wtorek, 28 lutego 2017

Jak podróżować z łososiem - Umberto Eco

Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6
Kilkanaście minut temu skończyłam czytać i tak się zastanawiam...co ja mogę napisać o czymś takim, o takim arcydziele? Obojętnie co napiszę, będę się czuła niczym profan. Książka ta to zbiór 45 felietonów o najróżniejszej długości i tematyce, które Eco przez lata publikował w L’Espresso. Każdy z felietonów ma inną tematykę. Jednak wszystkie skupiają się na tym, jaki jest człowiek, jaka jest/staje się ludzkość, co dzieje się z nami samymi i otoczeniem. Wszystko to ukazane inteligentnie, sardonicznie, z przymróżeniem oka i cudownie przezabawnie.
W trakcie lektury jeszcze mocniej odczułam stratę, pustkę, jaką uczyniła śmierć pisarza.
Felietony mnie rozbawiły, niektóre tak, że kilkakrotnie dosłownie popłakałam się ze śmiechu. Oto mój ulubiony fragment:
Następnego ranka poszedłem podpisać rachunek. Opiewał na astronomiczną sumę. Wynikało z niego, że w dwa i pół dnia skonsumowałem kilka hektolitrów veuve clicquot, dziesięć litrów różnych whisky, w tym kilka słodowych wyjątkowo rzadkiego gatunku, osiem litrów ginu, dwadzieścia pięć litrów wody Perrier i Evian plus parę butelek San Pellegrino, soki owocowe w ilości wystarczającej do utrzymania przy życiu wszystkich dzieci, którym pomaga UNICEF, oraz tyle migdałów, orzechów i orzeszków, że na ich widok zwymiotowałby nawet człowiek przeprowadzający autopsję bohaterów Wielkiego żarcia. Starałem się sprawę wyjaśnić, ale recepcjonista, obnażając w uśmiechu zęby zabarwione na czarno od żucia betelu, zapewnił mnie, że tak twierdzi komputer. Zażądałem adwokata, przyniesiono mi mango.
I kilka cytatów..w zasadzie powinnam zacytować całą książkę :)
Nie mam nic przeciwko piłce nożnej. Na stadiony nie chodzę z tego samego powodu, z którego nie poszedłbym nocować w podziemiach mediolańskiego Dworca Centralnego...
Środki masowego przekazu najpierw przekonały nas, że świat wyobraźni odpowiada rzeczywistości, a obecnie przekonują, że rzeczywistość odpowiada światu wyobraźni; im więcej rzeczywistości oglądamy na telewizyjnych ekranach, tym bardziej filmowe staje się codzienne życie. Skończy się na tym, że - jak myśleli pewni filozofowie - uznamy, iż jesteśmy sami na świecie, cała reszta zaś to film wyświetlany przez Boga lub jakiegoś złego ducha. 
Wspaniała, cudowna, mistrzowska, niesamowicie inteligentna książka.  Daje ona nam obraz świata zabawnego, ale jednocześnie przerażającego. Dowiemy się, jak to po włosku: zdementować dementi, przeżyć w chaosie mediów, zdobyć wtórnik skradzionego prawa jazdy i wielu innych arcyciekawych rzeczy. Przecudowna jest instrukcja...jak grać Indianina :) Polecam.
A tytułowy felieton o tym, jak podróżować z łososiem, lecąc z Londynu przez Sztokholm, przechowując zakupioną rybę w hotelowej lodówce...no nawet nie wiem co napisać..cudo, arcydzieło. Eco jednak był niesamowicie inteligentnym, pogodny człowiekiem, pisarzem-erudytą i do tego miał cięte pióro i niewyobrażalne poczucie humoru.
Polecam.Oprócz doskonałej, inteligentnej rozrywki porcja wiedzy o samym nieodżałowanym Umberto Eco.

poniedziałek, 27 lutego 2017

Koncert cudzych życzeń - Izabella Frączyk

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Po wymagającej i absorbującej lekturze Oszpicyna, potrzebowałam książki lekkiej, łatwej, dającej odprężenie. Do sięgnięcia po Koncert cudzych życzeń skłoniła mnie okładka. Jak się okazało, był to świetny wybór.
Książka jest 1. tomem serii zatytułowanej Stajnia w Pieńkach.
Główną bohaterką jest Magda, która wraz z siostrą w spadku niespodziewanie otrzymuje (moje marzenie) stadninę z końmi. Co prawda miejsce to okaże się ruiną, miejscem zadłużonym, w którym trzeba ostro zakasać rękawy i wiedzieć, co chce się osiągnąć, ale Magda mimo posiadania dotąd w miarę stabilnego życia (co prawda okupionego sporą spolegliwością, ale zawsze), rodziny decyduje się wyjść życiu na przeciw i podjąć wyzwanie. To co z tego wynikło, jest kwintesencją książki.Autorce udało się doskonale opisać miejsce moich marzeń. Nic to, że stadnina była w zasadzie w ruinie. Każdy miłośnik koni chciałby takie miejsce odziedziczyć. Autorka świetnie oddaje klimat takiego miejsca. W trakcie lektury wielokrotnie miałam ochotę spakować się i wyjechać szukając tego właśnie miejsca. To jeden z atutów książki. Kolejnym jest lekki styl, którym operuje Izabela Frączyk. Sprawia to, że książkę czyta się bardzo szybko i ze sporą przyjemnością.
Całość dopełniają zmiany, które zachodzą w osobowości Magdy. Ciekawa przemiana. Niby trochę możźe się to wydać sztampowe, wyeksploatowane wcześniej do bólu. Fakt. Jednak Frączyk ukazała cały banalny choć dotykający wiele kobiet problem odrobinę inaczej.
Co istotne, opowiadając perypetie Magdy i jej otoczenia, pisarka unika takiego słodkiego, infantylnego pitu pitu (jak ja to nazywam), nie snuje sielskiej, anielskiej, bezproblemowej wizji życia w stadninie, spełnienia marzeń. Wręcz przeciwnie. Los Magdy nie oszczędza i to w każdym tego słowa znaczeniu. Co nie znaczy, iż na bohaterkę spada nie wiadomo jak duża ilość nieszczęść. Nic z tych rzeczy. Autorce wszystko udało się wybalansować, uniknąć przesady w którąkolwiek ze stron.
Całość okraszona sporą porcją humoru i lekkim wątkiem kryminalnym.
Czyta się doskonale. Polecam i czekam na kolejny tom.


 

niedziela, 26 lutego 2017

Oszpicyn - Krzysztof A. Zajas

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Przyznam się, że po Oszpicyna sięgnęłam bez przekonania. Tzn blurb zachęcał, ale poprzednia książka autora (z tzw. Trylogii Grobiańskiej)  niezbyt przypadła mi do gustu. Zaufałam jednak Wydawnictwu Marginesy. I dobrze zrobiłam.
Zaczęłam czytać i przepadłam. Oszpicyn pochłonął mnie całkowicie. 560 stron przeczytałam w dwa dni.
Akcja rozgrywa się w Oświęcimiu. Oszpicyn to nazwa, której używali Żydzi, mówiąc o tym mieście.
Czas akcji to lata 90. XX wieku. Wtedy to Wojtek młody dziennikarz, świeżynka po studiach, idealista z ambicjami, przyjeżdża do Oświęcimia, żeby rozpocząć pracę w miejscowej gazecie. Nie wie, iż rozpoczyna najbardziej makabryczną i brzemienną w skutkach przygodę w swoim życiu. Potrwa ona 15 lat i praktycznie zniszczy bohatera, dosięgnie go wszędzie, nawet wtedy, gdy wyjedzie z Oświęcimia.
Początek dają jej błahe z pozoru, choć niepokojące wydarzenia. A to inwazja szczurów, a to tragiczny wypadek - samochód przygniata do ściany parę staruszków, a to zmarły we śnie emeryt etc. Każde z nich jest dziwne, budzi obawy ze względu na okoliczności zdarzenia i  sposób wykonania...tak, tak można to określić.  Ale zebrane razem, w głównym bohaterze i kilkorgu trochę bystrzejszych mieszkańcach miasta, wzbudzają przerażenie i obawę o to co wydarzy się dalej. A dzieje się, oj dzieje.

