Wydawnictwo czarna Owca, Moja ocena 6/6
Rosja, to kolejna po Londynie, Paryżu i Nowym Jorku powieść - miejska biografia napisana przez Edwarda Rutherfurda.
Recenzja "Paryża" tutaj klik
Recenzja "Nowego Jorku" tutaj klik
Recenzja "Londynu" tutaj klik
Na 888 stronach autor zawarł blisko 2000 lat dziejów Rosji, jednego z najpotężniejszych krajów na świecie.
Mimo, iż Rosja (podobnie, jak Paryż, Londyn i Nowy Jork) jest powieścią, to szkielet pozostaje historyczny. Składa się on z autentycznym miejsc, wydarzeń, postaci. Pomiędzy wydarzenia autor wplótł wiele autentycznych postaci i jeszcze więcej fikcyjnych, które są członkami dwóch rodzin oraz wielu ich bocznych gałęzi.
Losy bohaterów pisarz osadził wśród historycznych dziejów, ale i sporej garści fikcyjnych. Wszystkie elementy fikcyjne są zawsze idealnie dopasowane do tych autentycznych. Natomiast wprowadzony i niezwykle bogaty kontekst historyczny zdecydowanie ułatwia lekturę. Dzięki temu wszystko do siebie pasuje, zachowana jest swoista ciągłość historyczna, brak jakiegokolwiek dysonansu.
Opowieść obejmuje okres od początku II w, początki państwa ruskiego, okrutne najazdy tatarskie, panowanie Iwana
Groźnego, zbrodnie dzikich Kozaków, rządy najznamienitszych carów - Piotra I, Katarzyny II Wielkiej, czasy, które genialnie opisał L. Tołstoj w swoim dziele Wojna i pokój, dramat rewolucji październikowej i czasy nam współczesne.
Co ważne, Rutherfurd
nie ogranicza się tylko do ukazania historii miast, do zaprezentowania
na ich tle dziejów bohaterów. Książka aż skrzy od różnych dodatkowych
szczegółów, opisów (niekiedy bardzo szczegółowych) budownictwa, stylu
życia, ubioru, jedzenia, walki, zachowania, wierzeń, obyczajów na salonach i w chłopskiej, nędznej chacie.
Cala opowieść podzielona jest na 12 rozdziałów. Każdy jest jakby odrębną całością, ale jednocześnie wszystkie genialnie się ze sobą łączą.
Każdy rozdział ma swoją nazwę, która wiele mówi o jego treści. Choćby rozdział
Piotr i Katarzyna, w którym wraz z bohaterami podróżujemy z Moskwy do Petersburga, albo rozdział W lesie i stepie, który opowiada o początkach Rosji.
Rosja to potężny kraj z trudną, pogmatwaną historią. Nie lada sztuką było spośród ogromnej ilości wydarzeń, budowli, miejsc, zdarzeń postaci wybrać te najważniejsze i całość połączyć tak, żeby czytelnik wręcz połykał książkę. Ruthefurdowi się to udało. Natłok informacji nie przeraża, a porywa. Niezwykle pomocne jest zamieszczone na początku książki drzewo genealogiczne. Całość czyta się jednym tchem. Polecam.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
niedziela, 31 grudnia 2017
sobota, 30 grudnia 2017
Dom szpiegów - Daniel Silva
Wydawnictwo Harper Collins, Ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża.
Książki Daniela Silvy to lekkie, dobrze napisane, wciągające czytadła spod szpiegowskiego znaku. lubię po nie od czasu do czasu sięgnąć. Posiadają w sobie niezłą intrygę, wciągające przygody, ciekawych bohaterów i wybornie podkręcane napięcie. Do tego autor zawsze porusza bardzo aktualne tematy, przedstawia to co opisują lub anonsują media, roztacza przed czytelnikami wizje mniej lub bardziej realnych lęków, zagrożeń, w które obfituje świat XXI wieku..
W Domu szpiegów akcja rozpoczyna się od uderzenia islamistów na serce Londynu. Zamach jest wieloczłonowy i bardzo skuteczny. Ma miejsce cała seria ataków przeprowadzonych w miejscach publicznych. Ofiarami padają mieszkańcy i turyści. Miasto zostaje sparaliżowane, przerażone. A to dopiero początek.
Cztery największe agencje wywiadowcze świata wspólnie zamierzają pokonać wroga.
Na czele operacji stoi nie kto inny, jak nasz stary znajomy Gabriel Allon, szef wywiadu izraelskiego. I zaczyna się...pojedynek dobra ze złem, Allona z Saladinem, terrorystą najgroźniejszym od czasów Osamy bin Ladena. Fabuła klasyczna, ale jak napisana...
Przede wszystkim niesamowite wprost tempo akcji, krótkie rozdziały, przeskoki zarówno czasowe, jak i geograficzne. Do tego świetne, skrzące się inteligencją i humorem dialogi.
Dodatkowo bardzo ciekawie przedstawiona jest współpraca pomiędzy w/w agencjami wywiadu oraz meandry zaplecza pracy, ale i życia ludzi ścigających terrorystów.
Fabuła nie jest jakaś bardzo skomplikowana, autorowi nie udało się uniknąć kilku uproszczeń, 1 rzecz jest moim zdaniem nieprawdopodobna (ale może się mylę, nie jestem szpiegiem) ale nieźle się czyta, relaksująco po ambitniejszych dziełach.
Książki Silvy mają fabułę oparta na tym samym w zasadzie szkielecie, ale mimo to za każdym razem czytam je ze sporą przyjemnością. Pisarz wie, jak trafić do czytelników, zapewnić im kilka godzin rozrywki.
Jeżeli szukacie lekkiej, dobrze napisane, porywającej tempem akcji książki na kilka godzin, góra dwa wieczory, to Dom szpiegów, ale i wcześniejsze części serii, będą doskonałym wyborem. Dom szpiegów to 17. tom serii. Można czytać każdą książkę po kolei, można na wyrywki wybrane tomy, można też ograniczyć się do Domu szpiegów, choć ja polecam także Uciekiniera, to chyba najlepszy z tomów. Każda z części to odrębna całość, ale czytane po kolei tworzą bardzo fajna serię. Polecam.
Recenzja mojego męża.
Książki Daniela Silvy to lekkie, dobrze napisane, wciągające czytadła spod szpiegowskiego znaku. lubię po nie od czasu do czasu sięgnąć. Posiadają w sobie niezłą intrygę, wciągające przygody, ciekawych bohaterów i wybornie podkręcane napięcie. Do tego autor zawsze porusza bardzo aktualne tematy, przedstawia to co opisują lub anonsują media, roztacza przed czytelnikami wizje mniej lub bardziej realnych lęków, zagrożeń, w które obfituje świat XXI wieku..
W Domu szpiegów akcja rozpoczyna się od uderzenia islamistów na serce Londynu. Zamach jest wieloczłonowy i bardzo skuteczny. Ma miejsce cała seria ataków przeprowadzonych w miejscach publicznych. Ofiarami padają mieszkańcy i turyści. Miasto zostaje sparaliżowane, przerażone. A to dopiero początek.
Cztery największe agencje wywiadowcze świata wspólnie zamierzają pokonać wroga.
Na czele operacji stoi nie kto inny, jak nasz stary znajomy Gabriel Allon, szef wywiadu izraelskiego. I zaczyna się...pojedynek dobra ze złem, Allona z Saladinem, terrorystą najgroźniejszym od czasów Osamy bin Ladena. Fabuła klasyczna, ale jak napisana...
Przede wszystkim niesamowite wprost tempo akcji, krótkie rozdziały, przeskoki zarówno czasowe, jak i geograficzne. Do tego świetne, skrzące się inteligencją i humorem dialogi.
Dodatkowo bardzo ciekawie przedstawiona jest współpraca pomiędzy w/w agencjami wywiadu oraz meandry zaplecza pracy, ale i życia ludzi ścigających terrorystów.
Fabuła nie jest jakaś bardzo skomplikowana, autorowi nie udało się uniknąć kilku uproszczeń, 1 rzecz jest moim zdaniem nieprawdopodobna (ale może się mylę, nie jestem szpiegiem) ale nieźle się czyta, relaksująco po ambitniejszych dziełach.
Książki Silvy mają fabułę oparta na tym samym w zasadzie szkielecie, ale mimo to za każdym razem czytam je ze sporą przyjemnością. Pisarz wie, jak trafić do czytelników, zapewnić im kilka godzin rozrywki.
Jeżeli szukacie lekkiej, dobrze napisane, porywającej tempem akcji książki na kilka godzin, góra dwa wieczory, to Dom szpiegów, ale i wcześniejsze części serii, będą doskonałym wyborem. Dom szpiegów to 17. tom serii. Można czytać każdą książkę po kolei, można na wyrywki wybrane tomy, można też ograniczyć się do Domu szpiegów, choć ja polecam także Uciekiniera, to chyba najlepszy z tomów. Każda z części to odrębna całość, ale czytane po kolei tworzą bardzo fajna serię. Polecam.
środa, 27 grudnia 2017
Bastion - Stephen King
Wydawnictwo Albatros, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
Bastion to obok To bez wątpienia, najlepsza i najobszerniejsza książka Kinga. Przy tym niczym kałuża z błotem, albo jakieś bagno wciąga, z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej wciąga.
Dla mnie wielbiciela zarówno twórczości Mistrza Kinga, jak i wszelkiego rodzaju twórczości traktującej o wydarzeniach postapokaliptycznych, Bastion to lektura idealna.
Po raz pierwszy przeczytałem książkę ponad 20 lat temu. To była niesamowita lektura. Do dziś pamiętam, jak wielkie wrażenie wywarła na mnie ta historia.
W związku z tym, gdy tylko zobaczyłem książkę na liście nowości, postanowiłem się z nią kolejny raz zmierzyć. Byłem ciekaw, jak ją odbiorę teraz.
Muszę przyznać, iż nic nie straciła w moich oczach. Nadal jest dla mnie wyjątkową, niesamowitą lekturą, a wizja gdy w ciągu niespełna 2 tygodni Ziemia staje się bez mała grobem dla wielu miliardów ludzi, a broń biologiczna realną zabójczynią, przeraża. To nadal porusza, tym bardziej, iż w dobie współczesnych zagrożeń, wszystko jest możliwe.
Mimo, iż książka zaczyna się wręcz makabrycznie, to cała fabuła nie przeraża leżącymi zwłokami, konającą ludzkością. Nic z tych rzeczy. Stephen King postawił na coś zupełnie innego, na realizm wymieszany z tym co pod skórą drzemie w każdym z nas. Często te lęki są bardzo mocno ukryte, ale ma je każda osoba, bez wyjątku.
Smaczku dodają realia, mistrzowsko odmalowane. Przede wszystkim bardzo ciekawie nakreślone postaci. Każda z nich inna, każda unikalna, każda mająca w sobie to coś. Co ważne, dotyczy to zarówno postaci pierwszoplanowych, jak i tych, które w książce pojawiają się tylko na moment. Każda z nich jest wspaniale nakreślona, każda dopracowana.
