Wichrowe wzgórza, klasyka klasyki:), powieść, którą zna choćby ze słyszenia chyba każdy (no, prawie każdy). Mimo, iż po raz pierwszy wydana została w 1847 roku, do dziś dnia nic nie straciła ani ze swojego uroku, ani z wymowy, ani z siły przyciągania. Miłość Heathcliffa i Katarzyny od ponad 150 lat porusza nadal serca kolejnych pokoleń czytelniczek. Miłość przeplatająca się z niewiarygodnym pożądaniem, nienawiścią, w tle groźny krajobraz, uczucie całkowitego odizolowania i beznadziejności losu, który jakby był już z góry zaplanowany, czego chcieć więcej. Nic dziwnego, że Wichrowe wzgórza bywają nazywane romansem wszech czasów. Ja w określeniu może aż tak daleko bym się nie posunęła, znalazłabym kilka równorzędnych książek. Niemniej bez wątpienia jest to arcydzieło światowej klasy.
Książkę czytałam kilkakrotnie. Za każdym razem Heatchliff i jego los trzymają mnie mocno za serce. Mimo, iż wiem, jak się historia skończy i tak jakąś jedną-dwie łzy uronię.
Uwielbiam klimat XIX wiecznej Anglii, uwielbiam akcję rozgrywającą się w Yorkshire. A ten klimacik lekko przerażający, groźny, ala gotycki, to prawdziwy majstersztyk.
Metodą karteczkową mam pozaznaczane w książce mnóstwo cytatów. Jednak gdybym miała wybrać ten jeden jedyny, byłby to z pewnością ten:
(...)Przewodnią myślą mego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a on
jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a
on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z
nim po prostu nic wspólnego.(...)
Tak kochać, chociaż raz w życiu, aczkolwiek niekoniecznie z takim końcem, jak bohaterowie książki.
Do tej pory nie obejrzałam adaptacji filmowej. Tzn. próbowałam z Juliette Binoche w roli głównej, ale dobrnęłam do mniej więcej połowy i wyłączyłam tv. Nie pasuje taka ekranizacja do moich wyobrażeń. Pozostanę chyba przy wersji książkowej. Teraz odstawiłam książkę na kolejne kilka miesięcy na półkę. Podejrzewam, że przy jakiejś ponurej aurze znowu po nią sięgnę.
Do tej pory nie obejrzałam adaptacji filmowej. Tzn. próbowałam z Juliette Binoche w roli głównej, ale dobrnęłam do mniej więcej połowy i wyłączyłam tv. Nie pasuje taka ekranizacja do moich wyobrażeń. Pozostanę chyba przy wersji książkowej. Teraz odstawiłam książkę na kolejne kilka miesięcy na półkę. Podejrzewam, że przy jakiejś ponurej aurze znowu po nią sięgnę.
Wspaniale, iż Wydawnictwo MG wznowiło jedyne dzieło Emily Bronte, moim zdaniem najzdolniejszej z sióstr.
A ja nie czuję tej książki i nie umiem nic na to poradzić. Może nie mam uczuć? :(
OdpowiedzUsuńKsiążkę próbowałam czytać, lecz z miernym skutkiem. Ja po prostu nie trawię czytać klasyki. Ale oglądałam ekranizacje i muszę przyznać, że jest cudowna.
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobała
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu zabrać się za "Wichrowe wzgórza". Zawsze znajdzie się coś pilniejszego do czytania, a nie można wiecznie tego odkładać;)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Wspaniała lektura.
OdpowiedzUsuńTak ta powieść jest świetna. :-D
OdpowiedzUsuń