czwartek, 29 września 2022

Dzień popiołów - Jean-Christophe Grangé

 



Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 6/6

REWELACJA. Grange w najlepszej formie. No i ten powrót, po raz kolejny, do mojego ulubionego bohatera, od którego przed laty zaczęła się moja znajomość z twórczością francuskiego pisarza. Chodzi o Pierre Niemansa znanego z Purpurowych rzek, klasycznej powieści, jednej z lepszych w dorobku Grange,a.
Dzień popiołów to całkowicie zwalająca z nóg, jeszcze mroczniejsza od poprzednich książka Grange'a. Tylko, ja jestem umiarkowanie obiektywna. Po prostu kocham książki tego autora i już.
Od czasu Purpurowych rzek wydanych sporo lat temu, czas nie stał w miejscu. Upłynęło sporo czasu. Po drodze, kilka miesięcy temu, autor wydał Ostatnie polowanie, w którym nasz bohater bardzo aktywnie bierze udział.
Niemans liczy teraz 58 lat, jednak nadal jest tym samym niezwykłym policjantem, który w czytelniku wzbudza podziw, szacunek, ale i nie ukrywam, także strach. Niemans ponownie się wykaże, będzie nieustępliwy, ale tez popadnie w nie lada tarapaty. Oj będzie się działo, jak to u Grange'a bywa. I dodatkowo będzie bardzo mrocznie, zaskakująco, a nawet szokująco. Dzień popiołów to Grange w najwyższej formie.
Tym razem na tapecie mamy: alzackie winnice, jakże malownicze, ale co pokaże lektura, równie groźne i nieprzewidywalne, wielkie tajemnice, mocno schowane i bronione, żeby czasem nikt ich nie odkrył, religijną, mocno wynaturzoną sektę, wspólnotę, jak zwał tak zwał, trupa oraz dużo więcej, to do czego pisarz nas przyzwyczaił.
Ginie jeden z przywódców religijnej sekty, wspólnoty. Alzacja, szczyt malowniczego, pełnego radości winobrania. Kontrast niesamowity. Radosne, lekkie święto wina, winorośli i trup. Lokalna policja nie daje sobie rady. Nikt z religijnej wspólnoty nie chce z nimi rozmawiać, nikt nie chce wyjawić sekretów ani dopuścić do odkrycia zabójcy i powodu zbrodni. Do boju ruszają Pierre Niémans i jego partnerka Ivana Bogdanović. Są oni specjalistami od najbardziej skomplikowanych zbrodni. Czy i tym razem dadzą radę? Czy odkryją zabójce, motywy, jakie nim kierowały? Tego dowiecie się z tej niesamowitej, pełnej mroku i mocno skrywanych sekretów książki.
Nie jest to lekka lektura. Jest trudna, wymagająca, oblepiająca niczym najbrudniejszy szlam, pochłaniająca i wciągająca niczym mega nałóg. Czyta się ją świetnie, niecierpliwie przewracając kolejne kartki. Na końcu finał zaskakuje i ma się wielki żal do autora, że to już koniec.
Uprzedzam o jednym. Przez pierwsze 100-120 stron bardzo niewiele się dzieje. Owszem jest akcja, ale dla wielbicieli mroku Grange'a to takie nic. Jesteśmy przyzwyczajeni do szoku, mroku, grozy. Na początku autor nam tego nie serwuje. Tym większe zaskoczenie, gdy w końcu Grange staje się sobą, a jego proza nagle zwala z nóg. Warto na ten moment poczekać. Grange wie, jak zachwycić, wciągnąć czytelnika w swoje szpony, osaczyć kłamstwami, mrokiem, zbrodniami. Dzień popiołów to mistrzowski thriller, który szczerze polecam. 


Recenzje innych książek autora:
Lontano (klik)
Kongo requiem (klik)
Purpurowe rzeki (klik)
Kraina umarłych (klik)
Ostatnie polowanie (klik)

wtorek, 27 września 2022

Krąg polarny - Liza Marklund

 



Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 3,5/6
Lubię książki Lizy Marklund. Z przyjemnością sięgnęłam po Krąg polarny. Czy to była satysfakcjonująca lektura?
Tytułowy Krąg polarny to założony w latach 80. XX wieku młodzieżowy klub dyskusyjny. 5 nastolatek regularnie się spotyka i rozmawia, głównie o książkach, ale nie tylko. Nic nadzwyczajnego. Do czasu Bowiem pewnego dnia jedna z dziewczyn znika. Długo prowadzone dochodzenie policyjne nie doprowadza do jej odnalezienia. Nikt nie wie co się z nią stało.
40 lat póżniej, tuż przed Bożym Narodzeniem 2019 roku, w filarze mostu zostają odnalezione pozbawione głowy zwłoki młodej kobiety. Okazuje się, iż ofiara jest zaginiona 4 dekady wcześniej nastolatka. Policja, już w nowym składzie i przy użyciu nowoczesnych technik rozpoczyna szeroko zakrojone śledztwo. To co śledczy odkryją będzie bardzo zaskakujące.
Marklund ciekawie prowadzi dochodzenie policyjne, chociaż nie ukrywam, nie ono jest najmocniejszą stroną książki. Jej największym atutem są retrospekcje z wiosny i lata roku 1980, gdy zaginęła ofiara, które to wspomnienia przeplatają się z wydarzeniami ze współczesności. Pisarce obie płaszczyzny czasowe udało się świetnie połączyć. Dzięki nim możemy poznać tajemnice, sekrety, zwyczaje społeczeństwa szwedzkiego sprzed 40 lat i tego współczesnego.
Poza tym, jak to w skandynawskich książkach, mocno akcentowane są problemy społeczne. Głównym problemem jest niewydolność systemu opieki i problem homofobii. Jest to szeroko ukazane i omówione.
Autorka kładzie także spory nacisk na wymowę społeczną i obyczajową książki. Kwestia kryminalna jest na drugim planie.
Tak, jak wspomniałam na wstępie, lubię prozę Lizy Marklund, ale z przykrością muszę stwierdzić, iż to jej najsłabsza książki. Nie jest to zła lektura, ale mogłaby być dużo lepsza, gdyby pisarka do niektórych spraw, jak np. nakreślenia bohaterek, ale nie tylko tego, podeszła porządniej, konkretniej, bardziej się przyłożyła. Niektóre spekty, jak np. kwestie społeczne i obyczajowe są bardzo dobre, inne, jak np. niektórzy bohaterowie, mam wrażenie, że nakreśleni ot tak, na odczep. Szkoda. Mogła z tego wyjść dobra książka, może nawet bardzo dobra. A tak mamy bardzo przeciętną powieść, którą trudno nazwać kryminałem i o której po zakończeniu lektury od razu zapomnimy. Można przeczytać, ale czy warto?!

 


niedziela, 25 września 2022

Pojechałam do brata na południe

 



Wydawnictwo Poznańskie, Moja ocena 5,5/6
Jakże bolesna książka, pełna bólu, cierpienia, rozdrapywania ran, ale i nadziei.
Literatura skandynawska słynie z analizy człowieka, jego wnętrza, rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze. Jestem do tego przyzwyczajona.
Jednak Pojechałam do brata na południe nawet mnie ta książka zaskoczyła i wręcz zabolała, mnie starą wyjadaczkę skandynawskiej prozy i wiwisekcji człowieka.
Rozpacz, łzy, krzyki, cierpienie wyzierają z każdej kolejnej książki. Ogrom bólu, ale i nadziei jest niewyobrażalny. Mimo, iż jest to doskonała proza, świetne pióro, sama fabuła wciąga, nie byłam w stanie czytać książki na jedno posiedzenie, dawkowałam ją sobie, we fragmentach. Poza tym nie spotykany w innych książkach brak interpunkcji, wszystko, nawet imiona i nazwy pisane małą literą i wiele innych hmmm smaczków, które nie ułatwiaja lektury.
Bolesna przeszłość, okrutne nieprzepracowane emocje i równie bolesna teraźniejszość, oblepiają od pierwszej strony. Okrutnie dokładny, dosadny, walący po oczach i sercu obraz przemocowej rodziny.
Spotkanie konfrontacyjne brata i siostry. Oboje zdają sobie sprawę, jak trudne ono będzie, oboje je odwlekają. W końcu do niego dochodzi. I wtedy się zaczyna. Oboje, i Jana i jej brat, doświadczyli tego samego. Oboje są naznaczeni piętnem. Oboje nie przepracowali traumy. Agresora już nie ma, co nie znaczy, że jest im lepiej czy łatwiej. Jest inaczej, ale tak samo trudno i boleśnie.
Chodzi tu nie tylko o konfrontację brata i siostry, co spotkanie, stawienie czoła obojga ze złem, traumą, rozpadem własnego ja. Brat Jany ma dołka, nie, ma doła, ogromnego doła, nie widzi sensu życia. Siostra próbuje mu pomóc chce żeby się pozbierał, żeby dał sobie i im szansę.
Niestety, ale po latach Jana musiała wrócić do domu rodzinnego, miejsca, gdzie tak bardzo oboje, ona i brat cierpieli. Wspomnienia wracają. Jest coraz gorzej. Co z tego wyniknie?
Oprócz niesamowitego obrazu patologicznej, krzywdzącej rodziny, traumy dwojga poranionych ludzi, niesamowitej wiwisekcji ich dusz, reakcji, uczuć, na uwagę zasługuje także genialny obraz niewielkiej, zamkniętej społeczności, w której każdy cierpi i nikt nie ma nadziei. Polecam. trudna doskonała książka.


