Wydawnictwo Afera, Moja ocena 5,5/6
Bardzo, bardzo dobra, niepozorna, mało reklamowana książka. Taka perełka ukryta pomiędzy stosami bardziej znanych i medialnych książek.
Macocha jest inna od większości książek. Otwiera ją krzyk, pytanie, które główna bohaterka zadaje publicznie, na balkonie. Pyta krzycząc - kto marzy o życiu takim jakie ma ona?
Główna bohaterka to matka, pisarka, pijaczka, egoistka, postać, która zaskakuje, zadziwia, do której czuje się jednocześnie taki miks obrzydzenia, antypatii i odrobiny sympatii wymieszanej ze współczuciem.
Macocha to w zasadzie monolog. Niby niewiele powiecie...ale wszystko zależy od tego, jaki to monolog. Ten monolog macoszy jest emocjonalny, inny, rzadko kiedy wyciszony, na ogół agresywny i w pretensjach.
Krok po kroku, słowo po słowie z owego monologu wyłania się życie bohaterki. Jest, było ono trudne, jakby podzielone na fragmenty, porwane, ciągle jest w trakcie, w drodze. Od swojego życia Julia (bo tak ma na imię bohaterka) wiele oczekiwała, wiele dostała, ale jak się okaże nie to czego chciała (jak to na ogół w życiu bywa).
Julia to kobieta składająca się z wad i bardzo niewielu zalet. W niektórych momentach sprawiała na mnie raz wrażenie kobiety jakby uszkodzonej, raz porządnie doświadczonej przez życie, innym razem totalnej egoistki. Taki miks, który w sumie wewnątrz siebie (jakby tak porządnie zajrzeć) ma praktycznie każda z nas.
Hůlovej udało się stworzyć genialną postać, wielowymiarową, a przy tym w wielu aspektach prostą. Jej Julia jest skomplikowana, trudna, ostra, egzaltowana, egoistyczna, wyobcowana, a przy tym potrafi pokazać drugie oblicze. Jakie ono jest, tego nie zdradzę.
Ta książka ma same plusy. Największym jednak wg. mnie jest podejście autorki do problemu alkoholizmu kobiet, ukazanie go bez osłonek.
Macocha to na poły spowiedź, na poły opowieść, a także swoisty manifest, trudny, bolesny, potrzebny, świetnie nakreślony. Polecam mimo, iż to trudna, wciągająca, a jednocześnie budząca pewną odrazę książka.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
wtorek, 31 lipca 2018
poniedziałek, 30 lipca 2018
Perfekcyjna śmierć - Helen Fields
Wydawnictwo Amber, Moja ocena 5,5/6
Bardzo dobry kryminał rozgrywający się w stolicy Szkocji.
Martwa, zamarznięta dziewczyna zostaje znaleziona na stoku Góry Artura w Edynburgu. W tym samy m czasie szefowa fundacji charytatywnej umiera na tajemniczą chorobę. Każda z ofiar umiera powolną, wynaturzoną śmiercią. Czy te sprawy wiążą się ze sobą? Czy w Edynburgu grasuje seryjny zabójca?
Inspektor Luc Callanach i świeżo awansowana nadinspektor Ava Turner zaczynają prowadzić dochodzenie. Jest ono o tyle skomplikowane, że zabójca nie pozostawia żadnych, nawet najmniejszych śladów. Nie ma też żadnego punktu zaczepienia...poza perfekcyjną, dopracowaną w każdym calu śmiercią.
Obie strony (śledczy i zabójca) idą w przysłowiowy łeb w łeb i żadna ze stron nie ma zamiaru odpuścić. Jak się to wszystko skończy?
Trzeba Fields przyznać, iż postarała się. Misterna, składająca się z wielu klocków układanka fabuły.
Podobnie ma się sprawa z detektywem Luciem Callanachem. Postać ta jest doskonale nakreślona, dopracowana w każdym calu. Kontrast pomiędzy wizerunkiem francuskiego playboya, a szkocką stolicą i kolegami po fachu, ogromny, momentami komiczny, będący zalążkiem wielu nieporozumień. Autorka połączyła dwie skrajności, które o dziwo doskonale się uzupełniają. Na tle jednej druga zyskuje jeszcze większy wyraz. Działa to w obie strony.
Całości dopełnia doskonale prowadzone śledztwo. A lekki uśmiech na ustach czytelnika wywołuje ...przeklinanie po francusku, co zdarza się detektywowi Callanachemu.
Bardzo ciekawie jest też nakreślona postać Avy, policjantki z prawdziwego zdarzenia, inteligentnej, godnej zaufania, odpowiedzialnej.
Każde ze śledczych ma problemy w życiu osobistym, które Fields zręcznie wplotła w fabułę kryminalną.
Fields udało się napisać dobrą, wciągającą i ciekawie zaaranżowaną książkę, którą kończy doskonały suspens przywodzący na myśl stare, klasyczne kryminały.
Polecam fanom niebanalnego kryminału. Czyta się dobrze, szybko i z chęcią sięgnę po kolejne książki autorki.
Bardzo dobry kryminał rozgrywający się w stolicy Szkocji.
Martwa, zamarznięta dziewczyna zostaje znaleziona na stoku Góry Artura w Edynburgu. W tym samy m czasie szefowa fundacji charytatywnej umiera na tajemniczą chorobę. Każda z ofiar umiera powolną, wynaturzoną śmiercią. Czy te sprawy wiążą się ze sobą? Czy w Edynburgu grasuje seryjny zabójca?
Inspektor Luc Callanach i świeżo awansowana nadinspektor Ava Turner zaczynają prowadzić dochodzenie. Jest ono o tyle skomplikowane, że zabójca nie pozostawia żadnych, nawet najmniejszych śladów. Nie ma też żadnego punktu zaczepienia...poza perfekcyjną, dopracowaną w każdym calu śmiercią.
Obie strony (śledczy i zabójca) idą w przysłowiowy łeb w łeb i żadna ze stron nie ma zamiaru odpuścić. Jak się to wszystko skończy?
Trzeba Fields przyznać, iż postarała się. Misterna, składająca się z wielu klocków układanka fabuły.
Podobnie ma się sprawa z detektywem Luciem Callanachem. Postać ta jest doskonale nakreślona, dopracowana w każdym calu. Kontrast pomiędzy wizerunkiem francuskiego playboya, a szkocką stolicą i kolegami po fachu, ogromny, momentami komiczny, będący zalążkiem wielu nieporozumień. Autorka połączyła dwie skrajności, które o dziwo doskonale się uzupełniają. Na tle jednej druga zyskuje jeszcze większy wyraz. Działa to w obie strony.
Całości dopełnia doskonale prowadzone śledztwo. A lekki uśmiech na ustach czytelnika wywołuje ...przeklinanie po francusku, co zdarza się detektywowi Callanachemu.
Bardzo ciekawie jest też nakreślona postać Avy, policjantki z prawdziwego zdarzenia, inteligentnej, godnej zaufania, odpowiedzialnej.
Każde ze śledczych ma problemy w życiu osobistym, które Fields zręcznie wplotła w fabułę kryminalną.
Fields udało się napisać dobrą, wciągającą i ciekawie zaaranżowaną książkę, którą kończy doskonały suspens przywodzący na myśl stare, klasyczne kryminały.
Polecam fanom niebanalnego kryminału. Czyta się dobrze, szybko i z chęcią sięgnę po kolejne książki autorki.
niedziela, 29 lipca 2018
Deutsche nasz. Reportaże berlińskie - Ewa Wanat
Wydawnictwo Świat Książki, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.
Wielki plus za tytuł, który jest świetną grą słów.
Ogromny plus za doskonałą treść i podejście do tematu.
Książka szczerze, po ludzku, bez patosu ukazuje współczesnych Niemców i ich kraj, ich poczucie winy po koszmarze, jaki zgotowali Europie w trakcie II wojny światowej, ich podejście do współczesnych problemów ludzkości.
Wszak w Europie, której Niemcy są ważną częścią, niczym w soczewce skupiają się problemy świata. Gro z owych problemów dotyka także nas, mieszkańców starego lądu.
Sporo w książce informacji o współczesnych Niemczech, o życiu w tym kraju, o tym, jak myślą, żyją sami Niemcy, o ich podejściu chociażby do uchodźców. Znajdziemy w treści także sporo o marzeniach, realiach, zderzeniu obu tych spraw.
Książka doskonale napisana, mądra i bardzo potrzebna, szczególnie teraz, gdy populizm zbiera takie żniwo na całym świecie, gdy ostatnie wybory do Bundestagu wprowadziły na niemiecką scenę polityczną prawicę z jej hasłami.
Ewa Wanat do książki podeszła bardzo profesjonalnie. Na uwagę zasługuje przede wszystkim reporterski styl, który sprawia, iż Deutsche nasz czyta się szybko, doskonale.
Poza tym zawartość książki. To taki miks własnych spostrzeżeń, fragmentów rozmów z ciekawymi ludźmi, obrazów Berlina, który jest niezwykle ważnym bohaterem zapisanych historii, danych, efektów różnorodnych badań. To wszystko wymieszane w odpowiednich proporcjach stworzyło doskonałą, wciągającą lekturę. Polecam szczególnie teraz w 2018 roku, gdy tak wielu myśli tylko o sobie, gdy równie duża grupa ludzi zapomina o tym co było 75-80 lat temu.
Recenzja mojego męża.
Wielki plus za tytuł, który jest świetną grą słów.
Ogromny plus za doskonałą treść i podejście do tematu.
Książka szczerze, po ludzku, bez patosu ukazuje współczesnych Niemców i ich kraj, ich poczucie winy po koszmarze, jaki zgotowali Europie w trakcie II wojny światowej, ich podejście do współczesnych problemów ludzkości.
Wszak w Europie, której Niemcy są ważną częścią, niczym w soczewce skupiają się problemy świata. Gro z owych problemów dotyka także nas, mieszkańców starego lądu.
Sporo w książce informacji o współczesnych Niemczech, o życiu w tym kraju, o tym, jak myślą, żyją sami Niemcy, o ich podejściu chociażby do uchodźców. Znajdziemy w treści także sporo o marzeniach, realiach, zderzeniu obu tych spraw.
Książka doskonale napisana, mądra i bardzo potrzebna, szczególnie teraz, gdy populizm zbiera takie żniwo na całym świecie, gdy ostatnie wybory do Bundestagu wprowadziły na niemiecką scenę polityczną prawicę z jej hasłami.
Ewa Wanat do książki podeszła bardzo profesjonalnie. Na uwagę zasługuje przede wszystkim reporterski styl, który sprawia, iż Deutsche nasz czyta się szybko, doskonale.
Poza tym zawartość książki. To taki miks własnych spostrzeżeń, fragmentów rozmów z ciekawymi ludźmi, obrazów Berlina, który jest niezwykle ważnym bohaterem zapisanych historii, danych, efektów różnorodnych badań. To wszystko wymieszane w odpowiednich proporcjach stworzyło doskonałą, wciągającą lekturę. Polecam szczególnie teraz w 2018 roku, gdy tak wielu myśli tylko o sobie, gdy równie duża grupa ludzi zapomina o tym co było 75-80 lat temu.
piątek, 27 lipca 2018
Lato nad morzem - Katie Fforde
Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 4,5/6
Lekka, relaksująca, pachnąca morzem i przygodą, odrobinę zwariowana opowieść. Idealna lektura na lato.
Autorka opowiada historię Emily, która jest położną i która pewnego dnia ma dosyć. Podejrzewam, że wiele czytelniczek utożsami się z Emily :).
Propozycja przyjaciółki spada naszej bohaterce niczym podarek od losu. Rebeka proponuje jej bowiem wakacyjną pracę na parowcu pływającym po szkockim wybrzeżu. Nie zastanawiając się Emily wykorzystuje okazję. Co z tego wyniknie?
