niedziela, 10 sierpnia 2025

Dziennik 1954 - Leopold Tyrmand

 



Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Fanką twórczości Tyrmanda byłam już wcześniej, ale po lekturze Dziennika... kilka lat temu stałam się fanką Tyrmanda także, jako człowieka. Po 5 latach wróciłam do lektury zapisków mojego ulubionego pisarza.
Leopold Tyrmand to jedna z najbardziej barwnych postaci polskiej literatury XX wieku. Urodzony w 1920 roku w Warszawie, wychowany w inteligenckiej rodzinie żydowskiej, przeszedł przez wielokulturową mozaikę Europy przedwojennej, przez wojnę, okupację i powojenną stalinizację Polski. Był nie tylko pisarzem i publicystą, ale także ikoną nonkonformizmu i niezależnego myślenia w czasach, gdy takie postawy były szczególnie niebezpieczne. Jego życie było pełne zwrotów akcji, warto je poznać. 
Choć pisarz najbardziej znany jest z powieści Zły, to właśnie Dziennik 1954 pozostaje jednym z najważniejszych i najgłębszych świadectw jego myśli, światopoglądu i samotnej walki z konformizmem tamtych czasów. 
Dziennik 1954 to osobisty zapis codzienności, ale nie w sensie prostego kalendarium. Tyrmand prowadzi dziennik przez trzy miesiące – od 1 stycznia do 2 kwietnia 1954 roku. Był to okres, gdy pisarz był zawodowo wykluczony, pozbawiony możliwości publikacji. Miało to miejsce po tym, jak wraz z redakcją Tygodnika Powszechnego odmówił podpisania nekrologu Stalina w wersji cenzurowanej przez władze. To czas dla Tyrmnda trudny materialnie, ale też wyjątkowy intelektualnie.
Dziennik... był takim literackim aktem samoobrony i zarazem moralnego sprzeciwu wobec świata konformizmu, ideologicznego kłamstwa i estetycznej bylejakości, wobec świata, którego Tyrmand nienawidził. Taki ówczesny protest book.
Najmocniejszą stroną Dziennika... jest bezkompromisowa ocena rzeczywistości i ludzi ją tworzących. Tyrmand bezlitośnie punktuje konformizm środowisk twórczych, moralną kapitulację inteligencji, uległość wobec propagandy. Atakuje znajomych (często z nazwiska lub pod inicjałami), krytyków, pisarzy, aktorów – wszystkich, którzy według niego „sprzedali się” systemowi, przyjęli jego reguły dla osobistych korzyści lub ze strachu. 
Dziennik 1954 to także zapis walki Tyrmanda z samym sobą – z narastającą frustracją, samotnością, biedą, lękiem przed zapomnieniem. To również próba stworzenia przez autora mitu własnej osoby: inteligenta niepokornego, człowieka zasad, artysty na wygnaniu we własnym kraju. Mimo trochę megalomańskiej tendencji, Dziennik... jest szczery i autentyczny.
Ważną część stanowią opisy związków, flirtów i erotycznych przygód Tyrmanda.
Styl autora jest żywy, błyskotliwy, pełen ironii, autoironii i celnych obserwacji. To styl literata z krwi i kości, który nawet pisząc o śniadaniu potrafi stworzyć mini-esej. Jego zdania są nasycone kulturą, literaturą, humorem – ale też bólem.
Dziennik 1954 to jedno z najważniejszych dzieł polskiej literatury osobistej XX wieku. Nie tylko jako dokument epoki, ale jako głos jednostki przeciw systemowi – nie w sensie politycznym, ale egzystencjalnym. To książka o samotności, niezależności, odwadze i potrzebie zachowania twarzy.
Dziennik 1954 to fascynująca, wielowarstwowa lektura – dla jednych męcząca przez intelektualny ciężar i narcystyczne tony, dla innych – bezcenna jak relikwia niezależnego ducha w czasach totalitaryzmu. To książka do powolnego smakowania, analizowania, może nawet prowadzenia własnych notatek na marginesach. Tyrmand stworzył w niej coś więcej niż dziennik: stworzył pomnik jednostki w oporze – nie heroicznej, ale ludzkiej. I właśnie dlatego tak ważnej. Lektura Dziennika...to dla mnie ponownie niesamowita przygoda i wyjątkowe doznanie. Mimo upływu kilku dekad, książka jest nadal aktualna. Przypomina ona, że wolność zaczyna się od odwagi bycia sobą. Polecam.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.