środa, 21 września 2022

Amerykańskie więzienie. Reporter pod przykrywką w sercu więziennego biznesu

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Dobry, mocny, na długo pozostający w pamięci reportaż.
W USA jest całkiem sporo prywatnych więzień. Dla nas to nie do pomyślenia. Reportaż pokazuje brutalną, gorzką i okrutną prawdę o jednym z takich przybytków.
Dziennikarz śledczy Shane Bauer zatrudnił się na stanowisku strażnika w prywatnym więzieniu w Luizjanie. Zgłosił się pod swoim własnym imieniem i nazwiskiem i nikt nie sprawdził jego danych, przeszłości, nie zweryfikował tego kim jest. Wniosek, strażnikiem więziennym może zostać każdy, także osoba karana, z zaburzeniami, psychopata. Przerażające. Ale to dopiero początek, czubek góry lodowej.
Bauer prezentuje chory, przestępczy i wynaturzony sposób życia, egzystencji, bo nawet nie wiem czy można to życiem nazwać, w prywatnym więzieniu. Konkretnie chodzi o zakład w Luizjanie. Nie będę wam opisywać szczegółów. Najlepiej sami je poznajcie, przeczytajcie książkę.
W trakcie lektury nasuwa się pytanie, skoro to konkretne więzienie takie jest, to czy w innych jest inaczej? A w sumie dlaczego w innych miałoby być inaczej, lepiej, normalniej? A dlaczego nie?
Takie rozterki, pytania, wątpliwości miałam do końca lektury i nie ukrywam, mam je nadal.
Raczej skłaniam się do tej opcji, że pozostałe więzienia są równie złe, a może i gorsze, niż to opisane w książce. Jeżeli tak jest, osadzeni muszą w nim wieść koszmarne życie. Niby wyrok to nie wczasy, to kara. Jednak nie można zapomnieć o godności człowieka, nawet osadzonego przestępcy, o nie luksusowych, ale w miarę normalnych warunkach życia. Tu tego brak.
Ciekawym jest osadzenie współczesnej opowieści w historii wieków minionych. Autor wszystko zręcznie snuje, ciekawie miesza, opowiada naprawdę pasjonującą choć i szokująca historię. Na plan pierwszy w uwarunkowaniach więziennictwa, takiego, a nie innego zachowania strażników, personelu od dawna wysuwa się jedno - rasizm. Shaun udowadnia, że od wielu wieków jest on głównym czynnikiem decydującym o tym, jak żyje konkretny więzień, co mu przysługuje, jaki jest jego los.
Przerażające. Mamy XXI wiek.
Poza tym są też inne aspekty, które decydują o losie osadzonego, o tym jak mu będzie w więzieniu.
Bardzo istotny jest swoisty kodeks strażników, rozpiska, regulamin, jak zwał tak zwał. W każdym bądź razie chodzi o zasady, jakimi powinien się strażnik kierować. Są one dla mnie w wielu aspektach po prostu straszne i niezrozumiałe. A gdzie jakieś ludzkie odruchy, normalne zachowanie, choćby cień empatii?!
Jest jeszcze jeden aspekt, który sprawia, iż ta książka jest zdecydowanie warta lektury. Chodzi o to jak zmieniał się autor, jak zmieniały się jego zasady, priorytety, spojrzenie na drugiego człowieka, jak wiele razy zaglądał w swoje wnętrze, myślał nad pewnymi sprawami. Bardzo ciekawy dodatek, który sprawia, iż Amerykańskie więzienie jest czymś więcej niż tylko suchym reportażem. Polecam.Szokująca lektura.