Poza tym swoisty miks gatunków. Bastion to bowiem wymieszane w odpowiednich proporcjach: horror, thriller, science-fiction, przygoda i szczypta romansu.
Liczne wątki poboczne, z których żaden nie znika, żaden nagle nie zostaje urwany, a każdy zostaje doprowadzony do końca.
Dodatkiem, który przez bez mała 1000 stron czai się gdzieś w tle niczym złowrogi kruk, jest atmosfera nieuniknionej konfrontacji, do której w końcu dochodzi.
Trudno cokolwiek więcej napisać o Bastionie. Mimo ogromnej ilości stron (jest ich ponad 1100) całość czyta się bardzo szybko, a od lektury trudno się oderwać. Nic dziwnego, iż od dekad książka znajduje się w czołówce listy z napisem bestsellery.
Bastion to świetna książka, genialnie skrojona, mistrzowsko poprowadzona, nic nie tracąca, gdy czyta się ją ponownie po xxx latach. Jestem przekonany, iż to pozycja uniwersalna, książka dla kobiet jak i dla męźczyzn, w wieku 18 jak i 80 lat, a dodatkowo lektura ponadczasowa, ucząca oraz zmuszająca do zastanowienia się nad pewnymi sprawami.
Więcej nie da się o Bastionie napisać. Książkę trzeba po prostu przeczytać.
Recenzja mojego męża.
Bastion to obok To bez wątpienia, najlepsza i najobszerniejsza książka Kinga. Przy tym niczym kałuża z błotem, albo jakieś bagno wciąga, z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej wciąga.
Dla mnie wielbiciela zarówno twórczości Mistrza Kinga, jak i wszelkiego rodzaju twórczości traktującej o wydarzeniach postapokaliptycznych, Bastion to lektura idealna.
Po raz pierwszy przeczytałem książkę ponad 20 lat temu. To była niesamowita lektura. Do dziś pamiętam, jak wielkie wrażenie wywarła na mnie ta historia.
W związku z tym, gdy tylko zobaczyłem książkę na liście nowości, postanowiłem się z nią kolejny raz zmierzyć. Byłem ciekaw, jak ją odbiorę teraz.
Muszę przyznać, iż nic nie straciła w moich oczach. Nadal jest dla mnie wyjątkową, niesamowitą lekturą, a wizja gdy w ciągu niespełna 2 tygodni Ziemia staje się bez mała grobem dla wielu miliardów ludzi, a broń biologiczna realną zabójczynią, przeraża. To nadal porusza, tym bardziej, iż w dobie współczesnych zagrożeń, wszystko jest możliwe.
Mimo, iż książka zaczyna się wręcz makabrycznie, to cała fabuła nie przeraża leżącymi zwłokami, konającą ludzkością. Nic z tych rzeczy. Stephen King postawił na coś zupełnie innego, na realizm wymieszany z tym co pod skórą drzemie w każdym z nas. Często te lęki są bardzo mocno ukryte, ale ma je każda osoba, bez wyjątku.
Smaczku dodają realia, mistrzowsko odmalowane. Przede wszystkim bardzo ciekawie nakreślone postaci. Każda z nich inna, każda unikalna, każda mająca w sobie to coś. Co ważne, dotyczy to zarówno postaci pierwszoplanowych, jak i tych, które w książce pojawiają się tylko na moment. Każda z nich jest wspaniale nakreślona, każda dopracowana.
Poza tym swoisty miks gatunków. Bastion to bowiem wymieszane w odpowiednich proporcjach: horror, thriller, science-fiction, przygoda i szczypta romansu.
Liczne wątki poboczne, z których żaden nie znika, żaden nagle nie zostaje urwany, a każdy zostaje doprowadzony do końca.
Dodatkiem, który przez bez mała 1000 stron czai się gdzieś w tle niczym złowrogi kruk, jest atmosfera nieuniknionej konfrontacji, do której w końcu dochodzi.
Trudno cokolwiek więcej napisać o Bastionie. Mimo ogromnej ilości stron (jest ich ponad 1100) całość czyta się bardzo szybko, a od lektury trudno się oderwać. Nic dziwnego, iż od dekad książka znajduje się w czołówce listy z napisem bestsellery.
Bastion to świetna książka, genialnie skrojona, mistrzowsko poprowadzona, nic nie tracąca, gdy czyta się ją ponownie po xxx latach. Jestem przekonany, iż to pozycja uniwersalna, książka dla kobiet jak i dla męźczyzn, w wieku 18 jak i 80 lat, a dodatkowo lektura ponadczasowa, ucząca oraz zmuszająca do zastanowienia się nad pewnymi sprawami.
Więcej nie da się o Bastionie napisać. Książkę trzeba po prostu przeczytać.
poniedziałek, 25 grudnia 2017
Światło w Cichą Noc - Krystyna Mirek
Wydawnictwo Edipresse Książki, Moja ocena 5/6
Jedna z wielu magicznych, niezwykle klimatycznych książek, które pojawiają się na rynku w okresie okołobożonarodzeniowym.
Nic dziwnego. Wszak grudzień, czas świąteczny to jeden z najpiękniejszych okresów w roku, magiczny, z założenia pełen ciepła..z założenia, no tak... Krystyna Mirek w swojej książce przedstawia historie, które mogą zdarzyć się wielu z nas.
Wielu z nas w okresie nie tylko Bożego Narodzenia wraca do domu, po miesiącach, latach życia w innym mieście, kraju. Często te powroty naznaczone są smutkiem, goryczą, ale i nadzieją.
Wielu z nas życie "tam" (gdziekolwiek by to nie było) nie udaje się tak jak byśmy tego oczekiwali, albo nie udaje się wcale.
Tak jest też z głównym bohaterem książki Antkiem Milewskim, który po latach powraca do rodzinnego domu i chce wszystko rozpocząć od nowa. Jak się jednak okaże, przekroczenie progu rodzinnego domu, to nie jest recepta na wszystkie troski, bóle, ani lekarstwo dające gwarancję idealnej przyszłości. Wiele zależy od nas samych, ale nie tylko.
Jednak nie tylko Antek Milewski jest bohaterem opowieści. Kolejnym jest rodzina, w której nie obchodzi się Bożego Narodzenia. Dla wielu z nas to nie do pomyślenia. Co sprawiło, iż rodzina Magdy Łaniewskiej woli egzotyczne podróże od świąt w rodzinnym domu, w pełnej magii atmosferze? Czy taki sposób spędzania końcówki grudnia jest gorszy od tradycyjnego? Czy postawione przed Magdą i jej braćmi zadanie zmieni coś w ich zwyczajach, w nich samych? Czy szczęście przychodzi w życiu samo, czy jednak trzeba mu pomóc? I co tak naprawdę jest dla nas szczęściem?
Opisując historię kilkorga ludzi Krystyna Mirek stworzyła ciepłą, poruszającą, wywołująca uśmiech na twarzy czytelnika (ale i niejedną łzę) historię.
Oprócz magii Bożego Narodzenia Światło w Cichą Noc jest przesiąknięte mądrością, taką życiową, która do jednych dociera wcześniej do innych póżniej, ale która zawsze jest aktualna i potrzebna.
Lekturę zakończyłam z wielkim uśmiechem na twarzy, ale i sporą garścią przemyśleń.
Opowieść jest lekka, zajmująca myśli, ale i dająca sporo materiału na dłuższe, często poważne przemyślenia. Ot takie dwa w jednym - rozrywka i mądra książka. Polecam.
Jedna z wielu magicznych, niezwykle klimatycznych książek, które pojawiają się na rynku w okresie okołobożonarodzeniowym.
Nic dziwnego. Wszak grudzień, czas świąteczny to jeden z najpiękniejszych okresów w roku, magiczny, z założenia pełen ciepła..z założenia, no tak... Krystyna Mirek w swojej książce przedstawia historie, które mogą zdarzyć się wielu z nas.
Wielu z nas w okresie nie tylko Bożego Narodzenia wraca do domu, po miesiącach, latach życia w innym mieście, kraju. Często te powroty naznaczone są smutkiem, goryczą, ale i nadzieją.
Wielu z nas życie "tam" (gdziekolwiek by to nie było) nie udaje się tak jak byśmy tego oczekiwali, albo nie udaje się wcale.
Tak jest też z głównym bohaterem książki Antkiem Milewskim, który po latach powraca do rodzinnego domu i chce wszystko rozpocząć od nowa. Jak się jednak okaże, przekroczenie progu rodzinnego domu, to nie jest recepta na wszystkie troski, bóle, ani lekarstwo dające gwarancję idealnej przyszłości. Wiele zależy od nas samych, ale nie tylko.
Jednak nie tylko Antek Milewski jest bohaterem opowieści. Kolejnym jest rodzina, w której nie obchodzi się Bożego Narodzenia. Dla wielu z nas to nie do pomyślenia. Co sprawiło, iż rodzina Magdy Łaniewskiej woli egzotyczne podróże od świąt w rodzinnym domu, w pełnej magii atmosferze? Czy taki sposób spędzania końcówki grudnia jest gorszy od tradycyjnego? Czy postawione przed Magdą i jej braćmi zadanie zmieni coś w ich zwyczajach, w nich samych? Czy szczęście przychodzi w życiu samo, czy jednak trzeba mu pomóc? I co tak naprawdę jest dla nas szczęściem?
Opisując historię kilkorga ludzi Krystyna Mirek stworzyła ciepłą, poruszającą, wywołująca uśmiech na twarzy czytelnika (ale i niejedną łzę) historię.
Oprócz magii Bożego Narodzenia Światło w Cichą Noc jest przesiąknięte mądrością, taką życiową, która do jednych dociera wcześniej do innych póżniej, ale która zawsze jest aktualna i potrzebna.
Lekturę zakończyłam z wielkim uśmiechem na twarzy, ale i sporą garścią przemyśleń.
Opowieść jest lekka, zajmująca myśli, ale i dająca sporo materiału na dłuższe, często poważne przemyślenia. Ot takie dwa w jednym - rozrywka i mądra książka. Polecam.
piątek, 22 grudnia 2017
Morderstwo w Somerset - Anthony Horowitz
Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Dwie książki w jednej. Jedna rozgrywa się w latach 50. XX wieku, druga współcześnie. I teraz myślę, jak to napisać, żeby nie spojlerować, a zaciekawić.
Z pewnością jest to powieść dla lubiących angielskie klimaty, kryminały ala Agatha Christie, uruchamianie małych szarych komórek, mieściny rodem z Morderstw w Midsommer.
Ja do takich osób należę. Nic więc dziwnego, że książka mnie zachwyciła.
Czym? Przede wszystkim wspomnianym klimatem. Ale nie tylko.
