poniedziałek, 2 czerwca 2025

Krzyk sowy - Patricia Highsmith

 


Wydawnictwo Noir sur Blanc, Mojja ocena 5,5/6
W książkach Patricii Highsmith nic nie jest oczywiste, a człowiek nigdy nie bywa w pełni niewinny. Krzyk sowy, wydany po raz pierwszy w 1962 roku, to świetna książka. Jest to także znakomity przykład prozy, w której wątek sensacyjny nie jest wiodącym, lecz służy jako narzędzie do analizy psychologicznej – pogłębionej, dusznej i przerażająco realnej.
To powieść nie tyle o przestępstwie, ile o powolnym zatraceniu  tożsamości i zatarciu granic między dobrem a złem. Highsmith nie daje łatwych odpowiedzi. Zamiast tego serwuje nam bohaterów, z którymi trudno się utożsamić, ale od których nie sposób oderwać wzroku. Krzyk sowy to literatura, która nie moralizuje, a raczej pyta – i zostawia czytelnika ze sporym niepokojem.
Głównym bohaterem powieści jest Robert Forester. Jest to pozornie szanowany, spokojny inżynier, który po rozwodzie przenosi się do niewielkiego miasta. Pragnie on odzyskać równowagę psychiczną. Z pozoru, na początku, wszystko jest w porzadku. Jednak już szybko  staje się jasne, że Robert nie jest typowym bohaterem w takiej sytuacji. Zamiast podjąć próbę odbudowy życia, zaczyna obsesyjnie podglądać młodą kobietę – Jenny. To, co mogłoby być wstępem do klasycznego thrillera o prześladowcy, Highsmith rozgrywa zupełnie inaczej.
Robert wcale nie pragnie fizycznego kontaktu z Jenny. Jego fascynacja jest zagadkowa, dziwna. Mężczyzna obserwuje Jenny z ukrycia jak obraz. Gdy między nimi nawiązuje się relacja, to ona, nie on, zaczyna przejawiać oznaki obsesji. Kobieta zrywa zaręczyny z impulsywnym Gregiem, który za swoją porażkę wini Roberta. Dodatkowo tego osobliwego trójkąta włącza się była żona Roberta. Nagle rozpoczyna się niepokojąca gra pozorów, oszczerstw i psychologicznego sabotażu.
Zgodnie z literackim stylem Highsmith, akcja rozwija się powoli, lecz nie jest to wada – wręcz przeciwnie. Jej opowieść skrzy się od napięcia, które nie wynika z pogoni, strzelanin czy ucieczek, lecz z wewnętrznych napięć postaci. Każde słowo, każdy gest i każde niedopowiedzenie stają się narzędziem niepokoju.
Autorka bawi się swoją powieścią i czytelnikiem. Choć z początku Robert wydaje się dziwakiem i raczej niebezpiecznym człowiekiem, z czasem zaczynamy dostrzegać w nim człowieka zagubionego, bezbronnego. Jednocześnie postacie drugoplanowe, np. Jenny, Greg czy była żona Roberta – zostają ukazane jako postaci o wiele bardziej destrukcyjne, impulsywne i nieprzewidywalne.
Highsmith mistrzowsko pokazuje, jak łatwo zmanipulować opinię publiczną, jak krucha bywa reputacja i jak szybko można zostać „naznaczonym” przez innych. Niewinna znajomość zostaje przekształcona w rzekomy dowód niepoczytalności. Prawda staje się tu najmniej istotnym elementem układanki.
Autorka pisze w wyjątkowy sposób. Nie potrzebuje kwiecistych metafor, by oddać stan psychiczny bohaterów. Pisze chłodno, surowo, niemal dokumentalnie. Każdy dialog, każde zdanie ma swoje znaczenie. Opisy nie są długie, lecz trafiają w sedno. Atmosfera niepokoju sączy się powoli, niepostrzeżenie.
Krzyk sowy to znacznie więcej niż tylko historia o podglądaczu. To poruszający, precyzyjnie skonstruowany dramat psychologiczny, który demaskuje mechanizmy społecznej hipokryzji, lęków i pragnień. Highsmith udowadnia, że największe potworności rodzą się nie w zbrodni, ale w relacjach międzyludzkich, w codziennych, niewyrażonych emocjach.
Książka stawia pytania o to, kto jest naprawdę niebezpieczny.
Krzyk sowy to powieść, którą warto przeczytać nie dla fabularnych fajerwerków, ale dla psychologicznej głębi i ponurego lustrzanego odbicia nas samych. Patricia Highsmith po raz kolejny udowadnia, że nie ma sobie równych w portretowaniu mrocznych zakamarków ludzkiej duszy. Polecam.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.