poniedziałek, 31 października 2022

1795 - Niklas Natt och Dag

 



Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 6/6
Po genialnych tomach 1793 i 1794 wiele się po trzecim tomie spodziewałam, poprzeczka była bardzo wysoko ustawiona. Nie zawiodłam się.
Ponownie mamy brudny, paskudny, wynaturzony Sztokholm, rok 1795. Gryzący odór brudu, zaniedbania, ale i rozpaczy unosi się w powietrzu, przenika wszystko, wręcz obezwładnia.
I teraz problem, co napisać o trzecim tomie żeby choć trochę zaintrygować, ale nie spojlerować dwóch poprzednich części.
Napiszę tylko, iż z każdą kolejną częścią autor opisuje Sztokholm w bardziej bezkompromisowy i w sumie okropny, tak okropny sposób. Jego miasto końca XVIII wieku jest okropne, złe, brudne dosłownie i w przenośni. W 1795 mamy Sztokholm wraz z okolicami, genialnie nakreślony, mistrzowsko i niezwykle plastycznie oddany. W trakcie lektury miałam ochotę kilkakrotnie się umyć, wyszorować, tak porządnie. Smród sztokholmskich rynsztoków czuć na odległość. Miałam wrażenie, jakby brud XVIII wieku mnie oblepiał.
A to co się dzieje w nim na równi przeraża, wzbudza obrzydzenie, jak i zaciekawia. Na okładce jest napisane, że to połączenie Arthura Conana Doyle’a, Umberto Eco i Jamesa Ellroya. Nie ma w tym ani krztyny przesady. Ja bym do tego dodała jeszcze Dickensa.
1795 to ponownie mistrzowsko napisana opowieść, którą się wręcz połyka, a której klimat pochlania i obezwładnia. To także godne zwieńczenie rewelacyjnej trylogii, którą musicie poznać.
1795 jest odrobinę inny od wcześniejszych części. Na plan pierwszy wychodzą sami bohaterowie i ich losy. To na nich skupia się autor. Postaci są różne, jedne polubimy inne nie. Jednak bez wątpienia na plan pierwszy wysuwa się postać Tycho Cetona. On mnie przerażał, budził gorzę, a jednocześnie sprawiał, iż od lektury nie mogłam się oderwać.
To zło, a dobro...no powiedzmy dobro, to Emil Winge, który stoi na przeciwnym biegunie i zrobi wszystko, aby powstrzymać Cetona.
Wiem, dla osób, które nie czytały pierwszego i drugiego tomu brzmi to zawile, ale wierzcie mi, te postaci są ważne i będą się przewijać przez kolejne karty opowieści. Na długo zapadną wam w pamięć.
Warto po wszystkie tomy sięgnąć, trzeba je przeczytać i koniecznie w odpowiedniej kolejności.
Gorąco zachęcam do lektury. Nic dziwnego, iż 1. tom 1793 otrzymał nagrodę Szwedzkiej Akademii Kryminału oraz nominację do tytułu Książki Roku.
Aż niewiarygodnie, iż ta trylogia jest debiutem pisarskim autora.Brawo. 

 

Recenzje wcześniejszych tomów serii: 

1793 (klik)

1794 (klik) 

sobota, 29 października 2022

Czego nie widać - Brianna Labuskes

 



Wydawnictwo Luna, Moja ocena 5/6
Czego nie widać
to 2 tom nowego cyklu w rodzinie thrillero-kryminałów. Osią przewodnią cyklu jest dr Gretchen White, która jest specjalistką w dziedzinie antyspołecznych zaburzeń osobowości i przestępstw z użyciem przemocy. Brzmi trochę enigmatycznie. I takie po trochu jest.
Gretchen sama w sobie jest skomplikowana, niejednoznaczna. Pomaga policji w rozwiązywaniu kolejnych spraw a jednocześnie to osoba ze zdiagnozowaną socjopatią, która w przeszłości była podejrzewana o zabicie własnej ciotki.
Niby proste, a tak skomplikowane i nieoczywiste.
1. tom serii Podejrzana, umiarkowanie przypadł mi do gustu. Był jednak na tyle intrygujący, iż postanowiłam sięgnąć po kolejną książkę serii.
Tym, co od razu rzuca się w oczy jest mnogość postaci i poruszanych w treści zagadnień. Bohaterów i problemów ich dotyczących jest naprawdę dużo. Brawa dla autorki, iż wszystkie je doprowadza konsekwentnie do końca. Nic jej nie umyka, nic się nie gubi. Biorąc pod uwagę skomplikowany charakter fabuły jest to osiągnięcie nie lada.
Brawa za doskonałe postaci kobiece. To one wiodą prym w tym tomie. Obie panie, detektyw Macroni jak i Gretchen zostały wyraziście wykreowane, są mocne, inteligentne, konsekwentnie dążą do celu, a przy tym są niepozbawione kobiecych cech. Chciałabym mieć taki charakter, jak każda z nich.
W Podejrzanej Gretchen, główna postać cyklu, mocno mnie denerwowała. W Czego nie widać, przeszła drobną metamorfozę, stała się inną, pewniejszą, konkretniejszą osobą. Polubiłam ją i wiernie jej kibicowałam.
Opis obu bohaterek, ukazanie ich charakterów, analiza motywów postępowania wysuwają się na pierwszy plan książki, bardziej obyczajowo-psychologicznej niż czystego kryminału. Spory nacisk położony jest na relacje międzyludzkie, głównie miedzy Gretchen, a detektyw Macroni. Relacja obu pań jest zaskakująco prowadzona.
Wątek kryminalny powiązany z dr White i jej przeszłością jest tłem do ukazania ludzkich charakterów i postępowań. Doskonale wszystko zostało poprowadzone.
Autorka po raz kolejny zabiera nas do świata o tyleż ciekawe, co nie jednoznacznego i mrocznego. To świat socjopatów, ludzi zdecydowanie różniących się od innych, ludzi z poważnymi zaburzeniami. Nie będę wam dokładnie opisywać, kim jest socjopata. Tego dowiecie się z tej bardzo ciekawej w zakresie socjopatii, książki. Czego nie widać to książka mocno koncentrująca się na dr Gretchen. Bardzo ciekawie przedstawiona jest ta postać, jej postępowanie, przemyślenia. Warto dać jej szansę. Polecam.