Emily nawet nie wie w co się pakuje. Mala przestrzeń (jak to na niewielkim statku), zazdrosna asystentka Emily, pewna, że to ona powinna być szefową kuchni, szefowa w zaawansowanej ciąży, przystojny miejscowy lekarz, którego Emily za wszelką cenę stara się nie dostrzegać i wiele innych drobiazgów, problemów, utrudnień.
Nie ma dnia, ba godziny, żeby w nowym życiu Emily coś się nie działo, coś nie poplątało, nie stworzył jakiś problem (mniejszy lub większy...na ogół większe :) ). O nowym życiu naszej bohaterki można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest nudne.
Książkę czyta się dobrze. To lekka lektura o ile przyzwyczaicie się do odrobinę specyficznego stylu narracji, co nie ukrywam, na początku może sprawiać pewną trudność. Gdy już w niego wnikniecie lektura będzie przyjemnością.
Bohaterowie pływają na statku po rzece. Wkoło jest wspaniała przyroda. Szkoda, że autorka tak mało o niej, w zasadzie zdawkowo, wspomina. Bogatsze opisy przyrody, tego co widzą ze swojego miejsca pracy bohaterowie, zdecydowanie ubarwiłoby powieść.
Poza tym jednym drobnym minusem nie mam do książki zastrzeżeń.
Lato nad morzem nie jest wielką, wybitną powieścią. To książka na 1-2 dni lektury, dająca sporą porcję zabawy, lekkiej i zajmującej myśli lektury, zapewniająca odpoczynek i świetną zabawę. Idealna pozycja na lato. Jeżeli takiej lektury szukacie, gorąco zachęcam do sięgnięcia po książkę Katie Fforde.
Lekka, relaksująca, pachnąca morzem i przygodą, odrobinę zwariowana opowieść. Idealna lektura na lato.
Autorka opowiada historię Emily, która jest położną i która pewnego dnia ma dosyć. Podejrzewam, że wiele czytelniczek utożsami się z Emily :).
Propozycja przyjaciółki spada naszej bohaterce niczym podarek od losu. Rebeka proponuje jej bowiem wakacyjną pracę na parowcu pływającym po szkockim wybrzeżu. Nie zastanawiając się Emily wykorzystuje okazję. Co z tego wyniknie?
Emily nawet nie wie w co się pakuje. Mala przestrzeń (jak to na niewielkim statku), zazdrosna asystentka Emily, pewna, że to ona powinna być szefową kuchni, szefowa w zaawansowanej ciąży, przystojny miejscowy lekarz, którego Emily za wszelką cenę stara się nie dostrzegać i wiele innych drobiazgów, problemów, utrudnień.
Nie ma dnia, ba godziny, żeby w nowym życiu Emily coś się nie działo, coś nie poplątało, nie stworzył jakiś problem (mniejszy lub większy...na ogół większe :) ). O nowym życiu naszej bohaterki można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest nudne.
Książkę czyta się dobrze. To lekka lektura o ile przyzwyczaicie się do odrobinę specyficznego stylu narracji, co nie ukrywam, na początku może sprawiać pewną trudność. Gdy już w niego wnikniecie lektura będzie przyjemnością.
Bohaterowie pływają na statku po rzece. Wkoło jest wspaniała przyroda. Szkoda, że autorka tak mało o niej, w zasadzie zdawkowo, wspomina. Bogatsze opisy przyrody, tego co widzą ze swojego miejsca pracy bohaterowie, zdecydowanie ubarwiłoby powieść.
Poza tym jednym drobnym minusem nie mam do książki zastrzeżeń.
Lato nad morzem nie jest wielką, wybitną powieścią. To książka na 1-2 dni lektury, dająca sporą porcję zabawy, lekkiej i zajmującej myśli lektury, zapewniająca odpoczynek i świetną zabawę. Idealna pozycja na lato. Jeżeli takiej lektury szukacie, gorąco zachęcam do sięgnięcia po książkę Katie Fforde.
środa, 25 lipca 2018
Poświata - Michael Chabon
Wydawnictwo WAB, Moja ocena 6/6
Wspaniała, rewelacyjna powieść, którą połknęłam kosztem snu w nocy :)
Chabon słuchał opowieści, która na łożu śmierci snuł jego dziadek i z niej powstała ta wspaniałą, żywa, plastyczna powieść.
Co ciekawe, były to historie, których wnuczek - Chabon nigdy wcześniej nie słyszał, zadziwiające, momentami śmieszne, albo tragiczne, a z pewnością zapadające w pamięć i uczące...po prostu życia. Taka sama jest książka Poświata.
Trudno napisać o czym jest Poświata. Przede wszystkim to opowieść o życiu, jego apoteoza we wszelkich możliwych konfiguracjach.
Poza tym to lekcja, tego, jak żyć, z czego się cieszyć, co robić, a do czego absolutnie nie przywiązywać wagi. Życie opowiedziane przez dziadka Chabona to inne życie, nawet nie potraficie sobie wyobrazić jak różne, do tego, które znamy. A jak to wszystko jest opowiedziane...
W trakcie lektury często się zastanawiałam co w tej powieści jest prawdą, a co fikcją.
Na uwagę oprócz samej treści, zasługuje sposób w jaki całość została opowiedziana, język, jakiego pisarz używa, a co za tym idzie także wspaniały przekład Michała Kłobukowskiego.
Opowieść snuta przez dziadka, spisana przez wnuka zaczyna się w roku 1957 od niewyobrażalnie wprost wściekłej napaści bohatera na jego szefa. Pracownik usiłuje udusić szefa...kablem od telefonu. A to dopiero początek i najnormalniejsze z wydarzeń, jakie mają miejsce w tej zadziwiającej powieści. Kolejne karty książki prezentują nam wydarzenia z jednej strony normalne, a z drugiej tak kuriozalne, komiczne, zadziwiające, że czytelnik otwiera oczy, bardzo szeroko otwiera.
W Poświacie, jak to w życiu, znajdziecie wszystko - śmiech, łzy, smutek, radość, pokój, wojnę, seks, modlitwę, grzeczne dziewczynki i wściekłych żołdaków, traum zagłady i apoteozę życia, żydowską rodzinę, katolicką grupę, więzienie, kolonię emerytów, mały skrawek zadziwiającego miasteczka i co sobie tam wymarzycie i wymyślicie.
Książka jest niczym ogromna ilość szkatułek - takich waniek wstaniek, jak te rosyjskie lalki. Otwierając jedną szkatułkę znajdujemy kolejną i tak po kolei.
Czyta się wyśmienicie. Polecam.
Wspaniała, rewelacyjna powieść, którą połknęłam kosztem snu w nocy :)
Chabon słuchał opowieści, która na łożu śmierci snuł jego dziadek i z niej powstała ta wspaniałą, żywa, plastyczna powieść.
Co ciekawe, były to historie, których wnuczek - Chabon nigdy wcześniej nie słyszał, zadziwiające, momentami śmieszne, albo tragiczne, a z pewnością zapadające w pamięć i uczące...po prostu życia. Taka sama jest książka Poświata.
Trudno napisać o czym jest Poświata. Przede wszystkim to opowieść o życiu, jego apoteoza we wszelkich możliwych konfiguracjach.
Poza tym to lekcja, tego, jak żyć, z czego się cieszyć, co robić, a do czego absolutnie nie przywiązywać wagi. Życie opowiedziane przez dziadka Chabona to inne życie, nawet nie potraficie sobie wyobrazić jak różne, do tego, które znamy. A jak to wszystko jest opowiedziane...
W trakcie lektury często się zastanawiałam co w tej powieści jest prawdą, a co fikcją.
Na uwagę oprócz samej treści, zasługuje sposób w jaki całość została opowiedziana, język, jakiego pisarz używa, a co za tym idzie także wspaniały przekład Michała Kłobukowskiego.
Opowieść snuta przez dziadka, spisana przez wnuka zaczyna się w roku 1957 od niewyobrażalnie wprost wściekłej napaści bohatera na jego szefa. Pracownik usiłuje udusić szefa...kablem od telefonu. A to dopiero początek i najnormalniejsze z wydarzeń, jakie mają miejsce w tej zadziwiającej powieści. Kolejne karty książki prezentują nam wydarzenia z jednej strony normalne, a z drugiej tak kuriozalne, komiczne, zadziwiające, że czytelnik otwiera oczy, bardzo szeroko otwiera.
W Poświacie, jak to w życiu, znajdziecie wszystko - śmiech, łzy, smutek, radość, pokój, wojnę, seks, modlitwę, grzeczne dziewczynki i wściekłych żołdaków, traum zagłady i apoteozę życia, żydowską rodzinę, katolicką grupę, więzienie, kolonię emerytów, mały skrawek zadziwiającego miasteczka i co sobie tam wymarzycie i wymyślicie.
Książka jest niczym ogromna ilość szkatułek - takich waniek wstaniek, jak te rosyjskie lalki. Otwierając jedną szkatułkę znajdujemy kolejną i tak po kolei.
Czyta się wyśmienicie. Polecam.
wtorek, 24 lipca 2018
Do fanatyków. Trzy refleksje - Amos Oz
Wydawnictwo Rebis, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.
Do fanatyków. Trzy refleksje to zbiór trzech esejów, w których Amos Oz mierzy się z problemami historycznymi, politycznymi i społecznymi. Są to eseje uniwersalne, ponieważ ich treść jest ważna nie tylko dla Izraela czy jego mieszkańców.
Książka traktuje o fanatyzmie i to w każdym możliwym rozumieniu tego słowa i kontekście. Mamy więc fanatyzm religijny, polityczny, domowy, bo jak pisze Oz, to w domu zaczyna się fanatyzm, ale także ogólnoludzki.
Jak pisze autor (...) Niekiedy ta choroba zaczyna się dość niewinnie: nie od ucinania głów, wysadzania samochodów pułapek, czy palenia domów wraz z mieszkańcami, lecz w kręgu rodziny – fanatyzm zaczyna się w domu (...).Oz w swoich esejach diagnozuje problem, stawia kilka prostych zdawałoby się, ale jakże ważnych tez, które dotyczą głównie nas samych (wszak w każdym jest coś z fanatyka), ale i świata, w którym żyjemy.
Pierwszy z esejów dotyczy fanatyzmu ogólnie, a pozostałe dwa w ujęciu żydowskim. Trudno żeby Oz będący Żydem nie poruszał kwestii żydowskiej. Czyni to jednak w taki sposób, iż osoby będące innej narodowości, innego wyznania spokojnie znajda analogie do swojej kultury, własnego kraju i życia.
Fanatyzm w esejach, choć stanowi problem ogólnoświatowy, jest rozpatrywany w kontekście przyziemnym, niejako można to uznać za kontekst może nie prymitywny, ale z pewnością prozaiczny. Czytając książkę, która porusza taki problem, jak fanatyzm, oczekujemy niejako wyszukanego słownictwa, górnolotnych myśli, metafor, nieomal filozoficznego podejścia.
U Oza mamy co prawda ważne słowa, mądre myśli, brak natomiast patosu, uduchowionych zdań. Dzięki temu książka, choć poruszająca trudny temat, jest przystępna i do czytania nieomal dla każdego, kto chce zadać sobie trochę trudu.
Polecam.
Recenzja mojego męża.
Do fanatyków. Trzy refleksje to zbiór trzech esejów, w których Amos Oz mierzy się z problemami historycznymi, politycznymi i społecznymi. Są to eseje uniwersalne, ponieważ ich treść jest ważna nie tylko dla Izraela czy jego mieszkańców.
Książka traktuje o fanatyzmie i to w każdym możliwym rozumieniu tego słowa i kontekście. Mamy więc fanatyzm religijny, polityczny, domowy, bo jak pisze Oz, to w domu zaczyna się fanatyzm, ale także ogólnoludzki.
