Wydawnictwo MG, Okładka miękka, 304 s., Moja ocena 5,5/6
Dzieci z mężem na zakupach, teściowa w kuchni:):):), a ja piszę recenzję. To jest życie:)
Klejnot, to książka z tych, które się połyka, od których (gdy tylko zacznie się lekturę) nie sposób się oderwać. Czytać Klejnot zaczęłam wczoraj po południu, a dokończyłam dziś skoro świt, powinnam jednak podziękować mężowi, że obudził mnie chrapaniem, same z tego korzyści - zakupy na wyprzedaży w Matrasie i skończony Klejnot.
Ale wracajmy do książki. Jest to kolejna wspaniała, przepiękna powieść autorstwa bardzo przeze mnie lubianej Marii Rodziewiczówny. Tym razem autorka zabiera nas na Kresy i opowiada o szlachcie polskiej walczącej o utrzymanie rodzinnych majątków. Jest to także chyba najbardziej osobista książka pisarki. Dlaczego? O tym za chwilę.
Trudno teraz w XXI w. oceniać Rodziewiczównę i jej twórczość. Z jednej strony pozostaje pisarką anachroniczną i niemal zapomnianą, z drugiej wciąż silne jest wspomnienie jej niezwykłej popularności. Napisała ogromna ilość książek, opowiadań, artykułów do gazet. Była niezwykle płodną i utalentowaną pisarką.
Szukając informacji o Rodziewiczównie znalazłam w sieci notatkę, że w XIX w. w Polsce popularniejszy od niej był tylko Sienkiewicz. Nadal (mimo, iż mało popularne i mało medialne) wznawiane są jej dzieła, z czego bardzo się cieszę.
Pisarka miała niezwykłe życie, ale niezwykłe dla nas żyjących w XXI w., osób z takimi pogmatwanymi, trudnymi życiorysami w XIX w. było mnóstwo, wszak historia naszego (nieistniejącego wtedy na mapie świata) państwa nie oszczędzała. Bardzo dużo elementów ze swojego życia przeniosła na karty pisanych przez siebie książek.
Urodziła się w majątku Pieniuha koło Grodna 3 lutego 1864 r. To najbardziej prawdopodobna data, choć rozpowszechniona jest też inna - 2 lutego 1863. Jej dzieciństwo (jak i dzieciństwo wielu jej rówieśników) zostało silnie związane z powstaniem styczniowym.
W wyniku represji rodziców zesłano na Syberię, dziewczynką i jej rodzeństwem zajęli się dziadkowie, potem krewna - Karolina Skirmuntowa.
Powrót matki i ojca po kilku latach wiązał się z przeprowadzką do Warszawy, a potem odziedziczonego majątku Hruszowa na Polesiu. Z tym miejscem Maria związana będzie już niemal do śmierci. W międzyczasie umiera ojciec, a 17-letnia zaledwie Maria postanawia spłacić siostrę, brata i samodzielnie zacząć prowadzić rodzinne gospodarstwo.
Jednocześnie próbuje pisać swoje pierwsze utwory i publikuje je, zadebiutowała niewielką nowelką Gama uczuć. Cztery lata później w prowadzonym przez Marię Konopnicką Świcie pojawi się w odcinkach powieść Straszny Dziadunio, później Dewajtis i kolejne.
Los, jaki w młodości spotkał Rodziewiczównę był typowy dla jej epoki, ale nietypowe był późniejszy sposób na życie, jaki pisarka wybrała. Rodziewiczówna wykorzystała sytuację Polek, które dzięki nieobecności mężczyzn (powstania, zsyłki, śmierć) osiągnęły silną (jak na owe czasy) pozycję w społeczeństwie często przejmując na siebie tradycyjnie męskie obwiązki, np. prowadzenie gospodarstwa. Wiązało się to oczywiście z trudami, ale niosło ze sobą możliwość samostanowienia i pieniądze, a więc swobody o których kobiety z Europy Zachodniej mogły tylko pomarzyć. Ukochany majątek pisarki prawie zawsze pełny był mieszkających w nim kobiet. Mieszkały tam m.in. matka, babka i siostra pisarki, przyjaciółki.
Taki model życia pisarka wspaniale ukazała w Klejnocie. Dlatego napisałam, iż to bardzo osobista opowieść. Wśród licznych bohaterów książki, na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się kobiety: Barbara – samodzielnie zarządzająca majątkiem, baba – trzymająca w ryzach cały chłopski ród, Nina – nowoczesna dziewczyna świadoma swojej wartości.
