Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6
W warszawskim lasku znalezione zostają zwłoki zadżganej nożem kobiety. Ofiary nie można zidentyfikować, niemniej śledczy przystępują do pracy. Błyskawicznie rozpoczyna się dochodzenie, które z pełną energią prowadzą Mateusz Corsetti i profilerka Iza Rawska.
Im głębiej w las, im dalej idzie dochodzenie tym więcej potworów wychodzi na jaw. Owe tytułowe potwory to nie tylko ludzie, ale także, a może przede wszystkim to, co w nich drzemie. Potyra niezwykle umiejętnie sportretowała śledczych, przesłuchiwanych przez nich świadków, podejrzanych, zabójcę, ale i ofiarę. W każdym z nich w mniejszym lub większym stopniu drzemie potwór. Bohaterowie w różnym stopniu zdają sobie z tego sprawę, różnie na swoje demony reagują, w różnym stopniu pozwalają im się uaktywnić. Nikt jednak nie jest bez potworów, nikt nie jest czysty. Smutny, acz moim zdaniem niezwykle prawdziwy obraz społeczeństwa.
Potyra kładzie także nacisk na to, jak doznania z dzieciństwa, okresu dorastania, doznane wtedy smutki, radości, krzywdy wywierają wpływ na nasze póżniejsze życie, na to kim będziemy gdy dorośniemy, jakie będą nasze relacje z innymi ludżmi.
W jednym i drugim przypadku bardzo ciekawe studium konkretnych postaci, ich wnętrz, tego jak postępują, na co się decydują, ale także ogółu społeczeństwa. Brawo.
Z tego też powodu dla mnie Potwory to bardziej mocna książka psychologiczno-obyczajowa z wątkiem kryminalnym niż sam kryminał. Niemniej to dobra, warta przeczytania, zmuszająca do chwili refleksji lektura.
Wartym zaznaczenia jest także środowisko w jakim rozgrywa się akcja, w jakim żyła, działała ofiara. To świat opery. Dosyć nietypowe, rzadko będące miejscem akcji środowisko.
To druga książka autorki. Pierwszą była Pchła. Nie miałam okazji jeszcze jej przeczytać, ale po bardzo udanej lekturze Potworów szybko sięgnę po Pchłę.
Gorąco zachęcam do sięgnięcia po Potwory. Mocna, dobrze napisana, poruszająca ważne tematy lektura. Gwarantuję udane spędzenie czasu.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
poniedziałek, 30 listopada 2020
Potwory - Anna Potyra
sobota, 28 listopada 2020
Niezbity dowód - Małgorzata Rogala
Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 3-/6
Wielka tajemnica, zabójstwo, antyki i lampy Tiffany'ego w tle., tropy prowadzace do Bazylei.
Niby wszystko jest żeby powstał dobry kryminał, ale czegoś brak. Książka nie jest zła. Jest po prostu przeciętna, bardzo przeciętna. Jeżeli ktoś zna wcześniejsze książki Małgorzaty Rogali, czyta z żalem za tymi dobrymi, przykuwającymi uwagę, z mocnym wątkiem kryminalnym, przesłaniem, poruszającymi ważny problem społeczny.
Tym, co naprawdę mnie zainteresowało w Niezbitym dowodzie były opisy pracy, eksponatów z pracowni Tiffany'ego. Ciekawe. jednak chyba nie to powinno zaciekawiać, intrygować w rasowym kryminale. Brak z kolei tego, co jest osią, sercem dobrego, porządnie nakreślonego kryminału. Bo do takiego miana pretenduje Niezbity dowód. Niestety, nic z tego. Tej książki nie można nazwać kryminałem. Ot bardzo, ale to bardzo przeciętna powieść z lekkim wątkiem kryminalnym i nieudolnie prowadzonym śledztwem. To wszystko.
Zaskakują mnie opinie w sieci, że to najlepsza książka autorki. Przeczytałam wszystkie i śmiało mogę napisać, iż to najgorsza, najsłabsza powieść Rogali. Pisarka ma w dorobku zdecydowanie lepsze książki, mocniejsze, ważniejsze, potrzebne.
Brak emocji, brak sensownie prowadzonego śledztwa, brak intrygi i napięcia. Jest nuda, wodolejstwo urozmaicane w/w opisami. Do tego te sztuczne dialogi. Mam takie odczucie, jakby ktoś inny, nie Rogala pisał tę książkę.
Jestem bardzo rozczarowana tą pozycją. Wiem, że autorkę stać na dużo więcej.
Nie zachęcam was do lektury. Chyba, ze absolutnie nie macie nic innego do czytania.
czwartek, 26 listopada 2020
Spica - Tomasz Białkowski
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Kolejna świetna książka Tomasza Białkowskiego, którą miałam okazję przeczytać.
Główną bohaterką jest niezwykle mocno doświadczona przez życie Iga Spica. Za namową przyjaciółki postanawia ona coś zmienić w swoim życiu, wyrwać się z kokonu traumy. Przyjmuje wyjazdowe zlecenie tłumaczenia negocjacji handlowych. Sprawa z pozoru banalna. Niby tak. Każdy doświadczony tłumacz sobie z tym poradzi.
Jednak Iga Spica nie jest zwyczajną kobietą, nie jest zwyczajną, normalnie podchodzącą do życia i swojej pracy tłumaczką. Niezwykle mocno doświadczona przez los poprzez zabójstwo nastoletniego syna, cierpiąca w każdy możliwy sposób Spica robi wszystko żeby przetrwać, ale jednocześnie żeby zatracić siebie, ukarać siebie za to, że żyje.
Tutaj należą się ogromne brawa dla autora za stworzenie tak poruszającej bohaterki. Jej losy mogliśmy śledzić w poprzednim tomie serii - Powróz. Jeżeli jednak nie znacie tego tomu (choć zachęcam do jego lektury), nic to. Autor licznymi nawiązaniami zręcznie wprowadza czytelnika w losy bohaterki.
