środa, 30 listopada 2016

Mroczna materia - Blake Crouch

Wydawnictwo Zysk i S-ka, ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża.

Crouch pomysł na swój thriller oparł na fizyce kwantowej, alternatywnych światach oraz garści zapożyczeń z innych książek ew. seriali. Wyszedł z tego dobry thriller, który czyta się z przyjemnością, choć brak takiego wielkiego, euforycznego wow, jakiego oczekiwałem widząc zapewnienia na okładce.
W sumie trudno się do czegokolwiek przyczepić (może poza cena książki, 45zł. to lekka przesada) jednak brak jakiegoś elementu zaskoczenia, czegoś spektakularnego. W momencie, gdy czytelnik (jak ja) ma za sobą lekturę wielu książek, obejrzał wiele seriali, filmów, Mroczna materia nie zaskakuje aż tak bardzo, choć nie ukrywam, jest niezwykle sprawnie napisana. 

W książce mamy trochę za dużo elementów emocjonalnych, rozważań bohatera, a zbyt mało (jak dla mnie) naukowych, związanych z tym co jest kwintesencją książki, czyli światami alternatywnymi, przenikającymi się, za mało kwestii naukowych etc.
Doskonale za to ukazane jest całe tło, cała otoczka z zakresu filozofii, tego co warte a co nie warte poświęcania w życiu. Bez spojlerowania treści trudno wyjaśnić dokładnie o co chodzi. Celowo nie pisze nic o fabule. Nie chcę odbierać wam przyjemności wynikającej z lektury i kilku elementów zaskoczenia.
Crouch nieźle miesza czytelnikowi w głowie, podsuwa różne tropy, wodzi trochę za nos. Kilka sytuacji można przewidzieć, kilka pozostaje zaskoczeniem.
Plusem bez wątpienia jest także zwięzły styl pisarski Croucha, brak dłużyzn, brak zbędnych, nic nie wnoszących elementów.
Generalnie książka na spory plus, choć tak, jak wspomniałem, nie ma takiego wow, jakie powinno być (zgodnie z komentarzami na okładce). Być może zbyt wiele oczekiwałem.
Polecam książkę bez względu na to, jak wiele podobnych lektur czy filmów macie za sobą. Jestem przekonany, iż większość czytelników w Mrocznej materii znajdzie coś dla siebie.
 

wtorek, 29 listopada 2016

Jesteś moim niebem - Magdalena Piotrowska

Wydawnictwo Muza
O matko. Nie wiem co napisać, nie wiem, jak ocenić tę książkę. Przed lekturą czytałam opis na okładce. Zdawałam sobie sprawię, iż będzie to trudna lektura. Tematyka nowotworu, krótkiej i wyniszczającej choroby oraz bolesnej śmierci zawsze zapowiada bolesną lekturę. Do tego autorka niezwykle umiejętnie, poruszająca, ale bez infantylnego patosu opisuje czas po chorobie, po śmierci ukochanej osoby, gdy córka próbuje sobie poukładać życie na nowo po śmierci matki.
Zdawałam sobie sprawę z tego, iż lektura będzie trudna, nie liczyłam, iż autorka tak mnie poruszy. Czuję się, jak przeciągnięta psychicznie przez jakąś wyżymaczkę.
Ta opowieść to taki swoisty miks cierpienia, bólu, złości, bezpodstawnej nadziej, rozpaczy, ale i miłości, wielkiej, przeogromnej miłości.
Bardzo przeżyłam tę historię. Chyba każdy z nas obawia się tego najbardziej, śmiertelnej choroby najbliższych osób - matki, ojca, dziecka... Piotrowska pokazuje jak niemożliwym jest przygotowanie się na coś takiego, jak trudne jest życie po. Strach przed tym drzemie w każdym nas, nawet jeżeli temu zaprzeczamy. Autorka ten mój podświadomy strach zobrazowała na kartach książki. Niestety.
Opowieść, którą snuje Piotrowska jest niezwykle realistyczna, poruszająca, prawdziwa. Główna bohaterka tak prawdziwa, aż strach. Przeżywałam całą historię niesamowicie. Z jednej strony wiedziałam, że dla własnego dobra, dla własnej kondycji psychicznej powinnam odłożyć książkę na półkę i nie kończyć lektury. Z drugiej strony nie potrafiłam tego zrobić. Taki swoisty psychiczny masochizm.
Jesteś moim niebem to stosunkowo cienka książka, która po raz kolejny potwierdza tezę, iż nei istotny jest rozmiar, tylko zawartość.
Trudno mi wam polecać, czy odradzać tę książkę. Po moim krótkim opisie wiecie co zawiera. Decyzja należy do was.

poniedziałek, 28 listopada 2016

29 listopada darmowa dostawa w Księgarni Platon 24

https://platon24.pl/?utm_source=blog&utm_medium=pasjefascynacje&utm_campaign=recenzja
Kliknij w baner, a przeniesiesz się na stronę księgarni :)

Doskonałe dziedzictwo - Penny Vincezi

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5,5/6
To moje 4. spotkanie z prozą Penny Vincezi i po raz 4. jestem zachwycona. Opowiadana przez autorkę historia (a właściwie historie, bo bohaterów jest kilkunastu) całkowicie mnie pochłonęła.
Vincezi to jedna z tych autorek, które piszą lekko, zabawnie, z ikrą, pod płaszczykiem lekkich opowieści przekazując coś więcej, a od lektury nie można się oderwać.
O ile dobrze policzyłam jest to 15. książka w dorobku autorki. Bardzo się z tego cieszę i liczę, iż wydawnictwo szybko opublikuje kolejne powieści Vincezi.
Pisarka prezentuje nam losy kilkunastu bohaterów rozgrywające się współcześnie w Londynie w 2011 roku w Londynie na przestrzeni kilkunastu miesięcy oraz blisko 40 lat wcześniej w Londynie, Paryżu i innych słynnych miejscach.
Bohaterowie zdają się mieć ze sobą bardzo niewiele wspólnego. W pewnym momencie łączy ich jedno - luksusowa marka kosmetyczna House of Farrell, marka, której najsłynniejszym, kultowym wręcz produktem jest Krem, TEN KREM. Jednak w pewnym momencie okazuje się, iż bazowanie na jednym kremie, nawet najbardziej znanym, luksusowym wręcz spektakularnym, to za mało, firma ma długi, zaczyna podupadać. Czas na szukanie ratunku. I zaczyna się.
Każdy z głównych bohaterów ma inną wizję ratowania firmy, następuje konflikt osobowości, pokoleń, spojrzenia an biznes i świat. Wszyscy chcą niby tego samego, a jednak wszystko zaczyna wrzeć, wręcz kipieć. Do tego dochodzą problemy prywatne każdego z licznych bohaterów.
Vincezi z wielka zręcznością łączy tak wielu bohaterów posiadających różnorodne charaktery, z walka o przetrwanie firmy i ich prywatnymi, często tragicznymi sprawami. Powstał dzięki temu wspaniały kolaż, wręcz energetyczny, wymykający się z kieliszka niczym bąbelki szampana. Bowiem cała książka aż kipi energią, odrobinę krzywym spojrzeniem na otaczającą nas rzeczywistość, sporą dozą sardonicznego poczucia humoru.
Czyta się wspaniale. I mimo sporej objętości (703 strony) książkę pochłania się w 2-3 dni.
Gorąco zachęcam do lektury. Doskonałe dziedzictwo, to świetna książka nie tylko na zimę. To także powieść na każdą inną porę roku, powieść ukazująca, jak jeden krok, jedna decyzja mogą zmienić całe nasze życie, zadecydować o jego dalszym przebiegu, jak niewiele trzeba żeby stracić (lub zyskać) coś naprawdę ważnego.
Recenzja książki - Decyzje, Penny Vincezi (tutaj- klik)

sobota, 26 listopada 2016

Osaczenie - Carl Frode Tiller

Wydawnictwo Literackie, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.