Ludzie w otoczeniu młodego dziennikarza  nagle przestają mówić, dziwnie się zachowują, widzą duchy, rośnie agresja, popełniają samobójstwa, pojawiają się złotonośne miejsca. Gdy Wojtek mówi o wszystkim swojej matce, ta szepcze: „Wszystko się łączy…” i nie chce powiedzieć nic więcej. A to dopiero początek, pierwsze kilkadziesiąt stron. Trzeba przyznać, iż wyobraźnia autora nie zna granic. Dodatkowo wszystko jest tak realne, tak przerażające, że..brr...
Nie napiszę więcej o treści, bo jeżeli mam być szczera, to nie wiem co miałabym napisać. Nie da się streścić, nie da się wymienić choćby w podpunktach. Oszpicyn jest wielowarstwowym, skomplikowanym, niezwykle wciągającym miksem różnych gatunków. To wymieszanie horroru, z kryminałem, thrillerem, pozycją społeczno-obyczajową z silnymi elementami psychologii i historii. Co ważne, Zajasowi wszystko udało się doskonale wymieszać w idealnych wprost proporcjach. Dzięki temu powstała książka, od lektury której trudno się oderwać, a która dodatkowo uruchamia szare komórki czytelnika i przez całą lekturę zmusza do myślenia i to na wysokich obrotach.
Mogę śmiało napisać, iż Oszpicyn to takie puzzle dla dociekliwych i inteligentnych.
Mnie książka zafascynowała, zaintrygowała, wciągnęła. Mam nadzieję, że długo będzie gościć na liście bestsellerów.
Zgadzam się z opinią Wojciecha Chmielarza, że Oszpicyn jest Straszny. Nieprzyjemny. Wart przeczytania. 

Gorąco polecam.

https://platon24.pl/ksiazki/oszpicyn-117399/


sobota, 25 lutego 2017

Ucieczka - Aleksandra Kowalska

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 5/6
Zaskakująco dobra powieść. 

Bohaterka to kobieta dojrzała, taka jakich wiele wokół nas. Jej życie wbrew pozorom nie jest usłane różami. Tkwi w związku, który nie tylko nie daje jej satysfakcji, ale jakby pożerał ją psychicznie od środka. 
Od jakiegoś czasu ma tego dosyć. Postanawia coś zmienić. Idzie jednak drogą najdrastyczniejszą i decyduje się na samobójstwo, a po refleksji na tytułową ucieczkę. Swój plan konsekwentnie wprowadza w życie. Ucieka zostawiając za sobą wszystko i wszystkich. Nie liczą się najbliźsi mąż i syn, nie liczy się dom, nic się nie liczy. Dlaczego? Co takiego było udziałem bohaterki, co stało się z jej życiem, że podjęła tak drastyczną decyzję?
Trudno jednoznacznie napisać o czym jest ta książka. Tak wiem, o kobiecie, która na pewnym etapie ma dosyć swojego życia, która szuka zmiany. To prawda. Ale nie tylko o tym jest Ucieczka. Postać bohaterki, jej decyzja są pretekstem do ukazania czy też zasygnalizowania czegoś więcej.
Ta powieść to jedna wielka przepełniona smutkiem refleksja. Gdy bohaterka ucieka wszyscy z jej dawnego otoczenia oraz ona sama, zdobywają się na refleksje. Każdy z bohaterów zastanawia się nad tym, co pchnęło bohaterkę do tak drastycznego kroku. Wnioski są różne.
Każdy z bohaterów będzie się musiał zdobyć na nie lada trud jeżeli będzie chciał żeby wszystko się poukładało. Czy zadadzą sobie ten trud?
Autorka niezwykle ciekawie przedstawiła sprawę z punktu widzenia różnych osób. Doskonale wczuła się nie tylko w położenie kobiety dojrzałej, głównej bohaterki. Na ogromne brawa zasługuje także ukazanie sprawy z punktu widzenia dwóch męźczyzn, męża i syna uciekinierki. Warto poznać męski punkt widzenia.
Ucieczka zmusza do refleksji, przemyślenia kilku spraw, zadania sobie wielu pytań.
Nie jest to łatwa powieść, nie wszystkim przypadnie do gustu. Mało w niej typowej akcji, więcej przemyśleń, rozważań z domieszką filozofii i egzystencjalizmu. Ja jestem bardzo zadowolona z tej lektury. Jeszcze teraz, kilka godzin po jej skończeniu, nadal zastanawiam się nad wieloma sprawami.
Gorąco zachęcam do lektury. Warto.
 

piątek, 24 lutego 2017

Wśród przyjaciół - Maciej Sieńczyk

Wydawnictwo Czarne, Ocena 2/6
Recenzja mojego męża.

Przeczytałem i wierzcie mi, nie mam zielonego pojęcia o czym jest ta książka. Autor był mi znany z komiksów. Zaufałem marce Wydawnictwa Czarne. Byłem pewien, że książka będzie dobra.. Jak widać nawet najlepsza oficyna może wydać kompletny gniot.
Z założenia jest to zbiór felietonów. Tak, tak chyba można określić skromną, bo liczącą 200 stron zawartość książki.
Felietony te były zamieszczane na łamach „Dwutygodnika”. Sednem owych felietonów jest fakt, iż są to jakby opowiastki, historyjki, które snują osoby zaproszone przez kogoś nazywanego Gospodarzem na coś w rodzaju przyjęcia. I jeżeli mam być szczery, to nic więcej o treści nie mogę wam napisać. po prostu wszystko co przeczytałem przeleciało przeze mnie jak woda przez sitko. Jeszcze się z czymś takim nie spotkałem, jak długo czytam książki, a trwa to od ok. 50 lat.
Niby z ogólnego zarysu konwencja opowiadania historyjek, anegdot, snucia opowiastek na przyjęciu może przypominać "Dekamerona", ale na tym podobieństwa się kończą.
Całości dodaje swoistego smaczku fakt, iż autor miesza odmiany języka. Archaizmy obok gwary, a te z kolei obok mowy wyjątkowo potocznej. Sama narracja jest koszmarnie sztywna, trudna.
Maciej Sieńczyk jest niezłym twórcą komiksów. Dosyć dobrze wychodzą mu napisy w tzw. dymkach komiksowych. I sądzę, ze na tym powinien poprzestać. To co znajduje się w niniejszej książce sprawia na mnie wrażenie tekstów z dymków przeniesionych (bez poprawek) do książki, bez ładu, składu i sensu.
Nie wiem, może komuś ta książka się podobała. Ja odpuściłem po przeczytaniu trochę więcej niż połowy. 

Jeżeli ktoś będzie zainteresowany poznaniem tej skąd inąd unikalnej pozycji zachęcam do kupna w Księgarni Internetowej Platon 24 (klik)  


https://platon24.pl/?utm_source=blog&utm_medium=pasjefascynacje&utm_campaign=recenzja

czwartek, 23 lutego 2017

W ciemnym, mrocznym lesie - Ruth Ware

Wydawnictwo Prószyński, Moja ocena 4-/6
W ciemnym mrocznym lesie to thriller z ciekawym pomysłem na fabułę.
Autorce dobrze udało się oddać atmosferę, która zdaje się gęstnieć z każdym kolejnym rozdziałem. Całość zaczyna się niewinnym zaproszeniem na wieczór panieński do malowniczego miejsca, odludnego domku. Tam spotyka się sześcioro bohaterów.
Fabuła rozpoczyna się tajemniczym prologiem i rozgrywa się w ciągu trzech dni. To krótko, ale autorce wystarczył taki okres czasu, żeby w fabule umieścić bardzo dużo. Mamy więc narastającą grozę, mnóstwo niedomówień, sporo zaskakujących wydarzeń, ale nic nie jest powiedziane wprost. Cała intryga polega na atmosferze niedopowiedzeń i tego co opowiadają bohaterowie.
Całość wciąga, choć jest jeden minus. W kilku momentach autorka potraktowała wszystko  odrobinę zbyt sztampowo, przewidywalnie. Jeżeli ktoś ma za sobą lekturę klasyków kryminału i thrillera, bez trudu odgadnie przebieg niektórych wydarzeń. Jeżeli chodzi o thriller to nie jest dobre. Ten gatunek literacki powinien nie tylko w pewien sposób mrozić krew w żyłach, ale także zaskakiwać. Mnie tego w kilku miejscach zabrakło. Ba, kilkakrotnie miałam wrażenie, że skądś to już znam.
Jeden z motywów dodatkowo jest nie wiadomo po co osadzony w fabule. Niczego on nie zmienia, a wygląda, jak przysłowiowa dziura w płocie.
Nie znaczy to, że cała książka jest zła. Generalnie to niezły thriller z plusami i minusami.
Do plusów (oprócz wspomnianej dobrze oddanej atmosfery) należy zaliczyć także nieźle nakreślone sylwetki bohaterów. Postaci są unikalne pod każdym względem.
Narracja pierwszoosobowa, która w wielu książkach mi przeszkadza, tu sprawdza się doskonale. Pozwala ona na większe wczucie się w sytuację, postawienie na miejscu bohaterów.

