sobota, 16 sierpnia 2025

Abraxas - Bogdan-Alexandru Stănescu


Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6
Są książki, które się czyta, i są takie, które się przeżywa. Abraxas Bogdana-Alexandru Stănescu należy zdecydowanie do tej drugiej kategorii. 
Abraxas to książka, której się nie tylko czyta – ją się przeżywa. To powieść, która nie pozwala na dystans ani na obojętność. Każda strona tnie tu jak ostrze, a każde zdanie zostaje w pamięci niczym ślad na starej kliszy fotograficznej, której nie da się już wyczyścić.
Główny bohater i zarazem narrator – którego imię mogłoby brzmieć po prostu Niepowodzenie – prowadzi nas przez swoje życie jak przez labirynt porażek. To nie jest zwykła opowieść o dorastaniu czy rodzinnych traumach. To podróż przez ciemne korytarze ludzkiej psychiki, przez relacje tak silne, że stają się jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Na szczególne miejsce zasługuje tu postać matki, pięknej i demonicznej Relu – figury, w której czułość jest tuż obok okrucieństwa, a miłość nieustannie przeplata się z nienawiścią.
Tłem, a może raczej współbohaterem tej powieści, jest Bukareszt. Miasto to jest naznaczone historią, poczynając od przedwojennych ulic, przez mroczne czasy Ceauşescu, po bardzo dziwny okres transformacji. Stănescu pisze o mieście z niezwykłą wrażliwością, jak o żywym organizmie, pełnym ran, blizn i zapomnianych legend. Te rany migdy się nie zagoją. Dzięki uczynieniu Bukaresztu pełnoprawnym bohaterem, Abraxas jest nie tylko opowieścią o jednostce, lecz także kroniką miasta, które pamięta więcej, niż chciałoby zdradzić.
Powieść jest bardzo wymagająca, pełna dygresji, paraboli i misternych konstrukcji. Obok historii głównego bohatera pojawiają się np. losy żydowskiego pisarza awangardowego Ilari Voronki, splecione w jeden, gęsty wątek narracji. Wymaga to od czytelnika skupienia, ale wysiłek zostaje sowicie nagrodzony – Abraxas to genialna, mistrzowska literatura, bez tanich chwytów i gotowych pocieszeń.
W tej, jakże osobistej opowieści, nie ma tujakże oczekiwanego katharsis. Nie znajdziemy nawet krztyny ukojenia. To powieść o przeszłości, która nigdy nie odchodzi, o dzieciństwie, które zabarwia i naznacza całe dorosłe życie. Stănescu pokazuje, jak doświadczenia pierwszych lat i system, w którym wzrastamy, wyznaczają trajektorię naszego losu, nawet jeśli staramy się od nich uwolnić.
Abraxas pozostaje w czytelniku na bardzo długo. Po odłożeniu książki wciąż czujemy chłód bukareszteńskich murów i słyszymy szept matki bohatera. To powieść nie o jednym człowieku, ale o ludzkiej kondycji – bezlitosna, prawdziwa, hipnotyzująca i w sumie bardzo smutna.
Bogdan-Alexandru Stănescu stworzył dzieło, które wymyka się łatwym kategoriom, które jest nieoczywiste i trudne. To literacki labirynt, z którego wychodzi się odmienionym – trochę poranionym, ale też głębiej świadomym tego, co jest w nas, co nas ukształtowało. Abraxas to dowód, że wielka literatura wciąż potrafi wstrząsnąć, zachwycić i zaboleć jednocześnie. To trudna lektura, ale warto zadać sobie sporo trudu. Nagroda gwarantowana.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.