Fabuła Osaczenia jest z pewnością niebanalna. Bazuje ona na Dawidzie, męźczyźnie, który utracił pamięć i chwilowo przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Nie pamięta nic, ani kim jest, ani czy ma rodzinę, gdzie mieszka. W poznaniu faktów, odzyskaniu tożsamości i pamięci ma mu pomóc ogłoszenie w gazecie. Jednak osoby znające Dawida nie mogą się u niego pojawić osobiście, mają za to napisać do niego list, listy i w ten sposób mu pomóc. Dlaczego? Tego dowiecie się z lektury niebanalnej książki.
Na apel o pomoc odpowiada troje ludzi, równie pokiereszowanych przez życie, jak sam Dawid. Są wśród nich: chory na raka Arvi, niespełniony muzyk Jon i Silje, której bagażem jest walące się z wielkim hukiem małżeństwo. Czy ta trójka rzeczywiście pomoże Dawidowi odnaleźć tożsamość, miejsce w świecie?
Skoro to taka trudna tematyka i do tego literatura skandynawska, oczywistym jest, iż nic w tej książce nie jest proste, łatwe.
Świat bohaterów, obraz Norwegii, która ich otacza obserwujemy z punktu widzenia w/w czterech osób. Różni ludzie, choć podobno ze sobą związani, różne widzenie tego samego obrazu.
Bardzo dobrze ukazane rysy bohaterów, ich cierpienie (bo każdy z nich na swój sposób cierpi), psychika i postępowanie, które miały miejsce w przeszłości, ich konsekwencje kiedyś i teraz, zależności od siebie, tłumione lęki, obawy. Ciekawie odmalowany jest także obraz Dawida, który krok po kroku staje się coraz...bardziej niejasny. Do końca nie wiadomo kim tak naprawdę Dawid jest, jaki jest jego charakter, kim był, co robił, jaki był jego stosunek do w/w osób. Do tego genialnie nakreślony obraz współczesnej, prowincjonalnej Norwegii, który dołuje, jak mało co.
Powieść ma nietypową epistolarną konstrukcję, wymagającą fabułę i z pewnością nie jest to książka dla wszystkich. Każdy z czytelników odnajdzie w niej coś innego, każdy inaczej ją obierze. Podobnie, jak inaczej do życia i tego co ono daje podchodzi bohaterowie Tillera. Osaczenie to trudna, wymagająca, ale warta poznania powieść i 1. tom doskonale zapowiadającej się trylogii.
 

czwartek, 24 listopada 2016

Madonny z ulicy Polanki - Joanna Marat

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Doskonała powieść. Jestem zaskoczona, iż Joanna Marat tak świetnie pisze. Zupełnie się tego nie spodziewałam.
Rozpoczynając lekturę książki spodziewałam się lekkiego czytadła. Nic bardziej mylnego. Madonny z ulicy Polanki to mocna, ostra, zmuszająca do myślenia powieść, której trzeba poświecić całą uwagę, która wciąga jak magnes. Warto.
Anka, Weronika, Gosia, Madzia, Marianna, Bella i Dagmara, to główne bohaterki książki, kobiety, takie jak wiele z nas, różne, różne jest ich życie, raz im się udaje częściej nie. Ale one zawsze walczą, bo wiedzą, że trzeba, wiedzą, że warto.
Kobiety są bohaterkami wcześniejszej powieści Marat, Jedenastu tysięcy dziewic. Rozpoczynając lekturę nie miałam o tym pojęcia. Dowiedziałam się dopiero po odłożeniu książki na półkę. Jak widać nieznajomość wcześniejszych perypetii bohaterek w niczym mi nie przeszkodziła. Można obie książki traktować, jako całość, można jak widać czytać je niezależnie. To dodatkowy dowód na to, iż Joanna Marat świetnie pisze. To spora sztuka napisać dwie książki, które mogą być równocześnie całością i osobnymi, niezależnymi od siebie książkami.
Pisarka porusza wiele życiowych tematów, które ukazują, iż życie nigdy nie jest jednowymiarowe, pewne i nic nie jest tylko białe, albo tylko czarne. Nie chcę sygnalizować konkretnie poruszanych tematów, nie ma to sensu. Jestem przekonana, iż odebrałabym wam przyjemność lektury, element zaskoczenia. Mogę tylko nadmienić, iż w książce jest dużo bólu, cierpienia psychicznego, kłód rzucanych bohaterkom pod nogi, ale także sporo nadziei i przekonania, iż nigdy nie wolno się poddawać. 

Atutem są niespotykanie celne opisy bohaterów (także tych drugoplanowych) i ich zachowań. Świetny przekrój polskiego społeczeństwa. 
Całość zabarwiona (mimo gorzkich, życiowych tematów) sporą porcją odrobinę sarkastycznego spojrzenia na rzeczywistość. 
Przy poruszaniu tak trudnej, w wielu momentach pełnej różnorodnych uczuć, życiowej tematyki, łatwo otrzeć się lub całkowicie nawet popaść w infantylizm.Trochę się tego obawiałam.
Na szczęście autorce udało się tego uniknąć.
Madonny z ulicy Polanki mają same atuty - przede wszystkim genialnie ukazaną tematykę, problemy kobiet, z którymi będzie mogło się identyfikować wiele z nas, poza tym ciekawie nakreślone sylwetki kobiece, wplecione w treść liczne nawiązania do literatury, wtręty historyczne, obyczajowe.
Książka ta ma tylko jedną wadę - jest zdecydowanie za krótka.
Gorąco polecam. W zalewie miałkiej literatury, czytadeł, z których większość nie powinna nigdy zostać wydana, książka Joanny Marat to skarb, który mocno chwyta za serce i na długo pozostaje w pamięci.

środa, 23 listopada 2016

Miasto glin - Karin Slaughter

Wydawnictwo Muza, Moja ocena 4,5/6
Miasto glin to kolejna książka lubianej przeze mnie pisarki, Karin Slaughter. Autorka w poprzednich książkach przyzwyczaiła mnie do tego, iż akcja rozgrywa się w miarę współcześnie, w XXI wieku.
Pod tym względem Miasto glin jest inne. Miejscem akcji jest Atlanta, a czas, w którym rozgrywają się wydarzenia to rok 1974.
I to moim zdaniem jest największy atut książki, lata 70. XX wieku i ich genialne ukazanie. Slaughter dosadnie, obrazowo portretuje przeciętne społeczeństwo tamtego okresu wraz z jego wszelakimi przywarami- seksizmem, homofobią, rasizmem, antysemityzmem, przemocą domową, czyli cechami, zachowaniami, które amerykańskie społeczeństwo lat 70. uważało za normę. W trakcie lektury trudno mi było uwierzyć, iż coś takiego miało miejsce tak niedawno, w tak z pozoru cywilizowanym, postępowym obecnie w zakresie praw człowieka kraju. Pod względem genialnego oddania klimatu epoki, śmiało można Miasto glin określić mianem bestsellera.
Doskonale także ukazane są zmiany, jakie w tym okresie zachodzą w amerykańskim społeczeństwie.
Na tym tle niezwykle interesująco prezentuje się śledztwo prowadzone przez dwie kobiety. Muszą one sobie radzić nie tylko z trudnym dochodzeniem, ale także z przeszkodami w postaci niechęci kolegów i większości społeczeństwa do nich samych, jako kobiet i policjantek.
Ciekawie nakreśleni bohaterowie to kolejny atut książki. Główne bohaterki bardzo polubiłam i wiernie im kibicowałam. Doskonałym zabiegiem jest styl pisarki, który pozwala poznać myśli konkretnych bohaterów.
Nie ukrywam, nie jest to książka dla każdego, nie dla szukających typowego czytadła, takiej amerykańskiej akcji rozgrywającej się w tempie ekspresowym. Slaughter w pełni postawiła na lata 70. XX wieku, zarówno jeżeli chodzi o ukazanie klimatu tego okresu, jak i styl prowadzonego dochodzenia i styl narracji w książce. Śledztwo, które prowadzą dwie główne bohaterki, to kawał porządnej policyjnej roboty, jednak brak w nim kluczenia, podsuwania czytelnikowi mylnych tropów. Brak też akcji na zasadzie zabiligoiuciekł. Pisarka położyła nacisk na klasyczne dochodzenie, porządny kawał policyjnej roboty, takie po nitce do kłębka. Polecam. Warto.
 


 

wtorek, 22 listopada 2016

Człowiek honoru - Paul Vidich

Wydawnictwo Czarna Owca, Ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża.