Mimo kilku minusów zachęcam do lektury. Jak wspomniałam to niezła książka, aczkolwiek należy liczyć się z tym, że ma pewne niedociągnięcia.Czyta się nieźle, choć nie przeraża i na kolana nie powala. Ot niezłe czytadło z dobrze odmalowaną, narastającą grozą.

środa, 22 lutego 2017

Stosik...

https://platon24.pl/


Przybył do mnie z Polski kilka dni temu.
Prawy stosik + 2 dolne książki z  lewego (Powrót i Samobójstwo Europy)od Księgarni internetowej Platon 24 (klik)


Pozostałe egz. od wydawnictw.
Książka  Z widokiem na wschód słońca, to prezent ode mnie dla mnie :) zakup własny.  

Zapowiedź...



15 marca br. nakładem oficyny Marginesy, ukaże się doskonałą powieść Juliana Fellowesa...aktora, scenarzysty, który w 2011 roku otrzymał nagrodę Emmy za scenariusz do serialu Downton Abbey.


Na postawie jego opowiadania nakręcono jeden z odcinków serialu Sherlock Holmes and Doctor Watson (1980–1982) pt. The Case of The Other Ghost ("Duch w pałacu Kindersley").
Jest znany głównie z ról telewizyjnych – zagrał w wielu filmach i serialach.
Jako aktor na dużym ekranie pojawił się m.in. w Cienistej dolinie Richarda Attenborough (1993) i Jutro nie umiera nigdy (1997).
Jest trzykrotnym zdobywcą nagrody Emmy oraz Oscara.


Damian Baxter jest bogaty. Bardzo bogaty. Oraz umiera. Żyje samotnie w wielkim domu w Surrey, gdzie opiekują się nim szofer, lokaj, kucharka i pokojówka. Oprócz stanu zdrowia, dręczy go sprawa, która w miarę upływu tygodni staje się coraz bardziej paląca: kto ma zostać dziedzicem jego fortuny?
Damian chce wiedzieć, czy ma potomka. W czasach, gdy tuż przed czterdziestką się ożenił, był bezpłodny (skutek zachorowania na świnkę w dojrzałym wieku), ale co z przygodami sprzed choroby? Czy spłodził dziecko?
Niespodziewany list od dawnej dziewczyny wskazuje na to, że Damian za młodu mógł zostać ojcem. Niestety, przesyłka jest anonimowa. Odkrycie prawdy nie będzie proste - a jedynym człowiekiem, który wie, gdzie jej szukać, jest zaprzysięgły wróg Damiana... O ile jednak przyjemnie jest spotkać się ze starym przyjacielem, o tyle znacznie ciekawiej usłyszeć wieści od starego wroga.
Poszukiwania cofają nas do lat sześćdziesiątych - do niezwykłego świata swingującego Londynu, do wystawnych przyjęć i wspaniałych balów, do świata dziewcząt, debiutujących w wielkim świecie, i ich towarzyszy, często przyszłych mężów. Do świata, w którym ktoś dla żartu umieszcza haszysz w ciasteczkach na wystawnym balu w muzeum Madame Tussaud. Był to czas, kiedy wszystko wydawało się zmieniać - i się zmieniało, ale nie zawsze tak, jak oczekiwano.
Książka inteligentna, a zarazem przejmująca, zabawna, fascynująca i pełna wdzięku, która z pewnością należy do obowiązkowych lektur tego roku.
,,Sunday Express"
Cudowna i zabawna jazda bez trzymanki przez meandry współczesności.
,,Evening Standard"
Jego bohaterowie zapadają w pamięć. Obracający się w wyższych sferach Fellowes zaludnia karty swej powieści galerią malowniczych, niekiedy wręcz groteskowych arystokratów, których wyczyny z przekąsem - choć na ogół przyjaźnie - komentuje cierpki, dygresyjny głos narratora.
,,Daily Express"


Wcześniej wydana przez Marginesy książka tego autora to Belgravia. 
 

wtorek, 21 lutego 2017

Biała wódka czarny ptak - Wiesław Weiss

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 3/6
Recenzja mojego męża.

Biała wódka, czarny ptak to z założenia kryminał rozgrywający się w latach 80. XX wieku, a retrospekcjami sięgający do czasów II wojny światowej. Śledczym jest warszawski dziennikarz, który niespodziewanie, w zasadzie z dnia na dzień staje się detektywem-amatorem. Rozpoczyna on śledztwo w sprawie błahego z pozoru zaginięcia. Los kieruje go do niewielkiej mieściny w zachodniej Polsce. Szybko okazuje się, iż zaginiecie, które dało początek dochodzeniu jest zaledwie czubkiem góry lodowej, jaką okaże się sprawa. Nie chcę uprzedzać faktów, nadmienię więc tylko, iż w grę będzie wchodzić kilka zabójstw, tajemnica z okresu II wojny światowej, a wszystkiemu na przeszkodzie będzie stawać opór mieszkańców, ale także ówczesnej władzy.
Książkę czyta się dobrze. Jej niewątpliwym atutem są bardzo drobiazgowo (w niektórych momentach aż za bardzo) oddane realia stanu wojennego, polski w tym okresie, ale także Polski pod okupacją hitlerowską. Autor opisuje wszystko, ubrania i nastroje ludzi, dzień powszedni, ulice włącznie z ich nazwami, budynki, menu konkretnych lokali gastronomicznych etc. Jednak jest pewne ale....

Z założenia nie mam nic do szczegółowych opisów, z reguły dodają one smaczku książce. Jednak w tym konkretnym przypadku wolałbym, żeby więcej pracy autor włożył w dopracowanie wątku kryminalnego. Napisanie, iż jest on słaby, będzie wielkim niedomówieniem. Wątek kryminalny w tej książce ledwo dyszy. Co prawda czasami można się na niego natknąć, jednak nawet wtedy jego jakość jest żenująca.
Owszem Biała wódka... posiada wiele atutów, jest lekko napisana, bardzo starannie opracowana pod względem historycznym. Jednak dla kwestii kryminału ma to drugorzędne znaczenie. To co powinno być siłą napędową jest słabe, intryga kryminalna mało wysublimowana, a akcja zwalnia co i rusz. Bestseller kryminalny to to z pewnością nie jest.
Gdyby zamiast kryminału Weiss napisał powieść historyczno-obyczajową, byłoby o wiele lepiej. W Białej wódce... udowodnił, iż w kwestii resarchu historycznego i obyczajowego sprawdza się doskonale. Jednak to co byłoby zaletą powieści historyczno-społeczno-obyczajowej nie sprawdza się jako trzon kryminału. Niestety. Mimo to uważam, że warto po tę książkę sięgnąć. Jeżeli nie nastawicie się na kryminał z pewnością będziecie zadowoleni z lektury.