Tym co ma równie duże znaczenie jest jej misterna, szkatułkowa konstrukcja. Rozdziały są krótkie, a w każdym kolejnym pojawia się coś nowego, często bardzo dziwnego, niespodziewanego. Owe nowości psują to, co dotychczas czytelnik poukładał sobie w głowie, psują całą konstrukcję, psują fakt, iż jesteśmy (raczej byliśmy) pewni, iż wiemy, kto i dlaczego.
Niby wszystko jest jak w porządnym, klasycznym kryminale...spokojna wieś, ofiary zbrodni, prywatny detektyw – tyle, że (jak się okaże) wcale nie o to chodzi.
Mnóstwo intryg, zagadek, postaci, niuansów, sceny piękne, ale i paskudne, świetny język (wspaniałe tłumaczenie Macieja Szymańskiego) i ten czar angielskiej wioski...majstersztyk.
Do tego zabawa kryminałami Agathy Christie i Conan Doyle’a. Gratka dla miłośników klasycznego, angielskiego kryminału.
Nie zdradzę nawet ułamka fabuły. Nie warto. Nic wam to nie da, a zepsuje wielką przyjemność wynikającą z lektury tej niezwykłej książki. Mogę tylko zachęcić do czytania i dużej dozy cierpliwości, będzie wam ona potrzebna żeby przebrnąć przez wszystkie pułapki jakie przygotował autor.
Czyta się wyśmienicie. Polecam wszystkim fanom kryminałów, angielskiej prowincji i doskonałej literatury oraz zabawy słowem.
Dwie książki w jednej. Jedna rozgrywa się w latach 50. XX wieku, druga współcześnie. I teraz myślę, jak to napisać, żeby nie spojlerować, a zaciekawić.
Z pewnością jest to powieść dla lubiących angielskie klimaty, kryminały ala Agatha Christie, uruchamianie małych szarych komórek, mieściny rodem z Morderstw w Midsommer.
Ja do takich osób należę. Nic więc dziwnego, że książka mnie zachwyciła.
Czym? Przede wszystkim wspomnianym klimatem. Ale nie tylko.
Tym co ma równie duże znaczenie jest jej misterna, szkatułkowa konstrukcja. Rozdziały są krótkie, a w każdym kolejnym pojawia się coś nowego, często bardzo dziwnego, niespodziewanego. Owe nowości psują to, co dotychczas czytelnik poukładał sobie w głowie, psują całą konstrukcję, psują fakt, iż jesteśmy (raczej byliśmy) pewni, iż wiemy, kto i dlaczego.
Niby wszystko jest jak w porządnym, klasycznym kryminale...spokojna wieś, ofiary zbrodni, prywatny detektyw – tyle, że (jak się okaże) wcale nie o to chodzi.
Mnóstwo intryg, zagadek, postaci, niuansów, sceny piękne, ale i paskudne, świetny język (wspaniałe tłumaczenie Macieja Szymańskiego) i ten czar angielskiej wioski...majstersztyk.
Do tego zabawa kryminałami Agathy Christie i Conan Doyle’a. Gratka dla miłośników klasycznego, angielskiego kryminału.
Nie zdradzę nawet ułamka fabuły. Nie warto. Nic wam to nie da, a zepsuje wielką przyjemność wynikającą z lektury tej niezwykłej książki. Mogę tylko zachęcić do czytania i dużej dozy cierpliwości, będzie wam ona potrzebna żeby przebrnąć przez wszystkie pułapki jakie przygotował autor.
Czyta się wyśmienicie. Polecam wszystkim fanom kryminałów, angielskiej prowincji i doskonałej literatury oraz zabawy słowem.
czwartek, 21 grudnia 2017
Książka pod moim patronatem...
Miło mi poinformować, iż ukazała się nowa książka objęta patronatem mojego bloga.
Dzień księżnej MACLEAN SARAH
Malcolm Bevingstoke, książę Haven, przez trzy lata żył samotnie, płacąc za błąd, którego nie może naprawić, i wspominając miłość, którą stracił. Lecz obowiązek wobec rodu wymaga, by znalazł sobie żonę.
Problem w tym, że książę już ją ma…
Seraphina, księżna Haven, wraca do Londynu po trzech latach spędzonych w Ameryce. Pragnie tylko jednego – znaleźć szczęście z dala od mężczyzny, który złamał jej serce. Problem w tym, że on musi się na to zgodzić…
I oto Malcom składa Seraphinie propozycję: zwróci jej wolność, pod jednym wszakże warunkiem…
SARAH MACLEAN, historyk po Uniwersytecie Harvarda i felietonistka „The Washington Post”, to jedna z najbardziej lubianych w Polsce autorek romansów historycznych. Jej wypełnione mrocznymi sekretami i gwałtownymi namiętnościami powieści trafiają na listy bestsellerów „New York Timesa” i „USA Today”. Zdobywają najwyższe nagrody gatunku, m.in. RITA Award (odpowiednik filmowego Oscara) i są tłumaczone na ponad 20 języków.
Jeżeli lubicie historyczne romanse jestem przekonana, iż Dzień księżnej przypadnie wam do gustu.
środa, 20 grudnia 2017
Wasze plany czytelnicze na Święta?
Święta tuż tuż. Trudno je sobie wyobrazić bez choćby kilku przeczytanych stron.
Jakie macie zaplanowane lektury na świąteczne dni?
U mnie to będzie nowa książka Rutherfurda, Rosja. 888 stron lektury. Już się cieszę.
Książka jest tak obszerna, że najprawdopodobniej skończę czytać tuż po Nowym Roku.
Rosja, to kolejna po Londynie, Paryżu i Nowym Jorku powieść - miejska biografia napisana przez Edwarda Rutherfurda.
Recenzja "Paryża" tutaj klik
Recenzja "Nowego Jorku" tutaj klik
Recenzja "Londynu" tutaj klik
Jakie macie zaplanowane lektury na świąteczne dni?
U mnie to będzie nowa książka Rutherfurda, Rosja. 888 stron lektury. Już się cieszę.
Książka jest tak obszerna, że najprawdopodobniej skończę czytać tuż po Nowym Roku.
Rosja, to kolejna po Londynie, Paryżu i Nowym Jorku powieść - miejska biografia napisana przez Edwarda Rutherfurda.
Recenzja "Paryża" tutaj klik
Recenzja "Nowego Jorku" tutaj klik
Recenzja "Londynu" tutaj klik
Czy mieliście, macie...
No właśnie, chodzi mi o hejterów, ew. wypisywanie o waszym blogu, waszych recenzjach różnych rzeczy, ale nie pod postami u was tylko gdzieś w sieci, na innych blogach etc..
Czasami (mnie to się ostatnio zdarzyło) jest to pisarz, który nie akceptuje waszej negatywnej recenzji, hejtuje was na swoim profilu, blogu.
Zdarzyła wam się taka sytuacja? Ktoś wypisuje głupoty, krytykuje wasze wpisy, wyśmiewa, uważa, że powinniście napisać coś tak, a nie inaczej, a do was samych bezpośrednio się nie odezwie.
Mieliście kiedyś taki przypadek?
Jak sobie z nim radziliście?
Zostawiacie to bez echa, czy wdajecie się w dyskusję?
wtorek, 19 grudnia 2017
Dzikusy, tom 2, czyli Upiór nawiedził Europę - Sabri Louatah
Wydawnictwo WAB, Moja ocena 6/6
Rewelacja, 2. tom jest jeszcze lepszy od 1.
Recenzja 1. tomu - Dzikusy. Francuskie wesele tutaj klik
Podobnie, jak w przypadku 1. tomu zaznaczam, to mistrzowska książka, ale nie dla każdego. Jednym wyda się chaotyczna, innym co najmniej dziwna, a jeszcze inni uznają, że nie ma w niej za grosz sensu. Mnie na równi ubawiła, zmusiła do chwili zastanowienia nad pewnymi sprawami i zadziwiła, jak mistrzowski może być debiut. Bowiem seria 4-tomowa Dzikusy... to debiut francuskiego pisarza.
Aż się boję co będzie w kolejnym tomie.
Treścią 1 tomu są losy, a właściwie jeden dzień z życia mieszkającej od lat we Francji, a pochodzącej z Algierii, kabylskiej rodziny Narrusz. Kuriozalna rodzina, wielopokoleniowa, bardzo głośna i chaotyczna. W jej ramach mamy unikalnych przedstawicieli poczynając od zahukanej gospodyni domowej, poprzez hałaśliwą bezzębną acz wzbudzającą ogólny strach babkę, nastoletniego umiarkowanie zręcznego gangstera, aktora celebrytę, kazirodcze rodzeństwo i najstarszych w rodzinie męźczyzn, którzy sądzą (o naiwności), że nad wszystkim panują. Do tego dochodzi spora grupa dalszej rodziny, która widuje się tylko z okazji wesel i pogrzebów. Siłą rzeczy, przy takiej mieszaninie ludzkich charakterów i postaw, na światło dzienne wychodzą skrywane miesiącami, a nawet latami, najróżniejsze antagonizmy. Oj dzieje się, dzieje.
Spora grupa unikalnych bohaterów z rodziny Narrusz przechodzi także do tomu. 2. Z tym, że w tej części prym wiedzie mroczny ON, a konkretnie Nazir Narrusz. Poznajemy go już w tomie 1. jako brata niezwykle Fu'ada, popularnego aktora.
W tomie 1. Nazir tylko anonsuje swoją obecność i poglądy. W tomie 2. daje nam wszystkim mocno popalić. W skrócie napiszę, że to tajemniczy, diabelsko przystojny terrorysta napędzany..no zdziwicie się, wcale nie ideą dżihadu. Czym ? Nie zdradzę, dowiecie się tego z tej niesamowitej książki. Jestem przekonana, iż pomysły pisarza, jak ukazać postać Upiora- Nazirra, jak go przedstawić bardzo was zadziwi.
Przywykliśmy bowiem do schematów - terrorysta= islamista= dżihad. Autor udowadnia nam, że wcale tak nie musi być. Złem często nie jest to co nam bezpośrednio, prosto w twarz grozi. Bardziej niebezpieczne jest to czego zdajemy się nie dostrzegać, bagatelizować.
Do tego dochodzą zamieszki na ulicach Francji, niepokoje rozlewające się w tempie błyskawicznym, zamach na kandydata na prezydenta, kontrkandydata Sarkozyego,
Napisałam wcześniej, że autor raczy nas ogromną wprost ilością członków rodziny Narrusz. To prawda. Ale w tym tomie poszedł o krok dalej. Dołożył do tego ogromną ilość przedstawicieli szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości.
Całość ukazana w krótkich scenach, zlepiona w genialny sposób niesamowitą fabułą, która pędzi niczym najszybsza kolejka górska i wydarzeniami, które przyprawiają o ból głowy, ale zdają się być niepokojąco realne.
Czyta się fantastycznie. Polecam. Musicie poznać tę serię. Niecierpliwie czekam na kolejny tom.
Rewelacja, 2. tom jest jeszcze lepszy od 1.