Dobrze i na dodatek bardzo szybko się czyta. Jeżeli lubicie klasyczne książki szpiegowsko-kryminalne, szybką akcję, taką typową amerykańską fabułę z pościgami, tajemnicami, dzielnymi honorowymi meźczyznami i obezwładniająco pięknymi kobietami, to doskonała pozycja dla was.
Głównym bohaterem jest jeden z najlepszych agentów CIA - George Mueller. Ot takie połączenie Bonda z McGyverem i umysłem bez mała Hawkinga.
Mamy lata 50. XX wieku, trwa zimna wojna, której obawia się wielu ludzi na całym świecie. Żeby zapobiec ew. przetasowaniom geopolitycznym, zamieszkom, walkom, prężnie działa amerykański wywiad, który wykrada to co tylko wykraść się da. Jednak CIA ma poważnego przeciwnika, Rosjan oraz dodatkowo kreta, który od wewnątrz rozpracowuje CIA i sprzedaje tajne rzeczy. W pewnym momencie robi się naprawdę nieciekawie i groźnie, a atmosfera gęstnieje z każdym momentem. Wtedy do akcji wkracza on :). I zaczyna się.
Jedno jest pewne, Vidich stworzył klasycznego (w dobrym, starym stylu) bohatera, doskonałą, niezwykle wartką i pomysłową fabułę. W trakcie lektury nie sposób się nudzić. Liczne spiski, afery, pojawiające się nagle zagrożenia, spryt i brawura agenta połączona z niesamowitym intelektem, to wszystko sprawia, iż jest to doskonała lektura na jesienne i zimowe wieczory.
Trochę w niektórych momentach śmieszy postać głównego bohatera. Jest to agent, który powinien i chce przejść na zasłużoną emeryturę. Niestety, agencja i wrodzone poczucie obowiązku, patriotyzm, nie pozwalają mu na to. Mimo, iż młodzieniaszkiem nie jest, to sprawnością fizyczną, szybkością reakcji, inteligencją zadziwia wszystkich i bije na głowę każdego młodszego o 10-15 lat agenta.
Mimo tego drobnego przerysowania sylwetki bohatera, jest to niezwykle sympatyczna postać, a książkę czyta się bardzo dobrze, ze sporą przyjemnością.

poniedziałek, 21 listopada 2016

Zostaw mnie - Gayle Forman

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Nadspodziewanie dobra i mądra powieść.
Bohaterką jest Meredith, matka dwójki przedszkolaków, żona zapracowanego muzycznego archiwisty (obojętnie czym charakteryzuje się ten zawód), kobieta, która cały czas żyje w Nowym Jorku w niewyobrażalnym pędzie. Pewnego dnia to się na niej mści. Organizm daj wyraźny znak, kobieta dostaje zawału, nagle, niespodziewanie. Wszystkie początkowe objawy kładzie na karb zmęczenia lub niestrawności. Kto w wieku 43 lat jest przygotowany na to, iż dopadnie go zawał? Nikt.
Meredith trafia do szpitala, ociera się o śmierć. Po ok. 2 tygodniach wraca do domu, gdzie teoretycznie powinna dochodzić do siebie...w ciszy, spokoju. Tak, dobrze tak powiedzieć. Udziałem Meredith staje się wszystko, tylko nie spokój i odpoczynek.
Gdy czytałam o tym, jak wygląda "rekonwalescencja" Meredith, miałam okazję krzyczeć ze złości. Moim zdaniem i tak długo wytrzymała. Jednak wszystko ma swoje granice. Pewnego dnia Meredith nie wytrzymuje, ucieka. Kobieta robi to na co wiele z nas ma w skrytości ducha ochotę. Dokąd ucieka, co się dalej dzieje, tego nie zdradzę. Zachęcam za to do sięgnięcia po tę niebanalna książkę.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Forman. Początkowo nie wiedziałam czego się spodziewać. Opinie, jakie czytałam o jej wcześniejszych książkach, nastawiały mnie raczej na powieść lekką, może nawet odrobinę młodzieżową. A tu taka, niezwykle pozytywna niespodzianka.
Ponieważ tym razem czytelnik to inna grupa docelowa niż w przypadku wcześniej wydanych książek tej autorki, podejrzewam, że nie wszystkim Zostaw mnie przypadnie do gustu.
Sporo osób sięgnie po tę powieść z rozpędu, skuszone nazwiskiem autorki.
Wielu osobom opowieść o jednej z nas - marce, żonie, kobiecie przypadnie do gustu, wielu jednak będzie rozczarowanych.
Ja jestem bardzo zadowolona z tej lektury. Zostaw mnie to wielowątkowa, mądra, momentami zmuszająca do zadumy, ale i bawiąca świetnymi dialogami opowieść. Warto po nią sięgnąć, warto przeczytać i przemyśleć kilka spraw z własnego życia.
 

niedziela, 20 listopada 2016

Jednoroczna wdowa - John Irving

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.

Jednoroczna wdowa to 9. powieść w dorobku Johna Irvinga. 

Książka podzielona jest na trzy części i opowiada historię Ruth Cole. Każda część to historia Ruth na innym etapie życia.
Poznajemy więc losy Ruth, gdy ma zaledwie 4 lata, a wokół niej panuje kwintesencja lat 50. XX wieku. Małej  dziewczynce nie jest jednak dane cieszyć się spokojnym, sielskim dzieciństwem. Jej dzieciństwo osnute jest widmem wielkiej tragedii, toczy się w cieniu śmierci. Dodatkowo na to dziecko spada cios - rozpada się małżeństwo jej rodziców, kończy się jej bezpieczny świat.
Kolejna część to początek lat 90. XX wieku. Ruth jest już po 30-tce, mieszka w Europie, oddaje się swojej pasji, jest topową pisarką.
Trzecia część porusza temat Ruth, która liczy 41 lat, jest szczęśliwie zakochana, ma dziecko.
Powieść jest bardzo rozbudowana i wielowątkowa. Z wątków, które porusza autor, a które idealnie doprowadza do końca, spokojnie dałoby się napisać ze 2-3 doskonałe powieści. Poza tym (jak to u Irvinga) książka jest lekko szokująca (wątki z pogranicza pornografii, mocnej erotyki). Na szczęście pisarz, ja zwykle przez kontrowersyjne tematy mknie niczym szalony, pogodny, mocno momentami sarkastyczny obserwator. Jego narracja choć dotyczy tematyki dla wielu kontrowersyjnej, jest ironiczna, zabawna, nie razi.
To co ponownie zachwyciło mnie w powieści Irvinga, to genialnie nakreślone sylwetki postaci, ich drobiazgowe sportretowanie, mistrzowsko ukazane rysy psychologiczne. 

Szczególnie dużo trudu pisarz zadał sobie tworząc postać głównej bohaterki Ruth Cole. Majstersztyk, postać dopracowana w każdym, najmniejszym nawet calu, ukazana perfekcyjna, z każdej możliwej strony, bez koloryzowania, bez przesady. Postać wyjątkowo dobrze nakreślona, bardzo realna, taka którą możemy spotkać w każdej chwili.
Dodatkowym atutem jest niezwykle obrazowy styl narracji.
Irving, jeden z najlepszych moim zdaniem żyjących psiarzy, po raz kolejny zachwyca, bawi, zmusza do myślenia.
Zachęcam do lektury. Jedna z najlepszych powieści Ivinga.

sobota, 19 listopada 2016

Dom na skraju nocy - Catherine Banner

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Dom na skraju nocy to dobrze napisana saga rodzinna, której bohaterami są członkowie włoskiej rodziny Esposito. 

Mieszkają oni na maleńkiej wysepce Castellamare, miejscu, gdzie mieszka około tysiąca osób, wszyscy się znają, każdy o każdym wie praktycznie wszystko. .
Autorka niezwykle zręcznie snuje opowieść o rodzinie umiejscawiając jej blisko stuletnie dzieje na tle włoskiej kultury oraz wplatając w światowych zawirowań historyczno-polityczne. Cennym jest także ukazanie tego, jak wielki wpływ ma swoiste odcięcie wyspiarzy od pozostałej części kraju, jak duży wpływ ma klaustrofobiczne momentami zamknięcie na bodźce z kontynentalnej części kraju.
Dodatkowym atutem bez wątpienia jest wplecenie w całą opowieść miejscowych obyczajów, legend, opowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Wszystko to sprawia, że książka ma wyjątkowy klimat.
Dom na skraju nocy ma wszystko co powinna mieć wciągająca saga. Jest klimat tajemnicy, są sekrety, których korzenie sięgają kilku pokoleń wstecz, jest niepowtarzalna atmosfera niewielkiej wyspy, zamkniętej w zasadzie społeczności, są różnice pokoleń, jest miłość, przyjaźń, ale i nienawiść.
Wszystko to okraszone pięknymi opisami wyspy, jej starej zabudowy, szmaragdowego morza, włoskich klimatów. Całość opowieści zdaje się być stop klatkami filmu o społeczności wysepki położonej niedaleko Sycylii.
Książkę czyta się doskonale, błyskawicznie i z żalem odkłada po zakończeniu lektury na półkę. 