Jak pisze autor (...) Niekiedy ta choroba zaczyna się dość niewinnie: nie od ucinania głów, wysadzania samochodów pułapek, czy palenia domów wraz z mieszkańcami, lecz w kręgu rodziny – fanatyzm zaczyna się w domu (...).Oz w swoich esejach diagnozuje problem, stawia kilka prostych zdawałoby się, ale jakże ważnych tez, które dotyczą głównie nas samych (wszak w każdym jest coś z fanatyka), ale i świata, w którym żyjemy.
Pierwszy z esejów dotyczy fanatyzmu ogólnie, a pozostałe dwa w ujęciu żydowskim. Trudno żeby Oz będący Żydem nie poruszał kwestii żydowskiej. Czyni to jednak w taki sposób, iż osoby będące innej narodowości, innego wyznania spokojnie znajda analogie do swojej kultury, własnego kraju i życia.
Fanatyzm w esejach, choć stanowi problem ogólnoświatowy, jest rozpatrywany w kontekście przyziemnym, niejako można to uznać za kontekst może nie prymitywny, ale z pewnością prozaiczny. Czytając książkę, która porusza taki problem, jak fanatyzm, oczekujemy niejako wyszukanego słownictwa, górnolotnych myśli, metafor, nieomal filozoficznego podejścia.
U Oza mamy co prawda ważne słowa, mądre myśli, brak natomiast patosu, uduchowionych zdań. Dzięki temu książka, choć poruszająca trudny temat, jest przystępna i do czytania nieomal dla każdego, kto chce zadać sobie trochę trudu.
Polecam.
niedziela, 22 lipca 2018
Urok póżnego lata - Agnieszka Janiszewska
Wydawnictwo Novares, Moja ocena 5,5/6
Agnieszka Janiszewska, a właściwie książki jej autorstwa, to moje wielkie odkrycie 2016 roku.
Dwutomowa powieść Szepty i tajemnice nie tylko totalnie mnie zaskoczyła, ale i porwała w swoje objęcia na kilka dni.
Podobnie było z kolejną książką autorki - Aleja starych topoli. Recenzje obu tytułów u dołu posta.
Urok póżnego lata to kolejna doskonała, dwutomowa powieść o ludziach, ich perypetiach, decyzjach, charakterach, która mnie porwała. Na kartach swojej powieści autorka zawarła opowiedzianą na dwóch płaszczyznach czasowych historię rodziny złożonej z arcyciekawych postaci.
Oba tomy to także niezwykła, nastrojowa, pełna tajemnic opowieść. W trakcie lektury wielokrotnie nasuwało mi się pytanie, co musiało się stać miedzy teoretyczn9ie najbliższymi dla siebie ludźmi, żeby doszło do takiej sytuacji pomiędzy nimi. Janiszewska po raz kolejny nie boi się poruszać trudnych, często bolesnych, dramatycznych wydarzeń, osadzać ich wspaniale w historii Polski, snuć poprzez kolejne dekady, wplątywać w to ciekawych bohaterów.
Tytuł i okładka idealnie współgrają z klimatem powieści.
Urok póżnego lata to smutna, choć z prześwitami humoru, pogody historia. Bohaterami są na równie ludzie, wspaniale nakreślenie, pełnokrwiści, emanujący energią, ciekawymi cechami charakteru (często bardzo negatywnymi, ale dzięki temu prawdziwymi), jak i ich decyzje oraz ich konsekwencje.
Kwintesencją całej rodzinnej historii jest zdanie, które wypowiada jedna z bohaterek, a które utkwiło mi w pamięci...nie ma teraźniejszości bez przeszłości.
Czy za błędy popełnione w młodości trzeba płacić przez całe życie? Sami się o tym przekonajcie w trakcie lektury Uroku późnego lata. Wspaniała mozaika polskiej historii, ludzkich losów i charakterów.
Gorąco polecam i niecierpliwe czekam na zapowiadaną kolejną książką Agnieszki Janiszewskiej.
Tutaj recenzje pozostałych książek Agnieszki Janiszewskiej:
Szepty i tajemnice tom 1 (klik)
Szepty i tajemnice tom 2 (klik)
Aleja starych topoli (klik)
Pamiętam (klik)
Agnieszka Janiszewska, a właściwie książki jej autorstwa, to moje wielkie odkrycie 2016 roku.
Dwutomowa powieść Szepty i tajemnice nie tylko totalnie mnie zaskoczyła, ale i porwała w swoje objęcia na kilka dni.
Podobnie było z kolejną książką autorki - Aleja starych topoli. Recenzje obu tytułów u dołu posta.
Urok póżnego lata to kolejna doskonała, dwutomowa powieść o ludziach, ich perypetiach, decyzjach, charakterach, która mnie porwała. Na kartach swojej powieści autorka zawarła opowiedzianą na dwóch płaszczyznach czasowych historię rodziny złożonej z arcyciekawych postaci.
Oba tomy to także niezwykła, nastrojowa, pełna tajemnic opowieść. W trakcie lektury wielokrotnie nasuwało mi się pytanie, co musiało się stać miedzy teoretyczn9ie najbliższymi dla siebie ludźmi, żeby doszło do takiej sytuacji pomiędzy nimi. Janiszewska po raz kolejny nie boi się poruszać trudnych, często bolesnych, dramatycznych wydarzeń, osadzać ich wspaniale w historii Polski, snuć poprzez kolejne dekady, wplątywać w to ciekawych bohaterów.
Tytuł i okładka idealnie współgrają z klimatem powieści.
Urok póżnego lata to smutna, choć z prześwitami humoru, pogody historia. Bohaterami są na równie ludzie, wspaniale nakreślenie, pełnokrwiści, emanujący energią, ciekawymi cechami charakteru (często bardzo negatywnymi, ale dzięki temu prawdziwymi), jak i ich decyzje oraz ich konsekwencje.
Kwintesencją całej rodzinnej historii jest zdanie, które wypowiada jedna z bohaterek, a które utkwiło mi w pamięci...nie ma teraźniejszości bez przeszłości.
Czy za błędy popełnione w młodości trzeba płacić przez całe życie? Sami się o tym przekonajcie w trakcie lektury Uroku późnego lata. Wspaniała mozaika polskiej historii, ludzkich losów i charakterów.
Gorąco polecam i niecierpliwe czekam na zapowiadaną kolejną książką Agnieszki Janiszewskiej.
Tutaj recenzje pozostałych książek Agnieszki Janiszewskiej:
Szepty i tajemnice tom 1 (klik)
Szepty i tajemnice tom 2 (klik)
Aleja starych topoli (klik)
Pamiętam (klik)
piątek, 20 lipca 2018
Czas zabijania. Bełżec, Sobibór, Treblinka i akcja "Reinhardt" - Stephan Lehnstaedt
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
Auschwitz ze słyszenia znają chyba wszyscy. Natomiast o akcji Reinhardt, w skład której wchodziły obozy zagłady Bełżec, Sobibór i Treblinka mało kto słyszał.
Aktion Reinhardt, Einsatz Reinhardt, czyli po polsku akcja Reinhardt to był kryptonim akcji zagłady Żydów z Generalnego Gubernatorstwa i Okręgu Białostockiego przeprowadzonej w latach 1942–1943 na terytorium okupowanej Polski w ramach tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. W czasie kilkunastu miesięcy zamordowano ok. 1,85 mln Żydów, spalili ciała i zakopali popioły. Przeżyło nie więcej niż 150 osób. Większość zamordowanych była obywatelami II RP. Aż trudno to sobie wyobrazić.
Książkę czyta się bardzo źle. Bynajmniej nie chodzi tu o sposób jej napisania. Napisana jest bowiem doskonale, merytorycznie, ale i językiem przystępnym. Poza tym składa się nie tylko z suchych danych, faktów historycznych, ale także z emocji, wtrętów o czynniku ludzkim. I może ta ostatnia kwestia jest największym problemem. Trudno bowiem przejść do porządku nad ogromem zbrodni, okrucieństwa, jakie znajdują się na kartach książki. Trudno nie reagować maksymalnie emocjonalnie. Z tego powodu jest to bardzo trudna lektura.
Sporo w książce śladów polskich. Dużo miejsca jest poświęcone Polakom, którzy pomagali w tym trudnym czasie i w tych miejscach Żydom. Jednak Lehnstaedt pokazuje nie tylko pozytywną kartę polskiego udziału w akcji Reinhardt. I podejrzewam, że to najbardziej nie przypadnie do gustu sporej części naszych rodaków.
Autor opisuje bowiem nie tylko zbrodnie hitlerowskie, ale także to co po tytułowej akcji robili Polacy. Wspomina m.in. o przekopywaniu obozowych zgliszczy, przeszukiwaniu baraków, stert wszystkiego, co w obozach zostało. Wspomina o pięknych odruchach ludzkich, ale i o najbardziej prymitywnych, mrocznych stronach ludzkiej duszy.
W trakcie lektury w czytelniku walczą ze sobą rozmaite uczucia. Z jednej strony jest to niedowierzanie, wściekłość, czasem nawet rozpacz, a z drugiej duma z garstki naszych rodaków.
Stephan Lehnstaedt napisał książkę ważną i potrzebną, dopracowaną merytorycznie, poruszającą, szokującą. Napisał także pierwszą w języku niemieckim monografię akcji Reinhardt, w której w rzeczowy, ale i wstrząsający sposób przypomina o wymordowaniu polskich Żydów. Warto, ba trzeba przeczytać.
Recenzja mojego męża.
Auschwitz ze słyszenia znają chyba wszyscy. Natomiast o akcji Reinhardt, w skład której wchodziły obozy zagłady Bełżec, Sobibór i Treblinka mało kto słyszał.
Aktion Reinhardt, Einsatz Reinhardt, czyli po polsku akcja Reinhardt to był kryptonim akcji zagłady Żydów z Generalnego Gubernatorstwa i Okręgu Białostockiego przeprowadzonej w latach 1942–1943 na terytorium okupowanej Polski w ramach tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. W czasie kilkunastu miesięcy zamordowano ok. 1,85 mln Żydów, spalili ciała i zakopali popioły. Przeżyło nie więcej niż 150 osób. Większość zamordowanych była obywatelami II RP. Aż trudno to sobie wyobrazić.
Książkę czyta się bardzo źle. Bynajmniej nie chodzi tu o sposób jej napisania. Napisana jest bowiem doskonale, merytorycznie, ale i językiem przystępnym. Poza tym składa się nie tylko z suchych danych, faktów historycznych, ale także z emocji, wtrętów o czynniku ludzkim. I może ta ostatnia kwestia jest największym problemem. Trudno bowiem przejść do porządku nad ogromem zbrodni, okrucieństwa, jakie znajdują się na kartach książki. Trudno nie reagować maksymalnie emocjonalnie. Z tego powodu jest to bardzo trudna lektura.
Sporo w książce śladów polskich. Dużo miejsca jest poświęcone Polakom, którzy pomagali w tym trudnym czasie i w tych miejscach Żydom. Jednak Lehnstaedt pokazuje nie tylko pozytywną kartę polskiego udziału w akcji Reinhardt. I podejrzewam, że to najbardziej nie przypadnie do gustu sporej części naszych rodaków.
Autor opisuje bowiem nie tylko zbrodnie hitlerowskie, ale także to co po tytułowej akcji robili Polacy. Wspomina m.in. o przekopywaniu obozowych zgliszczy, przeszukiwaniu baraków, stert wszystkiego, co w obozach zostało. Wspomina o pięknych odruchach ludzkich, ale i o najbardziej prymitywnych, mrocznych stronach ludzkiej duszy.
W trakcie lektury w czytelniku walczą ze sobą rozmaite uczucia. Z jednej strony jest to niedowierzanie, wściekłość, czasem nawet rozpacz, a z drugiej duma z garstki naszych rodaków.
Stephan Lehnstaedt napisał książkę ważną i potrzebną, dopracowaną merytorycznie, poruszającą, szokującą. Napisał także pierwszą w języku niemieckim monografię akcji Reinhardt, w której w rzeczowy, ale i wstrząsający sposób przypomina o wymordowaniu polskich Żydów. Warto, ba trzeba przeczytać.
czwartek, 19 lipca 2018
Zapowiedź...
