Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 2/6
Tym, co jako pierwsze rzuca się w oczy, to rzadko spotykana narracja w czasie terażniejszym. Nie ukrywam, trzeba się do tego przez chwilę przyzwyczajać.
Z reguły ten zabieg sprawia (przynajmniej w moim odczuciu), że całość jest mocniej odbierana, bardziej energiczna i bardziej dynamiczna. W tym przypadku też tak jest. Ten dynamizm to jeden z większych atutów książki.
Jednak za sprawą tego dynamizmu autorowi nie udało się utrzymać porządku, w całej opowieści strona po stronie, konsekwentnie pojawia się coraz większy chaos. Pod koniec lektury wiele wysiłku kosztuje skupienie się i zorientowanie kto, co, jak itd. Zdecydowanie utrudnia to lekturę. Nie jest to już lektura wciągająca, relaksująca tylko jakaś walka o przetrwanie, o zrozumienie całości.
A potencjał był spory. Mamy zmianę roku, koniec 1999 roku. Pojawia się wiele pogłosek, strach, niepewność, co przyniesie zmiana daty z 1999 roku na rok 2000. Wielu oczekuje jakiś wiekopomnych zmian, inni końca świata. Chaos, niepewność, strach i żerowanie na tych ludzkich lękach. Ma miejsce wiele przestępstw. Do jednego z nich dochodzi w wypożyczalni kaset video w stanie New Jersey w USA. Zostają tam napadnięte cztery nastolatki. 3 zginęły 1 przeżyła. Straszna zbrodnia. Sprawcy niestety nie udaje się ująć.
Mija 15 lat. Dochodzi do kolejnej bardzo podobnej zbrodni. Sytuacja powtarza się. Kilka dziewcząt ginie, jedna uchodzi z życiem. Czy te wydarzenia coś łączy? Agentka FBI Sarah Keller rozpoczyna śledztwo.
Całość dawała spore możliwości, ale nie zostały one wykorzystane. Wspomniany chaos to jedno. Dwa to kiepsko prowadzone śledztwo. Ciekawie skonstruowana postać agentki FBI dawała spore możliwości. To w połączeniu z niezłą fabułą mogło zaowocować dobrą, wciągająca i inteligentną książką. Niestety, mamy nudnawe, irytujące, mniej niż przeciętne czytadło. Odradzam.
Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 6/6
Całkowicie genialna, doskonała pod względem merytorycznym i arcyciekawa zarówno jeżeli chodzi o ilość, jakość jak i pochodzenie materiału źródłowego, na którym bazuje autor, walijski profesor historii starożytnej.
Wiedza, którą autor zawarł na kartach książki jest nowa. Tak, jeżeli w kontekście cywilizacji sprzed blisko 3-2,5 tysięcy lat, można mówić o czymś nowym, ta wiedza z kart Persów..jest czymś nowym. Do tej pory wiedza o wielkich Królach Persji, którzy rządzili największym imperium starożytności, oparta była na głównie greckich materiałach. Były one, nie ukrywajmy, były mocno subiektywne i wybiórcze. Wszak Persowie byli odwiecznym wrogiem Hellenów. Trudno o wrogu pisać dobrze i obiektywnie.
Autor dla odmiany oparł się na perskich źródłach, które ukazują imperium Achemenidów w zupełnie nowym świetle. Ta opowieść sięga do starożytnych korzeni. Wyłania się z niej obraz Persów, jakich nie znaliśmy. Poznajemy nie znanych dotąd helleńskich barbarzyńców, ale ludzi światłych (oczywiście, jak na tamte czasy), z wyrafinowaną kulturą, obyczajami, silnych gospodarczo, potężnych militarnie i bardzo inteligentnych. Dla każdego fana kultury helleńskiej (czyli także dla mnie) takie ukazanie Persów jest mocno zaskakujące.
Bardzo ciekawe jest także ukazanie wkładu antycznej Persji, a co za tym idzie współczesnego Iranu, we współczesną cywilizacją światową.