poniedziałek, 19 września 2022

Nim skończy się noc - Bartosz Szczygielski

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
Szczygielski po raz kolejny na równi zaskoczył jak i zachwycił. Różne są, nieraz skrajne, opinie o twórczości Szczygielskiego. Mnie niezmiennie satysfakcjonuje, zadziwia, a w wielu miejscach zachwyca. Doskonały, niejednoznaczny pisarz.
Każdą kolejną książką autor udowadnia, iż warto sięgnąć po Winni jesteśmy wszyscy, Nie chcesz wiedzieć, ale i np. Krok trzeci, Serce, Aorta. Każda książka Szczygielskiego jest zdecydowanie warta lektury, każda jest inna od poprzedniczek. Bartosz Szczygielski to zaskakujący i doskonale rokujący pisarz, którzy nie powiedział jeszcze ostatniego zdania.
Najnowsza książka, gdybym miała ją opisać jednym słowem, to klaustrofobia i to przez duże K. 7 osób spędza weekend w miejscu odciętym od świata, w z pozoru idealnym żeby naprawić relacje z partnerem, który jest obok. Miejsce odcięte od świata, idealne do naprawy wielu rzeczy, odosobnione, niewielkie, pełne klaustrofobii, dobre, gdy wszystko dzieje się ok, a gdy coś się psuje, jest jakieś zagrożenie....
Las, spokój i nadzieja. Takie hasła przyświecają tej niewielkiej grupce gdy rozpoczynają swój pobyt. Założenia piękne, wykonanie, no cóż... sami zobaczycie.
Z początku nic nie zapowiada tego, co stanie się udziałem bohaterów. Z jednej strony zagrożenie, takie obezwładniające, oblepiające z każdej strony, które czuje się w trakcie lektury. Z drugiej strony rozłożenie umysłów bohaterów, ich myśli, związków, nadziei i obaw na czynniki pierwsze. Nie wiem, czy to co zrobił Szczygielski z punktu widzenia psychologii jest poprawne. Na mnie wywarło wielkie wrażenie. Do tego mnóstwo zachowań, często dziwnych, mówiących wiele o danej postaci, kłamstw, głęboko skrywanych tajemnic, sekretów, niedomówień.
No i ta sroga zima, taka o której spora część z nas już zapomniała. I ta niezwykle umiejętnie budowana otaczająca aura zagrożenia, wręcz w wielu momentach rozpaczy. A wszystko budowane ot tak sobie, na bazie wielu retrospekcji, poprzez ukazanie wydarzeń, które pojedynczo nic nie dają. Cały efekt daje mnogość tych drobiazgowych scen, sytuacji. Naprawdę mocne, choć specyficznie zaserwowane, jak to u tego autora bywa.
Wydarzenia nie czynią czytelnika bezwolnym czytaczem, a wręcz zmuszają do uruchomienia szarych komórek, do zadania sobie sporej porcji trudu, żeby zrozumieć. Czytelnik czuje się wręcz uczestnikiem wydarzeń, a z pewnością inteligentnym, równoprawnym autorowi i bohaterom uczestnikiem wydarzeń.
W treści znajdziemy także sporo elementów, które po dłuższej chwili okażą się fałszywymi. To może zirytować, bo w pewnym momencie jesteśmy pewni, że już, już wiemy, że to tak powinno być...a tu zdziwienie. Autor z nas jakby kpił, podsunął fałszywe tropy. I czytelnik się irytuje. Jak się okaże, wszystko to było czynione w jednym konkretnym celu. Czytelnik musi się wysilić, mocno napracować i wszystko jest konsekwentnie, bez udziwnień, bez pogubienia wątków, logicznie i zaskakująco doprowadzone do końca. A wtedy wielkie zaskoczenie i okaże się, że wszystko jest tak, jak powinno być, wszystko ma swój sens.
Mocna, doskonale napisana, niejednoznaczna książka, miks kryminału ( bo w końcu i trup i śledztwo są) z powieścią psychologiczną, obyczajową. Trudno jednoznacznie określić, co jest dominujące. Sami się przekonajcie. Warto.
To świetna, na każdej kolejnej stronie mocno zaskakująca i bardzo inteligentna powieść. Polecam i czekam niecierpliwie na kolejną książkę autora.


Recenzje innych książek autora:
Dolina cieni (klik)
Nie chcesz wiedzieć (klik)
Winni jesteśmy wszyscy (klik)

 

 


sobota, 17 września 2022

Noc, w której zniknęła

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5/6
Jaka odmiana po ostatniej książce, którą czytałam. Dzień do nocy. Książka Lisy Jewell to dobra, porządnie napisana pozycja, którą szczerze polecam.
Noc, w której zniknęła to porządny miks kryminału z powieścią społeczno-obyczajową.
19-letnia Tallula, młoda matka, zostawia dziecko pod opieką swojej mamy i wychodzi na randkę. Od tego momentu słuch o niej zaginął. Kim, matka Talluli za wszelką cenę próbuje odnależć swoją córkę. Wszystkie ślady prowadzą ją do tzw. Mrocznego Domu, miejsca, gdzie Tallula widziana była po raz ostatni. Co to za miejsce? Co się z nim wiąże? Czy Kim odnajdzie córkę? Czy niechętna jej poszukiwaniom policja stanie na wysokości zadania? A może Tallula miała dosyć bycia samotną matką i po prostu uciekła? Jaka jest prawda?
Odpowiedź na te i wiele innych pytań znajdziecie w tej naprawdę dobrej i w kilku miejscach bardzo zaskakującej książce.
Nadmienię tylko, że sprawa zaginięcia Tallulah to dopiero początek całej historii. Będziecie zaskoczeni, jak wiele wątków autorka umieściła w jednej historii i jak zręcznie udało jej się wątki połączyć i doprowadzić do końca podsuwając nowe tropy i ostro mącąc czytelnikom w głowie.
Całość dodatkowo gmatwa fakt, iż historię poznajemy z perspektywy trzech postaci. Troje różnych bohaterów, odmienne spojrzenie na te same fakty. A może ktoś kłamie? Do końca lektury nie będziecie tego wiedzieć.
Noc, w której zniknęła, to mocny thriller, zagadkowy, przepełniony rozpaczą, dramatem i pragnieniem odkrycia prawdy za wszelką cenę. Zagadki, nowe tropy, bardzo dobrze nakreśleni bohaterowie oraz mroczne, nieuchwytne i nieopuszczające fabuły napięcie sprawiają, iż od lektury trudno się oderwać. A cała fabuła zaciekawia od pierwszej strony i intryguje aż do zaskakującego finału. Polecam. Doskonała lektura nie tylko na lato.