19 września ukaże się Silva rerum II.
Silva rerum I recenzowałam tutaj (klik)
Bestsellerowa saga o burzliwych dziejach polsko-litewskiej rodziny na tle wielkiej wojny północnej
Anno Domini 1707. Rotmistrz Jan Izydor Narwojsz zarządza zrujnowaną twierdzą Radziwiłłów w Birżach. Skoszarowani wraz z Litwinami ich sprzymierzeńcy Moskale zamiast utrwalać pokój pustoszą okolice i tylko wódka oraz szantaż pozwalają mu trzymać ich w ryzach.
Z Birż do Milkont, starego i zaniedbanego dworu Narwojszów położonego w sercu pradawnej kniei, młody dziedzic rodu śle czułe listy do żony. Anna Katarzyna schroniła się tutaj przed wojenną zawieruchą. Teraz będzie musiała stawić czoła klęsce nieurodzaju, wielkiemu głodowi, szwedzkim dezerterom i własnym zgubnym namiętnościom.
Barokowe Wilno leczy rany po przejściu wojsk szwedzkich, pożarze, gwałtach i plądrowaniu żołdaków Karola XII. Do wrót miasta puka czarna śmierć… I nawet czcigodny Aaron Gordon, były medyk królewski, okaże się bezsilny wobec potęgi Morowej Dziewicy i jej upiornej danse macabre.
Trupy piętrzą się na ulicach, a smród palonych ciał jest nie do zniesienia. Krążą pogłoski o aktach kanibalizmu. W tym piekle staruszka Urszula z Narwojszów Birontowa zmaga się nie tylko z bolesnymi wspomnieniami. Walczy też ze śmiercią na wielu frontach, także rodzinnym – rodowi Narwojszów grozi bowiem wygaśnięcie. Czy Urszula wygra swój pojedynek ze śmiercią? Czy Narwojszowie przetrwają wojnę i dżumę? Dlaczego to, co najbardziej istotne nigdy nie znalazło miejsca na stronach ich rodzinnej sylwy? Kto kieruje tym światem, który wyszedł z kolein? Niepojęta wola Boża czy zwykły przypadek?
Ta barwna opowieść o dziejach szlacheckiej rodziny z Litwy jest też urzekającą wedutą Wilna, miasta wielu kultur, języków i tradycji oraz niezwykle sugestywnym, odmalowanym z imponującym znawstwem tematu obrazem epoki, w której tylko krok dzieli grzech od świętości, a wszechobecne odczucie „marności nad marnościami” nie przeszkadza ludziom oddawać się cielesnym żądzom i wyciskać życie jak dojrzałą, tryskającą sokiem brzoskwinię. Tło wielkiej tragedii nie przesłania jednak piękna i triumfu ludzkiej duszy.
Bestsellerowa saga o burzliwych dziejach polsko-litewskiej rodziny na tle wielkiej wojny północnej
Anno Domini 1707. Rotmistrz Jan Izydor Narwojsz zarządza zrujnowaną twierdzą Radziwiłłów w Birżach. Skoszarowani wraz z Litwinami ich sprzymierzeńcy Moskale zamiast utrwalać pokój pustoszą okolice i tylko wódka oraz szantaż pozwalają mu trzymać ich w ryzach.
Z Birż do Milkont, starego i zaniedbanego dworu Narwojszów położonego w sercu pradawnej kniei, młody dziedzic rodu śle czułe listy do żony. Anna Katarzyna schroniła się tutaj przed wojenną zawieruchą. Teraz będzie musiała stawić czoła klęsce nieurodzaju, wielkiemu głodowi, szwedzkim dezerterom i własnym zgubnym namiętnościom.
Barokowe Wilno leczy rany po przejściu wojsk szwedzkich, pożarze, gwałtach i plądrowaniu żołdaków Karola XII. Do wrót miasta puka czarna śmierć… I nawet czcigodny Aaron Gordon, były medyk królewski, okaże się bezsilny wobec potęgi Morowej Dziewicy i jej upiornej danse macabre.
Trupy piętrzą się na ulicach, a smród palonych ciał jest nie do zniesienia. Krążą pogłoski o aktach kanibalizmu. W tym piekle staruszka Urszula z Narwojszów Birontowa zmaga się nie tylko z bolesnymi wspomnieniami. Walczy też ze śmiercią na wielu frontach, także rodzinnym – rodowi Narwojszów grozi bowiem wygaśnięcie. Czy Urszula wygra swój pojedynek ze śmiercią? Czy Narwojszowie przetrwają wojnę i dżumę? Dlaczego to, co najbardziej istotne nigdy nie znalazło miejsca na stronach ich rodzinnej sylwy? Kto kieruje tym światem, który wyszedł z kolein? Niepojęta wola Boża czy zwykły przypadek?
Ta barwna opowieść o dziejach szlacheckiej rodziny z Litwy jest też urzekającą wedutą Wilna, miasta wielu kultur, języków i tradycji oraz niezwykle sugestywnym, odmalowanym z imponującym znawstwem tematu obrazem epoki, w której tylko krok dzieli grzech od świętości, a wszechobecne odczucie „marności nad marnościami” nie przeszkadza ludziom oddawać się cielesnym żądzom i wyciskać życie jak dojrzałą, tryskającą sokiem brzoskwinię. Tło wielkiej tragedii nie przesłania jednak piękna i triumfu ludzkiej duszy.
We wrześniu Kristina Sabaliauskaitė odwiedzi Polskę.
środa, 18 lipca 2018
Błekit - Maja Lunde
Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5/6
Maja Lunde to autorka bestsellerowej Historii pszczół. Książka ta sprzedana została w Polsce w nakładzie 65 tysięcy egzemplarzy. W kraju, w którym statystyczny Polak praktycznie nie czyta, to ogromny nakład. Tym razem pisarka stworzyła książkę o... wodzie.
Akcja książki toczy się dwutorowo - współcześnie i w...przyszłości,a konkretnie w roku 2041.
Bohaterkami na płaszczyźnie współczesnej są - wiekowa kobieta Signe i Norwegia. Signe wspomina swoją młodość, dojrzewanie, lata dzieciństwa, początki dorosłości, jej kontakty z ludźmi, to co dobre i złe w jej życiu.
Druga bohaterka top Norwegia, a w zasadzie to jak ten kraj się zmienił, jak zmienia. Jedynym stałym elementem jest wielki lodowiec. Ale i on wkrótce ma zniknąć. obojętnie, jak to absurdalnie zabrzmi, ma zostać przerobiony na wielką górę kostek lodu. Firma, która ma takie plany popada w niełaskę Signe. Kobieta wypowiada korporacji wojnę. Co z tego wyniknie?!
To się dzieje w teraźniejszości. Wydarzenia z przyszłości to Francja i ogromna, od dawna niszcząca kraj (podobnie, jak i resztę kuli ziemskiej) susza. Pożary, reglamentowanie do absurdu wody, braki żywności, związane z tym niedogodności, zwiększająca się przestępczość, to wszystko jest normą we Francji w 2041 roku. Bohaterami przyszłości jest przeciętna rodzina 2+2 oraz to co ich spotkało, a co ja traktuję jako ostrzeżenie dla ludzi nam współczesnych.
Czy te wątki da się połączyć? Co one mają ze sobą wspólnego? Czym jest tytułowy Błękit? Tego dowiecie się w trakcie lektury.
Obie części książki są przestrogą, sygnałem, że coś nader poważnego dzieje się z naszą planetą, z nami samymi. Losy dwóch konkretnych krajów to także losy całej naszej planety. Losy konkretnych osób, to losy nas samych. Wszystkie z pozoru nie mające ze sobą wiele wspólnego elementy Lunde bardzo zręcznie połączyła. Powstała w ten sposób ciekawa, poruszająca ważne zagadnienia książka i do tego bardzo aktualna. Tematy suszy i wszystkiego co z tymi związane, bazowania ludzi w maksymalny sposób na naszej ziemi i kwestie zamknięcia granic bo... są jako żywo przeniesione z 2017, 2018 i wielu innych lat. Warto przeczytać i przemyśleć.
Do tego dochodzi bardzo zaskakujące zakończenie. Czyta się dobrze, polecam.
Maja Lunde to autorka bestsellerowej Historii pszczół. Książka ta sprzedana została w Polsce w nakładzie 65 tysięcy egzemplarzy. W kraju, w którym statystyczny Polak praktycznie nie czyta, to ogromny nakład. Tym razem pisarka stworzyła książkę o... wodzie.
Akcja książki toczy się dwutorowo - współcześnie i w...przyszłości,a konkretnie w roku 2041.
Bohaterkami na płaszczyźnie współczesnej są - wiekowa kobieta Signe i Norwegia. Signe wspomina swoją młodość, dojrzewanie, lata dzieciństwa, początki dorosłości, jej kontakty z ludźmi, to co dobre i złe w jej życiu.
Druga bohaterka top Norwegia, a w zasadzie to jak ten kraj się zmienił, jak zmienia. Jedynym stałym elementem jest wielki lodowiec. Ale i on wkrótce ma zniknąć. obojętnie, jak to absurdalnie zabrzmi, ma zostać przerobiony na wielką górę kostek lodu. Firma, która ma takie plany popada w niełaskę Signe. Kobieta wypowiada korporacji wojnę. Co z tego wyniknie?!
To się dzieje w teraźniejszości. Wydarzenia z przyszłości to Francja i ogromna, od dawna niszcząca kraj (podobnie, jak i resztę kuli ziemskiej) susza. Pożary, reglamentowanie do absurdu wody, braki żywności, związane z tym niedogodności, zwiększająca się przestępczość, to wszystko jest normą we Francji w 2041 roku. Bohaterami przyszłości jest przeciętna rodzina 2+2 oraz to co ich spotkało, a co ja traktuję jako ostrzeżenie dla ludzi nam współczesnych.
Czy te wątki da się połączyć? Co one mają ze sobą wspólnego? Czym jest tytułowy Błękit? Tego dowiecie się w trakcie lektury.
Obie części książki są przestrogą, sygnałem, że coś nader poważnego dzieje się z naszą planetą, z nami samymi. Losy dwóch konkretnych krajów to także losy całej naszej planety. Losy konkretnych osób, to losy nas samych. Wszystkie z pozoru nie mające ze sobą wiele wspólnego elementy Lunde bardzo zręcznie połączyła. Powstała w ten sposób ciekawa, poruszająca ważne zagadnienia książka i do tego bardzo aktualna. Tematy suszy i wszystkiego co z tymi związane, bazowania ludzi w maksymalny sposób na naszej ziemi i kwestie zamknięcia granic bo... są jako żywo przeniesione z 2017, 2018 i wielu innych lat. Warto przeczytać i przemyśleć.
Do tego dochodzi bardzo zaskakujące zakończenie. Czyta się dobrze, polecam.
Rozmowa z Kerry Fisher
Lubi czytać Jojo Moyes, uwielbia gotować i pisze książki, które wciągają od pierwszego zdania. Kerry Fisher pracowała jako nauczycielka angielskiego w Hiszpanii, zbierała winogrona w Toskanii, była dziennikarką i recenzentką. Ukończyła kurs pisania na University of California, po czym zajęła się pisaniem powieści, które biją rekordy popularności. W dniu premiery Posłusznej żony zapraszam na krótką rozmowę z autorką. Który aspekt pracy nad książka uważasz za najtrudniejszy?
Chyba ten, kiedy trafiam na jakiś pomysł i myślę nad nim pół roku albo rok. Czasem wydaje mi się, że już nic ciekawego nie przyjdzie mi do głowy. Uwielbiam tworzyć sceny, w których czarny charakter wreszcie dostaje za swoje. Lubię te fikcyjne pojedynki!
Masz jakieś przyzwyczajenia, jeśli chodzi o miejsce lub czas pisania?