Nie ukrywam, rozpoczynając lekturę obawiałam się odrobinę, iż okaże się ona przesłodzonym, infantylnym włoskim czytadłem. Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły. 
Gorąco zachęcam do lektury.

czwartek, 17 listopada 2016

Ból - Zeruya Shaley

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 6/6
Absolutnie genialna. Kolejne bardzo udane spotkanie z literaturą izraelską.
Główną bohaterką jest kobieta po 40-tce. Jako dodatek, swoisty suplement ukazane są jej problemy, stare jak świat, zwyczajne, znane wielu z nas. 

Wszystko rozpoczyna się od przypadkowego spotkania z dawno nie widzianą, młodzieńczą miłością. Jedno, krótkie spotkanie, które zmieni całkowicie życie tak wielu osób. Główna bohaterka decyduje się na drastyczny, dramatyczny, a może głupi (każdy z czytelników inaczej to oceni) krok, który skutkuje lawiną wręcz konsekwencji, ogromnym bólem, jaki zadaje nie tylko innym, ale przede wszystkim sobie. I chodzi tu o ból w przenośni, jak i dosłownie, ból fizyczny. W tej książce każdy każdemu zadaje ból, w ten czy inny sposób. Bliskie sobie kiedyś osoby kojarzą się sobie nawzajem tylko z bólem. Ból zadaje Iris (główna bohaterka) sobie i innym. Ból dopada Iris wraz ze spotkaniem dawnej miłości. Każde spotkanie, każda kolejna myśl o nim także jest bólem. Ból dopada bohaterkę z każdej zdawałoby się strony, towarzyszy jej od blisko 30 lat. Czy kiedyś ustanie? A może ból jest kwintesencja jej życia? Czy ból oczyszcza, czy tylko sprawia nieustające cierpienie? Takie i inne pytania nasuwały mi się bez przerwy w trakcie lektury. Przyznam się, iż nie znalazłam na nie odpowiedzi i nadal myślę nad kilkoma aspektami.
Cała opowieść toczy się wokół zdawałoby się spraw banalnych, codziennych, zwyczajnych. Liczy się za to sposób w jaki izraelska pisarka porusza tematy. Jestem przekonana, iż podobna tematyka opowiedziana przez innego autora byłaby śmieszna, infantylna, niezjadliwa.
Shalev stworzyła wspaniałą książkę, finezyjną, napisaną pięknym językiem, pełną niedomówień, ukrytych niuansów, a jednocześnie mówiąca wprost o wielu ważnych sprawach.
Najbardziej jednak poruszył mnie obraz miłości, która przetrwała lata i jest niewyobrażalnie silna. Czy taka miłość ma szansę na odrodzenie? Czy w ogóle ma prawo istnieć na przekór wszystkim? Czy to w ogóle jest miłość?
Autorka pokazuje nam, iż życie składa się na równi z niespodzianek (wszak nic nie jest oczywiste), jak i bólu. Na ile moc jednego i drugiego zależy od nas samych?
Doskonała lektura. Polecam.
 




środa, 16 listopada 2016

Zapowiedź...



08 grudnia nakładem Wydawnictwa Literackiego ukaże się 2. tom monumentalnego dzieła -

Dom Rothschildów. Bankierzy świata 
Tom 1. obejmujący lata 1798-1848recenzowalam tutaj (klik).
W tomie 2. autor skupia się na okresie 1849-1999. 
Książka będzie liczyć 808 stron. 
Ferguson opisuje, jak ród wywodzący się z frankfurckiego getta stał się bankierem świata, jak wspierał swoim mecenatem najważniejszych artystów oraz wywierał skuteczny, choć zawoalowany, wpływ na monarchów i rządy. Z tego właśnie powodu książka rzuca również nowe światło na całą historię XIX i XX wieku.
 
Oba tomy Domu Rothschildów autorstwa Nialla Fergusona, jednego z najsławniejszych historyków świata, składają się na pierwszą kompletną historię rodu, napisaną z uwzględnieniem wszystkich światowych archiwów.
 
 
 

wtorek, 15 listopada 2016

Miasto Dżinów. Rok w Delhi - William Darlymple

Wydawnictwo Noir sur Blanc, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Miasto Dżinów... wydane w 1993 roku, to efekt sześcioletniego pobytu autora w indyjskiej metropolii. To także połączenie wspaniale napisanego dziennika, z książką podróżniczą, skryptem historycznym, wprowadzeniem do historii sztuki i kultury Indii oraz swoista kroniką miasta.
Autor, pasjonat wszystkiego co związane z Indiami, bardzo umiejętnie łączy wszystkie w/w aspekty. Dzięki temu powstała książka pasjonująca, pouczająca i niebywale wciągająca.
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów. Każdy z nich prezentuje czytelnikowi inne Delhi, inny okres rozwoju miasta. Opisy Delhi z minionych wieków, dekad, lat są zestawiane z tymi samymi miejscami, jakie widzi autor. Dzięki temu możemy porównać na ile metropolia zmieniła się na przestrzeni lat. Smutne jest, gdy wspaniałe niegdyś budowle obecnie chylą się ku upadkowi, są w ruinie, straszą resztkami swojej dawnej świetności, często są schronieniem dla szczurów, złodziei, bezdomnych. Budowle mniej lub bardziej olśniewające kiedyś, obecnie są zapomniane, zniszczone lub w ogóle ich już nie ma. A ich los zdaje się nikogo nie interesować, ani zwykłych ludzi ani władz. Podobnie ma się sprawa z setkami tysięcy biednych, nędzarzy, o których wspomina autor.
Książka opowiada także o wieloletnim panowaniu Brytyjczyków w Indiach, o tym co po sobie zostawili, na ile ingerowali w miejscową kulturę. To także próba odszukania i porównania śladów brytyjskich i rdzennie indyjskich. Darlymple usiłuje także odnaleźć osoby, które pamiętają okres protektoratu Wielkiej Brytanii.
Miasto Dżinów... to nie tylko opis Delhi, n ie tylko wycinek historii Indii, podróż po mieście. To także fantastyczna podróż w czasie. Za sprawą historycznej pasji autora oraz jego talentu gawędziarskiego, przenosimy się o kilkaset lat wstecz i poznajemy Indie od XIV wieku do lat 90. XX wieku.
Wisienką na torcie są wplecione w tekst listy brytyjskiego komisarza Williama Frasera, dzięki którym mamy możliwość poznania Indii okresu kolonialnego.
Wspaniałą lekturę uprzyjemnia niezwykle staranne wydanie książki.
Zachęcam do lektury. Ta książka to wspaniała podróż do orientalnych Indii, genialnie ukazana indyjska mozaika złożona z miliona fragmentów. Takich Indii, jakie prezentuje nam autor, nie poznacie z żądnej innej książki.