Recenzja 1. tomu - Dzikusy. Francuskie wesele tutaj klik
Podobnie, jak w przypadku 1. tomu zaznaczam, to mistrzowska książka, ale nie dla każdego. Jednym wyda się chaotyczna, innym co najmniej dziwna, a jeszcze inni uznają, że nie ma w niej za grosz sensu. Mnie na równi ubawiła, zmusiła do chwili zastanowienia nad pewnymi sprawami i zadziwiła, jak mistrzowski może być debiut. Bowiem seria 4-tomowa Dzikusy... to debiut francuskiego pisarza.
Aż się boję co będzie w kolejnym tomie.
Treścią 1 tomu są losy, a właściwie jeden dzień z życia mieszkającej od lat we Francji, a pochodzącej z Algierii, kabylskiej rodziny Narrusz. Kuriozalna rodzina, wielopokoleniowa, bardzo głośna i chaotyczna. W jej ramach mamy unikalnych przedstawicieli poczynając od zahukanej gospodyni domowej, poprzez hałaśliwą bezzębną acz wzbudzającą ogólny strach babkę, nastoletniego umiarkowanie zręcznego gangstera, aktora celebrytę, kazirodcze rodzeństwo i najstarszych w rodzinie męźczyzn, którzy sądzą (o naiwności), że nad wszystkim panują. Do tego dochodzi spora grupa dalszej rodziny, która widuje się tylko z okazji wesel i pogrzebów. Siłą rzeczy, przy takiej mieszaninie ludzkich charakterów i postaw, na światło dzienne wychodzą skrywane miesiącami, a nawet latami, najróżniejsze antagonizmy. Oj dzieje się, dzieje.
Spora grupa unikalnych bohaterów z rodziny Narrusz przechodzi także do tomu. 2. Z tym, że w tej części prym wiedzie mroczny ON, a konkretnie Nazir Narrusz. Poznajemy go już w tomie 1. jako brata niezwykle Fu'ada, popularnego aktora.
W tomie 1. Nazir tylko anonsuje swoją obecność i poglądy. W tomie 2. daje nam wszystkim mocno popalić. W skrócie napiszę, że to tajemniczy, diabelsko przystojny terrorysta napędzany..no zdziwicie się, wcale nie ideą dżihadu. Czym ? Nie zdradzę, dowiecie się tego z tej niesamowitej książki. Jestem przekonana, iż pomysły pisarza, jak ukazać postać Upiora- Nazirra, jak go przedstawić bardzo was zadziwi.
Przywykliśmy bowiem do schematów - terrorysta= islamista= dżihad. Autor udowadnia nam, że wcale tak nie musi być. Złem często nie jest to co nam bezpośrednio, prosto w twarz grozi. Bardziej niebezpieczne jest to czego zdajemy się nie dostrzegać, bagatelizować.
Do tego dochodzą zamieszki na ulicach Francji, niepokoje rozlewające się w tempie błyskawicznym, zamach na kandydata na prezydenta, kontrkandydata Sarkozyego,
Napisałam wcześniej, że autor raczy nas ogromną wprost ilością członków rodziny Narrusz. To prawda. Ale w tym tomie poszedł o krok dalej. Dołożył do tego ogromną ilość przedstawicieli szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości.
Całość ukazana w krótkich scenach, zlepiona w genialny sposób niesamowitą fabułą, która pędzi niczym najszybsza kolejka górska i wydarzeniami, które przyprawiają o ból głowy, ale zdają się być niepokojąco realne.
Czyta się fantastycznie. Polecam. Musicie poznać tę serię. Niecierpliwie czekam na kolejny tom.
poniedziałek, 18 grudnia 2017
Podwójne życie reporterki - Fallaci, Torańska - Remigiusz Grzela
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
Remigiusz Grzela od lat należy do najbardziej przeze mnie cenionych pisarzy, ze względu na styl, sposób traktowania opowiadanych historii, poruszaną tematykę, solidną kwerendę i wiele innych aspektów.
Ponownie Grzela zajmuje się niezwykłymi kobietami.
Dwie wyjątkowe kobiety, dwie silne osobowości, dwie wybitne dziennikarki - polska i włoska. Obie wędrowały po świecie, poznawały niezwykłych ludzi, tworzyły wspaniałe książki, reportaże.
Podwójne życie reporterki to na równi książka o nich, jak i w ogóle o reporterkach, reporterach oraz dowód na to, jak wielki wpływ na zwykłego człowieka wywiera praca reportera.
Fallaci, pierwsza reporterka, która zaczęła jeżdzić w miejsca konfliktów zbrojnych. Do dziś jest wzorem niezwykle odważnej, dociekliwej, żeby nie powiedzieć bezczelnej reporterki.
Torańska zaczynała od reportażu. Próbowała dowiedzieć się, jak najwięcej o świecie, ale przy okazji w jak największym stopniu naprawić go. Opisywała m.in. wydarzenia z okresu Solidarności, przemian w Polsce.
Książka (jak to u Grzeli) powstawała przez kilka lat. Jak wspomniałem autor porywa mnie za każdym razem niezwykłym przygotowaniem merytorycznym zarówno w kwestii bohatera, o którym pisze, jak i całego szeregu dodatkowych spraw, które tworzą odpowiedni klimat i kontekst w książce.
Nie inaczej jest w przypadku tej pozycji. Zaangażowanie, włożoną w zebranie materiału pracę, profesjonalizm i szacunek do bohaterek czuć na każdej stronie.
Remigiusz Grzela przejechał tysiące kilometrów śladami Fallaci i Torańskiej, rozmawiał z ich najbliższymi przyjaciółmi, dotarł do nieznanych dokumentów. W ten sposób powstał brawurowy i głęboki portret dwóch wielkich dziennikarek, epoki, w której żyły i którą próbowały opisać oraz ważnych dla ludzkości wydarzeń, które toczyły się na ich oczach.
Po tę książkę powinien sięgnąć każdy, kto jest ciekawy niezwykłej pozycji czytelniczej z pogranicza reportażu i biografii, niezwykłych kobiet, a przede wszystkim same kobiet, żeby przekonać się, iż czasami choć jest bardzo trudno, to można wiele osiągnąć.
Grzela uzyskał zgodę na napisanie książki od spadkobierców reporterek – męża Teresy Torańskiej i siostrzeńca Oriany Fallaci. Myślę, że po lekturze książki są oni zadowoleni z tej decyzji.
Podwójne życie reporterki czyta się w mgnieniu oka. Polecam, podobnie, jak inne książki autora.
Recenzja mojego męża.
Remigiusz Grzela od lat należy do najbardziej przeze mnie cenionych pisarzy, ze względu na styl, sposób traktowania opowiadanych historii, poruszaną tematykę, solidną kwerendę i wiele innych aspektów.
Ponownie Grzela zajmuje się niezwykłymi kobietami.
Dwie wyjątkowe kobiety, dwie silne osobowości, dwie wybitne dziennikarki - polska i włoska. Obie wędrowały po świecie, poznawały niezwykłych ludzi, tworzyły wspaniałe książki, reportaże.
Podwójne życie reporterki to na równi książka o nich, jak i w ogóle o reporterkach, reporterach oraz dowód na to, jak wielki wpływ na zwykłego człowieka wywiera praca reportera.
Fallaci, pierwsza reporterka, która zaczęła jeżdzić w miejsca konfliktów zbrojnych. Do dziś jest wzorem niezwykle odważnej, dociekliwej, żeby nie powiedzieć bezczelnej reporterki.
Torańska zaczynała od reportażu. Próbowała dowiedzieć się, jak najwięcej o świecie, ale przy okazji w jak największym stopniu naprawić go. Opisywała m.in. wydarzenia z okresu Solidarności, przemian w Polsce.
Książka (jak to u Grzeli) powstawała przez kilka lat. Jak wspomniałem autor porywa mnie za każdym razem niezwykłym przygotowaniem merytorycznym zarówno w kwestii bohatera, o którym pisze, jak i całego szeregu dodatkowych spraw, które tworzą odpowiedni klimat i kontekst w książce.
Nie inaczej jest w przypadku tej pozycji. Zaangażowanie, włożoną w zebranie materiału pracę, profesjonalizm i szacunek do bohaterek czuć na każdej stronie.
Remigiusz Grzela przejechał tysiące kilometrów śladami Fallaci i Torańskiej, rozmawiał z ich najbliższymi przyjaciółmi, dotarł do nieznanych dokumentów. W ten sposób powstał brawurowy i głęboki portret dwóch wielkich dziennikarek, epoki, w której żyły i którą próbowały opisać oraz ważnych dla ludzkości wydarzeń, które toczyły się na ich oczach.
Po tę książkę powinien sięgnąć każdy, kto jest ciekawy niezwykłej pozycji czytelniczej z pogranicza reportażu i biografii, niezwykłych kobiet, a przede wszystkim same kobiet, żeby przekonać się, iż czasami choć jest bardzo trudno, to można wiele osiągnąć.
Grzela uzyskał zgodę na napisanie książki od spadkobierców reporterek – męża Teresy Torańskiej i siostrzeńca Oriany Fallaci. Myślę, że po lekturze książki są oni zadowoleni z tej decyzji.
Podwójne życie reporterki czyta się w mgnieniu oka. Polecam, podobnie, jak inne książki autora.
sobota, 16 grudnia 2017
Dziennik 2003 - 2004 - Krystyna Janda
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 6/6
Jest to kolejny tom pełnego wydania Dzienników Krystyny Jandy.
Jest to także kolejny tom ukazujący niezwykle złożoną twarz aktorki. Z jednej strony twarda baba, ostra, nieprzebierająca w słowach, inteligentna, doskonała aktorka wiele wymagająca przede wszystkim od siebie.
Z drugiej strony poznajemy twarz wrażliwej, empatycznej kobiety, serdeczniej, ciepłej, pogodnej osoby.
I tak się zastanawiam, co jeszcze można by o tym Dzienniku napisać.
Jest genialny - podobnie jak jego autorka. Jest mądry, pogodny, zmuszający do spojrzenia na wiele spraw z dystansem- podobnie, jak jego autorka.
Nie dziwię się, że Dziennik Krystyny Jandy to ewenement na skalę światową.
Jest szczery, ale nie zdradza zbyt wiele, nie ukazuje intymności, nie jest wulgarny- podobnie, jak jego autorka.
Masa przemyśleń, mądrych zdań, zabawnych anegdot, przemyśleń głębszych i płytszych, ale zawsze wzbudzających uśmiech, to jak rozmowa ze starszą, najlepszą, niezwykle mądrą przyjaciółką.
Ten Dziennik, każdy tom, każde zawarte w nim słowo, to cała Krystyna Janda, wspaniała kobieta, ikona światowego kina, osoba, która warto oglądać, słuchać, czytać.
Od bardzo, bardzo dawna żadna książka tak mnie nie porwała, jak oba tomy Dzienników.