Może nie jest to szczególnie efektowne, ale najczęściej piszę rano w Starbucksie. Staram się nie patrzeć na mojego psa, który siedzi tam z żałosną miną podczas gdy mi ani się śni ruszyć do wyjścia. Odcięcie się od domowych spraw z niekończącą się listą rzeczy do zrobienia jest konieczne, jeśli chcesz mieć wolną głowę pełną świeżych pomysłów.
Co czytasz, kiedy nie piszesz?
Uwielbiam Jojo Moyes, Liane Moriarty i Suzanne Bugler.
Gdybyś nie została pisarką, to…?
Chciałam być aktorką, ale w młodości byłam zbyt nieśmiała. Fascynowały mnie obce języki więc bardzo wcześnie nauczyłam się płynnie mówić po francusku, hiszpańsku i włosku. Myślę więc, że mogłabym być tłumaczką.
Czy masz jakieś zainteresowania, które dostarczają ci inspiracji?
Jestem bardzo towarzyską osobą. Uwielbiam gotować, jestem bardzo szczęśliwa gdy w domu jest pełno ludzi i wszyscy razem siedzimy przy stole, jemy i pijemy. Moje pomysły zawsze pochodzą ze zwykłych rozmów z ludźmi, których znam. Słucham, czym się martwią, co ich dotyka i co wprawia w złość. (źródło: https://lindasbookbag.com, fot. Sarah White)
wtorek, 17 lipca 2018
4 3 2 1 - Paul Auster
Wydawnictwo Znak., Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.
Książka monumentalna rozmiarowo, trudna, warta przeczytania.
Wielu mówi, iż dla takiego autora, jakim jest Paul Auster, 4 3 2 1 to wybitna książka, książka bez mała życia.
Główny bohater Archie Ferguson pochodzi z żydowskiej rodziny, urodził się w 1947 roku i jego życie z pozoru nie różni się niczym od życia milionów Amerykanów...ale w trakcie lektury poznajemy cztery wersje jego życia.
Dla jednych zaleta,dla innych (nie lubiących tego typu drobiazgowości) wada będzie ukazanie przez psiarza wszystkich szczegółów życia jego bohatera. Wszystkie cztery życia ukazane są wyjątkowo szczegółowo, momentami można pomyśleć, że aż za bardzo.
Cztery życia Fergusona ukazane są na przestrzeni kolejnych lat, dekad i silnie osadzone w amerykańskiej kulturze historii, obyczajach, przemianach społeczno-ustrojowych.
Można śmiało napisać, iż Auster ze swojego bohatera, a w zasadzie jego kolejnych żyć tworzy coś pomiędzy lekcją historii i wiedzy o społeczeństwie amerykańskim, a katharsis dla samych Amerykanów. Razem z bohaterem doświadczamy i przedzieramy się przez wydarzenia, fakty, które dla wielu Amerykanów nadal są wstydliwe. Wspomnę tylko o kilku, jak np. rasizm, wojna w Wietnamie, antysemityzm i wiele innych.
Książka nie należy do najłatwiejszych choćby ze względu na swoją monumentalność i drobiazgowość, ale także niezwykle długie, liczące często po kilka linijek zdania. Jest to jednak doskonale napisana powieść. Gdy już się w nią wczytacie (na nastąpi +/- po 50 stronach) lektura będzie wielką przyjemnością.
W wielu księgarniach internetowych 4 3 2 1 jest klasyfikowane w dziale książki dla kobiet. Wg. mnie to błąd, ponieważ to doskonała lektura dla każdej osoby, niezależnie od płci, dla czytelnika szukającego wybitnej, wartościowej pozycji.
Jeszcze jedna uwaga, warto zarezerwować sobie na czytanie dużo czasu, idealnym byłby urlop. Gdy już bowiem wnikniecie w lekturę, gdy fabuła was wciągnie, szkoda odkładać książkę, a i powrót do niej, ponowne wczytanie się w nią zajmie dużo czasu.
Gorąco polecam.
Recenzja mojego męża.
Książka monumentalna rozmiarowo, trudna, warta przeczytania.
Wielu mówi, iż dla takiego autora, jakim jest Paul Auster, 4 3 2 1 to wybitna książka, książka bez mała życia.
Główny bohater Archie Ferguson pochodzi z żydowskiej rodziny, urodził się w 1947 roku i jego życie z pozoru nie różni się niczym od życia milionów Amerykanów...ale w trakcie lektury poznajemy cztery wersje jego życia.
Dla jednych zaleta,dla innych (nie lubiących tego typu drobiazgowości) wada będzie ukazanie przez psiarza wszystkich szczegółów życia jego bohatera. Wszystkie cztery życia ukazane są wyjątkowo szczegółowo, momentami można pomyśleć, że aż za bardzo.
Cztery życia Fergusona ukazane są na przestrzeni kolejnych lat, dekad i silnie osadzone w amerykańskiej kulturze historii, obyczajach, przemianach społeczno-ustrojowych.
Można śmiało napisać, iż Auster ze swojego bohatera, a w zasadzie jego kolejnych żyć tworzy coś pomiędzy lekcją historii i wiedzy o społeczeństwie amerykańskim, a katharsis dla samych Amerykanów. Razem z bohaterem doświadczamy i przedzieramy się przez wydarzenia, fakty, które dla wielu Amerykanów nadal są wstydliwe. Wspomnę tylko o kilku, jak np. rasizm, wojna w Wietnamie, antysemityzm i wiele innych.
Książka nie należy do najłatwiejszych choćby ze względu na swoją monumentalność i drobiazgowość, ale także niezwykle długie, liczące często po kilka linijek zdania. Jest to jednak doskonale napisana powieść. Gdy już się w nią wczytacie (na nastąpi +/- po 50 stronach) lektura będzie wielką przyjemnością.
W wielu księgarniach internetowych 4 3 2 1 jest klasyfikowane w dziale książki dla kobiet. Wg. mnie to błąd, ponieważ to doskonała lektura dla każdej osoby, niezależnie od płci, dla czytelnika szukającego wybitnej, wartościowej pozycji.
Jeszcze jedna uwaga, warto zarezerwować sobie na czytanie dużo czasu, idealnym byłby urlop. Gdy już bowiem wnikniecie w lekturę, gdy fabuła was wciągnie, szkoda odkładać książkę, a i powrót do niej, ponowne wczytanie się w nią zajmie dużo czasu.
Gorąco polecam.
poniedziałek, 16 lipca 2018
Skrawek mego serca - Peter Robinson
Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5/6
Skrawek mego serca to 16. tom przygód inspektora Banksa.
Ale bez obaw, każdy tom można czytać niezależnie od siebie. I chociaż w kolejnych częściach oprócz zagadki kryminalnej śledzimy także prywatne perypetie bohatera, to i tak bez znajomości wcześniejszych części cyklu dacie sobie radę. Autor licznymi nawiązaniami do przeszłości daje szansę na komfortową lekturę każdemu czytelnikowi.
Tym razem nasz śledczy (którego tak na marginesie bardzo lubię) żeby rozwikłać zagadkę z teraźniejszości ( a chodzi o wyjątkowo drastyczną i tajemniczą śmierć krytyka muzycznego) musi cofnąć się do roku 1969. W przeszłości czeka na niego kolejne, niezwykle krwawe zabójstwo.
Akcja toczy się dwutorowo i przeszłość jest bardzo zręcznie przeplatana z teraźniejszością. Jak się szybko okaże zabójstwo sprzed 35 lat i to współczesne z początku książki, to nie jedyne, z jakimi będzie musiała uporać się ekipa śledcza.
Fabuła (zarówno wątki główne, jak i poboczne) jest bardzo misternie skonstruowana i tak poprowadzona, iż do końca nie wiadomo o co chodzi. Rozwiązanie wyłania się z mroków zagadek i tropów na ostatnich stronach książki.
Sama intryga jest podobna do puzzle bowiem złożona z takich drobniutki elementów. Dopiero po ułożeniu sporej części fragmentów wyłania nam się początkowy obraz, choć do finału jeszcze sporo brakuje. Część z tych elementów początkowo zdaje się być zbędna, nie mieć nic wspólnego z rozwiązywana zagadką. jednak jak się okaże, to tylko pozory.
Ilością nakreślonych szczegółów, dosyć powolnym tempem akcji, klasycznie prowadzonym dochodzeniem Robinson nawiązuje do najlepszych, klasycznych, angielskich kryminałów. Jestem przekonana, iż wielbiciele tego typu literatury będą lekturą Skrawka mego serca usatysfakcjonowani. Gorąco polecam.
Skrawek mego serca to 16. tom przygód inspektora Banksa.
Ale bez obaw, każdy tom można czytać niezależnie od siebie. I chociaż w kolejnych częściach oprócz zagadki kryminalnej śledzimy także prywatne perypetie bohatera, to i tak bez znajomości wcześniejszych części cyklu dacie sobie radę. Autor licznymi nawiązaniami do przeszłości daje szansę na komfortową lekturę każdemu czytelnikowi.
Tym razem nasz śledczy (którego tak na marginesie bardzo lubię) żeby rozwikłać zagadkę z teraźniejszości ( a chodzi o wyjątkowo drastyczną i tajemniczą śmierć krytyka muzycznego) musi cofnąć się do roku 1969. W przeszłości czeka na niego kolejne, niezwykle krwawe zabójstwo.
Akcja toczy się dwutorowo i przeszłość jest bardzo zręcznie przeplatana z teraźniejszością. Jak się szybko okaże zabójstwo sprzed 35 lat i to współczesne z początku książki, to nie jedyne, z jakimi będzie musiała uporać się ekipa śledcza.
Fabuła (zarówno wątki główne, jak i poboczne) jest bardzo misternie skonstruowana i tak poprowadzona, iż do końca nie wiadomo o co chodzi. Rozwiązanie wyłania się z mroków zagadek i tropów na ostatnich stronach książki.
Sama intryga jest podobna do puzzle bowiem złożona z takich drobniutki elementów. Dopiero po ułożeniu sporej części fragmentów wyłania nam się początkowy obraz, choć do finału jeszcze sporo brakuje. Część z tych elementów początkowo zdaje się być zbędna, nie mieć nic wspólnego z rozwiązywana zagadką. jednak jak się okaże, to tylko pozory.
Ilością nakreślonych szczegółów, dosyć powolnym tempem akcji, klasycznie prowadzonym dochodzeniem Robinson nawiązuje do najlepszych, klasycznych, angielskich kryminałów. Jestem przekonana, iż wielbiciele tego typu literatury będą lekturą Skrawka mego serca usatysfakcjonowani. Gorąco polecam.
niedziela, 15 lipca 2018
Zapowiedź...
22 sierpnia nakładem Wydawnictwa Marginesy ukaże się ta lekka i sądząc z opisu także wciągająca i zabawna powieść. Może być doskonałą lekturą na lato...
Pewnego dnia Helena słyszy pytanie: „Czeka pani na pana B.?”. Powinna zaprzeczyć, ale potwierdza. Trafia do niemal pustego biurowca i ma przekierowywać zaszyfrowane mejle. Każdego wieczoru czeka na nią bukiet kwiatów. Ale nawet tak niewinny prezent ma swoje konsekwencje i Helena zostaje wciągnięta w życie i dramaty innych ludzi, nawiązuje nieoczekiwane przyjaźnie. Ale co to wszystko znaczy? Kim jest pan B.?
Mancebo prowadzi mały sklep kolonialny. Całymi dniami obserwuje barwne życie ulicy. Wszystko toczy się swoim rytmem, aż do pewnego wieczoru, gdy nieznajoma prosi go, by szpiegował jej męża. Nagle sprzedawca zostaje prywatnym detektywem. I uświadamia sobie, jakie życie potrafi być niejednoznaczne.
Misje Heleny i Manceba nakładają się na siebie, a Miasto Światła odkrywa przed nimi tajemnice, o których istnieniu żadne z nich nie miało dotąd pojęcia...