czwartek, 27 października 2022

Perswazje - Jane Austen

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 6/6
Powrót po latach do doskonałej lektury. W takim przypadku zawsze jestem ciekawa, jak po x lat odbiorę daną książkę. Nie inaczej było w przypadku Perswazji.
Powieść Jane Austen nic nie straciła w moich oczach. To ponadczasowa powieść o życiu, o ludziach, ich marzeniach, czynach. To książka, która niezależnie do tego kto i kiedy ją czyta, podbija serca. Autorka i jej bohaterowie ponownie mnie zachwycili.
Początek XIX wieku, angielska prowincja i cudowny portret angielskiej szlachty i ludzi, którzy ją otaczają.
Mamy "starą pannę", Annę Elliot, córkę żyjącego ponad stan baroneta, która wciąż jest samotna i żyje „przy rodzinie”. Kiedyś zaręczona, pod wpływem perswazji i teoretycznie dobrych rad, zerwała zaręczyny z kapitanem marynarki Fryderykiem Wentworthem. Wielka miłość, a jednak zerwała. Stało się. Trudno. Ale co teraz robić, gdy los coraz bardziej wbija pannę w lata?
Do tego dochodzą dla niej niespodziewane, dla każdego innego całkiem spodziewane kłopoty finansowe ojca. Problemów robi się coraz więcej. Jak się z nich wydostać?
Myślicie, że to cała fabuła? Otóż nie. Jesteście w wielkim błędzie.
To tylko początek, zalążek fascynującej na równi zadziwiającej, jak i niezwykle ważnej książki. Pozostałej fabuły nie będę wam streszczać żeby nie psuć elementu zaskoczenia. Napiszę tylko, iż w książce dzieje się oj dzieje. Niektórzy sądzą, że powieść sprzed ponad 150 lat, angielska prowincja, to nudy nad nudami. Nic bardziej mylnego. To cudowna, skrząca się zaskakującymi zwrotami akcji i bogatym wnętrzem powieść, którą czyta się z wielką przyjemnością.
Książka bawiła ponad 150 lat temu, bawi i to niezmiernie nadal. Czapki z głów dla autorki za taką książkę. Tym jest ona ważniejsza, że to pewnego rodzaju manifest dający głos kobietom, które w czasach pisarki praktycznie nic nie miały do powiedzenia. Stagnacja i bycie posłusznym dodatkiem do mężczyzny. To były obowiązki ówczesnej kobiety. Austen daje kobietom XIX wieku siłę, moc i możliwości, czyni je takimi, jakimi sama chciała być, sprawia, iż żyją zupełnie inaczej.
Jane Austen była zręcznym obserwatorem, miała doskonałe i cięte pióro.
Mistrzowsko nakreślone tło społeczno- obyczajowe, genialnie przedstawieni bohaterowie i te dialogi...

wtorek, 25 października 2022

Znajda - Katarzyna Kielecka

 



Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 5/6
Bardzo dobrze napisana opowieść o losach bardo dobrze nakreślonych postaci i początku wojny, która zastaje naszych bohaterów w Wieluniu, miejscu gdzie spadły pierwsze niemieckie bomby.
Koniec świata zazwyczaj przychodzi niespodziewanie i nie zawsze raczy wysyłać sygnały ostrzegawcze.
Tak było i w przypadku rodziny Sitarzów, ludzi żyjących szczęśliwie spokojnie, którzy oczekują narodzin kolejnego dziecka. Niestety los z nich i milionów innych rodzin zakpił i 01 września 1939 roku wybucha wojna.
Akcja jest dwutorowa. Z jednej strony śledzimy dzieje rodziny z Wielunia, poznajemy ich wojenne losy. Ta historia została opowiedziana z punktu widzenia dziecka. Automatycznie jest to emocjonalny rollercoster. Autorce udało się w tym wątku mocno zagrać na emocjach czytelnika.
W drugim wątku na plan pierwszy wysuwa się Matylda, która żyje w Łodzi w 2022 roku, ma zwyczajne problemy małżeńskie,w pracy, takie, jakie ma wielu z nas. Są one na przeciwnym biegunie do problemów z okresu II wojny światowej.
Zdawałoby się, inne miejsca, inne czasy, różnica ponad 80 lat. Nic bohaterów nie łączy, a umieszczanie ich w jednej powieści jest co najmniej dziwne. Katarzyna Kielecka udowadnia, iż nic nie jest niemożliwe i wszystko, przy sporej dozie talentu, da się połączyć. Autorka ma duży talent. Potrafi zwykłych ludzi uwikłać w dużą historię, wszystko zręcznie ze sobą spleść i przedstawić w bardzo ciekawy sposób. Tak jest i w tym przypadku.
Znajda to bardzo dobrze napisana, ciekawa i przykuwająca opowieść o ludzkich losach, o niespodziewanych kaprysach losu, opatrzności, jak zwał tak zwał oraz o tym, że nigdy tak naprawdę nie wiadomo co nam jest pisane.
Do tego to bardzo wzruszające historie, którym, co dla mnie szczególnie ważne, udało się uniknąć bycia infantylnymi, nic nie wnoszącymi opowiastkami. Kielecka napisała mądrą, poruszająca książkę, która wiele nam mówi i daje sporo materiału do przemyśleń i do zastanowienia się nad własnym życiem. Polecam.