Janda powinna być dawkowana każdemu bez względu czy ma depresję, melancholię czy ogarnął go głupawkowy śmiech. Janda i jej Dzienniki są doskonałe na każdą porę dnia, roku, na każdy stan ducha. Polecam do podczytywania od czasu do czasu we fragmentach, jak ja to robiłam i jako większą porcję na raz, gdy macie chęć na coś lekkiego acz mądrego, gdy dopada was większa porcja życiowego marazmu. 680 stron cudownej lektury.
Jest to kolejny tom pełnego wydania Dzienników Krystyny Jandy.
Jest to także kolejny tom ukazujący niezwykle złożoną twarz aktorki. Z jednej strony twarda baba, ostra, nieprzebierająca w słowach, inteligentna, doskonała aktorka wiele wymagająca przede wszystkim od siebie.
Z drugiej strony poznajemy twarz wrażliwej, empatycznej kobiety, serdeczniej, ciepłej, pogodnej osoby.
I tak się zastanawiam, co jeszcze można by o tym Dzienniku napisać.
Jest genialny - podobnie jak jego autorka. Jest mądry, pogodny, zmuszający do spojrzenia na wiele spraw z dystansem- podobnie, jak jego autorka.
Nie dziwię się, że Dziennik Krystyny Jandy to ewenement na skalę światową.
Jest szczery, ale nie zdradza zbyt wiele, nie ukazuje intymności, nie jest wulgarny- podobnie, jak jego autorka.
Masa przemyśleń, mądrych zdań, zabawnych anegdot, przemyśleń głębszych i płytszych, ale zawsze wzbudzających uśmiech, to jak rozmowa ze starszą, najlepszą, niezwykle mądrą przyjaciółką.
Ten Dziennik, każdy tom, każde zawarte w nim słowo, to cała Krystyna Janda, wspaniała kobieta, ikona światowego kina, osoba, która warto oglądać, słuchać, czytać.
Od bardzo, bardzo dawna żadna książka tak mnie nie porwała, jak oba tomy Dzienników.
Janda powinna być dawkowana każdemu bez względu czy ma depresję, melancholię czy ogarnął go głupawkowy śmiech. Janda i jej Dzienniki są doskonałe na każdą porę dnia, roku, na każdy stan ducha. Polecam do podczytywania od czasu do czasu we fragmentach, jak ja to robiłam i jako większą porcję na raz, gdy macie chęć na coś lekkiego acz mądrego, gdy dopada was większa porcja życiowego marazmu. 680 stron cudownej lektury.
piątek, 15 grudnia 2017
Książka wędruje do....
...Izabeli Łęckiej-Wokulskiej :)
Gratuluję i poproszę o adres do wysyłki- najlepiej o ile to możliwe paczka w ruchu, a jak nie to inpost lub poczta polska...
dane do wysyłki przyślij proszę na email anetapzn@gazeta.pl
Wkrótce kolejny konkurs, kolejna książka do wygrania, a po Nowym Roku ogłoszę kolejne poloewanie na konkretną ilosć wejsc na blog na liczniku i zaprezentuję stosik książek, który będzie nagrodą w konkursie.
Przy okazji, zwyciężczyni poprzedniego polowania sandra.c1990 jeszcze nie przysłała do mnie adresu do wysyłki paczki. Czekam do końca tego roku.
czwartek, 14 grudnia 2017
Hitler. Biografia - Peter Longerich
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
Tyran, psychopata, wykonawca „programu” ideologii rasowej czy charyzmatyczny wódz? Każde pokolenie kreśli inny wizerunek Hitlera, na nowo stawiając pytania o współodpowiedzialność Niemców za jego reżim. Jak zrobił to Peter Longerich, renomowany historyk nazizmu, Holokaustu, autor m.in. świetnej książki o Goebbelsie, Himmlerze?
Autor skupił się na szczegółowym przedstawieniu życia i działalności Adolfa Hitlera. O twórcy III Rzeszy napisano wiele książek, mniej lub bardziej udanych. Zdawałoby się, że więcej już napisać się nie da. Otóż nic bardziej mylnego. Longerich napisał ciekawą, daleką od epatowania okrucieństwem czy też gloryfikowania Hitlera książkę,w której znajdziemy (co mnie bardzo zdziwiło) kilka nowości. Tym samym historyk potwierdził, że jest nie tylko wybitnym znawcą tematu, ale także doskonałym pisarzem.
Tym co uważam za najciekawsze w tej pracy, jest fakt, iż Longerich opisuje czyny Hitler umiejscawiając je w pewnym kontekście, ukazując przyczyny, to co ukształtowało tę osobę na taką a nie inną, oraz skutki jego czynów. Badacz w najmniejszym nawet stopniu nie usprawiedliwia Hitlera, ale sami przyznacie, iż w przypadku pozycji historycznych, monografii, biografii kontekst historyczny jest bardzo ważny. Pozwala to czytelnikowi spojrzeć na całość odrobinę bardziej złożenie, inaczej. Ukazywanie źródeł, wyciąganie przyczyn, badanie skutków, zawsze dają inny, bardziej wiarygodny moim zdaniem obraz.
Trudno coś więcej napisać o treści. To tego typu książka, kiedy wszyscy wiedzą z grubsza co i jak, a liczy się ukazanie sprawy, narracja, a te są na najwyższym poziomie. Mogę tylko zachęcić do sięgnięcia po tę pozycję. Niech was nie przeraża jej objętość. Longerich pisze lekko, co nie znaczy, że jest to pozycja beletrystyczna.
Autor porządnie i bardzo profesjonalnie podszedł do zadania, przeprowadził bardzo złożone, trwające lata i szeroko zakrojone badania, przeczesał wiele archiwów.
Efektem jest bardzo bogata baza źródłowa i książka, której lektura (mimo trudnego tematu jaki jest w niej poruszany) jest wielką przyjemnością. Bo nawet gdy temat trudny, bolesny, ale książka napisana jest doskonale, po mistrzowsku pod względem przeprowadzonej kwerendy, lekkim mimo ciężkiego tematu językiem, czyta się ją doskonale. Tak właśnie jest z biografią Hitlera. Polecam.
Recenzja mojego męża.
Tyran, psychopata, wykonawca „programu” ideologii rasowej czy charyzmatyczny wódz? Każde pokolenie kreśli inny wizerunek Hitlera, na nowo stawiając pytania o współodpowiedzialność Niemców za jego reżim. Jak zrobił to Peter Longerich, renomowany historyk nazizmu, Holokaustu, autor m.in. świetnej książki o Goebbelsie, Himmlerze?
Autor skupił się na szczegółowym przedstawieniu życia i działalności Adolfa Hitlera. O twórcy III Rzeszy napisano wiele książek, mniej lub bardziej udanych. Zdawałoby się, że więcej już napisać się nie da. Otóż nic bardziej mylnego. Longerich napisał ciekawą, daleką od epatowania okrucieństwem czy też gloryfikowania Hitlera książkę,w której znajdziemy (co mnie bardzo zdziwiło) kilka nowości. Tym samym historyk potwierdził, że jest nie tylko wybitnym znawcą tematu, ale także doskonałym pisarzem.
Tym co uważam za najciekawsze w tej pracy, jest fakt, iż Longerich opisuje czyny Hitler umiejscawiając je w pewnym kontekście, ukazując przyczyny, to co ukształtowało tę osobę na taką a nie inną, oraz skutki jego czynów. Badacz w najmniejszym nawet stopniu nie usprawiedliwia Hitlera, ale sami przyznacie, iż w przypadku pozycji historycznych, monografii, biografii kontekst historyczny jest bardzo ważny. Pozwala to czytelnikowi spojrzeć na całość odrobinę bardziej złożenie, inaczej. Ukazywanie źródeł, wyciąganie przyczyn, badanie skutków, zawsze dają inny, bardziej wiarygodny moim zdaniem obraz.
Trudno coś więcej napisać o treści. To tego typu książka, kiedy wszyscy wiedzą z grubsza co i jak, a liczy się ukazanie sprawy, narracja, a te są na najwyższym poziomie. Mogę tylko zachęcić do sięgnięcia po tę pozycję. Niech was nie przeraża jej objętość. Longerich pisze lekko, co nie znaczy, że jest to pozycja beletrystyczna.
Autor porządnie i bardzo profesjonalnie podszedł do zadania, przeprowadził bardzo złożone, trwające lata i szeroko zakrojone badania, przeczesał wiele archiwów.
Efektem jest bardzo bogata baza źródłowa i książka, której lektura (mimo trudnego tematu jaki jest w niej poruszany) jest wielką przyjemnością. Bo nawet gdy temat trudny, bolesny, ale książka napisana jest doskonale, po mistrzowsku pod względem przeprowadzonej kwerendy, lekkim mimo ciężkiego tematu językiem, czyta się ją doskonale. Tak właśnie jest z biografią Hitlera. Polecam.
środa, 13 grudnia 2017
Polećcie książkę historyczną....
Czy ktoś mi poleci dobrą historyczną polską książkę z polska historią w tle...klasyka, Cherezińska, Jagiellońskie królewny odpadają, przeczytane.
Marzy mi się coś w klimacie serii Kacpra Ryxa z...uwaga...Historią żółtej ciżemki i stylem pisarskim Prusa, ale to chyba sama sobie powinnam napisać...a może jednak polecicie coś...
Wgraj książkę...ostatnie godziny konkursu....
Do wygrania pięknie wydany zbiór Opowiadań Julio Cortazara.
Wszystkie szczegóły znajdziecie tutaj - klik.
wtorek, 12 grudnia 2017
Moja magiczna Praga - Isabelle Broom
Wydawnictwo Amber, Moja ocena 5-/6
Moja magiczna Praga to doskonała lektura na aurę, jaką mamy aktualnie za oknem, za czas w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, na kiepski humor.
Historia opowiedziana przez Isabelle Broom jest typowa dla lekkich, zimowych czytadeł. Jest taka grupa książek, które nadają się do czytania w tym specyficznym bożonarodzeniowym okresie. I Moja magiczna Praga do tej grupy należy.
Fabuła prowadzona jest bardzo sprawnie, lekko, książkę czyta się ze sporą przyjemnością, ale nie jest to lektura, którą będziecie pamiętać bardzo długo. Ot miły, relaksujący umilacz czasu ze sprawnie i ciekawie nakreślonymi historiami z miłością w tle.
Autorka prezentuje nam trzy historie, które okażą się powiązane ze sobą nie tylko przez zimowy czas i Pragę, w której rozgrywa się fabuła. Bohaterkami są na równi trzy kobiety, które bardzo polubiłam, jak i Praga,którą Broom doskonale prezentuje w książce.
Wielkim atutem tej lektury są opisy stolicy Czech, miasta pięknego o każdej porze roku, ale zimą wyjątkowego, wręcz baśniowego z magią w tle.
Nie jest to zbyt skomplikowana lektura, ale z pewnością bardzo relaksująca i poprawiająca humor. Sporo gagów, zabawnych opisów i przecudownych dialogów. Dodatkowo już na początku lektury wiemy, że całość skończy się happy endem.
