Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5/6
Najmocniejsza strona tej książki to klimat i niezwykłe, szczegółowe, plastyczne oddanie szczegółów niewielkiej miejscowości, do której przybywa główna bohaterka.
Iga Stelmach jest 40-letnią
rzeźbiarką, która otrzymała zaproszenie do zamieszkania w Kunicach. W
tej wsi stawia się na więzi międzyludzkie, a wspólnota jest jak rodzina.
Ze szczególną estymą traktowani są artyści, których obecność jest
chlubą miejscowości. Iga kupuje dom, w którym chce zacząć nowy rozdział
swojego życia.
Czy jej się to uda? Co spowodowało, że Iga przestała pracować, rzeżbić, że porzuciła swoją ukochaną glinę?
Iga nawet nie podejrzewa, jak wielkie zmiany przyniesie ze sobą decyzja o zamieszkaniu w Kunicach. Każda niewielka społeczność ma swoje sekrety, czasami skrywane przez kolejne dekady. Każdy nowo przybyły do takiej społeczności, próbuje owe tajemnice odkryć, wyjaśnić. Nie zawsze odnosi to pozytywny efekt.
Ciepła, serdeczna społeczność Kunic z biegiem czasu zaczyna objawiać coraz więcej skaz na idealnym obliczu, coraz więcej rys, tajemnic. Czy próby rozwikłania pojawiających się zagadek wyjdą Idze na dobre?
Wbrew pozorom nie jest to książka tylko o małej społeczności czy odkrywaniu sekretów i tajemnic. Kołakowska podobnie, jak w poprzednich książkach zręcznie ukazuje ludzką psychikę, umiejętnie gra na uczuciach czytelnika, na emocjach, rozkłada na czynniki pierwsze zarówno społeczność Kunic, jak i samą, poranioną przez życie Igę.
Całość poprowadzona jest zręcznie aż do zaskakującego finału. Czyta się wyśmienicie.
Lekturę Listy obecności rozpoczyna się bez większych oczekiwań. Pierwsze strony w najmniejszym stopniu nie zapowiadają tego, co nas czeka. Tym większe zaskoczenie, tym bardziej niecierpliwie przewracamy kolejne kartki. Zachęcam do lektury.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
sobota, 31 sierpnia 2019
środa, 28 sierpnia 2019
Nigdzie indziej - Tommy Orange
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Wspaniała, cudowna wielopokoleniowa opowieść o przemocy i regeneracji, pamięci i tożsamości, jak również pięknie i rozpaczy, miłości, przyjaźni i stracie.
Jest to cudownie przedstawiona historia 12 osób, współczesnych Indian, potomków ludu Czejenów, z których każdy ma swoje powody, by wybrać się na wielki zjazd plemienny w Oakland.
Jedna z osób próbuje poskładać swoje życie po śmierci bliskiej osoby, inna akurat wygrała wieloletnią walkę z uzależnieniem, kolejna która od czterdziestu lat poszukuje utraconej dawno temu córki. Bohaterowie mają różne powody, różne przeżycia, traumy, smutki i radości za sobą. Wiele ich różni, ale równie dużo łączy.
Plemienny zjazd w Oakland ma być dla bohaterów szansą na zmianę życia. Czy tak się stanie?
Orange zręcznie połączył bardzo trudne losy 12 osób z bolesną i ciągle nierozliczoną historią Ameryki. Smutne, nieomal ocierające się o holokaust losy rdzennych obywateli USA, Indian, wplótł w losy współczesnych ludzi.
Powstała książka wciągająca, poruszająca, momentami smutna, ale i krzepiąca swoją mądrością.
To także refleksja nad tym co utracone, nad dawnym życiem Indian, nad tym co dostali w zamian, nad ich współczesnością.
12 postaci, 12 jakże smutnych, poruszających historii. Opowieść trudna, bolesna, aż strach myśleć, że prawdziwa. A jednak. Prawdziwe dzieje ludzi, których los nie oszczędzał. Ich jednostkowe dramaty, ale i przedstawienie wielokrotnych rzezi Indian, rdzennych mieszkańców ziem USA. Wielka, tragiczna historia USA wpleciona w jednostkowe, równie tragiczne historie bohaterów. Całość bardzo poruszająca i na długo zapadająca w pamięć.
Mocnym uderzeniem jest sam prolog. Jest nim bowiem litania wyrządzonych Indianom krzywd. A jest o czym pisać. Czytając wstęp byłam w wielkim szoku. Nie przypuszczałam, że rzezi, mordów było na przestrzeni dekad tak wiele.
Niewątpliwie to ważna, potrzebna i poruszająca książka. Całość wywiera tym większe wrażenie, iż jest to debiut literacki autora.
Nigdzie indziej to powieść rozliczeniowa, ale i doskonała powieść społeczno-obyczajowa. Polecam.
Wspaniała, cudowna wielopokoleniowa opowieść o przemocy i regeneracji, pamięci i tożsamości, jak również pięknie i rozpaczy, miłości, przyjaźni i stracie.
Jest to cudownie przedstawiona historia 12 osób, współczesnych Indian, potomków ludu Czejenów, z których każdy ma swoje powody, by wybrać się na wielki zjazd plemienny w Oakland.
Jedna z osób próbuje poskładać swoje życie po śmierci bliskiej osoby, inna akurat wygrała wieloletnią walkę z uzależnieniem, kolejna która od czterdziestu lat poszukuje utraconej dawno temu córki. Bohaterowie mają różne powody, różne przeżycia, traumy, smutki i radości za sobą. Wiele ich różni, ale równie dużo łączy.
Plemienny zjazd w Oakland ma być dla bohaterów szansą na zmianę życia. Czy tak się stanie?
Orange zręcznie połączył bardzo trudne losy 12 osób z bolesną i ciągle nierozliczoną historią Ameryki. Smutne, nieomal ocierające się o holokaust losy rdzennych obywateli USA, Indian, wplótł w losy współczesnych ludzi.
Powstała książka wciągająca, poruszająca, momentami smutna, ale i krzepiąca swoją mądrością.
To także refleksja nad tym co utracone, nad dawnym życiem Indian, nad tym co dostali w zamian, nad ich współczesnością.
12 postaci, 12 jakże smutnych, poruszających historii. Opowieść trudna, bolesna, aż strach myśleć, że prawdziwa. A jednak. Prawdziwe dzieje ludzi, których los nie oszczędzał. Ich jednostkowe dramaty, ale i przedstawienie wielokrotnych rzezi Indian, rdzennych mieszkańców ziem USA. Wielka, tragiczna historia USA wpleciona w jednostkowe, równie tragiczne historie bohaterów. Całość bardzo poruszająca i na długo zapadająca w pamięć.
Mocnym uderzeniem jest sam prolog. Jest nim bowiem litania wyrządzonych Indianom krzywd. A jest o czym pisać. Czytając wstęp byłam w wielkim szoku. Nie przypuszczałam, że rzezi, mordów było na przestrzeni dekad tak wiele.
Niewątpliwie to ważna, potrzebna i poruszająca książka. Całość wywiera tym większe wrażenie, iż jest to debiut literacki autora.
Nigdzie indziej to powieść rozliczeniowa, ale i doskonała powieść społeczno-obyczajowa. Polecam.
poniedziałek, 26 sierpnia 2019
Przegwizdane - Valognes Aurélie
Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Cudowny plasterek na dusze, balsam, gdy ma się kiepski humor. Ot po prostu powieść doskonała na wszelkie okazje. Co dziwniejsze, to debiut Aurélie Valognes.
Przegwizdane jest mile, ciepłe, delikatne, bawiące, krzepiące. Jest po prostu super. Zachęcam do lektury z całego serca.
