wtorek, 31 sierpnia 2021

Walc dla Izabeli - Natalia Thiel

 

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Naprawdę ciekawa, sprawiająca, że lektura nie jest straconym czasem, powieść. W sumie to nie spodziewałam się czegoś podobnego. Byłam przekonana, ze będzie to kolejny utwór powielający dotychczasowe schematy, nudny, infantylny. .Tak nie jest
Mamy koniec czerwca 1939 roku. Europa wrze. Jednak są miejsca, w których życie z pozoru toczy się normalnie, niewinnie. Tam nic nie zapowiada nadciągającego nieszczęścia, jakim będzie wybuch wojny. Izabela Langer, młoda kobieta, dotąd żyjąca beztrosko w rodzinie o niemiecko-polskich korzeniach, przygotowuje się do balu. Ma to być najważniejsze wydarzenie w jej życiu. Jednak los i życie, jak to często bywa, szybko zweryfikuje jej oczekiwania, plany, nastawienie.
Tego wieczora wydarza się coś, co sprawia, iż życie Izabeli odmienia się diametralnie. Sielanka jednak nie trwa długo. Nadchodzi 01 września, wybucha II wojna światowa.
Miłość Izabeli i jej ukochanego zostaje wystawiona na wielka próbę. Dzieli ich wszystko. Status, pochodzenie, nawet nazwiska inaczej brzmią. Dodatkowo on jest Żydem, skazanym an zagładę przez ludzi pokroju rodziny Izabeli. Czy ich miłość przetrwa? Czy miłość w czasach wojny jest w ogóle możliwa? Historia miłosna jakich wiele. Ale czy naprawdę? Czy to tylko o uczucie chodzi? Sami to oceńcie w trakcie lektury tej wyjątkowej książki.
Przyznam się, iż to co napisałam o fabule brzmi, nawet dla mnie, trochę infantylnie, dziwnie. Z pewnością te kilka zdań nie oddaje nawet w najmniejszym stopniu treści książki, przebiegu akcji. Nie zwiastują też ani trochę ciekawej, wartosciowej lektury, jaką jest Walc dla Izabeli. Pewne sprawy, odczucia trudno jest ubrać w słowa, wyrazić to jak odbiera się daną książkę, jakie emocje ona wzbudza.
Autorce udało się, mimo, iż pisze o sprawach wyeksploatowanych w innych książkach, stworzyć powieść bardzo ciekawą, odrobinę inną od wcześniejszych traktujących o tym temacie. Czyta się ją niecierpliwie odwracając kartki i kibicując bohaterom. I w tej zdawałoby się banalnej historii, nie ma ani krztyny banalności, zbędnego słowa, zbyt intensywnej czy naciąganej emocji. Wszystko jest na swoim miejscu, wszystkiego jest w sam raz. Tylko książka jest za krótka. To powieść, którą mogłabym czytać bez końca mimo, iż tak bardzo chciałam poznać zakończenie.
Bez wątpienia to dobra i poruszająca książka, która na długo pozostanie w mojej pamięci. W tym okrutnym, trudnym świecie, jaki teraz mamy, taka książka jest potrzebna. To taki balsam na duszę. Polecam.



 


poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Dziewczyna, która klaszcze - Tomasz Kozioł

 

Wydawnictwo Uroboros, Moja ocena 5,5/6
Sięgając po tę książkę nie wiedziałam czego się spodziewać. Dostałam świetną, doskonale napisaną i mocno zaskakująca (aż do samego końca) książkę.
Wszystko się zaczyna w momencie, gdy dwóch młodych mężczyzn jedzie na głuchą prowincję obejrzeć dom, który jeden z nich niespodziewanie dziedziczy po swojej zmarłej matce. Niby nic takiego. Zdarzenie, jakich wiele.
Jednak to tylko (jak się szybko okaże) pozory. Zmieni ono spokojne, zwyczajne dotąd życie Adama w...a tego już nie zdradzę. Nie chcę psuć elementu zaskoczenia.
Napiszę tylko, że bardzo szybko się okaże, że to podróż w czasie, wyprawa w przeszłość, którą w miejscu w sumie odciętym od świata, w małej, klaustrofobicznej osadzie, bardzo trudno odkryć, a póżniej jeszcze trudniej akceptować jej fragmenty.
Tym, co zasługuje na największe uznanie jest mistrzowsko nakreślona atmosfera małej, dusznej, wręcz przerażającej osady i bardzo tajemniczych i nieżyczliwych mieszkańców. To oni, wraz z plastycznie nakreślonym otoczeniem, tworzą klimat tej książki. Klimat obezwładnia, oblepia. Czuje się go już od pierwszej strony książki, mimo, iż na początku nic takiego się nie dzieje. Do tego ta ogromna, dla mnie niewyobrażalna obojętność, znieczulica i zmowa milczenia. Coś koszmarnego.
Dodatkiem jest to, iż autor bardzo mocno oddziałuje na wyobrażnię czytelnika. Ta historia ma jakąś moc, która wchodzi do głowy, umysłu czytającego.
Do tego świetnie budowane napięcie, które Kozioł umiejętnie i w odpowiednich momentach zręcznie podkreśla oraz poczucie kompletnej bezsilności i strachu.
Zakończenie..no cóż, doskonałe i zaskakujące. Z pewnością was zaskoczy.
Całość, mistrzowska. Trudno uwierzyć, że to literacki debiut autora. Oby więcej takich książek. Niecierpliwie czekam na kolejną.
A was zachęcam do jak najszybszej lektury. Ta książka to świetna lektura nie tylko na lato. Doskonale sprawdzi się przez cały rok i na bardzo długo pozostanie w waszej pamięci.


piątek, 27 sierpnia 2021

Kształt wody - Andrea Camilleri

 

Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5/6
Proza wyjątkowa, proza plastyczna, bawiąca, zadziwiająca i z niesamowitym wdziękiem. Do świata komisarza Montalbano, do fikcyjnej sycylijskiej wioski, do tamtejszych miasteczek wracam po ponad 10 latach. Czynię to z wielką, przeogromną przyjemnością. Jak ja lubię tę serię.
Seria liczy 30 tomów powieści i kilka tomów opowiadań. Część z nich, trochę więcej niż połowa została przetłumaczona na język polski.
Bohaterem serii jest przecudowny, wyjątkowy komisarz Montalbano. Żyje on w fikcyjnej sycylijskiej osadzie o nazwie Vigata.
W Vigacie, w sumie spokojnej osadzie, pewnego dnia zostaje odnalezione ciało inżyniera Luparello. To taki lokalny VIP, osobistości. Nic więc dziwnego, iż jego śmierć burzy spokój Vigaty. Tym bardziej, iż wg. orzeczenia biegłych, przyczyną śmierci był atak serca spowodowany "przedawkowaniem" uciech erotycznych.No i się zaczyna :)
Wiele równie wysoko postawionych person nalega na komisarza Montalbano żeby jak najszybciej zamknął śledztwo. Ten jednak czy to wiedziony intuicją, czy przeczuciem ociąga się z odłożeniem dochodzenia ad acta. Prowadzi je nadal. I dobrze robi. Dziwne rzeczy, dziwne przedmioty, kuriozalne zdarzenia zdają się mnożyć i komplikować całą sprawę. A wierzcie mi, to dopiero początek.
Kształt wody po raz pierwszy został wydany w 1994 roku. Mamy więc okazję poznać dawne Włochy, dawnych mieszkańców Sycylii, świat bez smartphonów, komputerów, obserwować prawdziwe policyjne śledztwo. A owe śledztwo jest diamentem. Majstersztyk po prostu :) pełne sycylijskiej mentalności, wspaniałych miejsc, przygłupich podwładnych i odrobinę mądrzejszego przełożonego. A w tym wszystkim on, komisarz Montalbano. Przeciwieństwo przeczołganych przez życie, obezwładnionych przez nałogi skandynawskich bohaterów. Żaden także z niego superman amerykański. Ot przeciętny facet, niegłupi, ale też nie jakiś geniusz, razem ze swoimi wadami, zaletami, dowcipem i specyficznym stylem bycia. Postać, której nie da się nie lubić. Podobnie, jak trudno nie polubić Sycylii AD 1994.
Więcej wam nie zdradzę. Zachęcam za to do sięgnięcia po ten cudowny, klimatyczny, uroczy kryminał i powieść społeczno-obyczajową w jednym. Rozkosz czytania gwarantowana. Polecam.


czwartek, 26 sierpnia 2021

Ostatnie bezkrólowie

 

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Ostatnie bezkrólewie to taka polska, może czasami odrobinę przaśna, ale nie mniej pasjonująca od oryginału Gra o tron.
Akcja rozgrywa się od końca czerwca 1763 do początku września 1764 roku. Rok, zaledwie rok, ale za to jaki rok i z jakimi konsekwencjami dla polskiej historii.
Są to schyłkowe miesiące życia króla Augusta III i moment ostatniego w dziejach Rzeczypospolitej bezkrólewia. W tym właśnie momencie potężny, nieomal wszechwładny ród Czartoryskich próbuje posadzić na polskim tronie swojego kandydata. Kogo? Wiemy to z historii.
Akcja rozgrywa się w wielu miejscach, m.in. w Głogowie (Głowowie), miasteczku na podgórzu rzeszowskim, rodowej siedzibie siostry Branickiego Urszuli Lubomirskiej, oraz w Warszawie, gdzie sejm elekcyjny zostaje opanowany przez zwolenników Czartoryskich. Miejsc wiele, równie dużo jest akcji, wydarzeń.
W książce ukazane są walki, podchody, ostre rozgrywki i dwa pomysły na przyszłość Rzeczypospolitej. Dzisiaj, po ponad 2 stuleciach wiadomo, który z nich został zrealizowany. Wiadomo również, jaką katastrofą to się zakończyło — rozbiorami Polski wymazaniem polsko-litewskiego państwa z mapy Europy.Jak do tego doszło? Jak i dlaczego to wszystko tak się potoczyło.
Ostatnie bezkrólewie to niezwykle barwna, świetnie napisana, porywająca powieść historyczna. Czyta się ją jednym tchem. Akcja wciąga, a znajomość zakończenia w najmniejszym nawet stopniu nie odbiera przyjemności wynikającej z lektury.
Gros osób znanych z historii, postaci autentycznych. Pośród nich cała plejada genialnie naszkicowanych postaci fikcyjnych. Autor tak umiejętnie łączy jedne z drugimi, tak doskonale osadza je w kontekście historycznym, społecznym końca XVIII wieku, iż mamy wrażenie przebywania w miejscu wydarzeń, a akcja toczy się tuż obok.
Do tego wierne, niezwykle plastyczne oddanie szczegółów, realiów epoki tych społecznych, kulturowych, jak i politycznych. Ta książka aż kipi od emocji, napięcia, walki, ale nie tylko. Będziecie zaskoczeni, jak Robert Borkowski świetnie połączył wszystkie aspekty, umiejętnie pociąga za sznurki, wspaniale snuje swoją jakże barwną i dynamiczną opowieść.
Ostatnie bezkrólewie to taki miks powieści historycznej z mega dreszczowcem, książką błyskawicznej akcji i mocnym wątkiem kryminalnym. Wszystko wymieszane w doskonałych proporcjach. Ta historia, gwarantuję wam to, zachwyci nawet przeciwników książek historycznych. Gorąco polecam. Genialna lektura nie tylko na wakacje.


poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Same piękne rzeczy - Hunter Biden

 