poniedziałek, 24 października 2022

Polesia Mszar - Elwira Izdebska-Kuchta

 


Wydawnictwo NovaeRes, Moja ocena 5,5/6
Wiem, opowiadania nie należą do najbardziej lubianych form literackich, gro czytelników woli dłuższe utwory. Ale opowiadania same w sobie mają to coś, ukazują wielkość (albo płyciznę) ich autora. Sztuką jest bowiem na kilkunastu - kilkudziesięciu stronach zawrzeć wiele, tyle ile normalnie znajduje się na kilkuset (w normalnej, pełnowymiarowej powieści).
Rzadko któremu autorowi uda się tak zainteresować czytelnika, żeby nie mógł od lektury się oderwać. Autorce się to udało.
Polesia mszar to dowód na to, że nie ilość, a jakość mają znaczenie. Na zaledwie 106 stronach pisarka zawarła cały tygiel magii Polesia. Przynajmniej ja, znająca Polesie tylko z wypraw turystycznych,z innych książek, tak to odbieram.
Wspaniała przyroda, łąki, torfowiska, dzika natura, unosząca się w koło mgła, cisza i ten nieuchwytny klimat, który sprawia, iż mamy wrażenie przeniesienia się w czasie o kilka wieków wstecz, czy bycia w miejscu iście magicznym.
To wszystko i wiele więcej znajdziecie w debiutanckim zbiorze opowiadań Elwiry Izdebskiej - Kuchty. Aż trudno uwierzyć, że to debiut autorki. Opowiadania są nie tylko magiczne pod względem klimatu, ale także jeżeli chodzi o warstwę językową. Piękna, w wielu miejscach unikalna polszczyzna, która doskonale współgra z treścią i nastrojem.
Magia, na równi przyrody, jak i czegoś niezbyt zrozumiałego dla czytelnika, czego unikalnego, co wymyka się jednoznacznej klasyfikacji jest kwintesencją opowiadań. W trakcie lektury mamy wrażenie przeniesienia się do innego świata, świata w którym jest nam wręcz idyllicznie. Kraina mgieł, innych miejsc, mokradeł, cudownej przyrody, legend, ludzi parających się ziołolecznictwem czy kontaktem z tamtym, innym światem. To miejsce wydaje się bardzo odległe, ale dzięki dziewięciu opowiadaniom mamy okazję to miejsce poznać, rozsmakować się w nim, zbliżyć do bohaterów. Czyta się wspaniale. Szkoda tylko, że lektura mija tak szybko. Chciałoby się więcej i więcej.
Całość ubarwiona plastycznymi opisami promieni słońca, świergotu ptaków, kumkania żab, klekotania bocianów. Istna magia. Takich miejscu już prawie nie ma. Konsumpcja i pęd je zabijają. Podobnie, jak pęd za napisaniem kolejnych książek, jak ja je nazywam...czytadeł, zabija wartościowe, mało reklamowane książki.
Polesia mszar jest praktycznie nieznany. A szkoda. Bardziej znane, reklamowane "sieczki" książkowe zdobywają popularność, a to co cenne, trochę inne, mniej wpisujące się w mainstreamowy nurt leży z boku. Tak to już w życiu bywa. Polecam i czekam na dalszy ciąg :) W pewien sposób niedokończone opowiadania dają nadzieję na kontynuacje. Oby. Warto czekać, warto przeczytać Polesia mszar.

niedziela, 23 października 2022

Dom po drugiej stronie jeziora - Anna Bichalska

 




Wydawnictwo HarperCollins Polska, Moja ocena 5/6
Cudownie napisana, dająca wspaniały relaks i będąca takim plasterkiem na duszę opowieść.
Dom po drugiej stronie jeziora to drugi tom cyklu Błękitne Brzegi. Pierwszego tomu nie znam. Jednak już za moment go zamawiam. Ten tom, który właśnie skończyłam czytać był wspaniałą lekturą. Muszę poznać wcześniejszą część.
Wielowątkowa z akcją tocząca się na dwóch płaszczyznach czasowy. Mimo z pozoru sporej sieci różnych wątków, problemów, radości, smutków, romansów i tajemnic, autorce udało się wszystko tak połączyć, że nic nam się nie gubi, nic nie ucieka, wszystko jest doprowadzone do końca.
Chociaż nie, stop. Co nieco pozostaje w zawieszeniu i daje nadzieję na kolejne wspaniałe tomy serii.
Akcja głównie rozgrywa się w willi nad jeziorem w Błękitnych Brzegach. To tam przyjeżdżają dojrzałe bohaterki, Maria i Małgorzata, które chcą zaprowadzić porządek w swoim życiu i odkryć pewne skrywane dotąd sprawy. Chcą to zrobić w tajemnicy przed najbliższymi.
Co z tego wyniknie? Cały galimatias, który niezwykle barwnie opowiada i rozsupłuje prze dnami autorka.
Rok 1928 przeplata się z 2017 rokiem. To samo miejsce, inni a jakby ci sami bohaterowie, a może to ktoś zupełnie inny...co łączy tak odległe od siebie czasy, wydarzenia? Sami się tego dowiecie zatracając się w lekturze tej bardzo ciekawej i doskonale napisanej książki. Idealna lektura na jesień i nadchodzącą zimę. Ogrzeje was, wasze wnętrze i duszę. Jestem tego pewna. A sekrety bohaterów, ich zagadki, tajemnice, dzieje rodziny z pewnością was zaciekawią.
To powieść pełna sekretów, tajemnic, uczuć, bardzo życiowa i realistyczna. Autorka ma lekki, ale nie infantylny styl, czyta się z wielką przyjemnością. Zachęcam do lektury.