W ogóle Białkowski świetnie pisze, genialnie łączy ze sobą wątki (a tych w Spicy jest kilka), nic mu nie umyka, nic się nie urywa, co niestety jest częste u innych pisarzy.
Do losów Spicy dołączył bardzo ciekawy, niezwykle tajemniczy wątek znalezienia w wiejskim kościele kłębowiska nagich, kobiecych ciał, a wśród nich małego chłopczyka, syna miejscowego policjanta. Co to oznacza? Z czym to się wiąże? Czy ma to związek z samą Igą Spicą? Co wspólnego z Igą, wydarzeniami ma pewien tajemniczy obraz? Pytania się mnożą. Do tego dochodzą mroczne znaleziska na terenie wyspy, związek jej mieszkańców z zabójstwem syna Igi i wiele, wiele innych.
Im dalej w tekst, fabułę, tym jest ich więcej. Duszna, mroczna, podszyta niepewnością i lękiem atmosfera oraz mnóstwo zagadek.
Udziałem Igi, ale i wspomnianego miejscowego policjanta stanie się wiele niesamowitych wydarzeń. Klimat tej powieści od samego początku jest mroczny, duszny, oblepiający. Miałam wrażenie, iż mrok, groza, niewyjaśnione przenikają każdą komórkę mojego ciała. Takie uczucie, nasilone zakończeniem, pozostaje z czytelnikiem do końca lektury. Czyta się genialnie.
Do tego klaustrofobiczna atmosfera małej społeczności. Brrr. Nie daj Boże w takiej utknąć na dłużej.
Wielkim atutem jest fakt, iż wiele miejsc, w których rozgrywa się akcja książki można z łatwością zidentyfikować. Znajdują się one w rodzinnej okolicy autora, Olsztynie i sąsiedztwie miasta.
Spica to kolejny dowód na to, iż Tomasz Białkowski kładzie nacisk na jakość, a nie na ilość. I to się sprawdza. Nie idzie wzorem niektórych autorów, co miesiąc książka. Ubolewam, iż na kolejne pozycje tego autora trzeba długo czekać. Wiem jednak, iż warto.
Gorąco zachęcam was do lektury Spicy, ale i innych książek Tomasza Białkowskiego. Mimo sporego dorobku to nadal wg. mnie za mało znany polski autor. Warto dać mu szansę.
wtorek, 24 listopada 2020
Mój Michael - Amos Oz
Kolejna doskonała powieść Oza. Brak szybkiej akcji, brak zapierających dech w piersiach zwrotów fabuły.A jednak czyta się tak, iż trudno się oderwać.
Powieść stagnacyjna, spokojna. Czasami, w wielu nawet momentach ma się ochotę ruszyć jakąś korbką, przycisnąć przycisk byle coś się zmieniło, byle miało miejsce jakieś nagłe wydarzenie. Nic takiego się nie dzieje. Fabuła nadal toczy się spokojnie. A i tak książka porywa. Oz ma po prostu niebywały talent.
Fabuły nie da się streścić. Ba, nie da się jej nawet naszkicować. Są takie książki. Jest ich niewiele, ale są. I Mój Michael do nich właśnie należy.
No, ale spróbuję choćby w dwóch zdaniach napisać, że to książka o spotkaniu dwojga ludzi, ich ślubie, wspólnym życiu i pustce oraz marzeniach i niespełnieniu mimo pozornego szczęścia i spełnienia. Akcja toczy się w Jerozolimie w latach 50. XX wieku. W tle echa wojny izraelsko-arabskiej. A w domu i życiu bohaterów...To genialne studium związku, zmian w życiu, powiązania tych zmian z otoczeniem i czegoś zdecydowanie więcej.
No i wyszło nie tak jak chciałam. Napisane powyżej zdania o treści Mojego Michaela nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje treści, sensu, magii książki. Ehhh...
Książka daje niesamowite możliwości interpretacji. Mimo braku nagłych zwrotów akcji. Mimo stagnacyjnej fabuły wiele się w niej dzieje. Te wydarzenia, treść każdy bez mała czytelnik może odebrać w inny sposób. Można różnie interpretować książkę. Jestem ciekawa, jak wy ją odbierzecie, jakie wrażenie na was wywrze.
Powieść została uznaną przez krytykę za izraelską Panią Bovary. Przetłumaczono ją na kilkadziesiąt języków, na jej podstawie powstał amerykańsko-izraelski film Michael Sheli. Polecam.
Inne recenzje książek Oza:
poniedziałek, 23 listopada 2020
Szlak Srebrnych Mgieł - Joanna Tekieli
Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 5,5/6
Szlak Srebrnych Mgieł miał być wyprawą życia dla Beaty i Witka, w 10. rocznicę ich ślubu. Oboje kochali się nad życie. Byli dla siebie największymi przyjaciółmi, polówkami tego samego jabłka. Byli dla siebie wszystkim.
Jednak los zakpił z nich obojga w najokrutniejszy sposób. Witek ginie w wypadku samochodowym. Beacie pozostają wspomnienia, ból, rozpacz, pustka. Bez Witka Beata nie potrafi poradzić sobie z życiem, z tym, co ją spotkało.
W końcu Beata postanawia samotnie przejść Szlak Srebrnych Mgieł. Decyduje się na to w kolejną rocznicę śmierci męża. Czy to jej się uda? Czy da radę się podżwignąć? Czy podejmie wyzwanie, zrealizuje plan ich obojga, czy zdobędzie Szlak Srebrnych Mgieł? Czy znajdzie w sobie tyle siły żeby walczyć?
Niesamowicie cudowna książka, przenosząca nas w inny świat, pozwalająca na zatopienie się w problemach, smutach, ale i radościach Beaty. Jednocześnie dzięki tej historii inaczej patrzymy na swoje własne problemy, inaczej wartościujemy każdy dzień, sprawy codzienne wyglądają zdecydowanie inaczej.