Zwyczajne francuskie miasteczko, zwyczajna kamienica, w niej zwyczajne mieszkanie pod numerem 8 oraz zamieszkujący je zwyczajny choć odrobinę zrzędliwy i zgorzkniały Ferdinand Brun. Sąsiednie mieszkania zamieszkuje armia wścibskich emerytek o morelowych, lawendowych i brzoskwiniowych włosach. 83-letni Brun nie ma łatwo. On chce tylko żyć swoim życiem. Ale czy na 100% tylko o to mu chodzi?
Nasz bohater ma rodzinę. Nie jest nią żona, z którą rozwiódł się jakiś czas temu. Ale jest nią córka żyjąca gdzieś tam na drugim końcu wielkiego świata. Jest i wnuk. Jego z kolei Ferdinand widział zaledwie kilka razy w życiu. Czy nasz bohater nie ma prawa czuć się zgorzkniałym i odrobinę samotnym?
Dodatkowo nasz senior najchętniej spędzałby czas ze swoją suczką o wdzięcznym imieniu Daisy. Niestety, ale pewnego dnia piesek ucieka, a mężczyzna ostatecznie traci chęć do życia.
Niespodziewanie w życiu Ferdinanda pojawia się coś, a raczej ktoś, kto burzy rutynę i bycie po prostu zgorzkniałym, wrednym emerytem. Dodatkowo córka bohatera stawia ojcu ultimatum. Co z tego wyniknie?
Autorka w cudowny sposób, lekko acz niezwykle mądrze opowiada o wielu sprawach, które doskwierają przede wszystkim starszym osobom, ale nie tylko. Samotność, skrywanie jej pod pozorami bycia zrzędliwym, wrednym, niemiłym są właściwe nie tylko starszym. Samotność wśród morza ludzi może dopaść każdego z nas, bez względu na miejsce zamieszkania czy wiek.
Opowieść zdaje się być banalna, zwyczajna, może nawet nudna. Nic bardziej mylnego. Aurelie w mądry sposób przedstawia nam wiele prawd, na wiele otwiera oczy, sprawia, iż wielokrotnie westchniemy...aha faktycznie, a nawet wzruszymy się. Na naszych ustach w trakcie lektury będzie błąkał się uśmiech rozbawienia połączony ze wzruszeniem.
Przegwizdane to mądra, rozczulająca, doskonale przedstawiająca rzeczywistość opowieść.
Polecam.
Cudowny plasterek na dusze, balsam, gdy ma się kiepski humor. Ot po prostu powieść doskonała na wszelkie okazje. Co dziwniejsze, to debiut Aurélie Valognes.
Przegwizdane jest mile, ciepłe, delikatne, bawiące, krzepiące. Jest po prostu super. Zachęcam do lektury z całego serca.
Zwyczajne francuskie miasteczko, zwyczajna kamienica, w niej zwyczajne mieszkanie pod numerem 8 oraz zamieszkujący je zwyczajny choć odrobinę zrzędliwy i zgorzkniały Ferdinand Brun. Sąsiednie mieszkania zamieszkuje armia wścibskich emerytek o morelowych, lawendowych i brzoskwiniowych włosach. 83-letni Brun nie ma łatwo. On chce tylko żyć swoim życiem. Ale czy na 100% tylko o to mu chodzi?
Nasz bohater ma rodzinę. Nie jest nią żona, z którą rozwiódł się jakiś czas temu. Ale jest nią córka żyjąca gdzieś tam na drugim końcu wielkiego świata. Jest i wnuk. Jego z kolei Ferdinand widział zaledwie kilka razy w życiu. Czy nasz bohater nie ma prawa czuć się zgorzkniałym i odrobinę samotnym?
Dodatkowo nasz senior najchętniej spędzałby czas ze swoją suczką o wdzięcznym imieniu Daisy. Niestety, ale pewnego dnia piesek ucieka, a mężczyzna ostatecznie traci chęć do życia.
Niespodziewanie w życiu Ferdinanda pojawia się coś, a raczej ktoś, kto burzy rutynę i bycie po prostu zgorzkniałym, wrednym emerytem. Dodatkowo córka bohatera stawia ojcu ultimatum. Co z tego wyniknie?
Autorka w cudowny sposób, lekko acz niezwykle mądrze opowiada o wielu sprawach, które doskwierają przede wszystkim starszym osobom, ale nie tylko. Samotność, skrywanie jej pod pozorami bycia zrzędliwym, wrednym, niemiłym są właściwe nie tylko starszym. Samotność wśród morza ludzi może dopaść każdego z nas, bez względu na miejsce zamieszkania czy wiek.
Opowieść zdaje się być banalna, zwyczajna, może nawet nudna. Nic bardziej mylnego. Aurelie w mądry sposób przedstawia nam wiele prawd, na wiele otwiera oczy, sprawia, iż wielokrotnie westchniemy...aha faktycznie, a nawet wzruszymy się. Na naszych ustach w trakcie lektury będzie błąkał się uśmiech rozbawienia połączony ze wzruszeniem.
Przegwizdane to mądra, rozczulająca, doskonale przedstawiająca rzeczywistość opowieść.
Polecam.
niedziela, 25 sierpnia 2019
Gej w wielkim mieście, Chyba strzelę focha - Mikołaj Milcke
Wydawnictwo Novae Res, Moja ocena 4,5/6
Zabawne, cieple, bardzo dobrze się czytające, pełne prawd o życiu książki.
Autor posługując się niezwykle lekkim piórem opowiada historię młodego, 21-letniego męźczyzny, geja, który z prowincji przeprowadza się do Warszawy by tam rozpocząć studia, a co za tym idzie nowe życie. Dom rodzinny opuszcza bez najmniejszych sentymentów.W Miasteczku (bez nazwy), w którym spędził dotychczasowe lata, absolutnie nic go nie trzyma.
Nasz bohater jest pełen obaw, ale i nadziei na spełnienie swoich najskrytszych marzeń. A marzy przede wszystkim o miłości. Chce kochać i być kochanym. Za wszelką cenę. I bynajmniej nie chodzi tu tylko o seks, a o coś więcej. Co z tego wyniknie?
Sami się przekonacie w trakcie lektury obu tomów.
Całość wydaje się być lekka, przyjemna, ale to tylko pozory. Pod płaszczykiem lekkiej, niezobowiązującej historii autor przekazuje nam wiele trafnych obserwacji i prawd o życiu, o Polsce, a często także o nas samych. Są to książki zabawne, ironiczne, momentami nawet odrobinę złośliwe, od czasu do czasu także gorzkie i smutne.
Gorzkie ponieważ bohater szuka, szuka prawdziwej miłości, tego jedynego męźczyzny. Wydaje mu się, iż szczęście czeka na niego tuż za rogiem, najpierw u boku super przystojnego Wiktora, a póżniej obok Mariusza z Krakowa. Jak jest w rzeczywistości? Czy ci mężczyźni spełnią oczekiwania naszego bohatera? Czy zapełnią pustkę w jego życiu?
Akcja toczy się błyskawicznie, obrazy, wydarzenia, sytuacje, dialogi zmieniają się przed naszymi oczyma niczym w kalejdoskopie. Całość czyta się błyskawicznie.
Literacko nie jest to arcydzieło, ale też nie taki jest cel (moim zdaniem) tych książek. W trakcie lektury miałam wrażenie jakby autor chciał nam coś pokazać, na coś otworzyć oczy, coś zaprezentować jednocześnie przy tym dobrze nas bawiąc i relaksując. Tym czymś jest niezależne od wieku, rasy, płci, orientacji seksualnej i miejsca zamieszkiwania poszukiwanie bliskości, tęsknota za drugą połówką.
