środa, 7 listopada 2012

Pomiędzy nami góry - Charles Martin

Wydawnictwo WAM, Okładka miękka, 384 s., Moja ocena 5,5/6
Charlesa Martina, a właściwie jego książki uwielbiam od dawna. Każda niezwykle mnie wzrusza i porusza. 

W trakcie lektury Pomiędzy nami góry przechodziłam trzy różne etapy: pierwszy- o matko, czym wszyscy się aż tak zachwycają (znałam już wcześniej książki autora, ale ta w pierwszym rozdziale nie wzbudziła jakoś mojego zainteresowania, a zdążyłam przeczytać wcześniej recenzje o książce na różnych blogach); drugi etap – o rozbili się i próbują się wydostać, super (i z napięciem śledziłam wyczyny Bena i jego towarzyszki); trzeci – popłakałam się jak nie wiem co
Ale po kolei.
Tym razem autor opowiada historię lekarza Bena oraz dziennikarki Ashley, dwójki z pozoru zwyczajnych ludzi. Spotykają się zupełnie przypadkowo na lotnisku w Salt Lake City. Nadciągające śnieżyce i silny mróz paraliżują ruch na lotnisku, ich loty zostają odwołane. Dla obojga to bardzo niesprzyjająca okoliczność – Ben spieszy się do domu i do pracy (jest lekarzem), a Ashley na swój ślub. Perspektywa wielogodzinnego oczekiwania na niepewną poprawę pogody zmusza dwoje przygodnych znajomych do wynajęcia awionetki.
Niestety samolot rozbija się na pustkowiu. Ashley i Ben muszą stoczyć wspólną walkę o przetrwanie. Przeżyli tylko oni (pilot zginął na miejscu) i...pies. Bardzo zmarznięci (temperatura spada grubo poniżej zera), głodni (zapasy żywności, jakie mają są więcej niż skromne), ranni, muszą wspierać się nawzajem i walczyć, za wszelką cenę walczyć. Bardzo wzruszyło mnie zachowanie psa, który z narażeniem życia bronił Bena i Ashley przed pumą, mimo, iż został ranny, kolejnej nocy także ich pilnował.
Czy pośród bólu, głodu, lęku i słabości zdołają pokonać góry odcinające ich od świata i te, które wyrastają pomiędzy nimi?
Po wielu przygotowaniach i dniach wyruszają w trójkę i przedzierają się ranni, osłabieni, zmarznięci przez góry do cywilizacji. Ten etap zaciekawił mnie z takiego ludzkiego punktu widzenia – byłam ciekawa, jak sobie poradzą. Dobrze, że książkę czytałam leżąc pod ciepłą kołdrą, opisy Martina były tak sugestywne, że ciarki mnie przechodziły, zarówno z grozy, jak i zimna.
Wydaje mi się, że mogę śmiało napisać, iż udało im się uratować, cała trójka przeżyła, dotarła bezpiecznie do szpitala. Tym zdaniem nie zdradziłam za dużo treści, bo w sumie nie to jest sensem opowieści, jaką snuje autor. Samo przedzieranie się przez góry i walka z żywiołem i samym sobą jest wątkiem pobocznym. Owszem jest to emocjonujące i w trakcie lektury zaciskamy kciuki, żeby im się udało, ale nie to stanowi meritum opowieści.  Może się wam to wydawać dziwne, ale tak jest. Na tym polega magia pisarstwa Martina. Najistotniejsze jest moim zdaniem to, co autor zawarł na końcu. 

Przede wszystkim nadzieję i ogromne uczucie. Ale nie tylko chodzi o rodzące się uczucie między Ashley i Benem, ale o coś więcej. O co dokładnie, nie zdradzę. Gwarantuję, że będziecie zaskoczeni. 
Książka napawa optymizmem, nadzieją, jest pełna emocji.
Piękna i wzruszająca opowieść ze wspaniałym zakończeniem. To książka, która wciąga i od której nie sposób się oderwać, a jednocześnie czyta się ją błyskawicznie, idealna lektura na wieczór i kawałek nocy, które i ja zarwałam.

To kolejna książka Martina, którą przeczytałam i niby po każdej mniej więcej wiem czego się spodziewać - życiowej katastrofy, trudu, znoju i happy endu, może nie zawsze takiego, jakiego bym chciała, ale happy endu. Wiedza wiedzą, ale przyznam wam się szczerze, że książki tego autora zawsze emocjonalnie zwalają mnie z nóg. Pisarz ma dar, dzięki któremu pod płaszczykiem zwykłych opowieści porusza istotne tematy, i to jak porusza....
Gorąco polecam lekturę książek Charlesa Martina. Przyjemnie ogrzeją serce w tak paskudną pogodę.
Charles Martin kończył studia z literatury angielskiej i dziennikarstwa. Przez rok pracował jako wykładowca uniwersytecki, ale szybko zajął się wyłącznie pracą twórczą. Autor wielu bestsellerowych powieści w USA.
Z żoną Christy i trójką synów mieszka w Jacksonville. 




8 komentarzy:

  1. Fascynuje mnie twórczość tego autora, naczytałam się bardzo pozytywnych recenzji i nabrałam wielkiej ochoty na którąś z jego książek. Czuję, że się nie zawiodę!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powinnaś się zawieść. Tematyka niby banalna, ale tylko z pozoru. Miałam coś jeszcze napisać, ale nie, nie napiszę, bo za dużo bym zdradziła:).
      Na pewno nie są to banalne czytadła, jak kilkakrotnie o książkach Martina słyszałam.

      Usuń
  2. Ale zrobiłaś się tajemnicza, ale to działa, zaintrygowałaś mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze być tajemnicza, bo to zakończenie...majstersztyk i wszystkiego sie spodziewałam, ale nie tego.

      Usuń
  3. Od jakiegoś czasu zwróciłam uwagę na książki tego autora, ale jakoś jeszcze niczego nie czytałam. W najbliższym czasie postaram się to zmienić. Którą z jego powieści radziłabyś mi przeczytać na początek?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jakoś nie trafiłam wcześniej na recenzję tej książki, w ogóle o niej nie słyszałam, a może być ciekawa...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachęciłaś mnie :). Ostatnio kupiłam dwie książki: "Sukienka z mgieł" i "Na domiar złego" (i "Dziewięć wcieleń Kota Daweya- ale to już niekoniecznie na podstawie informacji z Twojego bloga), a kilka innych mam zapisanych na znów... Tę też zapisuję... Dzięki.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.