Wydawnictwo Agora, Moja ocena 5,5/6
Bardzo dobra, liczę, że szczera i bardzo poruszająca książka.
Skąd tytuł? To może zastanawiać każdego, kto choć w przybliżeniu zna historię rodziny Bidenów. Nie zdradzę tego. Gwarantuję, iż będziecie zaskoczeni i to nie raz.
Zaskakuje bowiem tytuł, jego znaczenie w kontekście życia Bidenów, jako rodziny i samego Huntera Bidena. To mocno doświadczona, obolała, ale i niesamowita rodzina. Hunter Biden jest typowym przedstawicielem tej rodziny. Mocno doświadczony, wręcz przeczołgany przez życie, obolały, a teraz....sami się przekonacie.
Książka jest poruszająca. Szokuje ilość nieszczęścia, zła, trudnych doświadczeń, jakie spadły na Huntera, ale i na resztę jego rodziny. To szeroka, mocna opowieść o ucieczce, próbie odnalezienia siebie, swojego miejsca na ziemi i próbie ocalenia siebie i rodziny.
To także przepełniona smutkiem, mrokiem, ale i ogromem ciepła i miłości opowieść o ludziach, ich wzajemnych relacjach, sukcesach i porażkach.
Wszystko doprawione sinusoidą sukcesów i porażek walk Huntera z licznymi nałogami. Co istotne, Hunter nie usprawiedliwia siebie, nie tłumaczy, nie szokuje wręcz ekshibicjonizmem opowieści. Jest jak najdalszy od zaprezentowania tego, co pokazał Knausgard w swoich kuriozalnych dla mnie opowieściach Mojej walki. Hunter Biden po prostu opowiada. Ma to formę jakby rozmowy, opowieści kumplowi, przyjacielowi. Normalny tekst, bez udziwnień, bez dołowania, bez usprawiedliwiania. Czyta się doskonale.
To także przestroga dla innych, wskazówka, jak nie należy żyć, która drogą nie iść.
Bardzo dużo miejsca poświęcone jest także śmierci jego matki i ukochanego brata Beau.
Całość szczera, mocna i jakby wyciągnięta z wnętrza autora książki, Huntera Bidena. W trakcie lektury miałam wrażenie zaglądania wręcz do jego wnętrza.
Życie Huntera Bidena to nie tylko smutki, łzy, cierpienie, nałogi. To także uśmiechy, radości i miłość. Warto poznać obie strony życia tego człowieka. Warto przeczytać książkę. Wspaniały portret człowieczeństwa i mocy wzajemnych relacji. Polecam.


piątek, 20 sierpnia 2021

Siła rzeczy - Roma Ligocka


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Kolejna książka Romy Ligockiej, która mnie zachwyciła.
Tym razem autorka cofa się w czasie do 1938 roku. To wtedy w Krakowie żyje jej rodzina z żydowskimi korzeniami i to wtedy Roma przychodzi na świat.
W tym samym czasie babcia przyszłej pisarki, Anna Abrahame, cieszy się latem, mimo dziejących się w Europie zawieruch. Cała rodzina rozkoszuje się latem, Krakowem, a babcia wyjeżdża nawet na wczasy na Lazurowe Wybrzeże. Tak naprawdę nikomu na myśl nie przyjdzie, co się wydarzy za kilka tygodni.
Jeszcze wszyscy żyją normalnie, cieszą się ze zwykłych, codziennych rzeczy, które są siłą życia. Do czasu....
Rok 2020. Roma Ligocka, wnuczka Anny, wyrusza w podróż do Nicei. Pisarka pragnie podróżować śladami swojej babci, m.in. tymi z 1938 roku. Nadchodzi pandemia, która więzi dorosłą Romę we Francji. Szybko okazuje się, jak mimo 80 lat różnicy, podobne są losy wnuczki i babci, jak niewiele trzeba żeby zmienić ludzki los. Z dnia na dzień życie obu kobiet zmieniło się diametralnie. Kilka dni wcześniej ani Anna ani Roma nie pomyślałyby, ze coś takiego może się wydarzyć. Życie jest nieprzewidywalne.
Dlatego należy się nim cieszyć, czerpać z niego moc i energię, cieszyć się siłą codzienności, rzeczy, które nas otaczają, bliskich ludzi. Nigdy nie wiadomo kiedy nagle tego zabraknie.
Wspaniałe opisy na równi dzisiejszej, współczesnej Nicei, jak i tej z 1938 roku. Ale tym, co zasługuje na największą uwagę są magiczne, przecudowne opisy Krakowa z okresu tuż przed wybuchem II wojny światowej. Coś wspaniałego. Autorka zabiera nas w cudowną, jedyną w swoim rodzaju podróż w czasie. Przenosimy się do magicznego miasta, do czasu i miejsc, których już często nie ma. Nasiąkamy wspaniałą atmosferą, przechadzamy magicznymi uliczkami, poznajemy wyjątkowych ludzi.
Wszystko razem tworzy niesamowita mieszankę i wyjątkową lekturę, która zachwyca od pierwszej do ostatniej strony.
Siła rzeczy to wyjątkowe obrazy. To także magiczna podróż, w którą Roma Ligocka cudownie nas zaprasza. Warto się w nią udać. Warto dać się uwieść tej książce. Polecam.



czwartek, 19 sierpnia 2021

Morderstwo na śniadanie

 