sobota, 22 października 2022

107 sekund - Liliana Fabisińska

 



Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 3,5/6
Ciekawa, bardzo życiowa historia, czyli świetny szkielet, ale wypełnienie, wykonanie moim zdaniem nie do końca wykorzystane. Można było inaczej, więcej, odrobinę pełniej. Nie oznacza, że to zła książka. To niezła lektura, warto po nią sięgnąć, ale mogłaby być dużo lepsza, pełniejsza.
Tytułowe 107 sekund to czas, jaki (jak się z lektury okazuje) wystarcza żeby nawet najbardziej idealny i uporządkowany świat runął w gruzy.
Kobieta jakich wiele, Diana, samotna, udręczona problemami dnia codziennego samotna matka. Haruje, próbuje ogarnąć świat swój i dziecka, związać koniec z końcem, nie zwariować i jako tako żyć. Jak wiele z nas zna ten schemat. Obawiam się, że zbyt wiele. Świat Diany i jej córeczki toczy się dzień za dniem, czas przecieka przez palce, każdy kolejny dzień jest kopią poprzednich, jest nudny, przewidywalny, nic nowego się nie dzieje, nie ma szansy na coś lepszego. Aż pewnego dnia Diana poznaje jego, czarującego, błyskotliwego, przystojnego i zamożnego Norberta. Znajomość toczy się błyskawicznie i zdaje się być zbyt piękną żeby być prawdziwą. Czy szczęście uśmiechnie się do Diany? Czy szansa na nowy dom, cudownego mężczyznę, może nawet powiększenie rodziny to to co da Dianie szczęście? Sami się o tym przekonajcie z lektury 107 sekund.
Książka wciąga, przede wszystkim tym, jak bardzo jest życiowa i prawdziwa. Lekki, ale nie infantylny styl, sytuacje, w których odnajdzie się tak wiele z nas, to wszystko sprawia, iż lekturę czyta się dobrze. Jest jednak pewne ale. Do mniej więcej połowy wszystko idzie ok. Zapowiada się świetna książka z dobrym, mocnym zwrotem akcji i równie doskonałym zakończeniem. Jednak w pewnym momencie następuje jakieś, jakby to określić, odcięcie. Akcja zamiera, wątki jakby się powtarzały, a w finale brak dobrego, sensownego zakończenia. Miałam wrażenie jakby 107 sekund pisały 2 różne od siebie osoby.
Szkoda, że potencjał nie został w pełni wykorzystany. Liliana Fabisińska ukazuje życie kobiety, jakich wiele. Jestem przekonana, iż wiele czytelniczek odnajdzie w Dianie siebie, przejrzy się niczym w lustrze. Diana przezywa różne momenty, zwyczajne, ale i bardzo tragiczne. Można było trochę lepiej je wykorzystać, ukazać, jak sobie radzić z problemami, z życiowymi tragediami. Można było jakoś sensownie zakończyć historię. Autorka tego nie zrobiła. A szkoda. Nie najgorsza książka, ale zmarnowany mocny potencjał.

piątek, 21 października 2022

Zapiski ze zwierzyńca - Gerald Durrell

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5/6
Kolejna przecudowna, magiczna książka Geralda Durrella, która mimo upływu lat od jej napisania, nic nie straciła na aktualności. To opowieść o początkach pracy młodego Geralda Durrella w Whipsnade Zoo, gdzie wkrótce po zakończeniu drugiej wojny światowej znalazł posadę jako młodszy opiekun, spełniając swoje dziecięce marzenie.
Zapiski ze zwierzyńca niczym się nie różną od wcześniejszych książek serii z Korfu. Są równie wspaniale napisane, porywające, zapewniające doskonałą zabawę i mądrą lekturę. Gerald Durrell nadal cudownie opowiada o sobie oraz o pasjach i ukochanych zwierzętach.
Co prawda książka powstała wiele lat temu, świat, realia były wtedy inne. Śmiem napisać, iż ludzie byli wtedy inni. Jednak to lekkie trącenie myszką dodaje historii tylko uroku, czaru za którym wręcz wzdychamy w trakcie lektury.
Całość przesycona uwielbieniem życia, miłością do ludzi i zwierząt.
A ile w tej opowieści ciekawostek. Na każdej kolejnej stronie otwierałam oczy ze zdziwienia. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że język tygrysa może spowodować poważne rany. Tak, zwyczajne polizanie tego kotka :) Takich ciekawostek jest mnóstwo. Na każdej stronie znajdziecie kolejne.
Wszystko napisane cudownym językiem, gawędziarskim stylem i poparte ogromną ilością przezabawnych anegdot.
Czyta się doskonale i cudownie spędza czas. Taki plasterek na zbolałą duszę jeżeli macie jakiekolwiek problemy.
Gerard Durrell po raz kolejny udowadnia, ze nie ilość, a jakość ma znaczenie. Zapiski ze zwierzyńca to zaledwie 163 strony. Ale za to jakie strony :)
Ostrzegam, lektura każdej książki Durrela, Zapisków ze zwierzyńca, ale i Trylogii Korfu wywołuje u czytelnika zupełnie niekontrolowane rżenie, wybuchy śmiechu, parskanie, płacz ze śmiechu, a finał to pakowanie w pośpiechu walizek i rezerwowanie biletów na Korfu. Polecam, ze wszech miar polecam. Książki idealni na każdą porę roku, na każdą porę dnia, na każdy nastrój. Po prostu książki Geralda Durrella są dobre na wszystko. To wspaniałe opowieści, które napisało życie.Idealna lektura na trudny czas, jaki teraz mamy. 