Cudowna lektura! Paryż dosłownie ożywa na kartach tej wybornej powieści o
tożsamości, odnajdywaniu siebie i o tym, jak ważne jest czerpanie z życia pełnymi garściami.
„Brew and Books Review”
Britta Röstlund nie tylko ma poczucie humoru, ale także świetnie oddaje napięcie towarzyszące bohaterom. Atmosfera paranoi, gwar wielkomiejskiego życia i dziwna zagadka – przyjemna i ekscytująca powieść.
„Göteborgs Posten”
Zabawna i mądra historia o tym, jak coś nieoczekiwanego potrafi wywrócić do góry nogami przewidywalne życie. Fabuła wciąga od pierwszych stron, a intryga wywołuje ciarki rozkoszy. Paryż tętni tu życiem: piekarnie, kawa, ciepłe od słońca chodniki, perfumy, dym papierosowy – wszystko opisane tak, że można to poczuć.
„Skånska Dagbladet”
sobota, 14 lipca 2018
300 uczonych prywatnie i na wesoło. Tom 1, Tom 2 - Andrzej Kajetan Wróblewski
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5/6
Bardzo fajnie napisana, ciekawa, idealna do podczytywania we fragmentach książka, a raczej dwie książki.
Zawiera ona biogramy 300 najsłynniejszych uczonych. Jednak bez obaw. Nie będzie to nudna lekcja historii czy innego przedmiotu.
Biogramy zebrane przez autora to raczej mnóstwo faktów poprzeplatanych bardzo ciekawymi anegdotami, ciekawostkami, dowcipami.
Dzięki ogromnej pracy, jaką wykonał autor, oba tomy są prawdziwą kopalnią wiedzy...i to jak ciekawą.
Autor, profesor fizyki, były rektor Uniwersytetu Warszawskiego łączy w swojej książce wiedzę ze swadą, przymróżeniem oka i lekkim choć merytorycznym stylem.
Bohaterami swoich książek uczynił największych, najsłynniejszych, tych, którzy zmienili świat i nasze jego pojmowanie.
Wymienię tylko kilka nazwisk, ale one same powiedzą wam wszystko...Galileusz, Charles Darwin, Albert Einstein, Erwin Schrödinger czy Benjamin Franklin. To tylko kilka spośród tytułowych 300 postaci.
Informacje o niezwykłych bohaterach zamieszczone są w tekstach maksymalnie obejmujących 3 strony książki. Nie dużo. Dla mnie to akurat w sam raz żeby zaciekawić i ewentualnie zmusić do poszukiwania dalszych informacji o danej osobie.
Wróblewski opowiada nie tylko o pracy zawodowej, działalności naukowej każdej postaci, ale także o ich wadach, zaletach, przywarach, dziwactwach, upodobaniach, a także o wyjątkowo w wielu przypadkach burzliwym życiu prywatnym.Oj dzieje się w tej książce, dzieje. Aż kipi ona wiedzą i energią.
Gorąco zachęcam was do lektury obu części. Doskonała pozycja, mistrzowska narracja, ogromna porcja wiedzy i ciekawostek, a do tego pyszna zabawa. Idealna lektura do podczytywania we fragmentach nie tylko latem.
Bardzo fajnie napisana, ciekawa, idealna do podczytywania we fragmentach książka, a raczej dwie książki.
Zawiera ona biogramy 300 najsłynniejszych uczonych. Jednak bez obaw. Nie będzie to nudna lekcja historii czy innego przedmiotu.
Biogramy zebrane przez autora to raczej mnóstwo faktów poprzeplatanych bardzo ciekawymi anegdotami, ciekawostkami, dowcipami.
Dzięki ogromnej pracy, jaką wykonał autor, oba tomy są prawdziwą kopalnią wiedzy...i to jak ciekawą.
Autor, profesor fizyki, były rektor Uniwersytetu Warszawskiego łączy w swojej książce wiedzę ze swadą, przymróżeniem oka i lekkim choć merytorycznym stylem.
Bohaterami swoich książek uczynił największych, najsłynniejszych, tych, którzy zmienili świat i nasze jego pojmowanie.
Wymienię tylko kilka nazwisk, ale one same powiedzą wam wszystko...Galileusz, Charles Darwin, Albert Einstein, Erwin Schrödinger czy Benjamin Franklin. To tylko kilka spośród tytułowych 300 postaci.
Informacje o niezwykłych bohaterach zamieszczone są w tekstach maksymalnie obejmujących 3 strony książki. Nie dużo. Dla mnie to akurat w sam raz żeby zaciekawić i ewentualnie zmusić do poszukiwania dalszych informacji o danej osobie.
Wróblewski opowiada nie tylko o pracy zawodowej, działalności naukowej każdej postaci, ale także o ich wadach, zaletach, przywarach, dziwactwach, upodobaniach, a także o wyjątkowo w wielu przypadkach burzliwym życiu prywatnym.Oj dzieje się w tej książce, dzieje. Aż kipi ona wiedzą i energią.
Gorąco zachęcam was do lektury obu części. Doskonała pozycja, mistrzowska narracja, ogromna porcja wiedzy i ciekawostek, a do tego pyszna zabawa. Idealna lektura do podczytywania we fragmentach nie tylko latem.
piątek, 13 lipca 2018
Czas gniazdowania - Dorota Pasek
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5-/6
Historia znana od wieków, ona i on, po przejściach, uparci, ze swoja wizją wszystkiego. Nagle spotykają się i okazuje się, że jeden dzień, jedno spotkanie potrafi zmienić wszystko, a przypadek zdecydować o dalszym życiu.
Ale spokojnie, nie będzie słodko, landrynkowo, idealnie w różowych barwach.
Pisarce udało się w bardzo ciekawy sposób przedstawić sylwetki dwojga tak różnych od siebie osób. W wyjątkowy sposób zaprezentowane są zarówno sylwetki bohaterów, jak i ich wychodzenie z marazmu, zamkniętej skorupy, a nawet nie bałabym się tego określić...mianem pogranicza depresji.
Poza tym ich postawy, wrażenia, odczucia, lęki i radości. To wszystko w swojej debiutanckiej książce zawarła Dorota Pasek. Chwała autorce za to, iż z wartościowej pozycji, zmuszającej do uwagi i przemyślenia kilku spraw, nie zrobiła cukierkowo-ulepkowej kolejnej książki o niczym, które wręcz zalewają nas w sieci i księgarniach stacjonarnych. Internet aż zlepił się od tego typu lukrowanych opowiastek.
Pasek napisała wartościową, mądra, wciągającą powieść. Jestem przekonana, iż przypadnie ona do gustu tym, którzy szukają czegoś głębszego w literaturze poza wzdychaniami i wywracaniem oczyma.
Czas gniazdowania to bardzo dobra, dopracowana powieść, pełna spojrzeń na sytuację drugiego człowieka, przystanków, które zmuszają do zatrzymania się i przemyślenia kilku spraw i prawd, w których wielu z nas odnajdzie te idealnie do nas pasujące. Polecam.
Historia znana od wieków, ona i on, po przejściach, uparci, ze swoja wizją wszystkiego. Nagle spotykają się i okazuje się, że jeden dzień, jedno spotkanie potrafi zmienić wszystko, a przypadek zdecydować o dalszym życiu.
Ale spokojnie, nie będzie słodko, landrynkowo, idealnie w różowych barwach.
Pisarce udało się w bardzo ciekawy sposób przedstawić sylwetki dwojga tak różnych od siebie osób. W wyjątkowy sposób zaprezentowane są zarówno sylwetki bohaterów, jak i ich wychodzenie z marazmu, zamkniętej skorupy, a nawet nie bałabym się tego określić...mianem pogranicza depresji.
Poza tym ich postawy, wrażenia, odczucia, lęki i radości. To wszystko w swojej debiutanckiej książce zawarła Dorota Pasek. Chwała autorce za to, iż z wartościowej pozycji, zmuszającej do uwagi i przemyślenia kilku spraw, nie zrobiła cukierkowo-ulepkowej kolejnej książki o niczym, które wręcz zalewają nas w sieci i księgarniach stacjonarnych. Internet aż zlepił się od tego typu lukrowanych opowiastek.
Pasek napisała wartościową, mądra, wciągającą powieść. Jestem przekonana, iż przypadnie ona do gustu tym, którzy szukają czegoś głębszego w literaturze poza wzdychaniami i wywracaniem oczyma.
Czas gniazdowania to bardzo dobra, dopracowana powieść, pełna spojrzeń na sytuację drugiego człowieka, przystanków, które zmuszają do zatrzymania się i przemyślenia kilku spraw i prawd, w których wielu z nas odnajdzie te idealnie do nas pasujące. Polecam.
czwartek, 12 lipca 2018
Sportowy pakiet...
Kilka dni temu dostałam prezent od Wydawnictwa Zysk i S-ka...sportowy pakiet.
Znalazłam w nim coś dla ciała i dla ducha....
Woda Ostromecko to wspaniała wzbogacona licznymi minerałami woda. Więcej informacji znajdziecie tutaj (klik).
Produkty 4move Professional wzbudziły moje spore zainteresowanie.
Jest to nowa seria naturalnych napojów izotonicznych.
Receptura bazuje wyłącznie na naturalnych składnikach: wodzie mineralnej, sokach owocowych oraz kompleksie witamin, minerałów i elektrolitów.
Produkty 4move Professional wzbudziły moje spore zainteresowanie.
Jest to nowa seria naturalnych napojów izotonicznych.
Receptura bazuje wyłącznie na naturalnych składnikach: wodzie mineralnej, sokach owocowych oraz kompleksie witamin, minerałów i elektrolitów.
4MOVE PROFESSIONAL to jedyne na naszym rynku w pełni naturalne
napoje całkowicie pozbawione sztucznych barwników, aromatów i
słodzików.
Każdy napój posiada magnez, potas lub L - karnitynę.
Z kolei dołączone do pakietu książki są idealną lekturą dla mojego męża, który jest fanem piłki nożnej.
Każda z książek jest ciekawie napisana, wydana na pięknym papierze, ozdobiona wspaniałymi zdjęciami.
Morderstwo przy rue Dumas - M.L. Longworth
Wydawnictwo Smak Słowa, Moja ocena 4,5/6
Morderstwo przy rue Dumas, to 2. tom serii Verlaque i Bonnet. Książka reklamowana jest jako porywający kryminał.
Tu bym dyskutowała. Chodzi nie tylko o określenie porywający, ale i o kwestię kryminalności tej historii. Tzn. mamy śledztwo, mamy zabójstwo, ale moim zdaniem te elementy nie klasyfikują książki, jako kryminału. Do tego wg. mnie potrzeba czegoś więcej.
Morderstwo przy rue Dumas to raczej niezła powieść obyczajowa z elementami kryminalnymi niż sam kryminał.
Książka przede wszystkim zachwyca południową Francją i wszystkim, co z tym regionem jest związane. W treści mamy całą gamę kolorów, zapachów, dźwięków, krajobrazów, smaków. Dla osób wrażliwych na tego typu opisy będzie to prawdziwa gratka. Podobnie będzie się sprawa miała z wielbicielami Francji.
Opisy posiłków, rodzajów potraw, ser, win, kawy, dywagacje o konkretnych daniach, ich celebracja to wszystko stanowi sporą część książki. Do tego dochodzą opisy miast i miasteczek regionu, charakterystyka obyczajów i mieszkających tam ludzi. Można wręcz zanurzyć się w Prowansji.
Książka zdaje się wręcz kiełkować z ziemi południowej Francji, być przesycona do ostatniej litery tamtą atmosferą, odrębnością kulturową.
Samo śledztwo w sprawie morderstwa dziekana Wydziału Teologii na Uniwersytecie w Aix sprawia wrażenie niejako wciśniętego pomiędzy te opisy, a także biesiady przy stole, które mam wrażenie wypełniają sporą część każdego dnia bohaterów prowadzących dochodzenie. Faktem jest, iż to właśnie w trakcie konsumpcji przepysznych prowansalskich dań, lub degustacji kolejnych win, bohaterom przychodzą do głowy najlepsze pomysły...kto, jak i dlaczego.
