Takie to będą poranne dywagacje.
Że jestem trochę dziwna, to wiedziałam od dawna. Np. u dentysty-jak mi mówią będzie bolało, to na 100% nie będzie mnie bolało, a jak mówią i po bólu, to o matko i córko, ból czuję w piętach. Nieraz lekarz myśli, że udaję:( Tak mam i już. Taka karma. Jak mnie ząb powinien boleć nigdy nie boli i odwrotnie.
Jak ktoś mi podaje przepis na super, hiper proste danie z komentarzem - wiesz, to wszystkim się udaje. To już mogę sobie darować robienie, na pewno zepsuję:)
Z kolei (tak dla równowagi) wychodzą mi świetnie dania, które innym się nie udają:)
Do takiej formy mojej dziwności byłam przyzwyczajona.
Jednak kilka dni temu jedna z matek, rówieśnika mojego młodszego syna (chyba trochę zawiłe to:)), także Polka, kolejny raz próbowała mnie na jakąś tam aktywność babsko-polonijną namówić. Gdy konsekwentnie odmówiłam, usłyszałam, że..dziwna jestem:) No jestem aspołeczna, nie lubię klubów, organizacji, zrzeszeń, spotkań, ot tak mam. Dlaczego wszyscy w koło uważają, że Polak na emigracji musi się zrzeszać i pożądać obecności rodaków. Nie musi, ja nie pożądam. Rodaków miałam wystarczającą dawkę, gdy mieszkałam w kraju. Wystarczy mi na jakiś czas. Poza tym nie wyjechałam na 30 lat do Australii, 8 godz. jazdy i jestem w domu, w Polsce, a ok. 4 godz. jazdy mniej i Cieszyn, Polska, mogę nasycać się polskością. Ok, doceniam, że ktoś mi tam proponuje spotkania, kluby etc. Ale jeżeli raz, drugi, trzeci odmawiam, to po co kolejny proponować i jeszcze twierdzić, że dziwna jestem?:)
Z kolei wczoraj byłam z teściową w szpitalu. Służę za tłumacza, czekałam na wyniki badań na korytarzu, miało to potrwać trochę, wszystkie plakaty i ulotki obczytałam 2x, patrzenie na ludzi w szlafrokach mnie średnio interesuje, więc wyjęłam z torebki czytnik i czytam Świętego psychola. Każdy, kto mnie mijał jakoś tak dziwnie na mnie patrzył. Od pielęgniarki się dowiedziałam, że...dziwna jestem, bo tak czytam. Nie no, lepiej jakbym w nosie dłubała, to bym była mniej dziwna:)
I mąż (własny, ślubny) mi ostatnio powiedział, że jestem dziwna. Leci jutro z kolegami do Barcelony na mecz stulecia (wg. nich). Mnie to nie przeszkadzało, lepiej - zarezerwowałam grupie jego kolegów i jemu bilety na samolot i hotel. Inne żony, partnerki z kolei awantury w domu robiły o ten weekendowy wypad, a ja powiedziałam, że mnie to nie przeszkadza:)
Na tle tych innych żon, fakt dziwna jestem:)
Tylko tak się czasami zastanawiam, to ja jestem dziwna, czy inni?
Ps. dołożyłam kilka pozycji na stronie Sprzedam książki (banerek na marginesie), przybyło nam w ostatnich dniach ebooków, wiec z niektórymi tytułami papierowymi rozstajemy się. Inaczej papierowe książki nas zasypią po powrocie do Polski.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany zapraszam do zajrzenia na stronę, może coś wpadnie wam w oko.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Ale Ty dziwna jesteś:D Czytasz,na męża nie krzyczysz...naprawdę dziwne:) Ja z kolei jestem dziwna (według moich koleżanek) ponieważ nie oglądam seriali. Żadnych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obyś zawsze dziwna była:)
wyjazd do Barcelony na mecz to marzenie mojego męża.
OdpowiedzUsuńJak czytam Twoje poranne dywagacje to wcale nie wydaje mi się , że jesteś dziwna.
U mnie w pracy jest tak: jak się coś zepsuło to najpierw pytają się mnie czy przypadkiem nie miałam z tym styczności. Bo wiele rzeczy w pracy już przez przypadek zmajstrowałam. Mam moc do niszczenia rzeczy. Nie podoba mi się, ale niestety muszę z nią żyć. W domu raz na miesiąc tłukę szklankę albo talerz albo coś łatwo tłukącego się. Przewrócić się na prostej drodze - tylko ja tak potrafię. pozdrawiam
Lubię twoją ,,dziwność' nie nie zmieniaj się ;)
OdpowiedzUsuńE tam, od razu dziwna;) Ja bardzo lubię, jak mój mąż wychodzi w piątki na piwo z kolegami, bo mam wtedy święty spokój i mogę sobie czytać do woli:)
OdpowiedzUsuńO matko to ja też jestem dziwna, bo nie dość, że czytam to jeszcze pozwalam mężowi łazić z kolegami gdzie chce. On mnie informuje, że idą na piwo czy inny męski wypad i jedyne czego oczekuje, to odpowiedź czy przypadkiem już nie mamy w tym terminie czegoś zaplanowanego (bo pamięć niestety ma kiepską i to ja jestem organizatorem życia w domu i poza nim). Ale to działa w dwie strony, ja też idę na obiad z przyjaciółką, imprezę, plotki, zakupy, albo targi książki:D i nie pytam go o zgodę.
OdpowiedzUsuńSam jestem dziwny (baaardzo dziwny), więc dziwność u innych mnie przyciąga :-D Dopasowywanie się do otoczenia wcale nie jest fajne, sobą trzeba być. I kropka ;-)
OdpowiedzUsuńTak...też często słyszę, że jestem dziwna. Pozdrawiam wszystkich DZIWNYCH!
OdpowiedzUsuńTaka specyficzna forma przekory? ;)
OdpowiedzUsuń"jedna z matek rówieśnika mojego młodszego syna" - a to chłopak więcej matek? ;P
Ja jestem zdania, że to raczej ci inni są dziwni. Mnie to niektórzy mówią, że jestem dziwna, bo przy czytaniu książek mam w domu ciszę jak makiem zasiał :D
"," jest:) a serio, napisałam, że może zawile to zabrzmiało:)
UsuńTak, zrozumiałam o co chodzi :)
Usuń