Za książkę dziękuję Księgarni Internetowej Platon24 (klik)  
https://platon24.pl/0/?products%5Bstock%5D=%5B0%20TO%20*%5D&products%5Bformats%5D=0&products%5Bavaible_from%5D=0&products%5BsearchTerm%5D=BIA%C5%81A%20W%C3%93DKA%20CZARNY%20PTAK

poniedziałek, 20 lutego 2017

Piękno to bolesna rana - Eka Kurniawan

Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 4/6
Eka Kurniawan to zupełnie nieznany mi autor choć podobno to jedno z najważniejszych nazwisk literatury indonezyjskiej.
Piękno to bolesna rana to realistyczna saga rodzinna. Pełno w niej nie tylko rodzinnych postaci i zagadek, ale także tak nam obcych indonezyjskich tajemnic, historii, legend i wierzeń. Chociażby z tego względu warto tę powieść przeczytać.
Narratorem jest kobieta (prostytutka, która rzuca klątwę i umiera), a opowiadana przez nią historia rodziny (głównie jej czterech córek) nierozerwalnie wpleciona w bolesną historię Indonezji, okrutna. Zdawałoby się, iż fakt narracji przez kobietę odrobinę złagodzi opowieść, jej wydźwięk. Ale nic z tego. Na przestrzeni lat ofiarami w Indonezji były przede wszystkim kobiety i tak jest także w tej książce.
Kurniawan trudne wydarzenia opisuje niezwykle realistycznie. W treść wplecione jest sporo okrutnych scen oraz opisów zbrodni, które faktycznie miały miejsce.
W tle mamy wiele trudnych okresów jakie miały miejsce w dziejach Indonezji, m.in.: japońską okupację w czasie II wojny światowej i związane z nią liczne gwałty jakich dopuszczali się żołnierze na kobietach, krwawą walkę o niepodległość, pucz wojskowy, ludobójstwo i wiele innych. Autor umiejętnie udowadnia, iż jak sam twierdzi (...) wszystko, co dziś dzieje się w Indonezji, jest bezpośrednim wynikiem wydarzeń z przeszłości, które nigdy nie zostały rozliczone.
Losy kobiet z jednej rodziny przeplatają się z losami sąsiadów, znajomych, a te wplecione są w historię Indonezji, burzliwą, okrutną, a także obyczaje dla nas dziwne, inne, czasami nie do zaakceptowania.
Całość opowiedziana jest bez utrzymania czasowej konsekwencji. Niektóre zdarzenia są tylko zaanonsowane, w inne wplecione są wydarzenia z przeszłości, brak konsekwencji czasowej, kontynuacji wydarzeń etc. To sprawiało mi pewną trudność w trakcie lektury. W jednym z wywiadów autor tak to wytłumaczył (...)
To język w pewnym stopniu wymusił na mnie takie rozwiązanie. W indonezyjskim nie ma czasów – nie ma więc znaczenia, czy w zdaniu opisuje się sytuację, która już się wydarzyła, dopiero się wydarzy czy właśnie się dzieje. Nasz punkt widzenia jest więc często właśnie taki, jak w powieści. Indonezyjczycy postrzegają przeszłość, przyszłość i teraźniejszość jako to samo, jedną wielką całość.
Nie neguję, że tak jest, ale lektura tak napisanej książki jest trudna, czasami bardzo trudna. W tym miejscu chciałabym wyrazić ogromne uznanie dla tłumacza. Wyobrażam sobie, jak trudna musiała być to praca. 
Trudno mi jednoznacznie określić, czy książka podobała mi się czy nie. Z pewnością jest inna, ciekawie napisana, są w niej zawarte unikalne poglądy, inny folklor, obyczaje. Ale ogrom przedstawionego okrucieństwa, tragedia jaką było ostatnie kilkadziesiąt lat historii Indonezji, sprawiło, iż nie była to lektura łatwa i przyjemna, choć z pewnością ciekawa. Jednak nie żałuję, że sięgnęłam po Piękno....

sobota, 18 lutego 2017

Dzień dobry, północy

Wydawnictwo Czarna Owca, Moja ocena 6/6
Piękna książka, dosłownie i w przenośni.
O treści za moment. Najpierw chciałabym pogratulować grafikom. Wspaniała, idealnie pasująca do fabuły okładka. Tego akurat w poście nie widać, ale okładka jest metalizowana, a całość pokryta jest srebrnymi drobinkami. W moim odczuciu mają one imitować gwiazdy, które są niezwykle ważne w tej opowieści.
Akcja toczy się dwutorowo. Bohaterów jest dwoje. On, Augustine, dojrzały naukowiec od lat badający gwiazdy w odległych placówkach naukowych. Obecnie znajduje się za kołem polarnym.
I ona, o wiele młodsza astronautka Sully. Wraz z kilkoma innymi badaczami znajduje się na pokładzie statku kosmicznego, który wracając z misji badawczej zmierza w kierunku Ziemi.
U obojga wszystko przebiega zgodnie z planem do momentu, gdy po załogę stacji badawczej przybywa wojsko. Wszyscy mają się ewakuować. Jednak Augustine odmawia i zostaje sam, na zawsze w placówce badawczej. Jest odizolowany od świata, samotny, nie wie co się dzieje na pozostałej części globu. Pozostało mu tylko przetrwać walcząc z naturą i coraz bardziej chwytającą w objęcia depresją i samotnością.
U Sully także wszystko idzie zgodnie z planem do momentu, gdy załoga badawcza traci całkowicie kontakt z centrum kontroli lotów. Zero kontaktu, zero odgłosów w eterze. Bardzo szybko zdają sobie sprawę, iż dryfując w kosmosie są zdani sami na siebie. Nie wiedzą co się stało. Nie wiedzą co robić. Ten brak wiedzy jest przerażający. Od razu nasunęło mi się pytanie..a gdyby to mnie spotkało? Nierealne? Podobno nie ma rzeczy niemożliwych. Poza tym trudno wyrokować, czy coś jest możliwe, czy nie, jeżeli nie wiemy, co tak naprawdę się stało. A do końca pozostajemy w niewiedzy.
W obu miejscach akcji atmosfera gęstnieje z każdym dniem. Sytuacja staje się coraz trudniejsza, choć w każdym z w/w z innego powodu. Tym co łączy wszystkich bohaterów jest samotność, najgorszy wróg i choroba duszy, z którą w pewnym momencie po prostu nie da się walczyć. Pewnego dnia (albo nocy...) Sully połączy się z Augustine, dosłownie i w przenośni. Czy ten kontakt coś da? Czy uleczy ich dusze?
Opowieść jest pozornie zwyczajna, błaha. Ba, wielu ta historia może się wydać nawet zbyt wydumana. Ale to tylko pozory. W rzeczywistości to wspaniale napisana, bardzo mądra i ponadczasowa historia, która traktuje o tym co w życiu najważniejsze.
Każdy z bohaterów zmaga się z demonami przeszłości i teraźniejszości, każdy przed czymś ucieka, każdy też ma nadzieję..na co? Tego nie zdradzę.
Dzień dobry, północy jest przede wszystkim ponadczasowe i świetnie napisane. Autorka postawiła na to co najprostsze, a co sprawdziło się genialnie. Krótkie, zwyczajne, proste zdania doskonale oddają samotność dwojga głównych bohaterów. Czytając o kolejnych godzinach, dniach, tygodniach Augustina wręcz czułam chłód i bezkres lodu i śniegu.
Z kolei część opowiadająca o Sully jest napisana w ten sposób, iż w trakcie lektury czuje się ogrom kosmosu i samotność członków misji badawczych. Niesamowite, ale jednocześnie także przerażające.

Do tego dochodzi zakończenie..zaskakujące, smutne, ale także dające nadzieję.
Najlepiej sens książki, jej wymowę obrazuje ten cytat...

(...) Badamy wszechświat, żeby wiedzieć; jednak w końcu naprawdę dowiadujemy się jedynie tego, że wszystko się kończy… istnieje tylko czas i śmierć. To trudne, kiedy nam się o tym przypomina…
Polecam. Doskonałe. Czyta się błyskawicznie.

czwartek, 16 lutego 2017

Królowa Pomorza - Andrea Camilleri

Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6

Opowiadania nie są najbardziej popularną formą literacką. Niektórzy narzekają, że za krótkie, że bez sensu, że zanim zacznie się czytelnik wczuwać, to już koniec etc. 
Ja jednak do czasu do czasu lubię przeczytać dobrze napisane opowiadanie.
Zbiór Królowa Pomorza jest bardzo dobry. Podczytywałam go po jednym opowiadania od ok. 3 tygodni.
Opowiadań jest 8. Ich akcja rozgrywa się w w fikcyjnym sycylijskim miasteczku Vigata. To to samo miasteczko, w którym działa komisarz Montalbano. To za sprawą serii kryminałów z tym bohaterem Camilleri zyskał międzynarodową sławę. Sednem opowieści są losy mniej lub bardziej odległe mieszkańców Vigaty.Autor prezentuje wydarzenia zwyczajne, na które często nie zwrócilibyśmy uwagi, ale także te ważniejsze, bardziej doniosłe. Genialnie ukazany jest klimat miasteczka, animozje i sympatie panujące pomiędzy mieszkańcami, błyskawicznie zmieniające się nastroje oraz nierozerwalna nić, która łączy wszystkich członków społeczności Vigaty. A jak wyraziście owi mieszkańcy sycylijskiego miasteczka są nakreśleni. Majstersztyk.
Trudno napisać, które z opowiadań najbardziej mi się podobało. Wszystkie mają klasę, są świetne pod względem literackim. Jednak gdybym miała wybrać to jedno, jedyne, byłyby to Nowe buty. Oprócz w/w elementów opowiadanie to posiada nieprawdopodobną wprost ilość bardzo specyficznego poczucia humoru.
Opowiadaniami włoski pisarz udowadnia, iż kryminały to nie jedyny gatunek literacki, w którym świetnie się odnajduje. Każde z ośmiu opowiadań jest mistrzowsko nakreślone, posiada niesamowity klimat, jest wręcz przesiąknięte sycylijską atmosferą. Każde też kończy się morałem.
Gorąco zachęcam do lektury Królowej Pomorza. Andrea Camilleri to świetny pisarz, ale także niesamowicie inteligentny człowiek, obdarzony wyjątkowym poczuciem humoru i spostrzegawczym okiem. Gwarantuję wyborną lekturę i świetną zabawę.