Od razu podkreślę, kwestia zabójstwa....nie jest to najlepszy wątek kryminalny z jakim spotkacie się. Jest on powiedzmy...średni. Ale jego urok, wplecenie pomiędzy aspekty kulinarno-przyrodniczo-historyczno-krajobrazowe i język jakim cała książka jest napisana, czynią z niego uroczy, lekki dodatek do całej reszty.
Jeżeli będziecie o tym pamiętać, lubicie taki sposób opowiadania historii, nie szukacie akcji w amerykańskim stylu zabiligoiuciekł, lektura będzie dla was sporą przyjemnością.
Morderstwo przy rue Dumas, to 2. tom serii Verlaque i Bonnet. Książka reklamowana jest jako porywający kryminał.
Tu bym dyskutowała. Chodzi nie tylko o określenie porywający, ale i o kwestię kryminalności tej historii. Tzn. mamy śledztwo, mamy zabójstwo, ale moim zdaniem te elementy nie klasyfikują książki, jako kryminału. Do tego wg. mnie potrzeba czegoś więcej.
Morderstwo przy rue Dumas to raczej niezła powieść obyczajowa z elementami kryminalnymi niż sam kryminał.
Książka przede wszystkim zachwyca południową Francją i wszystkim, co z tym regionem jest związane. W treści mamy całą gamę kolorów, zapachów, dźwięków, krajobrazów, smaków. Dla osób wrażliwych na tego typu opisy będzie to prawdziwa gratka. Podobnie będzie się sprawa miała z wielbicielami Francji.
Opisy posiłków, rodzajów potraw, ser, win, kawy, dywagacje o konkretnych daniach, ich celebracja to wszystko stanowi sporą część książki. Do tego dochodzą opisy miast i miasteczek regionu, charakterystyka obyczajów i mieszkających tam ludzi. Można wręcz zanurzyć się w Prowansji.
Książka zdaje się wręcz kiełkować z ziemi południowej Francji, być przesycona do ostatniej litery tamtą atmosferą, odrębnością kulturową.
Samo śledztwo w sprawie morderstwa dziekana Wydziału Teologii na Uniwersytecie w Aix sprawia wrażenie niejako wciśniętego pomiędzy te opisy, a także biesiady przy stole, które mam wrażenie wypełniają sporą część każdego dnia bohaterów prowadzących dochodzenie. Faktem jest, iż to właśnie w trakcie konsumpcji przepysznych prowansalskich dań, lub degustacji kolejnych win, bohaterom przychodzą do głowy najlepsze pomysły...kto, jak i dlaczego.
Od razu podkreślę, kwestia zabójstwa....nie jest to najlepszy wątek kryminalny z jakim spotkacie się. Jest on powiedzmy...średni. Ale jego urok, wplecenie pomiędzy aspekty kulinarno-przyrodniczo-historyczno-krajobrazowe i język jakim cała książka jest napisana, czynią z niego uroczy, lekki dodatek do całej reszty.
Jeżeli będziecie o tym pamiętać, lubicie taki sposób opowiadania historii, nie szukacie akcji w amerykańskim stylu zabiligoiuciekł, lektura będzie dla was sporą przyjemnością.
środa, 11 lipca 2018
Książki na wakacje, taniej do 80%..idealna okazja dla moli książkowych....
Księgarnia Tania książka znowu ma dla moli książkowych kolejną super promocję.
Gdy klikniecie w banerek u góry, przeniesiecie się na stronę, na której znajdziecie same książkowe skarby w okazyjnych cenach.
W rewelacyjnych cenach znajdziecie takie hity książkowej, jak:
A ja żem jej powiedziała... Katarzyny Nosowskiej (klik)
Tatuażysta z Auschwitz, pozycję tę kilka dni temu recenzowałam (klik)
Zakończenie serii z komisarzem Forstem Remigiusza Mroza (klik)
Outsider, czyli najnowsze dziecko S. Kinga (klik)
Zamęt, rewelacyjną książkę króla szpiegowskich thrillerów V. Severskiego (klik)
Żmijowisko, najnowszą książkę W. Chmielarza (gorąco polecam) (klik)
Sapiens. Od zwierząt do bogów, książkę polecaną przez Billa Gatesa (klik)
Opowiadania bizarne O. Tokarczuk (klik)
i wiele innych super ciekawych i w rewelacyjnych cenach książek...
Nigdy nie potrafię oprzeć się takiej promocji... Tak samo będzie tym razem.
Kanikuła, niezależnie od pogody, sprzyja lekturze. W związku z tym pozostaje nam tylko wizyta w Taniej książce i kupowanie, kupowanie, kupowanie, a póżniej czytanie....Klamstwo doskonałe - Lisa Scottline
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5/6
Bardzo dobra powieść podobnie, jak inne książki Lisy Scottoline.
Chrisem Brennanem, główny bohater, wspaniały, uwielbiany nauczyciel, trener, świetny kumpel, idealny sąsiad, przedmiot westchnień kobiet w małym miasteczku w Pensylwanii. Praca w miejscowym liceum staje się dla niego przepustką do miejscowego światka, elit, nowego życia.
Chris zdaje się być ideałem. Czy tak jest w rzeczywistości?
Z drugiej strony mamy kilka ciekawych postaci kobiecych.
Susan Sematov, która przeżywa najtrudniejszy okres w swoim życiu. Zmaga się z żałobą po śmierci ukochanego męża i trudami wychowania dwóch nastoletnich synów.
Heather Larkin samotnie wychowuje syna i stara się poświęcić mu każdą wolną chwilę.
Mindy Kostis to z kolei członkini miejscowej elity, żona wziętego chirurga i matka szkolnej gwiazdy baseballu, uwikłana we własne skrywane problemy nie zauważa dramatycznych wydarzeń, które dzieją się tuż obok.
Co łączy czwórkę tych bohaterów, poza tym, że mieszkają w jednym miasteczku?
Czy zagrożenie, które czyha na kobiety i ich najbliższych jest naprawdę tak poważne?
Lisa Scottoline stworzyła bardzo ciekawą powieść z pogranicza obyczajówki i thrillera. Jej największymi atutami są doskonale nakreśleni bohaterowie, pasjonująca, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcja oraz bez przerwy czający się z tyłu element poważnego zagrożenia. Do tego wszystkiego pisarka dodała świetnie nakreśloną atmosferę, specyfikę małego, lekko klaustrofobicznego miasteczka w USA, miejsca, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą...jak się okaże, to tylko pozory.
Cała fabuła zbudowana jest na wielu przeróżnych kłamstwach, ludzkiej chęci widzenia różnych rzeczy, wybiórczej i zadziwiającej umiejętności dostrzegania tego co się chce widzieć. Czyta się doskonale, szybko. Polecam.
Bardzo dobra powieść podobnie, jak inne książki Lisy Scottoline.
Chrisem Brennanem, główny bohater, wspaniały, uwielbiany nauczyciel, trener, świetny kumpel, idealny sąsiad, przedmiot westchnień kobiet w małym miasteczku w Pensylwanii. Praca w miejscowym liceum staje się dla niego przepustką do miejscowego światka, elit, nowego życia.
Chris zdaje się być ideałem. Czy tak jest w rzeczywistości?
Z drugiej strony mamy kilka ciekawych postaci kobiecych.
Susan Sematov, która przeżywa najtrudniejszy okres w swoim życiu. Zmaga się z żałobą po śmierci ukochanego męża i trudami wychowania dwóch nastoletnich synów.
Heather Larkin samotnie wychowuje syna i stara się poświęcić mu każdą wolną chwilę.
Mindy Kostis to z kolei członkini miejscowej elity, żona wziętego chirurga i matka szkolnej gwiazdy baseballu, uwikłana we własne skrywane problemy nie zauważa dramatycznych wydarzeń, które dzieją się tuż obok.
Co łączy czwórkę tych bohaterów, poza tym, że mieszkają w jednym miasteczku?
Czy zagrożenie, które czyha na kobiety i ich najbliższych jest naprawdę tak poważne?
Lisa Scottoline stworzyła bardzo ciekawą powieść z pogranicza obyczajówki i thrillera. Jej największymi atutami są doskonale nakreśleni bohaterowie, pasjonująca, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcja oraz bez przerwy czający się z tyłu element poważnego zagrożenia. Do tego wszystkiego pisarka dodała świetnie nakreśloną atmosferę, specyfikę małego, lekko klaustrofobicznego miasteczka w USA, miejsca, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą...jak się okaże, to tylko pozory.
Cała fabuła zbudowana jest na wielu przeróżnych kłamstwach, ludzkiej chęci widzenia różnych rzeczy, wybiórczej i zadziwiającej umiejętności dostrzegania tego co się chce widzieć. Czyta się doskonale, szybko. Polecam.
wtorek, 10 lipca 2018
Życie bez ciebie - Katie Marsh
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5/6
Bardzo dobra powieść.
Trudno jednoznacznie określić o czym jest książka. Z pewnością porusza ona trudny temat relacji na linii matka-córka oraz to, jak wielki wpływ na póżniejsze życie kilkorga osób mogą mieć wydarzenia z teraźniejszości.
Zoe i jej mamę podzieliły kilkanaście lat temu pewne wydarzenia. Od tego czasu każda z kobiet żyła osobnym życiem, obie były daleko od siebie, praktycznie nie utrzymywały ze sobą kontaktu. A jeżeli już to czyniły, to atmosfera była niezwykle napięta, daleko jej było do tej, jaka powinna byc udziałem najbliższych osób.
Pewnego dnia, w momencie, który dla Zoe ma być najważniejszym w jej życiu, wydarza się coś, co boleśnie dotyka obu kobiet. Zoe staje przed trudnym wyborem, co jest dla niej ważniejsze, a raczej kto w danym momencie jest najważniejszy.
Fabuła jest trudna, ale jestem przekonana, iz pewne elementy, które są jej częścią składową, będą dotyczyć (w mniejszym lub większym stopniu) wielu czytelniczek.
Historia porusza, porusza także sposób w jaki się ona rozwija, poruszają wzajemne stosunki matki i córki, spojrzenie na wiele spraw i to co z tego wyniknie.
Życie bez ciebie, to książka z pozoru banalna, ale tylko z pozoru. To lektura, która łamie wręcz serce czytelniczek, moje przynajmniej złamała. Jednak umiejętnie prowadzona fabuła, to jak autorka posługuje się uczuciami, jak o nich pisze, sprawiają, iż książkę czyta się niecierpliwe przewracając kolejne kartki.
Ogromnym atutem jest też sposób w jaki autorka połączyła wydarzenia z przeszłości z tymi z teraźniejszości.
Nie ukrywam, każda z czytelniczek w trakcie lektury będzie liczyła na Happy end. Czy takowy nastąpi? Tego nie zdradzę. Zachęcam za to bardzo mocno do lektury.
Bardzo dobra powieść.
Trudno jednoznacznie określić o czym jest książka. Z pewnością porusza ona trudny temat relacji na linii matka-córka oraz to, jak wielki wpływ na póżniejsze życie kilkorga osób mogą mieć wydarzenia z teraźniejszości.
Zoe i jej mamę podzieliły kilkanaście lat temu pewne wydarzenia. Od tego czasu każda z kobiet żyła osobnym życiem, obie były daleko od siebie, praktycznie nie utrzymywały ze sobą kontaktu. A jeżeli już to czyniły, to atmosfera była niezwykle napięta, daleko jej było do tej, jaka powinna byc udziałem najbliższych osób.
Pewnego dnia, w momencie, który dla Zoe ma być najważniejszym w jej życiu, wydarza się coś, co boleśnie dotyka obu kobiet. Zoe staje przed trudnym wyborem, co jest dla niej ważniejsze, a raczej kto w danym momencie jest najważniejszy.