Historia o bezimiennym bohaterze trafia do serca, sprawia, iż nad wieloma rzeczami, aspektami życia, naszymi własnymi oczekiwaniami porządnie się zastanawiamy.
Co ważne, orientacja seksualna bohatera w najmniejszym nawet stopniu nie determinuje czytelników obu książek. Polecam.
Zabawne, cieple, bardzo dobrze się czytające, pełne prawd o życiu książki.
Autor posługując się niezwykle lekkim piórem opowiada historię młodego, 21-letniego męźczyzny, geja, który z prowincji przeprowadza się do Warszawy by tam rozpocząć studia, a co za tym idzie nowe życie. Dom rodzinny opuszcza bez najmniejszych sentymentów.W Miasteczku (bez nazwy), w którym spędził dotychczasowe lata, absolutnie nic go nie trzyma.
Nasz bohater jest pełen obaw, ale i nadziei na spełnienie swoich najskrytszych marzeń. A marzy przede wszystkim o miłości. Chce kochać i być kochanym. Za wszelką cenę. I bynajmniej nie chodzi tu tylko o seks, a o coś więcej. Co z tego wyniknie?
Sami się przekonacie w trakcie lektury obu tomów.
Całość wydaje się być lekka, przyjemna, ale to tylko pozory. Pod płaszczykiem lekkiej, niezobowiązującej historii autor przekazuje nam wiele trafnych obserwacji i prawd o życiu, o Polsce, a często także o nas samych. Są to książki zabawne, ironiczne, momentami nawet odrobinę złośliwe, od czasu do czasu także gorzkie i smutne.
Gorzkie ponieważ bohater szuka, szuka prawdziwej miłości, tego jedynego męźczyzny. Wydaje mu się, iż szczęście czeka na niego tuż za rogiem, najpierw u boku super przystojnego Wiktora, a póżniej obok Mariusza z Krakowa. Jak jest w rzeczywistości? Czy ci mężczyźni spełnią oczekiwania naszego bohatera? Czy zapełnią pustkę w jego życiu?
Akcja toczy się błyskawicznie, obrazy, wydarzenia, sytuacje, dialogi zmieniają się przed naszymi oczyma niczym w kalejdoskopie. Całość czyta się błyskawicznie.
Literacko nie jest to arcydzieło, ale też nie taki jest cel (moim zdaniem) tych książek. W trakcie lektury miałam wrażenie jakby autor chciał nam coś pokazać, na coś otworzyć oczy, coś zaprezentować jednocześnie przy tym dobrze nas bawiąc i relaksując. Tym czymś jest niezależne od wieku, rasy, płci, orientacji seksualnej i miejsca zamieszkiwania poszukiwanie bliskości, tęsknota za drugą połówką.
Historia o bezimiennym bohaterze trafia do serca, sprawia, iż nad wieloma rzeczami, aspektami życia, naszymi własnymi oczekiwaniami porządnie się zastanawiamy.
Co ważne, orientacja seksualna bohatera w najmniejszym nawet stopniu nie determinuje czytelników obu książek. Polecam.
piątek, 23 sierpnia 2019
Zapowiedź...
13.11.2019 nakładem Wydawnictwa Vesper ukaże się nowa, zmieniona, rozszerzona wersja znanej powieści Artura Urbanowicza Gałęziste.
Książka,
wydana pierwotnie w 2016 roku, w ramach self publishingu, już
wówczas zyskała uznanie fanów literackiego horroru, czego
wyrazem były liczne pozytywne recenzje oraz wyróżnienie
czytelników w plebiscycie Nagrody Polskiej Literatury Grozy
im. Stefana Grabińskiego.
Jednak nie da się ukryć, że książka
miała swoje wady, typowe dla "nieopierzonych debiutantów". Autor popracował nad tekstem. Gałęziste zostało mocno
przeredagowane, autor usunął zbędne dłużyzny, napisał na nowo
większość dialogów, inaczej poprowadził niektóre wątki,
poprawił tekst stylistycznie i językowo.
Do tego została odświeżona oprawa graficzna, a książka uzupełniona dodatkowo o bardzo
klimatyczne ilustracje Michała Loranca. Całość dopełni
posłowie dr Krzysztofa Grudnika - literaturoznawcy, krytyka
literackiego i tłumacza.
Gałęziste...Nie wierz w nic, co widzisz, słyszysz… i w co do
tej pory wierzyłeś.
Jest
taki dom, w którym nie chciałbyś spędzić nocy. Z jakiegoś
powodu ciemność w nim jest inna. Jeszcze bardziej złowroga
niż gdziekolwiek indziej.
Jest
takie jezioro, w którym mieszkają nieumarli. Ich przewaga
nad Tobą jest prosta – oni nie potrzebują nabierać
powietrza.
Jest
taki demon, o którym wolałbyś nie wiedzieć. Niematerialne
uosobienie zła, przed którym nie sposób uciec.
Jest
takie miejsce, w którym znajdziesz ten dom. Miejsce, które
skrywa też to jezioro, miejsce, w którym ten demon był od
zawsze. To las. Las, w którym za nic w świecie nie chciałbyś
się zgubić. Kiedy już raz do niego wejdziesz, nie pozwoli Ci
wyjść.
Jest
taka historia, której nie chciałbyś poznać. Opowieść, która
Cię zaintryguje, zaskoczy i przerazi do szpiku kości.
Powieść grozy na baśniowych ziemiach Suwalszczyzny, z
zaskakującym zakończeniem godnym mistrzów gatunku.
Odważysz się?
wtorek, 20 sierpnia 2019
Asymetria - Lisa Halliday
Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 4/6
Na okładce znajdziemy adnotację: Jedna z 10 najważniejszych książek 2018 roku według „Time”, „New York Times” i vulture.com. Przyjęty z wielkimi owacjami amerykańskiej krytyki debiut młodej prozaiczki.
Zgodnie z tymi napisami po lekturze oczekiwałam wielkiego wow. I najprawdopodobniej oczekiwałam zbyt wiele.
Owszem, książka jest dobra, ciekawie napisana, ale brak wielkiego, oczekiwanego zachwytu.
Asymetria podzielona jest na trzy części, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Jednak, gdy krok po kroku, strona po stronie poznajemy ich treść zauważamy, jak bardzo są podobne, jak symetryczne.
Treścią są dwie współcześnie rozgrywające się historie, które odbijają się echem i przecinają w zaskakującej asymetrii.
Jednym z bohaterów jest Mary Alice – młoda asystentka w dużym nowojorskim wydawnictwie, inteligentna i utalentowana. Pewnego dnia będąc w Central Parku poznaje wielkiego pisarza. Postać ta zdecydowanie wzorowana jest na sylwetce Philipa Rotha, co samo w sobie jest ciekawe. Dzieli ich duża, prawie pięćdziesięcioletnia różnica wieku, łączy literatura i namiętność. On mający nadal (mimo wieku) ostry umysł daje jej bardzo wiele, ciasteczka, inne przedmioty, podsuwa intrygujące lektury, spłaca studencki kredyt. Ona daje jemu równie wiele. To przede wszystkim ekscytujący seks, przywiązanie, dyskrecja. Opis ich relacji z jednej strony jest zaskakujący, z drugiej sztampowy do bólu. Oboje są różnie od siebie, ale jednocześnie doskonale się uzupełniają.
Drugim bohaterem jest Amar. To Amerykanin irackiego pochodzenia. Ma brooklyński akcent, dyplom ekonomisty i dwa paszporty, którym zawdzięcza zatrzymanie przez służby imigracyjne na londyńskim lotnisku Heathrow. Amar był w drodze do Kurdystanu, gdzie miał odwiedzić brata. Zupełnie nieoczekiwanie staje się zakładnikiem konfliktu rozgrywającego się na Bliskim Wschodzie.