Szlak Srebrnych Mgieł przenosi nas w inną rzeczywistość, niezwykle odległą, ale jednocześnie taką bliską, na wyciągnięcie ręki. Historia jest bardzo emocjonalna. Autorka niezwykle zręcznie gra na uczuciach czytelnika.
To opowieść o ludziach, o szczęściu, jakim jest spotkanie drugiej połówki, co patrząc realnie, niewielu jest dane. To także historia wielkiej straty, niewyobrażalnego cierpienia, ale także czegoś zdecydowanie więcej.
Ta historia porusza, zmusza do przemyślenia kilku spraw, do zatrzymania się choć na moment. W trakcie lektury wielokrotnie kręci się łza w oku. Gorąco zachęcam was do sięgnięcia po tę niepozorną książkę. Będziecie oczarowani i bardzo zaskoczeni.
niedziela, 22 listopada 2020
Epizody z życia mojej mamy - Iwona Małgorzata Żytkowiak
Wydawnictwo Szara Godzina, Moja ocena 5,5/6
Zaskakująco dobra książką. Twórczość autorki znam z innych książek. Mogłam więc oczekiwać dobrej literatury. Jednak tytuł, Epizody z życia mojej mamy, nie zapowiada jakiejś wielkiej literatury, poruszającej lektury. A tu pełne zaskoczenie.
Epizody.... to 12 wspaniale napisanych, niezwykle poruszających historii, 12 portretów i jedna bohaterka - mama. Tuz po 40. urodziła ona piąte dziecko, synka, Ksawerego. Ale dzieci to nie jedyny jej cel w życiu. Bohaterka pracuje, dokształca się, jest mądra, zadbana, ma marzenia, do czegoś dąży. Jest także pełna rozterek, chce być najlepsza z matek, ale nie chce rezygnować z siebie samej.
Ta książka to 12 wspaniałych obrazów jednej kobiety, jej życia codziennego, miłości do dziecka, poświęcenia, ale nie tylko. To wizerunek jej świata, jej życia wymieszany z tym, co widzi i jak to odbiera dziecko, ale i człowiek dorosły.
Opowieści są różnorodne. Prezentują całą gamę uczuć, od smutku, wręcz rozpaczy, poprzez lekki uśmiech, aż do wybuchu śmiechu. Takie są portrety matki, takie jest życie.
Autorka posiada dar, o sprawach poważnych, nawet smutnych, o kwestiach życiowych pisze lekko, co nie znaczy, że infantylnie Ot bez zbędnego moralizatorstwa ukazuje różnorodne aspekty życia, pokazuje wiele scen,w których jestem o tym przekonana, odnajdzie się spora rzesza czytelniczek. Czyta się doskonale. Do tego genialne moim zdaniem i całkowicie zaskakujące zakończenie. Myślałam, ze będzie ono inne, inny finał, inna sytuacja. Jednak no cóż, takie jest życie.
Brawa za treść, za niezwykle potrzebne historie i za to, jak bardzo są one życiowe.Iwona Małgorzata Żytkowiak dopuszcza czytelnika do bez mala intymnego świata nie tylko matki, kobiety, ale i dziecka. Polecam. Ważna, potrzebna pozycja.
piątek, 20 listopada 2020
Jedwab - Alessandro Barrico
Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Jedwab to kolejna powieść dowodząca, że nie ilość, a jakość ma znaczenie. Ta niewielka, bo licząca 120 stron książka jest ze wszech miar wyjątkowa.
To pięknie odmalowana poetycka, lekka niczym tytułowy jedwab opowieść. Bohaterem jest młody kupiec handlujący jedwabiem i jedwabnikami, Hervé Joncour. Gdy światowemu handlowi tym drogocennym surowcem zagraża niebezpieczeństwo, Herve postanawia opuścić kochającą żonę i przytulny dom w małej wiosce, by przemierzyć Syberię i dotrzeć na sam kraj świata – do egzotycznej Japonii. Nawet nie przypuszcza, co go tam czeka, jak ta podróż zmieni jego życie, dosłownie i w przenośni.
Nie zdradzę wam, co spotkało Joncoura. Nie chce spojlerować. Gwarantuję, że będziecie zdziwieni. Autor snuje wręcz bajkową opowieść w dużej mierze o miłości, ale innej niż ta znana nam w XXI wieku w Europie. Poza tym to nie tylko opowieść o miłości, a o czymś zdecydowanie więcej.
Nie jest to lektura dla szukających erotycznych, mocnych wrażeń. Jedwab jest oparty na miłości, uczuciu, nie tylko ludzi między sobą. Poza miłością osią historii jest symbolika, poetyckość, ułuda i coś, co trudno jednoznacznie zdefiniować. To opowieść o miłości prawdziwej, niezwykle trudnej, wręcz nierealnej, takiej o której się marzy, a która na zawsze dla większości pozostaje w sferze marzeń.
Mistrzowsko napisana historia pełna niedomówień i niedopowiedzianych emocji. Krótka powieść udowadniająca, iż można stworzyć coś, co nie idzie na jakość, nie powala ilością słów, za to rozkłada całkowicie jeżeli chodzi o jakość tekstu, jego wymowę. Polecam.120 stron wyjątkowej prozy.
Miasto Iluzji. Róże - Konrad Grześlak
Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 5,5/6
Dwie śmierci. Jedna dziewczyna. Jeden dziwny przedmiot. Medalion przedstawiający pistolety i róże.
II tom wieńczący historię niedokończonego scenariusza sprzed lat...i doskonałe zakończenie serii.
Początki, lektura pierwszego tomu (klik) były trudne.
Tym razem, przy II tomie było o wiele lepiej. Znałam sposób, styl pisania autora, to jak pokazuje fabułę, rzeczywistość. Choć narracja nadal przypominała puzzle złożone z niepasujących do siebie wielu, zbyt wielu elementów, to wiedziałam, iż lada moment wszystko będzie do siebie pasować, poskłada się.
Na początku lektury II tomu nic nie jest oczywiste. Ta wspomniana przeze mnie "puzzlowatość", wielowątkowość, wręcz wyskakujący z kartek książki nadmiar wrażeń.