 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Rewers

Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5/6

Rewers, to zbiór bardzo różnorodnych i niezwykle ciekawych opowiadań kryminalnych.
Opowiadań jest jedenaście. Ich autorami jest jedenastu najlepszych polskich autorów kryminałów. Akcja rozgrywa się w jedenastu polskich miastach.
Zarówno poziom opowiadań, jak i styl autorów, przebieg fabuły, są niezwykle różnorodne. Jedenastu różnych autorów, to jedenaście bardzo się od siebie różniących dłuższych bądź krótszych opowiadań, jedenaście różnorodnych zakończeń, jedenaście odmiennych stylów narracji.
Opowiadania czytałam pojedynczo w odstępie kilku dni. Właśnie przed chwila skończyłam czytać ostatnie opowiadanie.
Nie wszystkie przypadły mi do gustu. Nie lubię np. stylu pisarskiego Joanny Opiat-Bojarskiej i Gaji Grzegorzewskiej. Myślałam, że krótsze formy, jakimi są opowiadania, będzie mi się czytać lepiej. Jednak nic z tego. Nie nadajemy z autorkami na tych samych falach.
Bardzo natomiast przypadły mi do gustu opowiadania m.in. Małgorzaty Sobieszczańskiej, Remigiusza Mroza, Wojciecha Małeckiego, Marty Guzowskiej, Wojciecha Chmielarza. Opowiadaniom tych autorów przyznaję ocenę 5,5/6.
Pozostałe opowiadania oceniam na 4,5/6.
Trudno jest jednoznacznie oceniać poziom zbioru opowiadań, których autorami są tak różni od siebie pisarze. Każde z w/w opowiadań oceniam inaczej, dziewięć z nich podobało mi się (każde na swój sposób, jedne bardziej, drugie mniej), dwa wyjątkowo nie przypadły do gustu. Z lektury tego tomu jestem bardzo zadowolona.
Ja co prawda wszystkich jedenastu autorów znałam przed rozpoczęciem lektury Rewersu. Jednak dla wielu osób tom ten będzie pierwszą okazją do poznania mniej znanych pisarzy, sprawdzenia, czy ich styl odpowiada danemu czytelnikowi, czy warto sięgać po powieści, kryminały danego pisarza. Chociażby z tego powodu, ale także dla relaksu, dla różnorodności opowiadań, dla poznania paskudnych i mrocznych stron jedenastu miast, warto po Rewers sięgnąć.

Dom czwarty - Katarzyna Puzyńska

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Dom czwarty to kolejny 7. tom bardzo obszernego i dynamicznie rozwijającego się cyklu oraz doskonałej sagi kryminalnej o policjantach z Lipowa.
Książki te łączą w sobie elementy klasycznego kryminału i powieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Czyta się je świetnie.
Niby jest to seria, ale jednocześnie każdy tom jest odrębną całością. Można je czytać po kolei, można bez zachowania kolejności.
Nie ukrywam, w pierwszy tom serii (Motylek) trudno było mi się wczytać. Jednak gdy już złapałam puzyńskiego bakcyla od kolejnych części przygód policjantów z Lipowa nie mogłam się oderwać.
Każdy tom to inne śledztwo, choć bohaterowie z reguły pozostają ci sami.
Główną osią Domu czwartego jest zaginięcie znanej z wcześniejszych książek komisarz Klementyny Kopp. Kobieta po czterech dekadach wraca w rodzinne strony, do malutkiej miejscowości położonej niedaleko Brodnicy. Co ją tam przywiodło po takim czasie? Tego nie zdradzę. Zachęcam do lektury książki. Jest ona bardzo podobna do Łaskuna jeżeli chodzi o klimat i to, iż to policjant jest podejrzanym, a przez to odrobinę płynna jest granica pomiędzy śledczym, pokrzywdzonym, a podejrzanym. Mnie to nie przeszkadza. Odpowiada mi sposób pisania Puzyńskiej, a także to jak zmieniła się w pewien sposób koncepcja książek w porównaniu do pierwszych pięciu części.
Intryga nadal jest doskonale nakreślona. W tym zakresie nic się nie zmieniło. Mamy trupy i to nawet trzy. Mamy tajemnicę z przeszłości, kilka porządnie zagmatwanych spraw i dobrze prowadzone dochodzenie.
Nie chcę zdradzać szczegółów, żeby nie dobierać czytelnikom elementu zaskoczenia i wielkiej przyjemności wynikającej z lektury książki. Napiszę tylko, że ponownie mamy do czynienia z genialnie skonstruowanym kryminałem z mocnym rysem psychologicznym postaci, doskonałymi elementami społeczno-obyczajowej powieści oraz silnymi wątkami miłosnymi.
Dodatkowym atutem są liczne i niezwykle mroczne wątki historyczne, które czynią z Domu czwartego coś więcej niż zwykły kryminał.
Puzyńska w mistrzowski sposób wprowadza sporo wątków pobocznych, podsuwa czytelnikowi liczne, jak się okazuje błędne tropy i generalnie przez całą książkę nie daje czytelnikowi ani chwili oddechu, zmusza do ciągłej lektury, do wysilania szarych komórek, a wciągająca lektura sprawia, iż 576 stron czyta się w mgnieniu oka.
Za każdym razem, gdy zaczynam lekturę kolejnego tomu lipowskiej serii (to takie moje robocze określenie) obawiam się, ż e(odpukać) tym razem autorka nie udźwignęła ciężaru, nie sięgnęła wysoko postawionej poprzeczki i książka po prostu okaże się słabsza od poprzednich. Nic z tych rzeczy. Dom czwarty nadal trzyma wysoki poziom, do które przyzwyczaiła nas Katarzyna Puzyńska. Jest to dla mnie swoisty fenomen. Napisać w krótkim skąd inąd czasie 7 tomów (niektóre liczące ponad 800 stron) tak dobrych kryminałów i ani na chwilę nie spocząć na laurach, nie obniżyć lotów. Oby tak dalej.
 

piątek, 11 listopada 2016

Wdowa - Fiona Barton

Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 4/6
Tematyka Wdowy jest bardzo dobra, choć nie nowatorska, pomysł na książkę niezły, konstrukcja też niczego sobie. Jednak nie ukrywam, spodziewałam się czegoś dużo lepszego. Najprawdopodobniej zawiniła w tym momencie rozbuchana promocja i porównanie Wdowy do bez małą literackiego objawienia.
Wielokrotnie już pisałam, iż takimi porównaniami spece od marketingu robią książce, autorowi niedźwiedzią przysługę. Nadal tę opinię podtrzymuję.
Główną bohaterką jest Jean żona męźczyzny oskarżonego o straszną zbrodnię. Barton przedstawiła ją na tyle ciekawie, niejednoznacznie, iż do końca nie wiadomo, czy kobieta była/ nadal jest ofiarą swojego męża, która nieświadomie żyła u jego boku, czy może niezwykle sprytną manipulatorką, bez mała współsprawczynią. Z jednej strony Jean to kobieta przeciętna, fryzjerka, bez ambicji, chcąca poznać tego jednego, jedynego ukochanego człowieka i przy jego boku spędzić całe życie.
Z drugiej jednak strony.... Do końca nie wiadomo kto tak naprawdę kim manipuluje, kto jest prawdziwą ofiarą.
Pisarka cały czas daje nam do zrozumienia, iż gdzieś tam głębiej znajduje się szereg rzeczy, intryg, dowodów, spraw, o których nic na razie nie wiemy, a które mogą być przełomowe dla całej sprawy.
Ciekawym jest ukazanie sprawy pedofilii i porwania dziewczynki z różnych punktów widzenia. Historię poznajemy z punktu wodzenia w/w bohaterki, żony oskarżonego, ale także z punktu widzenia reporterki oraz z punktu widzenia detektywa prowadzącego śledztwo. Każda z tych postaci widzi pewne aspekty inaczej, każda wniesie do treści książki coś nowego.
Barton mocno gra na uczuciach. Z jednej strony mamy ciemiężoną psychicznie żonę, ofiarę okrutnego męża, a z drugiej strony krzywdę dziecka, na którą większość czytelników zawsze jest wrażliwa.
Jak wspomniałam, do końca nie wiadomo kto jest kim- kto ofiara, kto przysłowiowym katem, jaka jest prawda. Fiona Barton próbuje dać nam wiele tropów, informacji, żebyśmy sami zrekonstruowali prawdę. Ja to zrobiłam. jednak moja rekonstrukcja okazała się odrobinę inna od tej ukazanej w finale książki.Lekkie zaskoczenie zapisuję na plus Wdowy. 

Na minus z kolei poczytuję fakt, iż to jedyne zaskoczeni w treści książki...może po za tym, iż nie jest to taki hit, jak obiecywano. 
Na początku napisałam, iż oczekiwałam czegoś lepszego. To fakt. Liczyłam na wielkie bum, powieść, która mnie wręcz wbije fotel. Tego nie dostałam. Wdowa jest dobrym thrillerem psychologicznym (choć trąci trochę reportażem) z elementami powieści obyczajowo-społecznej. Czyta się nieźle, choć nie ukrywam, mocno porusza kwestia krzywdy wyrządzonej dziecku. Jednak nie jest to książka zwalająca z przysłowiowych nóg czy zbytnio zaskakująca. Jeżeli będziecie o tym pamiętać, nie będziecie sugerować się marketingowymi zabiegami, a dodatkowo lubicie thrillery psychologiczne z ciekawie nakreślonymi sylwetkami, to lektura będzie dla was sporą przyjemności.