Metafizyka - Lech Majewski

Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 5,5/6
Zwyczajna niezwyczajna opowieść miłosna.
Mamy czworo bohaterów: miasto, jego, ją i obraz.
Miejscem akcji jest Wenecja, miasto na wodzie, miasto wyjątkowe, miejsce gdzie często nie wiadomo co jest rzeczywistością,a co wyobraźnią.
Pewnego dnia do Wenecji przyjeżdżają oni. Bea i Luis są jakby z zupełnie innych światów. Jedno z nich zajmuje się sztuką i w National Gallery w Londynie, drugie nauką, jest inżynierem budowy okrętów.
Co istotne, jedno z nich zmaga się ze śmiertelną chorobą. Dni tej osoby są w zasadzie policzone. Podróż do Wenecji ma być sposobem na ostatni zryw, na przeżycie w najpełniejszy sposób tego co jeszcze możliwe. 

Przez cała lekturę (mimo, iż nie jest to pesymistyczna książka) czułam magię Wenecji, magię łączącego kochanków uczucia, ale przede wszystkim zbliżający się nieuchronnie koniec.
Trudno napisać o czym jest Metafizyka. To opowieść smutna, a jednak budująca, ukazująca potęgę i istnienie wielkiego, wyjątkowego uczucia. Miłość u Majewskiego jest potężna, ale trudna, bolesna, skazana na okrutny koniec. Czy wobec tego warto w ogóle kochać, pragnąć, chcieć czegoś, kogoś?
Napisałam, iż bohaterem jest jeszcze obraz. To prawda. To wspaniałe dzieło, wyjątkowy
obraz Hieronima Boscha Ogród rozkoszy ziemskich.Bea jest zafascynowana tajemniczym malarstwem Boscha. Sztuka tego artysty, ten konkretny obraz odegrają ogromnie ważną rolę w całej opowieści. Obraz ten jest także dla autora i czytelnika punktem wyjścia do bardzo ważnych przemyśleń, do postawienia wielu istotnych pytań.


Krótka, wydawałoby się, iż banalna, a jak się okazuje w trakcie lektury - niezwykła, ponadczasowa historia o życiu, miłości, nadziei, walce i wielkiej samotności. A w tle wyjątkowe miasto i obsesyjne zafascynowanie życiem oraz sztuką. Napisane w formie fascynującego monologu. Gorąco polecam.

Koniecznie muszę obejrzeć film nakręcony na podstawie książki. 



 

środa, 15 lutego 2017

Dobroć nieznajomych - Katrina Kittle

Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Nie wiem jaką ocenę dać książce. Po prostu nie wiem.
Dawno nie czytałam tak trudnej książki. Wbrew wręcz idyllicznej okładce, tematyka jaką porusza autorka jest wyjątkowo trudna i bolesna. Wystarczy chyba napisać, że wiodącym tematem jest przemoc wobec dzieci.
Nie wiem dlaczego sięgnęłam po tę pozycję. Takiej tematyki staram się unikać, a tu... Zwiodła mnie chyba okładka, która daje niejaką nadzieję, że jednak lektura nie bezie naznaczona tak wielkim bólem i cierpieniem.
Od razu napiszę, że to tylko pozory.
Kittle krzywdzone i wykorzystywane przez najbliższych dziecko poddaje wręcz rozkładowi na czynniki pierwsze, oczywiście w przenośni. Z niebywałą  dokładnością opisuje to co działo się z ofiarą na zewnątrz i to co działo się w główce krzywdzonego dziecka. Koszmar. Niewyobrażalnie szczerze, bez upiększania jest ukazane krzywdzone dziecko, które z jednej strony boi się i nie rozumie tego co robią mu najbliższe osoby, a z drugiej strony te same osoby kocha bezwarunkowo.
Opisy są na tyle drobiazgowe, pobudzające wyobraźnię, iż sprawiły, że po przeczytaniu mniej więcej połowy książki, odłożyłam ją na półkę, nie dałam rady kontynuować lektury. W związku z tym nie potrafię ocenić książki, nie potrafię napisać, czy Dobroć nieznajomych jest tak drastyczna aż do samego końca.
Co istotne, ci którzy rozpoczną lekturę (niezależnie od tego, czy doczytają do końca) będą myśleć..ach jakie to szczęście, że obok nas nie ma takich ludzi.
Od razu zadam pytanie - dlaczego tak uważacie? Dlaczego sądzicie, ze temat pedofilii waszych najbliższych, znajomych, sąsiadów, miłej pani zza rogu, przemiłego pana ze sklepu nie dotknie? Jesteście przekonani, że rozpoznacie pedofila? Gwarantuję wam, że tak nie jest. A ta lektura wam to uzmysłowi.
Nie potrafię was ani zachęcić do lektury, ani jej odradzić. Temat ważny, dobrze, że poruszany. Może tak drastyczne opisy, szczegółowe relacje uczulą wielu czytelników na krzywdę dziecka, może pewne opisy uzmysłowią wam, że to znacie, że już coś podobnego, z pozoru niewinnego widzieliście, zaobserwowaliście. Może ta książka uratuje choć jedno dziecko.
Niewątpliwie trzeba poruszać takie tematy. Jednak powtarzam, to niezwykle trudna lektura. Pamiętajcie o tym. 

 

 

wtorek, 14 lutego 2017

Wilk zwany Romeo - Nick Jans

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Wilk zwany Romeo, to kolejna doskonała pozycja Wydawnictwa Marginesy z serii EKO, a zarazem lektura i nowość z wielu względów wyjątkowa. Zasługuje na to żeby być czytaną i żeby długo znajdować się na liście bestsellerów.
Uwielbiam przyrodę, zwierzęta. Jeżeli mam być szczera, to wolę zwierzęta od większości ludzi. Dodatkowo fascynują mnie wilki. Nic dziwnego, iż lektura książki pochłonęła mnie od 1. strony. Na kilka godzin po prostu przepadłam.
Autor książki, Nick Jans to mieszkający na Alasce (w jej najbardziej odludnej części) fotograf przyrody i pisarz. Od lat jego pasją są: natura, zwierzęta oraz ich zwyczaje i otoczenie. Nic więc dziwnego, iż książka, która fascynuje treścią, została dodatkowo ozdobiona wspaniałymi zdjęciami.
Co istotne o swojej fascynacji, o zwierzętach Jans opowiada normalnie, bez infantylnych zachwytów, bez zdrobnień, ot tak po prostu z wielkim szacunkiem, a przy tym niezmiernie ciekawie.
Wilk zwany Romeo to najlepszy przykład profesjonalnego, pełnego szacunku podejścia do zwierząt. Jans opowiada o wszystkim, co dotyczy tytułowego bohatera, czarnego wilka, który w jego otoczeniu pojawił się nagle, znikąd.
Mądrość tego dzikiego zwierzęcia jest niesamowita. W trakcie lektury po raz kolejny nasunęły mi się rozważania, jak mądra jest natura, jak ułomni, a zarazem okrutni jesteśmy my ludzie.
Nie chcę wam opowiadać treści książki, szkoda by było odbierać przyjemność wynikającą z tej niezwykłej lektury. Napiszę tylko jedno...niestety książka nie kończy się dobrze. Po zakończeniu lektury czuję nadal złość, gorycz, smutek, niedowierzanie i żal. Wszystko to wymieszane z podziwem i uznaniem dla zwierzęcia i jego naturalnego otoczenia oraz kilkorga mądrych, dobrych ludzi. 