Inne książki autora:

Ogród bogów (klik) 

niedziela, 16 października 2022

Duma i uprzedzenie - Jane Austen

 



Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Powrót po latach do doskonałej lektury. W takim przypadku zawsze jestem ciekawa, jak po x lat odbiorę daną książkę. Nie inaczej było w przypadku Dumy i uprzedzenia.
Powieść Jane Austen nic nie straciła w moich oczach. To ponadczasowa powieść o życiu, o ludziach, ich marzeniach, czynach. To książka, która niezależnie do tego kto i kiedy ją czyta, podbija serca. Autorka i jej bohaterowie ponownie mnie zachwycili.
Akcja rozgrywa się na angielskiej prowincji na przełomie XVIII i XIX wieku. Niezbyt zamożni, żeby nie rzec ubodzy, ot taka zubożała szlachta, państwo Bennetowie mają nie lada (jak na tamte czasy) kłopot. Mają pięć córek. Niby nic takiego. Jednak w tamtych czasach córki oznaczały konieczność wydania ich w odpowiednim momencie za mąż. To nastręczało konieczność przyszykowania posagu, a Bennetowie, jak napisałam, są zubożałą hmmm pseudo arystokracją. Majątku na posagi brak, To jedno. Drugi problem, równie ważny, to brak odpowiedniego kandydata na męża. Akcja toczy się na angielskiej prowincji. Liczba młodych mężczyzn w promieniu kilkunastu kilometrów jest ograniczona. A czas goni. Bo co ludzie powiedzą, gdy córki w odpowiednim czasie nie wyjdą za mąż?!
To tylko początek, zalążek fascynującej na równi zadziwiającej, jak i rozśmieszającej książki. Pozostałej fabuły nie będę wam streszczać żeby nie psuć elementu zaskoczenia. Napiszę tylko, iż w książce dzieje się oj dzieje. Niektórzy sądzą, że powieść sprzed ponad 150 lat, angielska prowincja, to nudy nad nudami. Nic bardziej mylnego. To cudowna, skrząca się niesamowitymi pomysłami, inteligentnymi dialogami, zaskakującymi zwrotami akcji powieść, którą czyta się z wielką przyjemnością.
Książka bawiła ponad 150 lat temu, bawi i to niezmiernie nadal. Czapki z głów dla autorki za taką książkę.
Jane Austen była zręcznym obserwatorem, miała doskonałe i cięte pióra oraz niesamowite i bardzo inteligentne poczucie humoru.
Mistrzowsko nakreślone tło społeczno- obyczajowe, genialnie przedstawieni bohaterowie i te dialogi...
(...) – Ty zupełnie nie szanujesz moich biednych nerwów!
– Mylisz się, moja droga. Mam dla twoich nerwów najwyższy szacunek. To moi starzy przyjaciele. Co najmniej od dwudziestu lat słyszę, jak się nad nimi rozwodzisz. (...)

Nic tylko się uśmiechnąć :) Polecam. Mistrzowska powieść, genialne studium ludzkich charakterów, ponadczasowa literatura.

czwartek, 13 października 2022

Naszyjnik z jarzębiny - Patrycja Żurek

 



Wydawnictwo Dragon, Moja ocena 4,5/6
Pełna ciepła, nadziei i optymizmu opowieść o tym, jak przypadkowe spotkanie, jakich wiele, może odmienić czyjeś życie. Dodatkowo to opowieść o świecie magicznych ziół, duchów i przesądów, czyli o tym w co większość z nas nie wierzy. Nie wierzy w to także Julian, racjonalnie stąpający po ziemi mężczyzna, który u Bereniki, kobiety otoczonej ziołami, legendami i magią, pojawia się tylko na chwilę. Ta chwila zmieni wszystko. Czasami tak po prostu jest i nie należy szukać na siłę wytłumaczenia.
To spotkanie to początek podróży, a w zasadzie dwóch wypraw. Jedna podróż to wyprawa wstecz do czasów przodków, zdjęć, zapisków. Druga to podróż w głąb siebie, do własnego serca i umysłów, lęków i nadziei. Obie okażą się niezwykle istotne. A finał....no cóż, sami się przekonajcie w trakcie lektury tej cudownie ciepłej i magicznej opowieści.
Co ze wszystkim wspólnego ma tytułowy naszyjnik z jarzębiny? Tego musicie dowiedzieć się już sami.
Patrycja Żurek stworzyła bardzo ciekawą, oryginalną jeżeli chodzi o fabułę, pełną ciepła opowieść o dwojgu wartościowych, trochę w sumie zagubionych ludzi, których los, przeznaczenie stawiają na przeciwko siebie. Los daje im szansę. Czy będą potrafili z niej skorzystać?
Niespieszna akcja, magiczne otoczenie, cudowny klimat i ciepło, które bije z każdej kolejnej strony i ogrzewa także czytelnika. Wspaniała lektura na zbliżającą się wielkimi krokami jesień. Tym bardziej to jesienna opowieść, iż pełna jest bajecznie kolorowych obrazów jesieni. Patrycja Żurek niczym najbardziej wytrawny malarz kreśli przed nami wyjątkowe pocztówki, obrazy, ale i zapachy tej pory roku. Magiczny niepowtarzalny klimat.
Idealna książka, gdy macie chandrę, problemy, gdy coś w życiu jest nie tak. Na kilka godzin zatopicie się w lekturze, ogrzejecie serce i nalepicie (jak ja to nazywam) plasterek na zbolałą dusze. Polecam.