Wydawnictwo Dragon, Moja ocena 5/6
Morderstwo na śniadanie to doskonała komedia kryminalna, którą, zaśmiewając się do łez, przeczytałam w 4 godziny. Uśmiech nadal nie schodzi z mojej twarzy. Doskonała lektura, świetna rozrywka.
Już pierwsze strony dają czytelnikowi popalić. Pojawia się Pinda, papuga Pinda. Postać, ptak, osobowość zupełnie wyjątkowa i nie ukrywajmy, robiąca dużą część książki. Pojawiają się także: aspirant Balicki, jego wyjątkowa mama i zacni choć ze wszech miar kuriozalni mieszkańcy Głuszyna.
Pojawia się także instytucja zwana Instytutem Kosmitologicznym. Tak, dobrze czytacie. Instytucja ta ma dużo więcej wspólnego z pączkami niż z kosmitami. I się zaczyna...
Dodatkowo we wsi zostaje znalezione ciało listonosza. A to dopiero początek. oj dzieje się, dzieje.
Trudno napisać więcej o tej książce, trudno więcej nadmienić o fabule. Są takie książki, o których po prostu nie da się dużo pisać, żeby nie spojlerować. Z pewnością jest to książka cudowna, zachwycająca, bawiąca i udowadniająca, że książki a ala Chmielewska nadal są pisane.
Bez wątpienia to świetna lektura na toczące się dzień za dniem lato, ale nie tylko. Iwona Banach napisała powieść ponadczasową, która będzie relaksować i bawić tak samo latem, jak i jesienią czy zimą, na plaży czy w wygodnym fotelu. To po prostu kawał doskonałej, relaksującej, świetnie się czytającej powieści.
Morderstwo na śniadanie to druga część wyjątkowej serii z papugą.Warto sięgnąć także po tom pierwszy - Stara zbrodnia nie rdzewieje, ale lektura tylko Morderstwa... także będzie wielką przyjemnością. Bez problemu zorientujecie się kto jest kim, dlaczego, jak i w ogóle. Autorka cudownie prowadzi nas przez meandry życiowe i towarzyski mieszkańców Głuszyna. oj dzieje się, dzieje. Polecam, całym sercem polecam.


środa, 18 sierpnia 2021

U brzegów jazzu - Leopold Tyrmand

 

Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Kolejna książka ubóstwianego przeze mnie bezkrytycznie Tyrmanda.
Kolejna doskonała książka tego autora i odrobinę inna od pozostałych.
Tym razem mnóstwo muzyki, konkretnie jazzu i wszystkiego co z nim związane. Mniej za to polityki, impresji o życiu, jako takim...chociaż czy ja wiem....w sumie jak tak dobrze się zastanowić to Tyrmand wszędzie owe rozważania życiowe i wtręty polityczne umiejscawia.
Nie ukrywam, książka jest dosyć trudna w odbiorze. Tyrmand sam w sobie nie jest łatwym twórcą i w zakresie osobowości, którą silnie naznaczał swoje utwory i jeżeli chodzi o same dzieła. Żeby czytać i zrozumieć Tyrmanda trzeba go poznać, umiejscowić w kontekście historyczno-społeczno-politycznym i próbować zrozumieć. To trudne ponieważ był on niezwykły, nonkonformistyczny, wyjątkowy.
Dodatkowym utrudnieniem jeżeli chodzi o U brzegów jazzu jest fakt, iż książka ta jest jakby naukową. To zbiór zapisków, rozważań, impresji historycznych dot. szeroko rozumianego jazzu i jego twórców.
Bez wątpienia pozycja obowiązkowa dla miłośników tego gatunku muzyki oraz dla wielbicieli Tyrmanda, takich, jak ja :).
Sprawę lektury utrudnia także fakt, iż Tyrmand w tej książce wspiął się moim zdaniem na wyżyny rozważań, snucia przemyśleń, które ewoluują w zaskakujących często kierunkach. Każde rozmyślanie rozpoczyna się od elementu dot. jazzu. Dokąd dalej Tyrmand płynie...to już różnie bywa. Z pewnością manewruje wokół muzyki, ludzi i życia jako takiego.
Trudno nawet napisać, scharakteryzować te rozważania. Z pewnością to książka zaskakująca, nawet jeżeli dosyć dobrze zna się twórczość Leopolda Tyrmanda. Zaskakująca, co nie znaczy, ze zła. Wręcz odwrotnie. To wspaniała, wysublimowana, ciekawa i ze wszech miar godna polecenia lektura. Chociaż nie ukrywam, wielu osobom nie przypadnie ona do gustu.
Lektura zajęła mi we fragmentach kilka tygodni. Absolutnie nie żałuję tego czasu. Wspaniałe doświadczenie, wyjątkowa przygoda. Polecam jeżeli szukacie lektury dopracowanej i wyjątkowej.
Tych, którzy znają i jak ja uwielbiają dzieła autora, do lektury zachęcać nie trzeba.
Pozostałym pozostaje tylko sięgnąć po którekolwiek z dzieł Leopolda Tyrmanda i poznać tego niezwykłego człowieka, którego dzieła są niejako przedłużeniem i zwierciadłem jego życia.  Tyrmand tak zdefiniował jazz (...)
jazz to muzyczny tlen codziennego obcowania ze sztuką. Polecam.


Recenzje innych książek Leopolda Tyrmanda:

Gorzki smak czekolady Lucullus i inne opowiadania (klik)

Zły (klik)

Wędrówki i myśli porucznika Stukułki, (klik)

Opowiadania wszystkie (klik)

Dziennik 1954 wersja oryginalna (klik)

wtorek, 17 sierpnia 2021

Zaginiona siostra - Tracy Buchanan

 

