niedziela, 28 sierpnia 2022

Portret w sepii

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6

Niezbyt wiem, co mogę o Portrecie w sepii napisać. Książka absolutnie mnie zachwyciła. Czym? Wszystkim.
Przede wszystkim przekrojem, zasięgiem, jakim obejmuje treść.
Wszystkie trzy tomy to wspaniała, monumentalna saga. To dzieło ukazujące 120 lat historii jednej chilijskiej rodziny w trzech tomach.
Niby to nic takiego. Niby było wiele razy. Fakt. Jednak liczy się to w jaki sposób całość została spisana. A Allende to mistrzyni słowa, genialna pisarka.
Portret w sepii zamyka tę wyjątkową, magiczną trylogię.
Tym co wysuwa się na pierwszy plan, co spaja wg. mnie wszystkie tomy, jest osoba Aurory del Valle, głównej, wyjątkowej w każdym calu bohaterki. To silna, wyjątkowa, o bardzo mocnym charakterze postać. Wszystkie kobiety w tym rodzie takie były, ale Aurora jest najsilniejsza, najtrudniejsza do zdefiniowana. Kobieta śmiało kroczy przez życie, odważnie podejmuje decyzje, szczyci się tym, że jest kobietą, że jest potomkiem wyjątkowej Lynn Sommers i w wielu momentach kuriozalnego Matíasa del Valle. Aurora to postać której można nie polubić, ale o której z pewnością długo się nie zapomni.
Trudno napisać o czym jest Portret w sepii. Z pewnością to książka nieokreślona, może nawet trochę trudna do zrozumienia i w beżu, brązach, w kolorach sepii. Mnóstwo ciepłych, brązowawych barw, mnóstwo różnorodnych, niejednoznacznych odcieni. Takie są barwy tej książki, taka jest treść. To książka niejednoznaczna, która każdy zrozumie inaczej. I na tym polega jej magia. To także pogmatwane dzieje rodu Truebów pokazane są na przestrzeni kilkudziesięciu lat, wplecione w potężne zawirowania historii.
Cudownie ukazani bohaterowie, wyjątkowe postaci i wspaniale nakreślone realia końca XIX i początku XX wieku, w Stanach Zjednoczonych i w Chile. To wszystko tworzy mieszankę iście wybuchową, która pochłania czytelnika od pierwszej strony. Całość połączona magicznymi elementami i wspaniałymi, inteligentnymi dialogami.
Magiczna trylogia, warta przeczytania. Z kolei Portret w sepii to najlepsza (moim skromnym zdaniem) część tej trylogii. Nic dziwnego, iż cala trylogia natychmiast po opublikowaniu odniosła międzynarodowy sukces, została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków i stała się jednym z największych bestsellerów literatury iberoamerykańskiej. Polecam.Koniecznie przeczytajcie.



1 komentarz:

  1. Przyznam, że nie słyszałam wcześniej od tej trylogii. Chętnie przyjrzę jej się bliżej.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.