Do tego garść sensacji, doskonale skrojonej, szczypta erotyki, ze smakiem wplecionej w całą historię. Plus tajemnicza walka, tajemnicze zło i ona, kobieta Alicja, walcząca o przerwanie, o niejakie wyswobodzenie.
Atutem są doskonale nakreśleni, wiarygodni, różnorodni bohaterowie. Ich światy, sprawy przenikają się, tworzą zaskakujące zwrot akcji, niesamowitą atmosferę.
Wiem, brzmi to niejasno, ale trudno o kolejnym tomie cokolwiek napisać bez spojlerowania. Poza tym w przypadku prozy Grześlaka trudno także streścić fabułę. Nie da się. Jest, jak wspomniałam wielowątkowa, odrobinę jakby z innego świata. Ale czyta się znakomicie. Fabuła wciąga i zanim się spostrzeżemy mamy koniec książki.
Grześlak sporo serwuje, ale jak się szybko okazuje wszystko ma sens, swoje miejsce, jest dopasowane do innych elementów układanki.Całość doskonale dopasowana, przemyślana, świetnie napisana i realna.
Do tego całkowicie zaskakujący finał.
Miasto iluzji to dobrze napisana, bardzo ciekawa i wiarygodna historia. Polecam. Zadziwiające, iż to debiut autora. Diament w ogromnej fali nieomal jednakowych kryminałów z przeczołganymi przez życie i los detektywami.
czwartek, 19 listopada 2020
Szklane skrzydła motyla - Katrine Engberg
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Niezły, choć pasjonującym (jak wydawca) bym tego thrillera nie nazwała. Nie nudziłam się w trakcie lektury. Ale też nie wciągnął mnie na tyle żebym nie mogła się oderwać od lektury.
Niezła zagadka, dobrze prowadzone dochodzenie, ciekawe zakończenie, niezłe tło psychologiczne, to niewątpliwe atuty tej książki.
Zarys fabuły ciekawy, intrygujący. Pewnego dnia w jednej z fontann na rynku w Kopenhadze zostają znalezione nagie zwłoki kobiety. Następnego dnia sytuacja powtarza się z tym, że ofiara jest mężczyzna. Pikanterii i zagadkowości całej sprawie dodaje fakt, iż morderca upuścił krwi ofiarom poprzez ponacinanie większości żył. A to dopiero początek odnajdywanych zwłok. Kolejne dni oznaczają kolejne zwłoki. Policja rozpoczyna dochodzenie, które prowadzi doświadczony policjant Jeppe Kørner.
Kto będzie następną ofiarą? Kto zabija i dlaczego?
Na początku wspomniałam, iż atutem książki jest niezłe tło psychologiczne. Szklane skrzydła motyla, podobnie jak inne skandynawskie książki, mocno, dosadnie traktuje o pewnych aspektach życia społecznego, kładzie nacisk na to, co zdaniem autora jest niedoskonałe, co budzi emocje, złość, sprzeciw, co jest przez państwo traktowane po macoszemu, a co zdecydowanie i szybko wymaga naprawy.
Mniej tu nacisku położonego na postać śledczego, choć jest ona ciekawie nakreślona. Jednak autorka nie rozkłada jej na czynniki pierwsze tak jak ma to miejsce w innych skandynawskich kryminałach. Tu mocny nacisk kładziony jest właśnie na problemy społeczne, ich podłoże i konsekwencje. Mocne. Warte przeczytania choćby ze względu na poruszane kwestie społeczne, które znajdują odbicie także w polskiej rzeczywistości.
Szklane skrzydła motyla nie są może arcydziełem literackim, nie są wybitnym kryminałem, ale są niewątpliwie ważną, potrzebną, ciekawie poruszająca pewne kwestie, wciągającą lekturą. Bez euforii, ale i bez poczucia straconego czasu. Warto przeczytać. polecam.
wtorek, 17 listopada 2020
Panny z "Wesela". Siostry Mikołajczykówny i ich świat - Monika Śliwińska
Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Monika Śliwińska to autorka doskonałej, wręcz mistrzowskiej biografii Wyspiańskiego. Nic dziwnego, iż kolejna jej książka jest tak silnie z Wyspiańskim związana.
Tym razem autorka opowiada nam fascynująca historię o Annie, Jadwidze i Marii Mikołajczykównach, bronowickich rodzinach, bronowickich kobietach, obyczajach, dniu codziennym i odświętnym.
Panny z "Wesela"... to nie tylko obraz wsi, jej obyczajów, stosunków międzyludzkich, portret epoki, ale także genialny wizerunek kobiet, które zgodnie z obyczajami tamtej epoki od samego nieomal urodzenia były przygotowywane do służenia innym, głównie przyszłemu mężowi i dzieciom oraz całkowitej rezygnacji z siebie. To taki manifest i chęć uświadomienia nam, jak obecnie mamy dobrze, choć nie idealnie i jak wiele my kobiety zyskałyśmy,.
Przy czym, co niezwykle ciekawe i rzucające się w oczy w trakcie lektury, to fakt, iż owe uczone podległości dziewczynki, póżniej kobiety, żony, miały jednak wpływ na życie rodziny, na swoich mężów, na ich poczynania. W niewielkim zakresie i inaczej niż my to rozumiemy teraz, ale jednak miały. Były przy tym doskonałymi partnerkami swoich mężów. Tak po prostu wtedy żyto.
Panny z "Wesela" ... są mistrzowsko napisane, wspaniale skonstruowane. Książkę czyta się z wielkim zaciekawieniem, niecierpliwie odwracając kolejne kartki.