Która z nas nie potrzebuje czasami takiego plasterka na zbolałą duszę, lektury pogodnej, dającej pewność pozytywnego zakończenia, losów bohaterek,w które można się zanurzyć choćby na kilka godzin.
Polecam. W natłoku przedświątecznych gonitw, obowiązków, znajdźcie dla siebie chwilę, zaparzcie kubek dobrej kawy, herbaty i zasiądżcie w ukochanym fotelu z egzemplarzem Mojej magicznej Pragi. Jestem przekonana, iż kilka godzin poświęconych na lekturę da wam wytchnienie, naładuje akumulatory, poprawi humor.
Moja magiczna Praga to doskonała lektura na aurę, jaką mamy aktualnie za oknem, za czas w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, na kiepski humor.
Historia opowiedziana przez Isabelle Broom jest typowa dla lekkich, zimowych czytadeł. Jest taka grupa książek, które nadają się do czytania w tym specyficznym bożonarodzeniowym okresie. I Moja magiczna Praga do tej grupy należy.
Fabuła prowadzona jest bardzo sprawnie, lekko, książkę czyta się ze sporą przyjemnością, ale nie jest to lektura, którą będziecie pamiętać bardzo długo. Ot miły, relaksujący umilacz czasu ze sprawnie i ciekawie nakreślonymi historiami z miłością w tle.
Autorka prezentuje nam trzy historie, które okażą się powiązane ze sobą nie tylko przez zimowy czas i Pragę, w której rozgrywa się fabuła. Bohaterkami są na równi trzy kobiety, które bardzo polubiłam, jak i Praga,którą Broom doskonale prezentuje w książce.
Wielkim atutem tej lektury są opisy stolicy Czech, miasta pięknego o każdej porze roku, ale zimą wyjątkowego, wręcz baśniowego z magią w tle.
Nie jest to zbyt skomplikowana lektura, ale z pewnością bardzo relaksująca i poprawiająca humor. Sporo gagów, zabawnych opisów i przecudownych dialogów. Dodatkowo już na początku lektury wiemy, że całość skończy się happy endem.
Która z nas nie potrzebuje czasami takiego plasterka na zbolałą duszę, lektury pogodnej, dającej pewność pozytywnego zakończenia, losów bohaterek,w które można się zanurzyć choćby na kilka godzin.
Polecam. W natłoku przedświątecznych gonitw, obowiązków, znajdźcie dla siebie chwilę, zaparzcie kubek dobrej kawy, herbaty i zasiądżcie w ukochanym fotelu z egzemplarzem Mojej magicznej Pragi. Jestem przekonana, iż kilka godzin poświęconych na lekturę da wam wytchnienie, naładuje akumulatory, poprawi humor.
poniedziałek, 11 grudnia 2017
Nie mówcie, że nie mamy niczego - Medeleine Thien
Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Madeleine Thien to kanadyjska pisarka o chińsko-malezyjskich korzeniach, bardzo dobra pisarka. Jej książka to wspaniała choć bolesna opowieść o tym co ważne, o przyjaźni, miłości, utraconych, ale i wykorzystanych szansach, o trudnych wyborach i zaplątaniu ludzi w wielka historię.
Zupełnie nie dziwi mnie fakt, iż książka została nominowana do prestiżowej Nagrody Bookera.
Nie mówcie, że nie mamy niczego to poruszająca historia rodzin dwóch chińskich muzyków, którzy po rewolucji kulturalnej, która miała miejsce w1966 roku z różnych względów nie mogli już uprawiać swojego zawodu. Różnie potoczyły się dalsze losy braci. Starszy został w Chinach, młodszy wyemigrował do Kanady. Dalsze losy braci i ich dzieci nie należą do spokojnych. Mają miejsce m.in. samobójstwo i prześladowania oraz niezwykle bolesne odkrywanie rodzinnych tajemnic oraz własnej tożsamości. Akcja książki obejmuje ponad 50 lat losów Chin, pozostałej części świata oraz głównych bohaterów.
Pewnym utrudnieniem (ale tylko na początku) może być fakt, iż wydarzenia opisywane są wyrywkowo. W książce nic nie dzieje się chronologicznie, akcja przeskakuje, ale bardzo szybko można się do tego przyzwyczaić.
Nie mówcie, że nie mamy niczego oprócz tego, iż opowiada historię ludzi wplątanych w niezwykle trudne i bolesne zawirowania historii, jest także ważnym i jakże potrzebnym głosem w sprawie ludzkiej godności, praw człowieka poszanowania jednostki ludzkiej zarówno przez kraje, ustroje, mocarstwa, jak i przez drugiego człowieka.
To także historia o tym, jak mocny, albo słaby (w zależności od tego, o kogo chodzi) potrafi być zwykły człowiek gdy na jego drodze stanie totalitaryzm.
Jako bonus i niewielkie złagodzenie ilości bólu, tragizmu, jakie w sobie książka zawiera, w treści bez mala przez cały czas przewija nam się muzyka. Bach, Szostakowicz i wielu innych genialnych twórców muzyki jest obecnych na kartach tej niezwykłej książki.
Niewątpliwie jest to trudna w odbiorze książka, ale warto zmierzyć się z nią, zadać sobie trud. To jedna z tych powieści, które zostają z czytelnikiem na zawsze. Jest to powieść, którą śmiało można porównać do dziel największych światowych pisarzy, jak np. Dostojewskiego, Tołstoja, czy innych.
Gorąco zachęcam do lektury.
Madeleine Thien to kanadyjska pisarka o chińsko-malezyjskich korzeniach, bardzo dobra pisarka. Jej książka to wspaniała choć bolesna opowieść o tym co ważne, o przyjaźni, miłości, utraconych, ale i wykorzystanych szansach, o trudnych wyborach i zaplątaniu ludzi w wielka historię.
Zupełnie nie dziwi mnie fakt, iż książka została nominowana do prestiżowej Nagrody Bookera.
Nie mówcie, że nie mamy niczego to poruszająca historia rodzin dwóch chińskich muzyków, którzy po rewolucji kulturalnej, która miała miejsce w1966 roku z różnych względów nie mogli już uprawiać swojego zawodu. Różnie potoczyły się dalsze losy braci. Starszy został w Chinach, młodszy wyemigrował do Kanady. Dalsze losy braci i ich dzieci nie należą do spokojnych. Mają miejsce m.in. samobójstwo i prześladowania oraz niezwykle bolesne odkrywanie rodzinnych tajemnic oraz własnej tożsamości. Akcja książki obejmuje ponad 50 lat losów Chin, pozostałej części świata oraz głównych bohaterów.
Pewnym utrudnieniem (ale tylko na początku) może być fakt, iż wydarzenia opisywane są wyrywkowo. W książce nic nie dzieje się chronologicznie, akcja przeskakuje, ale bardzo szybko można się do tego przyzwyczaić.
Nie mówcie, że nie mamy niczego oprócz tego, iż opowiada historię ludzi wplątanych w niezwykle trudne i bolesne zawirowania historii, jest także ważnym i jakże potrzebnym głosem w sprawie ludzkiej godności, praw człowieka poszanowania jednostki ludzkiej zarówno przez kraje, ustroje, mocarstwa, jak i przez drugiego człowieka.
To także historia o tym, jak mocny, albo słaby (w zależności od tego, o kogo chodzi) potrafi być zwykły człowiek gdy na jego drodze stanie totalitaryzm.
Jako bonus i niewielkie złagodzenie ilości bólu, tragizmu, jakie w sobie książka zawiera, w treści bez mala przez cały czas przewija nam się muzyka. Bach, Szostakowicz i wielu innych genialnych twórców muzyki jest obecnych na kartach tej niezwykłej książki.
Niewątpliwie jest to trudna w odbiorze książka, ale warto zmierzyć się z nią, zadać sobie trud. To jedna z tych powieści, które zostają z czytelnikiem na zawsze. Jest to powieść, którą śmiało można porównać do dziel największych światowych pisarzy, jak np. Dostojewskiego, Tołstoja, czy innych.
Gorąco zachęcam do lektury.
piątek, 8 grudnia 2017
Wygraj zbiór opowiadań Julio Cortazara....
Dzięki Wydawnictwu Muza mogę wam zaoferować jeden zbiór opowiadań wspaniałego pisarza Julio Cortazara.
Książka powędruje do osoby, która:
- obserwuje mój blog
- dodała mnie do goole followers
- w tym roku zamieściła minimum 2 komentarze pod moimi postami
- i tutaj w komentarzach napisze kilka zdań na temat swoich pozytywnych bądź negatywnych doświadczeń z opowiadaniami....
Wysyłka książki na terenie Polski, najchętniej paczką w ruchu, ale jak ktoś ma możliwość odebrania tylko na poczcie..i tak książka zostanie wysłana:)
Tom liczy sporo stron, jest pięknie wydany i waży prawie 1 kg.
Więc do dzieła...konkurs trwa do 13 grudnia 2017r.do godziny 23.59 czasu blogowego Chciałabym, żeby książka do zwycięzcy dotarła jeszcze w tym roku.
środa, 6 grudnia 2017
Bezpieczna przystań - Danielle Steele
Wydawnictwo Amber, Moja ocena 5,5/6
Danielle Steel to znana pisarka amerykańska. Niezwykle popularna autorka kobiecych romansów i książek obyczajowych . Każda jej książka to bestseller.
Co istotne, pisarka tworzy nie tylko książki dla kobiet. Jej twórczość to lektura dla każdego.
Jest także rzeczniczką praw dzieci. Steel udziela się społecznie – jest przewodniczącą Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotecznego oraz rzecznikiem prasowym American Human Association, działającego na rzecz dzieci uzależnionych.
Opublikowała ponad 50 książek, których łączny nakład przekroczył rekordową liczbę 300 milionów egzemplarzy, a każda nowa trafia nieodmiennie na czołowe miejsca najpoważniejszych list bestsellerów. Z powodu, iż jej książki utrzymują się na pierwszym miejscu list bestsellerów, Steel trafiła nawet do Księgi Guinnessa. Bardzo popularna jest także w Polsce.
Wczoraj potrzebowałam kolejnej lektury przyjemnej, o której wiem, że da mi odprężenie. Książkę mimo sztampowego przebiegu czytałam...no może nie z wypiekami na twarzy, ale z wielka przyjemnością do póżna w nocy.
Pisarka z reguły w swoich książkach pokazuje świat całkowicie niedostępny dla większości z nas. Jednak co cenne, jej bohaterowie przeżywają problemy, z którymi możemy się także my, zwyczajne czytelniczki utożsamiać. Mimo, iż czasami książki Steel trącą lekkim infantylizmem, ja przy nich doskonale wypoczywam.
Bezpieczna przystań, to kolejna w dorobku pisarki wzruszająca opowieść o rodzinie naznaczonej cierpieniem, o wielkiej stracie i o ludziach, którzy odnaleźli nadzieję.