 

środa, 9 listopada 2016

O pisaniu - Charles Bukowski

Wydawnictwo Noir sur Blanc, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.

O pisaniu Charlesa Bukowskiego to zbiór listów, które w latach 1945–1993 pisał do redaktorów czasopism literackich, wydawców oraz zaprzyjaźnionych pisarzy. Listów w całości lub ich fragmentów jest dużo. Nic dziwnego. Bukowski miał niebanalną, fascynującą osobowość, wiele przemyśleń i tym wszystkim lubił się dzielić ze znanymi, ale także nieznanymi osobami.
Odbiorcy listów są różni. Jednak w tym tomie zdecydowanie przeważają listy, których odbiorcami byli redaktorzy i wydawcy. Może dziwić tak mała liczba korespondencji z innymi pisarzami. Wytłumaczenie jest proste. Bukowski starał się trzymać jak najdalej od kolegów po fachu, nie miał o nich najlepszego zdania.
Korespondencja zawarta w tej książce jest taka, jaki był jej autor - niebywale inteligentna, równie złośliwa, momentami nawet ordynarna, chamska. W każdej ze swoich książek Bukowski jest widoczny jako osoba, która mówi/pisze to co myśli, bez owijania w bawełnę, jako człowiek bez kompromisowy. W O pisaniu widać to jeszcze wyraźniej.
Bukowski udowadnia po raz kolejny, iż jest świetnym pisarzem, doskonałym obserwatorem, ale także wrażliwym człowiekiem, który zbyt często nie potrafi się odnaleźć w otaczającym go świecie. Tak sobie myślę, dobrze, iż pisarz nie dożył czasów, które mamy teraz, nie widzi tego co się dzieje. Na 100% nie potrafiłby się w takim świecie odnaleźć.
Bez wątpienia dla wielbicieli prozy Bukowskiego, dla fanów samego pisarza, jako człowieka, to zbiór bezcenny. Można jeszcze lepiej poznać tego niebanalnego człowieka.
Dodatkowym atutem są liczne oryginalne listy, zapiski, nieprzetłumaczone, ozdobione rysunkami zrobionymi przez Bukowskiego.
O pisaniu to niewątpliwie niezwykła pozycja, niezwykły zbiór. Jednak nie ukrywam, nie jest to lektura łatwa. po pierwsze nie da się listów przeczytać na raz. Trzeba je sobie siłą rzeczy (ze względu na ich rodzaj i treść) dawkować po trochu).
Po drugie, to lektura dla zagorzałych wielbicieli pisarza, trudna tematycznie, momentami chaotyczna, wulgarna, często zniesmaczająca, ale niezwykła. Polecam. Warto sobie zadać trochę trudu, przeczytać, poznać Bukowskiego lepiej.

Czystka się zrobiła...



..tak czystka się zrobiła, po moim wczorajszym poście. 

Jedna z osób, Aga, chyba wiedziała, że m.in. o nią chodzi, bo napisała, że straciłam wierną czytelniczkę i jest oburzona moim słownictwem.
A tak na marginesie, nie wymieniłam jej nicku w poście, czyli na zasadzie uderz w stół... 

Aha poprawka, Aga wygrała 9 nie 10 książek, źle policzyłam, na co mi zwróciła uwagę w pełnym oburzenia emailu, po czym sama usunęła z poprzedniego posta swoje komentarze....
Wraz z nią z obserwujących zniknęło mi 5 osób. Trudno, zostaną ci, którzy chcą zostać dla obserwowania, dla czytania, a nie dla nagrody. 

Wiecie, w sumie mniej mi chodziło o te komentarze, to nie jest wyznacznik tego jak jest odbierany blog. Bardziej mi chodziło o zachowanie kilku osób.
Wszystkim pozostałym życzę miłego dnia i samych doskonałych lektur :)

I dziękuje za wszystkie emaile.

Ps. po południu ukaże się recenzja mojego męża dot. książki Ch. Bukowskiego. Zapraszam. 

wtorek, 8 listopada 2016

Smutne :(

Pamiętacie, że na wiosnę i w czasie wakacji organizowałam kilkumiesięczny konkurs na największą ilość komentarzy. Co miesiąc ktoś wygrywał książki. Niektóre osoby dodawały codziennie po 2-3 komentarze. Jak się okazało, byle wygrać. 
Od zakończenia konkursu te same osoby, które wygrały u mnie książki (jedna z osób wygrała łącznie 10 książek, inne po 2-3), ani razu nie skomentowały żadnego postu. 
Smutne, gorzkie, pouczające. 

Równie smutne (bo oznaczające, że są osoby, które nie potrafią czytać ze zrozumieniem) jest to, iż mimo, że od ponad roku przy dodawaniu komentarzy pojawia się napis, że komentarze z linkiem do bloga nie będą zamieszczane, kilka osób notorycznie od kilku miesięcy dodaje komentarze w stylu: fajne, nie dla mnie, może przeczytam.... a pod spodem link do swojego bloga. 

To tyle. Ulało mi się po prostu. Każdemu w pewnym momencie się ulewa. A blogosfera od jakiegoś czasu wyraźnie schodzi na przysłowiowe psy. 

Za wcześnie - Joanna Barnard

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 2/6
O matkooo. Po tak doskonałej książce, jak Bracia Burgess (recenzja w poście poniżej) trafiłam na tak kiepską książkę. Co za kontrast i rozczarowanie.
Czytając opis na okładce liczyłam się z tym, iż książka może się okazać lekko banalna. Czytając o romanse znudzonej życiem dojrzałej kobiety z jej byłym nauczycielem nie liczyłam na jakieś cudowne, wspaniałe dzieło literackie. Jednak wszystko moim zdaniem ma swoje granice nawet kiczowatość. 

Spotkałam się z określeniem, iż jest to kontrowersyjny debiut. Takowym nie jest. Z pewnością za to jest to jedna z wielu książek, które nie powinny zostać wydane. 
Za wcześnie nie ma w sobie nic co mogłabym poczytać na plus. Fabuła banalna, akcji...w zasadzie jej nie ma. Książka jest stagnacyjna mimo, iż trochę się w niej dzieje. Nie mam pojęcia, jakim cudem autorce udało się na tylu stronach nie zawrzeć ani grama dynamiki, bohaterka maksymalnie infantylna, trudno było mi zrozumieć o co tak naprawdę jej chodzi. Cała książka przegadana i nie warta uwagi. 
Wątki z teraźniejszości mieszają się z tymi z przeszłości. jest to nieuporządkowane, niekonsekwentne, przeskoki czasowe są nagłe, bez żądnego wprowadzenia i w efekcie daje uczucie wielkiego chaosu, w którym trudno się czytelnikowi połapać. 
Dodatkowo w trakcie lektury miałam wrażenie, iż autorka rozpoczynając pisanie książki miała mnóstwo pomysłów, niekoniecznie do siebie pasujących, które starała się zawrzeć w jednej książce. Efekt po prostu tragiczny. Odradzam.



niedziela, 6 listopada 2016

Bracia Burgess - Elizabeth Strout

Wydawnictwo Wielka Litera, Moja ocena 6/6
Zakochałam się w tej książce, całkowicie i to już od 1. strony.
Pisarka w wyjątkowy sposób przedstawia niezwykle zagmatwane losy trójki rodzeństw - dwóch braci i siostry.
Jimmy, Bob, Susan osoby, które powinny być sobie najbliższe. Powinny, ale nie są. Panuje między nimi wyjątkowo napięta atmosfera, pełna niedomówień, niechęci, którą ukrywają pod płaszczykiem troski o siebie nawzajem, wzajemnych żali, niespełnionych oczekiwań, których nikt z nich nie potrafi wprost wyartykułować.
Jimmy, najstarszy z całej trójki, jest wziętym nowojorskim adwokatem, często brylującym w mediach, mającym udaną rodzinę, dzieci na studiach, kochającą żonę, złotą kartę kredytową i piękny dom.
Bob i Susan to bliźniaki. W związku z tym więź ich łącząca powinna być wyjątkowo silna.
Bob mniej wzięty od swojego brata adwokat, często pracujący pro publico bono, samotny, cierpiący z powodu bezpłodności, ostro popijający.
Susan niesamowicie, wprost niewyobrażalnie samotna osoba, matka prawie dorosłego, ale zachowującego się jak zagubione dziecko syna, kobieta pracująca od świtu do nocy, ciągle cierpiąca na brak pieniędzy, rozgoryczona życiem, nie potrafiąca przyjąć pomocy, ani jej docenić.
Oni wszyscy tworzą całość, choć tak naprawdę nie zdają sobie z tego do końca sprawy. Szczególnie Jimmy ma z tym problem. Jest dokładnie tak, jak w pewnym momencie mówi Bob:

