Ślad atramentu to 3. tom przygód średniowiecznego, angielskiego medyka Hugh z Singelton. Główny bohater serii od 1. tomu przypadł mi do serca. Tak, tak można to określić. Niby średniowiecznych detektywów w książkach nie brakuje, ale Melvin R. Starr stworzył postać inną, wyjątkową. Hugh jest niezwykle mądrym, inteligentnym, postępowym jak na owe czasy (myl się codziennie), sprawiedliwym człowiekiem i zupełną ofiarą losu w kontaktach z kobietami. Ale ma przy tym wielki urok, który chwyta za serce i sprawia, iż wiernie kibicuję mu przy kolejnych miłosnych potyczkach. Z ciekawością śledzę także jego kolejne śledztwa.
Tym razem Hugh zostaje wmieszany w kradzież ksiąg w Oksfordzie. W owym czasie każda księga była dosłownie i w przenośni na wagę złota. Częstokroć kosztowała tyle co część wsi lub kilka chałup. Zrozumiałym jest więc wielkie poruszenie, jakie wywołuje kradzież kilku bezcennych ksiąg jakiej dokonano na oksfordzkim uniwersytecie. Hugh postanawia pomóc w odnalezieniu ksiąg, a dodatkowo także odnowić znajomość z piękną Kate. Musze przyznać, iż postać Kate bardzo przypadła mi do gustu. Autorowi udało się wykreować bohaterkę, która ma charakterek, potrafi pokazać pazurki, co w tamtych czasach było rzadkością. Połączenie osobowości Hugh z Kate i dodanie do tego XIV-wiecznych realiów dało fantastyczny efekt w postaci świetnie napisanej, wciągającej i niezwykle klimatycznej powieści.
Po raz kolejny Melvin R. Starr zabrał mnie w bajeczną i pełną przygód podróż do dawnej Anglii. Seria z Hugh z Singleton w roli głównej charakteryzuje się przede wszystkim doskonałym oddaniem realiów epoki i takim specyficznym, trudnym do określenia urokiem. Nic dziwnego, bowiem autor w 1970 roku uzyskał specjalizację z historii średniowiecznej w Western Michigan University i następnie przez ponad 30 lat był nauczycielem tego przedmiotu w szkołach średnich. Z każdej strony kolejnych książek przebija miłość do średniowiecznej historii i doskonałe przygotowanie merytoryczne pisarza. Wszystkie, najdrobniejsze nawet szczegóły (jak chociażby kształt butów, czy guzika, fryzura, jedzenie) są wiernie odmalowane. Te niezwykle plastyczne i realne opisy to jeden z wielu plusów serii, ale nie jedyny. Kolejnym jest język stylizowany na średniowieczny, który absolutnie nie nudzi, nie męczy, wręcz przeciwnie jest doskonale dopasowany do tematyki i akcji powieści i dodaje jej klimatycznego smaczku.
Ślad atramentu to kolejna wartościowa i fascynująca pozycja z serii Wydawnictwa Promic - Corpus delicti. Książek wydanych w tej serii nie ma wiele, ale w tym wypadku potwierdza się zasada - lepiej mniej a doskonale. Każda z książek serii jest dopracowana pod względem edytorskim, niezwykle wartościowa jeżeli chodzi o treść (zmusza do myślenia).
Zachęcam do lektury, a ja czekam na kolejne tomy przygód Hugh z Singleton.
Tak to prawda, uwielbiam tę serię między innymi ze względu na wydanie - jest piękne, aż miło taką książkę czytać :) A Hugh też lubię i czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada, po Twojej recenzji nie mogę nie przeczytać. Tylko kiedy ????
OdpowiedzUsuńWłaśnie ja czytam i też bardzo mi się podoba. Lubię głównego bohatera:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już wszystkie trzy kroniki, bo udało mi sie zdobyć w Promicu również dwie poprzednie i własnie jestem w trakcie pisania zbiorczego postu. I mam nadzieję, że PROMIC wyda kolejne, bo już Starr napisał ich bodajże 7.
OdpowiedzUsuńSeria książek to balsam na moje serce. Pisz , pisz ciekawam Twej opinii. :-)
Usuń