Razem z autorem, wspaniałym historykiem, odbywamy niezwykłą podróż w czasie i przestrzeni. Poznajemy potężne królestwo, które kiedyś było skromnym, pasterskim tworem z kilkunastu szałasów, a w okresie rozkwitu rozciągało się od Libii po stepy Azji i od Sudanu po Pakistan.
Poznamy rozwój, kolejnych władców, kulturę, gospodarkę, niezwykły dzień codzienny, a także przebogata religię. Dowiemy się, jak żyli, o co się modlili, w co wierzyli, co jedli, jak umierali, jak ich chowano, jak się rodzili i dorastali. Wspaniała, niezwykła porcja ogromnej wiedzy.
Całość to ogrom wiedzy, świetnie opracowanej, genialnie skomasowanej i mistrzowsko zaserwowanej. Całość uzupełniają liczne przypisy, mapki i ryciny. Persowie w swoim złotym okresie, władali najrozleglejszym, najpotężniejszym ze wszystkich imperiów antyku. Pokonał ich tylko Aleksander Macedoński. Ich droga od szałasu do potężnego, wręcz gigantycznego mocarstwa jest ważna i godna uwagi. Polecam. Jestem książką oczarowana i zachwycona.
Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
Szczygielski po raz kolejny na równi zaskoczył jak i zachwycił.
Każdą kolejną książką autor udowadnia, iż warto sięgnąć po Winni jesteśmy wszyscy, Nie chcesz wiedzieć, ale i np. Krok trzeci, Serce, Aorta. Każda książka Szczygielskiego jest zdecydowanie warta lektury, każda jest inna od poprzedniczek. Bartosz Szczygielski to zaskakujący i doskonale rokujący pisarz, którzy nie powiedział jeszcze ostatniego zdania.
Książka pochłania już od dedykacji, która wyjątkowo porusza i sprawia, iż czytelnik nie zostaje wobec niej obojętny.
Nieodwracalnie to wyjątkowo dobrze napisana i bardzo poruszająca opowieść o błędach, które na zawsze zmieniają czyjeś życie, o czynach, które zawsze mają swoje konsekwencje, o nieodwracalności czasu i losu, o gąszczy namiętności i skrajnych uczuć. O wielu, wielu sprawach jest ta książka. I co ciekawe, każdy w niej odnajdzie coś innego, na co innego zwróci uwagę. To swoista polemika z autorem, który sporo ukazuje, sugeruje, ale wiele pozostawia samemu czytelnikowi, wręcz nakazuje mu myślenie, odkrycie.
W książce znajdziemy mnóstwo ludzkich historii. To z nich autor ponownie tka wielobarwną historię. Zaskakujące postaci, ich barwne losy (w sensie pozytywnym, ale i negatywnym), nagłe zwroty akcji, puenty, które nie są ostateczne. Jak zwykle historie i wydarzenia nieoczywiste To i obserwacja ludzi sprawiają, iż od kolejnej książki Szczygielskiego trudno mi się było oderwać.
Sposób w jaki autor pisze sprawia, iż czytelnik czuje się wręcz uczestnikiem wydarzeń, a z pewnością inteligentnym, równoprawnym autorowi i bohaterom uczestnikiem wydarzeń.
A wszystko zaczyna się gdy Adam, jeden z bohaterów tej historii, dostaje wiadomość od przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Wiadomość wysłana przed śmiercią kolegi sprawia, iż życie Adama zostaje wywrócone do góry nogami, a wszystko zostaje pochłonięte przez strach i niepewność.
Adam postanawia wrócić w rodzinne strony, porzucić uporządkowane angielskie życie i wrócić do miejsca, gdzie wszystko sprawi, iż to będzie najgorsza decyzja w jego życiu. Po powrocie nic już nie będzie takie samo. Samotność, niepewność i strach staja się towarzyszami Adama.
O co tak naprawdę chodzi? Co z tego wyniknie? Odpowiedż na te i wiele innych znajdziecie w tej niezwykłej i godnej uwagi książce. Polecam. Nieodwracalnie gwarantuje mocną, inteligentną i poruszającą lekturę, a Bartosz Szczygielski ponownie zachwyca. Polecam i niecierpliwie czekam na kolejną książkę.
Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 6/6
Wspaniała książka, którą mimo sporej objętości (ponad 900 stron) połknęłam w kilka dni.
Rutherfurd to autor, który przyzwyczaił nas zarówno do monumentalnych dzieł, jak i wplecionych w nie mniejsze i większe historie. Mniejsze to historie w aspekcie ludzkim, rodzinnym, większe jeżeli chodzi o miasta, państwa, a teraz jeżeli chodzi o Chiny, dynastię, a w zasadzie je fragment.
Tym razem mamy do czynienia z fragmentem historii Chin oraz ich starcia z Zachodem, począwszy od XIX wieku aż po kolejne stulecie, od dekretu cesarskiego zakazującego handlu opium aż po wybuch rewolucji.
Mimo, iż Chiny (podobnie, jak Rosja, Paryż, Londyn i Nowy Jork)są powieścią, to szkielet pozostaje historyczny. Składa się on z autentycznym miejsc, wydarzeń, postaci. Pomiędzy wydarzenia autor wplótł wiele autentycznych postaci i jeszcze więcej fikcyjnych.
Tym, co w Chinach wyróżnia się, jest planem pierwszym, to zmagania w walce (bo tak to można określić) skostniałych, tradycyjnych Chin z ewolucją i e=rewolucją potężnego jak an owe czasy Zachodu, który reprezentował inną technikę, kulturę, wartości. Co z tej walki wynikło? Sami się przekonajcie sięgając po najnowsza książkę niezrównanego Edwarda Rutherfurda.
Co ważne, autor nie ogranicza się tylko do ukazania historii Chin, do ukazania faktów, do zaprezentowania na ich tle dziejów bohaterów. Książka aż skrzy od różnych dodatkowych szczegółów, opisów (niekiedy bardzo szczegółowych) budownictwa, stylu życia, ubioru, jedzenia, walki, zachowania, wierzeń, obyczajów w różnych sferach i miejscach. Podróżujemy od Szanghaju Pekinu, Wielkiego Muru aż po nędzne wiejskie chatki. Pełno w tym obszernym tomie smaków i smaczków, do których przeciętnemu czytelnikowi, takiemu jak ja, trudno byłoby dotrzeć.
Pisarz po raz kolejny mnie nie zawiódł i zabrał w fantastyczną podróż, porwał na kilka dni i nocy. Gorąco zachęcam do lektury tej i innych książek Edwarda Rutherfurda, zdecydowanie warto.
Recenzja "Paryża" tutaj klik
Recenzja "Nowego Jorku" tutaj klik
Recenzja "Londynu" tutaj klik
Recenzja "Rosji" tutaj klik
Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 2,5/6
Wszystko zaczyna się gdy pewnego dnia z miasteczka, z rodzinnego domu znika 7-letnia Julia, a jej rower zostaje znaleziony pod drzewem. Wydarzenie, jakiego dotąd w tym niewielkim miasteczku nie było. Zniknięciem dziewczynki ,żyje cała okolica. Poszukiwania nie przynoszą oczekiwanego rezultatu.
Ojciec Julie, porucznik żandarmerii prowadzi swoje własne, zakrojone na bardzo dużą skalę śledztwo. Pewnego dnia wydarza się coś, co sprawia, iż mężczyzna zasypia i budzie się...uwaga..po 12 latach. Tak, dobrze czytacie.
To początek całej historii. Wydaje się być niesamowity, ale i intrygujący. W rękach dobrego, sprawnego pisarza ma szansę na naprawdę mocną książkę.
Czy tak jest w tym przypadku? Niestety, ale nie. Początkowo książka obiecuje bardzo wiele.
Przez ok 250 stron wydarzenia choć średnio przykuwające uwagę, dają nadzieję, że akcja i sama fabuła rozkręcą się. Niestety, ale im dalej brniemy w fabułę tym jest gorzej. W kilku momentach miałam wrażenie, jakby obie połowy książki pisały całkowicie różne osoby.
