Wydawnictwo Helion, Okładka miękka, 312 s., Moja ocena 5-/6
Autor książki, Marek Wałkuski, urodził się w 1967 r. W
Programie Trzecim Polskiego Radia pracował w latach 1990-2002.
Prowadząc poranne wydanie audycji "Zapraszamy do Trójki" stworzył
własny, niepowtarzalny styl. Jest autorem licznych relacji reporterskich
i reportaży. Opracowywał analizy słuchalności w Agencji Reklamy
Polskiego Radia. Obecnie jest korespondentem Polskiego Radia w
Waszyngtonie.
W 2011 r. został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. Popularnie i czule nazywany... "Wałek".
A teraz krótki quiz – z czym wam się kojarzy USA? Chodzi mi o takie pierwsze skojarzenie, bez zbędnego zastanawiania się.
Dla
mnie to – Kaczor Donald, Wielki Kanion, Miś Yogi i Park Yellowstone i
duuuże, naprawdę duże odległości i całkiem pokaźna grupa dziwnych ludzi.
Marek Wałkuski jadąc w styczniu 2002r. do USA, jako korespondent
Polskiego Radia, oczywiście doszkolił się trochę i jego mniemanie o tym,
czym jest Ameryka było odrobinę głębsze niż moje (ja nigdy tam nie
byłam, nie wiem czy w sumie żałować, czy nie), ale zderzenie z
rzeczywistością amerykańską częstokroć okazywało się co najmniej dziwne, a
niekiedy bolesne, tym bardziej, że do USA jechał z rodziną. A wiadomo,
że wyjazd z dzieckiem (niezależnie od tego ile ma ono lat), to coś
zupełnie innego niż wyjazd samotny.
Pierwszy
lekki szok i zdziwienie miały miejsce przy szukaniu mieszkania do
wynajęcia. Szybko okazało się, że to mieszkanie, które przypadło do
gustu Wałkuskiemu, było jednym z gorszych, jakie mógł wybrać. Dlaczego?
Tego nie zdradzę.
Takich dziwów (ale dziwów w naszym pojęciu, bo dla
Amerykanów dziwne było to, że Wałkuski i inni imigranci się dziwią)
opisuje autor bardzo dużo.
Ale, jak może dla nas nie być dziwnym
kraj, w którym (podam pierwszy lepszy przykład z książki) stolica kraju
liczącego ponad 300 mln obywateli (wg oficjalnych danych), Waszyngton,
podzielona jest na trzy części. Pierwsza to właściwy Waszyngton, czyli
Dystrykt Kolumbii (DC). Pozostałe dwie części położone są w
przylegających stanach – Wirginia i Maryland. Ponieważ (jak pisze autor
książki) w USA stany mają ogromną autonomię, aglomeracja waszyngtońska
podlega trzem różnym systemom prawnym i administracyjnym. W każdej z w/w
części Waszyngtonu obowiązują inne stawki podatkowe, inne procedury
urzędowe, inne programy szkolne. Jeżeli ktoś przeprowadza się z jednej
części miasta do drugiej, musi wyrobić sobie nowe dokumenty i
przerejestrować auto. Przejeżdżając samochodem z Wirginii do Dystryktu
Kolumbii, należy przerwać rozmowę telefoniczną, bowiem w DC obowiązuje
całkowity zakaz używania telefonów w czasie jazdy, a tego zakazu nie ma w
części miasta, która się znajduje w Wirginii. W częściach Waszyngtonu
należących do Maryland i Wirginii ciągle obowiązuje kara śmierci, którą w
DC zniesiono w 1981r.
To jednak dopiero początek dziwnych rzeczy, o
których pisze Marek Wałkuski, taki amerykański czubek góry lodowej
dziwów nad dziwami.
Autor w arcyciekawy sposób opisuje życie
przeciętnego człowieka w tym supermocarstwie, jakim bez wątpienia jest
USA. Ale czy to naprawdę najpotężniejsze państwo świata? A może wręcz
odwrotnie – kolos na glinianych nogach, który chyli się ku upadkowi?
