Sprawa pechowca, to pierwsza część cyklu kryminałów, które ma połączyć osoba tytułowej Klary Schulz. Akcja rozgrywa się na początku XX w. we Wrocławiu, a raczej Breslau. Podczas spektaklu Czarodziejski flet, na scenie miejscowej opery umiera znany śpiewak Emmanuel Heiss. Nasza główna bohaterka, Klara, obecnie matka i żona, czyli jak ja to nazywam - kura domestica, czuje żądzę nie tylko przygód (no nudzi się kobieta w domu, nie ma co ukrywać), ale także dawno zapomniany dreszczyk emocji. Przed zamążpójściem odczuwała podobny dreszczyk za sprawą ojca policjanta. Pamiętajcie jednak, mamy rok 1910. Wtedy kobieta w policji mogla pracować co najwyżej w charakterze sekretarki,a i to nie zawsze. To naszej bohaterce nie odpowiada. Klara pragnie bowiem za wszelką cenę wziąć udział w śledztwie, ba pragnie...chociaż stop- ona jest pewna, że sama rozwiąże zagadkę śmierci śpiewaka. Czy jej się to uda? Czy da sobie rade z czyhającym na nią niebezpieczeństwem (bo to nie będzie prosta sprawa, oj nie będzie). Czy da radę przekonać do swoich planów przeciwnego im męża?
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w książce.
Kryminał jest świetnie napisany, z werwą. Wspaniałym uzupełnieniem prowadzonego przez pomysłową i energiczną bohaterkę śledztwa są liczne opisy Wrocławia sprzed 100 lat.
Razem z Klarą dedukujemy, brniemy często w ślepe zaułki, bierzemy udział w sekcji zwłok, walczymy z szowinistycznym podejściem otaczających ją mężczyzn. Ale to nie wszystko, czym obdarzy nas Klara Schulz w trakcie lektury. Razem z nią będziemy przeżywać ukrytą dotychczas traumę z dzieciństwa, oddamy się także zakazanym porywom serca (ach te skryte pocałunki ...nie z mężem, oj nie).
Klara z początku wydawała mi się kurą domową, która chce po prostu działać, przeżyć przygodę. Po przeczytaniu książki, stwierdzam, że bohaterka jest osobą zdecydowanie bardziej skomplikowaną niż mi się na początku wydawało. Trudno mi jest nawet określić czy ją lubię czy nie. Na pewno wywołuje u mnie mieszane uczucia.
Jak na debiut literacki jest to doskonała pozycja. Tym bardziej, iż przed autorką od początku stało trudne zadanie. Siłą rzeczy większość czytelników będzie Sprawy Klary Schulz porównywać do serii kryminałów autorstwa Marka Krajewskiego. Z pewnością nie takie bylo zamierzenie autorki, ale tego typu porównanie samo się nasuwa. Tym większe słowa uznania należą się Szagdaj za umieszczenie akcji w przedwojennym Wrocławiu.
Być może autorka nie stworzyła nowatorskiej intrygi kryminalnej, tempo rozgrywającej się akcji nie przyprawia czytelnika o szybsze bicie serca, ale te liczne smaczki, obrazy Wrocławia sprzed ponad 100 lat, drobne aluzje, opisy, momenty ściśle związane z operą, ówczesnym życiem towarzyskim etc. Coś wspaniałego. Jestem ciekawa kolejnego tomu Kronik Klary Schulz. Interesuje mnie, jak autorka poradzi sobie ze swoją bohaterką. Powołując do literackiego życia tak skomplikowaną i niejednoznaczną postać, Nadia Szagdaj stworzyła sobie możliwość kreowania ciekawej, skomplikowane i innej od szablonowych postaci. Mam nadzieję, że nie zaprzepaści tej szansy.
Książka przeczytana w ramach wyzwania - Polacy nie gęsie
Książka przeczytana w ramach wyzwania - Miejskie czytanie
Książka przeczytana w ramach wyzwania - Czytamy polskie kryminały
Nasi pisarze ostatnio nieźle szaleją na polu retro kryminałów :) Debiut, dobry debiut - zachęcające.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi apetytu na tę książkę. I na porównanie z Krajewskim:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, książka wydaje się być interesująca. A Wrocław wciąż wiodącym bohaterem kryminałów ;)
OdpowiedzUsuńJedno ale - to nie jest debiut autorki. Już wcześniej wydała powieść fantasy pt. "Przepowiednia". Tu można poczytać, co autorka mówi o swoim debiucie http://www.emedia-wydawnictwo.pl/wywiady.php?id=1
OdpowiedzUsuń