czwartek, 15 września 2022

Jakby jutra miało nie być

 


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6

Jakby jutra miało nie być jest dobrą lekturą na będące w pełni lato i zbliżająca się bardzo powoli jesień.
To ciekawie nakreślona opowieść o tym, co może zdziałać plotka, jak podłe i szkodliwe mogą być ludzkie języki i jak niespodziewane i nieprzewidywane są koleje i zmiany losu. Czasami wydaje nam się, że wszystko jest ok, że wiemy jakie będą nasze kolejne dni, miesiące, jak wszystko się ułoży. Niestety, ale często jesteśmy w wielkim błędzie. Los przygotowuje dla nas niespodzianki, nie zawsze miłe. Od nas zależy, jak sobie z nimi poradzimy.
Jakby jutra miało nie być to historia młodego żołnierza, który wrócił do domu po niebezpiecznej misji w Afganistanie, a poza tym za sobą ma samobójczą śmierć żony i dwóch sióstr.
Cała trójka mieszka w miejscu, gdzie plotka szerzy się błyskawicznie i żyje własnym życiem, gdzie wszystko jest sensacją i gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. To miejsce z moich najkoszmarniejszych snów. Ja niestety cenię sobie miejską anonimowość, a tego w osadzie, wsi, w której mieszkają bohaterowie po prostu brakuje.
Co się wydarzy? Jakie będą koleje losów naszych bohaterów? Tego nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury tej naprawdę ciekawej i dobrze napisanej historii.
Książkę czyta się dobrze, w ciągu kilku godzin. Lektura jest prawdziwą przyjemnością. Całość dobrze nakreślona, ciekawie potraktowana, dobrze poprowadzona. Z pewnością warto dać tej opowieści szansę. Bohaterowie choć na pozór wydają się sztampowi, przewidywalni, wcale tacy nie są. Tak samo jest z opowiedzianą historią. Wiem, podobnych książek jest wiele, jednak Weronice Tomali udało się historię tak opowiedzieć, dodać w niej nieoczekiwane elementy, iż całości daleko do sztampy czy nudy.
Polecam. Doskonała lektura na lato, na letnie wieczory, na odpoczynek na plaży, ale i na zbliżającą się jesień.

poniedziałek, 12 września 2022

W ciemnym, mrocznym lesie

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 1/6
Tragedia. Tak jednym słowem można tę książkę podsumować.
Oczekiwałam wiele. Blurb sprawiał, że miałam prawo wiele oczekiwać, liczyć na mroczny, pełen grozy i napięcia thriller z zaskakującym finałem.
Niestety, ale tego nie dostałam. Owszem, jest ciekawa fabuła. Widma z przeszłości, postanowienie rozprawienia się z tym, co było, groza sytuacji, nieodgadnione sekrety, weekendu w tajemniczym domu na odludziu, mroczny las i kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa.
Zapowiadało się naprawdę intrygująco. I tak było, ale tylko przez pierwsze ok. 40-50 stron. Dobrze szło, początek ok, ale póżniej w miarę rozwoju sytuacji było coraz gorzej. Mroczny klimat jest, ale tylko na samym początku. Póżniej nie wiadomo w sumie jak, rozwiewa się. Poza tym książka ma kolejne liczne wady. Ba, ma w zasadzie same wady.
Przede wszystkim bohaterowie. Okazali się oni strasznie niedopracowani, nudni, płascy, infantylni i tacy, których nie da się polubić. Wszyscy niedojrzali. Najgorsza w tej grupie okazała się główna bohaterka, która z założenia miała dźwigać ciężar akcji.
Skoro główna bohaterka jest żle skrojona, niedopracowana, nudna, infantylna, to czego można oczekiwać po pozostałych postaciach...poznając Norę, główną postać, myślałam, że gorszych bohaterów już nie ma. Jakże się myliłam.
Zachowanie każdej kolejnej postaci jest nielogiczne, niekonsekwentne, po prostu głupie. Liczne, wlokące się, jak flaki w oleju przemyślenia głównej bohaterki, które naprawdę niczego do akcji nie wnosiły, a w zasadzie wnosiły...po prostu zabijały w zarodku te nędzne fragmenty fabuły, które były do przyjęcia. Na Boga, to miał być mroczny thriller, a nie infantylna, nudna i mega długa sesja u kiepskiego psychoterapeuty.
Sama fabuła, która dobrze się zapowiadała bardzo szybko okazała się tandetnym szkieletem wypełnionym wyjątkowo miałką i nędzną sieczką. Tak kiepskiej fabuły, tak nędznie rozwijającej się akcji dawno nie czytałam. W wielu momentach czułam się po prostu zażenowana.
Długo mogłabym tak wymieniać. Szczerze, szkoda czasu. Podobnie, jak szkoda czasu na lekturę W ciemnym, mrocznym lesie. Jest tyle ciekawszych, lepszych książek.
Lektura książki Ruth Ware to coś kuriozalnego, dziwnego. Mając tak ciekawy i w sumie plastyczny model fabuły, przy odrobinie zdolności można było napisać naprawdę dobrą, wciągająca i inteligentną książkę. Można było zrobić wiele. Autorka z tej szansy nie skorzystała. Może po prostu brakło jej talentu.
 