Powrót do normalnego życia po większej lub mniejszej stracie zawsze jest niezwykle trudny, dramatyczny, a droga, którą musi przejść osoba, która kogoś utraciła, naznaczona jest wybojami, trudnościami,z którymi nie chciałby zmierzyć się nikt z nas. Steel pokazuje jednak, że z każdej, nawet najcięższej i najbardziej dramatycznej historii można wyjść obronną ręką, o ile ma się przy sobie kogoś bliskiego, kogoś na kogo można liczyć.
Bezpieczna przystań, to powieść na każdą porę roku, ale na będącą w pełni zimę, czas okołobożonarodzeniowy w szczególności. Święta Bożego Narodzenia to przede wszystkim radość i nadzieja, a także chęć bycia z kimś bliskim. To samo jest kwintesencją Bezpiecznej przystani.
Czy ta się wspaniale, a po lekturze długo myśli się o treści i z radością (przynajmniej w moim przypadku) wraca się do swojego życia.
Gorąco zachęcam do lektury.
Danielle Steel to znana pisarka amerykańska. Niezwykle popularna autorka kobiecych romansów i książek obyczajowych . Każda jej książka to bestseller.
Co istotne, pisarka tworzy nie tylko książki dla kobiet. Jej twórczość to lektura dla każdego.
Jest także rzeczniczką praw dzieci. Steel udziela się społecznie – jest przewodniczącą Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotecznego oraz rzecznikiem prasowym American Human Association, działającego na rzecz dzieci uzależnionych.
Opublikowała ponad 50 książek, których łączny nakład przekroczył rekordową liczbę 300 milionów egzemplarzy, a każda nowa trafia nieodmiennie na czołowe miejsca najpoważniejszych list bestsellerów. Z powodu, iż jej książki utrzymują się na pierwszym miejscu list bestsellerów, Steel trafiła nawet do Księgi Guinnessa. Bardzo popularna jest także w Polsce.
Wczoraj potrzebowałam kolejnej lektury przyjemnej, o której wiem, że da mi odprężenie. Książkę mimo sztampowego przebiegu czytałam...no może nie z wypiekami na twarzy, ale z wielka przyjemnością do póżna w nocy.
Pisarka z reguły w swoich książkach pokazuje świat całkowicie niedostępny dla większości z nas. Jednak co cenne, jej bohaterowie przeżywają problemy, z którymi możemy się także my, zwyczajne czytelniczki utożsamiać. Mimo, iż czasami książki Steel trącą lekkim infantylizmem, ja przy nich doskonale wypoczywam.
Bezpieczna przystań, to kolejna w dorobku pisarki wzruszająca opowieść o rodzinie naznaczonej cierpieniem, o wielkiej stracie i o ludziach, którzy odnaleźli nadzieję.
Powrót do normalnego życia po większej lub mniejszej stracie zawsze jest niezwykle trudny, dramatyczny, a droga, którą musi przejść osoba, która kogoś utraciła, naznaczona jest wybojami, trudnościami,z którymi nie chciałby zmierzyć się nikt z nas. Steel pokazuje jednak, że z każdej, nawet najcięższej i najbardziej dramatycznej historii można wyjść obronną ręką, o ile ma się przy sobie kogoś bliskiego, kogoś na kogo można liczyć.
Bezpieczna przystań, to powieść na każdą porę roku, ale na będącą w pełni zimę, czas okołobożonarodzeniowy w szczególności. Święta Bożego Narodzenia to przede wszystkim radość i nadzieja, a także chęć bycia z kimś bliskim. To samo jest kwintesencją Bezpiecznej przystani.
Czy ta się wspaniale, a po lekturze długo myśli się o treści i z radością (przynajmniej w moim przypadku) wraca się do swojego życia.
Gorąco zachęcam do lektury.
wtorek, 5 grudnia 2017
Licznik złapany, ogłoszenie wyników...
Miło mi poinformować, iż kilka osób złapało licznik, dostałam 5 emailii w tym niestety 1 bez załącznika :(. Następnym razem (bo będzie kolejne polowanie) wysyłajcie może nawet 2x żeby mieć pewność, że załącznik przejdzie.
Wygrał email, który dotarł do mnie najwcześniej
Przysłała go Sandra.c1990 i to ona wygrywa pakiet 6 książek.
Gratuluję.
Wszystkim dziękuję za polowanie.
Wkrótce ogłoszę nowe i zaprezentuję pakiet książek-nagród.
Sandrę poproszę o emaila z adresem na terenie Polski, do wysyłki na mój email anetapzn@gazeta.pl.
Na adres czekam do końca br. Po tym terniniue stosik otrzyma kolejna osoba, ta która jako 2. przysłąłą scan.
Sandra, napisz proszę w komentarzach tu w tym poście, że wysłałaś adres, żeby w spamach nie wylądował.
Wysyłka książek paczką w ruchu, pocztexem lub pocztą polska w ciągu tygodnia. Sama wybierz, jaki dostawca najlepiej ci odpowiada.
poniedziałek, 4 grudnia 2017
Jezioro pełne łez - Wojciech Wójcik
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4-/6
Jezioro pełne łez to wg. mnie bardziej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym niż stricte kryminał. Dochodzenie prowadzone przez głównego bohatera i zaprzyjaźnione z nim osoby nie jest najmocniejszą stroną tej historii.
Bohaterem jest Marcin, który po wyjściu z więzienia próbuje poukładać sobie życie na nowo i pracuje w ośrodku wypoczynkowym na Mazurach.
Tutaj plus dla autora, bardzo dobra kreacja głównego bohatera, doskonale nakreślona sylwetka, uczucia, przemyślenia, przeszłość i jej wpływ na teraźniejszość.
I jeżeli chodzi o dobre kreacje bohaterów, na tym koniec. Owszem, na kartach książki pojawia się sporo innych postaci, ale pisarz potraktował je wg. mnie zbyt lakonicznie, jak to się kiedyś mówiło "po łebkach".
Rozumiem, iż Marcin jest głównym bohaterem, to na nim mamy się przede wszystkim skupić w trakcie lektury. Jednak Jezioro pełne łez nie jest książką jednego bohatera, a tak wynika opisu (a w zasadzie jego lakoniczności) innych postaci.
W samym zakończeniu odkrywamy więcej prawdy o pozostałych bohaterach, ich drugie ja, motywy, charakter, ale to już za póżno. Pod tym względem Jezioro pełne łez przypomina dobrą ramkę, w której środek wepchnięto kiepskie charakterystyki postaci.
Szkoda, że tak się stało. Skoro dobrze autor nakreślił postać Marcina, dlaczego nie zrobił tego z innymi bohaterami?
Na plus zasługuje bardzo dobry opis małego miasteczka, w którym rozgrywa się duża część akcji, w którym żyje i próbuje odzyskać równowagę główny bohater. Klaustrofobiczna atmosfera, specyficzni ludzie i zwyczaje, oblepiająca aura niedomówień i tajemnic.
Na plus poczytuję także nieźle skrojoną intrygę i sporą porcję tajemnic, które sprawiają, iż mimo drobnych minusów chętnie czyta się kolejne rozdziały.
Na minus naiwnie wręcz prowadzone śledztwo oraz dużą ilość pobocznych wątków, z których część zostaje doskonale doprowadzona do końca, ale pozostała część sprawiała na mnie wrażenie, jakby autorowi brakło pomysłu na to co z nimi zrobić.
Jak widać, książka ma sporo minusów, ale i równie dużo plusów. Bez wątpienia warto po nią sięgnąć. Czas spędzony na lekturze nie będzie straconym, o ile nie będziecie oczekiwać od Jeziora pełnego łez zbyt wiele.
Jezioro pełne łez to wg. mnie bardziej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym niż stricte kryminał. Dochodzenie prowadzone przez głównego bohatera i zaprzyjaźnione z nim osoby nie jest najmocniejszą stroną tej historii.
Bohaterem jest Marcin, który po wyjściu z więzienia próbuje poukładać sobie życie na nowo i pracuje w ośrodku wypoczynkowym na Mazurach.
Tutaj plus dla autora, bardzo dobra kreacja głównego bohatera, doskonale nakreślona sylwetka, uczucia, przemyślenia, przeszłość i jej wpływ na teraźniejszość.
I jeżeli chodzi o dobre kreacje bohaterów, na tym koniec. Owszem, na kartach książki pojawia się sporo innych postaci, ale pisarz potraktował je wg. mnie zbyt lakonicznie, jak to się kiedyś mówiło "po łebkach".
Rozumiem, iż Marcin jest głównym bohaterem, to na nim mamy się przede wszystkim skupić w trakcie lektury. Jednak Jezioro pełne łez nie jest książką jednego bohatera, a tak wynika opisu (a w zasadzie jego lakoniczności) innych postaci.
W samym zakończeniu odkrywamy więcej prawdy o pozostałych bohaterach, ich drugie ja, motywy, charakter, ale to już za póżno. Pod tym względem Jezioro pełne łez przypomina dobrą ramkę, w której środek wepchnięto kiepskie charakterystyki postaci.
Szkoda, że tak się stało. Skoro dobrze autor nakreślił postać Marcina, dlaczego nie zrobił tego z innymi bohaterami?
Na plus zasługuje bardzo dobry opis małego miasteczka, w którym rozgrywa się duża część akcji, w którym żyje i próbuje odzyskać równowagę główny bohater. Klaustrofobiczna atmosfera, specyficzni ludzie i zwyczaje, oblepiająca aura niedomówień i tajemnic.
Na plus poczytuję także nieźle skrojoną intrygę i sporą porcję tajemnic, które sprawiają, iż mimo drobnych minusów chętnie czyta się kolejne rozdziały.
Na minus naiwnie wręcz prowadzone śledztwo oraz dużą ilość pobocznych wątków, z których część zostaje doskonale doprowadzona do końca, ale pozostała część sprawiała na mnie wrażenie, jakby autorowi brakło pomysłu na to co z nimi zrobić.
Jak widać, książka ma sporo minusów, ale i równie dużo plusów. Bez wątpienia warto po nią sięgnąć. Czas spędzony na lekturze nie będzie straconym, o ile nie będziecie oczekiwać od Jeziora pełnego łez zbyt wiele.
Głębia - Henning Mankell
Wydawnictwo WAB, Moja ocena 6/6
Po Mankella sięgam w ciemno i zawsze z góry daję książce najwyższą ocenę. Nigdy jeszcze się na jego twórczości nie zawiodłam. I nadal nie odżałowałam, że więcej już nic nie napisze.
Głębia to niekryminalny Mankell umiejscowiony w trakcie trwania I wojny światowej.
Tytuł można rozumieć dwojako, a nawet na trzy sposoby.
Tytuł Głębia może dot. głębi morskiej, którą bada główny bohater, szwedzki hydrolog Lars Tobiasson-Svartman. Został on
oddelegowany do pomiarów głębokości morza Bałtyckiego i wyznaczenia nowego toru wodnego dla szwedzkich okrętów. To tylko brzmi tak nudnie. Książka jest fascynująca i niezwykła.