Czy to ostoja wolności i demokracji, czy dżungla pełna świrów latających z bronią w ręku?
Raj
dla imigrantów, ziemia obiecana, czy miejsce, gdzie się zaharujesz, a
jeżeli nie masz znajomości i tak do niczego nie dojdziesz?
Neutralne
światopoglądowo państwo, czy kraj mega nawiedzonych fanatyków
religijnych, gdzie każdy może założyć swój kościół i zbierać wokół sobie podobnych?
Na te i wiele, wiele innych pytań (i to
takich, o których wam się nie śniło) odpowiada Marek Wałkuski w swojej
książce. Czyni to przy tym w sposób dla siebie bardzo charakterystyczny
(kto słucha Polskiego Radia ten wie, o co mi chodzi) inteligentny, lekko
złośliwy, ironiczny.
Książkę czyta się doskonale, niezwykle szybko,
a pod koniec lektury dziwimy się, że jeszcze się dziwimy. Takie są
Stany Zjednoczone Ameryki ala Marek Wałkuski. Autor z pewnością nie
wyczerpał wszystkich tematów, nie pokazał nam każdego oblicza Ameryki i
przeciętnego jej mieszkańca, ale jest to po prostu niemożliwe. Jego
opisy i oceny Ameryki są na pewno subiektywne, wielu mogą się one nie
podobać, ale to normalne, obiektywna opinia o tym naprawdę zadziwiającym
kraju po prostu nie istnieje.
Przyznam,
że o ile mojego męża zainteresowała cała książka, ja opuściłam niektóre
rozdziały, ponieważ ich tematyka po prostu mnie nie interesowała, ale
przy lekturze tego typu pozycji to normalne.
Książkę czyta się doskonale, szybko, przyjemnie, tak jakby słuchało się opowieści dobrego znajomego.
Lekki
minus daję za całkowity brak fotografii, które zdecydowanie ubarwiłyby
lekturę. Niemniej jest to doskonała, wartościowa i niezmiernie ciekawa
pozycja.
Gorąco zachęcam do lektury. Wiele się z niej dowiecie,
wiele razy zdziwicie, uśmiechniecie, ale z pewnością książka, podobnie
jak Ameryka nie pozostawi was obojętnymi.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super, poszukam i przeczytam:) Nie wiedziałam, że tak wygląda sprawa Waszyngtonu. Zawsze myślałam, że DC to jakaś wydzielona część miasta związana ze znajdującymi się tam budynkami rządowymi. Książka musi być świetna.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest bardzo fajna i szybko się ja czyta. A Ameryka jest na prawde dziwna, to najdelikatniejsze określenie jakie mi się nasuwa.
UsuńCiekawe spojrzenie na "Wielkiego Brata", poszukam tej książki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam USA i wszystkie co z nimi związane. A na pewno kocham Nowy Jork, który jest cudowny i magiczny. Książka kusząca, bardzo byłam ciekawa jej. Teraz widzę, że chyba muszę ją nabyć:)
OdpowiedzUsuńJuż wsadzam do koszyka w Melinie:) Dzięki
OdpowiedzUsuńJeśli wpadnie w moje ręce przeczytam na pewno. Dla mnie USA to: kawa Starbuks,wariackie dekoracje na Halloween przed domami i Dallas Cowboys i sympatyczni ludzie;Co prawda nie byłam w Waszyngtonie, biorąc pod uwagę ten olbrzymi kraj - widziałam tylko "prowincję", ale uwierz mi, ludzie którzy stamtąd przyjeżdżają do Polski też dziwią się niejednemu...
OdpowiedzUsuńWiem, to normalne, my sie dziwimy często nawet temu co u sąsiadów za płotem, a co dopiero na innej półkuli.
UsuńBardzo lubię Marka Wałkuskiego. W Trójce zawsze w piątki w popołudniowej audycji są jego relacje, głównie o dziwnych napadach na banki w USA ;-)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię go słuchać.
Usuń