piątek, 9 września 2022

Wrzaski - Tomasz Maruszewski

 



Wydawnictwo SQN, Moja ocena 5,5/6

Zupełnie nie wiedziałam czego się po Wrzaskach spodziewać. Dostałam bardzo dobrą, zaskakującą i poruszającą opowieść przede wszystkim o stracie ukochanej córki, poszukiwaniu siebie samego, egzystencji w latach 90. XX wieku w małym miasteczku, ale nie tylko.
To także działająca na wyobraźnię i szokująca w swojej agresywności i szczerości opowieść o agresji, sile takiej ostrej, bezkompromisowej, która rani i niszczy. Nie spotkałam się jeszcze z książką, która tak by o agresji traktowała.
Dodatkiem do tego mocnego bagażu tematyki książki są wykluczenie i wstyd, bo co ludzie powiedzą, ale nie tylko.
To bardzo rzadko spotykana w polskiej literaturze opowieść o naszych mrocznych stronach, o cieniach, które każdy nosi w duszy i umyśle. Bolesne, trudne, trafne i potrzebne.
Tymi uczuciami jest przepełniony Adam, główny bohater. Gdy go poznajemy to kłębek strachu, wstydu, żalu i mnóstwa innych cech, które sprawiają, że boi się żyć, być między ludżmi, że boi się w ogóle cokolwiek zrobić. Adam miał przeciętne, ale niezłe życie, które stracił w jednym momencie. Stracił wszystko, co było dla niego najważniejsze. Teraz, gdy go poznajemy, próbuje to odzyskać choćby w części i zawalczyć o siebie, o miłość, o szczęście. Osaczany, zaszczuty, prześladowany Adam ma pod górkę. Z lubianego, mądrego, szanowanego człowieka w jednym momencie stal się pariasem, wyrzutkiem, cieniem dawnego siebie. A to dlatego, że naraził się, bo jest inny.
Straszne, jak kilka słów, plotka, nieudokumentowane oskarżenie potrafią w momencie zniszczyć człowieka. Jakie to straszne, że są ludzie, którzy dla swojej zemsty potrafią niszczyć innych, dla których bycie innym niż oni sami jest największym złem. Ostracyzm, nienawiść to straszna broń.
Przerażająca i niezwykle prawdziwa, a przy tym smutna książka. Portret Adama to portret tak wielu nas samych. My Polacy mimo głoszonej otwartości, bycia tolerancyjnymi, jesteśmy dwulicowi, zakłamani, zaściankowi, po prostu straszni. Oczywiście nie wszyscy tacy jesteśmy, ale moim zdaniem większość z nas tak. I to jest przerażające. Gdy ktoś wystaje chociaż odrobinę poza polską, teoretycznie katolicką normę, szablon, choćby był najlepszym człowiekiem, jest niszczony, bo tak. Straszne i nie potrafię się z tym pogodzić.
Brawa dla autora za świetnie i tak poruszającą nakreślony obraz polskiego społeczeństwa, ale i samego Adama, człowieka dobrego, uległego, ciepłego, który w pewnym momencie staje się ofiarą, boi się, sam nie wie co zrobić. Czy uda mu się zawalczyć? Czy wystarczy mu sił, żeby znowu być sobą, żeby dumnie podnieść głowę i iść naprzód? Tego dowiecie się z tej doskonale napisanej i bardzo poruszającej książki. Jestem w szoku i jakże smutna po tej lekturze. Polecam.