Tworząc tę wyjątkową książkę, kronikę, studium socjologiczno-historyczno-obyczajowe Śliwińska bazowała na bogatym, choć niekiedy trudno dostępnym źródłoznawstwie. Głównie były to listy, dokumenty głównie kościelne, pamiętniki, zapiski oraz niepublikowane wcześniej materiały z prywatnych archiwów i licznych anegdotach. Źródła ze zbiorów potomków Włodzimierza Tetmajera i Lucjana Rydla były osią i niezwykle pomocnym materiałem. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak wiele pracy, trudu musiała sobie zadać autorka żeby dotrzeć do wszystkich materiałów, szczególnie tych dotąd nieznanych. Chylę czoło przed taką pracą i zapałem. Widać, iż Śliwińska w stworzenie książki włożyła całe serce i duszę.
Panny z "Wesela"... to także świetnie nakreślony portret kilku epok. Akcja rozpoczyna się w 1890 roku, a kończy w 1954 roku. 2 wojny, odzyskanie niepodległości, początki PRL-u i wiele innych wydarzeń. W to wpisujące się losy trzech kobiet, ich najbliższych, przyjaciół, potomków. Wyjątkowa książka.
Wesele jest dla mnie wyjątkowym dziełem, arcydziełem, mega dramatem, pozycją obowiązkową dla wszystkich inteligentnych ludzi i czymś całkowicie unikalnym w naszej literaturze. Książka Moniki Śliwińskiej jest kontynuacją i niezbędną lekturą dla każdego czytelnika Wesela.
Polecam, polecam, polecam. Zachęcam też do sięgnięcia po innej książki Moniki Śliwińskiej, Wyspiański. Dopóki starczy życia i Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich.
piątek, 13 listopada 2020
Czwarta powieść - Agnieszka Janiszewska
Wydawnictwo Nova Res, Moja ocena 4,5/6
Agnieszka Janiszewska, a właściwie książki jej autorstwa, to moje wielkie odkrycie. Dwutomowa powieść Szepty i tajemnice nie tylko totalnie mnie zaskoczyła, ale i porwała w swoje objęcia na kilka dni.
Podobnie było z kolejnymi książkami autorki - Aleja starych topoli czy Podróżą do Carcassone, czy Kuzynką Marie.
Czwarta powieść to kolejna pozycja w dorobku autorki. Powieść dobrze napisana, ale mam takie wrażenie jakby była trochę mniej porywająca od wcześniejszych książek. Ale nadal była to dobra, warta przeczytania lektura.
Tym razem akcja toczy się współcześnie, co jest pewną nowością w powieściach Janiszewskiej. Tylko pewne wzmianki dotyczą wydarzeń sprzed xxx lat, historii.
Bohaterką jest Regina, absolwentka bibliotekoznawstwa, marzycielka, pasjonatka literatury i chcąca poświęcić się pisaniu książek. Częściowo już zrealizowała swoje plany, ponieważ ma w dorobku 3 wydane powieści. Pewnego dnia kontaktuje się z nią jedna z jej czytelniczek. Prosi ona Reginę o przeczytanie rękopisu przedwojennej książki i dokończenie jej. Regina podejmuje się tego zadania.
Tym, co najbardziej zadziwia nasza bohaterkę jest fakt, iż ta niedokończona książka to swoista kronika jej rodziny. Umieszczone w fabule postaci to jej krewni. Czytając rozpoczętą powieść poznaje rodzinne sekrety, śledzi namiętności przodków, rozszyfrowuje zagadki i niedopowiedzenia. Przeszłość w zadziwiający sposób miesza się z terażniejszością. Lektura wciąga zarówno Reginę, jak i rzeczywistą czytelniczkę Czwartej powieści, czyli mnie.
Regina próbuje rozwikłać rodzinne zagadki sprzed kilku dekad, wyjaśnić narosłe, skrywane dotąd nieporozumienia, poznać nieznanych członków rodziny. Czy to wszystko jej się uda? Czy zaprowadzi ład w rodzinie? Czy pozna wszystkie jej tajemnice? Czy dokończy powieść?
Książkę czyta się dobrze, momentami nawet bardzo dobrze. Janiszewska potrafi pisać. Chociaż tak, jak wspomniałam, Czwarta powieść nie przykuwa aż tak, jak np. genialne dla mnie Szepty i tajemnice. Mimo to jest to dobra, dopracowana, warta polecenia lektura. Z pewnością nie będziecie się nudzić w trakcie jej lektury.
Tutaj recenzje pozostałych książek Agnieszki Janiszewskiej:
Szepty i tajemnice tom 1 (klik)
Szepty i tajemnice tom 2 (klik)
Aleja starych topoli (klik)
Pamiętam (klik)
Podróż do Carcassone (klik)
czwartek, 12 listopada 2020
Nowość...
Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się ta fantastyczna książka.
Jak pocieszyć przyjaciółkę po stracie narzeczonego?
Czy pomiędzy nalotami niemieckich bombowców można kochać, śmiać się i tańczyć fokstrota?
Wojna oczami brytyjskich dziewczyn i kobiet
Nominacja do British Book Awards
Pełna ciepła i humoru, podnosząca na duchu opowieść o zwykłych
Brytyjkach stawiających czoło wojennej nawałnicy jest debiutem A.J.
Pearce. Autorka inspirowała się prawdziwymi listami wysyłanymi przez
czytelniczki do gazet podczas II wojny światowej. Na podstawie książki
powstaje serial telewizyjny. W przygotowaniu także sequel powieści.
Pomysł na Drogą Panią Bird narodził się, kiedy wpadł mi w ręce egzemplarz magazynu dla pań z 1939 roku. To było cudowne odkrycie, dające wgląd w ówczesną epokę i świat — można w nim było znaleźć wszystko: od przepisu na duszony móżdżek jagnięcy po wskazówki, jak wydziergać na drutach kostium kąpielowy.
A.J. Pearce - studiowała amerykanistykę na Uniwersytecie Sussex, pracowała jako dziennikarka, zajmowała się marketingiem. Mieszka na południu Anglii. Droga pani Bird, pełna ciepła i humoru opowieść o zwykłych Brytyjkach stawiającym czoło niemieckim nalotom na Londyn, jest jej debiutem. Autorka inspirowała się prawdziwymi listami wysyłanymi przez czytelniczki do gazet podczas II wojny światowej. Na podstawie książki powstaje serial telewizyjny. W przygotowaniu także sequel powieści.