- Masz rodzinę - powiedział Bob - Masz żonę która cię nienawidzi. Dzieci, które są na ciebie wściekłe. Brata i siostrę, którzy doprowadzają cię do furii. I siostrzeńca, który kiedyś był palantem, ale już chyba nie jest. To się nazywa "rodzina"
Różnica pomiędzy każdym z nich jest wyraźna. Strout krótko to podsumowuje: Bob nie miał pojęcia, co robić. Jim wiedziałby, co robić. Jim miał dzieci, Bob nie. Jim brał sprawy w swoje ręce, Bob nie.
Żyją dzień po dniu, budują swoje okopy (bo każde z nich jest okopane, niczym żołnierz w trakcie wojny) i próbują sami siebie przekonać, że tak jest dobrze, że jest ok. Pewnego dnia jeden czyn nastoletniego Zacharyego niczym rozpędzona kula śnieżna zmusza ich do wzajemnego kontaktu i zrobienia rzeczy, na które wcale nie mieli ochoty. W efekcie tego, kilka miesięcy póżniej, każde z nich jest zupełnie innym człowiekiem, a ich życia zostają wywrócone do góry nogami. 
Nie da się opowiedzieć fabuły Braci Burgess.  Tę książkę trzeba przeczytać delektując się wspaniałym językiem, niepowtarzalnym klimatem i opisem trójki ludzi, którymi ma się ochotę wiele razy mocno potrząsnąć. Wspaniała opowieść o rodzinie, miłości, tym co w życiu ważne, no i o samym życiu. Polecam.  

Zapowiedź...



23 listopada ukaże się kontynuacja rewelacyjnej książki Leszka Hermana - Sedinum.
Moją recenzję Sedinum możecie przeczytać tutaj (klik).

Nie ukrywam, to jedna z lepszych polskich powieści, jakie miałam okazję w ciągu ostatnich lat przeczytać,a z pewnością jeden z najlepszych debiutów w ogóle.

Mam nadzieję, iż Latarnia umarłych dorówna swojej poprzedniczce. Czekam z  niecierpliwością na premierę.  


Akcja "Latarni umarłych" rozgrywa się w rok po wydarzeniach opisanych w "Sedinum - wiadomość z podziemi". Troje młodych ludzi - Paulina, Igor i Johann - zostaje ponownie wplątanych w sensacyjne śledztwo, tym razem dotyczące pewnego morderstwa.
Dawno, dawno temu, w pewnym małym miasteczku nad samym morzem, w starym średniowiecznym zamczysku rodzi się chłopiec, który niedługo potem zostaje królem całej Skandynawii, a w ówczesnej Europie jest nazywany Cesarzem Północy.
Mijają wieki. Rok 1941. Mroźną listopadową porą, w samo południe, nieopodal miasta dochodzi do potężnej eksplozji, która kładzie pokotem wszystkie drzewa i wybija szyby w oknach w całej okolicy. Fala uderzeniowa odczuwalna jest w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, a w pewnej starej kaplicy zapada się posadzka.
Blisko osiemdziesiąt lat później pewnego wiosennego dnia do redakcji popularnego, szczecińskiego dziennika przychodzi wiadomość od pewnego staruszka. W jego kolejnych listach nieprawdopodobne wspomnienia i sensacyjne szczegóły przeplatają się z urojeniami z czasów wojennych. Zajmująca się tym tematem dziennikarka Paulina Weber zaczyna wątpić w zdrowie psychiczne nadawcy. Gdy w ostatnim liście zdradza on, że od wielu lat ukrywa zakopane w piwnicy zwłoki, jest już tego pewna...
Pozostawione przez niego stare dokumenty z wolna zaczynają jednak odsłaniać mroczne wydarzenia, które za czasów drugiej wojny światowej rozegrały się w sennej, nadmorskiej scenerii...

sobota, 5 listopada 2016

Dziedzictwo Orchana - Aline Ohanesian

Wydawnictwo Kobiece, Moja ocena 4,5/6
Dziedzictwo Orchana opowiada o dramatycznych wydarzeniach. Rzeź Ormian, która rozpoczęła się 24 kwietnia 1915 roku od aresztowania w Stambule ponad 2300 przedstawicieli ormiańskiej inteligencji. Większość zginęła. To był dopiero początek. W efekcie zbrodniczych działań, które trwały do 1917 roku zginęło ponad 1,5 miliona Ormian. Była to pierwsza w XX wieku zbrodnia ludobójstwa.
Ta zbrodnia stała się podstawą książki.

Nie dziwię się, że choćby ze względu na tematykę powieść ta stała się bestsellerem. Wszak eksterminacja Ormian jest niesamowicie rzadko poruszana czy to w książkach czy filmach. 
Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych - współcześnie w latach 90. XX wieku w czasach tytułowego Orchana i w roku 1915, w czasach jego dziadka.
Autorka niezwykle sugestywnie opowiada o tragicznym losie Ormian, o tym co ich spotkało.Udziałem Ormian były morderstwa i to te najbardziej okrutne, wynaturzone, gwałty, okaleczania, śmierć z głodu, pragnienia i wiele innych tragicznych, niewyobrażalnie okrutnych rzeczy.
Wszystko opowiedziane jest pod płaszczykiem rodzinnej tajemnicy i zakazanej miłości, która połączyła Turka i Ormiankę.
Z pozoru może się wydawać, iż Dziedzictwo Orchana jest powieścią historyczno-obyczajową z silnymi elementami romansu, żeby nie rzec melodramatu. Ale to tylko pozory. owszem, wątek miłości jest silny, ale nie na nim opiera się cała fabuła. Najważniejsze jest to co spotkało Ormian sto lat temu. Losy Turka i Ormianki, ich uczucia są tylko pretekstem do opowiedzenia o tragedii narodu ormiańskiego, do przypomnienia świat o zbrodni, za którą Turcja nadal nie chce wziąć odpowiedzialności.
Trochę zbyt po macoszemu autorka potraktowała sylwetki głównych bohaterów. Są one wg. mnie zbyt słabo nakreślone, zbyt mało dopracowane, zbyt powierzchowne. Biorę jednak pod uwagę, iż książka jest debiutem Ohanesian.
Doskonale za to ukazane są kwestie historyczne, sprawy ludobójstwa i dramatu Ormian, bezwzględność jednych ludzi wobec innych. Eksterminacja ludności ormiańskiej jest opisana z wieloma niezwykle drastycznymi szczegółami.
Książka, los Ormian niezwykle poruszają, ale i zmuszają do refleksji. To szczególnie ważne w dobie takich niepokojów, jakie maja obecnie miejsce na całym świecie. Warto przeczytać, choć nie jest to pozycja łatwa i przyjemna.
 


 

piątek, 4 listopada 2016

Cień góry - Gregory David Roberts

Wydawnictwo Marginesy, Ocena 3,5/6
Recenzja mojego męża.

