piątek, 25 października 2013

Pani na Hruszowej - Jadwiga Skirmunttówna

Wydawnictwo MG, Okładka twarda, 240 s., Moja ocena 5,5/6
Od momentu, gdy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę ją mieć.  Raz, że jestem wielką fanką twórczości Marii Rodziewiczówny, czemu wielokrotnie dawałam wyraz tutaj na blogu; a dwa - czułam, że szykuje się prawdziwa uczta literacko-historyczno-poznawcza. I nie zawiodłam się. Chociaż przyznaję, trochę trwało zanim książkę skończyłam czytać, a w zasadzie podczytywać ją po kilka, kilkanaście stron co jakiś czas. 
Nie jest to bowiem lektura, którą czyta się ot tak po przysiądnięciu w fotelu lub w trakcie jazdy pociągiem czy tramwajem. Tymi wspomnieniami trzeba, ba należy się delektować. Cała opowieść zarówno o naszej pisarce, jak i jej otoczeniu, jej bliskich jest bowiem opowieścią piękną, ale wymagającą, żądającą wręcz od czytelnika uwagi.
W początkowej fazie lektury nurtowało mnie jedno zasadnicze pytanie - gdzie znajduje się Hruszowa? Oto co udało mi się wyszperać w sieci na temat tej miejscowości (z radzima.org)...
W XV wieku Hruszowa wchodziła w skład dóbr kniaziów kobryńskich. W roku 1528 została włączona do dóbr królewskich. W 1677 r. majątek wraz z miejskim kluczem ekonomii kobryńskiej kupił Samuel Łukowski. Po rozbiorach Rzeczypospolitej caryca Katarzyna II podarowała Hruszową A. W. Suworowowi. W 1812 roku majętność nabył chorąży kobryński Antoni Rodziewicz.
Dwór w Hruszowej wybudował w 1825 roku Antoni Rodziewicz. Posadowiony na płaskim, lekko opadającym terenie o powierzchni (według inwentaryzacji z 1845 roku) 25 dziesięcin (~27,3 ha). Dwór klasycystyczny, dwukondygnacyjny, z masywnym czterokolumnowym portykiem i trójkątnym frontonem. Napis na frontonie głosił: „Boże, błogosław mieszkańcom. Dom ten zbudowany w jubileuszowym roku 1825 przez Antoniego i Eleonorę z Giełgudów Rodziewiczów”. Ślad po rodzinie Rodziewiczów i ich związkach ze znanymi i sławnymi zachował się na fotografii z autografem słynnego pisarza, Józefa Ignacego Kraszewskiego. Przechowywana była w dworze w Hruszowej. 
 Nieistniejący już dwór w Hruszowej/zdjęcie radzima.org

Z miejscem tym nierozerwalnie wiąże się historia i życie jednej z najbardziej płodnych literacko polskich pisarek, Marii Rodziewiczówny, która była postacią na prawdę niebanalną, tak samo, jak niebanalni są bohaterowie jej twórczości. Urodziła się w majątku Pieniuha koło Grodna 3 lutego 1864 r. To najbardziej prawdopodobna data, choć rozpowszechniona jest też inna - 2 lutego 1863r. Jej dzieciństwo zostało silnie związane z powstaniem styczniowym. W wyniku represji rodziców zesłano na Syberię, dziewczynką i jej rodzeństwem zajęli się dziadkowie, potem krewna - Karolina Skirmuntowa. Powrót rodziców wiązał się z przeprowadzką do Warszawy, a potem odziedziczonego majątku Hruszowa na Polesiu. Z tym miejscem Maria związana była niemal do śmierci. Po śmierci ojca 17-letnia zaledwie Maria postanawia spłacić siostrę, brata i samodzielnie zacząć prowadzić rodzinne gospodarstwo. I o tym czasie oraz latach póżniejszych opowiada w swoich wspomnieniach Skirmunttówna.
Niestety dwór w Hruszowej został zburzony w trakcie II wojny światowej, lub zaraz po niej. 
Jadwiga Skirmunttówna niezwykle dokładnie opisuje Hruszową, dwór, jak i swoja ukochaną przyjaciółkę Marię oraz jej przodków. Sporo uwagi Jadwiga poświęca ciekawym i zabawnym detalom z życia Marii, zwracając uwagę na sposób, w jaki zostały one zaadaptowane do jej  książek lub nawet wiernie w nich ukazane. 
Jednak nie samą Rodziewiczówną Jadwiga i omawiana książka żyją. Sporo uwagi autorka poświęca także własnej rodzinie i to nie tylko w kontekście powiązań z Rodziewiczówną. 
Jadwidze Skirmunttównie na niewielu ponad dwustu stronach udało się odmalować zarówni wizerunek mądrej, silnej, niebanalnej kobiety, jaką bez wątpienia była Maria Rodziewiczówna, jak i świata, w którym żyła, świat, który wspaniale ukazywała na kartach swoich powieści, świata, który bezpowrotnie przeminął.  

Książka przeczytana w ramach wyzwania - Polacy nie gęsi 

3 komentarze:

  1. No patrz, a przy takiej ilości stron można by oczekiwać lektury na jeden, góra dwa wieczory :) Ciekawie to brzmi, tytuł godny zapamiętania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem fanką Rodziewiczównej od wczesnej młodości. Skończyłam właśnie czytać "Byli będą", którą mnie ponownie zauroczyła kresami i swą twórczością. Oj chętnie bym zaopatrzyła swą biblioteczkę w tę książkę..

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem Ci, że bardzo mnie zainteresowałaś, zbieram właśnie kolekcję, która jest wydawana w formie kieszonkowej Rodziewiczównej, i tę pozycję także bym chętnie widziała u siebie na półce :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.