Pozornie te dwie historie ze sobą nic nie łączy, ale tylko pozornie. Obie opisują rzeczywistość, która toczy się tuż obok większości z nas, która uosabia coś więcej niż tylko treść opowiedzianych zdarzeń.
Trzecia część to wywiad, który hmmm sprawił, iż nie bardzo potrafię go powiązać z wcześniejszymi dwoma historiami. Sam wywiad jest ciekawy, ale wg. mnie nijak ma się do historii Mary Alice, czy Amara.
Całość czyta się dobrze, momentami bardzo dobrze (gdy już przywyknie się do specyficznego stylu autorki), ale należałoby tę książkę podzielić na dwie części. Podział jest bardzo wyraźny. Jedna książka ro obie historie, jej i jego. Druga książka to właśnie wspomniany wywiad. Autorka obie te części połączyła i cały czas się zastanawiam, co chciała w ten sposób zyskać.
Trzeba autorce przyznać, iż jak na debiut jest to dobra pozycja. Halliday zręcznie, ciekawie pisze, niewątpliwie ma talent, zagłębia się w coś więcej niż powierzchowne opowiedzenie historii, chce coś czytelnikowi uświadomić przekazać. Pisarka jest także bardzo zręczną obserwatorką, co zdecydowanie dodaje smaku opowieściom.
Jednak czegoś mi w tej książce brak żeby się zachwycić. Jakiegoś takiego końcowego szlifu, wygładzenia. Być może wynika to z małego dorobku autorki. Asymetria to jej debiut literacki. Jestem jednak przekonana, iż idąc tą drogą Lisa Halliday będzie zmieniać swój warsztat i pisać coraz lepsze książki. W oczekiwaniu na kolejną pozycję jej autorstwa, zachęcam do sięgnięcia po Asymetrię.
Na okładce znajdziemy adnotację: Jedna z 10 najważniejszych książek 2018 roku według „Time”, „New York Times” i vulture.com. Przyjęty z wielkimi owacjami amerykańskiej krytyki debiut młodej prozaiczki.
Zgodnie z tymi napisami po lekturze oczekiwałam wielkiego wow. I najprawdopodobniej oczekiwałam zbyt wiele.
Owszem, książka jest dobra, ciekawie napisana, ale brak wielkiego, oczekiwanego zachwytu.
Asymetria podzielona jest na trzy części, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Jednak, gdy krok po kroku, strona po stronie poznajemy ich treść zauważamy, jak bardzo są podobne, jak symetryczne.
Treścią są dwie współcześnie rozgrywające się historie, które odbijają się echem i przecinają w zaskakującej asymetrii.
Jednym z bohaterów jest Mary Alice – młoda asystentka w dużym nowojorskim wydawnictwie, inteligentna i utalentowana. Pewnego dnia będąc w Central Parku poznaje wielkiego pisarza. Postać ta zdecydowanie wzorowana jest na sylwetce Philipa Rotha, co samo w sobie jest ciekawe. Dzieli ich duża, prawie pięćdziesięcioletnia różnica wieku, łączy literatura i namiętność. On mający nadal (mimo wieku) ostry umysł daje jej bardzo wiele, ciasteczka, inne przedmioty, podsuwa intrygujące lektury, spłaca studencki kredyt. Ona daje jemu równie wiele. To przede wszystkim ekscytujący seks, przywiązanie, dyskrecja. Opis ich relacji z jednej strony jest zaskakujący, z drugiej sztampowy do bólu. Oboje są różnie od siebie, ale jednocześnie doskonale się uzupełniają.
Drugim bohaterem jest Amar. To Amerykanin irackiego pochodzenia. Ma brooklyński akcent, dyplom ekonomisty i dwa paszporty, którym zawdzięcza zatrzymanie przez służby imigracyjne na londyńskim lotnisku Heathrow. Amar był w drodze do Kurdystanu, gdzie miał odwiedzić brata. Zupełnie nieoczekiwanie staje się zakładnikiem konfliktu rozgrywającego się na Bliskim Wschodzie.
Pozornie te dwie historie ze sobą nic nie łączy, ale tylko pozornie. Obie opisują rzeczywistość, która toczy się tuż obok większości z nas, która uosabia coś więcej niż tylko treść opowiedzianych zdarzeń.
Trzecia część to wywiad, który hmmm sprawił, iż nie bardzo potrafię go powiązać z wcześniejszymi dwoma historiami. Sam wywiad jest ciekawy, ale wg. mnie nijak ma się do historii Mary Alice, czy Amara.
Całość czyta się dobrze, momentami bardzo dobrze (gdy już przywyknie się do specyficznego stylu autorki), ale należałoby tę książkę podzielić na dwie części. Podział jest bardzo wyraźny. Jedna książka ro obie historie, jej i jego. Druga książka to właśnie wspomniany wywiad. Autorka obie te części połączyła i cały czas się zastanawiam, co chciała w ten sposób zyskać.
Trzeba autorce przyznać, iż jak na debiut jest to dobra pozycja. Halliday zręcznie, ciekawie pisze, niewątpliwie ma talent, zagłębia się w coś więcej niż powierzchowne opowiedzenie historii, chce coś czytelnikowi uświadomić przekazać. Pisarka jest także bardzo zręczną obserwatorką, co zdecydowanie dodaje smaku opowieściom.
Jednak czegoś mi w tej książce brak żeby się zachwycić. Jakiegoś takiego końcowego szlifu, wygładzenia. Być może wynika to z małego dorobku autorki. Asymetria to jej debiut literacki. Jestem jednak przekonana, iż idąc tą drogą Lisa Halliday będzie zmieniać swój warsztat i pisać coraz lepsze książki. W oczekiwaniu na kolejną pozycję jej autorstwa, zachęcam do sięgnięcia po Asymetrię.
sobota, 17 sierpnia 2019
Fale - AJ Dungo
Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Kolejna powieść graficzna w ofercie Wydawnictwa Marginesy.
Ponownie jest to historia oparta na faktach.
AJ Dungo, autor, ilustrator książki, opowiada o swojej ukochanej i ich wspólnej miłości do surfingu, który pomógł im przetrwać najtrudniejszy w życiu czas, okres gdy miała miejsce walka ze śmiertelną chorobą. U dziewczyny autora zdiagnozowano złośliwy nowotwór.
Opowiedziana historia to na równi miłosna, niezwykle poruszająca opowieść, wstrząsająca w swojej wymowie historia walki z chorobą jak i opowieść o tym, czym jest surfing, pasja, przezwyciężanie słabości zarówno w chorobie, jak i codziennym życiu..
Doskonałym zabiegiem było potraktowanie opowieści niezwykle surową kreską, oszczędną, momentami ocierającą się nawet o brzydot. Kontrast dający historii walki, miłości, pasji jeszcze większą głębię.
Opowieść jest dodatkowo ciekawie podzielona. Jasna część, jasna kolorystyka ukazują historię surfingu oraz miłość autora do ukochanej kobiety. Kolory ciemniejsze, wpadające w odcienie niebieskiego prezentują miłość autora do ukochanej kobiety.
Autorowi udało się bardzo zręcznie spleść wszystko w jedną całość. Z pozoru różne historie, różne obrazy, odmienne barwy połączył w jedną, niezwykle wciągającą całość. Efekt jest wyjątkowy, nowatorski, poruszający,
AJ Dungo to dwudziestoparoletni ilustrator i surfer mieszkający w Los Angeles. Fale to jego debiut i to debiut wart zauważenia. Opowieść porusza i to wielokrotnie, wyciska niejedną łzę w trakcie lektury, oglądania i na długo zostaje w pamięci. Polecam. Jestem przekonana, iż historia i forma książki uwiodą was, tak jak to zrobiły ze mną.
