Najpierw chciałabym wyjaśnić, kim jest autor - Sean Parnell.
Jest on byłym komandosem sił powietrznodesnatowych. przez 6 lat służył w legendarnej 10. Dywizji Górskiej i odszedł ze służby w stopniu kapitana. Otrzymał dwie Brązowe Gwiazdy (w tym jedna za męstwo) oraz Purpurowe Serce. Obecnie pracuje nad doktoratem z psychologii klinicznej na Uniwersytecie Duquesne.
Parnell był jednym z wielu żołnierzy, którzy trafili na misję w trakcie wojny w Afganistanie i miał okazję brać udział w tym okrutnym konflikcie.
W Plutonie wyrzutków opisał swoje przeżycia z 16-miesięcznej służby w Afganistanie. Parnell był dowódcą plutonu zielonych czaszek, zwanego też Plutonem Wyrzutków, jednego z najbardziej zasłużonych oddziałów wojny afgańskiej, który w 2006 r. był w sercu wojny z islamskimi rebeliantami przy granicy z Pakistanem.
Jego oddział przeprowadzał akcje specjalne, patrolował zaminowane drogi, walczył w niesprzyjających warunkach wśród gór Afganistanu, próbował zjednywać sobie lokalną ludność i nauczyć się rozróżniać wroga od przyjaciela. Oddział siał postrach w szeregach wroga przede wszystkim sprytem, mądrością, nieustępliwością, odwagą.
Wspomnienia i wrażenia z pobytu w Afganistanie opisuje Parnell właśnie w Plutonie wyrzutków. Książka zrobiła na mnie kolosalne wrażenie, ale nie przeczytałam jej w całości, chociaż doceniam, jak doskonała jest to pozycja.
Relacje Parnella są bardzo realistyczne, ale nic dziwnego, jest to w końcu książka napisana przez fachowca w branży wojskowej, przez naocznego świadka i uczestnika konfliktu. Dzięki temu możemy się poczuć tak, jakbyśmy naprawdę znaleźli się na polu bitwy. To ogromny atut książki, ale jednocześnie te realistyczne opisy sprawiły, że nie byłam w stanie skończyć lektury. Za to mój maż, właśnie te opisy uznał za największą zaletę Plutonu wyrzutków, a książkę wręcz pochłonął.
Oboje jednak jednogłośnie uznaliśmy, że jest to doskonała pozycja o walce, dowodzeniu oddziałem, odwadze, honorze, braterstwie. W książce brak taniego popisywania się wojskowymi dokonaniami czy udowadniania cywilom, jaki to ja dzielny byłem. Są za to szczere (momentami do bólu) opisy, reakcje na wojnę, okrucieństwo z nią związane i bezsens konfliktu. Sporo miejsca Parnell poświęca swoim własnym odczuciom, przeżyciom i wpływowi, jaki konflikt wywarł na niego, jego rodzinę oraz przyjaciół.
Plusem jest także chronologiczny układ opowieści oraz spora ilość zdjęć.
Gorąco zachęcam do lektury, jest to doskonały, chociaż momentami być może nazbyt realistyczny opis wojny i braterstwa broni. Ale po książkę warto sięgnąć, jest to po prostu kawał doskonałej prozy.
Dodam tylko, że w trakcie lektury nasuwało mi się nieodmiennie porównanie do klasycznej już pozycji Helikopter w ogniu.
Kurczę, jeśli chodzi o amerykańskie wojny, to mnie intryguje ta wietnamska; czytałam już kilka pozycji na ten temat, widziałam kilka filmów i wciąż poszukuję kolejnych:) Irak, Afganistan - jakoś nie moje klimaty :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wojna to wiesz, że nie dla mnie:)Ale nie ukrywam, że wydarzenia wojennej świeże, że tak powiem i z perspektywy osoby biorącej w nich udział mogą zmienić postrzeganie tych wydarzeń, zwłaszcza, że znamy je w zasadzie tylko z mediów.
OdpowiedzUsuńKochana, czy Ty przypadkiem nie masz jakiegoś tajnego dostępu do moich myśli? dziś rano przeglądając nowe promocje w sklepach z ebookami trafiłam na taką która będzie obowiązywać dziś wieczorem przez 4 godziny. Przeglądając książki, które się w niej znajdą, zatrzymałam się właśnie przy tym tytule. Długo myślałam aż w końcu doszłam do wniosku, że jednak jej nie kupię. Parę minut później odświeżam blogera i widzę Twoją recenzję. No masz ci los, znowu dumam i jeśli dziś wieczorem znowu wydam pieniądze to będzie to tylko i wyłącznie Twoja wina :-)
OdpowiedzUsuń:) Ja książkę polecam, chociażby z powodu, że jest to kawał na prawdę doskonałej prozy i relacji.
Usuńteraz wszystko w rękach sklepu, zobaczymy o ile przecenią...
UsuńJestem ciekawa, czy kupiłaś:)
UsuńJednak nie kupiłam. Obniżka miała być do 45 proc. i to małe słówko DO okazało się decydujące... Obniżka była zdecydowanie za mała bym uległa... Ale sprawdziłam i książka jest też na Woblinku więc niewykluczone, że gdy będzie można wybierać tytuł z tego wydawnictwa to się jeszcze na nią skuszę ;-)
UsuńChcę przeczytać odkąd tylko ją w księgarni zobaczyłam. Muszę Mikołaja o nią poprosić ;)
OdpowiedzUsuńMuszę ją mieć! :)
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że takie tematy bardzo mnie interesują.
Zapraszam na moje wyzwanie!
http://wyzwanie2013.blogspot.com/2012/11/1.html
Coś dla mnie
OdpowiedzUsuńCzytając tę książkę, łączyłam przyjemne z pożytecznym:) Mocna męska proza, ale kobiety też, jak widzę, mogą się zachwycić.:)
OdpowiedzUsuńJa się skusiłam i nie żałuję. Kupowałam wprawdzie dla męża, ale sama już przeczytałam. Mocna rzecz.
OdpowiedzUsuń