wtorek, 12 marca 2013

36 tydzień - Sofie Sarenbrant

Wydawnictwo Czarna Owca, Okładka miękka, 288 s., Moja ocena 4,5/6
Na okładce książki jest całkiem spory napis Dla wielbicieli Camilli Lackberg...
Ponieważ bardzo lubię książki Lackberg, pomyślałam, że 36 tydzień także mi się spodoba. I tak się stało, nie zawiodłam się.
Ale po kolei...
Autorka umiejscawia akcję w małym, nadmorskim, poza sezonem sennym miasteczku Brantevik, w Szwecji. Głównymi bohaterami są dwie pary przyjaciół - Agnes i Tobbe oraz Johanna i Eryk. Cała czwórka spędzam wakacje właśnie w tym miasteczku, przy czym co istotne, obie kobiety są w zaawansowanych ciążach.
Johanna i Eryk to zgodne, kochające się małżeństwo z radością oczekujące narodzin 1. dziecka. Agnes i Tobbe dla odmiany mają już dwuletnia córkę i bez przerwy się kłócą, w codziennej gonitwie zapomnieli już jak szczęśliwi jeszcze niedawno byli. 
Pewnego wieczoru, po kolejnej awanturze, która miała miejsce w pobliskim pubie, Agnes decyduje się samotnie wcześniej wrócić do domu. Jednak do domu nie dociera, a wszelki słuch po niej zaginął. Nikt nie wie co się z nią stało. Wszyscy są jednak przekonani, że coś musiało się stać, Agnes nigdy nie zostawiłaby córki. 
Policja niezwłocznie rozpoczyna zakrojone na szeroką skalę śledztwo. Jednak nic ono nie daje. Brak jest jakichkolwiek śladów, poszlak. Wszystkie standardowo podjęte czynności śledcze nic nie dają, policja drepcze w miejscu.
Co się stało? Dlaczego Agnes nie daje znaku życia? Dlaczego w końcu nie znaleziono jej zwłok (jeżeli stała się ofiarą morderstwa, jak niektórzy podejrzewają)? A może Agnes została porwana? Jeżeli tak dlaczego i przez kogo?
Autorka (mimo, iż jest to jej debiutancka powieść) bardzo umiejętnie stworzyła nastrój narastającej grozy i przez całą powieść zręcznie go podtrzymuje. To wielka sztuka. Sami na pewno pamiętacie kilka książek, w których na początku jest nastrój grozy, dobrze idzie, aby później...ehh szkoda pisać...
U Sarenbrant jest odwrotnie - od początku doskonale idzie, po to, żeby z każdym rozdziałem atmosfera jeszcze się zagęszczała, a niewiadome, fałszywe poszlaki mnożyły się. 
Kolejnego dnia śledztwa w pobliżu miasteczka zostają znalezione zwłoki młodej kobiety, łudząco podobnej do Agnes, która była w ciąży, ale...bez płodu w ciele... 
Jednak na szczęście to nie jest Agnes. Co wiec stało się z poszukiwaną kobietą? Kim była kobieta, której zwłoki odkryto? Mnożą się kolejne pytania... A rozwiązanie zagadki jest na prawdę zaskakujące i zupełnie inne niż się spodziewacie.
Więcej o treści nie napiszę, żeby nie spojlerować i nie odbierać wam przyjemności lektury.
Chciałabym wspomnieć tylko o świetnej kreacji Tobbe, męża zaginionej Agnes. Rzadko można spotkać w kryminale tak ciekawie ukazanego mężczyznę, którym targa ogrom emocji i ten mężczyzna nie okazuje się przy tym jakimś nierozgarniętym ciapciakiem. Tobbe to pełnokrwisty samiec ze sowimi zaletami i wadami, potencjalnymi zdradami i wyrzutami sumienia, a przy tym bardzo kochający córkę i jak się okaże także żonę. 
Gorąco polecam lekturę 36 tygodnia, nie jest to dzieło na miarę Millennium, ale bardzo sprawnie napisane, trzymające w napięciu, a autorka ma spory potencjał i mam nadzieję, że go rozwinie w kolejnych tomach cyklu. 

9 komentarzy:

  1. Nie trzeba mnie przekonywać do powieści skandynawskich, tym bardziej do tej Czarnej Serii tego wydawnictwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Różne opinie słyszałam o pisarstwie Sarebrant, ale skoro polecasz, to może się skuszę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Larsson ani Manknkell to to nie jest, ale niezłe, a ponieważ ja lubię Lackberg, książka spodobała mi się. Nie każdy lubi tego typu pisarstwo, Lackberg ma tyle samo zwolenników co przeciwników i z Sarenbrant będzie zapewne podobnie.

      Usuń
  3. Lubię czarną serię, ta książka zbiera akurat bardzo mieszane opinie, ale jak widać trzeba się samemu przekonać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię czarną serię, ale coraz trudniej wybrać wartościowe pozycje. Zalew skandynawskich kryminałów jest ogromny.
      Też uważam, ze każdy powinien się przekonać sam czy Sarenbrant przypadnie mu do gustu czy nie.

      Usuń
  4. bardzo jestem ciekawa tej ksiązki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i książkę uważałam wtedy za bardzo dobrą, choć nie bez wad. Ale z perspektywy czasu stwierdziłam, że jednak rewelacji nie ma i drugiej części już nie czytałam. Czarna seria niestety schodzi na psy, bo za dużo szwedzkich autorów wypłynęło na fali popularności Larssona, Lackberg i Marklund.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkę mam na swojej półce ale jeszcze jej nie przeczytałam. Co chwilę wyskakuje coś nowego, coś pilniejszego i tak powoli ją odsuwam na koniec kolejki...

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.