środa, 12 października 2022

Długie beskidzkie noce - Izabela Skrzypiec-Dagnan

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6

Bardzo dobra, mądra i pełna ciepła opowieść o Jasminie, która po życiowej tragedii, utracie ukochanej osoby, wraz z dziećmi do rodzinnego domu w Beskidach.
Dom rodzinny, powinien być ciepły, komfortowy, kojarzyć się ze wspaniałymi wspomnieniami. Z domem w Beskidach tak nie jest. Jasmina wiąże z nim wiele traumatycznych chwil, wiele bolesnych wydarzeń. Czy mieszkanie w takim miejscu, dodatkowo po niedawno przebytej tragedii, jest w ogóle możliwe?!
Czy dotąd skrywane demony przeszłości dadzą jej spokój, a może w miejscu, z którym się wiążą odżyją ze zdwojoną siłą?
Zaskakująco dobra, doskonale napisana i bardzo realna opowieść Autorka niezwykle zręcznie splata dwie płaszczyzny czasowe, to co teraz czyli powrót do domu w Beskidach i to co wcześniej x lat temu, gdy Jasmina i jej przyszły mąż Konrad dopiero się poznali. Kobieta zadomawia się w nowym miejscu, ale wspomina to co było, to co związane z traumą sprzed lat, z domem, ale i z poznaniem Konrada, miłości jej życia.
Jak Skrzypiec- Dagnan połączy wszystkie te kwestie, jak splecie ze sobą wątki? Co z tego wyniknie? Tego dowiecie się z lektury tej naprawdę dobrej i bardzo życiowej powieści. Gorąco zachęcam do lektury.
Rozpoczynając lekturę obawiałam się kolejnej, lekkiej, miałkiej, może infantylnej, a z pewnością nic nie wnoszącej historii. Dostałam bardzo mądra, dojrzałą i mocno bazującą na życiowych doświadczeniach historię. Czyta się doskonale. Jestem pewna, że spora grupa czytelników w losach Jasminy i jej przemyśleniach odnajdzie siebie, swoje rozterki, momenty własnego życia.
Depresja, samotne rodzicielstwo, tęsknota po zmarłej bliskiej osobie, traumy sprzed x lat i radzenie sobie z trudami codzienności, z blaskami i cieniami życia, tęsknota za uczuciem, a jednocześnie obawa prze dnim to oś przewodnia Długich beskidzkich nocy. Któż z nas nie ma takich problemów we własnym życiu?! Polecam. Warto przeczytać.

poniedziałek, 10 października 2022

Mowy nie ma!

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Pełna ciepła, nadziei i optymizmu, odrobinę słodko-gorzka opowieść o tym, jakie problemy mają rodziny patchworkowe i jaki dramat, często ukrywany, jest udziałem dzieci z rodzin dotkniętych alkoholizmem. To także opowieść o tym, jak trudno być DDA, czyli dorosłym dzieckiem alkoholika i jakie piętno alkoholizm rodzica odciska na życiu dorosłej osoby. To piętno na całe życie, z którym większość z nas niestety nie potrafi sobie poradzić.
Mowy nie ma! to debiut literacki autorki. Żanecie Pawlik udało się w bardzo ciekawy i inteligentny sposób połączyć ważne, ludzkie problemy, ukazać życiowe dramaty i wpleść w to losy Marianny i Adama, dwójki bohaterów z bagażem doświadczeń, po przejściach i z wielką tęsknotą w sercu.
Co cenne, autorka uczyniła z tego dobry, mocny, życiowy miks, inteligentny nie infantylny, taki, który działa na wyobrażnię i sprawia, iż z niecierpliwością odwracamy kolejne kartki książki i kibicujemy bohaterom.
Mocno liczę, iż będzie kontynuacja tej historii, i równie mocno chwyci ona za serce.
Niespieszna akcja, życiowe problemy, w których wielu z nas odnajdzie siebie i ciepło, które bije z każdej kolejnej strony i ogrzewa także czytelnika. Wspaniała, bardzo dobrze napisana opowieść, idealna lektura na zbliżającą się wielkimi krokami jesień.
Doskonała książka, gdy macie chandrę, problemy, gdy coś w życiu jest nie tak. Na kilka godzin zatopicie się w lekturze, ogrzejecie serce i nalepicie (jak ja to nazywam) plasterek na zbolałą dusze. Polecam.



sobota, 8 października 2022

Wielkopolanie ‘44. Jak mieszkańcy Wielkopolski walczyli w powstaniu warszawskim

 




Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Można by pomyśleć, kolejna książka o Powstaniu Warszawskim. Nic bardziej błędnego. Tzn. owszem, jest to książka o Powstaniu Warszawskim, ale napisana inaczej i z innego punktu widzenia ukazująca ten zryw. Wielu mieszkańców Kraju Warty, wysiedlonych bądź zmuszonych do ucieczki, znalazło się w stolicy, włączyło w działalność konspiracyjną i wreszcie stanęło do walki w Godzinie „W”.
Agnieszka Cubała pisze o mieszkańcach Wielkopolski, którzy stanęli do walki w Powstaniu Warszawskim. Większą częścią książki są biogramy co znamienitszych i bardziej wyróżniających się wielkopolskich Powstańców. Są one o tyle ciekawie napisane, że nie są suchymi notkami niczym z encyklopedii, ale główny nacisk autorka położyła na pobyt omawianych osób w Warszawie i ich szeroko rozumiany udział w Powstaniu.
W książce znajdziemy nazwiska tysiąca osób. Może wydawać się, że to dużo, ale sama autorka mówi, że to czubek góry lodowej. Wielkopolan w Powstaniu było znacznie więcej. Nie ukrywam, bardzo ta ilość mnie zaskoczyła. Nigdy nie zastanawiałam się ile osób z jakiego regionu Polski poszło do Powstania. Jednak ilość większa niż 1000 osób zaskakuje mnie.
Książka z pozoru powinna być sucha, biogramy, walki etc. I tu mamy niespodziankę. Treść jest wspaniale skomponowana, barwnie napisana, ciekawie prowadzona i okraszona wieloma anegdotami. Czyta się z wielką przyjemnością. Autorce udało się znaleźć złoty środek pomiędzy książką popularnonaukową, a lekturą lekką, udało się uniknąć patetyczności i infantylizmu. Bardzo dobra, dopracowana książka. Materialy, z których korzystała autorka to głównie Muzeum Powstania Warszawskiego i jego Biogramy Powstania Warszawskiego, nagrania zbierane w ramach Archiwum Historii Mówione oraz prasa okupacyjna i przedwojenna. Dzięki temu i mrówczej pracy autorki powstała naprawdę dobra książka.
Bez wątpienia Cubała pokazuje Powstanie Warszawskie z nowej perspektywy. Udało jej się wypełnić istniejąca dotąd w tej tematyce lukę. Jeżeli interesuje was Powstanie Warszawskie, lubicie poznawać niezwykłych ludzi lub po prostu cenicie porządnie opracowane prace historyczne ta książka jest dla was. Warto po nią sięgnąć.


