajny kryminał, a tu taka niespodzianka! Z wielką chęcią przeczytam, zaintrygowałaś mnie:)
Pozdrawiam serdecznie!
Być może...nic więcej nie napiszę.
UsuńPrzeczytaj jeszcze koniecznie Dzień kłamstwa. Silny polski motyw historyczno-ludzki.
Zachęciłaś mnie, przeczytam. Uwielbiałam jako dziecko "Detektywa w sutannie", za to "Ojciec Mateusz" mnie denerwuje. Ale tutaj wyczuwam świetny kryminał:)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Obie ksiażki Brodricka są warte przeczytania.
UsuńTrochę to bogate tło historycznie mnie odstrasza, ale tak poza tym bardzo ciekawa fabuła, dlatego rozejrzę się za w/w pozycją.
OdpowiedzUsuń"Dzień kłamstwa" mam, też chwaliłaś:-) Wypada przeczytac obie...
OdpowiedzUsuńNa prawdę warto.
UsuńJuż czytałam powieści kryminalne, w których detektywem byli dziennikarze, policjanci, gospodynie domowe, pisarki etc., ale jeszcze nigdy takiej, w której detektywem jest zakonnik! to kojarzy mi się tylko z Ojcem Mateuszem i Don Mateo :) jak najbardziej chętnie sięgnę po tę książkę jak tylko wpadnie w moje łapki.
OdpowiedzUsuńZupełnie odmienna postać od Don Mateo i Ojca Mateusza.
UsuńMnie bardzo zaciekawiłaś, tylko boj się tych wszystkich okropności wojennych :-(
OdpowiedzUsuń