Cień góry to kontynuacja Shantaram, brawurowej powieści inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami, która stała się światową legendą.
Moja recenzja Shantaram tutaj, klik.
Liczyłem się z tym, iż książka Cień góry będzie słabsza od swojej poprzedniczki. Tak to bywa z kontynuacjami. Niestety w tym zakresie nie zawiodłem się. Tzn. to nadal nie najgorsza książka (ale tylko nie najgorsza), nieźle się ją czyta, ale jest mniej spektakularna niż Shantaram. Poza tym brak tej swoistej dla 1. części mądrości i iskry, tego nieuchwytnego czegoś, co sprawiało, iż od lektury trudno było się oderwać.
Autor nadal wplata w fabułę wiele mądrych sentencji, życiowych wskazówek, ale kontekst i częstotliwość z jakimi to czyni sprawiają, iż owe zdania wydają się być wyjątkowo nie na miejscu, trącą niekiedy nawet kiczem. W Shantaram sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej.
Lin, główny bohater to ciekawa postać, nietuzinkowy człowiek. Jego przygody wypełniły sporą część rozbudowanej fabuły. Jednak wszystko przypomina w niektórych momentach trochę na zasadzie amerykańskiego czytadła skleconą opowieść na zasadzie zabiligoiuciekł. A nie takie było Shantaram.
Najlepszy był początek. Póżniej mam wrażenie, iż autor przedłożył ilość nad jakość. Przygody w stylu chińskiego i bollywoodzkiego filmidła akcji wymieszanego z kiepską podróbką Bonda, to sens drugiej połowy Cienia góry. Czyta się nie najgorzej. Kilka razy nawet się uśmiechnąłem, komizm sytuacyjny, gagi, ciekawe dialogi nadal w tym tomie występują. Ale rozczarowanie jednak jest. Mimo nastawienia na to, iż kontynuacja będzie gorsza niż tom 1, jednak miałem nadzieję, że autor da radę. Nie dał. Tzn. jako czytadło, zabijacz czasu Cień góry sprawdzi się nieźle. Jako kontynuacja kultowego wręcz Shantaram, wręcz przeciwnie.
Decyzja czy czytać Cień góry należy do was. Nie żałuję czasu poświęconego na lekturę. Jednak uważam, iż pewne książki nie powinny mieć kontynuacji.

czwartek, 3 listopada 2016

Ta, którą znam - Małgorzata Warda

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Ta, którą znam to doskonała powieść, której bohaterką jest sławna modelka. Na co dzień kobieta mieszka w Paryżu. Z Polski uciekła jakiś czas temu i nie zamierza do ojczyzny wracać. Jednak życie zweryfikuje jej plany. Pewnego dnia jej siostra ginie w wypadku samochodowym,a główna bohaterka zostaje zmuszona do powrotu do Polski, zaopiekowania się siostrzenicą i stawienia czoła gehennie z przeszłości, wydarzeniom, które wygnały ją z kraju.
Zderzenie z brutalną rzeczywistością, powrót do kraju sprawiają, iż Ada staje przed koniecznością ujawnienia tajemnic, które skrywała przez wiele lat.
Książka jest trudna, ciężka i absorbująca. Trudno nawet coś więcej napisać o fabule czy wrażeniach. Szczególnie te ostatnie każdy z czytelników będzie miał inne. Absolutnie nie jest to lektura dla osób, które szukają lekkiego czytadła, pozycji, przy której miło spędzą czas.
Nie jest to także kryminał mimo, iż Warda ukazuje przestępstwo, ofiarę, zbrodniarza oraz tak kieruje naszymi uczuciami, iż od początku wiadomo, że winny musi ponieść karę. Czy tak sie stanie? Tego nie zdradzę.
Małgorzata Warda zarówno z czytelnikiem, jak i główną bohaterką dogrzebuje się do głęboko ukrytych pokładów emocji, strachu, lęku, żądzy zemsty i wielu innych skrajnych uczuć.

Historia opowiedziana dwutorowo (teraźniejszość i przeszłość) porusza i to bardzo. Autorka nie tylko gra na uczuciach czytelnika, ale także frapuje sposobem w jaki porusza trudny, bolesny problem. Trudną tematykę udało się pisarce tak nakreślić, iż nie ma ona w sobie ani grama infantylności, najmniejszego nawet okruchu tandetnego czytadła. To mądra, życiowa, zmuszająca do przemyślenia wielu spraw książka.
No i zakończenie, które także daje sporo do myślenia. Na sam koniec pojawiają się takie słowa: Według statystyk policyjnych zgłaszanych jest tylko 20 procent gwałtów. Dlaczego tak się dzieje?
Warto się zastanowić co jest tego przyczyną, dlaczego tak się dzieje.

Polecam. Kolejna doskonała, dojrzała, wartościowa książka pisarki. Małgorzata Warda po raz kolejny mnie nie zawiodła. 

wtorek, 1 listopada 2016

Lontano - Jean-Christophe Grange

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 6/6
Kolejna genialna, wbijająca w fotel, niezwykle misternie skonstruowana książka francuskiego pisarza. Kolejny raz Jean-Christophe Grange stanął na wysokości zadania.
Uff nawet nie wiem co o Lontano napisać. Przede wszystkim to, że książka jest wielowarstwowa i bardzo skomplikowana, wymaga sporej ilości wolnego czasu na lekturę (trudno czytać Lontano z doskoku po kilka-kilkanaście stron, zgub się wątek) i równie dużo zaangażowania, czytania z rozumieniem, analizowania, powiązywania faktów.
Wiem, Grange jest specjalistą od takich książek, ale Lontano jest specyficzne, jeszcze bardziej grangeowe:), jeszcze bardziej specyficzne, wymagające, a dodatkowo mroczne. Z pewnością nie jest to lekkie, relaksujące czytadło.
Akcja toczy się głównie we Francji, głównie w Paryżu, ale nie tylko. Terenami mrocznych wydarzeń są także Kongo, Normandia, wojskowe lotniskowce i wiele innych miejsc.
Bohaterzy to członkowie pięcioosobowej rodziny Morvanów. Ojciec- najważniejszy policjant we Francji, który od lat świadczy władzy najróżniejsze przysługi. Przetrzymał kilku prezydentów, ma szafę akt i na każdego jakieś haki, zna największe tajemnice Francji.
Matka - zdawałoby się typowa kura domowa poniżana i zastraszana przez męża, umiarkowanie szanowana przez trójkę dzieci. Ale..jak się okaże to dwie kobiety w jednym ciele.
Dzieci..no właśnie. Mistrzowsko nakreślone portrety trójki tak przeoranych psychicznie ludzi, tak skrzywdzonych przez własnych rodziców, że aż trudno sobie to wyobrazić. Każde z nich skończyło 30 lat, żadne nie potrafiło stworzyć trwałej relacji z nikim bliskim. 

Loic niebywale uzdolniony finansista, diabelsko przystojny, ojciec dwójki dzieci ćpa, pije, sypia z kim popadnie. Nikt i nic nie potrafi go powstrzymać, nawet całkowite stoczenie się na dno.
Erwan, drugi z braci, super policjant, bezwzględny, skupiony na pracy perfekcjonista nade wszystko ceniący czystość, platonicznie zakochany w bratowej, w swoim mniemaniu super porządny gość, w moim- wyjątkowo żałosny zastygły w swojej skorupie człowiek.
Gaelle, bulimiczka, która się samookalecza, a w celu otrzymania roli w filmie, czy reklamie gotowa zejść na dno piekła, zrobić dosłownie wszystko.
Ich losy, historie samodestrukcji, wzajemne kontakty przepełnione nienawiścią, a nie miłością genialnie opowiada Grange. W całość niezwykle umiejętnie wplata bieżące wydarzenia polityczne, gospodarcze Francji (liczne nawiązania do nieudanej, miałkiej prezydentury Hollande'a i problemów z imigrantami), prowadzone przez obu policjantów (ojca i syna) śledztwa oraz liczne duchy z przeszłości. Jak się okaże przeszłość nigdy nie jest zamkniętą kartą.
Lontano mnie zahipnotyzowało, całkowicie pochłonęło. Dobrze, że byłam na zwolnieniu, mogłam bez przerwy czytać. Jak wspomniałam jest to niezwykle wymagająca lektura, wielowątkowa, poruszająca wiele zagadnień z dziedziny historii świata, gospodarki, kryminalistyki, polityki, ale także z kręgów społecznych, psychologii, wzajemnych ludzkich relacji. Z tego powodu lektura zajęła mi aż 3 dni. Gdyby powieść nie była tak skomplikowana pochłonęłabym ja szybciej. Warto jednak poświęcić rodzinie Morvanów kilka dni.
Gorąco polecam. Lektura dla osób lubiących mroczną, wymagająca literaturę, docieranie do sedna opowieści krok po kroku, obieranie jej z licznych warstw tropów i niedomówień.
Odradzam osobom oczekującym lektury na zasadzie zabiligoiuciekł.
Każda książka Grangea mnie zachwyciła, ale Lontano obok Purpurowych rzek (klasyki tego autora) najbardziej. Niecierpliwie czekam na kolejną powieść pisarza - Kongo requiem.