W każdej z nich możemy zapewne odnaleźć Marię Rodziewiczównę: romantyczną a jednocześnie pragmatyczną, kierującą dużym przedsiębiorstwem, jakim był jej majątek ziemski, spragnioną miłości i niepogodzoną z podrzędną rolą kobiety.
Pisarka ukazuje w genialny sposób trudy z jakimi musieli borykać się jej rodacy, którzy żyli pod carskim zaborem na Kresach. Nie dość, że przepisy carskiego prawa były okrutne, to do tego nie sprzyjała aura i koniunktura. Dodatkowo większość bohaterów gnębiły bardzo wysokie carskie podatki i jeszcze wyższe odsetki od lichwiarskich pożyczek, których udzielali Żydzi. Wielu zaczyna przychodzić do głowy sprzedaż rodzinnych majątków, porzucenie ojcowizny i przeniesienie się do miasta, gdzie życie jest zdecydowanie łatwiejsze.
Napisałam wcześniej, że na pierwszy plan w Klejnocie wysuwają się kobiety. To prawda, ale nie tylko one są bohaterami. Jednym z głównych męskich bohaterów jest Seweryn Sokolnicki, który w tych niesprzyjających okolicznościach z trudnością utrzymuje się na powierzchni i gospodarzy w swoim majątku.
Czy Sewerynowi, Ninie, Barbarze uda się zrealizować swoje plany, czy uda im się nie poddać i przetrwać? Tego nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury.
Książkę czyta się bardzo szybko, chociaż przyznam się, że przez pierwsze ok. 30 s. miałam problemy ze zrozumieniem języka, którym posługują się bohaterowie. Kresowy język z XIX w. to sprawa niełatwa, ale gdy tylko przyzwyczaiłam się do niego, lektura była prawdziwa przyjemnością.
Ogromnym plusem są cudowne (ala Nad Niemnem) opisy przyrody oraz opisy życia codziennego i zwyczajów ludzi mieszkających na Kresach w XIX w.
Klejnot jest wspaniałą, wręcz magiczną opowieścią o odwadze, miłości (tej między ludźmi, ale także do kraju i ziemi), walce, poświęceniu. Ale zaznaczam, nie jest to bynajmniej smutna opowieść. Klejnot daje nadzieję i uczy, tego czego nigdzie indziej już się nie nauczymy.
Cieszę się, że właśnie w Wydawnictwie MG ukazały się kolejne powieści autorstwa Marii Rodziewiczówny:
Wawera Karewisa poznajemy najpierw jako kapitana Lorenza. Z biedy, w poszukiwaniu pracy dotarł do Szczecina, gdzie wydrapywał pazurami swą pozycję miedzy Niemcami. Pracowity nad miarę, odważny do szaleństwa, został kapitanem okrętu i przyszłość się przed nim mieniła wszystkimi kolorami tęczy. Kaprys, chęć zaimponowania swoim, a może drgnienie serca, spowodowało, że postanowił na kilka dni wrócić na ojcowiznę. Z początku wszystko go tam śmieszyło i złościło, ale dzień za dniem ten szary proch odnajdywał drogę do jego duszy...
Szary proch to ziemia pod naszymi stopami, ziemia tak mało nieraz warta w pieniądzach, a tak ważna dla serca. Szary proch to też życia ludzkie. Każdy z nas plecie swoją dolę i niby pojedyncze życie nie jest ważne, a jednak każde okazuje się najważniejsze. Szary proch to przepiękna opowieść o umiłowaniu swojej ziemi, której nie sposób się wyrzec. Tym razem Rodziewiczówna opowiada nam o Litwinach i Żmudzi. Jakże podobny ich los do losu Polaków, choć nie zawsze między tymi narodami istniała zgoda. Jakże podobny charakter, umiłowanie wiary i ziemi ojczystej.
Panna Konstancja Skowrońska, uboga krewna, sierota wychowana przez wujostwo, swą pracą odwdzięcza się jak może za doznane łaski i dobroć. Z natury łagodna, wykonuje obowiązki w sposób tak niezauważony, jakby praca robiła się sama. Zaprzyjaźniona szczerze z kuzynem, Kaziem, cieszy się jego osiągnięciami, jednak nigdy nie posuwa się w zażyłości zbyt daleko. Jej uczucia rozbudzi dopiero Sewer Stamierowski, pasierb właściciela sąsiedniego majątku, chłopak o gwałtownej naturze, niemogący się pogodzić z całkowitą zależnością od znienawidzonego ojczyma. Młodzi chcą się pobrać, jednak Sewer nie chce skazywać przyszłej żony na nędzę, żąda więc swojej części majątku. Po wściekłej awanturze ojczym wtrąca go do lochu...