Pierwsza część może nie porywa, ale daje nadzieję i sprawia, iż warto czytać dalej. Druga część jest z każdą stroną gorsza, nudna, przewidywalna, jakby poskładana z niepasujących do siebie elementów. Dialogi są nudne, bezsensowne, fabuła rozwleczona, nie ma w niej nic intrygującego. Zdecydowanie brak zapowiadanych przez wydawnictwo emocji, zwrotów akcji. Nuda i tyle.
Plusem jest sam pomysł, krótkie rozdziały i naprawdę ciekawi bohaterowie. To jednak za mało żeby polecać tę książkę. Szkoda, że tak wyszło. Pomysł był niebanalny, intrygujący i dawał ogromne możliwości.
Zdecydowanie nie zachęcam do lektury.
Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Cóż ja mogę napisać, Cormac McCarthy wielkim pisarzem był.
Te dwie ostatnie książki Stellę Maris i Pasażera, pisał przez blisko dwie dekady. Każda z książek tego pisarza to dzieło wyjątkowo, genialnie dopracowane. Ale te dwie pozycje to książki jeszcze bardziej wyjątkowe. Trudno cokolwiek o nich napisać nie czując się niegodnym tego pisania.
Pasażer i Stella Maris, dwie książki rozgrywające się w latach 70. i 80. XX wieku. Można je czytać w dowolnej kolejności, osobno, jedna po drugiej, jak sobie życzycie.
Bohaterami jest rodzeństwo, Alicia i Bobby Westernowie. Ona geniusz matematyczny leczący się od lat psychiatrycznie, on teraz nurek, kiedyś gracz kasyn, nauczyciel, fizyk. Każde inne, a jednocześnie tak bardzo do siebie podobni. Ich ojciec był współtwórcą bomb atomowych. Rodzeństwo bliskie i dalekie sobie, po traumach i z wielką tajemnicą w tle.
Akcja obu książek rozpoczyna się mocnym bum, a konkretnie samobójstwem i odnalezienie na dnie Zatoki Meksykańskiej wraku samolotu. W samolocie, a raczej tym, co z niego zostało, było 9 ciał, nie było za to czarnej skrzynki. I tak to się zaczyna. Mocno, niczym thriller. Ale czy te książki to thriller?
Trudno to jednoznacznie określić. Każdy w Stelli Maris i Pasażerze odnajdzie co innego, każdy na co innego zwróci uwagę, każdy czym innym się zachwyci. Pisarstwo McCarty'yego ma to do siebie, że jest niejednoznaczne i pozwala na własną interpretację. Bez wątpienia to literatura wybitna, wyjątkowa. Nikt nie pisze, jak McCarthy. Stella Maris jest swoistym dopełnieniem Pasażera. Tak najlepiej te książki czytać, w takiej kolejności. Jednak tak naprawdę każda z nich jest osobną całością. Czytane w innej kolejności, osobno i tak pozostaną najwspanialszą z lektur i na długo, bardzo długo zapadną w pamięć.
Obie omawiane książki są pełne dyskusji o filozofii, planecie, szczęściu, przypadku, fizyce, turystyce, najnowszej historii, operacjach zmiany płci, LGBTQ i wielu innych rzeczach.
Z jednej strony to są powieści, a z drugiej to bardziej traktaty, rozprawki, które mają za zadanie zwrócenie na coś uwagi, uczulenie, danie kuksańca żebyśmy na coś popatrzyli i pomyśleli. Bez wątpienia są one wspaniałą literaturą i niesamowitą przygodą. Polecam, choć nie jest to literatura dla każdego.
Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 3-/6
Oczekiwałam wiele. Otrzymałam mniej niż przeciętne czytadło, które owszem można przeczytać, ale jeżeli tylko macie inną, ciekawszą książkę, lekturę Ocalonych możecie odłożyć na inny termin.