Tym, co mnie szczególnie zachwyciło, był kącik porad. Wśród setek listów, które przeczytałam, zbierając materiały do powieści, wiele wywołało mój uśmiech — na przykład pytania, jak sobie poradzić z piegami albo co zrobić, kiedy ludzie wpychają się do kolejki. Przede wszystkim jednak uderzyła mnie ogromna liczba listów od kobiet, którym w niezwykle ciężkich czasach przyszło stawić czoło niewyobrażalnym trudnościom.
Niektóre czytelniczki były samotne, nie widziały swoich ukochanych latami albo wiedziały, że nie zobaczą ich już nigdy. Inne związały się z kimś nieodpowiednim czy też „straciły głowę”, wpadły w kłopoty i nie miały do kogo zwrócić się o pomoc. Część doświadczała trudności, które zdarzają się także nam, tylko że w warunkach, jakie — mam nadzieję — nigdy się już nie powtórzą. Wiele prosiło o radę przy podejmowaniu decyzji, które miały zaważyć na całym ich życiu.
Wyraźnie widać, że pisma kobiece z czasów wojny zapewniały czytelniczkom znacznie więcej niż tylko porady, jak przetrwać w trudnych warunkach, najlepiej wykorzystać racje żywnościowe, robić na drutach czy szyć, choć to wszystko były sprawy bardzo istotne.
Odpowiedzi, których udzielały redaktorki, również mnie zaskoczyły. Nie ograniczały się bynajmniej do komunałów o tym, że należy zachować spokój i się nie poddawać. W większości wyrażały współczucie, dawały wsparcie i niosły praktyczną pomoc.
Powoli pisma z tego okresu stały się pomostem do świata, o którym chciałam napisać, inspiracją dla postaci, które chciały przemówić, i przygód, które chciały przeżyć.
Za każdym razem, gdy pokazywałam swój zbiór czasopism osobom, z którymi rozmawiałam o książce, z zachwytem patrzyłam, jak w ciągu kilku chwil pochłaniało je życie brytyjskich kobiet w czasie wojny.
Choć żyjemy w epoce cyfrowej, nadal wielu z nas zna, czyta i uwielbia kolorowe magazyny — wydaje się, że ich lektura pozwala cofnąć się w czasie. Gdy biorę do ręki czasopismo liczące niemal osiemdziesiąt lat, zawsze się zastanawiam, gdzie czytano je po raz pierwszy: czy w kuchni, tak jak ja czytam je teraz? A może pierwsza czytelniczka zerkała na nie ukradkiem podczas lunchu? Albo siedziała pochłonięta lekturą w autobusie, mijając zbombardowane ulice? Niewykluczone, że czytała na głos przyjaciółkom w schronie, żeby je czymś zająć podczas nalotu. Oczywiście nigdy się tego nie dowiem, ale w myślach czasami unoszę kubek z herbatą, pijąc jej zdrowie, i mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończyło.
Wiele listów, które pojawiają się w książce, zostało zainspirowanych korespondencją, artykułami i opowieściami opublikowanymi w tych właśnie czasopismach. Ich lektura skłoniła mnie do refleksji, okazała się poruszająca i zapładniająca, sprawiła, że mój podziw dla kobiet żyjących w tamtych czasach nie słabnie. Dla naszych matek, babek, prababek i przyjaciółek — kto wie, może któraś z nich przeczyta i polubi historię Emmy i Bunty. Wielkim zaszczytem było móc zajrzeć do ich świata, żeby przypomnieć sobie, jak niezwykłymi kobietami i dziewczętami były. A.J. Bird
wtorek, 10 listopada 2020
Prosto w serce - Jolanta Kosowska
Książka po której oczekiwałam czegoś innego, czegoś więcej, czegoś bardziej prawdziwego.
Hanna, niedoszła panna młoda na kilka dni przed ślubem zostaje porzucona przez narzeczonego. Jako dar od losu, opatrzności kobieta dostaje propozycję ciekawej pracy we Francji. Szukając zapomnienia po tragicznych wydarzeniach, nowego początku, zapomnienia przyjmuje ofertę i wyjeżdża z kraju.
Czy to będzie dobry krok? Czy Francja będzie nowym początkiem? Czy Hanna zapomni o niedoszłym mężu? Czy w końcu znajdzie spokój i ukojenie?
Tym, co najbardziej rzuca się w oczy i jest najmocniej zaakcentowane jest obraz Prowansji. Autorka odmalowała wręcz sielski obraz. Wzgórza lawendy, urocze zakątki w niewielkich miasteczkach, wspaniała atmosfera, piękno krajobrazu i mieszkańcy, którzy żyją beztrosko, nie mają żadnych marzeń. Trochę zbyt idealny obraz, niewiele mający z realiami wizerunek Prowansji i jej mieszkańców.
Choć obraz jest nierealny, to jednak dobrze wpisuje się w całą historię. Jeżeli ktoś szuka lekkiej, odrobinę bajkowej, nierealnej lektury, będzie zadowolony, Ja do takich czytelników nie należę. Owszem, klimaty sielskie lubię, ale odpowiednio dawkowane. Tu mamy ich zdecydowany przesyt.
Do mnie sielski, anielski, nierealny obraz regionu Francji, życia w nim umiarkowanie nie przemówił. Brak realizmu dobry był na początku. Czytając książkę miałam nadzieję, iż autorka jakoś przeobrazi realia Prowansji w bardziej rzeczywiste. Jednak nic z tego. Im dalej w fabułę tym było bardziej nierealnie, wręcz cukierkowo, niezjadliwie.
Łyżką dziegciu na tym idealnym wizerunku życia w Prowansji ma być motyw choroby. Gdyby był dobrze pociągnięty, odpowiednio opisany mógłby się sprawdzić. Tak jednak nie jest.