Jans napisał w swojej książce wiele mądrych słów i zdań. Najbardziej utkwiło mi w pamięci, jedno, niestety bardzo prawdziwe...(...) dryfujemy w coraz bardziej pustym świecie.
Oby takich ludzi i książek było jak najwięcej.
Za książkę dziękuję Księgarni Internetowej Platon24 (klik)
https://platon24.pl/0/?products%5Bstock%5D=%5B0%20TO%20*%5D&products%5Bformats%5D=0&products%5Bavaible_from%5D=0&products%5BsearchTerm%5D=WILK%20ZWANY%20ROMEO
 
 

poniedziałek, 13 lutego 2017

7 EW - Neal Stephenson

Wydawnictwo MAG, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Stephenson swoją mega książkę zaczyna mocno, bardzo mocno. Początkiem jest bowiem wybuch Księżyca. W efekcie tego Księżyc rozpada się na siedem części. Makabryczne, dziwne, niemożliwe?
Autor 7 EW udowadnia, iż wcale tak nie jest. Dodatkowo jest to tylko początek i to skromny początek całej opowieści, którą snuje na kolejnych blisko dziewięciuset stronach. Przyczyna rozpadu Księżyca jest tajemnicą prawie do końca książki.
Napisałem, iż rozpad Księżyca to dopiero początek. I tak jest. Jest to też jedno z wydarzeń, które prowadzi do apokaliptycznego kataklizmu na Ziemi. Nasza planeta staje się tykającą bombą z opóżnionym zapłonem. 7 części Księżyca rozpada się na mniejsze kawałki, które spalają się atmosferze tworząc tak niewyobrażalnie wysoką temperaturę, iż wyparowuje praktycznie wszystko łącznie z morzami, oceanami, zwierzętami. Przetrwa zaledwie garstka ludzi, która początkowo nie zdaje sobie sprawy z tego co się dzieje. Jednak w momencie, gdy sobie z tego zdadzą sprawę rozpoczyna się akcja ratunkowa. A to dopiero początek.
7 EW podzielone jest jakby na dwie części, choć niektórzy dzielą tę książkę na trzy części. Jedna to opowieść o rozpadzie Księżyca, o skutkach tego zdarzenia, o tym jak do ludzi zaczyna wszystko docierać i jak zaczynają się przygotowywać (ci co nie wyparowali) do przetrwania. Czasu mają niewiele, od momentu rozpadu Księżyca niespełna dwa lata. W tej części widzimy także postępującą w błyskawicznym tempie degradację Ziemi i to jak ludzie próbują sobie z tym poradzić. Wychodzi im to umiarkowanie dobrze.
Ta część to taki miks filozoficzno-beletrystyczno-naukowy. Jest ona bardzo porządnie napisana (zresztą, jak wszystko czego autorem jest Stephenson) dopracowana w każdym calu, aczkolwiek na plan pierwszy wysuwa się dosyć naukowe potraktowanie tematu. Stephenson słynie ze ścisłego związku literatury z nauką. Nie jest to jednak w żadnym przypadku rozprawka naukowa, ani dzieło, które do tego miana predystynuje. Nie jest to także typowa beletrystyka z mocną domieszką fantastyki. Ot ta część to taki miks, w którym autorowi wszystko udało się doskonale wyważyć. Do całego zagadnienia Stephenson podchodzi niezwykle metodycznie. Cała otoczka dot. Ziemi, ludzi jest tylko jakby tłem, szkieletem do napisania konkretnej historii, historii katastrofy i ocalenia oraz czegoś jeszcze. Niewątpliwym plusem jest to, iż w całej historii wszystko choćby nie wiem jak niewiarygodne (wszak w pewne sprawy się nie wierzy, pewnych nie dopuszcza do świadomości) jest realne. Nie ma tu miejsca na snucie nieprawdopodobnych wizji czy nierealnych scenariuszy. To najmocniejsza, a jednocześnie najstraszniejsza strona 7 EW.
W drugiej części fabułą toczy się po upływie 5000 lat. Jest to moment, gdy Ziemia nadaje już się do zamieszkania, gdy z ocalałej garstki wybranych powstają nowe kolonie ludzi. Śledzimy odradzające się życie oraz to co pozostało z Ziemi.
Stephenson po raz kolejny udowadnia, iż nauka i wykształcony człowiek są najważniejsi. W całej książce rządzą rozum i nauka. Ci, którym udaje się uratować, przetrwać, to nie są zwykli przysłowiowi Kowalscy. To ludzie doskonale wykształceni, specjaliści, osoby wyjątkowe, takie które mogą się przydać ogółowi. Można tu dyskutować czy tylko takie osoby w razie ewentualnej katastrofy zasługiwałyby na ocalenie. Można debatować nad względami moralnymi, etycznymi. Dla wielu czytelników będą one miały znaczenia. Dla autora nie mają najmniejszych. Nie chcę wdawać się w dysputy moralno-etyczne. Jeżeli ten temat was interesuje, zachęcam do lektury książki.
7 EW to najmocniejsza z książek Stephensona. Jest ona także najbardziej naukowa. Jednak bez obaw, jeżeli ta tematyka was interesuje, a nie jesteście naukowcami (podobnie jak ja) to i tak śmiało poradzicie sobie z lekturą. W książce nie ma żadnych super dziwnych naukowych określeń. Ot jest tylko hołd złożony ludzkiemu intelektowi i nauce i przekonanie, iż to te dwie kwestie są najważniejsze. Polecam. Warto.
 

 

niedziela, 12 lutego 2017

Dziewczyna w lodzie - Robert Bryndza

Wydawnictwo Filia
Hmmm nie wiem doprawdy, jak ocenić tę książkę. Ma ona wiele plusów, ale i wiele minusów. 

Jako kryminał Dziewczyna w lodzie wypada trochę powyżej średniej, ale niewiele. Kryminalny bestseller to to z pewnością nie jest. 
Niewątpliwie za to jest to bardzo dobra powieść obyczajowo-społeczna prezentująca walkę zaciętej policjantki Eriki Foster z własną traumą, ale także niechęcią kolegów po fachu oraz snobów z wyższych klas społecznych. Akcja rozgrywa się współcześnie w Wielkiej Brytanii, gdzie jak udowadnia autor, podział na klasy społeczne nadal jest silny.
Erika to kobieta z przeszłością, którą dotknęło wielkie nieszczęście. To także doskonale nakreślona bohaterka i największy atut książki.
Szansą dla jej psychiki i powrotu do pracy w policji ma być dochodzenie w sprawie zabójstwa córki znanego biznesmena i arystokraty.
Od początku Foster musi toczyć walkę i to na wszystkich możliwych frontach. Wszystko zdaje się sprzysięgać przeciwko niej. Nawet z wynajętym mieszkaniem jest coś nie tak. Ona jednak się nie poddaje. Taka trochę super woman, w pozytywnym, nieprzerysowanym jednak znaczeniu. Nie ukrywam, spryt, niewątpliwa inteligencja, determinacja Eriki bardzo przypadły mi do gustu i w trakcie lektury wiernie jej kibicowałam.
Oprócz doskonale wykreowanej postaci Eriki Foster sporym plusem książki jest doskonale oddane tło społeczno-obyczajowe. Anglia u Bryndzy to kraj jakby skostniały, żywcem przeniesiony z minionych stuleci, pełen tytułów szlachecki, kultu konwenansów i pieniądza oraz ponurych domostw.
Do tego dochodzi moc bogactwa przekazywanego z pokolenia na pokolenie i świadomość, że za pieniądze można kupić i ukryć dosłownie wszystko. Trudno polubić tak nakreślony obraz kraju jak i żyjących wg. tych zasad ludzi.
To sprawiło, iż książki Roberta Bryndzy zostały jak dotąd przetłumaczone na dwadzieścia jeden języków, a ich łączny nakład wyniósł ponad milion egzemplarzy. 
Na tym tle rozgrywa się, jak już wspomniałam, umiarkowanie dobry kryminał. Wątek prowadzonego dochodzenia był sztampowy i przewidywalny aż do bólu. Po kilku rozdziałach wiedziałam, co się stanie dalej..a to w przypadku kryminału wręcz tragedia.  Dlatego jeżeli zdecydujecie się na lekturę Dziewczyny w lodzie, to pamiętajcie o tym, iż to nie jest kryminał, mimo, iż tak książka jest reklamowana.To powieść z wątkiem kryminalnym. Tylko tyle, albo aż, zależy jak na to spojrzeć.
Nie ukrywam, iż Bryndza pisze nieźle. Postać Eriki i cała otoczka na wielki plus. Z tych powodów powinien skupić się na tym co wychodzi mu doskonale, na powieściach obyczajowo-społecznych z wątkiem psychologicznym, a kryminały raczej sobie darować. Jestem przekonana, że gdyby autor popracował nad porządną powieścią (bez wątku kryminalnego w tle) odniósłby sukces.
Dziewczyna w lodzie otwiera serię z Eriką Foster. Jestem ciekawa dalszych losów policjantki.Zobaczymy jaka będzie ta nowość , która niebawem się ukaże i jak Bryndzy pójdzie z wątkiem kryminalnym. Chociaż w tym zakresie nie obstawiam wielkich zmian.
Książkę bardzo dobrze się czyta. Robert Bryndza pisze lekko. W związku z tym pozycję tę  mogę polecić jako niezłe czytadło. Jednak nie oczekujcie kryminału ze skomplikowanym