Kila lat temu czytałam Suszę tej samej autorki. Pamiętam, że książka zrobiła na mnie duże wrażenie, takie w sensie pozytywnym. Była zagadkowa, a przy tym przerażająco wręcz realna. Ot takie przesłanie dla nas ludzi. Nic więc dziwnego, iż tego samego oczekiwałam od Ocalonych. Niestety, ale tego nie otrzymałam.
Największym plusem książki jest klimat, małomiasteczkowy, oblepiający, trochę mroczny, mocno duszący. Naprawdę robi swoje i ma moc. Klimat daje się wyczuć od pierwszej strony. Do tego wspaniałe opisy tak dla nas egzotycznej Tasmanii. Jednak doskonały, nawet najlepszy nastrój to za mało, żeby thriller był dobrą, godną polecenia książką.
Największym minusem jest bardzo, ale to bardzo powolne tempo. Blurb i główna oś fabuły wcale tego nie zapowiadają.Wadą jest też ogromna ilość bohaterów. Jest ich tyle, iż czytelnik przez pierwsze kilkanaście stron czuje się po prostu przytłoczony. Trudno także się połapać kto z kim i dlaczego.
Zatopiony statek, zaginiona dziewczyna, błędy młodości, dręczące poczucie winy, zagrożenie, pytania pozostawione bez odpowiedzi. To wszystko pozwala mieć nadzieję na naprawdę dobry, sprawny, mroczny thriller. Jednak nic takiego nie ma miejsca. Akcja się wlecze w iście ślimaczym tempie, a nawet najwspanialsze opisy nadmorskiego miasteczka nie wynagradzają zbyt wielu niedociągnięć fabuły.
Niestety, ale Ocaleni to kolejna niezbyt udana książka z aspiracjami do bycia wielkim, mrocznym thrillerem. Same aspiracje to za mało. Opowieść, fabuła mają spore możliwości, które jednak nie zostały wykorzystane. Być może w rękach innego autora, sprawniejszego, ta historia stałaby się świetną, wartą polecenia książką. Nie polecam Ocalonych. Jest mnóstwo innych, ciekawszych książek.
Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Kolejna niezwykle wciągająca i chwytająca serce książka autorki.
Tym razem przenosimy się do Warszawy, wolnej, zrównanej z ziemią, ale bez hitlerowskiego najeżdżcy. To moment, o którym marzyły miliony ludzi. Czy ta wolność dla wszystkich oznacza szczęście?
Dla większości osób wojna była i pozostanie wielką traumą, raną, której praktycznie nic nie może zaleczyć. Powrót do ukochanej Warszawy okaże się w wielu momentach bardziej gorzki niż słodki.
Utrata bliskich, pewności, stabilności, głód, choroby, traumatyczne wspomnienia, brak dachu nad głową, niepewność jutra, to i wiele jest codziennością milionów Polaków.
Ałbena Grabowska we wspaniały, wyjątkowo poruszający sposób opowiada o wojnie po wojnie i ukazuje, że mimo zakończenia II wojny światowej większość osób nadal toczyła wojnę, swoją prywatną, we własnym wnętrzu.
Grabowska na swoich głównych bohaterów obrała rodzinę Pataczków, lekarza, polonistkę i ich dzieci. Powrót z ukrycia na wsi do ukochanej Warszawy nie oznacza końca kłopotów. W zasadzie jest to początek kolejnych, nowych, innych kłopotów, dramatów, których nikt, marzący o wolności, o końcu wojny, nie spodziewał się.
Bardzo dobra, świetnie napisana i niezwykle ważna książka. O tym, co po wyzwoleniu, co po konflikcie zbrojnym, co po dramacie, rzadko się myśli mówi. A brak jedzenia, domu stabilizacji jest równie istotny, jak brak wewnętrznego spokoju, dramat traum, nerwicy, depresji.
Ta opowieść, jej wymowa są szczególnie ważne w kontekście toczącej się w Ukrainie wojny. Ukraina zwycięży, za miesiąc lub kilka. Jednak co póżniej. Sama wolność, choć bardzo ważna, to jednak nie wszystko. Warto zdać sobie z tego sprawę. Gorąco zachęcam do lektury i przemyśleń.