Kolejna powieść graficzna w ofercie Wydawnictwa Marginesy.
Ponownie jest to historia oparta na faktach.
AJ Dungo, autor, ilustrator książki, opowiada o swojej ukochanej i ich wspólnej miłości do surfingu, który pomógł im przetrwać najtrudniejszy w życiu czas, okres gdy miała miejsce walka ze śmiertelną chorobą. U dziewczyny autora zdiagnozowano złośliwy nowotwór.
Opowiedziana historia to na równi miłosna, niezwykle poruszająca opowieść, wstrząsająca w swojej wymowie historia walki z chorobą jak i opowieść o tym, czym jest surfing, pasja, przezwyciężanie słabości zarówno w chorobie, jak i codziennym życiu..
Doskonałym zabiegiem było potraktowanie opowieści niezwykle surową kreską, oszczędną, momentami ocierającą się nawet o brzydot. Kontrast dający historii walki, miłości, pasji jeszcze większą głębię.
Opowieść jest dodatkowo ciekawie podzielona. Jasna część, jasna kolorystyka ukazują historię surfingu oraz miłość autora do ukochanej kobiety. Kolory ciemniejsze, wpadające w odcienie niebieskiego prezentują miłość autora do ukochanej kobiety.
Autorowi udało się bardzo zręcznie spleść wszystko w jedną całość. Z pozoru różne historie, różne obrazy, odmienne barwy połączył w jedną, niezwykle wciągającą całość. Efekt jest wyjątkowy, nowatorski, poruszający,
AJ Dungo to dwudziestoparoletni ilustrator i surfer mieszkający w Los Angeles. Fale to jego debiut i to debiut wart zauważenia. Opowieść porusza i to wielokrotnie, wyciska niejedną łzę w trakcie lektury, oglądania i na długo zostaje w pamięci. Polecam. Jestem przekonana, iż historia i forma książki uwiodą was, tak jak to zrobiły ze mną.
piątek, 16 sierpnia 2019
Ostra jazda - Ryszard Ćwirlej
Wydawnictwo Muza, Moja ocena 5,5/6
W przeciwieństwie do wcześniej przeze mnie czytanych książek Ćwirleja, Ostra jazda rozgrywa się współcześnie, w 2015 roku i jest w niej mnóstwo odniesień do otaczającej nas rzeczywistości, realiów socjologiczno-obyczajowo-politycznych.
Wątek kryminalny (w mieście zostają znalezione zwłoki zastrzelonego młodego żołnierza i również zastrzelonej kobiety) miesza się z kwestią polityczną (kraj szykuje się do wyborów parlamentarnych, a Europą wstrząsa kryzys uchodźczy). Jest to nad wyraz udane połączenie. Autorowi oba wątki, obie kwestie udało się wypośrodkować, połączyć w odpowiednich proporcjach. Żadnego wątku nie jest za dużo czy za mało. Całość jest zręcznie prowadzona, aż do momentu, w którym wszystko zmiksowane wybuchnie. Oczywiście jest to moment najmniej spodziewany.
Do tego należy dodać bardzo ciekawych i wyraziście nakreślonych bohaterów (w tym znanych nam z wcześniejszych książek), świetny język, jakim się posługują, kilka zręcznie równolegle prowadzonych wątków, cięte riposty i wiele zabawnych sytuacji.
Wspomniałam o znanych nam z innych książek Ćwirleja bohaterach. Chodzi mi o Alfreda Marcinkowskiego, Teofila Olkiewicza, Mirosława Brodziaka, Mariusza Blaszkowskiego. Znamy ich, lubimy, cenimy działania, poczucie humoru. Tym razem autor postanowił trochę namieszać w tym szacownym gronie, przewietrzyć stare kręgi milicyjne i dodał panom do pomocy młodą, niebywale ostrą, sprytną i buntowniczą Anetę Nowak. Oj dzieje się, dzieje.
Dla wielu osób atutem książki będą też liczne polityczne powiązania i odpowiednia opinia (wyrażona oczywiście aluzjami) o aktualnie rządzących i ich poczynaniach.
Całość czyta się doskonale, z uśmiechem na twarzy. No i to zakończenie, Rewelacja.
Gorąco zachęcam was do lektury tym bardziej, iż po Ostrą jazdę można sięgnąć bez znajomości wcześniejszych książek Ćwirleja. Chociaż nie ukrywam, warto poznać wszystkie książki autora. Są świetne.
W przeciwieństwie do wcześniej przeze mnie czytanych książek Ćwirleja, Ostra jazda rozgrywa się współcześnie, w 2015 roku i jest w niej mnóstwo odniesień do otaczającej nas rzeczywistości, realiów socjologiczno-obyczajowo-politycznych.
Wątek kryminalny (w mieście zostają znalezione zwłoki zastrzelonego młodego żołnierza i również zastrzelonej kobiety) miesza się z kwestią polityczną (kraj szykuje się do wyborów parlamentarnych, a Europą wstrząsa kryzys uchodźczy). Jest to nad wyraz udane połączenie. Autorowi oba wątki, obie kwestie udało się wypośrodkować, połączyć w odpowiednich proporcjach. Żadnego wątku nie jest za dużo czy za mało. Całość jest zręcznie prowadzona, aż do momentu, w którym wszystko zmiksowane wybuchnie. Oczywiście jest to moment najmniej spodziewany.
Do tego należy dodać bardzo ciekawych i wyraziście nakreślonych bohaterów (w tym znanych nam z wcześniejszych książek), świetny język, jakim się posługują, kilka zręcznie równolegle prowadzonych wątków, cięte riposty i wiele zabawnych sytuacji.
Wspomniałam o znanych nam z innych książek Ćwirleja bohaterach. Chodzi mi o Alfreda Marcinkowskiego, Teofila Olkiewicza, Mirosława Brodziaka, Mariusza Blaszkowskiego. Znamy ich, lubimy, cenimy działania, poczucie humoru. Tym razem autor postanowił trochę namieszać w tym szacownym gronie, przewietrzyć stare kręgi milicyjne i dodał panom do pomocy młodą, niebywale ostrą, sprytną i buntowniczą Anetę Nowak. Oj dzieje się, dzieje.
Dla wielu osób atutem książki będą też liczne polityczne powiązania i odpowiednia opinia (wyrażona oczywiście aluzjami) o aktualnie rządzących i ich poczynaniach.
Całość czyta się doskonale, z uśmiechem na twarzy. No i to zakończenie, Rewelacja.
Gorąco zachęcam was do lektury tym bardziej, iż po Ostrą jazdę można sięgnąć bez znajomości wcześniejszych książek Ćwirleja. Chociaż nie ukrywam, warto poznać wszystkie książki autora. Są świetne.
wtorek, 13 sierpnia 2019
Patyki, badyle - Urszula Zajączkowska
Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Kolejna świetna, wciągająca książka z doskonałej i arcyciekawej serii EKO Wydawnictwa Marginesy. Po wszystkie książki z tej serii sięgam w ciemno. Nigdy się na nich nie zawiodłam.
Patyki, badyle to fascynująca relacja badaczki samotnie podążającej ścieżkami natury. To niezwykle ciekawa opowieść z pogranicza fizyki Newtona i poetyki, to matematyka i filozofia, a przede wszystkim wielka miłość do żyjących zielonych istot.
Historie, spostrzeżenia, wnioski, które przekazuje nam Zajączkowska (adiunkt w Zakładzie Botaniki Leśnej SGGW) są wręcz nasycone uczuciem, jakby poetyckie, a przy tym do bólu racjonalne i naukowe. Czyta się doskonale.
Nigdy nie przypuszczałabym, iż o roślinach można mówić, pisać w tak wyjątkowy sposób.