piątek, 7 października 2022

Nierozłączne - Simone de Beauvoir

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Nieznana dotąd powieść Simone de Beauvoir, publikowana pierwszy raz po ponad pół wieku od powstania.
Ta książka jest dowodem na to, iż nie ilość, a jakość ma znaczenie. Zaledwie 2 rozdziały tylko 192 strony (w tym już jest
wstęp Margaret Atwood i wprowadzenie Sylvie le bon de Beauvoir), a ile treści, jakże wymownej, ile znaczeń, jak wiele materiału do przemyśleń.
Opowieść jest o tyle cenna, iż oparta na faktach, na mocnych wątkach z życia autorki. Niezwykle cenię książki, które mają w sobie wtręty autobiograficzne. Są takie prawdziwe.
Główne bohaterki tej opowieści, Sylvie i Andreé to sama Simone, autorka książki i jej przedwcześnie zmarła przyjaciółka Elisabeth Lacoin, zwana Zazą.
Mamy początek nowej epoki, Paryż, lata 20. XX wieku, czas zmian, przemian po I wojnie światowej, czas powstawania nowych trendów, nowych prądów, kształtowania się nowych idei i myśli. Paryż to bez mała stolica świata. Nowe zaczyna się także w katolickiej szkole, w klasie 9-letniej Sylvie, gdy do jej klasy dołącza Andrea.
Dziewczynki zaprzyjaźniają się choć są od siebie bardzo różne. Wydarza się mnóstwo rzeczy, o których nie będę wam pisać, żeby nie odbierać przyjemności z lektury. Mijają lata, nasze bohaterki dorastają. W pewnym momencie matka Sylvie zabrania jej kolegować sie z Andreą. Dlaczego? Co się wtedy wydarzyło? A może zakaz matki Sylvie to efekt inności Andrei? Dlaczego więc na początku dziewczynki mogły się przyjażnić? Co się zmieniło?
W trakcie lektury nasuwa się wiele pytań. Odpowiedź na nie każdy z czytelników będzie musiał znaleźć samodzielnie.
Nierozłączne to cudowna, bardzo mądra i wieloznaczna opowieść o ludziach, o zakłamaniu, o tym, że inność dla wielu, zbyt wielu jest zła, a dostosowywanie do innego społeczeństwa, gromady nikomu nie przynosi szczęścia i może się skończyć bardzo źle, a patologie są wszędzie niezależnie od miejsca i czasu.
Mimo, iż od powstania książki minęło blisko 70 lat jest ona nadal aktualna. Pewne mechanizmy, zachowania ludzkie, konwenanse, dulszczyzna, religijna fascynacja i obłuda są niezmienne. Nie jest istotne kiedy i gdzie żyjemy. Smutna, bardzo mądra i potrzebna opowieść z tragicznym finałem. Happy endu brak. Polecam.



środa, 5 października 2022

Filip - Leopold Tyrmand

 



Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Ach ten Tyrmand :) Mój ukochany pisarz.
Kolejna doskonała książka tego autora i odrobinę inna od pozostałych.Wiem, jeżeli chodzi o twórczość Tyrmanda, jestem bezkrytyczna. Nic na to nie poradzę.
Filip jest inny od pozostałych książek autora, a jednocześnie tak bardzo tyrmandowski. Każdy wielbiciel prozy Leopolda Tyrmanda znajdzie w Filipie mnóstwo nawiązań do życiorysu autora, cech charakterystycznych dla jego twórczości, słów zwrotów, sposobu myślenia tak bardzo tyrmandowskiego.
To jednocześnie książka tak bardzo ponadczasowa. Gdybym nie wiedziała, że akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej pomyślałabym, że wszystkie teksty, rozmyślania, dialogi, opinie są żywcem przeniesione z XXI wieku. Pewne sprawy są jednakowe niezależnie od dekady czy stulecia. Młodość ma swoje prawa, a młodzi ludzie zawsze myślą i mówią o tym samym i w ten sam sposób się zachowują. Filip to także trochę inne, dalekie od martyrologicznego, spojrzenie na czasy II wojny światowej. Inne, z lekkim przymróżeniem oka, co nie znaczy, że infantylne. Tyrmand pod płaszczykiem opowieści nie zbyt serio młodego, 20-letniego pracownika ekskluzywnych restauracji bardzo wiele nam pokazuje. Przede wszystkim różnicę pomiędzy pracującym w wyższych sferach bohaterem, a innymi nazywanymi podludźmi pracownikami fizycznymi.
Mamy także opowieści o Żydach, a pamiętajmy, akcja toczy się w trakcie II wojny światowej we Frankfurcie nad Menem. Poważne, żydowskie sprawy, początek i rozkwit holokaustu opowiedziane są serio, ale i odrobinę lżej na przykładzie rodziny Rothschildów wypędzonych z Frankfurtu.
Mamy podział samych Niemców, na tych, którzy bezwzględnie popierają reźim faszystowski i donoszą lub nawet mordują każdego kto się reżimowi sprzeciwi. Mamy też taką grupę Niemców, którzy są Hitlerowi przeciwni i swoimi niezbyt efektownymi sposobami z nim walczą.
Mamy środowisko pracowników przymusowych, ich nędzę, żywność na kartki, strach, głód, niedolę.
Czyli w Filipie jest wszystko co było wojną w Niemczech. Mamy, ale jakimś cudem Tyrmandowi udało się uniknąć martyrologicznego tonu, a jednocześnie nie popadł w mdłą, infantylną narrację. Autor zręcznie wszystko połączył, wyważył i napisał doskonałą, a jednocześnie poruszającą opowieść. Tło społeczne, kulturowe, obyczajowe w Filipie to majstersztyk. Podobnie jest z przesłaniem książki, którą każdy może odebrać inaczej. Polecam.
Tyrmand, jak zawsze zawładnął mną. Jego twórczość przesiąknięta niebanalną osobowością zawsze mnie pochłania na 100%. Filip, podobnie, jak inne dzieła tego autora nie są lekturą rozlużniającą...chociaż nie, na swój tyrmandowski sposób autor bawi, relaksuje. Z pewnością zmusza do myślenia i na bardzo długo pozostaje w pamięci. Polecam, podobnie jak inne książki Leopolda Tyrmanda. Tyrmand wielkim pisarzem był i miał swój wyjątkowy styl. Treść i forma zachwycają podobnie, jak urocza bezczelność pisarza :)

Recenzje innych książek Leopolda Tyrmanda:

Porachunki osobiste (klik)

Gorzki smak czekolady Lucullus i inne opowiadania (klik)

Zły (klik)

Wędrówki i myśli porucznika Stukułki, (klik)

Opowiadania wszystkie (klik)

Dziennik 1954 wersja oryginalna (klik)

U brzegów jazzu (klik)

niedziela, 2 października 2022

Adopcja - Donna Leon

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
To już 28. tom przygód rodziny Brunettich. Przeczytałam wszystkie książki i niezmiennie jestem wielka fanką serii i kocham Wenecję, tę opisaną przez Donnę Leon i tę, do której co kilka miesięcy wracam w realnym świecie.
Co prawda autorce odrobinę nie zgadza się (wg. moich wyliczeń) czas, chronologia...dzieci Brunettich są na studiach, a biorąc pod uwagę okres na przestrzeni którego rozgrywają się kolejne tomy serii, Chiara i jej brat Rafi dawno sami powinni mieć dzieci co najmniej w przedszkolu jeżeli nie w zaawansowanym wieku szkolnym, a ich rodzice Paola i Guido Brunetti powinni dawno być na emeryturze. 1. tom serii ukazał się 30 lat temu :)
Ale to nic. To nadal świetna i warta przeczytania seria.
Adopcja to kryminał i doskonała powieść socjologiczno-obyczajowa w jednym. Tak jest z każdym tomem serii. Książka ta łączy w sobie cechy powieści społecznej, psychologicznej, obyczajowej, wątki moralizatorskie oraz elementy...przewodnika turystycznego po mieście kanałów i okolicznej lagunie i książki kucharskiej. Sam wątek kryminalny jest śladowy, jest ukazany w tle, a w zasadzie jest pretekstem do pokazania czegoś innego, czegoś więcej. Próżno więc czekać na dramatyczny rozlew krwi, pościgi, spektakularne zbrodnie.
Owszem zbrodnia jest, ale cicha, niepozorna, niezbyt widowiskowa. Jest także śmierć sama w sobie niewiele wnosząca, ale poprzez jej pryzmat autorka prezentuje nam dużo więcej.
Ponownie sprawa, a właściwie sprawy, które pod pozorem śledczych zmagań prezentuje Donna Leon, są bardzo na czasie i tak niestety uniwersalne, że można je dopasować do wielu miast, krajów na świecie, nie tylko do książkowej Wenecji.
Gdy skończyłam czytać Adopcję, zadumałam się na dłuższą chwilę.
Leon ma dar poruszania najbardziej drażliwych dla społeczeństwa włoskiego tematów, często takich, które Włosi wypierają ze świadomości, ew. chcieliby ukryć przed światem. Dotyczy to zarówno kwestii światopoglądowych jak i społecznych czy religijnych. Ot Włochy, Włosi, ich charaktery, często coś co my nazywamy dulszczyzną, zakłamanie i istota człowieka ukazane i świetnie wplecione w naprawdę doskonałą i godną uwagi powieść.
Adopcja to ponownie dobry kryminał, ale jeszcze lepsza, moim zdaniem mistrzowska książka o ludziach, ich dążeniach, najgłębiej skrywanych demonach, obawach i tym czym złym co drzemie na dnie duszy każdego człowieka. Tylko od nas zależy, czy to coś dojdzie do głosu czy nie, czy zrobimy coś złego, czy nie.
Kolejny tom przygód weneckiego komisarza to także możliwość odwiedzenia Wenecji, poznania tego wspaniałego miasta niejako "od kuchni" oraz niezwykle inteligentna rozrywka.
Niezmiennie zachęcam do lektury całej serii o komisarzu Guido Brunettim. Jednak ostrzegam, nie jest to lektura dla wszystkich. To pozycje, dla tych, którzy od kryminału oczekują czegoś więcej, lubią pomyśleć nie tylko nad zagadką kryminalną, ale także nad problemami otaczającego nas świata.