wtorek, 6 września 2022

Pianistka. Clara Schumann i muzyka miłości

 


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Bardzo dobra, ciekawie napisana opowieść o Clarze Schumann, znakomitej niemieckiej pianistce, żonie Roberta Schumanna. Jak podaje w jednym z wywiadów sama autorka, powodem powstania książki była jej fascynacja postacią wybitnej pianistki. Poza tym ogromne znaczenia dla powstania książki ma kwestia dokumentów, które zostały ujawnione podczas konferencji we Frankfurcie nad Menem w 2018 roku. Były to dokumenty, które mogły zostać opublikowane przez prawnuków pary Schumann-Schumann dokładnie 80 lat po śmierci córki Schumannów. Zostały upublicznione i zrobiły rewolucję w poglądzie na małżeństwo Schumannów. Generalnie postawiły słynnego Roberta w nie najlepszym świetle, ba wyrobiły mu fatalną opinię. Doskonałe świadectwo za to dokumenty dały Clarze Schumann. Całkowite odwrócenie ról.
To co pokazują w/w dokumenty, fakt, jak wstrętny (tak, nie waham się użyć tego słowa) był Robert jak zdolna, nieszczęśliwa była Clara, wyziera także z książki. Małżeństwo Clary z Robertem trwało 16 lat i było wyjątkowo nieudane. Początkiem tego związku stała się nastoletnia miłość Clary. Finałem było rozgoryczenie, zmęczenie, a może nawet nienawiść.
Opowieść zaczyna się gdy Clara jest zakochaną w Robercie nastolatką, córką genialnego pedagoga i fatalnego ojca. Wychodząc za Roberta, obiekt swoich uczuć, Clara wpadła z deszczu pod rynnę. Jej życie, dotąd pod bacznym okiem ciemiężącego ją ojca tyrana, wcale się nie poprawiło. Ba, było nawet jeszcze gorzej.
Jak potoczyło się to małżeństwo? Jakie było życie Clary po śmierci Roberta? Tego dowiecie się z tej naprawdę doskonałej książki. Warto po nią sięgnąć. Jest świetnie napisana i bardzo dobrze opracowana merytorycznie. Sylwetka Clary Schumann, niezwykła, fascynująco ukazana. Do tego barwna panorama epoki, konwenanse, trudy życia przeciętnej kobiety. Zdecydowanie warto przeczytać, poznać Clarę Schumann uważaną przez współczesnych jej za najlepsza pianistkę na świecie. Warto też docenić, jak teraz mamy dobrze. Polecam.


niedziela, 4 września 2022

Zaś słońce wschodzi - Ernest Hemingway

 


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6
Hemingway to klasa sama w sobie, mistrz. Z pewnością nie jest to literatura dla wszystkich. Ba, wielu się w niej nie odnajdzie. Wielu nie odnajdzie w prozie Hemingwaya tego czego oczekuje, jakiejś spektakularnej akcji, wiwat zakończenia.
Typowym przykładem takiej książki,w której nie ma tego i tamtego, jest właśnie Zaś słońce wschodzi.
Dla mnie to genialna książka o...właśnie trudno jednoznacznie określić o czym jest. Z pewnością o szeroko rozumianym życiu i o jego aspektach, które zawsze i wszędzie wzbudzają kontrowersje, dyskusje. Głównie chodzi mi o miłość, pożądanie, pragnienie, nienawiść, alkohol i kilka innych kwestii. Mnóstwo aspektów, wiele odnośników, wiele sytuacji i różne spojrzenia, jakie każdy z czytelników będzie miał na tę książkę.
Mamy głównych bohaterów, Jake'a i Brett. Łączy ich wyjątkowo silne i równie spalające uczucie. Trudno jednoznacznie określić czy to też miłość czy tylko pożądanie. To co ich łączy, to z czym i o co walczą, to co z tego wynika autor pokazuje dosadnie, ba może nawet w sposób odrobinę przerysowany. Z pewnością te obrazy zapadną na długo w pamięci każdego czytelnika i zmuszą do przemyślenia kilku spraw.
Do tego mamy masę innych pobocznych związków przy pomocy których bohaterka próbuje zabić to co w niej drzemie, znaleźć coś czego szuka...w sumie trudno jednoznacznie powiedzieć co nią kieruje.
Z pewnością świadczą one o potrzebie uczucia, takiej spalającej, wyniszczającej, za wszelką cenę. Czy to się uda znaleźć? Czy cokolwiek w ogóle uda się bohaterom znaleźć?
Książka składa się z trzech części. Dwie pierwsze to osobne historie, które łączy część trzecia, która niejako jest też uzupełnieniem.
Dzieją się w różnych miejscach, na różnych płaszczyznach czasowych. Łączy je to samo.
Część pierwsza rozgrywa się w Paryżu w latach 20. XX wieku, w mieście światła, sztuki, bohemy, kawiarni. Środowisko artystów, którzy po I wojnie światowej odzywają we Francji. Bawią się, kochają, rozmawiają, czerpią z życia pełnymi garściami. Część druga rozgrywa się w trakcie fiesty w Pampelunie.
Niby nic ich ze sobą nie łączy a jak się okaże, łączy bardzo wiele. Muszą być czytane razem, po kolei. Czytane osobno nie mają większego sensu.
Każdą z nich charakteryzuje gonitwa myśli, mieszanie czasu, wydarzeń. Może to trochę utrudniać lekturę, ale gdy pozna się całość historii, całą książkę doceni się taki zabieg autora.
Trudna do opisania, trudna do czytania i bardzo wymagająca proza. Jednak warto się z nią zmierzyć. Warto docenić tym bardziej, iż Zaś słońce wschodzi to debiut póżniejszego mistrza Hemingwaya. W chwili pisania książki autor był młody człowiekiem. Liczył wtedy 27 lat. W tym kontekście zastanawia tak szerokie spojrzenie na ludzi, ich cechy przywary dążenia. Polecam. To jedna z najważniejszych książek Ernesta Hemingwaya, pochwała życia, witalności, czerpania pełnymi garściami ze wszystkich źródeł.