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5-/6
Dobra, zmuszająca do zastanowienia się nad kilkoma sprawami powieść obyczajowa z bardzo delikatnym wątkiem romansowym w tle. Czyta się bardzo dobrze. Mogę z czystym sumieniem polecić, jako lekturę na lato, ale nie tylko.
Główna bohaterka Selma ma wszystko. Ma męża, córeczkę, dom, pracę. Wszystko układa się idealnie. Nie ma pozornie żadnych rys na tym wspaniałym obrazie życia. Tak się wydaje. Jednak spotkanie pewnego mężczyzny burzy ten idealny, sielankowy obrazek.
Selma porzuca rodzinę, odchodzi z Idrisem i grupą jego znajomych i...zamieszkuje z nimi w jaskini. Kobieta rozpoczyna nowe życie całkowicie odmienne od dotychczasowego. A to dopiero początek. Jak potoczą się jej losy? Co będzie z najbliższymi? Co z nią samą? Tego dowiecie się z lektury tej ciekawej powieści.
Fabuła jest ciekawa i toczy się dwutorowo. Z jednej strony poznajemy historię samej Selmy, a z drugiej wszystko widziane oczyma jej już dorosłej córki Becky. Ogromny kontrast tych dwóch opowieści. Niesamowity rozdżwięk między tym, co matką kierowało, a tym jak wszystko odebrała jej córka.
Czy te dwa światy, dwie osoby, tak od siebie różne, tak rozżalone, każda na coś innego, można w ogóle połączyć, pogodzić?
Do tego dochodzi coś jeszcze, sekret jak skrywa Selma. Gdy Becky go pozna będzie w szoku. Jak to na nie obie wpłynie?
Czyta się dobrze. Całość napisana jest lekkim style, doskonałym do czytania latem. Wszystko zdaje się iść w dobrym kierunku. Mimo, iż trudu, bólu w tej książce nie brakuje, czytelnikowi zdaje się, że happy end jest blisko. Dlatego tak bardzo zaskakuje mocne i nieoczywiste zakończenie.
Drobny minus daję za za mało moim zdaniem rozwinięte wątki podróży. Można je było bardziej pociągnąć, szerzej ukazać. Zdecydowanie uatrakcyjniłyby lekturę.
Mimo tego drobnego minusu i tak uważam, że Zaginiona siostra jest dobrą, godną polecenia, zmuszającą do choćby chwilowego przemyślenia kilku spraw lekturą. Polecam.

niedziela, 15 sierpnia 2021

Brud - Bartosz Kurek

 

Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 5/6
Naprawdę dobra, momentami bardzo dobra książka, w której autor niezwykle zręcznie miesza elementy z pierwszych stron gazet, ale nie tylko. Miksuje fragmenty, zagadnienia polityki, gospodarki, wielkiego, ale takiego naprawdę wielkiego biznesu i jeszcze większych układów, które decydują o wszystkim i wszystko mogą. Czyta się bardzo dobrze i niecierpliwie czeka na ciąg dalszy.
To także opowieść o tym, jak wszędobylski, jak wszechmocny i jak często niedoceniany jest świat mediów społecznościowych, jego wpływ na pozostałe dziedziny życia i to co z nimi i nami robi. Czyli to opowieść także o tym, co tak naprawdę obecnie nas otacza, bombarduje na każdym kroku.
Brud jest dosłownie, zgodnie z tytułem brudny, a to dlatego, że dotyka najbrudniejszych, najbardziej ukrytych, często najbardziej intymnych sfer ludzkiego życia. To także książka, która aż emanuje energią, pędem, dynamiką, tętni pełnokrwistym życiem, takim przez duże Ż.
W Brudzie wszystko pędzi, jest przesycone energia, działaniem, maksymalnymi doznaniami i adrenaliną. Wszyscy działają, pędzą, nie znoszą stagnacji, prózni. Ciągle coś się dzieje. Książka wciąga i to bardzo, ale ja po przeczytaniu kilku stron czułam się niesamowicie zmęczona tym wszechobecnym pędem. Mimo to niecierpliwie odwracałam kartki.
Świetnie nakreśleni, nieszablonowi, niestandardowi i dający się na dłużej zapamiętać bohaterowie. Szczególnie w pamięć wbija się miliarder. Człowiek niezwykły w każdym znaczeniu tego słowa, nieszablonowy, nieprzeciętny obrzydliwie bogaty. Gwarantuję, iż kogoś takiego nie spotkaliście w żadnej innej książce. Atakom na niego, mieszaniem go w kolejne piętrowe i trochę przerażające afery nie ma końca. Ogromne pieniądze, ogromna wojna, podjazdy, afery. Generalnie wszystko jest mega.
Przyjemność wynikająca z tej zręcznie skonstruowanej lektury także jest mega wielka.
Do tego kilku pomniejszych biznesmenów, kolejne afery, hazard, pieniądze i polska rzeczywistość w tle.
Brud jest godny polecenia, nieszablonowy, nietuzinkowy. Fabuła trochę przypomina książki Mariusza Zielke, ale tez nie do końca jest taka. To współczesna opowieść, mocna, realna, zaskakująca i bardzo dynamiczna. Niby kryminał, niby thriller, ale jednak nie do końca. Na pewno doskonale przemyślana, świetna lektura i bardzo dobry debiut literacki.
Bardzo zadziwia fakt, że to debiutancka książka. Oby więcej takich debiutów. Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg.

czwartek, 12 sierpnia 2021

Opowiadania prawie wszystkie - Edgar Allan Poe

 

