czwartek, 25 września 2014

Między życiem, a śmiercią. Pamiętnik z Powstania Warszawskiego

Wydawnictwo RYTM, Moja ocena 6/6
W tym roku minęła okrągła, 70. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Niektórzy mogą już czuć przesyt ukazującymi się z tej okazji książkami dot. tego wydarzenia. Osobiście uważam, iż książek dot. powstania nigdy za wiele. O wyjątkowych, najważniejszych w naszej historii wydarzeniach, zrywach, czynach należy mówić, żeby nie zapomnieć. Do takich najważniejszych czynów należy bez wątpienia Powstanie Warszawskie. Warto sięgać po kolejne książki, tym bardziej jeżeli są to wspomnienia uczestników powstania. Taką pozycją bez wątpienia jest Między życiem, a śmiercią. 
Wielokrotnie próbowałam wyobrazić sobie, co kierowało młodymi ludźmi, którzy zdecydowali się na udział w powstaniu. Wiem, wierzono, iż potrwa ono góra kilka dni, a póżniej tylko wolność. Ale czy coś jeszcze? Na początku książki jest taka wypowiedź autorki, którą pozwolę sobie zacytować, a która moim zdaniem najtrafniej oddaje nastawienie ówczesnych młodych ludzi:
Czy można się dziwić, że podjęliśmy tę walkę na śmierć i życie?
Wyczerpani do ostateczności, noszący czerwień w oczach od plakatów egzekucyjnych rozklejanych na wszystkich słupach ogłoszeniowych, otępieli od "szczekaczek", przygotowani na śmierć w każdej chwili, osłabieni fizycznie i psychicznie - musieliśmy wybuchnąć. (...)
Autorka niniejszych wspomnień, Janina Mikoleit w trakcie powstania była kurierką i łączniczką o pseudonimie Bronka 105. Walczyła i działała w sercu piekła, na warszawskiej Starówce. Na zaledwie 88 stronach krótkimi, szczerymi momentami do bólu zdaniami opowiada o powstaniu od 01 sierpnia do jego zakończenia. Opowiada, jak pełni nadziei żegnali się z rodzicami i ruszali do punktów łączności, o pierwszych dniach walki, o koszmarze kolejnych dni, o tym, jak kilkakrotnie prawie umarła, o cierpieniu fizycznym i psychicznym i o tym co było póżniej. 
Ogromnym plusem są liczne zdjęcia z powstania. 
Opowieść ma formę pamiętnika, zdania są krótkie, szczere, długie wypowiedzi byłyby wręcz sztuczne, nie na miejscu. Poruszająca, bo idąca prosto z serca relacja. Książka ta ma tę przewagę nad innymi, iż została stworzona ręką uczestniczki powstania, a nie badającego to wydarzenie historyka. 
Te wspomnienia można, ba moim zdaniem należy wręcz traktować jako wypowiedź wielu setek tych, którzy nie przeżyli powstania, jako hołd im złożony. Janina Mikoleit także na taki hołd oraz książkę zasługuje. 

3 komentarze:

  1. Lubię taką tematykę, więc z chęcią przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejna pozycja ląduje na mojej liście "do przeczytania" , jest ona zdecydowanie zbyt długa w stosunku do tych już przeczytanych.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.