piątek, 2 września 2022

Wesoły rajski ptak. Ostatnia rozmowa. Artykuły. Wywiady - Wiktor Bater, Jarema Jamrożek, Izolda Kiec



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6
Książka bardzo gruba, obszerna. Liczy ona 894 strony i jest swoistym, niezwykle poruszającym i wymykającym się jakiejkolwiek ocenie epitafium dla świetnego, zmarłego dziennikarza Wiktora Batera.
Z pewnością książka do podczytywania, przez dłuższy czas, we fragmentach Ja tak robiłam. Czytałam ją prawie 3 miesiące. Inaczej moim zdaniem się nie da.
Są to zapisy rozmów z Baterem, jego wypowiedzi, które szeroko traktują o pracy, ale przede wszystkim o rodzinie, w dużej mierze o koszmarze II wojny światowej, Holokaustu, p tacie, uratowanym z getta warszawskiego, jedynym ocalałym z Holokaustu przedstawicielu rodziny Baterów. Poruszająca, mocna i bardzo po prostu ludzka opowieść o świetnym dziennikarzu, doskonałym współpracowniku i niezwykle ciekawym człowieku.
Jednak Wesoły rajski ptak to nie tylko okres wojny i tego, co z nią związane. Rozmowy, wypowiedzi Wiktora Batera dotyczą także okresu powojennego, PRL-u, odzyskiwania niepodległości po 1989 roku, końca XX wieku i lat od 2000. Bardzo dużo o Polsce, co zrozumiałe, i całkiem sporo o świecie, głównie o rozpadającym się bloku wschodnim i o kształtującym się nowym świecie Europy Wschodniej.
Bardzo poruszająca, mocna książka, dodatkowo ze wszech miar wyjątkowa.
Szerokie spojrzenie na świat bohatera książki. Nic dziwnego. przez kilkadziesiąt lat dziennikarskiej pracy Wiktor Bater zawsze był tam gdzie coś się działo, był blisko akcji, dramatów, chwil szczęścia, był blisko ludzi. M.in. relacjonował masakrę w Biesłanie i jako pierwszy w polskiej tv podał informację o katastrofie smoleńskiej. To wszystko, to co widział, doświadczył, czego był uczestnikiem wspaniale opowiedział, ukazał, omówił w Wesołym rajskim ptaku. Z każdego słowa wyzierają ciekawość, pasja, zaangażowanie, entuzjazm i miłość do ludzi i świata.
Co prawda dziennikarz zmarł w 2020 roku, ale książka ta powstawała przez kilka lat i jest złożona z jego wypowiedzi, notatek, rozmów, materiałów oraz wielu artykułów, które dziennikarz zamieszczał w Życiu, Wprost i innych gazetach, portalach.
Autorzy, Wiktor Bater, Jarema Jamrożek, Izolda Kiec, wykonali kawał porządnej, wręcz mrówczej pracy, doskonałej pod względem dziennikarskim i merytorycznym. Czyta się świetnie, z wielka przyjemnością i uznaniem dla autorów, ale i bohatera.
Uzupełnieniem są liczne zdjęcia oraz przypisy, których jest bardzo dużo i które osobom mniej "siedzącym w tym temacie" przybliżą, miejsca, czas, wydarzenia, osoby. Mogę tylko zachęcić do lektury tej niezwykłej książki. Wyjątkowa, warta, ba konieczna do przeczytania. Polecam.