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Ostatnie opowiadanie właśnie przeczytane. Co to była za lektura... Opowiadania prawie wszystkie to książka zachwycająca każdego miłośnika grozy w klasycznym wydaniu i wielbiciela prozy Edgara Allana Poe.
Znajdziemy w niej wszystko to za co tak lubimy tego autora. Mamy więc prawdziwą grozę, unikalny i specyficzny klimat, wyjątkowo odczuwane przez postaci doznania, głównie zmysłowe, wspaniałe postaci, genialnie wykreowane. Edgar Allan Poe nie bez kozery jest nazywane ojcem literatury grozy. Mimo upływu wielu lat od czasów napisania tych opowiadań czytałam je z prawdziwą przyjemnością, wielką przyjemnością. To była prawdziwa rozkosz czytelnicza.
Książka zawiera 39 genialnych, mistrzowskich i wyjątkowych w każdym calu opowiadań. Przesycone grozą, wyjątkowym klimatem i tak charakterystyczną dlatego autora fascynacją śmiercią. Mimo, iż opowiadania są pełne głównie grozy, elementów horroru to jednak nie brak w nich także elementów humorystycznych. Poe jednak mistrzem był. Potrafił łączyć grozę ze śmiechem w wyjątkowy sposób. Oczywiście jest to czarny humor, ale połączenie z klasycznym horrorem i mrocznymi elementami opowieści detektywistycznej tworzy mieszankę iście wybuchową.
Poe genialnie i niezwykle plastycznie kreśli swoich bohaterów, po mistrzowsku oddaje klimat i kontekst wydarzeń, snuje niedopowiedzenia, oplata czytelnika siecią grozy i ciekawości, podsuwa tropy tylko po to żeby zwodzić na manowce. Majstersztyk.
Dodatkowo opowiadania przyozdobione są wspaniałymi rysunkami, które idealnie wplatają się w klimat książki i dopełniają grozy. Całość mistrzowska i niezwykle klimatyczna. Do czytania od razu, na jeden raz lub (tak jak ja to zrobiłam) co kilka dni 1 opowiadanie. Dawkowałam sobie przyjemność.
Książka, którą powinien mieć każdy wielbiciel twórczości Poe, a przeczytać każdy ceniący doskonałą, wyjątkowa prozę. Wiem, wiele osób nie lubi opowiadań. To niby za krótkie formy. Jednak wierzcie mi, Edgar Allan Poe tworzył opowiadania ze wszech miar wyjątkowe i warte uwagi. Polecam.


środa, 11 sierpnia 2021

W twoją stronę - Karolina Winiarska

Wydawnictwo Jaguar, Moja ocena 2/6
Niestety, ale książka mnie rozczarowała. Owszem, nie oczekiwałam wielkiej literatury, ale mimo to....
Mamy tu zdarty, wyeksploatowany do bólu schemat, dwie siostry. Jedna szczęśliwa, druga nie. Jedna ma rodzinę, męża, dzieci, druga singielka, która goni za karierą i tylko ona się dla niej liczy. Do tego konflikt między siostrami i niezrozumienie.
Sami przyznacie, iż szkielet fabuły mało ciekawy, zero oddechu świeżości, zero zaciekawienia. Ile razy spotkaliście się z takim zarysem fabuły w książkach? Ja co najmniej kilka razy. W sumie nie mam nic przeciwko nawet bardo oklepanym schematom, fabułom jeżeli są one ciekawie, z ikrą, z dodatkiem czegoś nowego poprowadzone. Tutaj jednak tego brak.
Cala powieść sprawia wrażenie jakby autorka chciała złapać kilka przysłowiowych srok za jeden ogon.
W książce mamy wiele wątków, zbyt wiele moim zdaniem. Nie byłoby w tym nic złego gdyby autorka rzetelnie je poprowadziła i jakoś sensownie zakończyła, a nie pourywała w połowie.
Wątki naprawdę istotne dla opowieści są niedokończone. Za to dodano wątki całkowicie nic nie wnoszące do całej historii, jak np. historia babci Michaliny. To nie jedyny taki wątek. Jest ich kilka. Do tego okładka...litości, kto ją projektował. Nijak się ona ma do treści książki. Zdaje się być zdjęciem wyciągniętym na chybił trafił z darmowej puli fotografii.
Książka sprawia wrażenie, jakby autorka na siłę powkładała do niej co jej przyszło do głowy na zasadzie jakoś to będzie. No niestety, ale jest kiepsko.
Brak całkowity emocji. Niby opowieść o uczuciach, namiętnościach, wzajemnych relacjach, romansie, a jakby ich w ogóle nie było. Historia jest całkowicie bezbarwna, wyprana z jakichkolwiek emocji.
Do tego kiepsko narysowani, bezbarwni bohaterowie i nijakie zakończenie. Finał taki sam, jak i cała historia.
Rzadko książki aż tak nie przypadają mi do gustu, rzadko wystawiam im złą ocenę. Z reguły wtedy piszę, iż decyzję czytać czy nie, pozostawiam wam. Jeżeli chodzi o W twoją stronę nie polecam, nie zachęcam do lektury. Wierzcie mi, jest dużo o wiele ciekawszych książek. Ja przeczytałam całą tylko dlatego, że byłam na urlopie i nie miałam żadnej innej lektury przy sobie. Bardzo tego żałuję.

sobota, 7 sierpnia 2021

1793 - Niklas Natt och Dag

 

Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 6/6
Niklas Natt och Dag potwierdza to wszystko za co uwielbiam skandynawskich pisarzy. Na okładce jest napisane, iż 1793 to połączenie Arthura Conana Doyle’a, Umberto Eco i Jamesa Ellroya. Nie ma w tym ani krztyny przesady. Ja bym do tego dodała jeszcze Dickensa.
To mistrzowsko napisana opowieść, którą się wręcz połyka, a której klimat pochlania i obezwładnia.
Wyobrażcie sobie taką sytuację Z cuchnącego sztokholmskiego rynsztoku, jeziora Fatburen, wydobyto zmasakrowane ludzkie zwłoki pozbawione kończyn. Trup nie ma także oczu i języka. Jak się okazuje wszystkich okaleczeń dokonano gdy ofiara jeszcze żyła. A to dopiero początek.
Rozpoczyna się dochodzenie, niezwykle rzetelne i drobiazgowe, jak na tamte czasy. Szybko się okazuje, iż zabójcą może się okazać ktoś, kogo zupełnie by o to nie podejrzewano. Dochodzenie prowadzi genialny detektyw wraz z niemniej bystrym pomocnikiem. Dokąd ono ich zaprowadzi?
Akcja rozpoczyna się i toczy w tytułowym 1793 roku w Sztokholmie 3 lata po zabójstwie króla Gustawa III. Król został zabity na skutek spisku, podczas maskarady w operze w Sztokholmie. To wydarzenie położyło się cieniem na dalszych losach Sztokholmu i całego kraju.
Długo zastanawiałam się co w książce zrobiło na mnie największe wrażenie. Zdecydowanie genialne oddanie XVIII-wiecznej pełnej brudu (dosłownie i w przenośni) brudu, przemocy, mroku, obłudy, grzechu...taki Dickens w sztokholmskim wydaniu. U angielskiego pisarza też jest taka charakterystyczna, brudna, okropna atmosfera z tym, że Londynu. W 1793 mamy Sztokholm wraz z okolicami, genialnie nakreślony, mistrzowsko i niezwykle plastycznie oddany. W trakcie lektury miałam ochotę kilkakrotnie się umyć, wyszorować, tak porządnie. Smród sztokholmskich rynsztoków czuć na odległość. Miałam wrażenie, jakby brud XVIII wieku mnie oblepiał.
Ogromnym atutem są też świetnie nakreśleni, dalecy od stereotypu bohaterowie oraz ich poczynania.
Śledztwo, wiadomo odmienne od tych znanych nam ze współczesności, jest tak samo rzetelnie i pomysłowo prowadzone, a intryga i zwroty akcji zaskakują.
Do tego zręczne wplecenie w fabułę autentycznych, historycznych postaci.
Na sam koniec na długo pozostające z czytelnikiem moralne rozważania. Nie potrafię przestać myśleć o walce dobra ze złem, o wyższości prawa nad zbrodnią i cwaniactwem, o tym, jak złudna, zła, trudna i pogmatwana bywa ludzka natura.
1793 ma tylko jedną wadę, książka jest za krótka :) Ale na półce czeka kolejna część 1794, której jestem bardzo ciekawa.
Gorąco zachęcam do lektury. Nic dziwnego, iż książka otrzymała nagrodę Szwedzkiej Akademii Kryminału oraz nominację do tytułu Książki Roku.
Aż niewiarygodnie, iż 1793 jest debiutem pisarskim autora.

piątek, 6 sierpnia 2021

Zapowiedż..kontynuacja kultowej powieści...

 



Jest radość...

Wracają Smażone zielone pomidory, kultowa wręcz książka i ukaże się ich kontynuacja .... Powrót do Whistle Stop...11 sierpnia 2021 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego.


Nie mogę się już doczekać.



Któż mógłby się oprzeć się wizycie w Whistle Stop i spotkaniu z dawnymi oraz obecnymi mieszkańcami miasteczka? „Library Journal”

Czytać tę powieść to jak przeżyć po raz drugi swoje dzieciństwo. „Kirkus Reviews”

Cała obsada Fannie Flagg powraca do Whistle Stop w Alabamie, miejscowości rozsławionej w serdecznej sadze Smażone zielone pomidory. Miłośnicy powieści będą mogli poznać kolejne sekrety bohaterów. Publishers Weekly

Wspaniała opowieść, zręcznie nakreślone postacie i mistrzowskie dialogi. Powrót do Whistle Stop to dar, błogosławieństwo i triumf…. Kolejny pokaz niezwykłych umiejętności tworzenia narracji słodkiej, ale nie lukrowanej, komicznej i nigdy okrutnej, głębokiej, lecz dalekiej od patosu. To celebracja rodzinnych i przyjacielskich więzi oraz radość z możliwości powrotu do zdrowia i szansy na odnowę. „The Free Lance-Star”

Urocza i podnosząca na duchu historia. „The Palm Beach Post”

Wciągająca powieść pełna sympatycznych postaci, o których poczynaniach i relacjach czyta się z wielką przyjemnością. Inspirująca i dająca nadzieję. Te klasyczne cechy narracji są nam dziś potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. „New York Journal of Books”

To jak radosna niedzielna przejażdżka ze starymi przyjaciółmi różowym cadillakiem, malowniczą wiejską drogą prosto do kawiarni w rodzinnym mieście. W trasie mijasz kilka zakrętów, musisz zawrócić, śmiejesz się, a czasem też obcierasz łzę. Po drodze zatrzymujesz się przy kilku stoiskach z miodem i smażonymi zielonymi pomidorami, a gdy wreszcie docierasz na miejsce, wiesz już, że podróż była równie ważna jak jej cel. Goodreads

Jeśli szukacie książki, która wprawi was w dobre samopoczucie, wleje ciepło w wasze serce i sprawi, że zatęsknicie za porządnym talerzem smażonych zielonych pomidorów, właśnie ją znaleźliście! Fannie Flagg należą się podziękowania za to, że tak pięknie przypomina nam, że dobro istnieje i że można je odnaleźć we wszystkich małych miasteczkach w tym kraju. Amazon.com

środa, 4 sierpnia 2021

Aż po horyzont - Agnieszka Janiszewska

 

Wydawnictwo Nova Res, Moja ocena 4,5/6
Agnieszka Janiszewska, a właściwie książki jej autorstwa, to moje wielkie odkrycie. Dwutomowa powieść Szepty i tajemnice nie tylko totalnie mnie zaskoczyła, ale i porwała w swoje objęcia na kilka dni.
Podobnie było z kolejnymi książkami autorki - Aleja starych topoli czy Podróżą do Carcassone, czy Kuzynką Marie.
Aż po horyzont to kolejna pozycja w dorobku autorki. Powieść dobrze napisana, ale mam takie wrażenie jakby była trochę mniej porywająca od wcześniejszych książek. Nadal jednak to dobra, warta przeczytania lektura.
Tym razem akcja toczy się współcześnie, w latach 70. XX wieku. W