Ale wracajmy do tytułu. Może to być także głębia męskiej psychiki, którą szwedzki pisarz wspaniale prezentuje w książce. Mankell idzie tym razem na całość i zagłębia się w męską psychikę dokładnie. Wiele mnie w tym aspekcie zadziwiło:).
Wiem, skandynawskie i mankellowskie pisarstwo słyną z psychologicznym rozważań, rozkładania psyche bohatera na czynniki pierwsze, ale tym razem jest jeszcze mocniej, mroczniej, głębiej. A trzecia głębia...hmmm..tego dowiecie się z lektury...Głębi :)
Nie napiszę wam ani słowa więcej o fabule. Nie ma to sensu, a poza tym nie nakreśliłabym jej dobrze. Ba, jestem przekonana, iż obojętnie co napisałabym o treści książki, jak zarysowała akcję, to i tak pozostanę w tyle daleko za Mankellem.
Mankell tą książką po raz kolejny udowodnił, że mistrzowskim pisarzem był niezależnie od tego w jakim gatunku literackim tworzył. Krótkie, proste zdania, a tak bardzo przemawiające obrazowo.
Głębia porusza, wyciska człowieka, akcja przykuwa, choć jest powolna, mało dynamiczna, bardzo mało, ale jeżeli lubicie tego typu literaturę będziecie zachwyceni, podobnie jak ja jestem. Gorąco polecam.
Po Mankella sięgam w ciemno i zawsze z góry daję książce najwyższą ocenę. Nigdy jeszcze się na jego twórczości nie zawiodłam. I nadal nie odżałowałam, że więcej już nic nie napisze.
Głębia to niekryminalny Mankell umiejscowiony w trakcie trwania I wojny światowej.
Tytuł można rozumieć dwojako, a nawet na trzy sposoby.
Tytuł Głębia może dot. głębi morskiej, którą bada główny bohater, szwedzki hydrolog Lars Tobiasson-Svartman. Został on
oddelegowany do pomiarów głębokości morza Bałtyckiego i wyznaczenia nowego toru wodnego dla szwedzkich okrętów. To tylko brzmi tak nudnie. Książka jest fascynująca i niezwykła.
Ale wracajmy do tytułu. Może to być także głębia męskiej psychiki, którą szwedzki pisarz wspaniale prezentuje w książce. Mankell idzie tym razem na całość i zagłębia się w męską psychikę dokładnie. Wiele mnie w tym aspekcie zadziwiło:).
Wiem, skandynawskie i mankellowskie pisarstwo słyną z psychologicznym rozważań, rozkładania psyche bohatera na czynniki pierwsze, ale tym razem jest jeszcze mocniej, mroczniej, głębiej. A trzecia głębia...hmmm..tego dowiecie się z lektury...Głębi :)
Nie napiszę wam ani słowa więcej o fabule. Nie ma to sensu, a poza tym nie nakreśliłabym jej dobrze. Ba, jestem przekonana, iż obojętnie co napisałabym o treści książki, jak zarysowała akcję, to i tak pozostanę w tyle daleko za Mankellem.
Mankell tą książką po raz kolejny udowodnił, że mistrzowskim pisarzem był niezależnie od tego w jakim gatunku literackim tworzył. Krótkie, proste zdania, a tak bardzo przemawiające obrazowo.
Odłożył etui na bok i podniósł wieko drewnianej skrzyneczki, którą
postawił na stoliku o wysokim rancie zabezpieczającym przed zsuwaniem
się przedmiotów podczas sztormu. Były w niej cztery zegarki. Trzy
wskazywały dokładnie tę samą godzinę. Miały za zadanie nawzajem się
pilnować. Czwarty, ten, który Lars Tobiasson-Svartman odziedziczył po
ojcu, miał nieruchome wskazówki. Na nim czas się zatrzymał.
I
smutny koniec. Jest to charakterystyczne dla Mankella. Jego książki
nawet gdy kończą się happy endem (o ile to w szwedzkich warunkach
możliwe) i tak są smutne. Ale Głębia jest wyjątkowo smutna, tragiczna. W
pewnym momencie złapałam się na tym, że zaczęłam się zastanawiać, czy
czytać do końca, czy chcę znać ten koniec. Głębia porusza, wyciska człowieka, akcja przykuwa, choć jest powolna, mało dynamiczna, bardzo mało, ale jeżeli lubicie tego typu literaturę będziecie zachwyceni, podobnie jak ja jestem. Gorąco polecam.
piątek, 1 grudnia 2017
Pamiętajcie, że byłem przeciw. Reportaże sądowe - Barbara Seidler
Wydawnictwo Czarne, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.
Pamiętajcie, że byłem przeciw, to zbiór reportaży kryminalnych, sądowych. Poruszają one kwestie zarówno zabójstw, jak i procesów o miedzę, bójek na wiejskiej zabawie, gehenny w kwaterunkowym mieszkaniu, zbrodni pobicia chłopca na śmierć przez partnerkę jego ojca, afery mięsnej i wielu innych spraw, którymi żyła Polska w okresie PRL-u.
Wiele z tych spraw wydarza się nadal, teraz wokół nas w XXI wieku. To dowodzi, że zło, zbrodnia są ponadczasowe, a ludzie wcale tak mocno się nie zmieniają.
Ta książka to także swoista kronika PRL-u spraw, jakie wtedy znajdowały się na wokandzie, działań ludzkich, motywacji, skutków, okoliczności. Reportaże zamieszczone w niniejszym zbiorze pochodzą bowiem z okresu 1962- 1982.
Cennym uzupełnieniem doskonałych pod względem literackim reportaży, są liczne opisy najdrobniejszych nawet szczegółów związanych z bohaterami i sprawami, których dany reportaż dotyczy oraz język, jakim posługują się bohaterowie.Dzisiaj ten język jest już odrobinę anachroniczny, ale to sprawia, iż w trakcie lektury jeszcze lepiej możemy wczuć się w klimat. Seidler opisuje wszystko, co związane z zagadnieniem, także losy, reakcje świadków, rodzin pokrzywdzonych czy też oskarżonych, mdlejących podsądnych, krzyki kobiet po ogłoszeniu wyroku.
Poza tym autorka nie ogranicza się do pobytu w sali sądowej i suchej relacji rozpraw. Barbara Seidler zadaje sobie wiele trudu, jeżdzi w teren na miejsca zdarzeń, wszystko opisuje, rozmawia z ludźmi, próbuje znaleźć przyczynę, korzenie danej sprawy.
Ta książka to także wyjątkowy zbiór twórczości reporterskiej najwyższych lotów.
Lektura wciąga i trzyma w napięciu w napięciu od pierwszego do ostatniego zdania. To wszystko dzieje się jakby obok, pochłania czytelnika mimo okropieństw jakie są naszym udziałem. Barbara Seidler pisze w sposób mistrzowski, tak jak piszą rzadko którzy współcześni reporterzy. Niech się schowają współcześni twórcy kryminałów, których gro (poza nielicznymi wyjątkami) nie powinno w ogóle pisać.
Barbara Seidler bez wątpienia była najważniejszą, najostrzej pisząca reporterką sądową w Polsce w okresie PRL-u. Szczerze, bez tuszowania relacjonowała najsłynniejsze procesy sądowe. Opisywanie najgłośniejszych spraw przyniosło jej popularność, a sławę trwająca do dziś- relacje ze zwykłych spraw sądowych. Oba typy opisywane są w tej książce, do lektury której zachęcam.
Dodatkowym ogromnym atutem książki jest wystąpienie autorki przeciwko karze śmierci. Uczyniła to wbrew obowiązującemu w PRL-u prawu, wbrew opinii ludzi. Mocne i potrzebne.
Polecam.
Recenzja mojego męża.
Pamiętajcie, że byłem przeciw, to zbiór reportaży kryminalnych, sądowych. Poruszają one kwestie zarówno zabójstw, jak i procesów o miedzę, bójek na wiejskiej zabawie, gehenny w kwaterunkowym mieszkaniu, zbrodni pobicia chłopca na śmierć przez partnerkę jego ojca, afery mięsnej i wielu innych spraw, którymi żyła Polska w okresie PRL-u.
Wiele z tych spraw wydarza się nadal, teraz wokół nas w XXI wieku. To dowodzi, że zło, zbrodnia są ponadczasowe, a ludzie wcale tak mocno się nie zmieniają.
Ta książka to także swoista kronika PRL-u spraw, jakie wtedy znajdowały się na wokandzie, działań ludzkich, motywacji, skutków, okoliczności. Reportaże zamieszczone w niniejszym zbiorze pochodzą bowiem z okresu 1962- 1982.
Cennym uzupełnieniem doskonałych pod względem literackim reportaży, są liczne opisy najdrobniejszych nawet szczegółów związanych z bohaterami i sprawami, których dany reportaż dotyczy oraz język, jakim posługują się bohaterowie.Dzisiaj ten język jest już odrobinę anachroniczny, ale to sprawia, iż w trakcie lektury jeszcze lepiej możemy wczuć się w klimat. Seidler opisuje wszystko, co związane z zagadnieniem, także losy, reakcje świadków, rodzin pokrzywdzonych czy też oskarżonych, mdlejących podsądnych, krzyki kobiet po ogłoszeniu wyroku.
Poza tym autorka nie ogranicza się do pobytu w sali sądowej i suchej relacji rozpraw. Barbara Seidler zadaje sobie wiele trudu, jeżdzi w teren na miejsca zdarzeń, wszystko opisuje, rozmawia z ludźmi, próbuje znaleźć przyczynę, korzenie danej sprawy.
Ta książka to także wyjątkowy zbiór twórczości reporterskiej najwyższych lotów.
Lektura wciąga i trzyma w napięciu w napięciu od pierwszego do ostatniego zdania. To wszystko dzieje się jakby obok, pochłania czytelnika mimo okropieństw jakie są naszym udziałem. Barbara Seidler pisze w sposób mistrzowski, tak jak piszą rzadko którzy współcześni reporterzy. Niech się schowają współcześni twórcy kryminałów, których gro (poza nielicznymi wyjątkami) nie powinno w ogóle pisać.
Barbara Seidler bez wątpienia była najważniejszą, najostrzej pisząca reporterką sądową w Polsce w okresie PRL-u. Szczerze, bez tuszowania relacjonowała najsłynniejsze procesy sądowe. Opisywanie najgłośniejszych spraw przyniosło jej popularność, a sławę trwająca do dziś- relacje ze zwykłych spraw sądowych. Oba typy opisywane są w tej książce, do lektury której zachęcam.
Dodatkowym ogromnym atutem książki jest wystąpienie autorki przeciwko karze śmierci. Uczyniła to wbrew obowiązującemu w PRL-u prawu, wbrew opinii ludzi. Mocne i potrzebne.
Polecam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)