Ukazały się także wspomnienia z migawkami z życia z Marią Rodziewiczówną. Ponieważ do tej pory nikt nie pokusił się o napisanie biografii pisarki, tym cenniejsze są takie wspomnienia. Ich autorka Jadwiga Skirmunttówna była najbliższą przyjaciółką Marii Rodziewiczówny. Mieszkały razem 25 lat. Towarzyszyła pisarce podczas wojen i pokoju, zarówno w Warszawie, jak i w Hruszowej. Była z nią aż do chwili śmierci. Wspomnienia to zapis przepięknej przyjaźni, czy nawet miłości dwóch niezwykłych kobiet, ale też zapis życia w wyjątkowych czasach i w wyjątkowych miejscach, które tak bardzo obie ukochały - Warszawie i Kresach.
Czytajmy książki Marii Rodziewiczówny, warto, bo nasze polskie i ponadczasowe. Na całym świecie panuje kult Jane Austrin, a Rodziewiczówna to taka nasza polska Jane Austin.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Lubię twórczość M. Rodziewiczównej i od czasu do czasu poznaję ją na nowo :)
OdpowiedzUsuńMoja babcia miała mnóstwo jej książek, muszę ich poszukać. A teraz będę u Elviski uczestniczyć w wyzwaniu Lata dwudzieste, lata trzydzieste. Ostatnio coraz więcej ludzi widzę wariuje na punkcie tego okresu:)
OdpowiedzUsuńTo ja też muszę u Elviski na wyzwanie się zapisać, dobrze że dałaś "cynk":)To będziesz w swoim żywiole, uwielbiasz ten okres.
UsuńNie czytałam tej powieści. Mam jej ukochane pozycje, takie jak Dewajtis, Pożary i Zgliszcza, Czahary , Wrzos i Straszny Dziadunio, ale widzę, że najwyższa pora poszukać w bibliotece więcej jej książek, a jak nie to na allegro, gdyż okładki nowo wydawanych jakoś do mnie nie przemawiają.)
OdpowiedzUsuńJa nade wszystko kocham Między ustami a brzegiem pucharu, jak ja płakałam ze wzruszenia na tej książce, a czytałam ją 1. raz mając 14 lat.
UsuńOczywiście też czytałam i też się wzruszałam ogromnie.)
UsuńSzczerze mówiąc nie pamiętam, czy czytałam jakieś dzieła Marii Rodziewiczówny. Chyba raczej nie, choć słyszałam o tej autorce wiele dobrego. Popytam w mojej bibliotece o dzieła tej pisarki i spróbuje bliżej je poznać.
OdpowiedzUsuńPopytaj i przeczytaj, na prawdę warto.
UsuńLubie książki Rodziewiczówny - są świetnie napisane. Upływ czasu im nie szkodzi :)
OdpowiedzUsuńOj nie szkodzi. Są ponadczasowe.
UsuńNo, no, ciekawie się zapowiada :D Jeszcze nie miała okazji przeczytać żadnej książki Rodziewiczówny. Myślę, że "Klejnot" byłby świetnym startem ;) Ponad to uwielbiam XIX wiek, chociaż to wcale nie były przyjemne czasy. Ciekawa recenzja ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli jeszcze nie znasz Rodziewiczówny zacznij np. od Kądzieli, albo Między ustami a brzegiem pucharu. W Klejnocie choć wspaniały, może cię początkowo język odstraszyć.
UsuńDawno temu kupiłam "Wrzos", ale leży gdzieś zapomniany i nieprzeczytany oczywiście. Na pewno w końcu się zmobilizuje, bo twórczość Rodziewiczówny grzech nie znać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoże nie grzech, ale żal na pewno:) Jestem ciekawa, czy Wrzos przypadnie ci do gustu.
UsuńZgadzam się z tym, co napisałaś na końcu recenzji! Bardzo cenię jej twórczość, do tej pory przeczytałam zaledwie kilka książek ("Pożary i zgliszcza", "Byli i będą", "Straszny dziadunio", "Lato leśnych ludzi" i "Między ustami a brzegiem pucharu"), ale wiem, że jeszcze do tej autorki wrócę. :)
OdpowiedzUsuńZ książek M. Rodziewiczówny czytałam Dewajtis- pochłąnęłam ją w dwa wieczory:) Polecam. Klejnot i Między ustami a brzegiem pucharu właśnie zakupiłam, gdyż czytałam o nich dobre recenzje. Z klasyki polecam też książkę- "Szalona" Kraszewskiego. A ze współczesnych pisarek piszących w podobnym stylu polecam książkę Hanny Cygler- W cudzym domu.
OdpowiedzUsuń