Temat choroby został potraktowany bardzo lakonicznie, wspomniany w kilku zaledwie zdaniach. Szkoda. Bazując na nim można było napisać ciekawy wątek.
Minus należy się także za bardzo po macoszemu potraktowane sylwetki bohaterów. Szkoda, że autorka nie poświęciła więcej czasu i uwagi dopracowaniu postaci. Być może wtedy byłyby realne, prawdziwe. Obecnie są płaskie, nierealne, pozbawione jakiejkolwiek głębi.
Jestem rozczarowana lekturą. Wiem, że autorkę stać na więcej. Sam temat, porzucona przed ślubem kobieta, trauma z tym związana, wyjazd do nowego kraju, nowe środowisko i kwestia choroby dawały możliwości żeby napisać naprawdę ciekawą książkę, mocną, poruszającą, taką, w której mogłoby odnależć siebie sporo czytelniczek. Autorka jednak nie wykorzystała tej szansy. Szkoda.
niedziela, 8 listopada 2020
Milcząca żona - Karin Slaughter
Wydawnictwo Harper Collins, Moja ocena 3-/6
Gdy widzę książkę, której autorką jest Karin Slaughter wiem, jestem przekonana, iż będzie ostro, mocno i krwawo. Tak myślałam dopóki nie sięgnęłam po Ostatnią wdowę. Niestety, ale ta książka mnie rozczarowała. Może autorka się trochę wyeksploatowała, może powodem jest fakt, iż to już 10. tom serii o Willu Trencie i Sarze Linton..
Serię znam od 1. tomu, lubię ją i tylko dlatego doczytałam tę książkę do końca. Ale wierzcie mi, nie było warto,.
Milcząca żona w porównaniu do innych książek Slaughter jest słaba, mało ostra, mało krwawa, a fabuła ciągnie się niczym przysłowiowe flaki z olejem.Gdyby nie napis na okładce nie uwierzyłabym, iż autorką jest Slaughter. W pewnym momencie miałam odczucie, jakby pisarka zapłaciła jakiemuś mało wyrobionemu pisarczykowi za stworzenie tej książki.
Książka jest przede wszystkim przegadana. Do usunięcia wg. mnie nadaje się ok. 100-120 stron. Gdyby dokonać takiego odchudzenia byłoby dużo lepiej, nie idealnie, ale zdecydowanie lepiej.
Całość sprawia wrażenie jakby autorka zbudowała dobry szkielet, dobry zarys historii, umieściła w tym bardzo dobrze skonstruowanych, pełnokrwistych bohaterów, a pozostałe miejsca wypełniła czym popadło. Niestety. Przez sporą część lektury po prostu się nudziłam. Nieliczne ciekawe, porywające momenty nie zmieniły tego wrażenia.
Bardzo zdziwił mnie taki sposób pisania. Fabuła niezła, ciekawa. Przy odrobinie wysiłku można było z niej zrobić doskonałą, trzymającą w napięciu książkę. Po prostu można było napisać taką książkę, jaką Slaughter tworzyła na początku swojej kariery.
Prowadząc śledztwo w sprawie zabójstwa, do jakiego doszło podczas zamieszek w więzieniu stanowym, śledczy Will Trent otrzymuje niepokojącą informację. Jeden z osadzonych twierdzi, że nie jest winny brutalnego przestępstwa, o które go oskarżono. Uważa, że został wrobiony przez skorumpowanych przedstawicieli organów ścigania, a rzeczywisty sprawca – seryjny zabójca kobiet – nadal jest na wolności. Osadzony stawia warunek: jeśli Will wznowi śledztwo w jego sprawie, on dostarczy GBI informacji koniecznej do rozwikłania sprawy zabójstwa w więzieniu.
Oprócz głównego wątku, w Milczącej żonie pojawia się kilka dodatkowych, pobocznych. Ta wielowątkowość sama w sobie nie jest czymś złym. To taki znak rozpoznawczy Slaughter, Z tym, że we wcześniejszych książkach autorka potrafiła z tego sensownie wybrnąć, dokończyć wątki. W Milczącej żonie jest wręcz odwrotnie.
Niby o gustach się nie dyskutuje, ale jestem niesamowicie zdziwiona gdy czytam pochwalne peany dotyczące Milczącej żony. Chyba czytaliśmy zupełnie inne książki.
Zdecydowanie odradzam.
sobota, 7 listopada 2020
Seryjni mordercy II RP - Kamil Janicki
Książka porusza ciekawy, intrygujący, pobudzający wyobraźnię temat. Ale przede wszystkim działa na wyobrażnię. Wampir z Łowicza, fabrykantka aniołków, wampir z Łodzi...sami musicie przyznać, że to zaciekawia, kusi do snucia różnorakich domysłów, pobudza wyobrażnię.
Seryjni mordercy, niekiedy ich zbrodnie były rozdmuchiwane ku uciesze licznego tłumu żądnych wrażeń. Ludzie, niezależnie od kraju pochodzenia, okresu kiedy żyli, wykształcenia byli i są żądni wrażeń, makabrycznych szczegółów. Ludzie żyją zbrodniami na innych, emocjonują się nimi, są ciekawi. II RP w pewien sposób te żądze i oczekiwania zaspokajała.
Zbrodniarze opisani przez Janickiego istnieli naprawdę. Było ich wiele. II RP była burzliwa, niespokojna, a potencjalni mordercy bardzo aktywni. Janicki zdecydował się jednak na opisanie tylko 4 z wielu seryjnych zabójców. Wyszedł z założenia, iż lepiej mniej, a porządnie. Lepiej dogłębnie potraktować temat. I wybrnął z tego założenia bardzo dobrze.
Autorowi udało się sprawnie opisać sylwetki zbrodniarzy, genezę ich działania, ale także wpleść w to opowieści o ówczesnym życiu Polaków, o funkcjonowaniu pewnych grup społecznych, o działalności prasy, o bezprawiu, ale i o próbie wdrażania prawa polskiego, prowadzenia dochodzeń czy procesów.