Trudno tę książkę jednoznacznie zaklasyfikować. To literatura z pogranicza reportażu, eseistyki, filozofii, poezji. Całość jest porywająca.
Z książki dowiemy się wielu fascynujących rzeczy, często takich, o których nigdy sami byśmy nie pomyśleli. Autorka w przystępny sposób tłumaczy np. co kryje w sobie badyl, jak goją się rany drzew i kiedy najtrudniej jest żyć roślinom. Odpowiada także na wiele innych, czasami bardzo zaskakujących pytań.
Opowieści, które snuje przed nami autorka są nakreślone w taki sposób, iż miałam ochotę spakować niewielką, podręczną torebkę, założyć wygodne buty i natychmiast ruszyć podglądać tytułowe patyki i badyle. Z tekstu książki bije zarówno ogromna wiedza, jak i charyzma autorki. Wyjątkowe połączenie sprawiające wrażenie zaproszenia do spaceru i przechadzki z wyjątkową osobą po zupełnie mi obcym świecie. Nigdy już nei spojrzę na gałązkę, czy listek, jak na coś zwyczajnego.
Gorąco zachęcam was do sięgnięcia po tę pozycję. Szok, zaskoczenie, rozkosz i wspaniała lektura gwarantowane. Patyki, badyle to mistrzowska książka.
Kolejna świetna, wciągająca książka z doskonałej i arcyciekawej serii EKO Wydawnictwa Marginesy. Po wszystkie książki z tej serii sięgam w ciemno. Nigdy się na nich nie zawiodłam.
Patyki, badyle to fascynująca relacja badaczki samotnie podążającej ścieżkami natury. To niezwykle ciekawa opowieść z pogranicza fizyki Newtona i poetyki, to matematyka i filozofia, a przede wszystkim wielka miłość do żyjących zielonych istot.
Historie, spostrzeżenia, wnioski, które przekazuje nam Zajączkowska (adiunkt w Zakładzie Botaniki Leśnej SGGW) są wręcz nasycone uczuciem, jakby poetyckie, a przy tym do bólu racjonalne i naukowe. Czyta się doskonale.
Nigdy nie przypuszczałabym, iż o roślinach można mówić, pisać w tak wyjątkowy sposób.
Trudno tę książkę jednoznacznie zaklasyfikować. To literatura z pogranicza reportażu, eseistyki, filozofii, poezji. Całość jest porywająca.
Z książki dowiemy się wielu fascynujących rzeczy, często takich, o których nigdy sami byśmy nie pomyśleli. Autorka w przystępny sposób tłumaczy np. co kryje w sobie badyl, jak goją się rany drzew i kiedy najtrudniej jest żyć roślinom. Odpowiada także na wiele innych, czasami bardzo zaskakujących pytań.
Opowieści, które snuje przed nami autorka są nakreślone w taki sposób, iż miałam ochotę spakować niewielką, podręczną torebkę, założyć wygodne buty i natychmiast ruszyć podglądać tytułowe patyki i badyle. Z tekstu książki bije zarówno ogromna wiedza, jak i charyzma autorki. Wyjątkowe połączenie sprawiające wrażenie zaproszenia do spaceru i przechadzki z wyjątkową osobą po zupełnie mi obcym świecie. Nigdy już nei spojrzę na gałązkę, czy listek, jak na coś zwyczajnego.
Gorąco zachęcam was do sięgnięcia po tę pozycję. Szok, zaskoczenie, rozkosz i wspaniała lektura gwarantowane. Patyki, badyle to mistrzowska książka.
sobota, 10 sierpnia 2019
Pandemia - Robin Cook
Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Jej przypadek, bardzo zagadkowy, budzi zaciekawienie w weteranie medycyny sądowej, Jacku Stapletonie. Podejrzewa on, iż tak szybki zgon od wystąpienia pierwszych objawów choroby, może być zwiastunem bardzo groźnego wirusa. Automatycznie nasuwają się skojarzenia z pandemią śmiercionośnej grypy z 1918 roku. Jack już w kilka godzin po zagadkowej śmierci pasażerki przeprowadza sekcję i odkrywa, że młoda kobieta miała przeszczepione serce, którego DNA, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, jest identyczne z jej własnym. Do tego dochodzą inne odkrycia, o których nie chcę wam wspominać, żeby nie odbierać elementu zaskoczenia. Napiszę tylko, iż wszystko razem połączone sprawia, iż dla Jacka i tych, z którymi współpracuje, rozpoczyna się wyścig z czasem. Sprawa staje się jeszcze pilniejsza, gdy w identycznych okolicznościach i z tej samej przyczyny umierają kolejne dwie osoby. A to dopiero początek.
Pandemia to doskonały thriller, świetnie przemyślany i skonstruowany, trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Moim zdaniem to jedna z najlepszych książek Cooka. Zakończenie odbiega co prawda trochę od tych, do których przyzwyczaił nas autor, ale to dobrze - zaskoczenie gwarantowane.
Książkę przeczytałam błyskawicznie. Lektura wciąga, intryguje, sprawia, iż niecierpliwie odwraca się kolejne kartki.
Główny bohater, znany z wielu innych, wcześniejszych książek Cooka, wzbudza sympatię i sprawia, iż od samego początku wiernie mu kibicujemy.
Pandemia jest lekturą na wysokim poziomie, klasycznym, wciągającym w swoje szpony thrillerem medycznym.
Jedna z lepszych pozycji tego autora i
jeden z lepszych thrillerów medycznych, jakie ostatnio czytałam. Czyta
się błyskawicznie, a akcja wciąga niesamowicie.
Czytałam do póżna w nocy, ale musiałam skończyć.
Chociaż, zastanawiam się, na ile thriller ten jeszcze medyczny, a na ile związany z ultra nowoczesną techniką.
Chociaż, zastanawiam się, na ile thriller ten jeszcze medyczny, a na ile związany z ultra nowoczesną techniką.
W swojej książce Cook, bierze pod lupę
światek pionierów supernowoczesnej technologii medycznej: modyfikacji
genów.
Pewnego zwyczajnego dnia zdrowa, młoda, nieznana nikomu kobieta traci nagle przytomność w nowojorskim metrze i
umiera. Dzieje się to nagle, z niewiadomego powodu, zdawałoby się bez ingerencji osób trzecich..Jej przypadek, bardzo zagadkowy, budzi zaciekawienie w weteranie medycyny sądowej, Jacku Stapletonie. Podejrzewa on, iż tak szybki zgon od wystąpienia pierwszych objawów choroby, może być zwiastunem bardzo groźnego wirusa. Automatycznie nasuwają się skojarzenia z pandemią śmiercionośnej grypy z 1918 roku. Jack już w kilka godzin po zagadkowej śmierci pasażerki przeprowadza sekcję i odkrywa, że młoda kobieta miała przeszczepione serce, którego DNA, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, jest identyczne z jej własnym. Do tego dochodzą inne odkrycia, o których nie chcę wam wspominać, żeby nie odbierać elementu zaskoczenia. Napiszę tylko, iż wszystko razem połączone sprawia, iż dla Jacka i tych, z którymi współpracuje, rozpoczyna się wyścig z czasem. Sprawa staje się jeszcze pilniejsza, gdy w identycznych okolicznościach i z tej samej przyczyny umierają kolejne dwie osoby. A to dopiero początek.
Pandemia to doskonały thriller, świetnie przemyślany i skonstruowany, trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Moim zdaniem to jedna z najlepszych książek Cooka. Zakończenie odbiega co prawda trochę od tych, do których przyzwyczaił nas autor, ale to dobrze - zaskoczenie gwarantowane.