książce nie brak jednak sporej garści retrospekcji przenoszących nas kilka dekad wstecz. Całość, obie płaszczyzny czasowe, niezwykle zręcznie nakreślona, świetnie połączone.
Bardzo ciekawa główna bohaterka, Weronika, świeżo rozwiedziona nauczycielka francuskiego, matka dwóch chłopców, oczko w głowie swoich rodziców. Niby kobieta (pomimo rozwodu) wszystko ma, a jednak czegoś jej brakuje. W jej sercu i umyśle ciągle jest pewien niepokój, odczuwa brak czegoś co jeszcze nie zostało zidentyfikowane.
Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie na jaw wychodzą głęboko dotąd skrywane tajemnice, sekrety dot. rodziny Weroniki. Znane powiedzenie głosi, iż każda rodzina ma trupa w szafie. Jak się okaże nie inaczej jest z rodziną Weroniki.
Dlaczego członkowie tej rodziny przed laty zerwali ze sobą kontakt? Co poróżniło brata i siostrę? Jakie tajemnice skrywa rodzinna posiadłość? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedż w tej ciekawej i bardzo wciągającej książce. Gorąco zachęcam do lektury.
I tom to rozwinięcie, nakreślenie całej historii. Tom II to dalsze, bardziej drobiazgowe i emocjonujące rozwinięcie i zakończenie. Ta część jest zdecydowanie lepsza od I tomu, bardziej wyrazista, mocniejsza, bardziej ekspresyjna. Obie części czyta się doskonale.
W tomie II Weronika więcej działa. Próbuje odkryć i wyjaśnić rodzinne tajemnice, naprawić zło, które miało miejsce kilka dekad wcześniej, w okresie stalinowskim. Czy jej się to uda? Czy pomoże jej w tym znaleziony pamiętnik i stare zdjęcia?
Po raz kolejny Agnieszka Janiszewska opowiada o niezwykle poplątanych ludzkich losach, sięga wstecz fascynująco splatając historię bieżącą z tą z przeszłości. Wszystko to robi w bardzo ciekawy, ale i pełen wyczucia sposób.
Powieść, jak i inne tej autorki, jest przesycona fragmentami ludzkiego życia, napełniona smutkami i radościami, pełna od uczuć, które wypływają z każdej kartki.
Co cenne, Janiszewskiej udało się po raz kolejny uniknąć choćby otarcia się o infantylizm czy śmieszność, a to nie jest łatwe. Gdy pisarz tworzy książkę bazującą na wspomnieniach, rodzinnych tajemnicach, uczuciach często idzie nie tą drogą i powieść bywa infantylna, śmieszna. Agnieszka Janiszewska tego uniknęła. A ponieważ świetnie pisze książkę czyta się doskonale.
Janiszewska naprawdę potrafi pisać, co udowadnia po raz kolejny. Chociaż tak, jak wspomniałam, Aż po horyzont nie przykuwa aż tak, jak np. genialne dla mnie Szepty i tajemnice. Mimo to jest to dobra, dopracowana, warta polecenia lektura. Z pewnością nie będziecie się nudzić w trakcie jej czytania. 


Tutaj recenzje pozostałych książek Agnieszki Janiszewskiej, które gorąco polecam:
Szepty i tajemnice tom 1 (klik)
Szepty i tajemnice tom 2 (klik)
Aleja starych topoli (klik)
Pamiętam (klik)
Podróż do Carcassone (klik)
Kuzynka Marie(klik)

 


poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Dziecięcy kram - Daniel Radziejewski

 

Wydawnictwo Novae Res, Moja ocena 2/6
Bardzo się zawiodłam. Co prawda nie czytałam opisu, ale miałam okazję spojrzeć na wysokie noty, jakie otrzymuje ta książka. Oczekiwałam czegoś wyjątkowego, spektakularnego. Dostałam niedopracowaną, po prostu słaba książkę, na którą moim zdaniem szkoda czasu....chociaż na swój sposób była ona spektakularna :(
Jeżeli miałabym wymieniać minusy, wady książki, to musiałabym napisać jednym słowem - wszystko. Przede wszystkim język. Autor ma zadziwiającą manierę posługiwania się dziwnym językiem. Trudno to opisać. Trzeba po prostu przeczytać.
Dodatkowo liczne powtórzenia i traktowanie czytelników, jak niezbyt rozgarniętych - pisanie wszystkiego dokładnie, po kolei, jak przysłowiowej krowie na rowie. Zero miejsca na własne przemyślenia, na dochodzenie do sedna, zero potrzeby uruchomienia przez czytelnika szarych komórek.
Akcja umiejscowiona jest w Brazylii, do której autor, co sam na koniec przyznaje, ma ogromny sentyment. I wszystko byłoby ok gdyby klimat tego kraju, krajobrazy, mentalność ludzki były jakoś sensownie nakreślone, ciekawie oddane. Nic takiego nie ma miejsca. To jak z super nowoczesnymi mieszkaniami, które mogą znajdować się w dowolnym miejscu świata. Tak samo akcja Dziecięcego kramu...dla mnie mogła się toczyć także w Krakowie, Berlinie czy RPA. Nic poza drobnymi, rzadkimi wtrętami nie wskazuje na Brazylię. Jedynie samo zakończenie jakoś się broni. Tam odczuwamy odrobinę klimatu Brazylii, niewielką, ale zawsze.
Brak akcji i mega dłużyzny. Książka mimo dramatycznego zamierzenia, bardzo ciekawego zarysu fabuły, jest całkowicie dla mnie wyprana z emocji. Miałam wrażenie, jakby ktoś fabułę zanurzył w wybielaczu. Bezbarwna, bez emocji, bez napięcia, bez niczego. A Dziecięcy kram z założenia miał być thrillerem...
Tymczasem książka ani nie przeraża, ani nawet nie bawi i w żaden sposób nie porusza. Zero emocji.
Pomysł na fabułę był bardzo ciekawy. Gdyby autor inaczej całość potraktował, inaczej napisał, nakreślił sensownych nie płaskich jak kartka papieru bohaterów, wlał w nich trochę życia, popracował nad klimatem Brazylii i nad konsekwentną akcją mogłaby to być naprawdę dobra książka. Niestety, ale tak się nie stało. Odradzam, zdecydowanie odradzam.