Dodatkowo autor porusza i omawia zagadnienia z funkcjonowaniem społeczeństwa w tamtym okresie, tego jak działało prawo, policja, sądy, jak funkcjonowała prasa, jak tworzono informację. Ukazane jest także szersze tło spraw związane z tym, jak rodziła się legenda, jak powstawały mrożące krew w żyłach opowieści o seryjnych zabójcach. Warto sprawdzić, czy to, co działo się i funkcjonowało w II RP bardzo różni się od tego, jak powstają newsy, legendy w XXI wieku.
Książka oparta jest na bogatym materiale źródłowym. Od razu rzuca się w oczy, iż autor musiał zadać sobie sporo pracy, żeby zebrać materiały, przewertować je, a całość zgrabnie opisać.
Seryjnych morderców czyta się dobrze, lekko, z ciekawością. Jednak czegoś mi w tej książce brakuje. Może bardziej jeszcze dogłębnego potraktowania tematu. W kilku momentach mam wrażenie, iż Janicki potraktował sprawę po przysłowiowych łebkach trochę zbyt pobieżnie. Kilka kwestii aż prosi się o dogłębniejsze omówienie. Niemniej to ciekawa, dobrze napisana, przykuwająca uwagę lektura. Polecam.
środa, 4 listopada 2020
Kowalska. Ta od Dąbrowskiej - Sylwia Chwedorczuk
Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6
Marii Dąbrowskiej nikomu nie trzeba przedstawiać. Wyjątkowa autorka niezapomnianych Nocy i dni.
Druga z bohaterek to Anna Kowalska, niegdyś bardzo ceniona, obecnie praktycznie zapomniana pisarka. Kojarzona głównie jako towarzyszka, ukochana Marii Dąbrowskiej. Urodzona w 1903 roku we Lwowie, znana, lubiana, ceniona w swoich czasach, cytowana, czytana, wynoszona na piedestał np. przez Broniewskiego. Póżniej przyćmiona przez Dąbrowską, a w efekcie zapomniana.
Trzecia bohaterka tej książki to miłość, wyjątkowa, burzliwa, dramatyczna, namiętna, prawdziwa.
Historię miłości obu pań wspaniale opowiada w swojej książce Sylwia Chwedorczuk.
Chwedorczuk bazuje na ogromnym materiale źródłowym. Te źródła to przede wszystkim pamiętniki Kowalskiej i listy, które panie wymieniały ze sobą. Te zapiski, korespondencja to ogrom uczuć wszelakich, od przyjażni, poprzez namiętność, miłość, aż do uczuć wręcz przeciwnych, które od czasu do czasu gościły między tymi dwiema niezwykłymi kobietami. Taka korespondencja nie ma sobie podobnej w polskiej historii, literaturze.
Zarówno Dąbrowska, jak i Kowalska, które poznajemy na łamach książki, to kobiety silne, fascynujące, w których buzuje talent, namiętność, chęć życia, czerpania z niego pełnymi garściami. Dąbrowska zdaje się być dominującą w tym związku. Ale Kowalskiej także nic nie brakuje.
Ten związek od początku był niezwykle trudny. Kowalska miała męża, dziecko. Miłość do Dąbrowskiej była ogromna i równie trudna. Związek był skazany na porażkę, trudny. Co z tego wyszło? Jak się potoczył.
Autorka wspaniale opowiada o całej szerokiej gamie uczuć między pisarkami, o ich związku, życiu codziennym. Pomiędzy fragmenty życia pań wplecione są opisy przedwojennego życia we Lwowie, ówczesnej kultury, dnia codziennego, a także wojennej i tuż powojennej Warszawy.
Wyjątkowe zapiski, obraz uczuć i wyjątkowy portret dwóch wspaniałych miast. Polecam.
niedziela, 1 listopada 2020
Smak dymu - Anna Trojanowska
Książka, której najmocniejsza stroną są doskonale nakreślone portrety kobiety stojącej u progu nowego świata i właśnie nowego świata, wydarzeń, które przetoczyły się przez całą Europę początku XX wieku.
Warszawa, jest rok 1914. Główna bohaterka Lea jest pewną siebie, energiczną kobietą, matką trójki dzieci. Wyszła za mąż z wielkiej miłości, z której niestety z biegiem czasu niewiele zostało. Pociechę dają jej dzieci i praca. Pracuje w aptece i próbuje wprowadzić do niej zioła z własnego zbioru.
Wszystko jako tako się toczy. Smutki przeplatają z radościami. I tak życie Lei trwa aż do momentu, gdy wybucha I wojna światowa. Jak kobieta obarczona troską o trójkę dzieci, o życie, wpleciona w zawirowania historii sobie poradzi?
Smak dymu to doskonale nakreślony miks wielkiej i tej małej historii, losów kobiety, jej rodziny, jak i milionów innych ludzi. Autorka niezwykle zręcznie miesza wojenne dramaty, gehennę wielkiej wojny z tymi mniejszymi, ale równie dramatycznymi w skutkach zawirowaniami.
Jestem przekonana, iż książka przypadnie do gustu wielu czytelnikom. Autorce udało się wypośrodkować zarówno tematykę, jak i poruszane w niej kwestie. Mamy tu wielką i małą historię, społeczne uwarunkowania, miłość, ale opisaną w sensowny, normalny, daleki od infantylnego sposób, rodzinną tajemnicę, ciekawe opisy przyrody, okolicznych terenów, interesująco poruszane uniwersalne kwestie życiowe i wiele innych spraw. Jestem przekonana, iż spora grupa czytelników najdzie w tej książce coś dla siebie.
Świetnie nakreśleni bohaterowie, doskonale, z niezwykłą precyzją ukazany świat tuż przed wybuchem wojny i w trakcie jej trwania oraz dramatyczne rozterki i zawirowania, których los nie szczędzi bohaterce. To wszystko zręcznie prowadzone, misternie utkane tworzy opowieść, od której trudno się oderwać. Czyta się wyśmienicie. Gorąco polecam na jesienne i zimowe wieczory.