Książkę przeczytałam błyskawicznie. Lektura wciąga, intryguje, sprawia, iż niecierpliwie odwraca się kolejne kartki.
Główny bohater, znany z wielu innych, wcześniejszych książek Cooka, wzbudza sympatię i sprawia, iż od samego początku wiernie mu kibicujemy.
Pandemia jest lekturą na wysokim poziomie, klasycznym, wciągającym w swoje szpony thrillerem medycznym.
Thrillery medyczne od wielu lat są moją pasją. Do moich ulubionych autorów należą
Tess Gerritsen i Robin Cook. Z Tess Gerritsen jest różnie. To
świetna, ale bardzo nierówna autorka, zarówno jeżeli chodzi o
poziom książek, jak i ich tematykę. Niektóre są typowymi
thrillerami i są na prawdę świetne, a niektóre średnimi
pozycjami delikatnie tylko ocierającymi się o sensację.
Jeżeli natomiast chodzi o twórczość
Robina Cooka, to chociaż jego książki czytam od blisko...10 lat, to
nigdy na żadnej się nie zawiodłam. W jego przypadku nie sprawdza
się teoria, że z biegiem czasu autor tworzy, jakby na siłę, jest w
pewien sposób wyeksploatowany. Każda z jego książek jest wg mnie
tak samo fascynująca i wciąga mnie od pierwszej strony.
Nie inaczej
było z Pandemią, którą chciałabym wam polecić. Lektura obowiązkowa dla miłośników gatunku.
środa, 7 sierpnia 2019
Wisząca dziewczyna - Jussi Adler-Olsen
Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Wisząca dziewczyna to kolejny, 6. już tom serii przygód niezrównanego Departamentu Q. Jednak bez obaw. Każdy tom tworzy samodzielną całość. Każdy można czytać osobno.
Mam za sobą lekturę wszystkich części serii i muszę przyznać, iż Wisząca dziewczyna to zdecydowanie najlepsza książka cyklu.
Tym razem akcja i prowadzone przez śledczych dochodzenie toczą się wokół z pozoru nierozwiązywalnej sprawy pewnej 17-latki, którą znaleziono wiszącą na drzewie. Śledztwo zaprowadzi ich na daleki Bornholm. Jest to śledztwo w iście skandynawskim stylu, drążące psychikę ludzką, powolne, drobiazgowe, rzetelne, niespieszne, ale wciągające już od pierwszej strony.
Jeżeli do tego dodamy specyficzny skandynawski klimat i tajemnicę sprzed wielu lat, mamy doskonałą, wciągającą lekturę nie tylko na lato.
Tak jak napisałam, dochodzenie w książce jest powolne, drobiazgowe, w iście skandynawskim stylu. Z pewnością nie jest to amerykańskie śledztwo na zasadzie zabiligoiuciekł. Dlatego lekturę Wiszącej dziewczyny polecam prawdziwym miłośnikom dochodzenia rozkładanego na czynniki pierwsze, śledztwa powolnego acz rzetelnego.
Przyspieszenie akcji ma miejsce dopiero na samym końcu książki, w jej finale.Warto na ten finał poczekać. Doskonały.
Oprócz rozwiązania sprawy 17-latki, dochodzeniowcy będą próbowali także udaremnić serię kolejnych morderstw. Czy im się to uda?
Każdy kolejny rozdział przedstawiony jest z perspektywy różnych osób. Bardzo ciekawy zabieg dający nieoczekiwane efekty.
Książkę, jak i poprzednie tomy serii, czyta się doskonale. Świetny pisarz, jakim bez wątpienia jest Jussi Adler-Olsen zaserwował nam po raz kolejny kawał porządnej, profesjonalnej, dochodzeniowej roboty. Trudno się nie zachwycić tym, co prezentuje książka. Gorąco zachęcam do lektury. Wisząca dziewczyna to doskonały dowód na to, iż skandynawski kryminał nie powiedział jeszcze wszystkiego.
Wisząca dziewczyna to kolejny, 6. już tom serii przygód niezrównanego Departamentu Q. Jednak bez obaw. Każdy tom tworzy samodzielną całość. Każdy można czytać osobno.
Mam za sobą lekturę wszystkich części serii i muszę przyznać, iż Wisząca dziewczyna to zdecydowanie najlepsza książka cyklu.
Tym razem akcja i prowadzone przez śledczych dochodzenie toczą się wokół z pozoru nierozwiązywalnej sprawy pewnej 17-latki, którą znaleziono wiszącą na drzewie. Śledztwo zaprowadzi ich na daleki Bornholm. Jest to śledztwo w iście skandynawskim stylu, drążące psychikę ludzką, powolne, drobiazgowe, rzetelne, niespieszne, ale wciągające już od pierwszej strony.
Jeżeli do tego dodamy specyficzny skandynawski klimat i tajemnicę sprzed wielu lat, mamy doskonałą, wciągającą lekturę nie tylko na lato.
Tak jak napisałam, dochodzenie w książce jest powolne, drobiazgowe, w iście skandynawskim stylu. Z pewnością nie jest to amerykańskie śledztwo na zasadzie zabiligoiuciekł. Dlatego lekturę Wiszącej dziewczyny polecam prawdziwym miłośnikom dochodzenia rozkładanego na czynniki pierwsze, śledztwa powolnego acz rzetelnego.
Przyspieszenie akcji ma miejsce dopiero na samym końcu książki, w jej finale.Warto na ten finał poczekać. Doskonały.
Oprócz rozwiązania sprawy 17-latki, dochodzeniowcy będą próbowali także udaremnić serię kolejnych morderstw. Czy im się to uda?
Każdy kolejny rozdział przedstawiony jest z perspektywy różnych osób. Bardzo ciekawy zabieg dający nieoczekiwane efekty.
Książkę, jak i poprzednie tomy serii, czyta się doskonale. Świetny pisarz, jakim bez wątpienia jest Jussi Adler-Olsen zaserwował nam po raz kolejny kawał porządnej, profesjonalnej, dochodzeniowej roboty. Trudno się nie zachwycić tym, co prezentuje książka. Gorąco zachęcam do lektury. Wisząca dziewczyna to doskonały dowód na to, iż skandynawski kryminał nie powiedział jeszcze wszystkiego.
niedziela, 4 sierpnia 2019
Córka zegarmistrza - Kate Morton
Wydawnictwo Albatros, Moja ocena 5/6
Kate Morton to pisarka, po której książki sięgam w ciemno. Nigdy się na nich nie zawiodłam. Nie inaczej jest w przypadku tej pozycji.
Córka zegarmistrza to wspaniała, piękna opowieść, której akcja rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych na przestrzeni ponad 100 lat. Jest to okres czasu od mniej więcej połowy XIX wieku aż do współczesności.
To taka szkatułkowa, rozgałęziona opowieść. Każda nowa historia jest niejako pretekstem do przeskoku w inny czas, inne miejsce. To z kolei sprawia, iż nasuwa się kolejna opowieść do zrelacjonowania, która sprawia, iż przeskakujemy do innego miejsca i czasu. I tak dalej.
Może się wydawać, iż łatwo się w czymś takim pogubić. Jednak autorka tak zręcznie wszystko opowiada, tak porywająco snuje swoją opowieść, iż wszystko jest jasne, klarowne, niezwykle wciągające.
Powstające wątki są bardzo ciekawe, frapujące, wciągające. Na koniec Morton łączy wszystkie wątki w całość.
Tym co dodatkowo mnie zachwyciło było mistrzowskie oddanie realiów kolejnych epok, nastrojów i charakterów ludzi, ich postępowania, uczuć.