śledztwem czy zagmatwanym wątkiem  albo wyrafinowanym zabójcą.

piątek, 10 lutego 2017

Matki wielkich Polaków - Barbara Wachowicz

Wydawnictwo Muza, Moja ocena 5-/6
Książka Barbary Wachowicz zainteresowała mnie już w momencie, gdy znalazła się na liście nowość.
Jest to doskonała, godna polecenia książka i to z wielu powodów. Jest tak skonstruowana, iż można ją podczytywać fragmentami, co też przez ostatnie kilka tygodni czyniłam.
Matki wielkich Polaków, tytuł wielce wymowny. Podobnie jest z wiele mówiącym tytułem „Serce mojej Ojczyzny – Mamo!” Pochodzi on z wiersza Lilki Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej.
Treść dot. wielkich Polaków. Wśród nich są takie znane postaci, jak: Żeromski, Chopin, Kossak, Kościuszko, król Sobieski, i wielu innych. Jednak po lekturze nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż to nie potomkowie, a ich matki zasługują na miano wielkich. Zresztą, gdy sami przeczytacie tę pozycję podejrzewam, że będziecie tego samego zdania.
Co prawda autorka przedstawia wybitnych Polaków i to co osiągnęli, ale ich matki w te dokonania mają ogromny wkład, ich roli wielu nie docenia.
Monografia przedstawia sylwetki 10 kobiet, które dla swoich dzieci, dla ich szczęścia i rozwoju uczyniły wszystko, co tylko możliwe. A możliwe było wiele.
Każdy rozdział poświęcony jest innej kobiecie, jej życiu, dokonaniom, ale i przeszłości, rodzinnym korzeniom. Dzięki temu przedstawiana bohaterka jawi się nam jako kobieta z krwi i kości, a nie bohaterka suchej biografii.
Cennym uzupełnieniem jest bogata bibliografia oraz fakt, iż każda z bohaterek ma odrębną, tylko do niej przypisaną część bibliografii.
Cennym uzupełnieniem są liczne zdjęcia oraz unikalne, dotąd niepublikowane dokumenty, które dodają opowieściom smaczku i rozbudzają zainteresowanie czytelnika.
Drobny minus daję za kilka wtrąceń dot. prywatnego życia autorki. W kontekście tej konkretnej pozycji są one zupełnie nie potrzebne.
Książkę mimo sporej objętości (ponad 600 stron) czyta się bardzo dobrze. Nic dziwnego, iż od dłuższego czasu znajduje się ona na liście bestsellery. Gorąco polecam.

czwartek, 9 lutego 2017

Promocja na gry planszowe

 https://platon24.pl/zabawki/gry-361/
Kliknij w baner :)

Bura i szał - Aleksandra Zielińska

Wydawnictwo WAB, Moja ocena 5,5/6
Hmm trudno mi jednoznacznie ocenić tę książkę. Tzn. dałam jak widać ocenę, ale czy jest ona miarodajna, nawet jeżeli chodzi o moje odczucia po zakończeniu lektury, to nie jestem pewna. To trudna, bardzo trudna książka.
Jest to niezbyt gruba pozycja, której bohaterka ma problemy...no, jak na dobrą sprawę się zastanowić...ze wszystkim, ale przede wszystkim z sobą samą i przeszłością. Jest to skutek traumatycznych wydarzeń z dzieciństwa.
Jeżeli do tego dodamy ponure otoczenie, malutką wioskę na Podkarpaciu i rodzinę, która zamiast wspierać niszczy fizycznie i psychicznie...to więcej nie trzeba pisać. 
Trzeba autorce przyznać, iż mistrzowsko odmalowała główną bohaterkę i to co się z nią dzieje. Zielińska swojej Burej zagląda do środka ciała, do środka głowy, grzebie w pamięci, w umyśle. To co prezentuje na kartach książki zdumiewa, ale i brzmi nad wyraz przekonująco.
Z jednej strony Bura dociera jakby do ściany, nie wie co dalej. Godzi się ze swoją chorobą, próbuje jakoś z nią żyć, ale w pewnym momencie... . Z drugiej strony, to inni Burą manipulują robią wszystko, żeby sekrety pozostały nieujawnione i mieszają Burej w głowie i to nieźle.

Tu Zielińska niezwykle ciekawie przedstawia portrety nas samych. I nie są to pozytywne obrazki. Nieważne, miasto, czy wieś, wykształcony czy tylko po szkole podstawowej, Zielińska nie ma litości nad nikim i nad niczym. Dodatkowo otoczenie takich ludzi jakich portretuje pisarka, jest równie ponure, płaskie, złe jak żyjące w nim osoby. Brrr... strach otworzyć szerzej oczy, bo jeszcze zobaczymy, iż wokół nas jest pełno takich osób, albo co gorsza w niektórych ujrzymy siebie samych.
Trudno się pisze o tej książce. Jej ciężar jest odwrotnie proporcjonalny do ilości stron. Nic nie jest napisane wprost, pełno kluczenia, niedomówień. Z jednej strony Bura i szał z pewnością jest lustrem naszego społeczeństwa, często zakłamanego, kołtuńskiego, ale i okrutnego, pozbawionego jakichkolwiek skrupułów, potrafiącego na amen zaszufladkować, zniszczinnych i martwiącego się tylko o siebie. A z drugiej strony to taka książka, w której każdy znajdzie coś innego, inaczej odbierze te same zdania, gesty, wydarzenia. 

Nie jest to lektura dla każdego. Bura i szał to książka wymagająca, niejednoznaczna i co tu ukrywać...przykra, bardzo przykra. Po zakończeniu lektury mam mieszane uczucia. Z jednej strony doceniam wielki talent Aleksandry Zielińskiej. Z drugiej strony nie wiem czy nie przesadziła trochę. Wiem, nie jesteśmy dobrym społeczeństwem, pełno w nas zła, podłości, radości gdy drugiemu jest gorzej, wyrachowania etc. Ale nie chce mi się wierzyć, że jest aż tak źle. A może po prostu nie dopuszczam tego do świadomości?!
Polecam, gorąco polecam. Książka mało popularna, a powinien to być bestseller. 

Do kupienia w doskonałej cenie w Księgarni Platon24 (klik)  
https://platon24.pl/ksiazki/bura-i-szal-106914/

środa, 8 lutego 2017

Zapowiedź...



Książka ukaże się nakładem Wydawnictwa Marginesy 01 marca br.