Fabuła jest trudna, ale jestem przekonana, iz pewne elementy, które są jej częścią składową, będą dotyczyć (w mniejszym lub większym stopniu) wielu czytelniczek.
Historia porusza, porusza także sposób w jaki się ona rozwija, poruszają wzajemne stosunki matki i córki, spojrzenie na wiele spraw i to co z tego wyniknie.
Życie bez ciebie, to książka z pozoru banalna, ale tylko z pozoru. To lektura, która łamie wręcz serce czytelniczek, moje przynajmniej złamała. Jednak umiejętnie prowadzona fabuła, to jak autorka posługuje się uczuciami, jak o nich pisze, sprawiają, iż książkę czyta się niecierpliwe przewracając kolejne kartki.
Ogromnym atutem jest też sposób w jaki autorka połączyła wydarzenia z przeszłości z tymi z teraźniejszości.
Nie ukrywam, każda z czytelniczek w trakcie lektury będzie liczyła na Happy end. Czy takowy nastąpi? Tego nie zdradzę. Zachęcam za to bardzo mocno do lektury.
poniedziałek, 9 lipca 2018
Dziennik 2005 - 2006 - Krystyna Janda
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 6/6
Jest to kolejny tom pełnego wydania Dzienników Krystyny Jandy.
Jest to także kolejny tom ukazujący niezwykle złożoną twarz aktorki. Z jednej strony twarda baba, ostra, nieprzebierająca w słowach, inteligentna, doskonała aktorka wiele wymagająca przede wszystkim od siebie.
Z drugiej strony poznajemy twarz wrażliwej, empatycznej kobiety, serdeczniej, ciepłej, pogodnej osoby.
I tak się zastanawiam, co jeszcze można by o tym Dzienniku napisać.
Jest genialny - podobnie jak jego autorka. Jest mądry, pogodny, zmuszający do spojrzenia na wiele spraw z dystansem- podobnie, jak jego autorka.
Nie dziwię się, że Dziennik Krystyny Jandy to ewenement na skalę światową.
Jest szczery, ale nie zdradza zbyt wiele, nie ukazuje intymności, nie jest wulgarny- podobnie, jak jego autorka.
Masa przemyśleń, mądrych zdań, zabawnych anegdot, przemyśleń głębszych i płytszych, ale zawsze wzbudzających uśmiech, to jak rozmowa ze starszą, najlepszą, niezwykle mądrą przyjaciółką.
Dziennik, każdy jego tom, każde zawarte w nim słowo, to cała Krystyna Janda, wspaniała kobieta, ikona światowego kina, osoba, która warto oglądać, słuchać, czytać.
Od bardzo, bardzo dawna żadna książka tak mnie nie porwała, jak wszystkie trzy tomy Dzienników.
Janda powinna być dawkowana każdemu bez względu czy ma depresję, melancholię czy ogarnął go głupawkowy śmiech. Janda i jej Dzienniki (wszystkie tomy) są doskonałe na każdą porę dnia, roku, na każdy stan ducha. Polecam do podczytywania od czasu do czasu we fragmentach, jak ja to robiłam i jako większą porcję na raz, gdy macie chęć na coś lekkiego acz mądrego, gdy dopada was większa porcja życiowego marazmu. 680 stron cudownej lektury.
Jest to kolejny tom pełnego wydania Dzienników Krystyny Jandy.
Jest to także kolejny tom ukazujący niezwykle złożoną twarz aktorki. Z jednej strony twarda baba, ostra, nieprzebierająca w słowach, inteligentna, doskonała aktorka wiele wymagająca przede wszystkim od siebie.
Z drugiej strony poznajemy twarz wrażliwej, empatycznej kobiety, serdeczniej, ciepłej, pogodnej osoby.
I tak się zastanawiam, co jeszcze można by o tym Dzienniku napisać.
Jest genialny - podobnie jak jego autorka. Jest mądry, pogodny, zmuszający do spojrzenia na wiele spraw z dystansem- podobnie, jak jego autorka.
Nie dziwię się, że Dziennik Krystyny Jandy to ewenement na skalę światową.
Jest szczery, ale nie zdradza zbyt wiele, nie ukazuje intymności, nie jest wulgarny- podobnie, jak jego autorka.
Masa przemyśleń, mądrych zdań, zabawnych anegdot, przemyśleń głębszych i płytszych, ale zawsze wzbudzających uśmiech, to jak rozmowa ze starszą, najlepszą, niezwykle mądrą przyjaciółką.
Dziennik, każdy jego tom, każde zawarte w nim słowo, to cała Krystyna Janda, wspaniała kobieta, ikona światowego kina, osoba, która warto oglądać, słuchać, czytać.
Od bardzo, bardzo dawna żadna książka tak mnie nie porwała, jak wszystkie trzy tomy Dzienników.
Janda powinna być dawkowana każdemu bez względu czy ma depresję, melancholię czy ogarnął go głupawkowy śmiech. Janda i jej Dzienniki (wszystkie tomy) są doskonałe na każdą porę dnia, roku, na każdy stan ducha. Polecam do podczytywania od czasu do czasu we fragmentach, jak ja to robiłam i jako większą porcję na raz, gdy macie chęć na coś lekkiego acz mądrego, gdy dopada was większa porcja życiowego marazmu. 680 stron cudownej lektury.
niedziela, 8 lipca 2018
Lenin. Dyktator - Victor Sebestyen
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
Lenin wymyka się schematom, którym podlegali wszyscy późniejsi dyktatorzy. Nie działał wyłącznie za pomocą terroru. Pod wieloma względami był fenomenem politycznym, demagogiem, szafującym obietnicami bez pokrycia, kłamstwami i wyznającym prostą zasadę, że cel uświęca środki. Nie był sadystą, szaleńcem ani nawet fanatykiem.
Kim zatem był? Czy autorowi niniejszej książki, Victorowi Sebestyenowi udało się na 624 stronach odpowiedzieć na te i wiele innych pytań?
Brytyjski dziennikarz i historyk napisał takie 2 w 1.
Z jednej strony przedstawia głęboki, przeanalizowany portret człowieka, który zmienił nie tylko swój kraj, ale wpłynął także na miliony ludzi na całym świecie, wszak był twórcą najokrutniejszego systemu na świecie.
Z drugiej strony mamy okazję prześledzić krok po kroku kształtowanie się dyktatury, zobaczyć mechanizmy jej powstawania i rozwoju oraz prześledzić kształtowanie się rosyjskiego socjalizmu.
Jednocześnie Sebestyen weryfikuje wiele mitów i wyjaśnia wiele zagadek, które przez dekady narosły wokół Lenina i jego życia oraz działalności.
Sylwetka jego bohatera ukazana jest od młodych lat, w szerokim kontekście gospodarczo-historyczno-społecznym. Postępowanie Lenina wplecione jest w cały ciąg wydarzeń przyczynowo-skutkowych, które doprowadziły do takiego, a nie innego zachowania, postępowania.
Lenin Sebestyena to nie tylko dyktator, polityk. To także syn, mąż, ojciec, przyjaciel, kochanek, mol książkowy namiętnie odwiedzający miejskie biblioteki, o którego prywatnym życiu najlepiej świadczą prywatne listy i zapiski licznie przytoczone w książce.
Postać nakreślona przez historyka nie jest wybielana, nie jest oceniana. Jego Lenin przedstawiony jest czytelnikowi tak, żeby można było samemu wyciągnąć wnioski, dokonać oceny, poznać, a może w wielu momentach nawet zrozumieć.
Niewątpliwie warto po tę pozycję sięgnąć, czytać ją z doskoku, po kilka-kilkanaście stron co kilka dni przeplatając lżejszą lekturą, jak ja to robiłem,albo całą uwagę poświecić tylko temu dziełu. Wybór należy do was. Gorąco zachęcam do lektury.
Niech was nie przeraża objętość książki. Sebestyen pisze lekko, co nie znaczy, że jest to pozycja beletrystyczna. Jest to książka w pełni naukowa, dopracowana, porządnie napisana. Autor bardzo profesjonalnie podszedł do zadania, przeprowadził bardzo złożone, trwające lata i szeroko zakrojone badania, przeczesał wiele archiwów.
Efektem jest bardzo bogata baza źródłowa i książka, której lektura (mimo trudnego tematu jaki jest w niej poruszany) jest wielką przyjemnością. Bo nawet gdy temat trudny, bolesny, dyskusyjny, ale książka napisana jest doskonale, po mistrzowsku pod względem przeprowadzonej kwerendy, lekkim mimo ciężkiego tematu językiem, czyta się ją doskonale.
Recenzja mojego męża.
Lenin wymyka się schematom, którym podlegali wszyscy późniejsi dyktatorzy. Nie działał wyłącznie za pomocą terroru. Pod wieloma względami był fenomenem politycznym, demagogiem, szafującym obietnicami bez pokrycia, kłamstwami i wyznającym prostą zasadę, że cel uświęca środki. Nie był sadystą, szaleńcem ani nawet fanatykiem.
Kim zatem był? Czy autorowi niniejszej książki, Victorowi Sebestyenowi udało się na 624 stronach odpowiedzieć na te i wiele innych pytań?
Brytyjski dziennikarz i historyk napisał takie 2 w 1.
Z jednej strony przedstawia głęboki, przeanalizowany portret człowieka, który zmienił nie tylko swój kraj, ale wpłynął także na miliony ludzi na całym świecie, wszak był twórcą najokrutniejszego systemu na świecie.
Z drugiej strony mamy okazję prześledzić krok po kroku kształtowanie się dyktatury, zobaczyć mechanizmy jej powstawania i rozwoju oraz prześledzić kształtowanie się rosyjskiego socjalizmu.
Jednocześnie Sebestyen weryfikuje wiele mitów i wyjaśnia wiele zagadek, które przez dekady narosły wokół Lenina i jego życia oraz działalności.
Sylwetka jego bohatera ukazana jest od młodych lat, w szerokim kontekście gospodarczo-historyczno-społecznym. Postępowanie Lenina wplecione jest w cały ciąg wydarzeń przyczynowo-skutkowych, które doprowadziły do takiego, a nie innego zachowania, postępowania.
Lenin Sebestyena to nie tylko dyktator, polityk. To także syn, mąż, ojciec, przyjaciel, kochanek, mol książkowy namiętnie odwiedzający miejskie biblioteki, o którego prywatnym życiu najlepiej świadczą prywatne listy i zapiski licznie przytoczone w książce.
Postać nakreślona przez historyka nie jest wybielana, nie jest oceniana. Jego Lenin przedstawiony jest czytelnikowi tak, żeby można było samemu wyciągnąć wnioski, dokonać oceny, poznać, a może w wielu momentach nawet zrozumieć.
Niewątpliwie warto po tę pozycję sięgnąć, czytać ją z doskoku, po kilka-kilkanaście stron co kilka dni przeplatając lżejszą lekturą, jak ja to robiłem,albo całą uwagę poświecić tylko temu dziełu. Wybór należy do was. Gorąco zachęcam do lektury.
Niech was nie przeraża objętość książki. Sebestyen pisze lekko, co nie znaczy, że jest to pozycja beletrystyczna. Jest to książka w pełni naukowa, dopracowana, porządnie napisana. Autor bardzo profesjonalnie podszedł do zadania, przeprowadził bardzo złożone, trwające lata i szeroko zakrojone badania, przeczesał wiele archiwów.
Efektem jest bardzo bogata baza źródłowa i książka, której lektura (mimo trudnego tematu jaki jest w niej poruszany) jest wielką przyjemnością. Bo nawet gdy temat trudny, bolesny, dyskusyjny, ale książka napisana jest doskonale, po mistrzowsku pod względem przeprowadzonej kwerendy, lekkim mimo ciężkiego tematu językiem, czyta się ją doskonale.
Subskrybuj:
Posty (Atom)