Książka emanuje uczuciami, emocjami, wydarzeniami i to najróżniejszymi. Od przyjaźni poprzez wielką, niezwykle namiętną miłość, tęsknotę, aż po nienawiść, niechęć, rozpacz odrzucenia i straty, rodzinne tragedie i przez dekady skrywane tajemnice, które prowadzą do zaskakujących finałów.
Do tego warto dodać zasnuwającą wszystko mgłą tajemnicy legendę o królowej elfów, która ma ogromny wpływ na wydarzenia.
Warto wspomnieć także o napięciu, które zbudowane jest w taki sposób, że autorka nie pozostawia czytelnikowi nawet chwili na nudę
Całość czyta się niczym piękną bajkę przenoszącą nas pomiędzy kolejnymi epokami.
Książkę czyta się tak lekko, fabuła tak wciąga, że trudno określić, kiedy przeczytało się już całą powieść.
Nie jest to najlepsza z powieści tej autorki (przyznałabym jej 2. miejsce), ale jest ona godna polecenia, bardzo dobra, wciągająca i po prostu niezwykła. Gorąco zachęcam do lektury.
Kate Morton to pisarka, po której książki sięgam w ciemno. Nigdy się na nich nie zawiodłam. Nie inaczej jest w przypadku tej pozycji.
Córka zegarmistrza to wspaniała, piękna opowieść, której akcja rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych na przestrzeni ponad 100 lat. Jest to okres czasu od mniej więcej połowy XIX wieku aż do współczesności.
To taka szkatułkowa, rozgałęziona opowieść. Każda nowa historia jest niejako pretekstem do przeskoku w inny czas, inne miejsce. To z kolei sprawia, iż nasuwa się kolejna opowieść do zrelacjonowania, która sprawia, iż przeskakujemy do innego miejsca i czasu. I tak dalej.
Może się wydawać, iż łatwo się w czymś takim pogubić. Jednak autorka tak zręcznie wszystko opowiada, tak porywająco snuje swoją opowieść, iż wszystko jest jasne, klarowne, niezwykle wciągające.
Powstające wątki są bardzo ciekawe, frapujące, wciągające. Na koniec Morton łączy wszystkie wątki w całość.
Tym co dodatkowo mnie zachwyciło było mistrzowskie oddanie realiów kolejnych epok, nastrojów i charakterów ludzi, ich postępowania, uczuć.
Książka emanuje uczuciami, emocjami, wydarzeniami i to najróżniejszymi. Od przyjaźni poprzez wielką, niezwykle namiętną miłość, tęsknotę, aż po nienawiść, niechęć, rozpacz odrzucenia i straty, rodzinne tragedie i przez dekady skrywane tajemnice, które prowadzą do zaskakujących finałów.
Do tego warto dodać zasnuwającą wszystko mgłą tajemnicy legendę o królowej elfów, która ma ogromny wpływ na wydarzenia.
Warto wspomnieć także o napięciu, które zbudowane jest w taki sposób, że autorka nie pozostawia czytelnikowi nawet chwili na nudę
Całość czyta się niczym piękną bajkę przenoszącą nas pomiędzy kolejnymi epokami.
Książkę czyta się tak lekko, fabuła tak wciąga, że trudno określić, kiedy przeczytało się już całą powieść.
Nie jest to najlepsza z powieści tej autorki (przyznałabym jej 2. miejsce), ale jest ona godna polecenia, bardzo dobra, wciągająca i po prostu niezwykła. Gorąco zachęcam do lektury.
czwartek, 1 sierpnia 2019
Dziedzictwo - Sybille Bedford
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 6/6
Wspaniale napisana, ponadczasowa powieść. Jest to historia świata, który przeminął wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej.
Dziedzictwo opowiada o dziejach dwóch rodów żyjących na przełomie XIX i XX wieku w Niemczech.
Jedna rodzina to żydowska burżuazja o nazwisku Merz. Druga rodzina to arystokratyczny, katolicki ród Faldenów..
Jedna rodzina już dawno odeszła od religii, druga to wręcz fanatycznie wierzący ludzie. Prowadzi to do wielu hmmm ciekawych perypetii.
Kwintesencją opowieści są losy obu rodów, które autorka wspaniale ukazała. Wplotła je w wydarzenia niezwykle burzliwej historii zjednoczonych Niemiec. Codzienne życie, smutki, radości, skandale polityczne, obyczajowe, a także wiele komicznych wydarzeń. Między obiema rodzinami aż iskrzy i wrze od nadmiary niezwykle różnorodnych emocji.
Całość napisana wspaniałym językiem, co sprawia, iż Dziedzictwo czyta się wyśmienicie niecierpliwie odwracając kolejne kartki.
W trakcie lektury miałam wrażenie, iż autorka stworzyła powieść na miarę najlepszych arcydzieł tamtego okresu i kraju, jak chociażby powieści Tomasza Manna. Już samo to niech będzie dla was wystarczającą rekomendacją do sięgnięcia po tę lekturę.
Dodatkowym atutem są doskonale oddane realia epoki, a także fantastycznie i niezwykle wyraziście przedstawieni bohaterowie.
Postaci w książce to odrębne zagadnienie. Bedford stworzyła zadziwiająca galerię postaci unikalnych, momentami wręcz kuriozalnych, odmieńców, postaci zachowujących się całkowicie odmiennie od naszych wyobrażeń. Warto ich poznać i w trakcie lektury o ich poczynaniach wielokrotnie szeroko się uśmiechnąć.
Dziedzictwo to moje wielkie odkrycie literackie, powieść doskonale napisana, porywająca, zachwycająca i zapewniająca kilka godzin niezapomnianej lektury oraz świetną zabawę. Gorąco polecam tę wyjątkowa książkę.
Wspaniale napisana, ponadczasowa powieść. Jest to historia świata, który przeminął wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej.
Dziedzictwo opowiada o dziejach dwóch rodów żyjących na przełomie XIX i XX wieku w Niemczech.
Jedna rodzina to żydowska burżuazja o nazwisku Merz. Druga rodzina to arystokratyczny, katolicki ród Faldenów..
Jedna rodzina już dawno odeszła od religii, druga to wręcz fanatycznie wierzący ludzie. Prowadzi to do wielu hmmm ciekawych perypetii.
Kwintesencją opowieści są losy obu rodów, które autorka wspaniale ukazała. Wplotła je w wydarzenia niezwykle burzliwej historii zjednoczonych Niemiec. Codzienne życie, smutki, radości, skandale polityczne, obyczajowe, a także wiele komicznych wydarzeń. Między obiema rodzinami aż iskrzy i wrze od nadmiary niezwykle różnorodnych emocji.
Całość napisana wspaniałym językiem, co sprawia, iż Dziedzictwo czyta się wyśmienicie niecierpliwie odwracając kolejne kartki.
W trakcie lektury miałam wrażenie, iż autorka stworzyła powieść na miarę najlepszych arcydzieł tamtego okresu i kraju, jak chociażby powieści Tomasza Manna. Już samo to niech będzie dla was wystarczającą rekomendacją do sięgnięcia po tę lekturę.
Dodatkowym atutem są doskonale oddane realia epoki, a także fantastycznie i niezwykle wyraziście przedstawieni bohaterowie.
Postaci w książce to odrębne zagadnienie. Bedford stworzyła zadziwiająca galerię postaci unikalnych, momentami wręcz kuriozalnych, odmieńców, postaci zachowujących się całkowicie odmiennie od naszych wyobrażeń. Warto ich poznać i w trakcie lektury o ich poczynaniach wielokrotnie szeroko się uśmiechnąć.
Dziedzictwo to moje wielkie odkrycie literackie, powieść doskonale napisana, porywająca, zachwycająca i zapewniająca kilka godzin niezapomnianej lektury oraz świetną zabawę. Gorąco polecam tę wyjątkowa książkę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)