Dwa morderstwa. Jedno z zemsty, drugie – dla wymierzenia kary. Trzy pokolenia jednej rodziny. Miłość, zdrada i odwet.„W 1930 roku trzech rolników popełniło tu samobójstwo, ale w przeciwieństwie do informacji zapisanych w kronikach naszej rady i wniosków wysnutych przez brytyjskiego policjanta, ludzie w moszawie wiedzieli, że tylko dwóch samobójców targnęło się na swoje życie – trzeci został zamordowany”. Tak twierdzi Ruta Tawori, nauczycielka Biblii Hebrajskiej w liceum i niezależna myślicielka z niewielkiego, rolniczego moszawu, która siedemdziesiąt lat po tych wydarzeniach, snuje opowieść o tym morderstwie, dwóch charyzmatycznych mężczyznach, których kocha i którym próbuje wybaczyć, oraz o swoim synu, którego opłakuje i za którym tęskni; opowiada o męskiej przyjaźni, miłości i zdradzie, o pokucie i zrozumieniu.
„Nigdy na nikim się nie zemściłem. Nigdy nie czułem takiego impulsu, ale emocje związane z zemstą fascynowały mnie i ciekawiły od lat. Część książki opiera się na prawdziwej historii, która była trzymana w tajemnicy przez wiele lat. Ta historia przerosła, ku mojemu żalowi i radości, to, co mógłbym stworzyć sam. Sprawiła, że popatrzyłem na siebie i na moich bliskich w zupełnie inny sposób. Obawiam się, że może się to przydarzyć i czytelnikom” – Meir Shalev.
W przeciwieństwie do poprzednich powieści, Dwie Niedźwiedzice są mroczniejsze, brutalniejsze, zanurzone w krwi i zemście… Czytanie tej książki przypomina dobrze napisany thriller.Ariel Horovitz
Styl Shaleva jest niepowtarzalny. W tej książce podejmuje tematy, które będą nawiedzać wasze myśli: namiętność, szaleństwo, straszliwą przemoc. Po lekturze Dwóch niedźwiedzic zaczniecie wszędzie widzieć węże.
„Internazionale”
Opowieść o morderstwie i jego reperkusjach, miłosna historia o głębokiej fizyczności i wrażliwości, poruszający obraz współczucia, krótki przegląd historii Brytyjskiej Palestyny i Izraela w przeciągu siedmiu dekad. Dwie Niedźwiedzice to wielostronna powieść jednego z najwybitniejszych izraelskich pisarzy.
Maron L. Waxman, „Jewish Book Council”
Meir Shalev (ur. 1948) – izraelski pisarz, publicysta, satyryk. Syn jerozolimskiego poety Icchaka Shaleva. Urodził się w Izraelu, w rolniczej osadzie Nahalal, gdzie spędził młodość. Studiował psychologię na Uniwersytecie Hebrajskim, później pracował jako redaktor programów radiowych i telewizyjnych. Uczestniczył w wojnie sześciodniowej. Od tego czasu działa aktywnie na rzecz wycofania się Izraela z terenów okupowanych.
Mając trzydzieści cztery lata, ukończył swoją pierwszą książkę, Chaim i potwór jerozolimski (1982). Znany jest głównie z utworów dla dzieci i młodzieży oraz jako komentator i felietonista.
Książki Meira Shaleva przetłumaczono na ponad 20 języków.

Kilka tygodni temu czytałam Rosyjski romans tego samego autora.
Byłam pod ogromnym wrażeniem tej książki. Moją recenzję znajdziecie tutaj (klik).

wtorek, 7 lutego 2017

Francuski piesek - Marta Obuch

Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5/6 
Francuski piesek to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marty Obuch. Po lekturze dwóch wyjątkowych acz wymagających książek szukałam czegoś relaksującego, lekkiego, odprężającego. I sięgnięcie po tę nowość okazało się doskonałym wyborem.
Ta książka to jedna wielka komedia omyłek, kryminał w trakcie lektury którego wybuchałam śmiechem, doskonałe lekarstwo na chandrę i co tam sobie wymarzycie. Dwie główne bohaterki Misia i Zuza z pewnością umilą popołudnie (ew. wieczór) każdemu czytelnikowi. Nic to, iż większość tego co spotkało bohaterki jest nierealne. Czyta się dobrze, jeszcze lepiej w trakcie tej lektury relaksuje. Fakt nierealności, a nawet wręcz absurdu wielu sytuacji, nie odbiera ani trochę przyjemności wynikającej z lektury.

Wspomniałam o Misi i Zuzie, dwóch głównych bohaterkach. Fakt, one wiodą prym, ale nie są jedynymi, które wbijają się w pamięć. Marta Obuch stworzyła bowiem całą (i to sporą) galerię arcyciekawych, bardzo plastycznie nakreślonych postaci. Mamy więc zwariowanego policjanta, gangstera, francuskiego kucharza. tipsiarę (mega tipsiarę), zazdrośnika Marchewkę i wielu wielu innych ciekawych bohaterów. Ich różnorodność sprawiła, iż jednocześnie łapałam się za głowę i wybuchałam śmiechem. Do tego wszystkiego należy dodać niespodziewanego trupa i fakt, iż jedna z bohaterek znana z ciętego języka i tego, iż szybciej mówi niż myśli dostała to czego w sumie sobie życzyła. .
Całość okraszona celnymi spostrzeżeniami, które udowadniają, iż autorka ma cięty język i potrafi nie tylko bawić.
Trudno cokolwiek więcej napisać o tego typu książce nie zdradzając fabuły. A i to nie miałoby sensu. Żeby oddać cały klimat książki, jej czar, urok, atmosferę i to w jaki sposób sprawiła, iż kilkakrotnie popłakałam się ze śmiechu, musiałabym przytoczyć wiele dialogów i opisów sytuacji. A tego po prostu nie da się zrobić. Mogę tylko zachęcić was do lektury Francuskiego pieska. Wierzcie mi warto. Nic dziwnego, iż książka od wielu tygodni znajduje się na liście o nazwie bestsellery.

Zapowiedź...




15 marca nakładem Wydawnictwa Novae Res ukaże się druga książka Agnieszki Janiszewskiej.
Czekam na nią niecierpliwie i wiele sobie po tej lekturze obiecuję.
Debiutancką, wspaniałą powieść autorki miałam okazję przeczytać kilka miesięcy temu.
Szepty i tajemnice (także w dwóch tomach) zachwyciły mnie.
Dawno nie czytałam tak fantastycznej książki. Tym większe było moje osłupienie (rosnące z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem), iż w ogóle niczego się po powieści nie spodziewałam. Tzn. z opisu na okładce wiedziałam, iż jest to opowieść o rodzinie Matzerów rozgrywająca się na początku XX wieku, ale to wszystko.


Tymczasem jest to powieść wspaniała, w takim pozytywistycznym stylu. Miałam wrażenia czytania książki, której autorką mogłaby być np. Eliza Orzeszkowa.Styl pisarski, sposób kreślenia sylwetek postaci, klimat powieści, oddanie szczegółów, to wszystko rodem z XIX wieku, idealnie wpisujące się w fabułę. I do tego przepiękny język, jakiego autorka używa.
Akcja rozgrywa się na przestrzeni lat 1908-1918 w Warszawie, Paryżu, Awinionie i w majątku ziemskim Zaborów. Pisarka wspaniale ukazuje losy czworga młodych ludzi i ich rodziców.
Jak na owe czasy rodzina Matzerów to familia unikalna, poskładana z różnych elementów, okaleczona emocjonalnie na skutek różnorodnych przeżyć (np. matka trójki dzieci uciekła z kochankiem etc). Dzisiaj nazwalibyśmy ją rodziną patchworkową. Wtedy takie familie przed wzięciem na języki, przed ludzkim ostracyzmem chroniła tylko pozycja społeczna i majątek.
Na szczęście Matzerom pieniędzy nie brakowało. Zaborów kwitł, praktyka lekarska i naukowa głowy rodziny także. Na pierwszy rzut oka wiodło im się nie najgorzej.
Jak się jednak okaże, pieniądze to nie wszystko, a każda rodzina, nawet z pozoru najzacniejsza, ma swoje trupy w szafie. Co się dzieje, gdy owe trupy zostaną poruszone, wydobyte na światło dzienne? Sami się przekonacie w trakcie lektury.
Pisarka niezwykle umiejętnie w zawirowania historyczno-polityczne początku XX wieku wplotła dzieje tej całkiem sporej rodziny, przyprawiając je opisem obyczajów, budowli, okolic, w których rozgrywa się akcja. Jednak wielka historia jest tylko tłem do ukazania kolejnych smutków i radości, których los nie szczędzi rodzinie.
Powieść jest wielowątkowa, chociaż na okładce napisano, iż dot. dwóch młodych kobiet - Ali i Basi. Jednak jak dla mnie, to powieść o wszystkich członkach rodziny. Janiszewskiej tak udało się poprowadzić fabułę, iż nie ma w niej postaci mniej lub bardziej ważnych.
Mimo wielu wątków, wszystkie doprowadzone w tym tomie zostały do końca, nic się autorce nie pomyliło (jak to często ma miejsce w przypadku nawet bardziej doświadczonych pisarzy), dynamika akcji jest odpowiednia zarówno w stosunku do treści książki, jak i realiów początku XX wieku. 


Teraz niecierpliwie czekam na Aleję starych topoli.